Wydarzenia


Ekipa forum
Korytarz
AutorWiadomość
Korytarz [odnośnik]03.04.15 21:56

Korytarz

Całe szczęście!, ten nadzwyczaj paskudny okres, podczas którego większość pomieszczeń była na tyle przepełniona pacjentami, że łóżka stawiano właśnie na korytarzach, już się skończył. Pozostały po nim jednak dosyć wyraźne ślady w postaci powycieranej gdzieniegdzie drewnianej podłogi, zarysowań i obdrapań na ścianach w miejscach, gdzie kończą się powierzchnie pomalowane farbą olejną, a zaczynają te pociągnięte tylko najzwyklejszą, białą farbą łuszczącą się pomiędzy drzwiami prowadzącymi do poszczególnych sal. Dźwięk kroków niesie się tutaj głośnym echem, a stukot wszelkiego rodzaju próbek, pojemniczków na maści czy eliksiry praktycznie nie milknie. Jeśli nie chcesz, by złapał Cię ból głowy, lepiej zwyczajnie jak najszybciej przenieś się w inne miejsce.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Korytarz Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Korytarz [odnośnik]07.08.16 1:51
Były takie godziny, gdy ludziom odechciewało się umierać lub robić sobie krzywdę w mniej lub bardziej przypadkowy sposób. Przeważnie były to godziny nieludzko poranne oscylujące między trzecią, a piątą. W tych porach cały szpital praktycznie cichł i spowijał się w ciemności. Ten marazm zakłócały jedynie pielęgniarki odbębniające obchód, rzadziej - nieszczęśnicy ciągani przez ratowników. Niestety od czasu do czasu znalazł się bowiem ktoś, kto próbował z oślim uporem zniszczyć ten rutynowy spokój... Niemniej - dziś nic takiego miejsca nie miało, a przynajmniej się nie zapowiadało. Z tą myślą Adrien umościł się na jednej z niewygodnych ławek podpierających ścianę korytarza. Lampa wisząca nad nim dawała mdłe światło.
Siorbnął z kubka nieco kawy, a następnie odstawił go na podłogę. Poprawił poły krzykliwego szlafroka, zarzucił nogę na nogę i pochwycił w ręce swój notes. Od kilku dni próbował sporządzić przejrzyste notatki dotyczące przypadków zarażenia się wilkołactwem. Zależało mu na uwzględnieniu tego jak szybko zakażenie postępowało w zależności od miejsca ugryzienia, płci, wieku ofiary, zastosowanej terapii. Jak do tej pory nie wyglądało to za ciekawie. Ciężko było uzdrowicielowi wywnioskować z tego wszystkiego jakieś znaczące zależności. Każdy przypadek wydawał się bowiem wyjątkowo indywidualny, choć problem polegał również na tym, że próbka zakażonych była zbyt mała. Ciężko wyciągnąć bowiem jakieś wnioski, gdy posiada się kilkanaście opisanych przypadków zarażenia mających przy tym spory rozstrzał czasowy. Właśnie. Problem tkwił w tym, że mieli za mało danych.
Carrow zmrużył ślepia.
Przecież oczywistym było, że prawdopodobnie przypadków pokąszeń przez wilkołaki było więcej. Mało kto jednak zgłaszał się po oficjalną pomoc, gdyż to wiązało się w koniec z podaniem swoich personaliów i skazaniem się na noszenie łatki. Same wilkołaki, choć były ofiarami zarazy nie są traktowane jak ludzie, a raczej - potwory.
- Gdybym sam został ukąszony przez wilkołaka nie szukałbym pomocy w Mungu...a poza nim. - Nie chciałbym ryzykować pojawieniem się nieprzychylnych plotek. Doskonale w końcu zdawał sobie sprawę z tego, jak te były niebezpieczne.
Zanotował jeszcze kilka spostrzeżeń, dopił zimna kawę i wrócił do swojego gabinet. Jeszcze 4 godziny do końca zmiany.
z/t
Adrien Carrow
Adrien Carrow
Zawód : Ordynator oddziału Zakażeń Magicznych
Wiek : 46
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wznosić się i upadać jest rzeczą ludzką. Ważne jest by nie bać się na nowo rozkładać swych skrzydeł i sięgać wyżej.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
możesz pozostawić puste
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1209-adrien-carrow-budowa https://www.morsmordre.net/t1234-adrien-carrow https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t3097-skrytka-bankowa-nr-357#50695 https://www.morsmordre.net/t1239-adrien-carrow
Re: Korytarz [odnośnik]07.08.16 1:51
The member 'Adrien Carrow' has done the following action : rzut kością


'k100' : 100
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Korytarz Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Korytarz [odnośnik]15.09.16 22:56
|Styczeń

Praca...ile jej oddać czasu trzeba ten tylko się dowie, kto pokorną Bertę z rejestracji przez tydzień bity unikał tak, jak tylko stary Carrow czynić to umie. Bo choć kilogramów dokumentacji poruszających się na smukłych nóżkach Berty na oczy nie dostrzegł (jak zresztą pragną) nie oznaczało to, że ta nie istniała i w siłę nie rosła - bo to robiła. Niczym swego rodzaju niepojęty pasożyt-bakteria Dokumentacja poruszała się po korytarzach Munga niczym po ludzkim krwiobiegu, wytrwale poszukując go - pożywki. Jako doświadczony wirusolog Carrow wiedział, że konfrontacja ta jest nieunikniona. Krew już bowiem zepsuta była od dni wielu. Stan rzeczy mógł się już teraz tylko pogarszać i - o trwogo - to robił. Lekarstwa w postaci dżumy czy innej plagi mogącej go wyratować i poskutkować opóźnieniem ataku Dokumentacji o kolejny tydzień znikąd. To koniec.
- Lordzie Carrow…! - To nie tak, że nie słyszał wołania. Od razu rozpoznał we właścicielce nie Bertę, a Veronicę - salową, jednak to nie miało większego znaczenia, bo ON wiedział już w jakiej sprawie go woła. Znalazł odpowiedź w jej oczach - bo tam też się to utrapienie czaiło. Tak, dokładnie - jej umysłem zawładnęła Dokumentacja za pośrednictwem Berty. Biedna Veronica...A była taką zdrową komórką Munga, a teraz...Skażona! Tak jak pół personelu.
- Lordzie Carrow! - Krzyczy ponownie.
- Tak, tak, jak zwykle z mlekiem i dwie łyżeczki cukru! - Odkrzykuje zgrywając Greka, że niby nie rozumie, że niby nie dosłyszy, jednak kroku jednocześnie przyśpieszał, bo wiedział, że czasu miał mało. Ciągle bowiem szansa na to istniała, że może ktoś pilnie umierał...
Gdy znalazł się na pierwszym piętrze dostrzegł w korytarzu sylwetkę bliskiego mu przyjaciela po fachu. Jego mina była nietęga, lecz dopiero wyuczonymi sygnałami na migi dał do zrozumienia Adrienowi, że u niego na wydziale jest spokojnie i by uważał “bo ONA go szuka”. Cóż...tego ostatniego czarodziej się domyślał i sam z siebie. Przyparty do muru postanowił się chwycić brzytwy - izolatki. Aktualnie znajdowała się w niej kobieta znana Carrowi ze swojego zamiłowania do symulowania dolegliwości. Tym razem uparła się, że umiera na groszopryszczkę. Chcąc nie chcąc zamknął tą oślicę w izolatce przez wzgląd na procedury bo faktycznie miała jakąś podejrzaną wysypkę. Jednak Adrien wiedział, że był to tak naprawdę objaw uczulenia żywieniowego. Wszytko przez to, że dwa tygodnie temu, jak była tu ostatnio, to ją poczęstował krakersem i tak ją właśnie wysypało. Berta jednak o tym nie wiedziała. Co więcej - Berta miała taką wygodną manierę, że nigdy nie zawracała lekarzowi głowy papirologią, gdy ten obsługiwał pacjentów! Wystarczyło więc dostać się do pomieszczenia z izolatką i po symulować z symulantką pracę. Zaszedłby jeszcze tylko do swojego gabinetu zmienić obuwie na wygodne kapcie….
- ADRIENIE CARROW - skrzekliwy głos poniósł się donośnym echem po klatce schodowej. Czarodzieja przeszył dreszcz. Czuł na plecach jej świdrujące spojrzenie. Skąd wiedziała, że pójdę przeciwpożarowy…
- PEWNIE SIĘ ZASTANAWIASZ SKĄD WIEM, ŻE WYBIERZESZ SCHODY PRZECIW POŻAROWE.
Matko bosko...jeszcze czyta w myślach...
- Nie czytam w myślach
- Nawet mi to przez myśl nie przeszło - zmrużył oczy uśmiechając się ostrożnie - A wiec kto…?
- Woźny.
- Will - stwierdził
- Tak
- Ile…?
- Dwa razy tyle coś ty mu oferował, leniwa mendo - Każde słowo zdawała się niemal syczeć, kiedy to w triumfalnym chodzie zbliżała się do swej ofiary w osobie  brodatego uzdrowiciela. Niczym pajęczyca do upolowanej muchy.
- Ouch...Sprytnie, muszę przyznać - zauważył z nieskrywanym uznaniem.
- Uczę się od najlepszych.
- Och...Berto, moja droga Berto...Ty i te twoje komplementy sprawiają, że serce me lżejsze z dnia na dzień się staje… - Ujął jej rączki, patrząc w jej zaborcze ślepka. - Czy to nowa fryzura?
Zmrużyła podejrzliwie ślepia.
- Na pewno. Coś w niej jest takiego nowego, świeżego, co takiego będącego powiewem nowości. Pasuje ci.- Czarował, poszukując w jej stalowej obronie słabego punktu.
- Trwała.
- Hm…?
- To trwała. Zrobiłam ją na początku miesiąca, blisko dwa tygodnie temu, miło, że Pan zauważył…
- Jak mógł-...
- ...mimo iż unika mnie Pan od tygodnia. - Słowami tymi sprawiła, że kopia z komplementów skruszyła się na jej żelaznym sercu, pozostawiając go bezbronnym. Szlachcic ukazał tylko zęby w uśmiechu i przymknął na chwilę oczy. Godny przeciwnik z niej był, przyznać to musiał. Westchną potem ciężko.
- Dużo tego…?
- Całe tony. - uśmiechnęła się niczym kot, który opędzlował półmisek śmietany - Proszę się jednak nie martwić. Will pomógł mi już wszytko ułożyć w Pańskim gabinecie. Istny z niego gentleman - trochę się zarumieniła, a potem oswobodziła swoje łapki i poklepała Adriena pocieszająco po ramieniu - Jeśli teraz Pan zacznie to w ciągu doby uda się Panu skończyć. Poprosiłam też Alexa by objął dzisiejszego dnia dyżur w zamian za Pana, więc nie musi się Pan martwić, że jakieś wezwanie odciągnie Pana od pracy.
- Zawsze można na ciebie liczyć - uśmiechnął się wdzięcznie, a w duchu przeklną.
- Naturalnie. A teraz Ordynator pozwali, że pójdę zaparzyć kawy bo nie wątpię, że się Panu dziś przyda. - zaświergotała jeszcze na odchodne i znikła pozostawiając Adriena samego. Ten tak stał jeszcze chwilę by zaraz zreflektować się, iż przez wzgląd na obrót spraw będzie zmuszony popełnić sowę do gosposi pracującej w jego willi by nie trudziła się i dziś mu nie gotowała. Zaraz po tym wczłapał się na swoje piętro. Gdy znalazł się w gabinecie mrużąc ślepia zlustrował zalegające jego biurko dokumenty. Te jednak nie czuły przed nim trwogi i leżały tam, gdzie leżały.
Psia krew.
No cóż...co zrobić? Adrien ściągnął więc poddańczo płaszcz i marynarkę. Naciągnął na stopy wygodne kapcie oraz swój niezwykły kitel uszyty na wzór tego deimosowego szlafroka we wschodnie motywy, a potem przysiadł przy biurku i ściągnął pierwszą teczkę z tej góry. Przez koleje godziny przewijały mu się przez ręce raporty odnośnie zużytych na jego wydziale medykamentów, prośby o poinformowanie odpowiednich organów o uzupełnienie potrzeb wydziałowych, rozporządzenia dyrektora, sporządzenie statystyk, podania o urlopy...Właśnie w tym momencie był na etapie dopracowywania grafiku na przyszły miesiąc. Jeszcze przed Nowym Rokiem sporządził grafik na cały kolejny kwartał, jednak z miesiąca na miesiąc należało go dopieszczać. W końcu jasnowidzem nie był i nie potrafił przewidzieć zdarzeń losowych i urlopowych nastrojów załogi. Nanosił więc zmiany  będąc rozłożonym w swym fotelu. Nogi miał wyciągnięte na stół, a wokół niego lewitowały kartki i kałamarze zgonie z wolą jego różdżki. Ktoś w tym momencie zapukał. Carrow nie tracąc uwagi z fruwającej makulatury wpuścił interesanta zapraszającym słowem do środka. Już wiedział, który to uzdrowiciel. Zgadł po sposobie jego pukania.
- Ordynatorze, jest Pan zajęty…?
- Jestem księżniczką więzioną w wieży przez groźną smoczycę...
- Yyy...No Dooooobrze...Przyjść za chwilkę? - człowiek ten chyba nie do końca rozumiał sytuacji w której znajdował się uzdrowiciel. Nie było to przecież jego obowiązkiem. Dlatego Adrien słysząc jego zmieszanie, gestem trzymanej w dłoni różdżki, nakazał się lewitującym kartkom rozstąpić się. Poczuł się przy tym przez chwilę niczym biurokratyczny Mojrzesz.
- Co tam się stało, Albercie?
- Ja w sprawie tej kobiety z podejrzeniem groszopryszczki. Jest tak, jak Pan podejrzewał - wyniki badań wyszły negatywnie i teraz pytanie co w związku z tym? Przytrzymać ją już do końca?
- Tak, nie ma sensu jej wyganiać o tej porze. Z tego co wiem i tak się jej nie śpieszy. Jest wdową... Ile jej tej odsiadki właściwie zostało? Chyba mniej niż pół doby, prawda?
- Tak, dziewięć godzin jeśli trzymać się wytycznych procedury.
- No, to nie ma co. Jak się nudzisz możesz odwiedzić wydział Averego i poprosić jakiegoś jego pomagiera na konsultację. Jej problem tkwi w głowie, nie ciele. Tylko niech nikt nie daje jej krakersów. - Przestrzegł grożąc palcem
- Tak jest. A… - zatrzymał się w wejściu, przypominając sobie, że ma jeszcze jedną sprawę - Timothy się pytał czy jego podanie o urlop zostało rozpatrzone.
- Tak. Niech pozdrowi ode mnie swoją małżonkę.
- Aye! - uśmiechnął się i wyszedł zostawiając Carrowa w jego wieży. Smoczyca tego dnia jeszcze kilkukrotnie nawiedzała go swym jestestwem. Na szczęście nie przynosiła żadnych dodatkowych papierów. Księżniczce tej nocy nie udało się wrócić do dom przed północą. Tyle szczęścia, że podróżowała nie karocą, a kominkiem.

|zt
Adrien Carrow
Adrien Carrow
Zawód : Ordynator oddziału Zakażeń Magicznych
Wiek : 46
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wznosić się i upadać jest rzeczą ludzką. Ważne jest by nie bać się na nowo rozkładać swych skrzydeł i sięgać wyżej.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
możesz pozostawić puste
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1209-adrien-carrow-budowa https://www.morsmordre.net/t1234-adrien-carrow https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t3097-skrytka-bankowa-nr-357#50695 https://www.morsmordre.net/t1239-adrien-carrow
Re: Korytarz [odnośnik]03.12.16 0:10
29.03.56?

Przyszedł, kiedy tylko się dowiedział. Nie wiedział, dlaczego Judy jest w szpitalu, nie wiedział nic, ale musiał przyjść i się dowiedzieć. Słyszał plotki, strasznie dziwne plotki, których starał się nie słuchać, bo przecież ludzie zawsze gadali, gadają i gadać będą, a prawdy w tym było, jest i będzie tylko niewielki procent. Nie ma sensu nadmiernie zwracać na to uwagę. Choć te plotki mu się bardzo nie podobały.
Bał się, co właściwie Judy jest, bo i tego od nikogo się właściwie nie dowiedział i postanowił sam po prostu ruszyć za swoją miłością. Bo musi przecież. No, przecież nie odpuści, co nie? Nie byłby sobą. Teleportował się więc na teren Munga, spytał o Judy, dostał się na jedenaste piętro i miał już szukać odpowiedniej sali, kiedy zobaczył ją na korytarzu. Szła tyłem do niego, ale przecież on ją pozna nawet w ciemnym zaułku, o północy, prawda?
Przyspieszył więc, ale nie łapał jej za rękę.
- Jud.
Odezwał się zamiast tego i stanął, licząc, że się odwróci. Przyjrzał się jej przy tym uważnie - wyraźnie zmartwiony, chcąc sprawdzić, w jakim jest stanie. Odetchnął, widząc, że chyba nie jest to nic na prawdę groźnego.
- Co się do cholery stało?
Spytał wprost, bo chyba ma prawo się nią nadal interesować? Nawet, jeśli ona mu go nie daje to on nie może tego nie robić. Wpatrywał się w nią z całym ciepłem, jakie w sobie miał, z widoczną ulgą, bo chyba nic jej nie jest, w każdym razie nic z czego nie miałaby się niebawem wylizać i nadal ze zmartwieniem, bo Mung to ostatnie miejsce w jakim chciałby ją spotkać.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Korytarz Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Korytarz [odnośnik]03.12.16 0:47
Będzie miała dwie ręce! To dopiero życiowy sukces! Czyli dalej będzie mogła przesadzać swoje rośliny z jednej doniczki do drugiej i zapalać kolejne papierosy bez proszenie o pomoc. Teraz to był prawdziwa udręka a na dodatek wszyscy uparli się trzymać ją w łóżku. Miała złamaną rękę a nie nogę! Nie ważne, że gdy tylko próbowała podnieść się z miejsca miała wrażenie, że cały świat wiruje. Ona i tak wyjdzie zapalić i nawet groźba przywiązania do łóżka jej nie powstrzyma. Tak więc udało jej się wyjść do szpitalnych ogrodów i tam zapalić. Co złego mogło się stać? Przecież wszędzie mnóstwo pielęgniarek i uzdrowicieli. Usiadła na ławce ciesząc się promieniami pierwszego wiosennego słońca i faktem, że w końcu mogła zatruć swoje płuca tytoniem. Czy można prosić o coś piękniejszego? Nawet ręką nie doskwierała już jej tak bardzo. Może nawet zaczęła nabierać żywszych kolorów. Po jakiejś godzinie wróciła na swoje piętro i miała zamiar grzecznie czmychnąć do łóżka za nim ktokolwiek zorientuje się co zrobiła ale wtedy usłyszała jak ktoś wypowiada jej imię. Zatrzymała się w pół kroku modląc się o to, że się przesłyszała. Ale wtedy ktoś złapał ją za zdrową rękę i obrócił w swoją stronę. Nie ktoś, to przecież musiał być Bertie. Przez chwilę zastanawiała się czy to przypadkiem Sam go tutaj nie przysłał ale nawet Skamander nie byłby aż tak okrutny. Powinni przybrać oburzoną minę i warknąć coś w stylu „po coś tu przylazł” ale…nie mogła. Jak miała walczyć z tymi spojrzeniem przepełnionym ciepłem i ulgą bo przecież stała na własnych nogach a nie wydawała ostatnie tchnienie przykuta do łóżka. Milczała przez chwilę zastanawiać się co właściwie miał mu powiedzieć.
- Miałam - zaczęła ostrożnie ale ochrypnięty głos zmusił ją do odchrząknięcia i zaczęcia po raz kolejny - Miałam wypadek w pracowni. Pomyliła składniki eliksiru i wywołałam małą eksplozję - naprawdę miała mu powiedzieć prawdę? Opisać jak to chciała go zdradzić choć przecież nie są razem? -O to są efekty - ruszyła ręką okutą w potężny gips i zamaskowała ból sztucznie wesołym uśmiechem. Nie, nie wyglądała źle. Najgorsze przecież i tak miała już za sobą, żadne ropy i zakażenia wyżerającego jej ciało. Tylko potężny gips i lekkie wymizerowanie. Bertie nie musi o niczym wiedzieć. - Kto ci powiedział? - spytała w końcu, zdecydowanie zbyt ostro. Podejrzewała, że to sprawka Just. - Niepotrzebnie się fatygowałeś, nic mi nie jest - zapewniła go wracając do pozy wiecznie uśmiechniętej młodej dziewczyny. Pytanie tylko jak szybko Bertie zorientuje się, że Jude go okłamuje. Nie, w tym nigdy przecież nie był najlepszy.
Judith Skamander
Judith Skamander
Zawód : zielarka
Wiek : 21
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : n/d
Why do you have such big ears?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3112-judith-skamander#51169 https://www.morsmordre.net/t3164-maya#52396 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3
Re: Korytarz [odnośnik]03.12.16 17:03
Jest cała. To najważniejsze. Wygląda trochę słabo, ale przecież jej to minie. Patrzył na nią uważnie, jakby chciał wypatrzeć najmniejsze objawy złego samopoczucia, jakby w ogóle mógł z nimi cokolwiek zrobić. Uśmiechnął się lekko, kiedy podniosła rękę z gipsem, który chyba waży dwa razy tyle, co ta ręka, która tak obkuta wydaje się jeszcze mniejsza. I uniósł sam ten gips, bo przecież widział, że ją to zabolało.
- Nie szarp tym tak, co? - uśmiechnął się łagodnie, powoli wypuszczając jednak tę rękę, bo nie będzie przecież za nią chodził i jej nosił. I słuchał jej wypowiedzi i wierzył we wszystko, bo Judy to kobieta wielu talentów. Zna się na zielarstwie jak mało kto, jest mistrzynią chowania serc tak głęboko, że jak już jedno weźmie to właściciel nigdy go nie znajdzie, potrafi wyglądać świetnie nawet, kiedy sama myśli, że jest w złym stanie, potrafi sprawić, że świat staje się lepszy, kiedy tylko chce i potrafi obrzydzić wszystko w kilka chwil. A do tego potrafi świetnie kłamać. Niestety.
- Plotki się noszą. Mamy sporo wspólnych znajomych, nie uciekniesz przede mną. - stwierdził wprost, bo i faktycznie nie trudno było coś usłyszeć. Tylko Bertie miał to do siebie, że nie ufał plotkom. Jeśli ktoś mówił, że słyszał o czymś od kogoś, wartość tej wypowiedzi dla Botta była raczej słaba w zestawieniu z tym, że Judy w końcu mówi sama za siebie. - Tylko słyszałem, że to coś w Kotle.
Przyznał. Choć chyba nigdy nie domyśliłby się prawdy.
- Dobrze, że nic ci nie jest. Ale chyba mogę cię odwiedzić, hm? - nie da jej o sobie zapomnieć. Po prostu nie da. Odzyska ją jeszcze. Ale da jej czas. - Przyniosłem ci ciasteczka. - dodał, wyjmując paczuszkę. Bo co on może przynieść? - Co właściwie chciałaś zrobić? Chyba robienie odżywek do roślin nie jest takie niebezpieczne, hm?
Zagadnął jeszcze.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Korytarz Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Korytarz [odnośnik]03.12.16 17:57
- Mam tutaj wystarczająco dużo pielęgniarek przynajmniej tym mnie nie pouczaj - przypomniała mu uśmiechając się przy tym dziwnie dobrotliwie. Ta zabawa w wesołych przyjaciół przyprawiała ją o dreszcze a udawanie słodkie i niewinnej wywoływało wyraźne mdłości. Ale i tak obiecała sobie, że da mu przynajmniej kwadrans zanim zacznie szukać jakieś formy ucieczki. Może jak raz uzdrowiciel pojawi się gdy będzie go potrzebowała. Usiadła na krześle w korytarzu wskazując mu miejsce obok siebie. Teraz przynajmniej nie znajdowała się w pozycji „Gotowi, do biegu start! Kto pierwszy zwieje Bertiemu ten dostanie butelkę ognistej!’ Pojawił się temat plotek a oczy Judith automatycznie zwężyły się w wąskie szparki. Już ona się dowie kto jest taką paplą i marny jego los gdy to tego dojdzie. Zaraz jednak wróciła do swojego słodkiego oblicza bo przecież pora zapewnić Botta, że wcale przed nim nie ucieka. Tylko jak? Do głowy przeszedł jej tylko jakiś głupi wiersz o pokrewnych duszach. Reakcja? Przewrócenie oczami i zirytowane westchnięcie. Wychodzi na to, że lekki które jej podają są silniejsze niż myślała i wpływają na resztki zdrowego rozsądku.
Nie mogła zapanować nad strachem i poczuciem winy gdy wspomniał o Kotle. Przygryzła lekką dolną wargę i na chwilę odwróciła od niego wzrok. - Nie wiedziałam, że słuchasz plotek - zauważyła po chwili podejmując jednocześnie nieudaną próbę powrotu do wesołego i radosnego tonu głosu.
- Czułabym się o wiele lepiej gdy na siłę nie próbowano trzymać mnie w łóżku ale ciężko to komukolwiek wytłumaczyć - teraz wyszła już lepiej. Znów była wesołą i niepokorną Jude. Słysząc jego pytanie wzruszyła lekko ramionami co oczywiście miało swoje konsekwencje w postaci bolesnego jęknięcia. - Przecież ci nie zabronię - a niech to sobie tłumaczy jak chce! - Zwłaszcza jak przynosisz ciastka - chwyciła paczuszkę w zdrową dłoń i położyła ją sobie na kolanach. - Dziękuję Bertie - obdarzyła go jednym ze swoich najpiękniejszych uśmiechów. Niech się męczy tak jak ona! Co robiła? Co ona robiła?! A od kiedy to Bott jest taki dociekliwy! Gdyby nie to, że byli w szpitalu i gdyby pewnie teraz szybko wstała to z powodu zawrotów głowy. - Kilka eliksirów leczniczych na zamówienie. Musiałam pomylić składniki - wyburczała w końcu i już chciała wzruszyć ramionami ale w porę przypomniała sobie, że to będzie bolało.
Judith Skamander
Judith Skamander
Zawód : zielarka
Wiek : 21
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : n/d
Why do you have such big ears?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3112-judith-skamander#51169 https://www.morsmordre.net/t3164-maya#52396 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3
Re: Korytarz [odnośnik]03.12.16 18:23
- Wybacz, widocznie mam też jakieś geny swojej matki. - stwierdził jakby lekko rozbawiony, bo i cała jego rodzina działała w jeden sposób: mężczyźni bujają w obłokach, chodzą z głową w chmurach, ładują się w tarapaty i są nieodpowiedzialnymi idiotami w mniejszym, lub większym stopniu podczas, gdy na panie spada ciężar martwienia się o wszystko, opiekowania i pouczania po milion razy, albo i więcej, bo przecież czasami trzeba więcej i nic się na to nie poradzi.
- Z reguły nie słucham.
Przyznał. Ale teraz plotki to jego główne źródło informacji, więc chociaż przesiać je czasem musi. Zdecydowanie wolałby wiedzieć o niej więcej z pierwszego źródła.
- Jak to jest, że za każdym razem, kiedy ja mówiłem dokładnie to samo, nie było wcale takie jasne i logiczne? - zaśmiał się zaraz, bo i ile razy lądował w skrzydle szpitalnym, Judy bywała gorsza od pielęgniarki! Choć może to może miała być kara? Coś w stylu byłeś nieodpowiedzialny, złamałeś rękę, nogę, głowę, mózg, żartuję, nie masz mózgu, teraz się wynudzisz ile trzeba i bez gadania, bo oberwiesz doniczką?
I wcale nie było mu źle, kiedy zgodziła się wejść w rolę przyjaciółki, bo widział w tym szansę. Bo przecież minęło mnóstwo czasu i może nie powinien oczekiwać, że zechce go ot tak znowu. Ale niech mu pozwoli być obok i niech da mu czas.
- Więc nawet tobie się to zdarza. Niesamowice. - puścił jej oczko, bo i z reguły to on był mistrzem wysadzania kociołków w powietrze.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Korytarz Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Korytarz [odnośnik]03.12.16 22:22
Mimowolnie wyobraziła sobie wyraz twarzy pani Bott gdyby ktoś powiedział jej, że syn jest do niej podobny. Już nawet nie musiała się wysilać, wesoły śmiech wydobył się w końcu z jej gardła. Kierowana w dużej mierze starymi przyzwyczajeniami i substancjami farmakologicznymi wciąż znajdującymi się w organizmie Skamander, chwyciła brodę Botta między palce i zmusiła by spojrzał jej w oczy. - Nie, Bertie ty po prostu lubisz się nade mną znęcać - puścił go nie przestając się cicho śmiać. Ale co w tym było takiego wesołego? Nic, tylko niewinny nic nie znaczący żart.
Może rzeczywiście powinna zacząć się obawiać co się stanie gdy Bertie dowie się prawdy. Ale w sumie dla czego? I tak  nie będzie gorzej niż jest. Przynajmniej zetrze z ust ten nudny już uśmiech. - Zawsze możesz zapytać mnie. Przecież wiesz, że jestem marnym kłamcą - ten uśmiech którzy nie bardzo chciał zejść z jej twarzy nabrał teraz lekko zadziornego wyrazu. Emocje zmieniane jak w kalejdoskopie? A czemu by nie? W ich przypadku to przecież nic nadzwyczajnego. 
Kiwnęła przecząco głową słysząc podobne dyrdymały. - Nieprawda, miałeś najlepsze towarzystwo na świecie i nuda ci nie groziła.  Miałeś wtedy mnie no i wyjce od swojej mamy - znów się zapomniała pozwalając by owładnęły nią wspomnienia dawnych chwil.- Zresztą w moich ustach wszystko brzmiało zawsze znacznie racjonalniej.- przypomniała mu powoli  otrząsając się z melancholii która zawsze ciągnie się za wspomnieniami.
- Smutne dowiedzieć się po tylu latach, że nie jestem jednak taka doskonała? - spytała lekko z niego pokpiwając. - Zresztą ciebie w sztuce wybuchających kociołków nigdy nie dogonię. - machnęła ręką jakby to było coś zupełnie oczywistego. Jakoś za dobrze idą jej te wszystkie kłamstwa.
Judith Skamander
Judith Skamander
Zawód : zielarka
Wiek : 21
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : n/d
Why do you have such big ears?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3112-judith-skamander#51169 https://www.morsmordre.net/t3164-maya#52396 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3
Re: Korytarz [odnośnik]04.12.16 17:12
Później będzie mu próbowała wmawiać, że to nie ma sensu i, że oni nie będą już razem. Że to, co było nie wróci i, że już go nie kocha. Ale przecież ona też nie odwykła mimo tych wszystkich lat od tych prostych, codziennych drobiazgów, wspólnych gestów. Spojrzał w jej pełne wesołości choć przez chwilę oczy i sam się uśmiechnął, bo wiedział, że nie może tak po prostu odpuścić.
- Uwielbiam. Ale mój sado-masochizm to chyba kwestia ustalona i pewna, hm?
Wzruszył ramionami. Tak, jak jej sadyzm, to już omówione wiele razy i oboje przecież wiedzą, że coś w tym musi być. Bertie z resztą nigdy nie był w tym związku i jego problemach bez winy, więc i Jud o cząsteczkę "maso" podejrzewał, ale skoro ona się nie przyzna to niechże jej będzie. On wie swoje i to wystarczy.
- Kłamiesz doskonale, skarbie. - odpowiedział, patrząc w jej oczy. Ile razy jej uwierzył, że wcale go nie kocha? Ale nie uwierzy już więcej, obiecał to sobie. Chyba w końcu musi wziąć się w garść, prawda? - Poza tym ty też masz teraz doskonałe towarzystwo, więc nawet nie próbuj narzekać.
Dodał, a jego dłonie jak zwykle żyjące własnym życiem i prowadzące drugą wypowiedź splotły się na chwilę na piersi w geście oślego uporu. Ciekawe, czy gdyby dało się to zmierzyć, uporu miałby więcej niż głupoty? Siadł obok niej i przyglądał jej się i nie wierzył w słowa, jakie wypowiedziała, bo przecież były skończenie głupie.
- Jesteś doskonała. Na swój własny sposób. - puścił jej oczko. Najdoskonalej na świecie rzuca doniczkami, doskonale się złości, doskonale popełnia błędy. I nie tylko oczywiście. - I popaprana. Dlatego do siebie pasujemy.
Trochę się zagalopował i wyczuł to, ale przecież to prawda. Spojrzał na nią znowu.
- Ale faktycznie, w rozwalaniu czegokolwiek nigdy mi nie dorównasz.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Korytarz Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Korytarz [odnośnik]04.12.16 17:53
Czy te aluzje ukryte za niewinnymi słowami wydawać się komuś mogą słodkie czy urocze?  Wciąż pamiętała te zabawy, kto uderzył mocniej, kogo bardziej zaboli, rozpłacze się a może szybciej ucieknie. Ból który uzależnia, bez którego nie da się oddychać. Tak, miała w sobie zarówno coś z masochistki jak i sadystki. Przyglądała mu się przez chwilę w milczeniu. Szare oczy błądziły po jego twarzy i sylwetce.
-Jeszcze z tego wyrośniesz Bertie a jak nie to znajdzie się lekarstwo –usłyszała nagle swój własny głos. Aluzji ciąg dalszy. A on zrozumie, nie uwierzy w ani jedno słowo ale będzie wiedział  o co chodzi. Tak przynajmniej sądziła.
Drgnęła niepewnie gdy nazwał ją „skarbem”.  Co miała robić? Poprosić go żeby tak do niej nie mówił? Może po prostu zabronić  i zniknąć za drzwiami sali w której stało jej łóżko. Pójdzie za nią, tutaj nie uwolni się od niego tak łatwo. - Tak- przytaknęła w końcu lekko kiwając przy tym głową. Szybko odwróciła od niego wzrok. Gdy on zmuszał ją do podobnego kontaktu czuła się niepokojąco bezbronna. - Opowiadam najlepsze bajki na świecie - jej usta drgnęły w ironicznym uśmiechu.  Nie przewidziała, że Bott wykorzysta coś tak prostego przeciwko niej. Nachmurzyła się  lekko mrucząc pod nosem -  Pielęgniarki cię wyrzucą jak ładnie poproszę -  do czego to doszło, że musi się przed nim ukrywać za starymi upartymi babami. Może gdy znowu przyjdzie powiedzą mu, że Judith śpi i nie będzie więcej problemów.  Jeszcze lepiej! Niech wpadnie na Sama. Na pewien czas będzie miała spokoju od tych dwóch chodzących wyrzutów sumienia.
Słysząc kolejne słowa nie mogła się powstrzymać od cichego śmiechu - Bywałeś strasznym głupcem ale za to zawsze potrafiłeś prawić komplementy. - uśmiechnęła się szczerze ale nie skomentowała wzmianki o pasowaniu do siebie. Tego było już zdecydowanie za dużo.  Patrzyła przed siebie skupiając wzrok na plamach na sąsiedniej ścianie. To przynajmniej pozwalało jej skupić na czymś myśli. Przy Bertiem traciła kontakt z racjonalnymi partami swojego mózgu.  - Nie obrazisz się na mnie jak jednak będę próbować? - wydusiła z siebie te kilka złowróżbnych słów. Bo przecież za każdym razem gdy on czynił starania by ją odzyskać ona niszczyła wszystkie jego zamiary. Tak przynajmniej sądziła.  Prośba  o to by nie był na niż zły wynikała z tego jednego faktu, ż Jude budowała między nimi mur tylko po to by go chronić.
Judith Skamander
Judith Skamander
Zawód : zielarka
Wiek : 21
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : n/d
Why do you have such big ears?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3112-judith-skamander#51169 https://www.morsmordre.net/t3164-maya#52396 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3
Re: Korytarz [odnośnik]04.12.16 22:12
- Nie wiem, czy chcę.
Związek, który nie wypala żył to nie związek. Może być miło i wesoło, ale w końcu mu się nudzi, zawsze go nudzi. Zawsze okazuje się, że to jednak nie to, że on potrzebuje czegoś... kogoś innego. Jakby to wszystko, co się między nimi stało wcięło się w jego żyły, wpaliło już na zawsze i nigdy nie miało zniknąć. Jakby na jakiś sposób był już skażony pociągiem do bardzo toksycznego związku. Ale... dobrze mu z tym. Bo poza wieloma awanturami było wiele cudownych chwil.
- Nie wyrzucą. Ulegną mojemu czarowi. - puścił jej oczko. W każdym razie próbować warto, bo wcale nie chciał wychodzić, a ona mu stąd nie ucieknie.
- Czymś trzeba nadrabiać, gnomie. - był fajtłapą, o tym akurat Jude mówić nie trzeba, wszystko psuł, był nieukiem. Więc jak to się działo, że tak właściwie to był całkiem lubianą osobą? Uśmiechnął się do niej. Jak to się stało, że zagościł w jej sercu przynajmniej na kilka lat?
- Będę ci wdzięczny, jeśli nie będziesz próbować. - jeśli nie spróbujesz zniszczyć moich prób. Miał ochotę złapać ją za rękę, przygarnąć, objąć, pocałować. Chciał wszystkiego, ale wiedział, że nie może. Bo uciekłaby. A on nie chce dać jej uciec, zaczeka, da jej czas. Przynajmniej się postara, bo być może zaraz pęknie. Ale jeśli teraz ją obejmie to ona pobiegnie do sali i znajdzie sposób, żeby go nie wpuścić. Więc zostanie tu na jej zasadach. - Ej, ale naprawiać też potrafię. Żałuj, że nie widziałaś Rudery zanim ją kupiłem. Zobaczyłaś ją w sumie w ostatniej fazie remontu, ale jej nazwa jest od stanu zastanego. Kupiłem ją w listopadzie i... no, jasne, że nie sam, Matt zajął się masą mugolskich bzdur i przetkaniem komina, znajomi wpadali, sam bym nad tym rok siedział. Ale czuję się po tym wszystkim też dumnym naprawiaczem.
Postanowił się pochwalić w temacie, bo chciał chyba zejść na inny, spokojniejszy temat. I po prostu z nią pobyć.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Korytarz Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Korytarz [odnośnik]04.12.16 23:33
- Nie opowiadaj głupot - mruknęła jednocześnie osuwając się lekko na krześle.  Może wystarczyłaby doniczka albo dwie żeby wpoić mu jedyną i niezaprzeczalną prawdę do głowy, że Judith wie co dla niego najlepsze i że należy się jej słuchać. W zasadzie nie miała żadnego prawa by winić go za „łudzenie się nadzieją i życie przeszłością”. To przecież to ona zatrzymała go wtedy na schodach starej kamienicy i to ona zamiast go natychmiast odepchnąć odwzajemniła pocałunek.  I dla uciechy okrutnego losu przypomniała sobie jak cudownie smakowały jego usta i jak dobrze było znów czuć na sobie jego dłonie.  W tej jednej chwili, w tej jednej sekundzie oddałaby wszystko by móc się ukryć się w jego objęciach i na chwilę zniknąć. Nie odtrąciłaby go, nie mogłaby.  Co tym razem zaczęło boleć?  Złamanie czy blizna na ramieniu? Tak, to tylko przez rękę w oczach Jude pojawiły się łzy.  Dla potwierdzenia syknęła jeszcze a oczy szybko otarła wierzchem dłoni.
- Babiarz - fuknęła jednocześnie przewracając oczami. Nie żeby była zazdrosna o to, że Bertie jednym uśmiechem zjedna sobie całe stado pielęgniarek. Po prostu przeceniał swój wpływ na kobiety. Dokładnie tak to należy tłumaczyć.
Użył tego słowa. To niesprawiedliwe, że wymawiał je tak lekko a ona musiała udawać, że to nic dla nich nie znaczy. Odwróciła się raptownie w jego stronę, otworzyła nawet usta żeby coś powiedzieć ale zaraz je zamknęła. Gdyby miała zdrowe obie dłonie splotłaby je  teraz na klatce piersiowej a akcie oburzenia a tak mogła tylko zacisnąć dłoń w pięść i wbić paznokcie w skórę.  Milczała przez chwilę  i w końcu geście rezygnacji pozwoliła sobie na głośne westchnięcie. - Oprócz bycia lizusem miałeś kilka przydatnych cech. Teraz ciężko mi coś wymyślić. Ale na pewno coś było. - marna riposta ale niech wie, że ona nie podda się tak łatwo.
-Panie Bott chyba się nie dogadamy - kiwnęła przecząco głową cmokając przy tym z dezaprobatą. Znów wszystko pół żartem i pół serio. Słuchała go dalej i dopiero gdzieś pod koniec tego monologu zrozumiała o co chodzi. - Czekaj czyli ten dom nazywa się naprawdę Rudera? - spytała wyraźnie zaskoczona - Ja myślałam, że to tylko taki przymiotnik. Nie rozumiała o co wszystkim chodzi bo przecież nie wyglądało tam wcale źle. - zauważyła całkiem szczerze. Dale nie mogła wyjść z szoku, że Bott ma własny dom. -  Już sobie wyobrażam dwa pracujące Botty - zakryła usta dłonią byleby tylko się nie roześmiać. - W takim razie jestem pełna podziwu, że ten dom jeszcze stoi - nie wytrzymała i zaczęła się trochę podśmiewać. - Można powiedzieć, że postawiłeś dom. Teraz jeszcze tylko posadzić drzewo i ulepić małego Botta i nikt cię już nie nazwie dzieciakiem - słowa o ewentualny potomku Bertiego przeszły jej przez gardło bez większego problemu. - Bertie Bott dorasta, jestem w głębokim szoku. - i chociaż się śmiała to nie mogła pozbyć się ze swojego głosu czy postawy tej nutki dumy.
Judith Skamander
Judith Skamander
Zawód : zielarka
Wiek : 21
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : n/d
Why do you have such big ears?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3112-judith-skamander#51169 https://www.morsmordre.net/t3164-maya#52396 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3
Re: Korytarz [odnośnik]07.12.16 13:15
Przecież nie jest ślepy. Przecież widzi, ile emocji w niej wzbudza, przecież musiałby być idiotą, żeby tego nie zauważać. Dlaczego ona nie chce tego przyznać, dlaczego ciągle i ciągle ucieka przed nim? Patrzył na nią i chciał ją objąć, ale ona przecież by uciekła. Tylko przed czym?
Uśmiechnął się tylko łagodnie, kiedy nazwano go babiarzem. Nie zaprzeczy. Zawsze uwielbiał kobiety, co nie? Lubił ich towarzystwo i tyle. Nie radził sobie z nimi jakoś wybitnie, ale można chyba stwierdzić, że dawał radę? Cóż, mógł mieć jakąśtam nadzieję, że pielęgniarki mu odpuszczą. Zawsze był dla nich raczej bardziej atrakcyjny, niż Judy!
Gorzej, jak wyjątkowo się pielęgniarz trafi.
- Jak to ciężko? Ja się składam głównie z przydatnych cech. - stwierdził zaraz, bo przecież to on, przecież nie da się tak po prostu zbić. I chciał złapać jej rękę, bo on zawsze chciał kontaktu. Nie należy się tu doszukiwać podtekstów, bo przecież główna część ich związku trwała, kiedy byli dziećmi, a i później przecież takie drobiazgi są bardzo ważne! Zwykłe trzymanie za rękę, przytulenie, objęcie, czy choćby próba załaskotania na śmierć? Tęsknił za tym.
- Tak. W sumie nie wiem, kto go tak pierwszy nazwał, ale przylgnęło. Wiesz, ludzie zwykle reagowali "ale rudera" jak go widzieli w listopadzie. Zawalał się kompletnie. - wzruszył ramionami. - Ze sto lat w nim pewnie nikt nie mieszkał. W sumie muszę dopytać Lany ile dokładniej. - stwierdził ciekawsko. - Znaczy mieszkała Lana, ale to duch, więc w sumie się nie liczy, bo duch o dom nie zadba.
Wzruszył ramionami. Jude nie wiedziała chyba nawet o Lanie Bergman, jego cudownej współlokatorce! W ogóle niewiele wiedziała. I on też i chciał ro nadrobić, dlatego chyba zaczął taki lekki, zwyczajny temat. Miał nadzieję, że i ona się otworzy i po prostu zacznie mówić. Co u niej, co się zmieniło, gdzie pracuje, gdzie była, co robiła. Nie chciał informacji z trzeciej ręki.
- Nawet trzy. Kuchnię robiliśmy we trójkę, ja, Matt i Lou. Lou jest mugolem. Poznałem go w lutym, nowy kuzyn-mugol jak się okazało. - dodał. Bo kiedyś ta rodzina miała dla niej znaczenie, bo miała być i jej rodziną. Czy nadal czasami tak myśli? - To długi proces, spokojnie. Porobię jeszcze kilka głupot w swoim życiu.
Obiecał na informację o dorastaniu i znów się uśmiechnął, znów tak ciepło i chyba uśmiechał się do swoich planów na życie. I nie zadawał pytań, ale liczył, że ona po prostu włączy się do tych opowieści.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Korytarz Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott

Strona 1 z 5 1, 2, 3, 4, 5  Next

Korytarz
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach