Wydarzenia


Ekipa forum
Zagroda wschodnia
AutorWiadomość
Zagroda wschodnia [odnośnik]10.02.16 15:01
First topic message reminder :

Zagroda wschodnia

Górzyste tereny Peak District zajmuje rezerwat smoków pochodzących z okolic Edale, a fundatorami tego miejsca jest ród Greengrassów. Położona w najbardziej cywilizowanej i rozbudowanej części rezerwatu zagroda wschodnia, jest jednocześnie najczęściej odwiedzaną przez ewentualnych gości. Wykonane z ciemnej cegły budynki wznoszą się na różną wysokość, skrywając w sobie głównie pomieszczenia biurowe, medyczne oraz archiwa, ale to potężny półokrągły mur nieopodal przykuwa największą uwagę. Zapewne z powodu wystających zza niego niekiedy potężnych paszczy ogniomiotów katalońskich. Wydostana z Gringotta wyjątkowa para już bardzo wiekowych smoków o oczach zaciemnionych bielmem od roku przebywa w Peak District, będąc wyjątkowo spokojna - zapewne przez bliskość niechybnego zakończenia żywota.
W centrum wschodniej części rezerwatu można załatwić sprawy administracyjne, skorzystać z archiwum, a także próbować zdobyć zaproszenie do oglądania rezerwatu z wyszkolonym opiekunem smoków, co wymaga jednak specjalnej zgody i jest okolicznością niezmiernie rzadką. W ceglanych budynkach znajduje się także miniaturowa sowia poczta oraz salonik z kominkami Fiuu. Dwie mile od zabudowań zagrody wschodniej znajduje się wybrukowana droga i oficjalne wejście na teren rezerwatu, zabezpieczone zaklęciami zarówno antymugolskimi, jak i tymi pozwalającymi na przejście przez kamienną bramę wyłącznie osobom znającym specjalne hasło, zmieniane raz na tydzień przez przedstawiciela rodu Greengrassów.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zagroda wschodnia - Page 8 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Zagroda wschodnia [odnośnik]12.08.17 11:37
Jackie zdawała się opanować sytuację z Okruszkiem, dlatego Benjamin nie musiał kłopotać się ewentualnym atakiem młodego smoka. Owszem, wchodził w wiek nastoletni, miewał humorki godne nadąsanej szlachcianki - znacząc swego ojca bolesnym poparzeniem - ale miał w sobie wiele zrozumienia dla zasad rządzących rezerwatem i relacją z opiekunem. Wright nie obawiał się więc odwrócenia do niego plecami, wierząc, że i Jackie poradzi sobie w tej trudnej sytuacji. Z daleka ciągle dochodziły echa burzy, inkantacje zaklęć i coraz głośniejsze ryki magicznych stworzeń. Czy moc, którą wyzwolili, otwierając skrzynię z sercem Gellerta, dotarła aż tutaj? Czy dotarła też dalej? Czy ktokolwiek ucierpiał? Wright na chwilę odzyskał przytomność.
- Czy ktoś został ranny? - i dobrze znająca podejście Benjamina Jackie musiała wiedzieć, że ten pyta nie tylko o ludzi, ale także o smoki, nie będące przecież czymś. Oby nic się nie stało, oby kolejne ofiary nie ucierpiały przez jego - przez ich, Gwardzistów - pochopność, której nie miał jednak teraz nawet czasu żałować. Zacznie: gdy złapie kota. I doprowadzi go, całego, zdrowego, niespalonego i spokojnego, prosto do Bathildy. Miał nadzieję, że reszta zgromadzonych w starej chacie przyjaciół wyszła z opresji cało - oby on i Hereward mieli najmniej szczęścia, posłani gdzieś w płomienie i mrok. Ponownie skoncentrował wzrok na kocie.
- Chyba nazywa się...kot. Tak po prostu- nie potrafił sobie przypomnieć, czy Bathilda kiedyś przywoływała zwierzaka do siebie jakimś konkretnym imieniem, ale pewnie nie zwrócił na to uwagi, zbyt przejęty okolicznościami Próby i późniejszymi spotkaniami, związanymi z planowaniem Odsieczy. Musi nadrobić ten brak - faktycznie, wołanie Kota jego imieniem na pewno pomogłoby w zwabieniu go bliżej, nie miał jednak tego narzędzia w arsenale bystrych sztuczek opiekuna smoków. - Kicikici. Dostaniesz...mleka. I królika. Całą resztę. Ogonek, nerkę, wszystko - brnął więc w zaparte, machając króliczą łapką: oby przyniosła mu szczęście, czuł, że opada z sił i z każdym kolejnym ruchem poparzonego ciała, czuje się coraz słabszy, coraz bardziej przerażony tym, co działo się wokół nich.

żywotność Bena: 80/280, -50 do rzutów
ONMS - IV poziom, +40
łapię kota - 143/200


Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Zagroda wschodnia - Page 8 Frank-castle-punisher
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t656-benjamin-wright https://www.morsmordre.net/t683-smok#2087 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f203-kornwalia-sennen https://www.morsmordre.net/t4339-skrytka-bankowa-nr-178#92647 https://www.morsmordre.net/t1416-jaimie-wright
Re: Zagroda wschodnia [odnośnik]12.08.17 11:37
The member 'Benjamin Wright' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 92
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zagroda wschodnia - Page 8 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Zagroda wschodnia [odnośnik]13.08.17 0:28
Chciała wiedzieć, co się stało. Naturalne wścibstwo, które wzięła od ojca razem ze wszystkimi genami, objawiało się zwłaszcza w takich sytuacjach, w których niczego nie była pewna – ani tego, co powinna zrobić, ani tego, co przyniesie kolejna chwila. Dlatego tak namiętnie wołała los o kurs aurorski, który miał ją przygotować na przyjmowanie nieoczekiwanego, na odpowiednio szybkie reakcje, na znajomość kierunku, w jakim należy podążać, żeby nie zawieść. Nawet najdoskonalszy instynkt nie potrafił podać odpowiedzi na pytania, które wypowiadane były przez nieświadome niczego myśli tuż po ataku.
Bo to musiał być atak. Nie dopuszczała do siebie innych możliwości.
Westchnęła głośno, patrząc z ukosa na trzymane w dłoniach króliki. I na grzyba ona je do siebie przyciągała? I tak Okruszek nie mógł ich zjeść. Dobrze, że chociaż kot ma okazję pocieszyć się łapką.
Nie mam pojęcia. Chłopaki od razu pobiegły do zagród, żeby sprawdzić, ile to coś uczyniło szkódatak, poprawiła się w myślach, ile ten atak wywołał szkód. – Nie dostaliśmy jeszcze żadnych wiadomości od nich. Sam wiesz, że może być to i dobry i zły znak. Musimy czekać.
Okruszek, zdawało jej się, zdołał się uspokoić. Nie wywijał tak ogonami, co Jackie uznała za całkiem dobry sygnał, że faktycznie nic mu nie jest. Spanikował, musiał się wyżyć, biedaczek, i ot, tyle zabawy z tego wszystkiego.
Kot o imieniu Kot? Pomysłowo, nie powiem. W twoim stylu – zawołała do niego, kątem oka zaledwie obserwując jego poczynania. Dopóki ta biała kulka nie wypełzła spod krzaków, była przekonana, że to i tak nic nie da, że kto będzie na tyle przestraszony, że ucieknie jeszcze głębiej w las i już w życiu Ben go nie znajdzie – bo tam już by mu nie pomogła (jakby robiła to teraz!). Otworzyła szerzej oczy, kiedy kot wylazł z kryjówki i wdzięczne wślizgnął się w ramiona Bena. Skrzywienie na jej twarzy miało nadać kształt niewypowiedzonemu pytaniu – że co proszę?!
Zamrugała.
Udało ci się. Helgo, w życiu bym nie powiedziała – burknęła, podchodząc bliżej niego. Dojrzała w ostatniej chwili, że pod wieżą gromadzą się starsi opiekunowie. Najwyraźniej opanowali jakiś ułamek problemu i chcieli dalej pomagać. Gwizdnęła na nich przenikliwie. Ojciec ją tego nauczył.
Ben potrzebował pomocy i to szybko. Złapał tego przeklętego kota, więc teraz można było już działać. Schowała różdżkę do kieszeni, a króliki powiesiła sobie przez ramię, żeby podać mu obie swoje dłonie.
- No już, wstawaj, musisz trafić do Munga. Te oparzenia… – zacisnęła na koniec szczękę.
Razem pomogli mu wstać. Dotarcie do Munga było już tylko formalnością. Jackie zdecydowała się z nim zostać. Wiedziała, że nie pomoże już bardziej w rezerwacie.

| zt dla Benka


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Zagroda wschodnia - Page 8 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Zagroda wschodnia [odnośnik]20.10.18 14:24
| październik

Rezerwat wracał do stanu normalności - wielka anomalia, porastająca wzgórza wulkanem ohydnej mazi, została uprzątnięta już dawno, trawa zupełnie odrosła a zniszczone budynki naprawiono, dzięki czemu główne miejsca Peak District były już w pełni funkcjonalne, nadając się do wykorzystania. I chociaż anomalie nie opuściły Wielkiej Brytaniii a ich ogniska ciągle pojawiały się w najmniej spodziewanych miejscach, to miejsce opieki nad trójogonami edalskimi szczęśliwie pozostawało nienaruszone. Powstając z popiołów. Wszyscy dzielnie pracowali na ten sukces, Benjamin także zaharował się po łokcie, odkrywając w sobie niemożliwy pierwiastek pracoholika. Z początkiem września, po obejściu każdego kąta swojej części rezerwatu, nad którą sprawował opiekę, upewnił się, że każda z zaplanowanych napraw została wykonana - usiadł więc do napisania listu do lorda Greengrassa, przekazując mu dobre informacje. Mozolił się nad pergaminem prawie dwie godziny, nieudolnie dobierając słowa, zwroty grzecznościowe i starając się nie popełnić rażących błędów ortograficznych. Forma oczywiście była znacznie mniej ważna od treści, w której opisywał postępy w naprawie budynków (wszystkie nadawały się do ponownego uruchomienia, nawet najmocniej nadwyrężona anomaliami oranżeria i wschodnia część wzgórz, wypalonych do gołej ziemi czarną mazią), stan zdrowia smoków najbardziej dotkniętych stresującymi wydarzeniami (ze smutkiem zawiadomił o śmierci ogniomiotów, chociaż był świadomy, że ich trzymanie było bardzo nieopłacalne finansowo - ich leczenie kosztowało wagonik galeonów miesięcznie) a także, co sprawiło mu najwięcej trudności, podsumował kosztorysy wszelkich akcji naprawczych. Udało mu się nie pomylić w obliczeniach, ale pot ściekał mu po skroni. Wolał pracę w terenie, papierkowa robota go mocno przytłaczała, ale zaczynał rozumieć, że siedzenie za biurkiem niekoniecznie równało się całodziennemu lenistwu. Ogarnianie teorii bywało równie męczące co stawianie czoła smoczej praktyce. W końcu sprawdził list jeszcze raz, związał wszystkie dokumenty ozdobną tasiemką i zakleił pergaminy pieczęcią rezerwatu, składając zamaszysty acz nieco dziecinny w swej urodzie podpis, po czym przekazał przesyłkę sowie, mającej zanieść list właścicielowi rezerwatu, lordowi Greengrassowi.
Oparł się wygodniej o siedzenie i westchnął, zamierzając odpocząć choć momencik przed zanurzeniem się w setki listów, leżące na jego biurku, ale wtedy usłyszał rumor, stukot biegnących stóp i ktoś mocno zastukał do drzwi. Benjamin wywrócił oczami. - Mówiłem, żeby włazić, ja nie minister magii, żeby stukać - krzyknął tak, żeby ktoś, kto zachowywał podstawy kulturalnego zachowania, nie obawiał się wejść do środka i następnym razem nie czynił takich królewskich podchodów. Wright zamierzał kontynuować połajankę żartobliwym tonem, ale widząc przejętą minę zdyszanego chłopaczka, pracownika rezerwatu, od razu się zamknął. - No, co się stało? Wyduś to z siebie - polecił trochę nerwowo: ostatnio los zsyłał mu same paskudne niespodzianki a widząc w oczach młodzieńca lekki strach, sam przejął ten niepokój. Kolejny wulkan wybił na terenie rezerwatu, tym razem na środku dziedzińca? A może jeden ze smoków przemienił się w jednorożca i stratował rubasznych opiekunów, nadziewając ich na swój buchający ogniem róg? Skóra mu ścierpła, gdy wysłuchiwał przerywanej spazmatycznymi oddechami odpowiedzi młokosa. Smok. Smok uciekł. Przekazał więcej informacji, ale na razie tylko ta dotarła do mózgu Benjamina, działającego na zaskakująco wysokich obrotach. Część jego podopiecznych, zwłaszcza trójogony, fruwała beztrosko po niebie nad Peak District, inne, łagodniejsze odmiany, w tym walijskie zielone, także swobodnie krążyły nad wrzosowiskami. W swej opiece rezerwat posiadał jednakże kilkoro urwipołciów, smoków chorych lub wręcz agresywnych, które przetrzymywano tymczasowo w terrariach, opiekując się nimi przed wywiezieniem ich w odległe rejony - tam, skąd przybyły.
- Który? I gdzie? - wychrypiał tylko, zrywając się na równe nogi. Złapał rezerwatowe brzękadło, skórzaną kamizelkę ognioodporną i różdżkę, w międzyczasie zaś jęknął cicho, gdy usłyszał imię smoka. Szwedzki krótkopyski, o imieniu niemożliwym do zapamiętania przez anglików, potocznie zwany Swenem. Odebrany z przemytu, wracał do zdrowia z połamanymi w trakcie przewozu skrzydłami - pomieszkiwał w jednym z bocznych terrariów. Był nie tyle wrogo nastawiony do ludzi, co tragicznie znoszący zamknięcie a boleśnie leczące się rany zmieniały go w humorzastego podopiecznego. Dodatkowo byli za niego w pewien sposób odpowiedzialni przed Ministerstwem Magii, a Benjamin nie chciał ściągać sobie na głowę dodatkowych, prawnych kłopotów ze strony upierdliwych urzędników. Ledwie co wykaraskał wschodnią część rezerwatu z anomalijnego bagna - niemalże dosłownie - a już nad jego głową chwiała się groźba kolejnego problemu. - Zawołaj Benningsa i Danielsa - polecił młokosowi, tym opiekunom smoków ufał najbardziej, mieli też największe doświadczenie - po czym ruszył w dół schodów, w biegu łapiąc ze schowka swoją miotłę, którą otrzymał od Hannah. Przy niedziałającej teleportacji i wielkich odległościach rezerwatu, najlepiej było poruszać się pieszo, by nie straszyć i nie prowokować smoków o instynkcie łowieckim, nie miał jednak wyboru. Musiał dostać się na wschodnie wzgórza jak najszybciej, wsiadł więc na miotłę i pomknął ile sił w dębowych witkach, jednocześnie uważnie rozglądając się po terenie pod sobą, licząc na to, że może wypatrzy uciekiniera. Niestety spostrzegawczość nie była jego najsilniejszą stroną a może po prostu Swen dzielnie ukrywał się wśród lasu.
Wylądował tuż obok terrarium, gdzie kręciło się już kilkunastu zaaferowanych pracowników. Ben nie musiał słuchać streszczenia, od razu widział, co się stało. Najwidoczniej Swen nie był aż tak słaby, na jakiego wyglądał - czyżby bawił się z nimi w kuguchara i myszkę? - i po prostu przepalił boczną ścianę, rozrywając przepierzenie pazurami i wydostał się przez wąskie okno na wolność. Połamane skrzydła ułatwiały mu przeciśnięcie się przez zbyt mały otwór: ucieczka na wolność musiała być potwornie bolesna, ale i tak kontynuował swe przedsięwzięcie. Benjaminowi przyszedł na myśl, nie wiadomo dlaczego, Percival, ale szybko zdusił w sobie tę metaforę. Musiał odnaleźć szwedzkiego krótkopyskiego, zanim ten dotrze do jakiejś wioski albo sam sobie zrobi krzywdę, infekując rany skrzydeł. Wright szybko rozdał zadania, rozkazując części pracowników zająć się zabezpieczaniem terrarium, innych zaś dzieląc na niewielkie drużyny, które miały przeczesywać najbliższy teren. Smok z tak nadwyrężonymi skrzydłami nie mógł odlecieć - w tym całym pechu mieli więc odrobinę szczęścia.
Jaimie nie ograniczył się do rządzenia się ludźmi: sam wyruszył z zawołanymi wcześniej opiekunami w jedną ze stron, ruszając w górę zbocza. Podejrzewał, że szwedzki krótkopyski będzie chciał znaleźć się jak najwyżej, smoki te żyły przecież wśród skał, na wysokich klifach i szczytach gór. Gdzieniegdzie zauważył połamane gałęzie a kilka drzew nosiło głębokie porysowania od pazurów. Po kilkudziesięciu minutach marszu i czarowania przestrzeni przed sobą zaklęciami wykrywającymi magiczne istoty, udało im się dostrzec Swena. Benjamin zacisnął mocno rózdżkę w dłoni i wraz z kompanami pojawił się na polanie. Wyjątkowo nie musieli używać brzękadła: Wright spodziewał się nieprzyjemnej walki, ba, zmuszenia do użycia zaklęcia raniącego spojówkę, ale smok był cały zakrwawiony i osłabiony. Walka o wyjście z terrarium jeszcze mocniej przekręciła połamane skrzydła, zmęczyła go i istota chwiała się na krawędzi nieprzytomności. Benowi złamało się serce, szybko jednak zabezpieczył uciekiniera magicznymi więzami i wystrzelił w górę snop żółtych iskier, dając znać reszcie pracowników rezerwatu, że odnaleźli szwedzkiego krótkopyskiego - i że należy sprowadzić ze sobą alchemika i rezerwatowego uzdrowiciela magicznych stworzeń. Przybyli po zaledwie kilku minutach: polecił im sprawdzenie stanu smoka i podanie mu eliksirów, tego wzmacniającego funkcje życiowe i usypiającego bestię, co pozwoliłoby na przeniesie go z powrotem do terrarium. Wkrótce wokół nieprzytomnego zwierzęcia zaroiło się od ludzi: znajdował się już w dobrych rękach, ale Benjamin nie czuł ulgi. Czegoś nie dopilnował, coś przegapił i chociaż udało im się znaleźć Swena stosunkowo szybko, to ten zdążył się poważnie poranić. Starał się nie pielęgnować wyrzutów sumienia, ale zrobił wszystko, by dopilnować przeniesienia chorego smoka do ambulatorium tuż przy budynku administracji. Porozmawiał też z uzdrowicielem pracującym w Peak District, prosząc go o sprowadzenie dodatkowej pomocy lekarskiej a także ustalenia przyczyn tego przykrego incydentu. Potem rozkazał pracownikom fizycznym upewnić się, że terrarium, w którym przebywał Swen, zostanie nie tylko naprawione, ale i przystosowane do nowych standardów, uwzględniających smoki mniejszych rozmiarów. Dopiero wtedy nieco się uspokoił i ruszył u boku niesionego Swena do ambulatorium, by osobiście przypilnować jego hospitalizacji.

| zt



Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Zagroda wschodnia - Page 8 Frank-castle-punisher
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t656-benjamin-wright https://www.morsmordre.net/t683-smok#2087 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f203-kornwalia-sennen https://www.morsmordre.net/t4339-skrytka-bankowa-nr-178#92647 https://www.morsmordre.net/t1416-jaimie-wright
Re: Zagroda wschodnia [odnośnik]02.03.19 12:43
|22 X?

Nie czuł się jeszcze doskonale, lecz przesiadywanie samemu w murach własnego mieszkania zamiast mu pomagać zaczynało poważnie szkodzić. Potrzebował bodźców z zewnątrz, czegoś innego nad czym mógł podumać, a co nie było związane ze Stongenge, Voldemortem czy swoim spaczonym umysłem. Wrócił więc do biura, jak na razie odsuwając propozycję przedłużenia swojej nieobecności. Zbyt wiele spraw z tego powodu wisiało w powietrzu. Musiał się pozbierać i ta, jak pisała Bones - robić swoje. Nie wiedział jeszcze jak długo będzie miał podobną możliwość. Chciał w tym czasie zamknąć jak największą ilość spraw. Narzucona na siebie presja zaczynała mu przyjemnie ciążyć dociskając tym samym do ziemi. Kiedy porządkował, przypominał oraz pracował nad starymi sprawami podszedł do niego przełożony niespodziewanie obdarowując go nową. Skamander nie mógł się skrzywić tym bardziej, że nie dotyczyło to przedmieścia lub okolic, a innego hrabstwa do którego należało się dostać.
Po podróży błędnym rycerzem, dwoma świstoklikami oraz kończącym przeprawę lotem na miotle pojawił się na miejscu. O dziwonie chciało mu się wygładzać materiału sfatygowanej przeprawą szaty. Właściwie nie bardzo o tym myślał. Skupiał się w tym momencie na próbach zignorowania klującego bólu w niedoleczonym barku,któremu korzystanie z miotły wciąż nie pomagało, a potem na czarownicy która do niego podeszła po tym jak wyłapała go spojrzeniem. Kobieta była pracownicą Magicznej Policji która przyjęła wezwanie o trupie w rezerwacie. Jego część udało im się zabezpieczyć, a następnie w toku postępowania zbierania materiałów dowodowych wyszło po zastosowaniu czarnej mary, że sprawa nie była taka czysta.
- Dobrze ale jak to udało się zabezpieczyć część ofiary...? - ta część historii nieco go zastanowiła. Przestała gdy podprowadzono go do ludzkiego ciała będącego w komplecie jedynie od pasa w dół. No tak. Byli w końcu na terenie rezerwatu - Czy jest tu pracownik rezerwatu, który znalazł ciało? - dopytał specjalnie podnosząc nieco ton głosu i rozglądając się po kępce zebranych gapiów kierując tym samym pytanie do samej funkcjonariuszki, jak i wszystkich tu zebranych. Uwagę zatrzymał na brunecie do którego zaczął podchodzić i ku swojemu zdziwieniu nie była to twarz dla niego obca. To nie było jednak coś co go specjalnie cieszyło. Podrzucona smokom ofiara czarnomagicznych praktyk nie zaskakiwała, lecz w chwili w której dodamy do tego postać byłego Notta pracującego w rezerwacie będącego pod jurysdykcją Greengrasów sprawa robiła się nieco zagmatwana.
- Anthony Skamander z Biura Aurorów. To pan znalazł ciało i zgłosił to służbom porządkowym...? - podpytał się chcąc mieć pewność. Przedstawił się dość mechanicznie uznając to już za rolowaną do znudzenia część procedury. Nie wykonał również w stronę świadka żadnych gestów powitalnych. Zwyczajnie ciągnął dalej - Na ciele ofiary znaleziono ślady użytkowania czarnej magii. Zdawał pan sobie z tego sprawę? - wyjaśnił powód dla którego się tu znajdował i utwierdzając tym samym rozmówcę w tym,że to nie był wypadek - W chwili w której znalazł pan ofiarę była ona już częścią,czy bardziej domyślną całością mniej lub bardziej przytomna? Proszę mi opowiedzieć o okolicznościach nie pomijając szczegółów


Find your wings


Anthony Skamander
Anthony Skamander
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You don't need a weapon when you were born one
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5456-budowa#124328 https://www.morsmordre.net/t5494-hrabina#125516 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f256-bexley-high-street-27-4 https://www.morsmordre.net/t5495-skrytka-bankowa-nr-1354#125517 https://www.morsmordre.net/t5479-anthony-skamander#124933
Re: Zagroda wschodnia [odnośnik]02.03.19 22:50
To zdecydowanie nie był jego najlepszy pierwszy dzień w pracy.
Stał na uboczu, walcząc z początkami nadchodzącej nieuchronnie migreny i zastanawiając się, jak, na pikujące licho, doszło do tego, że w jednej minucie przemierzał dziarsko tereny rezerwatu, ciesząc się spadającą mu z nieba okazją do zajęcia myśli czymś innym niż niechybna śmierć czy nieistniejący mugolski bunkier, a w następnej odbijał się bezładnie od jednego funkcjonariusza magicznej policji do drugiego, w jakiś niewytłumaczalny sposób wepchnięty w rolę głównego świadka w sprawie śmierci jakiegoś biedaka. I to śmierci nieprzypadkowej, co wysnuł z urywków zdań, dobiegających do niego z różnych kierunków, a co dodatkowo potwierdzało pojawienie się przedstawicieli biura aurorów. Budzących u niego co najmniej lekki niepokój; nie miał co prawda nic wspólnego ze sprawą, za którą właśnie się zabierali – na scenę zaczerpniętą żywcem z makabrycznych opowieści o smokach natrafił zupełnym przypadkiem – ale istniało co najmniej kilka osób, które zdawały sobie sprawę, że dopiero co opuścił szeregi parających się czarną magią Rycerzy Walpurgii. Jego zamieszanie w jakąkolwiek sprawę tego typu wyglądało co najmniej źle, a przynajmniej tak przedstawiało się to w umyśle Percivala, który – czekając aż ktoś zwróci wreszcie na niego uwagę albo pozwoli mu wrócić do swoich obowiązków, przy czym preferowanym rozwiązaniem była opcja druga – zdążył napisać w wyobraźni już przynajmniej tuzin abstrakcyjnych scenariuszy, z których więcej niż połowa kończyła się jego aresztowaniem.
Z tych wesołych rozmyślań wyrwało go rzucone głośno pytanie jasnowłosego mężczyzny, na którego przeniósł spojrzenie niemal natychmiast, ruszając się z miejsca, tak, że spotkali się w połowie drogi. Charakterystyczna, pokryta zarostem twarz już w pierwszej chwili wydawała mu się znajoma, ale nie połączył jej z konkretnym wydarzeniem dopóki auror się nie przedstawił, pewnie wymawiając imię i nazwisko, które nie tak dawno pojawiło się na pierwszej stronie Proroka Codziennego – tuż obok jego własnego. Percival uniósł wyżej brwi, zastanawiając się, jakie było prawdopodobieństwo, że spotykali się po raz kolejny w ciągu dwóch tygodni, ale ponieważ czarodziej w żaden sposób nie dał po sobie poznać, że go rozpoznał, on również postanowił trzymać się tematu rozmowy. – Percival Blake. Tak, zgadza się – odpowiedział dosyć sucho, kiwając głową, i mimowolnie przypominając sobie widok zakrwawionego tułowia i dyndających bez życia nóg, wystających z pyska czarnego hebrydzkiego, którego poszedł obejrzeć po drodze do budynku administracji, gdy tego ranka po raz pierwszy od otrzymania listu od lorda Greengrassa pojawił się w rezerwacie. Miał nadzieję, że nie po raz ostatni. – Nie zdawałem sobie sprawy – odpowiedział na następne pytanie, właściwie zgodnie z prawdą. Co prawda podejrzewał, że byłby w stanie rozpoznać efekty większości czarnomagicznych zaklęć, jeżeli takowe ugodziły martwego nieszczęśnika, ale w momencie, w którym go znalazł, brakowało mu już głowy – a więc nawet nie myślał o podejmowaniu próby pomocy, ograniczając się do odebrania smokowi niedokończonego obiadu. – Domyślną całością?.. – powtórzył z lekkim niedowierzaniem, po czym odchrząknął. – Był już martwy. Kiedy go znalazłem. Tułów miał jeszcze prawie w całości, ale smok zaczął sprawę od głowy więc… Sam pan rozumie. – Podrapał się nieco nerwowo po karku. – Jeżeli mogę podzielić się swoim spostrzeżeniem, to facet musiał być co najmniej nieprzytomny, kiedy się tutaj znalazł. Ten gatunek bywa agresywny, ale na ogół nie poluje na ludzi. Trudno mi wyobrazić sobie sytuację, w której ktoś wchodzi mu do pyska przypadkiem – dodał, zerkając na aurora i starając się rozczytać myśli z jego wyrazu twarzy, ale bezskutecznie.




I cannot undo what I have done
I can't un-sing a song that's sung
and the saddest thing about my regret
I can't forgive me and you can't forget

Percival Blake
Percival Blake
Zawód : dowódca smoczych łowców
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott
Re: Zagroda wschodnia [odnośnik]03.03.19 2:04
Nie był tu by wymieniać się spostrzeżeniami związanymi ze szczytem na Stonehenge. Osoba Percivala również nie była mu specjalnie bliska by posyłał mu jakieś gesty uznania, solidarności czy też wręcz przeciwnie. Był jednym z arystokratów, którzy utracili swój tytuł na rzecz utrzymania własnego zdania, które w tym momencie nie miało żadnej mocy sprawczej. Było szare jak opinia każdego innego pojedynczego szarego czarodzieja i tak też Skamander go potraktował. Bo to, że był tam tamtego dnia i to co zadeklarował przy wszystkim tutaj nie miała w chwili obecnej żadnego znaczenia. Jeżeli sprawa miała okazać się jednak mimo wszystko powiązana z nim samym prawdopodobnie się to zmieni. Jak na razie Anthony starał się zachować profesjonalizm i skupić się na dowiedzeniu się jak największej ilości o zdarzeniu oraz samym nieboszczyku bo to one miały mu podpowiedzieć w którym kierunku rozwinie się śledztwo w poszukiwaniu motywu morderstwa.
- W rozumieniu, że ofiara była kompletna, czy w kawałku gdy pan ją zauważył - wyjaśnił dokładniej choć nie był z tego powodu specjalnie zachwycony. Świadomie unikał bardziej plastycznych i dosadnych określeń. Miało to związek z tym, że mieszkający z nim niepokój od razu podsuwał mu przejaskrawione obrazy utkane z zawieszonych w powietrzu słów utrudniając mu skupienie na obowiązkach. Przetrawienie podanych mu przez Blake'a informacji zajęło mu nieco dłużej niż miałoby to miejsce w normalnych okolicznościach - Prowadzicie jakiś spis odwiedzających rezerwat? Posiadacie na terenie rezerwatu jakąś wieżę lub punkt widokowy. Jest szansa na to, że prowadzicie w nich jakieś dyżury? - podrzucanie zwłok na tereny rezerwatów zamieszkiwanych przez drapieżne stworzenia nie było czymś nowym. Sprawcy lubili zrzucać ciała ze znacznych wysokości. Nie wypytywał czarodzieja o zabezpieczenia magiczne pod postacią barier wiedząc, że informacje te przeważnie nie są jawne i pozyskanie ich wymaga odpowiedniej dokumentacji. Przyjdzie z nią jutro - Styl ubioru denata przywodzi panu na myśl kogoś kogo może Pana znać? - Trudno było mówić o jakiejś identyfikacji, lecz w tym momencie nieco nieśmiało starał się wybadać, czy ofiara była czysto przypadkowa, czy też jednak jej śmierć miała uderzyć w nie-Notta. Więcej na ten temat zapewne byłaby w stanie zdradzić różdżka denata. Przy nogach jej nie było. Mogła być jednak w wierzchniej części szaty. Ta tak samo jak znaczna część tułowia była w tym momencie w bardzo konkretnym miejscu - A jak szybko sobie ten gatunek radzi z trawieniem?


Find your wings


Anthony Skamander
Anthony Skamander
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You don't need a weapon when you were born one
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5456-budowa#124328 https://www.morsmordre.net/t5494-hrabina#125516 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f256-bexley-high-street-27-4 https://www.morsmordre.net/t5495-skrytka-bankowa-nr-1354#125517 https://www.morsmordre.net/t5479-anthony-skamander#124933
Re: Zagroda wschodnia [odnośnik]03.03.19 19:34
Nie miał pojęcia, jakim cudem Skamanderowi udawało się zachowywać ten charakterystyczny, profesjonalny poziom chłodnej obojętności, ale odrobinę mu owej umiejętności zazdrościł; on sam nie miał do czynienia z ludzkimi zwłokami po raz pierwszy, niejednokrotnie widział też smoka spożywającego radośnie swój posiłek, ale daleko mu było od zrównania podobnego widoku z porządkiem dziennym. Co prawda póki co nie pozwalał jeszcze emocjom na wylanie się na wierzch, najprawdopodobniej powstrzymywanym przez stan lekkiego szoku, ale i tak czuł się co najmniej źle - obraz zakrwawionego, wystającego spomiędzy smoczych kłów ciała wypalił się pod jego powiekami permanentnie, i był stuprocentowo pewien, że wróci do niego w jednym z dręczących go regularnie koszmarów. Okoliczności przypominały mu też okrutnie o feralnej wyprawie do Peru, z której dopiero zaczynał się powoli otrząsać, przez trzy długie lata uparcie uciekając w mdłe objęcia bezpiecznego zaprzeczenia. Z tego powodu trochę był nawet wdzięczny za suche i jednoznaczne pytania, bo pomagały mu odciąć się od sytuacji grubą kreską, ułatwiając traktowanie jej jak czegoś, co osobiście go nie dotyczyło. - Ofiara nie miała głowy - odpowiedział, siląc się na rzeczowy ton. - Reszta była kompletna, ale zanim udało mi się wysłać patronusa do służb porządkowych i dotrzeć do smoka, brakowało już sporej części tułowia. - Nie miał pojęcia, dlaczego to było istotne, ale postanowił w to nie wnikać - wątpił, by auror planował udzielić mu jakichkolwiek wyjaśnień, zwłaszcza, jeżeli miałyby dotyczyć prowadzonego przez biuro śledztwa. Zresztą - nie chciał przedłużać ich wizyty ani o minutę, o ile nie było to absolutnie konieczne; osobiście wolałby, żeby wszyscy już stąd zniknęli.
Odsuwając od siebie napierające zewsząd myśli, skupił się na otrzymanym pytaniu. - Każdy pracownik i każdy odwiedzający, zanim zostanie wpuszczony na teren rezerwatu, musi wpisać się na listę w budynku administracji - odpowiedział, odruchowo wskazując głową we właściwym kierunku. - Południowa wieża czasami służy jako punkt obserwacyjny, ale o ile mi wiadomo, nikt nie przebywa tam przez dwadzieścia cztery godziny na dobę. Teren rezerwatu jest ogromny - można stamtąd wypatrzeć szybującego w oddali smoka, ale człowieka raczej nie. - Nad następnym pytaniem musiał się przez chwilę zastanowić; kiedy wyciągał resztki ciała z paszczy czarnego hebrydzkiego, niespecjalnie zwracał uwagę na ubiór. - Nie był ubrany jak jeden z pracowników, nie byłem też w stanie go rozpoznać. Ale pracuję tutaj od niedawna, nie znam wszystkich opiekunów - dodał, w ostatniej chwili postanawiając pominąć fakt, że właściwie to pracuje tu od dzisiaj.
Kiedy Skamander odezwał się ponownie, w pierwszej chwili nie zrozumiał, o co właściwie go pyta - dlaczego interesowały go procesy trawienne smoków? Oczywista prawda dotarła do niego po chwili; odchrząknął, maskując skonfundowanie. - To zależy od tego, co jest trawione - ale na ogół trzy-cztery dni - odparł, zerkając w stronę zagrody. - Jeżeli liczy pan na odzyskanie połkniętych... szczątków, to powinien pan zwrócić się bezpośrednio do czarodziejów opiekujących się tą częścią rezerwatu, ale nie robiłbym sobie wielkich nadziei. Kwasy wydzielane przez żołądek czarnego hebrydzkiego rozpuszczają większość tego, co do niego wpadnie - wyjaśnił, za wszelką cenę starając się nie myśleć o tym, że rozmawiali o ludzkich ubraniach i czaszce.




I cannot undo what I have done
I can't un-sing a song that's sung
and the saddest thing about my regret
I can't forgive me and you can't forget

Percival Blake
Percival Blake
Zawód : dowódca smoczych łowców
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott
Re: Zagroda wschodnia [odnośnik]05.03.19 6:35
Wszystko z czasem mogło stać się codziennością. To co wczoraj było czymś niezwykłym po miesiącu lub trzech stawało się typowym. Ludzie się przyzwyczajają, adoptują. Zmiany są zawsze czymś nieuniknionym. Nie zawsze są jednak dobre, kierują nas w odpowiednią stronę. Anthony wolał jednak dla własnego spokoju nie próbować szukać odpowiedzi na pytanie o to, gdzie on znajdował się w tym momencie na tych zawiłych ścieżkach. Dość mechanicznie realizował wyuczone procedury nie pozwalając zaburzać tego procesu własnym roztargnieniem kotłującym się pod skórą. To co miało miejsce w Salisbury zadało mu głęboką ranę z której wciąż sączyło się poczucie winny w towarzystwie niepokoju. Chcąc przysłonić ten bałagan ubierał urzędniczą maskę niespecjalnie tym samym pogłębiając wrażenie zobojętniałego na los do niedawna być może żyjącego czarodzieja, którego tożsamość należało w tym momencie jakoś ustalić. Najwyraźniej nie miało być to takie proste. Smok nie współpracował zuchwale zżerając więcej niż powinien. Nieboszczyk również się nie wykazywał gubiąc różdżkę. Sprawcy prawdopodobnie byli nie do zidentyfikowania, lecz mimo to Skamander odnotował w myślach by poprosić o kopię listy odwiedzających sprzed trzech dni. nie zwrócił się z tą prośbą bezpośrednio do Percivala spodziewając się, że jako nowy pracownik mógł nie być do tego uprawniony.
- Nie, na szczątkach już postawiłem krzyżyk. Liczyłem trochę bardziej na szatę i drobne przedmioty, jednak skoro tak wygląda sprawa to trudno. Jednak konkretniej to interesuje mnie magiczne drewno. Czy ono miało szansę przetrwać? Przy ciele nie znaleziono różdżki. Jeżeli sprawcy byli niechlujni być może zostawili ją przy ofierze, a jeśli tak było to albo jest w smoku albo wypadła przy upadku. Jeżeli założymy, że ciało zrzucono z góry - W grę może wchodzić też kapryśna anomalia, która zaatakowała przelatującego nad rezerwatem czarodzieja. mogło nie być żadnego sprawcy. Ktoś zwyczajnie mógł mieć pecha. Zostawił sobie jednak tę myśl dla siebie - Mógłby mi pan podpowiedzieć do kogo powinienem się skierować, jeżeli chciałbym by rezerwat wyznaczył pracowników do przeszukania terenu? - podpytał zatem wiedząc, że sam nie powinien robić tego na własną rękę nie będąc odpowiednio przeszkolonym w kontaktach z gadami ani wymagać tego od Blakea - Gdy ciało było jeszcze w komplecie dostrzegł pan może coś charakterystycznego? Jakieś rany? Jakieś nietypowe zdobienia na szacie?


Find your wings


Anthony Skamander
Anthony Skamander
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You don't need a weapon when you were born one
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5456-budowa#124328 https://www.morsmordre.net/t5494-hrabina#125516 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f256-bexley-high-street-27-4 https://www.morsmordre.net/t5495-skrytka-bankowa-nr-1354#125517 https://www.morsmordre.net/t5479-anthony-skamander#124933
Re: Zagroda wschodnia [odnośnik]05.03.19 19:44
Starał się zachowywać jak najbardziej neutralnie i profesjonalnie, nie dając po sobie poznać, że rozpoznaje stojącego naprzeciwko niego czarodzieja, ale wciąż świeże wspomnienia z politycznego szczytu jak na złość wybrały sobie akurat tę chwilę, by zacząć wybijać się na powierzchnię - jedno po drugim. Przypominał sobie coraz więcej szczegółów, wypowiadającego się w imieniu aurorów Skamandera, Voldemorta stojącego nad nim z różdżką - jakim cudem podniósł się po czymś takim tak szybko? - i zakrwawione pióra bezwładnej gęsi, którą Lucan przytargał za sobą do świstoklika. Percival próbował nie przyglądać się rysom mężczyzny zbyt nachalnie, dlatego co chwilę uciekał spojrzeniem w bok, zanim zorientował się, że mogło to zostać rozczytane jako objaw nieszczerości; wtedy odchrząknął stanowczo, zmuszając się do ponownego skupienia myśli na omawianej sprawie. Przywołanie z pamięci obrazu wystających spomiędzy kłów, krwawych szczątków człowieka, o dziwo pomogło - nawet jeżeli wywołało przy tym kolejną falę lekkich mdłości. - Nie mam pojęcia - odpowiedział szczerze, po raz pierwszy głębiej zastanawiając się nad poruszoną przez aurora kwestią. Nie tylko jako świadek, ale przede wszystkim jako smokolog; zmarszczył brwi, smoki same w sobie były magiczne - jak prastara, kryjąca się w nich magia, mogła zareagować na różdżkę, której przeznaczeniem z zasady było przewodzenie czarodziejskiej energii? - To znaczy, chyba nikt nie prowadził badań pod tym kątem, ale jak o tym myślę, to właściwie to możliwe, że jakaś część różdżki mogłaby przetrwać taką przeprawę. Smoczych łusek, serc i pazurów używa się jako rdzeni, dobrze współgrają z magicznym drewnem; to daleko idący wniosek, ale jeżeli zależy panu na odzyskaniu różdżki, warto przyjrzeć się bliżej, ekhm... sprawie. - W tym wypadku - wyjątkowo cuchnącej, Percival nie zazdrościł nikomu, kto zostanie wyznaczony do zadania przeszukania góry smoczego łajna.
Kiedy Skamander zadał kolejne pytanie, zawahał się na sekundę, po czym wskazał na ceglany, prostokątny budynek administracji. - Myślę, że może pan porozmawiać w tej sprawie z zarządcą, dla tej części rezerwatu jest to Benjamin Wright. - Osobiście miał nadzieję, że Bena nie było nigdzie w pobliżu, a jego własny udział w tej sprawie przejdzie niezauważony; na czym jak na czym, ale zależało mu na zrobieniu dobrego pierwszego wrażenia - praca pod zwierzchnictwem Greengrassów była jedną z ostatnich rzeczy, której jeszcze nikt mu nie odebrał, a sam lord Greengrass dopiero co podarował mu potężny kredyt zaufania. - Nie widziałem żadnych ran, ale jego szata miała charakterystyczny, zielonkawy odcień - chyba podobne noszą uzdrowiciele w Mungu - powiedział, przypominając sobie o tym szczególe - choć nie dałby sobie ręki uciąć, że ubranie faktycznie było magomedycznym kitlem.




I cannot undo what I have done
I can't un-sing a song that's sung
and the saddest thing about my regret
I can't forgive me and you can't forget

Percival Blake
Percival Blake
Zawód : dowódca smoczych łowców
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott
Re: Zagroda wschodnia [odnośnik]07.03.19 20:23
Prawdopodobnie jedynie praca ratowała go od szaleństwa. Miał w końcu swoje zasady. Bardzo sztywne, które broniły własnym rozterkom wpływać na swoje obowiązki. Tu teraz nie było na nie miejsca. Należało utrzymać pozę, nawet jeżeli pod skórą drgał niepokój i poczucie winy, którego w pełni jeszcze z siebie nie starł. Ważne było ustalenie tożsamości ofiary oraz przesłuchanie świadka. Właśnie, jeżeli już o nim mowa...
- Chce pan coś dodać od siebie? - podniósł na Percivala badawcze spojrzenie zauważając, że czarodziej zaczął zachowywać się dość osobliwie. Nie był co prawda mistrzem spostrzegawczości, jak na aurorskie standardy przystało, lecz Blake nie wykazywał się ponadprzeciętnymi umiejętnościami skrywania swych intencji. I albo próbował dopatrzeć się czy Skamander dowiedział się czegoś czego nie powinien albo chciał o czymś powiedzieć, lecz z jakiegoś powodu się wahał. Nie przyszło mu do głowy, że była to zwykła ciekawość z jego strony. Nie kiedy niedaleko nich leżał martwy, rozczłonkowany przez smoka czarodziei - Jest pan przekonany, że nie widział więcej niż mi mówi? - podniósł na niego krytyczne spojrzenie, udając, że może wiedzieć więcej niż mu się wydaje - Zdaje sobie pan sprawę, że jeżeli w toku śledztwa dowiem się, że tak właśnie było to może być panu trudno o znalezienie kolejnej posady, panie Nott...? - wykorzystał wierzę o nazwisku z jakie zyskał w chwili narodziny tak by wywrzeć na nim jeszcze większą presję. Jakby nie było to człowiek przed nim znajdował się w bardzo niekorzystnym położeniu. Skreślony przez rodzinę, odrzucony przez konserwatywną szlachtę. Głupio byłoby zdyskredytować się i wśród tej postępowej - w tym mógł pomóc jeżeli zamierzał utrudniać mu pracę. Ciekawe gdzie wówczas znalazłby swój kąt? Anthony miał nadzieję, że odpowiedź na to pytanie będzie o tyle trudna by Blake pękł jeżeli coś faktycznie w tym momencie zatajał. By emocje stały się na tyle wyraźne by wiedział, czy ten kłamie, czy nie.
Bez większych trudności przeszedł do zadawania kolejnych pytań. Wynikało z nich, że Anthony Będzie zmuszony poprosić zarządcę nie tylko o wyznaczenie pracowników do przeszukiwania okolicy w poszukiwaniu różdżki, lecz również do obserwowania najedzonego smoka.
- Będzie pan wstanie wskazać tego smoka? - spytał nie wiedząc, czy czarodziej był w stanie rozróżnić podopiecznych rezerwatu. Wzmianka o podobieństwie szaty do tej noszonej przez uzdrowicieli mogła okazać się faktycznie pomocna.


Find your wings


Anthony Skamander
Anthony Skamander
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You don't need a weapon when you were born one
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5456-budowa#124328 https://www.morsmordre.net/t5494-hrabina#125516 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f256-bexley-high-street-27-4 https://www.morsmordre.net/t5495-skrytka-bankowa-nr-1354#125517 https://www.morsmordre.net/t5479-anthony-skamander#124933
Re: Zagroda wschodnia [odnośnik]09.03.19 16:13
Pytanie aurora zawisło w dosyć ciężkim powietrzu między nimi, przez przedłużającą się zbyt szybko chwilę pozostając bez odpowiedzi. Czy Percival chciał dodać coś od siebie? Być może i tak - ale ponieważ nie miało to związku ze sprawą, która interesowała jego rozmówcę, zdecydował się postawić na milczenie. To nie był dobry czas na wspominanie ostatnich wydarzeń z - jakby nie było - nieznajomym mu czarodziejem, ani na podjęcie karkołomnej próby zadania mu kilku wwiercających się w czaszkę pytań. A właściwie - to w ogóle nie był dobry czas; czuł się zmęczony, gojące się poparzenia na przedramionach znów o sobie przypominały, swędząc nieludzko, a gdzieś nieopodal rozkładał się trup, o którym Percival naprawdę niewiele wiedział; nie miał też żadnego powodu, żeby zatajać jakiekolwiek szczegóły przed przedstawicielem magicznego prawa, całkowicie świadomy faktu, że był na cenzurowanym. - Nie - odpowiedział krótko, tym razem patrząc mężczyźnie prosto w oczy. - I tak, jestem przekonany. - Miał nadzieję, że w jego głosie nie było zawahania, choć niechętnie musiał stwierdzić, że nie było w nim też stuprocentowej pewności. Chociaż zdecydowanie nie miał nic wspólnego z domniemanym morderstwem, nie podobały mu się dociekliwe i zawoalowane pytania Skamandera; musiał też przyznać - sam przed sobą - że aurorowi udało się zbić go z tropu, sprawiając, że w pewnym momencie zaczął się zastanawiać, czy na pewno czegoś nie przeoczył - czegoś, o czym przesłuchujący go czarodziej wiedział, a jednak o tym nie mówił.
Gdybania doprowadziły go donikąd, nie mógł zrobić jednak wiele więcej, niż tylko wysłuchać do końca wypowiedzi mężczyzny. - Blake - poprawił go machinalnie, gdy stare nazwisko odbiło się w jego umyśle nieprzyjemnym echem, przypominającym zgrzyt paznokci po suchej, szkolnej tablicy; nie podobały mu się też następne padające słowa, a choć starał się trzymać nerwy na wodzy, to gdy odezwał się ponownie, musiał hamować złość. - Zdaję sobie z tego sprawę - odpowiedział przez zaciśnięte zęby, automatycznie tracąc resztki i tak mglistej sympatii do aurora, mając nagle mściwą nadzieję, że obrażenia po Stonehenge dokuczały mu równie mocno, co jemu.
Otrząsnął się z tych emocji raczej szybko, podobnie jak ze zrodzonego z przekory impulsu, by zacząć utrudniać mu życie i odmówić wskazania właściwego smoka. Ostatecznie w pojedynku wygrał jednak zdrowy rozsądek, dopingowany chęcią jak najszybszego pozbycia się stąd intruzów. - Oczywiście - odpowiedział z lekkim zdziwieniem, każdy smok był przecież inny - tylko kompletny amator byłby w stanie pomylić jednego z drugim. - Zaprowadzić pana? - zapytał, robiąc krok w tył i pytająco wskazując dłonią we właściwym kierunku. - Dodam tylko, że lepiej by było, by pańscy ludzie niepotrzebnie nie niepokoili smoka. Już i tak został dzisiaj narażony na wystarczająco dużo stresu. - Nie codziennie ktoś w końcu rzucał w niego paskudnymi, ludzkimi zwłokami.




I cannot undo what I have done
I can't un-sing a song that's sung
and the saddest thing about my regret
I can't forgive me and you can't forget

Percival Blake
Percival Blake
Zawód : dowódca smoczych łowców
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott
Re: Zagroda wschodnia [odnośnik]09.03.19 17:36
Był podejrzliwy. Po wydarzeniach z Salsbury bardziej niż powinien. Zdecydowanie łatwiej było mu wyolbrzymić pewne gesty by po chwili postrzegać w nich coś co chciało się nazwać spiskiem lub zmową. Osobiście wątpił by Percival chciał narażać się w ten sposób biorąc pod uwagę jego niewygodną pozycję ale kto wie...? Może najciemniej pod latarnią? Może chciał się jednak wkupić w utracone łaski pozostawionych za plecami towarzyszy? A może była to farsa? Pomoże zniknąć jedno lub dwa ciała. Praca w rezerwacie była wygodna, prawda?
Sprowokowany do wątpliwości auror nie czuł oporów by odpowiednio zagrać mając w zamiarze postawić przesłuchiwanego światka pod przysłowiową ścianą. Znał odpowiednie fakty, tło życiowe postaci przed sobą, miał też niezidentyfikowanego trupa - chciał wiedzieć czy aby na pewno nie istnieje między tym wszystkim ścisłe owiązanie z osobą Blake. Delikatna prowokacja była jego zdaniem dobrym narzędziem. Nawet jeśli nie w osiągnięciu celu to może chociaż w przywołaniu w świadku większej uwagi oraz chęci do współpracy.
- To dobrze. Cieszę się zatem z pańskiej chęci współpracy, panie Blake - kiwnął głową w geście urzędniczego uznania co wyjątkowo kontrastowało z niechęcią, jaką Percival wycedził w odpowiedzi. Nie miał wyrzutów. Nie musiał być lubiany. To była praca. I kto wie? Może jeszcze jednak zdarzy im się rozmawiać w sprawie dzisiejszej zbrodni?
- Nie. Potrzebowałem jedynie tej informacji do rozmowy z zarządcą - wyjaśnił bo to przecież z Benjaminem będzie musiał omówić kilka kwestii takich jak własnie przeszukanie okolicy w poszukiwaniu różdżki oraz potencjalnej obserwacji tego konkretnego smoka. Sam nie zamierzał angażować w sprawę bardziej niż to było wymagane, a nie istniały żadne przesłanki do tego, że wskazane jest mu chodzić po rezerwacie i starać się pozyskać dowody od takich niebezpiecznych bestii. Nie posiadał co do tego żadnych kwalifikacji. Percival jednak już jak najbardziej, był w stanie również rozpoznać obżartucha. To jednak jak zarządca zamierzał pokierować swymi podwładnymi zamierzał zostawić w jego gestii
- Wygląda na to, że to wszystko co chciałbym od pana wiedzieć - skinął mu dziękczynnie głową zwalniając go tym samym z dalszego nękania. Teraz musiał poczekać jeszcze na ludzi koronera, a potem porozmawiać z Benjaminem. To miało być długie popołudnie.

|zt


Find your wings


Anthony Skamander
Anthony Skamander
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You don't need a weapon when you were born one
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5456-budowa#124328 https://www.morsmordre.net/t5494-hrabina#125516 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f256-bexley-high-street-27-4 https://www.morsmordre.net/t5495-skrytka-bankowa-nr-1354#125517 https://www.morsmordre.net/t5479-anthony-skamander#124933
Re: Zagroda wschodnia [odnośnik]09.03.19 20:29
Zdecydowanie nie był w najlepszej formie. Ani fizycznie, ani mentalnie, jednak o ile rany na ciele sukcesywnie się goiły, o tyle te na umyśle zdawały się uparcie jątrzyć, sprawiając, że niecierpliwił się zbyt szybko, ulegał rozkojarzeniu zbyt łatwo, i poddawał w wątpliwość wszystko, co słyszał i widział, mimowolnie węsząc podstęp w miejscach, gdzie zdecydowanie go nie było. Chociaż fantomowych wrogów posiadał od zawsze, nie był przyzwyczajony do konieczności baczenia na tych całkiem realnych, posiadających doskonale znajome imiona i nazwiska - a mimo że na terenach Greengrassów czuł się względnie bezpiecznie, to i tak za często pozwalał sobie na potknięcia i pomyłki. Tym razem na szczęście nieposyłające go jeszcze prosto w przepaść; odetchnął bezgłośnie, dostrzegając powrót do chłodnego, urzędniczego tonu - tak różnego od jego własnego, przepełnionego niepotrzebnymi i szkodliwymi (głównie dla niego) emocjami. - Oczywiście. W razie potrzeby służę pomocą - odpowiedział, na moment przywdziewając niemal zapomnianą już maskę wymuszonej uprzejmości, której tak często potrzebował w trakcie spotkań na arystokratycznych salonach. Przez moment rozważał, czy nie wypadałoby podać aurorowi ręki, ale ponieważ on sam nie poczynił żadnego kroku w tym kierunku, Percival również ograniczył się do zwyczajnego kiwnięcia głową, w duchu licząc na to, że Skamander nie postanowi nigdy skorzystać z rzuconej nieszczerze propozycji. Trochę dziecinnie, zdawał sobie w końcu sprawę z faktu, że na pewnej płaszczyźnie stali dokładnie po tej samej stronie - nie wyparł jeszcze z pamięci wspomnień o feralnym trzęsieniu ziemi, nawet jeżeli czasami bardzo by tego chciał - ale póki co pozwalał dojść do głosu zwyczajnym emocjom.
Ulegającym nieznacznemu ociepleniu w reakcji na finalne zakończenie rozmowy. - W porządku, w takim razie życzę panu powodzenia w śledztwie - odpowiedział, odwzajemniając gest i mimowolnie lekko się rozluźniając; może ten dzień nie miał wcale skończyć się najgorzej - a jego raczkująca kariera była jeszcze do odratowania. - Do zobaczenia. - Oby nie, dodał w myślach, nie pozwalając jednak, by skrawki myśli odbiły się na jego twarzy. Odwrócił się na pięcie, powstrzymując chęć obejrzenia się za siebie, po czym ruszył w stronę, w którą zmierzał, kiedy wiele godzin temu przekraczał bramy rezerwatu - do zabudowań administracji.

| zt <3




I cannot undo what I have done
I can't un-sing a song that's sung
and the saddest thing about my regret
I can't forgive me and you can't forget

Percival Blake
Percival Blake
Zawód : dowódca smoczych łowców
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott
Re: Zagroda wschodnia [odnośnik]28.03.19 1:33
|17 X

Zwątpiłem w to, że ma to jakikolwiek sens w chwili w której budzik wyrwał mnie ze snu. Była szósta. Szósta kurwa rano. Po pokoju poniósł się mój agonalny jęk, kiedy to przekręciłem się na drugi bok. Zmusiłem się do rozchylenia zaklejonych śpiochami ślepi by zlokalizować budzik. Ostatecznie w pośpiechu, na oślep próbowałem sięgnąć ku skrzynce na której powinien stać, a która robiła za nocną szafkę. Strąciłem pustą butelkę piwa, jakiś sztuciec i wyskrobaną puszkę po konserwie którą się zaciąłem w łapsko. Jazgot budzika wciąż nie ustępował. Ja pierdole. W gniewie podciągnąłem się do pół siadu, przetarłem wierzchem dłoni oczy, kiedy ta drugą wysunąłem za plecy by jakoś się podeprzeć i nie legnąć se zaraz ponownie. Widząc już coś wilkiem przesunąłem po najbliższych mi meblach, regałach, podłodze i doszło do mnie, że to dzwoniące gówno postawiłem w kuchni by mieć pewność, ze wstanę. Nawet nie miałem jak w to jebnąć zaklęciem przez udające ściany regały więc no... Nie mając wyboru i gratulując sobie kurwa pomysłu podniosłem się z materaca by zaraz wtoczyć się do kuchni i uciszyć cholerstwo. Przeciągnąłem dłonią po twarzy marudząc pod nosem w niezrozumiały nawet dla mnie sposób. Potrzebowałem piwa...a nie, kurwa. Zatrzymałem się w połowie drogi do szafki sięgając jednak do innej z której wyjąłem szklankę. Podstawiłem ją pod kran i z frustracją patrzyłem jak zapełnia się bezbarwną, bezsmakową i bezbąbelkową substancją wmawiając sobie, że warto, że jeszcze będę pływał w galeonach. Zamyśliłem się też czy zawsze tak chujowo mi się z sobą samym żyło, czy to jednak była kwestia tego, że zbliżała się pełnia. Ostatecznie jednak podparłem się o kant kuchennego blatu drapiąc się po klacie, a potem po jajkach i podobne myśli wyparowały mi z głowy. Po opróżnieniu szklanki zacząć naciągać na siebie jakieś ciuchy. Nie siliłem się na jakąś szczególną prezencję. W pycie ją miałem, gdy sobie myślałem o tym, że czekała mnie ponad godzina podpierdalania na miotle i kij wie co jeszcze na miejscu. Postawiłem więc na wygodę i nieprzymarznięcie do miotły. Teraz co prawda jak wyglądałem przez okno to nie naparzało gradem ale kto go tam wie. Naciągnąłem na grzbiet kurtkę, dosiadłem wysłużoną miotłę i śmignąłem przez balkon w kierunku Peak District.
podróż oczywiście była cholernie długa. Tuż przed miejscem docelowym, kiedy godzina stała się normalniejsza obniżyłem lot by zjeść jakieś fish&chips, a potem skierowałem się pod bramę rezerwatu. Wyplątałem miotle z pomiędzy nóg i trochę obciągnąłem dla wygody spodnie w kroku mając nadzieję, że w końcu naprawią tę teleportację. Wytarłem dłoń z resztek oleju o materiał koszuli i ruszyłem pewnym krokiem w stronę wejścia. Co prawda nie byłem przed czasem, lecz niecałe pięć minut po kwalifikowało mnie chyba idealnie w czas.
- Ja do Percivala Balacka. Gadałem z nim kilka dni temu w sprawie pracy i wyszło na to, ze teraz jestem tak jakby nowym członkiem jego trupy - wyjaśniłem człowiekowi, który czatował przed wejściem, który robił chyba za jakiegoś wygłodzonego ochroniarza czy innego wejścio-skrybę - To znaczy grupy. Smoczej grupy. Tej od łapania i w ogóle - poprawiłem się zaraz po tym, jak złapała mnie myśl, że coś jednak przekręciłem. No ale wybrnąłem. Tak mi się przynajmniej wydawało. Na moje nieszczęście okazało się, że nie było opcji by jakikolwiek Black tu pracował i nie mogłem tak po prostu tu sobie wejść. No chyba ktoś sobie ze mnie kpił. A w zasadzie to ten fiutek na tym wejściu. Koniec końców po wymianie kilku zdań okazało się, że miało mi chodzić o to, że ten mój szef to nie Percival Balack, a Perciwal Blake. Wywróciłem tylko oczami i przypomniałem temu typowi na bramce, że przecież mówiłem o nim od samego początku. Nie wiem czy mi uwierzył, lecz wprowadził mnie na teren rezerwatu, gdzie na pierwszym rozwidleniu przejął mnie inny pracownik. Jak na razie nigdzie nie było mojego szefa, lecz ponoć z powodu czegoś tam nie mógł, a ja i tak miałem w pierwszym dniu swojej roboty zapoznać się z obszarem rezerwatu, rozmieszczeniem budynków i jakimiś takimi ogólnymi dyrdymałami. No więc okej, w porządku - tylko czemu nikt nie wspomniał mi o tym wcześniej? Przyleciałbym wówczas nieco później.
Ciągnąłem się za tym gościem czując się trochę tak, jakbym był na jakiejś szkolnej wycieczce z przewodnikiem ciągnąc za sobą swoją miotłę. Wodziłem spojrzeniem po budynku będącym czymś w rodzaju szatni czy coś. W jego wnętrzu należało się przebrać w specjalną szatę, której materiał był trwalszy i nieco mniej łatwopalny niż flanela. Do tego kolory miały w jakiś sposób również nie prowokować magicznych stworzeń do dodatkowej przekąski z pracownika. Ja podobno ze swoim odważnym wzorem koszuli na taką się kwalifikowałem. Na swoją szatę miałem jednak poczekać. Musieli wziąć moje wymiary i upewnić się, że jednak na drugi dzień nie zrezygnuję. Do tego czasu użyczono mi jakiejś innej po jakimś starym pracowniku. Dziś miałem i tak nawet się nie zbliżać poza zabudowany teren rezerwatu bez Percivala ale takie mieli wymogi bezpieczeństwa więc cóż...naciągnąłem ten pożal się Merlina kawałek szmaty w którym czułem się jak kawał ogrzego chuja wciśniętego w kuguchara - było ciasno. Miałem dosłownie wrażenie, że jakbym się trochę przygarbił to by strzeliły szwy na plecach. Przemarudziłem to, lecz wyszło na to, że muszę przetrzymać. Poszliśmy dalej. Sunąc się długim korytarzem wskazywano mi prysznice, sale na której można było jeść - wynoszenie jedzenia poza budynek rezerwatu było surowo zabronione z powodów żyjących poza nim smoków oaz pomieszczenie z miotłami. Dalej był pokój z kilkoma łóżkami by zregenerować się w czasie przerwy bo okazało się, że bywały różne zmiany - nawet dwudziestoczterogodzinne, jeżeli wydarzył się jakiś incydent. W kolejnym budynek miał bardziej charakter administracyjny bo przylegał do niego magazyn. Zabezpieczony był również kilkoma barierami mające tłumić zapachy bo nie składowano tu tylko zamawianych na użytek wypraw rzeczy, lecz również pożywienie dla smoków przetrzymanych w izolatkach czy będących przygotowywanych do transportu. Ja wiem, że powinienem się skupić na tym pierwszym. W końcu to właśnie tym miałem się głównie zajmować, a jednak zapach surowego mięsa sprawiał, że byłem bardziej zajęty próbą nie zaślinienia się jak autystyczny debil. Jak już tu w końcu przylazłem to chciałem się spróbować utrzymać w tej robocie z miesiąc lub przynajmniej do świąt by nie robiono ze mnie beki przy świątecznym stole.
Po tym, jak skończyło się oprowadzanie nie był to koniec mojego wdrażania się. Człowiek, który mnie zaznajamiał się z otoczeniem i który wydawał się spoko ziomkiem wręczył mi nagle z dupy stertę ksiąg, którą specjalnie dla mnie przygotował ponoć mój szef. Przejąłem ten dobrobyt ze zmieszaniem, które wprawiło typa w rozbawienie. Poklepał mnie po ramieniu wskazując miejsce w którym mogę spokojnie do tego przysiąść. Więc no...przysiadłem. Z westchnięciem i okropną niechęcią sięgnąłem p pierwszą z brzegu książkę, która dotyczyła magicznych stworzeń, a dokładnie smoków. nie wiem czemu, lecz wydała mi się dziwnie znajoma. Możliwe było bym z podobnych korzystał w Hogwarcie..? Hmm...nie, nie możliwe. Odchyliłem okładkę, przekręciłem, kartkę, drugą...a potem dotarłem do pierwszego ruchomego obrazka na której czaił się wielki, pękaty gad. Jego przednie łapy przechodziły w prześwitujące, błoniaste skrzydła. W oczy najbardziej rzucały mi się jednak srebrne, mieniące się w oczach łuski zupełnie jakby był cały z sykli na tle których połyskiwały czerwone rubiny. Wyglądał drogo ten...spiżobrzuch ukraiński. Ukraiński - kto by pomyślał, że w tym niepozornym kraju może być coś wyglądającego tak cennie. Pokiwałem z niedowierzaniem głową rozsiadając się wygodniej i rozciągając nogi, tak, że miałem możliwość wygodnego ich ułożenia na drugim, stojącym na przeciwko mnie krześle. Dzień mi zleciał na oglądaniu smoczych obrazków i dokształcaniu się. Co zabawne mieli mi nawet za to zapłacić. Może faktycznie, praca na biało nie była taka zła...?

|zt


I'll survive
somehow i always do


Matthew Bott
Matthew Bott
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3558-matt-w-budowie#62851 https://www.morsmordre.net/t4002-poczta-matta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f136-smiertelny-nokturn-36-5 https://www.morsmordre.net/t4772-skrytka-bankowa-nr-901 https://www.morsmordre.net/t3713-matthew-bott

Strona 8 z 12 Previous  1, 2, 3 ... 7, 8, 9, 10, 11, 12  Next

Zagroda wschodnia
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach