Wydarzenia


Ekipa forum
Sala numer jeden
AutorWiadomość
Sala numer jeden [odnośnik]30.03.15 23:49
First topic message reminder :

Sala numer jeden

Wszyscy wiemy, jak ma się rzeczywistość w Mungu i że nie jest ona lepsza od tej poza jego murami. Niedawna wojna zrobiła swoje - znaczna większość pomieszczeń potrzebuje remontu dosłownie na gwałt. Pociemniała biała farba na sufitach, którą bardziej określić można jako szaro-żółtą lub zwyczajnie szarą, w zależności od oświetlenia, parapety pomalowane paskudną olejną farbą, wszelkiego rodzaju rysy, obdrapania, ślady po stuknięciach... Chybotliwe łóżka, pod których nogi częstokroć podstawiane są drewniane klocki lub kawałki gazet, by jakoś je ustabilizować, z lekka nieszczelne okna, na które niby rzucane są wszelkiego rodzaju zaklęcia, lecz raczej z dosyć marnym skutkiem... Długo by wymieniać wszelkie mankamenty.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala numer jeden - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Sala numer jeden [odnośnik]11.11.17 13:01
8 maja?

Cierpliwość była jak irytujący młodszy brat, którego obecność znosił i tylko ze względu na czynniki wyższe nie pokusił się, by któregoś pięknego dnia zepchnąć go ze schodów, pozbywając się dokuczliwego kłopotu raz na zawsze. Tliła się słabiutkim płomieniem, podtrzymywanym prędzej z wygody, niż z troskliwości, by nagle się nie urwał, acz w uzasadnionych przypadkach, Magnus musiał przyznać, że ratowała mu życie. Lubił siebie - a może i coś więcej - więc nie czuł się zobowiązany do walki z popędliwością, do tłamszenia czynów szybszych od myśli, przecinającej zmarszczką skupione czoło, uznając tę drobną przywarę za cechę zachwycającą, na równi korzystną, jak i przysparzającą kłopotów. Cugle nakładał sobie tylko własnoręcznie, kiedy i jego gorącą głowę nachodziły wątpliwości, delikatnie godząca wiadomość, iż rzeczywiście potrzebuje zwolnić. Prewett nie był żadnym przeciwnikiem, acz Rowle nie mienił się koneserem ikarowych lotów. Dudniła w nim czarna magia, każdy krok brzmiał silnym echem potężnej mocy, owszem, lecz cóż z tego, skoro ledwo powłóczył nogami, a wyzwaniem okazało się pokonanie schodów w dół, by na tarasie dokonać rytualnego przeglądu prasy w towarzystwie filiżanki diabelnie mocnej kawy. Racjonalnie wziął na wstrzymanie. Polecenie Ramseya wciąż utrzymywało się na powierzchni, fizycznie jakby zalegając na stosie dokumentów oczekujących na uporządkowanie, lecz to zadanie nie mogło długo czekać. Wskazówki zegara nigdy nie przesuwały się wolniej, w równych odstępach odmierzając uciekające minuty, z których każda była na wagę złota. Czarny Pan otaczał się utalentowanymi czarodziejami, więc stawiane przed nimi wymagania piętrzyły się odpowiednio wysoko; Rowle nie uchylał się przed niczym, a perspektywę wybadania ofiary na własną rękę traktował jako miły trening krasomówstwa. Nie dorównywał w tym względzie Louvelowi, ale może już niedługo pochwali się swymi osiągnięciami w retorycznej sztuce. Nie bał się, nie zasłaniał - bardziej obnażyć już się nie dało, a szlacheckie pochodzenie znakomicie chroniło go przed oszczerstwem rzuconym przez innego arystokratę. Swobodnie zawędrował do Świętego Munga - gdzie łatwiej dorwać uzdrowiciela, niż w siedlisku wszelkich chorób, nawet tych jeszcze nienazwanych przypadłości? - dyskretnie dopytując w recepcji o Archibalda. Nie powołał się na nazwisko, wystarczyła lekko pochylona postawa, arogancki uśmiech i wzrok, przesuwający się z zainteresowaniem po obliczu recepcjonistki, by rozanielona wyśpiewała mu wszystko, czego chciał. Od razu udał się na czwarte piętro, na korytarzu odpalając papierosa końcem różdżki, cóż, tytoń podobno szkodził zdrowiu, lecz tym zamkniętym biedakom i tak musiało być wszystko jedno. Zaciągnął się konkretnie, zdecydowanie naciskając na klamkę i otwierając na oścież drzwi do jednej z mniejszych sal. Pustej, jeśli nie liczyć rudowłosego mężczyzny, bazgrzącego coś na swojej podkładce.
-Witaj, Archibaldzie - przywitał się, zamykając za sobą drzwi. Wygodnie oparł się o framugę i nieprzerwanie ćmiąc papierosa, uśmiechnął się życzliwie do uzdrowiciela. Fajka przykleiła się do dolnej wargi i zadrżała podczas tego grymasu - moja żona niedługo urodzi mi syna, lecz jej prowadzący magomedyk niespodziewanie zniknął. Poradzono mi, bym to właśnie tobie oddał ją pod opiekę. Ponoć masz do tego rękę - rzekł neutralnie, oddając dobrze zamaskowane żądanie w tonie komplementu. Archibald i tak nie mógł się wymigać, za prywatne wizyty - a tylko takie przewidywał dla Moiry - płacił z własnej kieszeni, niezwykle hojnie. Dyrektor Munga pogoniłby Prewetta, gdyby ten zignorował tak ważną pacjentkę.
-Mam nadzieję, że zechcesz pomóc - pięknie szło mu utrzymywanie pozorów - sam masz już synka, nieprawdaż? Wiesz, jakie to ważne dla nas, arystokratów, by mieć potomka, który dalej przekaże nazwisko - rzekł, wydmuchując z ust kłąb dymu. Jasne, że wiedział, ale najwyraźniej miał w dupie konieczność chronienia wymierającej szlachty - jak się czuje twój przyjaciel, Brendan? Zgaduję, że to dzięki jego pomocy mogłeś stawić się w pracy. Prawdziwy bohater, niebezpośrednio, ale uratował tak wiele istnień - zakpił, krzyżując ręce na piersi i tym razem ostrzej przeszywając Prewetta klingą surowego spojrzenia.
Magnus Rowle
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala numer jeden - Page 2 GleamingImpressionableFlatfish-small
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4426-magnus-phelan-rowle https://www.morsmordre.net/t4650-korespondencja-m-p-rowle-a https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f310-cheshire-farndon-posiadlosc-rowle-ow https://www.morsmordre.net/t4652-skrytka-bankowa-nr-1118 https://www.morsmordre.net/t4786-magnus-rowle
Re: Sala numer jeden [odnośnik]26.11.17 1:33
Ostatnie dni nie były proste i niestety nic nie wskazywało na to, by cokolwiek miało się zmienić. Wręcz przeciwnie - Archibald czuł się jak na równi pochyłej; każdy dzień zdawał się posiadać kolejne zmartwienie do kolekcji. A to był dopiero ósmy dzień maja, co w takim razie czekało na niego pod koniec miesiąca? Jego myśli odbijały się od jednego problemu do drugiego, próbując którykolwiek z nich rozwiązać - i paradoksalnie odpoczynek znajdował w pracy. Tu również panował chaos, ale nie było to nic nowego ani zaskakującego - tak samo jak trudne przypadki czy denerwujący pacjenci. Większym niepokojem ogarnąłby go wszechobecny spokój, z którym nie spotkał się jeszcze nigdy pomimo niemalże dziesięcioletniemu doświadczeniu w pracy uzdrowiciela. Przynajmniej na jego oddziale zmiany nie zostały aż tak zauważony - bądź co bądź większość przypadków leczyło się antidotami, a nie niestabilnymi ostatnio zaklęciami. To też sprawiło, że inne oddziały przypomniały sobie o dobroci eliksirów, przez co alchemicy przechodzili oblężenie. Archibald natomiast odnalazł chwilę spokoju w jednej sal, gdzie postanowił przeanalizować kartę swojego najnowszego pacjenta. Siedział na jednym z chybotliwych łóżek (sala zdecydowanie wymagała remontu, tak jak połowa szpitala) maksymalnie skupiając się na przypadku. Z początku nawet nie usłyszał dźwięku otwieranych drzwi - dotarły do niego dopiero pierwsze słowa mężczyzny. Podniósł wzrok, nawet nie próbując zamaskować zdziwienia, które pojawiło się na jego twarzy. Spodziewał się go, oczywiście, ale niekoniecznie teraz i w tym miejscu. Zdziwienie zostało jednak szybko zastąpione przez złość. Chyba nie spodziewał się, że Archibald od razu podkuli ogon? Inaczej na pewno nie dołączyłby do Zakonu, zresztą po ostatniej misji spodziewał się tego spotkania, nawet jeżeli nie miał na nie najmniejszej ochoty. - Obawiam się, że takie wizyty nie mieszczą się w ramach mojej specjalizacji - odpowiedział nad wyraz spokojnie pomimo rosnących w nim emocji. Nigdy nie zgodziłby się na coś podobnego, poza tym dobrze wiedział, że to nie dobro żony jest dla Rowle'a w tym momencie najważniejsze. Inaczej nie dopuszczałby do niej swojego wroga - oboje byli świadomi jak ważne w życiu szlachcica są narodziny syna. - Dlatego radzę poszukać kogoś bardziej kompetentnego. W końcu, jak słusznie zauważyłeś, narodziny męskiego potomka to ważne wydarzenie. Nie ryzykowałbym - dodał, po czym dopisał ostatnie słowo w swoich notatkach, na moment lekceważąc obecność Magnusa. To nie tak, że w ogóle się go nie obawiał - bał się, oczywiście, w końcu ten człowiek był nieobliczalny. Ale nie był to ten rodzaj strachu, który ciągnąłby go na dno. Brendan. Nie spodziewał się, że Magnus go rozpozna. Nie chadzał na arystokratyczne spędy, podczas gdy Rowle nie sprawiał wrażenia osoby, zawracającej sobie głowę kimś kogo nigdy w takich miejscach nie widział. - Czego chcesz? - Zapytał, podnosząc na niego wzrok. Nie chciał dłużej ciągnąć tej gadki szmatki, wolał od razu przejść do sedna sprawy.


Don't pay attention to the world ending. It has ended many times
and began again in the morning

Archibald Prewett
Archibald Prewett
Zawód : nestor toksykolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Britannia,
You’re so vane
You’ve gone insane
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4341-fluvius-archibald-prewett https://www.morsmordre.net/t4550-baldomero#96909 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f77-weymouth-siedziba-rodu-prewett https://www.morsmordre.net/t4910-skrytka-bankowa-nr-1115#106844 https://www.morsmordre.net/t4549-fluvius-archibald-prewett#96904
Re: Sala numer jeden [odnośnik]27.11.17 10:31
Wizyta w Mungu była całkowicie spontaniczna, ot, głupi pomysł, który wpadł do głowy podczas porannej przebieżki na jednej wydeptanej ścieżce lasu okalającego wyniosły zamek Beeston. Nie knuł planu godzinami, nie posiadał umysłu stratega i szczerze nie znosił zastanawiać się nad skutkami podjętych decyzji. Z definicji (z urodzenia) wiele uchodziło mu na sucho i wiele nie musiał się męczyć, aby dopiąć celu. Wycieczka do szpitala była urozmaiceniem kolejnego nudnego popołudnia, zapełnieniem wyrwy w ściśle zorganizowanym grafiku między spotkaniem z szefem Departamentu Przestrzegania Prawa a cotygodniowym seansem kościanego pokera ze szlacheckimi przyjaciółmi. Rozmowa z Archibaldem powinna wszak odbyć się w warunkach nieco bardziej (mniej?) komfortowych niż wiejąca chłodem szpitalna sala i zakrawać o zdecydowaną oficjalność, może wyeksponowaną poprzez gwardię przybocznych kroczących tuż za Magnusem, prowodyrem owego spotkania. W spierzchniętych, spragnionych ustach nosił przedsmak - krwi, jęków i błagania o litość. Prostolinijnie, nie miał wygórowanych wymagań, acz niedokończone niesnaski po prostu domagały się zamknięcia tego rozdziału. Z nieprzyjemnym trzaskiem pękających żeber. Chętnie wziąłby go żywcem już teraz i poddał serii wyczerpujących testów: czy po rodzaju bólu potrafi zdiagnozować zadane sobie obrażenia, jak wysoki posiada próg wytrzymałości na cierpienie? Eksperymenty musiał jednakże odłożyć w czasie, na razie rozkoszując się rozsiewaną aurą lepkiego niepokoju. Nie powinno go tu być, jakże miał śmiałość ukazywać się Archibaldowi na oczy, dobrowolnie po demaskacji swej poglądowej przynależności? Magnus przez ramię pluł na te śmieszne, zdroworozsądkowe wykrzykniki, dumnie krocząc korytarzami Munga, jak pan i władca tego miejsca. Manierę wyostrzyła pewność siebie i kalejdoskop nieudolnych wyczynów Prewetta, który nadawał się co najwyżej do polerowania różdżek, bo na pewno nie do ich używania. Przynajmniej w trakcie otwartego starcia - uzdrowicielskich talentów nie podważał. Jawnie kpił z historyjki o próbie wyrwania mu zęba, choć gdyby nie uniknął tego zaklęcia, brak górnej jedynki długo nie pozwoliłby mu ani o tym zapomnieć, ani spojrzeć w lustro.
-Archibaldzie, doskonale wiem, że w Mungu wszyscy uzdrowiciele są od wszystkiego - odparł stanowczo, chuchając na niego papierosowym dymem i uśmiechając się wręcz protekcjonalnie. Czyżby musiał tłumaczyć magomedykowi struktury szpitala, do którego zachodził od przypadku, do przypadku, zazwyczaj, by kontrolować stan zdrowia swych córek i ich matki? - poza tym, polecono mi zwrócić się właśnie do ciebie - co akurat kłamstwem nie było. Zwrócił się do ordynatora rzeczonego oddziału, a on skierował go wprost do (ponoć) swego najlepszego uzdrowiciela. Żałował, że Prewett nie umie się bawić - sam przecież nie mógł ciągnąć humorystycznej opowiastki w nieskończoność. Nie bez przyczyny Ajschylos wprowadził na scenę drugiego aktora.
-Czy to groźba? - spytał cicho, unosząc lekko brew i wyrzucając tlący się niedopałek na podłogę, by nonszalancko zdeptać go obcasem błyszczącego buta. Zaskoczył się i ten cień zmiany nastroju błyskawicznie przemknął przez twarz Magnusa - daleko mu jednak było do strachu, bliżej do... zadowolenia z pewnego przejęcia inicjatywy.
-Znajdziesz wiele powodów, by nie darzyć mnie sympatią - co najmniej trzy: rzuciłem na ciebie zaklęcie niewybaczalne, ciężko poraniłem kompana, skradłem list dla twych ideowych przeciwników - acz chyba nie przeniósłbyś tej niechęci na nienarodzone dziecko, Archibaldzie? - spytał prowokująco, krzyżując ręce na piersi i wygodniej opierając się o framugę zamkniętych drzwi. Mierzył go uważnym, oceniającym spojrzeniem, wnioskując, że stężona twarz Prewetta nie traci i tak na swej wrodzonej dobrotliwości - chcę się upewnić, że biedaczek nie wykrwawił się na środku ulicy. Odwiedziłbym go sam w biurze aurorów, lecz, sam rozumiesz, to nie byłby najszczęśliwszy pomysł - odparł, wydymając wargi w wyrazie niewysłowionego smutku i żałości.
Magnus Rowle
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala numer jeden - Page 2 GleamingImpressionableFlatfish-small
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4426-magnus-phelan-rowle https://www.morsmordre.net/t4650-korespondencja-m-p-rowle-a https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f310-cheshire-farndon-posiadlosc-rowle-ow https://www.morsmordre.net/t4652-skrytka-bankowa-nr-1118 https://www.morsmordre.net/t4786-magnus-rowle
Re: Sala numer jeden [odnośnik]09.12.17 3:00
Świadomość, że stojący przed nim człowiek nie poniósł żadnych konsekwencji swoich czynów i jak gdyby nigdy nic chodzi po magicznym świecie, doprowadzała go do szału. Powinien już dawno gnić w Azkabanie i być zdanym na łaskę dementorów, którzy z kolei zdawali się nie posiadać tego słowa w swoim słowniku - i bardzo dobrze, tym ludziom nie należało się nic dobrego. Archibald nie był w stanie odczuwać w stosunku do nich jakiejkolwiek dozy współczucia - byli mordercami, torturowali ludzi, sami chyba nimi nie byli. Tak jak Magnus Rowle, który miał czelność przyjść do szpitala i mu grozić.
- W takim razie posiadasz błędne informacje. Nie bez powodu szpital jest podzielny na oddziały - zauważył, wciąż spokojnie, choć w środku zaczynał wrzeć. Arystokratyczne wychowanie nauczyło go jednak trzymać emocje na wodzy i w miarę możliwości ich po sobie nie okazywać, nawet jeżeli jego twarz zazwyczaj zachowywała się jak otwarta księga. - Polecono? - Zaśmiał się pod nosem, choć wcale nie było mu do śmiechu. Coraz bardziej zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji w jakiej się znalazł oraz z zagrożenia jakie prawdopodobnie nasłał na swoją najbliższą rodzinę - albo nasyła właśnie w tym momencie. Wiele zależało od tej rozmowy, tak myślał, nie, był o tym przekonany. Chociaż obawiał się, że tak czy inaczej jest dopiero cichym wstępem do głośnych przepychanek, których dotychczas tak sprawnie unikał. Ale nie można uciekać w nieskończoność, ten dzień przecież musiał kiedyś nastąpić.
- Może - odparł krótko, obserwując jak mężczyzna rozdeptuje na czystej posadzce niedopałek papierosa, a magiczny tytoń rozłazi się wokół niego. Nie cierpiał brudu, tak jak nie cierpiał Rycerzy Walpurgii i ich chorej ideologii. Inaczej jej nie mógł nazwać - nie potrafił pojąć jak człowiek zdrowy na umyśle może traktować czarodziejów nieczystego pochodzenia z taką pogardą i złością. Przecież to byli ludzie jak każdy inni.- Prawdopodobnie nie, choć przypadki chodzą po ludziach - jedno dziecko już zabiłem pomyślał, czując jak na samo wspomnienie tamtego dnia ściska mu się żołądek. Nie wiedział czy byłby w stanie zrobić coś tak strasznego i to było w tym wszystkim najgorsze - powinien być przekonany, że absolutnie nie jest w stanie. Neutralne nie wiem jednak świadczyło o wątpliwościach, wątpliwościach powstałych po różnych wydarzeniach, a układających się w to samo - złość na obecną rzeczywistość i jej bezsens, krzywdzący niewinnych.
Miał niewysłowioną ochotę wyjąć z kieszeni fartucha swoją różdżkę i z jej pomocą wyrzucić go z pomieszczenia, choć tym samym zwróciłby na siebie uwagę całego szpitala. Poruszył się niecierpliwie na krześle, unosząc na niego swój wzrok. - Czy chcesz jeszcze się czymś podzielić, Magnusie? Oprócz troski o swoją żonę i mojego kolegę? - Zapytał, siląc się na spokojny ton, chociaż prowadzenie tej rozmowy w formie niezobowiązującej pogawędki było wyczerpujące. Archibald łudził się jednak, że Rowle dojdzie w końcu do sedna swojej wizyty, rezygnując z protekcjonalnego tonu i zawoalowanych wypowiedzi.


Don't pay attention to the world ending. It has ended many times
and began again in the morning

Archibald Prewett
Archibald Prewett
Zawód : nestor toksykolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Britannia,
You’re so vane
You’ve gone insane
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4341-fluvius-archibald-prewett https://www.morsmordre.net/t4550-baldomero#96909 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f77-weymouth-siedziba-rodu-prewett https://www.morsmordre.net/t4910-skrytka-bankowa-nr-1115#106844 https://www.morsmordre.net/t4549-fluvius-archibald-prewett#96904
Re: Sala numer jeden [odnośnik]12.12.17 13:34
Z wilczym uśmiechem i rzędem kłów szczerzących się w paszczy serwował właśnie Archibaldowi pokątną wersję prawdy - gdyby ten spytał wprost, Magnus nie śmiałby zaprzeczyć. Nie tak został wychowany i czuł dumę ze swego uczynku, niezależnie, czy pokiereszował zwolenników Grindelwalda, czy też biednych Zakonników. Obstawiał przy opcji drugiej, bardziej instynktownej: znał Prewetta ze szlachecki salonów, ryża rodzinka miała też silnie zakorzenione tendencje promugolskie. Gdzież fajtłapowaty uzdrowiciel miałby knuć u boku czarnoksiężnika, do niedawna siejącego postrach w całej Europie? Nadawałby się co najwyżej na mięso armatnie.
-Czyżby? - zakpił, unosząc brew w wyrazie szczerego powątpiewania - wyjątkowe sytuacje wymagają wyjątkowych metod. Po sławetnym wybuchu - w którym pomyleni ideowcy maczali palce - ślepiec leżał obok kulawego. Oczywiście, nie życzyłbym sobie umieszczania mojej żony w sali wraz z hordą mugolskich pomiotów, ale - nie krył się absolutnie ze swą pogardą, nie czynił subtelnych ukłonów w stronę zaślepionego Archibalda - z mojej perspektywy jest to równie ważne wydarzenie. Szpital nigdy nie gardzi bezinteresownymi dotacjami - rzucił beztrosko, wprawiając w ruch szatę, z kieszeni której wydobyło się wesołe pobrzękiwanie złotych monet - czyżbyś nie zgadzał się ze swoim kunsztem w uzdrowicielskiej sztuce? Po renomie, jaką zdobyłeś w Mungu sądzę, że jesteś w niej bieglejszy, niż w obronie przed czarną magią. Taką przynajmniej mam nadzieję, bo mogłoby się to naprawdę źle skończyć dla twoich pacjentów - wyraził swoje głębokie ubolewanie, z rozbawieniem insynuując wypadki na Long Acre. Nie musiał się z tym kryć, nawet nie chciał i tak został już zdemaskowany. Kto wie, może jego podobizna już wisiała w domu każdego zakonnika? Chętnie by taką podpisał, nadmuchane ego znalazłoby dość cierpliwości nawet na tak żmudną pracę.
-Prawdopodobnie? Rozczarowujesz mnie, Archibaldzie. Skoro wahasz się nad złamaniem przysięgi Hipokratesa, czy nie złamiesz też innych, może ważniejszych? - zadrwił, niewiele dbając o personalną groźbę. Jego syn urodzi się zdrowy - może pod pieczą Prewetta, może nie, ale Archibald i tak jest mu coś winien za chybione imperio.
-Aż tak bardzo zależało wam na tym liście, by wdawać się w burdę na środku mugolskiej ulicy? Musiał być chyba niezwykle ważny, skoro taki praworządny obywatel jak ty w towarzystwie najwyższego stróża prawda zdecydowaliście się zaatakować - zamyślił się, pocierając brodę dłonią w wyrazie intensywnego zastanowienia - było warto? Ja bawiłem się wyśmienicie. Uwielbiam wygrywać - podzielił się z Archibaldem swoją słabostką, jakby ten był co najmniej jego przyjacielem z lat dzieciństwa, z którym zebrali się na wspominki dawnych czasów. Z błyskami klątw niewybaczalnych we tle.
Magnus Rowle
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala numer jeden - Page 2 GleamingImpressionableFlatfish-small
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4426-magnus-phelan-rowle https://www.morsmordre.net/t4650-korespondencja-m-p-rowle-a https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f310-cheshire-farndon-posiadlosc-rowle-ow https://www.morsmordre.net/t4652-skrytka-bankowa-nr-1118 https://www.morsmordre.net/t4786-magnus-rowle
Re: Sala numer jeden [odnośnik]23.12.17 1:19
- Nie będę zajmował się twoją żoną - powtórzył dobitniej, starając się zignorować jego wywyższający się ton i teatralnie chwalenie się posiadanymi pieniędzmi, a raczej wszystkimi możliwościami, które dzięki nim posiadał. Archibald nie wyobrażał sobie domowych wizyt u Rowla i ten mógł być pewien, że zrobi wiele, by do nich nie dopuścić. Chyba, że znajdzie w tym jakiś pozytyw, jednak w tym momencie widział to w czarnych barwach. Po raz pierwszy działalność w Zakonie mu zaszkodziła, naraziła na prawdziwe niebezpieczeństwo. Sprowadziła nachalnego wroga, który z pewnością nie przestanie go nękać - Archibald się nie łudził, choć i tak nie przygotował się na taką ewentualność jak ta. Gdyby kierował się rozsądkiem, zapewne jeszcze raz rozważyłby bycie Zakonnikiem skoro naraża swoich najbliższych na takie niebezpieczeństwo - ale paradoksalnie, pomimo oddaniu się nauce, najczęściej kierował się emocjami. Które zresztą zaczynały coraz dobitniej o sobie znać; Archibald czuł jak wzrasta w nim wzburzenie, szczególnie, kiedy zaczął wspominać ich niedawne spotkanie. Miał coraz większą ochotę zapomnieć o konwenansach i posłać w jego kierunku bolesne zaklęcie - a jeszcze chętniej nalać do tych ust, wyginających się teraz w tak okrutny uśmieszek, zawartość jednej z posiadanych w gabinecie kolorowych fiolek. - Nie, nie musisz się o to martwić. Reszta decyzji jest nieodwołalna - powiedział, mając na myśli oczywiście Zakon, bo o cóż innego mogło w tym wszystkim chodzić. - Nie wiesz jaki był ważny? Nie miałeś okazji go przeczytać? - Zadrwił, zamykając wciąż trzymaną w dłoniach kartę pacjenta. Powinien dalej mu pomagać zamiast wdawać się w pogawędki, które do niczego nie prowadziły. - Ale tak, było warto - odpowiedział sucho, robiąc po tym krótką pauzę. - Tak to teraz będzie wyglądać? Będziesz regularnie tutaj przychodzić i mi grozić? Będziemy chodzić do bufetu i gawędzić? - Zapytał, najchętniej parskając by przy tym śmiechem, ale nie potrafił w tym momencie zmienić swojego wyrazu twarzy. Jaki Magnus ma cel? Co zrobi z posiadaną wiedzą? Archibald jeszcze nie wiedział, co zrobi ze swoją własną, ale najwyraźniej powinien szybko to zmienić.


Don't pay attention to the world ending. It has ended many times
and began again in the morning

Archibald Prewett
Archibald Prewett
Zawód : nestor toksykolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Britannia,
You’re so vane
You’ve gone insane
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4341-fluvius-archibald-prewett https://www.morsmordre.net/t4550-baldomero#96909 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f77-weymouth-siedziba-rodu-prewett https://www.morsmordre.net/t4910-skrytka-bankowa-nr-1115#106844 https://www.morsmordre.net/t4549-fluvius-archibald-prewett#96904
Re: Sala numer jeden [odnośnik]23.12.17 20:34
Bawił się przednio, choć niemalże dziecięcą radość z tych niewinnych igraszek przyćmiewało ponuractwo Archibalda, gubiącego rytm ich wspólnej piosenki. Magnus nie chciał, by zabiedzony Prewett tańczył, jak mu zagra - chciał, aby ten tańczył z nim, lecz najwyraźniej pochodzący z rozrywkowego rodu Fluvius skrupulatnie odcinał się od korzeni. Oraz od szlachectwa, działając na szkodę tradycji, obyczajów i czystej krwi. Szkoda. W innych okolicznościach prawdopodobnie mógłby prosić go o przejęcie pieczy nad brzemienną żoną szczerze i bez ukrytych złośliwości.
-Zobaczymy - zauważył, lekceważąco wzruszając ramionami, bo zaimprowizowana przyczyna spotkania niewiele go obchodziła. Moira wyglądała kwitnąco, jakby rozwijające się w niej życie tchnęło w nią nową siłę, a Rowle sprowadziłby do niej uzdrowicieli zza kontynentu, gdyby zaistniała taka konieczność. Sprawniejszych w ręku od zaściankowego i niezgrabnego Archibalda, zdolnego(?) do przypadkowego upuszczenia dziecka tuż po narodzinach. Zrobiłby to? Rowle raz jeszcze przyjrzał mu się uważnie, obcasem buta rozsiewając popiół po jak największej powierzchni sterylnej dotąd sali. Prewett miał poczciwą, swojską twarz, chociaż teraz ściągnięta w dziwacznym wyrazie irytacji nieprzyjemnie pogrubiała rysy mężczyzny. Rudego - przypadek, czy też genetyka postanowiła napiętnować wszystkich zdrajców ryżymi włosami, by w ten sposób zadośćuczynić historii? Dwulicowości nie znosił, a każdy arystokrata, odcinający sznurki od wartości wpajanych w rodzinnym domu, zasługiwał na najsroższą karę. Magnus nienawidził własnego ojca, lecz nie wykpił się od obowiązków, zabił własną siostrę, bo nie zdzierżyłby pomazania hańbą ich nazwiska. Prewett zaś drwił z szacunku do własnej krwi oraz dziedzictwa, używając przywilejów, a lekceważąc nałożone nań powinności i bratając się z robactwem, jakie należało wytępić.
-Nie był przeznaczony dla moich oczu - wyjaśnił spokojnie, nie czując się ani odrobinę wytrącony z równowagi. Intrygowało go, co takiego mogła zawierać korespondencja ministra magii z Grindelwaldem, tak z ludzkiej ciekawości, jak i dociekliwości politycznego dziennikarza, ale choć list prędko wpadł w jego ręce, nie śmiał go otworzyć. Nęcił, kusił, jak zakazany owoc, lecz Magnus oparł się żądzy wiedzy; dostanie ją w swoim czasie, bezpośrednio od Czarnego Pana. Uwznioślające bardziej od żałosnej samowolki.
-Grozić? - spytał, autentycznie zdziwiony, unosząc nieznacznie brew i uśmiechając się spokojnie - Nie wysunąłem pod twoim adresem lub pod adresem twojej rodziny żadnej groźby, Fluviusie - poprawił go, przewracając oczami, jakby dumał, dlaczego ten robi z niego takiego potwora.
-Ale zawsze możesz się zastanowić, co się stanie, jeśli kiedyś się spotkamy, a przy tobie nie będzie Brendana Weasleya - poradził, wyciągając zza pazuchy srebrną papierośnicę i zastanawiając się chwilę nad wyborem papierosa. W środku zostały ledwie cztery, a Magnus paranoicznie hołdował symetrii. Nie zniósłby, gdyby została mu nieparzysta liczba szlugów, więc nim zdecydował się zapalić, wysunął rękę w stronę Archibalda, wręcz błagając w myślach, by zdecydował się poczęstować. Tytoniem, na rozkoszowanie się smakiem innych używek jeszcze mieli dość czasu.
Magnus Rowle
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala numer jeden - Page 2 GleamingImpressionableFlatfish-small
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4426-magnus-phelan-rowle https://www.morsmordre.net/t4650-korespondencja-m-p-rowle-a https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f310-cheshire-farndon-posiadlosc-rowle-ow https://www.morsmordre.net/t4652-skrytka-bankowa-nr-1118 https://www.morsmordre.net/t4786-magnus-rowle
Re: Sala numer jeden [odnośnik]28.12.17 3:13
Bądź co bądź Archibald wychowywał się w ciasnym arystokratycznym środowisku, w pewnym stopniu podobnym do środowiska Magnusa, jak długo Archie by temu nie zaprzeczał. Był dobrze zaznajomiony z dworską etykietą i, co ważniejsze, ze szlacheckim stylem bycia. Tym celowym pomijaniem meritum, bezcelowym krążeniem wokół sedna dla samej zabawy. W połączeniu z ubogą mimiką twarzy i próbą ukrycia większości emocji, to zaczynało go strasznie męczyć. Od pewnego czasu wolał proste i oczywiste sytuacje bez niepotrzebnego zawoalowania, szczególnie teraz, kiedy chciał jak najszybciej skończyć tę rozmowę. Magnus za to zdawał się doskonale bawić, wyraźnie czując przewagę nad Archibaldem, ale dlaczego? Prawdę mówiąc i Archibald czuł się z lekka przytłoczony jego pewnością siebie, ale przecież nie miał ku temu aż tak wielu powodów. Wyprostował się bardziej na krześle, nie spuszczając z niego wzroku. - Czyli tak to u was wygląda - powiedział, faktycznie z zainteresowaniem kodując tę informację. Oczywiście Magnus mógł kłamać, ale Archibald uwierzył w jego słowa - faktycznie nie wiedział, czyli odbębnił brudną robotę i nie dostał nic w zamian. Kim był ich przywódca skoro ludzie tacy jak Rowle korzyli się przed nim i nie czuli z tego powodu żadnego wstydu? Musiał być niezwykle zdolnym manipulantem i silnym czarodziejem, nie widział innej możliwości, i aż przeszedł go dreszcz na samą myśl spotkania z tym człowiekiem. - Z pewnością - zakpił, kiedy Magnus znowu sobie z nim pogrywał zamiast jasno powiedzieć czego chce. Chyba, że jego celem było właśnie najście i przypomnienie o swojej osobie - to mu się udało, Archibald na pewno od tego spotkania stanie się jeszcze bardziej czujny. Mógł mówić wszystko, Archibald i tak mu nie wierzył - wiedział, że jest zdolny do wszystkiego, w końcu rzucał na niego zaklęcie niewybaczalne. - Nie będę się martwił na zapas - odparł, spoglądając na wyciągniętą w jego kierunku paczkę papierosów. Naprawdę? Jest toksykologiem, w tej chwili przewrażliwionym, nie będzie brał niczego od swojego wroga. Pokręcił więc głową, niemo przekazując swoją odmowę. - Nie będę grał z tobą w te gierki. Gawędził, częstował się papierosem czy odwiedzał twoją żonę - powiedział chyba nie po raz pierwszy podczas tej rozmowy - nie był tym typem, nie miał zamiaru się w to bawić. Magnus albo to zrozumie i stąd wyjdzie albo będzie dalej stał oczekując zaangażowania w dyskusję, którego nigdy nie dostanie. - Możesz wyjść - dodał, mając nadzieję, że Rowle faktycznie w końcu opuści to pomieszczenie. W przeciwnym wypadku Archibald chyba wyciągnie różdżkę i nie zważając na okoliczności rzuci w niego jakimś zaklęciem - nawet jeżeli nie miał ku temu wysokich kwalifikacji, ale nie zdzierży dłużej oglądania tej twarzy.


Don't pay attention to the world ending. It has ended many times
and began again in the morning

Archibald Prewett
Archibald Prewett
Zawód : nestor toksykolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Britannia,
You’re so vane
You’ve gone insane
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4341-fluvius-archibald-prewett https://www.morsmordre.net/t4550-baldomero#96909 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f77-weymouth-siedziba-rodu-prewett https://www.morsmordre.net/t4910-skrytka-bankowa-nr-1115#106844 https://www.morsmordre.net/t4549-fluvius-archibald-prewett#96904
Re: Sala numer jeden [odnośnik]28.12.17 21:21
Patrzenie z góry na Archibalda sprawiało Magnusowi nikłą przyjemność, rozchodzącą się kojącym ciepłem po napiętych mięśniach, instynktownie przygotowujących się do ataku. W nonszalanckiej postawie miłego gościa czaiły się charakterne rysy drapieżcy, gotowego w ciągu sekundy pozbyć się maski i rzucić się na gospodarza tego spotkania. Wyrobił sobie ten nawyk, pobudzając się do nieustannej czujności: czarna magia pozwalała mu zapanować nad prawdziwą potęgą, o jakiej Prewettowi nawet się nie śniło, lecz za rozsądną cenę. Żałosne, lecz tę odwagę ochrzczono świętokradztwem i próżnością, a tym samym wyklęto praktykujących czarnoksiężników. Chwalenie się posiadaniem wiedzą procentowało zatem nie godnościami rzucanymi pod stopy, a kajdanami na kostkach. Wieść o zaangażowaniu Rowle'a gruchnęła jednak w świat, więc radził sobie z tym po swojemu, nieco wyzywająco uśmiechając się do siedzącego na trzeszczącym krześle Archibalda, z jawną kpiną przebłyskującą w ciemnych oczach.
-Jeśli taki robak jak ty, miał czytać słowa Grindelwalda, to Zakon wykończy się samodzielnie przez beznadziejną organizację - odparł, mrużąc złośliwie oczy, prowokując Prewetta do szczętu. Obrażał go właściwie niechętnie, miał go za straconego szaleńca i beztalencie (chociażby w dziedzinie obrony przed czarną magią), lecz było mu to odrobinę... nie w smak. Strata dobrze rokującego arystokraty bolała wyhartowane przez historię i tradycję serce Magnusa.
-Jeszcze nie jest za późno, byś stanął po właściwej stronie. Ty, i cała twoja rodzina - rzekł ciszej, zmieniając taktykę i wprawnie poruszając się po taktach uczuć Archibalda. Miał żonę i małe dzieci, na pewno zależało mu na losie tych poczwarek, a tylko Czarny Pan mógł zagwarantować im bezpieczeństwo, gdy dojdzie do rzezi na członkach Zakonu. Naturalnie nie liczył, że Fluvius gorliwie zgodzi się na tę propozycję, uściśnie mu dłoń i zacznie krzewić prawdę, zakotwiczoną w szlacheckiej krwi od pokoleń, lecz starał się wytrącić go z równowagi w każdy z możliwych sposobów, nawet ten najbardziej daleki od zrealizowania scenariusz.
-Szkoda - odparł, wzruszając ramionami, nieco poirytowany, że Prewett wzgardził poczęstunkiem. Na Slytherina, chyba nie myślał, że chciałby go otruć. Salonowe intrygi zostawiał kobietom, to kuluary sprzyjały podobnym gierkom, a nie ubita ziemia prosto w południe. Wyjął jednego papierosa, złamał go i rzucił na podłogę, dopiero dopełniwszy dziwacznego rytuału, wziął kolejnego, zapalając go krótkim płomieniem dobytym z różdżki.
-Dziękuję za pozwolenie, łaskawco - zadrwił, przeciągając sylaby ostatniego słowa i kpiąco schylając przed nim głowę. N a p r a w d ę?
-Radziłbym ci się jednak poważnie zastanowić. To dobra rada, przemyśl ją. Fluviusie - powiedział miękko, wydmuchując kłąb dymu, który ułożył się w szary wykrzyknik. Lubił te drobne efekty specjalne, chociaż nie spodziewał się cudów po tym wariacie.
-Zatem do zobaczenia - uchylił wyimaginowany kapelusz i wyszedł, trzaskając drzwiami, by nie zostawiać Prewetta w oszałamiającej ciszy, a dać mu choć namiastkę irytującej go osoby, w postaci echa drewna uderzającego silnie o framugę i pogłosu kroków, wydawanych przez połyskujące buty.

zt Magnus
Magnus Rowle
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala numer jeden - Page 2 GleamingImpressionableFlatfish-small
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4426-magnus-phelan-rowle https://www.morsmordre.net/t4650-korespondencja-m-p-rowle-a https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f310-cheshire-farndon-posiadlosc-rowle-ow https://www.morsmordre.net/t4652-skrytka-bankowa-nr-1118 https://www.morsmordre.net/t4786-magnus-rowle
Re: Sala numer jeden [odnośnik]29.12.17 23:39
Jego podejście do mugoli zawsze było dość neutralne. Nigdy nie czuł potrzeby bratania się z nimi, ale też nie chciał ich mordować. Przez większość życia obracał się wśród szlachty, gdzie o mugolach nawet nie myślał - byli mu obojętni. Przyjaźnił się z osobami, które prezentowały sobą nieco odmienne zdanie, i jakoś nikomu to nie przeszkadzało. Aż w końcu ten temat zaczął być coraz częściej poruszany. Zaczął wywoływać coraz większe emocje i uwidaczniać już istniejące bariery pomiędzy poszczególnymi rodami. Archibald lubił swoje szlacheckie życie; cenił czarodziejską tradycję i ją kultywował, ale cała ta nienawiść do mugoli i osób niemagicznego pochodzenia przekroczyła pewną granicę, której Archibald już nie mógł ignorować. Nie mógł już tego tematu nie poruszać, omijać go, żyć w swojej kolorowej bańce. Bo to wciąż byli ludzie i nie mógł pozwolić, by podobni do niego ich prześladowali czy nawet mordowali z zimną krwią. Czasem się zastanawiał czy przystąpienie do Zakonu było słuszną decyzją, ale nigdy - przenigdy - nie dołączyłby do nich. Wiedział, że jako szlachcic miał jako taki wybór, ale nawet o tym nie myślał. - Już stoimy po właściwej stronie - odpowiedział, będąc pewnym swoich słów, nawet jeżeli narażało go to na niebezpieczeństwo. Przywykł do myśli, że Lorraine i dzieci nie są stuprocentowo bezpieczne, przynajmniej tak mu się wydawało. - Za to dla ciebie chyba już nie ma ratunku - zauważył. Nigdy by nie uwierzył gdyby Rowle pojawił się na progu Starej Chaty ze skruszoną miną - był chory z tą swoją ideologią, inaczej nie potrafił tego nazwać. - Nad niczym nie będę myśleć, znasz moją odpowiedź - powiedział, ignorując jego teatralne gesty. Denerwował go jego styl bycia, każdy ruch, gest i słowo. Obserwował go z zaciśniętą szczęką, czując jak go świerzbią ręce, żeby złapać za różdżkę i go stąd dosłownie wyrzucić. Na szczęście wyszedł, a Archibald odetchnął z ulgą, dopiero teraz czując jaki był spięty przez całą rozmowę. Jego wizyta nie wróżyła dobrze - miał ochotę natychmiast teleportować się do Weymouth, ale powstrzymał się, nie chcąc popadać w paranoję. Zamiast tego wysłał do Lorraine list, pytając się czy wszystko u niej w porządku. Rowle szybko im nie odpuści, był tego pewien. Posprzątał po jego wizycie i wrócił do pracy, nie mogąc wyrzucić jego kpiącego uśmiechu z głowy przez resztę dnia.

zt


Don't pay attention to the world ending. It has ended many times
and began again in the morning

Archibald Prewett
Archibald Prewett
Zawód : nestor toksykolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Britannia,
You’re so vane
You’ve gone insane
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4341-fluvius-archibald-prewett https://www.morsmordre.net/t4550-baldomero#96909 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f77-weymouth-siedziba-rodu-prewett https://www.morsmordre.net/t4910-skrytka-bankowa-nr-1115#106844 https://www.morsmordre.net/t4549-fluvius-archibald-prewett#96904
Re: Sala numer jeden [odnośnik]03.03.19 15:05
3 październik - eliksir samoregeneracji (III etap: 1.a)


Londyn w swe objęcia wziął chłodny i wilgotny wieczór, prawdziwie już jesienny. Miała dość wilgotnych i gorących nocy września, tak niewłaściwych tej porze roku, wypaczonej przez anomalie. Wierzyła, że już niebawem uda im wszystkim się je zakończyć. Opracowali plan. Jednostka badawcza Zakonu Feniksa pracowała nad nim bardzo długo i z najwyższą starannością. Poppy nie pamiętała kiedy ostatnio pracowała aż tak ciężko; zawsze starała dawać z siebie wszystko, lecz w sierpniu jej wysiłki przeszły jej własne pojęcie. Niewiele spała i jadła. Wierzyła, że praca ta - ich wspólna, przede wszystkim profesor Bagshot, której wszystko zawdzięczali - nie pójdzie na marne. Ostateczne rozstrzygnięcie miało nastąpić już niebawem.
Nie mogła w nim uczestniczyć osobiście, chciała więc pomóc członkom Zakonu Feniksa najlepiej jak mogła. Już na początku lata rozpoczęła pracę nad eliksirem wspomagającym, a gdy plan dostania się do Azkabanu został opracowany - powróciła do swego eliksiru. Ostatnie kilka tygodni spędziła nad książkami, nowym, złotym kociołkiem, który lord Prewett dał jej w podarku, w pracowni. Sądziła, ze w końcu się udało, że jej wysiłki przyniosły efekt.
Zjawiła się w szpitalu świętego Munga wieczorem trzeciego października. Wcześniej listownie poprosiła Archibalda o pomoc, a dobroduszny rudowłosy lord nigdy jej nie odmawiał. Potrzebowała dziś jego wiedzy i umiejętności, był znakomitym uzdrowicielem, do tego ze specjalizacją zatruć eliksiralnych, dlatego tak jej zależało, by to on pomógł jej na tym etapie badań. Spytała, czy zdoła znaleźć dla niej ustronniejszą, opustoszałą salkę, potrzebowali dyskrecji; na całe szczęście człowiekowi o tytule i pozycji lorda Archibalda to nie było najmniejszym problemem.
Przywitawszy się z przyjacielem jeszcze na korytarzu oddziału skierowała się do wskazanej przez niego sali. Miała tam nań zaczekać i wyjaśnić w czym dokładnie tkwi sedno sprawy, w związku z którą poprosiła o pomoc. Nie chciała pisać o tym w listach, bo sowy mogły wpaść w niepowołane ręce, zwłaszcza w tak niebezpiecznych czasach, a rozmawiać o sprawach Zakonu Feniksa na publicznych korytarzu zwyczajnie nie wypadało - wieści mogły wpaść do uszu postronnych.
Weszła do salki ubrana w skromną, brązową sukienkę; w dłoniach ściskała swoją niewielką torebkę, w której trzymała kilka fiolek z prototypem swojego eliksiru i oczekiwała na przybycie lorda Prewetta.
Poppy Pomfrey
Poppy Pomfrey
Zawód : pielęgniarka w Hogwarcie
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
nie prze­czu­łam w głę­bi snu,
że je­że­li gdzieś jest pie­kło,

to tu

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
 Rozważna i romantyczna
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4756-poppy-pomfrey#101735 https://www.morsmordre.net/t4768-listy-do-poppy#102037 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f322-woodbourne-avenue-13-7 https://www.morsmordre.net/t4787-skrytka-bankowa-nr-1224#102337 https://www.morsmordre.net/t4784-poppy-pomfrey#102285
Re: Sala numer jeden [odnośnik]03.03.19 16:55
Baldomero z listem w dziobie nie był widokiem szczególnym - Archibald musiał przyznać (pomimo szerokiej gamy negatywnych uczuć jakimi darzył to ptaszysko), że miał mnóstwo pracy i większość dnia musiał spędzać w locie. Nic dziwnego, że potem wyżywał się na dłoniach Archibalda, które zawsze były przez niego podziobane. Nie spodziewał się natomiast listu od Poppy. Na początku pomyślał, że może jednak zmieniła zdanie i chce odesłać kociołek; pamiętał jak niezręcznie się czuła przyjmując od niego tak drogi prezent. Tym razem chodziło jednak o coś zgoła innego, a mianowicie o pomoc w badaniach. W tej kwestii nie potrafił odmówić, wszak ostatnio coraz częściej czuł ciągotki w tym kierunku. Nawet zastanawiał się nad dołączeniem do jednostki badawczej, w końcu do walki nadawał się tak jak gumochłon do baletu, ale przynajmniej mógł służyć swoją wiedzą. Miał również zamiar nadrobić swoje braki w znajomości numerologii, które naprawdę były aż śmieszne, nawet trzecioklasista wiedział na ten temat więcej niż on. Tym bardziej nie mógł odmówić Poppy, chociaż w szpitalu jak zwykle panował harmider i znalezienie wolnego czasu wcale nie było takie proste. A znalezienie pustej sali naprawdę graniczyło z niemożliwością, ale Archibald zapukał do odpowiedniego gabinetu i w końcu coś się znalazło. Przywitał się szybko z Poppy na korytarzu i popędził jeszcze na chwilę do pacjenta, by zjawić się w sali dosłownie dziesięć minut później.
- Przepraszam, że musiałaś tyle czekać - powiedział, poprawiając kołnierz limonkowego kiltu, bo gniótł go gdzieś w szyję. Sala nie prezentowała się najlepiej, zastanawiał się dlaczego jeszcze nie została wyremontowana, bo nie chciało mu się wierzyć, że szpital nie jest w stanie znaleźć oszczędności na chociażby wygodniejszy materac. Gdyby on był ordynatorem tego oddziału, robiłby co w swojej mocy, żeby zdobyć dofinansowanie. Cóż, gdyby był. Może kiedyś uda mu się awansować, ale na chwilę obecną musiał zaakceptować obecny stan rzeczy. - W czym mógłbym ci pomóc? - Od rana zżerała go ciekawość, przecież Poppy zna się na uzdrowicielstwie nie gorzej od niego, nie rozumiał więc dlaczego jego wiedza miała okazać się niezbędna.


Don't pay attention to the world ending. It has ended many times
and began again in the morning

Archibald Prewett
Archibald Prewett
Zawód : nestor toksykolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Britannia,
You’re so vane
You’ve gone insane
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4341-fluvius-archibald-prewett https://www.morsmordre.net/t4550-baldomero#96909 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f77-weymouth-siedziba-rodu-prewett https://www.morsmordre.net/t4910-skrytka-bankowa-nr-1115#106844 https://www.morsmordre.net/t4549-fluvius-archibald-prewett#96904
Re: Sala numer jeden [odnośnik]03.03.19 17:11
Sama nie wiedziała dlaczego lord Archibald nie był częścią jednostki badawczej Zakonu Feniksa; miał niezwykle bystry umysł, rozległą wiedzę o ludzkiej anatomii oraz eliksirach, a także doświadczenie z nimi - specjalizował się wszak w zatruciach eliksiralnych. Być może skromność nie pozwalała mu samemu poruszyć tego tematu, profesor Bagshot zaś była w ostatnim czasie niezwykle zajęta, Poppy wiedziała o tym dobrze. Sprawa ostatecznego rozwiązania anomalii oraz dzieci spędzała wszystkim sen z powiek. Nieistotne jednak, czy Archibald był oficjalnie częścią jednostki badawczej, czy też nie, pomógł opracować zaklęcie Maxima Paceum we współpracy z lordem Carrowem, był mądrym i utalentowanym czarodziejem - wierzyła więc, że jej pomoże.
Uśmiechnęła się ciepło, gdy znów go ujrzała, obleczonego w limonkową, charakterystyczną szatę. Nie przepadała za tym kolorem, był zbyt jaskrawy, zawsze ubolewała, że musi go nosić w szpitalu świętego Munga i naprawdę cieszyła się, że suknia szkolnej pielęgniarki miała barwę bieli i stosowanego odcienia czerwieni. To nie na szatę jednak patrzyła, a w pytające spojrzenie lorda Prewetta.
- Och, tylko chwilkę, nie ma za co przepraszać - odparła od razu, machając przy tym ręką. Wcale nie czekała długo, a nawet, gdyby tak było - nie przyznałaby się. Czekałaby tyle, ile należało. Była cierpliwa, przede wszystkim jednak wdzięczna. - To ja dziękuję, że zgodziłeś się na to spotkanie. Wiem, że masz naprawdę dużo pracy - zaczęła Poppy, uśmiechając się przepraszająco.
Sala może była nieodremontowana i stara, nie przeszkadzało jej to jednak w najmniejszym stopniu; dziś nie chodziło o luksusy, ani jej komfort (potrzeby miała zresztą bardzo skromne), a naukę.
- Dlatego właśnie nie będę owijać w bawełnę, choć na początek chciałabym ci jeszcze raz podziękować za kociołek. Sprawuje się naprawdę znakomicie i myślę, że po części przyczynił się do tego, ze... Cóż, mówiłam ci już, że pracuję nad własnym eliksirem. Myślę, że udało mi się go stworzyć, Archibaldzie. Jestem przekonana, że zadziała, nie wiem jednak, czy nie będzie miał skutków ubocznych. Bardzo uważnie analizowałam połączenia użytych składników, reakcje, w jakie ze sobą wchodziły w innych eliksirach. Nie sądzę, aby mógł zaszkodzić, jednakże receptura jest nowatorska... Dlatego stuprocentowej pewności nie mam. Potrzebny mi jesteś więc ty. Nie śmiałabym prosić, by ktoś wypił ten eliksir przede mną. Jako pierwsza wypiję go ja, a ty... No wiesz. Skontrolujesz, czy wszystko ze mną w porządku, dobrze
I w razie potrzeby wepchniesz mi do ust bezoar.
Poppy Pomfrey
Poppy Pomfrey
Zawód : pielęgniarka w Hogwarcie
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
nie prze­czu­łam w głę­bi snu,
że je­że­li gdzieś jest pie­kło,

to tu

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
 Rozważna i romantyczna
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4756-poppy-pomfrey#101735 https://www.morsmordre.net/t4768-listy-do-poppy#102037 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f322-woodbourne-avenue-13-7 https://www.morsmordre.net/t4787-skrytka-bankowa-nr-1224#102337 https://www.morsmordre.net/t4784-poppy-pomfrey#102285
Re: Sala numer jeden [odnośnik]06.03.19 22:15
Doskonale pamiętał dzień, w którym dołączył do Zakonu Feniksa, chociaż od tamtego momentu minęło już wiele długich miesięcy. Przede wszystkim chciał zasilić szeregi swoją wiedzą uzdrowicielską, w końcu wszyscy od początku wiedzieli, że ta zabawa może okazać się śmiertelnie niebezpieczna - a wśród nich wcale nie było tak wielu magomedyków. Dotychczas spełniał się w tej roli, ale patrząc na pozostałych członków Zakonu stwierdził, że powinien dać z siebie jeszcze więcej. Nie nadawał się do walki - próbował parę razy, ale za każdym razem tylko tworzył więcej problemów zamiast je rozwiązywać. Postanowił więcej nie pchać się na linię ognia tylko cierpliwie stać w cieniu i pomagać w razie potrzeby, ale zaczął też coraz poważniej zastanawiać się nad jednostką badawczą. Wszak to dla niego idealne rozwiązanie, to było coś, w czym mógł się sprawdzić. Musiał tylko nadrobić pewne braki w podstawowej wiedzy, ale szło mu to całkiem sprawnie - bo jak już się uparł, to parł do celu, chociażby było to wkuwanie szkolnych podręczników w wieku trzydziestu lat.
Dlatego pomoc Poppy była dla niego podwójnie interesująca. - Owszem, ale są rzeczy ważne i ważniejsze - odparł, chociaż czasem sam się dziwił, że wśród tego nestorowania wciąż znajduje czas na wielogodzinną pracę w szpitalu i spotkania takie jak te. Najwidoczniej doba postanowiła się dla niego wydłużyć, nie wiedział czym sobie na to zasłużył, ale był wdzięczny. Nie potrafił powstrzymać lekkiego uśmiechu, który cisnął mu się na usta - właśnie po to podarował Poppy kociołek, doskonale wiedział, że będzie jej służył. Słuchał dalej z zainteresowaniem, chociaż pomysł był odważny i ryzykowny. Przyglądał się przez chwilę Poppy w ciszy, kalkulując wszelkie za i przeciw, ale przecież nie mógł odmówić. W każde badania było wpisane ryzyko. - Dobrze - odpowiedział, krzyżując dłonie na piersi. - Masz przy sobie jakieś antidotum, chociażby bezoar? - Musiał się upewnić, bo w tej salce nie było nic oprócz starych łóżek. - I jak ma działać ten eliksir? - Dopytał nagle, przecież wypadałoby znać chociaż podstawowe informacje.


Don't pay attention to the world ending. It has ended many times
and began again in the morning

Archibald Prewett
Archibald Prewett
Zawód : nestor toksykolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Britannia,
You’re so vane
You’ve gone insane
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4341-fluvius-archibald-prewett https://www.morsmordre.net/t4550-baldomero#96909 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f77-weymouth-siedziba-rodu-prewett https://www.morsmordre.net/t4910-skrytka-bankowa-nr-1115#106844 https://www.morsmordre.net/t4549-fluvius-archibald-prewett#96904
Re: Sala numer jeden [odnośnik]06.03.19 23:21
Jeśli coś miało pójść nie tak, to lepiej, aby zatruła się przecież ona. Sierota, bez rodziny, bez bliskich, bez męża i dzieci, nienadająca się do walki, właściwie nikt ważny. Nie śmiałaby prosić nikogo, aby wypił całkiem nowy wywar jako pierwszy, by podejmował takie ryzyko. Nie zgodziłaby się na to. Zamierzała po raz pierwszy zrobić to pierwsza, potrzebowała jedynie, aby ktoś nad nią czuwał. A któż mógł być do tego bardziej odpowiedni, jeśli nie utalentowany uzdrowiciel, specjalista od zatruć eliksiralnych, do tego zaufany członek Zakonu Feniksa i przyjaciel? Miała nadzieję, że nie będzie protestował, bo zamierzała pozostać nieugięta. Na całe szczęście lord Prewett rozumiał istotę eksperymentu - czasami należało podejmować ryzyko.
- Dziękuję, Archibaldzie. Będę ci dozgonnie za to wdzięczna - wyrzekła z wyraźną ulgą, opadając przy tym na jedno z łóżek. Zaczęła grzebać w torbie za fiolką eliksiru oraz zawiniątkiem. Wyjęła niewielki kamień zawinięty w szary papier i położyła go na nocnej szafce. - Oczywiście, oto on, nie chciałabym, abyś musiał zabierać coś z magazynku specjalnie dla mnie... Do tego wierzę, że nie będzie takiej potrzeby mimo wszystko... - wymamrotała zawstydzona Poppy. Bała się, ze się ośmieszy. Bała się, że mimo wszystko eliksir okaże się zupełnie nieudanym, szkodliwym tworem, a ona się wygłupiła sądząc, że zdoła stworzyć coś własnego. Wzięła głęboki oddech i zaczęła tłumaczyć.
- Nazwałam go roboczo eliksirem samoregeneracji. Wypity przed pojedynkiem wzmacniałby organizm w ten sposób, że gdy zostanie trafiony zaklęciem, odniesie rany, one samoistnie się zregenerują - częściowo, oczywiście, to może być jednak bardzo pomocne. Wierz, że nasi wrogowie władają naprawdę potężnymi zaklęciami, przed którymi obrona jest czasami wręcz niemożliwa... Eliksir częściowo zredukuje ich skutki natychmiastowo. Uwarzony w odpowiednim dniu miesiąca będzie działał dłużej. Jego siła zależy od chwili warzenia. Sam wiesz doskonale jak wielki wpływ na mikstury mają układy ciał niebieskich... - opowiadała Poppy.
W ostatnim czasie wiele uwagi poświęcała nauce astronomii, czytała o gwiazdozbiorach i odległych planetach, o kometach oraz asteroidach, a analiza ich ułożenia na niebie podpowiadała Poppy jak skuteczniej uwarzyć niektóre wywary.
- No więc... na zdrowie - wyrzekła panna Pomfrey, odkorkowała fiolkę i wypiła całą jej zawartość.
Poppy Pomfrey
Poppy Pomfrey
Zawód : pielęgniarka w Hogwarcie
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
nie prze­czu­łam w głę­bi snu,
że je­że­li gdzieś jest pie­kło,

to tu

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
 Rozważna i romantyczna
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4756-poppy-pomfrey#101735 https://www.morsmordre.net/t4768-listy-do-poppy#102037 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f322-woodbourne-avenue-13-7 https://www.morsmordre.net/t4787-skrytka-bankowa-nr-1224#102337 https://www.morsmordre.net/t4784-poppy-pomfrey#102285

Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next

Sala numer jeden
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach