Wydarzenia


Ekipa forum
Obserwatorium
AutorWiadomość
Obserwatorium [odnośnik]19.01.16 20:07
First topic message reminder :

Obserwatorium

Obserwatorium mieści się na kamiennym tarasie, z którego roztacza się doskonały widok na ogrody, w których buszują smoki. Grube zaczarowane szkło oddzielające taras od otwartej przestrzeni sprawia, że jest to całkowicie bezpieczne miejsce i doskonały punkt obserwacyjny dla gości oraz początkujących pracowników rezerwatu. Znajduje się tutaj kilka wąskich kawiarnianych stolików otoczonych eleganckimi krzesłami; niektórzy pracownicy spożywają przy nim posiłki, inni spisują notatki z obserwacji, niekiedy podejmowani są tutaj goście lub przedstawiciele mediów. Bliskość klifów oraz smoki latające blisko nieszczelnych szyb sprawiają, że przez większość roku jest to miejsce zimne, przewiewne. Wyjątkowo wyraźny jest tutaj również zapach siarki.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Obserwatorium - Page 5 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Obserwatorium [odnośnik]29.04.19 17:48
Elise była wychowywana do bycia damą na salonach, ozdobą swego rodu, a potem przyszłego męża. Nie pragnęła niezależności, uważając podobne aspiracje za nieprzystające kobiecie i niepokojowo postępowe. Po co brudzić ręce pracą, kiedy miała wszystko czego mogła zapragnąć? A postęp nie był dobry, zwłaszcza kiedy dotyczył łamania konwenansów i tradycji sprawdzających się dobrze od wieków. Marzenia niektórych o niezależności i tendencje promugolskie tak często idące ze sobą w parze budziły niepokój, więc Elise trzymała się od tak spaczonych jednostek na zdrowy dystans. Nie traktowała poważnie starych panien, kobiet które pracowały zawodowo ramię w ramię z pospólstwem, ani czarodziejów którzy krzyczeli hasła o równości bez względu na krew. Nie znaczyło to, że była bezwolną kukłą bez własnych poglądów. Jej przekonania były wyraziste i jasno sprecyzowane, choć całkowicie zgodne z polityką rodu i potępiające wszystko to, co stało z nią w sprzeczności. Nie interesowała się ministerialną polityką, ale starała się być na bieżąco z nowinkami dotyczącymi sytuacji między rodami i dobrze zapamiętywać, z kim warto się zadawać, a z kim już nie. Skorowidz niestety chwiał się w posadach, między rodzinami następował wyraźny rozłam budzący w Elise niechęć i pogardę do tych, którzy poparli mugoli i ich miłośników, tym silniejszą, że poparł ich też Percival, tym samym zdradzając ród.
Szkoda, że nie miała szans ujrzeć wyspiarki, ale może kiedyś? Musiała być fascynującym stworzeniem, echem przeszłości która wydawała się bezpowrotnie stracona.
- Może kiedyś nadarzy się okazja – rzekła, uśmiechając się nieznacznie. – To dobrze, byle pospólstwo nie zasługuje na tak wyjątkowy widok. Z pewnością nie potrafiliby okazać smokom, a także waszemu rodowemu dziedzictwu należnego szacunku. – Zdanie Elise na temat gminu było jednoznaczne i nie wahała się wypowiadać go głośno. Podejrzewała, że byle mugolacy i mieszańcy mogą tylko pomarzyć o ujrzeniu albionów, które tutaj w rezerwacie miały dobre warunki rozwoju i były chronione przed zakusami mugoli, którzy nie szanowali świata wokół nich. I tak już wiele stworzeń i roślin, a także cennych magicznych miejsc bezpowrotnie stracili właśnie przez mugoli i ich cywilizację.
Zasiadła przy stoliku, przygładzając materiał sukni, po czym zacisnęła palce na uszku filiżanki i upiła łyk. Kiedy jednak zapytał o zainteresowanie smokami zmieszała się, co zdarzało jej się rzadko. Była Nottem, nie miała problemu z wypowiadaniem się i zwykle nie musiała długo zastanawiać się nad odpowiedzią. Ale Mathieu zadał trudne pytanie, poruszające wrażliwą, bolesną a także wstydliwą strunę. Nie mogła przecież przyznać się, że zafascynowała się smokami przez kogoś, kto miesiąc temu został zdrajcą i utracił nazwisko, to nie stawiałoby jej w dobrym świetle. Nie chciała, by Rosier pomyślał, że wraz z tamtą dawną, obecnie zepchniętą na dalszy plan fascynacją smokami przejęła od Percivala również zdradzieckie poglądy. Głęboko gardziła tym, co zrobił, a co rzucało cień również na przeszłość, barwiąc wspomnienia goryczą. Często analizowała je, doszukując się w nich wtedy przegapionych oznak tego, że nie wierzyli w te same wartości. Ale to, co wiedziała o smokach, zawdzięczała właśnie jemu. Jeśli jednak Rosier znał Percivala, a mógł go znać ze świata salonów z czasów sprzed jego zdrady, mógł też wiedzieć o jego smoczej pasji. Podejrzewała że środowisko smokologów było dość niewielkie i hermetyczne.
- Zdaję sobie sprawę, że to pewnie nie jest typowe zainteresowanie szlachcianki, ale był taki czas, w latach nauki w Hogwarcie, kiedy trochę czytałam na temat smoków – odpowiedziała nie wspominając o byłym kuzynie i przywożonych z wypraw opowieściach. Było to jednak zainteresowanie nieszkodliwe, w końcu jako dama nie mogła robić nic ponad słuchanie opowieści innych i czytanie. Ot, młodzieńcza ciekawość tym co zawsze pozostanie dla niej niedostępne, podsycona przez to, że Percival naprawdę miał dar do snucia opowieści. – A o wyspiarce wspomniała mi kuzynka, do niedawna lady Lestrange. – Percival także o niej mówił, ale to Marine wspomniała kiedyś, że łuska smoczycy została zatopiona w jej zaręczynowym pierścionku. Elise miała okazję go widzieć. – Moim głównym zainteresowaniem pozostaje jednak sztuka, a w szczególności muzyka. Dziedzictwo płynące w krwi rodu mej matki podarowało mi talent do gry na fortepianie, choć ucząc się w Hogwarcie nie miałam sposobności rozwijać go poza okresami powrotów do domu. Podejrzewam jednak, że lord odebrał naukę w Beauxbatons? – zawsze zazdrościła absolwentom tej placówki, żałując że jej samej nie było dane się tam uczyć, bo była przekonana, że to lepsza szkoła dla szlachetnie urodzonych dam niż Hogwart.
Elise Nott
Elise Nott
Zawód : Dama, ozdoba salonów
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ty się nazywasz lew, a lwa nie obchodzi zdanie owiec.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6043-elise-nott https://www.morsmordre.net/t6157-poczta-elise https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6159-skrytka-bankowa-nr-1507 https://www.morsmordre.net/t6158-elise-nott
Re: Obserwatorium [odnośnik]01.05.19 20:18
Wyspiarka była dla nich częściowo zagadką. Była nieoswojona, żyła na wolności, a teraz miała do dyspozycji przygotowane terrarium. Zdaniem Mathieu wymagała od nich specjalnej opieki, w końcu miewała stany depresyjne, o ile można nazwać to w ten sposób. Rosier uważał, że smoki żyjące na wolności były wystawione na ciągłe zagrożenie i mogły łatwo stracić życie. Były zbyt piękne, aby żyć w ten sposób, a nikt nie powinien krzywdzić tych istot. Tutaj w rezerwacie była bezpieczna, jak wiele innych smoków, które Mathieu doglądał z największą pieczołowitością.
- Tylko wyjątkowe osoby mają zaszczyt je ujrzeć. – odparł na jej słowa, uśmiechając się tajemniczo. Pokrętny sposób komplementowania w wydaniu Mathieu Rosiera. Lady Nott w rzeczy samej była wyjątkowa, choć to właśnie krew płynąca w jej żyłach sprawiała, że można było postrzegać ją w ten sposób. Zachowanie czystości, nieskazitelności… Bardzo trudne zadanie w dzisiejszych czasach. Mathieu wybierając partnerkę musi przede wszystkim mieć na uwadze dobro rodu. Z drugiej strony, nie chciał wiązać się zbyt szybko, ani gmatwać w poważne relacje. To nie było w jego stylu. Chciał być wolny i miał świadomość, że małżeństwo w wielu kwestiach może go ograniczyć. Może poczekać na decyzję Tristana, a w tej kwestii miał pewność, że kuzyn wybierze dobrze. Byli ze sobą zbyt blisko związani, wychowali się razem.
Wysłuchał jej słów dokładnie, widać było, że nie miała takiego szczęścia jak on, wychowany w Chateau Rose, w pobliżu smoków od dziecka. Księgi wiele pokazywały, opisywały, przekazywały niezliczoną ilość informacji. To jednak nijak miało się do prawdy i nie oddawało tego, jak to jest stanąć ze smokiem oko w oko. Najprzyjemniejsze i najbardziej intensywne z doznań.
- Tak, zgodnie z rodową tradycją uczęszczałem do Beauxbatons. Trafiłem do Smoków, choć rozważano Harpie. – odparł, wspominając szkolne lata, które minęły już tak dawno. Westchnął, odkładając filiżankę na spodek. Wyraźnie się zamyślił. To, że w szkole należał do Smoków było oczywistą kwestią. Nie miał pojęcia czy Lady Nott posiada więcej informacji na temat szkoły Beauxbatons czy też nie, postanowił jednak kontynuować. – Właściwie nadawałbym się do Harpii, moja matka wpoiła we mnie zainteresowanie rzeźbą, które rozwijam do dziś. Nie narzekałem jednak na bycie smokiem, to zdecydowanie bardziej pasuje do mego charakteru. Jak mniemam, Lady należała do Slytherinu… – dodał jeszcze, spoglądając w jej stronę. Nie spodziewał się, aby młoda panienka Nott należała do innego domu. – Może zechciałabyś opowiedzieć mi o Hogwarcie i swoich zainteresowaniach, Lady… – skinął uprzejmie głową w jej stronę. Rosier wolał, kiedy ktoś inny mówił i opowiadał…



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : 30
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0 +3
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 33 +2
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Obserwatorium [odnośnik]03.05.19 16:55
Elise również się uśmiechnęła w odpowiedzi na jego słowa; lubiła myśleć o sobie, że jest wyjątkowa i lubiła słyszeć potwierdzenie tego z ust innych. Komplementów nigdy nie było jej dość, tak samo jak wyjątkowego traktowania, którego tak bardzo brakowało jej w Hogwarcie i po skończeniu szkoły musiała to nadrobić z nawiązką, dbając o to, w jakich miejscach się pojawiała i z kim spotykała. Mogła unikać pogardzanych szlam, na których obecność często była skazana w szkole. Dorosłe życie było dużo lepsze, tylko anomalie rzucały na nie cień, a także konsekwencje szczytu w Stonehenge i bolesna strata, której tam doświadczyła i która mogła rzutować także na jej przyszłość, czego się bała. Nie chciała w żaden sposób ucierpieć przez nieswoje winy, a pozycja na salonach znaczyła dla niej bardzo wiele. Chciała dobrze (i koniecznie młodo) się zaręczyć i wyjść za mąż, by przynieść rodowi chlubę, ale nie miała pojęcia, kogo ostatecznie wybierze jej ojciec, komu postanowi ją oddać dla przypieczętowania jakiegoś rodowego sojuszu lub zawarcia nowego. To był jej główny życiowy cel i ambicja, rola do której została stworzona i do której od dzieciństwa ją przygotowywano.
Dziedzictwem Rosierów były smoki i róże, Nottowie co prawda nie mieli rezerwatu ani nie hodowali żadnych roślin, ale ich królestwem były salony. Organizowali sabaty i dbali o jedność rodów stworzonego przez nich Skorowidzu Czystości Krwi, który był powszechnie respektowany, co potwierdzało ich pozycję i szacunek którym się cieszyli w towarzystwie. Elise od dzieciństwa szczyciła się swoim pochodzeniem, czując się lepszą od tych, którzy nie mogli się poszczycić szlachetnym rodowodem.
- Zawsze pragnęłam się tam uczyć, niestety nie dostąpiłam tego szczęścia i posłano mnie do Hogwartu – rzekła z wyraźnym żalem. Jako dziecko marzyła o Beauxbatons, a później, już w Hogwarcie, zazdrościła tym którzy mogli wyjechać do Francji i odebrać artystyczne nauki w tej dystyngowanej placówce. – Tiara przydzieliła mnie do Slytherinu gdy tylko dotknęła mojej głowy – zapewniła z dumą. Nie przepadała za Hogwartem i cieszyła się z jego ukończenia, ale wiedziała, że był tylko jeden dom godny Nottów. Ravenclaw też nie był taki zły, ale wiedza i mądrość nigdy nie były jej priorytetem, więc nie pasowałaby tam. A Gryffindor i Hufflepuff to były domy dla plebsu i ich przyjaciół, niegodne nieskazitelnie szlachetnej krwi płynącej w jej żyłach. Tiara jednak nawet nie rozważała innych opcji. Elise natychmiast została wysłana w szeregi Domu Węża, zasiadając obok siostry i kuzynek. – Gdybym jednak uczyła się w Beauxbatons, myślę że wybrałabym Gryfy. Dom hołdujący muzyce, gdzie mogłabym grać na fortepianie częściej niż tylko w wakacje. – Wiedziała co nieco o francuskiej szkole i domach z opowieści osób, które się tam uczyły. – Jeśli chodzi o Hogwart, jego najpoważniejszą wadą było to, że nie nauczano tam żadnych artystycznych aktywności. Do domów przydzielała nas stara Tiara Przydziału na podstawie cech charakteru, choć nigdy nie wiedziałam, na jakiej zasadzie to robiła. – Jak stara czapka potrafiła zajrzeć w ich umysły i dowiedzieć się, gdzie pasowali? Naprawdę dziwna rzecz, ale jakoś to działało. Grunt, że ona trafiła tam gdzie należało, bo Hufflepuff i Gryffindor byłyby hańbą. – Mój dom, Slytherin, hołdował wartościom czystości krwi, sprytu i ambicji. – A Elise była ambitną młódką, nawet jeśli jej ambicje nie dotyczyły sfer zawodowych (damom nie wypadało brudzić sobie rąk pracą), a raczej pozycji w świecie salonów. Wierzyła także w ideologię czystości krwi, nie mając żadnej wątpliwości co do tego, jak ważną była wartością. W obecności mało sobie znanego mężczyzny odpuściła sobie jednak dłuższe narzekanie na nieprzyjemności doświadczone w miłującej równość szkole, gdzie nauczyciele uparcie nie chcieli traktować jej z należnym lady szacunkiem. – A może lord opowie coś ciekawego o swojej nauce w Beauxbatons? Zwłaszcza o zajęciach artystycznych – zaproponowała, choć zdawała sobie sprawę, że spotkanie prawdopodobnie chyliło się ku końcowi. Jej przyzwoitka zerkała na nią wyraźnie znużona, a herbatka i ciasteczka powoli się kończyły.
Elise Nott
Elise Nott
Zawód : Dama, ozdoba salonów
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ty się nazywasz lew, a lwa nie obchodzi zdanie owiec.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6043-elise-nott https://www.morsmordre.net/t6157-poczta-elise https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6159-skrytka-bankowa-nr-1507 https://www.morsmordre.net/t6158-elise-nott
Re: Obserwatorium [odnośnik]05.05.19 21:21
Lady Nott miała plany na swoje życie, marzyło jej się zamążpójście w młodym wieku, wszystko dla dobra rodu. Mathieu miał nieco inne plany na swoje życie. Przede wszystkim, nie planował się wiązać. Wychował się bez ojca, mając zaledwie kilka lat stracił go, matka robiła wszystko, aby zapanować nad jego niepokornym charakterem. Wiedział, że kobiecie nie było lekko i włożyła całe serce w to, aby mógł dorastać w godnych warunkach. Mathieu obrał tą samą drogę co ojciec, podejmował podobne decyzje i chciał robić to, co robił on. Praca w rezerwacie, przebywanie wśród smoków i poznawanie ich, było jego marzeniem. Przy okazji było też bardzo niebezpiecznym zajęciem. Mógł pojechać z kolejną misją, po kolejnego smoka i nie wrócić żywy… Dlaczego miałby pięknej Damie sprawiać zawód, a ewentualne dziecko pozbawiać ojca? Tristan zadbał o przedłużenie rodowego nazwiska, Mathieu nie chciał tego robić z oczywistych sobie względów. Każde z nich miało różne postrzeganie własnej przyszłości, choć ani Lady Nott, ani Lord Rosier nie wiedzieli co m przyniesie los.
Pireneje były piękne, czterysta pięćdziesiąt kilometrów pasma górskiego, miały wiele do zaoferowania. Od najmłodszych lat zachwycał się pięknem Akademii Magii Beauxbatons. Szkoła różniła się od Hogwartu. Przede wszystkim, on edukację zaczynał wcześnie. Nie istniał jako taki podział na domy, a grupy. Mathieu należał do smoków, ona należała do Slytherinu. Chociaż intrygowała go nauka w Hogwarcie, nie zmieniłby się z nią miejscami. On wiedział coś na temat jej szkoły, ona miała trochę informacji na temat jego. Świat był jednak mały, a zdobywanie nowych wiadomości nie było tak trudne, jak mogłoby się wydawać. Miał wrażenie, że szkoła znajdująca się na wyspach brytyjskich była bardziej popularna od wszystkich innych. Szkoda, że popularyzowało się jedną, gdy pozostałe miały tak wiele do zaoferowania.
Wysłuchał jej opowieści, dokładnie wsłuchując się w wypowiadane przez nią słowa. Lubił słuchać, przepadał za tym wyraźnie, wybierając milczenie. Wpatrywał się jednak w Lady Nott z zainteresowaniem, słuchając opowieści o Tiarze przydziału i niepewności co do kryteriów jej wyboru. Zawsze go to nurtowało, nie wiedział bowiem, w jaki sposób działała Tiara i czym się kierowała. W Beauxbatons było zupełnie inaczej, tam kierowało się wyborem wedle upodobań i pasji, a nie według tego, jaki się ma charakter, choć… zasadniczo cechy charakteru wpływają na dokonywane przez nas wybory.
- Beauxbatons nastawia się na rozwój artystyczny, jak Lady zauważyła. Ja należałem do smoków, podobnie jak mój brat cioteczny. Smoki preferują posługiwanie się słowem, aczkolwiek dążą do złotego środka, łącząc zwinność i szybkość. Lubią rywalizację. Naturalnie mnie interesowały Quidditch, rzeźba i literatura czytana. – powiedział, skracając wszystko do absolutnego minimum. Choć był oczytany, nie przepadał za mówieniem o sobie, ani rozległymi rozmowami. Tym bardziej, że rozmowy z Lady były trudne, nie chciał palnąć gafy lub błędu. Tym bardziej, że przyzwoitka, która przybyła z Elise na miejsce, wydawała się zniecierpliwiona i nie wyrażała chęci na przedłużanie pobytu. Mathieu przeniósł wzrok na szyby Obserwatorium, w które uderzyły gałęzie targane wiatrem. Przymknął lekko powieki i podniósł się. Herbata się skończyła, ciastek prawie nie było, a od razu zauważył ożywienie u jej ciotki. Najwyraźniej spieszyło jej się do opuszczenia Rezerwatu.
- Lady Nott… – zaczął, wyciągając dłoń w jej stronę, aby w podziękowaniu za spotkanie ucałować jej wierzch,w delikatnym, grzecznym geście. – Dziękuję za spotkanie, jednocześnie liczę na to, że w przyszłości uda nam się spotkać w bardziej sprzyjających warunkach. – dodał, w końcu puszczając jej rękę i przywołując na twarz wyuczony uśmiech. – Odprowadzę panie. – rzekł jeszcze i skierował się wraz z Lady Nott i jej przyzwoitką do wyjścia.

ZT x 2



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : 30
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0 +3
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 33 +2
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Obserwatorium [odnośnik]19.08.20 15:19
10 lipca
Hep!
Jeśli jeszcze przed nieco ponad miesiącem sądziła, że to zwykła czkawka bywa niezwykle uciążliwa, dzisiejszy dzień miał zweryfikować myślenie Safii i współczucie wobec niedawnej wizyty czkającego Steffena. Kiedy tego popołudnia przechadzała się pomiędzy kwiecistymi krzewami zastanawiając się nad błahostkami życia codziennego, nic nie zwiastowało, by w pewnym momencie czkawka brutalnie wyrwała ciemnowłosą czarownicę spośród pachnących oszałamiającą słodyczą roślin. Cała podróż w nieznane trwała wprawdzie zaledwie kilka sekund i sama w sobie przypominała mniej więcej pierwsze nieudolne próby teleportacji, jednak wyplucie w pierwszym miejscu skutecznie przyćmiło lekkie mdłości, gdy pojawiając się w obserwatorium, gruchnęła drobnym ciałem o kamienną posadzkę. Wbrew swoim rozważaniom, że gdyby tylko przytrafiła się jej podobna sytuacja, co aspirującemu nakładaczowi klątw, to zapewne sparaliżowałby ją strach, strachu wcale nie odczuwała. Ten ustępował – przynajmniej na razie – miejsca ekscytacji kumulującej się w obolałych tkankach i dziwnej ciekawości wobec miejsca, które odwiedziła. Podnosząc się nieporadnie do pozycji siedzącej, lady zdołała dostrzec, że raczej nie zagrażało jej niebezpieczeństwo; stoliki, które dostrzegła obok siebie wskazywały na miejsce przystosowane dla ludzi, podobnie jak balkon, który otoczony szybą nie zwrócił jej uwagi na dłużej, niż ulotna chwila. Dopiero potem poczuła na sobie czyjś wzrok, wnet usłyszała szept i stawiane twardo kroki, i wiedziała już, że najwyraźniej czkawka nie miała zbyt dobrego wyczucia czasu ani miejsca, wrzucając ją we włości Rosierów. Nie wiedziała jednak jak długo Tristan znajdował się w pobliżu ze swoją osobą towarzyszącą, czy widział jak nagle zmaterializowała się na posadzce, czy może zaalarmowany nagłym wtargnięciem postanowił sprawdzić całe zamieszanie, ale pomimo tego dopiero teraz poczuła się nieswojo, nie na miejscu.
Wytłumaczę się... to, wytłumaczę to – odezwała się piskliwym głosikiem, który zaskoczył ją samą, bo przecież z własnej woli nie teleportowałaby się w to miejsce dla paru siniaków, a potem pozbierała się z ziemi, z pomocą lub bez – wybacz mi to wtargnięcie, sir, czkawka teleportacyjna to okrutna kochanka – w mgnieniu oka otrzepała ubranie z niewidzialnych drobinek brudu i wyprostowała się, splatając dłonie w koszyczek przed sobą. Pomimo neutralnych, chłodnych relacji pomiędzy ich rodami, i świadomości, że przez wzgląd w protokół szlachecki lord raczej powinien pomóc kobiecie w opałach, nie czuła się przygotowana na ewentualną połajankę, do której miał pełne prawo. Na szczęście umiała robić dobrą minę do złej gry niemalże zawsze, nawet w tak absurdalnych okolicznościach jak choćby ekshibicjonistyczny wybryk Lestrange na plaży.



goddesses don't speak in whispers;
they scream.
Safia Shacklebolt
Safia Shacklebolt
Zawód : kapłanka
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
too late for tears, damage is done
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8545-safiya-shacklebolt#249238 https://www.morsmordre.net/t8578-ghede#251399 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f231-sussex-brighton-brighton-pavilion https://www.morsmordre.net/t8580-skrytka-bankowa-nr-2017#251404 https://www.morsmordre.net/t8579-s-shacklebolt
Re: Obserwatorium [odnośnik]23.08.20 1:40
Nie rozumiał, jak to możliwe, zgubić dorosłego smoka: może dorosły to przesada, Zirael miała już prawie rok i wciąż przypominała bardziej smoczę niż dorosłego smoka; miała nie więcej niż metr w kłębie i nie więcej, niż półtorej długości, licząc z ogonem; rozpiętość skrzydeł była nieco większa, ale w tych warunkach i tak nie miała ich jak rozprostować. Jej łuski były białe, ale fragmentarycznie zdawały się wciąż być przeźroczyste i przepuszczać jasność skóry pod nimi. W jej ruchach zaś objawiała się wyłącznie żywiołowość, energia młodej werwy. Pewnego dnia Zirael miała stać się potężną, wielką i naprawdę piękną smoczycą. Ale smoki żyły długo i rosły powoli - miała jeszcze czas na rozwój. Teraz - była zbiegłym smokiem, którego należało sprowadzić z powrotem. Szept, który w całym zamieszaniu usłyszała Safiya, wymieniany był z Howardem Opperym, ściszony głos miał nie zaniepokoić rozbrykanej smoczycy. Znajdowała się po drugiej stronie pomieszczenia i spoglądała prosto na Safiyę szeroko otwartymi czarnymi oczami, może dostrzegając w niej potencjalną zabawkę, może obiekt zainteresowania, a może przyszły obiad. Miarowo poruszała przy tym ogonem, w końcu prychnęła - a z prychnięciem z jej nozdrzy wydobyły się czarne smugi dymu. Tristan nie do końca jeszcze zrozumiał, co się właściwie wydarzyło, kiedy wraz z cichym pyknięciem usłyszał czknięcie, a kątem oka dostrzegł materializującą się sylwetkę, gdy wysuwał przed siebie rękę, zgodnym ruchem różdżki, wraz z kompanem, wypowiedział inkantację:
- Conjunctivitis! - dwie wiązki zaklęć uderzyły pysk małej Zirael, smoczyca zachwiała się na osłabionych łapach i opadła, wzniecając w powietrze tumany kurzu. Musiała usnąć snem sprawiedliwej, dwa tak potężne zaklęcia unieszkodliwią ją jeszcze na długo. Dopiero upewniwszy się, że smoczyca nie była przytomna, obejrzał się na gościa, nie bez zdziwienia dostrzegając w nim lady Shacklebolt. Jej ród zamieszkiwał sąsiednie hrabstwo i choć z sąsiadami nie żyli najlepiej, potrafił rozpoznać jej twarz. A może to była tylko barwa skóry - połączona z pasującym wiekiem i odpowiednim strojem, ale rozpoznał w niej Safiyę, młodkę przyrzeczoną Zachary'emu. - Zabierz stąd Zirael i tym razem upewnij się, że będzie dobrze zamknięta. Nie skończyliśmy badań. Ja zajmę się intruzem - zwrócił się do towarzysza, samemu zamaszystym krokiem zbliżając się do damy, której w istocie zechciał podać pomocną dłoń - i podnieść z posadzki bardziej własnym niżeli jej wysiłkiem. - Nie jest to dobra ni pora ni miejsce  - zwrócił się do niej lodowato. - Jeśli miałaś, lady, ochotę popodziwiać widoki, rozsądniej byłoby zaanonsować swoją wizytę wcześniej. Byłoby to dla ciebie o wiele bezpieczniejsze - chyba, że waszym nowym fortelem jest posłać do nas jamajską córę na śmierć, by wzniecić zamierzchłą niesnaskę. Mniemam jednak, że jeśli to wtargnięcie nie było nieudolną samobójczą próbą a rzeczywistym dziełem przypadku, będzie miała panna do powiedzenia więcej. - Zakończył, na krótko odejmując wzrok, by obrzucić nim poderwanę w górę ciało nieprzytomnej smoczycy - lewitowane właśnie na zewnątrz obserwatorium.



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n

Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Obserwatorium - Page 5 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Obserwatorium [odnośnik]25.09.20 16:29
Wszystko działo się na tyle szybko, że nim ciemnoskóra wiedźma zorientowała się, że nie tak daleko, bo zaledwie w odległości trzech–czterech metrów, znajduje się smoczyca, było już po zagrożeniu; ledwie impuls zdołał dotrzeć do mózgu, wprawiając odpowiednie komórki w ruch, gdy dostrzegła jak osłabione stworzenie upada, a zaraz obok pojawia się jej właściciel, wraz z nim większe problemy, niż zderzenie się ze smoczym pyskiem. W tym drugim przypadku męki skończyłyby się szybciej, niż zaczęły, w tym pierwszym nawet nie była pewna czego się spodziewać.
Nie spodziewała się ze strony Tristana żadnej przyjaznej i tym samym pożądanej reakcji, więc nie zdziwiła się, kiedy z jego ust padło coś pomiędzy reprymendą a pomyloną, nie mającą pokrycia w rzeczywistości, uwagą.
Oczywiście, lordzie Rosier, od zawsze marzyłam o tym, żeby stanąć oko w oko z bestią i zginąć śmiercią tragiczną przez pożarcie żywcem, tylko po to, by rozniecić konflikt, Czarownica miałaby chwytliwy temat na pierwszą stronę – odparła tonem niemal do cna wyzutym ze zbędnych emocji, idąc w myśl zasady, że na niemądre uwagi najlepsze były te na podobnym poziomie – los mi sprzyjał, jak widać polityka rezerwatu zmieniła się na tyle, że spotkanie smoka w odgrodzonym miejscu dla obserwatorów nie jest tak nieprawdopodobne, jak sądziliśmy. Nie wiem co też za bzdury o nas się wygaduje, ale zdaje się, że już wystarczająco okazaliśmy się cywilizowanymi ludźmi, by nie wyciągać tak absurdalnych wniosków – wyraźnie urażona zerknęła w kierunku wyjścia, za lewitującym smokiem, którego piękno dostrzegła dopiero teraz, a dopiero potem zreflektowała się, że właściwie znalazła się w pozycji niesprzyjającej podobnym odzywkom, w miejscu, z którego nie do końca wiedziała jak się wydostać. Poza tym, że z jednej strony mogła liczyć na litość i dobroć serca lorda Rosier, z drugiej w myślach próbowała ściągnąć kolejne magiczne czknięcie, które nie tylko wybawiłoby ją z kłopotów, ale również tej nieprzyjemnej konfrontacji.
Nie zamierzałam nikomu przeszkodzić, tym bardziej narazić na niebezpieczeństwo, lordzie – zaczęła ponownie, spokojniej i okazując tym razem skruchę – znajdowałam się w ogrodzie posiadłości, kiedy nagle poczułam nieprzyjemne czknięcie, szarpnięcie, a potem znalazłam się tutaj, przed Zirael i tobą, sir – jeszcze przed paroma dniami znajdując się w podobnej sytuacji, na miejscu Tristana, wykazywała podobny brak wiary w słowa Steffena, lecz ostatecznie mu odpuściła – najpewniej niedługo służba zorientuje się, że nie wróciłam i zaczną mnie szukać – nie wiedziała, czy tak będzie. Mogła jedynie ufać w inteligencję służek, które o konkretnej godzinie miały po nią przyjść, by zdążyła się przyszykować przed zaplanowanym spotkaniem, ale równie dobrze mogą uznać, że wróciła do komnat przed wyznaczoną godziną.
Nic się jej nie stało? – spytała niespodziewanie, kierując spojrzenie w stronę drzwi, za którymi przed krótkim momentem zniknęła młoda smoczyca. Liczyła, że to nieporozumienie nie przysporzy kłopotów stworzeniu działającemu zgodnie z własnym instynktem.



goddesses don't speak in whispers;
they scream.
Safia Shacklebolt
Safia Shacklebolt
Zawód : kapłanka
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
too late for tears, damage is done
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8545-safiya-shacklebolt#249238 https://www.morsmordre.net/t8578-ghede#251399 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f231-sussex-brighton-brighton-pavilion https://www.morsmordre.net/t8580-skrytka-bankowa-nr-2017#251404 https://www.morsmordre.net/t8579-s-shacklebolt
Re: Obserwatorium [odnośnik]08.10.20 12:17
Zireal była jeszcze bardzo młodą smoczycą, wykluła się nie dalej, jak rok temu, co w perspektywie smoczego życia oznaczało bardzo niewiele; gabarytami nie przerastała małego konia lub bardzo dużego psa, ale nie znaczyło to, że należało lekceważyć jej siłę. Nie potrafiła jeszcze zionąć ogniem, a jej pazury nie były jeszcze tak twarde, jak u dorosłego osobnika, ale miękkie winny wystarczyć, żeby rozharatać ludzką skórę, a bogato uzębiona paszcza - by rozszarpać ludzkie kości. Szczęśliwie dwie wiązki starczyły, by stworzenie upadło i nie stanowiło już zagrożenia dla nieco zbyt pyskatej damy, która z jakiegoś powodu znalazła się wewnątrz rezerwatu.
- Winszuję wyobraźni, pani, ale mniemam, że odbierzesz z tego zdarzenia lekcję, która w przyszłości przyniesie więcej pokory - odparł zupełnie tak, jak gdyby nie wyczuł ni krzty ironii w jej słowach. Nie zamierzał pogrywać z bezczelnością, był nestorem, a jej obowiązkiem było zwracać się do niego w związku z tym odpowiednio wyważonym słowem. Jeśli tego nie potrafiła, była dzikuską, za jaką z reguły uważano całą ich rodzinę. - Zamierza mnie panna pouczać w kwestii zabezpieczeń rezerwatu czy też podejmowanych w nim środków ostrożności? Czy mam tę wizytę przyjąć jako nieoczekiwaną kontrolę Ministerstwa Magii? To nie muzeum, panno Shacklebolt, gdzie eksponaty ogląda się zza gabloty. To smoczy rezerwat i muszę pannę upomnieć, by uszanowała panna moje rodowe dziedzictwo - i jego potęgę. - Smoki były żywiołem ognia, niepowstrzymanym, dzikim, nieokiełznanym. Nie zamierzał tłumaczyć się z ucieczki Zirael przed nikim, a już na pewno nie przed dziewczyną, która za nic miała jakiekolwiek procedury bezpieczeństwa. - Jestem pod wrażeniem wiedzy, jaką posiada panna o tych włościach, jednak trafność spostrzeżeń nasuwa dość niepokojący wniosek, że dziś panny lekcje z etykiety nie zostały jeszcze odrobione - skomentował również krótko jej odnośnie insynuacji na temat obserwatorów. Jego rezerwat nie był ogrodem zoologicznym, gdzie smoki bawiły się ku uciesze tłumów; był placówką badawczą, do której wstęp był ściśle reglamentowany i z całą pewnością nie uwzględniał na liście gości lady Safii Shacklebolt. Safia Shacklebolt była jednak zaręczona z człowiekiem, którego cenił i szanował, a to czyniło ją w tym miejscu bezpieczną bardziej nawet od kruchej granicy dzielącej ich z jamajskim rodem. Niezależnie od tego, obiecał sobie podesłać do sąsiada list o tym, w jaki sposób zwraca się do niego córa Shackleboltów, której właśnie ocalił życie.
- Czkawka teleportacyjna? - podjął, schorzenie rzeczywiście wydawało się dość wiarygodną wymówką, raz za czas napadała czarodziejów, niekiedy wyrzucając ich w całkowicie nieprawdopodobne miejsca; miał wuja, który zginął, gdy czkawka przeniosła go w sam środek irlandzkiej puszczy zamieszkanej w tamtym czasie przez wybitnie agresywne centaury, jego ciało znaleziono pół roku po tragicznych zdarzeniach. - Proszę usiąść - zwrócił się do niej, odsuwając nieznacznie krzesło. - Nakażę wysłać list do Sussexu. Do tego czasu panna zaczeka tutaj. - Nie zamierzał wypuszczać jej sam, o ile nie porwie jej stąd ponownie czkawka - skoro znalazła się u niego, stał się za nią poniekąd odpowiedzialny. Skinął głową na chłopca, który wciąż stał przy progu. - Zawiadomcie lordów Sussexu, że lady Safia Shacklebolt, wiedziona czkawką teleportacyjną, znalazła się tutaj. Oczekujemy, że ktoś przybędzie ją odebrać. - Chłopiec skinął głową i zniknął  z przejścia błyskawicznie.
- Zirael jest jeszcze bardzo młoda, w tym wieku smoczy kościec jest bardziej wytrzymały na urazy. Stanowi co prawda słabszą ochronę, gdyż nie w pełni ukształtowany pozostaje miększy, niż u dorosłego osobnika, ale nie wystawiony na bardzo poważne próby winien uporać się ze wszystkim. Zaklęcie tylko ją uśpiło, przebudzi się za jakiś czas, choć przez kilka dni może odczuwać pogłębiony stres - wyjaśnił spokojnie, nie zajmując miejsca przy krześle - podchodząc bliżej przeszklonej ściany, by spojrzeć na smoka, który właśnie wzbił się tam w powietrze. To Valencier, przez chwilę przyglądał się trajektorii jego lotu i ruchowi skrzydeł, czytając z niego stan smoka; jak na ostatnie przejścia wydawał się bardzo dobry. Dopiero co wyszedł z choroby, a już tańczył na niebie - energicznie jak zawsze.



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n

Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Obserwatorium - Page 5 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Obserwatorium [odnośnik]05.11.20 18:47
W obowiązku dam było odnoszenie się z szacunkiem do drugiego przedstawiciela szlacheckiego rodu, pozostawało to również w obowiązku lordów – czyż to nie on narzucił wymianie zdań podobny ton swoimi zaskakującymi, wyraźnie godzącymi dumę, insynuacjami? Być może rzeczywiście przesadziła, jednak w całej upartości uznawała, że miała ku temu powody, wszak zaatakował jej rodzinę nie wprost przyrównując ją do niewychowanych dzikusów czekających jedynie na okazję, by wszcząć z kimś wojnę.
Może mi lord wierzyć, że gdybym miała jakikolwiek wpływ na czkawkę teleportacyjną – przerwała na moment specjalnie i pokierowała ku Tristanowi wzrok jakby chciała upewnić się, że zdołał już odnotować w głowie powód, dzięki któremu się tutaj znalazła – to wybrałabym inne miejsce, niż smoczy rezerwat – choćby jamajską plażę, dodała w myślach, wzdychając powolnie. Doprawdy nie rozumiała co stało za przekonaniem lorda, że jej zjawienie się w tym miejscu było w jakikolwiek sposób intencjonalne, ale nie chciała się go już doszukiwać uznając całą dyskusję za bezcelową. Ona miała swoje zdanie, on swoje, a pomiędzy nimi znajdowały się niesnaski rodowe i etyka, która, jak zauważyła, bywała nieraz uniwersalnym argumentem w rozmowach, takim jak równie uniwersalne usprawiedliwienie, że górę wzięły emocje. – Widać odrobiłam lekcje z innych przedmiotów – skwitowała krótko, nie sądząc, by jej wiedza na temat rezerwatu była tajemną nauką niedostępną dla ogółu. Wystarczyły rozmowy, wystarczyły krótkie dyskusje podczas spotkań, dzięki którym orientowała się w wielu rzeczach.
Doceniała jednak następną, należytą reakcję lorda i nie pomyślała nawet o tym, żeby ruszyć się z miejsca. Chociaż bezczelna, zachowywała resztki rozumu i wiedziała z czym wiąże się czkawka, więc nie zamierzała ryzykować, tylko poczekać aż ktoś z jej służby łaskawie zabierze ją z powrotem do domu.
Dziękuję – usiadła na wskazanym krześle mimo dziwnego, nieopisanego przeczucia; podobnie czuła się tylko wtedy, gdy nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności nawiedziła ją zwykła czkawka. W operze, pośród tłumu ludzi. Teraz było tylko gorzej. – Nie w moich intencjach leżało stresowanie kogokolwiek – przyznała. – Lordzie Rosier, jeśli mogę spytać, w jaki sposób smoki poddawane są tresurze? – spokojnie skierowała temat na, jak sądziła, na neutralny grunt, wolną dłonią w mimowolnym odruchu obracając bransoletę, talizman, zaciśnięty wokół nadgarstka. Była ciekawa jak wychowywano młode osobniki, czy pozostawiano je same sobie, z naturalnym instynktem; czy stawiały opór lub wykazywały jego brak, o ile po tym niezbyt miłym początku w ogóle był sens, by się odzywała. Wiedziała jednak, że w tym przypadku milczenie byłoby o wiele gorsze, niż podjęcie rozmowy, która – kto wie – mogła okazać się interesująca.



goddesses don't speak in whispers;
they scream.
Safia Shacklebolt
Safia Shacklebolt
Zawód : kapłanka
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
too late for tears, damage is done
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8545-safiya-shacklebolt#249238 https://www.morsmordre.net/t8578-ghede#251399 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f231-sussex-brighton-brighton-pavilion https://www.morsmordre.net/t8580-skrytka-bankowa-nr-2017#251404 https://www.morsmordre.net/t8579-s-shacklebolt
Re: Obserwatorium [odnośnik]30.12.20 2:15
Spojrzał na nią krytycznym okiem, zastanawiając się nad tym, czy czarownica rzeczywiście nie miała w sobie ni krzty pokory; faux pas popełniła ona, a jego powód - przynajmniej w oczach Tristana - był pozbawiony znaczenia. Mogła zginąć. Narobiła kłopotu. Mogła narobić jeszcze większego. Co gorsza, zachowywała się w sposób przemądrzały, do tego nieuzasadniony. Być może w Sussex tolerowano takie zachowanie, na jego ziemiach i w jego rodzinie - nie.
- Zatem zalecam kolejnym razem przełożyć się do wszystkich nauk, lady. Człowiek wykształcony potrafi wypowiedzieć się na każdy temat w sposób, w który się przynajmniej nie ośmieszy. Pomijanie trudniejszych do opanowania dziedzin jest tylko chwilową wygodą, która bardzo szybko może odbić się... lady wybaczy za to porównanie - Choć żaden wyraz jego twarzy nie wskazywał na to, by było mu szczerze przykro - czkawką - Dobór słów w rzeczy samej nie był przypadkowy. Dziewczyna była butna, arogancka i - co tu dużo mówić - zwyczajnie bezczelna, choć władowała się, całkiem dosłownie, prosto w paszczę smoka. Nie był w stanie odmówić jej odwagi, lecz ta cecha bardzo często, również w tym przypadku, szła w parze z głupotą. Nie bardzo był przyzwyczajony do pyskowania, zwłaszcza w tym miejscu, gdzie względy bezpieczeństwa pozostawały zawsze absolutnie nadrzędne - toteż Safiya wyczerpywała pokłady jego cierpliwości. Szczęśliwie, ogłada jej powróciła, kiedy przysiadła przy stole.
- Smoków nie da się wytresować - odparł na jej słowa z błyskiem w oku, o nich tez nigdy nie mówił obojętnie. Były częścią jego krwi, jego dziedzictwa. Jego ziemi. - Da się je najwyżej oswoić, co nie jest tym samym. Tresura polega na nauczeniu wykonywania stworzenia konkretnych poleceń - jak u domowego skrzata. Można to zrobić z psem, ale raczej nie z kotem. Oswajanie pozwala przyzwyczaić smoka do obecności człowieka w sposób, co z kolei pozwala na minimalizację agresji. Oswajanie polega na powtarzalności coraz silniejszych bodźców. Smoki od wyklucia spędzają czas ze smokologami, jedne się do nich przywiązują, inne wręcz przeciwnie, wiele zależy nie tylko od ręki czarodzieja, ale też temperamentu stworzenia. Nie próbujemy łamać ich naturalnych instynktów, rezerwat stara się zaoferować im warunki takie, jakie smoki mogłyby mieć na wolności, gdyby nie obowiązywało śmieszne i małostkowe prawo ustanawiające prymat mugolskiego bezpieczeństwa ponad możliwość zagwarantowania smokom ich naturalnego środowiska. Wymagają oswojenia z podstawowymi czynnościami, zwłaszcza tymi, które pozwalają nam na badania i ustalenie stanu zdrowia smoka, ale przy dorosłych osobnikach i tak robimy to na osobnikach nieprzytomnych. Inne działania byłyby bardziej ryzykowne, podczas gdy kadra tego rezerwatu jest... całkowicie niezastępowalna - mówił dalej, splatając dłonie z tylu i wyglądając przez szybę na zewnątrz. Jeden ze smoków właśnie rozpostarł skrzydła na niebie nad obserwatorium, okrywając ich cieniem. - A większe smoki... - dodał, wodząc spojrzeniem za tym, który szybował w przestworzach - stanowią żywioł, którego czarodziej, nawet najlepszy, nie pokona tak łatwo.



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n

Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Obserwatorium - Page 5 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Obserwatorium [odnośnik]06.01.21 23:11
Uśmiechnęła się ledwo zauważalnie, odwracając twarz w kierunku szyby a tym samym, przysłaniając ją nieco burzą poskręcanych loków. Tym razem pokornie przemilczała słowa lorda, bo chociaż wychodziła z założenia, że w dalszym ciągu była ofiarą, która niespecjalnie znalazła się na terenie rezerwatu, tak po odrzuceniu pierwszych nieprzyjemnych emocji nie mogła się w głębi duszy nie zgodzić z podejściem Tristana. Oczywiście sytuacja była niekomfortowa i nieprzewidywalna dla obu stron, co nie zwalniało jej z obowiązku zachowywania się – a o tym zapomniała. Stety, niestety, mogła zrzucić to wszystko na emocje, okoliczności, czy po prostu młody wiek, który w magiczny sposób potrafił sprawić, że wybaczano nawet najgorsze potknięcie, ale wiedziała, że to mogłoby jedynie pogorszyć sytuację. I względnie neutralne podejście obu rodzin do siebie wzajemnie czego nie potrzebowała. Jednoczenie sobie rodów było kwestią priorytetową, aniżeli pogłębianie konfliktów.
Uznając, że stosownym rozwiązaniem będzie spuszczenie zasłony milczenia na początkową wymianę zdań, z prawdziwym zaciekawieniem wysłuchała wywodu o smokach. Były piękne, nie ulegało to żadnym wątpliwościom, a jednocześnie stanowiły żywioł, który tylko głupiec chciałby poskromić – tym bardziej podziwiała pracowników rezerwatu, dla których zapewne każdy dzień mógł być tym ostatnim, gdyby coś poszło nie tak. Być może kadra była niezastępowania, wciąż jednak pracownicy pozostawali tylko ludźmi a związku z tym, mogli popełnić błąd. Nawet w przypadku wiedzy i obycia każdego mogła zgubić rutyna, czy przekonanie, że akurat dane stworzenie jest odpowiednio oswojone, co tylko skierowało myśli czarownicy w tym kierunku. Zrozumiała różnicę pomiędzy oswajaniem a tresurą, chociaż nigdy dotąd nie zastanawiała się nad rozróżnieniem obu tych słów, raczej stosując je zamiennie, lecz to pozostawiła dla siebie.
Czy ich charakter może się zmieniać w ciągu życia? – podjęła rozmowę, kiedy niewielki wykład dobiegł końca – Zwłaszcza w przypadku smoka, który z początku nie dał się oswoić i zachował naturalny instynkt – doprecyzowała i wstając z miejsca, podeszła do szyby, zatrzymując się obok lorda. Nieczęsto zdarzała się okazja do dowiedzenia się czegoś interesującego na temat dzikich, magicznych stworzeń od człowieka posiadającego gruntowną wiedzę. – Tak samo, w przypadku innych gatunków, każdej rasie przypisuje się pewne łączące je usposobienie – wyrzuciła zawile, unosząc wzrok na kilkukrotnie większego od Zirael smoka; dziękowała, że jednak znalazła się tu, nie zaś na otwartym terenie – czy w przypadku smoków to też tak funkcjonuje? Czy wszystkie Albiony, które się tu znajdują, mają cechy wspólne? Przykładowo, czujność, czy pobudliwość – być może zadała naiwne pytanie, ale sądziła, że tylko osoba przebywająca z nimi dzień w dzień mogła się rzetelnie do niego odnieść, czego nie mogła powiedzieć o podręcznikach o magicznych zwierzętach.



goddesses don't speak in whispers;
they scream.
Safia Shacklebolt
Safia Shacklebolt
Zawód : kapłanka
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
too late for tears, damage is done
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8545-safiya-shacklebolt#249238 https://www.morsmordre.net/t8578-ghede#251399 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f231-sussex-brighton-brighton-pavilion https://www.morsmordre.net/t8580-skrytka-bankowa-nr-2017#251404 https://www.morsmordre.net/t8579-s-shacklebolt
Re: Obserwatorium [odnośnik]09.01.21 2:37
Safia co prawda nie przeprosiła za niegrzeczne słowa - nie należał do ludzi, którzy byli przesadnie cierpliwi ani empatyczni, nie usprawiedliwiał też nikogo nawet za słusznym argumentem, bo jego nie usprawiedliwiano nigdy - ale wysłuchała jego słów z czymś, co przypominało ciekawość; być może miała w sobie coś bardziej wartościowego, niż tylko pyskatą buzię - czy podobny język nieodłącznie wiązał się z ciemniejszą barwą skóry... ? Trudno było nie mieć ich przynajmniej w części za dzikusów po podobnym wystąpieniu, ale nie był jej matką, żeby przyuczać ją manier. Czuł się zobowiązany odczekać z nią na pojawienie się kogoś, kto bezpiecznie odprowadzi ją na jej dwór, choć z pewnością przebąknie starszyźnie coś o jej zachowaniu. Przeniósł ku niej spojrzenie, gdy zadała kolejne pytanie. Wygląda na to, że słuchała go do końca.
- Charakter smoka może zmienić się dokładnie tak, jak zmienia się charakter człowieka - choć przeważnie wolniej, smoki są długowieczne, donikąd nie muszą się śpieszyć. Smoki, które zachowują naturalny instynkt, są bardziej drażliwe. Bardziej płochliwe i agresywne. Wiodą samotniczy tryb. Gdy dojrzeją, gdy się zestarzeją, zwykle odnajdują spokój - przyznał, kątem oka dostrzegając, jak młoda czarownica zbliża swój krok ku niemu. - Tanatos - przedstawił smoczę - taki właśnie był. Niedawno skończył 145 lat. Lubi być sam i nie bywa... nieprzyjemny tak długo, jak długo jego życzenie jest szanowane. Ta blizna wzdłuż skrzydła - wskazał, kiedy smok zleciał nieco niżej, szrama przechodziła przez całą błonę - powstała w starciu z kłusownikami, kiedy zbiegł z rezerwatu na kilka tygodni. Ma powody nie ufać czarodziejom, taką urazę trudno darować - oznajmił, splatając dłonie z tyłu, za plecami.
- Zastanawiałaś się kiedyś, lady, jaką w tym zestawieniu cechę natura przypisałaby człowiekowi? Czy człowiek jest czujny lub pobudliwy? - zapytał, on sam głęboko wierzył w indywidualizm. Przebywając pośród smoków dostrzegał odmienne charaktery każdego z nich. - Natura przysposabia do pewnych cech gatunki słabe. Konie na przykład, podobnie jak sarny i gazele, bywają płochliwe - ma to jednak podłoże ewolucyjne, ich głównym atutem są długie i szybkie nogi. Potrafią uciekać, niekoniecznie walczyć. Ale smoki nie są słabe, lady. Nie ma też nad nimi silniejszego drapieżnika, choć pośrednio zabijają je mugole   - z tym, co robią niemagiczni, trudno jest jednak walczyć nawet nam. Nadrzędną cechą smoków jest duma. Są świadome swojej siły i majestatyczne. Każdy jeden - jest inny od drugiego, ma swoją osobowość i swój charakter. - Wygląda na to, że o smokach lubił mówić. Co prawda lubił też mówić w ogóle, ale to nie miało teraz większego znaczenia. - Zazwyczaj, dochodzą wszak różnice międzygatunkowe. W twojej ojczyźnie, pani, żyje kilka gatunków małych smoków nadmorskich żywiących się głównie rybami. Większość z nich jest bardzo ostrożna - wynika to ze specyfiki szczęki. Jest długa i uzbrojona w gęste, ale krótkie zęby. Ułatwia to łowienie ryb, ale utrudnia obronę. To dlatego jest zresztą ich tak niewiele. - Dodał, oglądając się przez ramię, kiedy otworzyły się drzwi. Stanął w nich czarodziej, który osądzony aparycją i strojem mógł być krewnym lady.
- Mniemam, że to dla lady znajoma twarz - odgadnął, przenosząc ku niej spojrzenie. Nie sądził, by zamierzała wyjść stąd z byle kim, nie po to czekała. A on, on zamierzał tego dopilnować. Mimo wszystko - żyli po sąsiedzku.



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n

Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Obserwatorium - Page 5 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Obserwatorium [odnośnik]18.01.21 19:28
Nigdy dotąd nie interesowała się magicznymi stworzeniami bardziej, niż to konieczne, oceniając je zazwyczaj w kategoriach dobrych i złych ingrediencji do alchemicznych wywarów, czy runicznych talizmanów, bo i w tym drugim spełniały się całkiem dobrze. Na temat samych smoków nie posiadała więcej wiedzy, niż ta przekazana w szkole, ale nie uważała się w tej kwestii za ignoranta – każdy podążał za rzeczami, które mu były przydatne w życiu, przyszłym zawodzie, dlatego podejrzewała, że nie była w tym przypadku odosobniona. Wychodziła jednak z założenia, że gdyby szkolne nauki były przekazywane w taki sposób jak to, co usłyszała w ciągu ostatnich kilku minut z ust lorda Rosiera, to być może czarodzieje docenialiby je mocniej. W chwilowej ciszy zadarła wzrok ku górze, na smoka, dopiero potem zwróciła spojrzenie na Tristana, gdy kończył swoją opowieść.
Dlatego właśnie między innymi o to spytałam – sprostowała – byłam ciekawa czy w momencie, gdy smok jest doświadczony przez życie, potrafi dać się oswoić, przyzwyczaić do opiekuna w rezerwacie po pewnym czasie... czy to po prostu przegrana bitwa – tak jak było choćby z psami. Nawet pokrzywdzone osobniki po dużym wkładzie pracy, czasu i energii potrafiły zaufać swojemu opiekunowi.
Gdybym miała odpowiadać bez zastanowienia, postawiłabym na instynkt stadny. Człowiek musi mieć kontakt z drugą osobą, niezależnie od tego, czy przepada za obecnością innego człowieka, czy nie. W innym razie zaczęłaby mu doskwierać choćby samotność, która znacznie wpłynęłaby na jego kondycję psychiczną. My tego nie odczuwamy, lordzie Rosier, spędzamy czas pośród rodzin niemal od urodzenia, ale trudno sobie wyobrazić wyrwanie nas z codziennego porządku i zamknięcie w chacie na odludziu – nie wątpiła w indywidualizm człowieka. Wątpiła za to, że każda istota go posiadała; gdyby każdy osobnik posiadał tę cechę świat już dawno pogrążyłby się w niebycie lub utknąłby w martwym punkcie bez szansy na dalszy rozwój. – A do tego, część z tych osób potrzebuje podążania za stadem i jednostek silniejszych, które będą im przewodzić – zupełnie tak jak w naturze, prawie dżungli, mającym zastosowanie nie tylko teraz, podczas wojny. Albo dasz się pożreć albo pożresz innych. Istniała także trzecia grupa, którą dobrała właściwie do swoich rozważań sama: grupa taktyczna cechująca się umiejętnością obserwacji i dostosowania się do silniejszej strony.
Kiedy drzwi otworzyły się a oczom czarownicy ukazał się nikt inny, jak jej brat, nie podeszła do niego od razu – poczuła za to znowu to samo nieprzyjemne uczucie, które wyrwało ją z sielankowej atmosfery w ogrodzie. Zaledwie po paru sekundach zniknęła z rezerwatu dokładnie tak samo, jak się pojawiła, pozostawiając po sobie nie tylko zerwaną bransoletę z runicznym zapisem, ale także ciche:
Hep!

zt



goddesses don't speak in whispers;
they scream.
Safia Shacklebolt
Safia Shacklebolt
Zawód : kapłanka
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
too late for tears, damage is done
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8545-safiya-shacklebolt#249238 https://www.morsmordre.net/t8578-ghede#251399 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f231-sussex-brighton-brighton-pavilion https://www.morsmordre.net/t8580-skrytka-bankowa-nr-2017#251404 https://www.morsmordre.net/t8579-s-shacklebolt
Re: Obserwatorium [odnośnik]17.02.21 11:46
Czy rzeczywiście tak było? Czy rzeczywiście nie potrafił wyobrazić sobie zamknięcia na odludziu, z dala od rodziny? Czy wciąż potrzebował ludzi aż tak? Wyniszczony przez czarną magię miał pewnie na tę kwestię nieco inny pogląd niż znacznie młodsze od niego dziewczę, w jednym miała jednak rację - zdecydowana większość potrzebowała silnych jednostek, które ich poprowadzą. Nie poczuwał się być jednym z nich, poczuwał się być tą jednostką: stojąc u prawicy Lorda Voldemorta osiągnął pozycję, o której większość mogła tylko śnić. Stado podążało za tymi, którzy wiedzieli i rozumieli więcej.
Już otwierał usta, by podjąć tę rozmowę, odpowiedzieć, lecz świat wokół dziewczyny ponownie zawirował, z jej ust wydobyło się ciche czknięcie, które dostrzegł stojący u progu czarnoskóry czarodziej. Tristan przez chwilę jeszcze wpatrywał się w pustą przestrzeń, zadumany nad naturą mocy, które ją stąd wyrwały - by po krótkiej chwili podnieść pozostawioną przez nią bransoletę. Obrócił ją między palcami kilkukrotnie, odczekawszy, aż przybyły do rezerwatu gość zbliżył się w jego stronę, sam nie podjął podobnej inicjatywy.
- Lady Safia ma problemy z czkawką teleportacyjną - oznajmił, podając w jego dłonie pozostawioną przez nią błyskotkę. Nie rozpoznawał wypisanych na niej run, nie potrafił ich czytać. Nie pytał o jego imię, było bez znaczenia, spodziewał się, że pojawi się ktoś ze służby Shackleboltów. - Mam nadzieję, że uda się ją sprowadzić do domu całą i zdrową - wyraził też nadzieję, przez którą bardziej niż troska wybrzmiewała chyba grzeczność. Młoda dama, choć nieco nieokrzesana, stanowiła ciekawą zagadkę. - Niestety, tutaj jej już nie ma. Pozostawiła to po sobie - wskazał na biżuterię, sądził, że mężczyzna rozpozna zdobienia. Wyglądała dość etnicznie. Nie miał rady w kwestii samej czkawki, zupełnie nie wiedział, jak może przebiegać - po dezorientacji gościa sądził, że ten nie ma w tej materii podobnej wiedzy. Nie mógł jednak zarzucić Tristanowi kłamstwa, jej zniknięcie w akompaniamencie czknięcia słyszał przecież sam. - Pozwoli pan za mną - zwrócił się do niego, spokojnym, acz zdecydowanym krokiem opuszczając obserwatorium. Czarodzieja należało stąd wyprowadzić i pomóc wrócić mu do Sussex, gdzie miał sie zapewne zmierzyć z konsekwencjami niewykonanego zadania. W drodze przez korytarze rezerwatu skinął głową na jednego z pracowników, by pokazał gościowi kominek pozwalający opuścić to miejsce.

zt



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n

Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Obserwatorium - Page 5 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Obserwatorium [odnośnik]07.02.23 15:30
15 maja 1958 roku
Majowe słońce rozpieszczało już w pełni, zachęcając do spędzania czasu pod otwartym niebem. Kwitnące w ogrodach kwiaty nęciły rozkosznymi zapachami, chłopięce rączki wyciągały się tęsknie ku matce, domagając wspólnych zabaw oraz spacerów piaszczystą plażą. Evandra chętnie korzystała z wiosennego piękna, jednak otrzymana miesiąc wcześniej informacja o swoim brzemiennym stanie motywowała lady doyenne do spożytkowania najbliższego czasu w sposób bardziej aktywny. Przez ostatnie kilka tygodni widywała się z odpowiedzialnym za księgi rachunkowe Smoczych Ogrodów ekonomistą, chcąc jak najlepiej zgłębić interesujący ją temat. Jeszcze przed paru laty zapierałaby się rękami i nogami przed kolumnami drobno zapisanych liczb, jednak im częściej tu bywała i im więcej dowiadywała się na temat rachunkowości, tym bardziej pragnęła odkrywać kolejne jej tajemnice.
- Dziś będziemy kontynuować kwestię serpentarium, panie Garwick - zawyrokowała czarownica, zwyczajowym już dla siebie pewnym krokiem wkraczając do kancelarii. - Chcę omówić sam proces budowy i niezbędnych inwestycji.
Peter Garwick podniósł się od razu zza biurka, ożywając nagle na widok półwili. Poranek ciągnął mu się niemiłosiernie na niedospaniu i nie miał on jeszcze okazji, by zająć się pracą. Obecność lady doyenne natychmiast pozwoliła przyspieszyć tempo płynącej w jego żyłach krwi. Od kiedy dowiedział się, że ród Rosier wszedł w posiadanie Wężowej Wyspy, rozpoczął swój mały projekt, na boku przygotowując już niemal cały plan. Podczas ostatnich spotkań zdążyli omówić już logistykę transportu stworzeń, które należałoby przenieść z prowadzonych na wyspie obiektów badawczych Ministerstwa Magii, aby móc kontynuować je w Smoczych Ogrodach. Widłowęże miały przybyć do rezerwatu bezpieczne, wraz z niezbędnych dlań sprzętem. Omówili także same prowadzone dotąd projekty, zastanawiając się czy aby na pewno będą mieli czas, pracowników oraz fundusze, aby można je było nadal prowadzić w murach rezerwatu. Zgodnie uznali, iż mocno nadszarpnie to ich budżet, więc do samych przenosić powinno dość już na ostatnim etapie budowy. Wraz z panem Garwickiem wystosowali pismo do Ministerstwa, ubiegając się o zwrot części kosztów. Skoro to Rosierowie mieli przejąć ich pracę, nie mogło się to wiązać wyłącznie z samymi wydatkami, a otrzymana za zasługi wyspa przyniosłaby wtedy same straty.
- Świetnie, lady Rosier, najwyższa pora - zgodził się czarodziej, wyciągając jedną z przygotowanych wcześniej teczek. Zasiedli więc wśród dokumentów, dyskutując o kosztach budowy, wyposażenia, materiałów eksploatacyjnych i początkowych zapasów dla węży. Mając do dyspozycji wstępny projekt, dyskutowali o atrakcyjności rozłożenia pomieszczeń oraz jak najlepszym rozlokowaniu ekspozycji. Zgadzali się oboje w myśli, by zapewnić wężom warunki jak najbardziej zbliżone do tych, które mają w swoim naturalnym środowisku. Jeśli zamierzają je nadal badać i pozyskiwać jak najlepsze ingrediencje, nie mogli sobie pozwolić na niedopatrzenie. Ingrediencje miały być wszak jednym ze sposobów na zarobek musieli więc mieć pewność, że przeniesienie stworzeń do nowego miejsca nie obniży ich komfortu, a przez to także i jakość pozyskiwanych zeń składników alchemicznych. Czerpali wiedzę od jednego z pracowników Smoczych Ogrodów, który okazał się być w tu ekspertem, tłumacząc im kolejne zależności. Pochyliwszy się nad charakterystyką samych istot, ustalili jaką potrzebują one temperaturę, oświetlenie, podłoże oraz pożywienie.
- Jak możemy zabezpieczyć się przed potencjalną ucieczką stworzeń? - Czarownica zabębniła palcami o blat zasypanego dokumentami biurka, kiedy zmęczenie z wolna dawało się już we znaki, lecz zafascynowanie oraz zaangażowanie w omawiany temat nie pozwalało zbyt wcześnie odpuścić. - Spodziewam się, że należałoby użyć zaklęć innych, niż te, które stosowane są w przypadku smoków. Zakładam, że rozważył pan potencjalne ryzyko, ewentualny problem z dobrostanem węży czy leczenie pracowników - dopytywała, chcąc poznać jak najwięcej szczegółów. Każde z tych problemów wiązać się mogło z kolejnymi wydatkami, jakie trzeba było przewidzieć.
- Zgadza się - odparł dumny księgowy. - W kwestii samych zaklęć, mamy do dyspozycji znamienitych specjalistów, którzy dbają o bezpieczeństwo. Zasięgnąłem już u nich rady i zapewnili mnie, że wszystkim się zajmą. Co do dobrostanu czy wypadków przy pracy, tu należy pochylić się nad liczbami.
Ponowne sięgnięcie do tabel budżetu i określenia kosztów operacyjnych. Bieżące wydatki obejmowały przecież nie tylko samą żywność czy zapłatę dla personelu. Przeglądali obecne wydatki, chcąc oszacować kwoty, jakimi będzie trzeba operować w najbliższym czasie, jak i dalszej przyszłości. Brali pod uwagę zarówno aktualne, jak i prognozowane przychody, a także niestabilną sytuację wywołaną wojną. Nikt nie mógł przewidzieć jak długo będzie jeszcze trwać konflikt, a budując serpentarium musieli wziąć na siebie odpowiedzialność za zapewnienie stworzeniom - ale i sobie - godnego bytu.
Pod koniec spotkania, gdy zbliżał się już najwyższy czas powrotu do domu, Evandra zagaiła ekonomistę o poruszony przez niego wcześniej temat sztandarów. Czarodziej zdziwił się, że lady doyenne pamięta o tej sprawie speszył się nieco, nie chcąc przed nią przyznawać, że wspomniał wtedy o nim, by zainteresować ją czymś bardziej adekwatnym dla kobiecego umysłu. Także półwila nie zamierzała przyznawać się panu Garwickowi, że przypomnienie tematu ma być swoistym subtelnym prztyczkiem w nos. Przekładając w dłoniach kolejne próbki tkanin Evandra zdecydowała o czerwieniach oraz złocie, co nie było niczym zaskakującym w obliczu rezerwatu prowadzonego przez ród Rosier. Poza tym mięsisty materiał prezentował się w tych barwach rewelacyjnie, nie sposób było wybrać innego.
- Do zobaczenia w przyszłym tygodniu. Dziękuję za pana pomoc, jest ona nieoceniona. - Mimo zmęczenia żegnała się z nim z uśmiechem oraz poczuciem dobrze wykonanej pracy. Po twarzy oraz gestach Petera Garwicka dostrzegała jego zadowolenie.
- Muszę przyznać, że początkowo podchodziłem sceptycznie do lady zainteresowania finansami. Nie są to wszak ciekawe zagadnienia - stwierdził z pewnym ociąganiem czarodziej, jakby już dłuższy czas nosił się z wyjawieniem swoich myśli. - Cieszę się, że mogę pomóc. Praca w lady towarzystwie nie mogłaby być przyjemniejsza.
Także i ona czuła się coraz lepiej w towarzystwie ekonomisty, z każdym spotkaniem czując się coraz pewniej. Dziś poruszała się już w temacie znacznie sprawniej, rozumiejąc pojęcia oraz zależności, jakimi rządziły się kwestie finansowe. Pożegnała mężczyznę skinieniem głowy i wróciła do rezydencji w Dover.

| zt



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654

Strona 5 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Obserwatorium
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach