Yulia Dyatlova
AutorWiadomość
I am not a legend, I'm a fraud
Wartość żywotności postaci: 227
żywotność | zabronione | kara | wartość |
81-90% | brak | -5 | 183 - 204 |
71-80% | brak | -10 | 161 - 182 |
61-70% | brak | -15 | 138 - 160 |
51-60% | potężne ciosy w walce wręcz | -20 | 115 - 137 |
41-50% | silne ciosy w walce wręcz | -30 | 93 - 114 |
31-40% | kontratak, blokowanie ciosów w walce wręcz | -40 | 70 - 92 |
21-30% | uniki, legilimencja, zaklęcia z ST > 90 | -50 | 47 - 69 |
≤ 20% | teleportacja (nawet po ustaniu zagrożenia), oklumencja, metamorfomagia, animagia, odskoki w walce wręcz | -60 | ≤ 46 |
10 PŻ | Postać odczuwa skrajne wycieńczenie i musi natychmiast otrzymać pomoc uzdrowiciela, inaczej wkrótce będzie nieprzytomna (3 tury). | -70 | 1 - 10 |
0 | Utrata przytomności |
[bylobrzydkobedzieladnie]
Świat się zmienia
Słońce zachodzi
Słońce zachodzi
a wódka się kończy
Ostatnio zmieniony przez Yulia Dyatlova dnia 05.01.25 16:21, w całości zmieniany 3 razy
Świat się zmienia
Słońce zachodzi
Słońce zachodzi
a wódka się kończy
Ostatnio zmieniony przez Yulia Dyatlova dnia 13.06.24 9:15, w całości zmieniany 2 razy
8 VIII - Neala, Marcel
Odwróciła głowę, bezwiednie odnajdując spojrzenie Marcela. “To nie była twoja wina” – chciała mu powiedzieć, ale żadne słowo nie wydobyło się z jej ust. Był tylko wzrok pustych oczu i bezruch, jakby zamroziło ją w czasie, jakby coś trzymało ją w miejscu wbrew woli i z nagła wyssało wszystkie siły. Czasem wydawało jej się, że zrozumiałby to, co miało miejsce w tamtym porcie. Czasem wydawało jej się, że nic by do niego nie dotarło. Czasem wydawało jej się, że wmówiła sobie tę historię po pijaku, że to tak naprawdę się nigdy nie stało, bo przecież nie można człowieka tak upodlić, nie tak.
rozliczone
12 VIII, noc - Marcel
Udzielona odpowiedź odbiła się zadowoleniem w jej oczach, była powiewem świeżości w doświadczeniach z rosyjskiego portu. Tam nigdy nie miała kontroli – ani nad sobą, ani nad odwiedzającymi ją mężczyznami, ani nad ich zachciankami. Odmiana była miła, karmiła poczuciem kruchej władzy.
rozliczone
14 VIII, świt - Marcel
Nie zaprotestowała, gdy przyciągnął ją bliżej; czuła, że tego potrzebuje. Objęć, ciepła, zrozumienia. Skuliła ramiona, czoło oparła na jego barku, palcami mocniej ścisnęła materiał koszuli; poczucie straty pulsowało w skroniach tępym bólem, którego nie rozwiewały żadne słowa, żal w milczeniu wyciskał łzy i dusił gardło.
– Czasem wszystko to za mało – skwitowała gorzko w jego szyję i zacisnęła powieki, nie chcąc dłużej patrzeć na gruzowisko.
– Czasem wszystko to za mało – skwitowała gorzko w jego szyję i zacisnęła powieki, nie chcąc dłużej patrzeć na gruzowisko.
rozliczone
20 IX - Neala
– Dzięki – odpowiedziała z uśmiechem; szczerym i całkiem ładnym. Była jej wdzięczna. Była jej wdzięczna za pomoc, za kanapkę, za choćby częściowe zrozumienie. Dała jej więcej niż przeciętny dorosły, choć przecież wcale nie musiała. – Ja… mam u ciebie dług, Neala – dodała, przyglądając się jej niepewnie. – Mów co chcesz, zaprzecz jeśli taka twoja wola, ale ja to zapamiętam. I kiedyś, jeśli będziesz czegoś potrzebować i zwrócisz się z tym do mnie – pomogę ci. Bez pytań. I bez ocen.
rozliczone
27 IX - Marcel
A gdyby tak…
Mlecznobiałe światło księżyca było inne niż aura leśnego ogniska, ale miało w sobie coś równie magicznego, ściągało jej myśli do tamtej chwili. Przypomniało jej o ciepłej dłoni na policzku, o tym, jak w niepodobny dla siebie sposób odpowiedziała mu podobnym gestem. Delikatność nigdy nie była jej mocną stroną, uważała, że nie zna, że nie potrafi, ale może…
Uniosła powoli jedną dłoń, odgarnęła mu parę kosmyków z czoła, zaczesała na bok. Jak zaczarowana podążyła za podyktowaną przez moment ścieżką; palce zsunęła niżej, na policzek, by po chwili ująć jego twarz w kołyskę dłoni.
– Wiesz, Marcel… cieszę się, że wpadłeś.
Mlecznobiałe światło księżyca było inne niż aura leśnego ogniska, ale miało w sobie coś równie magicznego, ściągało jej myśli do tamtej chwili. Przypomniało jej o ciepłej dłoni na policzku, o tym, jak w niepodobny dla siebie sposób odpowiedziała mu podobnym gestem. Delikatność nigdy nie była jej mocną stroną, uważała, że nie zna, że nie potrafi, ale może…
Uniosła powoli jedną dłoń, odgarnęła mu parę kosmyków z czoła, zaczesała na bok. Jak zaczarowana podążyła za podyktowaną przez moment ścieżką; palce zsunęła niżej, na policzek, by po chwili ująć jego twarz w kołyskę dłoni.
– Wiesz, Marcel… cieszę się, że wpadłeś.
rozliczone
26 X - Jim, Eve, Marcel
– Uważaj, Jim – jej głos miał w sobie coś z żartobliwej prowokacji – zimna woda nie podziała dobrze na twój sprzęt. Żeby się nie okazało, że i ty nie masz czym szastać… – Zawiesiła wypowiedź wraz z wymownym, oceniającym spojrzeniem prześlizgującym się po sylwetce Cygana. Ciekawe, może powinna kiedyś porozmawiać na ten temat z Eve. Porównać doświadczenia.
W zasadzie, to byłaby bardzo ciekawa i edukująca rozmowa…
W zasadzie, to byłaby bardzo ciekawa i edukująca rozmowa…
rozliczone
28 X - Cecil
– Walkirie?... – powtórzyła za nim cicho; słowo wywołało mętne wspomnienie z nauk w Durmstrangu. Nigdy jednak nie przykładała wagi do nauki, a tym bardziej nie do przedmiotów przedstawianych w sposób szalenie nudny. Przyjrzała mu się uważniej. Wydawało jej się, że ta wypowiedź miała z początku nieco inny kierunek, a w połączeniu z wcześniejszym komplementem brak porównania do potężnej walkirii prawie ją rozczarował. Milczenie jednak także miało swoje znaczenie, zwłaszcza tak nagłe. Yulia uśmiechnęła się pod nosem i nachyliła, muskając wargami policzek Cecila.
– Dorównuje. Sam zresztą zobaczysz.
– Dorównuje. Sam zresztą zobaczysz.
rozliczone
3 XI - Jim, Eve, Marcel
Nie wyciągnęła włosów spod koszuli. Narzuciła na plecy jeszcze wytartą kurtkę, na głowę założyła skryty w bocznej kieszeni kaszkiet, w ten sposób próbując choć trochę dopasować się do ubioru. Próba upchania gęstych włosów pod czapką była z góry skazana na porażkę, ale gdy spływały wzdłuż pleców, zakryte kołnierzem… może z oddali nikt się nie domyśli? Niewiele było jej trzeba: szansy na zakradnięcie się z powrotem na teren Areny.
Skoro ona miała jego ciuchy, to może on miał jej? A nawet jeśli, na pewno bezpieczniej będzie przeczekać w wagonie aż Marcel je znajdzie.
Skoro ona miała jego ciuchy, to może on miał jej? A nawet jeśli, na pewno bezpieczniej będzie przeczekać w wagonie aż Marcel je znajdzie.
nierozliczone
5 XI - Marcel
Gdy kroki przyspieszyły i oddaliły się – odetchnęła z ulgą, choć uczucie było przedwczesne. Zgasł jeden problem, ale drugi – znacznie bardziej martwiący – wciąż pluł krwią i odtrącał każdą pomoc. Tym razem się nie ruszyła, w milczeniu obserwowała jak Marcel się podnosi, jak oszczędnie dziękuje Fritzowi za pomoc. Nawet na nią nie spojrzał.
Nawet na nią, kurwa, nie spojrzał.
Nie wiedziała co bardziej ją boli – fakt, że po prostu sobie poszedł czy to, że tak ochoczo wróciłby do Tower, choć powód wydawał jej się zbyt błahy.
Nawet na nią, kurwa, nie spojrzał.
Nie wiedziała co bardziej ją boli – fakt, że po prostu sobie poszedł czy to, że tak ochoczo wróciłby do Tower, choć powód wydawał jej się zbyt błahy.
rozliczone
25 XI - Marcel
Nie zarejestrowała dokładnie upływu czasu, ale gdy opadły emocje, gdy po napięciu przyszła pora na finał, zaczęła się zastanawiać kiedy ktoś zapłaci przy barze za ten konkretny pokój i odkryje w nim dwójkę intruzów. Nie mogli tu zostać. Nawet jeśli było jej zbyt wygodnie, nawet jeśli rozgrzana skóra pod policzkiem i unosząca się w spokojnym rytmie oddechów pierś mamiła obietnicą spokojnej nocy. Chciała zamknąć oczy i odpłynąć, zasnąć, ignorując nawoływanie zdrowego rozsądku i echo własnych reguł.
Przeczesująca jej włosy dłoń niczego nie ułatwiała, a gdy gest się nagle urwał – zaprotestowała sennym pomrukiem.
– Nie-e – poruszyła się, ułożyła wygodniej głowę na ramieniu Marcela – nie przestawaj. Lubię jak mnie głaszczesz.
Nie mogli tu zostać. I naprawdę powinni już iść...
Przeczesująca jej włosy dłoń niczego nie ułatwiała, a gdy gest się nagle urwał – zaprotestowała sennym pomrukiem.
– Nie-e – poruszyła się, ułożyła wygodniej głowę na ramieniu Marcela – nie przestawaj. Lubię jak mnie głaszczesz.
Nie mogli tu zostać. I naprawdę powinni już iść...
nierozliczone
Świat się zmienia
Słońce zachodzi
Słońce zachodzi
a wódka się kończy
Ostatnio zmieniony przez Yulia Dyatlova dnia 15.01.25 18:56, w całości zmieniany 2 razy
Świat się zmienia
Słońce zachodzi
Słońce zachodzi
a wódka się kończy
Yulia Dyatlova
Szybka odpowiedź