Wydarzenia


Ekipa forum
Brzeg
AutorWiadomość
Brzeg [odnośnik]27.09.15 15:21
First topic message reminder :

Brzeg

Kamienisty brzeg pełen odłamków muszelek, bursztynów oraz tego co zostanie pozostawione przez przypływ. Nie ma tutaj wzniesień, miękkiego piasku, by usiąść i podziwiać zachód słońca. Niemniej ta część wybrzeża przyciąga wielu spacerowiczów. Kto wie, może jeśli odpowiednio wytężysz wzrok, pomiędzy zwykłym żwirem i muszelkami odnajdziesz coś ciekawego?

Wianki

Organizowane w Weymouth pod przewodnictwem Prewettów uroczystości od setek lat łączyły czarodziejów niezależnie od ich pochodzenia, majętności i zajmowanych stanowisk. Miłość wszyscy świętowali wspólnie. Sierpień był czasem radości i spokoju dopóki nie rozpętała się wojna. Wynegocjowane w czerwcu zawieszenie broni pozwoliło czarodziejom i czarownicom na powrót do tradycji po dwóch latach walk i rozlewu krwi. Choć strach nie opuszczał ludzi, pozwolił im na chwilowe odetchnięcie od toczonych bitew i ucieczkę przed koszmarami.

Weymouth na nowo wypełniło się śpiewem, słodkimi zapachami, gwarem rozmów i przede wszystkim ludźmi. Tradycyjnie wianki plecione były przez panny, które ofiarowały je kawalerom. Zrywały kwiaty w samotności rozmyślając o własnych uczuciach, ale dziś plotły je także zamężne czarownice, w parach i grupach, ufając, że w ten sposób przypieczętują swój związek. Z kwietnymi koronami kierowały się ku plaży, gdzie puszczały na wodę wianki. Tam zainteresowani nimi kawalerowie, mężowie, narzeczeni i sympatie rzucali się  morskie fale, by wyłowić dla wybranki serca jej wianek. Stara tradycja mówi, że panna nie może odmówić tańca kawalerowi, który wyłowi jej wianek.

Wśród świętujących czarodziejów krążą ceremonialne misy wypełnione pszenicznym piwem zmieszanym z fermentowanym kwiatowym miodem, tradycyjny napój Lughnasadh. Ze wspólnych mis pili wszyscy, przekazując je sobie z rąk do rąk. Naczynia zapełniały charłaczki w zwiewnych sukienkach noszące przy sobie duże miedziane dzbany.

Jeśli chcesz wziąć udział w zabawie, musisz zejść bliżej brzegu celem puszczenia na wodę lub wyłowienia wianka i zanurzyć w niej nogę lub rękę. Należy wówczas rzucić kością opisaną jako wianki.  Postać męska może wyłowić dowolny wianek kobiety, która wcześniej wypuściła go na wodę (liczy się pierwszeństwo odpisu) lub postaci NPC, jeżeli na wodzie nie ma żadnych wianków należących do postaci.
W wiankach może wziąć udział nieograniczona ilość multikont, nieograniczoną ilość razy, ale każda postać może tylko raz rzucać kością Wianki. Rzucać kością Wianki nie mogą postaci, które pojawiły się na Wielkiej uczcie w Londynie. W losowaniu mogą brać udział wyłącznie aktywne postaci.
Wyjątkowo w temacie może przebywać więcej niż jedno konto tej samej osoby jednocześnie.

[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 31.01.23 19:08, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Brzeg - Page 7 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Brzeg [odnośnik]29.12.17 20:57
Absurd gonił absurd, a ja uprzejmie udawałem, że nie dostrzegam groteskowości aktualnego świata. Miał on zalążek w nowych stanowiskach arystokratycznych rodów, brnął przez załamanie się magii, a skończył na nierealnej sytuacji pogodowej. Nie byłem jedynym dziwiącym się śniegowi w czerwcu, ale trzeba przyznać, że zjawisko to było dość niezwykłe. Nawet jak na Anglię. Zwykle nie miałem z nim nic do czynienia, całe dnie oraz noce spędzając w szpitalu albo przeglądając w domu dokumentację medyczną, ale istniały takie momenty, w których należało wreszcie opuścić Świętego Munga lub Grimmauld Place. Czyniłem to niechętnie, ale mawiano, że długie przebywanie w zamknięciu sprzyja zdziczeniu; do tego nikt, szczególnie mój ojciec, dopuścić nie mógł. Przykazał mi dbać o nasze relacje z Parkinsonami idące w dobrym kierunku dzięki naszym zaręczynom. Wciąż nie docierało do mnie, że od pamiętnego wieczoru minął aż miesiąc; sam nie wiem kiedy mi ten czas przeciekł przez palce, zostawiając w rękach uczucie zdumienia. Spodziewałem się, że zostanie narzeczonym diametralnie odmieni moje życie, na które z coraz większą częstotliwością zacznę narzekać, ale nic podobnego nie miało miejsca. Widocznie dopiero małżeństwo zmienia całkowicie bieg pewnych wydarzeń, z naciskiem na te prywatne, wręcz intymne. To sprawiało, że najwidoczniej jeszcze mogłem cieszyć się wolnością, którą starałem się spożytkować na rozwijanie swojej kariery. W międzyczasie napisałem kilka listów do swojej narzeczonej, by się nie martwiła, ale podejrzewałem, że i ona miała swoje zajęcia. Perfumy same się nie zrobią, składniki same nie zamówią, a spodziewałem się, że także Parkinsonówna należała do kobiet ambitnych. Przynajmniej ambitniejszych ponad malowanie paznokci oraz strojenie się całymi dniami; w duchu musiałem jednak przyznać, że brzmiało to w mojej głowie dość zabawnie w zestawieniu z nazwiskiem arystokratki.
Obiecałem jej, że czerwiec będzie należał do nas. Najpierw wykazałem chęć uczestnictwa w kuligu, później na ślubie Yaxleyów, na końcu w sabacie, na którym powinniśmy ogłosić swoje zaręczyny, zgodnie z przyjętym zwyczajem. Przez to mniej czasu poświęcałem pracy, także dyżurów nie brałem tyle, co w maju. Należał mi się wypoczynek po zawierusze związanej z magicznymi anomaliami stawiającymi cały personel na równe nogi. Z kolei nadobna dama, związana ze mną podpisaną umową, zasługiwała na rozrywkę; nie wypadało jej się pojawić na uroczystościach beze mnie.
Przybyłem po nią do samego Broadway Tower, by nie narażać jej na samotną podróż choćby przez chwilę. Świat stawał na głowie i nie mogłem mu zaufać. Od razu skomplementowałem jej olśniewający wygląd oraz podałem swoje ramię, by dojść do odpowiedniego miejsca, z którego mogliśmy się przedostać do Weymouth.
Nie byłem fanem Prewettów uważając ich poglądy za zgubę dla arystokracji, ale postanowiłem dla rozrywki odłożyć na bok wszelkie uprzedzenia. Mijając wszystkich znajomych kiwałem im głową lub podawałem dłoń, kierując nas w stronę głównej atrakcji dzisiejszego dnia. Z oddali widziałem kilka rodzajów sań oraz konie, które należało wybrać, jak poinformował nas jeden z czarodziei. Bez pytania podałem Victorii rozgrzewający napój, drugi biorąc dla siebie; chwilę później wypatrywałem już niezbędnych elementów do rozpoczęcia przejażdżki.
- Wolisz wybrać dla nas sanie czy konie? – spytałem, przerywając spokojną rozmowę toczącą się w drodze na miejsce. Postanowiłem dać jej wolny wybór, przynajmniej na tej płaszczyźnie. – Zdam się na twój kobiecy gust – dodałem lekko, niejako z zadowoleniem. Co jak co, ale poczucie estetyki Parkinsonównie na pewno nie będzie obce.
Lupus Black
Lupus Black
Zawód : Uzdrowiciel na oddziale urazów pozaklęciowych
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Szedł podróżny w wilczurze, zaszedł mu wilk drogę.
"Znaj z odzieży - rzekł człowiek - co jestem, co mogę".
Wprzód się rozśmiał, rzekł potem człeku wilk ponury;
"Znam, żeś słaby, gdy cudzej potrzebujesz skóry".
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4105-lupus-black https://www.morsmordre.net/t4189-lupusowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t4464-skrytka-bankowa-nr-1060#95257 https://www.morsmordre.net/t4398-lupus-black#94303
Re: Brzeg [odnośnik]03.01.18 23:30
Och, jakaż była zła!
Rana w sercu po stracie ojca wciąż przypominała o sobie piekącym bólem, zwłaszcza rankami i wieczorami, gdy brakowało jego silnej sylwetki u szczytu stołu; okres ścisłej żałoby jednak przeminął, nadeszła pora, by Fantine, Melisande oraz Tristan powrócili na salony, a pierwsza okazja by to uczynić nadarzyła się nader prędko.
Wcale przecież nie chodziło o to, że nie przepadała za kuligami, ależ nie! Bardzo lubiła porę zimową, podczas której odbywały się sabaty bożonarodzeniowe, noworoczne, karnawałowe; bardzo lubiła oglądać występy tancerzy na łyżwach, którzy swym tańcem tworzyli prawdziwą sztukę. W sanie wsiadała równie chętnie, miała szafę pełną drogich futer z najrozmaitszych zwierząt, pasujących doń rękawiczek i eleganckich szali. Pora zimowa na salonach nie była Fantine straszna, lecz właśnie - kluczowym było słowo zimowa. Na towarzyski sezon letni czekała już przeszło od marca, przygotowywała się nader skrupulatnie, szastając galeonami swej rodziny, by w jej kufrach znalazły się najmodniej i najpiękniej skrojone suknie z drogich materiałów. Och, tak, czekała na prawdziwie gorące, letnie wieczory spędzone na flirtach, jednakże wybuch w nocy pierwszego maja zniszczył w s z y s t k o. Odebrał Fanny ojca, smoki z rodowego rezerwatu, a teraz miał odebrać jedną z ulubionych radości życia - letnie sabaty. Nie byłaby jednak sobą, gdyby się nie pojawiła wraz z rodziną. Na pociągniętych karminową szminką ustach miała promienny uśmiech, w oku błysk, lecz w duchu była dość nadąsana. Na nikogo konkretnie, ot po prostu.
Zjawiła u boku matki, ubrana w długie, eleganckie futro z lisów ciemnej maści, a gdy kroczyła nieśpiesznie widać było materiał złotej sukni. Ciemnobrązowe włosy spoczywały na ramieniu, splecione w finezyjny warkocz, w uszach lśniły rubinowe kolczyki. Mogła porzucić już czerń, lecz na piersi, pod futrem, nosiła wciąż czarną wstążkę: przeminęła ścisła żałoba, lecz nie zniknęła z serca Fantine.
Lady Cedrina zniknęła, opuszczając córkę, by oddać się rozmowie z lady Avery; na na kilka chwil została sama, zastanawiająca się nad przyjęciem zaproszenia lorda Flinta, by to właśnie jemu uczyniła ten zaszczyt i towarzyszyła mu podczas przejażdżki. Długo nie rozkoszowała się chwilą ciszy, choć to wiele powiedziane, bo mróz szczypał alabastrowe policzki Fantine, czyniąc je bardziej zarumienionymi.
-Dzień dobry, lordzie Rowle - przywitała się uprzejmie; to, że on tego nie uczynił, nie zwalniało jej wcale z przestrzegania zasad dobrego zachowania. Minę miał nieprzyjemną, słyszała ponadto zaledwie przed kwadransem, że jego małżonka cierpiała na mdłości ciężarnych - czyż nie powinien jej właśnie towarzyszyć w tym trudnym momencie? Niewiele ją to obchodziło.
-Czasami - odpowiedziała, powstrzymując się od uniesienia brwi. Minę miała nieprzeniknioną, na ustach wciąż uprzejmy uśmiech; nie wiedziała dlaczego miałoby to komukolwiek przeszkadzać. Wiele szlachetnych dam nie stroniło od słodko pachnących, czarodziejskich papierosów; Fantine ponad walory zapachowe ceniła jednak te estetycznie. Elegancko prezentowała się przy stole z kartami do gry, lampką wina i cienkim papierosem w długiej lufce - z papierosem w ustach na mrozie niekoniecznie, podziękowała więc gestem.
-Och, doprawdy? - udała zdziwioną, choć nie budziło to weń zaskoczenia; trudno było na szlacheckich salonach o większego narcyza niż Fantine Rosier, była przekonana, że lord Flint o niej wręcz marzył - była skłonna więc uwierzyć, że się tym przechwalał. Utrze mu za to nosa, myślała, gdy nieśpiesznie kroczyła u boku lorda Rowle.
-Powinien lord zważać na słowa, lordzie Rowle, nie tylko ściany mają uszy - nie zaprzeczyła uwadze o nadęciu Flinta, lecz zdecydowanie jej nie pochwalała. Nie chciała, by ktoś przypadkowo podsłuchał tę rozmowę: podobne słowa mogłyby zaszkodzić zarówno jej reputacji, jak i relacjom z rodziną Flint.
Rowle sprawiał wrażenie przekonanego, że podjęła już decyzję, a właściwie, że to on uczynił to za nią. Nawet uszu Fantine doszły plotki, że lord Rowle bywa... gwałtowny. Próbowała wymyślić na prędce wymówkę, która pozwoli jej nie wsiadać do sań z żonatym mężczyzną sam na am, lecz ponad jego ramieniem, nie tak daleko od nich, dostrzegła Flaviena Lestrange.
Ich spojrzenia spotkały się na jedno uderzenie serca i czuła, że usta pragną się uśmiechnąć, lecz wzrok dostrzegł kobietę u jego boku. Jej krawcową.
-Dziękuję, panie - odrzekła Magnusowi, po chwili wahania przyjmując od niego kielich, pełen rozgrzewającego napoju, a także propozycję, by towarzyszyła mu podczas kuligu. Przypadły im w udziale nowoczesne, lecz nader eleganckie sanie; pozostał jedynie wybór wierzchowców, które je pociągną.
-Mam nadzieję, że pańska małżonka czuje się już lepiej - wyrzekła spokojnie Fantine, wciąż decydując się na uprzejmość, kiedy wokół nich stali inni i najpewniej nadstawiali uszu.


| rzucam na koniki


Była także pewna chwila, której nie zapomnę. Był raz wieczór rozmarzony i nadzieje płonne przez dziewczynę z końca sali podobną do Róży, której taniec w sercu moim święty spokój zburzył.
Fantine Rosier
Fantine Rosier
Zawód : Arystokratka
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
emanowała namiętnością skroploną winem

wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
królowa kier
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5048-fantine-rosier https://www.morsmordre.net/t5137-desdemona#111449 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t5141-komnaty-fantine https://www.morsmordre.net/t5136-skrytka-bankowa-nr-1272 https://www.morsmordre.net/t5138-fantine-c-rosier#111457
Re: Brzeg [odnośnik]03.01.18 23:30
The member 'Fantine Rosier' has done the following action : Rzut kością


'k6' : 5
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Brzeg - Page 7 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Brzeg [odnośnik]04.01.18 2:03
Położyła dłoń na łopatce ogiera, była za mała, żeby przygładzić go po szyi, choć to z takim zamiarem zbliżyła się do wielkiego rumaka. Był piękny, śnieżna sierść doskonale komponowała się z zimowym krajobrazem, który miał im towarzyszyć w trakcie tej letniej i wakacyjnej podróży. Aldora dostrzegała w tym pewną niezadowalającą niekonsekwencję, ale niestety nie miała innego wyjścia, niż się z nią pogodzić. Obejrzała się przez ramię na wuja Quentina, który pochwalił jej wybór - gdyby miała taki zwyczaj, pewnie w tym momencie by się do niego uśmiechnęła. Zamiast tego, przeniosła spojrzenie wyrazistych oczu na pysk ogiera, wierząc, że zwierzę było w stanie wyczytać w nich tak powitanie, jak i wyrazy sympatii - była przecież tylko dzieckiem. Ściągnęła też usta w wąską kreskę, kiedy usłyszała propozycję ojca - i odwróciła się w jego stronę, przecząco kręcąc głową; konie nie miały dzwonków, ale może to i dobrze. Dzwonki powinny nosić testrale, nie konie: czarodzieje też nimi nie dzwonili, a duchy już tak. Obserwowała jednak ojca przy koniu z podziwem skrzącym w oku. Wycofała się dopiero, kiedy ciocia znalazła się już na saniach, skinąwszy głową wujowi i nieco niezgrabnie przed nim dygając, nim ten podsadził ją na sanie. Wpierw przespacerowała się wzdłuż ław na sam koniec, zamykając palce na krańcu sań i raz jeszcze obrzucając spojrzeniem ogiera, potem zajęła miejsce obok Wynonny, gdzie przyjęła podarek od cioci, układając go sobie na podołku, póki pozostała część rodziny nie zajęła również swoich miejsc. Dopiero wówczas, wciąż nie sięgając podarku, zamiast tego zmełła w drobnych dłoniach rąbek sukienki wystającej spod czarnego płaszczyka i na dłużej zatrzymała wzrok wpierw na Wynonnie, potem na Quentinie, a na samym końcu na ojcu - poczuła lekkie szarpnięcie, nim krajobraz zaczął się leniwie przesuwać, rozpoczynając baśniową podróż przez śnieżną krainę. Dopiero wtedy poczuła się w odpowiednim nastroju, by otworzyć prezent, przesunęła palce na pakunek, wyginając jego rogi.
- Tato, co to za kraje? - Tak naprawdę kierowała swoje pytanie do wszystkich, tato wydawało się wtrącone zupełnie odruchowo. Wiedziała, że wszyscy jej krewni sporo podróżowali, ciekawa była również tego - ona nigdy jeszcze nie wychyliła nosa poza Anglię, a opowieści rodziny były czasem ciekawsze od baśni barda Beedle'a. - Byliście tam? - Byliście przecież wszędzie, choć świat był taki wielki. Wyraz jej twarzy wciąż się nie zmienił, kiedy spomiędzy szeleszczących papierów wyciągnęła nieduży dzwoneczek. Uniosła go przed siebie, luźno, pozwalając mu wydać kilka dźwięków pod wpływem wiatru oraz prędkości sań, samej nie dokładając do tego żadnego wysiłku, wsłuchując się w tę muzykę z miną co najmniej bywalca filharmonii.
   
rzucam na zdarzenie!
Gość
Anonymous
Gość
Re: Brzeg [odnośnik]04.01.18 2:03
The member 'Aldora Burke' has done the following action : Rzut kością


'k10' : 4
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Brzeg - Page 7 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Brzeg [odnośnik]04.01.18 11:04
Kobiety zwykle zbyt emocjonalnie podchodziły do większości spraw, nie można było im mieć tego za złe, skoro w dużej mierze posiadały kruchą, niewieścią psychikę. Ojciec opowiadał mi o tym nie raz, kiedy zaczynałem jeszcze jako dzieciak dopytywać się o matkę. O powód jej śmierci, o szaleństwie zatruwającym zmysły. Przysięgłem wtedy, że nie będę równie słaby, że otoczę wszystkie znane mi niewiasty silnym ramieniem, będąc niezachwianą dla nich opoką. Starałem się; do tej pory jedynie choroba Evandry wydobyła ze mnie od dawna chowane emocje. Wieść, że Solene mogła zostać porwana, oczywiście wzbudziła we mnie wyrazy współczucia, ale odniosłem wrażenie, że byłem gdzieś jakby obok tego tematu. Nie poruszył mnie na tyle, by zrozumieć jego istotę. Wydawało mi się, że panna Baudelaire powinna po prostu zapomnieć, najlepiej w jakimś dobrym towarzystwie, z dala od rodzinnego domu oraz miejsc, które mogły jej przypominać o tym niemiłym incydencie. Z listów jasno wynikało, że od tamtej pory nie wychodziła w ogóle z domu, co osobiście uważałem za wielką stratę dla całego świata. Potomkinie wil były nadzwyczaj zachwycającymi czarownicami i choć nie głupiałem na ich widok, to doceniałem czar jaki wokół siebie roztaczały. Od zawsze podziwiałem swoją macochę, która była dla mnie niczym matka, którą zbyt wcześnie straciłem; zawsze elegancka, piękna, pełna gracji oraz elokwencji mogła stanowić wzór dla wielu arystokratek. Pomimo, że krew Evandry była już rozrzedzona w aspekcie genu jej rodzicielki, wydawała mi się równie piękna i magnetyczna co ona. Dostrzegałem podobieństwo do nich w osobie Solene, jednak musiałem przyznać, że najlepiej prezentowały się w uśmiechu. Którego dzisiejszego dnia brakowało. Przynajmniej w takiej formie, w której pragnąłem go ujrzeć. Ten wystudiowany z bijącym od niego niezadowoleniem nie spełniał moich wygórowanych wymagań.
Za to na mojej twarzy pojawił się szczery wyraz zadowolenia; kto wie, może okaże się zaraźliwy? Może kąciki ust nie unosiły się tak wysoko jak powinny, ale wystarczająco, by nie pomylić go z niczym innym.
- Jestem niereformowalny – odparłem z rozbrajającą szczerością. Pozwoliłem sobie nawet na drobne wzruszenie ramion, mające być gestem poddania się własnym słabościom. Niby nie powinienem się do nich przyznawać, ale fakt, że konserwatyzm uznawałem za zaletę, skutecznie wybił mi z głowy wszelakie wyrzuty sumienia. Tę drobną chwilę nieuwagi postanowiła wykorzystać młoda czarownica, oplatając wokół szyi kaszmirowy szalik. Wzdrygnąłem się lekko z powodu sunącej po skórze fakturze materiału, ale musiałem przyznać, że osłonięcie przed mrozem nagiej szyi miało w sobie pewien przyjemny aspekt. – To twoje perfumy? – spytałem z ciekawością, kiedy drobna mgiełka zapachu dotarła do mojego nosa. Nie byłem pewien, choć może powinienem odróżniać perfumy męskie od damskich. Mroźne powietrze dostające się do nozdrzy skutecznie utrudniało sprawność zmysłu powonienia.
- Dziękuję – dodałem z wdzięcznością, nim jeszcze podszedłem do wierzchowców. Były absolutnie wspaniałe, nie mogłem odmówić Prewettom ich wysublimowanego gustu. Pogłaskanie po chrapach najpierw siwej klaczy, a potem siwej w hreczce, umocniło mnie w przekonaniu, że to właśnie te będą najlepsze. Dobrze patrzyło im z oczu, a ich sierść była nadzwyczaj przyjemna w dotyku. Obejrzałem się na moją towarzyszkę, a kiedy już wybraliśmy niezbędny ekwipunek, elegancko odziany czarodziej podpiął nasze sanie do koni. – Tak. To zaskakujące, że mamy tak podobny gust – rzuciłem nagle, pogłębiając uśmiech do rangi rozbawionego. Wesołość nie trwała długo, bo kiedy podeszliśmy do sań, a ja odwróciłem głowę, napotkałem spojrzeniem wzrok Fantine. Przez krótką chwilę próbowałem rozgryźć emocje, o ile jakieś nią targały, ale nie zauważyłem niczego. Skinąłem jej więc uprzejmie głową na powitanie, przenosząc potem spojrzenie na towarzysza kobiety. Lord Rowle, tego się nie spodziewałem. Lady Rosier lubiła szokować, ale o samotną podróż z żonatym mężczyzną jej nie podejrzewałem. Odwróciłem głowę, nie chcąc być tego świadkiem. Skupiłem się całkowicie na półwili, posyłając jej kolejny z uśmiechów.
- Pomogę ci – zaproponowałem fizyczne wsparcie podczas zajmowania miejsca w saniach. Za nią wsiadłem także ja, siadając dokładnie naprzeciwko niej. – Opowiedz mi coś o swoich najnowszych projektach – poprosiłem, a sanie ruszyły. Nie dopuszczałem do siebie świadomości, że mogła przez ten cały czas zapomnieć o pracy. To byłoby zbyt nierozsądne.

Solene Baudelaire i Flavien Lestrange ruszyli.


na brzeg
wpływają rozpienione treny
w morzu płaczą syreny,
bo morze jest gorzkie

Flavien Lestrange
Flavien Lestrange
Zawód : pomocnik dyrektora artystycznego rodowej opery
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
De la musique avant toute chose,
Te pour cela préfère l’Impair.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5559-flavien-lestrange#129850 https://www.morsmordre.net/t5572-jean-claude#130040 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f317-wyspa-wight-thorness-manor https://www.morsmordre.net/t5579-skrytka-nr-1373#130152 https://www.morsmordre.net/t5578-flavien-lestrange#130148
Re: Brzeg [odnośnik]05.01.18 15:09
Jasnowłosa posłała swojemu towarzyszowi spojrzenie sugerujące, że zadał dość niemądre pytanie, ale i jednocześnie potwierdzające, że tak, oczywiście, to jej perfumy. Delikatne, kobiece, z kwiatową nutą wprost idealnie komponujące się z genami, których nieszczęśliwą posiadaczką była. Dodała też, że to prezent, który może zatrzymać, bo sam szal miał ciemny kolor i był w zasadzie neutralny, nie tylko dla kobiety. Z pomocą Flaviena wsiadła do sań z niewymuszoną gracją i zajęła miękkie miejsce wyścielone bordową satyną.
- W ostatnim czasie starałam się nie pracować zbyt dużo. - Nierozsądne? A jednak. Umęczona życiem półwila czasami też potrzebowała odpoczynku i czasu, by należycie zadbać o samą siebie. - Najnowsze projekty to wciąż suknie ślubne, suknie na sabat dla debiutantek i męskie garnitury szyte na miarę. Przyjemnym zadaniem okazało się uszycie płaszczyka w biedronki dla małej lady Prewett, wzorzystego garnituru na ślub i pluszaka dla innej, uroczej damy. Możesz mi wierzyć lub nie, ale już dawno nie odpoczęłam pracując, tak jak przy tamtych zleceniach. - Odparła spokojnie, nie mówiąc w zasadzie nic szokującego. Zazwyczaj odpoczywała pracując, a kiedy i praca nie sprawiała jej radości, to rzeczywiście coś musiało być nie tak. Wiedziała o tym każda bliska osoba albo przynajmniej ta, co spędzała w jej towarzystwie dużo czasu. W kwestii niereformowalności mogli więc iść w konkury, jak na razie idąc łeb w łeb. - Zresztą, przez ten czas skupiłam się ponownie na malarstwie i ilustracjach do bajek dla dzieci. - Wciąż kontaktowała się z tamtą kobietą, która kilka lat temu powierzyła jej projekt okładek i ilustracji do eleganckiego wydania książki z opowiadaniami. Była zadowolona, dostrzegała potencjał w jej malunkach, ale mniej zadowolona okazała się, gdy Solange odmówiła kolejnego zlecenia, skupiając się tylko i wyłącznie na szyciu.
Poprawiając się na swoim miejscu, skupiła wzrok na okolicznych terenach, próbując tym samym odgonić od siebie męczące myśli apropo jej zawodu. Pomysł wyjazdu do Francji nabierał coraz większego sensu, ale obawiała się spotkania z rodzicami. Wciąż mogli żywić do niej urazę za to jak postąpiła i chyba z tymi konsekwencjami nie chciała się na razie mierzyć.
- Jak się ma Evandra? Mam nadzieję, że jest coraz lepiej. - Spytała po chwili, zwracając wzrok na Flaviena. Wiedziała o jej chorobie i mniej więcej była na bieżąco z wydarzeniami w życiu nowej lady Rosier; w końcu traktowały się prawie jak siostry i nie znały od dziś, a od kilku lat - troska o jej zdrowie była więc naturalna i szczera.

|zdarzonko



don't want to give you up, there's never time enough (...) I'm running out of luck, promises
ain't enough.
Solene Baudelaire
Solene Baudelaire
Zawód : projektantka
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
She smelled like white roses and felt as fragile and satiny as her dress.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Brzeg - Page 7 Tumblr_oo7oyahdyU1v4h7k3o6_400
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4706-solene-baudelaire-budowa#100715 https://www.morsmordre.net/t4836-echo#103798 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f323-lavender-hill-100-domostwo-krewnych-baudelaire-ow https://www.morsmordre.net/t5563-skrytka-bankowa-nr-1212 https://www.morsmordre.net/t4775-solene-baudelaire
Re: Brzeg [odnośnik]05.01.18 15:09
The member 'Solene Baudelaire' has done the following action : Rzut kością


'k10' : 4
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Brzeg - Page 7 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Brzeg [odnośnik]07.01.18 0:15
Wolałby trzymać dłoń na kolanach żony, iście nieelegancko przesuwając nią po jej udzie, skrytym jednak pod wystawną suknią. Wolałby bez konsekwencji bawić się jej opadającymi na zarumienione od chłodu policzki włosami. Wolałby grzać się przed kominkiem, siedząc nie w wygodnym fotelu, a na podłodze, na rozłożonej tuż przed paleniskiem wilczej skórze i czytać Moirze na głos wybraną przez nią książkę: aktualnie brnęli po pas w nadrealizmie, wałkując Soupaulta, lecz Magnus okazjonalnie dorzucał swoje trzy knuty, wtrącając się z Beckettem, nie całkiem świeżym, lecz nadal intrygującym odkryciem. Przyjemności los odłożył za Magnusa na później, w trakcie krótkiej sekundy pozbawiając go tak towarzystwa żony, jak i szczątków dobrego humoru. Przejażdżka eleganckimi saniami w trzaskającym mrozie od biedy sprawiłaby mężczyźnie radość: uświęcony społecznie czas z ukochaną połowicą zgrywał się idealnie z wizją nieco wybitych z konwenansów rozmówek szeptanych na uszko. Nigdy nie przodował w zajęciach z etykiety, kojarząc mgliście wyłącznie podstawy dobrych manier, o jakich natychmiast zapomniał, gdy okazywały się niewygodne. Był specem w odcinaniu nieprzychylnych kuponów, więc lekko obrócił się na pięcie, ignorując całe zajście i udając, że jeszcze przed chwilą nie obejmował w tali żony, wspartej na jego ramieniu. Mogłoby to się skończyć źle zarówno dla Rowle'a, jak i jego teścia: Magnus miał niepokojącą zdolność do ignorowania podszeptów rozsądku i pakowania się w tarapaty, zgoła nielicujące z jego wiekiem, a nade wszystkim - pozycją. Niechęć rozmyła się w chmurze papierosowego dymu, za jakim zniknęła jego twarz; wyjrzał zza tej sztucznie stworzonej łuny, dopiero, gdy ryzyko rozpłatania gardła swego krewnego paskudnym zaklęciem ustała. Powinien rozważyć, skąd wynika tak ostre rozdrażnienie mikroskopijnymi zachwianiami idealnego planu, ale póki nikt (a zwłaszcza on) szczególnie nie ucierpiał przez narwany charakter i gorącą głowę, Magnus pruł jak lodołamacz, nie zważając na drobniejsze kości i cherlawe ciałka pałętające się u stóp. Siostra Tristana bezceremonialnie przyciągnęła jego uwagę, urodą, butą oraz roztaczanym urokiem szlachcianki, na tyle niepowszedniej, by przestał przeklinać, na czym świat stoi. Nie substytut Moiry, a osobna, błyszcząca persona, z jaką prawdopodobnie zamieni więcej niż dwa zdania a wyrażenie pogardy dla skomlących szlam spotka się z odpowiednim poklaskiem. Czy Archibald wiedział, kogo gościł na swych włościach? Skinął głową - nieco głębiej, mieszcząc się w standardowym pomiarze ukłonu. Spóźniony gest musiał wystarczyć za powitanie, aby ucałować alabastrową rączkę musiałby wcześniej zsunąć z dłoni Fantine rękawicę, a bawienie się z damskimi fatałaszkami w tej chwili go przerastało.
-Będę musiał jednego wyrzucić. Nie lubię, kiedy mam ich nieparzystą ilość - podzielił się z dziewczęciem swoją fanaberią, odkrytą całkiem niedawno, gdy zerkając w nierówny rząd papierosów prawie traciły zmysły ze złości. Przełamał jedną, nieprzyzwoicie drogą fajkę na pół i nonszalancko rzucił do lewitującego kosza na odpadki.
-A nie dałaś mu powodów, by biedaczek robił sobie nadzieję? - spytał, unosząc lekko brew i odwracając się przez ramię, by kpiącym uśmiechem obdarować zaszczutego i pokonanego chłoptasia, otoczonego już przez lożę szyderców - jeden twój uśmiech można potraktować jako zachętę, lady Rosier. I to już jak widać jest powód do fanfaronady wśród młodych chłopców - powiedział, w zawoalowany sposób komplementując Fantine. Grali w duecie: on umierał z nudów, z jakich lady Rosier łaskawie go wyciągała, za co chętnie przysłużył się jej we wzbudzeniu zazdrości. Magnus jednak cały czas miał na myśli złotowłosego Flinta, kompletnie nieświadom, że faktyczny cel dziewczęcia jest starszy, dojrzalszy i obracający się w bardziej ich kręgach.
-W domu nauczono mnie, że jestem Rowle'em i mogę mówić, co mi się podoba. A chłopakowi przyda się odebrać trochę pokory, czyż nie? - mimo wszystko ściszył głos, nie mogąc odmówić tej kulturalnej prośbie. Machnął ręką, podziękowania były zbędne, skoro już sformalizowali wspólną zabawę. Magnus podał jej dłoń, by ułatwić wejście do sań - dość ciekawego modelu, w wewnątrz wyglądającego jednak przyjemnie i swojsko. Rodowy fiolet sprawił, że na wąskich ustach Rowle'a zaigrał nieznaczny uśmiech.
-Mój teść zdecydował się zabrać ją do szpitala bez mojej zgody. Wciąż zapomina, że Moira nie jest już jego małą córeczką i to ja się nią opiekuję - odparł z przekąsem, wygodniej moszcząc się na siedzeniu i układając długie nogi w swobodnej pozycji. Machinalnie powędrował ręką do swych wzburzonych włosów, by spotkać się z oporem ułożonej fryzury. Cóż, kiedy wychodzili razem, Moira nie pozwalała mu na ekstrawagancję - Twój brat posiada nadopiekuńcze skłonności, Fantine? Mogę się założyć, że strzeże swych sióstr jak oka w głowie - zagadnął, absolutnie się nie dziwiąc. On nie dał rady upilnować swojej i skończyło się pięknym pogrzebem oraz skróceniem gałęzi rodu. Cóż, zawsze to lepsze, niż skandal i mezalians, przemknęło mu przez myśl, gdy siwki ruszyły z kopyta.

Fantine Rosier, Magnus Rowle
Ruszyli
irzucamnazdarzenie
Magnus Rowle
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Brzeg - Page 7 GleamingImpressionableFlatfish-small
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4426-magnus-phelan-rowle https://www.morsmordre.net/t4650-korespondencja-m-p-rowle-a https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f310-cheshire-farndon-posiadlosc-rowle-ow https://www.morsmordre.net/t4652-skrytka-bankowa-nr-1118 https://www.morsmordre.net/t4786-magnus-rowle
Re: Brzeg [odnośnik]07.01.18 0:15
The member 'Magnus Rowle' has done the following action : Rzut kością


'k10' : 1
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Brzeg - Page 7 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Brzeg [odnośnik]10.01.18 20:46
Na uwagę o wyrzuceniu papierosa odpowiedziała lekko uniesioną brwią; dziwną miał tę fanaberię, lecz cóż jej do tego? Najpewniej stać go było na tysiące, o ile nie miliony podobnych paczek; nie miała świadomości jakie kwoty skrywają w sobie skarbce Cheshire, ale jako młódka, dziewczyna, wcale tego nie pojmowała, także i rodowych skarbców Rosierów. Nie interesowało Fanny także skąd się to złoto tam bierze, w latach dzieciństwa zdawało się jej, że po prostu nie mają dna.
-Ależ skąd, panie - zaprzeczyła natychmiast, choć wciąż się uśmiechała. Chyba nie oczekiwał, że przyznałaby się do podobnego, haniebnego czynu na głos, czyż nie? W istocie pogrywała sobie na tyle, ile mogła i kiedy chciała; posyłała ukradkowe spojrzenia, uśmiechy, by zaraz potem udawać posąg wykuty z lodu i tym samym doprowadzać do szaleństwa. -Mój uśmiech to po prostu radość z mojej obecności w tym pięknym miejscu. Nie odpowiadam za niczyje myśli - wymigała się zwinnie z odpowiedzialności, którą nań zrzucił, mówiąc tonem niewiniątka i wzruszając przy tym lekko ramionami. Spojrzała ostatni raz na złotowłosego Flinta; cóż, musiał obejść się smakiem. Dzisiaj nie było mu dane rozkoszować się pięknem Róży, mógł próbować dalej, czego w głębi ducha Fantine pragnęła - nie dlatego, że obdarzyła go uczuciem, skądże znowu. Zwyczajnie łechtało jej to, i tak rozbuchane już do granic możliwości, ego.
-Odrobina pokory nigdy jeszcze nikomu nie zaszkodziła - odrzekła Fantine, bez zawahania, bez mrugnięcia okiem, gładko i pewnie, choć świadoma była jak wielkie wypowiada teraz kłamstwo i ją bzdurę. Nie sądziła, aby pokora była wskazana, a szczególnie jej - bo nie miała powodów, by się korzyć. Kobiety takie Fantine Rosier były święcie przekonane, że zawsze i wszędzie wolno im wszystko, a należy im się co tylko zapragną. Trudno było jednak u niej o inne ukształtowanie osobowości, jeśli już od lat dziecięcych, od samego początku, każdy zapewniał ją, że jest najpiękniejsza i najwspanialsza, wszystko jej wolno i spełniano każdy kaprys. Dusza zaczyna psuć się już za młodu.
Podała swą drobną rączkę lordowi Cheshire, pozwalając, by pomógł jej wsiąść do sani, które pociągnąć miały dwa wysokie, wspaniałe wałachy siwej maści; postawiła stopę na schodku i wsiadła do sań z wdziękiem, zajmując miejsce po lewej stronie. Mocniej opatuliła się szalem, bo zimne powietrze jęłosz szczypać delikatną skórę szyi.
Spojrzeniem śledziła gest Magnusa, dłoń którą wplótł we włosy, by je rozwichrzyć w nieład; nie pochwalała tego, nie lubiła odstępstw od salonowej elegancji i niepotrzebnej ekstrawagancji -Czy nie powinien być więc tam również pan, by ją stamtąd zabrać? - spytała podchwytliwie, choć wcale nie insynuowała, że nie powinien siedzieć tuż obok niej. Kobieca ciekawość zmusiła ją do drążenia tematu pozwolenia teściowi, by zajął się lady Moirą, w jego zastępstwie. -Skąd to pytanie, lordzie Rowle? - rzekła, z ledwie słyszalnym naciskiem na dwa ostatnie słowa. Nie powinien był zwracać się do niej po imieniu, bez wyraźnej zgody i prośby, lecz niegrzecznym byłoby teraz strofowanie go. -Powiem tylko tyle, że mój umiłowany brat jest na tyle opiekuńczy, by pan pożałował, jeśli nie będę zadowolona z przebiegu tej rozmowy - ostrzegła Fantine, lecz do jej głosu nie wkradła się choćby jedna niepokojąca nuta. Mówiła wciąż uprzejmie, grzecznie, lecz z nieprzewrotnym uśmiechem na ustach. Owszem, zgodziła się, by towarzyszyć mu podczas tej przejeżdżki, lecz pragnęła by wiedział, że winien mieć się na baczności i pilnować przestrzegania zasad etykiety. Nie życzyła sobie nieprzyjemności i plotek na swój temat, które mogłyby jej jedynie zaszkodzić. Wciąż była panną, nikomu wciąż nie uczyniono tego zaszczytu, by obiecać jej rękę, reputacja więc była dlań bardzo cenną. Gwałtowny i szalony Magnus Rowle o niewyparzonym języku nie miał prawa tego zepsuć.



Była także pewna chwila, której nie zapomnę. Był raz wieczór rozmarzony i nadzieje płonne przez dziewczynę z końca sali podobną do Róży, której taniec w sercu moim święty spokój zburzył.
Fantine Rosier
Fantine Rosier
Zawód : Arystokratka
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
emanowała namiętnością skroploną winem

wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
królowa kier
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5048-fantine-rosier https://www.morsmordre.net/t5137-desdemona#111449 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t5141-komnaty-fantine https://www.morsmordre.net/t5136-skrytka-bankowa-nr-1272 https://www.morsmordre.net/t5138-fantine-c-rosier#111457
Re: Brzeg [odnośnik]10.01.18 20:46
The member 'Fantine Rosier' has done the following action : Rzut kością


'k10' : 10
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Brzeg - Page 7 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Brzeg [odnośnik]15.01.18 9:36
Wolę nie myśleć o tym, że nie darzymy się wzajemną sympatią z władcami tych ziem, że lepiej byłoby zostać w domu. Aldora nie jest energicznym, pełnym emocji dzieckiem, być może nawet nie do końca cieszy się z tego całego kuligu; może rzeczywiście byłoby lepiej gdybyśmy nie przerywali codziennej rutyny rozrywką wątpliwej klasy. A jednak jesteśmy tutaj razem, wreszcie mając czas na wspólne spotkanie oraz spędzenie razem czasu. Niby mieszkamy w tym samym miejscu, ale zamek Durham jest tak ogromny, że z powodzeniem moglibyśmy się bawić w chowanego i nie znaleźć się przez tydzień. W dodatku każde z nas ma swoje obowiązki, Edgar posiada rodzinę, którą musi otoczyć opieką kiedy akurat nie oddaje się pracy – ja zaś całe dnie spędzam w alchemicznej pracowni. W tym wszystkim odnajduję również radość, że Wynonna jeszcze przez jakiś czas zostanie z nami w posiadłości. Nie rozumiem do końca postępowania Averych, ale wiem jedynie, że wycofanie się z zaręczyn, nawet jeśli przyniosło to naszą osobistą ulgę, jest potwarzą, której nie powinniśmy puścić płazem. O tym jednak zdecyduje sir Alaric, dlatego nie zastanawiam się nad tym dłużej niż powinienem. Po prostu cieszę się z obecności siostry - jak zwykle milczącej. Cała ta sytuacja, w której się obecnie znajdujemy, pokazuje, że nie trzeba wcale rozmawiać tak, żeby opisać całe swoje życie. Wystarczy rozumieć się na płaszczyźnie milczenia, porozumiewać bez słów, żeby wiedzieć o wszystkim, co dzieje się w gronie najbliższych. I doceniać powoli umacniającą się więź.
Mimo dość dobrego humoru wycofuję się, nie chcąc spłoszyć koni stojących niedaleko. Dopiero potem pomagam damom wsiąść do saneczek, w których ostatecznie i ja się znajduję. Siadam obok Edgara, naprzeciwko Wynonny, tyłem do kierunku jazdy. Gęsi pierz jest naprawdę wygodny, muszę przyznać. Siedzi się na nim wyjątkowo miękko, dlatego wszystkie obawy związane z dyskomfortem mogą odlecieć w siną dal. Na chwilę nawet przymykam oczy i omija mnie moment ruszenia. Kiedy otwieram powieki, widzę z boku sunący już zimowy krajobraz. Wpatruję się w niego kilka sekund, do czasu, aż widzę ruch przed sobą. Obserwuję zatem wędrówkę pakunku trafiającego wprost do rąk bratanicy. Wszyscy na pewno domyślamy się, co jest w środku, a mimo to z nieskrywanym zainteresowaniem oczekuję na wyjęcie prezentu z pudełka.
Przynajmniej do momentu, w którym padają dwa pytania, na które nie do końca znam odpowiedź. To znaczy, na to pierwsze. Nie pamiętam po prostu żadnego kraju, w którym opady śniegu latem są na porządku dziennym. Aż na moim czole pojawiają się zmarszczki spowodowane intensywnym myśleniem.
- Wielka Brytania, w ogóle Europa, znajduje się na półkuli północnej ziemi. Na tej półkuli lato przypada na okres lipca oraz sierpnia, natomiast są kraje znajdujące się na półkuli południowej, które w tym czasie obchodzą zimę - zaczynam, trochę niezręcznie próbując wybrnąć z tematu. - Ale rzadko w tym czasie pada śnieg, to zazwyczaj są ciepłe, niekiedy wręcz tropikalne kraje. Za to na samym północnym oraz południowym szczycie ziemi są koła podbiegunowe oraz bieguny, tam zawsze jest zimno - dodaję. - Kojarzę, że w środkowej Grenlandii często pada śnieg w lipcu i sierpniu, podczas lata właśnie - stwierdzam na sam koniec. Obracam głowę w kierunku Edgara, żeby może pomógł mi z tego wybrnąć. - Nigdy tam nie byłem - rzucam na sam koniec, zwieńczając wypowiedź westchnięciem wyrażającym więcej niż tysiąc słów. I dokładnie w tym samym momencie obleka nas zadziwiająca kurtyna, rozbrzmiewa romantyczna muzyka i w ogóle robi się mocno niezręcznie. Chyba zaczynają mnie piec policzki.


Mil­cze­nie, cisza gro­bowa, a jakże wy­mow­na. Zdmuchnęła is­kry złudzeń. Zos­ta­wiła tło stra­conych nadziei.
I po­wiedziała więcej niż słowa.

Quentin Burke
Quentin Burke
Zawód : alchemik, ale pomaga u Borgina & Burke'a
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Unikaj milczenia
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3067-quentin-burke#50373 https://www.morsmordre.net/t3092-skrzynka-quentina#50608 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t3300-skrytka-bankowa-nr-783#55807 https://www.morsmordre.net/t3261-quentin-burke
Re: Brzeg [odnośnik]16.01.18 10:38
Szal pachniał naprawdę pięknie. Przypominał mi odległe zakamarki Hampshire, gdzie łąki kwiatowe prezentowały swój niezwykły zapach kiedy galopowałem tam konno; brakowało tylko charakterystycznej nuty woni końskiej sierści, dopełniającej efekt bezgranicznej wolności. Ulotnego poczucia, które nigdy nie odnalazło odzwierciedlenia w rzeczywistości, ale dostarczało cennej rozrywki oraz chwilowej ucieczki od nadmiaru obowiązków. Wymazanie pesymistycznych emocji i rozpoczęcie wszystkiego od nowa, z nową porcją energii za pazuchą. Miło było to poczuć po raz kolejny, tym bardziej, że znajdowaliśmy się w Weymouth, nie na terenach Lestrangów, które znałem od małego. Raz jeszcze podziękowałem za prezent, choć wiedziałem, że bardzo prawdopodobna jest wersja, że niestety szal choć naprawdę wspaniały, to będzie raczej zdobić wnętrze sypialnianej szuflady.
Zdziwiłem się słowami Solene. Nie pracować zbyt dużo? Gdyby chodziło o sprawy polityczne, gdyby była policjantką, opiekunką zwierząt lub kimś podobnej profesji, zrozumiałbym. Ale sztuka, kreatywność, to wszystko nie potrzebowało, wręcz nie powinno mieć przerwy. A już na pewno nie starać się mieć od tego przerwę. To zawsze szkodziło. Dlatego obdarowałem półwilę zaniepokojonym spojrzeniem; upiłem parę łyków rozgrzewającego napoju, wsłuchując się uważnie w jej słowa. Nic nowego, nic odkrywczego. Żadna to pożywka dla rozwijającego się artyzmu, żaden to zysk dla świata.
- A gdzie samorozwój, Solange? – spytałem wreszcie, nie mogąc się zwyczajnie powstrzymać przed poznaniem na to pytanie odpowiedzi. – Praca, jak sama nazwa wskazuje, to nie odpoczynek. Sztuka wymaga poświęceń – dodałem, być może brzmiąc zbyt stanowczo czy modelując ton na nieznoszący sprzeciwu, ale to nie tylko z troski o świat, w którym się obracaliśmy, a o samą czarownicę. Nie zamierzała przecież odpuszczać, prawda? Rzucić swojego zajęcia, stać się kimś mdłym i miałkim? Musiałem ją motywować, widocznie tego teraz potrzebowała. Solidnego przebudzenia ze snu, w którym nieszczęśliwie tkwiła. Gdzie się podziała jej ambicja? Nie przepadałem za osobami, które zbyt łatwo odpuszczają i które unikają zaangażowania.
- Zmieniasz profesję? – wypuściłem z ust kolejne pytanie. Tym razem pozbawione pretensji, może wręcz nasączone cichym uznaniem. Malarstwo było zdecydowanie bardziej w moim guście niż krawiectwo oraz projekty modowe, więc panna Baudelaire wzbudziła moje szczere zainteresowanie tematem. – Co namalowałaś? – drążyłem więc temat, nie potrafiąc przejść obok tego obojętnie. Musiałem być na bieżąco, ostatnio powiedziałem to do Cressidy i nic się nie zmieniło. I prawdopodobnie nie zmieni.
Wreszcie przeniosłem wzrok z blondynki na krajobraz, który mijaliśmy wolno sunąc po śniegu Weymouth. Podniosły za sprawą sztuki nastrój gdzieś wyparował kiedy mroźne powietrze wypełniło pytanie o Evandrę. Nie lubiła mówić nikomu o swojej chorobie, to raczej był sekret, dostępny jedynie nielicznym; nawet przegapiłem moment tak ogromnej zażyłości obu kobiet.
- W istocie, moja droga siostra nabiera sił. Obwieściła nawet, że weźmie udział w zbliżającym się sabacie, co bardzo mnie cieszy – odpowiedziałem, możliwie neutralnie. To nie był jednak temat, nad którym chciałem się rozwodzić. Oczywiście, że wieść o dobrym zdrowiu lady Lastrange była wieścią wspaniałą, ale niestety nie oznaczało to zaleczenia paskudnej serpentyny.
Nim zdołałem poprosić o zmianę tematu, z saniami zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Nęcący zapach róż, niewidzialna kurtyna okalająca sanie i…
- Sonata księżycowa, wspaniale. Pełna spokoju i lekkości rytmika, by na końcu zaskoczyć słuchacza. Chyba właśnie spełnia się koszmar każdej przyzwoitki – skomentowałem zarówno romantyczną muzykę jak i całą otoczkę, mającą wyraźnie prowadzić do jednego, mnie doprowadzając do cichego rozbawienia.


na brzeg
wpływają rozpienione treny
w morzu płaczą syreny,
bo morze jest gorzkie

Flavien Lestrange
Flavien Lestrange
Zawód : pomocnik dyrektora artystycznego rodowej opery
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
De la musique avant toute chose,
Te pour cela préfère l’Impair.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5559-flavien-lestrange#129850 https://www.morsmordre.net/t5572-jean-claude#130040 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f317-wyspa-wight-thorness-manor https://www.morsmordre.net/t5579-skrytka-nr-1373#130152 https://www.morsmordre.net/t5578-flavien-lestrange#130148
Re: Brzeg [odnośnik]21.01.18 14:27
Zaniepokojone spojrzenie Flaviena dało jej do zrozumienia, że argument nie przemawiał na korzyść, co potwierdziło się niewiele później. Sztuka wymaga poświęceń. Miała w tej kwestii odmienne zdanie i dość długo zastanawiała się, czy powinna je wygłosić. Wiedziała, że ród Lestrange, jako ten, związany ze sztuką, nie rozumiał pobudek, którymi kierowali się zwyczajni artyści, w gruncie rzeczy zarabiający sami na siebie i również sami dbający o swoje dobre imię oraz renomę wśród innych.  A ona, jako przykład takiego artysty, musiała odpocząć, zrobić sobie przerwę, by nie tworzyć takich samych dzieł. Próba porwania, a także ciąg innych, nieprzyjemnych zdarzeń, nie pomagał w owocnym tworzeniu.
- Nie sądzisz, że odpoczynek pozwala spojrzeć na dotychczasową pracę ze świeżej, wypoczętej perspektywy? – Odparła pytaniem na pytanie, niezbyt przejmując się tym, że było to niegrzeczne. Ich rozmowy przeważnie wyglądały w ten sposób, więc Flavien nie powinien meć jej tego za złe. - Każdy czasami musi odetchnąć, szczególnie artysta, który potrzebuje weny i natchnienia do tworzenia nowych, wspaniałych dzieł, Flavienie. W innym razie jego prace mogłyby być wymuszone, takie same, jak wcześniejsze. Czyli gorsze. A po co nam zła sztuka? Sztuka powinna zachwycać i pieścić oko. Zadowalać i cieszyć. – Nie potrzebowała motywowania z zewnątrz, od kilku lat motywując i wspierając się sama. Wiedziała, że wszystko co osiągnęła zawdzięczała w dużej mierze sobie, pamiętając oczywiście o życzliwych ludziach, dzięki którym jej kariera stanęła na nogi i stopniowo nabierała tempa. Nie zapominała o nich, tak jak o tym, że we wcześniejszych latach Flaviena po prostu obok nie było, gdy mierzyła się z kolejnymi problemami na drodze do kariery projektantki. Tym bardziej nie odbierała jego słów wsparcia jako szczerych. Zdołała nawet wyłapać subtelną zmianę w tonie głosu mężczyzny, gdy wspomniała o zmianie zawodu. To dało jej pewność, że wcześniejsze intencje były tymi zwyczajnie wyuczonymi, dobrymi manierami. Nie był w stanie jej oszukać.
- Nie potwierdzam ani nie zaprzeczam, na razie sama muszę się do tego przekonać. – Skwitowała krótko zadane pytanie, skupiając się na udzieleniu jak najlepszej odpowiedzi na kolejne z nich. - Poproszono mnie o wstępny projekt witrażu, który ma pojawić się w pewnym, pięknym miejscu. Ze szczegółów mogę ci zdradzić, że ważną rolę odegrają motywy florystyczne nawiązujące do specyfiki obiektu. – Nie chciała mówić nic więcej, wciąż zastanawiając się nad tym, czy jej aktualny projekt będzie wyglądał równie dobrze po naniesieniu na duży format.
Nie kontynuowała tematu Evandry, kiwając głową na znak, że rozumie i uśmiechając się z ulgą. Cieszyła się, że jest lepiej, a droga przyjaciółka nabierała sił – nie życzyła jej źle, w zasadzie martwiła się o nią od dłuższego czasu, gdy nie dawała znaku życia. Pochłonięta w rozmyślaniach nie spostrzegła, gdy z saniami stało się coś absurdalnego.
- Gdybym wiedziała, że wybieramy się na romantyczne spotkanie, ubrałabym coś odpowiedniego do sytuacji. – Zażartowała, licząc na to, że Flavien zrozumie. Nie czuła się niezręcznie, a wręcz przeciwnie: cały epizod rozbawił ją, przywołując na twarz promienny wyraz, którego dotychczas brakowało.


don't want to give you up, there's never time enough (...) I'm running out of luck, promises
ain't enough.
Solene Baudelaire
Solene Baudelaire
Zawód : projektantka
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
She smelled like white roses and felt as fragile and satiny as her dress.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Brzeg - Page 7 Tumblr_oo7oyahdyU1v4h7k3o6_400
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4706-solene-baudelaire-budowa#100715 https://www.morsmordre.net/t4836-echo#103798 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f323-lavender-hill-100-domostwo-krewnych-baudelaire-ow https://www.morsmordre.net/t5563-skrytka-bankowa-nr-1212 https://www.morsmordre.net/t4775-solene-baudelaire

Strona 7 z 32 Previous  1 ... 6, 7, 8 ... 19 ... 32  Next

Brzeg
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach