Wydarzenia


Ekipa forum
Wschodnia część ogrodu
AutorWiadomość
Wschodnia część ogrodu [odnośnik]19.10.16 15:58

Wschodnia część ogrodu

Część ogrodu służąca za swoistą wizytówkę posiadłości, pielęgnowana i doglądana przez skrzaty, a także samą lady Travers.
Na wschód od dworku znajduje się teren porośniętymi rabatkami pięknych kwiatów i krzewów z idealnie przystrzyżonym trawnikiem oraz licznymi ławeczkami, na których można przysiąść na moment podczas spaceru.
Na środku ogrodu znajduje się sporych rozmiarów fontanna, a w niej rzeźba przedstawiająca Posejdona na rydwanie zaprzęgniętym w hippokampusy.

Gość
Anonymous
Gość
Re: Wschodnia część ogrodu [odnośnik]19.10.16 17:38
13 marca?

Na odwiedziny brata wyczekiwałam jak na szpilkach, odliczając dni, a w końcu godziny do momentu, gdy Glaucus przekroczy wreszcie próg swojego dawnego domu i nadrobimy zaległości z poprzednich miesięcy. Na dobrą sprawę nie rozmawialiśmy ze sobą dłużej od niefortunnego Sabatu; zawsze towarzyszyły nam osoby trzecie, a nasze rozmowy ograniczały się do upewnienia się, że z tą drugą osobą wszystko jest w porządku. Wiedziałam, że starszy brat jest zajęty, że próbuje przywyknąć do małżeńskiego życia, a swój wolny czas poświęca żonie, nie zmieniało to faktu, że tęskniłam i zamierzałam wykorzystać pierwszą nadarzającą się okazję, by porwać go tylko dla siebie.
Okazja taka przytrafiła się, gdy przybył odwiedzić naszą matkę, czującą się z dnia na dzień coraz lepiej. Choroba ustępowała, a ja zastanawiałam się, czy zaślubiny jej syna z panną Weasley miały z tym faktem coś wspólnego. Glaucus pojawił się we dworze i spędził trochę czasu sam na sam z lady Travers, za to ja zastanawiałam się, gdzie możemy usiąść, aby porozmawiać w spokoju. Wyglądając za okno i stwierdzając, że deszcz odpuścił sobie chyba na dobrych kilka godzin, postanowiłam, że nie będę sadzać brata przed kominkiem i częstować go herbatą – równie dobrze mogliśmy pospacerować w ogrodzie. Choć kwiaty miały dopiero zakwitnąć, a fontanna jeszcze nie działała, tereny zielone naszej posiadłości były zadbane i wyglądały pięknie. Co ważniejsze, w ogrodzie poza nami nie byłoby nikogo i nikt nie podsłuchałby, jakie sekrety ma sobie do przekazania rodzeństwo Travers.
Zadowolona ze swojej decyzji ubrałam szybko ciepłą szatę, wygodne buty i rękawiczki, po czym niemalże zbiegłam do holu głównego, gdzie chwilę tylko czekałam na Glaucusa, który opuścił wreszcie komnaty matki.
- Nie odmówisz mi spaceru, prawda? Nie daj się prosić, ukochany bracie – uśmiechnęłam się uroczo i chwyciłam go pod rękę, nawet nie czekając na odpowiedź. Na pewno stęsknił się za mną tak samo, jak ja za nim.
Odeszliśmy kawałek od posesji i wkroczyliśmy na jedną z kamiennych ścieżek. Wciąż było chłodno, ale przynajmniej nie padało, a ja tylko czekałam, aż pierwsze promienie słońca przebiją się do nas przez chmury.
Było tyle rzeczy, o których chciałam z nim porozmawiać, ale musiałam ułożyć jej jakoś sensownie w swojej głowie, by nie spłoszyć go od razu. Byliśmy ze sobą szczerzy, jednak jakiekolwiek naciski mogłyby wpłynąć negatywnie na przebieg rozmowy, a tego przecież nie chciałam.
- Jak się czujesz po spotkaniu z mamą? Słuchałeś spokojnie, gdy wymieniała wszystkie cechy dobrego męża? – lady Travers nie miała wątpliwości, że jej syn sprosta postawionemu przed nim zadaniu, a takie same oczekiwania miała zapewne wobec córki. Wolałam więc wiedzieć, co mnie czeka w przyszłości, a któż mógłby udzielić mi lepszej lekcji życia od brata?


Ostatnio zmieniony przez Cressida Travers dnia 31.10.16 19:34, w całości zmieniany 1 raz
Gość
Anonymous
Gość
Re: Wschodnia część ogrodu [odnośnik]21.10.16 10:50
Dawno nie odwiedzałem rodziców. Ostatni raz byli u mnie chyba w moje urodziny, czyli jakiś miesiąc temu. Nie narzucałem się, bo wiedziałem, że ojciec jako nowy nestor rodu ma mnóstwo pracy. Dopytywałem tylko listownie matki i rodzeństwa jak się wszyscy czują, szczególnie właśnie lady Travers. Upewniwszy się, że coraz lepiej, poświęciłem się bardziej adaptacji do nowych warunków życia, w których przyszło mi żyć. Z Lyrą dogadywałem się bardzo dobrze (tak przynajmniej uważałem), a i chciałem spędzać z nią jak najwięcej czasu, skoro miałem rozpocząć kolejny sezon wypływania na głębokie wody. Obiecałem kuzynowi Tristanowi, że będę na jego ślubie, więc przełożyłem moje kursy prawie na samą końcówkę marca. Nie zmieniało to faktu, że w magicznym porcie i tak byłem częstym gościem. Pomagałem rozpakowywać i ładować towary, które miały opuścić lub które przypłynęły do Anglii. Mógłbym tak całkiem długo gdyby nie naciski nie tylko ze strony siostry, ale też i matki, żebym je odwiedził w dawnym dworku, który jeszcze jakiś czas temu był moim domem. Na trzynastego marca zaplanowałem więc wolne od wszystkiego i za pomocą kominka zjawiłem się w tej części Norfolk.
Rozmowa z matką wbrew moim oczekiwaniom okazała się być całkiem długa, a ja nawet nie wiedziałem jak i kiedy ten czas upłynął. Byłem bardzo szczęśliwy, że piękna półwila wraca w końcu do zdrowia. Znów zacząłem zauważać jej energię, ten błysk w oku, który zapamiętałem z dzieciństwa. To jednak prawda, że zażegnanie choroby miało też swoje negatywne skutki. Takie jak planowanie całej naszej wspólnej przyszłości z Lyrą, włącznie z wyznaczoną ilością dzieci, a nawet ich płcią oraz imionami. Starałem się tego słuchać, wypuszczając zaraz drugim uchem, ale mój rozbawiony wyraz twarzy musiał mnie zdradzić; matka wałkowała jeden temat tak długo, aż zauważyła, że przyswoiłem poruszane przez nią kwestie. Podobno jestem już za stary na wybrzydzanie czy całkowite bagatelizowanie sprawy przedłużania rodu. Na wzmiankę, że ma jeszcze dwóch innych, rosłych synów musiałem się nasłuchać o tym, że mam patrzeć na siebie, a nie na innych, bo jak każdy by tak robił, to nic by z tego nie wynikło. I tak zamierzałem żyć po swojemu, ale oczywiście wszystkiego wysłuchałem i zapewniłem Azure, że będzie tak jak ona sobie tego życzy. Dzięki czemu się uspokoiła, a jej dobry humor pozwolił jej nawet wstać z łóżka, wyszykować się i udać do salonu.
Ja wtedy udałem się do głównego holu chcąc znaleźć Cressie. Na jej widok uśmiechnąłem się szeroko, w międzyczasie zakładając wierzchnią szatę. – Poszedłbym nawet, gdybyś nie prosiła. Ale odmówić tobie to tak jak odmówić matce, czyli zgroza – powiedziałem powstrzymując się od śmiechu; może trochę nawiązując do przeprowadzonej przed chwilą rozmowy. Wtedy wyszliśmy na zewnątrz, gdzie chłód szczególnie od brzegu był istotnie wyczuwalny, ale nie aż tak, żeby musieć chować się w czterech ścianach. Nabrałem powietrza w płuca ciesząc się, że jestem znów w domu.
- Tak. Chwała Merlinowi, że nie kazała mi robić notatek – odparłem rozglądając się dookoła. – Na szczęście wypadłem całkiem nieźle w jej teście, więc o to akurat nie suszyła mi długo głowy – dodałem zaraz, tym razem zerkając na siostrę. – Cieszę się, że czuje się już lepiej. Gdyby nie to, że choroba dopadła ją już w październiku, mógłbym przysiąc, że to wprawna manipulacja mająca na celu przyspieszenie mojego ślubu. – Żartowałem, oczywiście. Wierzyłem (nie wiem, może naiwnie), że do tego by się nie posunęła. – Ale słyszałem też, że i dla ciebie szukają już kandydata. Ubiegniesz ich podsyłając tego nieszczęśnika im pod nos? – Zmieniłem szybko temat. I nie mogłem powstrzymać kącików ust od drżenia.



i'm a storm with skin
Glaucus Travers
Glaucus Travers
Zawód : żeglarz
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Kiedy rum zaszumi w głowie cały świat nabiera treści, wtedy chętniej słucha człowiek morskich opowieści!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wschodnia część ogrodu 5L5woYY
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1231-glaucus-travers https://www.morsmordre.net/t1238-kapitan-morgan#9281 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t4462-skrytka-bankowa-nr-336#95230 https://www.morsmordre.net/t1258-glaucus-travers#9500
Re: Wschodnia część ogrodu [odnośnik]29.10.16 15:40
Odnalezienie brata w dobrym nastroju sprawiło mi radość; dzięki temu wiedziałam, że nasz spacer ma szansę obfitować zarówno w wybuchy szczerego śmiechu, jak i na moment zamienić się w tło do poważnych rozmów. Brakowało mi tego od czasu, gdy Glaucus wyprowadził się stąd i zamieszkał we własnym domu. Rodzinny dworek jakby przycichł, a przecież nie zniknęło z niego głośne dziecko, a dorosły mężczyzna – mimo wszystko czegoś mi brakowało i cieszyłam się nawet na takie spotkania, dające szanse na nadrobienie zaległości.
- Więc już wiemy, po kim mam tę siłę perswazji – uśmiechnęłam się słysząc, jak porównał mnie do matki. Odebrałam to oczywiście jako komplement, bo choć lady Azure Travers miała swoje przywary, wciąż była dla mnie niedoścignionym wzorem.
Chłodne powietrze nie przeszkadzało nam nawet przez chwilę, zdawaliśmy się nie zwracać uwagi na otoczenie, skupieni niemalże wyłącznie na sobie. Pragnęłam wychwycić każdą zmianę, jaka zaszła w moim bracie od czasu, gdy widziałam go po raz ostatni. Czy zmiana stanu cywilnego oznaczała zmianę jego charakteru? Czy ta niewielka zmarszczka nad lewą brwią oznaczała, że już zaczął planować całą daleką wyprawę?
- Oczywiście, że wypadłeś świetnie, geniuszu. Żebyś słyszał, jak czasem wychwala cię przy kolacji, nasi bracia nie wytrzymują konkurencji – trochę podkoloryzowałam swoją wypowiedź, bowiem tak naprawdę nikt nie złościł się, gdy przy stole matka wymieniała zalety swojego syna i opowiadała, jak zadowolona jest z synowej i widoków na przyszłość. Wszyscy przytakiwaliśmy, a ja wiedziałam, że wszystko dobrze się ułoży – Nie tylko tobie przeszło to przez głowę – przyznałam, bowiem ja także zastanawiałam się, czy jej choroba nie jest próbą wywarcia nacisku na Glaucusie – Ale wszystko dobrze się skończyło, prawda? Jesteś szczęśliwy? – spojrzałam na niego z ukosa, nie chcąc od razu wyciągać całej litanii zwierzeń.
Oczywiście, że chciałabym porównać jego wersję małżeńskiego życia z tym, co usłyszałam od Lyry, ale uczucia powinny dojrzewać w spokoju, na wszystko przyjdzie jeszcze czas, nie chciałam naciskać na zwierzenia.
- Chciałabym – powiedziałam spokojnie i groziło mi chyba rozmarzenie się na dobre, ale rześkie powietrze skutecznie temu zapobiegało – Poznać kogoś tak, jak poznali się rodzice, zakochać się. Mieć co opowiadać dzieciom i słyszeć, że wszyscy mają już tych opowieści dosyć – zachichotałam, bo rzeczywiście historia lorda i lady Travers wychodziła już niektórym bokiem – Ale dziękuję za ostrzeżenie, muszę im chyba w takim razie przypomnieć, że mają jeszcze dwóch synów, niech zajmą się ich planami matrymonialnymi, a moje zostawią na koniec – skwitowałam, ale prawda była taka, że nie słyszałam nic o poszukiwaniach mi narzeczonego i informacja ta trochę wytrąciła mnie z równowagi. Nie chcąc użalać się nad sobą, od razu zmieniłam temat – A skoro już mowa o planach… kiedy wypływasz następnym razem i ile będzie trwała podróż? Po prostu nie możesz już zostawić nas na tak długo, jak poprzednim razem – to była prośba, groźba i błaganie w jednym, a ja dodatkowo uścisnęłam dłoń brata – oby obrączka ścisnęła go równie mocno i przypomniała mu o tym, kogo zostawia na lądzie.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Wschodnia część ogrodu [odnośnik]01.11.16 17:38
Tęsknię czasem za rodzinnym dworem, ogromną rodziną, która go zamieszkuje. Teraz miałem jednak już swoje życie, którego nie żałuję. Nie było ono lepsze lub gorsze, tylko inne od tego co do tej pory znałem. Więc starałem się dopasować do nowej sytuacji, takie miałem zadanie. Nikt inny by tego za mnie nie zrobił. W każdym razie cieszyłem się z tych paru chwil spędzonych na starych śmieciach, razem z matką, a teraz siostrą, której chyba też dopisywał dobry humor. I to mnie cieszyło.
- O tak, zdecydowanie. Tylko patrzeć jak będziesz niebawem dyrygować wszystkimi Traversami – zaśmiałem się, choć temat do śmiechu nie był. Jedna Azure w rodzinie zdecydowanie wystarczy, moim zdaniem. Nie umniejszałem jej licznych zalet, ale potrafiła być nieco męcząca. Na szczęście Cressie wydawało się, że czerpie od niej tylko te dobre cechy. Miałem nadzieję, że tak pozostanie.
Nie czułem się szczególnie odmieniony za sprawą małżeństwa. Nadal byłem niefrasobliwym lekkoduchem, trochę tylko mocniej skupionym na bezpieczeństwie osób mi bliskich. Dużą zasługę miał w tym też Sabat, niestety.
- Naprawdę? – spytałem unosząc brwi. Trochę byłem zdziwiony, choć pewnie niesłusznie. Nasza matka faktycznie lubiła się chwalić swoimi pociechami. Nie spodziewałem się tylko, że to kiedykolwiek będzie się tyczyć mnie. Raczej przynosiłem jej zmartwienia, nie pociechę. – Może nalaliście jej za dużo wina – zażartowałem. Byłem raczej niepoważnym człowiekiem, rzadko kiedy brałem wszystko na serio. Lubiłem też wiele spraw obracać w żart, tak było łatwiej. I lżej.
- Tak. Na szczęście to już koniec – przytaknąłem robiąc kolejny krok. Oglądnąłem się za jednym z różanych krzewów, który niestety jeszcze nie zakwitł. Było na to za wcześnie. – Jestem szczęśliwy. Gdybym nie był, na pewno byś to zauważyła – dodałem luźno. Włożyłem ręce w kieszenie uważnie obserwując otoczenie, które mijałem. Chciałem je zapamiętać, choć przecież towarzyszyło mi tyle lat. Potrafiłbym się w nim poruszać z zamkniętymi oczami.
- A ty? Co u ciebie? – spytałem obracając głowę ku siostrze. Nie musiałem tak długo czekać na jakiekolwiek wynurzenia, bo Cressie zaraz zaczęła mówić. Któż z nas nie chciał? To była piękna opowieść, dająca nadzieję, że miłość wśród arystokracji jeszcze się zdarza. Sam nie wiedziałem co myśleć o swoim życiu, było odrobinę poplątane w sprawie uczuć, ale wierzyłem, że teraz wszystko się ułoży.
- Próbowałem podobnej gadki. Nie przejdzie – ostrzegłem więc ją po raz kolejny. – Masz patrzeć na siebie, a nie na innych – zacytowałem nawet niedawną rozmowę z matką. – Spokojnie, to dopiero plany – dodałem chcąc ją pocieszyć. Wyglądała na zmartwioną. Jestem jednak dowodem na to, że aranżowane małżeństwa nie muszą być katorgą. Znacznie łatwiej by było, gdyby się zakochała, ale o to chyba jeszcze trudniej. – Aż tak długo mi to nie zajmie, obiecuję. Wyjeżdżam pod koniec marca, po ślubie Tristana. Na trzy tygodnie do Grecji. Przywiozę ci coś stamtąd – wyjaśniłem. Od razu ubiegając następne pytanie.



i'm a storm with skin
Glaucus Travers
Glaucus Travers
Zawód : żeglarz
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Kiedy rum zaszumi w głowie cały świat nabiera treści, wtedy chętniej słucha człowiek morskich opowieści!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wschodnia część ogrodu 5L5woYY
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1231-glaucus-travers https://www.morsmordre.net/t1238-kapitan-morgan#9281 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t4462-skrytka-bankowa-nr-336#95230 https://www.morsmordre.net/t1258-glaucus-travers#9500
Re: Wschodnia część ogrodu [odnośnik]01.11.16 20:50
Dyrygowanie wszystkimi dookoła brzmiało tak niesympatycznie, a ja przecież tylko chciałam upewnić się, że nikomu niczego nie brakuje i cała rodzina jest na swój sposób szczęśliwa. Oczywiście wiedziałam, że Glaucus żartuje, ale nagle zdałam sobie sprawę, że może rzeczywiście robię się podobna do matki. Na Rowenę, kiedy to się stało i jak to zatrzymać?
- Czasem po prostu trzeba Wam powiedzieć co i jak macie zrobić, żeby otrzymać pożądany efekt – uśmiechnęłam się, doskonale wiedząc, że zabrzmię jak mama, ale przecież oboje byliśmy świadomi ironii kryjącej się w mojej wypowiedzi.
Posiadanie aż czwórki starszego rodzeństwa sprawiło, że nie tylko rodzice mieli wpływ na moje wychowanie, siłą rzeczy wiele zachowań podpatrzyłam u siostry i braci, chciałam przecież być jak oni, naśladowałam ich, chociaż wcale się do tego nie przyznawałam; wolałam być uznawana za indywidualistkę. Od każdego czerpałam coś innego i miałam to szczęście, że żyłam w kochającej się, dobrej rodzinie. Nie mogłam narzekać na wzorce, jakie mi stawiała.
- Może faktycznie skrzaty przesadziły z dolewką – udawałam, że poważnie się nad tym zastanawiałam, a tymczasem obserwowałam radosną twarz brata i dochodziłam do wniosku, że życie chyba naprawdę obchodzi się z nim bardzo łaskawie. Miałam nadzieję, że taka tendencja utrzyma się już na zawsze.
Zanim włożył ręce w kieszenie, potwierdził na głos, że jest szczęśliwy, a ja nie potrzebowałam już większego zapewnienia. Mogłam spokojnie oddać go Lyrze wiedząc, że będzie w dobrych rękach.
Powiodłam za jego wzrokiem i także zwróciłam uwagę na różane krzewy. Czułam, że zakwitną, gdy tylko Glaucus wróci ze swojej podróży. We dworze Traversów wszystko lubiło żyć ze sobą w symbiozie, nawet tak przypadkowej i symbolicznej.
- Bardzo mnie to cieszy – odpowiedziałam zgodnie z prawdą, spodziewając się, że za chwilę zaczniemy rozmawiać o mnie. Nie myliłam się, jednak niewiele miałam bratu do powiedzenia. Nie żebym skarżyła się na nudę i stagnacje, ale zimowe miesiące zawsze dawały mi w kość, ograniczając liczbę rozrywek i rzeczy, które sprawiały mi radość i zajmowały czas. Miałam mu jednak do zdradzenia małą tajemnicę, o jakiej nie mówiłam jeszcze nikomu. Choć biorąc pod uwagę mój rodowód, to chyba nie mogło być zaskoczenie.
- Będę uczyć się, jak zostać animagiem – przyznałam dumnie, podekscytowana sekretem, którym właśnie się dzieliłam – Ale nie mów jeszcze nikomu, to ma być tajemnica – zastrzegłam, chociaż wiedziałam, że Glaucus dotrzyma słowa.
Był starszy, zdecydowanie bardziej doświadczony, dlatego jego rady przyjmowałam zawsze z pokorą. Nie inaczej było tym razem, gdy ruszyliśmy w dalszą drogę i zostawiliśmy za sobą róże, temat zaręczyn zakuł mnie niemalże tak, jak ich kolce.
- Mam nadzieję, że odległe. Na razie nie chcę o tym myśleć – przyznałam zmartwiona. Zamierzałam oczywiście spełnić swoją powinność, lecz wciąż łudziłam się, że moim mężem zostanie ktoś, kogo najpierw zdążę szczerze pokochać.
Mijając charakterystyczne rodowe żywopłoty dowiedziałam się wreszcie, w jakim kierunku wypływa Glaucus. Na wspomnienie o słonecznej Grecji niemal natychmiast zaczęłam mu zazdrościć, wyobraziłam sobie ciepły piasek pod stopami i promienie słońca muskające moją twarz. Uśmiechnęłam się błogo.
- Mam nadzieję, że pogoda pozwoli ci skorzystać z uroków tego kraju i nie będziesz podziwiał go z portu. Trzy tygodnie to nie tak długo, to jakieś małe zlecenie? – spojrzałam na niego zaciekawiona, szczerze zainteresowana wyprawą – Oczywiście, że przywieziesz. Ale nie zapomnij, że tym razem prezent dla Lyry musi być okazalszy. Jakoś to przeżyję – uśmiechnęłam się filuternie, świadomie schodząc na temat bratowej, którą odwiedziłam jakiś czas temu – Polubiłam ją, wiesz? To znaczy jeszcze bardziej, niż lubiłam wcześniej. To naprawdę dobra dziewczyna i bardzo się stara – kątem oka obserwowałam jego twarz, wyczekując najmniejszej nawet zmiany, która mogłaby go zdradzić.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Wschodnia część ogrodu [odnośnik]07.11.16 12:00
Nadawanie kierunku innym nie było niczym złym. Tak zwane dyrygowanie szkodziło tylko w nadmiernych ilościach. Nasza matka czasem zwyczajnie nie brała tego pod uwagę uważając, że ma rację. Była prawdziwą Lestrange, w dodatku półwilą, musiała mieć temperament i zaciętość w działaniach. Trzeba było tylko umieć to kontrolować, o czym ona czasem zapominała. Nie zauważyłem jednak, by tyczyło się to też Cressie. Dlatego gdybym znał jej obawy, od razu bym zaprzeczył. Zamiast tego uśmiechnąłem się szerzej spacerując po tak bliskim mi ogrodzie i słuchając tych wszystkich słów, które wypływały z jej ust.
- Dokładnie tak. Bez was zginęlibyśmy marnie – przytaknąłem, kontynuując to drobne przekomarzanie się. W gruncie rzeczy było w tym stwierdzeniu trochę prawdy. My mężczyźni musieliśmy czasem ufać w zmysł kobiecej intuicji, a także czasem zawierzyć im swoje życie. Do tej pory (choć już bardzo rzadko) zdarza mi się przychodzić do matki nawet po to, żeby ubrała mnie na jakąś uroczystość. Dzieje się to tak dlatego, że ja się na tym po prostu nie znam, dlaczego więc nie zaufać komuś doświadczonemu? Najlepiej zamiast się wiecznie kłócić korzystać nawzajem ze swojej wiedzy.
Uśmiechnąłem się tylko szerzej na wzmiankę o dolewce, kontynuując chód przed siebie. Ręce miałem w kieszeni, ale ramię nadal odstawało od ciała, żeby Cressida mogła się na nim wesprzeć czy po prostu je trzymać. Zaraz jednak przez krótką chwilę zamyśliłem się nad moim prawdopodobnym udziale w chorobie matki, co trochę mnie przygnębiło. Starałem się im nie poddawać całkowicie; w końcu najgorsze minęło, a teraz wszystko wracało do normy. Nawet rośliny, które wręcz wyczekiwały szczerej wiosny. Wrócę, kiedy ta się zacznie. Niby jak zawsze, a jednak wtedy wszystko się zmieni, tylko nie będę o tym wiedzieć aż do samego końca.
Rozpogodziłem się słysząc rewelacje od siostry. Byłem z niej dumny, że tak bardzo się stara w poszerzaniu swojej wiedzy i umiejętności. Mi chyba zabrakłoby na to zapału, ale kiedyś też snułem marzenia o tym, że będę przemieniać się w zwierzę jak ojciec. Żegluga zawładnęła mną bez reszty.
- To trudna sztuka, ale wiem, że ci się uda. Będę trzymać kciuki. W tajemnicy oczywiście – zapewniłem ją solennie. Pewnie gdyby nie zastrzegła, że to tajemnica, to powiedziałbym o tym na przykład Lyrze, której jako metamorfomagowi pewnie spodobałaby się ta wiadomość. Skoro jednak nikt nie miał o tych próbach wiedzieć, to tak właśnie zostanie.
- Nie dziwię się. Ja też nie chciałem o tym myśleć. Obawiam się, że tobie nie dadzą czasu do trzydziestki – zaśmiałem się. Dążyłem do tego, żeby poprawić jej humor, choć prawdopodobnie pogorszyłem sprawę informując, że nie zostało jej tyle czasu co mi.
- Tak, dość małe. Ojciec chyba miał na uwadze, żeby przygotować moją żonę do tych wypraw stopniowo. Do Azji wysłał naszego kuzyna – powiedziałem z lekkim rozbawieniem. Odnosiłem wrażenie, że wszyscy wtrącają się do mojego małżeńskiego życia, ale nie zamierzałem nigdy przeciwstawiać się woli Naupliusa. Szczególnie teraz, kiedy został nestorem rodu. – Oby widoki nadrabiały za niemożność odwiedzenia czegoś dalszego, bardziej egzotycznego – dodałem zerkając na siostrę. – Skoro tak mi radzisz, to tak zrobię – obiecałem. Nawet nie pomyślałem o tym, że powinno być jakieś rozróżnienie w okazałości przywiezionych prezentów. Faktycznie mężczyźni zginęliby bez kobiet… tylko czy właśnie nie stałoby się tak przez kobiety?
- Też tak uważam i to doceniam, nie wiem tylko czy ona o tym wie. Martwię się też tą sprawą z jej braćmi, nie wiem co powinienem zrobić. – Trochę zacząłem się zwierzać ze swoich trosk, które starałem się skutecznie odpychać od siebie jak najdalej. Niestety to nie rozwiązywało żadnego z problemów.



i'm a storm with skin
Glaucus Travers
Glaucus Travers
Zawód : żeglarz
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Kiedy rum zaszumi w głowie cały świat nabiera treści, wtedy chętniej słucha człowiek morskich opowieści!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wschodnia część ogrodu 5L5woYY
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1231-glaucus-travers https://www.morsmordre.net/t1238-kapitan-morgan#9281 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t4462-skrytka-bankowa-nr-336#95230 https://www.morsmordre.net/t1258-glaucus-travers#9500
Re: Wschodnia część ogrodu [odnośnik]08.03.17 16:39
Azure Travers była bardzo zadowolona z wizyty syna. Chociaż Glaucus był już dorosłym mężczyzną, dla matki już na zawsze miał pozostać jej dzieckiem, a odkąd zaginął na długi rok, martwiła się o niego jeszcze bardziej. Lęk o syna, który nie dawał znaku życia, wpędził ją w poważną chorobę. Może i była damą, prawdziwą szlachcianką, ale to nie oznaczało, że nie mogła szczerze kochać swojego męża i dzieci. Przeżyła już utratę jednego – córki, która postanowiła uciec z mugolakiem, więc zniknięcie Glaucusa było bolesne tym bardziej, że przez długi czas nikt nie miał pojęcia, co się z nim stało. Czy uciekł, postanawiając zażyć wolności, czy może... spotkała go tragedia na morzu? Ta niepewność wysysała z niej siły, ale wieść o powrocie syna była prawdziwym balsamem na znękaną niepokojami duszę. Nagle poczuła, że wszystko zaczyna wracać na swoje miejsce, ale, panicznie bojąc się ponownej utraty syna, to ona najbardziej nalegała na jego możliwie szybkie zaręczyny i ożenek. Pragnęła dotrwać momentu, kiedy Glaucus staje na ślubnym kobiercu i powołuje na świat wnuki. Tak bardzo chciała już kołysać je w ramionach!
Zaaranżowanie jego zaręczyn z młodą panną od Weasleyów, która dopiero co skończyła Hogwart i posiadała pewne braki w szlacheckim wychowaniu, początkowo budziło jej obawy, mimo że wiedziała, że syn znał tę dziewczynę. Okazało się jednak, że prawdopodobnie niepotrzebnie się bała; młódka wydawała się bardzo starać, żeby odnaleźć się w roli narzeczonej, a potem żony. Lady Travers poświęcała jej sporo uwagi, ucząc ją, jak powinna zachowywać się wzorowa szlachecka żona i pouczając o obowiązkach wobec męża i rodu. Nie obyło się rzecz jasna bez przeglądania rodowych ksiąg i sugerowania, że już czas zatroszczyć się o potomka. Nie mogła jednak pilnować jedynie żony swojego syna, więc korzystając z tego, że on sam złożył im wizytę, także urządziła mu długą mowę na temat obowiązków męża wobec żony i wobec rodu. Glaucus jak na swój wiek wciąż był bardzo niefrasobliwy, ale liczyła, że nowe obowiązki zmuszą go do dojrzalszego spojrzenia na życie.
Podczas gdy po rozmowie z nią Glaucus udał się na podwórze, by porozmawiać z Cressidą, Azure nie od razu wróciła do swoich czynności. Trudno było powstrzymać pokusę obserwowania przez okno spaceru jej dzieci, które tak szybko dorosły. Jeszcze niedawno cała gromadka biegała po podwórzu jako dzieci, a teraz jej syn był już mężem, a i dla córki nadchodził czas na ustatkowanie się. Czas kobiet zawsze nadchodził szybciej. To one musiały wychodzić za mąż w możliwie młodym wieku.
Myśląc o tym przelotnie, jej spojrzenie zatrzymało się na stojącej nieopodal kasetce z biżuterią, w której wieczku odbijało się wątłe marcowe słońce. Od pewnego czasu nosiła się z zamiarem podarowania synowej swojego starego naszyjnika z pereł, który spodobał jej się podczas jednej z wizyt, a których Azure miała tyle, że ledwie mieściły się w ozdobnej szkatule. Chociaż niespotykana na salonach skromność tego dziewczęcia była urzekająca, Azure chciała, żeby mogła lśnić u boku jej syna. Musiała trochę w tym dopomóc.
Prawdopodobnie był to jednak głównie pretekst, żeby przedłużyć wizytę syna i wyjść do niego, gdy tylko rozstał się z Cressidą. Mogła dać mu to wcześniej, ale pochłonięta rozmową o obowiązkach, zapomniała o tym. Była naprawdę spragniona jego towarzystwa, mimo że przecież od czasu jego ślubu regularnie się odwiedzali.
- Glaucusie! – zawołała. Nie mogła iść zbyt szybko, nadal nie wróciła do pełni sił, ale była zdania, że spacery na świeżym, wiosennym powietrzu mogły mieć jak najlepszy wpływ na jej wątłe zdrowie. Podeszła do syna, zauważając, jak bardzo przystojny stał się z wiekiem.
- Zupełnie zapomniałam, że przed twoim powrotem do nowego domu miałam ci jeszcze przekazać mały upominek dla żony. Pamiętam, że jej się spodobał, gdy była tu jakiś czas temu – powiedziała, wyciągając w jego kierunku niewielki pakunek i obserwując go. Zastanawiała się, czy aby na pewno był szczęśliwy w swoim zaaranżowanym małżeństwie. – I mam nadzieję, że pamiętasz o wszystkim, co powiedziałam ci wcześniej? – spojrzała na niego znacząco, ale mimo to w jej jasnych oczach czaiło się ciepło i troska. Tak bardzo kochała swojego syna i tak pragnęła jego dobra, dlatego musiała o niego dbać.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Wschodnia część ogrodu 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Wschodnia część ogrodu [odnośnik]08.03.17 16:56
Długo rozmawialiśmy z Cressidą. Ona również została żoną, dlatego mogłem dowiedzieć się jak to wygląda z kobiecej perspektywy bez angażowania w to wszystko Lyry czy matki. Kochałem Azure naprawdę mocno, ale nie zmieniało to faktu, że jej wścibstwo bywało niekiedy męczące. Rudzielec, choć niewątpliwie ujmujący, był bardzo nieśmiały, a siostra z otwartością odpowiadała mi na wszystkie pytania nie oceniając. Nie uważając, że niektóre z nich są mądre lub głupie. I to ta rozmowa pochłonęła mnie bez reszty. Zwykle to ja pilnowałem czasu, a teraz to właśnie młodsza Travers uświadomiła mi jak późno już była. I wróciła do swoich obowiązków.
Zamierzałem właśnie teleportować się do naszego dworku na wschodnim wybrzeżu, ale wtedy usłyszałem głos matki. Obróciłem się zdziwiony w tamtym kierunku. Nie spodziewałem się jej tutaj, nie po porannej, bardzo długiej rozmowie. Mimo to uśmiechnąłem się przestępując kilka kroków w jej stronę, by nie musiała tak bardzo gnać oraz nadwyrężać swojego wątłego zdrowia. Nadal się o nią martwiłem, mimo, że czuła się już naprawdę dobrze. Jeżeli chodziło o zdrowie najbliższych, bywałem bardzo zaborczy.
- Spokojnie, nie pędź tak – upomniałem ją w żartobliwym tonie. Początkowo założyłem ręce za plecy, jednocześnie ciekawy jak i pełen obaw co do tego, o czym jeszcze chciała ze mną porozmawiać. Nie pozostawało nic innego jak cierpliwe czekanie aż sama zachce mi wszystko powiedzieć.
Jej gest zdziwił mnie, ale też bardzo ucieszył. Naprawdę byłem jej wdzięczny, że się tak starała. Pomimo przyjaźni naszego rodu z Weasleyami, wśród większości arystokratów uważani byli oni za ludzi gorszego sortu, a co by nie mówić, Azure była zawsze Lestrangem. Nawet jeśli świetnie odnajdywała się w nowej roli lady Travers, to pewne rzeczy wyniesione z domu trudno jest zaakceptować. A jej się to udało.
- Dziękuję. Jesteś kochana – powiedziałem odbierając pakunek. Który znalazł się po chwili w mojej kieszeni, a ja ucałowałem matkę w prawy policzek. – Oczywiście, jak mógłbym zapomnieć? – spytałem w ramach odpowiedzi śmiejąc się cicho. – Mamo… Co wiesz o tej wyprawie do Grecji, w którą ojciec kazał mi się wybrać? – spytałem wprost, ale delikatnie. Wcześniej nie przyszło mi do głowy, by o to spytać, ale a nuż widelec wiedziała coś więcej? Był w końcu jej mężem!



i'm a storm with skin
Glaucus Travers
Glaucus Travers
Zawód : żeglarz
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Kiedy rum zaszumi w głowie cały świat nabiera treści, wtedy chętniej słucha człowiek morskich opowieści!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wschodnia część ogrodu 5L5woYY
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1231-glaucus-travers https://www.morsmordre.net/t1238-kapitan-morgan#9281 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t4462-skrytka-bankowa-nr-336#95230 https://www.morsmordre.net/t1258-glaucus-travers#9500
Re: Wschodnia część ogrodu [odnośnik]08.03.17 17:47
Azure miała niestety tendencję do wręcz przesadnego interesowania się swoimi dziećmi. Może były już dorosłe, ale trudno było się nie martwić, zwłaszcza po rocznej nieobecności Glaucusa oraz po wydarzeniach na niedawnym sabacie. Po nim jeszcze bardziej martwiła się o każde ze swoich dzieci i żałowała, że nie mogą z mężem lepiej ich chronić, nawet kiedy Nauplius został nestorem po tym, jak zabito Adama Lovella.
Na szczęście udało jej się jeszcze zastać syna, chociaż niewątpliwie zbierał się już do powrotu do domu, gdzie czekała na niego młodziutka żona. Posłała mu promienny uśmiech; chociaż nie była już najmłodsza, to dzięki urokowi półwili nadal posiadała niezwykłą urodę i czar, i nie wyglądała na swój prawdziwy wiek, nawet jeśli zmartwienia niewątpliwie dodały jej lat, a obok błyszczących oczu widniały zaczątki zmarszczek.
- Zdaję sobie sprawę, że zapewne spieszno ci do domu, ale chciałam cię jeszcze spotkać zanim się zdeportujesz – powiedziała, zdając sobie sprawę, czyja obecność zapewne ciągnęła go do nowej posiadłości. To jednak napawało ją radością i nadzieją, że Glaucus pewnego dnia pokocha wybraną mu dziewczynę i spłodzi z nią piękne wnuki, które będzie mogła rozpieszczać. To był jeszcze jeden powód, dla którego Azure łatwo dała się przekonać do żony Weasleyówny – młodziutka Lyra była metamorfomagiem, a był to dar niezwykle cenny dla Traversów. Mogła patrzeć na ten ród z przymrużeniem oka ze względu na ich biedę i brak poszanowania dla szlacheckich wartości, ale żona jej syna była inna. Miała potencjał, który musiała docenić nawet dawna lady Lestrange, ale żeby mogła go okazać, należało jej trochę pomóc.
- Wobec tego cieszę się, że przyswoiłeś moje nauki. Wiesz, że nade wszystko pragnę twojego dobra. Waszego – poprawiła się, patrząc na syna z troską. Chcąc nie chcąc musiał dorosnąć i pamiętać o roli każdego szlachcica. Rozumiała, że kochał swoją pracę i cenił wolność, ale był już w takim wieku, kiedy należało pomyśleć o potomku, który przedłuży ich wspaniały ród, a ją i jej męża uszczęśliwi możliwością posiadania wnucząt. Jako kobieta, która własne dzieci już odchowała, bardzo pragnęła wnuków i z niecierpliwością oczekiwała wspaniałych wieści.
- Nie wiem zbyt wiele, bo głównie Nauplius zajmował się załatwianiem tej wyprawy, ale wspominał, że chce, żebyś dostarczył pewne artefakty do greckiego biznesmena, z którym handluje. Bez obaw, nie jest to nic nielegalnego – zapewniła go; co jak co, ale Nauplius nie wikłał się w szemrane sprawy, a już na pewno nie wplątywałby w nie syna. – Nie chciał też wysyłać cię zbyt daleko, skoro jesteś krótko po ślubie i zapewne chciałbyś nacieszyć się urokami początków małżeństwa. Cała sprawa zajmie góra dwa, trzy tygodnie, a później będziesz mógł wrócić do żony...I do nas, dodała już w myślach, bo sama również usychała z niepokoju, ilekroć jej mąż lub którykolwiek z synów wyjeżdżał na dłużej. Taki był już urok bycia rodzicem; Glaucus być może też pewnego dnia się o tym przekona i zrozumie, co czuła.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Wschodnia część ogrodu 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Wschodnia część ogrodu [odnośnik]08.03.17 18:06
Wiedziałem o zmartwieniach matki. Moim zdaniem martwiła się za dużo. Zapominałem, że sam tak reaguję kiedy komuś z bliskich dzieje się krzywda. Tym razem jednak wszyscy żyliśmy dobrze. Bez trosk, choć sabat noworoczny bez wątpienia nie dawał zapomnieć o aktualnej sytuacji politycznej oraz społecznej. Nie chciałem nawet o tym myśleć. Na razie świat przedstawiał się w naprawdę kolorowych barwach. Układało mi się na każdym polu, czego mógłbym więcej chcieć? Nikt i nic nie potrafiło zburzyć mojego nastroju. Nawet jeśli matka chciała czasem wiedzieć zbyt wiele. Uśmiechałem się do niej akceptując w niej tę cechę. Kiedyś sam przekonam się jak to jest; obecnie te uczucia były dla mnie zwyczajną abstrakcją, wzbudzały coś na kształt rozbawionego politowania. Cieszyłem się, że matka ma się coraz lepiej, że jest tu nadal z nami. Dzięki temu mogłem przełożyć tę radość na każdy inny fragment mojego życia, bez zamartwiania się o to, czy Azure dożyje kolejnego dnia. To było dla mnie bardzo ważne.
- Jest już późno, Lyra pewnie się martwi moim długim pobytem tutaj – odparłem, co nie miało mieć formę wyrzutów. Raczej podkreślenia, że mój dom tak naprawdę jest już teraz gdzie indziej. I nawet jeśli nadal w głównej rezydencji Traversów mogłem liczyć zarówno na swój pokój jak i wsparcie, to nie byłem już jego częścią, jego mieszkańcem. Teraz miałem już rodzinę w innej części wybrzeża.
- Wiem mamo. Obiecujemy się starać – powiedziałem, cmokając ją jeszcze w czoło. Chcąc ją uspokoić. Za mocno przejmowała się tym wszystkim. Była urodzoną perfekcjonistką, która miała swoją wizję świata. Szanowałem to, nawet jeśli momentami wydawało mi się być męczące.
- To dobrze. Cieszę się, że ojciec nie uległ obecnej… modzie – skrzywiłem się ledwo widocznie. Myśl o nielegalnych interesach oraz o przejściu na złą stronę wywoływały we mnie dreszcze zniesmaczenia. Nie chciałem tego pokazywać matce. – Mam jednak nadzieję, że nie zabraknie tych dłuższych wypraw. Bycie mężem to nie choroba – dodałem w ramach rozluźnienia atmosfery i zaśmiałem się krótko.



i'm a storm with skin
Glaucus Travers
Glaucus Travers
Zawód : żeglarz
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Kiedy rum zaszumi w głowie cały świat nabiera treści, wtedy chętniej słucha człowiek morskich opowieści!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wschodnia część ogrodu 5L5woYY
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1231-glaucus-travers https://www.morsmordre.net/t1238-kapitan-morgan#9281 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t4462-skrytka-bankowa-nr-336#95230 https://www.morsmordre.net/t1258-glaucus-travers#9500
Re: Wschodnia część ogrodu [odnośnik]08.03.17 18:58
Azure martwiła się często. Jej zmartwienia zazwyczaj dotyczyły męża i dzieci, w końcu to im podporządkowała całe swoje życie. Była damą, żoną i matką, a do pełni rodzinnego szczęścia brakowało jej tylko gromadki wnucząt. W odnalezionym Glaucusie pokładała spore nadzieje i liczyła, że syn jej nie zawiedzie. Czuła, że ma dla kogo żyć i walczyć z chorobą, więc można było zauważyć, że odzyskiwała siły, a jej zdrowie i życie nie były już zagrożone.
Uśmiechnęła się do niego ciepło. Taka była już kolej rzeczy – jej syn właśnie dawał początek nowej rodzinie, swojej własnej, ale nadal był również częścią swojej starej rodziny i zawsze był mile widziany w dawnym domu.
- Oczywiście, Glaucusie – powiedziała, skrycie marząc o tym, żeby życie jego i jego małżonki przypominało to, które sama wiodła u boku Naupliusa. Mimo upływu lat jej miłość do męża wciąż trwała i nie wyobrażała sobie spędzać życia z innym mężczyzną niż ten, któremu przed laty ją oddano. Niewiele szlachcianek mogło powiedzieć, że w ich małżeństwie zagościła miłość, jednak Azure miała prawdziwe szczęście i chciałaby obserwować je również u swoich dzieci. Nie chciałaby patrzeć na ich cierpienie i gorycz, chociaż wciąż tęskniła za utraconą córką, której już nie mogła tak nazywać; tylko myśl o tym, że może gdzieś daleko stąd była szczęśliwa, osładzała jej gorzką myśl o tym, że ją utracili. Więcej dzieci stracić by nie chciała, bo wtedy jej serce naprawdę mogłoby pęknąć z żalu.
- Nauplius ma swoje zasady – rzekła jeszcze. Jej małżonek był godnym szlachcicem, ale dobrym mężczyzną, który wiedział, co jest dobre, a co złe. – Wszystko będzie dobrze, mój synu, a jeśli chodzi o wyprawy... Cóż, najpierw chcielibyśmy usłyszeć wieści o wnukach. – Uśmiechnęła się do niego lekko i pogroziła mu nieco żartobliwie palcem. Nie ulegało wątpliwości, że miała zamiar dopilnować, żeby Nauplius nie wysyłał Glaucusa na dalekie i niebezpieczne wyprawy, dopóki ten nie spłodzi dziedzica. – Jesteś jeszcze młody, z pewnością odbędziesz jeszcze niejedną podróż, a pewnego dnia nauczysz swojego fachu własnych potomków. – Przytuliła go lekko, po czym nagle odsunęła się i powiedziała: - Już dobrze, nie będę cię dłużej zatrzymywać. Wracaj do żony, przekaż jej pozdrowienia i mój mały podarunek.
Jeszcze raz spojrzała na syna z miłością, a później, gdy już odszedł i zdeportował się, wróciła do dworku, wciąż pełna myśli o swoich dzieciach i tym, jak wyobrażała sobie ich idealne życie.

| zt. x 2


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Wschodnia część ogrodu 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Wschodnia część ogrodu
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach