Wydarzenia


Ekipa forum
Nowy Jork, koniec roku '55
AutorWiadomość
Nowy Jork, koniec roku '55 [odnośnik]31.07.16 16:12
Nowy Jork był cudowny. Światła, tłumy, magia mugoli - wszystko to urzekało młodego Selwyna. Ten świat go pochłonął - nie tylko on zresztą. Wraz z rozpoczęciem stażu nadszedł czas, w którym Alexander miał nauczyć się czegoś zupełnie nowego i w jego kraju jeszcze nie do końca odkrytego - hipnozy. Chociaż oczywiście, byli w Anglii hipnotyzerzy, nadal ta nauka nie była powszechnie wykorzystywana chociażby w szpitalach - a młody uzdrowiciel był prawie że dwustuprocentowo pewien, że znajdzie to zastosowanie w magipsychiatrii. Gdy usłyszał na jednym z wykładów o możliwościach, jakie niesie ze sobą ta dziedzina magii umysłu, nie zastanawiał się dwa razy: mógł dzięki temu pomóc Lyrze, wyświadczając jednocześnie swego rodzaju przysługę Garrettowi. Nie tylko zresztą na tym polu. Jak wynikało bowiem ze słów profesora Jonesa, hipnotyzer był w stanie tak się skupić, by swoją wolą wesprzeć własną magią tych, którzy byli jego sojusznikami. Interesująca umiejętność, doprawdy - niezwykle użyteczna, jeżeli patrzeć na możliwość wykorzystania jej na misjach Zakonu.
Pierwsza sesja jego nauki, po tym jak zgłosił się prywatnie do profesora ze szczerą chęcią zgłębienia arkan hipnozy, miała miejsce ledwie dwa dni później. Czasu mieli bowiem niewiele, terminy goniły zarówno mistrza, jak i ucznia. Alexander wkroczył do gabinetu, urządzonego bardzo prosto, w stonowanych kolorach, a mimo wszystko przytulnie. Jak się dowiedział od razu, nie zadając nawet swemu nauczycielowi pytania, otoczenie w którym chciało się przeprowadzać sesje hipnotyczne musiały być miejscem sprzyjającym do wyciszenia, wprawiającym w poczucie bezpieczeństwa oraz umożliwiające osiągnięcie wewnętrznego spokoju. Następnie profesor przypomniał Alexowi pokrótce teorię z wykładu, chociaż sam Selwyn zdążył już przeczytać swoje notatki tyle razy, że znał je na pamięć - zdążył również pogrążyć się w lekturze jednej z dwóch wypożyczonych z magicznej biblioteki książek, traktującej właśnie o jego nowym zainteresowaniu. Wtedy też przeszli do działania: Anglik został wprowadzony w trans, z którego ocknął się dopiero - a może ledwie? - po kilku minutach. "Kluczem do sukcesu jest bowiem, mój chłopcze, uzmysłowić sobie jak czuje się pacjent. Wtedy wszystko przychodzi łatwiej", powiedział sędziwy już czarodziej, uśmiechając się przyjaźnie do Alexandra. Pierwsza lekcja nie była bardzo długa - profesor wytłumaczył, w jaki sposób odpowiednio operować głosem, oraz jak zapewnić przyjazny pacjentowi wstęp do sesji. Napomknął jeszcze o tym, że hipnotyzer musi być pokorny oraz - co najważniejsze, co już przecież kilkukrotnie powtórzył zarówno dziś jak i parę dni wcześniej - skupiony. Nie można bowiem próbować naprawiać cudzy umysł, gdy we własnej głowie ma się chaos.
Przez następne półtora tygodnia Alexander ćwiczył sposób przemawiania hipnotyzera, poznawał podstawowe jak i bardziej zaawansowany przybory używane przez czarodziejów tymże się parających, a także wykonał projekt swojej własnej pracowni (nie bez pomocy oczywiście, no i też dość schematycznie, ale zawsze). Zaczął również uczyć się formuł, inkantacji oraz odpowiedniego operowania różdżką, które miało umożliwić mu posługiwanie się całkiem nowymi dla młodego uzdrowiciela zaklęciami - czarami dotyczącymi magii umysłu w najczystszej postaci. Musiał pracować także sam i to wiele - nie mieli przecież dużo czasu, trzeba było zdążyć ze wszystkim przed powrotem młodziana na ojczyste ziemie. Nie znaczyło to jednak, że Alexander uczył się po łebkach - co to, to nie. Rezygnował ze spania tak bardzo, jak tylko się dało - wprowadził do planu dnia półgodzinny jogging przed pójściem do łóżka dla oczyszczenia umysłu i większego poziomu wypoczynku rano. Wszędzie chodził z poczynionymi notatkami, które czytał, wertował i przeglądał w każdej wolnej chwili, w czasie spożywania posiłków, na co nudniejszych wykładach, do poduszki. Efekty przychodziły dość szybko, Selwyn ciągle także ćwiczył własną umiejętność skupienia się, oraz skupiania własnej woli, by móc w końcu odpowiednio ją ukierunkować - jednak to nastąpiło dopiero w przeddzień jego wyjazdu, a był to sukces ogromny, który niezwykle ucieszył zarówno jego, jak i profesora Jonesa.
Zanim to jednak nastąpiło, Lex musiał nauczyć się poprawnie rzucać zaklęcia, które musiał opanować - bowiem było to niezbędne, aby być w stanie poprawnie przeprowadzić sesję hipnotyzerską. Nie raz i nie dwa oglądał Alexander przed przystąpieniem do tego lekko zmodyfikowane wspomnienia profesora, używając do tego prywatnej myślodsiewni swego nauczyciela. Kilkukrotnie jeszcze sam poprosił o to, by zostać wprowadzonym w trans - Jones nie odmówił mu tego ani razu, gdyż wiedział, że młodzikowi się to przyda. Wszystko musiało być wyćwiczone do perfekcji. Zaczął od zegarka - niby nic, a wprowadzenie go w odpowiedni ruch wahadłowy potrafiło przysporzyć nie lada problemów - wszystko musiało być bowiem bardzo równe, z odpowiednią siłą i nienagannym wyczuciem, jednocześnie także ciągle mając na uwadze sposób, w jaki modulowany jest głos - należy bowiem przemawiać do poddawanego hipnozie, jednak do pewnego momentu - do czasu, gdy po tym jak mózg zaleje fala spokoju i błogiego uczucia niebytu, w którym nie poddaje się on zgubnemu w takiej sytuacji procesowi myślenia, prowadzący sesję rzuci pierwsze zaklęcie: Somnus initio. Zegarek jest jednak tylko pierwszym z całej gamy innych przedmiotów, którymi może posłużyć się hipnotyzer: kryształami na łańcuszkach bądź rzemykach, najróżniejszymi wahadełkami, błyskami światła, a z biegiem czasu, przy większym zawierzeniu swojemu głosowi i nabraniu praktyki także rzeczami nieruchomymi. Zwykła moneta, figurka czy kawałek papieru potrafią być tym, co zogniskuje na sobie całą uwagę pacjenta w ten sposób, że po chwili będzie on w stanie transu.
I tak te wszystkie praktyki początkowe to było nic. Nauka poprawnego rzucania zaklęć była w całym procesie najistotniejsza. Kilkustopniowe wprowadzanie delikwenta w głęboki sen rządziło się swoimi prawami oraz własną, ustaloną kolejnością rzucania zaklęć, każde o odmiennym efekcie. Samo wybudzanie pacjenta też nie było prostą sprawą. Źle użyte zaklęcie z dziedziny tak ingerującej w działanie mózgu mogło mieć opłakane skutki. Nie obejmuje to migren czy zawrotów głowy, chociaż te już dla co niektórych wydają się katorgą ciężką do przeżycia. Dotkliwe traumy, wynikające z błędnego, zbyt obszernego połączenia odnalezionego wspomnienia z pamięcią, powodowane czymś tak banalnym - a jednocześnie niezwykle istotnym! - jak zapomnienie o wyczyszczeniu większości pamięci pacjenta dotyczącej sesji. Alexander uczył się formować cienkie nici wspomnień, które odpowiednio miały łączyć umysł pacjenta z odzyskanymi przez hipnotyzera wspomnieniami. Tak, ćwiczył na ludziach. Na studentach, tudzież jak zwano ich częściej w Anglii stażystach, rzecz dokładnie ujmując - na tych, którzy uczestniczyli w wykładach profesora Jonesa (kolejna nowość, którą w edukacji na Wyspach pomijano) i dobrowolnie zgodzili się, w dobrej wierze skierowanej ku starszemu czarodziejowi, pomóc zagranicznemu koledze w nauce hipnozy. Naturalnie podjęto odpowiednie środki ostrożności, zapobiegając ewentualnym szkodom, które jeszcze niewprawny w hipnozie Alexander mógłby wyrządzić umysłom pomocnych ochotników. Zdarzyło im się omdlenie lub dwa, kila innych czarodziejów wyszło z bólem głowy, jednak w ostatnim tygodniu pobytu młodego Selwyna w Stanach z dnia na dzień takich pechowców było coraz mniej. Alexander ćwiczył również, sam dla siebie i dla swoich przyszłych pacjentów, techniki relaksacyjne. Ciągłe napięcie bowiem zaczynało odbijać się na młodym uzdrowicielu, gdy po miesiącu bardzo wytężonej pracy w końcu bezbłędnie, pięciokrotnie pod rząd całkowicie samodzielnie, oraz bez jakichkolwiek potknięć w trakcie przeprowadził cały trans, od początku do końca. Cała wiedza wpompowywana w niego przez samego siebie i profesora Jonesa przekształciła się pod wpływem jego ciężkiej pracy w sukces na polu praktycznym. Później zostały już tylko formalności - zdanie oficjalnego egzaminu praktycznego dla hipnotyzerów oraz - z wyjątkowej uprzejmości urzędu praz delikatnym popchnięciem ze strony mentora Alexandra - przyspieszenie wydania certyfikatu tak, że już przed nowym rokiem do okna Rezydencji Hylands zapukała ministerialna sowa, dzierżąca jego uprawnienia: certyfikat hipnotyzera oraz pozwolenie na bezterminowe wykonywanie zawodu.

|zt


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Nowy Jork, koniec roku '55 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Nowy Jork, koniec roku '55
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach