Wydarzenia


Ekipa forum
Wybrzeże
AutorWiadomość
Wybrzeże [odnośnik]08.11.15 13:03
First topic message reminder :

Wybrzeże

Nie dajcie się zwieść, wybrzeże tylko z pozoru wygląda na spokojne. W ciągu chwili mogą powstać fale, szczególnie odczuwalne bliżej brzegu. Piasek miesza się z kamieniami, szczególnie w wodzie, gdzie głazy stają się coraz to większe, pokryte morskimi glonami, co czyni ich niebezpiecznie śliskimi. Nietrudno tutaj o niespodziewane wgłębienia, dlatego lepiej sprawdzać podłoże przy każdym kroku, oczywiście jeśli nie chce się zaliczyć kąpieli w morskiej pianie.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wybrzeże - Page 36 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Wybrzeże [odnośnik]16.08.18 22:29
Nie szczerzyłem się już jak głupiec, jednakże na mojej twarzy wciąż gościł uśmiech perfekcyjnie wyrażający zadowolenie i pewność siebie niczym po dobrze wykonanej misji. W pewnym sensie tak też i postrzegałem dzisiejsze atrakcje festiwalu lata. Zależało mi na tym, aby wynagrodzić Josephine nerwy przełomu czerwca i lipca, kiedy to nie powiedziałem jej o mojej wizycie w Azkabanie. Chociaż tak właściwie to nie chodziło tylko o to. Coraz bardziej po prostu chciałem, żeby się cieszyła: tyle przecież było na świecie okropności, co dzień docierały do nas wieści o kolejnych zaginięciach, śmierciach, tragediach, nieszczęśliwych wypadkach. Dlatego tak bardzo doceniałem te krótkie chwile, w których mogłem zapaść się po czubek głowy i nie zwracać uwagi na to, że byliśmy w stanie wojny. Przeskakiwałem więc wzrokiem od roziskrzonych promieniami słońca kropli zaplątanych w jej włosy do błyszczących oczu, nie myśląc przy tym za wiele.
- Zawiedzenie ich byłoby czynem niewybaczalnym - powiedziałem, rezygnując jednak z podniosłego tonu. Zamiast tego w moim głosie pobrzmiewała raczej czułość, ta dziwna miękkość, którą wielu uznawało za wysoce niemęską; tylu samo twierdziło jednakże, ze właśnie to jest wyznacznikiem bycia prawdziwym mężczyzną. Zresztą, mniejsza z tym. Zacisnąłem dłoń na jej dłoni, po czym przemieściłem jej rękę tak, aby złapać Josie pod ramię. - Czyli idziemy na spacer - oznajmiłem, ruszając przed siebie w zieleń lasu, za plecami zostawiając natomiast siwowłosy ocean. Nie poprowadziłem jej jednak w kierunku ognisk - zamiast tego wybrałem leśną ścieżynkę, która wijąc się wśród zieleni prowadziła naokoło polany, dalej. Popołudnie było już późne, las rozświetlał blask złotej godziny, przemykając pomiędzy soczystą zielenią liście. Kiedy dostatecznie oddaliliśmy się od ludzkich śpiewów i śmiechu, Weymouth ożyło cykadą i ptasim trelem. Nie wiedziałem, gdzie tak właściwie zaprowadzi nas dróżka - i nawet nie potrzebowałem tego wiedzieć.
Po kilku minutach ciszy odchrząknąłem i zerknąłem na nią przelotnie, wciąż z pałętającym się na ustach powściągliwym uśmiechem.
- Nadal czuję się dość dziwnie w tym życiu - oznajmiłem, nie do końca wiedząc, gdzie zmierzam z tą rozmową. - Często czuję frustrację, kiedy rozmawiam z ludźmi, których znałem wcześniej. To okropne uczucie, zostać w tyle. Tak jakbym wyjechał lata temu i nie utrzymywał z nikim kontaktu, a wszystko poszło do przodu; tylko ja zostałem w miejscu. Albo raczej cofnąłem się - doszedłem do wniosku, kiedy ściana drzew przed nami jęła się przerzedzać. W moim głosie pobrzmiewało echo irytacji i zmęczenia, temat męczył mnie raz po raz, silniej lub słabiej. Teraz na szczęście nie byłem w wisielczym nastroju, dlatego tylko machnąłem ręką i pokręciłem głową na znak, że nie mam teraz ochoty rozgrzebywać tematu. - Festiwal wprowadza na szczęście inny klimat, wszyscy wspominają stare dzieje z radością, nie zaś pożałowaniem - uśmiechnąłem się szerzej, a mój wzrok znów powędrował w jej stronę. - Ale nawet ich najlepsze opowieści nie mogą wygrać z twoim towarzystwem - powiedziałem, odnajdując na krótką chwilę jej tęczówki. Była jedyną osobą, która rozumiała mnie naprawdę, która nawet jeżeli mnie irytowała to nie potrafiłem się na nią złościć. Mogłem wyznać jej wszystko, każdą wątpliwość i nadzieję. Moje spojrzenie nie utrzymało się jednak zbyt długo na licu Josie. Dotarliśmy do skał, które wyrastały z tafli leśnego rozlewiska, a moje oczy same rzuciły się na piękny krajobraz rozciągający się przed nami. Przez głowę przemknęło mi tylko, że jest to niezwykle romantyczny plener - moje serce biło może odrobinę za szybko, po raz kolejny przypominając o tym, co schowane było na jego dnie, a o czym pamięci nie miałem. O tym, jaka była prawda o nas mogliśmy wiedzieć w końcu tylko my.
Jednak żadne z nas tego nie pamiętało.

| uciekamy tutaj!


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Wybrzeże - Page 36 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Wybrzeże [odnośnik]17.08.18 0:50
Nazywano go różnie. Bywał draniem, okraszonym zbyt dużą ilością pączkowego lukru oraz całkowicie własnej bezradnej miny. Zakałą, kiedy siostra zakonna trzymała jego ucho w żelaznym uścisku, bo zamiast wyrecytowania modlitwy z pamięci, przedstawił przepis mamy na szarlotkę. Ona też była dla niego swoistą świętością, tak też nie rozumiał problemu. Był bratem z innej matki, wołały tak do niego roześmiane błękitne aż nazbyt znajome oczy, mniej wylewne były te po prostu niebieskie, ale im różne głupoty lubił przypisywać, więc nie sądził, by akurat one się liczyły. Mówiono do niego czule, w pocałunkach oraz muśnięciach nieśmiałych rąk, zabawnie z dłońmi uderzającymi o plecy i śmiechem na ustach zamierającym, aż w końcu z agresją smakującą krwią oraz pachnącą przypalaną skórą. Był wieloma określeniami, choć sam lubił się określać po prostu jako Ernie. Bo Ernim najzwyczajniej w świecie był i niewielu ten fakt mogło podważyć. Ale, że jest poetycki, to mu nikt nie mówił, że pijany to jeszcze, lecz poetycki? Sam lubował się w natchnionym, bo jakoś tak to brzmiało nader poważniej, niźli zwykłe brzdąkanie na gitarze oraz zapisywanie słów piosenek na przedramionach, gdy brakło papieru oraz miejsca na ścianach. To było całkiem miłe, tak sądził przynajmniej, dlatego też uśmiechnął się, nie odpowiadając wcale. Bo cóż mógł rzec? Że jego roztargniony umysł w pewnym momencie każe mu mówić do niej wierszem? Nie, nie, nie, to byłoby zbyt dziwne, a tego dnia wszelkie dziwności miał pozostawić za sobą. Tak jak piaskowego żółwia.
Nie skrzywił się, kiedy ta urocza i smukła istotka postanowiła zmiażdżyć rękę, przywodząc niemal natychmiast echo wspomnień napędzających usta goryczą. Nie skrzywił się jednak, bo solidny uścisk dłoni był niczym w porównaniu ze złamanymi żebrami, ale kobieto! Miej ty litość nad nieszczęsnym Prangiem, toć to drobina ledwie w tym okrutnym wszechświecie. Dobrze, że choć skruchę okazała, ale serio, super chwyt.
Za pewną dłoń nie trzeba przepraszać — zapewnia, głos jego nawet przez chwilę nie staje się wyższy. Nie jest jakimś tam siusiumajtkiem, żeby go dziewczyna do stanu piszczenia doprowadziła. Tak przynajmniej mu się wydawało.
W takim razie po prostu mów. Mów dużo i szczerze, co tylko chcesz oraz o czym w tej chwili myślisz. Nic co powiesz, nie będzie głupie, chociaż będziesz musiała mnie czasem dźgać łokciem, żebym wiedział, kiedy mam się śmiać — oznajmił Ern całkiem łagodnie, nie odnajdując się w roli czynnika stresogennego. Przy nim raczej się relaksowano, nabierało lekkiej leniwej obojętności na wszystko i wszystkich. Czasem też się wymiotowało, bo on miał przedziwne zwyczaje w gotowaniu, gdzie lubił łączyć niekoniecznie do siebie pasujące smaki. Ale to chyba był bardziej wynik biedy i desperacji, niż twóczości — Nie martw się, to będzie twój wieczór i skoro to też pierwszy wianek panno...znaczy, Sally...postaram się, byś spędziła ten czas ze mną jak najmilej — tym razem jego słowa obrały kształt obietnicy, ozdobionej zaraz pogodnym mrugnięciem. Z niego to był dosyć kiepski taktyk, bardziej się wczuwał w nastrój, niźli planował każdy kolejny krok, ale jakoś tak dla panienki Moore mógłby się nawet postarać. Żeby się tak nie denerwowała, nie przejmowała, acz aby uroczy rumieniec na buzi dziewczęcia pozostał.
Nah, jestem pewien, że jak tylko poczujesz rytm, to okażesz się fantastyczna — uznał wesoło, gotowy już zaciągnąć dziewczynę w stronę ogniska. Jedna myśl go tylko powstrzymała, bo to tak jakoś niegrzeczne mu się wydawało — Chcesz poczekać na te gołąbki? — zapytał, kciukiem wskazując na Gabrysia i Poppy. Nie chciał, żeby Sally straciła raptem poczucie bezpieczeństwa, jakie potrafiła stworzyć pielęgniarka. Która nawet jeśli była kochana, potrafiła też stać się przerażająca.


The risk I took was calculatedBut man, I'm so bad at math...

Ernie Prang
Ernie Prang
Zawód : kierowca Błędnego Rycerza, lep na kłopoty, twoje marzenie
Wiek : 26
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I don't do the right thing

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
nanananana Ernie!
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6139-ernest-prang https://www.morsmordre.net/t6223-keto https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6224-skrytka-bankowa-nr-1526 https://www.morsmordre.net/t6225-ernest-prang
Re: Wybrzeże [odnośnik]17.08.18 20:46
4 sierpnia

Apo nie był do końca pewien co tutaj robił - pewnie jak połowa mężczyzn, znajdujących się tutaj bez większego, konkretnego celu. Jeden ze znajomych - londński krytyk i malarz, jak i on - powiedział mu, że powienien choć raz wybrać się na festiwal i zobaczyć jak niebywałym zjawiskiem jest niezliczona ilość wianków puszczona na wodę, dryfująca po niej swobodnie, odrobinę leniwie, zlewająca się w całość różnobarwna konstrukcja zwyczajnie nieprzeciętna.
Więc dał się skusić pięknie malowanym prze jego słowa wizjom. Zawitał najpierw na jarmarku, kręcąc nosem na większość znajdujących się tam rzeczy, a potem przeszedł się leśnymi ścieżkami Dorset. I choć miejsce rzeczywiście, posiadały swój urok, nie czuł nic, ponad dręczące rozdrażnienie. Miłość, romantyczność, nic z tych rzeczy nie trzymało się jego jednostki od momentu, gdy ona postawiła go przed faktem dokonanym. I może był durniem, że nie próbował jej powstrzymać, jednak nigdy nie sądził, by mógł ją do czegokolwiek zmusić. Wybrała samodzielnie, nie winił jej za to. Jednak gorycz rozlewała się na języku, gdy przypominał sobie informacje przekazane przez przyjaciela. Co do tego dążyłaś, Deirdre? Tego chciałaś, zostawiając mnie lata temu? Oddawania własnego ciała za galeony? Wątpił. Wiedział, że gdyby wróciła nie zapytał by o nic, spokojnie przyjmując ją na powrót w odwarte ramiona. Jednak zdawała się tego nie chcieć. Nie pozostawało mu więc nic innego jak się z tym pogodzić.
Zasiadł na brzegu wyczekując zachwytu, ale widział jedynie gorycz i nadzieję. Był to ciekawy widok, jednak odbiegający od obrazu, który malował mu znajomy. Spodziewał się czegoś więcej. Westchnął cicho, lustrując spojrzeniem tafle wody. A potem jego wzrok skupiło coś innego, prostego, nienachalnego. Niby zwyczajnego, a jednak przyciągało jego spojrzenie. Od zawsze wolał prostotę od naciąganych barw i przepychu. I stwierdzając, że niewiele może stracić ruszył prosto do morza, zostawiając wcześniej buty na brzegu. W drodze podwinął też rękawy, choć i tak nie sądził, że uchroni się od zamoczenia. I niewiele czekając ruszył w wodę, bo wyłowić wianek, który jak miało się okazać należał do jego wybawicielki, do Sybilli.

+


Just wait and see, what am I capable of

Apollinare Sauveterre
Apollinare Sauveterre
Zawód : artysta, krytyk, dyrektor Galerii Sztuki
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Sztuka zawsze, nieustannie zajmuje się dwiema sprawami: wiecznie rozmyśla o śmierci i dzięki temu wiecznie tworzy życie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4149-apollinare-sauveterre https://www.morsmordre.net/t4299-rembrandt#90382 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f208-horizont-alley-21-3 https://www.morsmordre.net/t4239-skrytka-bankowa-nr-1066#86886 https://www.morsmordre.net/t4236-apollinare-sauveterre#86874
Re: Wybrzeże [odnośnik]17.08.18 20:46
The member 'Apollinare Sauveterre' has done the following action : Rzut kością


'Wianki - M' :
Wybrzeże - Page 36 VI6p9Ka
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wybrzeże - Page 36 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Wybrzeże [odnośnik]18.08.18 15:49
Widziałam to zmartwione spojrzenie, ale nie mogłam nic na to poradzić. Nie mogłam cofnąć czasu i bardziej uważać na swoje delikatne stopy. Można powiedzieć, że krwią przypieczętowałam swój wysiłek w tworzeniu wianka najpiękniejszego, jakiego tylko mogłam. Jakiego tylko byłam w stanie. Siedząc na kamieniu i mając w okolicy same koniczyny nie mogłam zaszaleć, ale najwyraźniej mojemu mężu to nie przeszkadzało. Wszedł do wody chociaż wiedziałam, że się jej boi. Pokonywał dla mnie swój strach, aby zdobyć to co należało do mnie. Chociaż czy odkąd mam obrączkę ślubną na palcu coś jest tylko moje albo tylko jego? Czy już wszystko nie jest nasze? Wspólne?
Patrzyłam na niego ze strachem. Potężne fale uderzały w jego tors. Ale szedł dzielnie, brnął do przodu będąc coraz bliżej i bliżej. Wzięłam głębszy wdech i wytężyłam oczy starając się dostrzec moment, w którym wianek zostaje złapany w jego dłoń, kiedy nagle zniknął mi z pola widzenia.
Skłamałabym gdybym powiedziała, że się nie wystraszyłam. Byłam przerażona. Myślałam, że stało się coś złego. A co jeśli się poślizgnął i upadł a mocny prąd pociągnął go na głębokie wody? Co jeśli uderzył się w ostry kamień i stracił przytomność? Może się przecież wydarzyć tyle tak bardzo ludzkich rzeczy. Stałam na samym brzegu, czułam pod stopami chłód wody i obserwowałam wodę czekając aż mój mąż wypłynie. Już byłam gotowa sama wskakiwać do wody albo prosić o pomoc kuzyna, kiedy Cyneric na szczęście pojawił się w zasięgu mojego wzroku. Odetchnęłam z ulgą.
Miałam wrażenie, że jego powrót trwa wieczność. Tak bardzo chciałam, żeby stanął już tu obok mnie na piasku. Cały, zdrowy i bezpieczny. Nawet na chwilę zapomniałam o swoim zranieniu. A gdy to się już stało, gdy miałam swojego męża u boku a wianek na głowie spojrzałam na niego z przejęciem.
- Tak bardzo się bałam. Co tam się wydarzyło? Zniknąłeś pod wodą - powiedziałam.
Po ostatnich wydarzeniach, po tym w jakim stanie wrócił po swojej nieobecności ciągle się martwiłam. Tak bardzo mną to wszystko ostatnio poruszyło, że zwykła zabawa i chwilowe zniknięcie pod wodą sprawiało, że stałam na brzegu niezwykle zmartwiona. Kochałam swojego męża i ostatnie czego chciałam, to go stracić.
- Udało ci się wyłowić wianek. Dziękuje - uśmiechnęłam się lekko.
Ale strach już odszedł. Przynajmniej póki co. Mogłam cieszyć się obecnością mojego ukochanego i delektować się tą wspólną chwilą. Na początku zdziwiłam się, że chce udać się na Festiwal Lata. Szczerze, to się nawet nie nastawiałam, że w tym roku się tutaj pojawię. Miło jednak, że zdecydowaliśmy się pojawić. Ostatnio rzadko pokazywałam się publicznie, musiałam więc dać znać, że wszystko ze mną w porządku, a moja chwilowa nieobecność była jedynie krótką niedyspozycją.


Za wilczym śladem podążę w zamieć
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamień
Rozpalę usta smagane wiatrem
Rosalie Yaxley
Rosalie Yaxley
Zawód : doradczyni w zarządzie w Rezerwacie jednorożców w Gloucestershire
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Nienawidzę pająków... dlaczego to nie mogły być motyle?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Wybrzeże - Page 36 DByCxa2
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t649-rosalie-yaxley https://www.morsmordre.net/t696-smuzka#2194 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-yaxley-s-hall https://www.morsmordre.net/t3552-skrytka-bankowa-nr-174#62683 https://www.morsmordre.net/t955-rosalie-yaxley
Re: Wybrzeże [odnośnik]19.08.18 16:33
Nadchodził czas zmian. Nie tylko w życiu młodej szlachcianki, noszącej na serdecznym palcu symbol zbliżającego się nowego początku; ważyły się losy czarownic i czarodziejów brytyjskiego społeczeństwa i tylko naiwni nie byli w stanie tego wyczuć. Krzykliwe nagłówki gazet miały wzbudzać sensację, lecz wiele udawało się wyczytać między wierszami. Napięcie było obecne w prawie każdej dziedzinie życia i wibrowało w powietrzu niczym średnio uciążliwa anomalia. I podobnie jak ona, miało w końcu wybuchnąć. Nawet Festiwal Lata nie miał już w sobie tyle beztroski, ile choćby w zeszłym roku, a nastroje nie pozwalały zapomnieć o tym, że wszystkich czeka powrót do szarej rzeczywistości, gdy tylko opuszczą Weymouth. Ale niektórzy byli mądrzejsi. Nie zapominali nawet na chwilę, nawet podczas pobytu w Dorset, że świat nie stanął w miejscu na tydzień. Plany musiały toczyć się swoim torem, a każdy dzień i każda chwila przybliżały do ich realizacji. Choć sierpień dopiero się rozpoczął, widmo września majaczyło w oddali, przeplatane kamiennymi sylwetkami – Stonehenge obecny był myślach nie tylko nestorów, którzy mieli się tam pojawić, by raz na zawsze rozwiązać kwestię podejścia szlachty do czystości krwi. Jesteście z nami, albo jesteście naszymi wrogami. Marine nie miała wątpliwości, po której stronie opowie się jej ród.
Była ciekawa i głodna wiedzy, a jednocześnie miała świadomość, że jej miejsce nie znajduje się pod drzwiami gabinetu ojca, gdzie wyczekiwałaby choćby skrawka informacji. Z racji płci i wieku miała do spełnienia zgoła inne zadanie i podejmowała się go z dumą – to przy jej udziale miało dojść do scalenia dwóch rodów, a unia z Yaxleyami wyraźnie świadczyła za kierunkiem obranym przez lordów z Wyspy Wight. Panna Lestrange była tylko pionkiem w wielkiej grze, ale na daną chwilę znajdowanie się na planszy w zupełności jej odpowiadało. Drobnymi krokami miała podążać do swoich celów, a pewnym pocieszeniem okazywał się fakt, że od tej pory miał z nią kroczyć ktoś jeszcze. Wierzyła, że może liczyć na wsparcie Morgotha i liczyła na to, że z biegiem czasu stworzą zgrany duet. Rodzinę, która nie ugnie się pod naporem z zewnątrz i pokona burze targające nią od środka.
Ucieszyła się widząc, że drobny podarek go usatysfakcjonował; sama także poczuła się dobrze i szybko zapomniała o zranionym palcu oraz plamie na koszuli. Istniały symbole, które miały krążyć pomiędzy nimi już na zawsze i znaczyć o wiele więcej, niż sądziliby postronni; była to chyba doskonała wróżba na przyszłość.
Marine bez najmniejszego oporu pozwoliła zamknąć swoją dłoń w dłoni mężczyzny, ze spokojem przyjęła także dotyk jego skóry na swoim policzku. Gdy trwali złączeni na wybrzeżu, czuła spokój i przez moment była w stanie nie myśleć o tym, że obserwują ich inni ludzie. Niech widzą. Niech wiedzą, że siła może mieć różne źródła.
- Prowadź – odpowiedziała, odrywając swoje czoło od jego, by spojrzeć w oczy narzeczonemu.
Jej buty nie leżały wcale daleko od jego marynarki, ucieczka z wybrzeża nie mogła zatem okazać się zbyt trudna. Oboje spełnili już swoją rolę tutaj, dlatego bez sentymentu oddalili się od plaży, ku kolejnej wspólnej przygodzie.

| ztx2



The past is gone. It went by, like dusk to dawn. Isn't that the way everybody's got the dues in life to pay?

dream on


Marine Yaxley
Marine Yaxley
Zawód : śpiewaczka, dama
Wiek : 18
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Isn't it lovely, all alone? Heart made of glass, my mind of stone. Tear me to pieces, skin to bone

"Hello, welcome home"
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Wybrzeże - Page 36 060da7246cff3ea68a8b3d81a5de583b
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4601-marine-lestrange https://www.morsmordre.net/t4712-gloriana#101007 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f317-wyspa-wight-thorness-manor https://www.morsmordre.net/t5142-skrytka-bankowa-nr-1190 https://www.morsmordre.net/t4719-marine-lestrange#101064
Re: Wybrzeże [odnośnik]19.08.18 17:03
Miała nadzieję, że widok jej wianka – samotnie znikającego w oddali, zlewającego się z zamgloną linią horyzontu, albo przykrytego przez wzrastające fale i pociągniętego w stronę dna – przyniesie jej myślom coś w rodzaju ukojenia, pozwalając na zamknięcie rozdziału, który do tej pory pozostawał uparcie otwarty, jak niezagojona, ropiejąca rana, jątrząc do krwioobiegu zatruwającą organy gorycz. Przez jakiś czas śledziła więc leniwą podróż srebrno-złocistej wiązanki, osłaniając oczy od zbyt mocnego słońca i nie zwracając uwagi na zimną wodę, wysyłającą dreszcze wzdłuż przemoczonych nóg i kręgosłupa. Nie spodziewała się, by ktokolwiek miał zainteresować się jej tworem; nie należała do dziewcząt ani najurodziwszych, ani najzdolniejszych, ani cieszących się nieskalaną reputacją: zbyt blada cera i siatka widocznych w jaskrawym świetle żył głośno i wyraźnie opowiadały historię spędzonego w odosobnieniu dzieciństwa, a prosta sukienka w ciemnych barwach pozwalała bez problemu przypisać jej właścicielce właściwy status społeczny. Nie to, żeby jej to przeszkadzało; zniechęcające elementy swojej własnej aparycji traktowała jako osobistą tarczę, chroniącą ją przed niechcianym zainteresowaniem – a do takiego należałaby właśnie uwaga zgromadzonych na wybrzeżu mężczyzn, tęsknym wzrokiem podążających za wybrankami swojego serca. Sybilla nie zjawiła się tutaj, żeby odnaleźć miłość, jej nastrojowi daleko było do romantycznych uniesień – i najprawdopodobniej dlatego widok nie jednej, a dwóch sylwetek, zmierzających w stronę jej wianka, zamiast zdrowej ekscytacji, wywołał krótkie ukłucie złości.
Prawie wyciągnęła z kieszeni różdżkę, prawie wypowiedziała też inkantację paskudnego zaklęcia, mającego na celu odstraszenie nierozsądnych mężczyzn, ale zatrzymała się wpół gestu, gdy w jednym z nich rozpoznała Sauvaterre’a. A przynajmniej wydawało jej się, że był to on; odległość i oślepiające, odbijające się od srebrzystej wody promienie słoneczne mogły okazać się zgubne, poza tym – nie przywykła do oglądania go w pełnym świetle dnia, pośród śmiejących się beztrosko czarodziejów; jego twarz zazwyczaj zasnuta była poprzerywaną mgłą charakterystyczną dla jej wizji, a postać lubiła chować się za gryzącym dymem, bądź ślizgać w lepkiej, brunatnoczerwonej krwi. Oglądanie mężczyzny tutaj, na festiwalu, brodzącego po kolana wśród oblewających go fal tylko po to, by wyłowić z nich prostą wiązankę z pszenicy i żyta, wydawało się niewłaściwe i niepasujące – ale i tak wystarczyło, by zrezygnowała z dyskretnej ucieczki z Weymouth, jak najdalej od tradycji, w której nie chciała uczestniczyć. Zamiast tego zacisnęła palce na materiale sukienki, podciągając ją wyżej i gramoląc się z wody z powrotem na plażę, żeby chwilę później zatrzymać się naprzeciwko Apollinare’a. – Byłoby ci łatwiej polować na kwiaty, gdybyś nie porzucił piór i skrzydeł – odezwała się, wypuszczając z rąk wilgotną tkaninę i unosząc spojrzenie wyżej, na męską twarz, której rysy znała już niemal na pamięć. Czy pamiętał ich ostatnie, pobieżne spotkanie pod apteką? Miała ochotę o nie zapytać, dowiedzieć się więcej na temat dziwnej runy i samego zdarzenia, ale nie chciała pozwolić ciekawości na wydostanie się na zewnątrz; nie powinien wiedzieć, że interesowała się nim bardziej, niż było to naturalne – ani że już od dawna uważnie śledziła jego kroki.
Masz coś, co należy do mnie – dodała po chwili, wskazując na wianek, który trzymał w dłoniach, nie do końca świadoma, że mogło zabrzmieć to jak zaproszenie. Czy może – zabrzmiałoby, gdyby zdecydowała się na okraszenie słów zachęcającym uśmiechem. Ten jednak nie zagościł na jej wargach, wciąż wygiętych w wyrazie wyuczonej ostrożności. Z zasady nie ufała mężczyznom – a już na pewno nie tym, którzy mieli w przyszłości sprowadzić na nią zgubę.


it's not the fall that kills you;
it's the sudden stop at the end


Sybilla Vablatsky
Sybilla Vablatsky
Zawód : wróżbitka
Wiek : 21
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna

she walked with darkness
dripping off her shoulders;
I've seen ghosts
brighter than her soul

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz
Wybrzeże - Page 36 Tumblr_p1vjte0A1B1tfh1dfo3_400
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5842-sybilla-vablatsky-budowa https://www.morsmordre.net/t7664-parapet-sybilli https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f166-doki-parszywy-pasazer-pokoj-4 https://www.morsmordre.net/t6086-skrytka-bankowa-nr-1440 https://www.morsmordre.net/t6087-sybilla-vablatsky
Re: Wybrzeże [odnośnik]20.08.18 16:28
Cała uwaga Zachary'ego krążyła wokół młodej damy, której to wianek dzierżył w dłoniach. Rzeczywistość była dlań ograniczona do zaledwie kilku stóp wokół nich z przeświadczeniem, że nikt nie powinien naruszać ani powagi, ani intymności chwili dzielonej na tak zaznaczonej przestrzeni. Ograniczenie miejsca nie stanowiło jednak przeszkody dla myśli gnających we wszystkich kierunkach na raz. Pierwsza z nich nakazywała mu opamiętać się, bowiem z pełnym oddaniem przestrzegał starej angielskiej tradycji i nie było nic złego w tym, jak teraz reprezentował się przed lady. Druga nawoływała do jak najszybszego wycofania się, choć stanowiła irracjonalne wspomnienie tego, jak został wychowany i jak zamierzał postępować z przedstawicielkami płci pięknej, a mimo to była tylko wspomnieniem, którego kurczowo trzymał się, gdy nie wiedział ani nie miał pewności, co uczynić. Trzecia – i ostatnia z tych, które miały jakikolwiek sens – krążyła wokół, wyznaczając granice i podpowiadając Zachary'emu, że i dziadek, i nestor byliby radzi z nawiązywanych przez niego kontaktów. Nie chcieli, by zanadto izolował się od arystokracji, pośród której żył, a tym samym dawali do zrozumienia, iż – pomimo ofiarowanej mu wolności oraz bycia dorosłym – powinien samodzielnie rozejrzeć się za odpowiednim dla siebie towarzystwem. Zbyt dobrze wiedział, co kryło się w tych przesłankach, choć nikt nie popędzał go w spełnianiu rodowych obowiązków. Wciąż dzieliła go zbyt duża odległość od oczekiwań stawianych przez tradycję i bardzo głęboko w sobie był z tego faktu więcej niż zadowolony. Nie wiedział do końca, jak to wszystko miałoby wyglądać, co powinno zostać powiedziane, a co przemilczane – zamartwianie się tym nie miało zatem większego celu i sensu.
Świadomość stawiała go przed sprostaniem wymaganiom znacznie trudniejszym, gdy wokół znajdowali się inni. Nie chciał, aby to spotkanie przebiegało w nieodpowiedniej atmosferze. Nie takim przykładem powinni świecić przed obliczem niższego stanu. Choć wymiana uprzejmości już nastąpiła, nie miał pewności, czy wszystkie właściwe słowa zostały wypowiedziane. Być może powinien przemilczeć pewne kwestie, a może poruszyć tematy, o których tak młode damy pojęcia mieć nie mogły. Niepewność wkradająca się w jego serce stawała się kolejną, w tym momencie naprawdę istotną kwestią, którą powinien jak najszybciej rozwiązać, skoro ledwie poczuł, jak wianek opuszcza jego dłonie i wraca do swojej właścicielki. Zdawał się nawet nie zauważać posłanego mu uśmiechu, machinalnie posyłając w odpowiedzi podobny, choć nieco chłodniejszy gest. Epatowanie emocjami nie leżało w jego gestii, gdy postanawiał zachowywanie samokontroli godnej precyzji najlepszych uzdrowicieli i tak też czynił teraz, spoglądając za siebie na moment, by dojrzeć swojego niegodnego przeciwnika.
Przyjemność po mojej stronie, lady — odpowiedział cicho, jeszcze raz zerkając przez ramię. — Jestem jednak pewien, że tamten dżentelmen ubarwiłby twój czas. O ile wcześniej nie utopiłby się w wodzie. — Skomentował jeszcze, wyginając wargi w namiastce kpiny, którą właśnie obdarzał obcego mu mężczyznę. Nie wiedział, kim był ani dlaczego wybrał ten sam wianek, lecz był całkowicie przekonany, że i on nie miał pojęcia, komu próbował się narazić. Czyniąc Zachary'emu poniżenie, naraziłby się nie tyle na gniew rodu, co Ramesesa. Nie wątpił ani przez chwilę, że brat solidnie zająłby się sprawami, od których Zachary starał się trzymać z daleka.
Kroczymy różnymi ścieżkami, lady — odparł krótko. — Ty z gracją i taktem poruszasz towarzystwo, zwracając na siebie uwagę. A ja pozostaję na uboczu w dobrze znanym mi otoczeniu. — Dodał jeszcze w nieco wymijający sposób, nie chcąc udzielać oczywistej odpowiedzi, dlaczego nie poznali się w trakcie jednego z sabatów, bowiem takiej odpowiedzi nie posiadał, choć starał się grać w sposób, jakby było zupełnie inaczej.




Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about

the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Wybrzeże - Page 36 MaPFNWM
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5831-zachary-shafiq#137692 https://www.morsmordre.net/t5852-ammun#138411 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f145-wyspa-man-siedziba-rodu-shafiq https://www.morsmordre.net/t5866-skrytka-bankowa-nr-1444#138736 https://www.morsmordre.net/t5865-zachary-shafiq#138732
Re: Wybrzeże [odnośnik]20.08.18 18:04
Na moment rozchyla wargi, tylko po to, by ponownie móc je zaraz zacisnąć. Stojąc na brzegu, ze spódnicą lekko smaganą wiatrem oraz morską bryzą, próbującą wpleść niewidzialne palce w uroczo upięte karmelowe kosmyki, przez chwilę zastanawia się nader płocho, acz z sercem trzepocącym w niemej ekscytacji — czy tak mogła się czuć w tym momencie lady Demelza? Czy oddychała właśnie powietrzem, które zdołała wpuścić w swe płuca główna bohaterka jej powieści? Mogła wyobrazić ją sobie jeszcze dokładniej, niż w momencie, w którym przelewała obrazy swej jakże bogatej fantazji na karty pergaminu. Czekająca malowniczo na plaży, skąpana w promieniach zachodzącego słońca, pośród obcego tłumu i wciąż osłabiona mocą anomalii, jaką sprowadziło nań nieopatrznie wypowiedziane zaklęcie. Spojrzeniem sunie za swym wiankiem, ciałem wstrząsa dreszcz, gdy mokra spódnica muska czubki — to taka urocza, nierozważna panienka nielękająca się spojrzeń karcących! — bosych stóp. Choć jej rączki, w przeciwieństwie do Elodie nie zdobi żaden pierścionek zaręczynowy, tak podświadomie wie, kto pomknie ku morzu, by wyrwać z jego odmętów kwiatową plecionkę. To miał być ostatni Festiwal jako wolnej panny, lecz prawdopodobny narzeczony niejednokrotnie sugerował, iż to z nim spędzi ten wieczór. Lecz to nie znajomy lord w końcu pochwycił wianek, a obcy mężczyzna. Mężczyzna, który okaże się jej przyszłością, słodką ostatecznością oraz moralną zgryzotą. I chociaż lord Burke w żaden sposób nie wydawał się wpisywać w ten schemat, tak Ellie pragnęła wierzyć, iż wnętrzem jej szarpie ta sama gama emocji jak samą Elzę. Uprzejme zaskoczenie, znaczne onieśmielenie obcym oraz zaintrygowanie. Czy było dobrze tak czuć? Mieć potrzebę poznania, która uchroni może nie przed przykrościami wspólnie spędzonego wieczoru jak w przypadku fikcyjnej postaci, a tego, co może nastąpić tuż po tym, gdy staną na ślubnym kobiercu? Z pewnością, uznaje pewnie w duchu, tknięta jakimś przedziwnym optymizmem. Jakąż udręką byłoby, gdyby nie interesowała się wcale, a zmysły ogarniałoby niemal natychmiastowe znudzenie!
A przecież nudy wydawała się przy brunecie nie zaznawać wcale, biorąc pod uwagę zabawne pierwsze — być może nie było ono pierwsze, ale Elodie uznała, że jest zgoła inaczej i to w rezerwacie pierwszym pozostało — spotkanie, a teraz jakże zaskakujące brzmienie słów Quentina. Ich siła oraz pewność były poruszające, oraz przedziwnie łechtające ego, bo która panna nie pragnęłaby takich zapewnień? Być może daleko było im do wyznań, wywołujących motyle skrzydła czule muskające wnętrze, lecz to było coś więcej, niż mogłaby początkowo liczyć, mając w pamięci jakże realistyczne i do nieznośnego bólu praktyczne podejście drogiej kuzynki w sprawie małżeństwa.
Niczego bardziej nie mogłabym pragnąć — odpowiada więc lady Parkinson, wplatając w słodycz głosu nieznaczną nieśmiałość. Bo czym innym było pragnąć, a czym innym było chcieć. To pierwsze wydawało się mniej dziecinne, mniej zachłanne. Dyga zaraz lekko, pozwalając by z zaskakującą delikatnością mógł na powrót zwrócić wiankowi jego prawowite miejsce. Słone krople osiadają na włosach, pojedyncze zaś ruszają w wyprawę wzdłuż smukłej szyi, wywołując lekki dreszcz (niemal jak w książce!) i kiedy się prostuje, w zaciekawieniu może przyglądać się znalezisku.
Och — odpowiada w pierwszej chwili, początkowo zbliżając swe palce ku wyciągniętej dłoni, by bliżej móc przyjrzeć się podarunkowi. Jednak w chwili, gdy opuszki niemal muskają czerwień korala, ten postanawia zmienić w tym momencie swój kształt, przez co Ellie cofa rękę tylko po to, by zasłoniwszy wargi móc roześmiać się szczerze — Macie niezwykły dar przyciągania do siebie magii sir — przyznaje, tym razem pewniej sięgając po koral i być może — a może i nie — przypadkiem ich skóra styka się ze sobą na kilka sekund — Jest wspaniały. Wprost nie potrafię wyrazić swej wdzięczności — mówiąc, o spogląda prosto w jego smoliste oczy. Teoretycznie mogłaby zaoferować mu swoje znalezisko, lecz to z pewnością zepsułoby atmosferę. Nadało bardziej biznesowy, coś za coś wydźwięk, niweczący wszelkie zalążki romantyczności oraz spontaniczności gestu. A przecież nie mogła na to pozwolić!


Run your fingers through my hair,
Tell me I'm the fairest of the fair
Elodie Burke
Elodie Burke
Zawód : Dama na trzy etaty
Wiek : 20
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna

she's a saint
with the lips of a sinner


OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
she`s an  a n g e l
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6266-elodie-parkinson https://www.morsmordre.net/t6336-lethe https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t6333-skrytka-bankowa-nr-1568 https://www.morsmordre.net/t6335-elodie-parkinson
Re: Wybrzeże [odnośnik]20.08.18 22:55
Nie zastanawiał się nad ryzykiem związanym z jej obecnością, nie lustrował jej pod kątem wspomnianej na ostatnim spotkaniu organizacji, choć pewne aspekty mogły wskazywać na czynny w niej udział. Eliminował też aurorską kwestię, bowiem wychodził z założenia, iż chciałby go skuć i wysłać do Azkabanu – którego notabene już nie ma – tuż po pojedynku w opuszczonym amfiteatrze. Sięgnął tam po najczarniejszą, najpotężniejszą magię, która nie znała litości, nie brała jeńców. Był wtem wyjątkowo wytrącony z równowagi, napędziła go bijąca z jej oczu nienawiść świadcząca lata wcześniej o złości, a nie pragnieniu zadania krzywdy. Wbrew jej wszelkim przekonaniom nie tylko zakazana dziedzina zadawała trwałe blizny.
Ignorował jej wzrok, zdawał sobie sprawę, iż nie darzyła go zaufaniem. Czytanie ludzkich emocji było trudnym zadaniem i choć nierzadko ów sztukę studiował to dzisiejszego wieczoru mógł dać wiarę przypuszczeniom. Zmarnowałby tylko czas naiwnie doszukując się czegoś więcej jak czystej, palącej od środka nienawiści.
-Najwyraźniej zaślepiła mnie twoja głupota albo duża dawka ognistej.- odparł wzruszając ramionami. W latach szkolnych nie miał większego dostępu do trunków, więc codzienne spożywanie nie wchodziło w grę, z resztą nie ciągnęło go tak mocno jak obecnie. Sam się sobie dziwił, iż był w stanie znieść ją na trzeźwo.
Nie odpowiedział na pytanie od razu wiedząc jakiej oczekiwała odpowiedzi. Wyginając wargi w ironicznym uśmiechu podążył wzrokiem za leżącym na ziemi wiankiem, który zgrabnie wytrąciła mu z dłoni. -Twoja. Historia z uplecionymi kwiatami zatacza koła.- uniósł nieznacznie brew powracając do niej pewnym siebie spojrzeniem. Drażnił się, próbował wzniecić złość i pragnienie samotności – sam nie wiedział co było tego powodem. Rzadko wdawał się w bezsensowne dyskusje, a z Tonks robił to nagminne.
-Twój plan poszedł zatem na dno.- rzucił przybierając teatralny, pełen smutku wyraz twarzy. Sam był jednym z powodów rozpadu pomysłu na wieczór, jednak nie zamierzał przepraszać, a tym bardziej współczuć. Skoro tylko ją można było spostrzec na brzegu to oznaczało, iż jej towarzystwo rozeszło się w swoje strony z innymi mężczyznami dzierżącymi w dłoni odpowiedni wianek. -Wina nie posiadam, ale coś innego znajdziemy jak ładnie poprosisz.- uniósł dłoń w okolice przemoczonej szaty, a następnie popukał wskazującym palcem przez materiał w piersiówkę. Była pełna.
Nawiązanie do przyjaźni nieco zbiło go z tropu – co właściwie chciała przez to osiągnąć? Drew nie był skory do powierzania swych sekretów, lojalności innym osobom, stąd było mu na rękę mocno powierzchowne zachowanie członków domu. Miała sporo racji w swoich słowach, choć nie należało wrzucać wszystkich do jednego wora; były przypadki, iż relacja miała naprawdę solidny fundament i pewne z takowych pozostały do dziś. -Moja ostatnia próba skończyła się smrodem spalonych włosów. Miałem ręce jak niemowlak.- zaśmiał się pod nosem przytaczając ostatnią próbę zmagania się z prostym eliksirem, który w zasadzie miał stanowić tyko bazę do klątwy jaką pragnął nałożyć. -Przyjaźń to bujda, podobnie jak słowo zawsze i nigdy.- stwierdził finalnie skupiając na niej wymowny wzrok. Był pewien, iż doskonale wiedziała co miał na myśli.
Kierując się w stronę pustej części plaży był rad, iż nie musiał ciągnąć jej tam na siłę. Oczywiście nie brudziłby sobie rąk tylko po to, aby uprzykrzyć jej wieczór, ale skoro już pofatygował się po wianek musiała poświęcić mu dłuższą chwilę. -Jakbym Cię nie znał może bym uwierzył.- pokiwał głową z szelmowskim uśmiechem po czym opadł na chłodny piasek nie racząc puścić jej ramienia. Może akurat miał tyle szczęścia, że znalazłby się tam kamień, o którego rozbiłaby sobie głowę – marzenia. Chwyciwszy piersiówkę upił kilka łyków czując przyjemne mrowienie w gardle.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Wybrzeże [odnośnik]22.08.18 23:51
Elise była zaciekawiona. Stawiała pierwsze kroki w swoim dorosłym życiu, choć wcześniej sporo słyszała o pierwszych sabatach i pierwszym festiwalu od starszych krewniaczek. Miała naprawdę dużą rodzinę i zawsze znalazł się ktoś, kto mógł opowiedzieć o własnych doświadczeniach. Na ich podstawie snuła własne wyobrażenia jak ten dzień będzie wyglądał. I chociaż poszukiwanie kwiatów rozczarowało ją ogromnie przez ten niedopuszczalny wypadek (któremu musiało być winne niedbalstwo Prewettów, bo co innego tłumaczyłoby obecność zwłok w lesie?), była pełna nadziei, że wianek, choć nie do końca udany, okaże się szczęśliwy i sprezentuje ciekawe i godne towarzystwo na spędzenie tego wieczora.
Dla płytkiej, wciąż nieco infantylnej Elise ten dzień był ważny. Nie tak, jak pierwszy sabat, ale wciąż absorbował dużo myśli dziewczątka domagającego się adoracji i zauważenia. Podczas gdy wielu jej rówieśników ze zwykłych rodzin myślało z niepokojem o obecnych wydarzeniach, Elise pozostawała sobą – płytką, egocentryczną i skupioną na aktywnościach godnych damy. Świat się walił, a ona żyła pod swoim ochronnym kloszem w dworze Nottów, grała, plotkowała i czarowała swoją osobą, nie przejmując się cierpieniami plebsu, wierząc wciąż, że to jej nie dotyczy, że szlachetna krew i pozycja jej rodu ją ochronią. O świecie poza wyższymi sferami nie miała zbyt wielkiego pojęcia, bo nawet w Hogwarcie unikała spoufalania się z niższymi stanem i starannie dobierała sobie towarzystwo. Żadnego ze Shafiqów jednak w szkole nie spotkała – i z tego co było jej wiadomo, pobierali nauki w domu, dorastając poniekąd na styku dwóch kultur. Niby byli jednymi z nich, a jednak pozostawali obcy i egzotyczni. Intrygujący na swój sposób, przynajmniej z punktu widzenia dorastającej w hermetycznym świecie Elise, która dotąd raczej nie stykała się z egzotyką, chyba że w opowieściach podróżujących po świecie kuzynów.
Jej spojrzenie lustrujące Zachary’ego było uprzejme, ale może nieco zbyt dociekliwe i ciekawskie. Chętnie zasypałaby przybysza pytaniami – ale pozostawała powściągliwa, bo o ile wścibstwo było tolerowane w gronie innych młodych panien, tak wobec mężczyzny z innego rodu, którego wcześniej nie znała, musiała pozostać uprzejma, cicha i grzeczna. Nie chciała by uznał ją za paplającą bezmyślnie trzpiotkę i znudzony odszedł.
Przejęła swój wianek, przelotnie spoglądając na mokre od morskiej wody kwiaty.
- Być może, ale z pewnością nie byłby odpowiednim towarzystwem dla damy – powiedziała, także zerkając w tamtą stronę; mężczyzna polował teraz na wianek innej, najwyraźniej szybko się pocieszając po stracie tego należącego do niej. Nie rozumiała, dlaczego mężczyźni niskiego stanu w ogóle próbowali zalecać się do szlachcianek, wiedząc, że nie byli godni ich uwagi. – Więc czym się zajmujesz, lordzie Shafiq, kiedy akurat nie łowisz wianków na festiwalu? – zapytała z ciekawością, gdy stwierdził, że kroczyli różnymi ścieżkami, bo zapewne zaiste tak było, nie tylko z powodu różnic kulturowych, ale i płci: mężczyźni zawsze byli zajęci własnymi sprawami, a kobiety swoimi, i rzadko były dopuszczane do spraw poważnych. – Należę do rodu Nottów, więc moją rolą jest godnie go reprezentować w towarzystwie – dodała, uśmiechając się uroczo, jak przystało na młodą damę. – Może... przejdziemy się po wybrzeżu? Mam wrażenie, że zrobiło się tu trochę tłoczno – zaproponowała nagle; w zasadzie to on jako mężczyzna powinien wysunąć taką propozycję pierwszy, ale ufała, że jest to na tyle neutralna prośba, że nie zostanie uznana za niestosowną, a Elise liczyła, że skoro Zachary złowi jej wianek, to zaoferuje jej swoje towarzystwo zgodnie z festiwalową tradycją. To przecież nie musiało niczego oznaczać; poważnie wątpiła, by ich rody zaczęły coś planować wobec nich. Asymilacja Shafiqów miała swoje granice. A skoro Flavien i tak ofiarował już swój wieczór lady Rosier, to ona mogła oferować swój Zachary’emu, choćby po to, by nie musieć już patrzeć na zaręczone kuzynki w towarzystwie narzeczonych.
Elise Nott
Elise Nott
Zawód : Dama, ozdoba salonów
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ty się nazywasz lew, a lwa nie obchodzi zdanie owiec.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6043-elise-nott https://www.morsmordre.net/t6157-poczta-elise https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6159-skrytka-bankowa-nr-1507 https://www.morsmordre.net/t6158-elise-nott
Re: Wybrzeże [odnośnik]24.08.18 15:50
Obserwowała go od dłuższej chwili. Opierając się o drzewo, gryząc jabłko, przeżuwając powoli każdy kęs. Jej jasne, prawie przezroczyste tęczówki mieniące się bladymi odcieniami niebieskiego, podkreślone czarnym węglem pod spodem śledziły dziki pościg za porwanym przez dziecko wiankiem. Z ciekawością przyglądała się kobiecie, której cierniową koronę próbował przyozdobić delikatną głowę. Biedna, pomyślała. Któż świadomie i z przyjemnością zgodziłby się na spędzenie wieczoru w jego towarzystwie — nie ktoś taki jak ta biedna, drobna kobieta, a ona? Dlaczego nie? Jeśli transakcja miała się opłacać, a relacje z Traversem mogły wznieść ją wysoko, dać jej upragnioną wolność i spokój ducha, z dala od tych wszystkich parszywych łowców przygód, mogła się poświęcić, uchylić nieco spódnicy i wpuścić krakena do siebie, byle tylko obiecał jej bezpieczeństwo i nietykalność względem innych.
Ogryzek wyrzuciła gdzieś za siebie, nie spoglądając w tył. Nie zamierzała wybywać w teren, by pleść romantyczny kwiecisty bukiet. Miała dość mężczyzn, który zabiegali o jej względy, brali ją jak swoją, kładli łapska na jej ciele, przeważając ją siłą, lecz z pewnością nie inteligencją. Ot co, zwykłe puste formy, którym wiele brakowało do doskonałości. Otrzepała grafitową spódnicę, pod którą poza twardymi, skórzanymi butami doskonałymi do brutalnych aktów nagłej samoobrony na udzie trzymała nóż. Przemknęła pomiędzy ludźmi, nie zwracając uwagi na rozchichotane kobiety, które co rusz na nią wpadały, lub mężczyzn, których jej jasne oczy i blada twarz okalana ciemnymi włosami przyciągała wzrok. Bardziej z ciekawości niż fizycznej podniety. Przywykła do tego, że budziła zainteresowanie, w swej dziwności była atrakcyjna, interesująca. Dotarła do nich, gdy ochoczo rozmawiali. W pierwszej chwili spojrzała na nią: piękną, smukłą i wysoką o egzotycznych rysach i czarnych oczach. Zapatrzyła się na moment, pewna, że nie jeden i niejedna stracili już dla niej głowę. W gardle na moment jej zaschło, po ciele rozniosło się miłe, kojące ciepło. Lecz to nie ona była głównym celem — chciałaby, lecz w tym świecie wciąż rządzili mężczyźni, a przynajmniej tak im się na ogół wydawało.
— To chyba jakaś pomyłka — odezwała się po chwili, wypowiadając tych kilka snów pewnym siebie, dźwięcznym głosem. Ujęła w dłonie wianek ciemnowłosej i z dużym rozmachem wyrzuciła go w wodę. Nie utonął, po chwili wynurzył się znów dryfując w stronę męskiej toni. — Być może ta piękna kobieta ujęła Twe serce, drogi lordzie, ale jestem pewna, że mam dla Ciebie ciekawszą propozycję — podjęła, przenosząc wzrok na Salazara. Wybrała go dlatego, że był prosty — potrafił być agresywny i wściekły, potrafił krzywdzić i niszczyć — i właśnie tego potrzebowała, by zdeptał każdego, kto się do niej zbliży, a ją zachowa tylko dla siebie i uczyni nietykalną. Był przy tym umiarkowanie inteligentny, wystarczająco, by robić z nim właściwe interesy, aby nim manipulować za sprawką kobiecych uroków. Zbliżyła się ku niemu i nachyliła, na ucho szepcząc kilka słów; jej nos tknął jego szorstkiej skóry, a dłoń spoczęła na wypiętej piersi.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Wybrzeże - Page 36 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Wybrzeże [odnośnik]24.08.18 16:28
Całe zamieszanie toczone wokół wianków nieszczególnie go zajmowało. Dał się tu zaciągnąć z powodu młodszej siostry, na którą przyrzekł starej matce mieć oko — choć zapewne miało to wyglądać jak zwykle, obejrzy kawalera, który zechce spędzić z nią wieczór, zagrozi mu, że jeśli zbliży się do niej za bardzo nie pozostaną mu w szczęce żadne zęby, a później przyjdzie mu zająć się sobą. I tak też się stało. Zmierzył jegomościa wzrokiem — nie musiał nic mówić, ten jakby intuicyjnie przyrzekł, że włos jej z głowy nie spadnie, odprowadzi ją do domu przed dziesiątą. Zgodził się więc. Widząc uśmiechniętego anioła, Clarise, nie mógł jej odmówić. Pozwolił jej odejść z jakimś typem, na którego wyraźnie czekała. Sam rozejrzał się po okolicy. Większość obecnych miała już swoje pary. Mężczyźni wyciągali z wody mokre wianki, nakładali je na rozpalone w słońcu głowy, a później odchodzili, by spędzić resztę wieczoru przy ognisku. pomyślał, że wróci do domu — nieszczególnie był zainteresowany adorowaniem obcych panien, lecz jedna konkretna wpadła mu w oko. Nie był pewien, czy to za sprawką jej nietypowej i wyjątkowo nieangielskiej urody, czy może w jej oczach było coś wyjątkowego, w sposobie poruszania się. Śledził jak toczy się po drugiej stronie bitwa o jej wianek, jak czarodziej, niezbyt atrakcyjny, barczysty, pokryty tatuażami i zbyt bujnym zarostem rzuca się na Merlinie gaci winnego chłopca. A później zjawia się kobieta, która odbiera wianek i wrzuca go z powrotem do wody. Płynął, samotnie, pośród wyciąganych ochoczo wianków. Uciekał w stronę morza. To był moment, impuls, gdy postanowił za nim ruszyć w pogoń. rzucił się w toń, upił zimnej wody, zakrztusił się nią, ale zdobył go. Kilka kwiatów wypadło, musiały poluźnić się w splocie, lecz zdawał się być zachowany w bardzo dobrym stanie — wbrew temu, co do tej pory przeszedł. Otrzepał go lekko i ruszył w stronę drugiego brzegu, niepewnie krocząc w stronę niewiasty, gdy tylko tamta dwójka odwróciła się w swoją stronę.
— Wyłowiłem — zakomunikował melodyjnym głosem, odlepiając od twarzy poprzyklejane kosmyki dłuższych włosów. Ciemnymi oczami spojrzał na nią, doszukując się w niej wyrazu niechęci. Cokolwiek myślała, zgodnie z tradycją powinna spędzić z nim resztę wieczoru. — Sądzę, że w związku z tym należy mi się jakaś nagroda — odparł pewnie, nieco arogancko. — Mogę?— Uniósł powoli wianek, a następnie ułożył go na jej głowie, zbliżając się ku niej nieznacznie. A może bardziej nieznacznie, całkiem blisko.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Wybrzeże - Page 36 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Wybrzeże [odnośnik]24.08.18 17:07
Deirdre naprawdę nie chciała tu być - ale tradycji musiało stać się zadość, dawne koleżanki, dociekliwie dopytujące o jej miejsce pracy w Wiltshire, nie odpuściłyby, gdyby nie pojawiła się na wybrzeżu, rzucając swój wianek do morza. Wianek wzgardzony przez tego, któremu pragnęła go ofiarować, i jednocześnie zadziwiająco popularny wśród specyficznych person. Najpierw przeklęty pirat od siedmiu cruciatusowych boleści, wyraźnie liczący na to, że ten wieczór skończy się w niemoralny sposób, potem mały rozbójnik, porywający jej wianek tylko po to, by potuptać brzegiem i obsypać wszystkich piaskiem, po kilku sekundach porwany i spacyfikowany przez Salazara, a następnie równie dziwaczna niewiasta, roszcząca sobie prawa do Traversa. Gniewna i zdecydowana, tak, jakby Deirdre zamierzała co najmniej bić się o możliwość spędzenia z wytatuowanym piratem tego wieczoru. Tsagairt uniosła brew w nieco zdegustowanym wyrazie twarzy, desperacja nieznajomej wydała się jej absolutnie nie na miejscu. Uratowała ją od namolnego towarzystwa Salazara, za co była jej w pewnym stopniu wdzięczna, lecz takie wulgarne i niegrzeczne zachowanie nie przystało damie. Skomentowała całe to nieporozumienie zdawkowym, ironicznym uśmiechem, szybko wymijając spętanego dziewczęcymi odnóżami szlachcica, by ruszyć brzegiem morza jak najdalej od epicentrum wiankowych dramatów. Kątem oka ciągle widziała zachwyconą Evandrę oraz Tristana, bohatersko rzucającego się w morze. Ta romantyczna miłość sprawiła, że zrobiło się jej niedobrze; nieco pobladła i zwolniła kroku. Mdłości zdarzały się jej ostatnio zbyt często, winiła za tę niedogodność Azkaban i powracającą traumę oraz znaczne osłabienie. Stopy zapadały się w piach, nie zdążyła umknąć z plaży, bowiem tuż obok niej przebiegł nieznajomy mężczyzna, mknący z pluskiem w morskie fale, by porwać jej wianek.
Mocno już zdezelowany, podniszczony; część kwiatów i gałązek odpadła, prezentował się więc nadzwyczaj żałośnie. Zużyty, tak jak jej cnota - kąciki ust Deirdre zadrgały, ni to w kpiącym rozbawieniu tą metaforą, ni to w smutku spowodowanym bolesnymi wspomnieniami. Przeniosła spojrzenie z zmoczonego wiechcia na lekko uśmiechniętą twarz mężczyzny. Z ulgą stwierdziła, że był on nieznajomym; żaden z Rycerzy, żaden z gości Wenus. Przypadkowy czarodziej, łagodnie dekorujący jej skronie podniszczonym splotem prostych kwiatów i zielonych liści. Woda ponownie skapywała na jej obojczyki i suknię; splotła ręce przed sobą. Ucieczka raczej nie wchodziła w grę, nie teraz, gdy mogła wpaść na zdenerwowanego Salazara lub ociekającego szczęściem Tristana. Odwzajemniła uśmiech, w policzkach pojawiły się urocze dołeczki, a czarne oczy nabrały życia. - Na jaką nagrodę liczysz, drogi...? - zawiesiła głos, oczekując przedstawienia się. Nie mogła uciec  z plaży z kimś, kogo imienia nie znała; wbrew pozorom miała swoje standardy przypadkowych znajomości. Powoli powiodła wzrokiem przez ciało nieznajomego, dość oceniająco, nie zapominając się przy tym niewinnie zarumienić.


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 37 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 56 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Wybrzeże [odnośnik]26.08.18 0:40
Rześka bryza smaga krnąbrnymi, blond pasmami pieczołowicie uwitej fryzury Lady Lestrange, tej samej, co przed niespełna kilkoma minutami, wypuściła swój wiankowy twór ku nieznanej, morskiej przygodzie godnej najlepszych powieści o piratach.
Całkowicie świadomie zdaje sobie sprawę, iż rodowe niesnaski staną się raną na tyle obłożoną ropniastą zawiesiną, iż najpewniej, dziś po raz ostatni kroczyć będzie burzliwym wybrzeżem Weymouth. Jaka szkoda, że tak naprawdę, to nie żałuje tego ani trochę i z utęsknieniem oczekuje momentu opuszczenia Dorset. Istnieje również całkiem wysokie prawdopodobieństwo, iż za dwanaście miesięcy, będzie już nosić złotą obrączkę na dłoni, a Alix mocno powątpiewa, aby małżeństwa w istocie trzeba było zmuszać do podobnych archaizmów tradycji.
Nikomu do niczego nie potrzebnym.
Spaceruje brzegiem, balansując na skraju wilgotnego piachu i zrywów burzliwego morza - woda wydaje się być dziś wyjątkowo furiacka, tak jakby jej kolubrynowe fale w istocie oczekiwały krwawej ofiary za zmącenie porządku i spokoju. A wielu panów właśnie to czyni, nie wie jednakże jeszcze, czy to w jej imieniu.
Stara się nie zerkać w kierunku puszczonego wianka; zamiast tego, obserwuje przestrzeń plaży rozpościerającą się jeszcze daleko, za niewyraźnie jarzący się horyzont. Liczy iż spotka znajomą duszę, która zagai, zabierze czas i dotrzyma towarzystwa choćby na moment. Alix opuściła obstawę łowczyń kwiatów tak jak to zawsze miała w zwyczaju - robiąc wszystko w swej mocy, aby cyrk i przedstawienie związane z obławą na jej wianek, uniknęło świadków, zwłaszcza tych, na których opinii, jej szczerze zależy. Myśli o swoich kuzynkach, o Elise i Marine - jednej już zaręczonej, zapewne wciąż przechadzającej się nadbrzeżem u boku narzeczonego. Zastanawia się również z kim Flavien mógłby spędzać festiwalowe chwile, lecz skłamałaby przyznając, iż nie straciła już dawno rachuby w kwestiach sercowych swojego starszego brata.
Sama nie pamięta imienia szczęśliwca sprzed roku, choć do tej pory otrzymuje od niego listy wysztafirowane trzecioligową poezją i szekspirowskimi epitetami. Bywa tak z każdym oszołomem i sama nie rozumie, co sprawia, iż mężczyźni wierzą, że podobne starania zaskarbią sobie jej względy. Niemniej, zaraz potem jej rozkojarzone tęczówki mimowolnie spoczywają na punkcie oznaczonym w morskich falach - teraz wie, iż gonitwa już się na dobre zaczęła. Nie obejdzie się bez kuksańców, kopniaków i siniaków. Być może zadrapań i podtopień. Nic nowego.
Ona zaś, w nagrodę musi tu wiernie czekać na zwycięzcę, króla i księcia z bajki, który obdarowany zostanie największym skarbem tego dnia - ułożeniem mokrego pęczka kwiatów na czubku jej głowy. Można zzielenieć z zazdrości.
Alix Lestrange
Alix Lestrange
Zawód : Salonowa mądrala i tłumaczka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
"Lecz nie! To tylko maska, sztuki podstęp nowy -
Ta twarz, co wyszukanym uśmiechem porywa.
Oto ściągnięte bólem straszliwym oblicze,
Oto prawdziwa głowa i oto twarz żywa
Za rysy tamtej maski kryje się zwodnicze.
Biedna wielka Piękności! Łkanie piersi twojej. "
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Wybrzeże - Page 36 5c8e360beef9b333e33e9e19bb3f481b
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6354-alix-e-lestrange#160659 https://www.morsmordre.net/t6410-daphne#163152 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6431-alix-lestrange#164054

Strona 36 z 51 Previous  1 ... 19 ... 35, 36, 37 ... 43 ... 51  Next

Wybrzeże
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach