Wydarzenia


Ekipa forum
Kącik kawiarniany
AutorWiadomość
Kącik kawiarniany [odnośnik]13.09.15 18:56
First topic message reminder :

Kącik kawiarniany

★★
Zastawa z indyjskimi ornamentami, imbryczki latające wysoko nad sufitem, by móc uzupełnić herbatę w filiżance, pobrzękiwanie widelczyków o opróżnione talerzyki, aromat słodkich ciast i drobnych deserów, pachnąca para unosząca się nad głowami zakochanych w piciu herbaty czarodziejów. Czujesz ten klimat? Na pewno masz ochotę wejść i zamówić jedną filiżankę lub dwie. Wygodne, skórzane fotele i stoliki przykryte białymi obrusikami jeszcze cię do tego zachęcają. Usiądź, rozgość się i czekaj na gorący napar.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:33, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kącik kawiarniany - Page 8 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Kącik kawiarniany [odnośnik]02.07.17 3:17
Mężczyzna tak naprawdę nie powiedział jej niczego nowego, o czym ona nie wiedziała już od dawna. Chociaż nie dało się ukryć, że usłyszenie tego z ust innego człowieka faktycznie w pewien sposób podnosiło na duchu i sprawiało, że człowiek miał po raz kolejny ochotę podnieść się z ziemi i iść przed siebie bez względu na to co co miałoby się wydarzyć. Mimo wszystko największym lękiem dziewczyny była myśl, że kiedyś mogłaby zostać tak naprawdę sama, że rodzina w końcu się jej wyrzeknie. Była silna psychicznie, wiedziała czego chce, ale niczego tak się nie bała jak samotności. Nie wiedzieć dlaczego odnosiła wrażenie, że sama nie da sobie rady, nawet jeżeli oznaczało by to utratę ludzi którzy podrzucali jej kłody pod nogi, to wówczas czuła by dziwną pustkę... brak przeszkody którą musiałaby przeskoczyć. Tak Lady Greegrass lubiła przeszkody, nie chciała dostawać wszystkiego na srebrnej tacy, a wszystko to po to aby udowodnić wszystkim, że pomimo tego, że jest arystokratką również musiała sobie pewne rzeczy wywalczyć. Nie chciała opowiadać swoim dzieciom jak to ona dostawała wszystko na zawołanie. Chciała przekazać potomstwu pewną wiedzę, która w przyszłości może im się przydać. A mianowicie, że na szacunek należy sobie zasłużyć. Niech nie oczekują, że samo dobre nazwisko ustawi ich w życiu, dziewczyna nigdy nie chciała przyjąć do siebie takiego myślenia. A wszystko to za sprawą jej ojca, który pomimo tego, że miał kiepską opinię wśród innych rodów, to nie przestawał walczyć o to czego tak naprawdę chciał. A dziewczyna chciała to kontynuować.
-Staram się... naprawdę się staram, ale nie zawsze jest to łatwe...- Chciała coś jeszcze dodać, coś o swojej rodzinie, ale w porę ugryzła się w język. Wydawało się jej, że jest to temat na tyle prywatny, że nie wypada go poruszać w takim miejscu jak to.
-Och powód jest naprawdę oczywisty- Powiedziała chwytając po raz kolejny uszko filiżanki i zbliżając ją do ust upiła łyk herbaty.
-Mój ojciec... zginął w chwili kiedy zwolennicy Grindelwald'a wszczęli zamieszki. Przypadkowa ofiara- Wspomnienia te nadal były dla niej niezwykle bolesne. Pamiętała ciało ojca... blade, zimne... oczy szeroko otwarte, te same oczy w których zawsze płonęło ciepło i oddanie, nagle były puste i obojętne. Nie wracała do tego zbyt często, bowiem wspomnienia te były dla niej niezwykle bolesne, nawet po upływie tak długiego czasu
-Nie chcę aby kto kolwiek musiał oglądać matkę, ojca, siostrę, czy nawet dalekiego kuzyna z otwartymi oczami, bez życia- Dziewczyna nauczyła się mówić o takich rzeczach ze swego rodzaju spokojem, wymagał od niej tego zawód, chociaż nadal ciężko było jej powstrzymać drżenie głosu kiedy wracała wspomnieniami do tamtego pechowego wieczoru. Czasami zastanawiała się co by to było gdyby ojciec znalazł się w innym miejscu. Może uniknął by tej głupiej śmierci... Teraz niestety było już za późno na dyskusje oraz rozmyślania co by było gdyby... nic to nie zmieni.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Kącik kawiarniany [odnośnik]02.07.17 3:49
Może i nie powiedział niczego odkrywczego, ale próbował jakoś podnieść ją na duchu. A nie zamierzał mówić tekstów w stylu "wierzę w ciebie" lub "byłoby mi smutno, gdybyś się poddała". To było zbyt personalne, a rzadko mówił coś jakby z "pierwszej osoby". Może to było dziwne, ale nie przejmował się tym. I... hm. Najprawdopodobniej William by sobie poradził, jakby rodzina go się wyrzekła. Czy właśnie teraz nie był sam? Nie miał nikomu, komu byłby w stanie zawierzy duszę. Od pewnego czasu. Może też dlatego tak łatwo było mu myśleć o poświęceniu się? Spora szansa, że było tak z tego właśnie powodu. Odnośnie próby przekazania innym, że trzeba na kilka rzeczy zapracować, nawet będąc szlachcicem... tutaj na pewno by się zgodził z Aurorą. Sam czuł pewne politowanie, widząc rozpasanych szlachetków, którzy nie byli silni psychicznie. Chociaż był przywiązany do szlacheckiej etykiety, to czasami cenił sobie bardziej ludzi z gminu niż innych lordów lub lady.
- Nic nie jest łatwe. Jednak ważne jest, że się starasz. Próba dokonania czegoś jest większym okazem siły niż to, że coś zostało zrobione. - za tę wypowiedź pewnie pochwaliłby go sam Ghandhi. Jednakże William lubił rzcić stwierdzeniami, które jak ulał pasowały do księgi cytatów. Zazwyczaj służyły temu, by mógł uniknąć odpowiedzi. Czasami jednak miało to faktyczne odniesienie do rozmowy. W sumie dość często, ale lubił udzielać odpowiedzi tak, by tego finalnie i tak nie zrobić.
- Och, rozumiem. - odparł po chwili przerwy, gdy usłyszał o śmierci jej ojca. Czy coś by dało, jakby powiedział "bardzo mi przykro"? Raczej nie. Jednak było mu w pewnym stopniu jej żal. Dalej słuchał tego co mówiła. Utrata bliskiej osoby... to mu przypominało o utracie drogiego przyjaciela. To przez to obecnie był aż tak wypruty z emocji. Kiedyś było... powiedzmy nieco lepiej. Jednak nie okazal przez wyraz twarzy bólu, który odczuwał na myśl o wspomnieniach. Brutalnych wspomnieniach, które będą z nim aż do końca.
- Niewątpliwie niejedna osoba okrzyknęłaby to czymś szlachetnym. Zdecydowanie utrata kogoś bliskiego jest czymś przerażającym. Gorszym od klątwy cruciatus. Jednak właśnie dla brutalnie utraconych bliskich należy żyć z uniesioną głową i okazywać siłę. - Miał motywacje częściowo podobne do niej. Też nie chciał, by inni odczuwali ból podobny co on kiedyś. Wiedział, że to nie uniknione. Ale zrobi tyle ile może. Spojrzenie osieroconego dziecka było czymś, co wywoływało w nim spore przygnębienie.
Odgarnął z twarzy nasuwający się lekko kosmyk włosów i upił głębszego łyka herbaty. Sam zjadł jedno ciasteczko, przez chwilę rozglądając się dookoła. Po chwili ponownie skupił wzrok na niej, po czym uznał, że lepiej zmienić powoli temat. Nie chciał, żeby młoda lady się zdenerwowała, czy może nawet uroniła o łzę za dużo.
- Poza tym, masz jakieś konkretne plany na przyszłość, czy oczekujesz na to, co niesie los? Nie licząc życia zawodowego.
Sam poza życiem zawodowym nie miał. Można było rzec, że popadł w lekki pracoholizm. Praca, bawienie się z mugolskimi przedmiotami i od czasu do czasu przyjacielskie spotkania czy salony - wokół tego kręciło się jego życie, i w sumie nie było póki co najweselsze. W głębi duszy nie był zadowolony z tego, ale zazwyczaj o tym nie myślał.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Kącik kawiarniany [odnośnik]02.07.17 4:04
Właśnie takiego go zapamiętała. Nawet jeżeli nie umiała przywołać szczegółów jego twarzy, koloru oczu czy fryzury, to doskonale pamiętała rozmowę podczas sabatu. Wydał się jej być jedyną osobą która umiała myśleć w naprawdę logiczny i rozsądny sposób. Może nie tyle co był w jej oczach pozbawiony w stu procentach uprzedzeń, co po prostu był bardziej tolerancyjny niż niektórzy arystokraci razem wzięci, chociaż tych ona tak naprawdę nie znała zbyt wielu. Raczej przez wzgląd na to, że rudzielec wdał się w ojca rzadko kto chciał mieć z nią bliżej do czynienia, a jej babka nie raz nad tym niezwykle ubolewała. Często powtarzała "taka ładna kobieta" Czy Aurora uważała się, za ideał piękna... nigdy. Osobiście umiała znaleźć w swoim wyglądzie parę mankamentów które do klasycznego piękna nie należały. Jak to jej babcia w chwili wzięcia ją na wychowanie napisała do matki "śliczna dziewczyna, acz kolwiek bez żadnej pięknej cechy" Tak Aurora kiedyś przypadkowo znalazła te listy i dowiedziała się na swój temat paru ciekawych rzeczy, ale czy jakoś się tym przejęła.
Aurora jedynie uśmiechnęła się lekko i kiwnęła z podziwem w kierunku rozmówcy. Dziewczyna od dawna nie uśmiechała się pełnym uśmiechem, a wszystko to właśnie za sprawą babki, która to potraktowała ją niczym klacz na targu stwierdzając, że dziewczę ma zbyt żółte zęby oraz, że sama dołoży wszelkich stara aby je doczyścić. Od tamtego czasu Aurora nabawiła się swego rodzaju kompleksów jeżeli chodzi o jej własne uzębienie. To był właśnie jeden z wielu minusów urodzenia się w szlacheckiej rodzinie. Należało być idealnym, a jeżeli się nie było należało zrobić wszystko aby stać się tym ideałem. Problem był taki, że mało kto zdawał sobie sprawę z tego, że ideały są do osiągania a nie do osiągnięcia.
-Jak mam być szczera... mam gdzieś to czy uznają to za szlachetny czyn- Powiedziała wprost nie próbują przebierać w tej chwili w słowach. Po prostu chciała zostać dobrze zrozumiana.
-Nie robię tego dla zaszczytów, tytułów, czy samego uznania. Robię to dla samej siebie... dla własnego dobrego samopoczucia kiedy pomyślę, że być może dzięki mnie czyjaś rodzina w komplecie zasiadła do kolacji- Taka myśl utrzymywała ja nadal w tym miejscu w którym nadal była, dzięki temu znosiła każde kłótnie z matką, czy dziadkami. Właśnie dzięki temu, że była tak bardzo samolubna, myśląc o samej sobie, ale czy to w tej chwili było złe. Zdając sobie sprawę z tego, że pozwoliła na to aby jej maniery na chwilę odeszły na bok wzięła głęboki wdech i odkaszlnęła cicho, zakładając zgrabnie nogę na nogę zupełnie tak jak by miało to naprawić błąd jaki popełniła przed chwilą.
-Nie wiem co przyniesie mi los, i dzięki temu jest to na swój sposób ekscytujące. Dzisiaj siedzę tutaj, a jutro... kto wie... może będę siedziała na szczycie piramidy- Zaśmiała się tutaj cicho. Tak to było zdecydowanie jedno z jej największych marzeń, aby wejść na szczyt piramidy, i obejrzeć świat z góry, kiedyś to zrobi... kiedyś.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Kącik kawiarniany [odnośnik]02.07.17 4:32
Może nie należy mówić o faktycznych uprzedzeniach (z drugiej strony, każdy je miał.) co tym, że były rzeczy, które mu się nie podobały. I które nie pochwalał, jednakże był znacznie bardziej wyrozumiały od niejednego lorda i od niejednej lady. Jednakże sytuacja też nie była aż tak zła, jak mogła by by. Przykładem tolerancyjnego rodu byli Weasleyowie, za którymi zdecydowanie William przepadał. Uważał ich za bardziej szlachetnych, niż wszyscy przedstawiciele antymugolskich rodów razem wzięci. I sam może nie stronił za bardzo od salonów, ale nie odczuwał aż takich potrzeb. I jeśli mówimy o atrakcyjności fizycznej... miał wrażenie, że chyba był nawet przystojnym mężczyzną. Jednak nie odczuwał chęci, żeby zapoznawać się z kobietami. Po co?
Sam nie miał takich problemów, nie jak chodziło o wygląd. Nie miał kompleksów, przynajmniej nie na punkcie wyglądu. Te były skoncentrowane na zupełnie czym innym. Jednak zdawał sobie sprawę jak podchodzono do szlachcianek. Trochę jak do towarów na targu. Liczyło się tylko to, by dobrze je wydać. To wywoływało w nim niechęć, zwłaszcza poniekąd wyrzucanie tych kobiet, których nie udało się wydać za kawalera krwi szlachetnej. Nie mógł z tym jednak nic zrobić.
- I tak powinno być. Idealnie, bym rzekł. To ty musisz znać swoją wartość. Jeśli nie znasz jej, co ci da to, że inni ją ocenią? - Nawet nie skomentował jej dosadności, w sumie rozumiał ten "wybuch". Bycie szlachcicem czasami wymagało udawania kogoś, kim się nie było. I może nie pochwalał bycie samolubnym w zbyt dużym stopniu. Był chyba jednak zbyt inteligentny, by dać sobie wmówić, że da się nie być choć w minimalnym stopniu egoistą. Sam w sporej mierze myślał o innym, ale i w nim tlił się żar egoizmu. Jak w każdym! Największy altruista miał coś z egoizmu.
- Warto mieć marzenia, ale pamiętaj: jeśli nie podejmiesz kroków w kierunku ich urzeczywistnienia, to pozostaną jedynie marzeniami. Ale wszystko zależy jedynie od ciebie. - Upił łyka herbaty, odstawiając ponownie filiżankę. Sam nie odczuwał wielkich potrzeb, żeby podróżować. Chociaż nie miałby nic przeciwko okazji, jakby już ta się nadarzyła. Jednak na razie nie było takowej zbytnio. - Z jednej strony nie warto przesądzać losu, ale planowanie może się czasami jednak przydać.
Mimo wszystko był osobą uporządkowaną, przeto wolał mieć jakiś plan. Nie lubił oddawać swojego żywota w ręce przypadku. Jednak czasami fatum bywało kapryśne i ignorowało rozpaczliwe szamotanie się biednych ludzi.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Kącik kawiarniany [odnośnik]02.07.17 17:27
Ludzie mają wpływ na ten świat to prawda, ale to zawsze była sprawa pewnej większej grupy. Jednej osobie tak naprawdę nie uda się zdziałać zbyt wiele. Chociaż w wypadku zmiany pewnych zasad panujących w szlacheckich domach nie wiadomo czy nawet tłum ludzi byłby w stanie coś zmienić. A oczach Aurory arystokraci byli na swój sposób zacofani. Trzymali się kurczowo pewnych utartych schematów bojąc się jakich kolwiek zmian. A czasami zmiany są dobre, co więcej czasami są nawet potrzebne, ale jednocześnie zmiany wiążą się ze swego rodzaju ryzykiem. Eh był to temat naprawdę skomplikowana i nawet Aurora jakoś nie chciała sobie za bardzo zaprzątać tym głowy, bo w zasadzie jaki to miało tak naprawdę sens oraz czemu miałoby to służyć. Dziewczyna po prostu nie lubiła podejmować działań które nie przyniosłyby żadnego konkretnego efektu a przynajmniej w chwili kiedy ona wiedziała, że jej działania na nic się nie zdadzą.
-Nie każdy ma okazję poznać swoją cenę... chociaż niektórzy pewnie byli by w szoku jak ona jest mała- Lubimy się wywyższać, pokazywać, że jesteśmy lepsi niż w rzeczywistości. Można powiedzieć, że sami dla siebie jesteśmy lustrem. Nic tak nie kłamie jak lustro, potrafi przeinaczyć w naszych oczach rzeczywistość. Tak samo my przeinaczamy siebie dla świata. Wszystko jest jednym wielkim cholernym teatrem, maskaradą która dziewczynie nigdy się nie podobała. Przecież gdyby każdy był tym kim chce, mówił to co chce, oraz robił co chce ten świat na pewno byłby o wiele lepszy.
-Gdybym nie wiedziała, że do spełniania marzeń jestem potrzebna ja sama nie byłabym w tej chwili na stażu w biurze aurorów- Była to oczywista rzecz i ona o tym wiedziała. Nigdy nie liczyła na to, że kto kolwiek zrobi coś za nią, nie tak ten świat działał. W domu mogła dostać wszystko czego chciała, pod warunkiem, że mieściło się to w wyobrażeniu jej rodziny, ale te ich wyobrażenia w żaden sposób do niej nie przemawiały i nie potrzebowała pięknych sukien, drogiej biżuterii, jedyne czego chciała to pozostać sobą i nic więcej, ale jak widać nawet to, to już za dużo
-Nigdy nie przesądzam losu... po prostu lubię niespodzianki. I uprzedzając lorda pytanie tak, jestem świadoma tego, że czasami trafią mi się lody fiołkowe, a czasami coś znacznie mniej przyjemnego- Dziewczyna była świadoma tego co może się wydarzyć przy takiej postawie jaką prezentowała.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Kącik kawiarniany [odnośnik]02.07.17 19:49
William miał honorowe podejście do wielu rzeczy. I jeśli sam wystąpiłby przeciwko pozostałej szlachcie - liczyłoby się dla niego to, że to zrobił. Skutki za to byłyby dla niego ważne w mniejszym stopniu. Dla jednych było to głupie, dla innych nie - raczej Selwyn by się tym nie przejął. Mimo wszystko sam twierdził, że lordowie i lady nierzadko byli... zacofani. Aczkolwiek Will był wyjątkowo liberalny, który był w stanie zrozumie rzeczy, które tabu byłyby nawet dla przeciętnego, względnie tolerancyjnego czarodzieja współcześnie.
- Przemyśl, czy wartość człowieka idzie ująć w słowach. Być może, równie dobrze jednak to może być rzecz całkowicie bezkształtna i niewymierna. - Sam unikał oceniania samego siebie pod kątem tego, jakim był człowiekiem. Myślał trzeźwo i tak obiektywnie, jak tylko mógł. Chociaż sam nie pałał sympatią do niejednej rzeczy, osoby lub poglądu, bywał w stanie rozumieć powody złych według niego zapędów. Jednak być może i on miał przekłamany obraz na temat tego jaki jest. Któż to może wiedzieć?
Dalej dał wypowiedzieć się dziewczynie do końca, analizując jej słowa. Lord Selwyn był czarodziejem stąpającym twardo po ziemi i człowiekiem czynu. Kiedy chciał coś zrobić, z natury w miarę możliwości nie pozwalał chęci pozostawać marzeniem. Nie był typem marzyciela, unikał takich niepotrzebnych rozmyślań. Zwłaszcza, że lekko irytował go fakt, jak coś co chciał osiągnąć było na tę chwilę niedostępne.
- Świadomość nie zawsze równa się temu, że ktoś jest w stanie stawić temu czoła. Dawać się porywać fatum może mieć różne skutki i wygląda to inaczej. Zależnie od sytuacji. - Sam nie lubił dawać szczęściu i przypadku pola do popisu. Wolał brać los w swoje ręce na tyle, na ile mógł. Czasami było to mniej, a czasami więcej. - Ale złe lub dobre strony twej postawy zweryfikuje życie. A przed tobą jeszcze jest go sporo, i najpewniej będzie w ten sposób, że niejedna rzecz w twej psychice ulegnie zmianie.
Był realistą, a w tych czasach ginęły osoby młodsze od Aurory. Jednak wolał do tego nie nawiązywać. On na pewno osobą w podeszłym wieku nie był; mimo wszystko obserwacje i trochę doświadczenia spowodowało, że miał jakiś wyrobiony pogląd na świat i coś o życiu wiedział. Choć było jeszcze wiele rzeczy, które są dla niego nieznane.
Kontemplował chwilę nad zachowaniem dziewczyny. Nie uważał jej podejścia do życia za zbyt dojrzałe i odpowiedzialne. Było nawet do pewnego stopnia... dziecinne. Uważał także patrzenie w stylu "co przyniesie los" za nazbyt marzycielskie i bierne. Nie zwykł jednak wprost krytykować, robił to zazwyczaj między wierszami. W sumie nieraz wypowiedzi Williama w czasie rozmowy mogły być trudne do interpretacji bez tej zdolności. Czasami nawet wydawało się, że rzucał byle frazesami lub po prostu zapychał rozmowę, niejednokrotnie w tym jednak tkwiła jakaś wiadomość.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Kącik kawiarniany [odnośnik]02.07.17 20:12
-Ludzie lubią uprzedmiotowić różne wartości, chciałabym powiedzieć, że jestem inna, ale jakie by nie było moje wyobrażenie o mej osobie to niestety jestem tylko człowiekiem i popełniam te same błędy- Możliwe, że wartości człowieka nie dało się w żaden sposób przeliczyć, czy ocenić, ale Aurora miał swój własny mały prywatny system wartości. I każdy z nas coś takiego posiadał, a ktoś kto próbował temu zaprzeczać w oczach rudzielca był hipokrytą. Bowiem była to kolejna próba dążenia do ideału, która i tak skończy się na niczym. Nie da się wyprzeć pewnych naszych odruchów, tych wrodzonych, czy nawet wyuczonych. Z czego wedle Aurory tego drugiego o wiele ciężej było się pozbyć, albo chociażby zmienić.
-Ale świadomość pomaga w podjęciu decyzji- Uśmiechnęła się lekko i przełożyła rude włosy przez ramię, ponieważ zaczęła czuć, że ta zaczęły zaczepiać o koraliki doszyte do sukienki, na skutek czego co jakiś czas czuła nieprzyjemne pociągnięcie.
-Chcąc zostać aurorem jestem świadoma możliwości śmierci. Dzięki temu mogłam zadać sobie jedno z podstawowych pytań...- Urwała na chwilkę aby upić łyka lekko chłodnawej już herbaty.
-Czy mam w sobie na tyle odwagi, aby stanąć ze śmiercią oko w oko, czy mam odwagę na przyjęcie konsekwencji- A z tego miejsca już było blisko do podjęcia decyzji. Gdyby nie była świadoma tego co może ją spotkać... najpewniej na kursie nie wytrzymała by nawet sekundy. Chodziło o zobaczenie rzeczy takimi jakimi są naprawdę a nie jakimi być powinny.
-Każdy żyje najlepiej jak umie, oraz tak jak uważa za słuszne. Weryfikacja zawsze nadejdzie i tego również jestem świadoma- Podejście Aurory faktycznie można było nazwać dziecinnym, strasznie lekkim. Można by nawet powiedzieć, że zaczynało brakować takich ludzi, którzy pomimo tych wszystkich tragedii które działy się dookoła nadal miały siłę wierzyć w lepszy czas. Aurora była taka dzięki ojcu, który był lekko duchem nie można było temu zaprzeczyć. Każdy kto go znał chociaż w minimalnym stopniu mógł powiedzieć, że ma do życia niekonwencjonalne podejście... przez to nawet czasami nazywali go wariatem, ale ponoć tylko wariaci są coś warci. Więc jeżeli to jest prawda to Aurora również chciała zostać wariatką. Może dziewczyna była taka a nie inna tylko dlatego, że nie przeżyła prawdziwej tragedii... chociaż śmierć ojca nią wstrząsnęła, to idąc za jego przykładem zrozumiała, że rozpaczanie nic nie da, życie idzie dalej, a ona musi iść razem z nim, bo życie to nie jest sport dla widzów.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Kącik kawiarniany [odnośnik]02.07.17 20:37
Niestety nie dało się wyeliminować w sobie ludzkich wad i słabości. William sam też wiedział, że nie dałby rady tego zrobić. Chociaż mógł się wydawać na pozór nieludzki... głównie z powodu stoickiego, wiecznie niezmienionego wyrazu twarzy i chłodnego, pustego spojrzenia. Odczuwał też często emocje słabiej od innych. Była to jednak powłoka, nic co by stanowiło prawdziwy obraz czegokolwiek. Nie było to też wrażenie, które emitował z premedytacją.
- Będąc istotą ludzką nigdy nie można mówić o całkowitym wyparciu się człowieczeństwa, czy mówimy o pozytywnych, czy negatywnych jego aspektach. Jednakże można się zastanowić, czy to jest dobry powód, by powielać niektóre błędy. W niektórych sytuacjach warto pewnych działań zaniechać. Są rzeczy, których nie da się wyzbyć. Można nad niektórymi jednak w umiarkowanym stopniu panować. - Nie pochwalał tego podejścia. Konkretnie tego, że do ideału i tak się nie dojdzie, więc po co do niego dążyć? William nigdy nie zaprzeczyłby tej prawdzie, że ideału nie da się osiągnąć. Jednak warto próbować do niego dążyć, bo w tej walce nie chodzi o to, żeby stać się absolutem. Po prostu chodziło o stanie się lepszym człowiekiem.
Jednak dalej dał się jej na spokojnie wypowiedzieć, zastanawiając się nad jej słowami. On już był pewny, że był gotów spojrzeć w oczy śmierci i przyjąć konsekwencje swoich wyborów. Dlaczego? Bo już przekonał się o tym. O tym musiał się przekonać każdy auror.
- Nie odpowiesz sobie na to pytanie rozmyślając. To jest jedno z pytań, na które odpowiedź zyskasz analizując własne zachowanie w kryzysowej sytuacji. Niejeden był próżny człek, który przechwalając się, okazał się finalnie tchórzem. Niejedna niewierząca w siebie osoba okazywała w trudnej sytuacji lwią odwagę i determinację. - Sam nie był w stanie stwierdzić, jak to będzie w jej przypadku. Na chwilę obecną miał pewne przypuszczenia, że póki co w razie zagrożenia jej pewność siebie prysnęłaby jak mydlana bańka. Mógł się jednak mylić, jednak było to całkiem prawdopodobne. Po chwili skomentował słowa odnośnie słuszności racji.
On sam wierzył, że lepsze jutro może nastać. Ale nie bez krwi, potu ani łez. Nie wierzył, że przyjdzie ono "ot tak". Nie, nie! To wszystko będzie wymagało wielu poświęceń. Niestety bycie lekkoduchem w tych czasach nie było najbardziej pożądaną cechą. Mogła ona niejednego zgubić, ale co mógł na to rzec? On sam był gotów coś poświęcić. Czy inni są w stanie?
- Nadchodzi ciemny wiatr i wielu z nas zyska odpowiedź, czy jesteśmy zdolni do stanięcia twarzą w twarz z nieuniknionym. Czy jesteśmy zdolni do poświęceń i ile siły jesteśmy w stanie wykrzesać. Pytanie pozostaje jedno. Ilu z nas będzie szczęśliwych, że uzyskało tę odpowiedź?
Dość enigmatycznie przepowiedział. Niestety w odróżnieniu do dyrdymałów opowiadanych przez większość wróżbitów to się sprawdzi. Kryzys nie odejdzie. A co się stanie, to tylko się okaże...
Gość
Anonymous
Gość
Re: Kącik kawiarniany [odnośnik]02.07.17 21:00
Aurora lubiła z nim rozmawiać, dlatego, że potrafił pokazać jej inny sposób myślenia, z którym może nie zawsze się zgadzała, ale jak najbardziej brała pod uwagę, że może popełniać błąd, że faktycznie patrzy na niektóre rzeczy w błędny sposób. Dziewczyna zdecydowanie należała do tych które umiały rozmawiać... właśnie słowo "rozmowa" to jest klucz. Wielu osobom wydaje się, że opanowali tę trudną sztukę konwersacji. Prawda jest taka, że bardzo często kończyło się na rzucaniu sobie w twarz swoich racji, a w tym wszystkim gdzieś ginął sens podjętej dyskusji. Dziewczyna umiała wysłuchać czyiś racji i je jednocześnie uszanować. I ponownie to zawdzięczała ojcu, który wychował ją na tolerancyjną panienkę, która nie wstydzi się mówić o tym co myśli, ale jednocześnie jest ciekawa sposobu myślenia innych ludzi. Dlatego też przy tak trudnym temacie, kiedy niektórym mogły by już puścić nerwy, i rozmowa zmieniłaby się w kłótnie. Lady Greegrass zachowywała stoicki spokój, nadal uśmiechając się delikatnie z wysoko uniesioną głową.
-Pozostaje pytanie czy patrzenie na nowego człowieka jak na czystą kartkę jest dobre- Ci których dopiero co poznajemy nie są nieskazitelni, i należy o tym pomyśleć. Bo ich życie nie zaczyna się w chwili poznania ich przez nasze osoby, a niektórzy bardzo często w ten sposób do tego podchodzą. Ci których poznajemy żyli wcześniej i robili inne rzeczy. Aurora nie umiałaby patrzeć na nich jak na białą kartkę, chociaż z drugiej strony jeżeli kto zda sobie sprawę z tego to zostaje trochę rozdarty. W końcu nie jesteśmy alfą i omegą. W chwili poznania konkretnego człowieka w zasadzie jest dla nas białą kartką bo nie wiemy o nim dosłownie nic, dopiero z czasem wypełnia się pewną historią... trochę to skomplikowane.
-Czy wszyscy aurorzy są tacy... poważni?- Zapytała się zaciekawiona... chciała powiedzieć sztywni, ale słowo to nie bardzo by pasowało do dobrze ułożonej kobiety, którą chciał czy nie musiała odgrywać codziennie. Mężczyzna pomimo tego, że niezwykle inteligentny wydawał się być jej jednocześnie niezwykle ponury. Naturalnie, że nie umknęło jej jego zachowanie. Umiarkowanie emocji, czasami brak błysku w oczach.... tych iskierek które świadczyły by o radości, albo innych emocjach... nawet idealnie opanowana mimika twarzy. Przez chwilę zaczęła się zastanawiać co musiało się wydarzyć w jego życiu, że wybrał taki dystans bo inaczej nie umiała tego nazwać. Nie przyszło jej do głowy, że ktoś taki po prostu mógł być od samego początku, zawsze wydawało się jej, że ludzie posiadają swego rodzaju radość życia, ale to kolejny błąd jaki popełnia. Nie wolno mierzyć ludzi swoją miarą, ale nie ma co się dziwić skoro była dzieckiem i o tym świecie nie wiedziała tak naprawdę nic.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Kącik kawiarniany [odnośnik]02.07.17 21:23
Sam William nie był typem, który lubił się kłócić. Prędzej wychodziła sytuacja, że ktoś próbował podejmować kłótnie. Jak? Krzycząc i robiąc mimiczny cyrk. Jednakże lord nie odpowiadał tym samym. Zawsze odpowiadał stoickim i nienaruszonym spokojem. Sam umiał konwersować, jednakże często unikał bezpośredniego okazywania poglądów. Czasami nie robił tego wcale, zbywając słownie rozmówcę. A zdenerwować go... na pewno ciężko byłoby to zrobić brakiem umiejętności kulturalnej rozmowy. A poza tym każdy, kto widział go w stanie wściekłości raczej nie próbowałby doprowadzać do tego stanu.
- Żaden człowiek nie jest nieskazitelny. Jednakże nasz świat jest taki, że nic nie jest czarne, ani białe. Jest jedynie wiele odcieni szarości. - opowiedział kolejną życiową prawdę, która była oczywista. (Chociaż nie dla wszystkich.) Jednak sam miał tendencję do nazywania jednych działań dobrymi, a innych złymi. Nie było do końca tak, że w wszystkim na siłę szukał pozytywów, lub odwrotnie negatywów. Zdecydowanie nie.
To pytanie... zadane tak nagle, ni z gruszki, ni z pietruszki. Nie szło tego dostrzec z łatwością, ale delikatnie wyprowadziło go z równowagi. Było to całkowitym odejściem od tematu, jednak nie było to pytanie na tyle niebezpieczne, żeby na nie nie odpowiadać. Udał zastanowienie, po czym odrzekł.
- Oczywistym jest, że nie. Kiedy zostaniesz już faktycznym aurorem będziesz poznawać ludzi od siebie bardzo różnych. Owszem, trening wymusza wykształcenie pewnych cech wspólnych... - tu teatralnie przerwał, żeby kontynuować - ... ale zdecydowanie nie jest to powaga w każdym aspekcie życia.
Właściwie jego zachowanie nie było spowodowane tragedią. Nawet jako dziecko prawie nie okazywał żadnych emocji, zdawał się być wycofany. Z kolei jego oczy były też pustawe. Jednak... to pogłębiło się po śmierci przyjaciela. Stał się jeszcze bardziej wycofany i bardzo niechętnie dopuszczał ludzi do siebie. Od czasu śmierci drogiego przyjaciela nikt nie wiedział co mu siedzi w głowie. Było to poniekąd spowodowane strachem. Jakim? Można sobie samemu odpowiedzieć.
- Więc jeśli lady się obawiała, że będzie musiała zacząć zachowywać się w podobny sposób do mojego, to nie ma powodów do obawy.
Odparł jedynie, patrząc na nią. Miał wrażenie, że nie była urodzona do życia jako szlachcianka. Owszem, zachowywanie się jak dama nie szło jej w ogóle źle. Jednakże szło to dostrzec. Upił łyka herbaty, patrząc w ciemne odbicie własnej twarzy. Nieskazitelna, pozbawiona emocji niczym u statuy.
- To pytanie zostało zadane z jakiejś konkretnej przyczyny?
Po zadaniu pytania spojrzał w jej oczy przenikliwym, chłodnym wzrokiem. (Chociaż jego spojrzenie nigdy nie było ciepłe.) Jeśli zada zbyt osobiste pytanie, to dostanie i tak wymijającą odpowiedź. Owszem, lubił na tyle młodą szlachciankę, by z nią ostrożnie powymieniać poglądy. Nie miał jednak zamiaru zwierzać się z osobistych tragedii. Najpewniej Will zemrze, nim ktokolwiek o niej usłyszy.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Kącik kawiarniany [odnośnik]02.07.17 21:49
Aurora bardzo często zmieniała tematy ponieważ po prostu zaspokoiła już swoją ciekawość, albo też w między czasie zainteresowało ją coś innego. Nie miało to na celu w żaden sposób odwrócenia uwagi od tego, że nie miałaby już żadnych argumentów.
-Obawiam się, że nawet nie umiałabym być na co dzień poważna. To kompletnie kłóci się z moja naturą- Chociaż nie ukrywała, że czasami ten dziecięcy wręcz optymizm nie zawsze się jej trzymał. Czasami wyraźnie czuła, że mrok codzienności po prostu zaczyna ją wciągnąć czy tego chciała czy nie. Mimo to nadal walczyła o to aby zostać taką jaką jest w tej chwili, bo po prostu siebie lubiła, czy było w tym coś złego. Wedle niektórych osób niestety tak, bo nie była taka jaką chcieli ją widzieć inni i tutaj był główny problem. Jak dogodzić wszystkim jednocześnie nie zmieniając się. Aurora niestety zaczęła powoli rozumieć pewną prawdę. Będzie mogła osiągnąć coś dopiero w chwili kiedy to ona będzie dyktować cenę. Możliwe, że było to nie sprawiedliwe, i okrutne w stosunku do najbliższych, bo przecież powinna być im oddana bez wszystkiego, ale nie umiała tego zrobić w chwili kiedy po prostu chcieli ją więzić w złotej klatce, a potem oddać w ręce obcego człowieka, który nawet nie wiadomo czy o okaz tego ptaka który był wychowany na wolności zadba w odpowiedni sposób.
-Czysta ludzka ciekawość. Po prostu Lord wydaje mi się być... hmmm... a z resztą nie ważne- Nie chciała go ciągnąć za język, aby od razu opowiedział historię swojego życia. Sama Aurora tak naprawdę nie była tym jakoś wyjątkowo zainteresowana. Została nauczona tego, że nie wolno wchodzić z butami w cudze życie i być jednocześnie zbyt dociekliwa, chociaż jak mówiła była na swój sposób ciekawa tego co mogło się wydarzyć w życiu tego człowieka. Przez pewien czas lustrowała go z zainteresowaniem swoimi zielonymi oczami, ale po chwili po prostu dała spokój, i dopiła herbatę do końca.
-Chciałabym jeszcze raz podziękować za przybycie... Lord nie wie ile dla mnie to znaczyło- Chociaż nie wyjaśniła w liście co się stało i podczas tej rozmowy również nie ujawniła powodu chęci tak nagłego spotkania, to nie ukrywała, że naprawdę jej ta rozmowa pomogła, oderwała na chwile od przykrych myśli, czy wspomnień kłótni z matką. Na pewno wróci teraz do domu ze znacznie większym spokojem a z czasem wszystko przyjmie swój stary rytm.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Kącik kawiarniany [odnośnik]02.07.17 22:24
William był raczej człowiekiem, który nie lubił skakać z tematu na temat. Z natury subtelnie tematy zmieniał, unikając drastycznych przemian. Mimo wszystko był dość stałym człowiekiem. Wyjątkiem mogły być sytuacje, gdzie wszedł temat, na który nie lubił prowadzić dysputów. Jednakże i tak takowe przejścia a inny temat były bardziej delikatne, niżeli drastyczne. Tak już lord Selwyn miał i nic na to poradzić! I może niekoniecznie uznał, że zmiana tematu wyszła z braku argumentów. Jednak lekko z rezonu wyprowadzało go, gdy ktoś rzucał odmiennym tematem.
- Da się to zauważyć. Z drugiej strony życie byłoby pozbawione różnorodności, jeżeli każdy miałby jednakowy styl bycia. Z drugiej strony są osoby, które przepadają za monotonią. Inne są zwolennikami zmian i pragną widzieć jak najczęściej nowe rzeczy, ażeby nie ulec stagnacji. - On sam może nie chciał zupełnej monotonii, ale nie lubił drastycznych zmian. Sam wychodził z założenia, że wszystko powinno ewoluować, a nie drastycznie się zmieniać. W zasadzie można było odnieść wrażenie, że Will bywał bardziej umysłowo starcem niż osobą młodą. Kiedyś była w nim iskierka młodzieńczości, choć bardzo blada. Obecnie... jakoś niezbyt.
- Z natury jak coś się zaczyna, to się kończy. - odparł spokojnie, lustrując wzrokiem młodą kobietę. Nie lubił jak ktoś "bo wiesz, ...y... a zmieńmy temat". Jednak nie okazał tego, jedynie dodając. - Więc nie ma powodu do obawy. Lady może kontynuować myśl, chyba... że tego nie chce.
Jak już skończy się na tym, że nie dokończy myśli, to trudno. Chociaż domyślał się, że dokończenie myśli mogłoby być związane z zbyt osobistym pytaniem. Ale i tak wolał wiedzieć o co chodzi... ach, ten Will! czasami zrozumieć go było ciężko. Choć zapewne doceniłby jej chęć, żeby nie pakować się w jego życie. Z drugiej strony ciężko było z niego coś wyciągnąć.
- Ależ uprzejmie proszę. Aczkolwiek nie było to nic, czego dokonani sprawiałoby trudność. - odparł spokojnie, swoją herbatę dopijając nieco później. W pewnym stopniu rzecz jasna był zadowolony, że ta rozmowa jakoś jej pomogła. Nie mogło to chyba być jednak niczym szczególnym. A chęć nagłej rozmowy dało się wyczytać między wierszami, chociaż to nadal były domysły. Dość prawdopodobne, ale domysły. - Jestem jednak rad, że chociaż tyle mogłem zrobić.
Skwitował, po czym splótł ręce na brzuchu. Nie zamierzał jej wypytywać. Zrobiłby to, jeśli widziałby, żeby ta była w złym stanie. Jednak zdawało się nie być nazbyt źle, więc póki co nie odczuwał takiej potrzeby.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Kącik kawiarniany [odnośnik]02.07.17 22:45
Ona nauczyła się nie mówić o swoich problemach czy uczuciach wszystkim dookoła z jednego bardzo prostego powodu. Wiedziała, że będzie niezrozumiana. Ach biedna mała niezrozumiana Aurorka... tak sama siebie często widziała. Ilekroć chciała coś komuś przekazać, otworzyć się, to ten kwiat który usiłowała komuś przekazać został zniszczony na jej oczach. Dlatego też musiała nauczyć się ostrożniej dobierać ludzi których zechce dopuścić bliżej swojego świata. Musiała mieć pewność, że jest to osoba na tyle godna, że nie zrobi zamętu. Oczywiście nie musiała myśleć w ten sam sposób co ona, ale szukała po prostu przyjaźni i bezpiecznego ciepła, nie było to niczym złym. Niestety na chwilę obecną nawet jej znajoma Lyra, którą niezwykle sobie ceniła nie była w stanie zrozumieć jej świata, a wydawało by się, że przez to kim była kiedyś powinno przyjść jej to z większa łatwością... ostatnie spotkanie uświadomiło dziewczynie, że niestety tak nie było. Ciężko żyło się samotnie, bez wsparcia, równie ciężko było wytrwać przy swoich założenia... w chwili kiedy wszyscy dookoła ciągnęli w dół. Niestety nie mogła na to nic poradzić i jedyne wyjście z tej sytuacji to dopiąć swego.
-Ojciec czasami mi mówił, że za obojętnością kryje się mnóstwo niewyrażonych emocji, które pewnego dnia mogą wystrzelić niczym lawa z wulkanu podczas erupcji- Tak jej rozmówca dziewczynie wydawał się być na swój sposób obojętny, pilnował aby nic go nie zdradziło. Trochę jak maska aktora który ją założył aby podczas spektaklu widz odczuł pełną imersje. I właśnie w taki sposób patrzyła na mężczyznę. Nie wytykała mu tego, nie próbowała w żaden sposób uświadomić, czemu to w jej mniemaniu jest złe. Jak sama wcześniej mówiła każdy żyje tak jak umie najlepiej i tak jak uważa za słuszne. A ona nie miała najmniejszego prawa aby komu kolwiek mówić co powinien robić, tym bardziej w chwili kiedy jej rozmówca był starszy od niej i na zdecydowanie wyższym stanowisku. Aurora może i często przekraczała granice, ale w tym wypadku jej moralność po prostu by na to nie pozwoliła.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Kącik kawiarniany [odnośnik]03.07.17 15:37
William także był osobą nieprzepadającą za mówieniem o swoich problemach i rozterkach. Aczkolwiek głównym powodem nie był strach przed niezrozumieniem. Co najwyżej... to była poboczna kwestia. Czułby się jak bezbronne dziecko całkowicie obnażony z swojej maski. Ujmowało to jego honorowi i męskiej dumie okazywanie słabości. Z natury wolał sam sobie poradzić z jakąkolwiek trudnością, po prostu prąc na przód. Czy kiedyś go to zgubi? Być może, jednak zawsze miał tę skorupę. Różnica była jedynie taka, że w tej skorupie był właz. Właz, którego obecnie nie było.
- Łatwo mówić o tym, co się kryje za drzwiami, jeżeli tych się nawet nie przekroczy. Rzecz jasna mogą to być drzwi stalowe, nawet opatrzone pułapką... aczkolwiek nawet wtedy zgubnym jest przesądzanie czegokolwiek.
Oczywiście, że za jego obojętnością jakieś emocje się kryły. Tych nie posiadały jedynie maszyny, ewentualnie magiczne stwory pokroju inferiusów. Jednak rzadko to były emocje w rodzaju radości, smutku, czy też gniewu. Nie. Zazwyczaj to było zamyślenie, nostalgia, czasami lekkie podirytowanie. Rzadko to były jednak emocje silne, takie które zdolne były przebić jego skorupę. Chociaż... być może słowa Aurory okażą się prorocze. Jednakże nawet jeśli miałoby się tak stać, to raczej nie w najbliższym czasie.
- Z kolei niekontrolowanie emocji i pozwalanie się im ponieść może mieć katastrofalne skutki.
Cóż... w czasie gniewu u Williama ujawniała się jego dusza: dusza wojownika. Był elegancki niemal w każdym calu, każdy jego ruch był wyważony i miał tę specyficzną szlachecką delikatność. Jednak nawet mimo tego tak naprawdę był osobą silną i odważną. Niektórzy mogliby odnieść wrażenie, że jest dwulicowy. Czy tak jednak było?
Odnośnie emocji, które kryły się za ścianą obojętności u Williama. W obecnej chwili, jak to się działo często, odczuwał zastanowienie. Jej chwilowa utrata elegancji, gdy wypowiedziała myśli wyjątkowo wprost... to wyraźnie świadczyło o tym, że nie była naturalną damą. Te równowagę traciły podczas bardziej oburzających wobec nich zachowań i bardziej drastycznych sytuacji. W niej musiała się tlić pewna iskierka gniewu, że musiała żyć w sytuacji, gdzie była ograniczana. Jeżeli tak, to mógłby ją zrozumieć. I jego irytowały szlacheckie ograniczenia, jednak nie były w stanie te go zatrzymać.
- Chociaż według niektórych warto pewne aspekty bardziej obnażyć. Czasami w pewnych sytuacjach inne persony tą przed takowymi działaniami przestrzegają. Ale z jakiego konkretnego powodu? - Tutaj liczył na inteligencję Aurory, ażeby ta była w stanie się domyśleć, to sytuacji jakiej grupy społecznej właśnie nawiązuje. Chociaż... pewne konwenanse obowiązywały każdą grupę społeczną. Aczkolwiek te u szlachty były chyba najbardziej rygorystyczne. - Są zachowania mniej lub bardziej pożądane, gdziekolwiek nie zajrzeć. Mogą też one przeczyć naturze danego osobnika. Z drugiej strony, umiejętne wychowanie potrafi... niektóre aspekty wytłumić. Pozostaje pytanie; na jak długo?
Tutaj nawiązując do licznych sytuacji opierał się na założeniach, które mogły być mylne. Jednakże swojej chłodnej analizie ufał na tyle, żeby popełnić to ryzyko. Brał też pod uwagę możliwość, że jeśli ta się domyśli, to się wycofa. A jeśli nie, to uzna, że mówił ogólnie, to podejmie dyskusję. Różnie może się stać.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Kącik kawiarniany [odnośnik]03.07.17 15:54
Aurora słuchała ze spokojem swojego rozmówcy. Jej mina nie wyrażała aktualnie niczego konkretnego, jedyne co robiła to lekko się uśmiechała.
-Zaiste fascynująca technika obronna- Powiedziała spokojnie po dłużmy milczeniu i odrzuciła zgrabnie włosy ponownie na plecy. Próbował odwrócić jej uwagę od drążenia dalej tego tematu, chciał zainteresować czymś innym, aby tylko ta nie zbliżała się za bardzo do tych rzekomych drzwi. Dziewczyna może i była dzieckiem, ale dzięki temu umiała patrzeć na ten świat i dostrzegać pewne szczegóły których inni by nie zauważyli. Gdyby byli w bliższych stosunkach, dziewczyna możliwe, że by sobie pozwoliła na podchwycenie tego tematu i by spróbowała dojść trochę dalej, ale z drugiej strony wiedziała, że nie warto niektórych spraw wywlekać na siłę. Można poczekać, aż osoba zainteresowana kiedyś sama o tym zdecyduje, że jest gotowa aby podzielić się z kimś swoimi uczuciami, oraz w końcu ściągnie maskę pokazując prawdziwe oblicze.
Aurora nie kontynuowała dalej swojej myśli, liczyła na to, że jej rozmówca jest na tyle inteligentny, że pojmie co ta chciała mu przekazać.
-Spokojnie... jestem ciekawskim człowiekiem, ale nigdy nie zdarzyło mi się ciągnąć kogo kolwiek za język- Przez to często rodziły się tak naprawdę same konflikty, a tego Aurora zdecydowanie nie chciała. Lady Greegrass była chyba najmniej konfliktową osobą. Oczywiście czasami musiała zrobić coś co nie do końca spotykało się z aprobatą, ale robiła to tylko we własnej obronie, a takie konflikty zawsze uważała, za jak najbardziej usprawiedliwione. Dziewczyna wzięła głęboki wdech i kiwnęła na kelnera prosząc tym samym aby mogła zapłacić za swoje zamówienie. Nie minęła chwila a ten już ponownie stał przy ich stoliku wręczając dziewczynie malutką szkatułkę w której znajdowało się podliczenie tego co ona zamówiła. Tak miała zamiar zapłacić sama za siebie, przecież to nie wypadało aby kobieta płaciła jeszcze za mężczyznę, a i ona by nie pozwoliła aby kto kolwiek za nią płacił. Dlatego też z niewielkiej torebeczki wyciągnęła odpowiednią sumę pieniędzy i włożyła do szkatułki, którą to kelner zamknął i bez słowa odszedł.
-Naprawdę przyjemnie się konwersowało- Powiedziała spokojnie wstając z miejsca poprawiając szybko swoją sukienkę, w miejscach gdzie lekko się już pomarszczyła.
-Mam nadzieję, że nadarzy się kiedyś ponownie taka okazja- Skinęła tylko lekko głową w kierunku mężczyzny i nie czekając nawet na jego reakcję po prostu zaczęła iść w kierunku wyjścia, nie oglądając się za siebie w końcu zniknęła za drzwiami.
z/t
Gość
Anonymous
Gość

Strona 8 z 15 Previous  1 ... 5 ... 7, 8, 9 ... 11 ... 15  Next

Kącik kawiarniany
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach