Wydarzenia


Ekipa forum
Nadmorski szlak
AutorWiadomość
Nadmorski szlak [odnośnik]26.03.15 20:21

Nadmorski szlak

Jedna z popularniejszych widokowych ścieżek ciągnie się od centrum miasta, przez jego portowe wybrzeże, odchodząc na bardziej dziewicze tereny wzdłuż białych klifów, z których widok tak na skały, jak morską toń, zapiera dech, następnie ciągnąc się w dół, na łąkę stykającą się z poziomem morza. Ścieżka jest długa, ale urokliwa. Im dalej od miasta, tym gęściej porośnięta jest polnymi kwiatami - to idealne miejsce na długie i spokojne spacery na łonie przyrody. Nad brzegiem zaskakująco często można zaobserwować dzikie rybołowy, a ze szlaku korzystają zarówno miłośnicy ptaków, jak i gwiazd: widok na niebo jest stąd doskonały.
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nadmorski szlak Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Nadmorski szlak [odnośnik]02.08.17 19:52
To był maj1 maja 1956 roku
Postać A: W nocy, z ostatniego dnia kwietnia na maj, całym twoim ciałem przeszły spazmatyczne dreszcze; nie potrafiłeś nabrać oddechu i czułeś, jakby niewidzialne macki wciągały cię głęboko pod gęstą, ciężką wodę, choć przecież wokół było sucho. Czułeś siłę tych macek: oplatały się wokół twoich kostek i wciągały cię pod posadzkę, pod ziemię, do wnętrza wszystkiego. Ocuciłeś się przysypany ziemią i wypluwając jej grudy zmieszane z wodą. Bolało cię całe ciało. Nie wiesz, co się wydarzyło.
Obrażenia: trudności z nabraniem oddechu, potłuczenia (60) od czarnej magii

Postać B: To działo się w nocy, z kwietnia na maj. Może to był ogień dogasający w kominku po użyciu proszku Fiuu, może któraś ze świec wypalających swój knot, ale nagle iskry przerodziły się w wybuch, z którego narodziły się ogniste maszkary - jeśli tylko masz podstawy, żeby to wiedzieć, wyglądało to jak ognista pożoga. Przeraźliwy orszak zaszarżował prosto na ciebie i porwał cię ze sobą. Nic więcej nie pamiętasz, kiedy budzisz się obolała daleko od miejsca, w którym to się wydarzyło.
Obrażenia: oparzenia (90) od czarnej magii


Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nadmorski szlak Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Nadmorski szlak [odnośnik]06.08.17 22:16
Oczekiwała maja z dziwnym entuzjazmem. Może liczyła, że wraz z nowym miesiącem wszystkie zmiany jakie zaszły w kwietniu odejdą w zapomnienie. Nie, nie była tak naiwna. Może chodziło o sam początek, fakt, że wypełniło się koło i rozpoczyna się nowy miesiąc; albo kończy się uprzedni. Początek zawsze jest bardziej oczekiwany niż koniec, bo przecież nigdy nie można być pewnym, że po zakończeniu będzie kolejny początek. To jak ze słońcem. Wschód jest obietnicą dnia, zachód zaś nie daje pewności, że jeszcze kiedykolwiek słońce zobaczysz. Podobną paralele można by znaleźć z narodzinami człowieka i jego śmiercią. Te leniwe i nic nie wnoszące do jej egzystencji myśli wypełniały jej głowę w tą pierwszą tegoroczną majową noc.Siedziała w fotelu przegrywając wcześniej bitwę o sen, przewracała strony książki, jakby od niechcenia, nie skupiając się na przeczytanych słowach. Jej oczy błądziły po kartce, ale nie odnotowywała z niej żadnych treści. Bezużyteczna czynność, która nadal uspokajało ją swoją powtarzalnością. Po czterdziestu przewróconych stronach czuła, że mogła podjąć kolejną walkę o sen, który ostatnimi czasu był jej coraz bardziej obcy. Wiedziała, że ma to związek ze stresem jaki towarzyszył jej w kwietniu, mimo to nadal nie rozumiała dlaczego jej własne ciało komplikuje jej życie. Tęskniła za łatwym, twardym snem, która sprawiał, że poranek był przyjemnością. Miała zamiar zgasić świeczkę zapachową stojącą na półce, gdy wszystko zaczęło się psuć. Nie rozumiała co się dzieje, w szoku obserwowała coś dla niej niewyobrażalnego.
Wybuch. Pożar. Ogień.
W tamtym momencie była pewna, że zginie. Ogniste potwory kierowały się w jej stronę w błyskawicznym tempie, a ona nie mogła zrobić nic. Ironia losu, ogień. Mugole sądzili, że mogą zabić czarownice poprzez spalenie jej na stosie, choć one sobie świetnie radziły w tej sytuacji. Nigdy nie sądziła, że to właśnie ten żywioł będzie jej końcem. Ta ponura myśl była ostatnią, która pojawiła się w jej głowię nim ogień pochłoną ją ze sobą. Pobudka była nieprzyjemna, bolesna i niechciana. Nie wiedziała gdzie się znajduje, ale była pewna, że to nie jest jej łóżko. Ból jest świetnym budzikiem, wręcz uderzająco działa na człowieka. Nie dała oznak ciałem, że jest przytomna nadal nie wiedząc w jakiej sytuacji się znalazła.
Powoli otwarła oczy i spostrzegła, że jest chyba na dworcu, ale nie była tu nigdy wcześniej. Nie był to Londyn. Blisko niej spostrzegła ciało. Podniosła się do pozycji siedzącej, by mieć lepszy widok.
- Heej. - jej głos był ochrypnięty jakby godzinami krzyczała, ale nie mogła tego wykluczyć. Odchrząkneła. - Hej, wszystko w porządku? - zapytała doskonale zdając sobie sprawę, że tak nie było, ale w tej chwili ciężko jej było wymyślić coś bardziej kreatywnego. Brzmiała jak typowa postać z niezbyt dobrej książki, lecz nie mogłoby to jej mniej obchodzić.

PŻ: 220-90=130 (-20)
Elizabeth Fawley
Elizabeth Fawley
Zawód : Auror
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
"Gwałtownych uciech i koniec gwałtowny" W. Szekspir.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Wszechświat się cały czas rozrasta.
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t745-elizabeth-fawley https://www.morsmordre.net/t773-odyn https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f155-baker-street-223a https://www.morsmordre.net/t1058-elizabeth-fawley
Re: Nadmorski szlak [odnośnik]28.08.17 19:35
Przepraszam, na śmierć zapomniałam Sad.

Nic go nie trapiło - nie miał wszakże żadnych zmartwień. Do snu położył się spokojny, z nadzieją na szybkie zaśnięcie. Koszmar rozpoczął się w nocy i długo Cyneric nie potrafił zrozumieć, że to wszystko nie było snem, marą, a właśnie rzeczywistością. Brutalną, wyrwaną z oków normalności, pozbawioną jakiegokolwiek sensu. Czyżby właśnie zalewało Yaxley's Hall? Obudził się w przeświadczeniu tonięcia, najgorszej wizji z możliwych. Nie potrafił nabrać powietrza w płuca, dusił się - chociaż najprawdopodobniej bardziej dławił się własnym strachem niż wodą, której wszakże nie było. Pokój zalał się - fantomową? - wodą, a niewidzialne macki wciągały go bezlitośnie, brutalnie pod jej taflę. Łapczywie próbował zaczerpnąć oddech - jeden, drugi, trzeci, piętnasty. Resztkami siły dobył różdżki spod poduszki. Drżał, a ciało wygięło się nienaturalnie od spazmatycznych dreszczy, chłodu oraz przerażenia. Dawno, naprawdę dawno nie czuł się tak paskudnie jak wtedy. Wyciągał ręce chcąc się złapać czegokolwiek oraz wyciągnąć bezwładne ciało na powierzchnię, lecz wszystkie próby spełzły na niczym. Zamknął na chwilę, może dwie powieki, a wtedy zaczął zatapiać się głębiej niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Poczuł ziemisty zapach drażniący powonienie, nienaturalną wilgoć oraz przesiąknięty wodą piach. Dostawał się wszędzie, każdym otworem ciała sprawiając nienaturalny ból promieniujący od zmęczonego umysłu po jeszcze bardziej umęczony organizm. Nasiąkł dyskomfortem, prawdziwie, nadwrażliwie odczuwając każdy bodziec. Zarówno fizyczny jak i psychiczny.
Nie wiedział kiedy to wszystko ustało. Uchylił zapiaszczone powieki, otworzył szeroko usta mając na celu nabrania kolejnego, zdesperowanego oddechu. Szybko wstał do pozycji siedzącej dusząc się oraz poruszając płucami zaskakująco szybko. Przerażony obracał głową chcąc się rozeznać we własnej, kiepskiej sytuacji. Otoczenie w żaden sposób nie przypominało ani bagien Fenland, ani murów rodowej posiadłości. Zdumiał się tym odkryciem - nie rozpoznawał miejsca, w którym się znajdował. Wypluł z płuc oraz gardła resztki ziemi zanosząc się donośnym kaszlem. Od tego aż zaszkliły mu się oczy.
Wtem dostrzegł nieznajomą kobietę siedzącą niedaleko. Próbował uruchomić mózg w poszukiwaniu wspomnień, lecz bez rezultatu. Wyglądała okropnie - poparzenia były rozległe, tylko skąd się wzięły? Zmarszczył brwi.
- Tak. Rozpoznajesz to miejsce? - odparł, starając się powstać. Powinni czym prędzej się stąd zabrać, lecz teleportacja chyba nie była najlepszym pomysłem - nie w tym stanie. Musieli rozejrzeć się za inną formą transportu z powrotem do domów. Albo do szpitala?

210/270 | -10



Sanguinem et ferrum potentia immitis.

Cyneric Yaxley
Cyneric Yaxley
Zawód : treser trolli
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
There is a garden in her eyes, where roses and white lilies flow.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3851-cyneric-yaxley https://www.morsmordre.net/t3906-bagienna-poczta#73780 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-yaxley-s-hall https://www.morsmordre.net/t3907-skrytka-nr-974#73782 https://www.morsmordre.net/t3908-cyneric-yaxley#73784
Re: Nadmorski szlak [odnośnik]22.09.17 22:20
Nie wiedziała co się stało, gdzie jest i kto leżał tuż obok. Wszystko to było nienaturalne, niemożliwe i wyrywające się z objęć realizmu. Magia było często nieokrzesana, ale miała swoje zasady. Nie zachowywała się tak normalnie, wtedy wszyscy czarodzieje mieliby o wiele większe kłopoty z opanowaniem jej. Może był to atak? Tylko kogo... A może to coś mugolskiego to wywołało? Miała mętlik w głowie, nie znajdywała odpowiedzi i czuła się okropnie. Popatrzyła na swoje ręce, na których widziała ślady po wybuchu magii. Odwróciła wzrok nie chcąc myśleć o obrażeniach, gdyż mimowolnie skupiała się wtedy na bólu. Czuła jakby całe jej ciało ją bolało, jakby ból nie miał swojego centrum tylko rozprzestrzeniał się pod skórą. Nie tak wyobrażała sobie początek maja, nie tak wyobrażała sobie nawet tę noc. Nic nie zapowiadało tragedii, która nadeszła. Żadnego ostrzeżenia, znaku czy szansy na ucieczkę.
Mężczyzna wydawał się równie zdezorientowany co ona. Rozpoznawała skądś tę twarz, możliwe, że z bankietów lub innych wydarzeń. Na pewno należał do arystokracji, lecz w tym momencie znaczyło to bardzo mało. Nie miał oparzeń, w porównaniu do niej, więc nie mógł przeżyć tego co ona. Zamiast tego miał duże problemy z oddychaniem, zadziwiające. Próbowała sobie przypomnieć czy kiedykolwiek z nim rozmawiała, ale jego pytanie ponownie skierowało jej uwagę na jego osobę.
- Nie, nigdy wcześniej tu nie byłam. - odpowiedziała również wstając powoli. Kontrolowała czy nie ma zawrotów głowy, ale jedyne co poczuła to ból, który tym bardziej utrzymywał ją przy rzeczywistości. - Jest to dworzec, ale więcej nie mogę o tym miejscu powiedzieć. Nie ma również kogo spytać, ale to jest akurat szczęście. - dodała stawiając pierwsze kroki w celu rozejrzenia się. Była to mała stacja, zakładała więc, że nie jest to duże miasto. Podeszła do rozkładu jazdy. - Dover, jeszcze trochę abyśmy opuścili granice kraju. - powiedziała odwracając się w kierunku mężczyzny. Teraz gdy wstał mogła mu się lepiej przyjrzeć - jego rysy twarzy, ubiór czy posturę. Cały czas jakaś lampka świeciła jej w głowie, nie była to dla niej obca twarz, lecz nie potrafiła dopasować ją do imienia. Za to do nazwiska to miała swoje podejrzenia.
- Jesteś Yaxleyem, prawda? - zapytała, gdyż tłumaczyłoby to również czemu nie znała jego osoby. Rody nie dogadywały się najlepiej, a w ostatnich miesiącach atmosfera była jeszcze gorsza.

PŻ: 220-90=130 (-20)
Elizabeth Fawley
Elizabeth Fawley
Zawód : Auror
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
"Gwałtownych uciech i koniec gwałtowny" W. Szekspir.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Wszechświat się cały czas rozrasta.
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t745-elizabeth-fawley https://www.morsmordre.net/t773-odyn https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f155-baker-street-223a https://www.morsmordre.net/t1058-elizabeth-fawley
Re: Nadmorski szlak [odnośnik]06.10.17 20:43
Nadal chaotyczne myśli zatruwały jego umysł, wciąż łapał też spazmatycznie powietrze w płuca. Nawet jeśli udało mu się zaczerpnąć już kilka oddechów. Coś świszczało i nie był to wiatr dudniący o szyby dworca - to jego płuca oraz gardło. Pozostawiał usta otwarte, panicznie bojąc się uduszenia. Trwało to dobre kilka minut podczas których bacznie otoczenie. Chłód oplatał go coraz mocniej wywołując niekontrolowane dreszcze. Marzył o ciepłej kąpieli oraz własnym łożu. Albo nie, dość już wody - ogrzania się przed rozpalonym kominkiem w Yaxley's Hall. Nie docierało do niego to, co się wydarzyło. Dopiero w drugiej kolejności pomyślał o rodzinie - co z Morgothem? Lilianą? Rosie? Wzdrygnął się, lecz nigdzie ich nie dostrzegł. Kiedy już stanął na nogi, uszedł kilka kroków. Gdzie się podziali? Spojrzał za filar, lecz tam również nie ujrzał żadnych ludzkich sylwetek. Gdziekolwiek się znajdował, miejsce było opustoszałe.
Odwróciwszy się zauważył tory. Tak, kobieta miała rację - to musiał być dworzec kolejowy. Spokojnie obserwował jak nieznajoma podchodzi do rozkładu jazdy, on tymczasem nerwowo ściskał w dłoni różdżkę. Dover? Usłyszawszy nazwę miasta skierował na jej twarz niedowierzające spojrzenie. Byli w hrabstwie Kent? Na terenach Rosierów? Jakim cudem znalazł się aż dwa hrabstwa dalej od swojego domu? Zamrugał skonfundowany. Podrapał się w zamyśleniu po długiej brodzie, nie rozumiejąc z tego nic. Skutecznie ignorował rozedrgane, bolące mięśnie - był potłuczony, całkiem solidnie. I tak prezentował się lepiej niż poparzona kobieta, której tożsamości nadal nie znał.
Zdziwił się jeszcze bardziej kiedy wypowiedziała jego nazwisko.
- Jestem - przytaknął sucho. Skąd wiedziała? Być może po rysach twarzy oraz posturze. W każdym razie nie zamierzał się kryć - był dumny z tego, kim się urodził, z rodziny, z nazwiska. - A ty jesteś…? - Pytanie zawisło w porywistym powietrzu. Może powinien traktować ją jako wroga? Może była szlamą? Wzdrygnął się na samą myśl. Oddychał szybko, myślał gorączkowo. - Kiedy będzie najbliższy pociąg? - spytał jeszcze, skoro stała przy rozkładzie jazdy. Mogliby wrócić w ten sposób do domów, chociaż nie był pewien jak długo miałaby trwać podróż. Na pewno mieliby sporo nieprzyjemności - przynajmniej jego anomalia zastała podczas snu, nie posiadał przy sobie ani knuta. Jeszcze nie dostrzegał innej opcji.



Sanguinem et ferrum potentia immitis.

Cyneric Yaxley
Cyneric Yaxley
Zawód : treser trolli
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
There is a garden in her eyes, where roses and white lilies flow.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3851-cyneric-yaxley https://www.morsmordre.net/t3906-bagienna-poczta#73780 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-yaxley-s-hall https://www.morsmordre.net/t3907-skrytka-nr-974#73782 https://www.morsmordre.net/t3908-cyneric-yaxley#73784
Re: Nadmorski szlak [odnośnik]25.10.17 18:24
Im dłużej myślała o sytuacji, w której się znalazła, tym więcej problemów i wątpliwości znajdywała. Obawa, że zaraz jakiś mugol przyjdzie na dworzec i zobaczy ich w takim stanie. Możliwe, że następny pociąg będzie za kilka godzin, lecz spodziewała się, że w końcu któryś będzie jechał do Londynu. Tylko że wraz z pociągiem pojawią się ludzie, a ciężko jej będzie wytłumaczyć jej stan. Musiała się jednak wydostać z Dover, którego nie znała i nie chciała w tym momencie poznawać. Chciała się upewnić, że nic nie stało się jej rodzinie czy przyjaciołom. Ona sama nie miała żadnych poważnych obrażeń, choć wspomnienie ognia nie zostawiło jej od momentu obudzenia się. Jednak ta historia mogła zakończyć się o wiele gorzej, bardziej brutalnie i boleśnie. Można było mieć większego pecha i ten strach, że ktoś z jej bliskich właśnie tego doświadczył. Nie mogła jednak sobie pozwolić na emocjonalne i nic niedające przemyślenia. Na początku musiała się z tond wydostać. Z pomocą lub bez Yaxleya. Nie odpowiedziała szybko na jego pytanie, anonimowość dawała jej pewną przewagę. Nie był to wróg, bardziej sojusznik w tym momencie, ale rozsądek poopowiadał jej, że niemądrze byłoby odkrywać wszystkie karty naraz. Z drugiej strony byłby to pewien akt zaufania, jak chwiejny i wątły by nie był.
- Elizabeth Fawley, ale Lizzy wystarczy. - odpowiedziała, kierując swoją uwagę ponownie na tablice. Powoli kierowała palcem w dół, szukając zadawalającego ją połączenia. -Do Londynu odjeżdża za godzinę. Nie wiem gdzie chcesz się udać, ale to najlepsza opcja. - powiedziała, odwracając się w jego stronę. Nadal nie posiadali jednak przy sobie pieniędzy, tym bardziej tych mugolskich - Musimy jednak wymyślić jak pokonamy tę trasę bez biletów. Nie mam przy sobie różdżki, nawet jakbym miała, nie możemy używać magii na mugolach. Uważam, że powinnyśmy wmówić im, że zostaliśmy napadnięci. Ukradziono nam pieniądze i może bagaże. Oczywiście, jak ktoś się zapyta. Nie powinniśmy się wychylać. - zakończyła opierając się plecami o tablicę. Powrót może być naprawdę trudnym zadaniem.
Elizabeth Fawley
Elizabeth Fawley
Zawód : Auror
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
"Gwałtownych uciech i koniec gwałtowny" W. Szekspir.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Wszechświat się cały czas rozrasta.
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t745-elizabeth-fawley https://www.morsmordre.net/t773-odyn https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f155-baker-street-223a https://www.morsmordre.net/t1058-elizabeth-fawley
Re: Nadmorski szlak [odnośnik]27.10.17 23:04
Nie interesowali go mugole, ich szok czy jakakolwiek inna reakcja zobaczywszy osoby wystające w piżamie - to był ich problem, mogliby się wszakże nie wtrącać w życie czarodziejów. Najlepiej to w ogóle zniknąć, byle skutecznie. Martwił się o siebie, o swoich najbliższych, których nigdzie nie dostrzegał. To mogło oznaczać zarówno dobre wieści - że tylko jemu się coś stało, reszta bezpiecznie śpi w swoich łóżkach - jak i złe - że ich teleportowało gdzieś zgoła indziej, może nawet w gorsze miejsce? Pytania bez odpowiedzi pojawiały się w jego głowie raz po raz, nurtując jego niespokojną naturę. Cyneric bywał niecierpliwy, wręcz impulsywny, zaś troska o rodzinę oraz bardzo mierne samopoczucie nie wpływały zbyt dobrze na jego reakcje. Być może to właśnie dlatego obdarzył stojącą nieopodal kobietę mało przychylnym spojrzeniem, chociaż na dobrą sprawę nie była niczemu winna. Co rusz obracał w niezgrabnych dłoniach różdżkę, będąc niepomnym na ewentualne nakrycie go przez niemagicznych. Przyświecał mu jeden cel - dostać się z powrotem do domu, ocenić szkody oraz ewentualnych rannych, których miał nadzieję nie naliczyć. Nie w Fenland, nie w Yaxley's Hall. Krewni byli dlań zbyt cenni, żeby móc szastać ich zdrowiem oraz życiem - na pewno nie był przy tym jedynym, lecz to go akurat interesowało równie niewiele co życie szlam.
Przez chwilę między nimi panowała cisza - Yaxley zaczął się zastanawiać kim jest owa kobieta i dlaczego nie chciała wyjawić swoich danych. Elizabeth, szlachcianka, widocznie nieprzywiązująca uwagi do etykiety, w dodatku mogła nią wcale nie być, sądząc po długim zawahaniu jakiego był świadkiem Cyneric. Spojrzał na nią nieufnie.
- Lady Fawley - przywitał ją zatem, skoro podawała się za arystokratkę. Co prawda jej ród był jednym z najgorszych - jego zdaniem - lecz ostatecznie nie musiał obawiać się konieczności współpracy z byle mugolem bądź mugolakiem, to stanowiło poniekąd plus całej tej popapranej sytuacji.
Skinął jej głową, nie odpowiadając dokąd chciałby się udać - to akurat było oczywiste. Z Londynu łatwiej byłoby się dostać gdziekolwiek, w każdy zakamarek kraju. Na pewno istniały na to większe szanse niż w Dover. Tymczasem mężczyzna skrzywił się - zarówno z kolejnej porcji chłodu docierającego doń z zewnątrz jak i planu przedstawionego mu przez Lizzy. Nie miał najmniejszej ochoty zdawać się na łaskę bądź niełaskę szlamu. - Możemy też dotrzeć do Rosierów - zauważył. Powinni pomóc zbłąkanym arystokratom, przynajmniej pozwolić skorzystać z kominka. Stamtąd mogliby się szybko udać w konkretne miejsce. Ten plan wydawał się być lepszy, chociaż nie miał najmniejszego pojęcia jak daleko stąd położona była ich rezydencja.



Sanguinem et ferrum potentia immitis.

Cyneric Yaxley
Cyneric Yaxley
Zawód : treser trolli
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
There is a garden in her eyes, where roses and white lilies flow.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3851-cyneric-yaxley https://www.morsmordre.net/t3906-bagienna-poczta#73780 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-yaxley-s-hall https://www.morsmordre.net/t3907-skrytka-nr-974#73782 https://www.morsmordre.net/t3908-cyneric-yaxley#73784
Re: Nadmorski szlak [odnośnik]17.05.18 20:15
To była psidwakosyńska dziwna noc. Stary Euphemius Wilkes nigdy wcześniej nie widział czegoś podobnego. Pioruny waliły dosłownie cale od siebie, niebo zasnuło się chmurami tak ciemnymi, jak posoka wypływająca z boku niezdrowej zwierzyny, a magia, zazwyczaj spokojnie napełniająca ciało czarodzieja energią, pulsowała, jakby chcąc wydostać się na powierzchnię skóry. Lecz nie to było najgorsze. To czarna moc, wylewająca się z dziur w niebie, spływająca na ziemię wraz z deszczem, wybuchająca wulkanem żółci i błota prosto z trzewi ziemi, przerażała siwego mężczyznę najbardziej. Wyglądał przez okno swej niewielkiej chaty, trzymając w pogotowiu różdżkę i przysiągłby - na swoją kolekcję czekoladowych żab, której tak zazdrościli mu wnuczkowe - że na skraju targanego potężną wichurą lasu zauważył cienie w kształcie wilkołaków. Tak, to na pewno one, te ohydne kreatury. Euphemius od miesięcy wysyłał listy do Ministerstwa, sugerując, że w nieodległym lesie czai się całe stado tych istot, ale pierdzące w stołki urzędniczyny ignorowały jego petycje, ostrzeżenia oraz groźby. Wilkes zaklął głucho, mocniej ściskając w sękatej dłoni różdżkę. Gdy wichura się nieco uspokoiła, postanowił wziąć sprawy we własne ręce i przegonić to tałatajstwo raz a porządnie. Zapewne wataha została poturbowana przez toczący się koszmar, kto wie, może mieć z nimi szansę.
Nie wziął, rzecz jasna, ani srebra ani łańcuchów, ciągle bowiem żył w przekonaniu, że ma dwadzieścia lat i niespożyte siły. Narzucił na ramiona ciężki płaszcz i wykuśtykał na zewnątrz, kierując się w stronę stacji kolejowej, za którą, przy krawędzi drzew, coraz wyraźniej widział dwie kotłujące się sylwetki.
- Parszywce, nadchodzę! - wrzasnął, by honorowo ostrzec przeciwnika, miał bowiem swoje lata, a wraz z postępującym wiekiem, nie zanikały jego rycerskie zasady. Prawie potknął się na jednym ze zwalonych konarów i to dzięki tej chwili zaprzestania morderczych, irracjonalnych myśli, zdołał uważniej przyjrzeć się przemoczonej dwójce. Łypnął na nich złowrogo, zerkając głównie na panienkę. Myślał, że wilkołaki to tylko psy, nie panienki. Dziwne.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Nadmorski szlak 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Nadmorski szlak [odnośnik]29.05.18 15:27
Lady Fawley nie wyglądała mu na zainteresowaną przejściem się do Rosierów. Faktycznie, gdyby tak się nad tym zastanowić - Dover było duże, nie wiedzieli gdzie byli dokładniej. Mugolskie mapy na niewiele się zdały dla niedoświadczonego Cynerica. Elizabeth również nie wyglądała na znawczynię, chociaż wiedziała zaskakująco dużo jak na arystokratkę. Yaxley spojrzał na nią spode łba, pełen podejrzliwości, że miał do czynienia ze szlamolubną istotą. Nie, nawet Fawley'owie nie mogli tak sprzeniewierzyć się kultywowanym od lat tradycjom, prawda? Okłamywał sam siebie, żeby nie musieć żyć obok tej kobiety w dyskomforcie psychicznym. Wszystkie znaki na niebie oraz ziemi mówiły, że będziemy skazani na swoje towarzystwo jeszcze przez długi okres czasu.
- Nie umiem jeździć mugolskimi pociągami - dodał jeszcze, gwoli ścisłości. Gdzie się kupowało bilet? Nie miał funtów, nie nosił ich przy sobie, nie potrzebował tych plugawych monet. Nawet nie wiedział czym były banknoty. Nie chciałby też zostać wyrzucony z pociągu przez konduktora skoro już zdołali ustalić gdzie się znajdowali. Gdyby wypchnął ich na jakimś wygwizdowiu? Czy udałoby im się wrócić do domu?
W głowie Cynerica pulsowało wiele pytań. Nadmierny wysiłek umysłowy nie wspomagał regeneracji umęczonego ciała. Bywał jednak w gorszych tarapatach, wszakże praca przy tresurze trolli nie była ani bezpieczna, ani nie przypominała przyjemnego spacerku po plaży - wziął się w garść, gotów zatargać czarownicę nawet do Cumberland. Przerzuciłby ją sobie przez ramię i kiedyś doszliby do bezpiecznego punktu w kraju. Yaxley nadal pozostawał nieświadomy, że anomalie dotknęły całą Wielką Brytanię. I że mieli naprawdę wiele szczęścia w tym nieszczęściu. Mogło ich przykładowo teleportować wprost w pożar lub co gorsza - do Tamizy.
Dworzec do tej pory wydawał się opustoszały, lecz w pewnym momencie na horyzoncie zamajaczyła nieznajoma sylwetka. Mężczyzna. Zachowywał się naprawdę dziwnie i w pierwszym odruchu arystokrata cisnąć weń zaklęciem, jednakże powstrzymał się przed tak gwałtownym działaniem.
- Kim pan jest? Wie pan jak się dostać do Cambrigeshire? - spytał mężczyzny głośno, lecz doń nie podchodził. Wolał zachować bezpieczny dystans. Wybrał swoje hrabstwo, ponieważ wiedział, że tam udzielą lady Fawley pomocy. Co do odwrotnej kombinacji - nie mógł być tego pewien.



Sanguinem et ferrum potentia immitis.

Cyneric Yaxley
Cyneric Yaxley
Zawód : treser trolli
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
There is a garden in her eyes, where roses and white lilies flow.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3851-cyneric-yaxley https://www.morsmordre.net/t3906-bagienna-poczta#73780 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-yaxley-s-hall https://www.morsmordre.net/t3907-skrytka-nr-974#73782 https://www.morsmordre.net/t3908-cyneric-yaxley#73784
Re: Nadmorski szlak [odnośnik]29.05.18 16:36
Wzrok zawodził staruszka. Mrugał i mrugał, wytężając zmęczone oczy, aż w końcu zorientował się, że ma do czynienia z dwojgiem ludzi a nie z parą bestii, wypełzających na żer w tą potworną noc. Euphemiusowi zrobiło się niezmiernie głupio, wzięli go pewnie za wariata albo, co gorsza, mężczyznę mającego problem z substancjami odrzucającymi. Pąs wykwitł na poszarzałej twarzy Wilkesa, pewnego, że rumieniec lśni w ciemności niczym najczerwieńszy z kwiatów, odbijający nawet mdłą poświatę księżyca. Do kroćset, może powinien słuchać swej matuli, mówiącej, by się nieco uspokoił i powstrzymał bohaterskie przygody? Dopatrywał się ich wszędzie, gdzie tylko zdołał, nawet w tragicznej sytuacji, z jaką bez wątpienia miał do czynienia teraz. Nieznajomi nie wyglądali najlepiej.
- Wybaczą państwo, to z nerwów - odparł mocno zakłopotany, gdy już znalazł się znaczne bliżej nieszczęśników. Omiótł wzrokiem zarówno elegancką damę jak i długowłosego lorda. - Co się stało? - spytał konkretnie, rozglądając się nerwowo dookoła. Może i ta dwójka nie była wilkołakami, ale licho nie spało. Kto wie, co czaiło się tuż za stacją, w zagajniku. Ta noc wręcz śmierdziała złem i kłopotami, resztki włosów Euphemiusa stanęły dęba, nadając mu jeszcze bardziej nastroszonego wyglądu. - Paskudne godziny nadeszły - złe i straszne - wymamrotał pod nosem, przestępując z nogi na nogę tak żwawo, że aż rozchlapał wokół siebie błoto zmieszane z deszczem. Podniósł wzrok na dżentelmena, chwilę w milczeniu zastanawiając się nad dostępnymi opcjami. Żadna nie wydawała się idealna, ale nie mieli czasu, by tkwić tak na deszczu, stając się idealnym przysmakiem dla wilkołaków albo innego tałatajstwa, wychodzącego o tej porze na powierzchnię. - Chodźcie do mnie, do mojej chatki. Skorzystacie z kominka. Sieć Fiuu powinna działać, mam przynajmniej taką nadzieję - zaproponował w końcu, rozpoznając po różdżkach, że miał do czynienia z czarodziejami a nie mugolskimi biedakami, włóczącymi się po opuszczonych stacjach kolejowych w celach pijackiego rekonesansu. - A jeśli nie, to ogrzejecie się państwo przynajmniej - westchnął rozdzierająco nad swoją nieziemską gościnnością, zerkając wyczekująco na dwójkę biedaków.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Nadmorski szlak 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Nadmorski szlak [odnośnik]01.06.18 14:04
Staruszek nie wzbudził w Cynericu zaufania. Od początku - pomimo faktu, że nie widział go zbyt dobrze z tej odległości oraz na tle spowitego w ciemnościach krajobrazu - wyglądał mu na podejrzanego. I jeszcze te głosy. Yaxley cały czas ściskał różdżkę w pogotowiu, będąc przygotowanym na bezpośrednie starcie z mężczyzną. Zarówno na zaklęcia jak i pięści. Nie mógł przewidzieć, że magia właśnie została zaburzona i że mógłby sobie zrobić więcej krzywdy niźli pożytku z machania różdżką w kierunku nieznajomego. Ignorując osłabienie, wycieńczenie oraz inne atrybuty jego organizmu stał hardo, nie ruszając się ani o krok. Nawet kiedy domniemany czarodziej zbliżał się w ich kierunku. Na krótką chwilę spuścił go z oczu oglądając się na Elizabeth. Widząc spokojniejszego człowieka przed nim stojącego, arystokrata poluzował nieco dotychczas napięte mięśnie.
- Spałem w swojej sypialni kiedy obudziłem się tutaj. Czułem się, jakbym tonął, a później został zasypany ziemią. Potworne uczucie. Moja towarzyszka również się tutaj znalazła, nie wiemy w jaki sposób - wyjaśnił pokrótce. On jeszcze wyglądał naprawdę dobrze, jednakże lady Fawley nie prezentowała się dostojnie wraz z nieznanego pochodzenia poparzeniami.
Cyneric skinął głową - w istocie, nadeszły straszne czasy. Na tę wzmiankę mężczyzna od razu uniósł głowę przyglądając się ciemnemu niczym skrzydła kruka niebu. Wydarzyło się coś strasznego, coś, czego Yaxley nie rozumiał. Jeszcze nie wiedział jak fatalne skutki towarzyszyły załamaniu się magii. Odwiecznej, potężnej, jak dotąd niezawodnej - i to trwożyło najbardziej. Gdyby czarodzieje się jej wyrzekli, zostaliby zwykłymi szlamami, a na to nie można było pozwolić.
Zawahał się. Propozycja starca owszem, była rzeczowa, lecz jednocześnie treser trolli bał się, że może stać się coś złego. Niespodziewanego. Że to tylko podpucha i starzec wyrządzi im krzywdę. Z drugiej strony - czy miał jakieś inne wyjście? Mógł tu czekać oraz zastanawiać się do końca świata, lecz to nie oznaczało, że to wyjście okaże się dobre.
- Dobrze, niech pan prowadzi - zadecydował wreszcie. Nie zamierzał spuszczać go z oczu ani zmniejszać czujności, wręcz przeciwnie. Kominek to coś, czego oboje potrzebowali.



Sanguinem et ferrum potentia immitis.

Cyneric Yaxley
Cyneric Yaxley
Zawód : treser trolli
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
There is a garden in her eyes, where roses and white lilies flow.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3851-cyneric-yaxley https://www.morsmordre.net/t3906-bagienna-poczta#73780 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-yaxley-s-hall https://www.morsmordre.net/t3907-skrytka-nr-974#73782 https://www.morsmordre.net/t3908-cyneric-yaxley#73784
Re: Nadmorski szlak [odnośnik]02.06.18 20:28
Oczekiwanie na decyzje dwójki nieznanych obdartusów staruszek uprzyjemnił sobie donośnymi westchnięciami oraz czujnym oglądaniem się przez ramię, jakby z ciemności miała wychynąć cała zgraja wilkołaków. Brodaty młodzieniec wybrał rozsądne rozwiązanie, uprzednio opowiadając dość trudną do uwierzenia historyjkę. Teleportacja z bezpiecznego zacisza sypialni? Uczucie zasypywania brudną ziemią? Co też opowiadał - siwowłosy mężczyzna zmarszczył brwi, zastanawiając się, czy jednak nie przecenił swego rozsądku. Może miał do czynienia z pijakami lub miłośnikami jeszcze gorszych substancji wyskokowych? Cóż robić, zaoferował pomoc i nie mógł jej teraz odmówić: zresztą cierpiący przez nałóg czarodziej to dalej czarodziej, a w tych niespokojnych czasach tym bardziej powinni trzymać się razem.
- Pomóc panience? - zaoferował pobladłej dzierlatce ramię, po dżentelmeńsku, podejrzewając, że może mieć problemy z dotarciem do jego domku. Liczył na pomoc drugiego nieznajomego, przyglądającego mu się dość podejrzliwie, co sugerowało, że miał do czynienia z kimś względnie rozsądnym. Ostatnie polityczne wydarzenia nadszarpnęły zaufanie i nic dziwnego, że to przypadkowe spotkanie z nim pośrodku niczego nie nastrajało go pozytywnie. Zwłaszcza w taką noc i w, jak naiwnie sądził, stanie narkotycznego delirium. - Zasypany ziemią. Ciekawe - powtórzył nieco sztywno, kiwając głową w stronę czającej się z boku peronów ścieżki. - To tędy. Uważajcie przy schodach, potem droga powinna być już równa, lecz podmokła. Uniósłbym panienkę, ale to już nie te lata, oj, nie te lata, chociaż walczyć z nieznanym dalej potrafię - zaczął profesorskim tonem, ruszając w półmrok wraz z dwójką towarzyszy, których uratował z opresji. Nie zamilkł, czując się przy swych nowych znaleziskach na tyle swobodnie, by uraczyć ich długą opowieścią o czających się nieopodal wilkołakach, nieznośnych sąsiadach, ostatnich uprawach zbóż, które widział z okien Błędnego Rycerza oraz o tęsknocie za rządami poprzedniego Ministra. Przejęty głos towarzyszył im aż do wejścia na ganek chatki. Staruszek przepuścił nieznajomych w drzwiach, po czym użyczył im swojego kominka i proszku Fiuu, by trafili w odpowiednie, wybrane przez siebie miejsce.

| ztx3


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Nadmorski szlak 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Nadmorski szlak [odnośnik]27.03.20 20:10
17 kwietnia 1957 roku


Kocioł, jaki miał miejsce w ostatnim czasie w Londynie, przynosił same, pozytywne skutki dla lorda Travers. Port w Cromer pękał w szwach, co rusz przyjmując coraz to nowe statki handlowe, bojące się zawinąć do Londynu. A to oznaczało pełne ręce pracy oraz dodatkowe korzyści, wynikające z sytuacji. Mężczyznę cieszył również fakt, że Ministerstwo w końcu wzięło się za szlamy oraz zrobiło coś, by oczyścić czarodziejski świat. Za takie działania zabrał się również sam lord Travers w swoim porcie, to jednak nie była opowieść na ten dzień.
Ciepłe, wiosenne powietrze niosące w sobie zapach wojny zachęcało, aby spędzać czas na świeżym powietrzu. Tak, jak Travers lubił najbardziej. Bo czy mogło być coś piękniejszego od butelki ognistej, dwóch szpad oraz towarzystwa najlepszego z kumpli? Ach, z pewnością niewiele rzeczy, było w stanie temu dorównać.
Haverlock Travers był znany na salonach jako ekscentryk. Daleko temu morskiemu wilkowi było do nudnych, salonowych lwów. Jak każdy Travers, Haverlock był czarodziejem czynu. W zasadzie spokojnie można stwierdzić, że młody lord był istną esencją tego, co reprezentował jego ród... Okraszoną specyficznymi oraz ryzykownymi sposobami, na spędzanie wolnego czasu.
Tak jak teraz, gdy z butelką w jednej dłoni oraz dwiema szablami prowadził swojego towarzysza ku kolejnej przygodzie. Oczywiście nie byłby sobą, gdyby przez tą całą drogę, kazał iść lordowi Lestrange o suchym pysku. Wszak nie godziło się, by lordowie tak zacnych rodów męczeni byli przez niewygody.
- No i wyobrażasz sobie, cały czas utrzymywał, że jest dalekim kuzynem Rosierów, chyba nie miał nawet pojęcia, z kim rozmawiał. - Niebieskooki mężczyzna kontynuował swoją, jakże pasjonującą opowieść, robiąc krótką przerwę, by upić łyk ognistej i przekazać butelkę kroczącemu u jego boku lordowi. - Próbował mi wmówić, że zajmują się jednorożcami a krwawe pieczęci oraz pióra, jakie znaleźli na jego statku służą do zabezpieczenia zagród oraz czesania ich grzyw. - Travers parsknął pod nosem, kończąc opowieść o tym, jakże cwany próbował być jeden z marynarzy.
Kroczyli tak nadmorskim szlakiem niczym panowie świata, którym niejako faktycznie byli. Wąska ścieżka prowadziła ich lekkimi wzniesieniami oraz dolinami, nieraz niebezpiecznie się zwężając. Ach, jakże piękny to był dzień na upicie się oraz walki na szable! Haverlock Travers uwielbiał ryzyko, nic więc też dziwnego, że nawet zwykłe czynności potrafił urozmaicać w niezwykły sposób.
I wszystko szłoby zgodnie z jego pokręconym planem, gdyby nie dziwne zwierzę, jakie stanęło na ich drodze. Wysoko urodzony lord nie był specjalistą, jeśli chodzi o magiczne stworzenia, mając styczność jedynie z tymi, zamieszkującymi wody mórz i oceanów. Jeśli jednak o niemagiczne zwierzęta chodzi, potrafił rozpoznać podstawowe gatunki. To zwierzę, jakie stanęło przed nimi, widział na oczy pierwszy raz w swoim, prawie trzydziestoletnim życiu, mimo iż opłynął niemal cały świat. Przypominało dziwną hybrydę buchorożca ze zwykłym koniem, na czterech nogach oraz o sierści w kolorze karmelu.
- Widziałeś kiedyś takie coś? - Zapytał towarzysza, jedynie na chwilę przenosząc spojrzenie niebieskich tęczówek na Lestrange. Gdzieś z tyłu głowy w jego głowie pojawiło się kilka, ciekawych pomysłów, napędzanych ognistą, która znów znalazła się w jego ustach. Stworzenie wyraźnie zaciekawiło Traversa. Do tego stopnia, że zrobił krok w kierunku zwierzęcia, które przyglądało się mu leniwie wielkimi, czarnymi ślepiami.
Haverlock Travers
Haverlock Travers
Zawód : Król portu w Cromer i siedmiu mórz
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Nie da się bowiem konkurować z morzem o serce mężczyzny. Morze jest dla niego matką i kochanką, a kiedy nadejdzie czas, obmyje jego zwłoki i ukryje wśród koralu, kości i pereł.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8259-haverlock-travers#238681 https://www.morsmordre.net/t8313-skrzynka-odbiorcza-lorda-travers#240601 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t8315-skrytka-bankowa-nr-1988#240603 https://www.morsmordre.net/t8316-haverlock-travers#240604
Re: Nadmorski szlak [odnośnik]27.03.20 20:53
Kiedy ktoś ci mówi, że musisz coś zrobić - nie robisz tego. Udowodniono to naukowo i są na to poważne dowody w postaci badań i eksperymentów szanowanych profesorów i doktorów, których jednak z nazwiska nie wymienię. Potwierdzę za to pozyskane przez nich dowody, bowiem znam to zachowanie bardzo dokładnie i to nie z książek, a z autopsji.
A jak wiadomo, od każdej reguły są wyjątki.
Wczoraj w uzdrowicielskim gabinecie spowiadam się ze swoich grzeszków i obiecuję poprawę, a dziś grzecznie idę na spacerek, ażeby nałykać się świeżego, morskiego powietrza. Mogę co prawda zrobić to u siebie, nie wychodząc z domu. Przelewitować wraz z fotelem na taras i po prostu leniwie otworzyć gębę, wpuszczając tam tyle tlenu, ile tylko się zmieści, lecz brak w tym polotu i wyobraźni, no i z wyimaginowanym przyjacielem średnio da się fechtować. Raz próbowałem i zbiłem jakąś durną wazę, co ją ojciec przywiózł z Indochin (ani z Indii, ani z Chin, tylko właśnie z Indochin, bo jakaś antyczna była) i od tego czasu już odpuściłem. Jeśli ćwiczenia - to tylko na zewnątrz i w towarzystwie. A jak trafia się równie wyśmienite, jak Haverlock Travers, to odmawiać nie wypada.
Nasze ustawki przeważnie się nie udają.
Albo on nie przychodzi, albo to ja się nie pojawiam, albo milczymy oboje przez pół roku, by po tych sześciu (do dziesięciu) miesięcy głuchej ciszy wychylić razem kielona i paść sobie w ramiona, jak to robią przyjaciele. Nasz związek jest przyjemny, bo prosty i oparty na wzajemnym zrozumieniu swoich wad. I bolączek. Przynajmniej nie jestem jedynym niezaobrączkowanym lordem dobiegającym trzydziestki. Droga długa, wleczemy się na górę na piechotę, Travers za mną dzwoni szablami, a moje gorące usta obejmują szyjkę butelki, niczym spragnione ręce ściskają kochankę. Ognista piecze w gardle, ale spływa w dół przełykiem, dostarczając mi coraz to nowych wrażeń. Wciąż się krzywię, kiedy piję, nie to, co on, zobojętniały już chyba do szczętu na smak alkoholu.
-Idiota - komentuję wesoło, przyjmując krążącą butelkę. Nic dziwnego, że czuję się zawiany, skoro nas tylko dwóch, a idziemy od przynajmniej czterdziestu minut - co z nim zrobiłeś? - pytam zaintrygowany losem tego nieszczęśnika, a raczej wymiarem kary spadającej na człowieka, co to próbował zrobić w konia kapitana - za kłamstwo się batoży, ale udawanie stosunków z Rosierami... to chyba większe wykroczenie - zauważam, zwłaszcza teraz, kiedy nawet czarodzieje półkrwi przędą cienko.
-Ja bym takiego ananasa wrzucił do zagrody jednorożców. Wtedy by wiedział, dlaczego nie należy się do nich zbliżać. I starałby się szyć nieco cieńszymi nićmi - mówię, uśmiechając się od ucha do ucha. Wzięty na róg, idealna (i wystarczająca) kara dla łgarza, co najcięższe co trzyma na sumieniu, to krętactwo. Pociągam łyka Ognistej i podaję Traversowi butelkę, dając duży krok, by przejść nad jakąś wyjątkowo dużą gałęzią. Wyłaniamy się zza zakrętu, aż tu nagle, na środku drogi, no zonk. Słońce świeci, więc dobrze nie widzę i dopiero, gdy podchodzimy bliżej, stwierdzam, że oto bliżej nieokreślona droga, to duże zwierzę gospodarskie.
-To krowa - mówię z przekonaniem, zerkając na Haverlocka, niepewny, czy ten nie żartuje - daje mleko i robi się z niej steki - wyjaśniam, zastanawiając się, co teraz. Zawalidroga dosłownie blokuje nam przejście, nie ruszymy się ani w tą, ani we w tą. Łagodne oczy mućki są załzawione i znudzone, ale kiedy Travers się do niej zbliża, ryczy głośno i przeciągle.
-Ej, kowboju, dokąd ci tak śpieszno - stopuję go, ocierając usta i odstawiając butelkę gdzieś na bok - to trzeba z wyczuciem - mówię tonem znawcy, choć guzik mam doświadczenia z podobnymi zwierzętami i nawet z własnym kotem sobie nie radzę, a futrzak robi ze mną, co chce. Mimo to powoli podchodzę do krowy z wyciągniętą ręką, żeby poklepać ją po łbie.

|rzut na ONM,
ST 50 - krowa daje się pogłaskać, jest spokojna, nie zwraca na nas uwagi
ST<50 - krowa zaczyna się niepokoić, tupać kopytami, ryczeć i zbliża się do nas z wrogimi zamiarami


Tak, możesz zapalić znicz
Chociaż wiem, że już nic
Mnie nie czyni człowiekiem
Morgan Szalbierz
Morgan Szalbierz
Zawód : staram się
Wiek : 32
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler
I Tend The Light
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Duch
Nadmorski szlak 0a8b1-img_1302
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7974-francis-m-lestrange https://www.morsmordre.net/t8044-don-juan https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t7980-skrytka-bankowa-nr-1928 https://www.morsmordre.net/t8093-fransua-lestrange

Strona 1 z 5 1, 2, 3, 4, 5  Next

Nadmorski szlak
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach