Wydarzenia


Ekipa forum
Błękitny salon
AutorWiadomość
Błękitny salon [odnośnik]10.01.16 15:30

Błękitny salon

Przestronny salon, pełniący funkcję raczej reprezentatywną, niż użytkową. W tym pomieszczeniu przyjmowani są goście. Znajduje się tu również kolekcja obrazów.
Leandra Malfoy
Leandra Malfoy
Zawód : Marionetka
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I tried to paint you a picture
The colors were all wrong
Black and white didn't fit you
And all along
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1927-leandra-argentia-malfoy https://www.morsmordre.net/t1985-poczta-leandry#28529 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f205-wiltshire-dworek-malfoyow https://www.morsmordre.net/t2074-leandra-malfoy-budowa#31187
Re: Błękitny salon [odnośnik]10.01.16 23:11
14 października

Tylko snów nikt nie może jej zabrać.
Zabrać, zabronić, zmusić - wszystko to jedynie smutne synonimy jej losu, w trzech zgrabnych słowach opisujących całą osiemnastoletnią egzystencję. Wpływają na myśli, czyny i słowa, wdzierają się do umysłu, wydobywając z niego najcenniejsze wspomnienia, doczepiają sznurki, za które pociągają, gdy przyjdzie im na to ochota. Ale sny są tylko jej. Śmiałe, grzeszne, swawolne, spokojne, zachowawcze. Wszystkie. Nie ma na nie wpływu nikt i nikt nie ma prawa jej za nie ganić. Gdy każdej nocy układa się u boku męża, ucieka w jedyne miejsce, gdzie choć przez chwilę może być wolna. Gdzie nie musi wstydzić się wspomnień z dzieciństwa, a dziewczęce serce nie skleja się tylko wtedy, jeśli za pomocą zaklęć znikają z jej głowy. Gdyby mogła, z pewnością przespałaby całe życie, jednak nie dane jest jej dotrwać w tym błogim stanie nawet do świtu.
Budzi się, gdy szczupła dłoń natrafia na pustkę po drugiej stronie łóżka. Wciąż zaspana unosi się na łokciach, by rozejrzeć się po sypialni, w poszukiwaniu odpowiedzi na nurtujące ją pytanie, czego jej brakuje. Szybko uzmysławia sobie, że ramiona Fabiana nie obejmują jej talii ponieważ jest tu zupełnie sama. Znowu. Znowu wróci do niej nad ranem, udając, że spędził tu całą noc. Znowu nie powie ani słowa. A ona znowu mu na to pozwoli. Bo taka jest przecież rola żony. Opada na miękkie poduszki i stara się zasnąć. Wtulić twarz w poduszkę, odpłynąć, nie myśleć. Przewraca się tylko z boku na bok, w myślach przemierzając całą posiadłość. Gdzie jest? Co robi? Wreszcie odrzuca na bok drogą pościel i wstaje z łóżka. Okrywa się jedwabnym szlafrokiem, przywiezionym jej jako prezent z dalekiej podróży, ściśle wiążąc go w pasie, by najmniejszy nawet kawałek jej mlecznobiałej skóry nie został dostrzeżony przez osobę ku temu nie powołaną.  I wychodzi.
Bose stopy stykają się z zimną, marmurową posadzką gdy lawiruje labiryntem korytarzy, w poszukiwaniu męża zaglądając do każdego pomieszczenia. Aż wreszcie w jednym z salonów dostrzega przytłumione światło, sączące się wąską smugą przez szparę pod drzwiami. Czyżby właśnie znalazła swoją zgubę? Przygryza sine wargi, do ostatniej chwili zastanawiając się, czy powinna przeszkadzać mu w jego samotni, w ostatecznym rozrachunku decydując się jednak wejść do środku. Fabian siedzi na drogiej kanapie, zwrócony do niej tyłem; w grobowej ciszy wpatruje się w rozgwieżdżone niebo za ogromnym oknem. Leandra opatula się ciaśniej lekkim szlafrokiem i niepewnie zmniejsza dystans między nimi. Czule dotyka jego ramienia, dając mu znać o swojej obecności, by następnie obejść sofę dookoła i znaleźć się naprzeciwko niego. Klęka u jego stóp, bez słowa wyciąga z lewej dłoni szklankę pełną alkoholu i odstawia ją na stolik tuż obok. Czy w odpowiedzi Fabian zapali kolejne cygaro, starając się przyzwyczaić ją do ich duszącego zapachu? Wie, że nie chce jej skrzywdzić. Zrobić na złość, udowodnić swoją wyższość i ze stanowczością wskazać doskonale znane jej miejsce w tym domu. Tylko na początku postrzegała go przez pryzmat, pozostawiony w jej oczach przez ojca, szybko jednak zorientowała się, że zamiary Malfoya jej względem są od tego znacznie różne. Od równo dwóch miesięcy każdego dnia stara się zrekompensować jej to, że w tak młodym wieku zmuszono ją do poślubienia człowieka zupełnie obcego. Człowieka chorego. I w całej tej grze pozorów, mającej na cele zapewnienie jej szczęścia, nie dostrzega tego, co najbardziej oczywiste. Tego, czego pragnie Leandra. Nie odrywa od niego wzroku, gdy sięga po jego prawą rękę, składa na niej czuły pocałunek i zaczyna łagodnie rozmasowywać zesztywniałe palce. Prosi. Ale tylko spojrzeniem. Niech przestanie się zadręczać, niech uspokoi myśli, niech wróci do niej. Wreszcie układa głowę na jego kolanach, nawet na moment nie wypuszczając jego dłoni z opiekuńczego uścisku. Jeśli ma tu spędzić całą noc, niech wreszcie pozwoli jej być przy sobie.
Leandra Malfoy
Leandra Malfoy
Zawód : Marionetka
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I tried to paint you a picture
The colors were all wrong
Black and white didn't fit you
And all along
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1927-leandra-argentia-malfoy https://www.morsmordre.net/t1985-poczta-leandry#28529 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f205-wiltshire-dworek-malfoyow https://www.morsmordre.net/t2074-leandra-malfoy-budowa#31187
Re: Błękitny salon [odnośnik]12.01.16 21:12
Myśli suną ociężale przytłumione zbyt dużą ilością eliksiru przeciwbólowego nieszczęśnie zmieszanego z ognistą, zabieg ten pomaga przetrwać bezsenne godziny dzielące mężczyznę od świtu. Odrywa od rzeczywistości, wygłusza i pozwala zapomnieć. Utula w objęciach nic-nie-czucia. Noce takie jak dzisiejsza, która to już w tym miesiącu?, zmuszają go do sięgnięcia po sposoby, którymi zazwyczaj się brzydzi. Świadomość własnej słabości jest obezwładniająca, wręcz deprymująca. Ucieka się więc do środków pozwalających jakoś to znieść. Chwilę krąży po pomieszczeniu, przypominając zagubione zwierzę zamknięte w zbyt małej klatce. Przystaje przy oknie, aby wyjrzeć na ogrody skryte w mroku nocy. Nie dostrzega niczego, więc cofa się wgłąb salonu. Może mógłby wrócić do sypialni? Spróbować zasnąć. Absurdalność tej myśli sprawia, że Fabian kręci powoli głową i upija kolejny głęboki łyk ze szklanki trzymanej w dłoni. Zawsze, ale to zawsze czując, że nadchodzi moment kryzysu opuszcza małżeńskie łoże. Obawia się zbudzić Leandrę, nie chce aby była świadkiem tego co przeżywa - wybiera samotność ofiarowaną mu przez niższe kondygnacje rezydencji, którą od równo dwóch miesięcy nazywa swoim domem. Nie odrywając brzegów szkła od ust spogląda na obrazy wiszące na ścianie, zna je na pamięć. Nie zajmują jego uwagi w stopniu wystarczającym, więc dopija whisky i z karafki stojącej na stoliku uzupełnia poczynione braki. Szybkie spojrzenie na zegar stojący w kącie salonu pozwala mu ocenić, że pozostały jeszcze mniej więcej trzy godziny zanim reszta domowników zbudzi się ze snu. To aż nadto czasu, aby uznać, że nocne sam na sam ze sobą jest doświadczeniem, którego nie chciałoby się powtarzać zbyt często. Tylko czy pozostawiano mu wybór?
Znużony siada na jednej z kanap, odstawia pełną szklankę na stolik i chowa twarz w dłoniach. Minuty powoli mijają w przenikliwej ciszy, aż w końcu unosi spojrzenie i zawiesza je w miejscu, w którym jeszcze niecały miesiąc temu znajdował się jeden z jego najbardziej drogocennych skarbów - fortepian odziedziczony po pradziadku. Tamta noc była... jedną z gorszych. Wspomnienie swądu palonego lakierowanego drewna przywołuje brzydki grymas na jasnej twarzy; złość na siebie samego ponownie odżywa, więc gasi ją kolejnym łykiem ognistej. Nie pomaga, powoduje jedynie nieprzyjemne pieczenie w przełyku. Pochłonięty własnymi myślami nie słyszy otwieranych drzwi ani odgłosu bosych stóp na marmurowej podłodze. Do rzeczywistości przywołuje go delikatne muśnięcie ramienia, na które to wzdryga się prawie niezauważalnie. Poirytowane spojrzenie jasnych oczu zwraca się na intruza i łagodnieje na widok dziewczęcej postaci. Dlaczego nie śpi?, zadaje sobie pytanie, spoglądając na żonę uważniej. Nie zdąża wypowiedzieć na głos ani słowa, gdy ta obchodzi sofę i klęka u jego stóp. Fabian patrzy na nią ze zdziwieniem, czując narastające wyrzuty sumienia. Znowu to zrobił - obudziła się, a jego nie było przy niej. Już wcześniej domyślał się, że Leandra zdaje sobie sprawę z tego, iż sporą część nocy spędza na bezcelowym obchodzie dworu. Dlaczego postanowiła przerwać grę pozorów? Zaskoczyła go, zdezorientowała. Czując jej usta na swojej dłoni, wypuszcza powoli powietrze nozdrzami. Nie zasługuje na nią, myśl ta kuje go tysiącem drobnych igiełek. Pochłonięty sobą, nie zwraca uwagi na potrzeby młodej dziewczyny, nad którą powinien sprawować pieczę. Własny egoizm obrzydza go, nie daje jednak tego po sobie poznać. Patrzy na nią zatroskany i stara się uśmiechnąć.
- Nie możesz spać? - pyta cicho, głaszcząc wolną dłonią jej jasnowłosą głowę spoczywającą na jego kolanach. Spojrzeniem przesuwa po drobnym ciele skrytym pod jedwabnym szlafrokiem, który zdaje mu się w tej chwili zbyt lekkim jak na jesienną porę. Aż dziw, że dziewczyna jeszcze nie drży pod wpływem chłodu unoszącego się w salonie, gdzie kominek wygasł przed kilkoma godzinami. - Zmarzniesz, chodź tu - wzdycha, podciągając ją na kanapę obok siebie. Otacza ramieniem jej wąską kibić mając nadzieję, że tym samym ochroni ją przed zimnem. Obawia się, że nocne wędrówki po wychłodzonych korytarzach odbiją się na wątłym zdrowiu Leandry. Zapalenie płuc w jej przypadku mogłoby się zakończyć prawdziwie nieprzyjemnymi powikłaniami.
Fabian Malfoy
Fabian Malfoy
Zawód : Pracownik Urzędu Niewłaściwego Użycia Czarów
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
czasem
chciałbym zostawić to wszystko
i
ta głupia nadzieja
że
mam coś jeszcze
do zostawienia
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2043-fabian-malfoy https://www.morsmordre.net/t2070-poczta-malfoya#31139 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f205-wiltshire-dworek-malfoyow https://www.morsmordre.net/t2777-skrytka-bankowa-nr-583#44887 https://www.morsmordre.net/t2615-fabian-malfoy#41614
Re: Błękitny salon [odnośnik]13.01.16 1:14
Nie pamięta już, kto powiedział jej o tamtym fortepianie. Czy był to sam Fabian, czy ktoś z jego krewnych, gdy szczerze zdziwiona zapytała, dlaczego w całej posiadłości nie ma ani jednego instrumentu. Pamięta za to, że to właśnie wtedy ujrzała męża i jego chorobę w zupełnie innym świetle. Od ponad dekady Ondyna jest dla niej prawdziwą klątwą, zaciskającą szpony na płucach i odbijającą się rykoszetem na każdej dziedzinie życia. Jej twarz wciąż nie odzyskała kolorów po sierpniowych atakach, a osłabiony organizm buntuje się przed tlenem coraz częściej. Jednak nawet, jeśli każdej nocy ktoś musi czuwać przy jej łóżku, pilnując by niebezpieczny bezdech nie zabrał jej we śnie, to bez zawahania odpowie, że Fabiana choroba skrzywdziła o wiele mocniej. Bezpowrotnie zabierając mu to, co kochał. Gdy w całej swej trosce rozmasowuje jego sztywne palce, nie ma serca powiedzieć mu o fortepianie, który kazała sprowadzić do swoich komnat i ukryć przed jego wzrokiem. Dręczą wyrzuty sumienia, gdy uświadamia sobie, że w całym swym oddaniu mężowi nie potrafi wyzbyć się tej małej części samej siebie. Dawnej pasji, remedium na wszystkie troski. Muzyka rozbrzmiewa w tym domu dopiero wtedy, gdy wychodzi do pracy i cichnie na chwilę przed jego powrotem. Ukrywa się z tym niczym złodziej, drżąc na samą myśl o tym, że jej egoizm mógłby zostawić rysę na wizerunku perfekcyjnej żony, a Fabian już nigdy nie spojrzałby na nią tak samo. Oto właśnie Leandra, naiwna niewolnica pozorów.
Niewolnica własnej dumy, sznurująca usta za każdym razem, gdy czuje jak nad ranem kładzie się obok niej, wtula twarz w jasne włosy, rozrzucone na obu poduszkach i udaje, że tak właśnie spędził całą noc. Pozwala by wznosił między nimi niewidzialny mur, osadzając go na fundamentach samotności, podczas gdy od tygodni ma ochotę błagać go, by wyrywał ją ze snu za każdym razem, gdy ból nie pozwala mu dotrwać do świtu. I nie jedynie skrzypnięciem zamykających się od strony korytarza drzwi.
- Mogłabym zapytać cię o to samo - odpowiada łagodnie, sunąc palcami po skórze jego zesztywniałej dłoni. Denerwuje ją. Choć nie spotka go z jej strony nic innego, niż pokora, zrozumienie i wybaczenie, w głębi duszy nęci ją by tupnąć nogą i wytknąć mu ten jeden, zasadniczy błąd. Jest jego żoną, a traktuje ją niczym dziecko, które należy chronić przed całym złem tego świata. Postrzega przez złudny pryzmat wieku, usilnie starając się umieścić ją w roli podopiecznej, a nie partnerki. Czy naprawdę nie zauważa, że zmuszono ją do dorośnięcia, w tym samym momencie, w którym wsunął na jej serdeczny palec pierścionek zaręczynowy? Na moment przymyka powieki; nie ma pojęcia jak uzmysłowić mu, że pragnie być żoną. Dzielić z nim radości i smutki, a nie tylko małżeńskie łoże, do którego po korzyści polityczne wepchnęła ją rodzina. Stać się oparciem, podporą, ramieniem, na którym może oprzeć znużoną głowę. Być żoną, w pełni znaczenia tego słowa. - Dość tego - oznajmia cicho, bez zbędnej stanowczości. To nie rozkaz, a głucha prośba. - Nie mogę znieść już ciszy - spojrzenie jasnych oczu przebiega po jego twarzy, jak gdyby to z niej chciała wyczytać odpowiedź na wszystkie dręczące ją pytania. Nie pomaga to, że zna już wszystkie jego demony, rozumie, dlaczego każdej nocy ucieka z jej objęć i niczym duch snuje się po korytarzach rezydencji. Nie pomaga, ponieważ nie może w żaden sposób wykorzystać tej wiedzy, dopóki sam jej na to nie pozwoli.
Posłusznie siada na kanapie, ufnie kuli się u jego boku. Policzek wtula w jego ramię i przylega do niego całym ciałem. Nie czuje chłodu, choć jej drobne stopy skostniały od zimna marmurowych posadzek. Nie ma znaczenia, co ma na sobie ani jak dawno temu zgasł kominek, gdy już dłużej nie chce bawić się pozorami.
- Chcę, żebyś był przy mnie... lubię, gdy jesteś obok - mówi zawstydzona, a dziewczęce policzki pokrywają się dziewiczym wręcz rumieńcem. Nie potrafi mu tego wyjaśnić. Ubrać myśli w słowa, wreszcie przemówić mu do rozsądku. Fabian zbyt mocno skupia się na tym, czego dać jej nie może i pozwala, by wyrzuty sumienia rzutowały na ich relację, nie zauważa natomiast nici sympatii, którą jego względem żywi młoda żona. Choć dzień ślubu traumą odbił się na jej psychice, po dwóch miesiącach czuje się przy nim bezpiecznie.
Leandra Malfoy
Leandra Malfoy
Zawód : Marionetka
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I tried to paint you a picture
The colors were all wrong
Black and white didn't fit you
And all along
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1927-leandra-argentia-malfoy https://www.morsmordre.net/t1985-poczta-leandry#28529 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f205-wiltshire-dworek-malfoyow https://www.morsmordre.net/t2074-leandra-malfoy-budowa#31187
Re: Błękitny salon [odnośnik]14.01.16 20:08
Nie czuje się do końca swobodnie, nie wie jak postępować z kobietą, którą wybrano mu na towarzyszkę życia - znają się zaledwie trzy miesiące. Wie, że jego małżeństwo jest parodią tejże instytucji i każdego dnia stara się udowodnić, że jest w stanie zmienić ten stan rzeczy. Leandra jest wdzięczną towarzyszką, współpracuje mu się z nią dobrze choć wciąż niepewnie. Widzi w tym wyłącznie swoją winę; nie pozwala jej się do siebie całkowicie zbliżyć, mimo że dostrzega to pragnienie w jej dużych jasnych oczach. W takich momentach odwraca wzrok udając ślepego, nie bacząc na zawód jaki jej sprawia. Później oczywiście wyrzuty sumienia trawią go ogniście, więc stara się wynagrodzić jej to w postaci nowej biżuterii czy też innego drobiazgu mogącego sprawić jej radość. Zdaje się nie przyjmować do wiadomości, iż kolejne cenne przedmioty nie zastąpią Leandrze tego czego ta naprawdę pragnie. Czego się obawia? Nie zrozumienia, może nietrafnego osądu. Zawodu? Nie daje młodej małżonce szansy, widocznie jej nie docenia. W jego oczach Leandra jest podlotkiem, któremu kazano dorosnąć szybciej niżby ta była na to gotowa. Niesprawiedliwie odbiera jej prawo do bycia partnerką, żoną w pełnym tego słowa znaczeniu. Nie potrafi się przed nią otworzyć, nie wierzy, że mogłaby go zrozumieć - nie chce składać na jej wątłe barki swoich problemów, wciąż traktując ją jako swoją podopieczną. Irracjonalnie wszystko to robi z troski choć ciężko może być w to uwierzyć. Chciałby aby była szczęśliwa, zrobiłby co w jego mocy aby sprawić jej radość. Dlaczego więc udaje, że nie dostrzega tego na czym najbardziej jej zależy? Odsuwa się od niej, ucieka. Nie poświęca jej tyle uwagi na ile zasługuje, odgradza się milczeniem. Zachowuje się jak tchórz, co dociera do niego w momencie, w którym pierwsze słowa ulatują spomiędzy bladych warg kobiety. Milczy nie wiedząc co odpowiedzieć. Jak długo jeszcze ma zamiar trzymać ją na dystans, bawić się w grę pozorów? Nie wie. Dłoń delikatnie gładząca jej odsłonięte udo na chwilę zamiera w bezruchu, a Fabian odwraca wzrok w stronę okna. Nie chce spojrzeć jej w oczy bojąc się tego co w nich zobaczy, ucieka. Nie musi długo czekać na kolejne słowa przerywające ciszę, która zaczęła ciążyć pomiędzy nimi. Błękitne oczy powoli zwracają się na Leandrę, marszczy jasną brew. Czuje się... oszukany? Szczerość bijąca od jej osoby zdaje mu się w tym momencie nie na miejscu - narusza nią barierę, którą odgrodził ich od siebie.
- Nie wiem co masz na myśli - odpowiada chłodniej niż początkowo zamierzał i gani się za to w duchu. Nie bardzo wie co zrobić w sytuacji, gdy nie czuje się komfortowo. Zachowuje się niepoważnie, a świadomość tego drażni go. Dorosły mężczyzna nie potrafiący skonfrontować się z rzeczywistością. Przypomina mu się fragment listu spoczywającego w szufladzie biurka stojącego w gabinecie i mocniej zaciska szczęki. Brzydzę się tym jak żałosny bywam kiedy nikt tego nie widzi. Tym razem nie jest sam, czuje ciepło drobnego ciała przytulonego do niego. Może czas wziąć się w garść? Opuszcza ciężkie powieki, aby za chwilę ponownie skupić spojrzenie na twarzy swojej rozmówczyni. Ze zdziwieniem spostrzega jak bardzo ma pobladłe lico, które różowieje dopiero pod wpływem kolejnych słów wypowiadanych, prawie że w jego ramię. Patrzy na Leandrę w milczeniu, szukając w głowie odpowiedniej odpowiedzi. Sekunda, dwie. Cztery, pięć? Dlatego właśnie ucieka w samotność, ciężko pozbierać mu myśli - noc należy do niego i jego słabości, których nie chce dzielić z nikim. A mimo to poruszony wyznaniem Leandry nie potrafi jej zbyć, nie ma takiego zamiaru. Pochyla się lekko, muskając wargami czubek jej głowy.
- Chciałbym móc spędzać z Tobą więcej czasu, Lea - nie kłamie, ale też nie do końca mówi prawdę. Zasłania się pracą, zmęczeniem. Bliskość kojarzy mi się ze słabością, ale... czy jedna więcej zrobiłaby mu wielką różnicę? Zamyka dłoń na jej drobnych palcach nie zważając na nieprzyjemną sztywność paraliżującą obolałe stawy. Kątem oka spogląda na tarczę zegara, pozostało mu jeszcze kilka godzin zanim sprawy Ministerstwa całkowicie zawładną jego uwagą. Teraz jednak koncentruje się na Leandrze. - Coś Cię martwi, prawda? Czemu wstałaś? - pyta, chociaż nie wie czy chce znać odpowiedź. Martwi się, że nie sprosta. Nie radzi sobie najlepiej w relacjach międzyludzkich, zdecydowanie woli rozwiązywać problemy, które napotyka na swojej zawodowej ścieżce. To właśnie w Ministerstwie czuje się niczym druzgotek w mętnej wodzie jeziora, nie w domu. - Obudziłem Cię?
Fabian Malfoy
Fabian Malfoy
Zawód : Pracownik Urzędu Niewłaściwego Użycia Czarów
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
czasem
chciałbym zostawić to wszystko
i
ta głupia nadzieja
że
mam coś jeszcze
do zostawienia
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2043-fabian-malfoy https://www.morsmordre.net/t2070-poczta-malfoya#31139 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f205-wiltshire-dworek-malfoyow https://www.morsmordre.net/t2777-skrytka-bankowa-nr-583#44887 https://www.morsmordre.net/t2615-fabian-malfoy#41614
Re: Błękitny salon [odnośnik]14.01.16 22:23
Nienawidziła tych wszystkich lalek, które szyderczo przyglądały jej się z misternie zdobionych drewnianych półek gdy próbowała zasnąć. Takiej kolekcji pozazdrościłaby jej każda dziewczynka, a jednak ona wolałaby, aby jej drobne rączki choć raz nie zostały odtrącone, gdy z nadzieją wyciągała je ku matce. Oddałaby je wszystkie, co do jednej, byleby tylko zamknęła ją w swoim uścisku, czule pogładziła po głowie i szepnęła, że jest dla niej ważna. Jej malutka córeczka. A jednak zawsze guwernantka odciągała ją od zniesmaczonej pani Avery i odprowadzała do dziecinnych komnat na górnej kondygnacji. Gdzie niedługo potem pojawiała się kolejna, porcelanowa lalka. Przez całe dzieciństwo starała się zapracować na uznanie rodziców, posłusznie przykładając się do wszystkich obowiązków i chlubnie prezentując się u ich boku. Do tej pory naiwnie wierzy, że wina leży po jej stronie i jeśli tylko okaże się wystarczająco dobrą córką, wreszcie zasłuży sobie na skrawek uczucia. Najwyraźniej jednak nawet pomimo perfekcji w każdym calu, wciąż daleko jej do ideału. Może dlatego choć jej wargi rozciągają się w wystudiowanym uśmiechu, dziewczęce serduszko pęka za każdym razem, gdy Fabian wręcza jej kolejne pudełeczko z drogą biżuterią, by wynagrodzić jej to, że brak mu dla niej czasu. W takich chwilach znów jest małą dziewczynką, czującą na ramieniu zdecydowany uścisk guwernantki. Co robi źle? Czego jej brakuje? Miliony myśli i wyrzutów bombardują ją za każdym razem, gdy on odwraca wzrok. Może nie stara się wystarczająco mocno. Może powinna porzucić i pracę w galerii, by skupić się na prowadzeniu domu i byciu jego małżonką. Może musi za wszelką cenę udowodnić mu, że wyrosła już z bycia podlotkiem i dorosłością przewyższa wszystkich swoich rówieśników. Choć może wydawać mu się wątła i krucha, bije od niej niebywała siła, której nie pozwoli w sobie stłamsić. Drobne ramiona zniosą ciężar każdego problemu, pomoże im w tym zaufanie, którego pragnie. Choć mija dzień za dniem, gdy wszystkie jej starania zderzają się z brutalną rzeczywistością i kończą bolesnym fiaskiem, nawet na moment nie porzuca swoich naiwnych nadziei. Z dumą godną każdej damy, przedziera się przez gąszcz uprzedzeń swojego męża, wszystkie je znosząc w pokornym milczeniu.
- Nie gniewaj się na mnie, proszę - wszystkie mięśnie jej drobnego ciałka spinają się jak na zawołanie, gdy pochyla się by ucałować jego dłonie. Chłód w jego głosie płoszy ją, cofa się o krok i przymyka za sobą drzwi, które przez moment pragnęła uchylić. Boi się, że mąż potępi ją za te nierozważne słowa, za naruszanie jego przestrzeni. Krew odpływa z policzków, palce kostnieją, a ona jeszcze łapczywiej wtula się w jego ciało, jak gdyby to w nim szukała przebaczenia. Głupia, nierozważna Leandra. Naiwna i łatwowierna. Ściąga wargi w wąską linię, gdy dociera do niej sens jego słów. Znowu wznosi między nimi niewidzialny mur, którym stara się odgrodzić od niej. Czy tak właśnie ma wyglądać ich małżeństwo? Opierać się na grze pozorów i ukrywaniem słabości przed sobą. Chwila goni chwilę, gdy milczy wtulona w niego. Świadoma, że jako posłuszna żona powinna zaprzeczyć, pozwolić mu dyktować warunki.
- Nie obudziłeś mnie, to mnie martwi - odpowiada cicho drżącym głosem, obraca nieznacznie głowę by móc przyjrzeć mu się uważnie. Boi się odrzucenia, które bez wątpienia spotka ją, gdy po raz kolejny wyjdzie z narzuconej jej przez Averych roli. A jednak znowu czuje, że się dusi. Jego obojętność zabiera jej cały tlen, sprawia, że powoli opada z sił.
- Chciałabym... - jedno słowo wymyka się z pobladłych ust, ciągnąć za sobą całą lawinę. - Chciałabym wreszcie móc być twoją żoną, Fabianie. Byś budził mnie za każdym razem, gdy coś nie daje ci spać i pozwolił mi odgonić wszystkie troski. Byś mógł polegać na mnie, powierzyć każdy sekret, powiedzieć o wszystkim. Byś nie kazał mi milczeć i odwracać wzroku za każdym razem, gdy coś cię trapi. Byś nie próbował chronić mnie przed samym sobą, bo nie jestem już dzieckiem. A ty nawet nawet mnie nie znasz, tak samo jak i ja nie znam ciebie - milknie, uświadamiając sobie, że powiedziała zbyt dużo. Niepotrzebnie odkryła przed nim swoje uczucia, przecież Fabian nawet nie zamierza na nią spojrzeć. Kryguje się, może usiłuje ukryć zniesmaczenie tym nagłym przypływem szczerości. Szczerości zupełnie nie na miejscu. Bierze głęboki wdech i wypuszcza powietrze przez sine usta. - Przepraszam, to było nie na miejscu. I więcej się nie powtórzy - pokornie wraca na swoje miejsce, nie potrafiąc zapomnieć o tym, co od lat wpaja jej rodzina. Nie wydano jej za niego, by wreszcie mogła mieć w kimś oparcie, a by po raz kolejny nie zapominała, że dla Averych liczy się jedynie potęga.
Leandra Malfoy
Leandra Malfoy
Zawód : Marionetka
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I tried to paint you a picture
The colors were all wrong
Black and white didn't fit you
And all along
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1927-leandra-argentia-malfoy https://www.morsmordre.net/t1985-poczta-leandry#28529 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f205-wiltshire-dworek-malfoyow https://www.morsmordre.net/t2074-leandra-malfoy-budowa#31187
Re: Błękitny salon [odnośnik]21.01.16 19:56
Nie gniewaj się na mnie, proszę. Powstrzymuje się od przewrócenia oczami, zastanawiając się przy tym jakim cudem udaje mu się zachować milczenie wystarczająco długo, aby spomiędzy warg nie uleciały słowa, których by później żałował. Płochliwość i uległość żony drażnią go, chociaż doskonale zdaje sobie sprawę, że niejeden z jego znajomych pozazdrościłby mu tego ideału arystokratki. Zawsze zgoda, zawsze chętna. Skora do przepraszania i przymykania oczu, bardziej ozdoba niźli towarzyszka. Oczywiście Malfoy zdaje sobie sprawę z tego, że po części jest to jego wina. Nigdy nie dał jej do zrozumienia, że nie tego od niej wymaga, nie tego chce. Nie jest jej ojcem, a tym bardziej swoim własnym. Nie chcąc powielać chłodu swego rodzinnego domu idzie dokładnie w stronę, w którą nie powinien. Zamiast wyjść jej na przeciw, postarać się zrozumieć i pozwolić zbliżyć się do siebie, rozmija się z nią. Dzień w dzień powtarza sobie, że to zmieni... Później, jutro może pojutrze. Za tydzień albo miesiąc. Są małżeństwem tak krótko, powtarza sobie, że mają dużo czasu aby się nawzajem poznać. A jednocześnie wie, że czym dalej w las tym ciemniej i trudniej, stawiając wszystko na kartę przyszłości może przegrać wspólną przyszłość. Może nadszedł czas aby skonfrontować się z rzeczywistością przestając tym samym unieszczęśliwiać kobietę, którą skazano na dzielenie z nim życia? Przymyka na chwilę powieki, ważąc na języku słowa.
- Nie gniewam się, nie chciałem żeby tak to zabrzmiało - za lekkim uśmiechem skrywa zmęczenie, mając przy tym nadzieję, iż zabrzmiał wystarczająco wiarygodnie, aby dłużej nie przejmowała się tym że mogła go urazić. Odchyla głowę w tył, układając kark wygodniej na oparciu kanapy. Milcząc skupia spojrzenie jasnych oczu na suficie badając jego nierówności, sprawia wrażenie całkowicie tym pochłoniętego - nic bardziej mylnego. Myśli młodego lorda absorbuje kobieta wtulona w jego bok. Nie widzi jak blade wargi zaciskają się w wąską kreskę, kiedy po raz kolejny jej oczekiwania brutalnie zderzają się z rzeczywistością, której kreatorem jest on sam. Chciałby aby wróciła do sypialni. Do ich pustego małżeńskiego łoża, w którym on sam spędza coraz mniej czasu obawiając się, że jego bezsenne przewracanie się z boku na bok nie pozwoli jej na spokojny sen. Nie widzi sensu w budzeniu jej, wyrywaniu z czułych objęć Morfeusza. Konfrontuje się ze swoimi demonami sam, nie potrzebuje - nie chce? - towarzystwa. Nie wie jak bardzo Leandrze zależy na tym by dzielić z nim te niespokojne chwile. Dlatego też słysząc kolejne słowa żony odwraca powoli zdziwione spojrzenie na jej twarz. Co wprawia w go większe zdumienie, sens jej wypowiedzi czy to że się na nią odważyła? Na chwilę wyszła z narzuconej sobie roli; postanowiła wypowiedzieć to co do tej pory wisiało między nimi w niemej próżni. Każdym kolejnym zdaniem trafia w sedno, a jemu... wcale się to do końca nie podoba. Ambiwalentność własnych uczuć nie jest czymś do czego jest przyzwyczajony - z jednej strony czuje satysfakcję, że Leandra nareszcie odważyła się powiedzieć to co naprawdę czuje, jednak sam nie jest do końca pewien czy potrafi spełnić jej oczekiwania.
- Nie będę Cię budził za każdym razem, gdy nie mogę spać, Leandro. To byłoby nieludzkie - kręci głową, sięgając po szklankę z ognistą. Upija z niej długi łyk, palcami wystukując rytm na krysztale. Nie bardzo wie co odpowiedzieć na wyznanie żony, pozwala więc żeby cisza zapadła pomiędzy nimi na chwilę nieco zbyt długą. Krzywi się w duchu na przeprosiny, którymi ta niszczy nowo powstały podziw względem jej osoby - nie na długo wyszła poza wyznaczoną granicę. Czy jednak on ma prawo, aby odczuwać z tego powodu zawód? Nie, i doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Gani się w myślach, odstawiając na powrót szkło. Nie spuszcza uważnego spojrzenia z twarzy żony, dostrzega na niej zmieszanie i zrezygnowanie. Naprawdę chce dłużej być obojętnym na uczucia, którymi ta decyduje się go obdarzyć? Byłby głupcem, gdyby postanowił zignorować moment, w którym otworzyła się przed nim. Nie idź w ślady ojca, Fabianie.
- Nie wiedziałem, że tak to odbierasz - kłamie odruchowo, po czym sam siebie strofuje. - Znaczy nie do końca. To nie takie proste jak może się wydawać. Nie potrafię ot tak wprost mówić o tym co czuję i będziesz musiała się do tego przyzwyczaić, nic na to nie poradzę. Ja ze swojej strony mogę tylko obiecać, że postaram się być bardziej... dostępny? Nie chcę żebyś myślała, że Cię odpycham. Znamy się ledwo trzy miesiące, daj nam trochę czasu.
Marszczy lekko czoło, zastanawiając się czy dość jasno wyraził swoje myśli. Widzi przy tym zmieszanie i niepewność Leandry, które ta próbuje zamaskować i robi mu się jej żal. To było nie na miejscu, brzęczy mu w uszach nieprzyjemnie, przywołując wspomnienie rodzinnej rezydencji i rodziców mijających się w niej jak dwoje zupełnie obcych ludzi, milczącej matki i chmurnego ojca, którego nie cierpi. Z trudem powstrzymuje się przed skrzywieniem warg. Czy tego właśnie chce? Odpowiedzi na to pytanie udzielił lata temu wyprowadzając się z Wysp. Czy powrót miał być jednoznaczny ze zgodą na kontynuowanie rodzinnej tradycji? Merlinie, uchowaj.
- Nie spuszczaj przede mną oczu, nie milknij tylko dlatego, że wydaje Ci się, że mogłabyś mnie w czymkolwiek urazić. Sama powiedziałaś, że nie jesteś już dzieckiem. Nie masz już nad sobą ojca, który mówiłby Ci co możesz, a czego nie. Jako moja żona powinnaś mieć więcej wiary w siebie - mówi, patrząc uważnie w błękitne oczy kobiety. Przyjmując jego nazwisko zyskała szansę bycia panią samej siebie, Malfoy bynajmniej nie zamierza narzucać jej czegokolwiek ze swojej strony. Partnerstwo zobowiązuje do wzajemnego zaufania i szacunku, a chyba właśnie udało im się przyznać, że właśnie tego obydwoje pragną.
Fabian Malfoy
Fabian Malfoy
Zawód : Pracownik Urzędu Niewłaściwego Użycia Czarów
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
czasem
chciałbym zostawić to wszystko
i
ta głupia nadzieja
że
mam coś jeszcze
do zostawienia
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2043-fabian-malfoy https://www.morsmordre.net/t2070-poczta-malfoya#31139 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f205-wiltshire-dworek-malfoyow https://www.morsmordre.net/t2777-skrytka-bankowa-nr-583#44887 https://www.morsmordre.net/t2615-fabian-malfoy#41614
Re: Błękitny salon [odnośnik]21.01.16 23:12
Choć chciałoby się zachować odrobinę dystansu i nie powiedzieć tego, co oczywiste, na usta ciśnie się tylko jedno słowo. Hipokryta. Leandra wciąż go idealizuje, do znudzenia wybacza każde kolejne lekceważenie, zbywający pocałunek w skroń czy bezwartościowe choć bezcenne świecidełko, mające za zadanie wynagrodzić jej to, że całe dnie spędza sama w opustoszałej posiadłości. Wiecznie niezdecydowany Fabian, uważający ją za bezbronne dziecko, choć w tej sytuacji to ona wykazuje się większą dojrzałością. Wie czego pragnie i na swój dość nieudolny sposób stara się do tego dotrzeć, nieświadomie potęgując niechęć, jaką jej względem żywi małżonek. Z pokorą znosi każdy policzek, jaki jej wymierza, by następnie uklęknąć przed nim i ucałować dłoń, która zaledwie przed momentem zostawiła na jej skórze czerwone ślady. Czy naprawdę Malfoy nie dostrzega, że to właśnie robi? Niedosłownie oczywiście, choć literalność mogłaby zaboleć mniej. Może nie jest jej ojcem, ale na własne życzenie zaczyna się w niego przemieniać. I niedługo zapewne osiągnie w tym perfekcję.
Głowa jej ciąży, a powieki same opadają, czego Fabian na szczęście nie widzi, podziwiając misternie zdobiony sufit. Jak ma udowodnić mu, że może być żoną, której pragnie, jeśli najchętniej odesłałby ją do sypialni i kazał spędzić kolejną, samotną noc. Czy tak właśnie ma wyglądać reszta jej życia? Beznamiętne wpatrywanie się w puste miejsce po drugiej stronie łóżka. Zaczyna czuć się bezsilna, nieustannie zmagając się z jego niedostępnością. Każdy krok wydaje jej się fałszywy, powoli zaczyna wątpić nie w niego, a w siebie. Może nie potrafi. Może jej uśmiech nigdy nie poruszy jego serca tak jak śmiech tamtej, którą widuje w jego wspomnieniach. Może nieustannie porównując się do niej, wciąż traci w jego oczach.
- Bądź więc nieludzki. Wolę, byś wyrywał mnie ze snu za każdym razem i pozwalał być przez sobie, niż budzić się chwilę potem i odkrywać, że uciekłeś z naszej sypialni jak złodziej - sznuruje wargi, gdy sięga po szklaneczkę z alkoholem i pozwala mu się napić. Jednak gdy Fabian zbliża ją do ust po raz kolejny, powstrzymuje go w proszącym geście. Czy nie może być trzeźwy w czasie rozmowy tak dla niej ważnej? Pozwala mu na milczenie, jednak sama nie jest w stanie się do niego zmusić, gdy wreszcie po raz kolejny próbuje jej mydlić oczy obietnicą bez pokrycia. - Ile czasu? Jak długo mam czekać, byś wreszcie pozwolił mi się do siebie zbliżyć? Aż miną kolejne rocznice, aż pojawią się na świecie nasze dzieci, a może aż któreś z nas odejdzie z tego świata? Trzy miesiące ciszy i milczenia to aż nadto. Jesteśmy małżeństwem, Fabianie. A ja chcę być z tobą, a nie obok ciebie - protestuje, świdrując go spojrzeniem jasnobłękitnych tęczówek. Wreszcie wyciąga ku niemu dłoń i czule gładzi go po policzku, jak gdyby właśnie dotykiem, jedyną małżeńską powinnością, której jej nie odmawiał, chciała przekonać go do tego, że to najwyższy czas by zburzyć ten niewidzialny mur. Boi się. Boi się, że jeśli nie zaczną kuć żelaza póki gorące, zamiast zbliżyć się do siebie, zaczną się oddalać. A z biegiem lat ich małżeństwo do złudzenia zacznie przypominać to łączące jej rodziców. Chłodne, oficjalne. Oparte jedynie na powinnościach.
- Chcę tylko być dobrą żoną - mówi po chwili milczenia, tym razem jednak nie opuszcza wzroku. Siada na swoich stopach, na moment uciekając z jego objęć, jednak tylko po to, by móc na niego patrzeć, gdy z trudem wyzna mu wszystko to, co dręczy ją od miesięcy. - Ale nie wiem jak. Być pokorną i posłuszną, to jedyne, czego mnie nauczono, Fabianie. Milknę i odwracam wzrok, bo wydaje mi się, że tego ode mnie oczekujesz. A zrobię wszystko, byś był szczęśliwy, nawet jeśli do krwi miałabym zagryźć wargi. Jak mam mieć więcej wiary w siebie, jeśli gasisz ją za każdym razem, gdy zaczyna się we mnie tlić? Jak mam wiedzieć, na ile mogę pozwolić sobie w rozmowach z tobą, jeśli odpychasz mnie za każdym razem? - zrzuca ze szczupłych ramion cały ciężar. Sięga po jego dłoń i zaciska na niej palce. Czy już zrozumiał? Leandra nie potrafi zachowywać się inaczej, bo nigdy jej na to nie pozwolono. Każda próba podejmowania własnych decyzji, zabijana była w samym zarodku. Wychowano ją na damę idealną, która nawet teraz czeka na przyzwolenie swojego męża, by móc wreszcie być szczęśliwą u jego boku. Panna Avery czy pani Malfoy - to nie ma żadnego znaczenia, bo zawsze będzie od kogoś zależna.
Leandra Malfoy
Leandra Malfoy
Zawód : Marionetka
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I tried to paint you a picture
The colors were all wrong
Black and white didn't fit you
And all along
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1927-leandra-argentia-malfoy https://www.morsmordre.net/t1985-poczta-leandry#28529 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f205-wiltshire-dworek-malfoyow https://www.morsmordre.net/t2074-leandra-malfoy-budowa#31187
Re: Błękitny salon [odnośnik]21.02.16 19:07
Świadomość, że jest słabszym ogniwem ich małżeństwa nie jest mu obcą - doskonale zdaje sobie z tego sprawę, choć stara się to zamaskować przed samym sobą. Ponoć łatwiej żyje się w świecie wykreowanym we własnym wyobrażeniu niż szarej rzeczywistości, której ciężar nieprzyjemnie ciąży na barkach. Kiedy Leandra stawia krok w przód, on cofa się o dwa - usprawiedliwia się chęcią chronienia jej nie zdając sobie sprawy, czyżby?, z tego iż rani ją jeszcze bardziej. Widzi przecież jak Leandra usilnie stara się do niego zbliżyć, zaistnieć w jego życiu inaczej niźli na oficjalnym papierze według, którego uczyniono z nich małżeństwo. Każde kolejne słowo żony jest jak szpilka powoli wsuwana w bolesne miejsce, a on z trudem powstrzymuje się przed skrzywieniem warg w nieprzyjemnym grymasie. Cierpliwie słucha, nie przerywając choć ma ochotę zażądać - nie, poprosić - żeby skończyła, pozwoliła kontynuować im tę rozmowę w czasie bardziej dogodnym niż bezsenna noc. Wie jednak równie dobrze jak Leandra, że jeśli teraz po raz kolejny odgrodzi się milczącym murem obojętności w przyszłości może już nie wystarczyć sił aby go zburzyć. Słucha, nie puszcza pomimo uszu jej słów. Analizuje każde słowo z masochistyczną wręcz przenikliwością; z uwagą, którą rzadko kiedy obdarza Leandrę w takim stopniu. Spogląda na nią inaczej niż dotychczas? Owszem, żona jawi mu się w zupełnie innym świetle. Widząc jej proszący gest, niechętnie odstawia szklankę na stolik rozstając się ze swym sprzymierzeńcem.
- Skoro to dla ciebie takie ważne, dobrze więc. Chociaż wciąż uważam, że to głupota. Szczególnie przy twoim stanie zdrowia - marszczy brew, przystając na prośbę żony pomimo odczuwanych wątpliwości. Nie podoba mu się to ani trochę, a mimo to ulega widząc że jest to jedna z tych spraw, które według niego nie powinny być nawet poruszane przez swą błahość, a dla Leandry znaczących dziwnie wiele. - Miło będzie mieć towarzystwo - dodaje, jakby na osłodzenie cichej niechęci brzmiącej w jego poprzednich słowach. Spojrzenie jasnych oczu przesuwa się powoli po pomieszczeniu, jakby chciał uciec przed niewygodną rozmową kontynuowaną przez jego delikatną małżonkę. Czuje się jak zwierzę w potrzasku, nieprzywykły do obnażania swoich myśli i odczuć. Mógłby osłonić się kolejnymi słówkami nasiąkniętymi zbywającymi obietnicami, których nigdy by nie spełnił, a które zapewniłyby mu spokój na najbliższe dni, może nawet tygodnie. Jest wprawnym dyplomatą, a mimo to przy Leandrze nie wie co powiedzieć. Waha się pomiędzy tym w czym trwali od miesięcy, a tym co może przynieść przyszłość. Wspólne życie. Wzdryga się nieznacznie i zwraca przenikliwie - nie zdążyły jeszcze przyćmić się od alkoholu -  chłodne oczy na żonę. Na cycki Roweny, nie naciskaj i daj mi spokój, Leandro. Już chce otworzyć usta lecz zamiast tego zaciska je w wąską kreskę, przełykając głośno słowa niecierpliwe i nieszczące podstawy zaufania, którym obdarza go żona. Odpręża się widocznie, gdy miękka dłoń muska jego policzek w czułej pieszczocie przekonującej go do niej bardziej niż kolejne słowa padające  spomiędzy jej bladych warg. Spogląda uważnie w jasnobłękitne, odcieniem tak bardzo podobne do jego!, oczy kobiety i podejmuje decyzję, choć gdzieś w głębi siebie wciąż się przed tym wzbrania.
- Zaczniemy w takim razie od teraz - głos ma miękki, wręcz aksamitny. Siada wygodniej na sofie, długie palce dłoni zaciskając na nasadzie nosa. Nie bardzo wie od czego zacząć, jak ustosunkować się do wypowiedzi Leandry. Nie wie jak być żoną? A skąd miałaby wiedzieć; pomimo wychowania na idealną panią domu to wciąż pozostaje tylko teorią, która w nikłym stopniu przygotowuje młodą kobietę do zmierzenia się z nową rzeczywistością. Unosi jasną brew jakby w niedowierzaniu. Czy naprawdę przez te kilka miesięcy ich wspólnego życia sądziła, że właśnie tego od niej oczekuje? Złość na siebie samego miesza się z uczuciem czułości względem Leandry; po raz kolejny ujmuje go jej pragnienia przypodobania się mu, chęć bliskości, która nie przestaje go zadziwiać. Czymże zasłużył sobie na podobne uczucia? Jakże okrutne były z jego strony te wszystkie chwile gdy odsuwał ją od siebie zamiast wyciągnąć doń dłoń. Zawsze wygadany złotousty Malfoy nie wie co powiedzieć, słowa nie chcą współpracować wraz z pogmatwanymi myślami. Sprawia wrażenie zmieszanego, poruszonego. Palce zaciska na drobnej kobiecej dłoni, gładząc kciukiem jej knykcie. - Na Salazara, czemu tak długo milczałaś? No tak, wydawało ci się, że tak powinno być, a ja swoim zachowaniem tylko cię w tym upewniałem. Czas najwyższy na zmiany, byłem głupi pozwalając żeby to wszystko tak właśnie wyglądało - tym razem mówi dziwnie cicho, nie pasuje to do niego. Zastanawia się czy mała lady Malfoy dostrzega jego zmieszania i zniesmaczenie własną osobą; zawiódł jako mąż, nie sprostał roli przewodnika młodszej i mniej doświadczonej partnerki - dość druzgoczący męskie ego cios. - Chciałbym żebyś mówiła mi o wszystkim co uznasz za stosowne, nie martwiąc się tym czy mnie urazisz czy zmęczysz. Wiem, że czasami mogę sprawiać wrażenie rozdrażnionego, nie ma to jednak nic wspólnego z tobą, a wyłącznie z pracą i czasem, który tam niekiedy tracę. Oczywiście skoro nalegasz mogę opowiadać ci o wszystkich przyjemnościach, które mnie spotykają - milknie na chwilę, jakby przetrawiając w myślach kolejne słowa. Nachyla się przy tym ku żonie biorąc ją na powrót w ramiona i zaplatając na palec jeden z jej miękkich złotych pukli, które tak uwielbia. - To może być ciekawe doświadczenie. Musisz przyznać, że partnerstwo nie jest szczególnie często spotkane w naszych kręgach - zgadza się na wszystko, gotów wyjść na przeciw skrytym jeszcze zaledwie przed paroma chwilami życzeniami swej małżonki. Pomimo zmęczenia i godzin przybliżających ich ku świtowi nie nalega by Leandra opuściła jego towarzystwo pozwalając na chwilę samotności przed dniem w Ministerstwie, w którym nie będzie miał szansy na pobycie choćby przez chwilę sam na sam ze swoimi myślami. Zamiast tego porusza kwestię, która ciekawi go już od jakiegoś czasu.
- Jesteś zadowolona z pracy w galerii ciotki? Wspominałaś kiedyś mimochodem, że interesowałaś się magią leczniczą, a sowa od Alexa niejednokrotnie oprócz listu do mnie przynosiła również jakieś książki dla ciebie. Nie myślałaś żeby pójść w tym kierunku? Rozumiem, że sztuka może być pochłaniająca... Ale to ci przecież nigdzie nie ucieknie, a Mung owszem - jakże sprytnie odwraca uwagę od siebie samego.
Fabian Malfoy
Fabian Malfoy
Zawód : Pracownik Urzędu Niewłaściwego Użycia Czarów
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
czasem
chciałbym zostawić to wszystko
i
ta głupia nadzieja
że
mam coś jeszcze
do zostawienia
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2043-fabian-malfoy https://www.morsmordre.net/t2070-poczta-malfoya#31139 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f205-wiltshire-dworek-malfoyow https://www.morsmordre.net/t2777-skrytka-bankowa-nr-583#44887 https://www.morsmordre.net/t2615-fabian-malfoy#41614
Re: Błękitny salon [odnośnik]24.02.16 14:56
To niewiele, a jednak może zmienić wszystko. Podobnie jak jedna iskra jest w stanie rozpętać pożar, który w swej sile strawi cały potężny las. Jedno odmienne spojrzenie, chwila uwagi, rozmowa. Przyzwyczajona do skrywania prawdziwych uczuć w sobie i nie odkrywania słabości przed światem, czuje się nieswojo opowiadając mu o swoich pragnieniach. Nagle zdaje sobie sprawę, że bezpieczne milczenie było dla niej wygodniejsze; cisza przestaje doskwierać, a słowa coraz ciężej przeciskają się przez gardło. A przynajmniej do czasu. Wystarczy powiem iska, jego niechętna zgoda, by uświadomiła sobie, że nie robi tego na daremno.
- Nie wszystko musi być logiczne - kwituje z niepoprawną wręcz radością, na dalszy plan zsuwając jego wątpliwości. Nie dlatego, że je bagatelizuje, wręcz przeciwnie - to jednak krok do przodu poczyniony przez niego, nie przez nią. Niby nic, a jednak tak wiele. Nawet jeśli znów poprzestać miałby na pustych obietnicach, to dziewczęce serduszko na nowo wypełnia się nadzieją i wolą do walki. I jeśli choć przez moment dane mu było sądzić, że wszystkie drobności i kosztowności jakie przynosił jej w zadośćuczynieniu za swoją nieobecność sprawiając jej jakąkolwiek rozkosz, po raz pierwszy od dłuższego czasu widząc na jej usteczkach uśmiech zupełnie szczery i bezgraniczny, musi pozbyć się złudzeń. Może nawet zrozumieć, że prezentami nie zapewni jej szczęścia; niewielkie gesty mają wartość o stokroć większą. W drobne dłonie ujmuje jego twarz, na wargach składa pocałunek czuły i delikatny, by wreszcie naprzeć na niego całym swym wątłym ciałkiem i pogłębić go z pasją, której wbrew pozorom wcale jej nie brakowało. - Dziękuję. Wiem, że to dla ciebie trudne - mówi cichutko, gdy już odsuwa się od niego, kciukiem jednak wciąż gładzi jego miękki policzek, nie potrafiąc lub nie chcąc się od niego odsunąć. Czy jednak musi? Jest wszakże jego prawną małżonką, on jej pierwszym i jedynym - choć zdawać by się mogło, że w obliczu zaistniałych sytuacji ich małżeństwo stanie się jedynie papierowym, figuratywnym odzwierciedleniem archaicznej obyczajności szlacheckiej, dla niej znaczy o stokroć więcej. Pragnie być bliżej, bardziej i wreszcie - uciec ze szponów chłodnej obojętności, usnąć wsłuchana w spokojny rytm serca swojego męża. To naiwna wiara, że z czasem tlące się w niej uczucie do niego, uczucie będące mieszaniną zaufania i czułości, z czasem zbuduje solidne fundamenty, które być może dalekie będą od namiętnych porywów miłości, targających nią gdy w pobliżu pojawiał się jej pierwszy obiekt zauroczenia, ale znacznie od nich silniejsze. Fabian od miesięcy zastanawia się czym zasłużył sobie na takie zachowanie swej żony, to więc jedyna słuszna odpowiedź: wciąż łudzi się, że pewnego dnia i on podejmie by uchronić ich małżeństwo od papierowości. Z dnia na dzień stali się dla siebie najbliższymi na świecie, naiwnym byłoby więc oczekiwać, że z łatwością odnajdą się w nowej roli - a jednak przyjdzie im zestarzeć się razem, wspólnie wychować dzieci. Czy to nie wystarczający powód by zgrać na nosie wszystkim tym, którzy chcieli udowodnić im swoją rację i pokazać, że nawet małżeństwo aranżowane może okazać się szczęśliwe?
Teraz? Mają zacząć teraz? Choć niczego nie pragnie bardziej, ogarnia ją dziwny niepokój. Nie mówi nic, pozwalając mu zebrać myśli, samej walcząc z potokiem słów, cisnących się jej na usta. Boi się, że go przytłoczy, o ile nie uczyniła tego już teraz. Przytłoczy, wystraszy - wszystko do tego stopnia, że znów się wycofa, każąc tkwić im w milczeniu i grze pozorów. Łagodnym gestem przeczesuje jego jasne włosy, subtelnie starając się odgonić wszystkie wątpliwości. Tylko co z jej własnymi? Jak ma się zachowywać, jeśli nie tak jak do tej pory? Dwa miesiące temu zaufała mu bezgranicznie, pozwoliła stopniowo wprowadzić się w arkana zupełnie jej nieznane, zdając się na jego większe doświadczenie. Choć w niebywale krótkim czasie zmuszona była dorosnąć, to on pozostawał tym dojrzalszym, który winien osłaniać ją gdy stawia pierwsze kroki na obcym gruncie. A jednak milczał. Pozwolił sądzić, że oczekuje tego samego w zamian. Tonąć w konwenansach. Ale wreszcie ujmuje delikatnie jej dłoń i wszystko to przestaje mieć znaczenie. Teraz. Teraz zaczną od nowa, tym razem nie popełniając tych samych błędów.
- To nie twoja wina - przerywa mu, wyczuwając w jego głosie to zmieszanie. Instynktownie przykłada dłoń do jego policzka. Niech nie myśli, że zawiódł jako mąż i nie sprostał powierzonej mu roli. Nawet jeśli uparcie nie dopuszczał jej do siebie, nie uchybił jej w niczym. Otoczył ją opieką, starał się zadośćuczynić za swoją nieobecność - był po prostu dobry. Czy zapomniał już jak zlękniona była, gdy po raz pierwszy przyprowadzono ją do niego? Wciąż pobladła po ataku Ondyny, rozdarta pomiędzy powinnością, a naturalnymi obawami. Mógł wszystko, a jednak jej nie skrzywdził stąpając po tak niepewnym gruncie. Za to właśnie była mu wdzięczna. Na powrót układa się w jego opiekuńczych objęciach, z radością analizując wszystko to, co właśnie jej oznajmił. Mówić o wszystkim, słuchać o wszystkich - czyżby jej pragnienie stworzenia szczęśliwej rodziny nie było aż tak odległe? - Może uda nam się to zmienić? Sprawić, by inni zapragnęli być na naszym miejscu? Dać naszym dzieciom inny przykład i pozwolić, by wyniosły go dalej? A nawet jeśli nie... to ulga, że nie będę musiała tytułować cię lordem Malfoy - drobny żart jedynie powierzchownie skrywa to, co pragnie mu przekazać. Nawet jeśli nie, to może przynajmniej oni będą razem szczęśliwi. Składa na jego ustach krótki pocałunek i wtula się w niego, nie mając zamiaru ruszać się z chłodnego salonu. Rozgląda się po pomieszczeniu, wypatrując różdżki męża by rozpalić w kominku, po chwili zamiera jednak wcale nie z powodu chłodu. Nie spodziewała się, że poruszy ten temat, a tym bardziej, że zrobi to tak szybko.
- Myślałam... - odpowiada niepewnie, głos jej drży, a dłoń płochliwie splata z jego dłonią. Instynktownie pragnie uraczyć go wystudiowaną i nader wymijającą odpowiedzią, całe szczęście zdaje sobie sprawę z tego, co właśnie sobie obiecali. Czy to właśnie ten moment, w którym powinna być z nim szczera? - Właściwie to nie marzyłam o niczym innym... uczyłam się na własną rękę, prosiłam o pomoc wszystkich, którzy wiedzieli coś na ten temat. W pewnym momencie uwierzyłam nawet, że to może się udać... zdawałam egzaminy pod kątem tego by aplikować na staż. Wahałam się pomiędzy magipsychiatrią a urazami pozaklęciowymi, ale... kiedy poprosiłam ojca o pozwolenie, zaaranżował nasze małżeństwo. To chyba jasny znak co sądzi na ten temat. Byłam szczęśliwa, kiedy ciotka zaoferowała mi możliwość pomocy w galerii, co prawda muzyka zawsze pociągała mnie bardziej, niż malarstwo, koniec końców chyba jednak udało mi się w tym odnaleźć. I mogłam oderwać się od przygotowań do ślubu. A potem... byłam przekonana, że nie chcesz, żebym pracowała. Z resztą, miejsce żony jest w domu, przy mężu - z całkowitą szczerością opowiada mu o wszystkim, nie pomijając nawet wstydliwych szczegółów, które sprawiły, że na jej policzkach wykwitają pąsowe rumieńce. - Nie zrozum mnie źle, uwielbiam pracę w galerii. Widzę, że się rozwijam i jestem szczęśliwa... - ale nie do końca usatysfakcjonowana.

zt
Leandra Malfoy
Leandra Malfoy
Zawód : Marionetka
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I tried to paint you a picture
The colors were all wrong
Black and white didn't fit you
And all along
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1927-leandra-argentia-malfoy https://www.morsmordre.net/t1985-poczta-leandry#28529 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f205-wiltshire-dworek-malfoyow https://www.morsmordre.net/t2074-leandra-malfoy-budowa#31187
Błękitny salon
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach