Wydarzenia


Ekipa forum
Stoliki w pobliżu sceny
AutorWiadomość
Stoliki w pobliżu sceny [odnośnik]06.09.16 22:28
First topic message reminder :

Stoliki w pobliżu sceny

Ku brzegom angielskim już ruszać nam pora, i smak waszych ust, hiszpańskie dziewczyny, w noc ciemną i złą nam będzie się śnił... Zabłysną nam bielą skał zęby pod Dover i znów noc w kubryku wśród legend i bajd...

W obskurnym kącie tawerny ustawiono prowizoryczne podwyższenie, na którym dają występy portowe dziewki nie obawiające się towarzystwa upojonych rumem marynarzy i pracowników portu. Poza tym niewielkim elementem, ta część sali jest tak samo zaniedbana jak cała reszta. Niewielkie stoliki są odrapane i lepkie od warstwy brudu i rozlanego alkoholu, a gęsty dym papierosowy wraz z ciężkim zapachem męskiego potu jeszcze bardziej dławi w gardło niż w pobliżu drzwi. Pomimo to co wieczór właśnie te stoliki są najszybciej zajmowane przez mężczyzn żądnych uciech dla oka.

Możliwość gry w czarodziejskie oczko, darta, kościanego pokera
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stoliki w pobliżu sceny - Page 5 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Stoliki w pobliżu sceny [odnośnik]24.11.24 14:16
25 listopada 1958
Nie bawił się dobrze.
Patrzył na nią od czasu do czasu, mając wrażenie, że była weselszą niż zwykle, że uśmiechała się szerzej, śmiała głośniej i piła więcej, może to tylko złudne wrażenie, ale chyba naprawdę czuła się w porządku. W zasadzie to dobrze - czemu nie - na pewno dobrze, nie życzył jej przecież źle. Zagalopował się ostatnio, wiedział, ale o sposobie, w jaki go to za to ukarała, nie chciał nawet myśleć, przytłoczony narastającym zażenowaniem. Nie chciał z nią rozmawiać, czuł, że nie powinien, a jednak oko raz po razie uciekało w jej stronę, gdy tańczyła w ramionach Fritza. Wszystko byłoby dobrze, gdyby się wtedy nie wpieprzył. Nie rozmawiali z Yulią od tamtego czasu, kilka razy minął ją w Parszywym pracowała tu przecież, ale starał się jej unikać. Z godziny na godzinę szumiało mu w głowie coraz mocniej, a drewniana posadzka pubu coraz bardziej przypominała pokład bujającego się na fali okrętu. Pomyślał, że mógłby płynąć do Afryki. Pomyślał, że w gruncie rzeczy wcale go to nie obchodziło, że nie patrzyła na niego.
Obejrzał się na chłopaków. Wskazówki starego zegara dawno minęły północ, a srebrny księżyc był już wysoko na niebie, półmrok wypełnionej śmiechem izby rozświetlały już tylko stare i trochę cuchnące świece. Przechylił kufel z ciemnym ale, nim zerwał się z krzesła, porywając na scenę Sue - nie odbywały się tego dnia żadne występy, ale przy stolikach zgromadziło się sporo młodzieży - której o tej porze dawno już być tutaj nie powinno, ale przyciemnione światła i zaklęcia wyciszające trzymały na razie patrole z dala - więc przejęli ją dla siebie. W nocnym szaleństwie próbował zgubić uciążliwe myśli i drażniące troski ostatnich dni, w pełni oddając się skocznej muzyce - to w ruchu tracił gonitwę myśli i w ruchu odnajdywał zwykle uśmiech, taniec był dla niego emocjonalną formą wyrażenia uczuć - dziś złości - i odnalezienia emocjonalnej harmonii.
Gdzieś między jednym tańcem a drugim spotkał Fritza, na zapleczu, gdzie obaj wyruszyli za potrzebą. Chyba nie rozumiał, za co Marcel rozbił mu wargę, a w ostatnim zdrowym oku wychwycił jego zawód. Znów zrobił coś, czego nie powinien, Fritz im wtedy pomógł, przecież wiedział. Przeszło mu przez myśl, że może za dużo wypił, więc dla równowagi wciągnął trochę pyłu. Czuł jego zapach w nosie, gdy wsparty o zewnętrzną ścianę tawerny obserwował migoczące tysiącem świateł gwiazdy, intensywne jak nigdy dotąd. I potem zabawa poszła jeszcze lepiej, taniec był szybszy, śmiech głośniejszy, a noc intensywniejsza. Zeskoczył ze sceny, zgrabnym ruchem znosząc z niej także Sue, tuż przed kolejną wycieczką do baru, gdzie skradzionymi po drodze monetami zapłacił za dwie butelki ciemnego ale, z którymi zamierzał do niej wrócić. Usiadł obok dziewczyny, okrakiem na ławie, wyciągając w jej kierunku jedną z butelek.
- Przyniosłem ci... - ale urwał, bo coś było nie tak. Bo ciemne loki Sue były kasztanowe, lśniące i nie były lokami, bo czekoladowe oczy Sue błysnęły szarobłękitnym chłodem, bo wyniosły profil Yulii w niczym nie przypominał słodkiej Sue. Skąd się tu wziął? Nie myślał o niej przecież wcale, odpędzał każdą z tych myśli. Czy to jego wina, że wracały uparcie? Zmroziło go, miał tego nie robić. Nie dzisiaj, nie nigdy. Ze zrezygnowaniem opuścił rękę z piwem, ale zreflektował się chwilę później i postawił ją przed nią jak gdyby nigdy nic. - ... czerwone ale - dokończył kiwając głową, tak jakby gest ten mógłby mu pomóc wyglądać bardziej naturalnie. Uzna to za dziwne? Mógł przecież podać jej piwo - co w tym dziwnego? Nic zupełnie, alkohol we krwi nastrajał go dziś optymizmem. Nie uzna tego za dziwne, wszystko było dobrze. Da jej piwo i pójdzie, a potem uda, że tak miało być. Trzymaj, Yulia, ja spadam. Fajnie było się zobaczyć, na mnie już czas.
- Otworzę - oznajmił nagle ni stąd ni zowąd zamiast tego. Zdecydowana deklaracja nie odnalazła jednak odzwierciedlenia w gestach, patrzył prosto na nią. Powiedział, że spada, prawda? No to cześć.


jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali

Marcelius Sallow
Marcelius Sallow
Zawód : Akrobata
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler

red -
the blood of angry men

OPCM : 6 +3
UROKI : 5 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 41
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t8833-marcelius-sallow#263287 https://www.morsmordre.net/t8838-marcelius-sallow#263482 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f319-arena-carringtonow-wagon-7 https://www.morsmordre.net/t8839-skrytka-bankowa-nr-2088#263495 https://www.morsmordre.net/t8841-marcelius-sallow#263502
Re: Stoliki w pobliżu sceny [odnośnik]24.11.24 14:24
Nie lubiła zostawać sama. Nie lubiła nocy w których po imprezie nikt nie czekał na nią w mieszkaniu i musiała spać sama, rytmem oddechu usiłując dopasować się do tętna ulicy. Zapomniane Córki kwitły nocną porą, a nieszczelne okno nie stanowiło przeszkody dla dźwięków. Gdzieś tam na dole ktoś się dobrze bawił. I fakt ten był dla Yulii jak sól w oku, bo od pamiętnego wydarzenia w zaułku ona nie bawiła się wcale.
Na początku była zbyt zła żeby zdać sobie sprawę z pewnych rzeczy. Na początku – całkiem zuchwale – wydawało jej się, że to w zasadzie dobrze, bo w gruncie rzeczy i tak go nie lubiła. Fajnie tańczył, miał pewny krok i w niezrozumiały dla niej sposób zawsze generował wokół siebie jakieś zamieszanie, ale to przecież tyle, prawda? Byli przyjaciółmi od dwóch lat, ale co to właściwie znaczyło? Że miał jakieś odgórne przyzwolenie na kłamstwo w żywe oczy? Na to żeby traktować ją z góry, jakby nie potrafiła sobie poradzić z… z byle czym?
Z każdą taką myślą przewracała się na bok z głośnym prychnięciem.
Oczywiście, że nie miał prawa. Głupek. Dureń. Wcale nie był jej potrzebny.
*
Nie lubiła zostawać sama. Nie lubiła nocy podczas których nic się nie działo; nie lubiła, gdy na zadane pytanie o plany na wieczór ktoś odpowiadał jej, że umówił się z tym czy tamtym, delikatnie sugerując, że to spotkanie zamknięte. Spędzanie czasu w samotności uzmysławiało jej jak bardzo cisza potrafi brzęczeć w uszach i że czas może się naprawdę dłużyć.
Gdy opadła pierwsza fala złości – nadeszły pytania. Wypowiedziane szeptem w sufit, jakby stare deski miały jej w końcu kiedyś odpowiedzieć. Liczyła gwoździe, słoje belki stropowej i wyobrażała sobie wędrówkę na sam szczyt, na kalenicę i skok w ciemną noc. Czy naprawdę miała wtedy rację? Czy coś jej umknęło? Rozpamiętywała tamten wieczór raz po raz, analizując wszystkie fakty od nowa i w kółko, ale wspomnienia z czasem ulegały zatarciu. Co faktycznie się działo, a co było wykrzywione przez emocje i zniekształcone w zakamarkach pamięci przez gniew? Ile jej się wydawało? Ile sobie dopowiedziała w tej złości i w tym żalu?
Z każdą taką myślą wzdychała głęboko i z wyraźnym zmęczeniem, ale sen nie nadchodził.
Było tylko coraz więcej pytań.
Wrócił w jednym kawałku na Arenę? Ktoś mu opatrzył ten nieszczęsny nos?...
*
Nie lubiła zostawać sama, więc łapała się każdej okazji na wyjście, na spędzenie czasu wśród ludzi, bo wtedy – jak głosiło jej niedawne odkrycie – łatwo było nie myśleć. Łatwo było odpowiedzieć wzruszeniem ramion na pytanie “gdzie Marcel?”, bo za rogiem zawsze czaiło się zajęcie, któremu mogła się poświęcić. Rozmowa, taniec, picie, nawet wciąganie pyłu gdzieś w kącie, czy rozmowa o pierdołach – wszystko to składało się na rzeczywistość w której prosto było go zastąpić. Problem pojawiał się wtedy, gdy w tej rzeczywistości pojawiał się sam Marcel i udawał, że jej nie widzi.
Od początku jej się to nie podobało. (Co tu robił w ogóle? Nie miał innej knajpy do obskoczenia?). Od początku, ukradkiem, śledziła jego poczynania, ale każde kolejne odkrycie uzmysławiało jej, że nie podoba jej się coraz bardziej. (Czy on tańczył z Sue? Naprawdę? No kurwa). Gniew niezauważenie i całkiem gładko wypełnił żyły, sprawił, że jeszcze chętniej sięgała po alkohol, ale wypicie kolejnego kufla piwa nie przyniosło jej nic poza trzęsącymi się dłońmi i chęcią rozwalenia Sue tej ślicznej buzi. (Może powinna jej powyrywać te kudły? Zawsze chciała mieć loki, pewnie robił jej teraz na złość spędzając czas z jakąś flądrą, która faktycznie je posiadała. Zdrajca. Dureń. Głupek).
Ostatecznie jednak skończyło się na krótkiej rozmowie z doskonale znanym jej barmanem i niewielkiej paczuszce wyjętej spod lady. Mieszanka ziół naszykowana przez Edith: cienki, ciemnozielony proszek, który w odpowiedniej dawce podobno pomagał na ból brzucha, a w nieodpowiedniej przyczyniał się do ostrych problemów żołądkowych. Yulia niepostrzeżenie, całkiem skrycie jak na osobę dość wstawioną, wzbogaciła kufel ciemnego ale Sue i przy okazji ucięła sobie z nią krótką pogawędkę o włosach. (Ojej, zawsze podobały mi się twoje loki, są śliczne!). A gdy tylko Dureń zamajaczył na horyzoncie, szybko wróciła do swojego stolika. (Nic nie zaszło. Wcale jej nie obchodził).
Tylko po to by odkryć, że Fritz zarobił w gębę, a wrócił chwilę po Marcelu.
Yulia machinalnie zwinęła dłonie w pięści i już-już miała się podnieść z ławy i rozprawić się z Marcelem po swojemu, kiedy gniew nagle opadł, rozwiał się i zniknął, zastąpiony wspomnieniem tamtych gapiów w rzygowniku. Przyłożyła mu wtedy? Odepchnęła? A może pobiła tylko Dixona? Nie była pewna, ale doskonale wiedziała jak takie rzeczy odbijają się na reputacji chłopaków.
Zacisnęła powieki, wzięła głęboki oddech.
Przecież mu tego nie zrobi. Nie znowu. Już i tak… już i tak zrobiła za dużo.
Ponure podsumowanie rozbrzmiało goryczą wśród myśli i zepsuło jej humor. Powinna się zmyć. Parszywy nie był w końcu jedynym miejscem na imprezę, może Fritz ją zabierze gdzieś do Niemców? Albo spróbuje znaleźć Omara, o ile jeszcze nie wypłynął. A Chimera? Może nie będzie tam tego siwego lisa, może powinna spróbować…
Z kawalkady myśli wybił ją ruch powietrza z boku i podsunięta butelka. Złapała ją bezmyślnie, spodziewając się, że obdarowującym był sam Fritz, ale gdy usłyszała głos nowego kompana – zesztywniała cała.
Butelki jednak nie puściła. Przez jakiś czas trwali zatem w komicznym zawieszeniu: Yulia wbiła wzrok gdzieś przed siebie, Marcel wbił wzrok w nią (dostrzegała to kątem oka), a w Marcela wpatrywała się porzucona na drugim końcu sali, lekko zzieleniała Sue. Kącik ust Yulii drgnął w paskudnym półuśmieszku.
Czerwone ale? – podjęła, odwracając głowę w jego stronę. Palce zacisnęły się instynktownie mocniej, na wargi już cisnęło jej się flagowe “sama potrafię otworzyć sobie piwo”, ale ugryzła się w język zanim zdążyłaby przypomnieć sobie jak rozmawia się z przyjacielem tym durniem.
To… – przełknięcie nawyku kontroli i samowystarczalności przyszło jej z wyraźnym trudem – otwieraj. Potrafisz zębami?
Coś jej zaświtało w głowie, myśl wydała się interesująca.
Fritz potrafi – dodała zaraz sugestywnie, z lekkim wyzwaniem czającym się w spojrzeniu. Okręciła się na ławie, usiadła naprzeciwko Marcela, nieelegancko przerzucając nogę na drugą stronę. – Co…u ciebie?…u słonia?


I wasn't born a freak
I was born who I am
the circus came later


Yulia Dyatlova
Yulia Dyatlova
Zawód : złodziejka, kombinatorka
Wiek : 20
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna

sleep is for the weak

OPCM : 6 +3
UROKI : 6 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 26
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t12388-yulia-dyatlova#381321 https://www.morsmordre.net/t12392-ekler#381423 https://www.morsmordre.net/t12465-yulia-dyatlova#383531 https://www.morsmordre.net/f473-port-of-london-ulica-zapomnianych-corek-12-8 https://www.morsmordre.net/t12393-skrytka-bankowa-nr-2650#381424 https://www.morsmordre.net/t12394-yulia-dyatlova#381427
Re: Stoliki w pobliżu sceny [odnośnik]30.11.24 19:05
Przecież mówił, że się zwija, dlaczego patrzyła na niego w ten sposób? Trzymała butelkę - dał jej w końcu - już trudno. Po prostu wstanie i pójdzie, Yulia do jutra zapomni, że w ogóle tu przyszedł. Wolałby w ogóle nie przychodzić, ale to już się stało - skąd się tu w ogóle wziął? Kręciło mu się w głowie, był pijany. Kącik oka odnalazł Sue, wydawała się niewyraźna. Była zła, że ją zostawił? No tak, powiedział jej przecież, że zaraz wróci. I to ale - miał je jej przynieść przecież.
- Twoje ulubione - przytaknął jakby nigdy nic - może wtedy się nie zorientuje, że to tylko pomyłka i rozejdą się w pokoju w dwie różne strony? - gdy powtórzyła jego słowa. Była zła? Oczywiście, że była, przecież wydarzyło się, co wydarzyło. Zresztą widział to spojrzenie, minę, pójdę już, cześć, dobra, żadnego piwa. Załatwi Sue inne, to już tu zostawi. Wszystko będzie dobrze. Czekaj, otwórz? Co otwórz? - Piwo? - spytał z głupia frant, przenosząc wzrok na butelkę. Zabrał ją i już chciał otworzyć o kant stołu, gdy wspomniała o Fritzie, zmarszczył jasną brew. Znowu ten bałwan? Pył zdążył zawładnąć jego umysłem, przecież wiedział, że był lepszy od niego. - Pewnie, że umiem - odpowiedział bez zawahania, choć nie raz widział, czym się to kończyło; parę razy próbował, robił to, szczęśliwie szczękę miał całą, choć niewiele brakowało. Ale przecież jakiś Fritz nie będzie potrafił więcej od niego we wszystkim. - Ta? - dopytał kąśliwie. - Tak jak okiem? Nieźle mu poszło - rzucił od niechcenia, nie było to sprawiedliwe. Nie miał pojęcia, jak Fritz stracił oko, ale sztuczkę otwierania butelki okiem też parę razy widział - to dopiero było coś. Imponowało, jasne, że tak, ale w nim trochę budziło zazdrość, bo mając oczu mniej niż zębów jednak trochę się bał spróbować samemu. Obrócił butelkę w rękach krytycznie, przesuwając językiem po tylnych zębach, szukając odpowiedniego miejsca, gdy Yulia podniosła nogę. Przełknął ślinę, z niestosowną uwagą przyglądając się skórze odsłoniętej spod materiału spódnicy, a potem przemykając wzrokiem za jej kolanem - wydało mu się to niewygodne dla oka, że okrył je materiał. Niewiele brakowało, łatwo byłoby strącić go dłonią. Siedzieli naprzeciw siebie, ale on miał spodnie, a ona... a ona nie. Wróżkowy pył podsycał wyobraźnię, alkohol kruszył stanowcze blokady. - U kogo? - dopytał bez zaangażowania, bo chyba jej przez chwilę nie słuchał. - Fritz nigdy by tego nie otworzył - oznajmił ostatecznie, wyciągając między nich butelkę. - Widzisz te szczerby? - wskazał palcem na kapsel, okręcając go wokół, nie różniły się raczej niczym od kapsli leżących na stole i w zasadzie od jakichkolwiek innych kapsli też nie. - On ma za wąską szczękę, nie uchwyci tego z... odpowiednią... siłą - oznajmił powoli, w zasadzie nie bardzo wiedząc, o czym mówił. Nie bardzo wiedział, czy szczęka Fritza była wąska czy szeroka, ale kiedyś słyszał, że przystojni mężczyźni mieli szeroką, a Fritz przecież taki nie był. - Trzeba to zaklinować między zębami, i... - mówił dalej, a dla stabilności - tylko dlatego, że tak było wygodniej, musiał się przecież złapać pewnym chwytem - wsparł się prawą dłonią o jej kolano, lewa wsunęła szyjkę między zęby, którą ze przemyślaną stanowczością pijanego człowieka zaklinował w szczęce, nim równie stanowczym ruchem nie pociągnął butelki na zewnątrz, zsuwając z niej kapsel. Wypluł go na ziemię, nie poświęcając mu dłuższej chwili zadumy. - I wułala - Czy jakoś tak, oznajmił triumfalnie; wypił z butelki większy łyk piwa, nim przekazał je w jej ręce. - Chcesz zatańczyć? - wymknęło mu się, nim uzmysłowił sobie, że jak echo powtórzył słowa refrenu piosenki z szafy grającej.

1 - i pokruszył sobie zęba, krzywiąc się z bólu
2 - i zadarł sobie dziąsło, zostawiając na szyjce butelki posmak krwi, skrzywił się tylko przelotnie
3 - i zrobił to bezbłędnie

muzyka


jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali

Marcelius Sallow
Marcelius Sallow
Zawód : Akrobata
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler

red -
the blood of angry men

OPCM : 6 +3
UROKI : 5 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 41
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t8833-marcelius-sallow#263287 https://www.morsmordre.net/t8838-marcelius-sallow#263482 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f319-arena-carringtonow-wagon-7 https://www.morsmordre.net/t8839-skrytka-bankowa-nr-2088#263495 https://www.morsmordre.net/t8841-marcelius-sallow#263502
Re: Stoliki w pobliżu sceny [odnośnik]30.11.24 19:05
The member 'Marcelius Sallow' has done the following action : Rzut kością


'k3' : 2
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stoliki w pobliżu sceny - Page 5 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 5 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5

Stoliki w pobliżu sceny
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach