Wydarzenia


Ekipa forum
Sala Główna
AutorWiadomość
Sala Główna [odnośnik]19.02.16 20:57
First topic message reminder :

Sala Główna

★★★
Prosto z wystawnego holu, goście przechodzą do Sali Głównej o wysokim sklepieniu. W miejscu, gdzie zazwyczaj znajduje się widownia, wypełniona rzędami wygodnych siedzisk, nie ma teraz żadnego krzesła – pozostała wyłącznie odsłonięta marmurowa podłoga. Niezwykle śliska, momentami wydaje się wręcz lustrzanie odbijać roziskrzony świecami bogaty żyrandol, lewitujący idealnie w połowie wysokości budynku. Parkiet i centrum wydarzeń są doskonale oświetlone, ale z parteru nie sposób ujrzeć wnętrza lóż. Zresztą, kto błądziłby z głową zadartą do góry, gdy wokół tyle piękna? Zarówno w postaci śmietanki towarzyskiej magicznego Londynu jak i zachwycających zdobień ścian.
Co kilka metrów, odgrodzone kolumnami, ściany zdobią wyjątkowe drzeworyty, ukazujące atrybuty i charakterystyczne cechy każdego ze szlacheckich rodów. Są tu polowania, smoki, targane wiatrem żagle, wyjątkowe Sabaty, przesypujące się góry galeonów, piękne profile nestorów i matron. Z dystansu wydają się poruszać, ale gdyby ktoś postanowił przyjrzeć się żyjącej scenie z bliska, zobaczy tylko doskonale wyryte w dębowym drzewie nieruchome postaci, wzbogacone gdzieniegdzie prawdziwymi złoceniami.
Na scenie – niegdyś teatralnej, teraz stricte muzycznej – występuje Magiczna Orkiestra Klasyczna. Początkowo z instrumentów wydobywają się ciche, zapraszające dźwięki, sprzyjające konwersacji a wśród muzyków nie ma jeszcze gwiazdy wieczoru: oszałamiającej Belle.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 21:12, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala Główna - Page 9 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Sala Główna [odnośnik]23.09.16 9:38
Jestem wybrakowany. W każdym tego słowa znaczeniu. Z tym przeświadczeniem budzę się co ranek i zasypiam co noc. Świadomość niedopasowania do świata, inności, zabija mnie każdego dnia. Wierzę, że umiem znacząco ukrywać wszystko, co we mnie najgorsze pod fasadą obojętności wzmocnionej milczeniem. Przy tobie gadam jak najęty, wyrzucam z siebie rzeczy, których nigdy nie powinienem. Mam dziwną świadomość, że zaraz wykorzystasz je przeciwko mnie. I skończę się jak kończy się kolejny dzień. A nowy nie nastanie. Trochę drżę kiedy sobie to uświadamiam. Jak na mnie działasz powodując mentalne obnażenie. Staram się zachować powagę, utrzymać gardę spojrzenia doszukując się informacji o tobie. Żebym nie czuł się takim głupcem jak teraz. Chcę wydrzeć tobie skrawki tkaniny i się nimi oblec zmniejszając poczucie trawiącego wnętrzności wstydu - na darmo. Odnoszę wrażenie, że już cię świdruję tym swoim wzrokiem, ale niczego nie widzę. Może drobną niechęć do mojej osoby, ale do tego nie trzeba wcale żadnej analizy wzrokowej, wystarczy uważnie słuchać. I mieć pojęcie o początkach naszej znajomości. Już dawno wyrzuciłem z siebie pewne wspomnienia oraz żale, widocznie u ciebie jest trochę trudniej. Nie wiem nic o twoim najgorszym roku, ani w ogóle nie mam zbyt wiele pojęcia o twej historii. Widzę tylko to, co pokazujesz, a jest tego tak niewiele. Zaprzestaję obserwacji maczając usta w alkoholu, wyłapuję sensowniejsze myśli z tego galopu doprawionego subtelną nutą paniki. Wydaję się być śmieszny, niepoważny, ale to mnie już nie interesuje. Nie mogę przejmować się opinią ludzi na swój temat - musiałbym wtedy oszaleć. Zresztą, najwyżej znów zaszyję się w murach Durham i poczekam, aż świat o mnie zapomni. Nie ma we mnie nic z waleczności rycerza. Musi mi na czymś zależeć, żebym zerwał się ze swojej skorupy i pobiegł na żywioł. Do tej pory zdarzyło mi się to tylko raz w życiu - właśnie wtedy na sabacie, kiedy wyjątkowo nie myślałem o swoich lękach. I naprawdę chciałem ci pomóc, tylko wszystko wyszło mocno nie tak.
Odpływam nieco z myślami, zatrzymując wzrok na tobie już tylko przez chwilę, kiedy odpowiadasz pytaniem na pytanie. Odpowiedź zachowuję dla siebie - podejrzewam, że i tak ją znasz. Nie męczę cię więc kolejnymi porcjami ani humorystycznymi, ani tymi pesymistycznymi. Kawalarz ze mnie żaden, nie zwykłem się też skarżyć czy jęczeć na swój niesamowicie okrutny (jak głupio w to wierzę) los. Mój wzrok prześlizguje się po nielicznych sylwetkach przechadzających się po sali ludzi. Żadne z nich nie wydaje się być w ogóle interesujące, ale nie mogę się dłużej tak w ciebie wpatrywać, nie przywykłem do takich zachowań. Prawie się zmuszam do odwracania od ciebie wzroku, to trochę męczące.
Zwykle też nie reaguję aż tak oczywiście, a po twoich słowach z moich ust wydobywa się ciche westchnięcie. Zawsze na opak, zawsze na przekór. Czy to masochistyczne zapędy zaprowadziły cię aż do mnie, Darcy? Czy to nuda opętała cię do tego stopnia, że postanowiłaś zagadać do byle kogo i niefortunnym zbiegiem okoliczności padło na mnie? Niestety próżno szukać u mnie rozrywki - zresztą wiesz, nie muszę ci o tym przypominać.
- Rzeczywiście fatalna sprawa - przytakuję trochę już zrezygnowany. - Za to zawsze możesz poszukać człowieka o mroczniejszej duszy niż moja - proponuję, a wtedy pokazuję ci głową na jegomościa na przeciwległym końcu sali. - Tam stoi lord Selwyn podziwiający bardzo makabryczny obraz. Może ironia odeszłaby w niepamięć? - Nie wyganiam cię. Widzisz, jak się o ciebie troszczę? Szukam ci rozrywek tylko po to, żebyś była chociaż odrobinę bardziej zadowolona. - Chyba, że tak lubisz i r o n i ę, to u mnie znajdziesz jej pod dostatkiem - dodaję pozornie niewinnie. Tylko, że za ironią kryję się ja, o czym nie powiem wprost - musiałabyś się otwarcie przyznać do darzenia mnie sympatią, a to nie wchodzi w grę. Ani teraz, ani nigdy.


Mil­cze­nie, cisza gro­bowa, a jakże wy­mow­na. Zdmuchnęła is­kry złudzeń. Zos­ta­wiła tło stra­conych nadziei.
I po­wiedziała więcej niż słowa.

Quentin Burke
Quentin Burke
Zawód : alchemik, ale pomaga u Borgina & Burke'a
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Unikaj milczenia
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3067-quentin-burke#50373 https://www.morsmordre.net/t3092-skrzynka-quentina#50608 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t3300-skrytka-bankowa-nr-783#55807 https://www.morsmordre.net/t3261-quentin-burke
Re: Sala Główna [odnośnik]05.10.16 14:05
Quentin niezwykle przepływa z jednej emocji w drugą. W jednym momencie nie jest w stanie poruszyć Darcy, w następnym drażni ją niemożliwie mocno. Jest niepozorny, niby niegroźny, ale czasami uderza tam, gdzie nikt nie spodziewa się ciosu. Nie robi tego specjalnie. Jest tego całkiem nieświadomy. To jeszcze bardziej złości Rosier, która w tym momencie upija kilka łyków szampana, chociaż chciałaby pochłonąć całą lampkę jednym haustem. Nieznacznie mruży oczy i zaraz jej twarz łagodnieje, kiedy jej wzrok podąża, trochę z rezygnacją na lorda Selwyna. Znacznie bardziej podoba jej się, kiedy Burke patrzy za nią, zamiast błądzić wzrokiem po pomieszczeniu. Zawiesza spojrzenie na mężczyźnie, którego wskazuje jej Quentin. Obejmuje nim całą jego sylwetkę, stwierdzając, ze mimo obrazu, jaki ten przegląda, mężczyzna zupełnie jej nie interesuje. Patrzy jednak na niego w granicach etyki odpowiednio długo, zanim wraca swoją uwagą do towarzysza tej niedoli patrzenia na rzeczy tak mało wartościowe artystycznie.
Rzeczywiście, masz rację.
Darcy przyznaje lordowi Burke rację, bo wszystko w jego obecności, każde działanie wbrew jego woli, wygląda na niestosowne. Jeszcze chwilę pozostaje przy Tobie, lordzie Burke, ryzykując stwierdzeniem, że mogłaby Cie darzyć sympatią. Zaraz potem jednak skina głową, bardzo nieznacznie, dopijając lampkę szampana, po którą przychodzi obsługa galerii. Odkłada puste szkło na tacę. Tak samo pusta jest teraz w środku, próbując skumulować w sobie zrozumienie dla Twoich słów.
Zbyt długo zatrzymałam Cię już rozmową, lordzie — powiedziała w końcu, dygając grzecznie, zanim zgodnie z Twoją wolą udała się do lorda Selwyna. Nie dowiesz się już, co naprawdę myślała Darcy Rosier, kiedy odchodziła, bo szansę na to sam na własne zawołanie straciłeś. Oddaliła się od Ciebie i już nie zamieniliście żadnego słowa do końca wernisażu.
Prawdę mówiąc… to ty byłeś niegrzeczny, nie ona. Jak to jest spławiać zainteresowaną rozmową kobietę? Jakie to uczucie, lordzie Burke, zbywać lady Rosier?

| zt


Persuasion is often more effectual than force.


Darcy Rosier
Darcy Rosier
Zawód : hipnotyzerka w rodowym rezerwacie w Kent
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Jeśli ktoś uprawia ze znawstwem sztukę perswazji, powinien wpierw wzbudzić ciekawość, później połechtać próżność, by wreszcie odwołać się do sumienia lub dobroci.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2082-darcy-rosier https://www.morsmordre.net/t2119-arcobaleno#31733 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t3412-skrytka-bankowa-nr-594#59045 https://www.morsmordre.net/t2125-darcy-s-rosier#31823
Re: Sala Główna [odnośnik]11.07.19 15:14
cressida & elphie25 listopada
W galerii sztuki panował już niezły tłok i zamieszanie. Pełno artystów, dziennikarzy, pracowników tego miejsca oraz ważniejszych osobowości kręciło się od rana po korytarzach oraz salach. Byli tam od chwili, w której nocny stróż zawiadomił władze o kradzieży kilku dzieł. I to tak niesamowicie zabranych, że nikt nie wiedział, jak to się mogło stać, iż nikt tego nie słyszał. W zachodniej ścianie galerii widniała wszak wielka dziura spowodowana najpewniej uderzeniem pioruna i chociaż niektórzy podejrzewali wypadek, patrol egzekucyjny miał inną teorię. Elphie właśnie przypatrywał się zniszczeniom, gdy ktoś zaczął mówić o tym, że uszkodzenia nie były związane z rzuconym zaklęciem — ktoś musiał wykorzystać anomalie do własnych celów. W umyśle młodego policjanta zaraz zaczęły się pojawiać pytania, na które odpowiedzi mieli jego starsi współpracownicy. Wymieniali się spostrzeżeniami, a Elphinstone stał i słuchał uważnie, chcąc nauczyć się jak najwięcej. Wyglądał jak dziecko, zachowywał się jak dziecko, więc traktowano go jak dziecko. Nikt nie zamierzał powierzać mu wielkich spraw, ale w jednym był dobry — śledzenie podejrzanych wychodziło mu naprawdę całkiem nieźle. To robota taka jak ta, sprawiała, że się gubił. Zdawał sobie sprawę ze swoich niedociągnięć, dlatego też starał się z całych sił uczyć od lepszych od siebie. Ucieszył się w momencie, w którym jego własne podejrzenia były potwierdzane. W jaki sposób przestępca mógł znaleźć się w galerii sztuki? Specjalnie rzucał jakiejś przypadkowe zaklęcia, żeby sprowadzić załamanie pogodowe? Najwidoczniej złodziej miał na tyle szczęścia, że przy rzucaniu czaru kamuflującego, wywołał anomalię, która zniszczyła mur budynku, ułatwiając mu dostanie się do środka i wykradnięcie interesujących go dzieł. Szaleństwo, ale nawet pogoda sprzyjała łamaniu prawa.
- Urquart! - rzucił Morgan, chcąc przywołać do siebie młodego policjanta. Elphie podniósł się momentalnie z kucek, szukając spojrzeniem tego, który wypowiedział jego nazwisko. Zaraz też podbiegł do dużo starszego i większego czarodzieja, ledwo dotrzymując mu kroku, bo gdy Morgan robił dwa kroki, Elphinstone musiał nadrobić jakimiś sześcioma. - Spiszesz zeznania lady Cressidy Fawley. Jest autorką jednego ze skradzionych obrazów. Chcę wszystko o nim wiedzieć. Czeka na ciebie w Sali Głównej - zabrzmiał tubalny głos szefa, a Elphie mógł przyrzec, że zatrzęsła się od niego ziemia pod jego stopami. Chciał spytać, gdzie znajdowała się ta Sala Główna, ale olbrzym ruszył dalej, przenosząc uwagę na kogoś innego i krzycząc kolejne polecenia. Urquart został więc sam i przez jakąś dłuższą chwilę kręcił się, szukając znaków z nazwami pomieszczeń, próbując ułożyć sobie w głowie pytania, które powinien był wystosować w kierunku kobiety. To zabawne, ale nie spodziewał się, że ktokolwiek weźmie go do roli przesłuchującego. Było wielu innych policjantów, którzy się w tym specjalizowali. On był od zupełnie innych zadań, ale wiedział, że wzrost przestępczości w ostatnim czasie był diabolicznie wysoki i brakowało im personelu. Jeśli tak miał się przydać, był gotowy na każde skinienie.


woke me from a dream
got me on my feet. And I won't waste my life, even when it's difficult. I'm done with the suffering. And I won't change myself when they tell me, "No"
Elphie Urquart
Elphie Urquart
Zawód : robię za pomocnika latarnika
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : n/d
I would've followed all the way
No matter how far
I know when you go down
All your darkest roads
I would've followed all the way
To the graveyard
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7122-elphinstone-urquart#188997 https://www.morsmordre.net/t7135-pan-malfoy#189512 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f31-szkocja-fair-isle https://www.morsmordre.net/t7134-skrytka-bankowa-nr-1760#189510 https://www.morsmordre.net/t7138-elphie-urquart#189668
Re: Sala Główna [odnośnik]11.07.19 18:28
Rankiem dwudziestego piątego listopada Cressida otrzymała list, że jeden z jej obrazów, które we wrześniu podarowała galerii na potrzeby wernisażu, został skradziony. Podzieliła się tym z mężem, pokazując mu list, który otrzymała, a w którym proszono ją o pojawienie się w galerii. Jako że William nie chciał puszczać delikatnej, młodziutkiej żony samej, zwłaszcza w takich okolicznościach, postanowił jej towarzyszyć. Miał znajomości w czarodziejskich galeriach sztuki i oboje zdawali sobie sprawę, że jako mężczyzna zostanie potraktowany poważniej niż młoda, niziutka dziewczyna o twarzy dziecka, i będzie mógł wywrzeć jakąś presję na władzach galerii, aby dzieło Cressidy zostało odnalezione.
Zjawili się w Londynie razem; Cressie u boku męża czuła się bezpieczniejsza i spokojniejsza, choć zastanawiała się, jak i dlaczego ukradziono z galerii obrazy. Zdawała sobie sprawę, że mimo przyjęcia nazwiska Fawley nie była jeszcze naprawdę sławną artystką, ale ktoś najwyraźniej postanowił zabrać jedną z jej prac. Tylko którą? Podarowała galerii więcej niż jeden obraz.
Kazano im poczekać w Sali Głównej. Początkowo towarzyszył jej mąż, ale kiedy pojawił się ktoś, kto miał porozmawiać z dziewczątkiem, spojrzał na nią i zapytał cicho, czy sobie poradzi. Cressie potwierdziła, że tak, a mąż ścisnął lekko jej dłoń i oddalił się, by o całej sytuacji pomówić z zastępcą dyrektora galerii.
Cressida spojrzała w stronę policjanta, spodziewając się ujrzeć jakiegoś podstarzałego, może nieco opryskliwego jegomościa z pokaźnym brzuszkiem, ale ze zdumieniem odkryła, że przybysz wyglądał najwyżej na jej rówieśnika. Gdyby chodziła do Hogwartu być może kojarzyłaby go przynajmniej z widzenia, może nawet byliby na tym samym roku? Jednak z pewnością nigdy wcześniej nie miała okazji go spotkać.
Cressida również nie wyglądała na stateczną, dojrzałą damę. Chociaż była dumną żoną i matką, za sprawą niskiego wzrostu i delikatnych rysów, a także konstelacji miodowych piegów zdobiących policzki i nosek, sprawiała wrażenie nastolatki. Ciemnorude włosy miała upięte w kok, a krucha sylwetka była spowita w niebieską suknię i kilka odcieni ciemniejszy płaszczyk sięgający samej ziemi. Wszystko to było wykonane z eleganckich, wysokiej jakości materiałów, było więc widać że młódka jest osobą wysoko urodzoną, chociaż w jej postawie brakowało buty i arogancji, jakimi cechowała się większość szlachcianek. Cressie spojrzała na młodego mężczyznę z wyraźną nieśmiałością, niepewna czego się spodziewać.
- Przepraszam... Czy to prawda, że skradziono obrazy? Jak to się stało? – zapytała, chcąc na początek dowiedzieć się, jak doszło do włamania. Galeria w jej naiwnym, nieznającym prawdziwego świata umyśle jawiła się jako miejsce bezpieczne, ale przez anomalie zabezpieczenia mogły ucierpieć.


Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?

Cressida Fawley
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5557-cressida-fawley-flint https://www.morsmordre.net/t5573-piorko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t5581-skrytka-bankowa-nr-1374 https://www.morsmordre.net/t5580-cressida-fawley
Re: Sala Główna [odnośnik]11.07.19 19:27
Nie miał pojęcia, który obraz został na dobrą sprawę skradziony. Znaczy miał pojęcie, bo dostał jego kopię na fotografii, ale to kobieta miała potwierdzić, że malowidło wyszło spod jej palców; miała powiedzieć, co przedstawiało i jaki miało tytuł. Świat artystów był zróżnicowany, a przez to zróżnicowanie też wielobarwny. Zarówno biedni, jak i bogaci mogli dzielić się swoją pasją z innymi i było w tym coś pasjonującego, chociaż Elphie nie potrafił wymienić nawet kilku sławnych malarzy. Nigdy się specjalnie tym nie interesował, preferując muzykę i taniec jako dziedziny należące do duchowej strawy. I chodziło głównie o nowoczesne nurty, bo z klasyków nie zdałby żadnego egzaminu. Rodzina Urquart nigdy nie należała do specjalnie zafascynowanych kulturą inną niż tą podawaną na stole, dlatego Elphinstone nie otrzymał w kapitale umiłowania artyzmu w najświeższej jego postaci. Odkąd tylko zasłyszał w barze skoczną muzykę, zaczął chodzić na potańcówki i na tym się skończyło. Lub właściwie zaczęło. Dlatego Cressida nie odnalazłaby w nim dobrego rozmówcy na tematy związane ze sztuką, chyba że tą uliczną. Wchodząc na Salę Główną, Elphie odnalazł wzrokiem mężczyznę i kobietę obok siebie i zaraz skierował swoje kroki w ich stronę, nie chcąc, by zbyt długo na niego musieli czekać. A to pomieszczenie naprawdę było wielkie... Gdy przeskakiwał stopnie prowadzące na podest, wyminął się z wysokim czarodziejem, przywitał się z nim i został już sam z dziewczyną. Uśmiechnął się pocieszająco do młodej artystki, chcąc dodać jej trochę otuchy i przeprosić za to wszystko. Nikt jednak nie mógł wiedzieć, że jakiś szaleniec wykorzysta anomalie do włamania się do galerii sztuki. - Cześć. Znaczy dzień dobry - zaczął, jak zawsze gafą, ale szybko się poprawił, bo chociaż szlachcianka była jego rówieśniczką, to wciąż pozostawała damą. A Elphie nie wiedział, jak należało je traktować. - Funkcjonariusz Urquart. Mam zadać pani parę pytań, jeśli nie ma pani nic przeciwko? - spytał, zdając sobie sprawę, że wyciągnął w kierunku Fawley rękę, jednak szybko ją cofnął. No, nie. Zdecydowanie nie był nauczony przebywania w gronie arystokratów. Zamiast tego wysłuchał słów swojej towarzyszki z cierpliwością i uwagą. - Niestety tak - odpowiedział na pierwszą część pytania. - I wciąż ustalamy, jak to się stało. Wiemy na razie tylko tyle, że ktoś rozwalił... To znaczy zburzył część muru, żeby dostać się do środka. To... Dość nowatorskie podejście - Lub prostackie, przemknęło mu przez głowę. - Dlatego szukamy wyjaśnienia. Faktem jednak jest brak danych obrazów. Rozumiem, że była pani autorką jednego z nich? - spytał, po czym przekazał jej wycinek gazety, na którym widniało zdjęcie podarowanych galerii malowideł. Widniały na nim konkretnie cztery dość sporych rozmiarów obrazy, ale to Cressida miała wskazać swój własny. - Może pani opowiedzieć okoliczności przekazania dzieła galerii? - dodał, przyglądając się twarzy rudowłosej i chcąc przyłożyć się do powierzonego zadania jak najlepiej. Wciąż nie wiedział też, czy miał się zwracać do niej per pani, czy per lady? To wszystko było okropnie pokręcone...


woke me from a dream
got me on my feet. And I won't waste my life, even when it's difficult. I'm done with the suffering. And I won't change myself when they tell me, "No"
Elphie Urquart
Elphie Urquart
Zawód : robię za pomocnika latarnika
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : n/d
I would've followed all the way
No matter how far
I know when you go down
All your darkest roads
I would've followed all the way
To the graveyard
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7122-elphinstone-urquart#188997 https://www.morsmordre.net/t7135-pan-malfoy#189512 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f31-szkocja-fair-isle https://www.morsmordre.net/t7134-skrytka-bankowa-nr-1760#189510 https://www.morsmordre.net/t7138-elphie-urquart#189668
Re: Sala Główna [odnośnik]11.07.19 23:10
Cressida, jako lady, już w dzieciństwie została zapoznana ze sztuką, choć nie tak, jak zostałaby, gdyby urodziła się jako Fawley. Niemniej jednak odkryła w sobie talent i z pomocą matki, która załatwiła dla niej odpowiednią nauczycielkę, mogła się rozwijać, a później trafiła do Beauxbatons, gdzie oprócz magii nauczano także sztuki. Gdy dorosła, o jej rękę zaczął ubiegać się William Fawley, a pod jego skrzydłami mogła rozwinąć się jeszcze bardziej i tworzyć obrazy nadające się na ściany galerii. Dzięki protekcji męża, mecenasa sztuki, zaczęto zapraszać ją na wernisaże. Poprzedni miał miejsce we wrześniu, jeszcze przed tą okropną burzą. To wtedy podarowała galerii kilka obrazów, a teraz któryś z nich podobno zniknął, za co personel galerii serdecznie ją przepraszał i podkreślał, jak ważna jest jej pomoc w prawidłowym zidentyfikowaniu dzieła. Pracownik który zajmował się wernisażem i także mógłby rozpoznać obraz był aktualnie na urlopie, więc pewnie dlatego postanowiono pofatygować Cressidę.
Uniosła lekko brwi na jego pierwsze słowa, zaskoczona tak swobodnym zwróceniem się do niej, bo raczej nikt w ten sposób do niej nie mówił, nawet w szkole. Może w Hogwarcie po prostu mieli inne obyczaje? Słyszała że nie dbano tam o tytulaturę ani dobre wychowanie, jednak młody mężczyzna miał szczęście, że trafił na damę tak ugodową i nieśmiałą jak Cressida, bo wiele jej koleżanek pewnie nie zostawiłaby na nim suchej nitki, a następnie udałaby się na skargę. Temu dziewczęciu brakowało buty i pewności siebie, żeby się na coś takiego zdecydować.
- Dzień dobry – odpowiedziała grzecznie, przyglądając mu się niepewnie. Na jej policzkach pojawił się leciutki rumieniec. Nie podała mu ręki, w końcu lady nie wypadało witać się w plebejski sposób. Ten młodzieniec najwyraźniej nieczęsto spotykał na swojej drodze damy, nawet tak młode jak Cressida. – Tak, proszę. Chcę pomóc w znalezieniu obrazów, przynajmniej na tyle, na ile mogę – powiedziała, po czym wysłuchała jego wyjaśnień. – Och! Naprawdę ktoś to zrobił? Czy to wina anomalii? – zapytała z przestrachem w głosie, słysząc o tak okropnym pogwałceniu przybytku sztuki, jakby nie wystarczyło, że już sama kradzież obrazów była czymś okropnym. – Mam nadzieję, że galeria nie ucierpiała i szkody zostaną naprawione, a obrazy się znajdą. Otrzymałam list, że wśród skradzionych dzieł zniknął też jeden z moich obrazów, ale ofiarowałam ich galerii kilka, więc nie wiem, o który może chodzić – wyjaśniła zgodnie z prawdą.
Zerknęła na pokazane jej zdjęcie w gazecie, wykonane w czasie wernisażu, podczas którego zaprezentowano obrazy kilku młodych, dobrze sytuowanych artystów, w tym i prace Cressidy.
- Czyli zniknęły te obrazy, które pan pokazuje? – spytała, patrząc na cztery konkretne płótna na zdjęciu, które według zapewnień pana Urquarta zaginęły. W jednym rzeczywiście rozpoznała swój, pozostałe były dziełami innych twórców. – To ten – rzekła, wskazując na obraz przedstawiający niezwykle szczegółowo namalowany wazon z jesiennymi kwiatami na tle okna. – Podarowałam je galerii we wrześniu, na potrzeby wernisażu. Później pozostały na sezonowej ekspozycji, która miała zostać zmieniona dopiero zimą.


Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?

Cressida Fawley
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5557-cressida-fawley-flint https://www.morsmordre.net/t5573-piorko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t5581-skrytka-bankowa-nr-1374 https://www.morsmordre.net/t5580-cressida-fawley
Re: Sala Główna [odnośnik]16.07.19 19:32
Nie chciał nikogo niepokoić, chociaż sam był bardziej zdenerwowany niż powinien. W końcu był policjantem, ale nie odsyłano go dawno do takich spraw. Nie oznaczało to jednak, że Elphie nie chciał pomagać. Absolutnie! Przecież właśnie po to zaciągnął się w szeregi Patrolu Egzekucyjnego czy szerzej znanego pod nazwą magicznej policji. Mało kto używał oficjalnej nazwy, ale dlaczego mieliby się obrażać? Sam uważał, że budziła bardziej negatywne skojarzenia, bo sam był szczerze zaskoczony, gdy dowiedział się w końcu, że policja nie nazywała się dokładnie w ten sposób. Bądź co bądź chciał pomagać na wszelkie sposoby i jednym z nich było właśnie wypytanie jednej z artystek, które miały to nieszczęście i ich prace zostały skradzione. Elphie wciąż zastanawiał się dlaczego. W końcu w galerii sztuki znajdowały się o wiele starsze, bardziej drogocenne dzieła, nie umniejszając oczywiście tym, które zaginęły. Sam im więcej o tym myślał, tym zastanawiał się, czy przestępca nie stwierdził, że na fotografii są te najbardziej wartościowe okazy i dlatego nie zabrał nic ponadto.
Elphie szybko cofnął rękę i bąknął Przepraszam, czując, że sam się zarumienił od tej wpadki. Miał nadzieję, że dziewczyna miała mu to wybaczyć. Nie obracał się zbyt często w towarzystwie wyżej urodzonych. Ba! W ogóle nie miał z nimi kontaktu, a jeśli patrzeć na to, z kim pracował, to gruboskórni pracownicy Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów nie należeli do wysoko wychowanych. W większości. - Podejrzewamy, że było to działanie jednego człowieka, który chcąc rzucić zaklęcie, wywołał anomalię i przypadkowo zburzył część ściany galerii. Jeden ze świadków zeznał, że widział kogoś z wielkimi ramami w pobliżu. Na razie ustalamy poszlaki - wyjaśnił, nie wdając się w zbyt wielkie szczegóły. W końcu nie to było istotą tego spotkania. - Tak - potwierdził słowa młodej szlachcianki. - Domyślamy się, że złodziej upatrzył sobie właśnie ów nabytki z uwagi na zdjęcie. Nie znamy jeszcze motywu. Co do szkód galerii — ścianę łatwo będzie odbudować, ale to obrazy są najbardziej istotne w tej sprawie - dodał. Kto by pomyślał, że w tym chaosie ktoś sobie upatrzy sztukę za cel kradzieży... Ale jeśli o tym pomyśleć, czy to nie jest najlepszy moment? - I nikt wcześniej ani później nie zgłaszał chęci wykupu obrazu? Czy w jakikolwiek sposób jest pani powiązana z autorami reszty malunków? - dopytał, pozwalając, by magiczne pióro spisywało konwersację z młodą artystką. Nie chciał jej zbyt długo trzymać, dlatego chciał zadawać jak najkonkretniejsze i jak najistotniejsze pytania. Liczył na to, że doprowadzą go chociażby do ziarenka prawdy lub tropu. - Szukamy wszelkich motywów.


woke me from a dream
got me on my feet. And I won't waste my life, even when it's difficult. I'm done with the suffering. And I won't change myself when they tell me, "No"
Elphie Urquart
Elphie Urquart
Zawód : robię za pomocnika latarnika
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : n/d
I would've followed all the way
No matter how far
I know when you go down
All your darkest roads
I would've followed all the way
To the graveyard
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7122-elphinstone-urquart#188997 https://www.morsmordre.net/t7135-pan-malfoy#189512 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f31-szkocja-fair-isle https://www.morsmordre.net/t7134-skrytka-bankowa-nr-1760#189510 https://www.morsmordre.net/t7138-elphie-urquart#189668
Re: Sala Główna [odnośnik]18.07.19 14:11
Niepokoiła się, ale Cressidę naprawdę nietrudno było wpędzić w poczucie niepokoju. Nie należała ona do najodważniejszych osób, była delikatna i lękliwa. Nawet takie rzeczy jak kradzież obrazu stanowiły nieprzyjemne zderzenie z szarą rzeczywistością, kolejne przypomnienie o tym, w jak niebezpiecznej rzeczywistości żyli, odkąd nastały anomalie. Czy w ogóle będzie mogła jeszcze kiedykolwiek powiedzieć, że czuje się w pełni bezpieczna?
Może to tylko obraz, ale szlachcianki miały inne pojęcie nieszczęśliwych wydarzeń, i dlatego Cressidę zmartwieniem napawało to, co dla zwykłych ludzi, zmagających się ze znacznie poważniejszymi problemami, byłoby błahostką.
Była też wyraźnie speszona i niepewna, bo nie co dzień się znajdowała w podobnych sytuacjach i rzadko miała do czynienia z przedstawicielami niższych klas, zwłaszcza takimi, którzy nie wiedzieli jak się zachować. Zawsze żyła w pewnej izolacji od tego świata zwykłych ludzi, zawierając bliższe znajomości tylko z innymi wysoko urodzonymi lub przynajmniej czystokrwistymi osobami, i to nawet w szkole, mimo znajdowania się daleko od pieczy pana ojca.
Wysłuchała jego wyjaśnień, przyjmując niechętnie do wiadomości, że tak mogło być, że ktoś rzeczywiście zdecydował się okraść przybytek sztuki i korzystając z anomalii wynieść część dzieł, które najwyraźniej uznał za wartościowe przez zdjęcie w gazecie wykonane w czasie wernisażu lub po prostu chwycił pierwsze lepsze płótna. Zakładała że ludzie z gminu generalnie nie znają się na wysokiej sztuce, więc jeśli złodziejem był jakiś prostak, który liczył na łatwy zarobek ze sprzedaży skradzionych dzieł, to mógł działać przypadkowo i chaotycznie, dlatego nie zabrał najcenniejszych dzieł, a to, co wpadło mu w ręce.
- To okropne, że niektórzy ludzie wykorzystują anomalie do tak podłych celów. – Jakby nie wystarczyło, że anomalie same w sobie są czymś złym! – Nie, nikt się nie zgłaszał, przynajmniej nie do mnie. Obraz był częścią ekspozycji i pozostawał do dyspozycji galerii, choć gdyby ktoś chciał go od galerii odkupić, zapewne by mnie powiadomiono – wyjaśniła, po czym spojrzała na pozostałe obrazy, próbując rozpoznać któryś z nich. I choć same prace widziała, nie znała ich autorów, ponieważ nie byli to żadni znani artyści, a debiutanci tacy jak ona, którzy dopiero zaczynali przecierać sobie drogi w świecie sztuki. – Nie, nie jestem powiązana. Żaden z pozostałych obrazów nie został stworzony przez członków mojej rodziny, nie znam ich twórców, choć możliwe, że mijałam niektórych podczas tamtego wernisażu, na którym te i inne obrazy zostały odsłonięte i zaprezentowane gronu znakomitych gości galerii – dodała jeszcze, mając świadomość pewnej elitarności tego miejsca, gdzie próżno było szukać odrażającej postępowej sztuki z rynsztoka, a sztukę czarodziejską, a głównymi gośćmi byli czarodzieje mogący się poszczycić dobrym statusem krwi oraz majątkowym. W galerii znajdowały się też prace paru innych Fawleyów, ale wśród czterech skradzionych obrazów był tylko obraz Cressidy i trzy inne, należące do młodych i czystokrwistych, choć nieszlachetnych talentów. Gdyby zostały stworzone przez Fawleyów lub inne szlachetnie urodzone osoby, z pewnością znałaby tych twórców. Na wernisażu miała okazję rozmawiać z artystami, ale czy akurat z tymi konkretnymi? Trzymała się głównie przy innych szlachetnie urodzonych personach, nie próbując zawierać przyjaźni z niżej urodzonymi, choć wiedziała, że w galerii lady Avery nie było miejsca na dzieła twórców pochodzenia mugolskiego, więc nie musiała się bać zetknięcia z osobami, z którymi stykać się ani tym bardziej zawierać znajomości nie wypadało.
- Wygląda to... na przypadek. Może ktoś widział to zdjęcie i rozpoznawszy te obrazy na ścianie galerii, postanowił je zabrać z zamiarem... sprzedania? – zastanowiła się. Ktoś mógł uznać, że skoro przypadkiem sfotografowano właśnie te cztery wiszące obok siebie obrazy, to że przedstawiają one większą wartość i nie zastanawiał się nad tym, kim są twórcy ani że to tylko debiutanci. Nie wiedziała jednak, gdzie tacy ludzie sprzedawali skradzione obrazy, nigdy nie interesował jej ten niski, niedobry świat, żyła wciąż w swojej mydlanej bańce i nigdy nie narzekała na brak galeonów, więc nie musiała się zastanawiać, jak tu je zdobyć.


Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?

Cressida Fawley
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5557-cressida-fawley-flint https://www.morsmordre.net/t5573-piorko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t5581-skrytka-bankowa-nr-1374 https://www.morsmordre.net/t5580-cressida-fawley
Re: Sala Główna [odnośnik]18.07.19 21:34
Nie było powodu do niepokoju. Mało kiedy skradzione dobytki pozostawały nieodnalezione. W końcu złodziej nie ukradł ich dla siebie, bo było to mało prawdopodobne, a raczej zamierzał je sprzedać. Magiczna policja już pilnowała nielegalnych strumieni przepływu takich danych, równocześnie kontaktując się ze swoimi informatorami. Sieć transakcji podziemia była rozległa, jednak niewiele osób zajmowało się stricte tematem malarstwa i się na tym znało wystarczająco, żeby wycenić takowego malunki. Zresztą nie tylko te działania poza prawem były obserwowane — skontaktowano się z wszelkimi londyńskimi sklepami, antykwariatami i galeriami było pierwszą podjętą tego dnia decyzją. Co prawda Elphie nie znał szczegółów, ale była to raczej standardowa procedura zważywszy na to, że już parę razy galeria była okradana na przestrzeni lat. Oczywiście za każdym razem udawało się odzyskać eksponaty, a przestępców pochwycić, jednak Urquart nie należał wtedy jeszcze do służb porządkowych, dlatego nie był w stanie powiedzieć nic więcej na ten temat. Z tego, co zaobserwował jego starsi koledzy i koleżanki z pracy byli bardzo pewni siebie, a to oznaczało tylko jedno — obrazy wkrótce miały wrócić na swoje miejsce. Przynajmniej na to usilnie liczył. Dalej nie rozumiał, jak ktoś mógł być na tyle szalony, ale cóż. Teraz nic nie powinno było go dziwić. Cały świat stawał na głowie, a Elphie nie wiedział, czy się spóźnił na obrót, czy miał zaraz zwymiotować od tego szaleństwa.
- Rozumiem - odparł, skinąwszy głową. Miała rację — nikt bezpośrednio do niej by się nie zwracał z prośbą o kupno obrazu. Tak samo galeria sztuki na pewno by ją poinformowała, gdyby pojawił się chętny do zakupu. - Nie dostałem żadnej wiadomości na ten temat. - A szkoda, przemknęło mu przez myśl. Mieliby przynajmniej podejrzanego, ale praca w policji nie należała do najprostszych i dobrze o tym wiedział. Musieli przechodzić od szczegółu do ogółu, co wymagało dużego skupienia i umiejętności łączenia faktów. Elphie wolał od pracy umysłowej, ruch ciała i tropienie wyznaczonych celów. Robił to dobrze, wciąż się doszkalał, ale stawał się w tym coraz lepszy. Nie posiadał żadnej niesamowitej umiejętności jak animagia czy nie posiadał genetyki metamorfomagii, jednak starał się jak mógł nadrabiać ów braki innymi darami. Nie był przesadnie silny czy zwinny, ale umiał się ukrywać. Przy okazji miał wprawne oko. To zdecydowanie pomagało mu w tym, co robił. Teraz jednak to wysiłek umysłu miał stać na podium, gdy wszystko inne odchodziło w cień. Gdy kobieta powiedziała o fotografii, zmarszczył lekko brwi. - W sumie... Właśnie to powiedziałem, ale... - mruknął, wzruszając ramionami i drapiąc się po głowie. Nie miał pojęcia, czy szlachcianka była aż tak zestresowana, że powtarzała jego słowa lub zwyczajnie go nie słuchała? Nie chciał jej denerwować ani zbytecznie maglować, dlatego nie zamierzał się w to zagłębiać. Zostało jeszcze tylko drobnych pytań. Potrząsnął głową, odrzucając lekko przydługie włosy opadające mu na czoło i mówił dalej:
- Po jakiej cenie zazwyczaj sprzedawane są pani obrazy? Może się to wydać nietaktowne, ale jeśli poznamy chociażby szacunkową wartość, będzie to bardzo przydatne. Na ile wyceniłaby pani również i ten? Podawała pani już tytuł?


woke me from a dream
got me on my feet. And I won't waste my life, even when it's difficult. I'm done with the suffering. And I won't change myself when they tell me, "No"
Elphie Urquart
Elphie Urquart
Zawód : robię za pomocnika latarnika
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : n/d
I would've followed all the way
No matter how far
I know when you go down
All your darkest roads
I would've followed all the way
To the graveyard
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7122-elphinstone-urquart#188997 https://www.morsmordre.net/t7135-pan-malfoy#189512 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f31-szkocja-fair-isle https://www.morsmordre.net/t7134-skrytka-bankowa-nr-1760#189510 https://www.morsmordre.net/t7138-elphie-urquart#189668
Re: Sala Główna [odnośnik]18.07.19 22:40
Nie wiedziała jak dokładnie wygląda praca magicznej policji ani innych służb. Z racji swojego egzystowania pod szklanym kloszem utrzymywanym nad nią przez rodzinę była ignorantką w kwestii tego, jak działał świat normalnych czarodziejów. W ostatnich miesiącach opuszczała posiadłość stosunkowo rzadko i zawsze pod czyjąś opieką, odwiedzając głównie krewnych, znajomych, a także przybytki sztuki. Nigdy jeszcze jednak nie odwiedzała galerii z powodu kradzieży jej obrazu, był to pierwszy raz. Nic więc dziwnego, że się stresowała i czasem plątała w słowach. Nigdy nie była mistrzem retoryki i podobne rozmowy nie były jej mocną stroną, choć starała się nie wyglądać na zbyt speszoną ani zdenerwowaną, choć niestety należała do osób, z których dało się czytać jak z otwartej księgi. Zarumieniła się znowu i zaczęła miąć brzeg rękawa sukni. Nagle zapragnęła, by William jak najszybciej wrócił, bo jego kojąca obecność na pewno napełniłaby jej strachliwe serduszko większą ilością odwagi i pewności siebie. Przydałby się tym bardziej, że młody mężczyzna zapytał o trudne sprawy, o których ona, jako kobieta, nie miała zbyt wielkiego pojęcia. Poza tym stosunkowo rzadko sprzedawała obrazy, zwykle malowała dla siebie lub w ramach prezentu dla rodziny i przyjaciół, a jeśli na sprzedaż, to tylko dla osób wysoko urodzonych i to też nie każdego, ale sprawy finansowe zawsze ustalał z daną osobą mąż, nigdy ona. Damie nie wypadało bowiem być wyrobnikiem, i nie każdy mógł posiąść obraz sygnowany jej nazwiskiem. Nie wypadało też rozmawiać o pieniądzach, ponieważ były to męskie sprawy.
- Na to pytanie mógłby lepiej odpowiedzieć mój mąż, choć jestem pewna, że nie był to najcenniejszy obraz w tej galerii ani nawet tej sali – odezwała się. Nie była na tyle butna, by tak sądzić, poza tym miała niską samoocenę i zwykle zaniżała wartość swoją i swojej twórczości. Nie mogła się też jeszcze równać ze sławnymi malarzami, choć pod nazwiskiem Fawley jej prace budziły większe zainteresowanie niż pod nazwiskiem Flint. Szła za tym jednak głównie artystyczna renoma rodu jej męża, nie sława jej własnego imienia. – To on zajmuje się eee... takimi sprawami. Myślę, że lada chwila tu wróci i będzie mógł go pan zapytać. A co do tytułu, obraz nosił nazwę „Jesienne kwiaty”. – Zwyczajnie i bez większego polotu, jednak wymyślanie chwytliwych tytułów również nie było jej mocną stroną, więc najczęściej nie nazywała obrazów lub nadawała im nazwy stosunkowo proste i nieskomplikowane.
Po chwili z ulgą wypatrzyła wracającego Williama.
- Och, właśnie tutaj idzie! – ucieszyła się na widok małżonka, który najwyraźniej już załatwił co trzeba i powrócił do żony, nie chcąc zostawiać jej samej na zbyt długo.


Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?

Cressida Fawley
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5557-cressida-fawley-flint https://www.morsmordre.net/t5573-piorko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t5581-skrytka-bankowa-nr-1374 https://www.morsmordre.net/t5580-cressida-fawley
Re: Sala Główna [odnośnik]19.07.19 9:34
Jak Cressida nie orientowała się jak wyglądała praca w Patrolu Egzekucyjnym, tak Elphie nie miał pojęcia, co takiego działo się wśród szlacheckiego towarzystwa. Nie znał ich zwyczajów, a jedynie słyszał jakieś plotki o wielkim bogactwie, rozpuście i innych legendarnych działaniach, które tamci mieli praktykować. Większość zapewne była zmyślona przez łaknących i zazdroszczących takiego samego prestiżu, ale Urquart nie widział siebie nigdy w takiej roli. Nie byłby wolny i nie mógłby myśleć za siebie, a właśnie to najbardziej wiązało go z aktualną osobą, jaką był. Co prawda pracował dla Ministerstwa Magii, które było po prostu szalone, ale równocześnie jeszcze nie zakazywało mu ścigania tych złych. Zapewne była to tylko kwestia czasu, zanim nowy Minister miał ograniczyć ich działania, ale na razie nie wykazywano podobnych praktyk. A przynajmniej nie w stosunku do Elphiego. Wiedział też, że jeśliby zrezygnował z pracy, nie miałby dokąd pójść. Do tego na jego miejsce przyszedłby ktoś zupełnie inny, być może gorszy i wpatrzony ślepo w nową władzę. To zabawne, jednak młody policjant wciąż czuł się niczym dziecko, tak też był traktowany, a chciał już zmieniać świat na lepsze. Czy to złe, że chciał coś zrobić? Teraz miał mieć szansę i chociaż nie wiedział, dokąd miało go to zaprowadzić, nie chciał już zwlekać z decyzją.
Słuchał uważnie słów lady Fawley, widząc, że trochę zbił ją z tropu, pytając o pieniądze. Cóż... Chyba szlachciców się nie pytało, ile zarabiają, a na pewno nie ich żon, jednak czy miał inne wyjście? Musiał poznać oszacowaną przynajmniej cenę. Dlatego trochę zrzedła mu mina, gdy usłyszał odpowiedź wymijającą i niepełną. Najwyraźniej nie musiał się martwić, bo dziewczyna zaraz wspomniała o mężu, który miał na ten temat więcej do powiedzenia. I to jeszcze już do nich wracał! - O! Świetnie - odpowiedział Elphie, uśmiechając się szeroko na widok wspomnianego mężczyzny. Zaraz jednak jeszcze wrócił spojrzeniem do młodej czarownicy i skinął delikatnie głową w akcie podziękowania. - To wszystko, co chciałem z panią poruszyć. Mam nadzieję, że w niczym nie przeszkodziłem. Dziękuję i do widzenia. Będziemy informować o dalszych postępach - dodał lekko, posyłając jeszcze raz wdzięczne spojrzenie czarownicy, zanim nie stanął przed lordem Fawleyem. Spisał jeszcze odpowiedź dotyczącą finansów oraz cen obrazów, którą udzielił mu wspomniany małżonek młodej malarki i udał się do przełożonych z garścią informacji. Zastanawiał się gorączko po drodze, czy śledczy znaleźli już jakiś cenniejszy ślad, podczas gdy on prowadził wywiad. Liczył, że tak, dlatego przyspieszył tylko kroku i nie zwalniał, aż nie zaczął biec.

|zt


woke me from a dream
got me on my feet. And I won't waste my life, even when it's difficult. I'm done with the suffering. And I won't change myself when they tell me, "No"
Elphie Urquart
Elphie Urquart
Zawód : robię za pomocnika latarnika
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : n/d
I would've followed all the way
No matter how far
I know when you go down
All your darkest roads
I would've followed all the way
To the graveyard
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7122-elphinstone-urquart#188997 https://www.morsmordre.net/t7135-pan-malfoy#189512 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f31-szkocja-fair-isle https://www.morsmordre.net/t7134-skrytka-bankowa-nr-1760#189510 https://www.morsmordre.net/t7138-elphie-urquart#189668
Re: Sala Główna [odnośnik]19.07.19 13:17
Świat szlachecki był dość hermetyczny i zamknięty; nic dziwnego że narosło wokół niego wiele mitów i legend. Często niepochlebnych, ale Cressie wierzyła, że to po prostu zawiść niżej urodzonych każe im wymyślać krzywdzące pogłoski. Nie dopuszczała do wiadomości myśli, że jej rodzina mogła robić cokolwiek złego. Żyła więc w mydlanej bańce, w silnym wyparciu i idealizacji swoich bliskich, zwłaszcza pana ojca, którego oczekiwania zawsze pragnęła spełnić, wierząc że ojciec najlepiej wie, co dla niej dobre. Była grzecznym, spokojnym dziewczątkiem, spełnioną żoną, matką i artystyczną duszą. Nie poznała pojęcia wolności, od zawsze dorastając w złotej klatce i nie znając niczego innego. I nie chciała poznać, czując się dobrze w owej klatce osłaniającej ją przed prawdziwym światem. Była zbyt delikatną ptaszyną, by w nim przeżyć. Chociaż wyszła już za mąż i urodziła własne dzieci, sama też nadal była jak dziecko, w każdym razie z punktu widzenia normalnych czarodziejów. Szlachcianki dorastały później, bo przez ten zamknięty, odizolowany chów często również w dorosłości znały trudy życia w znacznie mniejszym stopniu niż nawet młodsze od nich osoby nie obdarzone szlachetnym nazwiskiem.
Była naiwnym, delikatnym dziecięciem, które w dobie anomalii musiało znosić troski, jakie nigdy wcześniej nie trapiły jej serduszka, jednak liczyła na to, że obrazy zostaną znalezione, a szkody w galerii naprawione, zaś ich sprawca poniesie zasłużone konsekwencje.
Sprawy finansowe speszyły ją nawet mocniej niż sama rozmowa o kradzieży płócien oraz o jej ewentualnych powiązaniach z autorami pozostałych dzieł, bo naprawdę nie potrafiła oszacować wartości swoich prac. Kompletnie nie znała się na takich sprawach i pozostawiała je w męskich rękach, samej woląc oddawać się sztuce niż przeliczaniu galeonów. To było coś wykraczające ponad jej kobiecy umysł, wrażliwy na sztukę, ale oporny na rozumienie zawiłych męskich spraw.
Na szczęście właśnie w tym momencie w wejściu pojawił się William i ruszył w stronę swej młodziutkiej żony, gotów wybawić ją z problemu.
- Ja również dziękuję i żywię nadzieję, że uda wam się odnaleźć zaginione obrazy – odezwała się, chcąc wierzyć, że służby rzeczywiście zrobią co trzeba, choć pewnie w czasach anomalii zaginione płótna nie były najpilniejszą sprawą.
William odpowiedział młodzieńcowi na pytania dotyczące kwestii wartości obrazów Cressidy. Potem oboje pożegnali się z nim uprzejmie i opuścili tę salę, a niedługo później, po rozmowie z przedstawicielem galerii, który raz po raz przepraszał dziewczątko za zajście i narażenie jej na niedogodności, powrócili do Ambleside.

| zt.


Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?

Cressida Fawley
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5557-cressida-fawley-flint https://www.morsmordre.net/t5573-piorko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t5581-skrytka-bankowa-nr-1374 https://www.morsmordre.net/t5580-cressida-fawley
Re: Sala Główna [odnośnik]13.12.19 19:41
15 II 1957

Natychmiast został poinformowany o przybyciu pary, której wyczekiwał. Termin wizyty został wyznaczony listownie, ale już od połowy stycznia prowadził korespondencję z lordem Fawleyem, aby zawczasu ustalić sprawy dotyczące artystycznego kalendarza na roku 1957 prowadzonego przez prywatną galerię sztuki Laidan Avery. Nie sposób było zignorować życzeń samego arystokraty. Eleganckim krokiem wyszedł ku znakomitym gościom, starając się wypaść jak najlepiej już na samym początku.
Lordzie Fawley – powitał z nienaganną uprzejmością jednego z kluczowych dla funkcjonowania londyńskiej galerii mecenasów sztuki. Jeszcze podczas pobytu we Francji zdołał poznać szlachcica wywodzącego się z rodu miłującego sztukę, a nawet zaprezentować kilka swoich dzieł. Prawdziwemu znawcy przypadły do gustu nie jego obrazy, lecz rzeźby i to właśnie on wskazał młodemu artyście odpowiednie kierunek rozwoju. Valerian do dziś pamiętał tę dobroć w postaci cennych rad, które zarazem dały mu nadzieję, że rzeczywiście posiadać w sobie może szczególny talent. Teraz mógł z wielką dumą prezentować swoje rzeźby zarówno francuskim odbiorcom, jak i brytyjskim. Lecz wciąż uczył się poruszania pomiędzy bardziej skrytymi iż zdystansowanymi Brytyjczykami. Musiał również pamiętać o dobrych manierach, od kiedy zaczął mieć w większym stopniu do czynienia ze szlachtą. Do tej pory nie zdarzyło mu się popełnić niewybaczalnego błędu. – Lady Fawley – powitał z osobna damę, która gościła przy boku swego męża. W miarę możliwości udało mu się zapoznać z sylwetkę tej konkretnej czarownicy i jej twórczością, choć nie mógł wiedzieć wszystkiego dokładnie. Starał się, aby żaden szczegół mu nie umknął, kiedy sam William Fawley prosił, aby zorganizował wernisaż jego żony. Szlachetna opiekunka tej galerii szybko zaaprobowała ten pomysł, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że wystawa dzieł wykonanych przez szlachciankę przyciągnie wielu przedstawicieli najwyższej warstwy czarodziejskiego społeczeństwa. – Nie jestem w stanie wyrazić wdzięczności za przywilej zorganizowania twojego wernisażu, pani – rzekł z subtelnym uśmiechem, spojrzenie zatrzymując tylko na chwilę na młodej damie. Szybko skupił je na lordzie, aby nie zostać uznanym za zbyt śmiałego wobec zamężnej kobiety.
Czy wizyta ta miała być przy okazji przedłużeniem atmosfery wczorajszego święta miłości? A może prezentem dla małżonki? Nie śmiał pytać o motywy, sam fakt przybycia tutaj powinien być dla niego wystarczający.
Możemy w pierwszej kolejności omówić szczegóły zależne od samej artystki – po tych słowach znów spojrzał z uwagą na damę. – Czy wybrała już pani konkretne miejsce w naszej galerii do zorganizowania wystawy? Każda sala jest do pełnej dyspozycji, choć ostateczny wybór będzie podyktowanym tym, ile obrazów ma zostać wystawionych i jakie rozmiary te osiągają.
Posłusznie czekał na wytyczne, mając nadzieję, że nie spoufalał się zbytnio. Do całej sprawy starał się podejść jak najbardziej profesjonalnie, merytorycznie.

[bylobrzydkobedzieladnie]


Art, like morality, consists in drawing the line somewhere


Ostatnio zmieniony przez Valerian Blythe dnia 14.12.19 0:41, w całości zmieniany 1 raz
Valerian Blythe
avatar
Zawód : kurator wystaw, artysta
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler


watch her moving in elliptical patterns


OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala Główna - Page 9 VK2vTfp
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7511-valerian-blythe https://www.morsmordre.net/t7564-artystyczna-korespondencja#209469 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f96-ansdell-street-3-7 https://www.morsmordre.net/t7563-skrytka-bankowa-nr-1821 https://www.morsmordre.net/t7565-valerian-blythe
Re: Sala Główna [odnośnik]14.12.19 0:36
William od dawna namawiał ją do tego, by namalowała kilka obrazów na wiosenny wernisaż. Takie wernisaże odbywały się w galerii co kwartał, i William, będący w stałej współpracy z personelem, często zabiegał o umieszczenie na nich prac kogoś z Fawleyów, a ostatnimi czasy najczęściej swojej młodej żony. Rzecz jasna cały wernisaż nie miał być zadedykowany wyłącznie Cressidzie, ale William zabiegał o to, by wydzielono jakąś część sezonowej ekspozycji młodych talentów na jej prace. Przez te wszystkie działania dążył do tego, by zaczęła wierzyć w siebie i stawała się śmielsza, ale było to niezwykle trudnym zadaniem. Trudno było w niecałe dwa lata małżeństwa odwrócić to, jak wielki wpływ miało na nią wychowanie przez pana ojca, jak bardzo zahukana i niepewna siebie stała się po latach dorastania w cieniu rodzeństwa i poczuciu własnego wybrakowania oraz niespełniania pokładanych w niej oczekiwań. Bo dla ojca zawsze była niewystarczająca, zawsze starała się za mało i nie była tak doskonała jak jej siostra. I choć miała naprawdę duży malarski talent, co z tego, skoro pan ojciec uważał sztukę za babskie dyrdymały i nigdy nie chwalił jej talentu, chyba że wtedy, kiedy przepięknie zilustrowała tworzone przez niego zielniki, bo ilustracje roślin w zielnikach były jedyną interesującą go formą malarstwa. Ale nawet wtedy pochwała była znacznie oszczędniejsza niż te, którymi raczył jej starsze rodzeństwo.
Tak więc Cressie przez lata desperacko próbowała zasłużyć na miłość i uznanie ojca, swego największego autorytetu, i nawet po ślubie nadal tego pragnęła. Żadna ilość komplementów Williama nie mogła sprawić, by zaczęła postrzegać siebie jako osobę wartościową, dopóki to pan ojciec nie przyzna głośno, że jest z niej dumny takiej, jaka była. Słabej i niedoskonałej, ale ze wszystkich sił pragnącej spełnić ciążące na niej oczekiwania i powinności. Wyszła młodo za mąż, powiła dzieci i była godną, nienagannie sprawującą się lady.
Ale kochała malować, nawet chłodne nastawienie do bólu praktycznego ojca nie zabiło w niej tej pasji. I lubiła bywać w galerii sztuki, więc mąż nie musiał jej specjalnie namawiać, by udała się tam wraz z nim, choć dopiero na miejscu powiedział jej, że chciałby, aby sama też porozmawiała z pracownikiem galerii, jego znajomym, którego zdanie i artystyczne obycie cenił i wierzył, że kto jak kto, ale Valerian Blythe dobrze zajmie się zorganizowaniem wszystkiego tak, by jej obrazy znalazły się na wiosennym wernisażu. Wernisaż miał być także prezentem dla Cressie z okazji tego, że zbliżał się wielkimi krokami rok od dnia, w którym podarowała Williamowi dzieci.
Cressida postanowiła zaufać małżonkowi i u jego boku wyruszyła na spotkanie z mężczyzną. Valerian zapewne mógł się nieco zdziwić, widząc u boku Williama dziesięć lat młodsze od niego rudowłose dziewczątko z buzią nastolatki, bladziutką (choć zaczynającą już pokrywać się leciutkim rumieńcem) i konstelacjami miodowych piegów na policzkach i nosku. Ciemnoniebieska suknia z gorsetem ściskającym wąską talię podkreślała niezwykłą, filigranową wręcz drobność sylwetki młódki, która wyglądała jakby mógł ją zdmuchnąć pierwszy lepszy podmuch wiatru.
Cressie nieśmiało, ale bardzo grzecznie przywitała mężczyznę, zaraz spuszczając wzrok, zupełnie jakby zainteresowało ją coś na materiale sukni, ale William dyskretnie ścisnął jej dłoń, zachęcając ją do tego, by uniosła głowę, a także odpowiedziała na słowa mężczyzny.
- Dziękuję, panie Blythe – powiedziała cichutko, po czym zawahała się na moment. – Chciałabym, żeby to była ładna, dobrze oświetlona sala. Namalowane przeze mnie obrazy będą wiosenne, pełne optymizmu i radości z powodu tego, że skończyła się zima, a także anomalie – dodała, unikając jednak patrzenia mężczyźnie w oczy, do tego brakowało jej pewności siebie. Ale to było nawet miłe, że pytał ją o zdanie i nie rozmawiał tylko z jej mężem. Była przyzwyczajona do tego, że William liczył się z jej zdaniem i zawsze pytał ją o to, co myśli, ale wielu mężczyzn, napotykając ich we dwoje, mówiło tylko do jej męża, ją samą ignorując. Jako panna była dodatkiem do rodziców, po ślubie dodatkiem do męża, a przecież nadal pozostawała także sobą. – Może... Sala południowa? Lub sala zachodnia? Moje obrazy raczej nie będą potrzebować całej sali, ale... części ekspozycji. Chciałabym, żeby wisiały koło siebie. – Wypowiedziała całkiem sporo słów, biorąc pod uwagę, że rozmawiała z obcym mężczyzną. Ale może trochę ośmielała ją obecność męża, bo choć nie udało mu się nadal zrobić z niej osóbki pewnej siebie i swojej wartości, wyciąganie jej z ochronnej skorupki i zabieranie ją wśród ludzi wychodziło mu coraz lepiej. Choć Cressie była wychowana we flintowskiej izolacji od świata, w lesie, powoli zaczynała nabierać też artystycznego, bardziej salonowego ducha Fawleyów, choć dworskie gierki nadal były jej obce i nadal pozostawała osóbką szczerą i prostolinijną.


Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?

Cressida Fawley
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5557-cressida-fawley-flint https://www.morsmordre.net/t5573-piorko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t5581-skrytka-bankowa-nr-1374 https://www.morsmordre.net/t5580-cressida-fawley
Re: Sala Główna [odnośnik]14.12.19 16:35
Powzięcie decyzji o pozostaniu w Wielkiej Brytanii i budowaniu po raz kolejny swojego życia od podstaw nie było łatwe. Wciąż był sobą, miał tożsamość, bagaż doświadczeń, jego dłonie były jak najbardziej sprawne. Nie zmienił się wcale, jego życie nie zostało pozbawione sensu, wybrał po prostu inne otoczenie, mniej swobodne, bardziej ograniczające poprzez wymóg trzymania się sztywnych ram konwenansów, których nie znał aż tak dokładnie. W samym Londynie nie czuł się wcale bardzo zagubionym, raczej doskwierała mu samotność. Nijak nie szło upijać się alkoholem w papierosowym dymie i przy akompaniamencie perlistych śmiechów pięknych dam, kiedy nad głowami wszystkich wisiało widmo wojny. Każdy w większym lub mniejszym stopniu żył tym tematem, lecz mało kto poruszał go otwarcie. Valerian nawet przez ostatnie miesiące nie wyrobił sobie własnego zdania w tej sprawie, po prostu chciał trzymać się z dala od konfliktu, mając jednocześnie nadzieję, że i jego rodzeństwo przyjmie podobnie rozsądną strategię. Wciąż jednak nie potrafił się z bratem i siostrą porozumieć.
Na całe szczęście miał szansę pracować w świątyni sztuki. Tutaj jego troski odchodziły w niepamięć, kiedy mógł robić to, na czym nie tylko się doskonale znał. Sztukę mógł darzyć nieskrępowanym uczuciem. Pomiędzy obrazami i rzeźbami mógłby sobą, sycąc ich pięknem swe oczy. Musiał jednak zaakceptować fakt, że nie był w pełni swobodnym odbiorcą sztuki, w tym uświęconym miejscu pełnił rolę łącznika, aby również inni mogli odkrywać to piękno, które on dostrzegał po zaledwie jednym pobieżnym spojrzeniu.
Wejście w interakcję z damą nie wydawało mu się niczym zdrożnym, dopóki główna zainteresowana nie zaczęła unikać jego spojrzenia. Czy pozwolił sobie na zbyt wiele? Z powodu zagubienia szukał jakiejkolwiek podpowiedzi w wyrazie twarzy lorda, jednak William odpowiedział bladym uśmiechem. Dobrze, że zdołał poznać spokojne usposobienie Fawleya, ale również zauważyć, że w jego spojrzeniu nie czaiła się uraza. Najwidoczniej jego młoda małżonka borykała się z naturalną nieśmiałością i trudno było ją przełamać nawet wtedy, gdy powinna stawać jako świadoma swego talentu artystka.
Właśnie taki będzie motyw całego wernisażu, zgromadzone dzieła mają pozwolić wszystkim spojrzeć w przyszłość z nadzieją, ale zarazem upamiętnić wydarzenia z przeszłości, choć dotknęły one wielu – właśnie dlatego nie musiał być zbyt długo przekonywany, aby obrazy lady Fawley dołączyć do wiosennej ekspozycji. Zresztą, jak mógłby odmówić prośbie wpływowego w brytyjskim światku artystycznym szlachcica? Uważnie wysłuchał propozycji samej artystki, do rozmowy podchodząc z większym spokojem, kiedy bardziej doświadczony małżonek z dużą dozą wyrozumiałości dawał jej szansę osobiście wywrzeć wpływ na kształt wystawy.
Pozwolę sobie zaproponować salę południową. Jest najjaśniejsza spośród wszystkich, dzięki czemu podkreśli pozytywny przekaz, jaki mają nieść pani obrazy. I mogę zapewnić, że nie zostaną one rozproszone po całej sali, zamierzam zachować ich jak największą spójność – pozwolił sobie na kolejny uprzejmy uśmiech, już rozmyślając na rozlokowaniem dzieł w sali południowej. – Życzy sobie, lady, aby sala została w specjalny sposób zaaranżowana? Dodatkowa poświata, roślinne akcenty, zapachowa oprawa przy konkretnych dziełach? – choć niektórzy artyści podobne elementy wystaw uznawali za zbyt dużą ekstrawagancję, to jednak we Francji do dziś pozostawały popularne. Czasem jednak należało uniknąć przesadyzmu. – Równie dobrze możemy aranżację skupić wokół samych obrazów, aby nie zaburzać relacji pomiędzy źródłem prawdziwej sztuki a odbiorcą – czuł, że delikatna natura lady Fawley skłoni ją właśnie do takiego minimalizmu, bez dodatkowej oprawy.


Art, like morality, consists in drawing the line somewhere
Valerian Blythe
avatar
Zawód : kurator wystaw, artysta
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler


watch her moving in elliptical patterns


OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala Główna - Page 9 VK2vTfp
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7511-valerian-blythe https://www.morsmordre.net/t7564-artystyczna-korespondencja#209469 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f96-ansdell-street-3-7 https://www.morsmordre.net/t7563-skrytka-bankowa-nr-1821 https://www.morsmordre.net/t7565-valerian-blythe

Strona 9 z 10 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next

Sala Główna
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach