Wydarzenia


Ekipa forum
Salon
AutorWiadomość
Salon [odnośnik]12.03.16 14:12
First topic message reminder :

Salon

Pokój w rezydencji otwierany jest tylko tuż przed rozpoczęciem Sabatu - lady Adelaide Nott zwykle zaprasza w swoje progi najważniejszą śmietankę towarzyską, nie znosząc przy tym odmowy. Jednak nim rozpocznie się oficjalna część przyjęcia, kobieta za punkt humoru bierze sobie wprawienie w odpowiedni nastrój wszystkich przybyłych dam, poświęcając kilka wcześniejszych godzin na wyprawienie zabawy tylko dla pań, często tematycznej.
Za pomocą skomplikowanych zaklęć pokój dostosowuje się do liczby przebywających gości - dla każdego zawsze znajdzie się miejsce czy to na tradycyjnych sofach o aksamitnym, ciemnozielonym obiciu czy to na kanapach przypominających swoim wyglądem wielkie pufy. Odchylając się do tyłu można obserwować półokrągły stop pomieszczenia z freskami lasu i leśnych nimf, które dzięki magii wspólnie tańczą lub ścigają się wśród konarów wiekowych drzew. Wielkość pomieszczenia potęgują zawieszone na ścianach lustra w złotych ramach. Pomimo panującego przepychu, pokój sprawia wrażenie wykorzystywanego do spotkań grupowych, aczkolwiek mniej formalnych niż bale odbywające się na wielkich salach. W powietrzu lewituje kilka tac z kieliszkami wypełnionymi najróżniejszymi gatunkami najlepszych win wprost z piwnic lady Adelide. Niewidzialne skrzaty domowe gotowe są służyć każdej szlachciance, gdy tylko ta wyciągnie rękę po kolejny kieliszek.


Jemioła

Według tradycji gałązki jemioły wieszane są w domach przy suficie lub nad drzwiami w czasie Świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku. Jemioła ma przynieść domowi i jej mieszkańcom spokój, pomyślność i szczęście w zbliżającym się czasie. Jest także symbolem odnowy, która ma odstraszać złe i niechciane moce, a zapraszać te niosące przychylność i dostatek.

Istnieje tradycja, według której każdy gość przekraczający próg posiadłości powinien zerwać jedną z jagód jemioły i zabrać ją ze sobą. Ma to symbolizować pokój między rodami, wspólną sprawę, a także chęć dzielenia się szczęściem. Zerwanie jagody należy zgłosić w komponentach z zaznaczeniem, iż przekazanie dokonało się na sabacie celem dopisania składnika alchemicznego do ekwipunku obdarowanej kobiety oraz odpisania jagody z wybranego tematu.

Nie można jednak zapomnieć o najważniejszej cesze tej symbolicznej rośliny. Każda para, która znajdzie się pod jemiołą, powinna się pocałować. Jemioła symbolizuje płodność i witalność, a także wpływa na jakość pożycia małżeńskiego. Czarodzieje niejednokrotnie przekonali się już, jak wielki wpływ na życie może mieć świadome omijanie tradycji i wiedzą, że nie należy tego robić.



Pozostały 3/3 jagody.

[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 29.06.16 18:55, w całości zmieniany 3 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Salon [odnośnik]23.06.16 2:02
Paradoksalnie im gorzej Darcy się czuła, tym lepiej manipulowała swoim wizerunkiem. Teraz, im więcej miała do ukrycia, tym bardziej musiała się starać, przybierać jak najdokładniejszą maskę na twarz. Na ten moment nawet Rosalie nie była świadoma stanu emocjonalnego panny Rosier. Nie była pewna, kiedy dokładnie dopadł ją ten letarg, ale trwało to już mniej więcej od świąt. Z początku były to krótkie stany nietolerancji na ludzi wokół niej. Popadała często w złośliwość i kpinę, ale z czasem przerodziło się to w coś więcej. Obecnie była pełna fałszu, egoizmu, pychy i samouwielbienia, nawet wobec osób wobec których nigdy by się tego nie dopuściła. To, co działo się wewnątrz niej było jednak tak bardzo odległe od tego, co pokazywała. Wewnątrz wszystko się w niej sypało, jak za sprawą zaklęcia – jednej inkantacji, chociaż na razie nie podejrzewała niczego takiego i możliwe, że szybko się to nie zmieni. Stojąc w towarzystwie przybierała maskę.  Przybrała na twarz lekki uśmiech, który posłała Rosalie i zaśmiała się krótko.
Francja, szyta na miarę — oznajmiła trochę zbyt dumnie, bo miała ostatnio tendencję do przesadzania. Udawanie nie kilku emocji, a każdej z nich wprawiało ją w trudność. Nie udzielała się w dużym stopniu w dyskusji, raczej słuchała, ale nie było to nic dziwnego. Zwykle tak właśnie zachowywała się w towarzystwie. Obserwowała ludzi. Teraz, chociaż jej wzrok w kamuflażu krążył od osoby do osoby, naprawdę jej myśli uciekały w zupełnie innym kierunku. Kiedy pierwsze damy sięgnęły po wino, sama również zgarnęła lampę, popijając ją w ciszy. Co jakiś czas wtrącała się do wypowiedzi, odnosząc się tylko do jakichś szczątek zdań. Im więcej dam pojawiało się na horyzoncie, tym bardziej była przytłoczona ich obecnością, a sztuczny śmiech sprawiał jej prawie fizyczny ból, bo całą swoją energię poświęcała na to, aby wyrzuty sumienia z jej zakłamania nie strawiły jej od środka. Komplementy rzucane wobec dam i podziękowania rzucała bardzo intuicyjnie. Nikt nie wiedział, z jakim obrzydzeniem do siebie samej się teraz zmagała. Być może gdyby zastali ja w domu, płaczącą do poduszki, a nie wiedziała dlaczego zdarzało jej się to ostatnio codziennie, wiedzieliby… ale nie więcej niż sama by im powiedziała. Najprawdopodobniej nic. Noce były najgorsze. I tłumy. Wielkie zgromadzenia ludzi ją paraliżowały. Nie w postawie. W niej pozostawała spokojna. Odrobinę bardziej wycofana, ale to tym bardziej, jeszcze bardziej niż zwykle próbowała zatuszować idealną prezencją. Jej kreacja, cała wizualizacja miała przyciągać wzrok i skupiać uwagę. Nawet pomimo tego, ze każde spojrzenie boleśnie wżerało się w jej umysł. Nie miała ochoty na niczyje towarzystwo. Najchętniej zamknęłaby się w swoim pokoju i oddala się swojej nostalgii. Najlepiej wolałaby… nie być. Gdyby tylko nie była Rosierem… być może coś mogłoby uchronić ją przed tym losem. Upiła kilka łyków wina i rzuciła z lekką drwiną.
Przepraszam was, zdaje mi się, czy ktoś mnie wzywał?
Posłala przeciągłe spojrzenie panience Black. Nie od dziś było wiadomo, ze Rosierowie z Blackami mieli na pieńku. Sytuacja była bardzo naturalna. Swobodnie oznajmiła swoją niechęć do towarzystwa Libry i opuściła zgromadzone na rzecz mniejszej grupy ludzi, ta zrobiła się zbyt bogata. Nigdy nie była bardziej wdzięczna żadnemu Blackowi za jego obecność. Teraz w duchu mogła odetchnąć, ze chociaż na chwilę udało jej się uwolnić od tych oceniających spojrzeń i pełnych ukrywanych motywów komplementów. Wszyscy wydawali jej się dzisiaj fałszywi, niegodni i denerwujący. Najbardziej frustrowała samą siebie. Zwłaszcza wtedy, kiedy wkładanie maski kosztowało ją zbyt wiele wysiłku. Miała wrażenie, że w każdym momencie jej samokontrola mogła pęknąć. Jak w nocy, kiedy pozostawała sama ze swoimi myślami. Podatna na uczucie żalu, goryczy i bezsilności.
Najgorsze było to, ze nie znała tego przyczyny. Przystanęła przy bufecie, nalewając sobie ponczu. Niby spragniona, naprawdę uciekając  od towarzystwa. Zjawienie się tutaj było zbyt wielkim obciążeniem.
Zastanawiała się, czy był ktoś, kto mógłby jej pomóc? Wątpiła. Wątpiła nawet w Tristana, a takie myśli jeszcze nigdy nie skaziły jej umysłu.
Proszę – przemknęło jej przez myśl, a prosiła o wiele rzeczy. Zakończenie sabatu, który ledwie się zaczął i niegdyś był jej najlepszym dniem w roku, teraz było jej największym pragnieniem. Tak, żeby nie musiała już więcej udawać. Mogłaby zasnąć w domu…
I na przykład więcej się nie obudzić.


Persuasion is often more effectual than force.


Darcy Rosier
Darcy Rosier
Zawód : hipnotyzerka w rodowym rezerwacie w Kent
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Jeśli ktoś uprawia ze znawstwem sztukę perswazji, powinien wpierw wzbudzić ciekawość, później połechtać próżność, by wreszcie odwołać się do sumienia lub dobroci.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2082-darcy-rosier https://www.morsmordre.net/t2119-arcobaleno#31733 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t3412-skrytka-bankowa-nr-594#59045 https://www.morsmordre.net/t2125-darcy-s-rosier#31823
Re: Salon [odnośnik]23.06.16 10:28
Obcasy wysokich butów stukały w regularnym rytmie o marmur schodów i Laidan po raz pierwszy zwracała na to uwagę, mając wrażenie, jakby kolejne urywane, ostre odgłosy dziwnie scalały się z nienaturalnie powolnym biciem serca. W klatce piersiowej czuła uścisk, chociaż wcale nie miała na sobie niewygodnego gorsetu - to inny rodzaj ograniczenia uniemożliwiał powzięcie głębokiego oddechu. Od kilku dni dusiła się w Shropshire, tym razem wręcz dosłownie, z trudem nabierając zatrutego powietrza. Znalazła się w pułapce, w potrzasku, w sytuacji bez wyjścia, wepchnięta na siłę w rolę, do jakiej nigdy nie była przygotowywana, w rolę ofiary. Nawet w najgorszych chwilach swojego życia, gdy umierał ojciec, gdy chorowała, gdy rodziła przeklęte bliźnięta nie traciła wiary w siebie, w swoją wyjątkowość, w to, że została przeznaczona do rzeczy wielkich. By dzielić, rządzić, zachwycać pięknem i z dumą nieść ciężar rodzinnych sekretów, przy jednoczesnym spełnianiu się w towarzystwie. Uwielbiała przecież Sabaty - zwłaszcza te organizowane przez drogą Adelaidę - ale teraz pojawiała się w Hampton Court z duszą na ramieniu. Nie, nie musiała tu przybyć; nagła śmierć Eilis stanowiłaby dobrą wymówkę, ale paradoksalnie wyrwanie się z Ludlow stanowiło jedyną możliwość chwilowego wyrwania się z okowów Averych. Tu nie mógł dostać jej ani Reagan ani Samael ani nawet posępne widmo Marcolfa. Nigdy nie wierzyła w siłę kobiet, lecz teraz w pasożytniczy sposób czerpała z żeńskiego światka, czując się choć na chwilę bezpiecznie. Owszem, szlachcianki bywały podłe, ale Laidan była przekonana, że żadna z nich, nawet wiedziona urazami rodów bądź naiwną zazdrością, nie dokonałaby w niej takich zniszczeń, jakich autorami stali się jej ukochani mężczyźni. Chciała o nich teraz zapomnieć, oderwać się od jeszcze żywych wspomnień, które musiała zatuszować zaklęciami i eliksirami, by siniaki nie szpeciły bladej skóry.
Nie przywdziała żałoby - każdy w towarzystwie wiedział, co sądziła o sprowadzaniu do ich rodziny panienki znikąd - a charakteryzującą ją krwistoczerwoną suknię. Uszytą jeszcze jesienią, specjalnie na ten Sabat, mający ukoronować szczęśliwy rok...Och, jakże naiwna była, nie przewidując, że zaledwie w ciągu kilkunastu tygodni jej życie zamieni się w chaotyczny seans tortur. Drogi materiał stanowił groteskową mgiełkę przeszłości, ot, ubranie, dziwnie za ciasne - czyż nie powinna schudnąć jeszcze bardziej przez te wszystkie stresy? - opinające kobiece kształty, lecz zakrywające pełne piersi. Jedynie odkryte plecy mogły pasować do szaleństw sylwestrowej nocy, lecz Lai wyjątkowo nie zaprzątała sobie tym głowy, wchodząc do pełnej szlacheckiego piękna sali z wysoko uniesioną głową. Chciała wspomóc Adelaidę, pokazać się na salonach, a potem liczyć na to, że Samael wziął sobie jej słowa do serca i cierpi teraz w Shropshire a nie morduje się wzajemnie z Reaganem w magicznym kasynie. Choć...czy nie byłoby to rozwiązanie idealne?
Nie, nie mogła teraz o tym myśleć, musiała grać a na szczęście smutek przebijający spod uprzejmego uśmiechu z pewnością odbierano jako pewną oznakę leciutkiej żałoby lub zażenowania nieudanym ożenkiem pierworodnego syna. Cudowne wytłumaczenie, pozwalające jej przyjmować pierwsze kondolencje. Szybko jednak opuściła towarzystwo starszych dam, sunąc środkiem sali w kierunku ustronnego kąta. Po drodze przystanęła na chwilę przy Lilith, obdarzając ją przelotnym pocałunkiem i dobrym słowem - cieszyła się, że chociaż Perseus znalazł odpowiednią wybrankę - a także pogratulowała Rosalie świeżego narzeczeństwa, wychwalając zalety Corvusa Blacka. Krótkie pogawędki, tak bardzo przypominające jej świat sprzed tragedii, nieco ją wzmocniły. Łagodnie weszła w dawną rolę, potrzebując jednak chwili oddechu. Rozejrzała się po sali w poszukiwaniu Cedriny, ale na razie nie widziała lady Rosier a wyłącznie jej śliczną córkę Darcy, którą powitała lekkim skinięciem głowy. Na sekundę przystanęła na środku salonu, obserwując ścigające się na ścianach nimfy, po czym skierowała swe kroki w pobliże sceny, zgarniając z tacy kieliszek wina. Jedynego lekarstwa działającego na wszystkie rodzaje smutku i przerażenia.



when your smile is so wide and your heels are so high you can't cry

Laidan Avery
Laidan Avery
Zawód : mecenas i krytyk sztuki
Wiek : 48 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
I wanna see this world, I wanna see it boil
I wanna burn the sky, I wanna burn the breeze
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon - Page 2 Tumblr_n6rzyyaEVN1rmr774o6_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1280-laidan-avery https://www.morsmordre.net/t1289-ludwig#9767 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f98-shropshire-ludlow-dwor-averych https://www.morsmordre.net/t1532-laidan-avery
Re: Salon [odnośnik]23.06.16 11:30
To nie było tak, że nie zauważyłam nic względem Darcy. Już w święta odczułam jej nostalgiczny nastrój, puste spojrzenie… znałam ją od małego, może obcych ludzi potrafiła oszukać, ale mnie wcale nie da się tak łatwo spławić. Na początku wydawało mi się, że jest to spowodowane moimi zaręczynami i pewnie przez jakiś czas było, ale ile można? Przecież to wszystko działo się prawie miesiąc temu, już dawno powinnyśmy były to sobie wyjaśnić, coś jednak po drodze poszło nie tak. Nie wiem co. Nie mam pojęcia co się stało, Darcy jednak zrobiła się inna. Nie czuć było od niej radości, a to jak się zachowywała, mimo że bardzo się starała, nie mogło mnie oszukać.
Od razu po odejściu Darcy, chciałam do niej iść. Rozejrzałam się najpierw, czy ktoś naprawdę jej nie wołał, może nie usłyszałam, ale wcale tak nie było. Odprowadziłam ją wzrokiem do bufetu, już chciałam przepraszać i opuszczać towarzystwo, coś mnie jednak zatrzymało.
Pojawiła się przede mną lady Avery, gratulując narzeczeństwa. Musiałam wymienić z nią kilka uprzejmych zdań. Rumieniłam się na słowa o dobrym wyborze i jaki to mój narzeczony jest dobrą partią. Cieszyłam się z tych komplementów, nie wiedziałam na ile są one prawdziwe, sądząc po tym, że miałam przecież do czynienia z lady Avery, ale podziękowałam grzecznie dygając. Gdy opuściła nasze towarzystwo, mój wzrok znowu niepewnie padł na przyjaciółkę, by po chwili przepraszająco spojrzeć na Lyrę, Librie i moją siostrę.
- Przepraszam was, ale chyba muszę was na chwilę opuścić - powiedziałam uprzejmie. - Na pewno będziemy miały okazję jeszcze porozmawiać.
Posłałam im lekki, przepraszający uśmiech i odwróciłam się. Ruszyłam w stronę Darcy. Nie czułam się zbyt pewnie, nie wiedziałam jak mam jej pomóc. Zawsze to ona pomagała mi, lady Rosier była ostoją spokoju i mądrości, potrafiła wytłumaczyć mi wiele kwestii i pomóc je zrozumieć, a teraz czułam, że to ona potrzebuje mnie. Nie wiedziałam na jakiej podstawie mam takie myśli, ale głosik z tyłu głowy mi tak podpowiadał. Czyżby intuicja? Nie wiedziałam.
Zaszłam ją od tyłu, dotykając lekko jej ramienia i poprawiając opadające włosy. Przystanęłam blisko, na początku nic nie mówiąc, a jedynie chcąc dotrzymać jej towarzystwa. Chciałam dać jej swoje wparcie, zabrać jej wszystkie problemy, aby znów zobaczyć uśmiech na jej twarzy.
- Pamiętasz nasz pierwszy sabat? Jakie byłyśmy wtedy podekscytowane? - zapytałam w końcu po chwili ciszy. - Miałaś wtedy taką piękną, długą, karmazynową suknie. Chodziłaś z wysoko uniesioną głową, aczkolwiek ja wiem, że czasami spoglądałaś pod nogi, bo bałaś się, że się o nią potkniesz. Była niesamowicie długa…
Przyległam ramieniem do jej ramienia. Spoglądałam na nią kątem oka, czekając na jej reakcję. Byłam bardzo niepewna, ciągle miałam wrażenie, że zaraz mnie odtrąci i nie będzie chciała spędzić ze mną dzisiejszego wieczora.
- Możesz oszukiwać innych ludzi, udawać, że nic się nie dzieje, ale nie ze mną takie gierki, kochana. Widzę, że coś cie trapi. Gorzej z ojcem? Coś z Lorne? - zapytałam cicho, tak aby nikt nas nie słyszał. - Wiesz, że możesz na mnie polegać i powiedzieć mi o wszystkim, proszę, nie chowaj tego w sobie.
Nie wiedziałam czy mi coś powie, czy nie. Nie miałam zamiaru jednak odpuszczać. Jaką byłabym przyjaciółką, gdybym ją zostawiła? Nie mogłabym spojrzeć potem sobie, ani w Darcy oczy. Będę ją wspierać, nawet jeśli miałabym robić to na siłę i wbrew jej woli.
- Jeśli chcesz, możemy spędzić ten wieczór tylko my we dwie. Porwiemy butelkę wina, ukryjemy się w jakimś pokoju z dala od ludzi. I w nosie mam, czy lord Black czy lord Bulstrode… czy nawet lady Nott będą mieli coś przeciwko. Oh Darcy, jesteś dla mnie najważniejsza - uśmiechnęłam się do niej lekko, mając nadzieję, że i jej usta chociaż odrobinę drgną, a kąciki uniosą się ku górze.
Przez chwilę nawet wyobraziłam sobie jak lord Black stoi na przeciwko mnie i kiwa mi palcem przed nosem, mówiąc coś zapewne, że tak nie wolno bo to Rosier, a dla niego Rosiery są złe. Musiałam się bardzo powstrzymywać, aby przypadkiem nie parsknąć śmiechem.


Za wilczym śladem podążę w zamieć
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamień
Rozpalę usta smagane wiatrem
Rosalie Yaxley
Rosalie Yaxley
Zawód : doradczyni w zarządzie w Rezerwacie jednorożców w Gloucestershire
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Nienawidzę pająków... dlaczego to nie mogły być motyle?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Salon - Page 2 DByCxa2
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t649-rosalie-yaxley https://www.morsmordre.net/t696-smuzka#2194 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-yaxley-s-hall https://www.morsmordre.net/t3552-skrytka-bankowa-nr-174#62683 https://www.morsmordre.net/t955-rosalie-yaxley
Re: Salon [odnośnik]23.06.16 12:57
Także Lyra zauważała przepych i okazałość tego miejsca oraz zgromadzonych kobiet. To wcale nie zmniejszało jej stresu, wręcz przeciwnie. Były nawet momenty, kiedy żałowała, że nie może tak po prostu bawić się z Garrettem, Minnie i innymi w Dolinie Godryka. Niestety, chęć wybicia się i zaistnienia w świecie zobowiązywała do tego, żeby pokazywać się na salonach i prezentować się przykładnie, tak, by nie utwierdzić nikogo w przekonaniu, że Weasleyowie nie są godni traktowania na równi z innymi rodami. Musiała dołożyć starań, by przynajmniej spróbować obalić chociaż część krzywdzących stereotypów piętnujących jej ród, więc z żalem odmówić przyjaciółce z czasów Hogwartu i pojawić się w tej posiadłości, podczas gdy Glaucus zapewne odświeżał kontakty towarzyskie w kasynie.
Słysząc, z kim zaręczyła się Rosalie, Lyra nieznacznie pobladła.
- Jesteś zaręczona z Corvusem Blackiem – powtórzyła głucho, patrząc na nią z lekkim niedowierzaniem. Oczywiście, że już poznała tego czarodzieja, był jednym z uzdrowicieli, którzy leczyli ją w Mungu po jej nieszczęśliwym wypadku z klątwą. Jednak był to okres, którego zdecydowanie nie wspominała miło, zaś sam Black (nawet mimo faktu, że nie wiedziała o tym, że podmieniał jej eliksiry lecznicze na własne szkodliwe mieszanki, wydłużając tym samym jej powrót do zdrowia i dokładając niepotrzebnego cierpienia) budził w niej dystans i niepokój. Zdecydowanie nie był osobą, z którą chciałaby przebywać w najbliższym otoczeniu. Ale nie przyznała tego głośno, tak samo jak nie przyznała się, skąd go zna. – Tak, chyba go kojarzę – rzekła tylko, lekko przygryzając wargę. – Mam nadzieję, że to będzie udany związek.
Choć tego również nie powiedziała, naprawdę nie zazdrościła pannie Yaxley zaaranżowania związku z kimś tak chłodnym i nieprzystępnym. Jednak najwyraźniej była to wspólna cecha wielu Blacków; chwilę później pojawiła się przy nich odziana w posępną, czarną suknię Libra Black, za którą Lyra nigdy nie przepadała, jednak w towarzystwie nie wypadało okazywać po sobie niechęci, więc uprzejmie odpowiedziała na jej powitanie.
Niestety chwilę później opuściła je Darcy, a zaraz potem Rosalie; Lyra odprowadziła je obie wzrokiem, odnotowując, że panna Rosier, mimo pięknego stroju, sprawiała wrażenie, jakby nie czuła się najlepiej. Chociaż może tylko jej się wydawało? Gra świateł mogła być myląca, a jeśli chodziło o taką kobietę jak Darcy, absolutnie niczego nie można było być pewnym.
- Do zobaczenia później – pożegnała się z Rosalie, mając nadzieję, że jeszcze się zobaczą, potrzebowała towarzystwa kogoś znajomego, z kim mogła normalnie porozmawiać.
Przez wzgląd na chłodne relacje nie miała jednak większej ochoty na towarzystwo panny Black, dlatego oddaliła się powoli. Po drodze skinęła dawno niewidzianej Elizabeth, która mignęła jej w pobliżu, a także Inarze, którą zobaczyła nieopodal. Minęła także odzianą w czerwień lady Avery, którą także uprzejmie pozdrowiła, pamiętając, że to dzięki niej mogła zaistnieć na wernisażu, a na koniec po prostu usiadła na jednej z sof, żałując, że i ona nie posiada swojej przyjaznej duszy, której mogłaby się zwierzyć z dręczących ją obaw i niepokojów.
Niestety, była sama.




come on look into the expanse and breath all these around come on don’t be afraid to look don’t be afraid
to look at distance
Lyra Travers
Lyra Travers
Zawód : Malarka
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Dream of the perfect life
Dream of the sand, the sea, the sight
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Salon - Page 2 Ba3e6d5d7f4fbeb7824016f18b6a4c28
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t800-lyra-travers-weasley https://www.morsmordre.net/t838-zlotko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t2780-skrytka-bankowa-nr-233 https://www.morsmordre.net/t962-lyra-travers
Re: Salon [odnośnik]23.06.16 13:06
Obdarzyłam Rosalie uśmiechem, starając się, żeby nie wyglądał zbyt sztucznie. Miałam już w tym wprawę, więc na pewno nie wyszło najgorzej.
- Starałam się nie zgubić - powiedziałam, być może zbyt późno gryząc się w język, bo tego typu odzywki zdecydowanie nie były zbyt eleganckie, a tutaj... każdy, nawet jeśli z daleka śmierdziało to fałszem, zdawał się udawać uprzejmego. Westchnęłam w duchu, nie mogłam się doczekać kiedy ta oficjalna, sztywna część się skończy i będę mogła zrobić coś ciekawszego niż rozmawiać z osobami, które niespecjalnie były mi przyjazne.
- Och tak, jestem bardzo ciekawa co lady Nott dla nas przygotowała. To bardzo niecodzienny pomysł, żeby nas w ten sposób rozdzielić. - Pociągnęłam temat, który był na tyle bezpieczny, że nie ograniczał się jedynie do komplementowania wyglądu i wzdychania nad mężami czy narzeczonymi. - Niewątpliwie, musiała przygotować coś wyjątkowego.
Przysłuchiwałam się rozmowie Lyry i Rosalie na temat ich mężczyzn. Co za szkoda, że teraz już nie wypadało im oglądać się za innymi. Była to jedna z tych gorszych stron zostania komuś przyrzeczoną - a ja uwielbiałam przyglądać się innymi, zarówno pięknym kreacjom kobiet, jaki i przystojnym mężczyznom. Nie miałam jeszcze okazji powiedzieć tego siostrze, ale ten jej lord Corvus zupełnie nie przypadł mi do gustu jeśli chodzi o wygląd. Blackowie byli wyjątkowo specyficzni i miałam wrażenie, że, jeśli chodzi o urodę, natura przesadzała z nimi raz w jedną, a raz w drugą stronę. Chociażby Libra Black, która się obok nas pojawiła, wyglądała naprawdę dobrze w czarnej sukni podkreślającej jej bladą cerę i ciemne włosy. Po tym co powiedziała, ciężko mi było nie pomyśleć o tym samym co Rosalie - że ona w tych samych barwach będzie tonąć, nawet jeśli jej urok pół-wili do końca na to nie pozwoli. Aż jej współczułam z tego powodu.
- Dobry wieczór, Libro. - Również się z nią przywitałam. - Rosalie ma rację, wyglądasz idealnie - dodałam, chociaż byłam pewna, że ta doskonale zdaje sobie sprawę, że tak właśnie jest. Tymczasem odezwała się Darcy, która do tej pory zachowywała się dziwnie cicho. Bez słowa patrzyłam jak po wyraźnej wymówce się od nas oddala a zaraz potem to samo robi moja siostra. Ciężko było mi powiedzieć czy podoba mi się ta sytuacja czy nie, bo mimo mojej niechęci do niej, łatwiej było prowadzić niezobowiązującą rozmowę w większym gronie. Mogłam się spodziewać, że również i Lyra nas opuści, każdy w końcu wiedział o stosunkach Weasleyów do Blacków, a widać było, że dziewczyna nie czuła się tutaj najlepiej. Zostałam więc sama z Librą, co mi osobiście wcale tak bardzo nie przeszkadzało.
- Wygląda na to, że towarzystwo się rozeszło - powiedziałam tylko po to, żeby przerwać ciszę. - Jak twój staż w Ministerstwie, Libro? Zdaje mi się, że już prawie go ukończyłaś. - Zainteresowałam się, bo był to jeden ze wspólnych tematów, w końcu też odbywałam tam staż i na pewno nieraz widziałyśmy się chociażby w ministralnej windzie.
Liliana Yaxley
Liliana Yaxley
Zawód : -
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ciężko było przestać wierzyć, że kwiat może być piękny bez celu, ciężko przyjąć, że można tańczyć w ciemnościach.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3066-liliana-yaxley#50362 https://www.morsmordre.net/t3091-ares#50606 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-yaxley-s-hall https://www.morsmordre.net/t3506-liliana-yaxley#61144
Re: Salon [odnośnik]23.06.16 15:10
Bardzo niechętnie rozstała się z mężem przed drzwiami Hampton Court. Od kiedy Gustav przybył do Wielkiej Brytanii, nie odstępowała go niemal na krok. Oczywiście każdego kto ośmieliłby się zasugerować, że była stęskniona potraktowałaby jakąś paskudną klątwą. Takich rzeczy nie chciała mówić głośno i przy ludziach; co najwyżej jemu samemu w bezpiecznej ciemności nocy. Ostatnie tygodnie spędzała jednak niemal wyłącznie w domowym zaciszu. Święta upłynęły im wyjątkowo spokojnie, w wąskim gronie - Medea nie miała ochoty na użeranie się z mieszkańcami Malfoy Manor, a rezydencję rodu Rowle odwiedzili dopiero drugiego dnia świąt. Naprawdę podobały jej się takie święta. Było coś niezwykłego w atmosferze, która panowała w ich nowym domu. Może dlatego, że po raz pierwszy miał to być dom na zawsze? Nie miało być kolejnej przeprowadzki po odbyciu czterech lat służby. Ramsdell Hall miało być ich, już do końca życia. Sama była zaskoczona tym jak wiele przyjemności jej to daje. Najwyraźniej po 12 latach tułaczki po obcych krajach zamarzyła jej się stabilizacja.
Po złożeniu pożegnalnego pocałunku na policzku męża, z dumnie uniesioną głową wkroczyła do rezydencji Nottów. Komuś ze służby zdała swój płaszcz i futrzaną etolę, która w mocno nagrzanych komnatach na nic by jej się nie zdała. Jej szata była oczywiście fioletowa. Gdy uciekła już z zakurzonych korytarzy rezydencji ojca, znów czuła się jak lady Rowle i miała zamiar nosić się w odpowiedni sposób. Obszyty drobnymi perełkami materiał był ciężki, ale Medea zdawała się nie przywiązywać do tego wielkiej wagi. Lubiła kosztowne i zdobione suknie. Podkreślały jej status. Suknia była tak obfita, że zrezygnowała z wszelkiej biżuterii poza obrączką, której przecież nigdy nie zdejmowała.
Po okazaniu przy wejściu swojego zaproszenia (z biegiem lat wydawało jej się to coraz bardziej zabawne, że wymaga się od niej, by udowodniła, że może tu być!) wkroczyła do saloniku, w którym zbierały się arystokratki. Szybko przebiegła wzrokiem po zgromadzeniu, wypatrując tych nielicznych kobiet, z którymi miałaby ochotę spędzić czas w oczekiwaniu na przybycie panów. Nie dostrzegła nigdzie swojej kochanej Marjorie Rosier, brakowało też obu jej sióstr. Salę wypełniały w większości młode dziewczątka, których po tak długiej nieobecności w kraju nie umiała nazwać. Jedynie kolory ich szat, częściowo mogły jej podpowiedzieć z kim ma do czynienia - choć i to pewnie nie sprawdziłoby się przy wszystkich. Przechodząc przez salę uprzejmie witała się z tymi nielicznymi, które kojarzyła. Młodziutka lady Travers, którą nie tak dawno gościła w swoich progach doczekała się nawet lekkiego uśmiechu. Mały rudzielec wydawał jej się jednak tak dziwnie niepasujący do towarzystwa...
Wreszcie udało jej się dostrzec kogoś, kto mógł wywołać na jej obliczu prawdziwie szczery uśmiech. Nie zastanawiając się nawet sekundy, podążyła w kierunku swojej ukochanej lady Avery.
- Jak dobrze, że jesteś, ciociu. - powiedziała zaraz po złożeniu powitalnego pocałunku na jej policzku. - Już się bałam, że spędzę początek wieczoru w towarzystwie dzieci. - dodała, zniżając głos do szeptu. Przez sekundę na bladych ustach zamajaczył złośliwy uśmieszek, ale wystarczyło mrugnąć okiem i już na oblicze lady Rowle powrócił wyraz uprzejmego zainteresowania. Idąc w ślady Laidan poczęstowała się winem z tacy przechodzącego obok kelnera. Upijając pierwszy łyk, znów prześlizgnęła się wzrokiem po otaczającym jej towarzystwie. Stały nieco na uboczu, ale na chwilę obecną ten stan rzeczy bardzo odpowiadał Medei. Dawał możliwość nieco bardziej poufałej rozmowy.
- Słyszałam o żonie Samaela. - podjęła cicho, jednocześnie uważnie badając reakcję ciotki. Wiadomość o śmierci kolejnej żony Avery'ego wstrząsnęła magiczną arystokracją. Sama Medea nie żałowała nisko urodzonej panny; nie podejrzewała także ciotki o szczególne względy wobec - byłej już - synowej. Mimo wszystko wolała zachować ostrożność, nie chcąc tym drażliwym tematem urazić ulubionej krewnej. - Mój drogi kuzyn, nie ma zbyt wielkiego szczęścia do kobiet. - westchnęła. I Merlinie, nie domyślała się nawet jak wiele jej umyka...



There is no end to my power.
Medea Rowle
Medea Rowle
Zawód : żona swojego męża
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Jeżeli czegoś chcę, to żądam i tak będzie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2258-medea-rowle https://www.morsmordre.net/t2279-alabaster#34508 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f255-cheshire-ramsdell-hall https://www.morsmordre.net/t2352-medea-rowle#36336
Re: Salon [odnośnik]23.06.16 15:34
Librze ciemne i ponure barwy odpowiadały od zawsze. Nie miała nigdy zbyt wielkiego porównania, bowiem już jako małe dziecko była otoczona tylko przygnębiającymi odcieniami czerni i zimnego błękitu. Przyzwyczajenie sprawiało, że nawet jeśli nagle dostałaby pozwolenie na samodzielny wybór stroju na pewno byłoby to coś podobnego do sukni, którą miała na sobie.
- Dziękuję - odpowiedziała zwięźle nie mając ochoty rozwijać swojej wypowiedzi i nadal wymieniać niepotrzebnych ugrzecznionych uwag odnośnie ubioru. Słowa te były jednak w miarę ciepłe, bowiem skierowane do dobrej koleżanki i jej siostry.
Kiedy sama Libra zachowywała się tak, jak przystało na damę, nie obrazując nikomu otwartej niechęci na Sabacie, nawet rudej wypłotce Weasley'ów, panna Rosier ewidentnie nie zamierzała zrobić tego samego. Lady Black poczuła jednak tylko i wyłącznie chłodną satysfakcję, jak zwykle, kiedy panowała nad sobą bardziej, niż inne szlachcianki w najbliższym otoczeniu. Spojrzała Rosier prosto w twarz z tym samym łagodnym uśmiechem, nie odzywając się nawet jednym słowem, nie tylko z powodu zwykłej kultury, ale również dlatego, że nie chciała traktować protekcjonalnie przyjaciółki Rosalie. Kiedy już kogoś polubiła, to relację tę traktowała naprawdę poważnie. Kiedy kobieta odeszła, a panna Yaxley chwilę później zrobiła to samo, odparła tylko spokojnie:
- Nie ma sprawy, Rosalie. Noc jest jeszcze młoda.
Powolne oddalenie się Lyry Travers jedynie ją rozbawiło. W salonie pojawiało się coraz więcej arystokratek, nie tylko młodych, bowiem gdzieś mignęła jej twarz Lady Avery. Wzdychając w duchu powróciła wzrokiem z powrotem na Lilianę Yaxley, a potem, otrząsając się z kilkusekundowego letargu, zareagowała chętnie na jej słowa. Jeśli miała wybierać pomiędzy rozmową o stażu, a pustymi pogadankami o modzie, nie miała żadnych wątpliwości co woli bardziej.
- Najwyraźniej - skwitowała melodyjnie, a potem kontynuowała - Och, mój staż przebiega płynnie i bez zakłóceń, szczęśliwie nadal wzbudza we mnie tyle entuzjazmu, ile na początku. Ostatnio zajmowałam się w dużej mierze papierami, jednak tego typu praca nigdy mnie nie odtrącała - przerwała na chwilę. - Racja, wkrótce będę ubiegać się w Departamencie o pracę. Jednak dopiero wtedy, gdy wyjdę już za mąż - zakończyła tonem głosu jasno podkreślającym, że to obowiązki wobec rodu są dla niej priorytetem. - A w twoim przypadku? Mam nadzieję, że równie dobrze? - zapytała zwracając na nią w pełni swoje ciemne oczy.
Libra Black
Libra Black
Zawód : Dama/Staż w Ministerstwie Magii
Wiek : 23 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Prawdziwa szkoła życia zaczyna się od lekcji pokory
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 Toujours Pur
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2943-libra-black https://www.morsmordre.net/t2964-aurora#48554 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f275-pinner-middlesex-dworek-blackow https://www.morsmordre.net/t3756-skrytka-bankowa-nr-778#68891 https://www.morsmordre.net/t2965-libra#48557
Re: Salon [odnośnik]23.06.16 17:47
To dziwne ale jakoś argument, że zmieniła zdanie  i nie ma zamiaru nigdzie iść nie bardzo przemawiał do jej drogiego męża. Chyba mówił coś o zachowywaniu się jak dziecko i konsekwencji w podejmowaniu decyzji.   Chyba bo jakoś nie bardzo go słuchała. Wolała zająć myśli rozważaniami co mogłaby robić gdyby mogła zostać w domu i mieć ciszę i spokój. Deimos przewracający oczami i Megara z wydętą wargą i  dłońmi związanymi na klatce piersiowej. Dość typowy obrazek.  W dzień sabatu otwarła lewo oko, otwarła prawe oko i nagle wizja tańców, rozmów i śmiechu przestała być tak uciążliwa. Merlin raczy wiedzieć co stało się w ciągu tej jeden nocy i nasza mała blondynka naprawdę zaczęła się cieszyć. Znikąd pojawiła się wiara, że ten wieczór będzie choć udany.  Pozytywne nastawienie a umiejętność przygotowania się na czas to dwie zupełnie różne rzeczy. Alfred po raz trzeci zapukał do garderoby z tym samym pytaniem ile to jeszcze zajmie i gdy po raz trzeci został odesłany  odpowiedzią jeszcze chwilę jego pan w końcu się poddał i postanowił sam ruszyć się do kasyna. Tak było nawet lepiej. Służące mogły spokojnie zająć się wciśnięciem swojej pani w suknię, która w niektórych miejscach zrobiła się dziwnie ciasna i makijażem zamaskować chorobliwą nawet dla niej bladość. Prace zostały zakończone. Megara przeglądała się w lustrze nawet nie zastanawiając się czy kolorystyką swojego strojumogłaby urazić inne rody. Potrzebowała odmiany, tylko tyle. Ile można ubierać się w odcienie pomarańczowego, czerń czy zieleń. Obróciła się kilka razy wokół własnej osi przyglądając się jak  jej kreacja wiruje na wszystkie strony. Chciała tańczy, bawić się  i  cieszyć bo przecież jaki ostatni dzień roku taki i cały następny, magia fazy liminalnej. Pojawiła się w Hapton Court już trochę spóźniona. Przekraczając drzwi do salonu mimowolnie powtórzyła w myślach plan działania stworzony przed kilkoma dniami. Unikamy Medei bo ona podnosi ciśnienie. Unikamy Astorii bo zmusi mnie do interakcji z ludźmi.  Unikamy Leandry bo wzbudzi wyrzuty sumienia, że tego nie robię . Wystarczyło się trzymać tych trzech prostych zasad  i  wieczór zapowiadał się wspaniale. Gdy dostrzegła wśród gości ciotkę Laidan grzecznie ruszyła w jej kierunki chcąc się z nią przywitać. Zatrzymała w pół kroku widząc, że kręci się wokół niej Medea. Jeden szybki wdech, kącik ust uniesiony w geście radości i mogła iść dalej. Przywitała się z krewnymi czmychając stamtąd chwilę później. Kroki skierowała w stronę   kółka Inary. Już chwilę usłyszała o czym rozmawiając i jej uśmiech sam się powiększył. Od razu zrozumiała, że to odpowiedni towarzystwo dla niej.  - Moje drogie - przywitała się grzeczni ze wszystkimi  wciąż nie przestając się  uśmiechać. - Ale mamy tu jeszcze kilka dość przyjaźnie nastawionych osobników - dodała komentując słowa Elizabeth Fawley. - Jestem Megara Carrow - przedstawiła się młodej dziewczynie której jak dotąd jeszcze znikąd nie kojarzyła. - Będę wdzięczna za ograniczenie się do zwykłego Meg - kolejny uśmiech.  Trochę już za dużo tej ogólnej wesołości. Każdy kto lepiej znał Megarę mógł się już domyśleć, że coś jest nie tak…w końcu nie miała jeszcze w dłoni kieliszka z winem czy innymi bąbelkami. Dopiero po chwili zwróciło uwagę na dość niecodzienną czynności Inary. Przekręciła lekko głową patrząc na nią z ukosa. - Co ty robisz? - spytała z ciekawości.
Megara Carrow
Megara Carrow
Zawód : stażystka w ministerstwie
Wiek : 20 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Once upon a time...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
możesz pozostawić puste
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t634-megara-malfoy https://www.morsmordre.net/t663-mieta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f218-yorkshire-dworek-w-ravenscar https://www.morsmordre.net/t1706-megara-malfoy#18560
Re: Salon [odnośnik]23.06.16 19:05
Nie minęło wiele czasu, a nasza dwójka zamieniła się w trójkę, w czwórkę i w piątkę, a nawet w szóstkę i zapewne niedługo siódemkę. Nie byłam pewna, czy przez przypadek nie podeszłam do najpopularniejszej dziewczyny na Sabacie i przez chwilę czułam się znów jakbym wróciła do szkoły, gdzie dziewczęta chodziły zbite w grupki tworząc swoiste kasty klasowe. Dołączenie do takiej grupy było obwarowane ściśle określonymi zasadami, ale o wiele gorzej miały te nieszczęśnice, które zostały z nich wyrzucone. Ponieważ wolałam trzymać się na uboczu, nie miałam ani okazji, ani (nie)przyjemności odczuć popularności na własnej skórze, chociaż najwidoczniej teraz to się zmieniało. Na wszelki wypadek przysunęłam się bliżej siostry, jakby jej obecność miała odgonić całe zło tego świata i nieprzyjemne, oceniające i zazdrosne spojrzenia kolejnych szlachcianek. Wyglądało jednak na to, że póki co żadna nie zamierzała mnie takowym obrzucać.
- Dlaczego więc nie wyjedziesz ze mną do Francji? Urlop w pracy dobrze ci zrobi, a ja będę mogła pokazać ci mój ukochany Paryż - zaproponowałam całkowicie spontanicznie, nagle dochodząc do wniosku, że siostrzany wypad na kontynent mógłby być wspaniałą okazją do zacieśnienia więzi. I pomóc mi oderwać się od zrzędliwej macochy. Próbowałam zerknąć przez ramię Inary na jej serwetkę, ale siedziałam w zbyt niewygodnej pozycji, aby mi się to udało. Postanowiłam więc rozejrzeć się po twarzach innych kobiet i dziewcząt zebranych w salonie, gdy podeszła do nas kolejna osoba. Dygnęłam uprzejmie, mechanicznie i zupełnie nieświadomie skłaniając lekko głowę przed panną Greengrass. - Thalia Fawley - odpowiedziałam, pokonując jeszcze kilka kolejnych centymetrów bliżej siostry. Drugiej dziewczyny w ogóle nie poznawałam i nie kojarzyłam, co zapewne było wielkim zaniedbaniem z mojej strony. Nagle poczułam się szalenie zestresowana, a sytuacji wcale nie poprawiał fakt, że wokół nas robiło się coraz gęściej. Trzeba było jednak utrzymywać więcej towarzyskich kontaktów, zamiast tylko koncertować i koncertować...
Gdzieś ponad głowami całego tego otaczającego nas kółeczka dostrzegłam lady Avery, ale dzisiaj nie w głowie było mi zarzucanie jej problemami z jej niesfornym synem, który tak bezczelnie poczynał sobie z obrazami w galerii, niszcząc je dla własnej zachcianki. Poinformuję ją o tym później, może wyślę w list, chociaż ciekawie byłoby zobaczyć na żywo jej reakcję. Moje rozmyślania przerwało pojawienie się jeszcze jednej osoby, tym razem lady Carrow - naprawdę było już tłoczno, a poziom mojego stresu niebezpiecznie szybko zbliżał się do granicy. W dodatku przez cały czas towarzyszyła mi ta paskudna niepewność: co też lady Nott dla nas zaplanowała na dzisiejszy wieczór?
Gość
Anonymous
Gość
Re: Salon [odnośnik]23.06.16 19:58
sukienka

Nie kryła niezadowolenia, że musi się tu zjawić, bo Lilith ułożyła ten szalony plan. Oczekiwała, że przyjaciółka zrozumie jej dystans, choć nigdy Katya nie przyznała się wprost - dlaczego nienawidziła wszelkiej masy spendów i spotkań towarzyskich czy sabatów. Czuła się na nich jak łania w potrzasku, ale ten dzisiejszy zdawał się być wyjątkowy ponad miarę. Nie była pewna, czego może się spodziewać i kogo spotkać, ale jeżeli w grę wchodziło ujrzenie kilku osobników płci przeciwnej, to z pewnością nie doczeka północy jak bajkowy Kopciuszek, który zdąży odtańczyć z księciem choć jeden taniec. Miała zbyt wiele zmartwień, by skupiać się na zabawie, a informacje, których udzieliła młodej aurorce lady Greengrass nie pomagały w niczym.
-Może jednak mogę wró... - zaczęła raz jeszcze, ale gdy tylko poczuła pociągnięcie za dłoń, uspokoiła się i przestała starać się o wątpliwą zmianę zdania czarownicy. Wzruszyła tylko ramionami i grzecznie udała się za towarzyszką.
Nie kryła zaskoczenia, gdy jej oczom ukazały się same panie. Owszem, nie interesowała się szczególnie imprezą i całym przedsięwzięciem, gdyż ciotka Nott była zbyt ostentacyjna w liście, który skierowała właśnie do lady Ollivander. Katya brała jednak przykre uwagi przez pół, wszak Ramsey nie interesował się aż tak opinią jak ona i pozostawał głuchy na nieprzyjemne słowa. Nie zamierzała się także z nim dzielić swoimi rozterkami, bo przecież oboje mieli awersję do wizji ślubu, który miał się odbyć w niedalekiej przyszłości. Co jeśli zdołałaby uciec? Była w końcu metamorfomagiem i nie powinna zamartwiać się o wygląd i to, co ktokolwiek mógł powiedzieć, czyż nie? Nowa tożsamość zawsze równała się nowemu życiu. Tego czego w tym wszystkim nieznała, to... Cena.
Uśmiechnęła się mimowolnie i ujęła delikatny materiał sukni, by czasem nie potknąć się o wykończenie materiału. Spojrzała jeszcze po zebranych i posłała przeciągłe spojrzenie Constance, jakby sugerując, że ten poncz winien poczekać także na Katye. Niezdrowo pić w samotności.
-Inaro- skinęła lekko głową i skierowała czarne tęczówki na Elizabeth, z którą miała przyjemność nie tak dawno się widzieć. Dygnęła subtelnie w stronę pozostałych pań, a poza Katyi zmieniła się diametralnie. Musiała być dystyngowaną damą, która choć na moment porzuca świadomość fachu, w którym się trudni. Aurorstwo miało to do siebie, że nie trzeba było trzymać kija w kręgosłupie. Szlachcianki zaś ten moralny, posiadały niezwykle przekrzywiony. -Francja jest piękna, zwłaszcza wybrzeże - skwitowała rozbawiona, gdy Thalia wspomniała o Paryżu. Miała szansę widzieć ów miasto, a także włóczyć się plażą, która na moment odebrała lady świadomość egzystencji jaką powinna wieść. -Katya Ollivander - dodała z szerokim uśmiechem i odwróciła raz jeszcze wzrok w stronę kuzynki Caesara. -Przeproszę was na chwilę... - skwitowała bez wyrazu i ruszyła w stronę Constance. Pamiętała czasy, gdy to ona tkwiła na uboczu i czekała aż ktoś zwróci na nią uwagę. Tak się jednak nie działo, dopóki to Cedric i Madison nie przypominali sobie, że kruszyna wciąż nie wyleciała z gniazda, by czuć się pewnie w gnieździe żmij.
-Nie powinnaś sama tutaj stać - powiedziała z nieskrywanym rozbawieniem, a następnie przystanęła tuż obok i nalała sobię odrobinę napoju, który winien ostudzić pragnienie. -Wyglądasz na znużoną lub zestresowaną, ale wierzę, że starasz się udawać, że dobrze się bawisz, Connie - Katya zdawała się doskonale grać, wszak od wielu lat prowadziła się w jednej roli, która jasno informowała, że jest w porządku i niczym nie należy się przejmować. Upiła łyk ponczu i kiwnęła w stronę zebranej i znajomej grupy. -Może dołączysz? Miałabym wyrzuty sumienia, gdybym cię tutaj zostawiła...


meet me  with bundles of flowers We'll wade through the hours of cold Winter she'll howl at the walls Tearing down doors of time


Ostatnio zmieniony przez Katya Ollivander dnia 27.06.16 11:37, w całości zmieniany 1 raz
Katya Ollivander
Katya Ollivander
Zawód : Zawieszona w prawie wykonywania zawodu
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Mogę się oprzeć wszystkiemu z wyjątkiem pokusy!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2039-celeste-ellsworth https://www.morsmordre.net/t2291-vesper#34826 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Salon [odnośnik]23.06.16 23:18
Podwójna czerwień ust. Wino barwiło mocniej, pozostawiając bordowy ślad, który kropelką zsunął się i upadł na biel serwetki. Zmrużyła oczy, przyglądając się maleńkiej, chociaż znaczącej plamie, która upadła wprost na atramentowe ślady, mieszając się i tworząc dziwną kombinację, sprawiająca, że naszkicowana źrenica, nabrała dziwnego, krwawego odcienia.
Zacisnęła mocniej palce na trzymanym piórze, który zawisł nad bielą ostrą końcówką, gotów do zadania kolejnej kreski. Nachyliła się, próbując złapać nieuchwytną myśl, wirującą jej w głowie, ale głos wybił ją z zamyślenie. Podniosła wzrok, rejestrując, że sylwetka i twarz, która tak nagle się przed nią pojawiła - jest jej znana. Usta wygięły się, zapominając na chwilę o ciążących na kącikach ciężarach, gnących wargi w smutny grymas.
- Podobne wrażenie mnie prześladowało, gdy wróciłam z Francji - splotła palce na piórze, przysłaniając dłonią serwetkę i zarys twarzy, który na niej powstawał - bo była... - kiwnęła głową w stronę młodszej panny Falwey, ale nie dokończyła myśli. Odwracając się profilem dostrzegła przyjaciółkę, która usadowiła się tuż obok siostry. Miała wielką ochotę oprzeć głowę o ramię Lizzy i przez moment po prostu spokojnie oddychać. Zamiast tego odchyliła się, by ucałować policzek aurorki, a chwilę potem oparła się o wezgłowie misternie rzeźbionej kanapy.
- Chyba niezbyt właściwie prezentuję mój zachwyt? - poruszyła nagimi ramionami, wciąż zakrywając skrawek serwetki. Niewystarczająco. Przyjaciółka spojrzała na jej dłonie i na atramentowe kreski. Inara uśmiechnęła się krzywo, chociaż czuła że coś lekko dusiło ją w płucach - Zabierzcie mnie ze sobą proszę - szepnęła równie cicho, gdy usłyszała konspiracyjne słowa Thalii. W jej oczach zapalił się znajomy błysk, który rozświetlił ciemno-orzechowe źrenice.
Chciałaby wyjść na powietrze, nawet tak mroźne, bo ma wrażenie, że wokół zapada duszna atmosfera. Wiedziała jednak, że to minie. Sabat dopiero się zaczynał i wciąż nie było wiadome, cóż takiego zaplanowała lady Nott. Musiała się do tego czasu uspokoić, a przynajmniej - odegnać szarpiące nią dreszcze i zgubne myśli. Przecież pamiętała swój uśmiech, który chociaż odległy, wciąż wiercił się, próbując po swojemu zagościć na czerwonych wargach.
Nim jednak postanowienie zagościło na jej barkach, jej spojrzenie wpatrzone w przeciwległe wejście, natrafiło na dwie bliskie jej istoty - Chyba wyglądam na równie zagubioną co Ty Thalio, skoro przyciągam kolejne osóbki - przymknęła oczy i kolejny raz uśmiechnęła się, witając Lilith i Katyę - Raczej odruch moja droga - tym razem czarnowłosa podniosła rękę, odkrywając swój prowizoryczny materiał rysowniczy. Złożyła serwetkę na pół, by razem z piórem zamknąć ją w dłoni, prawdopodobnie odrobinę gniotąc swoje nieukończone "dzieło". I zanim kolejny raz zakończyła rytuał powitania, do i tak już ciekawego kółka zebranych dam, dołączyła jasnowłosa Meg. Kiedy ją ostatnio widziała?
- Rysowałam...? Dobrze, próbowałam rysować, tak wiem to nie miejsce na to. Nie mów Deimosowi, bo gotów mi zrobić wykład... - ale zapewne zrobi to ponownie, jeśli tylko znajdzie chwilę. Jednak towarzystwo kobiet przypominało jej, że nie mogła tkwić oderwana od rzeczywistości. Smutek wciąż pozostawał taki sam, ale rozmowa wydawała się prostsza, gdy otoczył ją pierścień życzliwości, w kojący sposób oddzielając ją od krzykliwych strojów, sztucznych szeptów i niezobowiązujących, chociaż błahych rozmów o pięknie fryzur, czy sukienek. Nie zaprzeczała, że sama zwracała uwagę, jak wyglądały jej przyjaciółki, ale natarczywy festiwal uprzejmości, dzisiejszego wieczoru raził mocniej.
Spojrzała za odchodzącą Katyą, a gdy odwracała głowę, jej źrenice zatrzymały się na przedmiocie, który wywołał w jej sercu, nieoczekiwane przyspieszenie. Na serdecznym palcu Lilith widniał pierścionek. Była pewna, że wcześniej go nie widziała, a świadomość, że przyszła aurorka, co chwilę obracała ozdobę na dłoni, wyraźnie świadczył o czymś więcej - Lil? - zerknęła w górę, szukając spojrzenia i jakiejkolwiek odpowiedzi, która potwierdziłaby lub zaprzeczyła jej domysłom. Czyżby Sabat miał prezentować więcej niespodzianek?



The knife that has pierced my heart,
I can’t pull it out Because if I do It’ll send up a huge spray of tears that can’t be stopped

Inara Carrow
Inara Carrow
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
I might only have one match
but I can make an explosion
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Salon - Page 2 7893d0df08b53155187ac4c38e6136a0
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1023-inara-carrow https://www.morsmordre.net/t1405-tu-jest-smok-ale-sowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t3433-skrytka-bankowa-nr-99#59656 https://www.morsmordre.net/t1598-inara-carrow
Re: Salon [odnośnik]24.06.16 1:22
Odstąpiłam na chwilę od dziewcząt, by wymienić się uprzejmościami z Lady Avery, która jak zawsze prezentowała się nienagannie. Kobieta ta uchodziła (i była!) bowiem za perfekcyjną w każdym calu, co z resztą widać było nie tylko w pełnych uwielbienia spojrzeniach płci przeciwnej ale też i w tych przesyconych zazdrością ze strony kobiet. Nie zamierzałam jednak zaprzątać jej głowy swoją osobą a tym bardziej kondolencjami (które i tak złożyłam już dużo wcześniej, wraz z Persusem); odprowadziłam ją więc wzrokiem i ciepłym uśmiechem, po czym wróciłam do moich towarzyszek niedoli. Z minuty na minutę zaczynało nas przybywać - nas, pokrewnych dusz, czujących się tu niczym kuguchar w wodzie... Dyskretne spojrzenia, które rzucone zawczasu pozwoliły mi rozeznać się w sytuacji, utwierdzały mnie jedynie w przekonaniu, że dziś nikt z nas tu zebranych, nie czuł się na miejscu a do szampańskiej zabawy brakowało kilkudziesięciu litrów alkoholu i paru wróconych żyć.
- Dobrze Cie widzieć, Meg. - Rzuciłam ciepło, posyłając jej jeden ze swych szczerszych uśmiechów. Moją uwagę skupiło jednak zachowanie Thalii, która najwyraźniej czuła się dużo bardziej podenerwowana całą sytuacją, niż ktokolwiek z pozostałych. Gestem dłoni przywołałam lewitującą tacę. - Skoro już zdecydowałyśmy się na tą fars... ekhem, zabawę proponuję wlać w siebie nieco alkoholu. Powodów do picia mamy aż nad to, a jak mniemam znacznie łatwiej będzie nam pogodzić się z zaistniałą sytuacją, będąc już po kilku łyczkach tego wspaniałego, rubinowego trunku. - Zaświergotałam, wyraźnie zadowolona z rzuconej przez siebie propozycji. Przyszłam tu tylko i wyłącznie z obowiązku, ostatnio dość spora część osób których losem się przejmowałam, została zabrana na drugą stronę a na mym serdecznym palcu pobłyskiwał pierścionek zaręczynowy, wieszczący rychłą zmianę trybu funkcjonowania - czy zamierzałam więc przejmować się nadętymi cukiereczkami, gotowymi do szybkiej i wnikliwej analizy zachowania innych szlachcianek? Absolutnie nie. I swoim uroczym towarzyszkom życzyłam tego samego. Mierząc jednak poziom szczęścia w tym pomieszczeniu, nie zapowiadało się na to, by ktoś kogoś dzisiaj poddawał surowej ocenie.
Pochwyciłam więc w swe smukłe palce kolejny kieliszek wina, odwracając się zaraz potem w stronę Inary.
- Och... - Tylko na tyle było mnie stać, kiedy zorientowałam się czego ów Lil dotyczyło. - Wiesz, że nie należę do osób które cechuje nadgorliwa chęć pomachania swym nowym nabytkiem, przed czyimś nosem. - Mruknęłam, próbując się jakoś usprawiedliwić. -  Chciałam zaczekać na odpowiedni moment i dopiero wtedy Cię o tym poinformować ale skoro już zauważyłaś... - Zakłopotałam się lekko, próbując nie przybrać barwy dojrzałej maliny. - Perseus. - Dodałam już tylko, widząc wzrok przyjaciółki, by w następnym geście utopić swe usta w ciemnoczerwonym trunku.




And on purpose,
I choose you.

.
Lilith Greengrass
Lilith Greengrass
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Don't mistake my kindness for weakness,
I'll choke you with the same hands I fed you with.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Find someone who knows how to calm your storms.
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1807-lilith-black https://www.morsmordre.net/t2158-sow#32631 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-shropshire-dwor-averych https://www.morsmordre.net/t2288-lilith-greengrass
Re: Salon [odnośnik]24.06.16 10:19
Czas nieubłaganie mijał. Constance witała się z wchodzącymi do salonu damami skinieniami głowy, lecz wszystkie skupiły się w tak dużej grupie, że niekoniecznie chciała się narzucać. Większość z nich w dodatku słabo znała. Constance wykazywała się sporą powściągliwością, przez co naturalnie stała trochę z boku, czekając na swoje przyjaciółki. Nie czuła się pewnie w dużych grupach. Wolała znaleźć swoją ofiarę, spędzić z nią cały wieczór. Dopiero jak starsze damy zaczęły się zbierać, zrozumiała, że niedługo i przyjdzie lady Nott. Gdzież podziewała się Evandra i Emery? Nie widziała  Isoldy, a nawet z nią zamieniłaby kilka słów! Śmiechy i rozmowy z dużej grupy szlachcianek nabierały na sile, co jeszcze bardziej odstraszało lady Lestrange. Katya myliła się, Constance nie czekała na chwilę uwagi i zainteresowania. Nie cierpiała zbiorowisk i szczebiotania nieszczerych słodkich słów. Poczeka aż damy rozejdą się na mniejsze grupy, a wtedy chętnie porozmawia z ich częścią. Wszak czy niezręcznie miała stać obok grupy? Przywitała się wcześniej, nie zapominając o żadnej z dam. Gdy przed oczami przemknęła jej lady Avery, również skinęła głową z szacunkiem. Nawet jeśli mieli negatywy rodowe, mama Constance była z Parkinsonów, a ci chętnie spotykali się z Laidan.
- Lady Avery – powiedziała ciepło na powitanie – Moja mama prosiła, aby wykazała się pani cierpliwością i lada chwila powinna przyjść. Przepiękna suknia – skomplementowała starszą kobietę. Od razu na jej twarzy można było zobaczyć smutek. Constance nie chciała wnikać w problemy starszej szlachcianki, zwłaszcza, że już słyszała to niezadowolenie matki.
- Proszę przyjąć moje kondolencje, gdyby pani czegoś potrzebowała, proszę pamiętać, że zarówno na mnie jak i na moją mamę może pani zawsze liczyć. – dodała ciszej, budując między nimi trochę intymności. Nie każdy na sabacie musiał wiedzieć o ich relacji bądź pochodzić do lady Avery i składać kondolencje. Powitanie Nowego Roku było hucznym wejściem w nowy rozdział życiowy, lecz ignorancja ze strony Constance mogła się spotkać z surowym osądem przez matkę. Dla wsparcia położyła nawet dłoń na przedramieniu, lecz dość szybko ją cofnęła, aby nie pokazywać innym, że Laidan może mieć jakąkolwiek gorszą chwilę. Tymczasem podeszła do nich Katya Ollivander. Uśmiechnęła się do niej. Tak, znużona albo zestresowana, nic z tego.
- Lady Avery, chciałabym pani przedstawić Katyę Ollivander, dopiero wróciła do nas z Norwegii, tak? Jest aurorką, podziwiam jej odwagę – przedstawiła koleżankę tak jak uczyła ją guwernantką. Imię i nazwisko nie było wystarczające. Od razu założyła, że kobiety się nie znają, wszak Katyi nie było wiele lat w Anglii. – Katyo, to lady Avery, niezwykle wrażliwa na sztukę i piękno. Och, ostatni wernisaż był niesamowitym sukcesem!
Chociaż zapewne nie miała nigdy możliwości porozmawiać spokojnie z lady Avery, zachowywała się nadzwyczaj przyjaźnie. Jeszcze by jej brakowało gorzkich słów matki przy obiedzie. W zasadzie rzadko kiedy na salonach pozwalano sobie na niesnaski. Denerwowanie reprezentantów starszej szlachty byłoby pokazem niesamowitej głupoty.
- Jak widzisz, nie jestem sama. Czekam na Emery i Evandrę. Wierzę, że zabawa dopiero się zacznie – zaśmiała się dziewczęco. Ujmująca była troska Katyi, ale Constance nie lubiła sztucznych tłumów. Nie cierpiała sztucznego szczebiotania o kolor sukni czy jej krój. Zwykłe plotki nie były interesujące,  zwłaszcza że wśród zebranych było kilka szlachcianek, które wypadałoby skrytykować.
- Nie masz się o mnie co martwić, Katyo. – Jeśli chciała dołączyć do większej grupy, to nikt ją nie zatrzymywał! Constance zdecydowanie wolała rozmowę sam na sam. Nawet na uciekała grzecznościowymi tematami, które nie poruszają niefortunnych spraw. Oczywiście, że zauważyła lady Rowle, lecz nie kojarzyła jej na tyle dobrze, aby się o coś dodatkowo spytać. Grzecznie skinęła głową.


lost through time and that's all I need
so much love, the more they bury



Ostatnio zmieniony przez Constance Lestrange dnia 25.06.16 22:20, w całości zmieniany 1 raz
Constance Lestrange
Constance Lestrange
Zawód : badacz zaklęć
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Pięknej duszy obce są mroki życia.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon - Page 2 E375e1f9469fca983adeb5f768d65da4
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2661-constance-lestrange#42512 https://www.morsmordre.net/t2834-okienko-connie#45604 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t2788-sypialnia-constance https://www.morsmordre.net/t2806-skrytka-bankowa-nr-689#45375 https://www.morsmordre.net/t2790-constance-lestrange
Re: Salon [odnośnik]24.06.16 11:12
I mi tematy związane z pracą odpowiadały o wiele bardziej niż śmieszne rozmowy o niczym. Doprawdy, co było ciekawego w mówieniu oczywistości, których każda z nas mogła się spodziewać? Niewątpliwie, tak wypadało, dlatego dostosowywałam się, przynajmniej na początku, do tej śmiesznej etykiety. Z zadowoleniem zauważyłam, że Libra pociągnęła zaproponowany przeze mnie kierunek rozmowy. Przez chwilę obawiałam się, że jest jedną z tych dam, które w takie dni rozmawiają jedynie o niczym, bo o pracy nie mają ochoty myśleć kiedy tam nie są... Nie byłoby miło w ten sposób się wgłupić.
- To cudownie, miło wiedzieć, że jesteś zadowolona. Ach, co do dokumentów, to ja też często mam okazję się nimi zajmować i muszę przyznać, że czasem są niezwykle interesująca, nawet jeśli praca z nimi jest mało ekscytująca - wyraziłam swoje zdanie. W istocie, lubiłam wczytywać się w te mniej i bardziej ważne pisma, bo dawały mi szansę dowiedzieć się przed wszystkimi o planowaniu wprowadzenia różnych dekretów, przynajmniej tych dotyczących współpracy międzynarodowej. Lubiłam to wrażenie, że wiem co się dzieje tam wewnątrz.
- Naprawdę, czyżbyś miała kogoś na oku? - spytałam, chociaż domyślałam się, że to nie od niej zależało. Ton Libry dosyć wyraźnie mówił co miała na myśli, jednak nie umiałam się powstrzymać przed zadaniem tak bezpośredniego pytania. Chociaż doskonale znałam realia naszego świata, wciąż nie mogłam się pogodzić, że ktoś inny może mieć tak duży wpływ na moje życie. Jak na razie, nie mogłam sobie wyobrazić, że miałabym spędzić życie z człowiekiem do którego nic nie czuję. Cóż, możliwe, że miałam jeszcze trochę czasu. Uśmiechnęłam się przy tym do koleżanki i odwróciłam do przepływającej czy też niesionej za mną tacą z napojami i wzięłam kieliszek szampana. Upiłam trochę i poczułam przyjemne ciepło rozchodzące się po ciele, a musujące bąbelki wydawały się zapowiadać dobrą zabawę.
- U mnie również wszystko dobrze. Powiedziałabym wręcz, że nie może być lepiej - odparłam zadowolona. - Chociaż zostało mi trochę więcej stażu. Mam jednak nadzieję, że kiedy już dostanę posadę, uda mi się wyjechać w delegację. Może Francja? - zapytałam chyba samą siebie, marząc rzeczywiście, że będę mogła wyjechać na pewien czas bez nieustannej kontroli ojca.
Liliana Yaxley
Liliana Yaxley
Zawód : -
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ciężko było przestać wierzyć, że kwiat może być piękny bez celu, ciężko przyjąć, że można tańczyć w ciemnościach.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3066-liliana-yaxley#50362 https://www.morsmordre.net/t3091-ares#50606 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-yaxley-s-hall https://www.morsmordre.net/t3506-liliana-yaxley#61144
Re: Salon [odnośnik]24.06.16 12:16
Mimowolnie w głosie Meg zaczęła się kształtować wizja, która wywołała na jej twarzy dość konspiracyjny uśmiech. Wyobraźcie to sobie! Tuzin arystokratek upijających się na jednym z najważniejszych wydarzeń przemijającego roku. To dopiero byłaby zabawa! Biedne stare damy wyzionęłyby ducha nie mogą znieść takiego braku manier. O takiej imprezie pamiętano by latami. Mimowolnie zaśmiała się pod nosem. Pewnie nawet sama sięgnęłaby po kieliszek gdyby nie świadomość, że zaraz musiałaby uciec gdzieś w najbardziej ustronne kąty Hampton Court. - Spokojnie, jak na razie i tak jesteśmy wolne od towarzystwa szanownych lordów - mimo całej radości jaka ją wypełniała nie byłaby sobą gdyby nie wplotła w swoje słowa choć odrobiny ironii. Chociaż swoją drogą to rozłączenie zaplanowana przez Lady Nott wydawało się dość…zagadkowe. Zamiast zastanawiać się nad kolejnymi atrakcjami przygotowanymi prze gospodynie Sabatu skupiła się na palcu Lilith . - No to chyba jesteś jedną z niewielu - wtrąciła się mając oczywiście na myśli kilka innych dam krążących po salonie. Te zachwyty i gratulacje naprawdę mogły przyprawić o ból głowy. Gdy w rozmowie padło imię jej kuzyna nagle znieruchomiała. Niebieskie oczy powiększyły się do rozmiaru sporych jaj i tylko jakimś cudem szczęka nie opadła jej do połowy kolan. Zaczęła żałować, że po powrocie z Ravenscar nie zajęła się przeglądaniem sterty zaległej poczty. Może teraz nie wyglądałaby na tak…zdezorientowaną. Instynktownie dotknęła ramienia Lil w geście pocieszenia. - Moje najszczersze kondolencje i wyrazy współczucia - odezwała się cicho. Już nawet nie chodziło o niechęć pomiędzy Peresuszem i Megarą. Blondynka martwiła się, że dziewczyna wie już o rycerzach i czy naprawdę nie ma żadnych podejrzeń w stosunku do swojego…narzeczonego. Nawet w myślach to słowa napawało ją jakiś obrzydzeniem. Mimo wszystko starała się skupić na tym, że Lilith wciąż mogła się z tego wyplątać, nie będzie musiała stawać po przeciwnej stronie. Wzięła głęboki wdech zmuszając się do uśmiechu - Nie martw się, znam bardzo dobrego prawnika od rozwodów. Ograbisz go ze wszystkiego - posłała jej zadziorny uśmiech próbując zmienić wszystko w żart. Obiecała sobie, że później spróbuje z nią o tym porozmawiać. Musiała wiedzieć czy Lilith chociaż wie w co się wpakowała. - Przezorny zawsze ubezpieczony- oddała po chwili wzruszając lekko ramionami. Musiała się przecież jakoś wytłumaczyć z tych specyficznych kontaktów które z pewnością nie przystoją młodym i szczęśliwym mężatką.
Megara Carrow
Megara Carrow
Zawód : stażystka w ministerstwie
Wiek : 20 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Once upon a time...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
możesz pozostawić puste
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t634-megara-malfoy https://www.morsmordre.net/t663-mieta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f218-yorkshire-dworek-w-ravenscar https://www.morsmordre.net/t1706-megara-malfoy#18560

Strona 2 z 14 Previous  1, 2, 3 ... 8 ... 14  Next

Salon
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach