Wydarzenia


Ekipa forum
Strefa prezentacji
AutorWiadomość
Strefa prezentacji [odnośnik]21.03.16 13:32
First topic message reminder :

Strefa prezentacji

Co kwartał, tuż przed wprowadzeniem najnowszych kolekcji, magiczny świat ogarnia modowa gorączka. Z niecierpliwością oczekiwane są najnowsze kolekcje, które po raz pierwszy pokazane zostaną potencjalnej klienteli właśnie tutaj, na specjalnie przygotowanym wybiegu. Odpowiednie oświetlenie i muzyka stwarzają niepowtarzalną atmosferę, gdy kolejni modele występują na podwyższeniu w długo oczekiwanych kreacjach.  
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Strefa prezentacji - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Strefa prezentacji [odnośnik]21.06.21 7:38
Gapić się i plotkować było niby rzeczą wieśniacką, ale kiedy w jedną dłoń wziąć wachlarz, w drugą kieliszek wina, to nagle okazywało się, że każdemu to przystoi. Szlachta w końcu kochała kontrowersje – o ile można było je wygodnie oglądać z daleka, skandaliczne plotki – o ile nie dotyczyły ich rodu, czy porażki – zwłaszcza i wybitnie cudze. Odetta miała paręnaście lat milczenia i obserwacji aby nauczyć się, że lepiej w wielu wypadkach było po prostu zachować milczenie, albo zrobić to samo, co robi otoczenie. Być może dlatego Odetta tak mocno polegała na swoich przyjaciołach i rodzinie, odwzorowując ich zachowanie w danej sytuacji, nawet jeżeli rozważania na temat tego przychodziły dopiero później. Była dzieckiem w świecie dorosłych.
Panna Parkinson poza spędzaniem czasu na modzie ukochała sobie dwie aktywności – spędzanie czasu z jednorożcami, gdzie mogła odpocząć i oczyścić swój umysł, jednocześnie trzymając się spokojnego otoczenia, z drugiej potrafiła spędzać godziny w sali baletowej, ćwicząc wytrzymałość ciała i smukłą sylwetkę. Pływać nawet nie umiała, a na tym etapie dziwacznie było zapytać o możliwość nauki, od wody więc trzymała się z dala, przynajmniej dopóki nie była mowa o uzdrowiskach i termalnych wodach. Te były wyjątkiem.
Zaśmiała się tylko na te zapewnienie, delikatnie klepiąc ją po ramieniu, będąc pewna, że kusić ją to będzie dalej. Miała sama wielkie szczęście, że jej mało kiedy ktokolwiek odmawiał, jeżeli chodziło o stroje, a zwłaszcza jej brat. Delikatnie spojrzenie, subtelne pytanie, niewielkie zapewnienie i już miała na swoje usługi osoby, które mogły przygotować jej coś specjalnego. Ba, w wielu wypadkach jej własny brat upierał się przy pozostaniu jako twórca, chcąc, aby jego siostra nosiła tylko to, co najlepsze. Była mu za to niezmiernie wdzięczna.
- Masz rację, to zdecydowanie musi być bardzo edukujące ze strony krawiectwa. Jeżeli nie miałabyś nic przeciwko, zasugerowałabym to Edwardowi. Ja ledwie znam się na modzie na tyle, że mogę coś wystylizować i zasugerować,  on jest prawdziwym twórcą. Mam nadzieję, iż jeżeli będziesz zamawiać coś na sabat, to zdecydowanie z jego stylizacji. – Wiedziała, że jej brat na pewno nie podziękuje jej za dodatkową ilość pracy, więc może po prostu nie musiała się przyznawać.
Delikatnie ujęła dłoń Octavii, zwłaszcza kiedy ta ujmowała jak bardzo świadoma była całej otoczki towarzyszącej jej wystąpieniu. Sama przecież narzekała na to i teraz czuła się lekko niezręcznie, rozumiała jednak czemu wszyscy narzekali. Czemu Edward tak mocno narzekał. Dlatego sądziła, że zderzały się tutaj dwie postawy i nikt chyba nie narzekał.
- Podejrzewam, że skojarzenia z modą powiązaną z osobami nieczarodziejskimi rzeczywiście mogą budzić w wielu osobach z arystokracji niepochlebne komentarze. Tak jak chęć mojej rodziny do wyznaczania trendów. – Miała nadzieję, że takie sytuacje będą jednak mniej dotykać Octavię. Wiedziała, że jest silna i da radę w wielu wypadkach, ale nawet ona mogła mieć problem przeciwko całej hordzie plotkujących szlachcianek. – Oh tak..nie spodziewałam się tych wszystkich dziwnych wizji. Opium zdecydowanie nie pozostanie moim zainteresowaniem. - Chciała chyba powiedzieć coś jeszcze, ale zanim zdążyła, zobaczyła wołającego ją kuzyna. - Wybacz, muszę uciekać. Spotkamy się jeszcze na spokojnie i wtedy wszystko omówimy.
Uśmiechając się do Octavii opuściła pomieszczenie.

| ztx2
Odetta Parkinson
Odetta Parkinson
Zawód : ambasadorka Domu Mody Parkinson, alchemiczka
Wiek : 23 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
It’s a game of war
death, love
And sacrifice
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9654-odetta-eimher-parkinson#293343 https://www.morsmordre.net/t9761-kitri#296220 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t9839-skrytka-bankowa-nr-2212 https://www.morsmordre.net/t9759-odetta-parkinson#296218
Re: Strefa prezentacji [odnośnik]28.08.21 11:34
10 stycznia 1958

Dom Mody Parkinson odwiedzała chyba po raz pierwszy. Nie przypominała sobie, aby kiedykolwiek jej noga stanęła w tym przybytku - jak dotąd to nie było na kieszeń wiedźmy. Nigdy nie narzekała na zarobki, gdy była dzieckiem ojciec zarabiał porządnie, zawsze stać ich było na dobrze skrojone szaty czarodziejów, lecz kolekcja Parkinsonów? To luksus. Zdecydowanie ponad ich stan. Sigrun jednak zaszła o wiele wyżej, znalazła się ponad stanem i potrzebowała kogoś o specjalnych, wyjątkowych umiejętnościach - a tak się składało, że mogła go odnaleźć właśnie tutaj, z polecenia lordów wiernych wspólnej sprawie. Miała nadzieję, że odpowiednio ją zapowiedzieli.
Młoda, dość ładna czarownica, której defekty urody maskowała doskonale skrojona, schludna, acz gustowna szata, zaproponowała wiedźmie, kiedy ta znalazła się już w środku, informując o umówionym spotkaniu i podając swoje nazwisko, coś do picia i spytała, czy czegoś potrzebuje. Zapewniła, że lord Parkinson powinien zaraz się pojawić, wystarczy, że chwilę na niego zaczeka. Sigrun skinęła zatem głową, poprosiła czarownicę - najwyraźniej asystentkę, czy kogoś w tym guście - o filiżankę mocnej, czarnej kawy bez mleka i cukru, po czym przypomniała sobie o czymś jeszcze. Z własnej, zaczarowanej torby, którą tak jak zawsze miała przewieszoną przez ramię, wyciągnęła duży pakunek. O wiele większy, niż pozornie mogła zmieścić skórzane wnętrze torby, pracownica Domu Mody Parkinson nie okazała jednak zdziwienia, najwyraźniej przywykła do takich sztuczek i były jej dobrze znane. W brązowy papier Sigrun owinęła sporo skór tebo, na których jej zależało. Poprosiła, by od razu zaniesiono to lordowi Parkinson, czy komuś kto miał ocenić, czy się nadają.
Po chwili pozostała sama, nie wiedząc czemu w pustej, przestronnej sali, w której centralnym punktem był dziwny wybieg. Sigrun domyślała się, że spacerują po nim modelki podczas pokazów nowych kolekcji. Widziała to kiedyś w Proroku Codziennym, takich szmatławców dla bab jak Czarownica bowiem nie zwykła raczej czytać. Proroka też już nie, to było dawno.
Przyglądała się starym (a może nowym, nie orientowała się w modowych trendach arystokracji, która zwykle ubierała się u Parkinsonów) projektom na zaczarowanych manekinach, które zaczęły się do niej wdzięczyć, najpewniej by zachęcić do zainteresowania się szatą, kiedy w powietrzu zaczęła lewitować elegancka filiżanka. Sigrun ujęła ją w dłoń i napiła się trochę kawy, czekając wciąż na pojawienie się arystokraty, z którym była umówiona. Mając w ustach smak dobrej, czarnej kawy nabrała ochoty, by zapalić papierosa, nie była jednak pewna, czy wypada - ale właściwie dlaczego nie? Upiwszy trochę zaczarowała filiżankę, aby lewitowała dalej, a z kieszeni wyciągnęła papierośnicę.


She tastes like every

dark thought I've ever had
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Strefa prezentacji [odnośnik]30.08.21 21:21
To była już trzecia filiżanka mocnej kawy z kilkoma kroplami mleka, którą Edward wypił tego popołudnia. Pracownia Domu Mody, którą zajmował, lśniła czystością, a przede wszystkim pustkami. Początek stycznia jawił się jako okres pozwalający na odetchnięcie od ogromu pracy; w zamian dawał chwilę na skupienie się na wewnętrznych potrzebach, na talentach, które odziedziczył po przodkach, które doskonalił, pielęgnował i szlifował każdego dnia swojej pracy, jednocześnie oddalając się od tych z umiejętności, które wymagały nieco więcej ukojenia. To niosła mu herbata, zatem dlaczego kawa?
Stołek, na którym Edward zwykł siedzieć przed nachylonym blatem kreślarskim, stał w kącie. Większość pulpitu wypełniały rozrzucone we wręcz artystycznym nieładnie karty pełne równań, obliczeń oraz obrazujących je wykresów. Teoria magii w swym prawdziwie praktycznym wcieleniu! Mimo tego, iż Edward nie należał do geniuszy, a jego myśli stanowiły iście frywolny potok niezrozumiały dla nikogo innego, to zagłębianie się w liczby opisujące magię oraz najtrudniejsze zagwozdki, które z tego wynikały, stanowiły pewien nieodzowny element jego życia. Połączony z umiejętnością zaklinania szat wykonanych ze specjalnie skrojonych i przygotowanych tkanin, naturalnie. Gdzieś w tym wszystkim leżał także list otrzymany od Sigrun Rookwood. Spojrzał nań raz wczoraj w ciągu dniu; dzisiaj rano po raz drugi, nie wiedząc, że oto nastało spotkanie. Pobudzony kawą Edward nie usłyszał ani pukania, ani wejścia pracownicy do pracowni. Uprzejmie pochrząkiwania, kaszlnięcia niknęły w eterze coraz to bardziej złożonych równań. Wypielęgnowana dłoń chwyciła w pewnym momencie za różdżkę. Wypolerowany wiąz zalśnił w świetle resztki dnia przebijającej się przez okno, a chwilę później z jego końca wystrzelił szmaragdowo–złoty promień i rozpadł się na snop iskier niknących w powietrzu.
Odwrócił się. Uśmiechnął, wysłuchał informacji od pracownicy. Przejął pakunek, który rozpakował na roboczym blacie po lewej. Końcem różdżki przebiegł po sporych płatach skóry, nauczony doświadczeniem nabytym zagranicą, wzbudzając magię zwierzęcia, z którego zostało pozyskane. Lekki prąd przeszył jego palce, z ust wyrywając krótki, dźwięczny chichot, po którym odstąpił od blatu i ze swoim najlepszym uśmiechem oraz błyskiem w oku pozwolił się poprowadzić korytarzami do oczekującej na niego klientki.
Pani Rookwod, wreszcie mamy okazję spotkać się en personne — powitał czarownicę, szeroko rozkładając ręce. Nie wyciągnął dłoni, by uścisnąć jej. Delektował się momentem. Patrzył na ubiór, w którym go odwiedziła. Widział dobrej jakości tkaninę, a im bliżej podchodził, także i mocne, niezawodne szwy. Zatem nie była to próba zdobycia czegoś za darmo i Sigrun Rookwood było stać na jego usługi. Wspaniale!
Tędy proszę — wskazał dłonią na korytarz, gdy wreszcie postanowił wyciągnąć ku niej rękę. Silna postura czarownicy w pewien sposób mu imponowała. Nauczony rozpoznawania magii, czuł coś mrocznego i niebezpiecznego; prawdopodobnie w okolicy ramiona i to właśnie tam spojrzał zaciekawiony, łapiąc się na tym, że miał tu do ubicia interes. Kolejny wspaniały projekt rozsławiający gust i smak Parkinsonów! — Tędy, zapraszam — powtórzył, odwracają się na pięcie, by wreszcie poprowadzić Sigrun w stronę pracowni. Szczęśliwie ta nie znajdowała się w piwnicy ani tym bardziej na parterze. Pierwsze piętro na tyłach doskonale spełniało swoją zaciszną rolę, gdzie wreszcie wpuścił gościa, podsuwając dla czarownicy stołek. Samemu oparł się o pochylony blat kreślarski, zasłaniając nieco swoją sylwetką swe numerologiczne rozważania.
Bardzo dobrej jakości skóra tebo — podjął lekko, nie chcąc, by milczenie między nimi trwało zbyt długo. — Zakładam, że pani wiedza o moich bardziej niszowych talentach nie wzięła się znikąd. Oczywiście nie będę pani męczyć, kto taki polecił mnie. Zamiast tego zapytam, jakiego rodzaju szatę chciałaby pani uzyskać z tych skór? Wybór nieprzypadkowy, jak rozumiem. — Pytanie zawisło w powietrzu, a wzrok Edwarda w całości spoczął na czarownicy. Obserwowanie jej w tym momencie było kluczowe. Tak wiele mógł dowiedzieć się, nie tylko z ust, ale i z ciała. Machnięciem różdżki przywołał do siebie szkicownik oraz pióro. W kilku prostych ruchach nakreślił jej sylwetkę obleczoną ubraniem. I słuchał.


I walk, I talk like I own the place
I play with you like it's a game
Edward Parkinson
Edward Parkinson
Zawód : krawiec, projektant
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wild things that turn me on
Drag my dark into the dawn
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9457-edward-parkinson-budowa#288270 https://www.morsmordre.net/t9541-czarus https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f170-gloucestershire-cotswolds-hills-broadway-tower https://www.morsmordre.net/t9572-skrytka-nr-2183 https://www.morsmordre.net/t9573-edward-parkinson#291128
Re: Strefa prezentacji [odnośnik]06.09.21 17:28
Ledwie wyciągnęła z kieszeni szaty swoją srebrną papierośnicę i już miała ją otwierać, by wyciągnąć z niej jednego papierosa - własnoręcznie skręconego, czasy były ciężkie, a tytoń coraz trudniej dostępny, nawet jeśli na przedramieniu nosiło się Mroczny Znak - gdy usłyszała swoje nazwisko padające z męskich ust. Głos zabrzmiał obco, przyjemnie jednak dla ucha, czarownica odwróciła się w jego kierunku natychmiast, spojrzeniem brązowych oczu odnajdując przystojną twarz młodego arystokraty o uśmiechu tak czarującym, że mógłby wygrać plebiscyt magazynu Czarownica, o którym napisał w listownej odpowiedzi. Prezentował się tak jak Sigrun się tego spodziewała po kimś, kto trudnił się projektowaniem szat (głównie dla arystokracji) - niezwykle elegancki i szykowny. Odwzajemniła ten uśmiech, decydując się ostatecznie zamknąć papierośnicę i wsunąć ją do kieszeni swojej szaty; czuła na sobie oceniające spojrzenie lorda Parkinson, uważnie przyglądającego się temu, co Rookwood miała na sobie. Zaraz jak to brzmiało? Nie szata zdobi czarodzieja? Gdyby ktokolwiek powiedział to w Domu Mody Parkinson głośno, najpewniej zostałby po prostu wyśmiany. Była tego świadoma, dlatego przyodziała się w jedną ze swych najlepszych szat.
- Lordzie Parkinson, niezwykle cieszę się, że zgodził się pan na to spotkanie - odpowiedziała Sigrun, opuszczając ręce wzdłuż ciała, skoro nie podał jej dłoni w ramach przywitania. Inni Rycerze Walpurgii, nawet ci szlacheckiego pochodzenia, nie mieli już oporów, by to zrobić - a jednak Edward ją zaskoczył. Wyciągnął ku niej dłoń, ona ją uścisnęła, uścisk zaś miała dość mocny jak na kobietę, choć może ciężko było mu to ocenić - zapewne ilość czarownic, którym w życiu uścisnął dłoń mógł policzyć na palcach. Zmrużyła lekko oczy, kiedy spojrzał na jej lewe przedramię, okryte długim rękawem, nic jednak nie powiedziała. Wymruczała ciche podziękowanie, gdy zaprosił ją do swojej pracowni i ruszyła we wskazanym kierunku. W sali prezentacji nie było nawet miejsca, aby usiąść.
- Będę z panem szczera, lordzie Parkinson, nie czytuję raczej Czarownicy - odpowiedziała powoli Sigrun, z ciekawością rozglądając się po pracowni arystokraty, jakby szukała czegoś, co mogłoby ją zainspirować. - Słyszałam, oczywiście, o projektach Domu Mody Parkinson, są zachwycające - skłamała gładko; zachwycające może i były, ale w większości zdecydowanie nie w jej stylu. Nie wyobrażała sobie samej siebie w tiulowej sukni jaką widziała kilka chwil wcześniej w sali prezentacji. - Pański kuzyn, lord nestor Tristan Rosier, chociażby ma wysokie mniemanie o pańskich projektach - zdradziła mu, choć zapewnił, że nie będzie pytał kto jej go polecił - może jednak lepiej, aby wiedział? - Tak, skóra tebo jest pierwszorzędna, znam dobrego handlarza. Słyszałam, że jest bardzo wytrzymały i odpowiednio zaczarowany bardzo dobrze chroni. Wie pan, zawodowo tropię wilkołaki, potrzebuję więc szaty... do zadań specjalnych. Jak tarczy. Dlatego chciałam zwrócić się do kogoś, kto jest mistrzem tej dziedziny - wyrzekła, zwracając spojrzenie ku lordowi Parkinson i uśmiechając się kącikiem ust. Nagle przypomniała sobie o czymś. - Och, zapomniałabym... - chwilę grzebała w skórzanej sakwie, zanim wyciągnęła drugi pakunek, który przekazała w ręce lorda Parkinson, aby go ocenił. Po odwinięciu materiału mógł tam odnaleźć goblini galon. - Wspomniany handlarz miał też to. Ponoć można tego użyć, aby wzmocnić taką szatę. To prawda, lordzie Parkinson?


She tastes like every

dark thought I've ever had
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Strefa prezentacji [odnośnik]17.10.21 0:05
Edward zdawał się nie przejmować tym, że odpowiedź odnośnie jego ulubionego czasopisma pozostała negatywna. Nie dał po sobie poznać lekkiego rozczarowania, niezmiennie prezentując sobą doskonały przykład lorda niewzruszonego, a wprost przeciwnie: oczarowanego samym sobą i zachwyconego, że kolejna osoba obcowała z jego pięknym obliczem. Uśmiechnięty zerknął na Sigrun, kiwając lekko głową w ramach potwierdzenia.
Nic, czego nie można by nadrobić w wolnym czasie, czyż nie? — Zapytał lekko, nie oczekując odpowiedzi. Pozostawał we własnym wyobrażeniu nieomylny, jeśli chodzi o złote rady redakcji Czarownicy, choć do dziś nie przełknął listownie wymierzonego policzka przez tego, kto śmiał zapytać o jego pasje w dziedzinie literatury. Na samą myśl ogarniała go złość, uśmiech lekko przygasał, a spojrzenie nabierało ostrości, której przecież nie mógł pokazywać przy przyjmowanym właśnie gościu.
Ach, Tristan, naturalnie. Mój drogi kuzyn, mam nadzieję, że naopowiadał pani zbyt wiele na mój temat — zagaił, przemierzając kilka kroków w stronę kwadratowego podestu, na którym stał manekin z upiętymi tkaninami będącymi przymiarką do jednej z sukien planowanych na wiosenną kolekcję. Choć termin prezentacji dla pospolitego czarodzieja wydawał się odległy, to Edward doskonale wiedział, że pierwsze prezentacje odbywały się za zamkniętymi drzwiami domów mody i co lepiej sytuowanych butików na całym świecie zdecydowanie wcześniej. Publika jak zwykle dowiadywała się ostatnia, gdy wszelkie decyzje o krojach, fasonach, rodzajach podszewek i dodatków zapadły, i zostały zatwierdzone przez najważniejsze autorytety dziedziny mody. Edward, naturalnie, sam siebie postrzegał jako niezaprzeczalnego eksperta w tej kwestii i cieszył się, gdy inni utwierdzali go w tym, korzystając z jego usług. Najzwyklejsze konsultacje, przymiarki czy wreszcie zamówienia czyniły go niezrównanym mistrzem. I to właśnie zamierzał udowodnić pani Rookwood w trakcie tego spotkania. Nie było lepszego wyboru niż Edward!
Owszem, to bardzo dobry handlarz tkanin — przytaknął, zwolniwszy miejsce na podeście. — Proszę zdjąć wierzchnie okrycie. Zdejmę z pani miarę. — Podjął, wskazując na podwyższenie. W milczeniu odwrócił się do czystego manekina, który ustawił obok jako dodatkowy model. Następnie przemierzył spory kawałek pracowni do ściany z półkami, gdzie znajdowały się panele tkanin służących do tworzenia wstępnych wykrojów. Edward nie tworzył na żywo, korzystając z materiału, który miał lśnić. Setki drobnych zmian czynionych w trakcie prowadziły do niszczenia, do powstania szwów niedostatecznie mocnych i trwałych, co w przypadku zaklętych szat miało o tyle duże znaczenie, iż najmniejsze rozejście nici zaburzało spójny przepływ magii oraz magicznych właściwości w tkaninie i nawet wytrzymała skóra tebo okazałaby się bezużyteczna. Prawdziwe marnotrawstwo, ot co.
Ooooch, goblini galon — zaregaował, rozpakowując dodatkowy pakunek. — Nieczęsty gość w moich rękach, muszę przyznać. Większość moich przyjaciół obywa się bez niego, a jego obecność zdaje się zmieniać wszystko, pani Rookwood. Szata zostanie potraktowana z należytym szacunkiem i priorytetem. A teraz przymiarki! — Zakończył podekscytowany, odłożywszy galon na blat, po czym zabrał z niego odpowiednie miarki, taśmy, podkładkę z kawałkiem pergaminu oraz pióro. Odczekał stosowny moment na zajęcie przez Sigrun miejsca i zabrał się do rozwijania pierwszej z miar, którą powoli objął biodra czarownicy, następnie uda, talię oraz biust. Stosowne wartości zanotował na pergaminie i przystąpił do dokładnego mierzenia obwodu nadgarstków, długości ramion, szerokości barków, krzątając się wokół Sigrun dobrych kilkanaście minut, w trakcie których dystans między nimi zmieniał się ledwie o cale. Edward lubił czuć kontakt ze swoimi modelami i modelkami. Lata praktyki takiej pracy stały się nawykiem, z którym nie walczył, doświadczając ciepła oraz magicznej prezencji innej osoby. Gdy się odsunął, jeszcze przez kilka chwil czuł pewną aurę, z wolna otrząsając się z niej, nim ponownie zabrał głos.
Mamy dość materiału, by wykonać solidny płaszcz — powiedział. — Oczywiście pogoda obecnie nie dopisuje i zbyt długie przebywanie na zewnątrz nadal będzie dokuczliwe. Mniej, jednak nie unikniemy tego. Mogę jednak dołożyć wełnę abraksana, jeśli jest pani zainteresowana. Znacznie wzmocni wewnętrzną część szaty, a dodatkowo będzie cieplejszy. I stłumi wszelkie bolesne upadki. — Wygłosił, powoli cofając się do skór tebo leżących na stole oraz gobliniego galonu. Nowym piórem, ze specjalną metalową końcówką począł kreślić formy na rozłożonych materiałach do pierwszych przymiarek. Projekt, który widział własnymi oczami, głównie w wyobraźni, nabierał pierwotnego, nieco niezbyt konkretnego kształtu, Kilkanaście minut później sunął krańcem różdżki, szepcząc pod nosem zaklęcia tnące, kolejne minuty po spędzając na wstępnym spięciu fragmentów w projekt.


I walk, I talk like I own the place
I play with you like it's a game
Edward Parkinson
Edward Parkinson
Zawód : krawiec, projektant
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wild things that turn me on
Drag my dark into the dawn
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9457-edward-parkinson-budowa#288270 https://www.morsmordre.net/t9541-czarus https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f170-gloucestershire-cotswolds-hills-broadway-tower https://www.morsmordre.net/t9572-skrytka-nr-2183 https://www.morsmordre.net/t9573-edward-parkinson#291128
Re: Strefa prezentacji [odnośnik]28.10.21 20:29
Nie dostrzegła lekkiego rozczarowania po lordzie Parkinson, niezbyt uważnie nawet mu się wówczas przyglądała, zaaferowana mnogością barw, tkanin, niezwykłych szat i ich fasonów wokół. Komnata ta, tak pełna przepychu i strojów, różniła się od wszystkich, w których dotychczas miała okazję gościć. Czuła się niczym Alicja, która wpadła do dziury krainy czarów - czarów modowych; a zatem wyobcowana. Niczym intruz. Intruzem chyba naprawdę była, pasowała tu jak pięść do nosa. Nie czytywała ani Czarownicy, ani nie nosiła podobnie fantazyjnych strojów. Lord Parkinson rzeczywiście miał prawo czuć się rozczarowany podobną klientką, lecz i sama Sigrun ukrywała przed nim swe prawdziwe myśli, zachowując beznamiętny wyraz twarzy, bądź przywołując na usta lekko ironiczny uśmiech.
- Naturalnie, lordzie, kobieta taka jak ja na pewno znajdzie w Czarownicy wiele cennych porad - odpowiedziała pogodnie, starając się, by do tonu głosu nie zakradła się nawet nutka kpiny; nie zamierzała urazić swego rozmówcy, który zdawał się nie dostrzegać, że już na pierwszy rzut oka Sigrun sprawia wrażenie kogoś, kto Czarownicą to raczej pali w piecu, niż zaczytuje się w poradach miłosnych Wilhelminy.
- Wyrażał się o panu wyłącznie w samych superlatywach - odrzekła Rookwood, tym razem nawet nie kłamiąc; z ust lorda Rosiera rzeczywiście padły pochwały pod adresem umiejętności i talentów kuzyna, jednakże nie rozmawiali o nim za wiele, ograniczył się wyłącznie do rekomendacji. Nie było innych powodów, by miał akurat z nią dyskutować o osobie krewnego, niezwiązanego z Rycerzami Walpurgi... Nie spotykali się towarzysko (już), mieli zdecydowanie istotniejsze tematy do rozmów.
Potrzebowała krawca, który nie tylko uszyje coś, w czym będzie jej wygodnie, lecz przede wszystkim - zaczaruje to odpowiednio, tchnie w materiał prawdziwą magię, wydobywając zeń naturalne właściwości skór.
- W porządku - przytaknęła. Zbieranie miar nie było Sigrun całkiem obce. To nie tak, że ubierała się przecież w byle co. Bywała u krawców, lecz raczej na ulicy Pokątnej, nic wyjątkowego. Bez cienia skrępowania ściągnęła z siebie tunikę i koszulę, którą miała pod spodem, zostając w cienkiej halce, aby lord Parkinson mógł zdjąć miarę. Zdjęła za dużo? Może. Na twarzy czarownicy nie było jednak widać ani cienia wstydu. Przypatrywała mu się uważnie. Nie spodziewała się, żeby lord, profesjonalista spojrzał na nią nieodpowiednio; nawet gdyby to jednak uczynił, to nie czułaby się skrępowana. Sigrun Rookwood należała do kobiet bezwstydnych.
- Przyznam, że niełatwo było to od handlarza wydrzeć. Niemało też kosztowało, ale zależy mi, by szata była wytrzymała. Przyznam, że wiodę... bardzo intensywny tryb życia, powiedzmy - odpowiedziała, wciąż stojąc nieruchomo na podwyższeniu; nie sprawiało jej to problemu, nie należała jednak do osób cierpliwych. Mijały kolejne minuty, lord Parkinson krzątał się wokół niej, mierząc chyba każdy cal jej ciała, a ona marzyła, aby zapalić jeszcze jednego papierosa. Mężczyzna wydawał się bardziej podekscytowany projektem, niż ona sama. Właściwie bardziej niż większość czarownic jakie znała. Naprawdę ekscentryczny czarodziej. Nie znała za wielu takich mężczyzn.
- Płaszcz byłby najodpowiedniejszą opcją - przyznała Sigrun. Zmarszczyła brwi, zastanowiwszy się nad jego słowami; w istocie płaszcz z samej, cienkiej skóry mógł nie być najodpowiedniejszym odzieniem na tak surową zimę. Słowa Edwarda wzbudziły w niej jednak zainteresowanie. Abraksany miały grubą sierść, która chroniła je przed zimnem, dobrze znała te stworzenia, szczególnie często wykorzystywane na północy. To dobrze wróżyło. - Podszyty taką wełną... brzmi naprawdę obiecująco. Z chęcią na to przystanę. Większe znaczenie ma dla mnie praktyczność, lordzie Parkinson. Chciałabym, by nie krępował ruchów - wyrzekła. Chyba jako jego klientka mogła nieco pomarudzić i pokręcić nosem?


She tastes like every

dark thought I've ever had
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Strefa prezentacji [odnośnik]04.09.22 22:34
Maj
Elvira pozwoliła sobie poprosić na spotkanie, a Odetta miała akurat chwilę, na którą mogła sobie pozwolić. Poprosiła oczywiście o spotkanie w Domu Mody, bo tam było to dla niej najłatwiejsze – a mogło ono być jedynie przerwą w pracy i nie musiało wydawać się żmudnym obowiązkiem. Nie, żeby za taki uważała to spotkanie, bowiem była teraz niemal zasypana pracą – taką, którą sama sobie nadała. Ale uwielbiała poświęcać się modzie, otaczać się tkaninami, kochać życie, którego doświadczała w tym miejscu. Niemal modliła się, by po ślubie móc dalej tu przechodzić, gotowa obiecać po wszystkie czasy, że zajmie się obowiązkami żony tak, jak należało, byle by tylko mogła cieszyć się obecnością tutaj, pozostaniem chociaż w pewnej części Parkinsonem. O ile, oczywiście, reszta rodziny chciałaby ją tutaj widzieć.
Teraz jednak nie skupiała się na tym, wybierając raczej spotkanie, podczas którego doświadczyć mogła jeszcze jakiejś sympatii – nie chodziło tutaj o Elvirę ale raczej o sytuację, że ta mimo wszystko nie wydawała się nastawiona…źle. Chociaż prośby o pomoc musiała traktować z pewnym przymrużeniem oka, tak teraz była po prostu ciekawa. Pozwoliła sobie nawet wynajęcie miejsca na spotkanie, wybierając mało uczęszczaną i na całe szczęście dla siebie, spokojniejszej części miasta, spokojniejszej bo nikomu nie przeszkadzało niesienie kilku kompletów ubrań, wielu dodatków, w tym z naciskiem na rękawiczki i kapelusze, jak również parę rzeczy z jej prywatnych kolekcji dotyczących głównie perfum i biżuterii.
Przysiadła, gotowa do przyjęcia gościa, pozwalając aby krwista czerwień oblekła ciało na ciasno przylegającej sukni, uwydatniającej jeszcze bardziej jej figurę, którą ostatnimi czasy doprowadzała na maksymalnych poświęceniach do niemal doskonałości, jednocześnie korzystając ze sprytnych dodatków do gorsetu, tak aby podnosiły jej biust, a ona mogła mimo wszystko zachować klasę i gust. Dobrana ostrożnie fryzura przykryta była lekko kapeluszem, a złote kolczyki przeplatane rubinami były dla niej wystarczającym dodatkiem. Nogi ułożyła lekko, tak aby siedzieć w dość władczej pozie, ale spoglądała na drzwi raczej z oczekiwaniem.
- Elviro… - uśmiechnęła się, kiedy panna Multon stanęła w drzwiach, elegancko podnosząc się i podając jej dłoń. – Cieszę się, że w końcu tu jesteś. Powiedz mi, co ciekawego się dzieje? Szykujesz się na spotkanie? – Iskry ciekawości rozbłysły w jej oczach kiedy czekała na dalsze informacje. Bardzo ciekawa była, co padnie dalej, bo chociaż list wyjaśnił jej nieco, to mimo wszystko nie znała szczegołów.


Someone holds me safe and warm
Horses prance through a silver storm,
Figures dancing gracefully across my memory
Odetta Parkinson
Odetta Parkinson
Zawód : ambasadorka Domu Mody Parkinson, alchemiczka
Wiek : 23 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
It’s a game of war
death, love
And sacrifice
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9654-odetta-eimher-parkinson#293343 https://www.morsmordre.net/t9761-kitri#296220 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t9839-skrytka-bankowa-nr-2212 https://www.morsmordre.net/t9759-odetta-parkinson#296218
Re: Strefa prezentacji [odnośnik]17.09.22 15:21
Got a figure like a pin-up, got a figure like a doll
Don't care if you think I'm dumb, I don't care at all


W czerwieni było Odettcie wspaniale; o tym pomyślała w pierwszej kolejności, gdy kilka minut przed umówioną godziną spotkania zjawiła się na stopniach prowadzących do sali wybiegowej, tam, gdzie pokierowali ją pracownicy. Gorsety, tak nielubiane przez samą Elvirę, na smukłej sylwetce Odetty stawały się niemal grzesznym dodatkiem, akcentowały biust skromnie okryty miękkim materiałem, po którym aż chciało się przesunąć palcami - miękki materiał, miękka skóra, miękkie włosy. Kuzynka Elviry cała była miła w dotyku, pachnąca i zmysłowa, a gdy tylko chciała, potrafiła przybrać pozę rzeźby i dumną minę wili. Czysta perfekcja - dopóki nie zaczynała się odzywać, rzecz jasna.
Czy to nie dwudzieste trzecie urodziny obchodziła miesiąc wcześniej? Ciekawe jak dużo czasu minie nim rodzina wepchnie ją w ramiona jakiegoś mężczyzny. Elvira była od niej, fakt, starsza, ale prawdziwe staropanieństwo kuło w oczy wtedy, gdy większość małżeństw była zawierana dla celów politycznych. Spytałaby ją o to, gdyby to było uprzejme. Może później.
- Odetto, witaj. Nie znam słów w języku brytyjskim, które oddałyby twoją urodę - rzuciła z zadziornym i interesownym uśmiechem, zbliżając się do siedzącej kobiety na miękko stukających obcasikach nie wyższych niż dwa cale. - Mam nadzieję, że nie wyrywam cię z ważnych obowiązków.
W porównaniu do kuzynki wyglądała skromnie, nie było w tym jednak niczego dziwnego. Jej szata nie była aksamitna, a jedynie bawełniana, lekka i jasna, i spięta w talii srebrzystą wstęgą. Długi warkocz odbijał się od pleców, a luźne kosmyki włosów okalały twarz bladą, zmęczoną, pozbawioną makijażu. Wyglądała bardzo surowo, ale nie było to bynajmniej niezamierzone.
- Owszem, szykuję, dlatego uznałam, że nic tak nie ukoi moich nerwów i nie pomoże mi zaprezentować się godnie jak konsultacja z ukochaną kuzynką. - Zajęła najbliższe Odettcie miejsce i oparła ramię nonszalancko na oparciu. - Wyobraź sobie, że sowa przyniosła mi zaproszenie z Chat... z pałacu Rosierów. - przechyliła głowę, rezygnując z próby łamania języka na francuskim. - Lady doyenne chce się ze mną spotkać w samej Fantasmagorii. Co o tym myślisz? - spytała, nie spodziewając się nazbyt mądrej odpowiedzi, niemniej jednak zachowując sympatię, która po tym czasie się Odettcie należała. - Czy twoja lady matka nie jest czasem z rodu Rosier? Opowiedz mi coś... o nich - urwała, przygryzając dyskretnie wargę.


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Strefa prezentacji [odnośnik]17.10.22 2:20
Większość rodziny Parkinson przyklasnęłaby w duchu na taką opinię, ale przecież nie można było od każdej panny oczekiwać rozsądku. Czasem był on wręcz niepożądany, bo to uroda miała zagrać pierwsze skrzypce. Dopóki Odetta ze swoimi rozważaniami siedziała cicho, nie widziano problemu w jej postawie, gorzej jak „dobre” w jej mniemaniu decyzje nie skutkowały odpowiednim efektem a raczej pozostawiały wszystkich pełnych wrażenia, że lepiej było, aby jednak milczała. Na szczęście pojawiały się chwilę, kiedy zaradność i wiedza, którą Odetta mogła się wykazać były dość rzeczowe, i tak właśnie było w sytuacji tego spotkania. Nie miała pojęcia, co dokładnie się działo, że Elvira dostała zaproszenie, Evandra jednak nie robiła nic bez powodu, a że cieszyła się całkowitym zaufaniem Odetty, lady Parkinson nie miała powodów aby zamartwiać się o intencje lady doyenne.
- Oh, jesteś nad wyraz uprzejma. Pocieszę cię jednak, iż wielu próbowało. – Uśmiechnęła się, nie umiejąc w pełni skromnie przyjąć komplementu, bo przecież w skromności Parkinsonom nie było do twarzy. Czasem można było jeszcze się dziwić, że niektórzy spodziewali się wielkiego dystansu do własnej urody wśród panien z tego domu. Pań w sumie też. Spróbowałby ktokolwiek skomentować ubrania cioci Mathildy…
- Nie przejmuj się, przyznam, poczułam się zaintrygowana kiedy odezwałaś się w tej kwestii. – Jak każdą tajemniczą sprawą, która rozgrywała się gdzieś poza jej zasięgiem. W końcu nie bez powodu sięgała regularnie po Czarownicę, pomijając jednak nudne odniesienia do czarodziejów czystej krwi, chyba, że były to ciekawe plotki które miały szanse zaistnieć jakoś w towarzystwie.
- Przede wszystkim wydaje mi się, że odpowiedni strój powinien nadać ci nieco… - zastukała paznokciami o powierzchnię stołu szukając jakże ulotnego słowa. -…pewności siebie. Niejedna dama wyszła stąd pewniejsza, tylko dlatego że znalazła materiał i krój który nie był pierwszą lepszą krawcową i nie wyglądała w nim jak obuta w firanę. – Jeżeli ktoś miał talent, pracował w Domu Mody Parkinsonów, jeżeli nie, nie był wartym uwagi krawcem.
- Lady Evandra jest wielce rozsądna i wielce rozważna. Jeżeli cię zaprosiła, ma na pewno jakiś powód i nie sądzę, aby polegało to na osaczeniu cię bądź wyśmianiu, o ile, oczywiście, nie dasz jej ku temu okazji skandalicznym zachowaniem. Nie mówię tego jako zarzut – dodała szybko, tak by Elvira nie spodziewała się, że właśnie ma do niej jakieś wyrzuty – ale jako informację, że Evandra to dama w pełnej klasie. Taka, od której rzeczywiście można się czegoś nauczyć. – Poprawiła się nieco na krześle, spoglądając na kuzynkę.
- Lady Evandra jest z domu Lestrange, nie wiem więc, czy wiadomość o Rosierach jakkolwiek ku temu pomoże. Ale powiedzieć, że Evandry nie ima się żadna wada to jak nic nie ująć w słowach.


Someone holds me safe and warm
Horses prance through a silver storm,
Figures dancing gracefully across my memory
Odetta Parkinson
Odetta Parkinson
Zawód : ambasadorka Domu Mody Parkinson, alchemiczka
Wiek : 23 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
It’s a game of war
death, love
And sacrifice
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9654-odetta-eimher-parkinson#293343 https://www.morsmordre.net/t9761-kitri#296220 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t9839-skrytka-bankowa-nr-2212 https://www.morsmordre.net/t9759-odetta-parkinson#296218
Re: Strefa prezentacji [odnośnik]06.11.22 21:07
Od czasu do czasu nawet Odetty przyjemnie było posłuchać. Jeśli akurat wstrzeliła się w temat, który fascynował także Elvirę, była skłonna pociągnąć dyskurs do momentu, w którym szalone idee kuzynki zbiegały z toru rzeczywistości na tor czczych marzeń rozpieszczonej pannicy. Miała jakiś tam potencjał, z którego dałoby się wykrzesać coś więcej, gdyby rodzina od początku nie skazała jej na jedną jedyną drogę. Należało przyznać, że swoje obowiązki Odetta umiała spełniać dumnie i posłusznie. Dzięki temu jej wartość w oczach społeczeństwa była zapewne wyższa niż Elviry, niezależnie od tego jak bardzo było to niesprawiedliwe.
- Bez wątpienia. Mniemam, że przodowali kawalerowie... - zagaiła dobrodusznie, ściągając z dłoni proste, białe rękawiczki i rozsiadając się wygodnie w miejscu, które Odetta przeznaczyła im na spotkanie. Było coś niepomiernie fałszywego w tych uprzejmościach, ale przynajmniej mogła je sobie poćwiczyć w towarzystwie kogoś, kto na potknięcie przymknie oko.
Uśmiechnęła się tajemniczo na ciekawość wyrażaną przez kuzynkę. Wścibskość i potrzeba brania aktywnego udziału we wszystkim była chyba ich cechą rodzinną, cechą, którą mogła odziedziczyć także Elvira, nawet jeśli naiwnie wmawiała sobie, że u niej przejawia się ona znacznie subtelniej. Wtykanie nosa w nieswoje sprawy, tak nazwaliby to mężczyźni, gdy przychodziło do kobiety nieszlachetnej. O radości.
Tę konkretną sprawę chciała jednak powierzyć Odettcie z premedytacją. Potrzebowała jej fachowego spojrzenia i przyjaźni, którą z czasem zdawała się u niej zaskarbić.
- Tak sądzisz? Myślę, że możesz mieć rację... - przyznała, nie zdradzając, że w sukniach bogatego kroju niejednokrotnie czuła się raczej gorzej niż lepiej, gorsety ją krępowały, a wyższe obcasy wciąż budziły niepokój. Niemniej jednak, nie mogła pokazać się w Fantasmagorii w czymś zwyczajnym. Z takiego wychodziła założenia i Odetta zdawała się ją w nim utwierdzać. - Co twoim zdaniem dodałoby pewności siebie kobiecie takiej jak ja? - spytała, świadoma, że Odetta lubiła rozwodzić się na takie tematy. Była też ciekawa, za jaką dokładnie kobietę może uważać ją kuzynka. - Hmm. - Zarzucanie skandalicznego zachowania wywołało na twarzy Elviry napięty uśmiech, już nie tak sztuczny po tygodniach ćwiczeń, ale zdecydowanie nie w pełni szczery. - Nie mogę się doczekać spotkania z lady doyenne. To zaszczyt i szansa. Jestem tylko ciekawa... pod jak wielkim wpływem męża może ona pozostawać. Znasz lady doyenne znacznie lepiej ode mnie. Powiedz, sądzisz, że jest... - dwulicowa? - ...szczera?
Westchnęła lekko, bo opowiadając jej o korzeniach Evandry, które przecież dobrze znała, niewiele pomagała w całej sprawie. Chciała usłyszeć przede wszystkim o Rosierach, by zrozumieć, czego mogą od niej oczekiwać. Trudno było Elvirze pozbyć się wrażenia, że herbata z żoną Tristana ma być dla niej testem.
Podstępnym i ironicznym, ale jednak testem.


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Strefa prezentacji [odnośnik]21.11.22 1:45
Czasem umysł Odetty pracował niczym dorożka zaprzężona w płochliwe i niedoświadczone klacze, które co prawda ciągnęły wóz w dobrym kierunku, lecz ile razy po drodze zbłądziły z trasy, to było niemal niepojęte. Oczywiście, sama z jednej strony doceniała towarzystwo Elviry, lecz wychowana w przekonaniu o wyjątkowości krwi szlachetnej i od maleńkiego postrzegająca wydanie za mąż za osobę krwi czystej jako wielką ujmę odnośnie talentu i urody, sprawiało że nie umiała postrzegać żadnej z osób o tym statusie jako kogoś równego. Czy bywali interesujący? Oczywiście. Czy powinna być dla nich miła? Tak, bo lady zawsze miła być powinna dla tych, którzy na to zasługiwali. Ale czy byli jej równi? Nie, niezbyt powinni. A mimo to, skoro nestor wydawał się rozważać kandydatury, musiała się na nie zdecydować – nie dla siebie, ale dla rodu.
- Cóż, tak, aczkolwiek szybko się kończyło ich zainteresowanie. W końcu mam wiele kuzynek, które o wiele chętniej przyciągną na siebie męskie spojrzenie. – Mówiła to jakby bez zakłopotania, ale nieznaczne ściśnięcie trzymanego przez nią uszka filiżanki wskazywało na to, że wcale nie podchodziła do tego tak dobrodusznie, jak mogło się wydawać. Mimo to, nie rozwijała dalej myśli, wiedząc, że Elvira słuchać o jej sercowych podbojach na pewno nie chciała, a nawet jeżeli chciała, to nie przyszła tu po to, aby teraz o tym słuchać, bo były ważniejsze zagadnienia.
Lubiła wiedzieć, przez większość życia czując się jak drobna pannica którą kiedyś była, próbująca zajrzeć przez okno, zamieszczone zbyt wysoko, aby mogła do niego dosięgnąć. Oczywiście, ta sytuacja nigdy się nie wydarzyła, ale czuła się trochę niczym dziecko, któremu ktoś niewiele mówi, a wszyscy wiedząc i cicho śmieją się z własnych żartów. Niestety, nie wiedziała, że niektórych rzeczy lepiej było nie wiedzieć, po prostu chodząc lekko sfrustrowana ale tego po sobie nie pokazując.
Zmrużyła za to oczy, przyglądając się uważnie Elvirze gdy jej własna dłoń wodziła po konturach jej ust w zamyśleniu, zastanawiając się, co ostatecznie mogła powiedzieć. Przysunęła się nawet nieco bliżej, wyciągając dłoń aby bez pytania delikatnie ująć podbródek, pozwalając sobie przesunąć jej twarz, tak aby światło zatańczyło na jej włosach i cerze, ostatecznie odsuwając się, aby spojrzeć na nią już w pełni.
- Intensywne kolory, ale nie krzykliwe, przykładowo mocno nasycone granaty bądź czerwienie, które wchodzą już w szkarłat. Mogłabyś skorzystać również z drobnych wzorów, ale nie pstrokacizny, na przykład strój z delikatnymi przeplotami nici z innego koloru mógłby dobrze na tobie leżeć. Zdecydowanie upięłabym włosy… - mówiąc to, przesunęła na nowo dłoń, aby złapać pannę Multon, a raczej jej włosy, delikatnie wyczuwając ich teksturę pod palcami. -…dodając na nie zdecydowanie kapelusz. Niezbyt wielki, taki, który nie wyda się krzykliwi, ale który świadczyć będzie o dobrym smaku. Oczywiście, dobrze dobrana bielizna z gorsetem i do tego pończochy w jakimś dość neutralnym kolorze, aby nie odwracały uwagi. I dodatki, zdecydowanie dodatki, najlepiej bransolety i kolczyki. – Nie wiedziała w sumie, czy Elvira nadąża za wszystkimi uwagami, ale chyba jej to nie przeszkadzało. No i w razie czego, mogła powtórzyć.
- Evandra jest nie tylko najpiękniejszą ale też najbardziej rozsądną lady jaką znam. Jeżeli zaprosiła cię na herbatę, to w szczerej intencji poznania cię i wyrobienia o tobie własnej opinii. Myślę, że nie ma powodu obawiać się z powodu zaproszenia jakiegoś podstępu. – Nie wiedziała, czy tymi słowami ją uspokoiła, czy bardziej nie zaniepokoiła, ale sięgnęła już po pudełka z kapeluszami, szukając tego, który najwłaściwszy wydawał się do obecnej wizji panny Parkinson.


Someone holds me safe and warm
Horses prance through a silver storm,
Figures dancing gracefully across my memory
Odetta Parkinson
Odetta Parkinson
Zawód : ambasadorka Domu Mody Parkinson, alchemiczka
Wiek : 23 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
It’s a game of war
death, love
And sacrifice
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9654-odetta-eimher-parkinson#293343 https://www.morsmordre.net/t9761-kitri#296220 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t9839-skrytka-bankowa-nr-2212 https://www.morsmordre.net/t9759-odetta-parkinson#296218
Re: Strefa prezentacji [odnośnik]01.12.22 17:28
Nie zdawała sobie jeszcze sprawy z dylematów Odetty, nie podejrzewała jej też o pogardę tak częstą wśród kobiet jej stanu i wychowania. Elvira Multon z rodu Parkinsonów (jak lubiła o sobie mówić), nie była może wychowana szlachetnie, ale narcystyczna natura i duma nie pozwalały jej zakładać, że Odetta może postrzegać ją niżej niż siebie samą. Ich uroda była wszak porównywalna, czego nie dało się powiedzieć o inteligencji i umiejętnościach. Same pieniądze i tytuł nie mogły zaślepiać Odetty na tyle, by uwierzyła w wyższość nad kuzynką, uzdrowicielką, czarnoksiężniczką z ojca Multon.
Zainteresowała ją jednak uwaga, pozornie niedbała, która jednak zmusiła kuzynkę do ledwie dostrzegalnego ściągnięcia brwi i zaciśnięcia palców. Czyżby spotykała się z podobnymi wątpliwościami w pałacu, z którymi niegdyś radziła sobie jej matka? Ciężko było Elvirze uwierzyć w jakiekolwiek podobieństwo między głupią Miriam a wciąż młodą, kwitnącą i aktywną Odettą. Może jednak były to płonne nadzieje? Może Odetta też skrywała w sobie tę iskrę nieatrakcyjnego szaleństwa?
- Jakoś trudno mi w to uwierzyć, skarbie. Żadna z nich ci nie dorównuje, choćby były młodsze, brakuje im twojej klasy - Złapała kuzynkę za dłoń i leciutko ścisnęła, w geście, który wydał jej się wystarczająco przyjacielski i dziewczyński. Równocześnie wysiliła się, aby prześmiewcze wygięcie warg zmienić w coś miększego i bardziej współczującego. Być może Odetta nie będzie spoglądać jej w oczy i nie dojrzy w błękicie tęczówek ziejącej obojętności. - Masz już kogoś na oku, jeśli mogę spytać? - To akurat budziło jej ciekawość, choć była ona znacznie mniej niewinna niż mogłoby się zdawać.
Nie zapomniała też jednak o własnych wątpliwościach i przyczynach tego nagłego spotkania. Mimo całej niechęci do strojenia się i fałszu, potrzebowała porady Odetty w kwestii przeklętej wizyty w Fantasmagorii, by nie powtórzyć gafy sprzed roku; do nikogo innego nie mogła się zwrócić, gdyż byłoby to zbyt upokarzające.
Spodziewała się kilku nieprzyjemności, ale i tak musiała przygryźć język i spojrzeć wymownie w sufit, gdy bez pytania została schwytana za brodę. W pierwszym instynkcie chciała odepchnąć od siebie napastnika, ale powstrzymała go i dała się prowadzić jak lalka, dopóki Odetta nie była usatysfakcjonowana.
Dłoń we włosach była przyjemniejsza i przez najkrótszą z chwil przemknęła jej nawet przez głowę myśl, że nie miałaby nic przeciw temu, by kuzynka pociągnęła za nie mocniej... chwila jednak minęła i długie, blade kosmyki wróciły na swoje miejsce.
- Zastanawiam się, czy nie pozwoliłam im nazbyt urosnąć. - Sięgały już pasa. - Na razie nie mam ochoty się ich pozbywać, ale wkrótce z pewnością nie będę mieć wyjścia. - Westchnęła. - Czy gorset jest konieczny? - spytała ostrożnie, wyobrażając sobie strój, jaki w słowach kreowała jej Odetta. - Jak sądzisz, ile to wszystko będzie kosztować? - dodała cierpko, świadoma, że zapewne większość garderoby będzie musiała pożyczyć. Wydawanie pieniędzy na błyskotki nie przychodziło jej tak lekko jak damom.
Odpowiedź dotycząca Evandry nie była satysfakcjonująca, ale nie budziła też większych zastrzeżeń. Z jakiej wszak innej strony mogła ją znać Odetta?
- Utrzymujecie bliższy kontakt? - dopytała na wszelki wypadek.


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Strefa prezentacji [odnośnik]21.12.22 2:42
Miała wrażenie, że wszystko to wydawało się skomplikowane o wiele bardziej, niż do tej pory. Chciała wierzyć, że tak naprawdę chodziło o wychowanie, ale sama już nie mogła być pewna. Z jakiegoś powodu czuła, że nic już nie rozumie, z jednej strony obserwując swobodę z jaką Primrose działała wśród niekoniecznie szlachetnie urodzonych, z drugiej strony jej wychowanie wydawało się temu przeczyć, więc teraz nagle spotykała się z własnym zdenerwowaniem i zdezorientowaniem.
- Dziękuję. – Mimo tego, że nie był to jej pierwszy komplement, uciekło jej spojrzenie gdzieś w bok a na policzki wyłonił się wstydliwy rumieniec. Mimo wszystko, zawsze doceniała jeżeli taki otrzymywała, karmiąc się nimi niczym kwiat słońcem słonecznym. Chętnie siedziałaby tutaj, słuchając więcej pięknych słów skierowanych w jej stronę, podejrzewała jednak, że jej kuzynka na tyle wytrzymałości mieć nie będzie. – Wiem, że więcej niż jeden kawaler otrzymał propozycję mojej ręki – nowi namiestnicy jak również Abraxas Malfoy. Nie zdziwię się, jeżeli jednak skończy się na pozostaniu wśród szlachty. – Spojrzała na kuzynkę, ciekawa nie tylko tego, czy zaspokoiła jej ciekawość, ale również tego, jaka miała być reakcja.
Wyjęła jeszcze przy okazji jedne ze swoich kolczyków które dostała w prezencie, nie było więc tutaj mowy o pożyczeniu rodowych klejnotów, unosząc je do uszu kuzynki i uśmiechając się jakby była wyjątkowo zachwycona z tego, co właśnie widziała. Tak, zdecydowanie ciemne szafiry pasować miały do całkowitej urody Elviry i kto wątpił, nie wiedział jeszcze, że szafir jest nowym różem. I może tym, na co Elvira nosem nie będzie kręcić.
Uśmiechnęła się na te włosy, przyglądając się im jednak nieco bardziej krytyczniej, gdy spojrzenie padło na nieco wymagające bardziej końcówki. Musiała zdecydowanie zaprosić potem kuzynkę do jakiegoś spa, tak aby dodatkowo zadbać o jej wyjątkowo ślicznego koloru włosy. Złapała nawet ich kosmyk jeszcze aby przesunąć nim z rozbawieniem po twarzy, tak jakby chciała ją nimi połaskotać. – Wiesz, myślę, że dobrze byłoby nałożyć ci coś nawilżającego. – Stwierdziła jeszcze z namysłem, gdy dłonią przesunęła w zamyśleniu na jej policzek. Dopóki nie dostała jasnego sygnału, nie zamierzała przestawać, nieświadoma nawet, że mogła robić rzeczy mało komfortowe dla Elviry…albo wręcz przeciwnie. – Masz cerę w pięknym kolorze – bladym, rzecz jasna – i wypadałoby ją podkreślić. – Oczywiście, z jej determinacją mogła i była gotowa zmienić Elvirę w chodzącą boginię, ale miała pewne powody podejrzewać, że napotkałaby pewien opór.
- Zdecydowanie nie! O wiele piękniej wyglądasz w takich pięknych włosach, a przecież możesz tak dobrze je ułożyć. Nie próbowałaś korony albo nieco bardziej skomplikowane fryzury? Może to, rzecz jasna, zająć o wiele więcej czasu, ale wtedy na pewno przyciągnęłabyś wiele męskich spojrzeń. – To nie tak, że absolutnie nie doceniała krótkich fryzur, ale wydawały jej się zawsze dość pospolite. Dbanie o włosy było przywilejem każdej kobiety, nie obowiązkiem i był to przywilej, który wedle Odetty należało cenić. – Oh, Elviro, gorset na pewno podkreśli twoją figurę, nie martw się o to. Nie martw się również o poruszanie się, nie będzie to przecież zasznurowywanie na sam koniec, a przecież na pewno nie raz widziałaś baletnice czy tancerki które nosiły gorsety i poruszały się w nich bez większego problemu. Mogę osobiście dopilnować aby było ci wygodniej. – Jeżeli o ruchu była mowa, zdecydowanie nie powinna się była przejmować.
- Nie myśl teraz o kosztach, na razie ci to pożyczam. – Machnęła ręką, jakby nie było to tak wiele dla niej, chociaż na pewno miałaby sporo smutku gdyby jednak nie wróciła jakakolwiek część z jej garderoby. – Możesz pomyśleć, jak się odwdzięczyć. – Wcześniej korzystała z jej pomocy przy lekcjach anatomii, teraz może Elvira miała coś do zaoferowania ze swojej strony.
- Oczywiście. – Rozmowa na temat Evandry zawsze budziła w niej szczery uśmiech i nie mogła powstrzymać się przed rozczuleniem. Chciałaby być równie piękna jak ona, może wtedy zwróciliby na nią uwagę jacyś przystojniejsi kawalerowie. – Tak, nie tylko dlatego, że jest żoną mojego bliskiego kuzyna, ale też przez to, że w podobnym wieku jesteśmy, poznałyśmy się już w szkole. Jeżeli miałabym do kogoś dążyć, mieć jakiś autorytet, to zdecydowanie ona.


Someone holds me safe and warm
Horses prance through a silver storm,
Figures dancing gracefully across my memory
Odetta Parkinson
Odetta Parkinson
Zawód : ambasadorka Domu Mody Parkinson, alchemiczka
Wiek : 23 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
It’s a game of war
death, love
And sacrifice
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9654-odetta-eimher-parkinson#293343 https://www.morsmordre.net/t9761-kitri#296220 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t9839-skrytka-bankowa-nr-2212 https://www.morsmordre.net/t9759-odetta-parkinson#296218
Re: Strefa prezentacji [odnośnik]08.01.23 22:01
Odetta była słodka, kobieca, a gdy nieśmiało uciekała wzrokiem, rumieniąc się jak panna (którą była) sprawiała apetyczne wrażenie zdobyczy, która aż prosi się o to, by ją zagarnąć, pożreć i zniszczyć. Elvira uśmiechnęła się tym swoim charakterystycznym uśmiechem unoszącym jeden kącik ust, a potem uległa pokusie i dłonią delikatnie złapała kuzynkę pod brodą, by przyciągnąć jej spojrzenie z powrotem na siebie. Coś drapieżnego w środku popchnęło ją do tego gestu, do słów, które po nim nastąpiły:
- Nie dziękuj za coś co jest wyłącznie prawdą - powiedziała cicho, choć wiedziała, że jej słowa nie dotrą, nie zakiełkują; Odetta była wychowana inaczej, je obie przyuczano do tego, by być skromnymi, grzecznymi i uczynnymi. Choć z zupełnie różnym skutkiem. Nie zdążyła jeszcze puścić brody Odetty i właśnie dlatego kuzynka odczuła jej chwilowe zaskoczenie, gdy mimowolnie zmarszczyła brwi i przyciągnęła ją bliżej. Szybko jednak zapanowała nad sobą, opuściła rękę i przywołała na twarz wyraz łagodnej ciekawości. - Namiestnicy? Czy to nie wbrew tradycjom? Przecież otrzymali pozycję, nie tytuły szlacheckie. - Jej myśli gorączkowo analizowały tę sprawę; jak wiele innych propozycji mogło paść na ręce Drew? Ramsey nie mógłby w tym momencie obchodzić ją mniej. Nie była jeszcze pewna co dokładnie czuje w związku z tą rewelacją. - Żaden z nich na ciebie nie zasługuje - skłamała miękko, bo nie mogłaby w lepsze słowa ująć myśli, że małżeństwa z tymi mężczyznami by ją zrujnowały. Była dla nich zbyt delikatna, zbyt... podatna na strach. Och nie, Odetta najlepiej sprawdziłaby się u boku prawdziwego szlachcica. - Zawsze pozostaniesz lady - dodała cicho, a potem odwróciła się i przejrzała w lustrze, aby ochłonąć i przestać zamartwiać się sprawami, które w tym momencie mogłyby popchnąć ją do zdradzenia zbyt wiele.
Uniosła brwi i długo przyglądała się ich wspólnemu odbiciu, gdy Odetta przyłożyła do jej skóry szlachetne kamienie. Szafiry? Diamenty? Nie wiedziała nawet, nie pamiętała, kiedy ostatnio miała okazję w nich przebierać. Może nigdy.
- Piękne - powiedziała w końcu, z braku pomysłu na lepsze słowo.
Dopiero gdy Odetta przyłożyła jej własne włosy do jej nosa, Elvira wyrwała się z chwilowego marazmu i odskoczyła niezgrabnie, równie zaskoczona co rozzłoszczona.
- Wybacz - rzuciła od razu, choć trochę ostro, ale dłoń Odetty już znalazła się na jej policzku i Elvira nie wiedziała w jaki sposób zakomunikować jej prawdziwy powód swojego drżenia. Nie nawykła do przyjacielskiego dotyku, do pieszczot. Nagły i niezapowiedziany wywoływał poczucie zagrożenia, ale też przyjemności, której nie powinna czuć w towarzystwie kuzynki. Nawet ona wiedziała, że nie powinna. Była tym zniesmaczona, ale wytrwała, nie uchylając się więcej, aby nie sprawić Odettcie przykrości. Nie zrozumiałaby. - Zaufam ci w tym względzie. Nie wątpię, że doskonale wiesz co mówisz - wymamrotała. Choć okazyjnie stosowała kremy i kosmetyki, zwykle nie miała na to czasu. Gdy padło na włosy, te długie, których przywiązanie nie pozwoliło jej ściąć, jeden z maniakalnych monologów kuzynki przykuł jej uwagę. - Męskich spojrzeń, tak? - Mimowolnie pomyślała o Drew i z irytacją ugryzła się w język aż poczuła krew. - Zwykle wiążę je w warkocz... jak panna. - Nie miała pojęcia, skąd wzięło się w jej głosie to nagłe niezadowolenie. Potrząsnęła głową. - Osobiście dopilnować? Co masz na myśli? - Elvira poczuła, że jej policzki płoną. Choć perspektywa gorsetu była wciąż niewygodna, na dziwne słowa kuzynki natychmiast wyobraziła sobie jej małe, miękkie dłonie wpełzające pod ciasny materiał, aby poprawić koronki i fiszbiny...
Powoli wypuściła powietrze i palcem serdecznym potarła nasadę nosa.
- Nie chciałabym cię nazbyt wykorzystywać, jesteśmy rodziną - powiedziała dla dobrej gry, choć natychmiast odczuła ulgę, że nie będzie musiała wydawać ograniczonych zasobów na coś tak frywolnego jak błyskotki i gorsety. Zaraz jednak znów poczuła napływ gorąca i przygryzła wargę, starając się nie spoglądać na śliczną, niewinną twarz Odetty rozpaloną niegasnącym entuzjazmem. Ona nie wie... nie może wiedzieć... - Jest wiele sposobów, na które mogę się odwdzięczyć - powiedziała cicho, a potem skarciła się w myślach. - Jeśli będziesz mnie potrzebować, wystarczy, że napiszesz - dodała prędko, nieco spokojniej.
Uśmiechnęła się lekko, słysząc o Evandrze, choć coś w jej błękitnym spojrzeniu wyostrzyło się z ostrożnością na mimowolne wspomnienie Tristana.
- Jesteście blisko z lordem nestorem? Chyba dzieli was różnica wieku - zagaiła miękko, pozornie bez zastanowienia.
[bylobrzydkobedzieladnie]


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Strefa prezentacji
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach