Morsmordre :: County of London :: Dalsze dzielnice :: Okolice :: Przedmieścia Londynu :: Hampton Court :: Stoliki
Stolik 5
AutorWiadomość
Stolik 5
Goście:
Cassandra Vabaltsky, Manannan Travers, Corinne Rosier, Xavier Burke, Persenet Shafiq, Mildred Crabbe
Sala zapełniona była okrągłymi stołami okrytymi białymi obrusami, z pięknym złotym haftem u podstawy, tuż nad ziemią. Zielone obicia krzeseł kontrastowały z porcelanową zastawą i złotymi sztućcami. Przy każdym miejscu stały kryształowe kieliszki, a także karafki i popielniczki. Na środku w wysokich wazonach znajdowały się świeże kwiaty w różnych odcieniach bieli, beżu, a także zieleni i popielu. Przy każdym ze stolików znajdowała się wizytówka z imieniem i nazwiskiem zaproszonego gościa.
Cassandra Vabaltsky, Manannan Travers, Corinne Rosier, Xavier Burke, Persenet Shafiq, Mildred Crabbe
Sala zapełniona była okrągłymi stołami okrytymi białymi obrusami, z pięknym złotym haftem u podstawy, tuż nad ziemią. Zielone obicia krzeseł kontrastowały z porcelanową zastawą i złotymi sztućcami. Przy każdym miejscu stały kryształowe kieliszki, a także karafki i popielniczki. Na środku w wysokich wazonach znajdowały się świeże kwiaty w różnych odcieniach bieli, beżu, a także zieleni i popielu. Przy każdym ze stolików znajdowała się wizytówka z imieniem i nazwiskiem zaproszonego gościa.
Corinne troszkę ubolewała nad tym, że nie usadzono jej z małżonkiem, albo chociaż kimkolwiek z jego lub jej własnej rodziny. Żałowała, że nie mogła zasiąść na przykład z Wilhelmem albo z Colette, na pewno byłoby jej raźniej przy bracie lub kuzynce męża, ale było jak było, lady Nott miała własny zamysł i ewidentnie postanowiła rozdzielić małżeństwa i rodziny, sadzając ich wśród ludzi spoza codziennego otoczenia. Choć Corinne była ubiegłoroczną debiutantką, a więc jej salonowa bytność nie trwała tak długo jak w przypadku ludzi starszych od niej, to miała przecież starszych krewnych i od nich zdążyła się co nieco dowiedzieć o przyjęciach lady Nott. Stąd miała przypuszczenie, że nic tutaj nie było dziełem przypadku. Może na swój sposób było to dobre, bo z rodziną miała kontakt na co dzień, i czasem brakowało jej odrobiny odmiany. Pożegnała się z Mathieu oraz jego rodziną i samotnie ruszyła ku przystrojonemu stolikowi, przy którym wyznaczono jej miejsce, jednocześnie analizując pozostałe nazwiska. Przywitała wszystkich kulturalnie, tak jak ją wychowano. Lorda Travers już znała, był w końcu mężem Melisande, jednej z kuzynek Mathieu, i ona też siedziała osobno zamiast przy mężu, lord Burke według słów jej brata miał zaś być narzeczonym jej niepokornej kuzynki, Vivienne. Pozostali byli jej zupełnie obcy. Nie wiedziała nic ani o lady Shafiq, którzy pozostawali rodem dość egzotycznym i niezbyt asymilującym się, ani tym bardziej o dwóch kobietach, które nie należały do wielkich rodów. O ile nazwisko Mulciber coś jej mówiło, kojarząc się z rodziną która otrzymała namiestnictwo w jednym z wcześniej bezpańskich hrabstw, tak nazwisko Crabbe nie budziło dokładnych skojarzeń. Lady Nott musiała mieć jednak powód, dla którego zaprosiła osoby spoza Skorowidzu, więc Corinne nie mogła tego kwestionować, to gospodyni decydowała, kogo zaprasza na swoje przyjęcia. Pozostawało jej mieć nadzieję, że obcy będą potrafili się zachować przy stole oraz później, podczas dalszej części wydarzenia.
- Miejmy nadzieję, że ten wieczór w istocie będzie tak wspaniały i udany, jak się zapowiada - odezwała się już po przywitaniu, by przełamać ciszę. Skoro nikt nie palił się póki co do rozpoczęcia rozmowy, Corinne wzięła to na siebie, niespecjalnie lubiła jeść w ciszy. Tym bardziej, że przecież przez tą okropną kometę miała przerwę w wydarzeniach towarzyskich i niezmiernie cieszyła się z tego, że wreszcie może bawić się na salonach. Musiała korzystać nim ciąża na dobre uziemi ją w dworze. - Lady Nott miała dość nietypowy zamysł, sadzając nas z dala od rodzin, trzeba to przyznać, więc tym większa jest moja ciekawość odnośnie dalszej części zabawy.
Co lady Nott planowała na później? Tego pewnie nie wiedział nikt, pozostawało im czekać, a póki co mogli umilić sobie czas zarówno kolacją, jak i rozmową. Corinne mogła jednak dostrzec, że wybór dań nie był tak obfity jak podczas jej debiutanckiego sabatu, ale i tak była pewna, że jedzenie będzie smaczne. Zdecydowała się zamówić sobie przystawkę, poprosiła o Leek flamiche. Potem znów zwróciła uwagę na towarzyszy przy stoliku.
- Lordzie Burke, mój brat Wilhelm wspominał mi, że niedawno oświadczył się lord mojej kuzynce, Vivienne - zagaiła; była w końcu ciekawa narzeczonego krewniaczki, z którą może nie miała najlepszej relacji, ale wciąż pozostawała to rodzina. Więc skoro nadarzyła się okazja, by go poznać, to należało korzystać, miała nadzieję, że będzie skory do niezobowiązującej towarzyskiej pogawędki. Burke'owie nie kojarzyli jej się z wylewnością.
- Lordzie Travers, mignęło mi, że pańska małżonka wygląda dziś kwitnąco. W październiku miałam okazję ją odwiedzić, i muszę pochwalić ten wspaniały ogród różany - zwróciła się do męża Melisande, komplementując ogród, który według opowieści lady Travers, był darem właśnie od jej męża. Och, żeby Mathieu też tak ją adorował, a nie tylko siedział w tym rezerwacie przez większość czasu!
- Nie znam natomiast żadnej z was, ale myślę, że kolacja będzie znakomitą okazją, by się poznać - zwróciła się do kobiet, z których rzeczywiście żadnej nie znała, ale liczyła, że zdradzą coś o sobie.
- Miejmy nadzieję, że ten wieczór w istocie będzie tak wspaniały i udany, jak się zapowiada - odezwała się już po przywitaniu, by przełamać ciszę. Skoro nikt nie palił się póki co do rozpoczęcia rozmowy, Corinne wzięła to na siebie, niespecjalnie lubiła jeść w ciszy. Tym bardziej, że przecież przez tą okropną kometę miała przerwę w wydarzeniach towarzyskich i niezmiernie cieszyła się z tego, że wreszcie może bawić się na salonach. Musiała korzystać nim ciąża na dobre uziemi ją w dworze. - Lady Nott miała dość nietypowy zamysł, sadzając nas z dala od rodzin, trzeba to przyznać, więc tym większa jest moja ciekawość odnośnie dalszej części zabawy.
Co lady Nott planowała na później? Tego pewnie nie wiedział nikt, pozostawało im czekać, a póki co mogli umilić sobie czas zarówno kolacją, jak i rozmową. Corinne mogła jednak dostrzec, że wybór dań nie był tak obfity jak podczas jej debiutanckiego sabatu, ale i tak była pewna, że jedzenie będzie smaczne. Zdecydowała się zamówić sobie przystawkę, poprosiła o Leek flamiche. Potem znów zwróciła uwagę na towarzyszy przy stoliku.
- Lordzie Burke, mój brat Wilhelm wspominał mi, że niedawno oświadczył się lord mojej kuzynce, Vivienne - zagaiła; była w końcu ciekawa narzeczonego krewniaczki, z którą może nie miała najlepszej relacji, ale wciąż pozostawała to rodzina. Więc skoro nadarzyła się okazja, by go poznać, to należało korzystać, miała nadzieję, że będzie skory do niezobowiązującej towarzyskiej pogawędki. Burke'owie nie kojarzyli jej się z wylewnością.
- Lordzie Travers, mignęło mi, że pańska małżonka wygląda dziś kwitnąco. W październiku miałam okazję ją odwiedzić, i muszę pochwalić ten wspaniały ogród różany - zwróciła się do męża Melisande, komplementując ogród, który według opowieści lady Travers, był darem właśnie od jej męża. Och, żeby Mathieu też tak ją adorował, a nie tylko siedział w tym rezerwacie przez większość czasu!
- Nie znam natomiast żadnej z was, ale myślę, że kolacja będzie znakomitą okazją, by się poznać - zwróciła się do kobiet, z których rzeczywiście żadnej nie znała, ale liczyła, że zdradzą coś o sobie.
Stolik 5
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: County of London :: Dalsze dzielnice :: Okolice :: Przedmieścia Londynu :: Hampton Court :: Stoliki