Wydarzenia


Ekipa forum
Salonik na uboczu
AutorWiadomość
Salonik na uboczu [odnośnik]03.07.16 23:51
First topic message reminder :

Salonik na uboczu

Znajdujący się na uboczu salonik, służy przede wszystkim kameralnym rozmowom, nie tylko we dwoje. Dwie przeciwległe ściany zdobią misterne lustra rozstawione niemal na całą szerokość pomieszczenia, nadający całości charakterystycznej przestrzenności. W pomieszczeniu można dopatrzyć się uzupełnianego na bieżąco barku, okrągłego stolika, na którym rozstawiono mieniące się malachitem szachy, kilka artystycznie rzeźbionych foteli i niewielka, obita miękką skórą kanapa, stojąca pod jednym luster. Zieleń ciężkich, atłasowych zasłon, przetykana złotymi dodatkami okala ramy ścian, a jasności nadaje blask wirujących, żyrandolowych świec, które magicznie zapalają się i gasną, gdy tylko pojawiają się goście.


Zimowy Bal

Degustacja

Degustacja win

Po wszystkich pomieszczeniach Hampton Court krążą elegancko ubrani kelnerzy oferujący gościom degustację najlepszych win świata. Na lewitującej tacy można dojrzeć kieliszki różniące się zawartością, zarówno ze względu na jej kolor, ale także gęstość, którą można dostrzec na ściankach, jak i ilością lub brakiem bąbelków. Aby skosztować wina należy rzucić kością k20 i odczytać poniższy wynik.

Spoiler:



Czarodziejskie Koktajle

W Hampton Court, prócz kelnerów roznoszących wino można natknąć się na kelnerów z kolorowymi koktajlami. Kuszą swoim kolorem, a także zapachem. Aby skosztować jednego z interesująco wyglądających drinków należy rzucić kością k10 i odczytać poniższy wynik. Jeśli postać spożyje pięć koktajli lub więcej należy się skontaktować z Mistrzem Gry.

Spoiler:




[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 29.11.24 18:13, w całości zmieniany 3 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salonik na uboczu - Page 4 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Salonik na uboczu [odnośnik]06.10.21 19:31
Przecież oboje zgodziliśmy się, że chcemy w tym pokoju przeżyć odrobinę niebezpiecznej zabawy, dlatego, a może wcale nie dlatego, moze po prostu tak działały na mnie kobiety, moje usta wykrzywiają się w uśmiechu, który nie zwiastuje nic dobrego. Podobnego uśmiechu miałem przed listopadem tego roku cały kalendarz. Francis mnie o niego przyprawiał każdym swoim słowem, ale odkąd umarł, to ciężko mi się było tak uśmiechać. Chyba aż do teraz.
Kontent, że nigdzie dalej nie pójdzie wieść o moich planach wobec Wenus, pozwalam sobie na ten przywilej zaufania, którym obdarzam towarzyszkę czarów.
Słuchając jej pytania, odniosłem wrażenie, że i ja powinienem zadać podobne. Wolałem jednak oczyścić umysł i nie podbierać jej szansy na wywróżenie sobie przyszłości, dlatego postanowiłem skupić sie na czymś, co było blisko i tak się stało, że w oko wpadł mi jej wielki kolczyk, który tuż za maską prowadził wzrok po szyji, gdzieś na plecy, chociaż gdybym się postarał mógłbym wybrać drogę po drugiej stronie ramion, sunącą w kierunku dekoltu. Ocknąłem się z tego zawieszenia, kiedy w pomieszczeniu zapadła krótka cisza, gdy karty się rozstawiły. Wtedy przenoszę znów spojrzenie na stół.
- Hm, to dopiero ciekawe - mówię na głos, zupełnie nieświadom, że za pytaniem Lady Srebrzystej Nocy nie stał żaden z prawdziwie Sprawiedliwych celów, chociaż te karty aż dwie wypadły na stół. To mnie absolutnie zaskoczyło i aż zauważyłem to na głos: - To chyba jakaś ważna sprawa, skoro aż dwukrotnie wypadła Ci pani Sprawidlowość - ten lekki żart był bardzo naiwny z mojej strony, bo chcoiaż nosiliśmy wszyscy maski, zdawało się, że czasami to ułatwiało ujawianie się bardziej niż gdy był ich brak.
- Ale zaraz... tak, teraz sobie przypominam. Zauważ Lady, ze ta karta mówi zarówno o tym, co powstrzymuje Cię przed rozwinięciem skrzydeł wewnętrznie co.. zewnętrznie - wskazuję palcem to na miejsce drugie i na trzecie i zastanawiam sie głęboko. - A więc powinniśmy to zrozumieć tak, że jest coś w Tobie Pani, co wiesz, że nie jest moralne zarówno dla Ciebie jak i według całego świata... a jednak coś wciąż cię w kierunku tego ciągnie... - zamilkłem, bo ta głośna analiza zaprowadziła mnie na skraj grzeczności i wiedziałem, że jeżeli przejdę tę granicę, to mogę zostać uznany nie tyle niegrzecznym, co nawet bezczelnym. Ale przystaliśmy na umowę, którą zawarliśmi przed grą i teraz kiedy kątem oka obserwuję damę, zdaje mi się, że jeżeli nie przekroczę tej granicy, to cała motywacja będzie już tylko jakąś kluchą, która mogła być intrygująca, ale koniec końców okazała się zbyt trudna by ją zdobyć. A jednak oboje mieliśmy kartę Głupca, która nie tylko mówi o tym, że akurat gry to jest coś co nas kręci, ale też ta zabawa, kiedy nie do końca jesteś pewny czy coś wygrasz, to właśnie ona jest najbardziej warta świeczki. Bo czy jednym pytaniem nie można zarówno wszystkiego wygrać, jak i wszystko przegrać?
- Czy mi się wydaje, czy podnieca cie władza?
Ares Carrow
Ares Carrow
Zawód : biznesman, zarządca w stajniach
Wiek : 33
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Hard work and ambition are vulgar.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8988-ares-carrow https://www.morsmordre.net/t9000-cooper#270633 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t9139-skrytka-nr-2118#276166 https://www.morsmordre.net/t9066-a-carrow#319475
Re: Salonik na uboczu [odnośnik]06.10.21 19:53
Decydowali się na śmiałe kroki, swobodne słowa, nieodpowiednie spojrzenia i karmienie własnej ciekawości; skryci za kunsztem ładnych masek czuli się niemal bezkarni, pozbawieni całej otoczki sztywnych zasad, które mimo piękna wieczoru taki jak ten, zaciskały się ciasno – wokół kobiecych, gorsetowych talii i około męskich karków przyozdobionych muszką.
Teraz grali bez nich – bez reguł i nudnych pytań, prostych pozwoleń i pustych oczekiwań; pytanie za pytaniem, karta za kartą. Enigmatyczne zagadki, słodkie niepewności – mogli tylko gdybać o faktycznych intencjach tego drugiego, zgadywać strzępki wielkich tajemnic na podstawie kilku ładnych ilustracji.
Dolohov obserwowała pojawiające się na stoliku karty, a w ślad za męskim głosem w górę poszybował kącik jej ust; żadne z nich nie znało się na wróżbiarstwie, była tego absolutnie pewna, a mimo to nieznajomy brzmiał niemalże jak specjalista. Przekrzywiła głowę pierw w jedną, później długą stronę, przysłuchując się interpretacji tego, co rzekomo miało tworzyć jej przyszłość.
Nie jest moralne zarówno dla Ciebie jak i według całego świata; nie potrafiła pohamować kolejnego uśmiechu, tym razem okraszonego nutą zawadiackości, psoty w uniesionych kącikach, chęci złośliwej zabawy w migotliwym spojrzeniu skrytym za srebrem colombiny.
Nie wierzyła zbytnio w prawdziwość wróżb, Wielkie Arkana Tarota były dlań bardziej ciekawym urozmaiceniem; ale skoro nawet karty w ostatnią noc roku zdawały się mówić prawdę?
– To doprawdy ciekawa interpretacja, podoba mi się, mój drogi – stwierdziła, przez moment spoglądając jeszcze na samotasujące się kartoniki, nim wzrok nie powędrował znów w kierunku mężczyzny, osiadając na jego profilu.
Spoglądała na niego bez skrępowania, ciekawa, być może nawet nadmiernie, wciąż chętna poznać jego prawdziwe oblicze – stało się zagadką godną rozszyfrowania w momencie, w którym powierzył jej tajemnicę. Wenus.
Jego kolejne słowa były niespodziewane, co można było odczytać w chwilowym zaskoczeniu wpisanym w oczy i rozchylone wargi.
– Czyż nie wszyscy pragną władać światem? – tym wielkim, nader wszystko jednak swoim własnym. Brew nieznacznie drgnęła do góry, ciało odsunęło się nieco od stolika zastawionego kartami – Podnieca niesamowicie.
Wieczór wypełniony sekretami, słowa słane pod wpływem chwili; odwróciła się na pięcie, wciąż spoglądając na niego przez ramię.
– Odważy się lord zaryzykować i oddać mi jej część? – mogła pytać o wszystko, mogła pytać o nic – Władzę, kontrolę nad sytuacją. Ale proszę nie oddawać jej bez walki – kilka kolejnych kroków zwiększyło dzielący ich dystans, w końcu stanęła przy samym wyjściu – Nie znajdzie mnie lord więcej. Zniknę wśród piękna tego przyjęcia i nie wrócę. Tak zdobędę władzę nad naszym spotkaniem i naszymi sekretami.
Przyrzeczenie, obietnica, być może ostrzeżenie – była wszystkim na raz, kiedy uśmiech zatańczył na wargach, będąc ostatnim pożegnaniem. Później zniknęła za ciemną kotarą, i choć błysk srebrnej sukni był intensywny, ona potrafiła kryć się dostatecznie dobrze.

zt fluffy
Tatiana Dolohov
Tatiana Dolohov
Zawód : pozorantka na pełen etat
Wiek : lat 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
wanderess, one night stand
don't belong to no city,
don't belong to no man
I'm the violence in the pouring rain
OPCM : 17
UROKI : 16 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +3
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8945-tatiana-dolohov#267430 https://www.morsmordre.net/t8948-ivan#267594 https://www.morsmordre.net/f312-smiertelny-nokturn-9 https://www.morsmordre.net/t9019-skrytka-bankowa-2104#271324 https://www.morsmordre.net/t8959-t-dolohov#267756
Re: Salonik na uboczu [odnośnik]06.10.21 20:25
Zaskoczenie malujące się w jej oczach nagle dało mi przewagę. Czyżbym uwierzył w bystrość umysłu? Czyżby to oznaczało, że eliksir, który dziś daje mi żyć to wlasnie ten jeden, z którym będę mógł rozpocząć całkiem nowy Nowy Rok? Czyżby to, że mam już dobre lekarstwo, mogło mi w końcu oczyścić umysł i pozwolić na jasne myśli? Ten uśmiech, o który przyprawiła mnie dopiero co, właśnie się znów ujawnił. Ale nim przeszedłem do słów, które kroiły się w mojej głowie w reakcji na jej zaskoczenie, ona nagle wycofuje się, zabierając piłeczkę przewagi, wyrywając mi ją z serca. Stoję jak ten osioł, który gapił się w malowane wrota, stoję i widzę jak te wrota zaraz się zamkną, umknie mi ta chwila, której nie zdążyłem spróbować. Niedosyt to na prawdę jedna z okrutniejszych tortur.
Oddać kontrolę nad spotkaniem? Pozwolić, żeby już nigdy jej nie zobaczyć? Żeby nie odkryć tajemnicy, którą kryje maska? Nigdy więcej nie powąchać tego zapachu, który odebrany mi jednym krokiem, uświadomił, jak bardzo przypadł do gustu?
- Niedoczekanie.. - powiedziałem pod nosem, ale czy usłyszała, tego nie jestem pewny. Nagle zostałem sam, a karty tarota podniosły się do kolejnych czarów. Nie chciałem ich już jednak próbować, chcoiaż rozważałem jedno pytanie, którego w obecności Srebrnej Damy nie odważyłem się zadać. Teraz straciłem ochotę na nie, na odpowiedź tym bardziej. Kiedy wyszedłem z saloniku, nigdzie nie było śladu po srebrnej sukni. Rozglądałem się na boki, ale ani z jednej strony korytarza, ani z drugiej nie doszedł mnie nawet jeden błysk tego materiału, który jeszcze przed chwilką królował w pomieszczeniu. Ruszyłem więc tam, gdzie jak podejrzewałem, mogłaby się znaleźć Ona. Bo przecież poszukiwania tego wieczoru jeszcze nie dobiegły końca, a jednak coś mi podpowiadało, że nigdy tak jak dziś, jej cel nie zmieniał się tak raptownie.

/zt.
Ares Carrow
Ares Carrow
Zawód : biznesman, zarządca w stajniach
Wiek : 33
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Hard work and ambition are vulgar.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8988-ares-carrow https://www.morsmordre.net/t9000-cooper#270633 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t9139-skrytka-nr-2118#276166 https://www.morsmordre.net/t9066-a-carrow#319475
Re: Salonik na uboczu [odnośnik]29.11.24 18:13
Zimowy Bal

Degustacja

Degustacja win

Po wszystkich pomieszczeniach Hampton Court krążą elegancko ubrani kelnerzy oferujący gościom degustację najlepszych win świata. Na lewitującej tacy można dojrzeć kieliszki różniące się zawartością, zarówno ze względu na jej kolor, ale także gęstość, którą można dostrzec na ściankach, jak i ilością lub brakiem bąbelków. Aby skosztować wina należy rzucić kością k20 i odczytać poniższy wynik.

Spoiler:



Czarodziejskie Koktajle

W Hampton Court, prócz kelnerów roznoszących wino można natknąć się na kelnerów z kolorowymi koktajlami. Kuszą swoim kolorem, a także zapachem. Aby skosztować jednego z interesująco wyglądających drinków należy rzucić kością k10 i odczytać poniższy wynik. Jeśli postać spożyje pięć koktajli lub więcej należy się skontaktować z Mistrzem Gry.

Spoiler:


Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salonik na uboczu - Page 4 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Salonik na uboczu [odnośnik]01.01.25 21:56
Wieczór trwał w najlepsze, a ja wybrałam się na spacer po Hampton Court. Po pierwszym posiłku oraz po jakże interesującej rozmowie z Hypatią stwierdziłam, że dobrze będzie się troszkę przejść i przewietrzyć głowę. Impreza się rozkręcała, gdy wstawałam od stolika, to Lorda Burke już przy jego stoliku nie było, więc stwierdziłam, że nie będę przy stoliku siedzieć i czekać, aż zaprosi mnie do tańca. Będzie chciał, to na pewno uda się mu mnie znaleźć. Chciałam pójść do biblioteki, to było dla mnie najlepsze miejsce, aby się wyciszyć i zebrać myśli. Ale gdy otworzyłam tam drzwi, okazało się, że już ktoś tam był. A właściwie dwie osoby. Pochłonięte rozmową. Więc ze zmieszaną miną cofnęłam się, aby nie przeszkadzać. Znalazłam za to inne pomieszczenie tuż obok, mały salonik, który stał pusty.
Gdy tylko otworzyłam drzwi, to światło żyrandoli rozświetliło pomieszczenie. A jak weszłam do środka, od razu obok mnie pojawił się kelner, który zaproponował mi sięgnięcie po wino lub koktajli. Sięgnęłam po wino.
Swoją uwagę skupiłam na lustrach, które zrobiły ściany pomieszczenia. Stałam przed nimi, przeglądając się w nich uważnie, starając się dostrzec, czy wszystko w mojej kreacji się zgadza. W momencie, kiedy upewniłam się, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, podeszłam do okna. Odsłaniając lekko zasłony i firany, stanęłam przy szkle i przez chwilę obserwowałam to, co dzieje się na zewnątrz. Nie działo się nic specjalnego, nie widziałam żadnej żywej duszy. Najwyraźniej wszyscy nadal przebywali w Hampton Court i nie mieli zamiaru opuszczać posiadłości. Albo te okna po prostu wychodziły na taką część terenu, gdzie goście nie mieli wstępu. Kiedy kierowałam teraz swoje spojrzenie w stronę nieba, kącikiem oka zauważyłam ruch przy drzwiach. Przechodziła obok kobieta, miałam wrażenie, że była to moja ciocia. Żona mojego wuja - Harlana.
- Lady Idun? - zapytałam, podchodząc do drzwi.
I faktycznie zobaczyłam ją. Ucieszyłam się, że akurat ona tędy przechodziła. Miałam nadzieję, że nie spieszy się nigdzie i zechce spędzić ze mną chwilę czasu. Nie chciałam jeszcze wracać na salę, a rozmowa z drogą ciocią będzie na pewno bardzo ciekawym wypełnieniem czasu tego wieczora. Nie rozmawiałyśmy ze sobą zbyt często, podczas ostatnich świąt nie było możliwości, abyśmy spędziły chwilę czasu same, a miałam pytania, o które nie chciałam zapytać mojej kochanej matki. Ciocia spadła mi teraz z nieba.
- Czy zechcesz mi, ciociu, dotrzymać chwili towarzystwa? - zapytałam, dygając przed nią na przywitanie. - O ile się ciocia gdzieś nie spieszy?
W dłoni nadal miałam kieliszek wina, nie zdążyłam go odłożyć, kiedy podchodziłam bliżej. Kelner mi mówił, co to jest. Oh, już pamiętam. Chateau le Cauze rocznik 1955.
Vivienne Avery
Vivienne Avery
Zawód : Badaczka historii magii, run
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 7 +3
UROKI : 5
ALCHEMIA : 3 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 13
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t12664-vivienne-avery#389346 https://www.morsmordre.net/t12679-thoth#389682 https://www.morsmordre.net/t12684-vivienne-avery https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t12678-skrytka-bankowa-2702#389681 https://www.morsmordre.net/t12677-vivienne-avery#389678
Re: Salonik na uboczu [odnośnik]06.01.25 22:44
| przed północą.

   Powszechną wiedzą jest, iż los każdej z debiutantek zależy od stopnia powodzenia, z jakim przyjdzie jej spędzić swój pierwszy Sabat. Musi więc uśmiechać się pięknie, słodyczą głosu karmić złaknione nawet najlichszej informacji uszy, prezentować się wspaniale, tańca nie odmawiać nikomu i każdy gest uprzejmości kierowany w jej stronę przyjmować z wdzięcznością, jakby doprawdy nie spodziewała się ofiarowanej uwagi. Jednak lady Colette Albertine Rosier musi przyznać szczerze przed sobą samą, że podobnego zainteresowania się nie spodziewała — ach, proszę nie zrozumieć tego źle! W tym nie tkwiła żadna płocha skromność, ni brak wiary we własne zalety, najmłodsza spośród róż doskonale zdawała sobie sprawę, że jest dokładnie taka, jak większość jej rówieśniczek: śliczna, rozkoszna w charakterze oraz zmyślna w słowie; pozycja jej brata budziła powszechny — i należny — podziw, więc nie brakowało jej w zasadzie niczego. Tylko zapał, którym odznaczał się młody lord Slughorn względem jej osoby przyprawiał ją o zakłopotanie oraz stopniowo kiełkującą konsternację, podchodzącą pod czystą niechęć. Był strasznie natarczywy! Zgodziła się na jeden taniec z nim, jednak młodzieniec po nim starał się nie odstępować jej na krok i Lettie poważnie zastanawiała się, co z tym przykrym fantem zrobić, bo to zaczynało być już męczące. Chciała się cieszyć sabatem, swoim debiutem, powzdychać z przyjaciółką oraz bawić się, jakby to miała być najpiękniejsza noc życia, a niemal dwukrotnie została zmuszona do wysłuchiwania się w roślinne anegdotki i doprawdy nie rozumiała, czemu twierdził, że słuchając śmiechu młodej Rosierówny przychodzą mu na myśl objawy, jakie się ma po zjedzeniu liści raptuśnika. Powinna to uznać za komplement, czy wręcz przeciwnie? Oburzyć się straszliwie, uznać za afront i odejść obrażona? Ale nie mogła, och nie mogła się obrażać na własnym debiucie, jak by o niej myślano wtedy? Obiecała sobie, że świadomie nie ośmieszy ani siebie samej, ani tym bardziej rodziny, musiała być więc MIŁA, urocza i uprzejma.
   Lettie postanawia więc w swej rezolutności obrać taktykę wymijającą, zawsze być w czyimś towarzystwie, atrakcji starać się nie zwiedzać samotnie — i to działa, przez jakąś chwilę, tylko nie ma już ochoty tańczyć, a najsłodsza Ursula proszona jest właśnie na parkiet przez lorda Selwyn; cała rodzina brunetki również została wciągnięta w rozmowy i nie miała serca ich nadto kłopotać czymś, co być może wcale nie było aż tak problematyczne i po prostu wyolbrzymiała to wszystko do niebotycznych granic. Niemniej być świadkiem kolejnego wykładu o zielsku? Nu-uh, nie ma nawet takiej opcji! Ujmując materiał spódnicy sukni, pozwala sobie zręcznie lawirować między gośćmi z uśmiechem pogodnym wykrzywiającym wargi oraz chwilową głuchotą na wołanie w oddali próbujące zwrócić jej uwagę. Wdzięcznie, nie biegnąc jak jakaś panna z gminu, acz krocząc raczej szybko opuszcza salę balową kroki kierując gdziekolwiek, byleby z daleka od namolnego lorda. Nie jest na tyle szalona, żeby skryć się w bibliotece, bo trwa przyjęcie, nie przesadzajmy, dlatego też wymija kilka sal, szczególnie tych gdzie dostrzega zawieszoną jemiołę, słodki zwyczaj w tym momencie jawiący się jako koszmar.
   I to nie jest tak, że do saloniku na uboczu wpada, jak jakaś dzikuska. W zasadzie to wpierw dłonie spoczywają na framudze, a ciemna główka wygląda niepewnie oceniając wnętrze. Nie jest szczególnie tłoczno, trwają na uboczu rozmowy, do których Lettie nie śmie się wciąć, ale lord Slughorn jest tuż za nią i...ciemne oczy rozbłyskują nagłym entuzjazmem, kiedy wzrok zatrzymuje się na samotnej dziewczęcej sylwetce, niziutkiej jednak jakże zapierającej dech w swoim stroju! I różyczka odczuwa ulgę, bo wydaje jej się, że w tym wypadku może się ośmielić, a zresztą nie miała nawet czasu na głębsze zastanowienie!!!
   — Lady Burke! — woła miękko Colette, kilkoma drobnymi krokami znajdując się u jej boku z pogodnym wyrazem na ślicznej buzi — Proszę wybacz, że musiałaś tak czekać, strasznie to z mojej strony niegrzeczne, ale naprawdę, naprawdę nie mogłam na to nic poradzić — dodaje w słodycz głosu wplatając szczery smutek, kiedy oplata drobnymi dłońmi ramię niespodziewanej towarzyszki — Proszę wybaczyć lordzie Slughorn, jednak obiecałam już spędzić krótką chwilę z lady Primrose, czy nie wygląda dziś szczególnie pięknie? Nie mogę wprost wyjść z podziwu nad zdobieniami suknii — mówi gładko, zwracając się do młodzieńca, który pojawił się niemal za nią — Prawda? — pyta wesoło panienka szanowną lady Burke i chociaż wydaje się nad wyraz beztroska i radosna, tak ręce nieco jej drżą a ciało kryje się nieco za samą damą, co trochę jest zabawne zważywszy na to, że młodsza brunetka jest nieco wyższa od drugiej. Ale to nic, to nic, bo Primrose była mądra, w mig się połapie co i jak, inaczej och, och, Lettie będzie w ogromnych tarapatach i naprawdę zostanie zmuszona do tego, żeby poprosić swojego szanownego lorda brata o pomoc, a nie chciała mu przecież psuć humoru! Ale te wiechcie i inne żyjątka! Po prostu nie mogła, nie mogła!



bad, bad news. one of us is gonna lose
i'm the powder, you're the fuse
just add some friction
Colette Rosier
Colette Rosier
Zawód : debiutantka
Wiek : 18
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
it's my right to taste the riches of the earth
OPCM : 1+1
UROKI : 2+2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 7+2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t12491-colette-rosier#384615 https://www.morsmordre.net/t12498-jean#384731 https://www.morsmordre.net/t12619-colette-rosier#387737 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t12636-skrytka-bankowa-2675#388532 https://www.morsmordre.net/t12499-colette-rosier#384776
Re: Salonik na uboczu [odnośnik]07.01.25 0:02
Nie pamiętała sabatu, na którym spędzała więcej czasu poza stołem, na najróżniejszych atrakcjach oraz na parkiecie. Nawet na swoim debiucie, a przecież ten nie był wcale tak dawno temu. Weszły w niego wraz z Evandrą, zaraz po nim przyjaciółka stała się żoną Tristana i zamieszkała w Kent. Kiedy Primrose do dzisiaj wciąż ma nazwisko Burke. Poprzedni sabat przeszedł dla niej bez echa, ot kolejny wielki bal, na którym błyszczeli inni. Dłuższa noc, po której należało wrócić do rzeczywistości.
Choć uprzejma, delikatnie uśmiechnięta i grzeczna, tak nie zrobiła na nikim wrażenia. A nawet jeśli, to nie miała o tym pojęcia.
Ten wieczór był inny, od samego początku miał być. Plotki już do niej od jakiegoś czasu docierały i choć nie zwracała na nie większej uwagi, tak nie ignorowała ich całkowicie. Świadoma tego jak wygląda świat i układy w socjecie miała nadzieję, że dzisiejsze zjawienie się u boku lord Bradforda nie odniesienie skutku odmiennego od założonego. Rozmowa z Harlandem nie była prosta, ale późniejsze spotkanie Vivienne w labiryncie oraz rozmowa z Yaną, trochę ją uspokoiły. Pozwoliły zebrać myśli i ściągnąć z siebie spojrzenia, te bowiem czuła na każdym skrawku odsłoniętej skóry. Wypalały swoje piętna zostawiając niewidzialne ślady zawiści, ciekawości oraz zazdrości. Lord Bradford był przystojnym mężczyzną, była tego świadoma, a dzisiaj kiedy zobaczyła go w pełnym stroju, wręcz zaniemówiła z wrażenia. Przez chwilę nie mogła oderwać wzroku, po chwili uświadamiając sobie, że patrzy na niego zbyt długo.
Wkroczenie do sali, a potem pierwszy taniec były kolejną próbą, której sprostała. Wtedy też uznała, że skoro już tyle przetrwała, reszta wieczoru jej nie straszna.
Wkroczyła w paszczę lwa i miała zamiar wyjść z niej z wysoko uniesioną głową. Kolejny sabat kiedy była panną, następny może być jeszcze cięższy jeżeli nadal będzie nosiła nazwisko Burke.
Tego wieczoru zaś mogą zawiązać się kolejne sojusze, układy i porozumienia. To zwykle po tym okresie był wysyp informacji o zaręczynach i zbliżających się ślubach.
Potrzebowała chwili wytchnienia po kolejnych tańcach. Unikała wszelkich miejsc z jemiołą. Jeszcze tego brakowało, aby do istniejących plotek doszły kolejne. Nawet cierpliwy i wyrozumiały ojciec - nestor, nie mógłby przejść obok tego obojętnie. Nie wspominając lady doyenne - choć matka rozumiała o wiele więcej niż mogło się wydawać.
Umknęła do saloniku, mimowolnie łapiąc się na tym, że jej wzrok szuka w swoim zasięgu Bradforda. Skarciła się za to w myślach.
Sięgnęła po koktajl, który był w okolicy i upiła łyk z ulgą przyjmując fakt, że nie jest z tych słodkich, tylko z nutą goryczy jaką daje anyż i gin. Uśmiechała się pod nosem do własnych myśli kiedy nagle usłyszała słodki głos należący do lady Rosier, najmłodszej z sióstr Tristana. Urodzina, śliczna i delikatna jak pączek róży. Nic dziwnego, że tam gdzie się pojawiała wodziły za nią oczy kawalerów. Zmarszczyła nieznacznie brwi kiedy dziewczyna zaczęła ją przepraszać, bo przecież nie miały umówionego spotkania. Nie przypominała sobie, aby wymieniały listy, bo choć była blisko z Evandrą, tak reszta rodziny Rosier nie była. Zaraz jednak dostrzegła lorda Slughorna, który najwidoczniej otrzymał zadanie od kogoś ze starszyzny, że ma przekonać do siebie młodą lady, którą chciałby za żonę. -Drogi lordzie, muszę porwać Colette, bardzo pragnęłam jej towarzystwa, że wyczekiwałam jej tutaj. A pan nie chce jej puścić, całkowicie to rozumiem. - Położyła dłoń na palcach Colette zaciśniętych na jej ramieniu, dając tym samym znać, że szybko pojęła jak się rzeczy mają i nie musi się niczego obawiać. Czarodziej nie mógł nic innego zrobić, jak odpuścić tym razem pogoń na lady Rosier i topić swoje smutki w alkoholu lub wyłapać inną pannę. Ukłonił się jedynie i przeprosił obydwie damy. Primrose przez chwilę odprowadzała go czujnym wzrokiem, a kiedy upewniła się, że zniknąć na tyle daleko, że nie mógł dosłyszeć o czym mówią, zwróciła się do dziewczyny. -Już dobrze, jesteś teraz bezpieczna. Mam nadzieję, że nie był zbyt natarczywy, tylko nie zrozumiał aluzji? - Upewniła się jeszcze, że nie spotkały ją żadne nieprzyjemności z jego strony. Zerknęła na koktajle. -Może się skusisz?

|Rzut na koktajl: 7



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Salonik na uboczu - Page 4 Ec9b6d6814ecd5535d62936d872adcd1
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12148-primrose-e-burke#373667 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Salonik na uboczu [odnośnik]16.01.25 16:00
| po wcześniejszych

Ten sabat okazał się dla Yany naprawdę zdumiewającą, ale i dobrą okazją do interakcji oraz obserwacji. Choć musiała balansować na cienkiej granicy pomiędzy byciem sobą a dostosowaniem się do okoliczności i wpasowaniem w otoczenie, póki co jakoś (chyba?) się udawało. A w każdym razie, jeszcze nikt jej stąd nie wyrzucił, więc chyba nie było tak źle z jej wychowaniem. Na co dzień nie miała jednak aż tyle towarzyskich bodźców; po Nocy Tysiąca Gwiazd większość swych dni spędzała w końcu w rodzinnym domu, dłubiąc przy biżuterii lub talizmanach bądź poszerzając wiedzę niezbędną do owego wytwórstwa. Był to też czas spędzany na mozolnym poznawaniu rodzinnych sekretów, począwszy od tego, że wreszcie dowiedziała się czegoś więcej o okolicznościach śmierci brata a także o idei, za którą podążał. Dwór lady Nott był jednak zupełnie innym miejscem niż pracownia jubilerska ojca czy strych, na którym przetrząsała stare kufry i inne szpargały w ostatnich tygodniach. Innym też niż jakiekolwiek miejsce, w którym była wcześniej. W dodatku było tu mnóstwo ludzi, którzy zapewne tylko czekali na jakieś potknięcie ze strony gości z gminu, takich jak ona. Choć spotkał ją zaszczyt otrzymania zaproszenia na sabat, nie zapominała o tym, że w społecznej hierarchii stała niżej, że jej krew była tylko czysta.
Gdy tak przemierzała przestrzenie dworu, korciło ją, żeby odnaleźć kuzynkę, którą wcześniej jeszcze w Sali uczt widziała wśród gości, ale nie była pewna, czy Elvira zauważyła tam ją. Yana nie była dziś podobna do swojej codziennej odsłony, w końcu na ogół się tak nie stroiła, więc możliwe, że mogła zostać przegapiona, zwłaszcza że nawet najbardziej charakterystyczny atrybut jej wyglądu, czyli bujna grzywa ciemnych, poskręcanych kędziorów, została ujarzmiona. Czuła się bez nich nieco dziwnie, ale zarazem wyglądała doroślej, gdy loki nie zmiękczały już rysów. Ale to dobrze, nie chciała dziś wyglądać jak niesforna nastolatka, tylko jak młoda, ale już poważna dorosła czarownica. Niecodzienna była też dla niej ta jasnozłota suknia, bo na co dzień nosiła raczej ciemniejsze kolory, jak czerń, granat czy butelkowa zieleń.
Ale w końcu dostrzegła w jednym z pomieszczeń charakterystyczne niezwykle jasne włosy, które musiały należeć do Elviry. Zawahała się; podejść do niej czy nie? Zdawała sobie sprawę, że Elvira może nie być przyjemna, że może jej się nie spodobać obecność Yany – ale zarazem była ciekawa. A prędzej czy później do konfrontacji musiało dojść, więc może nie było sensu tego odwlekać, może wśród ludzi Elvira nie będzie robić jej żadnych scen. Zbliżyła się więc do starszej krewnej, która akurat była w trakcie oglądania alkoholi.
- Widziałam cię już wcześniej, w Sali uczt, ale nie było okazji porozmawiać – odezwała się, lustrując wzrokiem jej przebranie. Ostatni raz widziały się w połowie sierpnia w Mungu, gdy Elvira dochodziła do siebie po ucieczce z Waltham Forest, więc Yana była rada, widząc ją teraz w dobrym zdrowiu. Zarazem przy Elvirze nigdy nie mogła być pewna tego, jak ta się zachowa, więc musiała być przygotowana na wszystko.
Yana Blythe
Yana Blythe
Zawód : początkująca twórczyni talizmanów i biżuterii
Wiek : 20
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Jeśli plan "A" nie wypali, to pamiętaj, że alfabet ma jeszcze 25 liter!
OPCM : 8 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 15 +3
UZDRAWIANIE : 0 +3
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t11890-yana-blythe https://www.morsmordre.net/t11970-poczta-yany https://www.morsmordre.net/t12090-yana-blythe#372680 https://www.morsmordre.net/f451-suffolk-obrzeza-blythburga-dom-rodziny-blythe https://www.morsmordre.net/t11975-skrytka-nr-2584 https://www.morsmordre.net/t11973-yana-blythe
Re: Salonik na uboczu [odnośnik]20.01.25 20:28
I know you don't trust me, you think I'm insane
Just promise you'll write "The Bold" next to my name

Dokładnie wydzielała sobie w głowie ilość wypitego alkoholu, choć niektóre z drinków wyglądały i pachniały zabójczo wręcz atrakcyjnie. Przyciągały jej uwagę znacznie bardziej niż potrawy czy desery, jakkolwiek byłyby bogate i ekstrawaganckie. Zjadła wystarczająco, nie zamierzała się przejadać - po części, by uniknąć mdłości, a po części dlatego, że żołądek i tak miała związany w supeł i ciężkość na żołądku utrudniałaby jej skupienie się na tańcu. Policzki miała zdrowo zarumienione po walcu, który jakimś sposobem przetrwała w całości, a kiedy odchodziła do bocznego saloniku, by przy otwartym tam oknie zaczerpnąć świeżego, chłodnego powietrza, usłużny kelner zaproponował jej coś na trawienie. Wiedziała, że jest to alkohol, nie była durna, ale przyjęła go, nieco impulsywnie, na fali energii, która ją nosiła. W upitym maleńkim łyku wyczuła gin. Napój był ciężki, korzenny, ale umiała sobie wyobrazić, że pomagał. Nie sądziła, by kilka łyków czegoś ostrzejszego miało źle na nią wpłynąć; kiedyś pozwalała sobie na znacznie więcej, znała swoje granice.
Nie zdążyła jednak zastanowić się nad tym więcej czy skarcić samej siebie za igranie z ogniem, nim znajomy - ale niespodziewany - głos sprawił, że odwróciła się na pięcie, porzucając płonne grzeczności z kelnerem.
- Yana? - spytała ostro, obrzucając kuzynkę pociągłym spojrzeniem od czubka głowy do stóp. Nie rozpoznała jej wcześniej, bo okiełznała to niechlujne siano na głowie, nigdy też nie widziała dziewczyny ubranej tak wytwornie. Nie wiedziała, że w ogóle ją na to stać. Nie wiedziała, że może zostać zaproszona. Że ma takie znajomości, że ma... - Co ty tu robisz? - spytała ciszej i grzeczniej, oglądając się z niewinnym uśmiechem na ludzi ponad jej ramieniem. Potem położyła dłoń na ramieniu kuzynki, by miękkim gestem zaprosić ją na jedną z wolnych kanap.
Ta pozorna delikatność była jednak wyłącznie iluzją; tak naprawdę trzymała ją pewnie i zacisnęłaby paznokcie, gdyby zamierzała się wyrwać. Nie żeby zamierzała. Powinna być na to zbyt mądra i zbyt posłuszna.
Nie spodziewała się jej tutaj, to prawda. Liczyła na to, że któregoś dnia Maria dorośnie w końcu do tego, by stanąć wśród najlepszych z czarownic i udowodnić swoją wartość. Zamiast tego miała tutaj Yanę, w oczywisty sposób związaną z Rycerzami Walpurgii. Yanę, która w oczach Elviry wciąż była tylko zwyczajnym dzieckiem.
- Panno Blythe, zachwycająco dobrany odcień sukni do karnacji! - powiedziała nieco głośniej, gdy mijała ich jakaś para, a potem przechyliła głowę i poważniejszym, mniej pieszczotliwym tonem spytała; - Dlaczego nie napisałaś do mnie, gdy otrzymałaś zaproszenie? - Było w tym coś co nieprzyjemnie trąciło zdradą. Była jej rodziną, na Merlina, miała prawo wiedzieć pierwsza!


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
What is desire but to consume?
The only difference between a kiss and a bite
is how deep the teeth go.
Both can kill.
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 21
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Salonik na uboczu [odnośnik]21.01.25 1:36
Sama nie wiedziała, czego spodziewać się po Elvirze. Przez dużą różnicę wieku rozminęły się w młodości, przez co nie miały okazji poznać się blisko i nawiązać faktycznej więzi. Mimo to pozostawały jednak rodziną, dlatego Yana, wiedząc że starsza krewna tu jest, chciała ją odnaleźć i porozmawiać. I w końcu się to udało, wypatrzyła ją; Elvira wyglądała w końcu dość charakterystycznie, wyróżniała się wzrostem oraz wyjątkowo jasnymi włosami. Zdecydowanie próżno było u nich szukać rodzinnego podobieństwa, Yana zdecydowanie wdała się w Blythe’ów i Mulciberów, których krew płynęła w niej od strony ojca, i ani trochę nie przypominała jasnowłosych Multonów. Dzisiaj nie przypominała nawet zwykłej siebie, wyglądając o wiele bardziej wytwornie i dorośle niż kiedykolwiek wcześniej.
Elvira wyglądała na zaskoczoną, z pewnością nie spodziewała się ujrzeć Yany w takim miejscu. Yana uważnie obserwowała jej twarz, dostrzegła jej lustrujące spojrzenie, zupełnie jakby Elvira sprawdzała, czy to na pewno ona. Poczuła na ramieniu silny uścisk, ale nie zamierzała się wyrywać. W końcu przecież chciała tej rozmowy, sama tu przyszła, dlatego nie zaprotestowała, gdy Elvira pociągnęła ją ku kanapie, na której akurat nikt nie siedział, więc mogły liczyć na względną prywatność, para która początkowo je obserwowała szybko straciła zainteresowanie dwoma czarownicami z gminu, które dla postronnych mogły wyglądać jakby ucinały sobie niezobowiązującą towarzyską pogawędkę.
Wyprostowała się nieznacznie i przygładziła dłońmi materiał sukni na swoich kolanach. Nadal się nie przyzwyczaiła do tego stroju.
- Jestem sojusznikiem Rycerzy Walpurgii – odpowiedziała w końcu na pytanie o to, co tu robiła. – Gdybym wiedziała, że tu będziesz, napisałabym. Nie miałam jednak pojęcia, że też tu będziesz, zdziwiłam się, gdy dostrzegłam cię wcześniej w Sali uczt… Tak na dobrą sprawę, byłam zdziwiona gdy otrzymałam zaproszenie na ten sabat, nawet ojcu nie powiedziałam o tym, gdzie naprawdę idę, myśli, że bawię się gdzieś w Londynie…
Ale kiedy Primrose ją wprowadziła, i kiedy jakiś czas później sowa przyniosła dla niej wytworny liścik z zaproszeniem od lady Nott, jakoś nie przyszło jej do głowy, że Elvira też należy do rycerzy, choć jakby dobrze się zastanowić, pasowała do tego. Dlatego dzisiejsze ujrzenie jej w gruncie rzeczy nie zdziwiło jej aż tak. O wiele bardziej zdumiona by była, gdyby zobaczyła tutaj Marię.
- Wprowadziła mnie lady Burke, na początku grudnia. To od niej wiem, że mój zmarły w czerwcu brat, Fabian, też był sojusznikiem. Zdecydowałam się… kontynuować jego drogę i zająć jego miejsce – wyznała; jeśli Elvira należała do organizacji od dawna, to zapewne wiedziała że Fabian też, i zapewne od dawna wiedziała to, czego Yana dowiedziała się dopiero od Primrose. Dlaczego jej nie powiedziała? – Wiedziałaś wcześniej? O Fabianie? – zapytała więc. Sprawa Fabiana od dawna ją dręczyła, ale dzięki lady Burke przynajmniej część niejasności się wyjaśniła, wiedziała już, że Fabian zginął z rąk promugolskich rebeliantów na ziemiach Longbottomów, w związku z działalnością którą podejmował dla rycerzy. Primrose powiedziała jej jednak, że nie musi robić dokładnie tego samego co brat, mogła wspierać organizację zakulisowo, użyczając swojego talentu do talizmanów czy mikstur. Takie rzeczy też ponoć były potrzebne, a co oczywiste, Yana walczyć nie potrafiła, nie była też tak biegłym runistą jak Fabian.
Yana Blythe
Yana Blythe
Zawód : początkująca twórczyni talizmanów i biżuterii
Wiek : 20
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Jeśli plan "A" nie wypali, to pamiętaj, że alfabet ma jeszcze 25 liter!
OPCM : 8 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 15 +3
UZDRAWIANIE : 0 +3
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t11890-yana-blythe https://www.morsmordre.net/t11970-poczta-yany https://www.morsmordre.net/t12090-yana-blythe#372680 https://www.morsmordre.net/f451-suffolk-obrzeza-blythburga-dom-rodziny-blythe https://www.morsmordre.net/t11975-skrytka-nr-2584 https://www.morsmordre.net/t11973-yana-blythe

Strona 4 z 4 Previous  1, 2, 3, 4

Salonik na uboczu
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach