Wydarzenia


Ekipa forum
Czarny Kot
AutorWiadomość
Czarny Kot [odnośnik]31.03.15 0:38
First topic message reminder :

Czarny Kot

★★
"Czarny Kot" znajduje się w dzielnicy Borough of Enfield, gdzieś nad Tamizą, wśród licznych mugolskich teatrów, kin, muzeów oraz sklepów. Dlaczego właściciele wybrali akurat taką lokalizację? Dlaczego nie założyli lokalu w czarodziejskiej części miasta? Krążą różne plotki na ten temat, jednak najprawdopodobniejszym wytłumaczeniem będzie to nawiązujące do buntu przeciwko panującym normom społecznym. Zrobili to, bo takie mają do tego prawo. Tak, obłożyli go zaklęciami ochronnymi, skryli przed oczami wścibskich mugoli, jednak jedynie z przymusu, by nie podpaść władzy.
Wejście do "Czarnego Kota" znajduje się nie od strony ulicy, a z jednego ze ślepych zaułków, dodatkowo chronione jest hasłem. Lokal został umiejscowiony w piwnicy, dlatego najpierw należy pokonać krótkie kamienne schodki, by dostać się do jego wnętrza. Przy drzwiach wisi nieco podniszczony szyld, który może przywieść na myśl plakat bohemy francuskiej.
W "Czarnym Kocie" wiecznie panuje półmrok, rozświetlany jedynie blaskiem lewitujących świec i lampionów. Powietrze jest gęste, przesycone zapachem tytoniu oraz piołunu. Wysoko zawieszone sufity, kamienne ściany, niewielka ilość ozdób - to wszystko tworzy dosyć oszczędny, nieco ascetyczny wystrój wnętrza. Okolica przy kontuarze zawsze jest gęściej zaludniona, zaś miejsca znajdujące się w odleglejszych mu pomieszczeniach - puste.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Czarny Kot - Page 9 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Czarny Kot [odnośnik]03.07.19 14:35
Michael, choć miał na karku już dwadzieścia trzy lata, wciąż zdawał się być beztroskim młodzieńcem: brak zobowiązań i obowiązków dawały mu poczucie rzekomej wolności, z której, póki co, nie chciał zrezygnować. Mimo wszystko, upragniona przez niego swoboda była raczej iluzją, zważywszy na fakt kradzieży, które stały się swego rodzaju uzależnieniem, zarówno psychicznym, jak i, według Scaletty, fizycznym. Na przestrzeni lat wyrobił w sobie nawyk trzymania się na uboczu, z jednoczesnym zwracaniem uwagi na kieszenie i torby obcych czarodziejów oraz czarownic. Jednak, gdyby chciał, to wyeliminowałby owe przyzwyczajenia. Tym, co według niego, było największą przeszkodą, jest uzależnienie od doliniarstwa, które zawsze było jedynym jego majątkiem. Przekonanie o tym, że z kiepskimi wynikami z Owutemów nie ma dla niego żadnej pracy z sensownym wynagrodzeniem, zrujnowało jego chęci do znalezienia zatrudnienia. Sentyment do szkolnych czasów pozostał w jego sercu, jednak nie podlegało dyskusji, że niewiele uległo zmianie, jeśli porównać jego nastoletnie i dorosłe życie. Owszem, czasami podejmował radykalne decyzje o tym, że znajdzie pracę, bez względu na zarobki, ponieważ zaczął mu dolegać moralny kac, jakoby nagle uświadomił sobie, że to, co robi, jest niezgodne z prawem, a to co wmawia matce, jest przecież kłamstwem; jednak wszystkie jego postanowienia, jak nietrudno się domyślić, kończyły się fiaskiem. Od czasu do czasu rozważał również inną opcję, jaką stanowiło dorobienie się majątku drogą kradzieży. W końcu, w fachu nieźle sobie radził, więc zamiast zgarniać od przechodniów małe sumy, które wyda w ciągu kilku dni, mógłby pokusić się o większe kwoty i cenniejsze przedmioty, zbijając w ten sposób fortunę. Zawsze jednak szybko oddalał od siebie ten pomysł, stwierdzając że coś takiego, nie mieści się w jego granicach moralności, co było zgoła dziwne, zważywszy na to, że z kieszonkostwem nie miał problemu, usprawiedliwiając je tym, że działa w taki sposób, by nie musieć żyć na ulicy.
Michael właściwie nie miał typowo włoskiej urody, ale i tak otwarcie identyfikował się z tym krajem. Choć całe życie spędził w Wielkiej Brytanii, nie miał w zamiarze jej w przyszłości opuszczać, bynajmniej nie na stałe. Owszem, Sycylia była jednym z miejsc, które koniecznie chciał kiedyś odwiedzić, nie tylko ze względu na swoje korzenie, ale również na rodzinę ojca, zamieszkującą wyspę. Nigdy nie miał okazji poznać tamtejszych krewnych, jednak wyjazd ograniczałby się do tymczasowych wakacji, aniżeli przeistoczył się w imigrację. Z wyjątkiem bliskich, oliwnych i cytrusowych gajów oraz pięknych włoskich dziewcząt, Sycylia nie miała mu nic do zaoferowania.
Jamie słusznie mogła zapamiętać go jako bardziej wycofanego, jednak w tym przypadku, było to prędzej podyktowane zmianą Scaletty w pewności siebie. Niegdyś, nie był tak otwarty; nadal bywa nieufny wobec innych, jednak teraz, stał się osobą bardziej towarzyską. Nie przeszkadza mu ta zmiana - nastąpiła ona naturalnie, choć nie na tyle, by Mike wybierał czyjeś towarzystwo ponad książki.
Rzeczywiście, warunków na stereotypowego Ślizgona nie spełniał, choć zawsze podkreślał, że jego zdaniem jest to przekonanie, bez rzeczywistego potwierdzenia. Miał wielu przyjaciół ze Slytherinu i zaledwie o paru mógłby powiedzieć, że nie szczędzili mu gorzkich słów; zresztą, Michael traktował je bardziej jako zwykłe droczenie się, aniżeli słowa pełne nienawiści. Jamie jednak miała większe prawdopodobieństwo na niemiłe traktowanie ze strony jego znajomych, głównie przez przynależenie do Gryffindoru. Powszechną wiedzą było, że wielu czarnoksiężników na łamach historii byli uczniami Slytherinu; Mike jednak traktował to bardziej jako znak, że jest to dom z ludźmi na tyle inteligentnymi, ambitnymi i sprytnymi, że byli oni w stanie dojść do władzy; Scaletta z kolei, jest chyba wyjątkiem potwierdzającym tę regułę. Jedynym, z czym osobiście się nie zgadzał, choć nigdy nie mówił o tym głośno, były ograniczenia w kwestii czystości krwi osób należących do domu, wprowadzone przez samego Salazara Slytherina. W końcu, sam był mieszańcem, zatem hipokryzją z jego strony byłoby gnębienie mugolaków i mugoli.
- Fanem może nie, aczkolwiek szanuję Harpie za to podtrzymywanie tradycji związanej z płcią zawodniczek. Na pewno się wyróżniacie na tle innych drużyn - stwierdził szczerze, spoglądając na ciemniejsze miejsce na swojej koszuli, nasączonej od trunku McKinnon, która zdążyła już przykleić się mu do klatki piersiowej. Patrząc na plamę, mimo wszystko machnął ręką; alkohol i tak zaraz wyparuje.
- Właściwie, to niewiele się wydarzyło. Miałem parę prac, w żadnej zresztą nie zagrzałem stołka, sama rozumiesz, cały czas szukam czegoś co polubię - skłamał, nie dając po sobie znać, że rzeczywistość wyglądała inaczej. Choć Jamie była jedną z jego lepszych koleżanek Gryfonek, nie mógł rozpowiadać całemu światu, że trudzi się czymś, co przez prawo jest uznane jako przestępstwo. Szybko zbył temat, zadając jej pytanie:
- A jak tam u Ciebie? Działo się coś spektakularnego, z wyjątkiem dołączenia do Harpii?
Michael Scaletta
Michael Scaletta
Zawód : kradnie, co popadnie
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
i'm a lesser man, a lesser man
a lesser man than you think i am
OPCM : 4 +2
UROKI : 7 +3
ALCHEMIA : 2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6 +3
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
 dazed and kinda lonely
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7515-michael-anthony-scaletta#207763 https://www.morsmordre.net/t7521-volare#208020 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f293-crimson-street-11-2 https://www.morsmordre.net/t7660-skrytka-bankowa-nr-1828#211185 https://www.morsmordre.net/t7522-m-a-scaletta#208023
Re: Czarny Kot [odnośnik]04.07.19 0:49
Jamie także daleko było do ustatkowania w typowym tego słowa znaczeniu. Nie myślała o tak poważnych sprawach jak zakładanie rodziny, była skupiona na swojej karierze i rozwijaniu się w ukochanym quidditchu. Lubiła dobrą zabawę, za to nie przepadała za odpowiedzialnością, dlatego zwyczajna, nudna praca w ministerstwie nigdy nie była czymś, o czym mogłaby marzyć. Jednak gdy ojciec zginął w pożodze, musiała zatroszczyć się o matkę i siostrę. Nie mogła myśleć w tym czasie tylko o sobie, quidditchu i rozrywkach. Rodzina była ważniejsza.
Niemniej jednak nigdy nie splamiłaby się zarabianiem w sposób nieuczciwy i okradaniem innych. Oczywiście były znacznie cięższe występki, ale ojciec dobrze ją wychował i potrafiła odróżniać dobro od zła, wiedziała, że przyzwolenie na mniejsze zło może w przyszłości prowadzić do większego. Na pewno nie zaakceptowałaby takiego wyboru ścieżki, ale nie wiedziała o tym i nie mogła przypuszczać, co robił dawny szkolny kolega. Nie wiedziała o jego dorosłym życiu absolutnie nic, ale jego napotkanie ją ucieszyło, bo zawsze to fajnie było spotkać kogoś z tych dawnych, sielankowych lat spędzonych w Hogwarcie. Nawet jeśli to był były Ślizgon, ale to akurat był jeden z nielicznych znośnych w obyciu uczniów tego domu.
Konflikt miedzy Gryfonami i Ślizgonami był na stałe wpisany w realia Hogwartu i toczył się prawdopodobnie od początku istnienia szkoły, a Jamie siłą rzeczy została wrzucona w pewien ustalony schemat i funkcjonowała w nim, nie raz i nie dwa wdając się w konflikty ze Ślizgonami. Nie raz też broniła przed nimi uczniów mugolskiego pochodzenia, bo nie potrafiła przechodzić obojętnie obok dyskryminacji. Jej własna krew również nie była nienagannie czysta, choć żadne z jej rodziców nie było mugolem ani mugolakiem – jednak jej status, tak jak większości społeczeństwa, był półkrwi.
On też był półkrwi, a wśród członków jego domu było to niezbyt częste, zwłaszcza w sytuacji kiedy posiadało się rodzica mugola. Ale w tym momencie nie było to już dla niej tak istotne, skoro szkoła dobiegła końca, a oni, choć po raz ostatni widzieli się właśnie tam, teraz byli ludźmi dorosłymi i należało odłożyć na bok podział Ślizgon-Gryfonka. Teraz był po prostu Michael i Jamie, którzy nieoczekiwanie wpadli na siebie w jednym z wielu londyńskich pubów.
Uśmiechnęła się, słysząc jego słowa.
- Trzeba dbać o dobre tradycje niosące ze sobą dobre wartości – powiedziała. A w przypadku Harpii były dobre, pokazywały czarownicom że mogą walczyć o swoje marzenia i być równe mężczyznom, inspirowały młode dziewczęta i nie tylko, choć drużyna powstała kilkaset lat temu. Pewne problemy nadal były aktualne, choć niewątpliwie wiele się przez tych kilka wieków zmieniło w postrzeganiu i traktowaniu kobiet, nie tylko w sporcie ale i w innych sferach życia. Jej samej Harpie imponowały właśnie dlatego, że były kobietami silnymi, które zdołały sięgnąć po swoje marzenia. Chciała być jedną z nich i pewnego dnia została, idąc śladami ulubionej ciotki, która zaszczepiła w niej tę pasję do latania i quidditcha. Oczywiście mogłaby grać w jakiejkolwiek drużynie, ale jednak Harpie to było to. I rzeczywiście się wyróżniały, bo choć aktualnie w większości drużyn była przynajmniej jedna kobieta, u nich były wyłącznie kobiety.
Także dostrzegła plamę na jego koszuli.
- Jeszcze raz przepraszam. Mam nadzieję, że się spierze. Lepiej nie próbować wywabiać tego teraz zaklęciem, bo jeszcze cię podpalę lub porażę piorunem. – Kącik jej ust drgnął lekko, ale mówiła poważnie, anomalie niosły ze sobą zagrożenie nawet przy prostych zaklęciach. – Ale może nie stójmy tak na środku sali, odejdźmy gdzieś na bok, bo znowu ktoś na nas wpadnie – zaproponowała po chwili. Jej znajoma chwilę poczeka. – Niektórzy tu mają już dość podchmielony nastrój, choć wieczór jeszcze młody. – Nawiązała do wcześniejszego incydentu z nagabującym ją pijanym mężczyzną.
Skinęła głową na jego słowa, nie doszukując się w nich niczego podejrzanego, bo wiedziała, że nie wszyscy z chwilą skończenia szkoły mieli jasno sprecyzowany plan. Nie wszyscy też mieli dość dobre oceny, by dostać się na porządne staże i musieli szukać alternatywnych zajęć. Dobrze jednak zrobił, nie mówiąc jej co robi, bo na pewno by tego nie pochwaliła i nie patrzyłaby już na niego tak przychylnie.
- Czy ja wiem? Najpierw grałam trochę dla Os, potem miałam krótką przerwę, aż w końcu dołączyłam do Harpii – odrzekła. Nie znali się jednak na tyle dobrze, by miała mu się zwierzać ze swojego życia, a zwłaszcza z tak przykrego zdarzenia jak utrata ojca. – Dużą część wolnego czasu muszę poświęcać treningom, więc na spektakularne rzeczy chyba brakuje czasu.
Jamie McKinnon
Jamie McKinnon
Zawód : ścigająca Harpii
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Jeśli plan "A" nie działa, pamiętaj, że alfabet ma jeszcze 25 liter!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7499-jamie-mckinnon https://www.morsmordre.net/t7507-listy-do-j https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f285-dolina-godryka-popielniczka https://www.morsmordre.net/t7514-skrytka-bankowa-nr-1818 https://www.morsmordre.net/t7508-jamie-mckinnon
Re: Czarny Kot [odnośnik]07.07.19 0:29
Michael, choć nauczany był przez rodziców innych priorytetów, w swoim życiu wyznaczał własne zasady. Znał granicę pomiędzy tym, co dobre, a złe; uważał również, że na świecie nie ma podziału na ludzi dobrych i złych - wszystko zależy od konkretnych czynów, które po zsumowaniu nie dadzą jednoznacznego określenia, bo przecież nikt nie jest idealny. Mike nigdy nie próbował usprawiedliwiać swoich czynów - wiedział, że to co robi jest obiektywnie niemoralne, a gdy ktoś się o tym dowiadywał, zawsze chwilowo odczuwał wstyd. Szybko jednak wyzbywał się tego uczucia - na przestrzeni lat przestał mieć jakiekolwiek wyrzuty sumienia. Nie znaczyło to jednak, że Scaletta nie miał żadnych granic - nie potrafiłby nikogo umyślnie skrzywdzić, chyba że chodziłoby o samoobronę lub ochronę kogoś bliskiego. Wbrew pozorom, osobom które kochał, był lojalny po grób.
Michael był świadkiem sporu pomiędzy Gryffindorem i Slytherinem, choć sam otwarcie nigdy w nim nie uczestniczył. Nikogo jednak nie obwiniał; nie uważał, że konflikt powstał z inicjatywy danej strony, ani że był przez którąś podsycany. Owszem, oczywistym było, że to raczej Gryfoni są ofiarami Ślizgonów (a nie odwrotnie), jednak chłopak zawsze usprawiedliwiał tych drugich realiami, w jakich zostali wychowani. W tej materii, czystość krwi stanowiła priorytet: czystokrwiści czarodzieje zostali nauczeni pogardy wobec mugolaków i niemagów, dlatego nie powstrzymywali się od ich gnębienia. Mike w tym wszystkim zawsze obwiniał system, nie Ślizgonów, jednak wolał w tym wszystkim uczestniczyć; nie był aż takim hipokrytą, by uprzykrzać życie mugolakom z Gryffindoru, podczas gdy jego własny ojciec był mugolem. Zresztą, po opuszczeniu szkoły, a nawet w jej trakcie, podział na domy nie stanowił dla niego większego znaczenia. Patrzył na ludzi przez pryzmat ich osobowości, a nie loga na szkolnej szacie.
Przytaknął, słysząc jej stwierdzenie odnośnie tradycji. Był zdania, że obyczaje trzeba pielęgnować, więc brał sobie głęboko do serca wszystkie narodowe obrzędy. Od ostatniego czasu nie zwracał już co prawda całej swojej uwagi na świętach Bożego Narodzenia, tak jak za dziecięcych czasów, kiedy najbardziej obchodziły go prezenty; mimo wszystko, co roku spędza je z najbliższą rodziną, jego matka i babka zajmują się przygotowywaniem wigilijnych potraw, a on, razem z dziadkiem, dwudziestego czwartego grudnia obierają sobie za cel sprowadzenie do domu choinki. I tak właściwie wygląda każde inne święto, które przez jego rodzinę i pochodzenie, były pielęgnowane od młodości Michaela.
A tradycja Harpii z Holyhead, związana z płcią zawodniczek, była czymś przełomowym, jak na czasy, kiedy drużyna w ogóle powstała. Wtedy kobiety traktowane były przedmiotowo: miały rodzić dzieci, opiekować się nimi i domem. W ówczesnych czasach zasada ta nie budzi, a bynajmniej nie powinna, tylu kontrowersji; inaczej było jednak w XIII wieku, kiedy owa reguła była przyjęta z przewagą sprzeciwu, aniżeli aprobaty.
- Nie przejmuj się tym. Na pewno sobie jakoś poradzę - w końcu, od czego mamy magię? - zapewnił, uśmiechając się na wzmiankę o podpaleniu czy porażeniu piorunem. Nie wiedział, czy Jamie mówi poważnie, ale wizja koszuli w płomieniach wywołała w nim raczej rozbawienie, niż przerażenie.
Na jej propozycję przystał bez słowa, kierując się do wybranego przez nią stolika. Gdy usiadł naprzeciwko McKinnon, z kieszeni wyjął papierośnicę; sam wziął jednego do ust, pozostałe proponując kobiecie.
- Właśnie widziałem, że wpadłaś w oko któremuś z dżentelmenów. - Odpalił papierosa, pocierając jego końcówkę wnętrzem dłoni, a ta natychmiast zyskała pomarańczowy odcień.
Gdyby Mike nieco bardziej postarał się pod koniec swojej nauki, z pewnością skończyłby w innym miejscu, niż jest teraz. Chociaż nie miał konkretnego pomysłu na swoja przyszłość, na pewno mógłby zrobić karierę w jakimś zawodzie. Niestety, przespał ten moment, i póki co, mógłby wykonywać prace niewymagające wyższego wykształcenia, lecz to wiązało się z niskimi zarobkami, a te nie satysfakcjonowałyby Scaletty.
- Przynajmniej robisz to, co kochasz - stwierdził, chwilowo tracąc z Jamie kontakt wzrokowy - kłąb dymu papierosowego chwilowo przysłonił mu twarz McKinnon. - Więc to, że spotkałem Cię tu dzisiaj, to luksusowy przywilej? - spytał, zaciągając się tytoniem.
Michael Scaletta
Michael Scaletta
Zawód : kradnie, co popadnie
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
i'm a lesser man, a lesser man
a lesser man than you think i am
OPCM : 4 +2
UROKI : 7 +3
ALCHEMIA : 2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6 +3
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
 dazed and kinda lonely
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7515-michael-anthony-scaletta#207763 https://www.morsmordre.net/t7521-volare#208020 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f293-crimson-street-11-2 https://www.morsmordre.net/t7660-skrytka-bankowa-nr-1828#211185 https://www.morsmordre.net/t7522-m-a-scaletta#208023
Re: Czarny Kot [odnośnik]07.07.19 15:54
Jamie też w stu procentach idealna nie była. Miewała swoje grzeszki na koncie, w Hogwarcie otrzymała niejeden szlaban za występki przeciwko regulaminowi, teraz w dodatku stała się sojusznikiem organizacji sprzeciwiającej się obecnej władzy. Miała dość niepokorną naturę, ale jednocześnie pozostawała osobą prawą, nie krzywdzącą innych z premedytacją i nie pochwalającą tego w wykonaniu innych – oczywiście pomijając takie sytuacje jak stawanie w obronie bliskich lub innych pokrzywdzonych osób. Starała się też być dobrą córką i siostrą, choć też pewnie nie była nią zawsze, bo w poprzednich latach mocno wciągnęła ją pasja do quidditcha oraz szwendania się po różnych dziwnych miejscach, przez co czasem bliskich zaniedbywała i nie zdążyła nawet pożegnać się z ojcem. Otrząśnięcie przyszło za późno, dopiero gdy zginął. Wtedy wróciła do rodzinnego domu, do zrozpaczonej matki oraz młodszej siostry, już jako osoba dojrzalsza i bardziej poukładana, bardziej wyczulona na poważniejsze kwestie, które przez ostatnich kilka lat zwykła spychać na skraj świadomości.
Świat czarodziejów był urządzony tak jak był, nie pod każdym względem doskonale, miał niestety swoje wady. Pewne rzeczy by w nim poprawiła, gdyby oczywiście mogła, na przykład to, jak mocno były zakorzenione uprzedzenia na tle statusu krwi i do czego czasem doprowadzały. Sama wiedziała, że to nie krew świadczy o czyjejś wartości i umiejętnościach. Każda była tak samo czerwona, a widziała też czarodziejów z dziada pradziada czarujących gorzej niż mugolacy.
Nigdy nie uważała siebie za ofiarę Ślizgonów. Nie pozwalała się sprowadzać do takiej roli, ale nie każdy był tak silny, niektórzy uczniowie dawali się zaszczuć, a ona nie raz stawała w ich obronie, zwłaszcza gdy była starsza i swym słusznym wzrostem mogła wzbudzić pewien respekt w kilka lat młodszych ślizgońskich podskakiwaczach dręczących mugolaków z innych domów.
Niemniej jednak o to, co w ich świecie było dobre, należało dbać. Jak o to, by pokazywać kolejnym pokoleniom czarownic że mogą być kimś więcej niż tylko żonami i matkami i że takie sprawy jak quidditch wcale nie są domeną wyłącznie mężczyzn.
- No właśnie to w magii leży problem odkąd mamy anomalie – odezwała się. Magia była bardzo przydatna, ale teraz obarczona też dużym ryzykiem. Jamie już się sparzyła na zbyt pochopnym sięganiu po różdżkę i wiedziała, że nie warto ryzykować zranienia siebie lub kogoś dla leniwego ułatwiania życia. A już na pewno nie po nadejściu tej paskudnej burzy. Niemniej jednak tęskniła za czasami gdy mogła tak po prostu je sobie ułatwiać, zwłaszcza przy tak znienawidzonych czynnościach jak na przykład sprzątanie. Suszenie ubrań też byłoby dużo łatwiejsze, ale już zniszczyła sobie tak parę kompletów szat lub innych ubrań. Widowiskowe stanięcie szaty w płomieniach też się zdarzyło, na szczęście nie miała jej wtedy na sobie.
Usiedli przy jednym ze stolików, choć Jamie wiedziała, że nie mogła tu zabawić długo. Nie poczęstowała się też papierosem, bo choć czasem zdarzało jej się napić alkoholu (choć najczęściej kremowego piwa, które było trunkiem słabym), to na ogół dbała o zdrowy tryb życia.
- Taaa.... Niektórym najwyraźniej się nudzi i szukają wrażeń – rzekła, nawiązując do tamtej sytuacji, ale po chwili wzruszyła ramionami z wyraźnym lekceważeniem. Ale nie przejmowała się tym, nie pierwszy i nie ostatni raz, kiedy ktoś ją zaczepiał. Była świadoma tego, że jej uroda działała na mężczyzn, zwłaszcza na tych interesujących się quidditchem, ale nie tylko.
- Bo w życiu należy dążyć do tego, by robić to, co się kocha. To wtedy jesteśmy najbardziej szczęśliwi. – Jamie chciała grać zawodowo i dopięła swego. Choć wielu ludzi też pewnie uznałoby to za kiepski i mało życiowy wybór, a na pewno mało pożyteczny. Jednak sama uważała to co robiła za pożyteczne i to nie tylko dla samej siebie. Może nie w tak typowym sensie jak pracę aurorów, uzdrowicieli i tym podobnych, których rola była nieoceniona i niezbędna dla funkcjonowania ich świata, ale nie można było zupełnie lekceważyć roli rozrywki w czarodziejskim życiu ani tego, że często rzeczywiście były inspiracją dla młodych. Cieszył ją każdy młody czarodziej który nabierał wiary w to, że marzenia się spełniają. A zwłaszcza czarownica, bo Jamie wprost uwielbiała zachęcać dziewczęta do tego, by robiły w swoim życiu coś więcej niż bycie dodatkiem do mężczyzny.
- Czy luksusowy to bym nie powiedziała, ale cóż, rzeczywiście niecodzienny. Chociaż przez to, jaka jest pogoda, to kiedy nie trenuję, a potrzebuję się z kimś spotkać, podobnie jak większość wybieram jakiś lokal. Tu przynajmniej jest ciepło i nie leje się na głowę, więc – jest dobrze – uśmiechnęła się i rozejrzała po otoczeniu. Rzeczywiście było dobrze, gdy było się gdzie schronić przed pogodą i porozmawiać. Bo życie jakoś musiało się toczyć bez względu na to, jak było. – Choć przyznaję, brakuje mi robienia czegoś spektakularnego. Choć oczywiście w tym pozytywnym sensie.
Marzyła o tym, by móc znowu wskoczyć na miotłę i polecieć w jakieś ciekawe miejsce, przeżyć jakąś przygodę.
Jamie McKinnon
Jamie McKinnon
Zawód : ścigająca Harpii
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Jeśli plan "A" nie działa, pamiętaj, że alfabet ma jeszcze 25 liter!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7499-jamie-mckinnon https://www.morsmordre.net/t7507-listy-do-j https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f285-dolina-godryka-popielniczka https://www.morsmordre.net/t7514-skrytka-bankowa-nr-1818 https://www.morsmordre.net/t7508-jamie-mckinnon
Re: Czarny Kot [odnośnik]11.07.19 17:08
Wiadomym było, że na świecie nie ma nic idealnego. Michael nigdy nie uważał, nawet będąc dzieckiem, że zwykli śmiertelnicy będą w stanie kiedykolwiek doświadczyć tego, mimo wszystko subiektywnego, ideału. Choć on, tak jak wszyscy czarodzieje, był ateistą i nie wierzył w istnienie trzech różnych krain, do których można było trafić po śmierci, zdawał sobie sprawę z ich rzekomego występowania, według wierzeń chrześcijan. Jego ojciec, zważywszy na swoje pochodzenie, wierzył że trafi do nieba, czyśćca lub piekła. Mike jako dziecko zastanawiał się zresztą, gdzie mógł trafić; czy odkupuje swoje winy, cierpi, a może odpoczywa w raju? Odpowiedzi mógł się jedynie domyślać; miał jednak nadzieję, że Bóg zlitował się nad duszą ojca. Może gdyby sam był wierzący, postępowałby inaczej. Przestałby kraść, na poczet obywatelskiej uczciwości i całkowicie odsunąłby od siebie myśl o możliwości przyłączenia się do Rycerzy Walpurgii. On jednak uważał, że jego czyny za życia nie nagrodzą, lub nie ukarzą go po śmierci, dlatego pewnie robił swoje oraz nie planował żadnych zmian. A co do tego, jak wyglądał świat czarodziejski, nie miał pretensji do nikogo. Nawet gdyby na stołku Ministra Magii pojawił się ktoś inny, bardziej kompetentny, Scaletta nie wierzył, że rozwój nastąpiłby od razu. Nie wszystko zależało od głowy państwa, a niektóre poglądy, tak jak czystość krwi, były zakorzenione w czarodziejach przez wieki; ciężko zatem było wyplenić przekonania, które rzekomo były czymś odpowiednim, bo przecież dyskryminacja mugolaków i mugoli była metaforą wybierania tego, co wartościowe i lepsze, dosłowne oddzielanie ziaren od plew. Michael był w tej kwestii nowoczesny, ale czy miałby takie same poglądy, gdyby był czarodziejem czystej krwi? Pewnie nie, bo wówczas zostałby wychowany w innych realiach.
- Przynajmniej wreszcie przydają mi się mugolskie umiejętności - stwierdził, kiwając głową na potwierdzenie. Magia dawała wiele różnych możliwości, ale jednocześnie sprawiała, że człowiek się rozleniwiał i ograniczał. Mowa tutaj w szczególności o czarodziejach oraz czarownikach wychowanych wokół czarów, w wysokich standardach, gdzie wszystkie obowiązki wykonują za nich domowe skrzaty, a każda możliwa czynność, jeśli jest to możliwe, ma na sobie znamię magii. Scaletta wyobraził sobie, co by było, gdyby owe udogodnienia raptem zniknęły. Czy ci ludzie w ogóle by sobie poradzili? O siebie się nie martwił - z magii korzystał rozsądnie, a na co dzień częściej robił coś sam, zamiast sięgać po różdżkę, zwłaszcza odkąd panowały anomalie.
Mike, w przeciwieństwie do Jamie, nie prowadził zbyt zdrowego trybu życia. Pił rzadko, i to zazwyczaj w niewielkich ilościach, choć gdy bywał na obiadach u matki nie odmawiał sobie lampki wina do obiadu; palił z kolei jak smok, nie zwracając uwagi na to czy to trzydziesty, czy czterdziesty papieros w ciągu tego dnia. Zwykle też jadał na mieście, na dodatek o nieregularnych porach, a sałatki nie bywały jego pierwszym wyborem. Gdyby nie dobry metabolizm i codzienna dawka sportu, pewnie już dawno nie przypominałby samego siebie. Wiedział jednak, że jeśli chce zachować tę swoją ładną twarzyczkę i szczupłą, choć muskularną sylwetkę, musi zacząć o siebie dbać.
- Święte słowa - przytaknął na jej stwierdzenie, zaciągając się ostatkiem papierosa. Teoretycznie, doskonale zdawał sobie z tego sprawę, że Jamie ma rację; zatem, skoro nie potrafił zrezygnować z bycia kieszonkowcem, czy to właśnie było pisanym mu zajęciem? Brzmiało to absurdalnie, dlatego Scaletta pocieszył się w duchu, że jest coś, co pokocha, tylko on sam jeszcze tego nie wie.
- Ja mam na szczęście trochę więcej czasu - powiedział, automatycznie spoglądając na zegarek na nadgarstku. O ironio, zupełnie zapomniał, że był dziś już umówiony. W drugiej części Londynu, na dodatek miał się tam pojawić już dziesięć minut temu. A obiecał, że się zjawi; nienawidził się też spóźniać, więc zmuszony był przeprosić McKinnon.
- Strasznie Cię przepraszam, ale właśnie przypomniałem sobie, że powinienem być teraz w innej części Londynu, na umówionym spotkaniu. Zupełnie o tym zapomniałem, już i tak jestem spóźniony. - Złapał płaszcz z oparcia krzesła i prędko zarzucił go na ramiona. -[b] Mam nadzieję, że niedługo się jeszcze zobaczymy i tym razem może uda nam się zrobić coś spettacolare, tak jak za dawnych czasów. - Wysłał jej na pożegnanie szczery uśmiech, a po chwili już go nie było.
Michael Scaletta
Michael Scaletta
Zawód : kradnie, co popadnie
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
i'm a lesser man, a lesser man
a lesser man than you think i am
OPCM : 4 +2
UROKI : 7 +3
ALCHEMIA : 2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6 +3
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
 dazed and kinda lonely
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7515-michael-anthony-scaletta#207763 https://www.morsmordre.net/t7521-volare#208020 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f293-crimson-street-11-2 https://www.morsmordre.net/t7660-skrytka-bankowa-nr-1828#211185 https://www.morsmordre.net/t7522-m-a-scaletta#208023
Re: Czarny Kot [odnośnik]11.07.19 19:12
Czasem i ona zastanawiała się, co jest dalej. Kiedyś nawet zapytała o to jakiegoś ducha, ale nawet one nie znały odpowiedzi na to pytanie, ponieważ nigdy dalej nie ruszyły, a pozostały na ziemi, błąkając się w niematerialnej postaci i będąc biernymi obserwatorami wydarzeń. Za młodu były to tylko czyste rozważania, które nabrały głębi po śmierci ojca. Co się z nim stało, skoro nie wrócił jako duch? Gdzie się podział? W głębi duszy czuła, że ojciec nigdy by nie wrócił, że odważnie ruszyłby w nieznane. Za czyny natomiast mogli zostać rozliczeni za życia, i miała nadzieję, że ci, którzy stali za śmiercią jej ojca i tylu innych, kiedyś za to odpowiedzą.
Również zdawała sobie sprawę, że mimo jej własnych tolerancyjnych i postępowych poglądów, przekonanie o wyższości czystej krwi jest zakorzenione bardzo głęboko i nigdy nie zniknie, ale uważała, że należałoby uniknąć przynajmniej eskalacji takich poglądów i doprowadzania do rozlewu krwi w imię oczyszczania świata. To, co się działo, wykraczało już poza pojęcie zwyczajowych, odwiecznych uprzedzeń i podziałów, które były, są i będą, a stawało się realnie niebezpieczne.
- Teraz dobrze umieć robić różne rzeczy bez magii – odezwała się. Sama też często rezygnowała z różdżki, kiedy mogła zrobić coś bez niej. Wykonywanie pewnych czynności trwało dłużej, tym bardziej kiedy nie miało się pojęcia o świecie mugoli, ale też nigdy nie była osobą, która czuła potrzebę machania różdżką na wszystko co się nawinie, nie była aż tak leniwa. Mugolacy mieli teraz pewną przewagę nad tymi czarodziejami, którzy nie potrafili robić rzeczy bez magii, a nie mieli do dyspozycji skrzatów. Niektórzy czarodzieje byli naprawdę niezaradni bez pomocy skrzatów czy własnych różdżek.
Chcąc być sprawna musiała o siebie dbać, zarówno poprzez treningi i ruch, jak i przez odżywianie i unikanie używek. Kilka razy w życiu zdarzyło jej się zapalić, ale nie posmakowało jej to. Alkohol piła w ilościach rozsądnych i częściej sięgała po słabiutkie kremowe piwo niż po mocniejsze napitki.
Gdyby tylko wiedziała, co takiego robił! Na pewno by tego nie pochwaliła, ale nie wiedziała i wiedzieć nie mogła, więc wyobrażała sobie raczej, że miał jakąś zwyczajną posadę, być może nudną i nie przynoszącą wielkiego prestiżu, ale jak najbardziej legalną. Nie dopytywała dokładniej, zresztą po chwili okazało się, że mężczyzna musiał już iść.
- W porządku, naprawdę. Rozumiem – przyznała; sama też parę razy z roztrzepania się gdzieś spóźniła, bo zasiedziała się gdzie indziej lub napotkała komplikacje z transportem, więc wiedziała, jak to jest. – Może jeszcze kiedyś gdzieś na siebie wpadniemy? Nie zatrzymuję cię już, do zobaczenia kiedyś! – rzuciła na odchodne. Gdy odszedł, sama oddaliła się z powrotem do swojej zniecierpliwionej już nieco znajomej, bo choć rozmowa z Michaelem nie trwała długo, to jednak towarzyszka troszkę musiała na nią poczekać, za co Jamie starannie ją przeprosiła.

| zt.
Jamie McKinnon
Jamie McKinnon
Zawód : ścigająca Harpii
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Jeśli plan "A" nie działa, pamiętaj, że alfabet ma jeszcze 25 liter!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7499-jamie-mckinnon https://www.morsmordre.net/t7507-listy-do-j https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f285-dolina-godryka-popielniczka https://www.morsmordre.net/t7514-skrytka-bankowa-nr-1818 https://www.morsmordre.net/t7508-jamie-mckinnon
Re: Czarny Kot [odnośnik]23.06.21 19:13
|27/11/1957

Czarny Kot nadawał się idealnie do tego aby zaszyć się wraz z notatkami poczynionymi w czasie wędrówki po kanałach. Zamówił wcześniej coś co mogło być kiedyś piwem, po czym usiadł przy jednym z wielu wolnych stolików. Wciąż czuł na sobie woń ścieków, ale to sprawiało, że nikt niepowołany nie miał ochoty przyłączyć się do picia. Musiał na świeżo nanieść oznaczenia i poprawki na planie kanałów, które posiadał. Wiele ryzykował zapuszczając się tam. W każdej chwili mogli wejść śmierciożercy lub szmalcownicy, ale i tak było to lepsze niż szmuglowanie ludzi ulicami w biały dzień.
W rzeczach po ojcu znalazł stare zapiski i notatki dotyczące dróg, którymi to samo robili alianci w czasie II wojny światowej; wykorzystanie ich wypracowanych dróg mogło się okazać dla niego bardzo korzystne. Rozłożył mapę na blacie stołu sięgając po ołówek, którym nanosił kolejne krzyżyki oznaczające, że dany tunel był zawalony lub wychodził na dzielnicę zbyt dobrze obstawioną przez wyznawców samozwańczego lorda.
Londyn nie był bezpiecznym miejscem, ale nadal pozostawały dzielnice, w których były mniejsze szanse na spotkanie straży czy kogoś kto chciałby sprawdzać jego papiery. Rejestrując różdżkę ograniczał swoje możliwości, ale również dawał sobie szansę na wyłganie się w trakcie jakieś kontroli.
Nie zamierzał tu zbyt długo siedzieć, nie chcąc przykuwać niczyjej uwagi zbyt długo. W notesie zaznaczył, że od zawalonego przejścia musi zrobić dokładnie dziewięćdziesiąt kroków do wyjścia z kanałów tuż obok tego miejsca. Im częściej schodził pod ulicę tym coraz lepiej orientował się w rozkładzie podziemi i uczył się na pamięć skrótów oraz przejść, które pewnego dnia mogą uratować mu życie oraz innym, którzy uciekali z Anglii. Pchanie się przez Londyn nie było rozsądne ale też dawało szansę na powodzenie misji, ponieważ aktualnie panująca władza raczej nie spodziewała się, że ktoś będzie na tyle głupi aby robić coś pod ich nosem. Grey postanowił być tym głupcem.
Miał wiele do stracenia ale równie wiele do zyskania i gra była warta świeczki.

Kiedy upewnił się, że ma już wszystko wstał i wyszedł na zewnątrz. Nie chciał rzucać się w oczy więc uznał, że wybierze się gdzie indziej.

|zt


Zły pomysł?Nie ma czegoś takiego jak zły pomysł, tylko złe wykonanie go


Herbert Grey
Herbert Grey
Zawód : Botanik, podróżnik, awanturnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz. To coś, co robisz. Jak oddychanie
OPCM : 18 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2 +1
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9088-herbert-grey https://www.morsmordre.net/t9097-awanturnik https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t10001-skrytka-bankowa-nr-2134#302368 https://www.morsmordre.net/t9106-herbert-grey#274578

Strona 9 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9

Czarny Kot
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach