1944 Hogwart | listen you little...
AutorWiadomość
Dzień zaczęła od jednych ze swoich ulubionych zajęć - numerologii. Aktywnie uczestniczyła w lekcji i zgłaszała się do odpowiedzi. Z materiałem zajęć była oczywiście do przodu, a obecność na wykładzie traktowała jako test dla własnej wiedzy. Niewątpliwie przychylne spojrzenie profesora oraz zaskoczenie kolegów z ławki kiedy to raz po raz udzielała prawidłowej odpowiedzi było przyjemnie odświeżającym bonusem. Dlatego też kiedy zajęcia się skończyły, chwyciła księgę z ławki i przyciskając ją oburącz do piersi dumnie, lekko zadzierając podbródek ku górze, opuściła salę lekcyjną kierując się na korytarz. Gdy na niego wyszła usłyszała nawoływanie chłopca którego nie znała w towarzystwie koleżanki z którą poznała się na innych zajęciach dodatkowych. Poruszała nawołująco dłonią. Mała Vane szybko dodała jeden do jednego. Podobne sytuacje zdarzały się co jakiś czas. Kto znał Rianę wiedział, że dziewczyna jest mądra i dość przystępna jak na krukonkę. Chętnie pomagała przyjaciołom z lekcjami, a przyjaciele jej przyjaciół mogli liczyć na podobne wsparcie po uiszczeniu odpowiedniego datku. Sprzedaż dóbr intelektualnych za twardą walutę, kiedy było się jeszcze nieletnim mogło uchodzić za znaczącą skazę w wychowaniu oraz mogło nieść ze sobą odpowiednio nieodpowiednie konsekwencje. Dlatego Vane przyjmowała podarki ze słodyczy. Dzieci ciągle przecież dzieliły się słodkościami. W oczach innych wciąż przecież tym właśnie była - mądrym, niewinnym dzieckiem. Kto by odmawiał takiej istotce słodyczy? No właśnie.
Vane nie myliła się Susie przedstawiła jej... swojego kolegę. Kiedy miały paść dane personalne Riana w konspiracyjnym zamiarze przyłożyła palec wskazujący do ust przyjaciółki. Żadnych imion i nazwisk. Tylko treść zlecenia. To profesjonalne podejście zrobiło najwyraźniej wrażenie na chłopcu.
Całe spotkanie trwało może 10 minut kiedy to podczas niego chwilę stali, a potem jeszcze rozmawiali przemieszczając korytarz wolnym krokiem w trójkę nim się rozstali. Vane już nie tylko przyciskała do piersi książek lecz również papierową torbę ze słodyczami mając wydęty łamiszczęką polik. To właśnie w takiej okoliczności dostrzegła znajomą sylwetkę do której podreptała żwawszym krokiem.
- Hej! Chcesz może łamiszczękę? Mam kilka smaków. Dam ci nawet dwie dodatkowe, jeżeli przekażesz w moim imieniu Charliemu tą najkwaśniejszą - uśmiechnęła się niewinnie, lecz z oczu biła jej dziecięca złośliwość na myśl o tym, że jej starszy wykrzywiłby się jak wirujące w pralce ubranie.
Vane nie myliła się Susie przedstawiła jej... swojego kolegę. Kiedy miały paść dane personalne Riana w konspiracyjnym zamiarze przyłożyła palec wskazujący do ust przyjaciółki. Żadnych imion i nazwisk. Tylko treść zlecenia. To profesjonalne podejście zrobiło najwyraźniej wrażenie na chłopcu.
Całe spotkanie trwało może 10 minut kiedy to podczas niego chwilę stali, a potem jeszcze rozmawiali przemieszczając korytarz wolnym krokiem w trójkę nim się rozstali. Vane już nie tylko przyciskała do piersi książek lecz również papierową torbę ze słodyczami mając wydęty łamiszczęką polik. To właśnie w takiej okoliczności dostrzegła znajomą sylwetkę do której podreptała żwawszym krokiem.
- Hej! Chcesz może łamiszczękę? Mam kilka smaków. Dam ci nawet dwie dodatkowe, jeżeli przekażesz w moim imieniu Charliemu tą najkwaśniejszą - uśmiechnęła się niewinnie, lecz z oczu biła jej dziecięca złośliwość na myśl o tym, że jej starszy wykrzywiłby się jak wirujące w pralce ubranie.
Sometimes it's the people no one imagines anything of who do the things that no one can imagine
1944 Hogwart | listen you little...
Szybka odpowiedź