Morsmordre :: Londyn :: Okolice :: Przedmieścia Londynu :: Hampton Court

Sala balowa

Każdy sabat u lady Adelaide Nott słynie ze swojego przepychu, którego nie mogło zabraknąć i w wyborze alkoholi czekających na spragnionych dobrej zabawy czarodziejów. Złote tace lewitowały po sali, pokryte szkłem różnej maści, w którym kryły się rozmaite rodzaje trunków. W tym roku, ze względu na skrywane za maskami tożsamości gości, koktajle kryły w sobie dodatkowe magiczne efekty czyniące całun tajemnicy okrywający całą zabawę jeszcze grubszym.
Aby pochwycić kieliszek z przelatującej obok tacy, należy w pierwszym poście na wydarzeniu wykonać rzut k20, a następnie zinterpretować go zgodnie z poniższą rozpiską.
- Wybór kieliszka:
- 1. Goblin
Ten koktajl z soku jabłkowego, szampana oraz rozpuszczonego marcepanu podaje się w wysokim kieliszku, którego rant zamoczony w wódce obsypano cukrem. Smak jabłek delikatnie przebija się przez bąbelki i już jeden łyk wystarcza, by magiczny napój zadziałał, obdarzając Cię skrzekliwym głosem. Odnosisz wrażenie, jakby twój wzrost rzeczywiście pasował do standardów goblinów.
2. Wróżka
Migoczący od samego początku kieliszek wypełniony jest skrzacim winem oraz lekkim, owocowym musem nadającym koktajlowi nieco gęstszej konsystencji. Już po pierwszym łyku dostrzegasz, jak otaczający cię z każdej strony brokat osiada na Twojej szacie, sprawiając, że mieni się jeszcze bardziej, a głos brzmi nieco piskliwie, jakby należał do maleńkiego skrzydlatego elfa.
3. Celestyna
Już pierwszy łyk zaskakuje cię unikalnym połączeniem cytrusów oraz słodkiego wina doprawionego mocnym aromatem pieczonych kasztanów. Dopada cię błogi, piosenkarski nastrój godny samej Celestyny Warbeck, która nagle staje się twoją idolką. Nie możesz oprzeć się chęci zanucenia jej najlepszych hitów do spółki z tanecznym krokiem piosenkarki, zyskując także nieco z jej pięknego głosu.
4. Troll
Gorzkiej woni unoszącej się znad kryształowego kielicha towarzyszy równie identyczny smak absyntu. Na dnie unosi się kilka listków piołunu, które jedynie podbijają kwaskowatość. Język piecze niemal do samego końca, kiedy spływa na Ciebie nuta słodkiego, nierozpuszczonego w pełni cukru, a głos brzmi bardziej charcząco, jakby coś w gardle utrudniało Ci mówienie.
5. Eteryczna formuła
Charakterystyczny biały dym unosi się znad kieliszka niczym z wrzącego kociołka. Delikatne szkło jest ciepłe, a jego zawartość smakuje doskonałym i jedynym w swoim rodzaju szampanem zmieszanym z sokiem żurawinowym oraz sokiem z cytrusów.
Raptem kilka niewielkich łyków, które pomieścił w sobie smukły kieliszek, wprowadziło cię w głębokie przemyślenia, iście eteryczne tyrady o czasie, przestrzeni, nieskończonym ogromie kosmosu, którego fragmentu dostrzegasz w suficie wysoko ponad tobą. Twój ton głosu brzmi wzniośle, iście filozoficznie.
6. Błazen
Mieszanka ciemnego ale oraz whiskey skropiona dodatkiem słodkiego koziego mleka budzi w tobie rozbawienie. Każdy kolejny łyk przybliża Cię do śmielszych chichotów, które jesteś w stanie powstrzymać z niemałym trudem. Wesoła atmosfera wieczoru udziela Ci się znacznie szybciej niż pozostałym gościom.
7. Oddech smoka
Tylko wprawny alchemik poczuje, że w tej kompozycji ciężkiej whiskey przesiąkniętej zapachem dębowej beczki znajdują się ogniste nasiona. Jeden łyk wystarcza, aby Twój głos zniżył swoją barwę do przytłaczającego słuch basu. W miarę opróżniania kielicha czujesz coraz mocniejszy, siarkowy zapach oraz dym wypuszczany przez nozdrza lub usta z każdym oddechem. Wypicie do ostatniej kropli prowadzi do zionięcia ogniem i tymczasowego osmolenia własnej szaty. Koktajl pozostawia po sobie palący posmak oraz pragnienie.
8. Kapitan
Mieszanka najlepszego rumu bogata w sok z najlepszych cytrusów z dodatkiem imbiru zaostrzającego smak. Raptem kilka łyków wystarcza, by Twój głos obniżył swoją barwę i stał się przyzwoicie melodyjny, a przy tym dostatecznie przekonujący i pewny siebie dla słuchacza.
9. Trzecie oko
Biała zawartość kieliszka jest nieco mętna, gęsta. Smakuje egzotycznym mlekiem kokosowym, białą czekoladą oraz wytrawnym winem. Każdy łyk sprawia, że odsuwasz się nieco od otaczającej Ciebie rzeczywistości. Chwilami odnosisz wrażenie, jakby sprawy doczesne nie miały najmniejszego znaczenia, a jedyny interesujący zbieg wydarzeń znajduje się w bliżej nieokreślonej przyszłości.
10. Mantra
Ziołowy zapach amaro pozostawia po sobie gorzki posmak na języku, który przełamuje mus z kandyzowanych owoców. Od pierwszego łyku wiesz, że Twoje słowa stają się nieco cichsze, a krzyk jest wręcz nieosiągalny. Towarzyszy Ci błogi spokój, opanowanie. Nawet największa awantura nie jest w stanie wykrzesać z Ciebie upustu przygaszonych emocji.
11. Creme de la creme
Likier porzeczkowy pozostawia po sobie niezapomniane wrażenie w połączeniu z gorzką czekoladą. Smak zostaje z Tobą na dłużej, podobnie jak zapach kakao. Czujesz lekkie otumanienie i to za sprawą już pierwszego drinka. Przyjemne uczucie lekkiej głowy i wolności towarzyszy Ci od pierwszego zamoczenia ust w napoju. Masz wrażenie, że wszystkie troski odchodzą w niepamięć i chcesz zatrzymać tę chwilę na dłuższy czas.
12. Gorący kociołek
Smak ginu z tonikiem jest znany każdemu, kto choć raz pojawił się na przyjęciu z dobrze zaopatrzonym barem. Gorycz ciągnie się wzdłuż języka, powoli, niemalże boleśnie wypalana przez gin. Twoje gardło po wypiciu kilku łyków nienaturalnie ściska się, a głos powoli wybrzmiewa niższe tony. W miarę upływu czasu staje się także coraz bardziej zachrypnięty, jakby Twoje ciało trawiła choroba albo, co gorsza, wspólny wieczór spędzony przy wyśpiewywaniu największych hitów Celestyny Warbeck.
13. Błękitna Laguna
Przyjemne połączenie wódki, pomarańczowego likieru Blue Curracao oraz lekko gazowanej wody cytrynowej podawane w wysokim kieliszku z plastrem cytryny umieszczonym na jego brzegu. Ogarnia Cię błogość i lekkość, jakbyś unosił się na przejrzystych wodach błękitnej laguny. Barwa głosu zmienia się na wysoką, aczkolwiek jasną o średniej sile dźwięków. Przypominają Ci się wizyty w operze, gdzie najwspanialsze diwy wyśpiewują swoje arie, a teraz czujesz, że możesz być jedną z nich i zachwycić towarzyszy ariettą najwyższej klasy.
14. Królowa Śniegu
Intensywność smaku imbiru doprawiona tonikiem i kruszonym lodem, serwowana z ćwiartką pomarańczy. Orzeźwiające, niezbyt słodkie połączenie niemal od razu wywołuje gęsią skórkę i ogarniające Cię zewsząd uczucie chłodu. Oddech zmienią się w typową dla chłodu parę, w której wesoło wirują płatki śniegu. Pomimo zimna ogarnia Cię rozluźnienie, przypominają Ci się dziecięce lata, kiedy bawiłeś się wśród śniegu, a samo wspomnienie wywołuje przyjemne uczucie dziecięcej radości.
15. Grzywa aetonana
Alkohol w kieliszku jest gęsty i mleczny, spieniony u góry. Jest słodki: wśród aksamitnego jak grzywa aetonana mleka wyczuwasz orzechowy likier i rozgrzewające nuty kawy i czekolady. Przyjemne uczucie rozlewa się za twoim mostkiem, zaś twój głos zyskuje niższe, lecz lekkie i ciepłe brzmienie, od którego słuchania nie można się oderwać.
16. Erato
Kołyszący się w wysokim szkle alkohol ma ciemnoczerwony kolor. Po jego spróbowaniu czujesz rozpływający się na języku musujący smak granatu i cytryny, cierpkość ginu i delikatną nutę mięty. Masz wrażenie, jakby światło stało się nieco bardziej różowe, a twoja głowa nic nie ważyła, choć zdecydowanie nie jest to stan upojenia alkoholowego. Twoje myśli stają się niezwykle lotne, przez co ciężko jest ci dokończyć jeden wątek w konwersacji: nieustannie wpadają ci do głowy kolejne dygresje do wtrącenia.
17. Egzaltacja
Najwyższej jakości burbon oraz mocny earl grey stanowią połączenie znane przez każdego, szanującego się Brytyjczyka; podobno. Smak alkoholu podsyca rozpuszczony miód, którego gęsta struktura pozostaje wyczuwalna na języku. Ciebie zaś ogarnia nieprzerwane deklamowanie każdego słowa. Nadajesz mu barwę, dodatkowe emocje. Napotykasz trudność w oparciu się poczuciu przemawiania o wydarzeniach ważnych, istotnych, a przede wszystkim wygranej wojnie o czystość krwi.
18. Burleska
Słynny francuski Calvados, którego jabłkowy bukiet przebija się w każdym łyku, doprawione cynamonem, wanilią i odrobiną gorzkiego amaretto przełamującego wyraźną słodycz. Także i Twój głos nabrał wyraźnej, wręcz uwodzącej głębi. Pozostajesz w przekonaniu, że jedno wypowiedziane słowo rozplątuje cudze języki i skłania ku powierzeniu najgłębszych sekretów.
19. Pożoga
Intensywna czerwień soku malinowego w efektowny sposób łączy się z kolorem soku pomarańczowego, a ostrości dodaje czysta wódka zawierająca w sobie drobinki brokatu. Przyjemnie chłodzony kruszonym lodem drink podawany jest w szkle sprawiającym wrażenie płonącego. Skład wzbogacono o składnik wywołujący intensywne, silne wzruszenie, które wraz z ostatnią kroplą drinka przemienia się w niewyobrażalny zachwyt.
20. Łyk niewinności
Z pozoru lekkie wino niosące posmak prawdziwego Toujour Pur skrywa w sobie niewielką ilość pikanterii dość mocno palącej w gardło. Szybko ogarnia Cię poczucie młodzieńczej niewinności, chęć cofnięcia się z powrotem do szkolnej ławy i płatania figli. Poczucie zabawy towarzyszy Ci w każdym kroku. Twój głos przyjmuje barwę o kilka tonów wyższą.

Według tradycji gałązki jemioły wieszane są w domach przy suficie lub nad drzwiami w czasie Świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku. Jemioła ma przynieść domowi i jej mieszkańcom spokój, pomyślność i szczęście w zbliżającym się czasie. Jest także symbolem odnowy, która ma odstraszać złe i niechciane moce, a zapraszać te niosące przychylność i dostatek.
Istnieje tradycja, według której każdy gość przekraczający próg posiadłości powinien zerwać jedną z jagód jemioły i zabrać ją ze sobą. Ma to symbolizować pokój między rodami, wspólną sprawę, a także chęć dzielenia się szczęściem. Zerwanie jagody należy zgłosić w komponentach z zaznaczeniem, iż przekazanie dokonało się na sabacie celem dopisania składnika alchemicznego do ekwipunku obdarowanej kobiety oraz odpisania jagody z wybranego tematu.
Nie można jednak zapomnieć o najważniejszej cesze tej symbolicznej rośliny. Każda para, która znajdzie się pod jemiołą, powinna się pocałować. Jemioła symbolizuje płodność i witalność, a także wpływa na jakość pożycia małżeńskiego. Czarodzieje niejednokrotnie przekonali się już, jak wielki wpływ na życie może mieć świadome omijanie tradycji i wiedzą, że nie należy tego robić.
Pozostały 0/3 jagody.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 12.08.21 21:21, w całości zmieniany 9 razy


Odgadnięcie kobiecego przebrania było bardziej wymagające, jednak pewnej lady udała się ta sztuka. Zauważył, że czarny łabędź równie często udzielał swoich odpowiedzi. Może zwycięstwo miało być w szczególny sposób nagrodzone? Właściwie nie robił sobie wielkich nadziei, ale w pewnym momencie wkradło się do jego myśli podobne przypuszczenie. Nie zdziwi się jednak, jeśli jedyną nagrodą dla zwycięzcy będzie sam fakt tryumfu, który wywoła łaskawe uznanie u zacnej gospodyni zimowego balu. A może zaangażowanie zostanie opłacone kilkoma wartymi uwagi plotkami? Byleby tylko nie stać się tematem kolejnych, choć w świecie szlachty wydawało się to nieuniknione.
Popis swoich tanecznych umiejętności miała dać kolejna para. W pierwszej kolejności w oczy rzuciło mu się połączenie białych piór i łusek. Od razu w jego głowie pojawiła się odpowiedź, która już zdążyła paść przy innych kreacjach, jednak okazywała się nieadekwatna. Tym razem mogło być inaczej.
– Bystroduch – rzekł śmiało, choć nie mógł mieć całkowitej pewności, że rozumuje poprawnie. Za omyłkę jednak nikt go przecież surowo nie osądzi. – I może… Klara z Dziadka do orzechów? - druga odpowiedź była strzałem, zapewne ślepym, ale wolał zaryzykować. Na pewno przebranie dotyczyło baletu, tego był pewien.
and giving it up


Alphard otrzymuje dwa punkty, Mathieu i Lyanna po punkcie; Alphard oraz jego partnerka mają na odpis 48 godzin, pozostali - 72 godziny na odgadnięcie ich strojów.


Wiedział, że częstym zgłaszaniem się w trakcie zabawy ściągał na siebie uwagę otoczenia oraz czujny wzrok gospodyni. Prędzej czy później musiał otrzymać od niej zaproszenie na parkiet. Jej dłoń nie ciążyła mu wielce na ramieniu i potrafił w podzięce ułożyć usta w uprzejmy uśmiech. Teraz to jemu przypadł zaszczyt zaprezentowania nie tylko stroju, ale i tanecznych umiejętności. Którą jednak z dam miał wybrać? Maski ułatwiały wybór, bo tak naprawdę musiał wybrać jedynie taką lady, która jeszcze nie miała okazji zabłysnąć w pełni. Eleganckim krokiem zbliżył się do jednej z niewątpliwie pięknych szlachcianek i wyciągnął ku niej dłoń w proszącym geście.
– Zechcesz ze mną zatańczyć, pani? – spytał i w ten sposób poprosił o ten akt dobroci szczerze, bez zadęcia, choć przecież wiedział, że zgodnie z tradycją nie mogła odmówić, nawet jeśliby tylko tego w tej chwili pragnęła z całego serca i najbardziej na świecie. Ujął kobiecą dłoń i poprowadził swą towarzyszkę na parkiet, aby w centrum sali przybrać odpowiednią postawę i ruszyć w rytm wygrywanej przez orkiestrę muzyki. Taniec był inny, ale pozostające blisko niego ciało wydawało mu się znajome. Nie miał jednak szansy upewnić się co do tego i zwalczył pokusę spojrzenia damie prosto w oczy, nie chcąc nieopacznie pomylić kroków.
Nie przeszkadzało mu to, że założyć dziś musiał złotą szatę. Jej krój pozostawał prosty, ale nie rzutowało to na elegancji. Z przodu na wysokości kolan rozpoczynało się rozcięcie, stopniowo rozchylające się na boki, które pozwalało dojrzeć, że spodnie pokryte były włosiem o nieco ciemniejszym odcieniu złota, jakby nieco zabrudzonym. Na jego twarzy gościła biała maska, co pokryta była złotą koronką i skrywała jedynie górną część twarzy. Z boków maski wystawały rogi, choć nie aż tak okazałych rozmiarów, aby nie sprawiały kłopotu podczas poruszania – białe, rowkowane, na przekroju trójkątne. Pod rogami wystawały też uszy pokryte jasnym, złotym włosiem. Sądził, że jego przebranie odpowiednio oddawało dany mu motyw i szybko zostanie odgadnięte.
and giving it up


Bilecik, który znajdował się przy zaproszeniu od Lady Nott sprawił, że na ustach Melisande pojawił się łagodny uśmiech. Od zawsze lubiła zaskakiwać i zmuszać ludzi, do większego wysiłku. O ile prościej byłoby odziać się w strój królowej? Nie miała się dowiedzieć. Jednak to moment w którym dłoń mężczyzny znalazła się przed nią sprawił, że mimowolnie zmarszczył brwi pod maską. Jasne tęczówki zawisły na dłoni, a później powędrowała w górę do twarzy. Zbyt wiele razy zbierał dziś głos, by mogła go nie poznać. Jednak, czy on wiedział? Wątpiła. Nie wahała się jednak, ufnie podając dłoń, nie pozwalając, by ktokolwiek mógł ujrzeć w nich choć cień zawahania. Miała też na uwadze fakt słowa, które lady Nott skierowała do niej w liście i wiedziała, że ta doskonale wie, kto znajduje się pod jaką maską. Wkroczyła na parkiet obok mężczyzny. Jej twarz skrywała się pod jasno- zieloną, pokrytą łuskami maską której nos rozciągał się i poszerzał, na czole wysuwały się z niej dwa, wąskie, lekko faliste rogi. Suknie, która miała na sobie była jednakowego koloru co maska. Utkana jednak w misterny sposób z niewielkich kawałków, mieniąca się odcieniami zieleni zależnie od padającego nań światła. W okolicy serca kolory zdawały się przeplatać jeszcze z czerwienią, która pojawiała się w odpowiednim ułożeniu światła. Z pleców spływała misterna peleryna, imitująca skrzydła, które zdawały się przynosić na myśl owadzie, lekkie tkanki dzięki których niewielkie istnienia unosiły się w powietrzu.
Weszła w ramę pewnie, ruszając w nadany rytm, pozwalając się prowadzić z nienaganną postawą i przyjemnością, którą zawsze odnajdywała w tańcu.
the whole new world just behind
one breath.
but she's broken underneath.


Nic jednak innego nie pasowało do przebrania nieznajomego. Łuski, dziób, kły, pióra... Wszystko przypominało krzyżówkę gada z ptakiem. Nie mogła wyciągnąć z odmętów swojej pamięci czegokolwiek, co wyglądałoby w podobny sposób. To musiał być bystroduch. Nie było innego wyjścia.
Odpowiedź jednego z nieznajomych puściła mimo uszu. Domyślała się, że się z niej naśmiewa, ale nie zamierzała reagować na takie zaczepki. Za wiele lat poświęciła samoopanowaniu. Co naturalnie nie oznaczało, że będzie potem z nim z chęcią rozmawiała. Takie poczucie humoru świadczyło wszak o dość paskudnym charakterze.
Zdaje się, że dalej nikt nie spieszył się z odpowiedzią. Było tak jakby na sali zostali tylko dwaj dżentelmeni – jeden do niedawna z niej szydzący, drugi nie dający za wygraną. Nie zamierzała tym razem odpowiadać, wolała patrzeć, jak to oni podejmują wyzwanie. Byli w końcu mężczyznami. To ich zadaniem było zabawiać damy i troszczyć się o to, by się nie nudziły. A taki pojedynek między dwoma jegomościami może być i dla nich między sobą całkiem przyjemny. Niczym w prawdziwym turnieju rycerskim organizowanym w dawnych czasach.
Co jednak było nagrodą? Szacunek, przedmiot czy może co innego? O tym wiedzę posiadała jedynie gospodyni.
Zresztą, co mogła młoda Bulstrode w tej sytuacji zrobić? Była młoda i niedoświadczona. Nie miała szans ze starszymi bywalcami salonów. To był tak naprawdę jej pierwszy sabat. Nie wiedziała, czy powinna milczeć, czy może błyszczeć w towarzystwie. Wiele lat poświęciła na naukę etykiety i imponującego słownictwa, ale czy przy kalamburach byłoby to wielce przydatne? Szczerze w to wątpiła.
A poza tym plotka, którą usłyszała o jednym z narzeczonych, na razie całkowicie jej wystarczała. Nie oczekiwała po dzisiejszym balu zbyt wiele, tyle by przyjść i go zaliczyć. Był dla niej kolejnym z testów. Ona zaś nie czerpała przyjemności ze zdawania egzaminów, tylko z nauki i dobrych ocen.
I byłaby milczała jak wcześniej, jednak na parkiet w końcu zaproszono weterana dzisiejszego wieczoru wraz z partnerką. Role się odwróciły. Teraz to on w tańcu przedstawiał motyw, tak samo i kobieta. Nie mogli zgadywać swoich przebrań, więc Una doszła do wniosku, że to dość niefortunne. Bo kto inny miałby to zrobić? Wszyscy odeszli od tej myśli, na młodej Bulstrode kończąc.
Westchnęła w myślach. Domyślała się, że tego pożałuje, ale niech będzie...
– Męski motyw to Reem – powiedziała spokojnie. Chciała przynajmniej jakąś szansę nieznajomemu na dalszą grę. Jeżeli reszta sali dalej zamierzałaby obserwować wszystko w ciszy, prawdopodobnie tajemniczy jegomość nigdy nie zaznałby spokoju od świdrującego spojrzenia gospodyni. Ktoś musiał odpowiedzieć.
Zaś co do kobiecego przebrania...
– A kobiecy to zapewne druzgotek.
Obu nie była pewna, ale to inna bajka. Po co w końcu druzgotkowi maska? Zamierzała jednak przynajmniej spróbować pomóc na tyle, ile umiała.



How long ago did I die?
Where was I buried?


Una i Alphard otrzymują po punkcie; przebranie Melisande wciąż można zgadywać.


-Dziękuję, sir. - szepnęła, ciekawa kto na sto procent kryje się pod maską i zamierzając podziękować mu prosto w twarz, gdy tylko wybije północ.
Świadoma, że spoczywa na niej wiele par oczu, postanowiła nie szeptać dłużej ze swoim wybawicielem ani z nikim innym. Podsłuchiwanie rozmów nie dało jej w końcu żadnych cennych informacji, a sama znajdowała się na świeczniku. Była tutaj nie dla przyjemności, ale po to aby służyć swojemu rodowi - a w tym momencie najlepiej mogła się zaprezentować trafnie odgadując kalambury, albo przynajmniej uprzejmie je oglądając. Pamiętała o radzie Tristana i obietnicy złożonej lordowi Rosierowi - maski niedługo opadną, a ona powinna stać na Sabacie z podniesioną głową, nie opłakując własnej hańby, lecz celebrując chwałę swojego rodu. Dla Carrowów, dla siebie, dla dziecka.
Gra nie była najprostsza - albo zagadki były trudne, albo samej Isabelle brakowało refleksu. Tańczący obecnie na parkiecie gentlemen, oraz dama, która zgadła jego przebranie, wykazywali się niezwykłą bystrością umysłu. Belle byłaby dumna, wiedząc, że to jej przyjaciel Alphard oraz młodziutka Una, której nie tak dawno sama udzielała rad odnośnie Sabatu. Ale na razie widziała tylko maski, maski, maski... enigmatyczne i wielokolorowe, a kolor maski tańczącej damy zaczął się jej z czymś kojarzyć...
-Czy to smok? - szepnęła do siebie, usiłując w myślach przypomnieć sobie konkretny gatunek. Znała się na aetonanach, nie smokach. Ale przecież lekcje opieki nad magicznymi stworzeniami były jednymi z jej ulubionych, a w Beauxbatons potrafiła długo słuchać, z jaką pasją opowiada o smokach lord Rosier.
-Długoróg rumuński? - spróbowała zgadnąć, podnosząc nieco głos, tak aby lady Adelaide mogła ją usłyszeć. Ten gatunek na pewno miał rogi i Belle mgliście kojarzyła, że złote. Poza tym rumuńskie smoki były zazwyczaj zielone. Z uznaniem omiotła spojrzeniem strój damy - jeśli faktycznie musiała przebrać się ze smoka, to sprostała ambitnemu zadaniu.
Widać niektórzy mieli w sobie serce smoka, a inni byli skazani na egzystencję szyszymor - pomyślała smutno o własnym, odgadniętym już stroju.


Smok.
– A może to walijski zielony? –zapytała, zdradzając lady Nott swoje jedyne skojarzenie. Nie pasowały niestety te owadzie skrzydła, ale nic innego nie przychodziło jej do głowy. Chciała chociaż spróbować. Cisza była dużo gorsza od błędnych odpowiedzi.


Blondynka sięgnęła do lewitującej tacy by uzupełnić trzymamy w dłoni pusty kieliszek. Patrzyła jak na parkiet wchodzi nowa para i zanim Lucinda zdążyła dobrze się przyjrzeć przedstawionym strojom już padły pierwsze odpowiedzi. Jak ci ludzie to robili? Czy nie stał za tym jakiś eliksir? A może ktoś specjalnie przygotował się przed sabatem mając na względzie pochodzenie własnego przebrania. Postać męska nie stanowiła dla uczestniczki balu żadnego problemu. Dopiero nad strojem kobiety przyszło się zastanowić większej ilości osób. Lucinda zaczęła wypatrywać szczegółów i tak kobieta przypominała smoka, ale jednak to skrzydła nie dawały jej tutaj spokoju. Czy aby na pewno wyglądały jak te smocze? A może nie był to smok tylko coś bardzo do niego podobnego? Nie zastanawiając się dłużej rzuciła nasuwającą się jej odpowiedź. – Może to wiwerna? – zapytała.


- Smok, niewątpliwie - skierowała się w stronę, z której padły gatunki. - I równie niewątpliwie żaden ze wskazanych... - oznajmiła lekko rozbawionym tonem, przecząco kręcąc głową również na odpowiedź Lucindy.


Minuty jednak mijały, a prawidłowa odpowiedź się nie pojawiała. Po którejś błędnej lady Nott po prostu podsunęła im wskazówkę, że to smok. Una jednak mogła odrobinę ponarzekać na to w myślach - nie wszyscy tu znali się na smokach, przydałaby się więc bardziej kluczowa podpowiedź.
Zmrużyła oczy. Jasnozielone łuski wyglądały odrobinę na walijskiego, ale nie o niego chodziło. Musiał więc to być smok bardzo rzadki, inaczej odpowiedź już dawno by padła. Do tego musiał być uzbrojony w pofalowane rogi. Musiał być też dość mały, skoro miał niemal owadzie skrzydła... Musiał mieć też częściowo czerwone ubarwienie, jeśli wierzyć, że suknia była wierna pierwowzorowi.
Kojarzyła tylko jednego smoka w tym temacie. Katalońskiego. I pewnie gdyby nie zajrzała do tej nieszczęsnej książki z biblioteki lata temu, nigdy by o nim się nie dowiedziała.
Nie wiedziała, czy jej odpowiedź będzie prawidłowa, ale co miała do stracenia? Nie chciała przeciągać kalamburów w nieskończoność. Ktoś musiał podać poprawną odpowiedź.
- Czy to... Ogniomiot kataloński? - zapytała bardziej niż zaproponowała. Nie była pewna, czy poszła w dobrą stronę, ale tylko ten jeden smok miał tak dziwnie pofalowane rogi. Tak jej się przynajmniej zdawało. Do tego kataloński był chyba jednym z najmniejszych smoków, miał jedenaście stóp, jeśli się nie myliła.
[i]Błagam, skończmy to już...[/b] - pomyślała błagalnie. Czekanie tylko marnowało jej siły. Na co dzień nie miała nic przeciwko czekaniu, ale ileż można było? Ten bal miał trwać dzień, a nie tydzień.



How long ago did I die?
Where was I buried?


A potem słuchając rozemocjonowanego Tristana o gorejących oczach, Tristana, który nauczył ją więcej o smokach (i życiu?) niż jakikolwiek nauczyciel. Szkoda tylko, że była wtedy podlotkiem, że było to tak dawno.
Otrząsnęła się szybko z nostalgii, gdy lady Nott potwierdziła jej przypuszczenia. Ledwo powstrzymała triumfalny uśmiech, który zaczął malować się na jej ustach. A więc miała rację! To był smok... ale pytanie jaki?
-Norweski kolczasty? - zaryzykowała, nie znała rzadkich nazw smoków, dawno o nich nie czytała. Kojarzyła tylko, że ten gatunek może być szmaragdowy i ma szeroki pysk. Nieco lękała się rozbawienia Adelaide, ale kątem oka pochwyciła lekki uśmiech swojego ojca. Skinęła mu głową, po raz pierwszy tego wieczoru pozwalając sobie na odprężenie. Aprobata taty i rodu powinna być teraz dla niej ważna, najważniejsza. To oni byli nadal jej rodziną, nie lady Nott.
Utkwiła z powrotem wzrok w wirującej w tańcu kobiecie, czekając na wyrok Adelaide lub odpowiedzi innych. Rytm muzyki i tańca poniósł jednak myśli Isabelle ku innej imprezie, trwającej równolegle gdzieś daleko.
Czy Percival bawi się teraz z mugolakami, w Dolinie Godryka? - słyszała od służby, że to właśnie tam odbywają się zabawy dla plebsu, zabawy, na które Belle nie miała wstępu. Potańcówki z prawdziwymi, wesołymi tańcami, a nie dziwnym teatrem wśród masek.
Czy jest tam ze swoją ladacznicą? - chociaż usiłowała zradykalizować własne poglądy i przejąć retorykę rodu Carrow, to wciąż ciężko przychodziło jej nazywanie mugolaków szlamami; czasem mówiła tak na głos, ale nigdy w myślach. Nie miała jednak podobnych oporów przed nazywaniem nowej miłości Percivala, tym bardziej, że nie zdradził jej imienia kochanki. Zacisnąwszy lekko piąstki, na moment odwróciła wzrok od tańczącej pary. Zazdrościła im, zazdrościła im nadziei i ekscytacji wywołanej tym, że mogą wyobrażać sobie pod maską własnego narzeczonego, sympatię, zauroczenie, małżonka. Jej męża na pewno tu nie ma, choć jego twarz skryłaby każda maska.


- Zwróćcie większą uwagę na detale tego pięknego stroju, drogie panie! - zawołała, powracając spojrzeniem ku wirującej na parkiecie parze, czas mijał.


Pamiętała jednak zielonego pod względem łusek, pochodzącego z Portugalii. Jeżeli nie był to kataloński to może rumuński? Rumuński był dość podobny do walijskiego, miał dwa rogi... No i nie należał do największych stworzeń, choć zapewne do najmniejszego wśród smoków trochę mu brakowało. Do tego był zagrożonym gatunkiem, jeżeli już nie dawno wymarłym. Był szczególny.
Bulstrode postanowiła więc zaryzykować. Kolejna zła odpowiedź nie będzie przecież niczym nowym, jak dotąd przecież sporo ich padło. Jej zaś zależało na jak najszybszym skończeniu tej rundy i najlepiej na końcu całych kalamburów. Nieszczególnie chciała tutaj stać kilka godzin.
Wzięła po kryjomu oddech i niemal ledwo poruszyła ustami.
- Może to długoróg rumuński? - podsunęła lekko. Nie znała się na smokach, ale zgromadzeni najwyraźniej w takim samym stopniu, przynajmniej w większości, skoro ciągle padały niepoprawne odpowiedzi.
Miała nadzieję, że jej strzał się uda i zakończą rundę, przez co taniec zaliczy kolejna para, aż w końcu dojdą na koniec kolejki i będą się mogli rozejść, czy to na ucztę, czy gdzie indziej. Stanie tutaj i wytrwałe zgadywanie wydawało się dobrym zabiegiem, by pozyskać względy gospodyni, ale nawet lady Nott musiała widzieć, że część osób już zwyczajnie się tym męczy.
Bulstrode teraz szczerze żałowała, że weteran wieczoru tańczył przed chwilą na parkiecie, przez co nie mógł udzielić odpowiedzi i sprawić, żeby wszystko się ruszyło. Naprawdę się tego nie spodziewała, ale chętnie by się z nim obecnie zamieniła. Przynajmniej odpowiedź zostałaby wreszcie zgadnięta, bo - jak myślała - jegomość wiedzy miał aż za dużo. Zgadywał postacie z baletów, magiczne stworzenia, mitologiczne stwory... Nie było niczego, czego by nie zgadł, chyba że specjalnie. Na pewno musiał zatem znać odpowiedź na zadane pytanie.
Nie mógł jednak odpowiedzieć, więc pozostało mieć jednak nadzieję, że ktoś inny wpadnie na równie dobry pomysł. Może jakaś debiutantka, może już wieloletni bywalec salonów. K t o k o l w i e k.



How long ago did I die?
Where was I buried?




Morsmordre :: Londyn :: Okolice :: Przedmieścia Londynu :: Hampton Court