Wydarzenia


Ekipa forum
Pałac Lodowy
AutorWiadomość
Pałac Lodowy [odnośnik]09.10.15 8:41

Pałac Lodowy

★★★
Pałac Lodowy zwany także Kostką Lodu zlokalizowany jest na pełnym morzu, z dala od wzroku mugoli, przed którym chronią ją także silne czary. Dostać można się tam za pomocą niewielkiej łodzi, zacumowanej przy końcu pomostu lub drogą powietrzną. Nazwa nie wzięła się znikąd, bowiem wszystkie ściany, podłogi, sufity wyłożone są nigdy nie topniejącym lodem. Temperatura wewnątrz pałacu nie jest w wcale tak zimna, jak mogłaby się wydawać, jednak zaklęcia sztucznie podnoszą ją na poziom satysfakcjonujący czarodziejów. Śnieżne podłogi zabezpieczone są zaklęciami, które uniemożliwiają poślizg, podczas gdy zaklęte lodowe rzeźby wewnątrz pomieszczeń poruszają się z gracją tanecznym krokiem. W barze serwowane są drinki, w tym dla zmarzluchów - herbata z cytryną, miodem, imbirem i goździkami. Część restauracyjna oferuje ciepłe dania, ale największą atrakcją podczas posiłku wydaje się widok na okalające przybytek morze, nad które niekiedy bardzo blisko zlatują mieszkające w tej okolicy smoki. Przy stolikach znajdują się lodowe fotele wyłożone futrami zwierząt, głównie niedźwiedzi, pozwalające klientom cieszyć się najlepszym komfortem. Do posiłku śpiewa uzdolniona czarownica, której akompaniamentuje jej mąż - wieczorami goście mogą wyjść na parkiet, by zatańczyć przy wolnej, eleganckiej muzyce.


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:31, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pałac Lodowy Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pałac Lodowy [odnośnik]09.01.16 22:01
Może powinna wybrać inne miejsce niż to, które tylko przypomina jej o zbliżającej się zimie. Możliwe, że Wielką Brytanie ponownie napotkają powodzie, a już na pewno hektolitry deszczu spadną jej mieszkańcom na głowę. Trwająca jesień zwróciła jej ojczyźnie typową dla niej pogodę wypełnioną deszczem, wiatrem i zachmurzeniem – po tylu latach była już przyzwyczajona do warunków, z którymi trzeba było się nauczyć żyć, gdyż mało, który czarodziej był wystarczając potężny, by zmienić pogodę. . Nie była nawet pewna czy ktokolwiek z taką mocą obecnie żyje w Anglii. Wysiadła z łódki, które przycumowała do brzegu, a jej oczy ujrzały lodowy budynek, który wyglądał jak pałac królowej śniegu z jakieś mugolskiej bajki. Nie była tu po raz pierwszy, więc nie zdziwiła się, że było tu cieplej niż można było się spodziewać po tej bryle lodu. Została zaprowadzona do zarezerwowanego przez nią stolika gdzie miała zaczekać na jej dzisiejszą rozmówczynie. Dawno nie widziała się z Theą, oj dawno. Interesy się kręcą, jej pracy nie brakuje, a do tego jeszcze życie prywatne uderzyło, oddając zaskakująco skuteczne ciosy. Spotkanie ze swoją przewodniczką po relacjach męsko-damskich albo mówiąc ogólniej ludzkich miało być pewnym powrotem do normy, czymś dla ducha i jego spokoju. Tak jak kolejne powroty jej przyjaciół, ich zaręczyny i coraz gorsze notowania aurorów w prasie burzyły jej harmonie wewnętrzną. Teraz będzie mogła zaciągnąć opinii Thei – bardziej doświadczonej przez życie, która spojrzy na to z szerszej perspektywy i może da jej rozwiązania, choć nie powinna wierzyć w cuda, że da się wszystko prosto wyjaśnić. Wygładziła swoją bordową sukienkę czekając na zamówioną przez nią herbatę z rumem na dobry początek. Pierwszą sprawę, o której chciała się poradzić były to zaręczyny Inary i Juliusa, choć może bardziej odpowiednim słowem byłoby tu „zwierzyć”. Decyzja tu już dawno podjęła, a po cichu liczyła na to, że Thea poprze jej wybór, którego choć nie była pewna nie zmieni. Przyszło jej tylko poczekać na Panią Zabini.
Elizabeth Fawley
Elizabeth Fawley
Zawód : Auror
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
"Gwałtownych uciech i koniec gwałtowny" W. Szekspir.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Wszechświat się cały czas rozrasta.
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t745-elizabeth-fawley https://www.morsmordre.net/t773-odyn https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f155-baker-street-223a https://www.morsmordre.net/t1058-elizabeth-fawley
Re: Pałac Lodowy [odnośnik]10.01.16 11:28
Stukając obcasami o pomost wpatrywała się prosto przed siebie nawet nie zwracając uwagi na wymierzone w nią spojrzenia. Gdziekolwiek się pojawiała budziła zainteresowanie  i nie tylko przez ciemniejszy odcień skóry.  Mężczyźni lgnęli do niej a ona jednym spojrzeniem potrafiła spełnić ich najskrytsze marzenia. Była nimfą stworzoną tylko po to by dać ludziom odrobinę szczęścia.  Teraz jednak to było nieważne. Liczyła się jedynie Elizabeth.  Prawdopodobnie ta dziewczyna budziła jedyne ludzie uczucia jakie zostały w pani Zabini: chęć pomocy. Nie mogła zostawić jej samej gdy znały się już od tylu lat. Thea z przyjemnością obserwowała jak panna Fawley staje się coraz silniejsza i coraz pewniejsza siebie a za tym szła już tylko władza nad ludzkimi sercami. Tego właśnie ją uczyła od momentu gdy po raz pierwszy spotkały się w posiadłości rozpustnego lorda Fawleya. Czasami skutki tej nauki były różne ale Thea głęboko wierzyła, że Elizabeth wyciągała lekcję z każdej swojej porażki.  Weszła do środka pozwalając by ktoś z obsługi zabrał jej  jesienne futro.  Następnie poprosiłaby wskazano jej stolik panny Fawley. Biedny kelner był niemal cały czerwony kierując ją w odpowiednią stron. Thea nie mogła się powstrzymać od lekkiego uśmiechu. Czasem  dobrze było na własne oczy zobaczyć, że mimo mijających lat wciąż ma to w sobie. - Moja droga - uśmiechnęła się na widok Elizabeth delikatnie ją przytulając. - Cieszę się, że znów cię widzę. - jak dobrze było wypowiadać te słowa wiedząc, że nie są jedynie pustymi frazesami. Usiadła naprzeciwko niej, widząc wyraźniej twarz swojej towarzyszki wiedziała, że coś leży jej na sercu. Już gdy dostała list od niej wyczuła, że coś się dzieje. Obiecała sobie, że postara się pomóc. Choć nawet ona nie odpędzi całego zła tego świata. -Poproszę to samo oraz dwa kawałki ciasta czekoladowego. –zwróciła się do najbliżej stojącego kelnera. Widziała jak każdym gestem i słowem przywiązuje do siebie kolejnego mężczyznę. Po tylu latach ciężko już zachowywać się w inny sposób. Gdy jej zamówienie pojawiło się na stole podsunęła jeden talerzyk w stronę Elizabeth a sama spróbowała pierwszy kęs ciasta. - Wiesz, że nie musisz się przede mną krępować.- przeniosła wzrok na dziewczynę mając nadzieję, że to zachęci ją do mówienia.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Pałac Lodowy [odnośnik]12.01.16 18:01
Ile lat temu przyszło jej po raz pierwszy spotkać Panią Zabini? Trudniła się ona wtedy innym zawodem- nie była jeszcze odnoszącą sukcesy bizneswoman, a jej ojciec potrafił dostrzec brylanty z daleka- może dlatego Thea stała się jednym z najczęstszym gościu w ich posiadłości. Elizabeth była wtedy jeszcze nastolatką: buntującą się, eksperymentującą i wchodzącą w świat dorosłych. Doskonale zdawała sobie sprawę po co Thea przychodzi do ich domu; nie była jedyna, lecz jej ojciec wyraźnie cenił ją jako człowieka. On, doświadczony polityk, zapewne był świadomy intelektu i umiejętności wykorzystania go przez byłą córę Koryntu. Ich pierwsze spotkania były krępujące, przynajmniej dla niej (to była kochanka jej ojca!), ale po pewnym czasie zaczęła ich oczekiwać. Tak jak jej dziadkowie w formie różnych analogii potrafili przekazać jej wiedzę na temat świata, tak Thea dzieliła się z nią swoim doświadczeniem w kontaktach z ludźmi, szczególnie mężczyznami. Słuchała jej ze skupieniem, nie odrywając od niej wzroku, by nie przeoczyć jakiegoś słowa. Thea była zupełnie inna niż jej guwernantki, a nie miała matki, które przekazałaby jej kiedyś takie informacje, choć nie ze wszystkiego korzystała.
- Jak zawsze piękna. – pochlebiła jej patrząc na kelnera, który wyraźnie nie był przyzwyczajony od obcowania z kobietami tak pewnymi w swym byciu. – Biedny chłopiec, zastanawiam się czy mu współczuć czy zazdrościć, że przeżywa właśnie takie emocje. – zastanowiła się na głos odprowadzając jego sylwetkę wzrokiem. Mimo trzydziestu lat na karku Pani Zabini potrafiła bardzo szybko obrócić sobie wokół palca mężczyzn, jej czar nie przestał działać, a wydawała się niczym wino coraz lepsza wraz z mijającymi latami. Zresztą, nie widać było po niej ile wiosen ma na karku. Ona sama zapewne bardziej się zmieniła w ciągu ostatnich dziesięciu lat- jej twarz nabrała ostrości, kobiecych rysów. Skinęła z podziękowaniem za kawałek ciasta czekoladowego próbując jego smaku. Chwilę milczała chcąc zastanowić się porządnie jak ułożyć w słowa jej myśli. – Ostatnio doszły do mnie całkiem niespodziewane informacje. Moja przyjaciółka została zaręczona Juliusem. – przemówiła w końcu, a jej głos był spokojny pozbawiony emocji. Nie słychać w nim, że człowiek, którego kochała, ale obecnie dzieliło ją z nim wszystko i cudem nie pozabijali się nawzajem, zostanie mężem jej przyjaciółki. Ich pogmatwane relacje trwały dwa lata, ale w końcu nastąpił ich koniec. Zmienił się tak, że go nie poznawała i obecnie serce biło tylko do tamtych wspomnień. Nie wspominając, że oni nigdy nie mieli przyszłości. Ich rodziny, by na to nie pozwoliły. – Postanowiłam jak najbardziej zachęcać ich do zgody, ale mam obawy. – przyznała biorąc kolejny kęs do ust.
Elizabeth Fawley
Elizabeth Fawley
Zawód : Auror
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
"Gwałtownych uciech i koniec gwałtowny" W. Szekspir.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Wszechświat się cały czas rozrasta.
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t745-elizabeth-fawley https://www.morsmordre.net/t773-odyn https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f155-baker-street-223a https://www.morsmordre.net/t1058-elizabeth-fawley
Re: Pałac Lodowy [odnośnik]18.01.16 19:05
Słysząc komentarz z ust panienki Fawley nie mogła się powstrzymać od lekkiego uśmiechu. Każdy nosi swoje brzemię   zostawiła swoje myśli dla siebie nie chcąc niszczyć jak na razie bardzo pozytywnej atmosfery swoimi życiowymi przemyśleniami. Uśmiechnęła się po raz kolejny zdając sobie sprawę, że chyba zbyt dużą wagę przywiązuje do swojego  „dojrzałego” wieku.  Sięgając po zamówiony przez siebie herbatę uważnie obserwowała swoją towarzyszkę. Znała ją na tyle by wiedzieć, że coś nie dawało jej spokoju choć pewnie jeszcze nie do końca mogła to ubrać w słowa.  W końcu się odezwała i w końcu wyszło na jaw co ją męczy i po raz kolejny miało to związek z  tym mężczyzną .  Nie dała się nabrać na ten obojętny wyraz twarzy, wiedziała jak wiele kiedyś dla niej znaczył. A wspomnienia… nie ma nic potężniejszego. Thea podniosła na nią wzrok zza filiżanki z uwagą wysłuchując jej decyzji.  Przeklęci szlachcice i ich przestarzałe zwyczaje. Czemu nie mogli dać  dzieciom możliwości na odrobinę szczęścia.  Niech popełniają swoje własne błędy, niech wyciągają z nich lekcje.   Nigdy nie mogła zrozumieć czy to zawiść czy paranoiczna miłość każe szlachcice  planować każdy krok swoich dzieci. Tak, były jeszcze pieniądze ale przecież te góry złota zamknięte w podziemiach gringo ta wystarczyłyby by zapewnić dobrobyt całej Anglii na kolejne kilkanaście lat. Przemyślenia, byłej kurtyzany, która wyszła za mąż tylko dla spadku.  Cóż każdy ma w sobie trochę hipokryzji. - Obawy? - uniosła lekko brew mając nadzieję, że to  zachęci ją do dalszego mówienia. Nie chciała jej przerywać własnymi przemyśleniami na ten temat. Na to będzie jeszcze czas gdy panna Fawley przyzna się do wszystkiego co w sobie tłumi.  Jeśli miała być szczera ciekawiło ją co ją skłoniło do podjęcia takie decyzji. Naprawdę wierzyła, że jej przyjaciółka będzie szczęścia  szczęśliwa przy kimś takim jak Julius Nott? Naprawdę  chciała brać na siebie ten skrawek odpowiedzialności za ich życie? Zresztą z tego co wiedziała istniały sposoby by nakłonić zbuntowanych młodych ludzi do działania w zgodzie z postanowieniami głowy rodu. Thea bała się, że wtrącanie się w te sprawy przyniesie Elizabeth jedynie niepotrzebne cierpienia. Musiała jednak poczekać na to co ona ma do powiedzenia na ten temat. 
Gość
Anonymous
Gość
Re: Pałac Lodowy [odnośnik]22.01.16 0:22
Każdy powinien sam za siebie decydować- budować swój światopogląd, kreować przyszłość czy umieć wyrazić swoją opinie. Człowiek jako istota świadoma swojego jestestwa była zdolna do używania mózgu w celu przeżycie i osiągnięcia celu jaki sobie wyznaczy. Nakładane jednak na niego był szereg zasad, które uniemożliwiały pełną swobodę. Szczególnie dotyczyło to kobiet niezależnie od ich przynależności do grupy społecznej. Nawet jeśli kobieta nie była arystokratką to miała utrudnione znalezienie pracy, zdobywanie wykształcenia czy nawet w niektórych krajach jak we Szwajcarii nie miały jeszcze prac wyborczych. Na arystokratki nałożone były jeszcze dodatkowe kajdanki i wymogi, bo przecież trzeba kultywować tradycje. Niektórzy chcieliby powrotu do przeszłości, gdy kobieta nie miała  w ogóle prawa głosu, a jej miejsce było tylko na herbatkach. Zależna najpierw od ojca, potem od męża i jej jedynym celem miałoby być danie potomka. Nadal we wielu rodzinach tak było, ale widać było zmiany. Coraz więcej miało zawód i robiło kariery. Tamte czasy  już nie wrócą, przynajmniej nie w identycznej formie. Cały świat poszedł do przodu i to jego zapotrzebowania kształtują ludzi. To że w czasie wojny mugolskiej zginęło tyle mężczyzn pozwoliło to kobietą zawalczyć o swoje prawa i udowodnić o swojej sile, a to że były potrzebne tylko im pomagało.
- Myślę, że powody dla których moja drogi z Juliusem się rozeszły są nadal aktualne. Od pewnego momentu był dla mnie jak obcy człowiek- agresywny, łatwo wpadający w gniew i kłótliwy. O ile ja mogłam pożegnać się z nim dosyć szybko tak ona takiej szansy nie będzie miała. Jest moją przyjaciółką i obawiam się o nią. – opowiedziała jej nie dając się ponieść emocją. Mimo, że Panna Carrow była jej niesamowicie bliska, a Julius nie tak bardzo dawny jakby jej rozum chciał to nie powinna brać tego do siebie. – Jednak czy mam jakiekolwiek prawo mieszać się w ich sprawy? Może powinnam obrać role biernego obserwatora, który odda im całą scenę? Do teraz przecież nie wiem co stało się w Grecji, że wrócił z niej zupełnie inny człowiek i ta sprawa również jest w obszarze moich zainteresowań. – dodała licząc na poradę. Dla niej temat związku jej z Nottem był zamkniętym rozdziałem, który nie zakończył się szczęśliwie, ale ważne, że był to koniec. Teraz on miał swoje problemy i zaręczyny z Inarą, ale ona niepokój co do ich losów.
Elizabeth Fawley
Elizabeth Fawley
Zawód : Auror
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
"Gwałtownych uciech i koniec gwałtowny" W. Szekspir.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Wszechświat się cały czas rozrasta.
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t745-elizabeth-fawley https://www.morsmordre.net/t773-odyn https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f155-baker-street-223a https://www.morsmordre.net/t1058-elizabeth-fawley
Re: Pałac Lodowy [odnośnik]26.12.16 3:08
|14 kwietnia
Przepraszamy za to, co sie zaraz stanie iksde

Był zdenerwowany, choć nie był nawet pewien czy było czym. Z jakiegoś jednak powodu już od poprzedniego dnia czuł się bardzo nieswojo. Łaził w kółko, nie mógł się na niczym skupić, nie mógł spać. Wlepiał tylko nieprzytomne spojrzenie w jakiś punkt, a gdy tylko schodził na ziemię nie był nawet pewien o czym rozmyślał przez ten długi czas. Choć podświadomie dobrze wiedział. Zadawał sobie wiele pytań, na które nie potrafił odpowiedzieć i wiedział, że jedynie czas przyniesie na nie odpowiedź. Czy dobrze robił? Czy dobrze wybrał? Czy będzie zadowolona? Czy wszystko wyjdzie dobrze? I – co najważniejsze – czego on tak właściwie chciał? Ostatnie pytanie najbardziej go męczyło, kotłowało mu się w głowie i miał wrażenie, że przez to kotłowało mu się nie tylko w niej. Aż w końcu nadszedł ten moment, kiedy kartka w kalendarzu przekręciła się na datę, która tak bardzo burzyła jego codzienny rytm od kilku dni.
Już od jakiegoś czasu niewiele zostało śladu po tym „złym” Alanie, którym stał się po śmierci swojej matki. Włosy miał przystrzyżone, broda również trafiła pod nożyczki i na jego twarzy został tylko krótki zarost. Nie czuć było od niego już smrodu alkoholu, choć od papierosów nie potraił się odzwyczaić, więc gdzieś tam dało się je wyczuć. I choć zawsze był typem, który raczej starannie dobierał swój ubiór, starając się wyglądać przyzwoicie, a wręcz elegancko – tym razem przeszedł samego siebie. Bo założył garnitur. I muchę. Długo stał przed lustrem i kręcił nosem, poprawiając poły marynarki oraz złośliwie przekręcającą się muszkę. Aż w końcu westchnął, poddając się i odszedł. No bo przyszedł już czas, prawda? Tego dnia po jego głowie ciągle cicho odzywał się głosik, który mówił ,,Bennett, jesteś idiotą”. I wiedział, że po części miał on rację.
Tak więc wyszedł z domu i spotkał się z nią. A potem udali się do Dover.
Wprowadził ją do tego wyjątkowo wyglądającego miejsca, w którym sam nigdy wcześniej nie był. Jedynie o nim słyszał, widział na fotografiach, a parę zapytanych przez niego osób bardzo polecało mu ten wyjątkowy lokal. Choć było tu lekko chłodno, temperatura nie gryzła aż tak i prawdopodobnie było tu odrobinę cieplej niż na  zewnątrz. Mimo to, nieco zmartwiony i nie pewny trafności wyboru, szedł z Florence do środka, trzymając ją pod rękę (jeśli pozwoliła). A potem, podążając za kelnerem, poprowadził ją do jednego ze stolików przy krótym siedli. Dopiero wtedy nieco się rozluźnił.
- Podoba Ci się? - Szczerze interesowała go odpowiedź na te pytanie.



There are no escapes  There is no more world Gone are the days of mistakes There is  no more hope


Ostatnio zmieniony przez Alan Bennett dnia 03.01.17 23:22, w całości zmieniany 3 razy
Alan Bennett
Alan Bennett
Zawód : Uzdrowiciel - specjalista od chorób genetycznych
Wiek : 28 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Mądrego los prowadzi, głupiego - popycha.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1283-alan-bennett https://www.morsmordre.net/t1333-poczta-alana https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f182-harley-street-11-3 https://www.morsmordre.net/t4011-skrytka-bankowa-nr-373 https://www.morsmordre.net/t1511-alan-bennett
Re: Pałac Lodowy [odnośnik]26.12.16 3:09
Szczerze powiedziawszy, Florence myślała, że Alan jednak zapomni o swoim pomyśle zabrania jej gdzieś. Nie miałaby mu tego za złe, nie czuła potrzeby, by się jej odwdzięczał, a on musiał się zająć swoim odzyskanym życiem. Wystarczyło jej, że mogła spędzać z nim czas. Bo oczywiście zbliżyli się do siebie dość mocno. I Florka bardzo chętnie wpadała w odwiedziny do mężczyzny, jak zwykle przynosząc mu jakieś łakocie. Parę razy zapraszała go też na kawę do siebie, ale takie spotkania były znacznie rzadsze.
Kiedy więc w końcu Alan wysłał jej sowę, informując że wybrał konkretne miejsce, odpisała mu oczywiście, że zgadza się na spotkanie i dołoży starań, by spełnić jego prośby. Miała później nie lada zagwozdkę. W co się ubrać? Troszeczkę zdziwiła ją prośba, by ubrała się ciepło. To musiało znaczyć, że wybrał jakieś dziwne miejsce! A przecież prosiła go, by nie wydziwiał i wybrał jakąś zwykłą kawiarnię... Ale co miała robić, najwyżej później go obsztorcuje.
Kiedy więc nadszedł dzień spotkania, Florence również postarała się w kwestii ubioru. Skoro Alan prosił ją, by ubrała sukienkę, postarała się by znaleźć odpowiednią. Jej garderoba nie posiadała ich wiele, ale wkrótce wzbogaciła się o prostą, ciemnoczekoladową, ładnie podkreślającą kolor oczu samej dziewczyny. Do tego postanowiła dopasować opończę z miękkiego, ciepłego materiału. Włosy zostawiła rozpuszczone, zawsze uważała, że w takich jej najładniej. Sama spędziła przed lustrem mnóstwo czasu, co chwila poprawiając grzywkę i fałdy na sukience. Jej także z resztą towarzyszył cichy głosik, szepczący na ucho rzeczy, o których usilnie starała się nie myśleć. Przecież to wyglądało jak schadzka!
Nie kryła swojego zdziwienia, kiedy wylądowali w Dover. Co on kombinował? Florence nie słyszała jeszcze nigdy o restauracji na morzu. Ufała mu jednak, dlatego dała się wywieźć w nieznane. A gdy ta niesamowita miejscówka zamajaczyła w oddali, zafascynowana przywarła odruchowo do jego ramienia, podziwiając widok. Niemal z dziecięcą fascynacją rozglądała się dookoła, chłonąc widok na zewnątrz i wewnątrz. Lód wyglądał pięknie a wnętrze było wręcz bajecznie. Dziewczyna dała się poprowadzić Alanowi. Nie tylko dała się wziąć pod rękę, ale nawet mimowolnie zacisnęła dłoń na jego rękawie. Temperatura faktycznie nie była dokuczliwa, chociaż Flo domyślała się, że po pewnym czasie mogłoby być jej zimno, więc z ulgą usiadła na okrytym futrami siedzeniu.
- Jeszcze się pytasz! - odpowiedziała uniesionym szeptem pełnym przejęcia. Mimowolnie spróbowała ukryć swoje podekscytowanie w głosie. Miejsce zrobiło na niej ogromne wrażenie. Zaraz potem jednak przypomniała sobie coś i zmarszczyła brwi, jakby niezadowolona - Ale przecież prosiłam cię, żebyś nie przesadzał... Zwykła kawiarnia byłaby wystarczająca, głupku...
Próbowała brzmieć, jakby się rozgniewała a swój głos chciała przepełnić odrobiną pretensji, jednak nie potrafiła ukryć radości i przejęcia, obecnych w jej oczach. No, mimo wszystko zakochała się w tym miejscu i cieszyła, że Alan ją tu zabrał.


What is my life?
Am I doing this right?
I just realized that I might

Not know what the hell is going on!

Florence Fortescue
Florence Fortescue
Zawód : Bezrobotna
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
If you can't see anything beautiful about yourself...
Get a better mirror
Look a little closer
Stare a little longer
OPCM : 5 +2
UROKI : 4 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 10
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Czarownica
Pałac Lodowy Tumblr_p0ebmcr3Ki1wbxqk4o1_540
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3964-florence-fortescue https://www.morsmordre.net/t3969-hiacynt#76587 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t3970-florence-fortescue#76622
Re: Pałac Lodowy [odnośnik]26.12.16 3:10
Był naprawdę ciekaw jej reakcji, choć powodowała ona także dużo obaw. Martwił się, czy to nie normalne? Skoro już się postarał i tak długo szukał oraz wybierał miejsce, znaczyło to, że mu zależało, prawda? Tak, zależało mu. Chciał, aby wypadło jak najlepiej i aby oboje na długo zapamiętali ten wieczór. Był niesamowicie ciekaw co mu powie, gdy tylko się spotkają. Oraz jak będzie wyglądać. Postarał się przecież i specjalnie okrył pewną dozą tajemnicy całą otoczkę spotkania. ,,Ubierz się ładnie i ciepło” – tylko tyle jej napisał. Żadnej informacji o tym, dokąd ją zabiera. Chciał, aby miała niespodziankę.
Ze skrzętnie ukrytą fascynacją patrzył na nią, kiedy tylko się pojawiła. Zazwyczaj widywał ją w ubraniach codziennych lub tych, które ubierała do pracy. A może nie miał racji? Może nieco dłużej dobierała ubrania gdy do niego szła, ale męskie oko tego nie dostrzegało? Nie wiedział. Był jednak pewien, że tego wieczoru wyglądała wyjątkowo. Suknia, która podkreślała jej oczy, zwiewna opończa, która nadawała jej nieco tajemniczości i ... magii. Już wtedy zaczynał czuć, że będzie to niesamowity wieczór. Bo co mogło im go popsuć skoro wszystko już od początku było tak wyjątkowe? Nie miał pojęcia, ale nie chciał o tym myśleć. Przyszedł bowiem czas na to, aby udać się do miejsca docelowego, prawda?
Z przyjemnością zerkał na nią, gdy nieco zdezorientowana i niepewna wbijała wzrok w przestrzeń. Czy słyszała wcześniej o tym miejscu? Zdawało się, że nie. Na tę myśl czuł tylko większe zadowolenie, które jeszcze bardziej wzrosło, gdy zobaczyła budynek z daleka. Z radością obserwował jej reakcje. Niektóre starała się ukryć, ale bezskutecznie. Widział zachwyt w jej oczach, gdy wchodzili do środka. Już chyba dawno nie był z siebie tak zadowolony. Wreszcie coś mu wyszło. Coś dużego.
Obserwował jak usiłuje ukryć emocje, gdy już siedli przy stolikach. Oparł się łokciem o podłokietnik, zaś policzkiem wsparł się o własną dłoń. I obserwował z uśmiechem i rosnącym rozbawieniem. Zwłaszcza, gdy próbowała go zrugać. Nie potrafił się powstrzymać i po prostu się zaśmiał. Czy kiedykolwiek wcześniej wyglądała tak uroczo?
- Nie wystarczyłaby. - Odparł stanowczo, choć z ciągle słyszalnym rozbawieniem. – Chciałem, żeby było wyjątkowo.
Po chwili wstał i okrążył stolik. Sięgnął jedno z wielu futer i okrył ją nim. Sprawdził czy te nie zsunie się z jej pleców i dopiero wtedy wrócił na swoje miejsce.
- Może tu trochę chłodno, ale uznałem, że ta lekka niedogodność ma się nijak przy plusach.
Kiwnął głową w podziękowaniu, gdy elegancko ubrany kelner przyniósł im dwie karty menu. Sięgnął po jedną i otworzył. Najpierw jednak musiał coś sprostować.
- Wybieraj co chcesz. Nie waż mi się sugerować cenami. Dzisiaj to nie istotne. - Zagroził jej, machając w powietrzu palcem niczym ojciec uprzedzający dziecko o konsekwencjach. – Chociaż raz daj się ponieść, Flo. - Dodał łagodniej i zatopił wzrok w menu.



There are no escapes  There is no more world Gone are the days of mistakes There is  no more hope
Alan Bennett
Alan Bennett
Zawód : Uzdrowiciel - specjalista od chorób genetycznych
Wiek : 28 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Mądrego los prowadzi, głupiego - popycha.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1283-alan-bennett https://www.morsmordre.net/t1333-poczta-alana https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f182-harley-street-11-3 https://www.morsmordre.net/t4011-skrytka-bankowa-nr-373 https://www.morsmordre.net/t1511-alan-bennett
Re: Pałac Lodowy [odnośnik]26.12.16 3:11
Czy szykowała się do niego specjalnie, gdy wpadała na odwiedziny, niosąc obiad albo trochę lodów z najnowszej dostawy? I tak i nie. Przy pierwszych spotkaniach, gdy Alan nadal był jeszcze niemal warzywkiem (marudnym, cuchnącym alkoholem i papierosami, ale jednak warzywkiem), nie zwracała uwagi na to co na sobie ma. Dopiero później jakoś odruchowo zaczęła się ubierać nieco staranniej. Była zdania, że pomoc oferowana Alanowi jej także coś dała. Wcześniej skupiona na pracy, Florka zaczęła bardziej o siebie dbać, odnawiać stare kontakty, wychodzić do ludzi.
Dziś jednak Alan mógł mieć pewność, że wystroiła się specjalnie dla niego. Ona z resztą też dostrzegła i w duchu bardzo doceniła, jak starannie się przygotował. Wyglądał w garniturze naprawdę gustownie, dostrzegła i doceniła również tę skróconą fryzurę. Była pod dużym wrażeniem. Alan tak bardzo się zmienił. Przez ten czas z zapijaczonego, zrozpaczonego włóczykija powrócił do dawnego siebie. A był naprawdę przystojny. Wiedziała o tym już oczywiście od dawna, ale dziś uderzyło ją to niemalże jak obuchem.
Florence marszczyła jeszcze przez jakiś czas brwi. Miała zamiar jeszcze przez jakiś czas się na niego "boczyć", może nawet później wymyśli jakiś sposób, by mu wynagrodzić trud, jaki sobie zadał by ją tu zabrać. Lokal nie mógł być tani, na pewno też trzeba było rezerwować stolik. Nie mogła jednak dłużej udawać rozgniewanej, kiedy zarzucił jej na ramiona futro. Było miękkie i puchate, z przyjemnością przejechała po nim palcami.
- Jesteś niemożliwy - nie mogła się powstrzymać by nie pokręcić głową z rezygnacją ale i rozbawieniem. Przyjęła od kelnera menu, ale nie zagłębiała się w nie od razu. Swój wzrok utkwiła w samym Alanie. Pomyślała przez chwilę o tym wszystkim co przeszedł, co oboje przeszli. Naprawdę, żałowałaby, gdyby nie dała rady mu pomóc. A teraz popatrzcie na niego. Zadbany, przystojny pan uzdrowiciel w eleganckiej, lodowej restauracji. Florence już nie miała argumentów przeciwko cichemu głosikowi wewnątrz swojej głowy, który powtarzał jej, że to jest po prostu randka. I powoli chyba traciła w ogóle chęć, by się z nim spierać.
Uśmiechnęła się do siebie samej, a potem westchnęła i również zatopiła w menu. A gdy po pewnej chwili kelner wrócił, stwierdziła, że musi spróbować tutejszego grzańca. W tego typu restauracji musiał być nieziemski. Zamówiła też delikatną potrawkę z jagnięciny. I nie, nie była ona najtańsza z całego menu, jednakże najdroższa także nie. Zerknęła na Alana jakby z rozbawieniem i pytaniem, czy zamówienie za taką cenę go satysfakcjonuje.


What is my life?
Am I doing this right?
I just realized that I might

Not know what the hell is going on!

Florence Fortescue
Florence Fortescue
Zawód : Bezrobotna
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
If you can't see anything beautiful about yourself...
Get a better mirror
Look a little closer
Stare a little longer
OPCM : 5 +2
UROKI : 4 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 10
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Czarownica
Pałac Lodowy Tumblr_p0ebmcr3Ki1wbxqk4o1_540
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3964-florence-fortescue https://www.morsmordre.net/t3969-hiacynt#76587 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t3970-florence-fortescue#76622
Re: Pałac Lodowy [odnośnik]26.12.16 3:11
Bo jemu na początku nie zależało. Określenie go jako warzywa zdawać by się mogło okrutne. Ale tak w istocie było. Interesował go tylko sen, który uzyskiwał dzięki nadmiernie spożywanemu alkoholowi. Bardzo szybko przestał nawet odczuwać wyrzuty sumienia spowodowane tym, że widziała go w takim stanie. Całe szczęście był to jednak stosunkowo krótki okres. W jakiś sposób Florence wiedziała jak go stawiać na nogi. Czasami na niego krzyczała, czasami starała się przemówić do rozumu, czasami po prostu była. I dzięki temu było coraz lepiej. Aż po jakimś czasie zapijaczony, śmierdzący, zarośnięty Alan zaczął wyglądać coraz lepiej i wracać do starego siebie. I choć nigdy by się do tego nie przyznał, po jakimś czasie on także zaczął przejmować się tym jak wygląda, gdy wiedział, że Florence przyjdzie. Chyba głównie dlatego, że nie chciał jej zawieść. A może było więcej powodów?
Teraz nie chciał o tym myśleć. Chciał uważać, że zostawił te czasy dawno za sobą. Chociaż bywało, że miał z tego powodu wyrzuty sumienia – coraz rzadziej myślał o matce. To nie tak, że za nią nie tęsknił i mu jej nie brakowało, raczej powoli godził się z tym, że nic nie może już zrobić. Miejsce, które wcześniej zajmowała rozpacz zaczęły zajmować inne rzeczy. I inni ludzie. I, o czym również nie powiedziałby na głos, coraz częściej pojawiała się tam pewna osoba. Choć nawet sobie próbował wmówić, że wcale tak nie jest.
- Jeżeli teraz jestem niemożliwy to nie wiem jaki byłem wcześniej - zażartował, mając na myśli oczywiście ten czas kiedy było ,,źle”. Nie zamierzał jednak ciągnąć tematu. Zajął swoje miejsce, by następnie zagłębić wzrok w menu. Nie chciał myśleć o tym, co było chociaż wiedział, że bez tego co było ciężej byłoby docenić to co jest. A było dobrze, bardzo dobrze. Czy mogło być jeszcze lepiej?
Również zamówił grzańca, do tego domawiając także kaczkę w sosie malinowym. Słysząc zamówienie Florence, nie odezwał się nic a nic. Jej zamówienie nie było ani specjalnie tanie, ani specjalnie drogie. I choć nie miałby nic przeciwko gdyby zamówiła coś droższego, postanowił się nie spierać. Nie chciał wprawiać jej w poczucie dyskomfortu, czy wyrzuty sumienia. Gdy kelner przyniósł ich zamówienie, rozpoczęli jedzenie. Było smaczne, zdecydowanie warte swej ceny, pięknie podane. Ze smakiem zajadał się zamówionym jedzeniem, w międzyczasie rozmawiając z Florence. Mówili o rzeczach błachych, pozornie nieistotnych, ale przyjemnych. A gdy już zjedli i kelner zabrał puste talerze, Alan domówił dla nich wina. Jak szaleć to szaleć, prawda?
Potem rozmawiali. Ciągle rozmawiali, ale prawdą było, że Alan na coś czekał. Czekał właściwie na samego siebie, bowiem chciał coś zrobić, ale nie miał odwagi. Długo się w sobie zbierał, obserwując jak pary od stolików wstają i ruszają na parkiet, by dać się ponieść tańcu. Wirowali w rytm spokojnej, klasycznej muzyki, a Bennett czuł rosnący stres. To nie tak, że był beznadziejny w tańcu. Coś tam potrafił. Ale... Ale kiedy on ostatnio tańczył?
W końcu jednak zebrał się w sobie. Wstał, okrążył stolik, stanął nad nią i... wyciągnął w jej stronę dłoń, skłaniając się lekko. Pomimo stresu na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Czy mogę poprosić Panią do tańca, panno Fortescue?
I gdy chwyciła jego dłoń, delikatnie pomógł jej wstać, a potem zaprowadził ją na parkiet. Wokoło nich wirowały inne pary, a cały parkiet prowadziła do tańca spokojna, wygrywana przez niesamowicie dobrych wykonawców muzyka. Ułożył dłoń na jej pasie, drugą złapał ją za rękę i... ruszyli w swoim własnym, magicznym tańcu.



There are no escapes  There is no more world Gone are the days of mistakes There is  no more hope
Alan Bennett
Alan Bennett
Zawód : Uzdrowiciel - specjalista od chorób genetycznych
Wiek : 28 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Mądrego los prowadzi, głupiego - popycha.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1283-alan-bennett https://www.morsmordre.net/t1333-poczta-alana https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f182-harley-street-11-3 https://www.morsmordre.net/t4011-skrytka-bankowa-nr-373 https://www.morsmordre.net/t1511-alan-bennett
Re: Pałac Lodowy [odnośnik]26.12.16 3:13
Gdyby ktoś powiedział jej, że przyjdzie jej w życiu wyciągać kogoś z tak poważnej depresji a później wyląduje z tą osobą w eleganckiej restauracji gdzieś na środku oceanu, pewnie roześmiałaby się, sugerując że jej rozmówca uderzył się za mocno w głowę. Cała sytuacja wydawała jej się nieco zbyt nieprawdopodobna, nawet w tej chwili, kiedy to wszystko działo się naprawdę. Dziewczyna uśmiechnęła się do własnych myśli. To wszystko naprawdę brzmiało i wyglądało jak z bajki, ale ona w bajki już nie wierzyła. Nie przeszkadzało jej to jednak w czerpaniu prawdziwej radości z rozmowy z Alanem. Śmiała się z jego żartów, wysłuchiwała uważnie historii, później opowiadała własne. Miała ich całą masę, zarówno ze szkoły jak i z późniejszego okresu.
Wiedziała, że będzie miała później o czym plotkować z Lily. Domyślała się, że jej przyjaciółka będzie niezwykle przejęta tą historią. Pewnie potem Florka nie będzie miała spokoju, za to będzie miała okazję by samą Lily nieco kopnąć do ogarnięcia życia osobistego. Ale to teraz nie było ważne. Nie w momencie, w którym Alan nagle wstał. Zaskoczył ją. Naprawdę, przez dobrych kilka sekund tylko spoglądała na niego, na jego nerwowy uśmiech i wyciągniętą dłoń. Do tańca? Ale ona przecież... tak dawno nie tańczyła... koordynację ruchową oczywiście miała, ale nie pamiętała, kiedy ostatni raz wyszła na parkiet. Ale chyba... nie mogła odmówić. Z drugiej strony trochę się bała, że narobi sobie wstydu.
- Chyba nie mogę odmówić, panie Bennett - zanim zdążyła na poważnie porozważać nad tą zagwozdką, chwyciła rękę Alana, dając się porwać chwili. Miała nadzieję, że tego nie pożałuje... Już po kilku chwilach jednak przestała się czymkolwiek zamartwiać. Właściwie już w momencie gdy szli na parkiet, umysł Florence odprężył się i pozwolił po raz kolejny oczarować atmosferze tego miejsca oraz muzyce, rozbrzmiewającej w powietrzu. Ściskała dłoń Alana, myśląc o tym, jaka jest duża i ciepła.
Ułożyła swoją rękę na jego ramieniu a potem po prostu dała się prowadzić. Nie wiedziała nawet co dokładnie tańczą. Stawiała kroki lekko, zupełnie zapominając, że powinna się stresować czy nie wygląda głupio. Wolne kosmyki huśtały się jej wokół twarzy, sunęła razem z Alanem, posyłając mu co rusz delikatny uśmiech pełen radości. Serce pompowało krew i roznosiło po ciele szczęście a na jej policzkach pojawiły się rumieńce. Po jej skórze ślizgał się chłodny blask odbity od lodu, a ona wirowała do muzyki, ciesząc się jak dziecko.
I po co się tak stresowała?


What is my life?
Am I doing this right?
I just realized that I might

Not know what the hell is going on!

Florence Fortescue
Florence Fortescue
Zawód : Bezrobotna
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
If you can't see anything beautiful about yourself...
Get a better mirror
Look a little closer
Stare a little longer
OPCM : 5 +2
UROKI : 4 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 10
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Czarownica
Pałac Lodowy Tumblr_p0ebmcr3Ki1wbxqk4o1_540
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3964-florence-fortescue https://www.morsmordre.net/t3969-hiacynt#76587 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t3970-florence-fortescue#76622
Re: Pałac Lodowy [odnośnik]26.12.16 3:14
On również by nie uwierzył. Ale czy to było ważne? Tak naprawdęnikt nie potrafił przewidzieć tego, co miał mu przynieść los. Alan również nie przewidziałby wielu rzeczy, począwszy od dostania kosza od Eileen (i w ogole wyznania jej swoich uczuć), po śmierć matki, aż do tego momentu. Ale to nie znaczyło, że żałował, czy był zły. Właściwie to był zadowolony z tego obrotu spraw. Jego życie nabierało tempa i nowych, nieznanych mu barw. Z zaciekawieniem patrzył na to, co mu niosło. I wiedział, że jeszcze wiele rzeczy było przed nim. Albo, być może, przed nimi.
On również czerpał radość z rozmowy. Lubił spędzać z nią czas, choć jeszcze nigdy nie powiedział jej tego na głos. A powinien. Była jego aniołem, kimś, kto w pewien sposób go uratował. Czuł, że był jej wiele winny, że bardzo wiele dla niego zrobiła. Ale emocji i uczuć, które w nim wywoływała było bardzo wiele i niektórych niestety nie potrafił nazwać. Dlatego wynagradzał jej to w ten sposób. Zabierając ją chociażby tutaj. Do tego pięknego, wyjątkowego miejsca, które będą wspominać bardzo długo. Zarówno ona, jak i on. Piękny budynek, niesamowita lokalizacja, elegancka obsługa, wykwintne dania, utalentowany, świetny zespół. Czegoż jeszcze mogli chcieć? Rozmawiali sobie, śmiali się, żartowali, jedli. Aż w końcu poszli tańczyć, choć tak naprawdę żadne nie było w tym mistrzem. Ale czy to było ważne?
Alan również zapomniał o bożym świecie, kiedy tak wirowali na parkiecie pomiędzy innymi parami. Wsłuchani w muzykę, zapatrzeni w siebie. Od czasu do czasu uśmiechał się, cichym parknięciem komentując ich drobne, taneczne porażki. Żadne z nich nie było idealne, żadne z nich nie było zawodowym tancerzem. A jednak – nie przejmowali się tym. Dali sięponieć chwili. I to sprawiało, że ten wieczór był jeszcze bardziej wyjątkowy. I miał nadzieję, że obydwoje długo będą go wspominać.
Ile tanczyli? To pytanie, na które nikt nie zna odpowiedzi. Może piosenkę? A może dziesięć? Prawdą było, że obydwoje całkowicie stracili rachubę czasu. Dali się ponieść i wszystko na świecie zdawało się temu sprzyjać. Dopiero po dłuższym czasie, gdy zegar wybił kolejną godzinę, Alan pochylił się w stronę ucha Florence i szepnął jej coś cicho, ale na tyle głośno, aby usłyszała.
- Chodźmy na balkon - zdawały się brzmieć jego słowa. Ale czy na pewno? Raczej tak, skoro zaraz pociągnął ją w tym kierunku. A gdy znaleźli się na tyle daleko od tańczących par i muzyki, która zagłuszała ich głosy, odezwał się ponownie:
- Słyszałem, że czasem jest tu widoczna zorza polarna. - Wyjaśnił jej, kiedy wychodzili na zewnątrz. Przeprosił ją na chwilę i pobiegł do Sali, by przynieść jedno z ciepłych futer, którymi ją ukrył. I rzeczywiście zorza pojawiła się. Kolorowa, migocząca nad ich głowami ... i magiczna.



There are no escapes  There is no more world Gone are the days of mistakes There is  no more hope
Alan Bennett
Alan Bennett
Zawód : Uzdrowiciel - specjalista od chorób genetycznych
Wiek : 28 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Mądrego los prowadzi, głupiego - popycha.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1283-alan-bennett https://www.morsmordre.net/t1333-poczta-alana https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f182-harley-street-11-3 https://www.morsmordre.net/t4011-skrytka-bankowa-nr-373 https://www.morsmordre.net/t1511-alan-bennett
Re: Pałac Lodowy [odnośnik]26.12.16 3:16
Każde delikatne potknięcie w tańcu było dla Florence powodem do cichego śmiechu. W tym momencie nie znaczyło, że inni mogą się im przyglądać. A nawet gdyby ktoś spoglądał na nich krzywo, nie przejmowałaby się tym zupełnie. Bo w tańcu widziała tylko Alana. Jego roześmianą, jaśniejącą twarz. W tym momencie była skłonna nawet wybaczyć mu, że wybrał tak niecodzienną miejscówkę, zamiast zabrać ją do zwykłej kawiarni albo pubu! Była pewna, że to uczucie, ten wieczór zachowa w pamięci na całe życie. Bo momentami miała nawet wrażenie, jakby dostała skrzydeł. Może to dlatego tak rzadko potykała się w tańcu? Wyrastały jej z łopatek jakieś pierzaste odrosty?
Kiedy w końcu przerwali, była niemalże cała zarumieniona z wysiłku a jej oczy błyszczały podekscytowaniem. Naprawdę, już dawno się tak dobrze nie bawiła. Nie, żeby robienie lodów nie było zabawą... ale była jej potrzebna odskocznia. I jeśli Alan koniecznie upierał się, że zabierając ją tu, spłaci swój dług wdzięczności, to mógł być spokojny. W mniemaniu Florki, już go spłacił.
Słysząc nagle jego słowa, uniosła brwi. Szykował jeszcze jakieś niespodzianki? Dziewczyna naturalnie dała się pociągnąć. Znów zaczęła ją zżerać ciekawość. Co jeszcze chciał jej pokazać? Przecież dzisiejszy wieczór i tak już był niesamowity. Gdy usłyszała o zorzy, otworzyła usta zaintrygowana.
- Zorza? Tutaj? - czy to naprawdę było możliwe? Flo zaczęła myśleć, że to chyba musiała być sztuczna gra świateł, w końcu dla czarodzieja, który wie co robi, stworzenie takowej nie było chyba wielkim problemem? Nie roztrząsała jednak tego dłużej, tym bardziej że Alan powrócił z futrem w rękach.
Kiedy zobaczyła migoczące na niebie światła, aż otworzyła usta. Stała, spoglądając w górę, a serce rosło jej w piersi. Mimowolnie oparła się ramieniem o mężczyznę, rzucając mu krótkie, urywkowe spojrzenia, a potem znów wpatrując się w zorzę, zupełnie jakby chciała powiedzieć "Widziałeś jakie cuda?!". Ten widok z pewnością jeszcze na długo zostanie jej przed oczami. I choć mogło się to wydawać głupie, w tym momencie naszedł ją pomysł na nowe lody, właśnie związane z zorzą.
- To jest... takie piękne.


What is my life?
Am I doing this right?
I just realized that I might

Not know what the hell is going on!

Florence Fortescue
Florence Fortescue
Zawód : Bezrobotna
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
If you can't see anything beautiful about yourself...
Get a better mirror
Look a little closer
Stare a little longer
OPCM : 5 +2
UROKI : 4 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 10
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Czarownica
Pałac Lodowy Tumblr_p0ebmcr3Ki1wbxqk4o1_540
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3964-florence-fortescue https://www.morsmordre.net/t3969-hiacynt#76587 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t3970-florence-fortescue#76622
Re: Pałac Lodowy [odnośnik]26.12.16 3:18
Co mogło być ważniejsze od tego? Ich potknięcia i ewentualne, nieprzychylne spojrzenia innych, tańczących dookoła nich par? Nie, to z pewnością było nieistotne. Alan wierzył, że każda para była zajęta tylko sobą. Tak więc ich ewentualne błędy były tylko ich błędami. A nawet jeśli nie – nie przejmowali się tym. Zupełnie. Wirowali, tańczyli, kołysali się w tańcu, w rytm wyjątkowej muzyki. Wyjątkowej jak ten wieczór. Był pewien, że zapamięta go na długo. Czy było coś przyjemniejszego niż świadomość produkowania sobie wspomnień na bardzo długo? Wspomnień na długi okres czasu? Wspomnień, które trudno będzie wyrzucić z pamięci?
Muzyka grała, ale oni opuścili parkiet. Za jego propozycją, ale zawsze. Widział, że była lekko zmęczona. On również był. Obydwoje bowiem byli nie przyzwyczajeni do tak długich tańców. Mimo tego zapewne wirowaliby po parkiecie nadal, gdyby nie kolejna z niespodzianek Bennetta. Nie miał pewności czy zorza miała się pojawić naprawdę. Nie miał pewności czy była naturalna. Ale kto się tym przejmował, prawda? Nawet jeżeli byłaby stworzona za pomocą magii, a nawet jeśli w ogóle by się nie pojawiła... liczyły się wspólne chwile, prawda? I Alan dopiero niedawno odkrył jak bardzo ich potrzebuje. A wręcz łaknie. Czy to było naturalne?
- Ktoś mi o tym powiedział. Zobaczmy, czy się pojawi. - Wyjaśnił spokojnie. I czekali. Czekali niedługo, ale w końcu ich oczom pojawiło się niesamowite, kolorowe widowisko. Przyglądali się mu w milczeniu, tak samo jak kilka innych par.
- Coś niesamowitego. - Skomentował zaraz potem. I tak stali, przyglądali się, wchłaniali to w ciszy, ale jednak blisko siebie. Oparci o barierkę, która odgradzała ich od morza i, mogło by się zdawać, od reszty świata. A zorza zdawała się być chętna do pokazania się światu. Trwała, nie znikała. Przez długi czas.
- Nie wiem jak Ci dziękować, Florence. - Zaczął po jakimś czasie, mówiąc na tyle cicho, by usłyszała go ona, ale nikt więcej. – Nie ma takich słów, bym mógł określić jak bardzo mi pomogłaś. Zabrałem Cię tu, by Ci podziękować, ale sam także miałem okazję zobaczyć coś niesamowitego. - Patrzył jej w oczy, kiedy oparła się plecami o barierkę i skupiła na nim wzrok. Choć było ciemno, jej tęczówki zdawały się błyszczeć. Widocznie była równie wzruszona tym wszystkim jak on sam.
Przez chwilę milczał. Nie mówił nic i miał nawet wrażenie, że jego umysł wyłączył wszystkie myśli. Gdyby ktoś się go spytał nad czym się zastanawiał – nie umiałby odpowiedzieć. A jednak, zupełnie odruchowo, schylił się i choć przez chwilę się zawahał, w końcu odezwał się cicho, jeszcze ciszej niż zwykle.
- A to nie jest w akcie wdzięczności.
I jeżeli mu na to pozwoliła, schylił się jeszcze bardziej, by ostatecznie, dość niepewnie, gotów na  odrzucenie, musnąć jej usta swoimi wargami.
Bennett, czemu to robisz? Sam nie wiedział.



There are no escapes  There is no more world Gone are the days of mistakes There is  no more hope
Alan Bennett
Alan Bennett
Zawód : Uzdrowiciel - specjalista od chorób genetycznych
Wiek : 28 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Mądrego los prowadzi, głupiego - popycha.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1283-alan-bennett https://www.morsmordre.net/t1333-poczta-alana https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f182-harley-street-11-3 https://www.morsmordre.net/t4011-skrytka-bankowa-nr-373 https://www.morsmordre.net/t1511-alan-bennett

Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next

Pałac Lodowy
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach