Wydarzenia


Ekipa forum
Mniejsza sala
AutorWiadomość
Mniejsza sala [odnośnik]21.09.15 22:39
First topic message reminder :

Mniejsza sala

★★
"Biała Wiwerna" podzielona jest na mniejsze i większe salki służące spokojniejszym rozmowom, jak i większym popijawom, czasami nawet i nielegalnym interesom, lecz o tym się nie mówi, obsługa dyskretnie nie zwraca uwagi na podejrzane osoby tak popularne na wiecznie mrocznym Nokturnie. Mniejsza sala znajduje się w podpiwniczeniu o ostro ciosanych kamiennych ścianach i łukowatym stropie. Klimatu dodają jej wiecznie palące się świece na niewielkich, drewnianych stolikach.

Możliwość gry w kościanego pokera
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:44, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Mniejsza sala - Page 16 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Mniejsza sala [odnośnik]13.04.19 23:58
Śpieszył sie i nikt nie mógł mu tego odmówić kiedy tracąc dech pokonywał kolejne skrzyżowanie uliczek, kiedy to huczały mu nad głową kolejne błyskawice. Jego peleryna doszczętnie przemokła w chwili w której znajdował się w sieni białej Wywerny. Nie ściągnął jej jednak pozwalając n to by cięzkie krople opadały na drewnine posadzki kiedy to przeszedł przez hol i podążal dalej. W głąb. Znal drogę. JUż tu przecież był. Dlatego nim znalazł sie przed odpowiednimi drzwiami zatrzymał się na chwilę dlużej. Złapał oddech. Przeciągnął dłonią po pekatej torbie trzymanej na ramieniu, powiedzial coś do siebie w namaszczeniu w jezyku swych przodków, a potem wszedł. Jak zwykle skąpo powital wszystkich skinieniem głowy nie wlepiając w nikogo na dłużej swojego spojrzenia. Jedynie przebiegł po wszystkich swymi źrenicami starając się jak zwykle ustalić najodpowiedniejsze miejsce do zasiedznia. Nie moglo mu naturalnie uciec uwadze, że Antonina zdecydowała się usiąsć blisko Ramseya poniekąd determinując swa osoba miejsce badaczy. Valerij choć respektował jego potęgę nie potrafił nie poczuć rodowej niechęci, czy też osobistego niepokoju. Będąc w powłowie drogi tam zwolnił zatem szukając na szybko alternatywy. Nie było to specjalnie trudne - miał w zasadzie jedna możliwość ku której sie mimo wszystko skłonił. Zasiadł bowiem po lewicy Sigrun. Ta zawsze była mu biznesowym kompanem, towarzyszem, a może i nawet przyjaciółką. Kłopotem poniekąd było to, że jednocześnie tym samym miał na przeciw siebie Rosiera do którego musiał się zwrócić po fundusze na kolejne badanie nie wiedząc jednak jak to dokładnie ubrać w słowa choć ćwiczył to od tygodnia. Niemniej wybrał siedzisko i wlepiając wzrok w blat ciągnącego się przed nim stołu wciągnął opierającą się na biodrze torbę na kolana. Nie rozglądał się po sali i nie próbował wchodzić z kimkolwiek w interakcje. Przynajmniej nie teraz kiedy panowała wokół względna cisza i każde podjęcie jakiegokolwiek tematu wzbudziłoby nadmierne zainteresowanie. Wyczekiwał więc początku obrad. Nie z niecierpliwieniem.

|miejsce 1 (post pisany w trudnych warunkach, poprawię go w poniedziałek)
Valerij Dolohov
Valerij Dolohov
Zawód : Alchemik, złodziej
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczony
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4909-dolohov-budowa#106821 https://www.morsmordre.net/t5027-valerij-dolohov#107940 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f320-smiertelny-nokturn-27 https://www.morsmordre.net/t5051-skrytka-bankowa-nr-1263 https://www.morsmordre.net/t5026-valerij-dolohov
Re: Mniejsza sala [odnośnik]14.04.19 18:00
Kształt znanej mu Anglii rozmył się, a to co zastał w październiku po powrocie z wyprawy, stanowiło odbicie kraju w krzywym zwierciadle. Powitały go jedynie zmiany, te zaś słynęły z tego, że nigdy nie były jednoznacznie dobre ani złe. Pył po zburzeniu Stonehenge jeszcze nie opadł, nowe stanowiska w Ministerstwie nie zostały przyklepane, a czas już pędził dalej, zastając go wieściami o spotkaniu ugrupowania, o którym słyszał w pewnych kręgach tak wiele, a jednocześnie zupełnie nic. Pierwsze pozory opadły wraz z ujawnieniem się Czarnego Pana podczas szczytu, skąd lawiną posypały się kolejne. Coraz więcej osób z jego otoczenia włączało się w grono tych, których można było nazwać sojusznikami Rycerzy Walpurgii. Nie wyobrażał sobie, by jako nieodzowny syn swojego ojca postąpił inaczej. Nie było go raptem kilka miesięcy, a z trudem dopatrywał się podobieństw w znanych mu zakątkach magicznego Londynu, trawionego chaosem anomalii samych mocy, ale i pogody; nawet świat zdawał się buntować przeciwko temu, co rozgrywało się na ich oczach. Jeśli więc istniała jakakolwiek droga, by położyć temu kres, uzasadnionym było, że koniec końców pojawił się w Białej Wywernie, wnosząc ze sobą porywisty wiatr łopoczący połami szaty. Reprezentując dzisiaj poniekąd nieobecnego brata i ojca, stawił się odrobinę tylko przed czasem. Czy czyjaś obecność go zaskoczy? Ile znajomych twarzy przyjdzie mu oglądać? Otwartość w pokłonie oddanym Czarnemu Panu wskazywała na to, że zastane przez niego na miejscu grono, nie będzie aż tak odbiegało od tego, czego się spodziewał.
Gwar Wywerny wydawał się dziwny w obliczu pustoszejących ulic. Być może gdyby był w stanie okłamywać samego siebie z większą wprawą, mógłby udawać, że to co zostawił za drzwiami karczmy nie istnieje, a burza nie krąży nad ich głowami, rozdzierając pochmurne niebo błyskawicami. Liczebność już obecnych na spotkaniu podbudowała go nieco. Stół był długi, większość miejsc zajęta. Twarze kojarzone z Hogwartu, z wypraw, z Sabatów, niektóre całkiem nieznane. Zajął wolne miejsce obok nestora rodu Yaxley, witając się wcześniej skinieniem głowy ze wszystkimi tymi, których znał dobrze, oddając im należyty szacunek. Nie pominął tych, których tylko kojarzył, ale i tych, których widział po raz pierwszy, im również poświęcając uwagę, nawet jeżeli wyrażoną na swój nieoczywisty sposób. Zabrakło mu obecności brata, ale dzisiaj to on sam miał służyć za oczy i uszy Averych. Mimo to wyraz jego twarzy pozostał całkowicie powściągliwy, a spojrzenie pozbawione w tej chwili natarczywości, prześlizgnęło się raz jeszcze po twarzach zebranych, zatrzymując na urywek chwili na wysokiej sylwetce u szczytu stołu. Ciężko było mówić o komforcie, w przypadku prostych, drewnianych krzeseł, ale rozsiadł się na tyle wygodnie na ile się dało, oczekując. Morderczy potencjał zebranych wokół blatu wydawał się wisieć w powietrzu jak groźba.

| Miejsce numer 18.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Mniejsza sala [odnośnik]14.04.19 19:01
Pierwszą myślą, która do niej dotarła, gdy przekroczyła próg sali zgromadzeń, była ta, w której dostrzegała zalegającą pośród nich duszność. Nie atmosfery, służyli wszak wspólnemu celowi, ale tłok oddychał, a ona była ostatnimi czasy na powietrze wrażliwa bardziej niż zwykle. Dziecko poruszało się w jej łonie coraz bardziej żywiołowo, cienie pod jej oczyma - wyjątkowo pozbawionymi mocnego makijażu - zdawały się pogłębiać, upięte w warkocz włosy skryte pod materiałem peleryny nie przyciągały oka, a błyszcząca cera jedynie podkreślała zmęczenie - ciąża pozbawiała ją sił, być może nasienie było nadto splugawione, a być może jej najlepszy czas już minął, zapewne dowie się dopiero wtedy, kiedy pozbędzie się dziecka z własnego ciała. Okryta peleryną - niezwykle suchą, to naprawdę nadzwyczajne, jak cenne właściwości posiadały ptasie pióra, na których przemierzyła drogę, a których jeszcze nigdy nie mogła docenić tak mocno - oraz powłóczystą czarną szatą, niespiętą niczym w talii, która miała maskować kształt jej łona, coraz okrąglejszy i coraz mocniej widoczny brzuch. Obrzuciła spojrzeniem zgromadzonych, wcale nie mając wśród nich wielu znajomych ani przyjaznych jej twarzy - kącik ust drgnął, gdy spojrzenie skrzyżowało się z Deirdre, z szacunkiem skinęła głową Edgarowi, troskliwie wyłapując także twarz Morgotha. Jemu przyjrzała się dłużej - wzrokiem, niemo, badając fakturę jego twarzy, wydawała się nabrać barw. Nie dostała od lorda Yaxleya żadnej informacji, wychodząc z założenia, że jej gusła zmierzały we właściwą stronę - jednak znacznie wygodniej, a przede wszystkim pewniej, było ujrzeć to na własne oczy. Craig, Drew, Caelan, na widok którego odczuła pewne zmieszanie - nakładanie mu na stopę damskich butów może nie wyglądało najszczęśliwiej - wreszcie Alphard i kilka nieznajomych twarzy - te jej nie zaskakiwały, nie gościła na rycerskich spotkaniach często. U szczytu stołu stanęła Sigrun, ku której również zwróciła się subtelnym uśmiechem, ignorując stojącego obok niej mężczyznę - i przeszła wzdłuż stołu, by zasiąść pomiędzy Valerijem a Magnusem, witając się kolejnymi skinięciami, wpierw z alchemikiem, potem z Rowlem - miała mu do przekazania coś ważnego, ale to mogło poczekać, aż poruszą sprawy najistotniejsze.

2




bo ty jesteś
prządką

Cassandra Vablatsky
Cassandra Vablatsky
Zawód : Szeptucha
Wiek : 28 (30)
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna

i am my mother's savage daughter

OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 16
UZDRAWIANIE : 28 +10
TRANSMUTACJA : 24 +2
CZARNA MAGIA : 1 +1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Jasnowidz

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t569-cassandra-vablatsky https://www.morsmordre.net/t943-zorya-utrennyaya#4959 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2811-skrytka-bankowa-nr-3#45477 https://www.morsmordre.net/t1510p15-cassandra-vablatsky#13947
Re: Mniejsza sala [odnośnik]14.04.19 19:49
Z miesiąca na miesiąc, pogoda, jak i atmosfera robiła się coraz bardziej dokuczliwa z padającym wiecznie deszczem i anomaliami na czele. Miał wrażenie, że wszystkim już zbrzydło to co działo się na co dzień, utrudniając życie na każdej możliwej płaszczyźnie. Dlatego, gdy dodatkowo rozpętała się burza, oczekiwał z pewną irytacją co dalej przyniesie los. Patrząc na to co działo się za oknami, człowiek zaczynał tęsknić za czasem, gdy chociaż przez krótki moment było spokojnie. Takie przemyślenia pozostawił jednak dla samego siebie, spychając je na boczny tor, gdzie lądowały wszystkie nieistotne w danej chwili sprawy.
Dziś przypadał piąty listopada, a więc dzień, kiedy miał zjawić się w Białej Wywernie. Dopiero dzisiaj, Amadeus postanowił powiedzieć mu gdzie i kiedy ma być. Kierując się tymi informacjami, szedł szybkim krokiem przez Śmiertelny Nokturn, ignorując nieprzyjemnie wilgotne powietrze oraz sprzeczne emocje jakie wywoływała okolica. Nigdy nie czuł się tu swobodnie, chociaż jeszcze do niedawna bywał tu częściej niż pewnie powinien, lecz tylko Nokturn ze swoimi stałymi bywalcami umożliwiał mu zdobycie tego co potrzebował. Łaknął w końcu wiedzy, której próżno było szukać gdzie indziej.
Przekraczając próg Wywerny, przesunął wzrokiem po wnętrzu, lecz nie tracił więcej czasu. Nie przybył tu, aby podziwiać co nowego pojawiło się w wystroju. Przeszedł do miejsca docelowego, wchodząc do środka i z pewnym spokojem, spoglądając na znajdujących się w środku ludzi. Niektórych znał osobiście, innych ledwie z widzenia, ale znaleźli się również całkowicie obcy lub po prostu ich nie zapamiętał. Przywitał się lekkim skinieniem z tymi, którzy nie byli mu nieznajomi. Minimalnie zaskoczył go widok Caley, ale nie dał tego po sobie poznać, zachowując typowe dla siebie opanowanie. Zajął wolne miejsce, unosząc wzrok na siedzącego naprzeciwko brata, wymieniając z nim krótkie spojrzenie, a później zerkając przelotnie na Craiga, nim utkwił spojrzenie w tylko sobie znanym punkcie. Nie trzeba było być wybitnym w pojmowaniu panującej atmosfery, aby zrozumieć, że tutaj jest wyjątkowo ciężka. Nie napawało to optymizmem, nawet jeśli nie dotyczyło go to bezpośrednio i o większości spraw, póki co nie miał pojęcia.

Miejsce nr 19
Hesperos Crouch
Hesperos Crouch
Zawód : znawca prawa międzynarodowego, tłumacz
Wiek : 38 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Jeśli twoje marzenia zaczynają się nagle spełniać, strzeż się.
Bo wkrótce czeka cię bolesne rozczarowanie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7293-hesperos-crouch https://www.morsmordre.net/t7328-talassa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t7401-skrytka-bankowa-nr-1781 https://www.morsmordre.net/t7375-hesperos-crouch
Re: Mniejsza sala [odnośnik]14.04.19 21:40
To spotkanie nie powinno się różnić niczym od poprzednich. Powinien iść z dumnie podniesioną głową, jak na prawdziwego Notta przystało. I owszem, prezentował się nienagannie w ciemnej szacie, nie uciekał wzrokiem od spojrzeń innych. Jednakże coś się zmieniło. A właściwie to bardzo wiele, ponieważ dzisiaj przeszedł przez próg samotnie, bez Percivala u swojego boku. Przez kilka dni po Stonehenge miał jeszcze nadzieję, że to - jakimś cudem - jest ukryty plan, który pomoże Rycerzom przeniknąć do szeregów Zakonu . Pomysł irracjonalny w swojej naturze, owszem, ale również sytuacja, w której się znalazł była nadzwyczajnie abstrakcyjna. Spodziewał się pełnych nieufności spojrzeń, jednak nie zamierzał uciekać, nie był tchórzem w przeciwieństwie do mężczyzny, którego kiedyś mógł zwać bratem. W milczeniu wszedł do środka, witając się z zebranymi jedynie skinięciem głowy. Zdawał sobie sprawę, że wchodzi do tej sali jako człowiek pokonany, niemniej jednak nie chciał pokazać tego innym Rycerzom. Na jego twarzy nie malowało się już zdezorientowanie czy nawet poczucie zdrady, które mógł zaobserwować lord Burke podczas wizyty niespełna kilka dni od tragedii. Nie, był zdeterminowany, pewny siebie i tego co chce uczynić. Chciał oczyścić swoje nazwisko ze skazy, którą sprowadził na nich Percival. Był pewien, że temat byłego lorda Nott zostanie dzisiaj poruszony. Był na to przygotowany. Zajął jedno z wolnych miejsc i spokojnie czekał na rozpoczęcie spotkania. Skinął głową jeszcze w stronę panny Zabini, z którą miał  przyjemność podjąć się próby naprawy anomalii, z negatywnym tego skutkiem.

/numer 22


Ostatnio zmieniony przez Eddard Nott dnia 16.04.19 19:24, w całości zmieniany 1 raz
Eddard Nott
Eddard Nott
Zawód : quia nominor leo
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
So crawl on my belly 'til the sun goes down
I'll never wear your broken crown
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6094-eddard-nott https://www.morsmordre.net/t6134-icarus https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6135-eddard-nott
Re: Mniejsza sala [odnośnik]14.04.19 22:20
Czarny Pan był zły. Czarny Pan dał im zadanie, a oni go nie wypełnili, nie tak jak powinni. Mieli być silni, mieli udowadniać, że są potęgą, a nie bandą bezmyślnych miotaczy avadą za jakich mieli ich niektórzy aurorzy. Wiedział od początku, że to spotkanie nie będzie należało do najprzyjemniejszych. Nie pojawił się też w mniejszej sali jaki jeden z pierwszych. Długo stał przed Wywerną, po drugiej stronie alei, oparty o ścianę, pod dachem, dzięki którym nie padał na niego deszcz. Palił papierosa, pociągał go powoli, ociągał się z wejściem do środka. Jego wzrok raz po raz podążał wzdłuż ciemnego broku w jedną i drugą stronę. Ale ani z prawej ani z lewej nie nadchodziła postać przypominająca jego ojca. Ignotus był silnym czarodziejem, wiedział, że gdziekolwiek był i cokolwiek robił — poradzi sobie z większością przeciwności losu. Jego zniknięcie nie powinno go dziwić, a jednak wydawało mu się wciąż zaskakujące — jego nieobecność i cisza, z jaką wiązał się pobyt w pustym mieszkaniu na Nokturnie.
Obserwował wchodzących do przyytku Rycerzy, gromadzących się w okolicy. Powinni dać z siebie więcej, powinni dopilnować, by słabsi otrzymali stosowną pomoc, a jeśli nie są wystarczająco dobrzy, zadbać o to, by nie osiadali na laurach. Dziś wieczorem mieli dokonać poważnych rachunków, kilka spraw wymagało ponownego przeanalizowania, kilka podjęcia określonych kroków. Miały dziś paść deklaracje - konkretne i wiążące. Nie chodziło przecież o rzucanie pustych słów na wiatr. Mieli przede wszystkim działać, być ludźmi czynów, a nie wielkich i wzniosłych słów i idei.
Spojrzał na zegarek. Kiedy wybiła pełna godzina oderwał się od ściany i odrzucił niedopałek, którego nie musiał już przydeptywać. Burza jaka się rozpętała w Wielkiej Brytanii — burza wszczęta przez eksperymentowanie z czarną magią, nie odchodziła i wszystko wskazywało na to, że miała im towarzyszyć jeszcze przez wiele, wiele dni. Przeszedł kilka jardów żwawym krokiem, niewiele zmókłszy wszedł do Wywerny witając się z barmanem skinieniem głowy. Nie musiał być odprowadzony, doskonale wiedział dokąd iść. Nie zabrawszy ze sobą żadnego trunku, ruszył od razu do mniejszej sali, która wydawała się być już zapełniona w większości. Zamknął za sobą drzwi, każdy spóźnialski, który zechce się tu zjawić będzie wyeksponowany. Nie umknie nikomu jego niepunktualność i lekceważący stosunek do pozostałych. Skinieniem głowy powitał Tristana i tylko jego, jego najważniejszego ze Śmierciożerców i zajął swoje miejsce obok Sigrun, spoglądając na nią znaczącym spojrzeniem. To już wszyscy? Jeśli tak, mogła zacząć.
— Zacznijmy — poinformował ją zwięźle, podnosząc wzrok na wszystkich zgromadzonych, wśród których ujrzał nowe, obce twarze, a także te napotkane przypadkowo, wcześniej.

| Drzwi do mniejszej sali w piwnicy zostały zamknięte.



pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew


Ostatnio zmieniony przez Ramsey Mulciber dnia 21.05.19 16:19, w całości zmieniany 1 raz
Ramsey Mulciber
Ramsey Mulciber
Zawód : Niewymowny, namiestnik Warwickshire
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
My name is Death
and the end is here
OPCM : 40
UROKI : 20 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5 +3
Genetyka : Jasnowidz
Mniejsza sala - Page 16 Kdzakbm
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t2225-ramsey-mulciber https://www.morsmordre.net/t2290-ursus#34823 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2922-skrytka-bankowa-nr-624#47539 https://www.morsmordre.net/t2326-ramsey-mulciber
Re: Mniejsza sala [odnośnik]14.04.19 23:00
Pierwszy w nisko sklepionej, ponurej komnacie pojawił się Morgoth Yaxley, pierwszy raz na spotkaniu Rycerzy Walpurgii jako nestor swego rodu, zaraz po nim Edgar Burke o identycznej sytuacji; nie była obecna podczas wiecu w Stonehedge, wszystkiego jednak dowiedziała się z gazet – i liczyła, że dziś dowie się więcej. Skinęła lordom głową, słowa powitania pozostawiając na później, dla wszystkich. Nie mogła oprzeć się wrażeniu, że elegancki, starszy lord, którego zapamiętała z ostatniego spotkania, pragnął coś powiedzieć, powstrzymał się jednak, zajmując jedno z miejsc, zniosła jego spojrzenie. Na dłużej zatrzymała wzrok na Caelanie, wyraźnie zaskoczonym i zbitym z pantałyku; kącik ust Sigrun drgnął lekko, brew uniosła się w kpiącym wyrazie, naprawdę był aż tak zaskoczony? Uśmieszek starło z twarzy zaskoczenie, gdy zorientowała się kto mu towarzyszy; zdążyła poznać już jego siostrę, wiedziała, że jest utalentowaną i silną czarownicą o zdecydowanych poglądach, nie sądziła jednak, że to on ją tu przyprowadzi. Dotychczas zdawał się wyjątkowo wątpić w kobiety. Mrugnęła porozumiewawczo do blondynki, radując się z jej obecności wśród nich; pojawiły się także – na całe szczęście – inne czarownice. Esther, Lyanna i Antonia, znane już łowczyni, zajęły miejsce przy stole. Deirdre, która pojawiła się w towarzystwie obcego mężczyzny, skinęła z szacunkiem głową, mimowolnie zatrzymała spojrzenie na wyraźnym wybrzuszeniu pod sukienką, wskazującym na brzemienny stan, choć nie potrafiła określić, który mógł być to miesiąc. Nawet jeśli poczuła się zaskoczona, na twarzy wciąż miała beznamiętną maskę. Przywitała lorda Rowle, a także lorda Rosiera, który zajął miejsce u szczytu stołu, naprzeciwko niej. Przesunęła spojrzeniem po lordzie Burke, siedzącym już przy swoim bracie, przeniosła je na Drew, później Alpharda. Dobrze, że pojawiły się znane jej już twarze, ale nie wszystkie – i to było zastanawiające. Kilka było Sigrun zupełnie obcych, niektórzy pojawili się w pojedynkę, co nasuwało pytania kto zdradził im sekret dzisiejszego spotkania.  Nie musiała zerkać w bok, by zorientować się, kto zajął krzesło po jej lewicy, znajomy już zapach ziół i alchemicznych ingrediencji, może piwnicznej wilgoci, dopasowała do odpowiedniej twarzy; zwróciła się ku Dolohoviw po chwili, kiwając mu głowę; przeniosła wzrok na Cassandrę i odpowiedziała jej uśmiechem, rada z obecności niezastąpionej uzdrowicielki.
Gdy pojawił się Mulciber, zamykając za sobą drzwi, wszystkie miejsca przy stole były zajęte, a mimo to – wciąż było ich mniej, niż powinno.
Czuła na sobie spojrzenia, zwłaszcza te męskie, w których dostrzegała nieme pytanie dlaczego kobieta znów ma prowadzić obrady, być może fakt ten palił ich męskie ego. Trwała w swoim miejscu, niewzruszona tym niezadowoleniem, dumnie wyprostowana i z wysoką uniesioną brodą. Zapracowała na to, by tego wieczoru zająć to miejsce – i zyskać głos, który się liczył; rozbrzmiał donośnie w niewielkiej sali, gdy Ramsey zasygnalizował, że pora na rozpoczęcie ich obrad.
- Witajcie. Chciałabym powiedzieć dobry wieczór, ale bynajmniej nie jest od dobry – głos Rookwood zabrzmiał głośno i pewnie, na twarzy malowała się powaga. Wzięła głębszy oddech, nie zamierzając owijać w bawełnę i czarować słowami, bo nie potrafiła tego robić. – Przejdę do rzeczy. Czarny Pan jest  zły. Jest na nas wściekły. Zawiedliśmy go – samo wspomnienie spojrzenia jakim obdarzył ją nieco ponad dwa tygodnie wcześniej, w noc, gdy jednocześnie obdarzył ją łaską przyjęcia w krąg najwierniejszych sług, mroziło jej krew w żyłach i przyprawiało o zimne ciarki. – Bariera wokół Azkabanu, którą mieliśmy utkać silną i nieprzekraczalną, okazała się zbyt słaba, nędzna, nie stanowi dla wroga żadnej przeszkody – mówiła dalej zimnym, pełnym powagi tonem, przesuwając spojrzeniem po zebranych przy stole Rycerzach Walpurgi i i ich nowych sojusznikach. – Zawiedliśmy – powtórzyła z mocą, by do zgromadzonych dotarło, że sytuacja jest poważna  - nie mogli ściągać na siebie Jego gniewu swoją niekompetencją i słabością. Nie było tu dla tego miejsca. – Czarny Pan oczekuje, że prędko naprawimy ten błąd. Żąda konkretnego, zakończonego sukcesem działania - nie wystarczą jedynie starania, On wymagał od nich osiągnięcia celu - bezwzględnie. - Co do naprawy… Nie tylko nad tym należy popracować. Czy każdy z was podjął choćby próbę ujarzmienia energii anomalii na naszą korzyść? Jak wyglądały? – dopytała, mając nadzieję, że usłyszy o sukcesach, a nie jedynie bezskutecznych próbach. – Widzę wśród nas nowe twarze, witajcie. Dołączyliście do nas w chwili, gdy potrzebujemy zdecydowanego działania. Opowiedzcie o sobie, co możecie nam zaoferować? - zwróciła się do tych, którzy zasiedli przy tym stole po raz pierwszy; oni, Rycerze Walpurgii, służący Czarnemu Panu, mogli zaoferować bardzo wiele - służbę szczytnej idei, odkrycie przed nimi arkan tajemnic czarnej magii - w zamian musieli otrzymać nie mniej niż samą lojalność. - Wielu przy tym stole wciąż brakuje. Nie widzę Cynerica, Cadana, Salazara, Quentina... Dlaczego ich tu nie ma? - spojrzenie brązowych tęczówek skupiło się najpierw na nestorze rodu Yaxley, później na siedzącym obok Caelanie, aż wreszcie na Edgarze Burke. - Pojawienie się na obradach jest obowiązkiem - podkreśliła Sigrun. - Jak wszyscy już wiemy, nieobecność może okazać się znacząca.
Dotychczas na twarzy miała beznamiętną, pełną powagi maskę, lecz w tej chwili skrzywiła się z niechęcią, a spojrzenie mimowolnie powędrowało ku Eddardowi Nott.


| Czas na odpis to 48h.

[bylobrzydkobedzieladnie]


She tastes like every

dark thought I've ever had


Ostatnio zmieniony przez Sigrun Rookwood dnia 15.04.19 11:10, w całości zmieniany 1 raz
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Mniejsza sala [odnośnik]15.04.19 8:56
Nie unosił głowy, chociaż wiedział, że kolejni z Rycerzy Walpurgii schodzili się na spotkanie. Pochłonięty przez własne myśli zdawał się nieobecny, a krążący bez ustanku wkoło niego papierosowy dym zapewniał mu pewnego rodzaju barierę przed światem zewnętrznym. Każda kolejna osoba znajdującą się przy stole jawiła się jako sojusznik dla ich sprawy, lecz Morgoth nie postrzegał tego w sposób bezkrytyczny. Mieli swoje wady. Jak chociażby chaos panujący w szeregach i niewielką ich liczebność. Wiedział, że wyspecjalizowane jednostki były ważniejsze, istotniejsze od gromady owiec, jednak z każdym spotkaniem można było dostrzec jak kruszeją. Czy był to chwilowy kryzys, czy mieli pozostać na placu boju sami? Obawiał się, że przejęcie Ministerstwa Magii mogło wielu osobom dać złudne wizje wygranej, gdy do tej było jeszcze daleko. Czekał jednak cierpliwie na pojawienie się kolejnych tematów dzisiejszych obrad, podobnie jak na ich rozpoczęcie. Typowo morski zapach doszedł w pewnym momencie do jego nozdrzy, gdy kątem oka dostrzegł, jak czyjaś masywna sylwetka zasiada po jego prawicy. Nietrudno było się domyślić, z kim miał do czynienia; szczególnie że krzesła obok pozostawały długo nienaruszone, a nikt niepowołany nie wyśniłby sobie mieć go za ciche towarzystwo na czas spotkania. Goyle nie odezwał się, tak samo zresztą jak Morgoth, jednak obaj nie byli ludźmi zbędnie rzucającymi frazesami i doskonale o tym wiedzieli. Wspólna misja, chociaż połowicznie udana dała Yaxleyowi szersze spektrum charakteru, którym odznaczał się starszy z braci żeglarzy. Cadana zdołał też już poznać i wiedział, że ich oddanie sprawie nie podlegało wątpliwości. Dobrze było mieć ich u swego boku, chociaż wciąż każdy z Rycerzy musiał rosnąć bezwzględnie w siłę. Gdy o tym pomyślał, podniósł na moment spojrzenie i natrafił na twarz Vablatsky, której praktycznie niedostrzegalnie skinął głową, oddając hołd jej talentom. Wiedza kobiety okazała się niezbędna do wyeliminowania części jego wad, które przesiąknęły go poprzez anomalię. Jeśli tak jak mówiła, mogła sięgnąć po klątwę Ondyny, niwelując na jakiś czas jej skutki, mogło się to okazać kolejnym przełomem. Nie zwracał na innych uwagi, pozostając w sferze własnych myśli, jednak nie oznaczało to, że pozostawał równie wyłączony. Nasłuchiwał, a gdy wybrzmiał głos Mulcibera, wiadome było, że spotkanie się rozpoczęło.
Nie odezwał się od razu przy pytaniu o anomalie. Zabrał głos dopiero wtedy, gdy padło imię jego kuzyna i chociaż słowa wybrzmiały, spojrzenie wciąż pozostawało nieobecne, a twarz skierowana ku środkowi stołu, by każdy mógł go usłyszeć. A on każdego. - Wykonuje moje rozkazy - wyjaśnił w typowy dla siebie lakoniczny sposób. Nie czuł się zobowiązany wykładać przed postronnym gronem szczegółów, które nie były w tym momencie istotne. Cyneric wyjechał na jakiś czas poza granice Wielkiej Brytanii, wspomagając swojego nestora w sprawach rodu i nie był w stanie uczestniczyć w spotkaniu. Ostatnim co było potrzebne braciom to insynuacje o rzekomej zdradzie i bagatelizowaniu Rycerzy Walpurgii. Po chwili przerwy kontynuował wypowiedź zahaczając o poruszoną wcześniej kwestię. - Wspólnie z Quentinem zajęliśmy się anomalią w porcie, w kryjówce pisarzy. Anomalia nad rzeką Severn również została ujarzmiona. Z Cadanem przyszło nam walczyć w Palladium. Kobieta i mężczyzna. Kobieta chroniła ich swoim patronusem. Koziorożcem. Ten drugi sięgał chętnie po transmutację. Anomalia wyrzuciła nas w trakcie walki i dalsza naprawa nie była możliwa - opisał zdarzenie krótko, nie wspominając o tym, że spetryfikowany Goyle nie mógł mu za wiele pomóc. Z tego co się później orientował teatr pozostawał jeszcze jakiś czas spętany przez anomalię, dlatego najwyraźniej tamtej dwójce również się nie udało opanować czarów.



They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.

Morgoth Yaxley
Morgoth Yaxley
Zawód : a gentleman is simply a patient wolf, buduję sobie balet trolli
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Thus he came alone to Angband's gates, and he sounded his horn, and smote once more upon the brazen doors, and challenged Morgoth to come forth to single combat. And Morgoth came.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3063-morgoth-yaxley https://www.morsmordre.net/t3117-kylo#51270 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-palac-yaxleyow https://www.morsmordre.net/t3525-skrytka-bankowa-nr-803#61584 https://www.morsmordre.net/t3124-morgoth-yaxley#51390
Re: Mniejsza sala [odnośnik]15.04.19 10:29
Spodziewała się, że to spotkanie będzie dla niej wyjątkowo trudne, ale nie myślała, że aż tak: w odróżnieniu od Tristana natychmiast zorientowała się, kto zajmował krzesło tuż obok niej. Zamaszyste, majestatyczne gesty, woń róż i smoczego popiołu, nonszalancja w każdym drobnym geście. Zerknęła na niego szybko, czując, że przeszywają ją lodowate dreszcze, ale natychmiast  powróciła wzrokiem do Ramseya i Sigrun. Czy robił to specjalnie? Czy sądził, że wstanie i zmieni miejsce? A może po prostu ją sprawdzał, wystawiał na próbę opanowania, prowokował? Drgnęła lekko, ale zauważalnie wyłącznie dla siedzących tuż obok mężczyzn, po czym wyrzuciła z głowy podsycone lękiem i gniewem myśli. Powinna skupić się na czymś innym, nawet bardziej przerażającym – na niezadowoleniu Czarnego Pana, które werbalizowała Rookwood, współprowadząca spotkanie. Sama spotkała Lorda Voldemorta, widziała na jego twarzy pogardę i lodowaty gniew, informacja ta nie była więc żadnym zaskoczeniem, ale i tak wywoływała gęsią skórkę. Sama dała z siebie wszystko, skutecznie spętała napotkane dusze, mobilizując ich moc do wypełnienia rozkazu, ale wyglądało na to, że nie wszyscy podeszli do zadania tak poważnie. Udzielanie reprymendy nie należało jednak dziś do jej obowiązków.
Siedziała prosto, sztywno, postanawiając odezwać się od razu; nie zamierzała się ukrywać ani chować swego stanu, i tak widocznego zza blatu stołu – i nie zamierzała dać się Rosierowi zastraszyć, ciężką, przytłaczającą obecnością tuż obok. – Naprawiłam kilka anomalii, ostatnio zaś wraz z lordem nestorem okiełznaliśmy epicentra przy zawalonym tunelu oraz w znanym nam wszystkim Teatrze Palladium. Te miejsca są już posłuszne czarnej magii, możemy czerpać z ich siły – powiedziała beznamiętnie, lekko kiwając głową w stronę wspomnianego Tristana, lecz pełne szacunku słowa ledwie przeszły przez jej gardło, niezastąpione sfrustrowanym warkotem. Byli oddanymi śmierciożercami, nie pozwoliła więc, by cokolwiek zdradziło prawdziwe podejście do Rosiera. Ze spokojem przeniosła wzrok na Rinnala, do którego zwróciła się Sigrun, mając nadzieję, że czarodziej zaprezentuje się odpowiednio, porzucając hojne oferty obrzucenia Rycerzy Walpurgii pieniędzmi – przestrzegła go przed tym zanim zjawili się w Białej Wywernie. – Zaprosiłam do naszego grona Lorda Bulstrode – postanowiła nieco ośmielić go swym wsparciem, choć w jej głosie nie było nawet grama troski czy czułości. Otrzymał szansę, wspaniałą szansę, ale to od niego zależało, jak ją wykorzysta. – jako reprezentanta i polityka szlachetnego rodu – dodała, chyba każdy w tym pomieszczeniu zdawał sobie sprawę z wagi sojuszy oraz usprawnienia działalności arystokratycznych rodów: część z nich potwornie zbłądziła, czego byli świadkami podczas spotkania w Stonehenge.


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 37 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 56 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Mniejsza sala [odnośnik]15.04.19 13:19
Perspektywa, w jakiej znajdowała się aktualnie Anglia, przypominała zabrudzony obraz, na którym ktoś rozlał nieczystości. I niewiele miała z tym wspólnego burzowa aura pogody, która przecinała chmurne niebo. Zaraza toczyła się od wewnątrz, rozlewając szlam na czarodziejską krew. I tylko prawdziwy ignorant nie widziałby w tym zagrożenia. Nie, kiedy w posadach chwiała się przyszłość ich świata. Wiedział, że musi wrócić w progi Londynu, tam gdzie było jego miejsce w walce o te przyszłość. Wieści, które otrzymał od czasu Stonehage, obligowały jego obecność. Tak, jak oficjalne ujawnienie Czarnego Pana i potęgi, którą posiadał. Pod jego władzą, nie było mowy o przegranej. Pamiętał i słowa Tristana. Wziął ją sobie do serca. Nie chciał i nie mógł być bierny, tak samo, jak wiedział, że stanie w szeregu Rycerzy Walpurgii razem z bratem. Oczywistości, za którymi podążał, niby na polowaniu.
Krótka informacja, która otrzymał, zastała go poza granicami kraju. Teleportacja wciąż nie działa i podróż wydawała się niemożliwie długa. Na zrobienie odpowiedniego świstoklika nie było czasu i Dorian dusił gniew nad niekompetencją sług, którzy w tym czasie mu towarzyszyli. Ale dotarł na czas. Prawie.
Londyn powitał go cieniem, chmurnym niebem i rzęsistym deszczem. I gdyby nie świadomość istnienia anomalii, nie zastanawiałby się nad ich przyczyną. Nie kiedy, głowę zaprzątały mu zupełnie inne sprawy.
W progach Białej Wywerny, pojawił się spóźniony. Wiedział o tym, ale dławił nieczytelną emocję, z która nie przyjdzie mu nic dobrego. Wniósł do środka chmurę wiatru i wilgoć, która osiadła na długim płaszczu z kapturem, który zsunął pospiesznie z głowy dopiero, gdy trafił do celu, ignorując ewentualne, spoglądające na niego oczy. Różdżka wydawała mu się drgać, jakby burzowe wyładowania udzieliły się magicznemu drewnu. Zacisnął mocniej blade od zimna palce na rękawie płaszcza, wsuwając drewienko nieco głębiej. uspokoił oddech, który jeszcze kilka chwil wcześniej niespokojnie ulatywał z ust, gdy pokonywał drogę nad Nokturnem - lotem. Źrenice przyzwyczaiły się do świateł w pomieszczeniu i wtedy, uderzył w drzwi mniejszej sali, pukając. Spotkanie - jego pierwsze, musiało się już rozpocząć, a on musiał cierpliwie zaczekać, wierząc, że nie zostanie pominięty.
Dorian Avery
Dorian Avery
Zawód : Łowca magicznych stworzeń
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
And he'll brace for battle in the night
He'll fight because he knows he cannot hide
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t6775-dorian-avery#200339 https://www.morsmordre.net/t7352-anskari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f230-shropshire-ludlow-castle https://www.morsmordre.net/t7353-skrytka-bankowa-1704#200792 https://www.morsmordre.net/t7351-dorian-avery#200786
Re: Mniejsza sala [odnośnik]15.04.19 20:03
Miejsca przy stole zostały niemalże w całości zapełnione i wkrótce po tym, gdy ostatnie z nich zostało zajęte, drzwi do pomieszczenia zamknęły się, oficjalnie rozpoczynając obrady. W pomieszczeniu zdawała się panować specyficzna atmosfera, w większości przepełniona napięciem oraz oczekiwaniem na to, co już wkrótce mieli usłyszeć.
Na pozór mogłoby wydawać się, iż obecność Esther zarówno przy stole, jak i pośród samych Rycerzy Walpurgii, nie należała do czegoś, czego można by się po niej spodziewać, w szczególności iż wymagało to pewnego oddania nie tylko sprawie, ale i innemu człowiekowi, jak i posłuszeństwa i wypełniania poleceń bez chociażby mrugnięcia okiem. Pani Trelawney z natury należała jednak do osób, które wolały podążać własnymi ścieżkami, przestrzegając jedynie tych zasad, które odpowiadały jej celom, i nie słuchając się nikogo poza sobą samą. Z drugiej jednak strony nie była głupia; dobrze wiedziała, że w obecnej sytuacji obranie którejś ze stron wydawało się decyzją, która mogłaby być dla niej jak najbardziej korzystna. Ponadto zafascynowanie czarną magią, której znajomość mogła pogłębiać w towarzystwie dość potężnych czarnoksiężników, niemalże automatycznie przyciągało ją do poczynań Czarnego Pana oraz jego popleczników.
Rozglądając się wokół stołu na przybyłe osoby coraz bardziej utwierdzała się w przekonaniu, iż podjęła dobrą decyzję. Gdy Sigrun rozpoczęła spotkanie, kobieta przeniosła na nią swoją uwagę, wsłuchując się w jej słowa. Nie czuła się specjalnie winna przez fakt, iż ostatnimi czasy nie brała zbyt aktywnego udziału w wypełnianiu poleceń Czarnego Pana. Nie zamierzała również przed nikim się tłumaczyć, a już w szczególności nie przed grupą zgromadzonych osób. Jeśli ktoś ma prawo wymagać od niej jakichkolwiek wyjaśnień, był nim tylko i wyłącznie Czarny Pan, a nie spodziewała się, by ten zamierzał złożyć jej towarzyską wizytę.
Gdy tylko Sigrun skończyła swoją wypowiedź, kilka osób w pomieszczeniu zabrało głos, odpowiadając na jej pytania i wyjaśniając swoje poczynania. Esther przenosiła odpowiednio spojrzenia na mówiących, samej zachowując jednak ciszę. Zazwyczaj nie była rozrzutna w słowach i używała ich jedynie wtedy, gdy uważała, iż to, co miała do powiedzenia, było konieczne bądź naprawdę istotne. Tym razem nie miała nic do dodania, jednak można było być pewnym, iż jeśli nadarzyłaby się stosowna okazja, nie zawahałaby się ze ściągnięciem na siebie uwagi zebranych. Póki co wolała zachować jednak pozycję obserwatora, podejmując decyzję, iż w przyszłości postara się robić więcej. Nie tyle dla Czarnego Pana, co dla samej siebie.


Saw the stars out in front of you
Too tempting not to touch but even though it
shocked you something's electric in your blood
Esther Trelawney
Esther Trelawney
Zawód : wróżbitka
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
but in all chaos, there is calculation
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6445-esther-trelawney https://www.morsmordre.net/t7399-lilith https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f173-eyemouth-berwick-east-dom-nr-13 https://www.morsmordre.net/t7308-esther-trelawney
Re: Mniejsza sala [odnośnik]15.04.19 20:42
Niewielka sala wypełniła się po brzegi; wszystkie miejsca były zajęte, a jednak nie potrafił pozbyć się wrażenia, wynikającego z obserwacji pozostałych zebranych, że kogoś jeszcze brakowało. Nie mógł wiedzieć tego jednak na pewno, w związku z czym nie zamierzał się tym teraz zajmować, wzrok przenosząc z mężczyzny rozpoczynającego obrady, na samą Sigrun, dzięki której uprzejmości w ogóle wiedział, gdzie dzisiejszego wieczoru się pojawić. Prędkie, płynne przejście do konkretów niespecjalnie go zaskoczyło; pewną nowością okazały się natomiast same słowa kobiety. Za obrazowość złości Czarnego Pana mógł śmiało służyć lodowaty ton, którym posłużyła się mówczyni. Jeszcze niewtajemniczony tak dalece, by zdawać sobie sprawę z tego, o czym dokładnie mowa w kwestii barier wokół Azkabanu, milczał, ustępując pola tym, którzy wykazali się również aktywnością przy naprawach anomalii. Wysłuchawszy wpierw nestora Yaxleya, przeniósł wzrok na kobietę o egzotycznej urodzie, skąd z kolei skierował spojrzenie na lorda Bulstrode. Poczuł się osobiście wywołanym do tablicy, będąc wszak wśród osób nowych w tym gronie, nie mogących poszczycić się właściwie żadnym konkretnym osiągnięciem. Na wszystko miał jednak przyjść czas.
Oferuję poparcie dla sprawy, swoje oraz rodu Avery — rzekł krótko, nie przebierając w słowach, co jednocześnie stanowiło też jego prezentację, nie pozostawiając wątpliwości, że jego obecność tutaj nie jest przypadkowa. Zaraz po tym jednak zamilkł, ciemny wzrok przenosząc na każdą kolejną osobę, która decydowała się przemówić. Głównie obserwował, starając się wychwycić pewne niuanse, które w normalnych warunkach najpewniej całkowicie puściłby mimo oczu. Nie czuł się skrępowany, choć atmosfera zdawała się zgęstnieć wraz ze słowami o niezadowoleniu Czarnego Pana. Pewne zainteresowanie wzbudził temat napraw anomalii, odnotował zatem w pamięci, żeby wziąć to pod rozwagę w najbliższym czasie. Im szybciej zakończy się ta farsa z szalejącą magią, która czyniła ich różdżki bezużytecznymi, tym lepiej. Będąc za granicą przywykł do nieskrępowanego użycia magii, stąd gdy okazało się, że po powrocie do domu problem zakrojony jest na tak szeroką skalę, nie mógł się do tego przyzwyczaić. O ile w ogóle można było mówić o jakimkolwiek przyzwyczajeniu w tej kwestii. Zdawał sobie sprawę ze swojego mizernego doświadczenia w kwestii czarnej magii, jednak na jego korzyść bez wątpienia działały chęci, podsycane poczuciem obowiązku. Przegapił już dosyć, nie pojawiając się w Kamiennym Kręgu. Choć nie umknęło mu głuche tąpnięcie w drzwi, nie zareagował na nie w żaden sposób, nie mając nawet pojęcia, że to jego spóźniony brat postanowi zawitać w progi Wywerny. Niepunktualność, surowo karana przez ich ojca, nie leżała w ich naturze, stąd też przez myśl nie przeszło mu, że to mógłby być właśnie Dorian.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Mniejsza sala [odnośnik]15.04.19 21:19
Zjawiali się jeden po drugim, witając się w ciszy i po kolei zajmując miejsca przy stole w oczekiwaniu na początek obrad. Ich zebrania miały w sobie niewiele ze spotkań towarzyskich, stąd też brało się milczenie, które przesycało spowitą półmrokiem salę. Wylewność zostawili na inną okazję – przybyli tu bowiem nie po to, by prześcigać się w krasomówstwie, lecz by metodycznie planować następne kroki. Amadeus odpowiadał więc na powitania oszczędnymi skinięciami głową, choć jego oczy z żywym zainteresowaniem śledziły pojawiające się w drzwiach sylwetki. Nowe twarze były dobrym znakiem – Rycerze Walpurgii rośli w siłę, popleczników Czarnego Pana przybywało – lecz tylko dwie z nich zyskały jego szczególną uwagę.
Pierwsza należała do Caley Goyle, która przybyła w towarzystwie mężczyzny wyglądającego na jej brata. Amadeus nie spodziewał się ujrzeć ministerialnej tłumaczki w tym miejscu; przez moment przyglądał się czarownicy z pewną dozą zaskoczenia, lecz zaraz odwrócił wzrok, nie chcąc, aby jego spojrzenie stało się zbyt natarczywe.
Z jednej strony doceniał fakt, że jego współpracownica opowiedziała się po właściwej stronie, a z drugiej znów raziło go to, jak wiele dam zasiadło z nimi przy stole. Owszem, ich postawa budziła uznanie, lecz nie zmieniało to faktu, że wojna była narzędziem mężczyzn.
A kobiece dłonie nie zawsze wiedziały, jak się nim posługiwać.
Kolejna twarz, która przykuła jego uwagę, należała do Hesperosa; nie mógł nie uśmiechnąć się nieznacznie na widok młodszego brata. Ich prywatne animozje musiały odejść w cień – teraz liczyła się przede wszystkim wspólna sprawa.
Wreszcie niemal wszystkie krzesła zostały zajęte, a drzwi sali zamknięto przed nieproszonymi gośćmi. Spotkanie rozpoczęło się, lecz szybko stało się jasne, że nie czekały ich dobre wieści ani pochwały od Czarnego Pana.
A zatem zawiedli – nie tylko Crouch i Larson, ale oni wszyscy. Być może mieli szczęście, że Czarny Pan nie pojawił się w Białej Wywernie we własnej osobie, by ukarać ich za tę karygodną porażkę. Gniewny i żądny krwi, obróciłby w proch każdego ze zgromadzonych tu Rycerzy Walpurgii, dlatego nie ulegało wątpliwości, że musieli odpokutować za niepowodzenie poprzednich misji, by nie doświadczyć jego złości na własnej skórze.
Tak jak doświadczyli jej ci, którzy ośmielili się wystąpić przeciwko niemu w Stonehenge.
Gdy Sigrun wspomniała o nowych twarzach w ich szeregach, Amadeus jeszcze raz powiódł wzrokiem po aspirujących Rycerzach Walpurgii, wśród których ujrzał wiele szlacheckich obliczy, po czym posłał krótkie spojrzenie swojemu bratu – liczył na to, że Hesperos był świadom, z czym wiązała się jego obecność w tym miejscu.
- Ja z kolei zaprosiłem mego brata, lorda Hesperosa – odezwał się. - Ród Crouch pragnie służyć Czarnemu Panu jeszcze gorliwiej niż zwykle – bo nagroda za wierną służbę była hojna, a szlam należało zwalczać wszelkimi siłami.
Amadeus Crouch
Amadeus Crouch
Zawód : znawca prawa, dyplomata, poliglota po godzinach
Wiek : 40
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony

I had a taste for you, once

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6411-amadeus-crouch https://www.morsmordre.net/t6576-romulus https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6577-skrytka-bankowa-nr-1610#167556 https://www.morsmordre.net/t6575-amadeus-crouch#167554
Re: Mniejsza sala [odnośnik]15.04.19 21:53
Zaczynał powoli rozumieć, że sukces polityczny był jedynie małą cegiełką w imperium, które chcieli budować. Lord Malfoy zaprowadzał porządek, jednak kwestia anomalii nadal nie była naprawiona. Rinnal, jako osoba, która została wtajemniczona ledwie dzień wcześniej nie mógł nic na to poradzić. Ich siła była zbyt mała, by poradzić sobie z naporem wroga. Właśnie, wroga. Spodziewał się, że skoro jedna z grup stawała się silniejsza, znajdzie się również opozycja, nawet działająca z ukrycia. Podziemie magii... Cóż za impertynencją musieli się wykazać, że próbowali wcisnąć klin między nich, a zwycięstwo i wyciągnięcie z tego chaosu zupełnie nowego porządku.
Przeniósł spojrzenie na wieloletniego przyjaciela, który zajął miejsce tuż obok niego i przywitał się ledwie lekkim skinieniem głowy. Na bardziej wylewne przywitania przyjdzie jeszcze czas, dzisiaj byli tu w celu zaprowadzenia porządku i przywitania się z nową sytuacją. Przynajmniej nową dla lorda Bulstrode, który pragnął tutaj odczarować złą sławę swego nazwiska.
Deirdre wprowadziła go, wspominając nazwisko noszone przez lorda, ten zaś na to wspomnienie kiwnął głową, spoglądając w stronę gospodarzy spotkania. Dwójka Śmierciożerców... Nie mu było oceniać ich pochodzenie, wiedział, że musieli wykazać się siłą i treningiem wyciągających ich w pewnych kwestiach ponad nich. Wiedział, że Czarny Pan z krwi rodu Guant na pewno nie powołałby do służby tak wysoko byle kogo. - Dziękuję, Deirdre. Ród Bulstrode opowiada się za sprawą Czarnego Pana i dołożę wszelkich starań by doszła ona do skutku, słowem czy różdżką. - powiedział jasno, wiedząc, że nie jest to spotkanie towarzyskie i tak skromne słowa zupełnie wystarczą. Liczył nieco na rozwój dzięki tej grupie, zarówno jako polityk jak i człowiek walczący w szeregu. Każda różdżka mogła się przydać, a pomimo jego zdrowia, nadal mógł się trenować. Być może to będzie to, co pchnie go na nową drogę rozwoju, zupełnie odmienną od tego, co do dzisiaj nim kierowało. Krok bliżej do świata, w którym nikt nie musi wstydzić się magii w sobie.
Rinnal Bulstrode
Rinnal Bulstrode
Zawód : ekonomista
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Nie wiem o czym myśleć mam,
żeby mi się przyśnił taki świat,
w którym się nie boję spać.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6898-rinnal-bulstrode#180167 https://www.morsmordre.net/t6940-genann#182023 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t7018-skrytka-bankowa-nr-1693#184423 https://www.morsmordre.net/t6956-rinnal-dagonet-bulstrode#182953
Re: Mniejsza sala [odnośnik]15.04.19 22:46
Nie mógł lepiej wybrać oraz trafić mając po swych bokach dwie kobiety, które znał i szanował. Jedną za niezwykłą siłę, a drugą za wiedzę. Z obiema pracował, czuł się zatem w ich towarzystwie wyjątkowo swobodnie. Uśmiechnął się nieznacznie pod nosem rozkładając ciężar trzymanej na kolanach torby, która pod jego dotykiem delikatnie zaszemrała. W ciszy wyczekiwał rozpoczęcia obrad nie snując spojrzeniem po siedzących na przeciwko. spoglądał w blat stołu zerkając spode łba na Ramzeya, a następnie Sigrun, kiedy ta rozpoczęła mało optymistycznym akcentem spotkanie.
Valerij poczuł dreszcz obawy słysząc o niezadowoleniu Czarnego Pana. Sam jednak nie wiedział co mógł zrobić lepiej. W jaki sposób się wykazać mocniej niż to robił dotychczas.
- Wraz z końcem poprzedniego miesiąca zakończyłem badania nad eliksirem mogącym ułatwić warzenie innych. Nazwałem go docieklem. Jego receptura jest znana w tym momencie mi, lecz z dzisiejszym dniem pod koniec zebrania udostępnię ją zainteresowanym alchemikom z naszego grona. - nie był w stanie pochwalić się dokonaniami na polu bezpośrednich starć ofensywnych. Nikt mu też nie oferował w tym zakresie żadnej protekcji, nie kierował próśb wiec nawet nie miał jak na nie odpowiadać. Siedział zatem w piwnicy pracując nad różnorakimi badaniami. Swoimi obecnymi, przyszłymi oraz cudzymi - Posiadam przy sobie również mikstury, które mogą wzmocnić walczących oraz ułatwić pracę uzdrowicieli zajmujących się obrażeniami. Nie chcę jednak w tym momencie zakłócać przebiegu spotkania. Wydam je do rozdysponowania pod koniec. - starał się mówić wyraźnie, lecz twardy, szorstki rosyjski akcent wykrzywiał angielskie słowa. Dolohov nie mówił również głośno. Nie należał do czarodziei, którzy zachowywali pewność siebie w obliczu tłumu. Ci którzy jednak mieli z nim styczność na co dzień mogli odczuć mimo wszystko zmianę na korzyść - mimo iż nie podnosił głosu, nie mamrotał pod nosem i z większą łatwością dobierał odpowiednie słowa. Bliskość Hesper mu służyła - Jednocześnie służę do dyspozycji tym, którzy pragnął wzmocnić swoje różdżki mocą anomalii. Wystarczy posłać z wyprzedzeniem sowę z miejscem oraz godziną spotkania. Nie należy spodziewać się odpowiedzi zwrotnej. Nie posiadam własnego zwierzęcia pocztowego - a nie wszystkie informacje powinny przechodzić przez pośredników. Choćby i tych upierzonych. tak uważał jako alchemik z Nokturnu o wieloletnim doświadczeniu.
Valerij Dolohov
Valerij Dolohov
Zawód : Alchemik, złodziej
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczony
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4909-dolohov-budowa#106821 https://www.morsmordre.net/t5027-valerij-dolohov#107940 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f320-smiertelny-nokturn-27 https://www.morsmordre.net/t5051-skrytka-bankowa-nr-1263 https://www.morsmordre.net/t5026-valerij-dolohov

Strona 16 z 25 Previous  1 ... 9 ... 15, 16, 17 ... 20 ... 25  Next

Mniejsza sala
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach