Wydarzenia


Ekipa forum
Księżycowa aula
AutorWiadomość
Księżycowa aula [odnośnik]12.03.16 1:38
First topic message reminder :

Księżycowa aula

Do Księżycowej Auli nie prowadzą żadne zawiłe ścieżki - znajduje się ona tuż przy wejściu; na tyle blisko, że w nocy słychać dźwięki fletów, które usypiają starego cerbera. W dzień i przez większość nocy w miesiącu aula pozostaje pusta. Wygląda jak zwykła łąka, z której z jakiegoś powodu zabrano zwierzęta. Sytuacja zmienia się raz w miesiącu, gdy podczas pełni na polanę wychodzą niezwykle nieśmiałe stworzonka - Lunaballe. Zwierzęta przyciągają uwagę swoim wyglądem - dla niektórych zabawnym - posiadają gładkie blado-szare ciało, wyłupiaste okrągłe oczy na czubku głowy i cztery wrzecionowe nogi o wielkich płaskich stopach.
Magiczne zoo posiada cztery sztuki, które co pełnie wykonują tylnymi nogami skomplikowany taniec, przyciągający do ogrodu wielu czarodziejów; często amatorów zielarstwa. Bowiem mówi się, że jeśli zbierze ich srebrzyste odchody przed wschodem słońca i rozsypie na grządkach z magicznymi ziołami i na rabatach z kwiatami, rośliny urosną bardzo szybko i będą niezwykle silne.
Lunaballe w swoim naturalnym środowisku tańcują z najprawdziwszymi wilami, dlatego jeśli wyczują, że twoich żyłach krąży ich krew - najpewniej zaciągną cię do wspólnego tańca.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Księżycowa aula - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Księżycowa aula [odnośnik]11.02.19 0:40
Coś się zmieniało. Nawet żyjący w swoim świecie Lovegoodowie mogli zauważyć, że jest jakoś inaczej, że to zaczęło się jeszcze przed majem i anomaliami, a po ich wybuchu tylko się pogorszyło. Trzeba by być naprawdę ślepym, żeby nic nie widzieć, nawet jeśli starali się wciąż żyć swoim życiem tak, jak do tej pory, chociaż śmierć mamy rzucała głęboki cień na ostatnie miesiące. Zupełnie jakby los rzeczywiście przypomniał sobie o Lovegoodach, których przez lata zostawiał w spokoju, oszczędzając im tragedii i smutków.
Anomalie nie krzywdziły tylko czarodziejów, dotykały też mugoli. Willow mimo swoich doświadczeń na swój sposób potrafiła zrozumieć, dlaczego niektórzy niemagiczni to robili. Chcieli dowiedzieć się, czym były te dziwne zjawiska, bali się ich, bo oni też tracili bliskich i żyli w poczuciu niepewności i zagrożenia. Nie wiedzieli, czym jest magia i w swoich poszukiwaniach prawdy działali na oślep, przynajmniej takie odniosła wrażenie. Nie potrafiła ich nienawidzić, wiedziała, że dobro i zło wśród ludzi nie zależy od tego, czy są czarodziejami czy mugolami, bo wśród jednych i drugich byli różni ludzie, a złe czasy wydobywały gorszą stronę natury u wielu bez względu na świat, z którego się wywodzili. Willy jak na Lovegooda przystało była dobra i naiwna, i wolała widzieć w innych przede wszystkim dobre cechy.
- Też się z tego cieszę – rzekła, uśmiechając się lekko, tak jak dawniej. – Cudownie tu znowu być.
Gdy się od niej odsunął zadarła głowę do góry i zlustrowała go uważnym wzrokiem, próbując wychwycić jakieś zmiany. Ona o niego też się często martwiła, bo był aurorem, a stawanie na przeciwko czarnoksiężnika było w jej oczach porównywalnie niebezpieczne jak stanięcie na przeciwko rozeźlonego smoka. Zawsze go podziwiała za odwagę, bo mniej się bała groźnych stworzeń niż niebezpiecznych, znających czarną magię ludzi.
Poczuła się w głębi duszy wzruszona, jak powiedział, że przyszedł jak się dowiedział, że się znalazła, i że jej szukał. To było miłe, że ktoś tęsknił i się martwił, że myślał o niej, kiedy jej nie było. Ona też myślała o tych, których pozostawiła. O rodzinie, o przyjaciołach, współpracownikach i zwierzętach. O każdej osobie i stworzeniu, których darzyła sympatią i mimo trzymającej się kurczowo nadziei coraz bardziej bała się, że może do nich nie wrócić. Że może umrzeć, że mogą ją pokroić by zobaczyć, co ma w środku, jak straszyła ją kobieta, która często się nią „zajmowała”.
- Naprawdę mnie szukałeś? – zdziwiła się, jednocześnie czując wyrzuty sumienia, że naraziła rodzinę i znajomych na stresy, choć z własnej woli na pewno by nie przepadła bez słowa. Gdyby zapragnęła gdzieś wyjechać, uprzedziłaby. Ale nie miała na to wpływu, nie mogła też stamtąd tak łatwo uciec. Miała szczęście, że tamta anomalia wybuchła w jej celi i że ją teleportowała w jednym kawałku. – Wróciłam i nie zamierzam znowu znikać bez słowa. Mogę jedynie was wszystkich przepraszać, że przepadłam, i to akurat teraz.
Dobrze było widzieć przyjazną duszę, choć obawiała się, że Artur będzie chciał znać prawdę i nie uwierzy w brednie o spontanicznej wyprawie za granicę. Wiedział, że Willy tak świeżo po śmierci mamy nie zrobiłaby rodzinie podobnego numeru jak zniknięcie bez słowa. Co miała mu powiedzieć? Przed osobami, które ją znały, trudniej było kłamać.
- Niedawno, na początku września – odpowiedziała, zerkając gdzieś w bok; wciąż pamiętała tamten dzień, przebudzenie w ciemności, pierwszy raz od tygodni na świeżym powietrzu. Była wolna, choć początkowo bała się, że to tylko omamy przepełnionego naiwną nadzieją umysłu. – Od kilku dni wróciłam do pracy. Stęskniłam się za zwierzętami, a wiesz, że lubię być częścią tego miejsca.


Oh, she lives in a fairy tale,
somewhere too far for us to find.
Forgotten the taste and smell
of a world, that she's left behind.

Willow Lovegood
Willow Lovegood
Zawód : opiekunka stworzeń w ogrodzie magizoologicznym
Wiek : 20
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Wszystko co utraciliśmy, prędzej czy później do nas wróci. Ale nie zawsze wtedy, kiedy tego chcemy.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7002-willow-lovegood https://www.morsmordre.net/t7022-stella https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f266-sevenoaks-st-julian-road-lesny-dom-rodziny-lovegood https://www.morsmordre.net/t7074-skrytka-bankowa-nr-1668 https://www.morsmordre.net/t7023-willow-lovegood
Re: Księżycowa aula [odnośnik]12.02.19 0:51
To co nieznane wywoływało strach, zarówno wśród czarodziejów oraz mugoli. Dlatego rodziły się mity, religie, a później nauka - jako próba wyjaśnienia niewyjaśnionego. Ludzie w swojej naturze mieli dążenie do poznania odpowiedzi, niestety jednak nie zawsze poprzez odkrycie prawdy, często zadowalając się wygodnymi kłamstwami. W imię odpowiedzi, prawdziwych bądź nie, potrafili dopuszczać się potwornego okrucieństwa, czego doświadczyła Willow.
Ona też zlustrowała jego sylwetkę, co trochę rozbawiło Artura. Chyba przez ten czas się za bardzo nie zmienił, szczęśliwie unikając poważniejszych urazów. Jego praca była ryzykowna, nie chciał bagatelizować zagrożeń czyhających na magizoologów, ale ludzie potrafili być bardziej niebezpieczni. Inteligencja, która pozwoliła zakwitnąć cywilizacjom, była też przerażającą bronią. Nawet najgroźniejsze bestie nie były tak podstępne oraz okrutne jak najbardziej niebezpieczni czarnoksiężnicy.
Willow wróciła, wydawała się cała i zdrowa, co było niesamowitym szczęściem. Nie zniknęła na zawsze z życia jej bliskich. Jedni już ją skreślili, inni nadal żyli nadzieją. Choć trudno w to uwierzyć, słuszność mieli ci drudzy.
- Nie myślałaś chyba, że tak łatwo się mnie pozbędziesz? - spytał żartobliwie, chciał poprawić jej nastrój. Zauważył, że coś ją dręczy, jakby poczucie winy. Nie powinna tak do tego podchodzić, w ten sposób jedynie pogłębiała wewnętrzny ból, który w końcu mógł ją zniszczyć. Nawet ucieczka z niewoli nie oznacza, że już się jest całkiem wolnym. Niełatwo było odzyskać po tym wszystkim wewnętrzną wolność, wydostać się z klatki we własnym umyśle. - Trzymam za słowo - dodał z uśmiechem, zaraz jednak spoważniał. - Nie musisz przepraszać, najważniejsze, że wróciłaś.
Dobrze odgadła, chciał znać prawdę, nieuchronnie zbliżając się do tego bolesnego pytania. Może powinien zaczekać, jednak jakaś jego część stanowczo dążyła do prawdy. Pragnął jej pomóc, a bez wiedzy nie mógł tego zrobić.
- Nie dziwię się, to chyba jedno z bardziej magicznych miejsc w Londynie. Pewnie zwierzęta stęskniły się za tobą równie mocno jak ludzie - przyznał, mimowolnie podążając za jej wzrokiem. - Widziałaś już się z kimś ze znajomych? - zapytał niewinnie, przez moment jeszcze czekając na trudne pytanie.
Zauważył coś dziwnego na jej prawej dłoni, niepewny jeszcze co to właściwie było. Przywidziało mu się, czy może miała blizny palcach?
Artur Longbottom
Artur Longbottom
Zawód : Rebeliant
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Tylko w milczeniu słowo,
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Księżycowa aula - Page 2 Tumblr_n8cqa3m4uo1r9x5ovo5_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6321-artur-longbottom https://www.morsmordre.net/t6433-merlin#164095 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6850-skrytka-bankowa-nr-1487 https://www.morsmordre.net/t6391-artur-longbottom#162495
Re: Księżycowa aula [odnośnik]12.02.19 1:40
W Willow nieznane zazwyczaj budziło ciekawość, dlatego zawsze podchodziła do ludzi z życzliwością i ciekawością bez względu na status krwi. Podchodziła z nią też do magicznych stworzeń i roślin, strach odczuwając jedynie przed tym, co mogło nieść realne niebezpieczeństwo. Tylko głupcy nie bali się niczego, albo wręcz przeciwnie, skreślali wszystko co inne od tego, co znane i sprawdzone. Lovegoodowie lubili przecierać nowe szlaki i zbaczać z tych utartych, nie inaczej było z Willy. Jej grono przyjaciół zawsze było różnorodne, łatwo dopuszczała do siebie ludzi, którzy byli mili, a jak jeszcze chcieli jej słuchać, to już w ogóle zyskiwali w jej oczach. Niestety ta dobroć i przyjazne nastawienie nie uratowały jej przed wiadomym wydarzeniem, ale to mogło spotkać dosłownie każdego. Will po prostu miała wielkiego pecha, ale na koniec dopisało jej szczęście, bo wydostała się stamtąd. Trudniej było jednak uwolnić się od wspomnień, które najchętniej wymazałaby z pamięci, choć czy wtedy cieszyłaby się tak bardzo mocno ze wszystkich drobnostek zwykłej codzienności? Była osobą która zawsze cieszyła się nawet z małych rzeczy, ale od dnia powrotu cieszyła się z nich jeszcze bardziej, celebrując nawet takie chwile, jak obserwowanie zachodu słońca, spacer po lesie, jedzenie ulubionych słodyczy lub przyglądanie się stworzeniom w ogrodzie magizoologicznym.
- Oczywiście, że nie. Choć i tak uważam, że to miłe, że w natłoku tylu spraw oraz pracy miałeś czas, żeby o mnie pomyśleć. – Ona miała przez tamten miesiąc dużo czasu, by myśleć o bliskich i znajomych. Właściwie tylko na myślenie, bo na żadne inne rozrywki, poza rozmawianiem przez ścianę z innym nieszczęśnikiem, nie mogła liczyć. Myślenie o nich podtrzymywało ją na duchu, bo wierzyła, że żyją i mają się dobrze, wolni od tego, co przeżywała ona. I znosiła to łatwiej z myślą, że ważni dla niej ludzie nie muszą tego przechodzić, choć czarnoksiężnicy, z którymi tak dzielnie walczył Artur, mogli zgotować ludziom znacznie gorszy los, gorszy niż mugole czy jakiekolwiek magiczne stworzenie.
Uśmiechnęła się blado, choć w jej zwykle radosnych oczach zaigrał jakiś nieokreślony smutek. Choć na co dzień niewiele było po niej widać, bo jak na swój młody wiek była dość silna na własny, charakterystyczny dla Lovegoodów sposób, jej przeżycia nie pozostały bez wpływu na jej psychikę. Ktoś, kto ją znał, mógł wychwycić, że choć pozornie zachowywała się tak jak zwykle, coś jednak się w niej zmieniło.
- Tak... Tylko to się teraz liczy – zapewniła, kiwając energicznie głową. – Choć niektórzy uważają, że zwierzęta nie są zdolne do przywiązywania się i tęsknoty, ja uważam, że to nieprawda. Choć akurat tutejsze mają dużo uwagi pracowników oraz zwiedzających, to mimo wszystko mam wrażenie, że moi ulubieńcy cieszyli się na mój widok. – Willy zawsze miała dla tych stworzeń dużo uwagi i dobroci, a z kilkoma egzemplarzami nawet w pewien sposób się zaprzyjaźniła. – Pomijając rodzinę? Z paroma osobami. Od kilku dni pracuję, wbrew pozorom całkiem łatwo tu wpaść na kogoś znajomego – spojrzała na niego znacząco. Rzeczywiście tak było, czarodziejów nie było aż tak znowu wielu, a pasjonaci magicznych stworzeń pojawiali się tu regularnie.
Zauważyła, że jego wzrok spoczął na jej dłoni; choć sprawiała wrażenie zamyślonej i oderwanej od rzeczywistości wbrew pozorom była bardzo spostrzegawcza. Zwinęła palce i spojrzała w bok, na wybieg lunaballi.
- Widziałeś kiedyś taniec lunaballi? – zagaiła, by odciągnąć jego uwagę od blizn, których przed zniknięciem nie miała. – Robią to tylko raz w miesiącu, w noc pełni, ale to widok warty zobaczenia. Jeśli nie miałeś okazji ich widzieć, to polecam, są naprawdę urocze, choć niektórzy mówią, że wyglądają śmiesznie, ale ja je lubię.


Oh, she lives in a fairy tale,
somewhere too far for us to find.
Forgotten the taste and smell
of a world, that she's left behind.

Willow Lovegood
Willow Lovegood
Zawód : opiekunka stworzeń w ogrodzie magizoologicznym
Wiek : 20
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Wszystko co utraciliśmy, prędzej czy później do nas wróci. Ale nie zawsze wtedy, kiedy tego chcemy.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7002-willow-lovegood https://www.morsmordre.net/t7022-stella https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f266-sevenoaks-st-julian-road-lesny-dom-rodziny-lovegood https://www.morsmordre.net/t7074-skrytka-bankowa-nr-1668 https://www.morsmordre.net/t7023-willow-lovegood
Re: Księżycowa aula [odnośnik]13.02.19 0:40
Świat był wielki, pełen nieznanych cudów, tych mniejszych i większych. Nie starczyło życia, żeby zobaczyć oraz poznać wszystko co jest tego warte. Tym bardziej błąd popełniali ci, którzy odcinali się od wszystkiego odmiennego, nienawidząc czegoś obcego. Zamykali swoje umysły, całe życie trwając w półmroku, skupieni na nikłym świetle własnego ogniska, nie chcąc dostrzec słońca. Słońca, które jednak poza życiodajnym ciepłem mogło oparzyć. W tym wszystkim, w poznawaniu świata, należało zachować ostrożność.
- Możesz na mnie liczyć - zapewnił, choć tkwiła w tym odrobina niepewności, w końcu ją zawiódł, nie potrafił jej odnaleźć. - Na moim miejscu zrobiłabyś to samo - stwierdził z przekonaniem.
Coś się w niej zmieniło, nie była już tą samą Will. Różnica byłą ledwo widoczna, majaczyła na granicy poznania, ale doświadczenia musiały na nią wpłynąć. Artur nie potrafił powiedzieć co się dokładnie zmieniło, jednak miał przeczucie.
- Myślę podobnie - zapewnił. - Trudno mi jednoznacznie postawić znak równości między uczuciami ludzi i zwierząt, jednak niewątpliwie wykazują przywiązanie, które może przekraczać zwykły instynkt stadny - oznajmił rzeczowo, choć z tyłu głowy pojawiła się świadomość, że mógł teraz zacząć przynudzać. - Czarodziejski świat wydaje się czasem strasznie mały, prawda? - rzucił niewinnie. Jej słowa były dość prawdopodobne, przez ogród magizoologiczny przewijało się większość pasjonatów magicznych stworzeń, zwłaszcza takich żyjących dziko. Gdzie indziej w Londynie mieli dla siebie lepszy kąt?
Zwinęła palce, próbując przy okazji odciągnąć uwagę Artura. Był czujny, znał się trochę na retoryce, spotkania Klubu Ślimaka przyniosły jednak owoce.
- Nigdy nie miałem okazji - przyznał, nie zapominając przy tym o bliznach. - Pełnia jest chyba jutro, mam rację? - zapytał niewinnie. - Wstyd przyznać, ale o tych stworzeniach mało wiem. Ich odchody są dobrym nawozem?
Zamilkł, zbierając odwagę, musiał w końcu zadać to pytanie. Co z nim zrobi - to już zależy od niej.
- Will, ufam ci. Jakkolwiek byłaby ta historia nieprawdopodobna, postaram się uwierzyć, tylko mnie nie okłamuj. Po prostu chcę, żebyś wiedziała, że cię wspieram - zaczął, ostrożnie dopierając słowa. - Przepraszam, jeżeli przywołuję jakieś bolesne wspomnienia, ale muszę zapytać... co się stało? - Zaczerpnął powietrza i zaraz dodał. - Zrozumiem, jeśli nie chcesz o tym mówić, ale mogę ci pomóc. Nie musisz przez to przechodzić sama - zapewnił, nie mogąc pozbyć się przeczucia, że jej historia była straszna.
Artur Longbottom
Artur Longbottom
Zawód : Rebeliant
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Tylko w milczeniu słowo,
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Księżycowa aula - Page 2 Tumblr_n8cqa3m4uo1r9x5ovo5_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6321-artur-longbottom https://www.morsmordre.net/t6433-merlin#164095 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6850-skrytka-bankowa-nr-1487 https://www.morsmordre.net/t6391-artur-longbottom#162495
Re: Księżycowa aula [odnośnik]13.02.19 13:25
W Hogwarcie Willow poznała wielu zamkniętych ludzi, zwłaszcza wśród Ślizgonów. Mieli bardzo ciasne, zamknięte umysły, ograniczeni do małego wycinka rzeczywistości i przepełnieni nietolerancją. Oczywiście nie wszyscy tacy byli, ale niestety spora część, nawet jeśli Will bardzo nie lubiła generalizacji i oceniania ludzi przez pryzmat przyziemnych kryteriów. Ale rzeczywistość była jaka była – wielu ludzi na tym świecie czuło niechęć do wszystkiego co inne niż ich styl życia, który uważali za jedyny słuszny. Brakowało im ciekawości i otwartości, które Willy posiadała w dużych ilościach i mogłaby obdzielić nimi jeszcze kilka osób.
Zawsze potrafiła docenić życzliwość, było jej miło, gdy ktoś odwzajemniał jej pozytywne nastawienie. To, co przeżyła było dla niej pewnym wstrząsem także z tego względu, że była chodzącą kulką dobroci dorastającą pod kloszem zbudowanym z miłości rodziny, w mydlanej bańce pełnej kolorów, przez którą nie przenikały szkolne złośliwości, ale śmierć mamy, a potem porwanie wytworzyło w ścianach jej bańki sporą wyrwę, przez co przekonała się, że niektórzy ludzie są zdolni do naprawdę podłych czynów, i że nieszczęścia mogą spotkać nawet ją. Dawniej mogło jej się wydawać, że poważne smutki jej nie dotyczą, ale się myliła. W obecnych czasach każdy mógł być w jakiś sposób zagrożony i nikt nie był bezpieczny, a bańka mydlana była iluzją. To już nie był dokładnie ten sam świat, co parę lat temu. Wszystko się zmieniało i każdy, także Willy, musiał dorosnąć i zejść z obłoków na ziemię, nawet jeśli przychodziło jej to z trudem, bo przecież przez całe życie żyła w pewnym oderwaniu od przyziemnej rzeczywistości, mając swój własny świat.
Ale zawsze jej zależało na bliskich i przyjaciołach. Gdyby to Artur nagle przepadł bez wieści, też by się martwiła. Oczywiście, że tak, zwłaszcza że miał tak niebezpieczną pracę. Skinęła więc głową, zgadzając się z jego słowami. Mimo dzielącej ich różnicy wieku i pochodzenia uważała go za przyjaciela.
- Każde z nich postrzega świat na swój sposób. Może dla niektórych to tylko głupie zwierzęta, ale obserwowanie ich zachowań jest niezwykle ciekawe – odezwała się. – Rzeczywiście, bywa bardzo mały – zgodziła się po chwili; biorąc pod uwagę, że napotkać kogoś znajomego wcale nie było trudno, można było odnieść takie wrażenie. Dziś nie spodziewałaby się ujrzeć Artura, a jednak go spotkała.
Niestety młody auror był spostrzegawczy i z pewnością doświadczony w dopatrywaniu się odstępstw od normy. Po tym, jak Willy odnalazła się po miesiącu nieobecności, na pewno się zastanawiał nad przyczynami; nie łudziła się, że nie. Na pewno ją obserwował i się zastanawiał, wyczuwała to podskórnie i była pewna, że pytania padną, dlatego wolała zająć go kwestią lunaballi.
- Tak, jutro – potwierdziła, przypominając sobie tę informację. Tego dnia ogród był otwarty również nocą, by entuzjaści pokazów lunaballi mogli wejść i zobaczyć ich wyjątkowy taniec. – Tak, więc z pewnością zaroi się tu od zielarzy chcących zdobyć nawóz dla swoich roślin. Ponadto w naturalnym środowisku lunaballe często tańczą z wilami, a niektóre fragmenty ich ciał są użyteczne w różdżkarstwie i alchemii. Sama mam różdżkę z rdzeniem z oka lunaballi. Może po części dlatego mam do nich pewną słabość? – mówiła. – Na pewno obejrzę ich jutrzejszy taniec.
Ale nie udało jej się zająć Artura tym tematem na długo. Zresztą czego się spodziewała? Kiedy tylko zboczył na temat będący tak blisko jej zniknięcia, jej wcześniejszy pogodny nastrój gdzieś uleciał i stała się zauważalnie podenerwowana. Uciekła wzrokiem i zaczęła nerwowo bawić się dłońmi. Przez moment miała ochotę po prostu uciec. Nie lubiła okłamywać bliskich w ważnych sprawach, ale wciąż łudziła się, że tak będzie lepiej dla niej i dla nich. Że pewne wydarzenia należało pogrzebać, pogodzić się z nimi i żyć dalej.
- Dziękuję, że tak uważasz, ale naprawdę... nie chcę cię tym obarczać. Zresztą... to długa historia – odezwała się cicho, momentami się jąkając, co zdarzało jej się rzadko. Ale czuła też, że postąpiłaby niewłaściwie, opowiadając mu wyssane z palca kłamstwa. – Poza tym nie chcę, by wszyscy o tym wiedzieli, a z racji pracy pewnie musiałbyś coś z tym zrobić. Nie mógłbyś udawać, że o niczym nie wiesz, prawda? A nie chcę kłopotów. Chcę zostawić to za sobą i ruszyć dalej, cieszyć się bez przeszkód z tego, że jestem już z rodziną i wszystko wraca do normy. To dla mnie najważniejsze.
Nie chciała problemów. Nie chciała szukać sprawiedliwości czy kary dla swoich krzywdzicieli. Chciała żyć dalej, choć wiedziała, że oni zapewne nadal robili to samo co jej innym złapanym osobom, również mugolom, którzy mieli pecha wywołać wokół siebie jakieś anomalne zjawiska. Ale w świecie czarodziejów panowały nastroje antymugolskie i narastały uprzedzenia, a Willy nie chciała brać udziału w ich krzewieniu. Nic nie będzie dobrze, jeśli oba światy będą podchodzić do siebie z uprzedzeniami i strachem.


Oh, she lives in a fairy tale,
somewhere too far for us to find.
Forgotten the taste and smell
of a world, that she's left behind.

Willow Lovegood
Willow Lovegood
Zawód : opiekunka stworzeń w ogrodzie magizoologicznym
Wiek : 20
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Wszystko co utraciliśmy, prędzej czy później do nas wróci. Ale nie zawsze wtedy, kiedy tego chcemy.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7002-willow-lovegood https://www.morsmordre.net/t7022-stella https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f266-sevenoaks-st-julian-road-lesny-dom-rodziny-lovegood https://www.morsmordre.net/t7074-skrytka-bankowa-nr-1668 https://www.morsmordre.net/t7023-willow-lovegood
Re: Księżycowa aula [odnośnik]16.02.19 16:27
Otwieranie umysłu było niełatwą sztuką, ale ci, którzy ją opanowali, mogli uważać się za szczęściarzy. Nie zawsze było im łatwo, bowiem wielu ich nie rozumiało, jednak taka umiejętność pozwalała widzieć świat takim jakim jest. Spojrzeć ponad podziały, docenić piękno oraz rozpoznać zło. Nie było w ciekawości świata nic dziecinnego, tak naprawdę, dobrze wykorzystana, pomagała dorosnąć.
- Kto wie, może z perspektywy zwierząt to my wydajemy się głupi? Przejmujemy się drobnostkami, zamiast skupić się na tym co ważne - zauważył z uśmiechem.
Skupił się na tym co ważne, na zaginięciu Willow. Jeszcze kontynuował przez chwilę temat lunaballi, ale nie miał zamiaru tak łatwo odpuścić.
- Tańczą? - zapytał zdziwiony. - Właściwie w jakim celu? - Artur na samą myśl o willach mimowolnie się wzdrygnął. - Jeśli obowiązki mi pozwolą, to postaram się zajrzęc - zapewnił.
Bez niepotrzebnej zwłoki przeszli na trudniejszy temat. Źle się czuł widząc jej nastrój, ale to tylko go upewniało, że musiało się coś złego stać.
- Mam czas - zapewnił na początku z pozoru luźnym tonem. Zaraz jednak spoważniał, jej słowa mogły sugerować jakieś przestępstwo. - Will, powinnaś o tym komuś powiedzieć. Nie muszę to być ja, ale nic dobrego nie przyjdzie z milczenia, duszenia w sobie twoich przeżyć. Jeśli byłaś ofiarom jakiegoś przestępstwa, tym bardziej powinnaś powiedzieć mi lub komuś innemu ze służb - odparł, nie odrywając od niej wzroku. Czuł się trochę jakby prowadził przesłuchanie, co nie było miłym skojarzeniem. - Nie wiem czy mógłbym udać niewiedzę, wszystko zależy od tego co cię spotkało. - Mógł ją próbować oszukiwać, wyciągnąć z niej podstępem prawdę, ale to nie było przesłuchanie. Przybył tu jako przyjaciel, nie jako auror. - Najważniejsze dla mnie jest twoje dobro, nie chcę cie w żaden sposób narażać. Nie wiem co cię spotkało, nie wiem czy nadal istnieje zagrożenie dla ciebie lub innych. Uważam, że powinnaś powiedzieć, twoja sprawa mogłaby nam pomóc z zapobieganiu podobnych zniknięć, ale nie mam zamiaru cię zmuszać - wyznał, nie mogąc powstrzymać się od mrocznych domysłów. - Jeśli nie jesteś gotowa, zaczekam. Najważniejsze, że wróciłaś.
Artur Longbottom
Artur Longbottom
Zawód : Rebeliant
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Tylko w milczeniu słowo,
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Księżycowa aula - Page 2 Tumblr_n8cqa3m4uo1r9x5ovo5_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6321-artur-longbottom https://www.morsmordre.net/t6433-merlin#164095 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6850-skrytka-bankowa-nr-1487 https://www.morsmordre.net/t6391-artur-longbottom#162495
Re: Księżycowa aula [odnośnik]18.02.19 0:42
Willow była typowym Lovegoodem, od zawsze wychowywanym w poczuciu ciekawości świata i otwartości. Chociaż byli uważani za dziwaków i ekscentryków, podchodzili do świata i ludzi z życzliwością, niezainteresowani podziałami. Ludzie uwielbiali się dzielić, ale Willy zawsze miała w sobie duże pokłady tolerancji, choć już w Hogwarcie miała okazję się przekonać, że tacy jak ona byli dość odosobnionymi przypadkami. Już tam uczniowie od pierwszego roku się dzielili, co było zapoczątkowane przez sam przydział do domów, rozdzielający ich na cztery grupy i wyodrębniający różnice między ich przedstawicielami. Willy nie miała jednak żadnego problemu w przyjaźnieniu się z osobami z innych domów, miała znajomych wśród Krukonów i Gryfonów, i tylko ze Ślizgonami nigdy nie udało jej się zakolegować, bo większość z nich uważała ją za dziwoląga i wyśmiewała, dlatego też nie zależało jej na ich towarzystwie – byli to ludzie o bardzo ciasnych umysłach, którzy czuli się lepsi od innych. Nie byli dla niej zbyt ciekawi.
Choć tak próbowała zająć Artura rozmową o lunaballach, nie odpuszczał. Był prawdziwym aurorem, nieustępliwym i czujnym na wszelkie podejrzane oznaki, a ona nie była aż tak biegłą kłamczuchą, by doskonale zatuszować wszystkie swoje emocje.
- Tak, co miesiąc w czasie pełni – potwierdziła. – Na co dzień są bardzo nieśmiałe i kryją się przed ludźmi.
Jej nastrój zauważalnie się zmienił gdy zeszli na trudniejszy temat. Z jej spojrzenia zniknęło rozmarzenie i beztroska, pojawił się za to smutek i niepokój. Przed oczami przemknęło kilka wspomnień z wiadomego okresu. To nie były dobre wspomnienia, którymi chciałaby się dzielić z przyjaciółmi. Wolałaby, żeby znali ją taką jaka była, żeby nie myśleli o niej jako o pokrzywdzonej, pechowej ofierze. Porwali ją mugole! Równie dobrze mogłaby powiedzieć, że zniknęła, bo zabrali ją przybysze z innej planety. W ustach Lovegooda byłby to podobny stopień wiarygodności.
- Znam cię od dawna i ci ufam, ale nie wiem, czy mogę ufać tym zimnym ministerialnym urzędnikom, którzy przecież i tak nie naprawią tego, co się stało – odezwała się cicho. – Nikt tego nie naprawi, więc pozostaje mi jedynie żyć dalej i cieszyć się z powrotu. Bo to jest piękne, że tu jestem i mogę znowu być z rodziną. – Wydawało jej się, że to już nie powinno jej grozić. Unikała świata mugoli, przemieszczała się tylko po tym czarodziejskim, z o wiele większą uwagą korzystała ze świstoklików. Tylko jedna rzecz budziła w niej wyrzuty sumienia: myśl, że ci mugole mogli robić to samo innym schwytanym ludziom. Że być może jej towarzysz zza ściany też tam był, a ona próbowała pogrzebać całą sprawę w swej pamięci, bo bała się tego, co nastąpi, gdy komuś powie, zwłaszcza komuś powiązanemu ze służbami. Bała się dalszych konsekwencji tego wszystkiego i nie potrafiła wyjść temu naprzeciw. Ale istniała nadzieja, że może ta anomalia, która wybuchła, zniszczyła to miejsce i uwolniła inne ofiary tak, jak ją. Tak wolała o tym myśleć.
- Wolałabym, żeby ludzie szybko zapomnieli o mojej nieobecności i przestali na mnie patrzeć jako na tą, która zaginęła. Chcę, żeby wszystko było po staremu. Dokładnie tak, jak wcześniej – westchnęła. – Wszyscy zadają tak dużo pytań, których wcale nie chcę. To naprawdę nie jest dobry pomysł, by wszyscy wiedzieli. Masz rację, może po prostu... nie jestem gotowa – Także dlatego, że zwyczajnie się wstydziła. Czuła ogromny wstyd na myśl o tym, co jej robiono, a czemu nie mogła się w żaden sposób przeciwstawić. Czuła się wtedy tak bardzo słaba i bezbronna, a teraz Artur sprawił, że znowu dopadła ją plątanina uczuć, których doświadczała tam. Izolacja, tęsknota za domem, strach i niepewność przyszłości. Nie chciałaby przeżywać tego znowu.


Oh, she lives in a fairy tale,
somewhere too far for us to find.
Forgotten the taste and smell
of a world, that she's left behind.

Willow Lovegood
Willow Lovegood
Zawód : opiekunka stworzeń w ogrodzie magizoologicznym
Wiek : 20
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Wszystko co utraciliśmy, prędzej czy później do nas wróci. Ale nie zawsze wtedy, kiedy tego chcemy.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7002-willow-lovegood https://www.morsmordre.net/t7022-stella https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f266-sevenoaks-st-julian-road-lesny-dom-rodziny-lovegood https://www.morsmordre.net/t7074-skrytka-bankowa-nr-1668 https://www.morsmordre.net/t7023-willow-lovegood
Re: Księżycowa aula [odnośnik]18.02.19 18:45
Zadumał się na chwilę nad lunaballami, nieśmiałymi stworzeniami, które tylko raz w miesiącu oddawały się tańcom.
- Mądre stworzenia, dobrze jest kryć się przed ludźmi - rzucił luźno. - Czasem lubię zaszyć się gdzieś z dala od innych, mając za towarzystwo jedynie naturę. Czasem udaję, że jestem jedynym człowiekiem na świecie - wyznał łagodnym tonem, patrząc gdzieś w dal. - W lesie na skraju Londynu ukryte są ruiny amfiteatru, gdzie przyroda ponownie przejmuje władzę nad starożytną budowlą. Lubię tam wpadać, mogę kiedyś ciebie tam zabrać - zaproponował, może nie natrafiła na to magiczne miejsce. - Tylko nikomu nie mów, to moja sekretna samotnia - pogroził jej w żartach.
Przypomniał sobie jej wcześniejszą wzmiankę o rdzeniu, może jeszcze chwilę da się zwodzić?
- Myślisz, że rzeczywiście różdżki odzwierciedlają naszą osobowość? Drewno, giętkość i rdzeń? - zapytał niespodziewanie, odnosząc się do jej wcześniejszych słów. Od strony matki był Ollivanderem, więc trochę na ich temat wiedział. - Moim rdzeniem jest włókno ze smoczego serca, ponoć przeznaczone dla osób szlachetnych - zauważył, zastanawiając się czy rzeczywiście był takim rycerzem. - Oko lunaballi ma być związane z czarodziejami oczytanymi, kochającymi wiedzę. Podoba ci się taka etykieta? - rzucił trochę zaczepnie.
Trudno byłoby większości uwierzyć w porwanie przez mugoli, ale Artur potrafił zrozumieć, z całą sympatią dla niemagicznego świata, że potrafili być też niebezpieczni. Ich broń nie była tak wszechstronna jak magia, ale strzał z pistoletu był szybszy od każdego zaklęcia oraz wyjątkowo zabójczy.
- Na pewno już po wszystkim, nic ci nie grozi? - dopytywał, nie mogąc zakończyć wewnętrznego niepokoju.
Nie miał już serca dalej jej przekonywać, jednak nie był tak twardy za jakiego chciałby uchodzić. Najpierw musiał się upewnić, że była już bezpieczna, taki obrał sobie cel na początek.
- Rozumiem, o nic więcej postaram się nie pytać... choć wiesz, bywam czasem bardzo ciekawski. Przydaje się w pracy - zażartował, chcąc odpędzić smutek. - Muszę ci się pochwalić, ostatnio zacząłem od nowa zbierać karty z Czekoladowych Żab - zmienił temat, mówiąc przy tym poważnym tonem, jakby chodziło o bardzo ważną sprawę.
Artur Longbottom
Artur Longbottom
Zawód : Rebeliant
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Tylko w milczeniu słowo,
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Księżycowa aula - Page 2 Tumblr_n8cqa3m4uo1r9x5ovo5_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6321-artur-longbottom https://www.morsmordre.net/t6433-merlin#164095 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6850-skrytka-bankowa-nr-1487 https://www.morsmordre.net/t6391-artur-longbottom#162495
Re: Księżycowa aula [odnośnik]18.02.19 23:28
Willow pokiwała głową. Dziko żyjące magiczne stworzenia mądrze robiły, że chowały się przed ludźmi, bo choć stanowiło to pewne utrudnienie dla chcących je poznać i opisać magizoologów, nie brakowało czarodziejów chętnych zabijać je tylko po to, by pozyskiwać cenne części ich ciał. I choć wiedziała jak bardzo potrzebne są ingrediencje do eliksirów oraz rdzenie różdżek, w jej serduszku gnieździł się smutek na myśl o tym, ile ludzie byli zdolni zrobić dla pieniędzy, i że niektórych stworzeń pewnie już by nie było, gdyby nie starania magizoologów, żeby je zachować. Do tego dochodziło ograniczenie siedlisk przez rozrastający się świat mugoli i dlatego, by zobaczyć niektóre cenne gatunki, trzeba było odwiedzać miejsca takie jak to lub wyjeżdżać gdzieś daleko, często poza granice kraju.
- Też tak czasem robię, gdy chcę spokojnie pomyśleć – wyznała. Co prawda Willy lubiła mieć towarzystwo, ale czasem potrzebowała samotności na łonie natury, by w spokoju pomyśleć i zrelaksować się. – Oooch, chętnie poznam to miejsce, skoro chcesz mnie tam zabrać – ucieszyła się. – Też mam parę takich swoich samotni, choć głównie w okolicy domu. – Willy dobrze znała okoliczne tereny domku swojej rodziny, bo poznawała je od dziecka i miała tam sporo kryjówek, w których się zaszywała.
Zamyśliła się na pytanie o różdżkach.
- Zapewne coś w tym jest, przynajmniej tak mówił Ollivander, kiedy kupowałam w jego sklepie różdżkę – przytaknęła. – Wszystkie rdzenie powstają z magicznych stworzeń. Ich właściwości są niesamowite, umożliwiają nam czarowanie, co podkreśla, jak bardzo są ważne dla naszego świata.
Uśmiechnęła się lekko, w zadumie.
- Najwyraźniej ta różdżka coś we mnie wyczuła, skoro mnie wybrała. W istocie lubię czytać i dowiadywać się nowych rzeczy na temat swoich pasji – przyznała. – Nie wiedziałam, że aż tak znasz się na rdzeniach.
Niestety kolejne tematy były znacznie mniej przyjemne. A Willow wiedziała, jak niezręczne byłoby dla niej mówienie o tamtych wydarzeniach. Mogła opowiadać o wielu różnych rzeczach, ale tamten miesiąc nieobecności był czymś, co wolałaby przemilczeć. Ten czas nie zasługiwał na opowieści, bo choć Arturowi ufała, to jak by zareagował? Poza tym był aurorem, i choć to teoretycznie nie podpadałoby pod zakres jego obowiązków, pewnie nie mógłby udawać, że nic nie wie. Cała historia brzmiała też niezwykle dziwacznie, choć każdy wiedział, że anomalie nie omijały też mugoli i że z pewnością nie mogli oni zignorować tego, co działo się z ich światem. Strach i chęć przetrwania mogły nawet z dobrych ludzi stworzyć złych, bo mugole w gruncie rzeczy nie różnili się od czarodziejów, w sytuacji zagrożenia wszyscy zachowywali się podobnie. Nawet Willy nie była tak naiwna, by przegapić fakt, że po świecie, zarówno tym czarodziejskim jak i mugolskim, chodziło całkiem sporo złych ludzi.
- Tak – szepnęła w odpowiedzi na jego słowa. – Myślę, że tak.
Chciała w to wierzyć. Bardziej niż zwykle dbała o swoje bezpieczeństwo, uważała na siebie, rezygnowała z ryzykownych samotnych eskapad.
- Wiem – dodała jeszcze. – I może kiedyś ci powiem, ale jeszcze nie teraz. Chyba nie czuję się gotowa na tę rozmowę, tym bardziej że nie widzieliśmy się tak dawno, i nie wiem czy warto psuć to pierwsze od dłuższego czasu spotkanie mniej przyjemnymi opowieściami. – Ulżyło jej nieco, kiedy przestał naciskać. Może kiedyś, za jakiś czas, nadarzy się lepszy moment na szczere wyznania, ale Willow czuła, że to jeszcze nie ten dzień. Ożywiła się jednak na wzmiankę o żabach. – Naprawdę? Chyba też powinnam, w czasach szkolnych miałam ich trochę, Mike też sporo mi dał... Ale po jego śmierci jakoś przestałam zbierać. – Ta pasja kojarzyła jej się z bratem, który uwielbiał kolekcjonować karty, i gdy go zabrakło, ich kolekcjonowanie przestało ją cieszyć, a swoje stare zbiory oddała zachwyconemu młodszemu kuzynostwu. Ale może mogła na nowo odkryć w sobie tę pasję?


Oh, she lives in a fairy tale,
somewhere too far for us to find.
Forgotten the taste and smell
of a world, that she's left behind.

Willow Lovegood
Willow Lovegood
Zawód : opiekunka stworzeń w ogrodzie magizoologicznym
Wiek : 20
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Wszystko co utraciliśmy, prędzej czy później do nas wróci. Ale nie zawsze wtedy, kiedy tego chcemy.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7002-willow-lovegood https://www.morsmordre.net/t7022-stella https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f266-sevenoaks-st-julian-road-lesny-dom-rodziny-lovegood https://www.morsmordre.net/t7074-skrytka-bankowa-nr-1668 https://www.morsmordre.net/t7023-willow-lovegood
Re: Księżycowa aula [odnośnik]19.02.19 0:03
Artura zadziwiało, że udawało się ukrywać istnienie magicznych stworzeń. To była mieszanina różnych czynników, od mugolskiej chęci do racjonalizowania dziwnych sytuacji, do starań samych zwierząt. Całym sercem zgadzał się z Willow, łapiąc się nawet na tym, że czasem inaczej spoglądał na swoją różdżkę, w końcu włókna ze smoczego serca nie można było pozyskać z żywego osobnika.
- Spodoba ci się tam - zapewnił. - Kiedyś na nie chętnie rzucę okiem, trzeba sprawdzić czy nadają się na kryjówki przed ludzkością - stwierdził, uśmiechając się przy tym szeroko.
Różdżki przyjemnie ocierały się o zainteresowania tajemnicami magii. Może Artur nie miał najlepszego kontaktu z matką, ale akurat trochę w tym temacie udało mu się uszczknąć wiedzy.
- Różdżki potrafią być fascynujące, nadal właściwie nie wiadomo jak wybierają swoich właścicieli - stwierdził, zwracając uwagę na jedną z większych zagadek czarodziejskiego świata. - Przedłużenie ręki i woli, jak pędzel, który pozwala precyzyjnie malować na płótnie - rzucił jednym tchem, Gwen byłaby chyba dumna z takiego porównania. - Jestem w połowie Ollivanderem - wyjawił ściszonym tonem, zupełnie jakby przekazywał sekret, który wszystko wyjaśniał. - Tak serio, nie przesadzałbym z takim stwierdzeniem. Moja wiedza to raczej wstęp do podstaw, efekt uboczny mojego zainteresowania magią - wyjaśnił skromnie, nie chciał pozować na znawce, wielu jego kuzynów znacznie bardziej zasługiwało na to miano.
Przyjął jej odpowiedź, choć nie do końca potrafił zaufać. Mogła źle ocenić sytuację, nie zdając sobie sprawy z zasięgu zagrożenia. Zaraz jednak skarcił się w duchu, zauważając, że traktował ją trochę jak nieporadną siostrę.
- Zaczekam - zapewnił, jednocześnie zostawiając ten temat.
Nieznacznie sposępniał, ale zaraz postarał się wrócić do bardziej pogodnej postawy. Powinien pamiętać, że Mike zbierał karty tak jak on. Niepotrzebnie przypominał Will o stracie, gdy właśnie zakończyła trudny rozdział życia. Mleko jednak się już rozlało, może to była dobra okazja, żeby spróbować oderwać jej myśli od trosk.
- Nigdy nie jest za późno, żeby znowu spróbować - oznajmił sentencjonalnie.
Artur Longbottom
Artur Longbottom
Zawód : Rebeliant
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Tylko w milczeniu słowo,
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Księżycowa aula - Page 2 Tumblr_n8cqa3m4uo1r9x5ovo5_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6321-artur-longbottom https://www.morsmordre.net/t6433-merlin#164095 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6850-skrytka-bankowa-nr-1487 https://www.morsmordre.net/t6391-artur-longbottom#162495
Re: Księżycowa aula [odnośnik]19.02.19 23:45
Dawniej mugoli było mniej niż dziś, więc wiele obszarów pozostało niezbadanych. Później czarodzieje musieli stosować pewne zabezpieczenia wokół rezerwatów i miejsc bytowania stworzeń, a kiedy już jakiś mugol zobaczył smoka lub inne magiczne zwierzę, do akcji wkraczali amnezjatorzy, którzy wymazywali mu pamięć o takim zdarzeniu. O ile, rzecz jasna, przeżył takie spotkanie. Poza tym pojedynczemu mugolowi opowiadającemu o smokach i jednorożcach pewnie nikt by nie uwierzył, bo mugole woleli zwyczajnie nie wierzyć w magię i to, co nie pasowało do ich świata, bo tak im było wygodniej i bezpieczniej. Tak samo wielu czarodziejów wolało zamykać umysły na niewygodną prawdę i karmić się złudzeniami, a tych, którzy widzieli więcej, nazywano szaleńcami. Jak Lovegoodów.
- Jestem pewna, że tak – przyznała. – A i u nas będziesz mile widzianym gościem, jeśli kiedyś postanowisz nas odwiedzić. Chyba dawno cię nie było, prawda?
Jej ojciec pewnie nie miałby nic przeciwko wizycie dawnego przyjaciela Mikaela i aktualnego Willy. Zawsze wykazywał się dużą, iście lovegoodowską tolerancją dla wyborów i znajomości swoich dzieci. Nawet, gdyby kolega Willy miał trzecie oko na czole i zieloną skórę, byłby mile widziany.
- Również tego nie wiem, ale masz rację, to ciekawe, skąd wiedzą, jacy jesteśmy – zastanowiła się, myśląc o swojej różdżce. – To wiele wyjaśnia – zaśmiała się cicho, gdy wspomniał o pokrewieństwie z Ollivanderami. To tłumaczyło, dlaczego tyle wiedział o rdzeniach, ale środowisko dorastania i rodzinne pasje często determinowały zainteresowania danej jednostki. Wiedziała to po sobie, bo sama przejęła pasje po rodzicach i pragnęła iść w ich ślady.
Wydawało jej się, że zagrożenia nie było, już nie – ale oczywiście mogła się mylić, była tylko naiwnym, żyjącym w swoim świecie Lovegoodem. Chciała wierzyć, że już po wszystkim i że wszystko zmierzało ku dobremu. Teoretycznie, bo świat magii także był pełen niebezpieczeństw, odkąd zaczęły się anomalie. Tak naprawdę obecnie nikt w Anglii nie był w pełni bezpieczny, ani czarodziej, ani mugol.
Skinęła z podziękowaniem głową, gdy w końcu rzekł, że zaczeka. Kiedyś może nadejdzie lepszy moment na długą, szczerą rozmowę, bo Willow czułaby się naprawdę podle, gdyby go teraz okłamała. Przyjaciele nie zasługiwali na kłamstwa.
- Masz rację, nie jest. I wiesz co, chyba rzeczywiście w najbliższym czasie kupię sobie kilka żab i przypomnę sobie radość odkrywania nowych kart, ale i samego jedzenia żab. Choć zawsze mi było jakoś smutno, kiedy musiałam je łapać i zjadać, wyglądają i skaczą prawie jak prawdziwe.
Uśmiechnęła się lekko. Rzeczywiście, zwłaszcza w dzieciństwie, miała w sobie pewne współczucie do żab, choć wiedziała, że nie były żywymi stworzeniami.
- Wiesz, chyba będę się musiała powoli zbierać. Moi bliscy ostatnio są bardziej zdenerwowani, kiedy nie wracam dłużej – odezwała się po chwili zamyślenia. Niemniej jednak bliscy bali się, że mogła znowu przepaść, więc teraz starała się ich zawsze jakoś informować o tym, dokąd się wybierała i kiedy spodziewa się wrócić. Przynajmniej przez pewien czas. – Dziękuję za to, że wpadłeś. To było... naprawdę miłe. I za rozmowę. Poza tym... liczę na to, że niedługo zobaczymy się znowu? Może na jutrzejszym pokazie tańca lunaballi? A jeśli nie będziesz miał czasu, to i tak musisz mnie kiedyś zabrać w swoje ulubione miejsce.
Rozmawiało jej się naprawdę miło i mogłaby to robić do wieczora, ale teraz, ledwie dwa tygodnie po odnalezieniu się, wolała nie znikać nigdzie na długo.

| zt?


Oh, she lives in a fairy tale,
somewhere too far for us to find.
Forgotten the taste and smell
of a world, that she's left behind.

Willow Lovegood
Willow Lovegood
Zawód : opiekunka stworzeń w ogrodzie magizoologicznym
Wiek : 20
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Wszystko co utraciliśmy, prędzej czy później do nas wróci. Ale nie zawsze wtedy, kiedy tego chcemy.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7002-willow-lovegood https://www.morsmordre.net/t7022-stella https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f266-sevenoaks-st-julian-road-lesny-dom-rodziny-lovegood https://www.morsmordre.net/t7074-skrytka-bankowa-nr-1668 https://www.morsmordre.net/t7023-willow-lovegood
Re: Księżycowa aula [odnośnik]20.02.19 13:03
Miało się wrażenie, że obecnie mugole są wszędzie, zawsze blisko, jakby na wyciągnięcie ręki. Świat robił się dla nich co raz mniejszy, może tylko kwestią czasu jest powszechne odkrycie czarodziejów i magicznych stworzeń.
- Dawno - potwierdził, przypominając sobie zachód słońca nad stawem w ich ogrodzie, kiedy podczas wakacji Mike uczył go puszczać kaczki. Teraz już go nie było, a samo miejsce stało się ponure, bowiem niedaleko brzegu zmarła matka Willow. Po raz ostatni był tam zaraz po zaginięciu Will, żeby okazać Lovegoodom wsparcie oraz zapewnić, że będzie jej szukał. Nie udało mu się, więc nie miał odwagi do tej pory się tam pokazać.
Artur zaśmiałby się, gdyby wiedział jakie porównania chodzą Willow po głowie. Z trzecim okiem i zieloną skórą mógłby być tym bardziej mile widziany, w końcu Lovegoodowie mieli opinię ekscentryków, którzy lubili niezwykłość.
- Może różdżki to zastygłe nieśmiałki, które z ukrycia kontrolują świat czarodziejów? - zażartował.
Rodzina odciskała na młodym człowieku zawsze jakieś piętno, miała wpływ, niezależnie od tego, czy to się podoba czy nie. Mogła utrudnić lub ułatwić rozwijanie zainteresowań, zarazić pasją, która ukształtuje czyjeś życie.
Niestety nikt już nie był całkiem bezpieczny, nastały niespokojne czasy. Czarodzieje stali u progu wielkich zmian, które mogły okazać się katastrofalne.
- Jakby się zastanowić, to pomysłodawca czekoladowych żab musiał być dziwnym człowiekiem - zauważył.
Sam chyba nigdy nie miał skojarzeń z prawdziwymi płazami, w końcu od małego sobie tłumaczył, że to tylko zaczarowana czekolada, której zjedzenie ma być wyzwaniem.
- Wybacz, straciłem poczucie czasu - rzekł przepraszająco. Teraz bliscy się o nią martwili, w końcu dopiero co ją odzyskali. - Nie ma sprawy, przyjemność po mojej stronie, dobrze było się upewnić, że ty to ty. Też na to liczę, ale zobaczymy jeszcze czy obowiązki mi na to pozwolą. W razie czego, Merlin powinien cię znaleźć - zakończył, wspominając swoją sowę.
Pożegnali się i każdy ruszył w swoją stronę. Wróciła, nie było wątpliwości, choć nadal do końca nie mógł uwierzyć. Czy wróciła jednak taka sama jak wcześniej? W to akurat Artur raczej wątpił.

| zt
Artur Longbottom
Artur Longbottom
Zawód : Rebeliant
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Tylko w milczeniu słowo,
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Księżycowa aula - Page 2 Tumblr_n8cqa3m4uo1r9x5ovo5_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6321-artur-longbottom https://www.morsmordre.net/t6433-merlin#164095 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6850-skrytka-bankowa-nr-1487 https://www.morsmordre.net/t6391-artur-longbottom#162495
Re: Księżycowa aula [odnośnik]25.06.19 2:16
22 XII

Z pełnym spokojem minął przy głównej bramie ogrodu magizoologicznego śpiącego cerbera, któremu do snu przygrywały dwa unoszące się nad jego trzema głowami flety. Pracownik kasujący bilety rzucił Rineheartowi niepewne spojrzenie, najpewniej dopatrując się w nim groźnego zbira. Może nawet zabawnie byłoby go straszyć jak najdłużej przerażającym wizjami tworzącymi się w jego głowie, pewnie bliskiego pobicia albo morderstwa, jednak doświadczony auror od razu się wylegitymował, dla świętego spokoju.
Przybyłem w sprawie przetransportowanego tu psidwaka z miejsca zdarzenia – wyjawił powód swojej wizyty, nie wdając się jednak w szczegóły, które były objęte tajemnicą śledztwa. Szybko został oddelegowany do odpowiedniego miejsca, jednej z sal przeznaczonych do pielęgnacji zwierząt, która miał znaleźć w pobliżu księżycowej auli. – Proszę też wpuścić bez biletu Coriandera Sprouta, bo to na niego czekam jeszcze muszę poczekać – wydał dyspozycję już nieco spokojniejszemu pracownikowi. Auror go przecież nie zabije. Kieran nie musiał sięgnąć po dar legilimencji, aby odczytać tę myśl, była ona widoczna na jego twarzy, gdy rysy wygładził cień ulgi.
Rzeczywiście wystarczyło przejść kilkanaście metrów i wejść do pomieszczenia. Obserwował chwilę pracownicę w średnim wieku, która chwilę kręciła się przy klatce z psidwakiem, zajmując jednak jakimś ptakiem. W końcu wyszła bez zbędnych tłumaczeń, niespeszona towarzystwem ponurego aurora.
Czas oczekiwania sprawił, że zaczął rozmyślać. Zamiast o sprawie cofnął się do przeszłości. Ostatni raz był tutaj ponad dwadzieścia lat temu. Dokładniej to aż dwadzieścia trzy lata temu. Szybko wykonał prosty rachunek w swojej głowie. Jackie, obecnie dwudziestopięcioletnia czarownica, miała wtedy niecałe dwa latka i cały czas chciała być noszona na rękach przez mamę. Sześcioletni Vincent z kolei jedną dłonią trzymał materiał matczynej sukienki w kwiaty, a drugą pozostawiał bezpiecznie zamkniętą w ojcowskim uścisku. Potem został wzięty na barana i już nie chciał zejść z ramion ojca. Był tak bardzo podekscytowany przy zagrodzie garborogów, śmiał się tak beztrosko. Niewiele mieli takich rodzinnych chwil. Teraz tylko on te dobre czasy pamiętał. Jackie była zbyt mała, Vincent zaś…
Drgnął nagle i szybko powrócił na odpowiednie tory myślowe. Istotne teraz było tylko to, że miał w klatce przed sobą zamkniętego psidwaka, co z głodu zaczął zjadać poćwiartowane ciało swojego właściciela. Na dodatek zaklęcie Hexa Revelio wykryło wokół niego klątwę. Musiał zeżreć jakiś czarnomagiczny przedmiot. Może pierścień? Kilku palców brakowało.
Do środka wszedł Sprout, któremu Kieran skinął na powitanie głową.



There’s a storm inside of us. A burning. A river. A drive. An unrelenting desire to push yourself harder and further than anyone could think possible. Pushing ourselves into those cold, dark corners where the bad things live, where the bad things fight. We wanted that fight at the highest volume. A loud fight. The loudest, coldest, hottest, most unpleasant of the unpleasant fights.
Kieran Rineheart
Kieran Rineheart
Zawód : Rebeliant
Wiek : 54
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
I have a very particular set of skills, skills I have acquired over a very long career. Skills that make me a nightmare for people like you.
OPCM : 40+5
UROKI : 25+2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Czarodziej
Księżycowa aula - Page 2 AiMLPb8
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5879-kieran-rineheart https://www.morsmordre.net/t5890-aedus#139383 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f205-opoka-przy-rzece-wye-walia https://www.morsmordre.net/t5895-skrytka-bankowa-nr-1467 https://www.morsmordre.net/t5907-k-rineheart#139780
Re: Księżycowa aula [odnośnik]25.06.19 11:19
Zabiłby za możliwość pracy z Kieranem jako jego partner. Tak było kiedyś. Kiedy wreszcie nadszedł jego moment, zgodził się z wahaniem. Przez chwilę miał ochotę nie zgodzić się wcale. Nikt nie spodziewał się po nim wyczynów śledczego, przynajmniej nie sądził, żeby tak było. Wiedział jednak aż za dobrze, że jego dezercja z szeregów stróży prawa nie odbiła się bez echa, ani wśród innych, ani w jego wnętrzu. Najzwyczajniej było mu wstyd. Nawet, jeśli miał być tylko narzędziem w jednym z wielu etapów śledztwa, nawet jeśli nie było to jego pierwsze zetknięcie z Kieranem od tamtego czasu. Byli w końcu sąsiadami.
Przekroczył bramę ogrodu magizoologicznego szybkim krokiem. Nie był jego szczególnym fanem, ale nie miało to większego znaczenia tego dnia. Liczył się tylko jeden z jego tymczasowych lokatorów, psidwak-nieszczęśnik. Sama strata właściciela musiała być dla niego okropnym ciosem, te zwierzęta były naprawdę lojalne. Co musiało podziać się w psychice takiego stworzenia, kiedy jedynym sposobem na przetrwanie stało się zeżarcie części martwego właściciela? Nie chciał sobie tego wyobrażać, myśleć nad tym długo, ale z tyłu głowy ciągle go to męczyło. Ale nie po to przecież został przecież wezwany.
Jakby nie wystarczyło psiakowi nieszczęść, trafiła mu się klątwa. Instynkt detektywistyczny nie pozwalał mu z góry odrzucić możliwości, że został przeklęty celowo. Mimo to, trudno byłoby nie przyznać większego prawdopodobieństwa przypadkowości, niezamierzonego skrzywdzenia zwierzęcia. To też musiał zostawić na boku. Jego zadaniem nie było prowadzenie śledztwa. Miał jedynie dostarczyć źródło klątwy Rineheartowi.
- Witaj. - Odpowiedział z bladym uśmiechem na skinienie głową. - Wybacz, że tyle to trwało. Rozumiem, że to jest ten szczęściarz? - Kucnął przy kratach, ostrożnie wystawiając przed siebie otwartą dłoń. Psidwak podszedł nieśmiało, z ogonem podwiniętym pod siebie. Spoglądał to na Coriandra, to na Kierana. Chociaż przyjazny, był wyraźnie przestraszony. Trudno, żeby rozumiał sytuację, w której się znalazł. Żeby czuł się dobrze w klatce, spędzając większość czasu bez towarzystwa człowieka. - Ktoś od was sprawdził już, czy klątwa nie została nałożona bezpośrednio na niego?


przyjdź śmierci, ale tak skrycie, tak skrycie bym nie czuł twego zbliżenia, bo sama rozkosz konania, rozkosz konania mogłaby
wrócić mi życie
Coriander Sprout
Coriander Sprout
Zawód : magiwet
Wiek : 31 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
raise a glass to freedom,
something they can
never take away,
no matter what
they tell you
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6883-coriander-sprout#179691 https://www.morsmordre.net/t6996-silva#183813 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f248-hartlake-road-18-3 https://www.morsmordre.net/t6997-skrytka-bankowa-nr-1708 https://www.morsmordre.net/t7442-c-sprout#203517
Re: Księżycowa aula [odnośnik]25.06.19 11:45
Zgadza się – odpowiedział krótko na jego pierwsze pytanie, nie widząc sensu w odnoszeniu się do spóźnienia, które faktycznie nie było takie wielkie. Sam zresztą dopiero do ogrodu magizoologicznego przybył.
Sądził, że przy takim psidwaku Coriander nie będzie miał aż tak dużo pracy. Nigdy nie miał zbyt dobrego podejścia do zwierząt, zarówno tych niemagicznych, jak i magicznych. Z jego punktu widzenia sprawa prezentowała się jako dość prosta. Wystarczyło wywołać u tego konkretnego zwierzęcia wymioty lub biegunkę, żeby wydobyć z niego interesującą ich treść żołądka. A może jednak to wcale nie było takie łatwe? Miał tylko nadzieję, że pupil okaże się ugodowy. Na miejscu zdarzenia nie zachowywał się agresywnie, a palce pośmiertnie poćwiartowanego właściciela tak naprawdę zjadł w akcie desperacji, nieco już wychudzony. Biegły badający zwłoki po stopniu rozkładu ciała ustalił, że śmierć nastąpiła około dwóch tygodni temu. Niekarmione przez dwa tygodnie zwierzę miało chyba jakieś prawo do tak drastycznych działań.
Wezwany został łamacz klątw, bo sami nie mogliśmy rozgryźć sensu klątwy nałożonej na psidwaka – wyznał szczerze, rzeczowym tonem, nie bojąc się wyjawiania przed nim szczegółów śledztwa. – Jednak ten stwierdził, że klątwa nie jest na nim, ale w nim. Koroner nie mógł znaleźć kilku palców, stąd też nasze podejrzenie, że musiał je zjeść. Jak widzisz jest też trochę wychudzony. Spędził dwa tygodnie sam na sam ze zwłokami.
Na razie skupiał się na pracy, lecz zamierzał poruszyć inne tematy, równie poważne. Doszukiwał się okazji do porozmawiania z Corianderem. Choć mieszkali po sąsiedzku, to jednak ciągle się mijali. Im obu brakowało czasu na zamienienie ze sobą kilku zdań. Rineheart znał go już od dłuższego czasu i wiedział, że jest osobą godną zaufania. Po prostu trochę się pogubił, kiedy spotkał go zawód miłosny. Zdołał już przez trzydzieści lat pracy w Biurze Aurorów napatrzeć się na to, co rozczarowanie wyrabiało z ludźmi. I jemu szkoda było porzuconego przed ołtarzem Sprouta, dlatego przez jakiś czas z bardziej doświadczonym wspólnikami kryli jego potknięcia, bo takie zdarzały się każdemu. To też nie było tak, że ich pomoc nie została doceniona, w tamtym momencie dalsza kariera aurora najwidoczniej nie była mu pisana. U niektórych wywołało to rozczarowanie, w Kieranie zresztą też, bo jednak utrata dobrego śledczego, w którego przyuczenie zainwestowało się wysiłek i czas, było sporą stratą dla całej jednostki.
Chciałbym zadać ci jedno pytanie – oznajmił nieco mrukliwie, dokonując wyjątkowo dyplomatycznego wstępu, co nie było do niego zbyt podobne. – To nie będzie żadna forma ataku – zaznaczył jeszcze, gdy odezwała się w nim potrzeba zapobiegnięcia niepotrzebnym nieporozumieniom. – Na pewno wiesz co się wyprawia. Anomalie, spalenie Ministerstwa, stan wojenny, obalenie Longbottoma – przyglądał się jeszcze uważniej czarodziejowi, chcąc wybadać jego reakcję. – Nie myślałeś o tym, aby w obliczu tych wszystkich wydarzeń znów zacząć działać?



There’s a storm inside of us. A burning. A river. A drive. An unrelenting desire to push yourself harder and further than anyone could think possible. Pushing ourselves into those cold, dark corners where the bad things live, where the bad things fight. We wanted that fight at the highest volume. A loud fight. The loudest, coldest, hottest, most unpleasant of the unpleasant fights.
Kieran Rineheart
Kieran Rineheart
Zawód : Rebeliant
Wiek : 54
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
I have a very particular set of skills, skills I have acquired over a very long career. Skills that make me a nightmare for people like you.
OPCM : 40+5
UROKI : 25+2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Czarodziej
Księżycowa aula - Page 2 AiMLPb8
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5879-kieran-rineheart https://www.morsmordre.net/t5890-aedus#139383 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f205-opoka-przy-rzece-wye-walia https://www.morsmordre.net/t5895-skrytka-bankowa-nr-1467 https://www.morsmordre.net/t5907-k-rineheart#139780

Strona 2 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Księżycowa aula
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach