Wydarzenia


Ekipa forum
Ogród zimowy
AutorWiadomość
Ogród zimowy [odnośnik]31.07.16 18:14

Ogród zimowy

Zaczarowana szklarnia przez zielarzy ma wspomóc rodzine Lestrange'ów w przetrzymaniu ciężkich zim, w których brakuje słońca oraz ciepła. W środku rosną wiecznie zielone rośliny oraz przepiękne kwiaty. Szklarnia jest często wybierana jako cel spacerów, ale także w okresach zimowych rodzina organizuje wieczorki z muzyką i dobrym winem. Nie powinien nikogo zdziwić posąg syreny, który wyrasta z wąskiej rzeczki. W rogu umieszczony jest oczywiście fortepian oraz harfa, a inne instrumenty w zależności od okazji są specjalnie donoszone. W przypadku przyjęć w obszernym wnętrzu szklarni znajdują się liczne stoliki ozdobione kolorami rodowymi. Podobno tuż po zmierzchu słychać tu świerszcze, a gdy zacznie się śpiewać w ciemności, świetliki zaczynają tańczyć w powietrzu.  


lost through time and that's all I need
so much love, the more they bury

Constance Lestrange
Constance Lestrange
Zawód : badacz zaklęć
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Pięknej duszy obce są mroki życia.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ogród zimowy E375e1f9469fca983adeb5f768d65da4
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2661-constance-lestrange#42512 https://www.morsmordre.net/t2834-okienko-connie#45604 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t2788-sypialnia-constance https://www.morsmordre.net/t2806-skrytka-bankowa-nr-689#45375 https://www.morsmordre.net/t2790-constance-lestrange
Re: Ogród zimowy [odnośnik]01.08.16 16:07
10 lutego 1956

Dziś czekało na nią ciężkie popołudnie. Ostatnie za częste omdlenia Constance dały do myślenia całej rodzinie. Piła dużo eliksirów wzmacniających, jednak jej stan osłabienia nie mijał. Podobno znikała w oczach, bo przez swoje samopoczucie nie miała ochoty nawet jeść. Wiecznie chodziła otulona ciepłymi ubraniami, nawet jak siedziała przy kominku, miała zimne dłonie. W końcu chciała coś z tym zrobić. Uznała, że podstępem zwabi tu uzdrowiciela, który znał się na rzeczy, a przede wszystkim był zaprzyjaźniony z jej rodziną. Zaaranżowała wystawny obiad. Pomimo wydarzeń sprzed miesiąca, nikomu nie było do śmiechu, jednak u Lestrange'ów zawsze panowała przyjazna atmosfera. Constance nawet zaśpiewała dla gości, gdy spożywali francuskie desery przygotowane przez służbę. Sama jednak nie miała apetytu, brała najmniejsze możliwe porcje, ciągle zastanawiając się, co w zasadzie ma powiedzieć Raphaelowi? Umowa narzeczeństwa nie obejmowała żadnej z chorób, a ona czuła, że coś jest jednak nie tak. Nienachalne zerkała na niego podczas obiadu, sugerując, że potrzebuje z nim chwili sam na sam. Mogło to być źle ocenione, ale jej rodzice wiedzieli o wątpliwościach. Gdy na stole pojawiła się deska serów oraz kolejna butelka wina, Constance zaproponowała Raphaelowi spacer po posiadłości. Był już tu pewnie tysiące razy, ale nie mogła pozowlić na takie rozmowy przy stole. Czyż nie lepiej było umówić się do jego gabinetu?
Och! Tak kręciło się wiele dziennikarzy, którzy tylko czyhali na jakieś niepodejrzane zachowanie ze strony arystokracji. Nie mogła pozwolić na żadne plotki. A co jeśli to tylko jej urojenia? To mogło być naprawdę tylko zmęczenie - wszak mało sypiała, pija za dużo kawy, a w dodatku skupiała się tylko na swojej pracy. Poprosiła służbę o przyniesienie płaszczy i opuścili dwór. Zimowe powietrze szczypało policzki, a obydwojgu, śmiertelnie bladym przyda się trochę koloru.
Swoje kroki od razu kierowała do ogrodu zimowego, gdzie będą mogli pozbyć się płaszczy. Trzęsła się wręcz z otulającego ją chłodu, a nawet futro zarzucone na ramiona nie ogrzało jej skóry. Przyspieszyła kroku. Gdy znaleźli się pod szklarnią, otworzyła drzwi za pomocą różdżki. Może nie było tu specjalnych zaklęć zabezpieczających, lecz służba dbała o to, aby nie kręcił się tu nikt niepożądany. Tak jak i dziś miała zadbać, żeby nikt ich nie podsłuchiwał.
- Przepraszam za to milczenie i podstęp zwabienia tu twojej rodziny, Raphaelu, ale musiałam z tobą porozmawiać na osobności - odezwała się dopiero, gdy upewniła się, że są sami. Poprowadziła mężczyznę do niewielkiego stolika, gdzie stał dzbanek z parującą herbatą oraz kawałki ciasta, dokładnie takie same jak na stole w jadalni.
- Proszę, usiądźmy, masz ochotę na herbatę? - spytała, a na jej twarzy było widoczne zdenerwowanie. Nie potrafiła go ukryć. Przez prawie miesiąc zastanawiała się, co jest z jej ciałem nie tak. Ile jeszcze omdleń przed nią? Ile dni, kiedy trzęsie się z zimna? Gdy zamykała oczy, słyszała swoje szybko bijące serce. Wzięła głęboki wdech, nie mogąc wydusić z siebie, po co go tu w zasadzie wzięła.
- Przepraszam, to absurd, nie powinnam cię fatygować. - Tchórzyła. Rozlała herbaty do filiżanek, a dłonie trzęsły się jej z nerwów.


lost through time and that's all I need
so much love, the more they bury

Constance Lestrange
Constance Lestrange
Zawód : badacz zaklęć
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Pięknej duszy obce są mroki życia.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ogród zimowy E375e1f9469fca983adeb5f768d65da4
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2661-constance-lestrange#42512 https://www.morsmordre.net/t2834-okienko-connie#45604 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t2788-sypialnia-constance https://www.morsmordre.net/t2806-skrytka-bankowa-nr-689#45375 https://www.morsmordre.net/t2790-constance-lestrange
Re: Ogród zimowy [odnośnik]02.08.16 17:54
Cieszył się, że wreszcie może się gdzieś wyrwać. Od czasu dramatycznego sabatu arystokracja owinięta żałobnym kirem nie spotykała się na żadnych większych spędach. Z szacunku do tragicznie zmarłych, a także ze strachu przed ponownym sprowokowaniem okrutnego mordercy. Dla Raphaela oznaczało to dosyć mocne odcięcie od wydarzeń towarzyskich i zapadnięcie się w pracę. Lubił ją, ale czuł, że w tym tempie szybko może stać się nieuleczalnym pracoholikiem, a jeszcze szybciej starym zgredem. Z radością więc powitał zaproszenie na obiad u Lestrange'ów, których szanował tym mocniej przez fakt, że wydali na świat jego najlepszego przyjaciela.
Co prawda początkowo obawiał się, że całe spotkanie toczyć się będzie wokół noworocznych wydarzeń, co wprowadzi dosyć niekomfortową atmosferę, ale z ulgą skwitował swoją pomyłkę. To była przyjemna odskocznia od ostatniego dosyć trudnego dla nich wszystkich czasów. Wiedział jednak już od początku, że owe spotkanie nie ma tylko czystko towarzyskiego wymiaru. Szlachta zawsze ma jakiś powód, aby się spotkać, nawet, jeśli nie mówi tego wprost na samym początku albo w ogóle tego nie zdradza. Tym razem młody Nott wyczuł to już podczas wyśmienitego posiłku, jaki im zaserwowano. Nie sposób było nie czuć dobrze wyważonego spojrzenia Constance, którym obdarzała go w całkiem regularnych odstępach czasu. Zasiało to w nim zainteresowanie; nie wiedział, czym mógłby służyć lady, wszak był tylko uzdrowicielem... Właśnie, czy o to mogło chodzić? Pobudziło to jego zmysł obserwacji, z uwagą rejestrował drobne fakty. Wszyscy wyglądali blado w tym świetle, on jak zwykle wychodził wręcz trupio, ale ona? Czy nie wyglądała trochę mizerniej, niż kiedy widział ją po raz ostatni? I je też całkiem mało, jak gdyby tylko z grzeczności.
Nie mrugnął więc nawet, kiedy zaproponowała mu spacer. Chociaż żałował troszeczkę, że nie zdążył nawet upić wina, bo po nalepce wnioskował, że to naprawdę wyśmienity rocznik. Nie poskarżył się jednak nawet zbolałym spojrzeniem i podążył za nią, odbierając od służby swój płaszcz. Był ciekaw, gdzie go prowadzi. O co takiego chodziło, że nie mogło być poruszone przy stole, ale w zimowym ogrodzie? Nie przyspieszył, gdy ona to zrobiła, zostając o krok w tyle. Nie mógł nic poradzić na to, że włączy mu się tryb uzdrowiciela, który kazał mu przyjrzeć się drżeniu kobiety w ten sposób? Póki co wnioski pozostawił dla siebie i wkroczył za nią do szklarni, która pomimo bycia mu znaną nadal robiła olbrzymie wrażenie. Lubił to, że w środku zimy można było uszczknąć kawałek lata.
- Nie masz za co przepraszać - odparł szybko odsuwając dla niej krzesło, po czym samemu siadając na przeciwko niej. - Cieszę się, że rodzice wyszli w końcu z domu. Dobrze im to zrobi. - Obdarował ją pogodnym uśmiechem, chcąc dodać otuchy, bo widział jak walczy ze sobą, w środku. Miał wrażenie, że herbatą tylko chce odroczyć przymus mówienia, ale nie popędza jej w żaden sposób.
- Po tak wspaniałym obiedzie bardzo chętnie. - Jego głos odbijał się od szklanych ścian i wracał do niego cichym echem. Miejsce naprawdę było odosobnione, a to i tak nie pomagało Constance. Zaczynał się poważnie zastanawiać, czy to na pewno chodzi o chorobę. Widział drżenie jej rąk, ale skoro zabrnęła tak daleko to głupotą byłoby wracać do punktu wyjścia.
- Przestań przepraszać, Constance - rzekł tonem nieznoszącym sprzeciwu, jakiego często musiał używać w obliczu krnąbrnych pacjentów, ale tak naprawdę po prostu miał taki charakter. Nie lubił, gdy władza wypadała mu z rąk. - Jeśli będę w stanie to jak najbardziej chcę ci pomóc. Możesz mi zaufać - zachęcił ją, przyglądając się jej z uwagą. Nie chciał, żeby stchórzyła. On zrobił to raz i do tej pory słono za to płacił.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Ogród zimowy [odnośnik]04.08.16 20:10
Najistotniejszym w arystokrackiej codzienności było dbanie o stosunki między rodami. W tak ciężkich chwilach przede wszystkim powinni się wspierać. Wciąż trudno było mówić o tym, co się wydarzyło na sabacie. Śmierć stała się tematem tabu. Niecierpliwe, wręcz niezręczne spojrzenia gubiły swój bieg przy obrusie, a usta nie miały odwagi wypowiedzieć kilku słów. Oczywiście, gdyby mogła cofnęłaby czas, ale musieli się skupić na tym co jest tu i teraz. Tylko chroniąc się wzajemnie, będą w stanie ochronić szlachtę. Constance niestety nie znała się na tym i jedyne co miała na myśli, zwołując ten obiad, to własny egoizm. A może ona też potrzebowała tej ochrony? Wycofać wszystkie negatywne myśli z głowy i zająć się czymkolwiek pozytywnym?
Zarówno Constance jak i sami jej rodzice starali się zadbać o przyjemną atmosferę, która nie będzie zahaczać o przeklęty sabat ani o polityczne niesnaski. Żarty oraz odprężająca muzyka idealnie wpasowała się w wykwintne dania. Mimo wszystko Constance myślała jedynie o tym, co powinna powiedzieć Raphaelowi. Matka łapała jej spojrzenia, dodając odwagi, ale bała się. Tchórzyła przy każdym oddechu, chcąc poprosić mężczyznę na słówko. Po pierwsze, nie chciała, aby to źle wyglądało. Sama już była przyrzeczona innemu, ale gdzieżby miała prosić Raphaela o konsultację medyczną? To było doprawdy niedorzeczne. Całe życie ociekała bladością i wręcz chwaliła się nieskazitelną, porcelanową cerą. Czy teraz miała być odznaką jej nieszczęścia? A co jeśli choroba okaże się również przekleństwem staropanieństwa? Rzeczywiście zmizerniała, z trudnością ukrywało się narastający brak apetytu i coraz luźniejsze sukienki. Nawet teraz miała ochotę wypić tylko kawę, kupić własną paczkę papierosów, co by nie podkradać Emery i delektować się spokojem. Gdy nastawała cisza, a Constance była sama ze sobą, słyszała przyspieszone bicie serca połączone ze świstem urywanego oddechu. I dopiero po kolejnym omdleniach zaczęła się zastanawiać, co z nią jest nie tak. Czy Arthur rzucił na nią klątwę? Przełknęła głośno ślinę, nie potrafiąc ukryć zdenerwowania. Ogród jak zwykle przepięknie rozkwitał, a każda roślina kojarzyła jej się z narzeczonym. Skupiła spojrzenie na grubych pąkach, a cisza zaczęła budować między mężczyzną a kobietą niezręczną przestrzeń. Oddychała nieco ciężej, odliczając w myślach od dziesięciu w dół.
- To było nam potrzebne – dodała zgodnie z prawdą, bo nawet jeśli Raphael został ściągnięty na dwór Lestrange’ów z konkretnego powodu, to przecież uwielbiała towarzystwo Nottów i najmilej przebywało się z nimi na podobnych imprezach. Miejmy nadzieję, ze po sabacie nie pozostawią po sobie gorzkiego posmaku.
- Chyba ktoś rzucił na mnie klątwę – wydusiła z siebie nagle, przerywając ciszę. – Zemdlałam podczas większości pojedynków, nie mogę spać, nie mogę jeść, moje serce dziwnie bije, gdy tylko jest cicho słyszę jak odbija się echem, czasami nie mam siły wejść po schodach. Poprosiłam o eliksiry wzmacniające, ale doprawdy, och, Raphaelu, nie jest lepiej – mówiła o tak cicho jakby mógł ktoś ich podsłuchać. To na pewno klątwa, przecież nie była chora! – W obliczu ostatnich wydarzeń wszystko wydaje się możliwe… Nie potrafiłam zrozumieć ksiąg z magii leczniczej, ale rozumiesz, że liczę na poufność i nie mogłam, naprawdę nie mogłam odwiedzić cię w szpitalu – znów go przepraszała czy tylko jej głos był tak przerażony, że aż błagał o pomoc?


lost through time and that's all I need
so much love, the more they bury

Constance Lestrange
Constance Lestrange
Zawód : badacz zaklęć
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Pięknej duszy obce są mroki życia.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ogród zimowy E375e1f9469fca983adeb5f768d65da4
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2661-constance-lestrange#42512 https://www.morsmordre.net/t2834-okienko-connie#45604 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t2788-sypialnia-constance https://www.morsmordre.net/t2806-skrytka-bankowa-nr-689#45375 https://www.morsmordre.net/t2790-constance-lestrange
Re: Ogród zimowy [odnośnik]13.08.16 17:33
Nastały ciężkie czasy, trudno to było ukryć. Śmierć nestorów była bolesną stratą, odczuwał to każdy ród, zwłaszcza te pozbawione swoich najstarszych członków, ale to Nottowie odczuli to najmocniej. W końcu to pod ich dachem dokonano tego obrzydliwego mordu. Chociaż samego Raphaela zabrakło na tym wydarzeniu to nie miał problemu z wyobrażeniem sobie widoku, jaki musiał zastać gości w sali balowej. Nie tylko dlatego, że słowne przekazy były bardo dokładne, ale dlatego, że zdarzało mu się już obcować ze śmiercią. Przed uzyskaniem tytułu samodzielnego uzdrowiciela każdy musi przejść przez staż na każdym oddziale szpitala. Zwiedził więc te, w których lejąca się krew i trudne przypadki są chlebem powszednim. Rozumiał więc, jakie przerażenie musiało dotknąć serca zgromadzonych gości. Zapewne odarło ich ono z poczucia bezpieczeństwa, pozostawiając na pastwę lęku i domysłów. Nic dziwnego, że skoro zdarzyło się to w Nottingham to takie skojarzenia połączyły się z jego rodem. Nie mógł więc mieć tego innym za złe, ale była to gorzka i trudna do przełknięcia pigułka.
Dlatego sądził, że trzeba takich spotkań jak to z Lestrange'ami teraz, aby przełamać lody i naprawić wizerunek. Pokazać ludziom, że ta tragedia dotknęła ich tak samo, ale nie odizolowują się od nich. Odsunięcie się w takiej chwili byłoby najgorszym możliwym wyjściem. Ludzie zaczęliby gadać, oczywiście nigdy wprost, tylko za plecami snuć różne teorie. A on nie chciał do tego dopuścić, był dumny z bycia Nottem, ich wspaniałe przyjęcia od zawsze były powodem do chluby i nie miało się to zmienić, nawet teraz. Dobrym krokiem były takie niezobowiązujące spotkania z przedstawicielami innych, szlachetnych rodzin. Czuli się oni bezpiecznie na swoim gruncie, gdzie mogli swobodnie współczuć tego, co nas dotknęło. Jednak tym razem temat nie kręcił się wokół tego, co pozwala wszystkim się zrelaksować. No prawie wszystkim. Constance starała się nic po sobie nie pokazywać, ale to sprawiało, że na jej idealnym obrazie pojawiały się delikatne zmarszczki. Być może dosyć trudne do wychwycenia, jednak Raphael był na nie dosyć mocno wyczulony. Odczytywania pewnych niuansów łatwo można było się nauczyć siedząc naprzeciwko pacjentów. Siedząc na przeciwko niej w ogrodzie zimowym nie czuje wielkiej różnicy między tym a wizytą w gabinecie. Może oprócz tego, że zamiast pióra, którym zapisywałby coś w jej karcie, trzyma filiżankę herbaty. Ogrzewa o nią chłodną jak zwykle dłoń, przyglądając się jej bladej twarzy z uwagą. Nie umyka mu ta ucieczka od niego spojrzeniem. Nie chcąc jej dodatkowo krępować skupia się na swojej filiżance. Kiwa głową w potwierdzeniu jej zdania, ale nie komentuje tego, bo to nie jest temat ich spotkania. Nie musi czekać długo, aby w końcu przestała się powstrzymywać i wyrzuciła to, co leżało jej na sercu. Automatycznie wraca do niej wzrokiem, skupiając się maksymalnie na każdym słowie. Trybiki w jego umyśle pracują od tej chwili na wyższych obrotach, aby nic mu nie umknęło. Nie przerywa jej aż do końca, pozwalając na wyrzucenie całego strachu i obaw. Dopiero, gdy znów owiewa ich cisza sięga poprzez stolik, przykrywając jej bladą dłoń swoją, o identycznym odcieniu.
- Constansce, w porządku, oddychaj - rzuca pół żartem, pół serio chcąc rozluźnić nieco atmosferę, bo widać jak na dłoni, że jest niesamowicie spięta. Jest to, co prawda całkowicie normalne w jej położeniu, ale nabawienie się nerwicy nie jest nikomu potrzebne. - To nie żadna klątwa tylko klasyczne sygnały, jakie daje organizm, kiedy coś się dzieje. Może być naprawdę wiele przyczyn, nie możesz od razu zakładać najgorszego. - W głowie dokonał już pewnej klasyfikacji jej objawów, ale opinia wydana zbyt wcześnie może bardziej zaszkodzić niż pomóc. Klepie ją jeszcze po dłoni, po czym cofa się i poprawia wygodniej na krześle. - Powiedz mi, od kiedy obserwujesz te objawy, czy twój stan pogarszał się stopniowo do tego punktu? Czy zbiegło się to z jakimiś stresującymi dla ciebie wydarzeniami? - Słyszał już o jej zaręczynach i był pewien, że miało to jakiś związek z tym wszystkim. Musiał się dowiedzieć, czy to był powód czy katalizator.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Ogród zimowy [odnośnik]15.08.16 14:00
Nigdy nie wątpiła w jego profesjonalizm. Nie chciała znać mrocznych tajemnic zawodu uzdrowiciela. Wierzyła, że magia lecznica jest na tyle skomplikowana, że Raphael musiał się wykazać niezwykle silnym charakterem, aby ukończyć wszystkie etapy szkolenia. Nie chciała słuchać tych opowieści. Była zbyt wrażliwa na widok rozlewu krwi, a jednak na tyle bezwzględna, że mogła do niego dopuścić. Rapahel był o wiele bardziej wytrzymały. Constance chociaż była tak zszokowana widokiem krwi. Widziała twarze zamordowanych, ale nie potrafiła ich przypasować do nazwisk. Szok sprawił, że dobre ciałko zamieniło się w posąg, niezdatny do jakiegokolwiek ruchu. Nie łączyła tej paskudnej tragedii z rodem Nottów. Nikt z arystokracji nie odważyłby się podnieść na drugi ród, po tylu wojnach i pokojach, po raz kolejny ręki. Wierzyła, że jest to zupełnie odrębna siła, która włada nie tylko szkołą, ale powoli również Ministerstwem Magii. Czyż to co robiła władza nie było bezmyślne? Szukała w tym usilnie sensu, lecz nie mogła pozwolić, aby rozmowy o polityce przeważały na ich spotkaniu.
Z trudem przełykała ślinę, bo mogli naiwnie myśleć, że to tylko miłe spotkanie przy wyśmienitym jedzeniu. To też był polityczny chwyt, aby zaprzyjaźnione rody wstawiły się za Nottami. Potrzebowali wsparcia, poklepania po ramieniu i pokazania, że nie obwiniają ich ci – wpływowi. Chociażby rodzice Notta pokręcili nosami, Constace wymyśliłaby sposób, aby ich tu zaprosić. Nie chciała go odwiedzać w gabinecie, co było oczywiste. Nie świętowali, a jedynie okazywali wsparcie. Rodzina Lestrange’ów ani Nottów nie mogła pozwolić sobie, aby to spotkanie zostało potraktowane jako to w złym guście. Wsparcie za wsparcie, ząb za ząb. Chociaż o świetną atmosferę dbali rodzice Constance, ta nie mogła jeść. Czuła się niezręcznie, gdy nieprzyjemne myśli w głowie wierciły jej dziury. Gdy już opuścili jadalnie, wciąż nie wiedziała jak się zachować. Był mężczyzną, szlachcicem i z jednej strony powinien ją zrozumieć. Strach przed zerwanymi zaręczynami w tym wieku, wyrok, który zabierał jej szansę na wygraną w pojedynkach. A z drugiej, czyż w szlacheckim zgiełku choroba genetyczna nie była już czymś normalnym? Chciała zadbać, aby to spotkanie można nazwać towarzyskim, lecz stres wziął za wygraną. Constance zerknęła na ich złączone dłonie i nie zachowała się jak powinna. Nie cofnęła się, czując, że potrzebuje tego wsparcia. Posłuchała go. Jak na rozkaz wzięła głęboki wdech, a potem wolno wypuściła powietrze.
- Ale tu nie ma prawa się coś dziać – zaprotestowała, dalej wmawiając sobie, że to przecież tylko zmęczenie. Za dużo kawy, za mało snu. Ocean myśli, tsunami odpowiedzialności. Wpatrywała się w niego, słuchając kolejnego pytania.
- To tylko przepracowanie – dodała szybko, ale gdyby naprawdę wierzyła w swoje słowa, to nie ściągałaby Raphaela tutaj. Podniosła do ust filiżankę, zatapiając wargi w ciepłej herbacie. Zaskoczona spojrzała na niego. Doprawdy, czy ciężkie wydarzenia zafundowały jej chorobę? A może naprawdę to tylko przemęczenie?
- Zaręczyny, pobyt Caesara w szpitalu, Evandry u Rosierów, sabat, klub pojedynków, trzy pojedynki skończyłam nieprzytomna – powiedziała cicho, zamyślając się na chwilę – Wcześniej nic nie zauważyłam, cierpię na bezsenność, ale wykorzystuje więcej czasu do badań, a poza tym… Nie wiem, świat oszalał, mój organizm oszalał. Nie ma to jakiegoś eliksiru? Nie mogę ciągle uspokajać rodziców – dopowiedziała, chociaż to nie ich zdania się bała tak naprawdę. Jakże miała okrutną prawdę przekazać Arthurowi? Co jeśli nawet on nie zechce jej za żonę? Niby umowa zakładała wszelkie choroby z obydwu stron, ale to był tylko punkt zabezpieczający, nie tłumaczący realne zagrożenie.



lost through time and that's all I need
so much love, the more they bury

Constance Lestrange
Constance Lestrange
Zawód : badacz zaklęć
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Pięknej duszy obce są mroki życia.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ogród zimowy E375e1f9469fca983adeb5f768d65da4
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2661-constance-lestrange#42512 https://www.morsmordre.net/t2834-okienko-connie#45604 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t2788-sypialnia-constance https://www.morsmordre.net/t2806-skrytka-bankowa-nr-689#45375 https://www.morsmordre.net/t2790-constance-lestrange
Ogród zimowy
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach