Wydarzenia


Ekipa forum
Stoliki w tylnej części herbaciarni
AutorWiadomość
Stoliki w tylnej części herbaciarni [odnośnik]02.12.15 15:18
First topic message reminder :

Stoliki w tylnej części herbaciarni

★★
Różnią się od reszty herbaciarni tylko jedną rzeczą - stoliki ustawione są w głębszej jej części, tylko i wyłącznie wzdłuż ściany z obsadzonymi w niej kilkoma dużymi oknami, za którymi rozciąga się widok na taras.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:33, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stoliki w tylnej części herbaciarni - Page 6 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Stoliki w tylnej części herbaciarni [odnośnik]20.03.19 0:42
Priscilla nie mogła pozwolić sobie na wolne. Praca w wiedźmiej straży pochłaniała ogromne ilości jej czasu, szczególnie od kiedy skończyła szkolenie: teraz poza przynoszeniem kawy oraz zwiedzaniu Anglii w celu badania dowodów, sprawdzania eliksirów oraz przekazywania dokumentów aurorom dostawała nieco poważniejsze zadania, przy wcale nie zmniejszającej się ilości tych poprzednich. Jednocześnie poza pracą musiała przecież zajmować się domem, bo od śmierci ojca, matka wydawała się zapomnieć o istnieniu jakichkolwiek obowiązków.
Przy takim nawale pracy, deszcz wcale Priscilli nie pomagał. Pogoda zdawała się wariować i nie pozwalała dotrzeć w jakiekolwiek miejsce bez uprzedniego przemoczenia. A przecież musiała zrobić te podstawowe zakupy, by być w stanie jakkolwiek funkcjonować w trakcie kolejnych dni.
Zirytowana całą tą sytuacją, przeklęła głośno, gdy z nieba lunęła ściana deszczu. Stała na Pokątnej, z głową skrytą pod płaszczem, który wcale nie chronił szczególnie dobrze przed aż tak dużą ilością wody.
Nie skrywając swojej nerwowości weszła do najbliższego lokalu – Czerwonego Imbryka – z siatką pełną ziół i warzyw, kupionych zaledwie przed chwilą. Ściągnęła kaptur: na jej twarzy zdecydowanie malowało się niezadowolenie. Priscilla nie miała dobrego dnia. A ten stał się jeszcze gorszy, gdy zaczęła się rozglądać. W herbaciarni nie było ani jednego wolnego stolika, bo najwyraźniej nie tylko ona wpadła na pomysł, aby schronić się przed tą parszywą pogodą…
Co gorsza, niemal wszystkie stoliki były zajęte przez pary, bądź większe grupy. Dłuższą chwilę zajęło jej znalezienie przynajmniej wolnego krzesła. W końcu znalazła je przy samotnej, jasnowłosej dziewczynie, wpatrzonej w okno wychodzące na taras. Nie szukała nikogo wzrokiem, nie miała przy sobie żadnej dodatkowej torby, płaszczu, czy czegokolwiek, mogącego wskazywać, że na kogoś czeka, lub jest z kimś. Nie wahała się więc ani chwili dłużej.
Ruszyła w stronę stolika, przy którym siedziała Charlie.
Można? – spytała, odsuwając krzesło: nie spodziewała się innej odpowiedzi, niż „tak”, z resztą pewność w jej głosie nie znosiła sprzeciwu. Priscilla naprawdę nie była w dobrym nastroju.
Położyła materiałową torbę przy krześle i zaczęła ściągać płaszcz, pod którym skrywała długa, ciemną suknie.
Ta pogoda… psuje wszystkie plany. – Pokręciła głową, wieszając płaszcz na oparciu krzesła. – Panią też zatrzymała ta ulewa? – spytała dość obojętne, nie patrząc na Charlie. Wzrokiem szukała kelnera, który mógłby przyjąć jej zamówienie.
Gdy ten zobaczył nową klientkę prędko do niej podszedł, przyjmując zamówienie na rozgrzewającą, jesienną herbatę.



Istnieją wyłącznie i niezmiennie jedynie źli ludzie, ale  niektórzy stoją po przeciwnych stronach.

Priscilla Morgan
Priscilla Morgan
Zawód : Wiedźmia straż
Wiek : 28 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
Jeśli cokolwiek przygnębiało ją bardziej niż własny cynizm, to fakt, że często nie była aż tak cyniczna jak prawdziwy świat.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7142-priscilla-morgan#190036 https://www.morsmordre.net/t7149-ardra#190405 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f162-beggars-hollow-5 https://www.morsmordre.net/t7150-skrytka-bankowa-nr-1765#190408 https://www.morsmordre.net/t7147-p-morgan#190391
Re: Stoliki w tylnej części herbaciarni [odnośnik]20.03.19 15:46
Obecna pogoda przeszkadzała wielu ludziom. Deszcz jeszcze nie był najgorszy, dużo gorsza była burza i zagrożenia niesione przez wyładowania. Od wczoraj w Mungu pojawiło się całkiem sporo czarodziejów poszkodowanych przez pioruny, a także anomalie, które najwyraźniej zaczynały się zaostrzać. Sytuacja stawała się groźna i niepokojąca, więc Charlie z niecierpliwością czekała na nadchodzące spotkanie Zakonu i wieści, czy dało się z tym cokolwiek zrobić. Gdyby nie przynależność do Zakonu i wiedza o tym, że istnieli ludzie, którzy walczyli z zagrożeniem i wierzyli w słuszne, prawe wartości, bałaby się tego wszystkiego jeszcze bardziej. Kto wie, może już dawno zabrałaby rodziców i wyjechałaby za granicę? Odkąd zaginęła Vera, jej matka znów pogrążyła się w oparach depresji i uspokajających eliksirów, a Charlie miała ogromne wyrzuty sumienia, że nie może przy niej być. Cała dorosła gromadka Leightonów już dawno wyfrunęła z rodzinnego gniazda, a Helen zmarła w dzieciństwie. Przez wzgląd na problemy z transportem pracująca w Mungu Charlie nie mogła przeprowadzić się z powrotem do Kornwalii, więc mogła odwiedzać rodziców tylko raz na jakiś czas.
Siedząc samotnie przy stoliku i czekając na koniec deszczu rozmyślała właśnie o bliskich. O zaginionej Verze, która nie wróciła z misji, o matce w depresji, która straciła jedno dziecko i bała się utraty drugiego, o przygnębionym ojcu, który poważnie zastanawiał się nad rezygnacją z pracy w ministerstwie. Myślała też o własnej pracy, Zakonie i anomaliach, a kiedy przyniesiono jej herbatę, powoli zaczęła ją sączyć, nawet nie myśląc o tym, że może mieć towarzystwo, choć przecież było to całkiem prawdopodobne, biorąc pod uwagę zatłoczenie oraz fakt, że przed taką ulewą większość ludzi będzie chciała się gdzieś schować.
Słysząc głos wyrywający ją z zamyślenia nagle drgnęła i zwróciła się w tamtą stronę, odruchowo odrzucając na plecy blond warkocz. Nadal roztaczała wokół siebie woń ziół i eliksirów, poza tym wyglądała całkowicie niepozornie. Jej twarz nie należała do tych, które zapadały w pamięć. Ot, drobna, szczupła dziewczyna o młodych, delikatnych rysach, obdarzona raczej prostolinijnym, wiejskim typem urody.
- Tak... Jasne – odpowiedziała po chwili wahania, przyglądając się nieznajomej, obcej kobiecie, której twarz również nic jej nie mówiła, co znaczyło, że na pewno nie należała do Zakonu ani nie pracowała w Mungu. Kim więc była? Pewnie nie było to zbyt istotne, bo po tym przypadkowym spotkaniu raczej nie zobaczą się prędko, może nawet już nigdy, choć świat czarodziejski wcale aż tak rozległy nie był.
- W rzeczy samej – przytaknęła. – Ten deszcz jest okropny i trwa od wczoraj, choć teraz zacina wyjątkowo mocno. I ta burza... Zanim dobiegłabym do Dziurawego Kotła byłabym cała mokra, więc powrót do domu chyba musi poczekać aż deszcz choć odrobinę zelżeje.
A co, jeśli nie? Cóż, poczeka jeszcze pół godziny lub godzinę, a później spróbuje się przedrzeć do Kotła, by po jego drugiej stronie złapać Błędnego Rycerza, który na Pokątną nie wjeżdżał. A jeśli deszcze się nie skończą, musiała chyba kupić sobie solidniejszy płaszcz przeciwdeszczowy. Nie mogli tu siedzieć nie wiadomo ile, każda z chowających się przed deszczem osób musiała w końcu na nią wyjść, ale póki co wszyscy myśleli że to przejściowe.




Best not to look back. Best to believe there will be happily ever afters all the way around - and so there may be; who is to say there
will not be such endings?
Charlene Leighton
Charlene Leighton
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Chciałoby się uciec,
ale nie przed wszystkim się da.
OPCM : 7 +4
UROKI : 0
ALCHEMIA : 35 +6
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 20
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t5367-charlene-leighton https://www.morsmordre.net/t5375-listy-do-charlie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5388-skrytka-bankowa-nr-1338 https://www.morsmordre.net/t5387-charlene-leighton
Re: Stoliki w tylnej części herbaciarni [odnośnik]20.03.19 23:07
Westchnęła, poirytowana, gdy kelner odszedł od ich stolika. Pewnie przy takim natężeniu ludzi przyjdzie jej czekać na zamówienie dłużej, niż zwykle. Niech to szlag, nic nie układało się tak, jak powinno. Szczególnie ostatnio.
Oby zelżał – przytaknęła. – Współczucia tym, którzy wybrali miotły na środek transportu – mruknęła, woląc nie myśleć, jak sama wróci do domu. Co prawda mieszkała niedaleko, tuż pod Londynem, ale jednak…
W takie dni jak ten Priscilla marzyła czasem o wyjeździe za granicę. Gdzieś, gdzie zawsze jest piękna pogoda. Mogłaby nauczyć się podstaw języka i odciąć się od tego paskudnego, brytyjskiego deszczu. Wtedy jednak przypominała sobie, że nawet nie miałaby z kim pojechać. Już nie. Musiała skupić się na pracy, a nie brać wolne. Przecież w Ministerstwie było wiecznie tyle do zrobienia…
Gdyby tylko ten deszcz to była sama woda. Te pioruny! Nie dają spać – zauważyła Priscilla, kręcąc głową.
Kątem oka zauważyła, że kelner zbliża się do stolika, przynosząc ciepły napar także i jej.
Mimo obłożenia, działają całkiem sprawnie – zauważyła, gdy pracownik odszedł od ich stolika. – W przeciwieństwie do całej reszty świata. Uwierzy pani, że w Scribbulusie zabrakło piór? Weszłam po jedno dla matki, bo zgubiła wszystkie, które miała. A tu się okazuje, że „przepraszamy, dostawa nie dotarła”. Musiałam szukać w innych miejscach, ale tylko oni ściągają te najbardziej trwałe – pożaliła się Charlie Priscilla, wrzucając do herbaty kilka kostek cukru i mieszając ją energicznie. W taką pogodę odrobina cukru jej nie zaszkodzi.
Po chwili Priscilla uniosła wzrok znad herbaty i spojrzała na Charlie tak, jakby właśnie coś sobie uświadomiła.
Co za maniery. Jestem Priscilla Morgan – przedstawiła się kobiecie.
W każdej innej sytuacji pewnie nawet nie zwróciłaby uwagi na tę blondynkę o delikatnym głosie, która faktycznie nie zwracała uwagi niczym szczególnym. Właściwie gdyby ktoś jej powiedział, że Charlie wciąż uczy się w Hogwarcie pewnie byłaby w stanie mu nawet uwierzyć, a przecież Priscilla nie miała powodów, by zadawać się z dziećmi. Ale skoro już siedziały tu razem… Siedzenie naprzeciwko siebie, w zupełnym milczeniu, nie byłoby raczej szczególnie komfortowe.



Istnieją wyłącznie i niezmiennie jedynie źli ludzie, ale  niektórzy stoją po przeciwnych stronach.

Priscilla Morgan
Priscilla Morgan
Zawód : Wiedźmia straż
Wiek : 28 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
Jeśli cokolwiek przygnębiało ją bardziej niż własny cynizm, to fakt, że często nie była aż tak cyniczna jak prawdziwy świat.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7142-priscilla-morgan#190036 https://www.morsmordre.net/t7149-ardra#190405 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f162-beggars-hollow-5 https://www.morsmordre.net/t7150-skrytka-bankowa-nr-1765#190408 https://www.morsmordre.net/t7147-p-morgan#190391
Re: Stoliki w tylnej części herbaciarni [odnośnik]21.03.19 2:10
Charlene także nie zazdrościła ludziom podróżującym na miotłach. Jakby nie wystarczyło, że nie można było korzystać z teleportacji i sieci Fiuu, to dochodziły do tego obecne anomalie pogodowe sprawiające że latanie było nie tylko nieprzyjemne i skutkujące przemoczeniem do suchej nitki, ale w dodatku niebezpieczne. Groziło porażeniem piorunem lub zdmuchnięciem przez wiatr, trudno pewnie było nawet odnaleźć właściwy kurs.
- Rzadko latam nawet przy normalnej pogodzie, a co dopiero przy takiej, ale czarodzieje, dla których to główny środek lokomocji pewnie bardzo żałują wybrania go dzisiejszego dnia. Przy takiej ulewie, grzmotach i wietrze bezpieczniej nie odrywać stóp od podłoża – przytaknęła. Charlie nigdy nie latała tak dobrze, jak jej krewni ze strony matki, Wrightowie. Jej kuzyni odnosili sukcesy jako zawodowi gracze, dla niej sukcesem było samo utrzymanie się na kijku bez upadku. Dobrze chociaż, że nie mieszkała daleko, bo na obrzeżach Londynu. Ludzie przybywający z dalszych części kraju mieli trudniej, bo świstokliki też nie każdy potrafił stworzyć. A za piękną pogodą miała zatęsknić naprawdę szybko. Zresztą już tęskniła, bo brakowało jej tego lata prawdziwie letnich dni, uczucia słońca muskającego skórę.
- Żeby tylko spać... – westchnęła. To była jeszcze najmniej groźna konsekwencja burzy, ale niektóre z piorunów uderzały w ziemię, niekiedy powodując zniszczenia i obrażenia. Charlie zasypiając podczas tej nawałnicy bała się, żeby któryś nie uderzył w jej dom. Drżała pod kołdrą, mimo wtulającego się w nią kota czując się żałośnie samotna i zastanawiając się, gdzie była Vera, czy też się bała tego, co się działo, czy może już w ogóle nie czuła niczego?
- W aptece też brakuje niektórych składników, zwłaszcza roślinnych, a inne zdrożały. Kaprysy pogody nie sprzyjają hodowaniu roślin – powiedziała. Od maja zdarzały się braki, niektóre składniki musiała załatwiać innymi drogami. Anomalie nie sprzyjały nikomu. Wszystkim przeszkadzały, niosły zagrożenie dla każdej osoby w tym kraju, nieważne czy czarodzieja czy mugola. – Dobrze, że w takim razie mam jeszcze trochę piór na zapas, przezornie kupiłam ich więcej, kiedy były dostępne.
Upiła łyk herbaty, na moment zatrzymując nienachalne spojrzenie na rozmówczyni, gdy ta się przedstawiała.
- Charlene – odrzekła. – Miło poznać, Priscillo. – A przynajmniej tak myślała, że miło. Nie mogła w końcu wiedzieć, jakie kobieta wyznawała poglądy, z wyglądu sprawiała całkiem miłe i niepozorne wrażenie. Była naprawdę ładna i mogła być najwyżej kilka lat starsza od Charlie. Ale Charlie była tak zajęta pracą i nauką, że rzadko zwracała większą uwagę na przypadkowych ludzi mijanych podczas przelotnych sprawunków na Pokątnej czy w innych tego typu miejscach. Jej myśli krążyły głównie wokół pracy, Zakonu oraz problemów rodzinnych włącznie ze zniknięciem siostry.
- Często tu bywasz? Zdaje mi się, że wcześniej cię nie spotkałam – odezwała się. Była dość nieśmiała i średnio jej szło zagajanie rozmów z nieznajomymi, ale skoro Priscilla odezwała się do niej pierwsza, nie chciała tak siedzieć w zupełnej ciszy, jedynie patrząc na siebie ukradkiem i niezręcznie.




Best not to look back. Best to believe there will be happily ever afters all the way around - and so there may be; who is to say there
will not be such endings?
Charlene Leighton
Charlene Leighton
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Chciałoby się uciec,
ale nie przed wszystkim się da.
OPCM : 7 +4
UROKI : 0
ALCHEMIA : 35 +6
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 20
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t5367-charlene-leighton https://www.morsmordre.net/t5375-listy-do-charlie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5388-skrytka-bankowa-nr-1338 https://www.morsmordre.net/t5387-charlene-leighton
Re: Stoliki w tylnej części herbaciarni [odnośnik]21.03.19 22:37
Pokiwała głową z rezygnacją, słysząc o nie odrywaniu stóp od podłoża.
Te czasy, gdy teleportacja zajmowała ledwie chwilę… – mruknęła pod nosem. – Te anomalie kiedyś nas wszystkich wykończa.
To naprawdę było męczące. Utrudniało im życie, które i tak nie należało przecież do łatwych. Studiowanie magii, trzymanie w ryzach czarnoksiężników, pilnowanie aby mugole o niczym nie wiedzieli… Na domiar złego teraz i w niemagicznym świecie nie działo się dobrze. Ministerstwo miało ręce pełne roboty, a jego pracownicy nie mogli nawet szybko wrócić do domu.
Priscilla zdawała sobie sprawę, że burza może mieć o wiele gorsze konsekwencje, niż bezsenność, ale w końcu nie pracowała w Mungu. Nie miała pojęcia, ile osób tak naprawdę cierpi z powodu pogody i z resztą nie miała czasu, aby to analizować. Dlatego tylko westchnęła na słowa Charlene.
Nie dziwię się. Jednak dobrze mieć w takich chwilach ogród… i rodzinę na wsi. Łatwiej zdobyć niektóre zioła. Chociaż sama się na tym nie znam, szczerze mówiąc. Zajmujesz się leczeniem? – dopytała, aby podtrzymać rozmowę. Nie próbowała mówić do nowo poznanej kobiety per „pani”: wyglądała na młodsza od niej, a budowanie sztucznego dystansu chyba nie miało w tym przypadku sensu. W końcu nie łączyło ich nic, co mogłoby wymagać tego typu konwenansów.
Westchnęła. No cóż, ona nie była tak przezorna. Nawet nie zauważyła, że w domu zaczynało brakować tak podstawowych przedmiotów.
Przezorny zawsze ubezpieczony – powiedziała tylko, podnosząc filiżankę z herbatą.
Zamyśliła się na chwilę, słysząc jej imię.
Charlene… – powtórzyła. – To imię zawsze brzmiało dla mnie trochę francusko.
Trochę zdziwiło ją pytanie Charlene. Pokątna nie miała nieskończonej ilości lokali, dlatego dla Priscilli wydawało się dość jasne, że czarodzieje raczej znają Czerwonego Imbryka. Chyba naturalnym było, że większość z nich czasem go odwiedzała.
Zdarza mi się – odparła. – Możliwe, możliwe… – mruknęła. Coś w twarzy Charlene wprawdzie wydawało jej się znajome, ale przecież czarodziejów na świecie nie brakowało. Trudno było znać ich wszystkich, szczególnie, gdy nic ich nie łączyło. – Ale kto wie, trudno spamiętać przecież wszystkie twarze, czyż nie? – Uniosła brew.



Istnieją wyłącznie i niezmiennie jedynie źli ludzie, ale  niektórzy stoją po przeciwnych stronach.

Priscilla Morgan
Priscilla Morgan
Zawód : Wiedźmia straż
Wiek : 28 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
Jeśli cokolwiek przygnębiało ją bardziej niż własny cynizm, to fakt, że często nie była aż tak cyniczna jak prawdziwy świat.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7142-priscilla-morgan#190036 https://www.morsmordre.net/t7149-ardra#190405 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f162-beggars-hollow-5 https://www.morsmordre.net/t7150-skrytka-bankowa-nr-1765#190408 https://www.morsmordre.net/t7147-p-morgan#190391
Re: Stoliki w tylnej części herbaciarni [odnośnik]22.03.19 2:11
Tęskniła za teleportacją. Może nie należała do najprzyjemniejszych doznań, ale była szybka i praktyczna. Z jej pomocą mogłaby choćby i codziennie wpadać na trochę do rodziców, a potem wracać do Londynu. Teraz odwiedziny w Kornwalii były dużo bardziej problematyczne, bo przy takiej ulewie i burzy nie doleciałaby tam na miotle. Nawet przy dobrej pogodzie byłaby to dla niej dość długa i średnio przyjemna wyprawa. Pozostawały świstokliki lub Błędny Rycerz, musiała planować takie wyprawy z wyprzedzeniem i brać urlop od pracy. W Mungu, gdzie chorzy i ranni potrzebujący pomocy trafiali w każdy dzień tygodnia, można było pomarzyć o tym, by mieć wszystkie weekendy wolne, a odkąd zaczęły się anomalie miała tego wolnego mniej, bo zapotrzebowanie było większe.
- Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będzie możliwa, brakuje mi tej możliwości, nawet jeśli nie lubiłam tego uczucia – pokiwała głową. Kiedyś wydawało jej się to tak oczywiste, móc zniknąć i pojawić się w dowolnym miejscu kraju. Teraz to straciła, tak jak możliwość używania różdżki bez strachu, że zrobi sobie lub komuś krzywdę. A tak bardzo chciałaby, żeby wszystko było znowu po staremu! Niestety w ministerstwie panował chaos, ciągłe zmiany władzy nie sprzyjały ogarnięciu zamieszania w kraju, więc nadzieję pokładała raczej w Zakonie. Nie ufała ministerstwu pod wodzą Malfoya.
- Jestem alchemikiem – odpowiedziała. – Ale do eliksirów potrzeba ingrediencji, a nie wszystkie mogę wyhodować sama, wiele muszę kupić. – O ile mogła wyhodować sama proste rośliny, takie jak mięta, kocimiętka i inne podobne, albo nazbierać kory lub liści pospolitych drzew w najbliższym lasku, tak rzadkie magiczne składniki bądź te bardziej egzotyczne i trudne do hodowania w angielskim klimacie musiała kupować. Musiała też zdobywać składniki pochodzenia zwierzęcego.
- Zgadza się – przytaknęła. W istocie przezorny zawsze ubezpieczony, co tyczyło się wielu sfer życia, nie tylko robieniu zapasów składników czy innych przedmiotów, które używała na co dzień.
Herbata smakowała naprawdę dobrze i pozwalała się ogrzać po tak deszczowym, burzowym dniu.
- Nie mam francuskich korzeni, przynajmniej nic o tym nie wiem – zdziwiła się. Jej rodzice byli Brytyjczykami, po prostu spodobało im się to imię, a częściowo inspirowali się protoplastą rodziny Leightonów, Charlesem, o którym w dzieciństwie opowiadał jej ojciec. Biorąc pod uwagę, że był on alchemikiem, imię zostało dla niej wybrane dość proroczo. Częściej jednak posługiwała się zdrobnieniem, a przynajmniej tak mówili do niej krewni i znajomi: Charlie. Zdawało jej się też, że kojarzyła skądś nazwisko Morgan, chyba była taka czarodziejska rodzina.
- Rzeczywiście, ciężko pamiętać każdego, tym bardziej że nie bywam tu aż tak znowu często. Czasem jednak dobrze zrelaksować się nad filiżanką dobrej herbaty, zwłaszcza po zakupach lub po ciężkim dniu w pracy – zgodziła się. Jeśli ta kobieta tu bywała, to Charlie musiała jej nie pamiętać, nie miała aż tak dobrej pamięci do przypadkowych twarzy. Częściej zresztą poświęcała wtedy uwagę osobom, z którymi się tu spotykała niż przypadkowym twarzom siedzącym przy innych stolikach. Może charakterystyczne osoby by zapamiętała i przypomniała je sobie przy ponownym ujrzeniu, ale Priscilli nie potrafiła skojarzyć. Była ładna, ale nie wyróżniała się niczym bardzo charakterystycznym, choć bywali czarodzieje, którzy lubowali się w ekstrawaganckich strojach i tacy od razu rzucali się w oczy. Priscilla musiała się nie rzucać. Charlie też się nie rzucała. Łatwo było ją przegapić, bo ani nie ubierała się ekstrawagancko, ani nie była wielką pięknością. Ot, jedna z wielu blondwłosych młódek szukających szczęścia w wielkim mieście.




Best not to look back. Best to believe there will be happily ever afters all the way around - and so there may be; who is to say there
will not be such endings?
Charlene Leighton
Charlene Leighton
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Chciałoby się uciec,
ale nie przed wszystkim się da.
OPCM : 7 +4
UROKI : 0
ALCHEMIA : 35 +6
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 20
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t5367-charlene-leighton https://www.morsmordre.net/t5375-listy-do-charlie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5388-skrytka-bankowa-nr-1338 https://www.morsmordre.net/t5387-charlene-leighton
Re: Stoliki w tylnej części herbaciarni [odnośnik]23.03.19 22:36
Priscilla zaśmiała się smutno.
Och, tak, teleportacja nigdy nie była niczym przyjemnym. Ale Ministerstwo prędzej czy później sobie z tym poradzi, czarodzieje nie daliby im żyć – stwierdziła pewnie. Miała podstawy ku temu stwierdzeniu: nie dość, że sama w nim pracowała to jej ojciec jak i mąż pracowali w Departamencie Tajemnic i choć nikle, Priscilla wiedziała mniej więcej, jak praca w tych częściach Ministerstwa wygląda.
Z resztą… czy magiczny świat bez teleportacji dalej był magicznym światem? Brak tej możliwości zdaniem Priscilli uwłaczał ich godności, upodabniając ich do mugoli. A to w jej opinii było absolutnie nie do przyjęcia.
Alchemia to fascynujące arkana magii – przyznała. – Ale faktycznie, w takich okolicznościach… Chyba musisz ćwiczyć u siebie cierpliwość i wyrozumiałość w stosunku do aptekarzy.
Znów sięgnęła po herbatę. Wystygła już na tyle, że Priscilla mogła swobodnie się jej napić, nie parząc przy tym języka.
Anglia i Francja to mimo wszystko dość złączone ze sobą narody. Kto wie? – spytała retorycznie, unosząc brew.
Właściwie nie chodziło jej o sugerowanie pochodzenia Charlene. Po prostu to imię jej tak brzmiało, więc podzieliła się tym ze swoją rozmówczynią. Z reszta, kobieta mówiła zdecydowanie brytyjskim angielskim. Nic nie sugerowało, aby miała jakiekolwiek francuskie koneksje.
Trudno było spamiętać wszystkie twarze w Hogwarcie… a co dopiero na ulicy. Z uczniami przynajmniej ma się cokolwiek wspólnego – stwierdziła, sama pamiętając naprawdę niewiele twarzy ze szkoły. Oczywiście z wyłączeniem swoich znajomych. Wprawdzie miała ich wielu, jednak do szkoły magii uczęszczało przecież o wiele więcej osób.
Zerknęła zza okno. Deszcz ciągle lał, choć chyba się nieco uspokajał. Może była szansa, że przestanie na chwilę, aby była w stanie dotrzeć do domu? To naprawdę by się przydało i sądziła, że nikt z zebranych w herbaciarni by na ten fakt nie narzekał.
Może niedługo przestanie tak padać – stwierdziła, wzdychając po raz kolejny tego dnia. – Ta pogoda nie zwiastuje niczego dobrego. Chociaż kto wie, po burzy podobno zawsze wychodzi słońce – mruknęła bardziej do siebie, niż swojej towarzyszki, ponownie popijając herbatę.



Istnieją wyłącznie i niezmiennie jedynie źli ludzie, ale  niektórzy stoją po przeciwnych stronach.

Priscilla Morgan
Priscilla Morgan
Zawód : Wiedźmia straż
Wiek : 28 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
Jeśli cokolwiek przygnębiało ją bardziej niż własny cynizm, to fakt, że często nie była aż tak cyniczna jak prawdziwy świat.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7142-priscilla-morgan#190036 https://www.morsmordre.net/t7149-ardra#190405 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f162-beggars-hollow-5 https://www.morsmordre.net/t7150-skrytka-bankowa-nr-1765#190408 https://www.morsmordre.net/t7147-p-morgan#190391
Re: Stoliki w tylnej części herbaciarni [odnośnik]24.03.19 23:22
Charlie chciałaby wierzyć, że tak będzie, ale wiedziała, że nie można było pokładać ufności w ministerstwie, które przez tyle miesięcy nie zrobiło nic z anomaliami. Nawet pod rządami Longbottoma nie udało się rozwiązać tego problemu, więc wątpiła, żeby Malfoy i jego ludzie chcieli z tym cokolwiek zrobić. Wierzyła za to w Zakon, bo jeśli ktoś miał cokolwiek zdziałać, to tylko oni. Ale w obecności obcych osób o nieznanych jej poglądach musiała się kryć ze swoim sceptycznym wobec działań ministerstwa nastawieniem, więc tylko pokiwała głową.
- Mam nadzieję, że sobie poradzi, bo anomalie i brak możliwości teleportowania się utrudnia życie wszystkim – rzekła tylko. Swoją drogą było to dziwne, że przez tyle miesięcy nikt nic z tym nie zrobił, ministerstwo tylko zamykało obszary i nic poza tym. Anomalie były niebezpieczne, ale dzięki mocy Zakonu nawet tak słaba w różdżkowych sprawach czarownica jak Charlie mogła się z nimi zmierzyć i jedną pokonać z sukcesem. Nie uważała też, że rezygnacja z używania na co dzień czarów i wykonywanie codziennych czynności po mugolsku była uwłaczająca, ale zajmowała o wiele więcej czasu i zwyczajnie tęskniła za możliwością swobodnego użycia różdżki bez ryzyka oraz przemieszczania się teleportacją i siecią Fiuu.
Z kolejnymi słowami też musiała się zgodzić. To prawda, musiała ćwiczyć u siebie cierpliwość. Dobrze chociaż, że w Mungu nie musiała sama troszczyć się o składniki, ktoś inny zajmował się zaopatrzeniem, a alchemicy tylko warzyli eliksiry. Ale warząc w domowej pracowni sama musiała dopilnować, by niczego jej nie brakowało. To był kolejny z bardzo wielu powodów, dla których z niecierpliwością czekała na koniec anomalii.
- I tak starają się jak mogą dostarczać niezbędne składniki – powiedziała, po czym napiła się herbatki. – No cóż, ja nigdy nawet nie byłam we Francji, czego żałuję, bo podobno jest tam bardzo ładnie. A ty byłaś tam kiedyś? – Naprawdę nie wiedziała nic na ten temat, by miała jakieś powiązania z Francją. Leightonowie nie byli starym czystokrwistym rodem dbającym o to, z kim się wiążą i zapamiętującym szczegółowo genealogię sięgającą wieki wstecz, dlatego Charlie, choć kojarzyła najbliższą rodzinę oraz ogólne dzieje Leightonów i Wrightów, nie potrafiłaby wyrecytować z pamięci każdego przodka, jak pewnie potrafiłyby jej szlachetnie urodzone rówieśniczki. Była dumna ze swojej rodziny, ale nie ślepo zapatrzona w przeszłość. Niemniej jednak rzeczywiście żałowała, że nigdy nie było jej dane opuścić Anglii i znaleźć się za granicą. Nigdy nie widziała Francji ani nie znała nawet słowa w tym języku.
- Też nie pamiętam wszystkich uczniów. Tych z mojego roku kojarzę, bo nie było ich aż tak znowu wielu, ale z innych roczników to już gorzej – przyznała. Pamiętała rówieśników, bo miała z nimi zajęcia, pamiętała też część Krukonów, przynajmniej tych w zbliżonym wieku, bo dużo starszych i dużo młodszych pamiętała o wiele mniej, zwłaszcza po kilku latach od opuszczenia szkoły, a także, oczywiście, kojarzyła swoich krewnych. Większość czasu poświęcała jednak nauce, nie życiu towarzyskiemu, więc nic dziwnego, że jej pamięć do twarzy nie będących rówieśnikami ani krewnymi była kiepska, i że zupełnie nie pamiętała Priscilli, bo minęło dobrych dziesięć lat od momentu, kiedy mogła ją widzieć po raz ostatni, a ich różnica wieku w czasach szkolnych była naprawdę znaczna. Pamiętać przypadkowych ludzi mijanych na Pokątnej, gdzie przekrój lat był o wiele większy niż w Hogwarcie, już w ogóle graniczyłoby z cudem, jeśli nie miało się wyjątkowego zmysłu obserwacji i zapamiętywania twarzy, a Charlie nie miała.
- Na to liczę. W herbaciarni jest miło, ale nie chcę tu siedzieć do wieczora. – Miała inne zajęcia. Był początek miesiąca, więc popołudniami powinna intensywnie warzyć mikstury na nadchodzące spotkanie Zakonu. – Ta burza trwa już od wczoraj i nadal się nie kończy. Co, jeśli to też anomalia, jak te śnieżyce w czerwcu? – zastanowiła się. Bo wszystko mogło być możliwe, biorąc pod uwagę, czym już zaskakiwała ich pogoda w ostatnich miesiącach.
Utkwiła jednak wzrok w oknie, obserwując deszcz. Niebo powoli przybierało ciemniejszy kolor; choć przez chmury nie było widać słońca, musiało niedawno zajść, był w końcu listopad, więc dni trwały coraz krócej.




Best not to look back. Best to believe there will be happily ever afters all the way around - and so there may be; who is to say there
will not be such endings?
Charlene Leighton
Charlene Leighton
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Chciałoby się uciec,
ale nie przed wszystkim się da.
OPCM : 7 +4
UROKI : 0
ALCHEMIA : 35 +6
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 20
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t5367-charlene-leighton https://www.morsmordre.net/t5375-listy-do-charlie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5388-skrytka-bankowa-nr-1338 https://www.morsmordre.net/t5387-charlene-leighton
Re: Stoliki w tylnej części herbaciarni [odnośnik]25.03.19 23:50
Nie wątpię. Inaczej interes by upadł, prawda? – spytała retorycznie.
Priscilla też nigdy nie podróżowała do tamtego kraju. Ba, nigdy nie opuszczała Wielkiej Brytanii i nawet w nie tak odległej Szkocji bywała rzadko. Szczególnie teraz, gdy transport był utrudniony.
Nigdy. Ale kto wie, gdzie kiedyś wyrzuci nas los? A nauka języków to cenna umiejętność, której najlepiej uczyć się na obczyźnie – zauważyła.
Być może kiedyś wyjedzie gdzieś w związku z pracą. Innych wycieczek w tej chwili raczej nie przewidywała. Bo i po co miałaby gdzieś jechać sama? Na dodatek opuszczając pracę, w której starała się jak mogła, aby dawać z siebie wszystko?
Kiwnęła głową. No tak, wszystkich nie sposób było zapamiętać, ale mimo wszystko… naprawdę było łatwiej zapamiętać uczniów, niż ludzi na ulicy. Szczególnie, że Priscilla rozmawiała także z osobami spoza swojego rocznika, chociaż różnica między nią, a Charlie była za duża, by zamieniły ze sobą choćby słowo w szkole.
Nie powiem, to faktycznie wygląda na anomalię… – I wcale jej się to nie podobało.
Zerknęła przez okno, popijając herbatkę.
Chyba powoli trochę się rozpogadza – oznajmiła. – Ledwo pada. Jeśli mamy stąd wyjść to teraz, albo nigdy.
Nie czekając, dopiła herbatę i poprosiła o rachunek, wstając z miejsca.
Miło było cię poznać, Charlene – oznajmiła, zakładając płaszcz. – Być może jeśli będę potrzebowała alchemika to zgłoszę się do ciebie.
W końcu w pracy nie raz potrzebowała eliksirów, a że nie praktykowała tworzenia ich od lat zapomniała większości rzeczy, których uczyła się o nich w szkole. Musiałaby spędzić wiele czasu na przypominaniu sobie szczegółów, a tego wiecznie jej przecież brakowało.
W myślach zastanawiała się, co powinna w tej chwili jeszcze zrobić. Na pewno musiała pójść do przynajmniej jednego sklepu, nim pomyśli nad transportem do domu. Inaczej jutro znów będzie musiała tu wrócić… a to nie było jej na rękę. Oby tylko dała radę załatwić wszystko, nim znów lunie ulewa. Raczej nie będzie miała czasu na kolejne posiedzenie w herbaciarni, czy jakimkolwiek innym miejscu.



Istnieją wyłącznie i niezmiennie jedynie źli ludzie, ale  niektórzy stoją po przeciwnych stronach.

Priscilla Morgan
Priscilla Morgan
Zawód : Wiedźmia straż
Wiek : 28 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
Jeśli cokolwiek przygnębiało ją bardziej niż własny cynizm, to fakt, że często nie była aż tak cyniczna jak prawdziwy świat.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7142-priscilla-morgan#190036 https://www.morsmordre.net/t7149-ardra#190405 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f162-beggars-hollow-5 https://www.morsmordre.net/t7150-skrytka-bankowa-nr-1765#190408 https://www.morsmordre.net/t7147-p-morgan#190391
Re: Stoliki w tylnej części herbaciarni [odnośnik]26.03.19 2:18
- Pewnie tak – potwierdziła skinieniem głowy. Mimo problemów z anomaliami wszyscy musieli jakoś działać, by przynajmniej podtrzymywać pozory że wszystko jest po staremu i społeczeństwo funkcjonuje jak powinno. Alchemicy warzyli eliksiry, byli jeszcze bardziej potrzebni niż wcześniej, bo przez komplikacje z zaklęciami częściej używano mikstur.
- Może jeszcze kiedyś będzie okazja poznać inne zakamarki świata. Nie pogniewałabym się, chętnie poznałabym czarodziejów z innych krajów i kultur – powiedziała, a w jej głosie zabrzmiała ciekawość i swego rodzaju tęsknota za możliwością poznania czegoś poza obrębem ojczyzny. Była przywiązana do Anglii, wychowała się w Kornwalii i była zżyta z tym miejscem, ale chciałaby poznać też inne. Szczególnie chciałaby poznać alchemików z innych krajów i ich unikalne receptury oraz składniki. Francja pewnie nie różniła się od Anglii bardzo mocno, ale mogła być swego rodzaju pierwszym przystankiem. Musiała jednak poczekać aż sytuacja się uspokoi. A później... oby dożyła tych spokojnych czasów oraz wymarzonych podróży, najlepiej z jakąś bliską osobą u boku. Póki co była sama, a w kraju panował chaos i trudno było nawet planować przyszłość i snuć marzenia, skoro wiedziała, że może tego nie doczekać. Ale mimo to gdzieś głęboko w środku chciała być dobrej myśli i wierzyć, że po burzy wyjdzie słońce. Że pewnego dnia się uspokoi, że jej siostra się odnajdzie, że ona, jej rodzina i przyjaciele przeżyją, a potem będzie mogła spełniać marzenia o rozwijaniu się alchemicznie, własnych badaniach i podróżach.
Burza zdecydowanie pachniała anomalią. Takie Charlie miała przeczucie, bo od maja naoglądała się już wielu anomalii pogodowych i nigdy, przenigdy nie widziała tak długiej burzy. Letnie burze które przeżywała za młodu w Kornwalii były inne, zwykle szybko mijały i pozostawiały po sobie charakterystyczny i bardzo przyjemny zapach. Ale teraz było inaczej, to co widziała za oknami nie przypominało tamtych burz, które w dzieciństwie spędzała z nosem przyklejonym do szyby obserwując wzburzone morze i szarpaną wiatrem nadmorską trawę, a po jej zakończeniu wychodziła biegać po mokrym piasku i sycić się zapachem powietrza.
Dopiła herbatę; filiżanka nie była aż tak duża, więc nie piła jej długo. Zerknęła w okno, gdzie rzeczywiście jakby padało nieco mniej niż wcześniej, ale nie wiadomo było czy deszcz zniknie całkiem, i czy może za chwilę znowu nie lunie mocniej.
- Tak... W takim razie chyba można się zbierać, póki nie rozpada się mocniej – przytaknęła. – I ciebie miło mi poznać. Może jeszcze kiedyś nasze drogi gdzieś się przetną.
Pożegnała się z nią. Kto wie, może ich ścieżki rzeczywiście jeszcze kiedyś się skrzyżują, zapewne przypadkiem. Czasami bywało i tak, że z przypadków rodziły się znajomości. Tak było na przykład z Anthonym Macmillanem, którego również poznała właśnie w tym lokalu, a ich relacja składała się z wielu przypadków, zbiegów okoliczności i pechowych incydentów.
Przywołała kelnera i zapłaciła za herbatę. Później narzuciła na siebie płaszczyk, a potem wyszła z herbaciarni i szybkim krokiem przemknęła przez Pokątną z zamiarem dotarcia do Dziurawego Kotła.

| zt. x 2




Best not to look back. Best to believe there will be happily ever afters all the way around - and so there may be; who is to say there
will not be such endings?
Charlene Leighton
Charlene Leighton
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Chciałoby się uciec,
ale nie przed wszystkim się da.
OPCM : 7 +4
UROKI : 0
ALCHEMIA : 35 +6
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 20
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t5367-charlene-leighton https://www.morsmordre.net/t5375-listy-do-charlie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5388-skrytka-bankowa-nr-1338 https://www.morsmordre.net/t5387-charlene-leighton
Re: Stoliki w tylnej części herbaciarni [odnośnik]24.05.19 23:09
༶•┈┈⛧┈ 05.12.1956 r. ┈⛧┈┈•༶

Usiadła przy stoliku na tyłach, by nie rzucać się w oczy. Niestety, tak czy owak zwracała uwagę, mając guwernantkę za towarzyszkę i to w jakim wieku. Ktoś nieznający reguł w szlacheckich kręgach mógłby nawet orzec, że trzy stoliki za Uną siedzi jej sztywna babcia. Dziewiętnastolatka czuła się niemal upokorzona, będąc wręcz skazaną na asystę wyraźnie starszej matrony. Rozumiała jednak poniekąd, że sama sobie na to zasłużyła – gdyby nie kilkukrotne wędrówki przez miasto bez jakiejkolwiek ochrony, na pewno dostałaby w ramach towarzystwach kogoś bardziej odpowiedniego.
Miała o tyle szczęście, że jej – już była – nauczycielka zgodziła się usiąść trochę dalej od Bulstrode, by dać jej trochę przestrzeni. Szlachcianka jednakże poprosiła ją o to także z drugiego powodu: wolała, by nikt poza nią i osobą, z którą dogadywała się na boku, nie zorientował się w zamiarach kasztanowowłosej. Nie były one niecne, w żadnym wypadku, domyślała się za to, że wizja pracującej arystokratki niezbyt spodoba się nestorowi. Pewnie zganiłby ją i zniszczył wszystko, na co tak ciężko latami pracowała. Nie mogła pozwolić, by ktokolwiek na nią doniósł.
W jej mniemaniu pisanie – i to w dodatku pod pseudonimem! – nie mogło być czymś niegodnym damy. Jeżeli nie pisała do brukowców ani nie obsmarowywała w swojej twórczości innych czarodziei, nie hańbiła się, swoim skromnym zdaniem. Ponadto z prawdziwym zamiłowaniem brała się za każde opowiadanie czy dłuższą powieść, kochała to całym sercem i chciała dzielić się tą pasją z resztą świata. Wiedziała, że wielu tego nie pochwala, ale już dawno temu postanowiła, że się nie ugnie. Nie da przeszkodzić sobie w realizacji wyznaczonych celów.
Poza tym nie była to jej chwilowa zachcianka czy kaprys spowodowany pogodą. Dodatkowe pieniądze zawsze się przydadzą – chociaż one dawałyby Unie namiastkę niezależności i indywidualności, której często szlachetnokrwistym kobietom brakowało. Nawet jeśli swoją profesją musiałaby trudnić się z dala od światła dziennego, nie było to dla niej szczególnie ujmujące. Zaszczyty przychodziły z czasem, wierzyła, że kiedyś nadejdzie dzień, w którym jej prace zostaną docenione. W taki czy inny sposób.
Znalezienie wydawnictwa chętnego wydać jej utwory, mogło jednak okazać się trudne. By zdobyć kontakt do odpowiedniego zleceniodawcy, potrzebowała kogoś, kto by ją w drążył. Dzięki poleceniu przez jej dawnego profesora kilku twórców, zyskała ku temu okazję. Czym prędzej skontaktowała się z jednym z nich w celu umówienia spotkania. Właśnie po to przyszła do kawiarni – zdobyć to, co jej należne.

[bylobrzydkobedzieladnie]



How long ago did I die?


Where was I buried?

Una Bulstrode
Una Bulstrode
Zawód : Arystokratka
Wiek : 20 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
You know the penalty if you fail.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
I'm not yours to lose.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7119-una-bulstrode https://www.morsmordre.net/t7199-una-czyta#192496 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f237-gerrards-cross-bulstrode-park-dwor-bulstrode https://www.morsmordre.net/t7202-skrytka-bankowa-nr-1758 https://www.morsmordre.net/t7201-una-bulstrode
Re: Stoliki w tylnej części herbaciarni [odnośnik]02.06.19 22:57
Zapomniał dlaczego właściwie zmierza do Czerwonego Imbryka w połowie przeprawy przez chłodne, londyńskie ulice. Jak zwykle roztargnienie wzięło górę nad umysłem mężczyzny. Rozbita niczym kościelny witraż koncentracja coraz częściej zdawała się kapitulować pod naporem pragnienia ucieczki. Częste odpływanie w szeroko pojęte "nieistniejące" bądź "przeszłe" stanie się zgubą Lovegooda.
Pamiętał, iż randez-vous zostało zorganizowane przez jednego z bliskich znajomych. Potrafiłby przywołać pod powiekami wspomnienie sączenia z przyjacielem kawy. Umiałby określić paletę barw dominującą w smutnym, szarym salonie kolegi. Powtórzyć melodię wystukiwaną przez deszcz na cienkiej szybie, a nawet przypomnieć sobie dokładną fakturę sierści czarnego kota, który podczas krótkiej wizyty u Loyda postanowił rozłożyć się Corianderowi na kolanach. Pośród wszystkich powyższych elementów brakowało tego najważniejszego - z kim obiecał się spotkać? Dlaczego?
W progu herbaciarni rozejrzał się niczym zagubione dziecko wypatrujące rodzica pośród oceanu nieznajomych twarzy. Z miną zbitego psa, poprawił siedzące mu na nosie okrągłe, druciane okulary po czym (potykając się o własne nogi) ruszył przed siebie.
Głowę zalała mu fala reminiscencji - produkt nadmiaru serwowanych z otoczenia bodźców. Brzdęk łyżeczek o krawędzie maleńkich filiżanek; lekki zapach perfekcyjnie zaparzonych wywarów; szelest serwetek i gwar... Choć gwar pozostawał inny. Inny od tego, przy którego akompaniamencie nieco młodszy Cory zwykł pić ziołowe wywary, po cichu zanurzając się w fantastyczne opowieści wyłowione pół-przypadkowo z konwersacji przy stoliku obok. Aktualnie, kawiarniany zgiełk został zastąpiony generalnym sposępniałym hałasem. Drażniącym uszy szumem. Zgęszczał atmosferę. Anomalie, katastrofy, bezustanne widmo nienazwanego zagrożenia... Ludzie starali się żyć po staremu, ale trudno było zaprzeczyć istnieniu niemalże namacalnej frustracji. Rozpaczliwego łaknienia, by rzeczywistość wróciła do starego, monotonnego schematu.
...w oko wpadła mu dziwaczna staruszka siedząca samotnie przy stoliku. Przez uderzenie serca planował dotrzymać jej towarzystwa (bo prezentowała raczej smutny obrazek); aczkolwiek głos rozsądku wreszcie zdołał przekrzyczeć rwący potok niepoukładanych myśli i spojrzenie Lovegooda popłynęło nieco dalej - ku sporo młodszej osóbce.
Taka czarnowłosa, młodziutka. Uma. Cóż, opis się zgadzał, więc pokonawszy dzielący go od dziewczęcia dystans, Coriander posłał pannie Bulstrode niedoprecyzowany uśmiech. W zasadzie nie - nie uśmiech. Coś na jego kształt. Niepewny grymas.
- Panienka Uma? - ciekawe czy imię również się zgadza czy może... Kątem oka zerknął na staruszkę. Nie, nie. Niemożliwe.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Stoliki w tylnej części herbaciarni [odnośnik]11.06.19 0:42
Nie miała pojęcia, co dokładnie łączyło jej starego nauczyciela z Hogwartu z Corianderem Lovegoodem, wiedziała jednak jedno: powinna mu zaufać. Mimo że jej profesor był z założenia personą dość dziwną, ciężko byłoby mu zarzucić dwulicowość i jeżeli mówił, że Lovegood jest osobą godną zaufania to miał rację. Nie znała ani nawet nie kojarzyła tego tajemniczego jegomościa, musiała się więc zdać jedynie na zdanie swojego dawnego mentora.
Zauważyła, że do kawiarni wszedł jakiś mężczyzna, ale najpierw nie zwróciła na niego uwagi. Przez kawiarnię przewijały się tysiące różnych twarzy, których nie sposób byłoby zliczyć. Każda z nich była nieco ekscentryczna i potencjalnie każda wieczorami mogła spoglądać znad pergaminu. Dopiero gdy mężczyzna zaczął się zbliżać, wlepiła w niego swoje przenikliwe oczęta.
Gdy do niej podszedł, wstała z miejsca, jak należało i lekko dygnęła. Starała się zachowywać naturalnie, ale nie wymuszenie. Nie wiedziała, jaki jest i musiała zachować ostrożność, by go nie urazić. Zachowywała więc uprzejmą powagę i czekała w ciszy, aż sam się odezwie.
Słysząc swoje imię, chociaż dość mocno przekręcone, odpowiedziała skinieniem głowy i słowami:
Tak, to ja. Nazywam się jednak „Una” nie „Uma”, wielmożny panie.
W istocie musiała zapewnić go o tym, do kogo mówi – w końcu przelotnie spojrzał na matronę, która nie należała do rodu Bulstrode’ów, choć niewątpliwie była z nim zaprzyjaźniona. Sądziła, że to oczywiste, w końcu szlachta przez wieki była traktowana jak… cóż, poniekąd jak duma rodzaju czarodziei i nieznajomość tego, kto kim jest była dla niej wręcz absurdalna. Wolała to jednak sprostować niżeli zmagać się dalej z czyjąś pomyłką. Zresztą, usiłowała się nie obrazić – gdyby odwróciła się teraz na pięcie, nic z jej planów na pracę by nie wyszło.
Proszę – wskazała mu ręką, by zajął miejsce. Nie pytała o imię i nazwisko, wszak je znała. Do tego skromny opis od nauczyciela zdawał się pasować do rysopisu mężczyzny przed nią idealnie. Nie myślała więc, że należy o to zapytać, a tym samym mówić po próżnicy.
Usiadła, ukradkiem patrząc, jak reaguje na to wszystko staruszka. Wyglądała na znudzoną i chyba nawet sama zamówiła ciasto. Zdawała się raczej nie protestować – to dobrze. Plan Uny łatwiej wejdzie w życie.
Proszę się nie krępować i zamówić, jeśli coś sobie pan życzy. Cała sprawa może trochę nam zająć. – dodała rzeczowo. – Jakie utwory pan pisze?
Zapytała raczej z ciekawości niżeli z troski o interesy. Pytanie dla rozluźnienia atmosfery, ot co. Ich spotkanie bardziej traktowała jak wspinanie się po szczeblu kariery niżeli zwykłą pogawędkę, nie oznaczało to jednak, że zamierzała zamknąć się w trzech słowach i swojego rozmówcę opuścić. To byłoby infantylne i niegrzeczne.



How long ago did I die?


Where was I buried?

Una Bulstrode
Una Bulstrode
Zawód : Arystokratka
Wiek : 20 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
You know the penalty if you fail.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
I'm not yours to lose.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7119-una-bulstrode https://www.morsmordre.net/t7199-una-czyta#192496 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f237-gerrards-cross-bulstrode-park-dwor-bulstrode https://www.morsmordre.net/t7202-skrytka-bankowa-nr-1758 https://www.morsmordre.net/t7201-una-bulstrode
Re: Stoliki w tylnej części herbaciarni [odnośnik]18.12.19 21:07
1 III 1957

List od Bojczuka nie był spodziewany, ale nie był też żądną wielką niespodzianką. Co jakiś czas, gdy jeden z nich musiał podzielić się swoimi szalonymi poglądami odnośnie celowości sztuki, swe emocje przelewał na papier i słał je do drugiego, oczekując choćby odrobiny zrozumienia. Nie zgadzali się ze sobą całkowicie, spierali o środki wyrazu, wyższość jedynych kierunków w sztuce nad innymi, lecz w tych artystycznych starciach odnajdywali dla siebie doskonała rozrywkę. Właśnie dlatego postanowił nie zignorować nadesłanego do niego listu i nie przyznałby się nigdy, że największym motywatorem do szybkiego zapoznania się z jego treścią była okrutnie brzydka sowa, co  rozsiadła się na parapecie i pohukiwała wyczekująco. Uśmiechnął się pod nosem, kiedy roztrzepany żeglarz-artysta zaproponował zapoznać go z obiecującą malarką. Był gotów zawierzyć jego słowom o talencie młodej czarownicy, lecz spomiędzy zdań nie był w stanie wyłuskać najbardziej interesujących go kwestii. W jakim nurcie odnalazła siebie w pełni? Czy podjęła się już współpracy z jakąś galerią? Miała za sobą pierwszą poważną wystawę? Odpowiedzi na niektóre pytania mógł się właściwie domyślić, skoro to Bojczuk pełnił niezgrabnie rolę jej mecenasa. Postanowił nie kazać czekać nawiedzonej sowie zbyt długo na list zwrotny, próbując przekupić ją twardą piętką chleba, bo i nic innego do zaoferowania nie miał. Jednak co chwila ostry dziób skubał skromny podarek, być może dla zabicia czasu. Szybko chwycił za pióro i skreślił kilka zdań na papierze. Nie zamierzał tracić okazji do ożywczej rozmowy, ale czuł pewną wdzięczność na myśl, ze to jemu pozostawiono wybór miejsca spotkania. Pomysły Johnatana czasem nawet jemu wydawały się zbyt szalone i wolał nie wiedzieć, gdzie ten zechciałby go zaciągnąć.
I tak oto pierwszego marcowego popołudnia zasiadł przy jednym ze stolików w Czerwonym Imbryku. Przestrzeń lokalu wypełniały herbaciane aromaty, spośród których kilka przybierało zwierzęce kształty. Zdążył przeczytać wzmianki o grudniowych atakach na lokale mieszczące się przy Ulicy Pokątnej, lecz nie czuł, żeby przybycie w te okolice narażało go na wielkie niebezpieczeństwo, a przynajmniej nie za dnia. Jakoś nie potrafił rozmyślać o coraz ostrzejszym konflikcie, o prawdziwej wojnie, kiedy sam nie doznał żadnej krzywdy. Wciąż obracał się w artystycznym światku, gdzie na pierwszy plan wysuwały się inne zmartwienia. Cenił sobie to, że może dalej pozostać oderwany od rzeczywistości.
Przez okno obserwował zbliżający się wielkim krokami kres zimy. Śnieg wciąż oblepiał wszelkie powierzchnie, a jednak nie wydawał się tak mroźny jak jeszcze w zeszłym tygodniu. W końcu zrezygnował z czynienia obserwacji i powstał z miejsca, kiedy kątem oka zauważył zmierzającego w jego stronę Bojczuka. Uprzejmym uśmiechem powitał jego towarzyszkę. – Cieszę się, że znów się widzimy – rzucił w stronę czarodzieja i wyciągnął ku niemu dłoń, aby zwieńczyć ich powitanie krótkim uściskiem dłoni, choć niebieskie spojrzenie o wiele chętnie kierował w stronę czarownicy. – Bardziej jednak jestem podekscytowany zapoznaniem tak uroczej damy. Valieran Blythe. Pozostaję do usług mademoiselle – przedstawił się i pokłonił lekko, najwidoczniej przypominając sobie francuską kurtuazję.


Art, like morality, consists in drawing the line somewhere
Valerian Blythe
avatar
Zawód : kurator wystaw, artysta
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler


watch her moving in elliptical patterns


OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stoliki w tylnej części herbaciarni - Page 6 VK2vTfp
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7511-valerian-blythe https://www.morsmordre.net/t7564-artystyczna-korespondencja#209469 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f96-ansdell-street-3-7 https://www.morsmordre.net/t7563-skrytka-bankowa-nr-1821 https://www.morsmordre.net/t7565-valerian-blythe
Re: Stoliki w tylnej części herbaciarni [odnośnik]19.12.19 19:26
Dawno nie pisałem do Valeriana, ale ostatnio byłem w takiej artystycznej ekstazie, że wysłałem mu trzy stronicowy list i i tak nie zmieściłem tam wszystkiego co chciałem napisać! Nie było to niczym dziwnym - czasem nie kontaktowaliśmy się ze sobą całymi miesiącami, by nagle, zacząć korespondować ze sobą codziennie, przez bity tydzień. Widywaliśmy się w lokalnych kawiarenkach i dyskutowaliśmy z zapałem; mieliśmy całkowicie różne zdanie na temat sztuk i wyrażaliśmy je głośno, a pomimo tego darzyłem go ogromnym szacunkiem i on, mniemam, również lubił mnie słuchać. Gdyby było inaczej zapewne nie zgodziłby się na kolejne widzenie. Dzisiaj jednak nie mieliśmy się kłócić (przynajmniej tak zakładałem), bo chciałem po prostu przedstawić mu moją serdeczną przyjaciółkę, która również zajmowała się malarstwem. Już od jakiegoś czasu myśleliśmy o wspólnej wystawie więc być może będzie to dobra okazja do rozmowy na ten temat, ostatecznie Valerian zajmował się takimi rzeczami profesjonalnie i kto jak nie on, mógł udzielić nam niezbędnych wskazówek. Byłem także trochę ciekaw co u niego, bo już od dawna nie mieliśmy okazji rozmawiać. Ja przynosiłem ze sobą naprawę zaskakujące wieści. Blythe będzie w prawdziwym szoku.
- Myślę, że polubisz Valeriana, ma trochę klasyczne podejście do malarstwa, ale oprócz tego jest w porządku - śmieję się, przepuszczając pannę Grey w drzwiach wejściowych. Otrzepuję kołnierz płaszcza z drobinek śniegu, po czym odwieszam odzienie na wieszak i odbieram to należące do Gwen. Wodzę wzrokiem po wnętrzu, a kiedy wreszcie dostrzegam znajomą, męską twarz to w moich oczach zapala się jakaś iskra, a usta same wyciągają w szerszym uśmiechu. Ściskam jego dłoń - Ja też, ostatni raz chyba mieliśmy przyjemność rozmawiać twarzą w twarz jeszcze na ziemiach Francuskich? - a kiedy to było! Całe wieki wstecz. Pozwalam im się zapoznać, nie wtrącając w wymianę uprzejmości. Później zasiadamy przy stoliku, a ja zerkam przelotem na spis herbat, które tutaj oferują - Pewnie masz wiele pytań do Gwen? Wspominałem ci o niej w ostatnim liście, ale specjalnie nie chciałem zdradzać zbyt wielu szczegółów - kiwam lekko głową - Ale myślę, że i mnie mógłbyś udzielić kilku cennych wskazówek, na poważnie zająłem się malarstwem - dodaję po chwili, wbijając spojrzenie w mężczyznę, ciekaw jego reakcji na te rewelacje.




Johnatan Bojczuk
Johnatan Bojczuk
Zawód : maluje, kantuje, baluje
Wiek : 25
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
kto kombinuje ten żyje
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5318-johnatan-bojczuk https://www.morsmordre.net/t5328-majtek#119230 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f167-gloucestershire-okolice-bibury https://www.morsmordre.net/t7231-skrytka-bankowa-nr-1332 https://www.morsmordre.net/t5516-johnatan-bojczuk

Strona 6 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

Stoliki w tylnej części herbaciarni
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach