Wydarzenia


Ekipa forum
Eileen Wilde
AutorWiadomość
Eileen Wilde [odnośnik]03.10.15 22:20

Eileen Aithne Bartius (z domu Wilde)

Data urodzenia: 15 sierpnia 1926r.
Nazwisko matki: Wilde
Miejsce zamieszkania: Lord Street 10
Czystość krwi: półkrwi
Status majątkowy: średniozamożny
Zawód: dawniej nauczycielka zielarstwa, obecnie gajowa w Hogwarcie
Wzrost: sto sześćdziesiąt dziewięć centymetrów
Waga: sześćdziesiąt kilogramów
Kolor włosów: brąz z rudawym połyskiem
Kolor oczu: błękitno-szare
Znaki szczególne: najpiękniejszy uśmiech na świecie, wiecznie towarzyszący jej zapach mokrej ziemi i świeżych liści roztartych w dłoniach; blizny po oparzeniach na całej powierzchni pleców


Jestem wiatrem w polu. Jaskółką kluczącą między chmurami. Pierwszym promieniem słońca w sierpniowy poranek. Przynoszę światło, wzniecam ogień.
I mam królicze uszy.

Urodziłam się w sierpniu, ostatnim miesiącu żniw. Pola wtedy pustoszeją, stają się matowe, wiatr nie potrząsa kłosami, koncert zbożowych życzeń kończy się na dobre. Nie byłam szczególnie małym dzieckiem, jak opowiadała mi mama. Nie byłam też pulchna. Nie płakałam zbyt głośno, nie wierzgałam wszystkimi swoimi małymi kończynami. Byłam małym człowieczkiem, który bardzo niepewnie zapukał do drzwi swojego nowego świata.



Freesia alba
obdarzam miłością

Historia moich rodziców jest o wiele ciekawsza od mojej. Wiesz, oni... są dziełem przypadku. Jednego spotkania na drodze, jednego spojrzenia, jednego uśmiechu, jednego zdania. Za każdym razem, gdy matka opowiadała mi do poduszki historię ich poznania, słuchałam jej z szeroko otwartymi ustami i oczami.
To był marzec. Wiosna dobijała się do drzwi, by oznajmić zimie, że powinna się stąd wynosić jak najprędzej. Kornwalijskie łąki wybuchały feerią barw i gatunków wszelakich roślin. Krokusów, tulipanów, wrzośców, fiołków, pierwiosnków... najróżniejszych! Wtedy zazwyczaj wychodziła, żeby zebrać te cudowne skarby natury i wsunąć je do niewielkiego, błękitnego wazonu. Mieszkała z rodzicami - schorowaną matką i wiecznie zapracowanym ojcem, piszącym płytkie kryminały w tamtejszym szmatławcu. Świeże powietrze było dla niej odpoczynkiem, oderwaniem od tej szarej rzeczywistości, zdmuchiwało jej ponure myśli hen daleko poza świadomość, pozwalało odnaleźć długo wyczekiwany spokój.
On pojawił się na polu znienacka, gonił za swoim szczekającym, szalonym chartem. Łatwo można było przewidzieć katastrofę - zaabsorbowany zabawą pies staranował drobną Roanę Wilde. Pech wziął, że poprzedniego dnia padał deszcz. Wiesz, co to znaczy, prawda? Ubłocona spódnica i nadszarpnięty honor kornwalijskiej damy.
Mężczyzna o jasnej twarzy pokrapianej milionami drobnych piegów i włosach koloru dojrzałych marchwi, bezzwłocznie podał dłoń kobiecie i, chociaż był wbity w ziemię z wrażenia, pomógł jej wstać.
Wiesz, jak to jest, kiedy ludzie się w sobie zakochują? Świat zwalnia, wiatr przestaje wiać, zegarki się psują, ptaki zatrzymują lot, wszystko dookoła mówi ci, że to jest właśnie ten moment w twoim życiu, którego nie miałeś prawa przegapić. To był właśnie ich moment. Długo oczekiwany, ale... obfitujący też w wielkie problemy.
Szanowny pan Renold Weasley był szlachcicem, zaś panna Roana Wilde była dzieckiem krwi mugolskiej.

Ich romans kwitł dosłownie w oczach! W ciągu dwóch lat ich dusze stały się jednością, przestali widzieć przyszłość jako dwie odrębne ścieżki; ona złączyła się w jedną, ich wspólną. Doskonale wiedzieli, co będą robić po ślubie, który planowali za plecami swoich rodzin. Ale, drogi panie Weasley, jak długo można ukrywać, że ma się na boku kobietę, skoro cała twoja rodzina oczekuje od ciebie ożenku z inną, taką z o wiele lepszym statusem i usytuowaniem społecznym? Niedługo, oj, niedługo.
Końcem końców pan Weasley został wydziedziczony. Jednak rodzina nie odwróciła się od niego tak całkowicie. To on odwrócił się od nich.
I kwiat morwowej klątwy rozłożył lśniące bielą płatki w kolejnym pokoleniu kobiet z rodu Wilde.



Mentha piperita
pozostawiam dobre wspomnienie

Dzieci dobrze rosną, kiedy otacza je prawdziwy dom. Ten mój zawsze przesiąknięty był aromatem świeżych kwiatów stawianych na stolikach w każdym pomieszczeniu, nasycony po same brzegi wonią słodkich, pieczonych ciast (sernik mojej mamy zachwalałyśmy nie tylko ja i Rossa!) i najrozmaitszych dań. Otaczaliśmy się prostotą – cała nasza czwórka. Nigdy nie żądaliśmy od życia więcej niż mieliśmy, chociaż ojcu czasami zdarzało się marudzić, że w nowej ulotce Ministerstwa widział przecenę na świetne, miedziane kociołki, ale nas na to nie stać. Pochłaniałyśmy większość funduszu rodzinnego. Szybko wyrastałyśmy z ubrań i chociaż część miałam po Rossie, to nie zawsze były jeszcze użyteczne, a matka zawsze starała się ubierać nas przyzwoicie i na tyle schludnie, żeby nikomu nie przyszła ochota na wypowiadanie nieprzychylnych słów pod adresem dziewcząt Wilde.
Żyliśmy na skrawku ziemi niczyjej, w wiosce niedaleko Blue Anchor w Kornwalii. Właściwie nie wiem, czy wioska to dobre słowo. To było tylko kilka domów stojących na krzyż. Wszyscy się znaliśmy, traktowaliśmy jak jedną, wielką rodzinę. Pomagaliśmy sobie nawzajem zawsze, kiedy było trzeba. Kornwalijska uprzejmość wrosła we mnie jak świeżo zakorzeniona roślina. Matka dbała, by pielęgnować ją wytrwale i cierpliwie. Więc wyrosłam na uprzejmą altruistkę, która nigdy nie odmówiła nikomu udzielenia pomocy. Wiedziałam, że wpędzi mnie to kiedyś w kłopoty. Albo zwyczajnie stworzy cel manipulacji.
Uczyłyśmy się w domu, a rolę nauczycieli przejęli rodzice. Matka uczyła nas praktycznych rzeczy – gotowania, cerowania skarpetek, drobnych haftów, rysunku i liczenia. Ojciec z udawaną srogością wciskał nam do głów litery i przekazywał nudne fakty historyczne, które każdy szanujący się czarodziej musiał znać. Nie przyjmował do informacji, że w którejś z nas magia mogłaby się nie obudzić.
W Rossie, mojej starszej siostrze, zdolności magiczne rozbudziły się niezwykle wcześnie, u mnie nieco później, bo w wieku dziewięciu lat. W czasie jednej z zabaw koniec moich pleców zwieńczył puchaty omyk. Panika na szczęście szybko przerodziła się w śmiech i najszczersze szczęście ojca, jakie kiedykolwiek mogłam ujrzeć na jego twarzy. Mama cieszyła się mniej, ale wydała się promienieć, kiedy któregoś wieczoru przyniosłam jej w ponury, jesienny wieczór łodyżkę pełną rozkwitniętych pączków pachnącego groszku. Jej szczęście zdawało się maleć, gdy najpierw do Hogwartu udała się Rossandra, a niedaleko po niej ja.



Gerbera ambigua
doceniam cię

Nie było nas stać na całkiem nowe rzeczy, ale mi ten fakt latał koło nosa. Byłam zbyt przejęta podróżą do Hogwartu, żeby przejmować się tym, że dostanę książki po Rossie i starszą po niej szatę pierwszoroczniaka. Trejkotałam jak najęta, gdy ojciec wędrował ze mną po magicznej ulicy Pokątnej, trzymając w dłoni listę. Zajrzeliśmy do magicznej menażerii i kupiliśmy mi małą sóweczkę, która natychmiast zyskała imię Łupinka – jej czarno-białe pióra aż prosiły się o taki przydomek. Potem zgubiłam się między regałami Scribbulusa, gdy ojciec pytał o pióra dla siebie (dla mnie były te po Rossie; potrzebował zawsze nowych jako urzędnik ministerialny) i najtańsze pergaminy, jakie tylko sprzedawca mógł znaleźć na półkach. Na koniec zajrzeliśmy do Ollivandera. Moja pierwsza różdżka. Niezwykle byłam z niej dumna i gdy wróciliśmy do domu, zaglądałam do pudełeczka, zaledwie opuszką palca muskając jej jasne, jodłowe drewno, którym okryty był rdzeń z igły szpiczaka. O jodłach wiedziałam już wtedy dużo, ale świat magicznych stworzeń wciąż był dla mnie obcy i niezbadany.
W niewielkiej wiosce, do której pojechaliśmy na wozie pana White’a, razem z innymi, magicznymi dziećmi z okolicy, z którymi często chodziłam nad rzekę, czekał już na nas świstoklik specjalnie przygotowany dla dzieciaków, które musiały dostać się do szkoły z takich zapadniętych dziur jak ta nasza. Nie obyło się bez tkliwego pożegnania. Gdy wszyscy złapali starą, haftowaną w dziwne wzory chustę, świat całkiem zwariował. Powtórnej niezwykłości nabrał dopiero, gdy świstoklik wypuścił wszystkie dzieci tuż przy skraju lasu.
Ceremonia przydziału wśród pierwszorocznych wzbudziła prawdziwy popłoch. We mnie też, to nic dziwnego. Wywoływano nas osobno, a każdemu na głowę kładziona była stara, połatana, skórzana czapka. Tiara Przydziału, jak się dowiedziałam, gdy moje brązowo-rude loki przygniecione zostały jej ciężarem, zdecydowała, że najlepszym dla mnie domem będzie Ravenclaw. Na początku nie rozumiałam, nawet nie chciałam rozumieć, ta potrzeba została niemal zgnieciona przez pogodne twarze Krukonów, którzy przywitali mnie przy swoim stole pogodnymi uśmiechami.
Nauka nie szła mi łatwo, choć przykładałam się do niej, z chęcią czytając o całkiem nowych mądrościach ze świata czarodziejów. To, co przekazywał nam ojciec, było zaledwie muśnięciem każdego z tematów, ale te podstawy pomogły mi w zrozumieniu otaczającego mnie środowiska. Pisałam o wszystkim w listach, wydłużając je do niebagatelnych rozmiarów i za każdym razem bojąc się, że sowa przez przypadek podrze pergamin albo wyrzuci go do wody. Ojciec przemycał w odpowiedziach tytuły książek, zachęcając mnie na upartego do ich czytania. W większości były to pozycje traktujące o trudnej sztuce transmutacji, którą uczył wtedy wspaniały Albus Dumbledore, i o umiejętności animagii. Z początku byłam do tego sceptycznie nastawiona. Transmutacja, owszem, bardzo mi się podobała, a na lekcje uczęszczałam z ochotą, ale nie widziało mi się potajemne zmuszanie swojego ciała do przemiany w zwierzę, nieważne jak mogło to się okazać prestiżowe i efektowne. Ale czytałam, w listach streszczając ojcu moje postępy – nikłe, wręcz trywialne, ale jakiekolwiek by one nie były, były objawem progresu. W każde wakacje pomagał mi w zgłębianiu wiedzy i przygotowywaniu się do pierwszych praktycznych prób. Coś wewnątrz mnie wciąż się stawiało, ale ta druga, bardziej miłosierna strona mówiła, żebym szła w zaparte. Bo przecież to niespełnione marzenie ojca.

Z o wiele większym ogniem oddawałam się zielarstwu – och, pochłonęło mnie całą! Już z domu wyniosłam miłość do kwiatów, dlatego przekazywana mi przez panią profesor wiedza była dla mnie jak czytanie po raz kolejny tej samej książki, ale wychwytywanie z niej co raz to nieznanych, zachwycających fragmentów. Przesiadywałam w szklarniach całymi dniami, pisałam przy kwiatach wypracowania, uczyłam się przy nich. Jak w niczym innym odnajdywałam się przy donicach pełnych ciężkiej, brunatnej ziemi; wśród wrzeszczących mandragor i kłujących Mimbulusów; w towarzystwie pachnących kwiatów asfodelusa i dyptamu. Wilgotny zapach zieleni wniknął w moją skórę, starł się z nią na dobre. Wśród liści i grubych pędów poznałam swoich najbliższych przyjaciół, ludzi, których znam do dzisiaj i których obecność niezwykle sobie cenię. Rossa, z którą do tej pory łączyła mnie niezwykle silna więź, zaczęła swoje własne życie, a co za tym idzie – zaczęłyśmy się nieco od siebie oddalać.
Siedmiu długich lat w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart nadszedł koniec, zwieńczony ostatnimi egzaminami, ostatnimi pożegnaniami, ostatnimi spojrzeniami na dobre szklarnie, ostatni spacer po moście przy jeziorze. Moje średnie wyniki w nauce (jedynie z zielarstwa lśniło piękne Wybitne) nie pozwoliły mi cieszyć się perspektywą wysokiego stanowiska w Ministerstwie Magii ani pogłosem wśród zainteresowanych. Wróciłam do domu i właściwie nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić, bo nagle okazało się, że dorosłam.



Matthiola incana
akceptuję cię

Zostałam na chwilę w domu, wróciłam do sielsko-wiejskiej normalności, życia rozpoczynającego się o świcie, a kończącego późnym wieczorem przy akompaniamencie dających swój koncert cykad. Któregoś wieczoru ojciec przyniósł do domu sporych rozmiarów sadzonkę… diabelskich sideł. Do tej pory nie poznano ich tak dobrze, uważano tę roślinę za niezwykle niebezpieczną. Ja wiedziałam o niej odrobinę więcej – przesiadując w hogwarckich szklarniach zdołałam wystarczająco sporo czasu poświęcić na jej choć powierzchowne poznanie. Razem, choć większą zasługę oczywiście miał w tym ojciec, świetny alchemik i znawca ingrediencji, rozpoczęliśmy nad nimi swoje własne badania. Nie trwały długo, w końcu zajęliśmy się tylko jednym rodzajem. Rezultatem był krótki, cienki przewodnik – „Świat łodygami diabelskich sideł”. Nie przyniosło nam to wielkiej chwały, sławy i pieniędzy, ale przyczyniliśmy się do zmniejszenia, choć odrobinę, strachu przed tym, co nieznane. Bo nawet rośliny, choć wyglądają upiornie, kryją w sobie coś niepowtarzalnego.

Niedługo potem zdecydowałam się w końcu ruszyć z ciepłego kąta i zacząć myśleć o jakiejkolwiek pracy, która mogłaby pozwolić mi na oderwanie się od rodzinnego gniazda. Przyjęto mnie na staż w Ministerstwie Magii, w Departamencie Magicznych Wypadków i Katastrof. Myślałam o tym, żeby postarać się o przeniesienie do Departamentu Substancji Odurzających, gdzie pracował mój ojciec, ale plany zostały szybko zgaszone przez obawę przed oskarżeniem go o nepotyzm. Nigdy nie chciałam, żeby w czymkolwiek mnie wyręczał i ryzykował dla mnie własną opinią.
Po trzech latach stażu, czując już zastygającą w kościach rutynę początkującego urzędnika państwowego, zgłosiłam się do jednego z krótkich projektów Departamentu Współpracy Czarodziejów, który miał na celu zintegrowanie czarodziejów z krajów należących do MKCz. Przypisano mnie z grupą kilkunastu czarodziejów do francuskiej jednostki, gdzie nie tylko poznawaliśmy system pracy tamtejszych służb i pomagaliśmy im w wypełnianiu obowiązków, ale także i na krótką chwilę zawitaliśmy do Beauxbatons. Oczywiście nie obyło się bez wcześniejszego przygotowania swojego języka choć w takim stopniu, by nie napytać sobie biedy nieodpowiednią odzywką. Ojciec mówił, że Francuzi są niezwykle wrażliwi na tym punkcie. W czasie wyjazdu zdołałam uchwycić nieco z wiedzy na temat tamtejszej fauny – z czystej pasji, całkiem niezwiązanej z pracą – i przywiozłam kilka albumów z ususzonymi okazami, które w Wielkiej Brytanii w ogóle nie występowały.
Po powrocie wznowiłam naukę animagii. Po wielu męczących, ryzykownych próbach udało mi się w końcu przemienić swoje ludzkie ciało w ciało zwierzęcia. Udało mi się pokierować wolą i zmniejszyć się do rozmiarów... królika. Znacznie bardziej zdumiał mnie fakt, że w ogóle mi się udało niż widok samej przemiany. Jednak ta kulka brązowego futra z puszystym omykiem i uszami strzygącymi na każdy najmniejszy odgłos w jakiś sposób do mnie pasowała. Ojciec nie posiadał się ze szczęścia.



Viola tricolor
jestem wierna

Staż w Departamencie Magicznych Wypadków i Katastrof trwał cztery lata. Po zakończeniu go zaproponowano mi skromną posadę urzędniczki na jednym ze stołków, które akurat się zwolniły. Dostałam biurko po starszej czarownicy, musiałam tylko porządnie je uprzątnąć. Na początku czułam ekscytację. W końcu się ustatkowałam, nie zaprzątałam rodzicom głowy, zaczęłam żyć na swój własny rachunek.
Ale w głębi duszy wiedziałam, że to nie jest to, co chciałam robić. Papierkowa robota mnie nużyła i choć poznałam tam wielu przyjaciół, nie byłam w stanie dłużej się temu poświęcać. Gorączkowo myślałam nad tym, co zrobię, jeśli złożę oficjalną rezygnację, ale nim wątpliwości i obawy zdołały na dobre zagnieździć się w mojej głowie, dostałam od siostry list. Pisała w nim, że w Hogwarcie ogłoszono konkurs na nauczyciela zielarstwa. Z pedagogiką miałam niewiele wspólnego, ale potrafiłam przekazać wiedzę o faunie w sposób przystępny, tak przynajmniej uważałam, dlatego zgłosiłam swoją kandydaturę tak szybko jak tylko mogłam. W Hogwarcie wtedy już rządził Gellert Grindelwald, wprowadził swoją tyranię, gnębiąc nią niewinne dzieci. Nawet, jeśli samotnie nie mogłam niczego zmienić, za wszelką cenę chciałam ułatwić tym najbardziej prześladowanym przebywanie w murach zamku, zaoferować im schronienie przed chłodem i nieprzychylnymi spojrzeniami. Kult błękitnej krwi nie był dla mnie żadną wykładnią, a czarna magia praktykowana w Hogwarcie obrzydlistwem godnym potępienia.
Na miejsce nauczyciela w tamtym czasie nie zgłosiło się zbyt wielu chętnych, a kiedy okazało się, że wygrałam konkurs, natychmiast zostawiłam ciepłą posadkę w Ministerstwie i przeniosłam się do Hogwartu, gdzie nie tylko ja, ale też i szkolne szklarnie, po raz pierwszy tak głęboko odetchnęłyśmy.




Patronus: Owca, dawny patronus Eileen, odszedł w niepamięć razem z ciepłym wspomnieniem świąt, które nierozerwalnie kojarzyły jej się ze starszą, teraz martwą siostrą, Rossą. Świetlista wola przybiera teraz kształt rosłego, potężnego niedźwiedzia.
Wspomnieniem, które towarzyszy wtedy Eileen, jest wizja jednego, zimowego wieczoru przed kwaterą Zakonu Feniksa, kiedy ona i Hereward zachowują się niezwykle dziecinnie, tracą swoją dorosłość na rzecz... bitwy na śnieżki. To jedyne najcieplejsze, najszczęśliwsze i najmocniejsze wspomnienie, jakie do tej pory zdobyła. Myśląc o nim czuje się po prostu bezpieczna.




Statystyki i biegłości
StatystykaWartośćBonus
OPCM: 11 +2 (różdżka)
Zaklęcia i uroki: 4 brak
Czarna Magia: 0 Brak
Magia lecznicza: 0 Brak
Transmutacja: 20 +3 (różdżka)
Eliksiry: 13 +2 (kociołek)
Sprawność: 0 Brak
Zwinność: 5 Brak
JęzykWartośćWydane punkty
Język ojczysty: angielski II0
Język obcy: francuski I1
Biegłości podstawoweWartośćWydane punkty
AnatomiaI2
AstronomiaII10
Historia MagiiI2
NumerologiaI2
ONMSII10
RetorykaII10
SpostrzegawczośćI2
Ukrywanie sięI2
ZielarstwoIII25
Biegłości specjalneWartośćWydane punkty
MugoloznastwoI5
SzczęścieI5
Biegłości fabularneWartośćWydane punkty
Zakon FeniksaI7
Sztuka i rzemiosłoWartośćWydane punkty
Literatura (tworzenie)I½
Malarstwo (tworzenie)I½
GotowanieI½
AktywnośćWartośćWydane punkty
PływanieI½
GenetykaWartośćWydane punkty
Brak-0
Reszta: 11,5


Wyposażenie

Animagia, różdżka, 1 punkt statystyk

[bylobrzydkobedzieladnie]


Ja nie przeczuwałam, tyś nie odgadł, że

Nasze serca świecą w mroku



Ostatnio zmieniony przez Eileen Bartius dnia 21.12.18 0:03, w całości zmieniany 33 razy
Eileen Bartius
Eileen Bartius
Zawód : Magibotanik
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
didn't i show i cared?
i do
oh, i do

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Eileen Wilde 1hKUbRW
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1515-eileen-wilde https://www.morsmordre.net/t1553-krolicza-poczta#14938 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f222-hogsmeade-134-dom-bartiusow https://www.morsmordre.net/t3930-skrytka-bankowa-nr-429#74545 https://www.morsmordre.net/t1578-eileen-wilde#15736
Re: Eileen Wilde [odnośnik]16.12.18 13:33

Lipiec '55 - Wrzesień '56

Orientacja polityczna: zasiliła szeregi Zakonu Feniksa
Ścieżka kariery: zdegradowana z profesor zielarstwa do gajowej w Hogwarcie
Rozwój: od kiedy poczuła wezwanie do walki, wszystkie swoje siły włożyła w podszkolenie transmutacji, która potem pozwoliła jej zmienić swoją animagiczną postać; oddała się również obronie przed czarną magią, a pod koniec kwietnia zaczęła doszkalać się w alchemii, by wesprzeć choć tak organizację, której oddała całą siebie
Więzy krwi: odszedł jej kuzyn, Barry, oraz starsza siostra, Rossandra; wyszła za mąż za Herewarda Bartiusa, spodziewają się dwójki dzieci
Zyskane znamiona: plecy pokryte bliznami po oparzeniach po tragedii w Złotej Wieży


Jeśli ktoś spytałby ją, jak zapamiętała miniony rok – dokładnie od lipca roku tysiąc dziewięćset pięćdziesiątego piątego do września roku tysiąc dziewięćset pięćdziesiątego szóstego – w jej myślach pojawiłoby się wspomnienie wrześniowego pogrzebu i natychmiast zmyło z jasnej, zazwyczaj pogodnej twarzy rozkwitający uśmiech. Zeszły Festiwal Lata utonął pod ponurym, gorzkim ciężarem chwil spędzonych w rodzinnym domu, pozbawionym jednego ze swoich członków. Rossandra Wilde zginęła pod szponami hipogryfów, jak wniosło prosektorium w szpitalu św. Munga. To był wypadek przy pracy. Eileen zbyt łatwo w to uwierzyła. Na przełomie kilku miesięcy zorientowała się, że jej naiwność znowu sprowadziła ją na manowce. Z pomocą Fredericka Foxa odkryła, co tak naprawdę się stało. Żałowała. Prawda sprawiła, że starsza Wilde stała się dla niej wrogiem.
Po pogrzebie przeżyła zbyt długą i zbyt męczącą żałobę po siostrze, na prawie cztery miesiące zapomniała, że jej ukochanym Hogwartem wciąż włada Grindelwald i że swoją nieobecność będzie odpokutowywać jeszcze długo. Przez nią utraciła posadę profesor zielarstwa, ale uratowała się prośbą o zastąpienie starego gajowego w jego obowiązkach. Dostała w spadku psa, niedużą chatkę i, przede wszystkim, cały Zakazany Las do opieki. Zaczęła się w tym odnajdywać – przemierzała jego ścieżki, z początku rozczytując w trakcie tych podróży dokładnie rozrysowane mapy, potem pozwalając, by nogi niosły ją same. Doskonałego kompana odnalazło w Firenzo – zaufany, skory do współpracy centaur zaznajomił ją z mechanizmami działania dziczy, całą historię racząc wieloma ostrzeżeniami.

Zapomniała o piórze, które odnalazła pewnego ranka na swojej poduszce. Wsunęła je między kartki dziennika i odłożyła na bok, będąc pewną, że to pamiątka po Rossie. Zapomniała też o piętnie złożonym na jej rodzie przez samą Helawes, bohaterkę historii o Lancelocie. To wszystko do niej wróciło, kiedy w jej życiu znów pojawił się Hereward. Tym razem nie był rdzawo ubarwioną sylwetką pojawiającą się na korytarzach szkoły, nie był cieniem, za którym oglądała się z tęsknotą, nie był też lśnieniem błękitnych tęczówek i łagodzącym uroki złych czasów uśmiechem. Był ustami, które opowiedziały o dziedzictwie Dumbledore’a i dłonią usilnie zaciskającą się na boku, jakby chciała stanowić jedyny filar bezpieczeństwa w tamtych chwilach. W momencie, gdy podjęła decyzją o dołączeniu do Zakonu Feniksa – zbyt pochopną, zwerbalizowaną zbyt nagle – pewien rozdział w jej życiu zakończył się bezpowrotnie, a rozpoczął nowy, obfitujący w wydarzenia, które w końcu otworzyły jej oczy na to, co tak naprawdę działo się tuż pod jej nosem.

Złota Wieża była jednym z takich wydarzeń. Odsiecz zmieniła się w pokraczny teatr cieni – mieli ratować, a sami stali się ofiarami. W jej umysł wbił się krzyk wampira, którego Grindelwald hodował w starej wieży astronomicznej jak swojego pupila, pod powiekami wymalował się obraz dziecka ginącego w płomieniach, które powstały w akompaniamencie tłukącego się szkła. Katastrofa miała zakończyć się jej śmiercią, jak sądziła Eileen, ta jednak przeobraziła się w prawdziwą agonią. Walczyła o oddech w celi, do której sprowadzono jej kuzynkę i zaraz potem ją z niej zabrano. Czuła się wtedy pomiatana przez los jak szmaciana lalka. Chciała jednocześnie umrzeć i za wszelką cenę chwytała się życia, zdzierając sobie na tym paznokcie i zęby. Nadzieja okazała się silniejsza, wydarła ją ze szponów nicości, żeby mogła jeszcze raz spojrzeć na tego, do którego od zawsze biegło jej serce.

Nikt nie myli się, kiedy mówi, że ślub to kilka najszczęśliwszych chwil wyrwanych życiu, kiedy nie patrzy. Dwudziesty czwarty czerwca tysiąc dziewięćset pięćdziesiątego szóstego roku, chociaż to jeden z wielu okrytych ponurą aurą dni i ostatnich przed ostatecznym wybuchem gorącej, wojennej zarazy, zapamięta głównie ze względu na ludzi, którzy ją otaczali. Poczerwieniałą od stresu twarz Herewarda zapamięta na długo, uśmiechając się przy tym z miłością. Zapamięta zapłakaną twarz matki i roziskrzone oczy ojca. Zapamięta jasne światło tych, którzy obiecali nieść je mimo przeciwności losu. Zmieniła tylko nazwisko, była panią Bartius, choć teraz wydaje jej się, że w tamtym momencie po raz kolejny zmieniło się całe jej życie.

Pod swoim sercem nosi dzieci i oczekuje ich znacząc kolejne dni śladami strachu i radości. Przyjdą na świat w czasie wojny, ale urodzą się silne, zgromadzą w sobie odwagę obu rodziców, ich wolę walki, rude włosy, oczy lśniące błękitem nieba i konstelacje piegów ukryte w jasnych policzkach. Są owocem miłości i w takiej miłości, trudnej i doświadczonej, zostaną wychowane. Kiedyś jasno zalśnią – jak rodzice, którzy wszystko, co mają i kim są, oddali Zakonowi Feniksa.

Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Eileen Wilde Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Eileen Wilde [odnośnik]16.12.18 13:34

Witamy wśród Morsów

Twoja karta została zaakceptowana
INFORMACJE
Przed rozpoczęciem rozgrywki prosimy o uzupełnienie obowiązkowych pól w profilu. Zachęcamy także do przeczytania przewodnika, który znajduje się w twojej skrzynce pocztowej, szczególnie zwracając uwagę na opis lat 50., w których osadzona jest fabuła, charakterystykę świata magicznego, mechanikę rozgrywek, a także regulamin forum. Powyższe opisy pomogą Ci odnaleźć się na forum, jednakże w razie jakichkolwiek pytań, wątpliwości, a także propozycji nie obawiaj się wysłać nam pw lub skorzystać z działu przeznaczonego dla użytkownika. Jeszcze raz witamy na forum Morsmordre i mamy nadzieję, że zostaniesz z nami na dłużej!

Zdolna, czarująca, do tego posiada królicze uszy! Zielarstwo po objęciu posady przez Eileen na pewno stało się bardziej lubianym przedmiotem. Jednak droga na posadę nauczycielską była długa i wyboista. Kto wie, gdyby nie głębokie zainteresowanie Diabelskimi Sidłami po interwencji we francuskiej szkole magii, być może do dziś pasje Eileen pozostawałyby tylko w szklarni za domem. Mam nadzieję, że panna Wile również w tym roku z zapałem będzie poświęcać się edukowaniu kolejnych pokoleń magicznego świata, a także da sobie radę - już po raz czwarty, w szkolę pod twardą ręką Grindelwalda. Powodzenia i nie daj się zwariować, gdy jakiś uczeń po raz kolejny skaleczy rośliny!

OSIĄGNIĘCIA
Królicze uszy - czyli opanowana umiejętność animagii
Księżniczka na wieży, Do wyboru, do koloru, Mały pędzibimber
Weteran, Genealog, Światło w ciemnościach I, Syn marnotrawny, Ślepy los, Wodzirej II, Zdolny alchemik, Zaobrączkowany, Ostrożny sprzymierzeniec
STAN ZDROWIA
Fizyczne
Pełnia zdrowia; ciąża (maj 56')
Psychiczne
Pełnia zdrowia.
UMIEJĘTNOŚCI
Umiejętności
Animagia - kania ruda
Kartę sprawdzał: Allison Avery
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Eileen Wilde Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Eileen Wilde [odnośnik]16.12.18 13:34
WYPOSAŻENIE
różdżka, czerwony kryształ, sowa, biały kryształ [z Alan Bennett], pies, rękawice ze smoczej skóry, księga "Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć", pierścień Zakonu Feniksa, lelek wróżebnik, wozak (od Bertiego Botta), kociołek miedziany (+2 do eliksirów), magiczny kompas, lusterko dwukierunkowe (prezent od Samuela, drugie posiada Hereward), amulet z jeleniego poroża, pierścień z kamieniem księżycowym [od Pomony], magiczny odbiornik radiowy

ELIKSIRY- Auxilik (3 porcje, stat. 7)
- Rosno-włos (1 porcja, stat. 7)
- Eliksir wspomagający kiełkowanie (2 porcje, stat. 8 )
- Marynowana narośl ze szczuroszczeta (1 porcja, stat. 13)

[31.07.18] - przekazano na spotkaniu Zakonu Feniksa: marynowana narośl ze szczuroszczeta (1 porcja), pasta na oparzenia (1 porcja), maść z gwiazdy wodnej (1 porcja), eliksir giętkiej mowy (1 porcja), eliksir słodkiego snu (2 porcje), eliksir Wiggenowy (1 porcja)
[26.10.18] Oddano: marynowana narośl ze szczuroszczeta (1 porcja), pasta na oparzenia (1 porcja), eliksir giętkiej mowy (1 porcja), maść z wodnej gwiazdy (1 porcja, stat. 10)
[26.10.18] Oddano: marynowana narośl ze szczuroszczeta (1 porcja), eliksir kurczący (2 porcje)

INGREDIENCJEposiadane: kora drzewa Wiggen x2, popiół feniksa, piołun x3, krew jednorożca, włos jednorożca x3, bezoar x2, odłamek spadającej gwiazdy, płatki ciemiernika, mandragora, jagody z jemioły, róg dwurożca, skórka boomslanga, żądło mantykory, skrzeloziele, strączki wnykopieńki, czułki szczuroszczeta x2, jaja popiełka x2, łuska smoka

[26.04.17] Zakupienie ingrediencji: 2x czułki szczuroszczeta
[08.08.17] Ingrediencje (maj)
[10.09.17] Wykorzystanie: kora drzewa Wiggen
[11.09.17] Wykorzystanie: mandragora
[24.09.17] Otrzymano (od Justine Tonks): jaja popiełka, żądło mantykory
[30.09.17] Zużyto: jaja popiełka
[30.09.17] Zakup: jaja popiełka
[30.09.17] Zużyto: jaja popiełka
[13.10.17] Zakup ingrediencji: strączki wnykopieńki, ślaz
[14.10.17] Wykorzystano: ślaz, żądło mantykory, strączki wnykopieńki
[14.05.18] Ingrediencje (lipiec/sierpień)
[29.05.18] Wykorzystanie: czułki szczuroszczeta, ogniste nasiona, sierść gryfa, jagody z jemioły
[31.07.18] - otrzymano na spotkaniu Zakonu Feniksa: kora drzewa Wiggen, odłamek spadającej gwiazdy, płatki ciemiernika, mandragora, jagody z jemioły, róg dwurożca, skórka boomslanga, żądło mantykory, skrzeloziele, strączki wnykopieńki
[26.10.18] Ingrediencje (wrzesień/październik)
[26.10.18] Wykorzystano: czułki szczuroszczeta, płatki ciemiernika
[26.03.19] Zużyto: 2x popiół feniksa

BIEGŁOŚCI[08.12.16] Wsiąkiewka +1PB
[23.03.17] Wsiąkiewka +2PB
[03.06.17] Wsiąkiewka +2PB
[13.06.17] Aktualizacja postaci: +1PB do biegłość Literatura (tworzenie) (I)
[22.06.17] Wsiąkiewka +2 PB
[02.11.17] +1 PB do puli (nagroda za szybką zmianę)
[15.04.18] Wsiąkiewka (majoczerwiec) +2PB
[28.05.18] Rozwój: Astronomia (z I na II), -8 PB (0,5 zostaje w reszcie)
[16.08.18] Rozwój Postaci: zakup 6 punktów biegłości
[22.07.18] Wsiąkiewka (majoczerwiec II): +1 PB do reszty
[10.12.18] Wsiąkiewka (lipcosierpień), +0,5B
[21.12.18] Podsumowanie roku fabularnego, +1 PB

HISTORIA ROZWOJU[10.10.15] Zakupy 860 pkt
[20.10.15] Teleportacja -50 pkt
[20.11.15] Wsiąkiewka +30 pkt
[23.11.15] Sowa -100 pkt
[29.11.15] Konkurs +30 pkt
[29.11.15] Udział w Festiwalu Lata +40 pkt
[12.03.16] Więzienie +60 pkt
[09.08.16] Przywrócenie rangi
[13.08.16] Zwrot PD +50 pkt
[26.08.16] Pies; -75 pkt
[15.09.16] Zakupy -200 pkt
[08.10.16] Klub Pojedynków - marzec: +10 pkt
[17.11.16] Osiągnięcie: Księżniczka na wieży +30 pkt
[08.12.16] Wsiąkiewka styczeń/luty +30 PD, +1 pkt biegłości
[09.12.16] Wykonywanie zawodu (marzec) +50 PD
[11.12.16] pierścień Zakonu Feniksa (+3 do OPCM)
[17.12.16] Lelek wróżebnik -10 PD
[25.12.16] Spotkanie Zakonu Feniksa +15PD
[09.01.17] Klub pojedynków (kwiecień) +20PD
[10.01.17] Osiągnięcie: Do wyboru, do koloru +30 PD
[16.01.17] Wykonywanie zawodu (kwiecień): +50 PD
[17.01.17] Zmiana postaci animagicznej -350 PD
[27.01.17] Zwrot PD: -40PD, 2 pkt Zaklęć
[25.02.17] Badania naukowe +50 PD
[23.03.17] Wsiąkiewka (marzec) +90 PD, +2 punkty biegłości
[23.03.17] Zakup kociołka miedzianego (+2 do eliksirów) -150 PD
[02.04.17] zwrot pd (teleportacja + kociołek miedziany) +100 PD
[26.04.17] Zakupienie ingrediencji: 2x czułki szczuroszczeta -30 PD
[27.04.17] Zdobycie osiągnięcia (Mały pędzibimber), +30 PD
[27.05.17] +5 pkt do statystyk
[03.06.17] Wsiąkiewka (kwiecień), +60 PD, +2 PB
[13.06.17] Aktualizacja postaci: +4 do transmutacji, +3 do eliksirów, +4 OPCM, biegłość Literatura (tworzenie) I poziom (1 PB), -700 PD
[22.06.17] Wsiąkiewka (kwiecień #2), +60 PD, +2 PB
[26.07.17] Odsiecz, +150 PD, +3 punkty biegłości zakonu
[28.07.17] Zwrot za czułki szczuroszczeta (x1), psa i lelka wróżebnika (Gringotta), +115 PD
[09.08.17] Osiągnięcia: Weteran, Genealog, Światło w ciemnościach I, Syn marnotrawny, Ślepy los, +225 PD
[13.08.17] Lusterko, +6 PD
[24.08.17] Zakup nowej różdżki: czeremcha zwyczajna (+2O), łuska hipokampusa (+2T, +1O), -20 PD
[26.08.17] Wykonywanie zawodu (majoczerwiec): +50 PD
[27.08.17] Zakup 1 pkt eliksirów, -100 PD
[30.09.17] Zakup: jaja popiełka, -20 PD
[13.10.17] Zakup ingrediencji: strączki wnykopieńki, ślaz, -20 PD
[19.10.17] Spotkanie Zakonu Feniksa, +10 PD
[11.11.17] Zwrot za statystyki i animagię, +120 PD
[18.11.17] Zakup magicznego kompasu, -150 PD
[08.01.18] Zwroty PD (zmiany w sklepiku): +100 PD
[17.01.18] Otrzymanie lusterka dwukierunkowego (prezent od Samuela, drugie lusterko: Hereward)
[28.02.18] Konkurs na parszywki, +4 PD
[02.03.18] +2 punkty eliksirów, -160 PD
[15.04.18] Wsiąkiewka (majoczerwiec) +90PD, +2PB
[12.05.18] Zużycie pasty na poparzenia
[13.05.18] Podsumowanie napraw anomalii (maj/czerwiec): +15PD
[29.05.18] Zdobycie osiągnięć (Wodzirej II, Zdolny alchemik, Zaobrączkowany, Ostrożny sprzymierzeniec), +180 PD
[31.05.18] Zdobyto podczas Festiwalu Lata: amulet z jeleniego poroża
[20.07.18] Wykonywanie zawodu (lipiec/sierpien) +50 PD
[22.07.18] Wsiąkiewka (majoczerwiec II): +30 PD, +1 PB
[24.07.18] Spotkanie Zakonu Feniksa, +10 PD
[09.08.18] Zdobycie osiągnięcia: Weteran II, +100 PD
[16.08.18] Rozwój Postaci: 6 punktów biegłości, -300PD
[27.09.18] Udział w wydarzeniu: Odbudowa starej chaty, +5 PD, +1 PB organizacji
[30.09.18] Osiągnięcie: Na głowie kwietny ma wianek, +30 PD
[26.10.18] +3 pkt do eliksirów, -240 PD
[26.11.18] Wykonywanie zawodu (wrzesień/październik): +50 PD
[29.11.18] Osiągnięcie: W pocie czoła, +100 PD
[10.12.18] Wsiąkiewka (lipcosierpień) +30PD, +0,5B
[11.12.18] Rozwój: +3 do transmutacji, -240 PD
[21.12.18] [G] Zakup domu (razem z Herewardem)
[27.12.18] Zdobycie osiągnięcia: Złoty Myśliciel, +30 PD
[17.02.19] Zakup magicznego odbiornika radiowego -50PD
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Eileen Wilde Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Eileen Wilde
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach