Wydarzenia


Ekipa forum
Giselle Genevieve Lestrange
AutorWiadomość
Giselle Genevieve Lestrange [odnośnik]21.06.19 15:50

Giselle Genevieve Lestrange née Malfoy

Data urodzenia: 14 kwietnia 1912 r.
Nazwisko matki: -
Miejsce zamieszkania: Wyspa Wight
Czystość krwi: szlachetnie błękitna
Status majątkowy: bogata
Zawód: dama, kompozytorka, tłumaczka trytońskiego,
Wzrost: 150 centymetrów
Waga: 48 kilogramów
Kolor włosów: za młodu srebro, obecnie - czyste złoto
Kolor oczu: szmaragd morskiej fali
Znaki szczególne: półwili czar, taneczny krok, nienaganna prezencja i misternie ułożone fryzury; nigdy nie zakłada dwukrotnie tej samej sukni; pierwsze zmarszczki w kącikach oczu; niezależnie od pory dnia nosi niedorzecznie drogą i strojną biżuterię: nie rozstaje się z pierścieniami, naszyjnikami, kolczykami i zdobnymi spinkami do włosów;


Dyplomata Malfoy, oczarowany francuską wilą, stanowiącą doskonały dodatek do jego politycznej misji - tak w skrócie opisywano romantyczną historię Fineasa i Etiennette, najpierw podchodząc do niej z pewną rezerwą (wszak lord nie pojął za żonę panny z brytyjskiej arystokracji), powoli roztapiającą się, gdy przepiękna półwila zadomowiła się w Wilton, spełniając się w obowiązkach żony i matki. Najmłodszemu z rodzeństwa Fineasowi pozwolono na spełnienie swej miłosnej fanaberii, zresztą ujmujący charakter prawdziwej wili, żywcem wyjętej z magicznego panteonu bóstw, szybko zjednywał Etienette sympatię krewnych, doceniających jej wpływ na polityczne działania małżonka. Z tak pięknym skarbem u boku brylował na salonach, mogąc subtelniej oddziaływać poza kulisami wielkiej polityki, korzystając z wrażenia, jakie roztaczała wokół siebie złotowłosa wila.



Giselle od najmłodszych lat uwielbiała słuchać historii matki: o tym, jak silną miłością zapałała do Fineasa, o tym, jak się poznali, o tym, gdzie bywali - spijała z ust czarownicy każdy detal, powoli stając się jej kopią. Jako najmłodsza z rodzeństwa cieszyła się wieloma przywilejami, najdłużej przebywając pod opieką matki oraz guwernantek, które miała wyłącznie dla siebie - starsze siostry uczęszczały już do Beauxbatons, gdy Elle przyszła na świat. Wychowywano ją pod szklanym kloszem, co w ogóle dziewczynce nie przeszkadzało: uwielbiała oglądać świat z bezpiecznej odległości, z czułych ramion matki i piastunek, śpiewających jej do snu. Odwzajemniała te dźwięki, rozkochała się w muzyce, a miłość tę pielęgnowała także Etienette, przykładając wielką wagę do odpowiedniej edukacji dziewczynki w tym zakresie. Strofowała ją i pouczała, sprowadzała najlepszych nauczycieli śpiewu, pilnowała, by Giselle doskonale odnajdywała się w szlacheckim świecie. Szczęśliwie Gia uczyła się tego, co po dziewczęcemu się jej podobało: rozpoznawania obrazów, recytowania wierszy, a przede wszystkim piękna muzyki i rozkładania jej na czynniki pierwsze. Ciężej znosiła lekcje historii magii, ale przykładała się do nich, wiedząc, jak ważna była ona dla matki, chcącej, by jej dzieci godnie reprezentowały ród Malfoyów - wprawnych polityków.



Przekroczenie progów Beauxbatons nie zrobiło na Giselle większego wrażenia, przywykła wszak do artystów, a sam francuski budynek zasługiwał według zadufanego w sobie dziewczątka na co najwyżej cztery gwiazdki luksusu. Nie miała tutaj swojej prywatnej komnaty, nie miała skrzatów ani garderobianych, ba, musiała nawet przywdziewać niebieski mundurek a nie ulubione sukienki. Zachwyty rówieśników kwitowała urażonymi prychnięciami, pierwszy rok edukacji spędzając raczej na uboczu, pełna tęsknoty za domem, za prywatnymi lekcjami śpiewu, za matką i siostrami, za byciem oczkiem w głowie ojca i śliczną iskierką, rozładowującą napięcia na organizowanych przez ojca bankietach dyplomatycznych.
Dopiero później udało się jej przemienić niechętne nadąsanie w arystokratyczną wyniosłość, sprawiającą, że ludzie do niej lgnęli. Nie tylko ze względu na pochodzenie, ale także wielki talent, kryjący się w strunach głosowych. Wraz z magią, widoczną także na porcelanowej twarzy, tracącej coraz szybciej dziecięce rysy. Stawała się kobietą i obserwowała te zmiany z satysfakcją. Ominął ją okres pokracznego podlotka, nie rozumiejącego nowego ciała: przyjmowała je radośnie, w końcu odkrywając przydatność transmutacji. To wtedy zaczęła baczniej przykładać się do tego przedmiotu, a dzięki poznanym zaklęciom zmieniała kolor mundurka, transmutowała loki w miękkie fale i prostymi czarami przemieniała ograniczoną, szkolną garderobę. Tylko te zajęcia spotykały się z szczerym zainteresowaniem Giselle, do pozostałych nie przykładała się w ogóle, zdając je na najniższym możliwym poziomie. Z klas wychodziła z wysoko zadartym podbródkiem, w milczeniu, lecz później wyładowywała silne emocje muzyką. Tylko nią mogła opowiedzieć o swoich rozbuchanych uczuciach, tylko uderzeniem drżących palców o klawisze fortepianu wyrzucić z siebie wściekłość, tylko rzewną kołysanką wylać z siebie słone łzy. Afekty zamieniane w dźwięki, furia dająca ujście w nerwowym crescendo, w krzykliwym zakończeniu arii. Uwalniała siebie w melodii - muzyka stanowiła jej bezpieczną transkrypcję, pozwalała na kokietowanie - przecież to tylko wyjątkowe odważne słowa francuskiego artysty - na dzielenie się bólem - ach, nigdy tak naprawdę nie czułam się tak smutna, sir, lecz prawdziwa artystka potrafi odegrać emocje pieśni - i wszystkim, co na salonach było zakazane, wstydliwe, nieprzystające. Krycie się za utworami i muzyką stało się ratunkiem dla rozchwianego charakteru.


Narcystyczna dziewczynka zamieniła się więc w narcystyczną panienkę, świadomą blasku swej magicznej urody. Lubiła zwodzić chłopców, wykorzystywała też czar na nauczycielach, którzy i tak przymykali oko na tragiczne wyniki egzaminów z eliksirów czy zielarstwa. Giselle kwitła, bawiła się, śpiewała, grała - i w końcu z żalem opuszczała zamek swej młodości, kończąc edukację i wracając do domu.



Do nowego domu - do Wiltshire powróciła na zaledwie kilka tygodni, niezbędnych do przeprowadzenia odpowiednich przygotowań do rychłego ślubu. Zaręczyny z lordem Lestrange, mające podtrzymać sojusz obydwu szlacheckich rodów, odbyły się jeszcze w ostatnie letnie wakacje Giselle w atmosferze beztroski i zadowolenia. Płynących ze wszystkich zainteresowanych stron, świętujących połączenie się rodzin miłujących piękno, także to magiczne. Gię ominęła więc niewygoda i tęsknota, towarzysząca większości panien młodych żegnających się z posiadłością, w której się wychowywała. Pokochała wyspę od pierwszego wejrzenia, tak, jak pokochała Jacquesa. Pokochała syreny, dołączające się do śpiewu, pokochała białe plaże i nieustający szum fal. Pokochała też szaleństwo mieszkajacych tu arystokratów, buzujący pod pięknymi twarzami ogień, odległe odgłosy burzliwych kłótni, szepty ukrywanej przed światem schizofrenicznej ciotki, snującej się po korytarzu w zachodnim skrzydle posiadłości. Cały zamek był muzyką, najpiękniejszą symfonią, jaką przekładała na własną twórczość, zainspirowana także syrenami. To wtedy powoli zaczęła uczyć się ich języka, poznawać historię plemienia, kojarzącego się z dzikością matki, podobno wyjętej z wody na jednej z francuskich plaż.



Udzielała się towarzystko, lśniła u boku Jacquesa, całymi dniami komponując i śpiewając - jedynie w zaciszu domowym. Szybko jednak dała się porwać kolejnej pasji, rozmowy z syrenami pozwoliły jej doskonale poznać ten język, dzięki czemu tłumaczyła korespondencyjnie dzieła oraz niektóre akty dyplomatyczne, nigdy nie zagłębiając się w ich polityczny sens, dbając jednak o ścisłość słowa. Wspierała także krewnych, którzy pragnęli porozumieć się z syrenami w zakresie wspólnych artystycznych przedsięwzięć: stała się wyjątkową tłumaczką, jak nikt rozumiejąc kapryśne, dumne i nieprzewidywalne morskie stworzenia. Zbliżała się także do nich fizycznie - pod osłoną wieczoru zażywała pierwszych kąpieli, coraz głębiej wchodząc w chłodną toń. Zamknięte dla postronnych plaże Wyspy Wight gwarantowały dyskrecję, nie musiała obawiać się moralnego oburzenia, pływała więc coraz częściej, obserwując syreny - i czując się coraz mocniej częścią ich świata.



Beztroska swoboda toni zakończyła się jednak stosunkowo szybko - wkrótce po zaślubinach nosiła już pod sercem swe pierwsze dziecko. Ciążę znosiła bardzo źle, przeleżała ją wręcz całą; nienawidziła swego rozrastającego się ciała, rozpaczała z powodu opuszczonych Sabatów i bankietów. Pragnęła dziecka najbardziej na świecie, wyczekiwała go, lecz nie chciała przechodzić przez ciążę; być moze dlatego rozwiązanie, choć bolesne, stało się dla niej jednym z najpiękniejszych dni życia. Gdy pierwszy raz dotknęła miękkiego ciałka syna miała wrażenie, że poznała największą magiczną tajemnicę prawdziwej, nieskrępowanej miłości. Reakcja otoczenia na powicie pierworodnego dziedzica tylko potwierdzała to przekonanie; Jacques obsypywał ją prezentami, nowa rodzina w końcu zaakceptowała złotowłosą przybyszkę, a syn nie sprawiał żadnych problemów - głównie dlatego, że wokół młodej matki i niemowlaka tańczyły dziesiątki nianiek i mamek. Macierzyństwo stało się nową pasją Giselle, mogła wzruszać się śliczną buzią chłopczyka - wkrótce więc na świat przyszły kolejne dzieci, piękne córki, z których najmłodsza, Evandra, stała się dla niej lustrem, mającym jednak nabrać kryształowej ostrości dopiero z biegiem lat.



Spędzonych głównie na przyjemnościach - na bywaniu, brylowaniu na arystokratycznych spotkaniach, debatach, balach i Sabatach. Życie Giselle było niekończącym się odpoczynkiem, praca jako kompozytorka i tłumaczka pozbawiona terminów oraz stresów, stanowiła tylko miłą odskocznię od pozbawionego ram czasowych relaksu. Dni mijały na pielęgnowaniu urody, odmierzane kolejnym kieliszkiem wina, kolejnym podwieczorkiem z lady Nott, kolejną przymiarką sukien na dyplomatyczny bankiet Jacquesa, kolejną wizytą francuskiego fryzjera, kolejnym pozowaniem do obrazu wraz z prześlicznymi, złotowłosymi dziećmi, które po kolei powoli wchodziły w dorosłość, stając się dumą rodziny. Perfekcyjny obrazek, skrywający gwałtowne wahania nastroju, odzywającą się coraz częściej Klątwę Ondyny i liczne zdrady męża.



W końcu przecież zozumiała zasady rządzące szlacheckim małżeństwem - pierwsza zdrada Jacquesa złamała serce na pół, kolejne roztrzaskały wrażliwą duszę na kawałki, ale z każdą przepłakaną nocą stawała się silniejsza. W końcu, po wielu latach, bez wzruszenia reagując na lepkie spojrzenia, które mąż posyłał młodszym, smuklejszym, pozbawionym zmarszczek. I tak czuła się najpiękniejsza, a jej urok tylko nasilał się w wiekiem, osadzał się srebrzystym pyłem na lśniących włosach. Wraz z dojrzałością przyszła wiedza, choć nie stoicyzm - pozostała kapryśna, chwiejna, niezwykle emocjonalna, często wpadająć w złość, zachwyt czy pozwalająca sobie na zadurzenia. Wielkie polityczne burze omijały ją, a ochronny klosz, rozłożony nad Wyspę Wight, pozwalał jej rozkwitać, choć już na inny sposób, pozbawiony młodzieńczej niewinności. Dalej śpiewała i grała, dalej tworzyła, kochając komponowanie - i kochając coraz bardziej wino, w którym odnajduje ciągle pociechę. Kielich przyjmował łzy rozpaczy po kolejnej młodej brunetce przewijającej się przez polityczne biuro Jacquesa; przyjmował łzy radości, gdy obserwowała pierwszy Sabat Evandry oraz pierwsze dorosłe polowanie Caiusa; łzy bólu, gdy kolejny atak choroby wymagał natychmiastowego połknięcia ohydnego eliksiru, który, oczywiście, osładzała sobie alkoholem.



Tak, jak osładzała sobie obserwowanie najmłodszej córki, w której widziała samą siebie, młodszą, równie piękną, lecz wydawało się, że delikatniejszą. Uwielbiała ją jako dziewczynkę, ubierała ją w najdroższe kreacje, dbając o zdrowie, chuchajac i dmuchając; często więżąc w złotej klatce, by okrutna serpentyna nie zabrała jej ukochanego dziecka. Faworyzowała ją przez wiele lat - dopiero, gdy Evandra osiągnęła pełnoletniość, Giselle zrozumiała, że wtłoczyła w nią własną energię, własną młodość - że córka nie tylko staje się podobna do niej, ale stała się nią, wspanialszą wersją jej samej. Wymuszała na niej grę na harfie, wiedząc, że sama nie ma w tym zakresie talentu; pilnowała ją, przestrzegała, wręcz musztrowała, ze słodko-gorzką troską, podlaną drżącą niesprawiedliwością. To wtedy brutalnie i szczerze poczuła zazdrość, zbiegającą się naturalnie z zamążpójściem córki. W noc, w której Evandra opuściła Wyspę Wight, Giselle w sukni poplamionej winem i łzami, ruszyła ku morzu - być może po raz pierwzy zdradzając się z tłumionym szaleństwem. Tęsniła za córką i jednocześnie zazdrościła jej; urody, młodości, perspektyw, które dla niej zamknęły się już bezpowrotnie.



Żalu za utraconą młodością nie dało się stłumić, choć usilnie próbowała utopić go w czerwonym winie, tworzonej muzyce i poszukiwaniach wyładowania emocji. Powróciła do profesji ekskluzywnej tłumaczki trytońskiego, komponowała na specjalne zaproszenie, pomagała także przy nauce śpiewu niektórym młodszym szlachciankom, stając się dla nich mentorką, lecz nigdy na zbyt długo. Młodość ją raziła i choć urok półwili nie pozwalał dostrzec na twarzy Giselle brzydoty, to sama z przerażeniem wpatrywała się w każdą zmarszczkę. To właśnie przemijająca młodość stała się dla niej tragedią. Anomalie przerażały ją ze względu na zdrowie wlasne i mającego pojawić się na świecie wnuka; zawirowania polityczne rozwścieczały, gdy przez zerwanie stosunków międzynarodowych nie mogła sprowadzić niezbyt legalnych specyfików poprawiających urodę z Kontynentu lub gdy Jacques znikał na zbyt długo w gabinecie, nie pozwalając jej rozpocząć kolejnej kłótni, dzięki której mogłaby poczuć, że żyje. Egoizm nie pozwalał na martwienie się wojną, nie obawiała się jej - nigdy nie przykładała się do obrony, nie musząc tego robić - skupiona wyłącznie na sobie, na swym wyglądzie, na chwytaniu się lśniących nitek szczęścia, które miała zamiar jeszcze odzyskać.



Patronus: -



Statystyki i biegłości
StatystykaWartośćBonus
OPCM: 0 Brak
Zaklęcia i uroki: 5 +1 (różdżka)
Czarna magia: 0 Brak
Magia lecznicza: 0 Brak
Transmutacja: 15 +4 (różdżka)
Eliksiry: 0 Brak
Sprawność: 0 Brak
Zwinność: 6 -
JęzykWartośćWydane punkty
język ojczysty: angielski II0
francuski II2
trytoński II2
Biegłości podstawoweWartośćWydane punkty
historia magiiI2
kłamstwoII10
onmsI2
retorykaII10
spostrzegawczośćI2
Biegłości specjalneWartośćWydane punkty
szlachecka etykieta Ix
Sztuka i rzemiosłoWartośćWydane punkty
muzyka (wiedza)II7
śpiew III25
gra na fortepianie II 7
gra na harfie I0,5
malarstwo (wiedza) I0,5
literatura (wiedza) I0,5
tworzenie poezji I0,5
AktywnośćWartośćWydane punkty
taniec balowyII7
taniec klasycznyI0,5
pływanieI0,5
GenetykaWartośćWydane punkty
genetyka (półwila)-6 (+12)
Reszta: 0

Wyposażenie

różdżka, sowa



Ostatnio zmieniony przez Giselle Lestrange dnia 04.08.19 17:43, w całości zmieniany 1 raz
Gość
Anonymous
Gość
Re: Giselle Genevieve Lestrange [odnośnik]09.09.19 12:44

Witamy wśród Morsów

Twoja karta została zaakceptowana
INFORMACJE
Przed rozpoczęciem rozgrywki prosimy o uzupełnienie obowiązkowych pól w profilu. Zachęcamy także do przeczytania przewodnika, który znajduje się w twojej skrzynce pocztowej, szczególnie zwracając uwagę na opis lat 50., w których osadzona jest fabuła, charakterystykę świata magicznego, mechanikę rozgrywek, a także regulamin forum. Powyższe opisy pomogą Ci odnaleźć się na forum, jednakże w razie jakichkolwiek pytań, wątpliwości, a także propozycji nie obawiaj się wysłać nam pw lub skorzystać z działu przeznaczonego dla użytkownika. Jeszcze raz witamy na forum Morsmordre i mamy nadzieję, że zostaniesz z nami na dłużej!

Dama idealna, piękna półwila będąca cudowną ozdobą swojego męża, opiekuńcza matka, klejnot zagarnięty przez ród Lestrange - tak możnaby na pierwszy rzut oka opisać Giselle. Życie kobiety dalekie jest jednak od ideału. Kiedyś prawdziwie uwielbiana i adorowana przez męża, z biegiem czasu jego wzrok zaczął uciekać ku młodszym. Im więcej lat mijało, tym bardziej Giselle odczuwała upływ czasu - dziś kurczowo trzymając się resztek młodości i próbując za wszelką cenę nie pozwolić sobie popaść w szaleństwo, jedyną pociechę odnajduje w kolejnych opróżnianych kieliszkach wina.

 STAN ZDROWIA
Fizyczne
Klątwa Ondyny
Psychiczne
Pełnia zdrowia.
UMIEJĘTNOŚCI
Brak
Kartę sprawdzał: Tristan Rosier
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Giselle Genevieve Lestrange  Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Giselle Genevieve Lestrange [odnośnik]09.09.19 12:44
WYPOSAŻENIE
Różdżka, sowa

ELIKSIRY- Nazwa (X porcje, stat. x)

INGREDIENCJEposiadane: -

BIEGŁOŚCI-

HISTORIA ROZWOJU[04.08.19] Karta postaci, -50 PD
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Giselle Genevieve Lestrange  Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Giselle Genevieve Lestrange
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach