Wydarzenia


Ekipa forum
Mniejsza sala balowa
AutorWiadomość
Mniejsza sala balowa [odnośnik]03.07.16 23:47

Mniejsza sala balowa

Zdobiona sala znajdująca się w północnym skrzydle posiadłości jest mniejszą salą balową, w której lady Nott organizuje mniejsze uroczystości. Wysokie ściany zdobią obrazy, najczęściej przedstawiające znamienitości czarodziejskiego świata, a ornamenty opływają blichtrem typowym wystawnym balom. Kryształowe żyrandole mienią się w blasku świec, tysiącem barw oświetlając drewniany parkiet, na którym wirują tańczące pary. W kącie sali znajduje się pianino oraz krzesła przeznaczone dla ulubionych muzyków Adelaidy kwartetu smyczkowego. Dla znużonych - pod ścianami znajdują się krzesła obite szmaragdowym aksamitem, a wokół nich lewitują srebrne tace z przeróżnymi przysmakami, zakąskami, słodkościami oraz wyśmienitej jakości alkoholami. Olbrzymie dwuskrzydłe okna dają wspaniały widok na oświetlony, nie tak odległy Londyn i wpuszczają do parnego wnętrza chłodne, orzeźwiające powietrze.


Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Mniejsza sala balowa Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Mniejsza sala balowa [odnośnik]04.07.16 21:38
Kiedy tylko mogła, z radością opuściła towarzystwo pań. Nie wszystkie były jej niemiłe - kuzynka Constance była najsłodszą z możliwych pociech! - lecz to preludium do właściwego Sabatu, ten konkurs, w którym każda zła odpowiedź równała się przymusowemu piciu alkoholu... Nie mogła tego nazwać udanym powrotem na salony; kilka z pierwszych pytań zostało zadanych właśnie jej, zaś ona była zbyt rozkojarzona, zbyt oburzona... Tak się wygłupić! A ponadto być zmuszoną do wypicia takiej ilości szampana! Wiedziała, że nie było to dla niej dobre, że miała zbyt słabą głowę na takie zabawy, zaś zaróżowione lica zdradzały to wszystkim dookoła. A przynajmniej tak to sobie wyobrażała.
Gdzie był Caesar, gdzie Tristan, kiedy te podłe żmije, te podstępne, żywiące się jej najmniejszym potknięciem... Głowa do góry, Evandro, plecy prosto; wieczór się dopiero zaczynał, zawoalowanych ataków i niepochlebnych spojrzeń będzie jeszcze co niemiara. A liczyć w takich sytuacjach powinna tylko i wyłącznie na siebie.
Hampton Court znała nie od dziś, toteż rozkład rezydencji nie był dla niej tajemnicą. Zależało jej, by uciec od nich jak najdalej, by odnaleźć przy tym narzeczonego, lecz nie podjęła przy tym żadnej porządnie umotywowanej decyzji a bezwolnie skierowała swe kroki ku mniejszej z sal balowych. Może nieco zbyt ostrożnie stawiała nogę za nogą, zbyt nerwowo poprawiała złocisty materiał sukni, jednak nie zapominała przy tym o wpajanej od maleńkości wyniosłości, o opanowaniu i zachowaniu kamiennej twarzy. Zaś to, że jej alabastrowa skóra pokryła się subtelnym rumieńcem... Czy nie dodawało jej to tylko uroku?  
Nie chciała nawet wiedzieć, co o niej myślą, nie chciała dostrzegać ich spojrzeń - na szczęście mniejsza sala balowa była jeszcze pusta, lub prawie pusta, nie było to dla niej aż tak istotne. Najważniejsze, że uciekła tłumom, że nie musiała przebywać ani chwili dłużej wśród arystokratek.
Powiodła dookoła wzrokiem, po raz kolejny w swym niezbyt długim życiu podziwiając wystrój sali - lecz od obrazów i bogatych ornamentów jeszcze większe wrażenie zrobiły na niej otwarte na oścież okna. Prawie natychmiast podeszła do jednego z nich, oczarowała rozciągającym się za nim widokiem, łaknąć chłodnego, rześkiego powietrza, które - miała nadzieję - mogło pomóc w zachowaniu zdrowego rozsądku.
Tylko... Tristanie, gdzie jesteś? Jeszcze chwila, dwie i wyruszy na dalsze poszukiwania, byle tylko odzyskać spokój ducha, odpocząć od towarzystwa reszty.
Evandra C. Rosier
Evandra C. Rosier
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Smile, because it confuses people. Smile, because it's easier than explaining what is killing you inside.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Mniejsza sala balowa E0d6237c9360c8dc902b8a7987648526
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t578-evandra-lestrange https://www.morsmordre.net/t621-florentin#1749 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t1074-sypialnia-evandry#6552 https://www.morsmordre.net/t4210-skrytka-bankowa-nr-5#85655 https://www.morsmordre.net/t982-evandra-lestrange#5408
Re: Mniejsza sala balowa [odnośnik]04.07.16 23:04
Dość konkretnie szumiało mu już w głowie. Nie było jednak tragedii. Wiedział z doświadczenia, że powinien teraz przewietrzyć się na balkonie, wypić szklankę wody i dopiero wziąć się za szukanie narzeczonej, w czy ogóle za kontakty z gośćmi ciotki. W końcu wiedział, że nie może jej zawieść. On, wraz z kuzynostwem, był jej wizytówką w pewnym sensie. Musiał zasłużyć sobie na noszenie tego samego nazwiska, co gospodyni najlepszych przyjęć arystokratyczny. Gdy tylko świstklik przeniósł go do rezydencji ciotki, tak jak planował, udał się w kierunku balkonu. Musiał trochę ochłonąć, bo alkohol trochę dawał mu się we znaki. Miał wrażenie, ze ten ostatni kieliszek przekroczył granice między dobrym samopoczuciem i chęcią zabawy, a lekkimi zawrotami głowy. Dobrze, że nie grali w tego bakarata jeszcze dłużej. Wtedy zapewne wolałby wrócić do domu zamiast udać się do posiadłości Lady Nott. Byłoby to feux pas ale mniejsze niż zrobienie jakiejś rozróby w sali bankietowej. Gdy już trochę się przewietrzył, a także wypił szklankę wody przespacerował się długimi korytarzami rezydencji, którą znał tak dobrze i, którą tak bardzo lubił, udał się do toalety by tam poprawić swój wygląd. Musiał przecież godnie reprezentować ród gospodyni sabatu, a w dodatku pamiętał o tym, że jego matka byłaby z niego dumna widząc nienaganną szatę na swoim synu. Gdy wiedział już, że wygląda jak należy skierował się w stronę mniejszej sali balowej, gdzie w tym momencie zaprosiła całe towarzystwo jego ciotka. Skinął głową na powitanie każdemu kogo spotkał wzrokiem i zaczął rozglądać się za kimś, do kogo mógłby się przyłączyć. Jednakże pierwszym co wpadło mu w oczy był kelner roznoszący kieliszki z winem. Poczęstował się więc ale nawet nie upił pierwszego łyka. Na szczęście teraz już było delikatnie. Jak zobaczy gdzieś ciotkę będzie musiał jej powinszować pomysłu, bo w sumie nie wiedział, co działo się z resztą męskiego towarzystwa, ale rozpoczęcie noworocznego sabatu w męskim gronie było jak najbardziej dobrym pomysłem. Ciekawe co też w tym czasie robiły panie. A właściwie to nie wiedział, czy chce wiedzieć co robiły w tym czasie panie. Stanął gdzieś z boku i zaczął przyglądać się nadchodzącym arystokratom.
Nicholas Nott
Nicholas Nott
Zawód : Urzędnik w Międzynarodowym Urzędzie Prawa Czarodziejów
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Dwa są sposoby prowadzenia walki: jeden - prawem, drugi - siłą; pierwszy sposób jest ludzki, drugi zwierzęcy.
OPCM : 5 +2
UROKI : 5 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 15 +1
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Może impreza?
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t11527-nicholas-nott https://www.morsmordre.net/t11529-black-jack#357518 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t11530-n-nott#357520
Re: Mniejsza sala balowa [odnośnik]05.07.16 9:07
Miała to czego chciała. Choć nie. Kiedy przybyła na sabat sparaliżowana strachem i niepewnością marzyła tylko o tym, aby ten wieczór jak najszybciej się skończył, a ona mogła dumnie reprezentować rodzinę przez ten krótki czas. Wypity na wejściu kieliszek wina miał dodać jej odwagi, uciszyć szepty jej w głowie, które brzmiały jak jej matka. Nie garb się. Nie mów z pełnymi ustami. Pamiętaj o uśmiechu. Nie poplam sukni. Siedź prosto. Nie patrz mężczyznom w oczy... Naiwnie liczyła, że alkohol który dla niej nie był codziennością sprawi, że to zniknie. Nie myliła się, lecz nie przewidziała, że ciotka przygotuje dla nich rozgrzewkę, a przy każdej odpowiedzi będzie musiała upić kolejny łyk trunku. Kiedy zabawa się skończyła jej humor już był mocno poprawiony krążącymi we krwi procentami, przez co jej lica zabarwiły się subtelnym różem, a oczy błyszczały nienaturalnie. Już nie dbała o to, aby wyjść do łazienki i sprawdzić jak wygląda, czy aby długie włosy nie wypadały jej z subtelnego upięcia na karku (a z pewnością tak było). Po prostu opuściła salon, potrzebując głębszego oddechu. Jej koleżanki rozeszły się. Inarę porwała panienka Greengrass, Lyra prawdopodobnie udała się do męża, więc nie patrząc już na nikogo — ruszyła przed siebie.
Pchnęła pierwsze drzwi, na jakie natrafiła i odetchnęła z ulgą, widząc przed sobą salę balową. Wystarczająco dużo przestrzeni, wystarczająco pusto aby mogła skądś zgarnąć szklaneczkę wody, której tak pragnęła i usiąść z boku nie zwracając na siebie uwagi. Wtedy też dostrzegła swojego kuzyna, który skrupulatnie obserwował towarzystwo. Zawahała się, przez wzgląd na swój stan. Szumiało jej w głowie, czuła się zbyt... swawolnie, ale przecież od razu uśmiechnęła się, kiedy zobaczyła jego twarz w zasięgu swojego wzroku.
— Kuzynie!— powiedziała radośnie, o wiele bardziej niż powinna i podeszła do niego. — Twoja obecność od razu dodała mi otuchy, cieszę się, że cię widzę. Przystanęła tuż obok, nie zasłaniając mu widoku na nadchodzących gości i sama rozejrzała się po sali, biorąc głębszy oddech. — Lady Nott zaskoczyła po raz kolejny. Naprawdę... niesamowity początek przyjęcia— powiedziała z lekkim zawahaniem, licząc, że upojenie alkoholowe szybko jej przejdzie, a Nicholas nie zauważy niczego.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Mniejsza sala balowa [odnośnik]05.07.16 9:51
Upił delikatny łyk wina, bo w końcu nie wypadało tak sztywno stać i nic nie robić. Wyglądał trochę jakby na kogoś czekał, ale być może tak było... Przecież nie planował spędzać noworocznego sabatu w samotności. Rozejrzał się po sali, która jak zwykle była pięknie udekorowana. W dodatku inaczej niż na wszystkich poprzednich imprezach. Kiedy ciotce skończą się pomysły? Zapewne nigdy. Jeśli kogoś można było nazwać esencją przykładnego Notta to była to właśnie ciotka, która na przyjęciach stanowiła wzór dla nich wszystkich. Po chwili z zadumy wyrwał go głos Corisande. Na jego twarzy pojawił się uśmiech. Dziewczyna była zdecydowanie bardziej śmiała niż zwykle. Ale czy to źle? W końcu nie robiła z siebie pośmiewiska tylko podeszła do kuzyna. Nie robiła nic złego, a chyba była w lepszym humorku. Czyli paniami ciocia też się zajęła. Bardzo miło. Oczywiście, że po pierwszym spojrzeniu wiedział, że ciocia za kołnierz wylewać im nie pozwalała. A mogłaby być trochę bardziej wyrozumiała w stosunku do dam.
- Lady Flint – rzucił na powitanie troszkę ironicznie delikatnie się przy tym kłaniając młodej damie. W końcu w takich okolicznościach trzeba było pilnować się i trzymać etykiety. Jednak aż tak oficjalne powitanie wyglądało nieco groteskowo. – Ciebie też miło widzieć, kuzynko – odpowiedział posyłając jej już trochę mniej oficjalny uśmiech, a następnie przyglądając się jej dokładnie. Pozwolił sobie na to, żeby wyciągnąć w jej kierunku rękę i poprawić te niesforne kosmki, które uwolniły się z jej misternie ułożonej fryzury. Może i nie powinien, ale czuł się trochę za nią odpowiedzialny. Był sporo starszym jej kuzynem. Kto jak nie on w tej sytuacji powinien interweniować.
- Wydaje mi się, że teraz zaskoczyć to mogłaby nas tylko nie robiąc nic. O wszystko można byłoby ją posądzać – odpowiedział delikatnie się uśmiechając. Rozejrzał się po sali jeszcze raz. Niezbyt wiedząc po co. Po prostu przez alkohol miał nieco zachwiany sposób patrzenia na to, co powinien w tym momencie zrobić, a co nie ma kompletnego sensu.
- Co też zaplanowała dla was cioteczka, że jesteś tak zachwycona? – zagadnął uśmiechając się i spoglądając na dziewczynę pytająco.
Nicholas Nott
Nicholas Nott
Zawód : Urzędnik w Międzynarodowym Urzędzie Prawa Czarodziejów
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Dwa są sposoby prowadzenia walki: jeden - prawem, drugi - siłą; pierwszy sposób jest ludzki, drugi zwierzęcy.
OPCM : 5 +2
UROKI : 5 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 15 +1
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Może impreza?
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t11527-nicholas-nott https://www.morsmordre.net/t11529-black-jack#357518 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t11530-n-nott#357520
Re: Mniejsza sala balowa [odnośnik]05.07.16 18:04
— Lordzie Nott — odpowiedziała w podobnym tonie. I choć nie odważyła się zlustrować go wzrokiem, zatrzepotała rzęsami krótko, jak do braci wtedy, gdy mama prawiła jej morały na temat tego, jak być idealną damą. Była to jej swoista odpowiedź na jego ironię, której nie wyobrażała sobie wykorzystać przeciw niemu. Chwyciła drobnymi dłońmi za materiał sukni, którą musiała nieco unieść, aby jej nie przydeptać, kiedy stawała obok szanownego kuzyna. Nie spodziewała się, że poprawi jej włosy, więc kiedy tylko poczuła jego dłoń przy sobie, spięła się, przytomniejąc nagle i odruchowo złapała za kosmyki z drugiej strony, poprawiając włosy. Policzki jej spąsowiały jeszcze bardziej i czuła jak robi jej się duszno w tej jednej chwili, więc wbiła wzrok w podłogę, a może nawet w krańce swojej sukni, próbując się uparcie doszukać w tym czegoś interesującego. — Zachwycona... to trochę... za dużo powiedziane— wymamrotała nieco niewyraźnie, nie unosząc przez chwilę głowy, aż w końcu rozejrzała się dookoła, musząc się upewnić, że nikt nie stoi obok, i nie przysłuchuje się ich rozmowie. Wtedy poczułaby się jeszcze bardziej głupio, ale Nicholasa znała przecież na tyle długo, że nie musiała ukrywać się pod dostojnym uśmiechem, skrywającym wszystkie niedoskonałości. — Nie wiem, czy mogę ci powiedzieć. Ciocia przygotowała to dla pań, nie panów, więc może to, co działo się w salonie nigdy nie powinno dotrzeć do waszych uszu. Oczu tym bardziej — odparła dyplomatycznie i zerknęła na niego kątem oka, usilnie próbując zachować powagę i się nie uśmiechnąć, lecz drżące kąciki ust musiały zdradzić jej rozbawienie. — Uraczyła nas pysznym winem. To wszystko. — Zakończyła, wzruszając ramieniem. Korzystając z okazji, że lord Nott rozejrzał się ponownie po sali — czyżby kogoś szukał? Wybranki serca może? — przyjrzała mu się nieco uważniej. Wyglądał jak zwykle nienagannie, ale członkowie tego rodu mieli to po prostu we krwi. Ciemne, bujne włosy lśniły jak zwykle, podobnie jak czekoladowe oczy, które mieniły się blaskiem świateł połyskujących w sali balowej. Uśmiechnęła się lekko na myśl, że tak dobrze wygląda i pewnie dobrze mu się wiedzie. Życzyła mu w końcu jak najlepiej. — Mam nadzieję, że nie masz mi za złe, że do Ciebie dołączyłam. Jeśli tylko zauważę, że moja obecność odstrasza adoratorki, obiecuję się usunąć — zażartowała, odwracając głowę. Rozglądała się za wodą. Niestety magiczna taca serwowała pod jej nosem wyłącznie kieliszki z winem. Wzięła jeden do ręki, lecz z czystej kurtuazji, aby nie stać z bezczynnie zwieszonymi rękami. — A wy? Jak panowie spędzili początek noworocznego przyjęcia, drogi lordzie?
Gość
Anonymous
Gość
Re: Mniejsza sala balowa [odnośnik]06.07.16 0:11
W sali zapewne było coraz więcej osób, jednak ucieszył się, że jest mu dane spędził trochę czasu z kuzynką. Lubił ją, a stanie samemu łączyło się z tym, że nie wyglądało się najlepiej. Teraz mógł wyglądać naturalnie, a zarazem mieć oko na to, co dzieje się dookoła. Czuł się odrobinę jak gospodarz tej imprezy, bo w końcu nosił to samo nazwisko, co gospodyni. Był jednak ciekaw tego, co też panie robiły zanim do nich dołączyli. Jednak Corisande nie chciała uchylić rąbka tajemnicy.
-Rozumiem. Lady Nott jest osobą, która bardzo lubi sekrety. A należy ich dotrzymywać - odpowiedział z delikatnym uśmiechem. Komu jak komu ale jednej z najbardziej wpływowych arystokratek lepiej nie podpadać. Nick był dumny, że należy do tego konkretnego rodu .Szczególnie w takie dni jak dzisiaj. Właściwie samo stwierdzenie, że zostały uraczone winem mu wystarczało. Zapewne panie nie wyglądały lepiej od nich. Tym bardziej, że ciotka była z nimi. A ona nie pozwalała wylewać za kołnierz.
- Ja jak najbardziej się cieszę, że się pojawiłaś. Miłe towarzystwo zawsze jest pożądane – stwierdził upijając łyk wina. Uśmiechnął się ponuro do dziewczyny, a następnie włożył rękę do kieszeni.
- Możesz odstraszać. Dzisiaj kończymy już z adoratorkami – westchnął właściwie już tęskniąc do czasu, w którym nie musiał się przejmować tym co pomyślą inni, gdy flirtował z jakąś panną, bo przecież był wolny. Wyjął z kieszeni na krótką chwilę pudełeczko, po którym od razu było widać, że w środku jest pierścionek. Gdy zobaczyła go schował go jeszcze szybciej niż wyjął. Przecież nie będzie się chwalił na prawo i lewo, że niedługo oficjalnie zakończy kawalerskie życie. – Widziałaś gdzieś może Lady Malfoy? – zapytał dobrze pamiętając, że Asturia jest ostatnią niezamężną z tego rodzeństwa. Nie wyglądał na zachwyconego planowanym ożenkiem, ale co mógł zrobić? Nestor kazał – on musiał przejrzeć rodową biżuterię, żeby znaleźć odpowiedni pierścionek. Większego wyboru nie miał. Mógł tylko przytaknąć. A właściwie to kawalerski stan jak najbardziej się mu podobał i miał nadzieję tego nie zmieniać. Przynajmniej w najbliższym czasie. Wiedział, że kuzynka będzie zainteresowana, z kim będzie spędzał resztę życia, więc postanowił przekazać jej tę informację. Nie kryjąc przy tym, że nie jest zachwycony samym faktem, że będzie zaręczony, a tym bardziej, że szybko będzie żonaty. W dodatku żenił się z kobietą, z którą w życiu wymienił może kilka zdań zwykłych, nic nie znaczących, uprzejmości. Dobrze, że przynajmniej była niebrzydka.
- Nie ma nic przyjemniejszego niż hazard przed balem, więc byliśmy w kasynie – odpowiedział. To było typowo męskie zajęcie. Właściwie to nie lubił, gdy panie mieszały się go kasynowych spraw.
Nicholas Nott
Nicholas Nott
Zawód : Urzędnik w Międzynarodowym Urzędzie Prawa Czarodziejów
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Dwa są sposoby prowadzenia walki: jeden - prawem, drugi - siłą; pierwszy sposób jest ludzki, drugi zwierzęcy.
OPCM : 5 +2
UROKI : 5 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 15 +1
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Może impreza?
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t11527-nicholas-nott https://www.morsmordre.net/t11529-black-jack#357518 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t11530-n-nott#357520
Re: Mniejsza sala balowa [odnośnik]06.07.16 12:21
Minęła dłuższa chwila, niełatwo było się odnaleźć w gąszczu labiryntu olbrzymich korytarzy posiadłości lady Nott, zdawałoby się, że czarodziejska hrabina umyślnie ich tutaj pogubiła, chcąc dodać poszukiwaniom wykwintnej pikanterii. Tristan z uśmiechem błądzącym na ustach odwiedzał kolejne salony i balkony, nie wyszedł jeszcze do ogrodów, poszukując narzeczonej, z którą winien spędzić ten wieczór - i wreszcie, udało się ją dostrzec zagubioną w pomniejszej sali balowej, stała przy oknie, lekki wiatr wdzierającego się do środka orzeźwiającego powietrza rozwiewał delikatnie niesforne kosmyki pszenicznych włosów i materiał złotej sukni. Widział tylko jej plecy, ale wiedział, że nie pomyliłby jej z żadną inną niewiastą na tym przyjęciu, wiedział, że rozpoznałby kształt jej sylwetki nawet w całkowitej ciemności. To czwarty noworoczny sabat, który spędzali w ten sposób, choć pierwszy, na którym wreszcie, choć wciąż wbrew własnej woli, należała do niego. Pierwszy, na którym nie musiał tej piękności podziwiać tylko z daleka -  z tęsknotą rozgoryczającą jego czarne jak węgiel serce.
Przyglądał się jej od progu, stojąc wciąż tuż przy wejściowych wrotach, nie zważając na dzielących ich czarodziejów, który raz za czas zakrywali mu widok najpiękniejszej, Evandra wzbudzała zachwyt, jak zawsze. Nie umknęły jego uwadze nerwowe gesty, w trakcie których poprawiała zmarszczony materiał złotej sukni, złotej, nie pojawiła się we własnych barwach rodowych. Miała na sobie kolor, który łączył ich rodziny. W złocie będzie ci równie pięknie, co w szkarłacie, najdroższa - jak miał ten gest odebrać? Czyż nie był gestem dobrej woli, poddaniem się temu, ku czemu ją porywał? Odmówiła jego zaręczynom - więc ją do nich zmusił, jeszcze do niedawna szarpała łańcuchem uwięzi tak mocno, jak mocno się dało, lecz teraz - cóż się zmieniło? - łagodnie, stopniowo, okazywała mu oszczędne względy. Wciąż z wilczym uśmiechem zabrał szklaneczkę Toujurs Pour z lewitującej nieopodal srebrzystej tacy, uchwycił ją w dłoni i nawilżył wykwintnym alkoholem usta, napawając się cierpkim smakiem nalewki. Z innej tacy - wziął w dłoń kielich czerwonego wina, bo nic tak pięknie do złota nie pasuje jak czerwień i mijając wirujące pary udał się do Evandry - po drodze, napotkawszy Nicholasa, skinął mu głową, już mieli okazję się przywitać.
Dopadłszy Evandrę, bez słowa powitania, chcąc ją zapewne zaskoczyć, zjawiwszy się za jej placami, oplótł dłonią, w której trzymał szklaneczkę nalewki, jej talię; był pijany, stosowne zwyczaje zdały się luźniejszymi niż zwykle, uścisk zdać się mógł łapczywy - ale i pewny i zdecydowany, zasłoniwszy ją własnym ciałem, sądził, że nikt nie będzie w stanie tego zauważyć. Wysunął przed siebie dłoń, w której przyniósł ją wino - chcąc wręczyć jej naczynie.
- Uczynisz mi zaszczyt - szepnął przy jej uchu, nie pytając ani nie stwierdzając; szklanka stuknęła o parapet, kiedy ją odstawiał, a dłoń odnalazła jej drobne palce, którymi wspierała się o framugę okna, pragnąć wziąć jej dłoń we własny uścisk.
Zatańczmy, najdroższa.



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n

Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Mniejsza sala balowa 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Mniejsza sala balowa [odnośnik]06.07.16 18:42
Stała obok kuzyna, niezbyt zaciekawiona tym wszystkim, co działo się wokół. Cały ten zgiełk i zamieszanie. Obserwowała z uśmiechem piękne damy, przystojnych paniczów i o dziwo... była niezwykle spokojna. Nie denerwowała się już niczym, a wszystkie troski po prostu ją opuściły. Oddychała pełną piersią po raz pierwszy na przyjęciu odkąd... właściwie od zawsze. Mogłaby nawet zarozumiale stwierdzić w tej chwili, że przecież powinna mieć to we krwi, lecz przecież... to nie była prawda. To był świat, który znała i rozumiała zasady jego funkcjonowania. Na co dzień przerażały ją jego wymagania, ale stawiała im czoła. Marzenia o innym życiu pozostawały jedynie głupimi mrzonkami, których może nie chciałaby nawet spełniać. Bo ludzie mają tendencję tęsknić za tym, czego mieć nie mogą. A gdyby mogli? Czy byliby szczęśliwsi?
Słucham?
Wyrwał ją z zamyślenia, ale szybko zwróciła twarz w jego kierunku, niezmiennie się uśmiechając. Miała ku temu powody, więc czuła się odpowiednio ze szczerym zadowoleniem.
— Lady Nott pokazała klasę. Doskonale wie, jak zająć się towarzystwem. Imprezowi nowicjusze powinni brać z niej przykład...— mruknęła i przetarła wilgotny kark dłonią. Czy tylko jej było tak duszno? Czy tylko jej tak wirowało w głowie? Stała nieruchomo, jakby w obawie, że każdy krok zachwieje jej światem, a ona przegra sromotnie walkę z grawitacją.
— W takim razie niezmiernie mi miło, drogi kuzynie — odparła szczerze. Zwróciła się bardziej ku niemu, choć nie ośmieliła zbyt długo patrzeć w jego pociągłą twarz. Nawet gdyby chciała, nie umiałaby go utrzymać. — Ciekawe tylko co one na to. Nie będą za...— urwała, bo gdy tylko dostrzegła maleńkie puzderko w jego dłoniach odebrało jej mowę. Upłynęło kilka chwil nim całkowicie do niej dotarła, o czym właśnie poinformował ją kuzyn. I w tej jednej chwili, gdy złapała się dłonią za pierś i spojrzała na niego wielkimi sarnimi oczami. — Nicholasie! — Już nie tylko niedowierzanie, ale również niepohamowana ciekawość emanowała z jej oczu. Nie sądziła, że to stanie się tak szybko. Tak szybo, bo przecież w jej oczach był niepoprawnym kawalerem, wokół którego zawsze gromadził się wianuszek panien; młodym chłopcem, jeszcze nie mężczyzną. Gdzieś umknęło jej kilka ostatnich lat, w których tak szybko dorośli, a on tak dojrzał. I właśnie teraz uzmysłowiła sobie, że Nicholasa czeka nowe życie. — Powinnam pogratulować, ale... nie wiem, czy tak łatwo przejdzie mi to przez gardło. Nie zrozum mnie źle, kuzynie. Szkoda mi będzie żegnać twój obecny stan — mruknęła nieco posępnie, spuszczając głowę. Odeszło bezpowrotnie, ale nadejdzie coś nowego. — Starzejesz się — dodała po chwili nieco złośliwie, uśmiechając się pod nosem. Szybko jednak zacisnęła usta i zerknęła na niego, aby upewnić się, że jej słowa go nie dotknęły. Sama siebie nie poznawała, ale wcale nie miała z tego powodu wyrzutów sumienia. Upiła łyk wina, bo zaschło jej w gardle. — Lubisz ją chociaż?— spytała już nieco poważniej, spoglądając na niego kątem oka. Chciała wiedzieć, że jakoś się z tym upora, choć w głębi duszy liczyła na to, że jego pozorna niechęć do tematu nie wynika z wyboru kobiety, a samego faktu, że jego kawalerskie życie dobiega końca.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Mniejsza sala balowa [odnośnik]07.07.16 21:54
Skinął tylko głową w odpowiedzi. Lepiej tego by nie ujął a i zaprzeczyć temu się nie dało. Jego ciotka urządzała najlepsze przyjęcia i dzięki temu ich ród mógł się cieszyć jeszcze większym uznaniem. W końcu nazwisko Nott kojarzyło się jednoznacznie z wykwintnymi bankietami, którym nie mogły równać się żadne inne. Aż strach pomyśleć, co będzie, gdy jego ciotki kiedyś zabranie. Jakoś nie widział wśród Nottówien tej, która mogłaby przejąć tę zaszczytną funkcję w przyszłości. Upił kolejny łyk wina ciesząc się, że nie jest ono tak wysoko procentowe jak Toujour Pure, które pili w kasynie. Procentów w organizmie zdecydowanie mu już wystarczy. Uśmiechnął się ponuro widząc zawahanie w oczach dziewczyny, która urwała zdanie w połowie. Pewnie na jej miejscu zrobiłby to samo. Mimo że oczywistym było, że prędzej czy później do tego dojdzie. W jego przypadku było to zdecydowanie później. W jego wieku powinien mieć już dwójkę dzieci, a nie dopiero się żenić. Normą nie było to, że mężczyzna pod trzydziestkę jest kawalerem.
- Uwierz, że mnie też. To są po prostu dodatkowe obowiązki i ograniczenie wolności, bo będę uwiązany do jednej kobiety – odpowiedział przewracając przy tym oczami. Akurat pożegnanie się z kawalerskim stanem było dla niego dokładnie tym czego nie chciał. Mimo że zdawał sobie sprawę, że zapewne będę typowym małżeństwem na pokaz to nie mógł narażać swojej reputacji i pokazywać się z innymi kobietami. I tu był ból. Jeśli żona będzie go rzadko widywała w domu to mniejsza z tym, jednak co innego przesiadywać w pracy, czy pić ognistą z kolegami, a co innego umawiać się z kobietą.
- No, niestety masz rację. Zanim się obejrzę trzydziestka stuknie. I tak nestor dał mu dużo czasu. W sumie to myślał, że sam sobie jakąś wybiorę i był zdegustowany tym, że tego nie zrobiłem – odpowiedział z grymasem na twarzy. – Myślałem, że po śmierci Beatrice da mi trochę więcej czasu. Ale chyba nie chce, żebym zmienił zdanie i mu uciekł gdzieś z Anglii zanim zdąży zawiązać jakieś polityczne małżeństwo – odpowiedział z uśmieszkiem na ustach. Właściwie to winszował takiego podejścia nestorowi. Sam pewnie zrobiłby coś podobnego i pierwszy raz podczas tej rozmowy uśmiechnął się szczerze. Co by nie mówić trafiła mu się całkiem niezła partia.
- Czy to ma jakieś znaczenie? – zapytał wyraźnie zdziwiony pytaniem. Jego ojciec żenił się dwa razy i ani razu nie było to małżeństwo z miłości. Właściwie to przez to Nick czegoś takiego jak małżeństwo z wyboru nie uznawał. – Nasz kontakt zazwyczaj ograniczał się do wymiany uprzejmości. Ale brzydka nie jest – dodał z łobuzerskim uśmieszkiem i puścił do niej oczko. – Ale mniejsza z tym… – zaczął odstawiając kieliszek. – Mogę prosić? – zapytał wyciągając rękę w jej stronę.
Nicholas Nott
Nicholas Nott
Zawód : Urzędnik w Międzynarodowym Urzędzie Prawa Czarodziejów
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Dwa są sposoby prowadzenia walki: jeden - prawem, drugi - siłą; pierwszy sposób jest ludzki, drugi zwierzęcy.
OPCM : 5 +2
UROKI : 5 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 15 +1
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Może impreza?
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t11527-nicholas-nott https://www.morsmordre.net/t11529-black-jack#357518 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t11530-n-nott#357520
Re: Mniejsza sala balowa [odnośnik]10.07.16 1:59
Drgnęła, gdy tylko poczuła na sobie jego dotyk - nie słyszała, że się zbliża, zbyt zaabsorbowana widokiem rozciągającym się za otwartym na oścież oknem. Z początku nie była nawet pewna, że to on, choć myśl ta była w zasadzie absurdalna - w końcu, któż inny odważyłby się na taki gest? Któż inny mógłby pozwolić sobie na przekroczenie granic? Tylko on, tylko ten, któremu była przyrzeczona... Na dodatek wyraźnie rozluźniony; domyślała się, że i mężczyźni nie próżnowali, gdy one, damy, piły za każdą niewłaściwą odpowiedź... Czy długo jej szukał? Czy znalazł ją przypadkiem? Nie wiedziała. Poznała jednak głos, zapach - była pewna, że trzymał ją ten, który powinien.
- Tristan - wyrwało się spomiędzy ust, choć przecież nie musiała nic mówić. Spięcie odpłynęło, rozpuściło się w krążącym we krwi alkoholu; nie dotknęło jej nawet, że pozwolił sobie na zbyt wiele. W końcu, czy ktokolwiek był tu jeszcze w pełni władz umysłowych, czy ktokolwiek mógł zwrócić na to uwagę? Wsparła się o jego tors, odchylając przy tym głowę, chcąc odnaleźć wzrokiem jego lico; odebrała od niego kieliszek wina, lecz nie uniosła go do ust, wciąż pamiętając wszystkie wlane w siebie za karę porcje alkoholu.
Powinna z nim porozmawiać o nadchodzącym wielkimi krokami ślubie Caesara. Powinna zapytać, czy będzie miał wystarczająco dużo siły, by patrzeć na kolejny ślub jej brata, czy wspomnienia poprzedniego nie okażą się zbyt świeże, zbyt bolesne. Czy mogła go do tego zmuszać? Z drugiej strony - czy mogła tego nie robić? Czy mogła iść tam sama, skoro byli już narzeczeństwem? Ludzie zaczęliby zadawać pytania.
Jednak nie teraz, później - teraz chciała korzystać z jego rozluźnienia, z dotyku, który jej oferował, z błysku, który rozpoznawała w jego oku. Poszła w jego ślady - odstawiła kieliszek na parapet i splotła palce z jego, czując przyjemne mrowienie, narastające napięcie. Uratuj mnie przed całym światem, Tristanie, przed tymi harpiami, przed kolejnym debiutem...
- Prowadź - odpowiedziała miękko, wyginając usta we frywolnym, wdzięcznym uśmiechu; alkohol robił swoje. Ostatnio spędzali tylko czas w rezerwacie, nie mieli czasu na beztroskę, na siebie. Powoli, ostrożnie obróciła się w jego stronę, nie zwiększając dzielącego ich dystansu; lecz przecież czy ktokolwiek zwracał na nich uwagę? Wszyscy zajęci sobą, swymi partnerami.
Złożyła na jego policzku delikatny pocałunek; na policzku, tuż przy kąciku ust. Drażniła się? Drażniła. Lecz przecież byli na Sabacie... Mogła prowokować, a jednocześnie być bezpieczną.
Czy podejmiesz grę, Tristanie?
Evandra C. Rosier
Evandra C. Rosier
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Smile, because it confuses people. Smile, because it's easier than explaining what is killing you inside.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Mniejsza sala balowa E0d6237c9360c8dc902b8a7987648526
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t578-evandra-lestrange https://www.morsmordre.net/t621-florentin#1749 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t1074-sypialnia-evandry#6552 https://www.morsmordre.net/t4210-skrytka-bankowa-nr-5#85655 https://www.morsmordre.net/t982-evandra-lestrange#5408
Re: Mniejsza sala balowa [odnośnik]10.07.16 10:48
Zmiana stanu kawalerskiego Nicholasa była dla niej totalnym zaskoczeniem, mimo iż była oczywista i dawno wyczekiwana przez starszyznę. Był w końcu młodym, przystojnym szlachcicem, który od dawna powinien spełniać obowiązki męża i ojca, a jednak miał w sobie jeszcze wiele z niepokornego młodzieńca i trudno było jej sobie wyobrazić kuzyna w tej roli. Ona sama drżała z obawy przed zamążpójściem, choć wcale nie z powodu utracenia statusu panienki. Nie czuła się wystarczająco dojrzała do tego, aby spełniać wszystkie obowiązki żony. Świat stał przed nią otworem, a opowieści o podróżach ojca zaprzątały jej głowę. W tym świecie nie było miejsca na takie szaleństwa. A czy gdyby postanowiła pójść w ślady ukochanego rodziciela uraziłaby tym matkę, niszcząc jednocześnie jej plany?
— Kuzynie, uwiązanie, jak to mówisz, do jednej kobiety akurat wyjdzie ci na dobre — odpowiedziała żartobliwie, nachylając się nieco w jego stronę, aby nie mówić tego zbyt głośno. — Powinieneś ją szanować i dbać o to, aby nic jej nie zabrakło. Kobiety nie lubią być jednymi z wielu, to chyba coś co mogłabym ci zdradzić w sekrecie.
Oczywiście, żaden był z tego sekret. Trochę się naigrawała z jego skrytej rozpaczy, ale wino nie miało dla niej litości. Wstępował w nią jakiś zły duch, który prowokował do robienia, czy mówienia rzeczy, których pewnie nie uczyniłaby na trzeźwo. Ale takie jednak roki Sabatu.
— Był zdegustowany tym, że się ociągasz, czy tym, że masz zbyt wysokie wymagania? Chociaż może to nieudolność arystokratek, lordzie, że żadna kobieta nie zdobyła Twojego serca — mruknęła pod nosem w zamyśleniu i spojrzała w głąb kieliszka, biorąc głęboki wdech. Dopiero zaskoczenie w tonie jego głosu sprawiło, że uniosła brwi równie zdziwiona jego odpowiedzią. A raczej pytaniem.
— A dlaczego miałoby nie? Mimo aranżowanych małżeństw ludzie jakoś muszą się dogadywać, byłoby miło, gdybyś ją lubił. Wtedy byłoby łatwiej. Tak myślę — odparła pewnie i posłała mu życzliwy uśmiech. Dotknęła niepewnie jego przedramienia w dodającym otuchy geście. — Kuzynie, wierzę, że się dogadacie i z czasem będziesz widział w tym więcej pozytywów niż teraz.
Cofnęła jednak szybko dłoń, nie pozwalając sobie na zbyt wiele. Mimo upojenia alkoholem pamietała o tym, że powinna trzymać się na dystans. A powinna?
Spojrzała na niego lekko i uśmiechnęła się szerzej, idąc w jego ślady i odstawiając kieliszek na bok.
— Oczywiście, lordzie. Nie mogłabym odmówić — odparła uprzejmie, podając mu swoją drobną dłoń, pozwalając się poprowadzić.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Mniejsza sala balowa [odnośnik]10.07.16 14:17
Patrzył przed siebie, na skrzące lodem pojedyncze płatki śniegu wirujące na wietrze w mroku za otwartym oknem,  a jego usta wygięły się w wilczym uśmiechu, kiedy poczuł, jak ciężar jej ciała zaczyna opierać się na jego torsie, kiedy usłyszał swoje imię wypowiadane jej dźwięcznym, melodyjnym głosem. Poznała go, bo nie spodziewała się nikogo innego, poznała go, bo była już jego, a Tristan nie przestawał się delektować owym stanem rzeczy, już niebawem miała się stać jego w pełnym znaczeniu tego słowa – jego na zawsze. Uśmiech zdał się pogłębić, kiedy odebrała od niego kieliszek wina, lecz nie spostrzegł już, czy upiła łyk wina, czy jedynie chwyciła szkło w drobną, delikatną dłoń. Nie powinien zostawiać jej samej na tak długo, przecież wiedział, ile to dla niej znaczyło – powrót do ludzi, na salony, po tych wszystkich nieszczęściach, które ją spotkały. Jej drugi debiut po tak długiej przerwie. Mając ją tak blisko siebie – wreszcie przychylną sobie – czuł się jak siedem długich lat temu, kiedy spotkał ją po raz pierwszy i kiedy skradła jego serce na podobnym temu, choć bardziej tragicznym w skutkach balu. Podobnie jak wtedy, stał się zachłanny i głodny, oczarowała go – pięknem, świeżością i młodością, zaczarowała urokiem nimfy i nadprzyrodzoną urodą półludzkiej istoty. Przyciągnął ją bliżej ku sobie, czując ten ciężar, głowa opadła bliżej jej ramienia, pragnął jej całej. Lecz wziąć jej, teraz, nie mógł. Zbliżywszy usta do jej ucha, szepnął cichcem tylko dla jej słuchu:
-  Od ciebie z dala żyłem w ciągłej zimie,  moje ty słoneczne zmiennych pór wesele. Śniegi i lody, i mroki olbrzymie nagi mi grudzień dookoła ściele. – W napięciu oczekując, aż odwróci się ku niemu, wyłapując każde drgnięcie, uchwycił błękit jej spojrzenia. Patrzył prosto w jej jasne tęczówki, zdecydowanie, silnie, z wyzywającą namiętnością przedzierającą się przez ognie płonące za czernią jego oczu. Był pijany, pragnął jej jak wtedy. Frywolny uśmiech jedynie rozbudzał jego żądze mocniej, miękkie, zmarznięte zimowym powietrzem wdzierającym się do wnętrza sali przez otwarte okno usta tuż przy jego ustach, jakby niby przypadkiem zahaczyły o nie w trakcie powitania wywołały na jego skórze przyjemne mrowienie, mrowienie, którego pragnął więcej – a od którego przy ludziach musiał się powstrzymać. Skłonił się w podzięce na rozkaz „prowadź”, nie odjął dłoni od jej tali, która w trakcie obrotu Evandry ześlizgnęła się na linię jej wątłych, idealnie prostych i ściśniętych gorsetem pleców. Dłoń, którą już wcześniej włożyła w jego, uniósł na wyprostowanym ramieniu w bok, zamaszystym krokiem porywając ją na parkiet.
- Gdy ciebie nie ma, nawet ptaki milkną – powtórzył szeptem przy jej uchu, trzymając ją blisko siebie, kiedy dopiero wchodzili na parkiet, nim odsunął się w prawidłowej pozie i poprowadził ją do płynnego angielskiego walca, mniej dbając o perfekcję ruchów, a bardziej – o emocje drżące między nimi w gęstym mimo świeżości powietrzu. Mówił jej to już kiedyś, wtedy, na tamtym balu, pamiętał ten dzień jak dzisiaj - choć dziś rozłąka była dłuższa, a grudzień mroźniejszy. A jego uczucia, choć zmiażdżone i odrzucone po stokroć, nigdy się nie zmieniły. Taniec był doskonałą alegorią, otulał ramieniem jej plecy, mając ją przy sobie, trzymał jej drobną dłoń, zamykając we własnej mocniej, niż było to konieczne; była jego. – Przebacz mi wszystko, Evandro



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n

Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Mniejsza sala balowa 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Mniejsza sala balowa [odnośnik]10.07.16 20:47
Nie stawiała oporu, kiedy przyciągał bliżej, zaś kiedy jego głowa opadła ku jej ramieniu, w odpowiedzi przymknęła z lubością powieki, a spomiędzy jej ust wyrwało się ciche westchnienie. Alkohol robił swoje, przesuwał granice i upewniał – być może błędnie – w przeświadczeniu, że mogą sobie pozwolić na więcej, że nikt nie zwróci uwagi na te przepełnione uczuciem, nieco zbyt śmiałe gesty.
Czuła, jak wydychane przez niego powietrze drażni wrażliwą skórę ucha, czuła, jak jej policzki oblekają się jeszcze wyraźniejszym szkarłatem; gdyby tak mogli uciec, skryć się przed wzrokiem innych…! Mimowolnie powracały do niej obrazy, o których nie powinna teraz myśleć, by nie sprawić sobie bólu; pierwszy pocałunek wymieniony w ogrodzie i te późniejsze, świeższe, bardziej łapczywe, skradzione w Dover. W jego rezydencji… w ich rezydencji. Bo przecież już niebawem będą ze sobą każdego dnia, będą tam razem…
Kiedy odwróciła się w jego stronę, nie spuściła wzroku, podtrzymując ciężkie, przepełnione pragnieniem spojrzenie narzeczonego; śmiała się, prowokowała i kusiła – jak gdyby zapomniała, do czego mogą doprowadzić takie zabiegi, jak gdyby wyparła wspomnienia tamtego wieczoru. Ale przecież ostatnio było im tak dobrze! Rozumieli się bez słów, łącząc się w strachu o zdrowie Devaughna. Widziała miłość, jaką darzył swoich podopiecznych, widziała pasję, z którą oddawał się swej pracy… Ostatnio powracały do niej zamglone obrazy jego wizyt w szpitalu, gdy trzeba było zajmować się kolejnymi urazami, rozcięciami, oparzeniami, których doznał w rezerwacie. Tyle znosił dla swoich smoków; czy tyle samo mógł znieść… dla niej? Był człowiekiem o wielkim sercu, sercu, którym chciała zawładnąć, które chciała posiąść… Byle tylko nie myślał jedynie o zdobyciu jej ciała.
Gdy prowadził ją na parkiet, mimowolnie wyprostowała mocniej plecy, przybrała dumną, wyniosłą postawę; byli królem i królową świata, nie liczył się nikt dookoła, nie widziała nikogo oprócz.
- Pamiętam – odparła cicho, miękko, z tajemniczym błyskiem w oku, kiedy tylko znalazła się nieco bliżej, choć wierzyła, że wyczytałby to z ruchu jej warg, że nie spuszczał jej z oka nawet na chwilę. Wiedziała, że zrozumie, wiedziała, że nie wybrał tych słów przypadkiem, że i on pielęgnował w pamięci wspomnienie tamtego wieczoru. Patrz, co dla Ciebie zrobiłam, najdroższy; patrz na materiał mej sukni, tak wdzięcznie wirujący w trakcie tańca, patrz na zdobiący mą dłoń pierścień…!
Była szczęśliwa, była bezpieczna, przez krótką chwilę wolna od wątpliwości i strachów – najwidoczniej alkohol w połączeniu z towarzystwem Tristana działał cuda, najwidoczniej tego jej właśnie brakowało… Poddawała się jego ruchom bez najmniejszego sprzeciwu, żałując tylko, że tym razem nie jest to tango, że dzieląca ich odległość jest tak nieznośnie duża.
Coś w niej pękło, gdy poprosił o przebaczenie; beztroska została zmącona przez obrazy, które bolały, które wbijały igiełki lodu w jej rozpalone serce. Musiał dostrzec zmianę na jej twarzy, zauważyć, że usta przestały wyginać się w uśmiechu.
- Przepraszam – powiedziała cicho, ledwo dosłyszalnie, przestając tańczyć, przestając pilnować kroków walca. Przecież nie to było teraz ważne, a jego słowa, jego uczucia; czy była bez skazy? Czy zachowywała się w porządku? Czy skrzywdziła kogoś, komu chciała być królową? Uwolniła jedną ze swych dłoni i uniosła ją ku jego twarzy, gładząc czule policzek, poszukując jego spojrzenia przepełnionym melancholią wzrokiem.
Przysunęła się bliżej, stanęła na palcach i – nie zważając na resztę świata, bo przecież byli tylko oni, tylko oni się liczyli – sięgnęła ustami do jego ust, tym razem nie drażniąc już, nie trafiając obok. To Ty mi wybacz, to Ty zapomnij…!
Evandra C. Rosier
Evandra C. Rosier
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Smile, because it confuses people. Smile, because it's easier than explaining what is killing you inside.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Mniejsza sala balowa E0d6237c9360c8dc902b8a7987648526
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t578-evandra-lestrange https://www.morsmordre.net/t621-florentin#1749 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t1074-sypialnia-evandry#6552 https://www.morsmordre.net/t4210-skrytka-bankowa-nr-5#85655 https://www.morsmordre.net/t982-evandra-lestrange#5408
Re: Mniejsza sala balowa [odnośnik]12.07.16 21:10
Jak nieuchwytna łabędzica umykała przed nim tyle lat, odlatując, ilekroć pojawił się bliżej, nie ufała mu. Ale teraz ją poskromił – była przy nim spokojna, dała podejść, a w oczach zatliła się dawno niewidziana łagodność. Przymrużył drapieżne ślepia, kiedy kosmyki jej złocistych włosów musnęły jego twarz nachylającą się nad jej wątłym, półwilim ramieniem. Jej uwodzicielskie spojrzenie mierziło go i drażniło, ale znajdowali się na wystawnym balu, wśród szykownych dam i powściągliwych dżentelmenów, śmielszy ruch niż te, które wykonywał, mogłyby ją obrazić. Wiedział, że  robiła to z namysłem, a to jedynie drażniło go bardziej  - czyżby puściła w niepamięć jego ostatni błąd, zaufała mu ponownie? Wilcze pragnienia szczerzyły zęby czując, że doścignęły tego, co dotąd zdawało się tak nieosiągalne. Patrzył wciąż w jej oczy – i tylko na nie, zachłyśnięty widokiem nimfiej królowej.
Evandra była wyniosłą damą, dziedziczką najstarszej krwi, a wkrótce miała stać się jego różą. Oczyma wyobraźni widział ją już przybraną w różany diadem błyszczący złotem ciemniejszym, lecz nie szlachetniejszym od złota jej upięcia. Złotem ciemnym jak materiał jej balowej sukni, jak kruszec pierścienia jego matki wdzięcznie zdobiącym jej smukłą dłoń. „Pamiętam” też było złote. Złote i słodkie jak miód. Trzymał ją w objęciach pewnie, silnie, może nawet zbyt silnie, gnany rządzą, której zaspokoić żadnym sposobem nie mógł, taniec był dialogiem – dialogiem między mężczyzną a kobietą, pokazywał jego władzę i jej uległość, jego siłę i jej ulotność, ich harmonię. Nawet w walcu czaiło się to subtelne piękno, piękno, którego nie sposób opisać prostymi słowami. Żadnymi słowami.
Chciałbym zawsze cię widzieć tak szczęśliwą, Evandro.
Lecz gdy zamroczony alkoholem przeprosił, nimfa stanęła w miejscu, a na jej twarz ponownie wstąpiła troska – cóż uczynił? Nie wypuścił jej z objęcia, rozchylił usta, choć głos ugrzązł mu w gardle, a jego czarne jak smoła źrenice bez zrozumienia poszukiwały jej wzroku. Muzyka gra, najpiękniejsza, tak niegrzecznie jest schodzić z parkietu wcześniej. Lecz wtedy dosłyszał ochrypnięte przeprosiny.
Za to, że mnie odrzuciłaś – nie chciałaś z własnej woli przyjąć pierścienia.  Za to, że wyrwałaś mi z piersi serce, gwałtem cisnęłaś nim o ziemię i zadeptałaś ciężkim obcasem, za to, że zmiażdżyłaś je bezlitośnie. Za to, że obojętnym milczeniem zbywałaś moją tęsknotę, za to jak wiele moich wierszy kurzyło się w twojej sypialni bez żadnej odpowiedzi. Za każde pogardliwe spojrzenie, za siedem lat samotnej udręki i siedem wyciętych w sercu ran.
Za to wszystko, czuciem zniewolony, siódmy rok kłaniam ci się w pas w nadziei, w nadziei, że wreszcie napotkam twe łaskawe spojrzenie.
Dłoń, którą dotknęła policzka, dała się czuć jak jedwab. Miękki, wciąż schłodzony powietrzem zza okna, delikatny jak muśnięcie skrzydeł łabędzia. Wciąż patrzył – z mieszaniną złości i czułości, drażniącej namiętności – prosto w jej oczy, kiedy wspięła się na palce, sięgając jego ust własnymi. Miękkimi, subtelnymi i czerwonymi jak świeży płatek róży. Dłoń, z której wyswobodziła swoją, przeniosła się na jej talię, druga z pleców przepełzła na żebra, jakby Tristan chciał ją w tej pozycji podtrzymać, wspiętą na palcach, opartą o niego, zamkniętą w nim; smakowała jak wiosna, smakowała egzotyką szczęścia. Winien wypuścić ją od razu, nie gorsząc towarzystwa, winien okazać maniery i dać się jej tylko musnąć ustami, winien wiele rzeczy – a w życiu zdecydowanie zbyt rzadko słuchał powinności. Przytrzymał ją przy sobie dłużej, niż wypadało, dając się porwać namiętności, której w żadnym razie wśród ludzi nie powinien okazywać wobec jedynie przyrzeczonej mu niewiasty w tak wykwintnym towarzystwie – aż przycichła muzyka.
Skłonił się w podzięce za taniec, zachowując kontakt wzrokowy – tylko oczy zdradzały teraz jego emocje, gwałtowne jak burza, silne jak smoczy ogień. Patrzył, patrzył w błękit jej błyszczących tęczówek, nieposkromiony ocean bezbrzeżnej rozkoszy.
- Jak lichy aktor, co stojąc na scenie, zapomniał z trwogi słów do swojej roli… – szepnął drżącym głosem, biorąc ją pod ramię celem podprowadzenia pod stojące przy ścianie krzesełka. Po drodze chwycił z jednej z lewitujących tac dwa kielichy wina. – Lub ogarnięte wściekłością stworzenie, któremu gniew się ruszyć nie pozwoli, tak ja, nie wierząc, bym umiał wysłowić nadmiar miłości, straciłem już wiarę i tonę w uczuć wezbranych powodzi pod namiętności zbyt wielkim ciężarem – szeptał wciąż, opiekuńczo trzymając jej dłoń, nim zasiadła w jednym z krzeseł, dopiero wówczas wręczył jej kielich.  – Olśniewasz urodą, Evandro, znów nie wiem, czy to sen, czy jawa.



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n

Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Mniejsza sala balowa 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier

Strona 1 z 10 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next

Mniejsza sala balowa
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach