Wydarzenia


Ekipa forum
Sala główna
AutorWiadomość
Sala główna [odnośnik]02.04.15 22:35
First topic message reminder :

Sala główna

★★
Wnętrze "Białej Wiwerny" nie odbiega od wyglądu przeciętnej, niezbyt szanowanej knajpy. Sala główna, która znajduje się na parterze kamienicy, na pierwszy rzut oka wydaje się niezbyt pokaźna, lecz to tylko złudzenie - po przekroczeniu progu widać jedynie jej niewielką część, tę, w której znajdują się dobrze zaopatrzony bar oraz schody prowadzące na piętro. Odnogi izby prowadzą do kilku odrębnych skupisk stolików, gdzie można w spokoju przeprowadzać niezbyt legalne interesy czy rozmawiać w kameralnej, prywatnej atmosferze. Cały lokal oświetlany jest światłem licznych magicznych świec, zaś podniszczone blaty są regularnie czyszczone przez kilka zatrudnionych tam dziewczyn, toteż "Biała Wywerna" nie odstrasza potencjalnych klientów swym stanem, a przynajmniej nie wszystkich.

Możliwość gry w kościanego pokera
[bylobrzydkobedzieladnie]
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala główna - Page 5 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Sala główna [odnośnik]15.11.15 2:14
Przecież wiem, to oczywiste. Nikt nie musi mi tego mówić czy wskazywać palcem. Nie pasuję tu, to oczywiste. Jestem przecież pierwszym brudasem wśród powszechnej czystości. Mam ochotę zaśmiać się w twarz każdemu z tu zebranych. Banda małych, napuszonych hipokrytów. Nie wiecie, małe człowieczki, jakiej krwi jest Riddle? Ktoś poskąpił wam tej wiedzy czy wasze perfekcyjne umysły wyparły ze świadomości kolący w oczy fakt? Nie widzicie, że ktoś niższy od was statusem społecznym stoi na waszym czele? Nie jestem nim, przecież nawet nie chcę być porównywany do Toma. Chodzi mi o waszą pychę, o waszą niechęć do brudu, w którym się chcąc czy nie chcąc tarzacie będąc w tym miejscu. Wasze zadufane ego może zasłonić drogę, którą wspólnie stąpamy, przez co możecie upaść, a nikt nie wyciągnie ręki, aby pomóc wam wstać. Karma to suka, nie słyszeliście?
Jestem jednak za trzeźwy na takie filozoficzne wywody. Chyba, że to obecność inteligencji tak na mnie wpływa. Nie jest to teraz istotnym. Zamiast tego skupiam się na ostatnich słowach monologu Grahama, który widocznie jest w podobnym nastroju do mojego. Uwagę poświęcam natomiast Milburdze. Jako jedyna wydaje się być całkowicie zadowolona z mojej obecności tutaj. Cieszę się, że ją znam, że tutaj jest.
- Wiesz, że dla ciebie wszystko – odpowiadam nadal lekkim tonem, ale ona zna mnie na tyle, że nie jest to rzucona na wiatr kurtuazja. Nie jestem raczej miłym człowiekiem, żeby opowiadać takie farmazony. Następnie sięgam poprzez blat, pochylając twarz oczywiście zupełnie przypadkiem nad wspaniałym dekoltem Dolohov, aby złapać szklankę, z której przed chwilą pili. Cóż, jeśli jest coś pewnego na tym świecie to to, że moi towarzysze nie piją kiepskiego alkoholu.
- Już opróżniliście przechodnią szklankę pokoju – mruczę niezadowolony, bo do moich ust spłynęły same resztki alkoholu i rozpuszczonego lodu. Macham, aby zamówić jeszcze raz to samo. W tym samym czasie plugawą Wywernę swoją obecnością zaszczyca sam Samael Avery. Z tym człowiekiem mam pewien problem. Potrafię z nim nawet normalnie porozmawiać, ale nie przy świadkach. W obecności innych pan magipsychiatra staje się balonikiem. Pierś nadyma się mu jak gdyby wpompowano mu hel. Zdaje się dumny i napuszony jak jakiś piesek wystawowy. Spróbuj tylko tknąć taki balonik igłą, a huk przy pęknięciu jest naprawdę ogłuszający. Kiedy moja szklanka pojawia się przede mną koło Grahama pojawia się młode dziewczę. Skądś ją chyba kojarzę. Tancerka? Możliwe. Chyba także nie w pełni czystej krwi. Ciekawe. Nie rozglądam się jak podekscytowany młodzik po pojawiających się osobach. Lata treningu aurorskiego każą mi nie rzucać się w oczy przesadnym patrolowaniem terenu. Jednak obecność Borgina nie sposób przegapić. Niewiele jest takich charakterystycznych blond czupryn. Niestety moja jest widocznie bardziej pospolita, bo szanowny Pająk nawet nie raczy mnie spojrzeniem. Kiedyś mu to wypomnę. Zamiast tego skupiam się na opróżnieniu swojej szklanki. Niechże ten Riddle już się zjawi, bo przy tak gęstej atmosferze niedługo może zrobić się gorąco.


Thank you, I'll say goodbye now though its the end of the world, don't blame yourself and if its true, I will surround you and give life to a world thats our own
Crispin Russell
Crispin Russell
Zawód : Auror, opiekun testrali
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
sometimes we deliberately step into those traps
I was born in mine; I don't mind it anymore
oh, but you should, you should mind it
I do, but I say I don't
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
lets go have fun, you and me in the old jeep
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1067-crispin-phillip-arthur-russell-iii https://www.morsmordre.net/t1442-kamelia https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemore-breeder-street-3 https://www.morsmordre.net/t1328-crispin-phillip-arthur-russell-iii#10195
Re: Sala główna [odnośnik]15.11.15 15:38
Czuł się trochę jak na spotkaniu absolwentów; tym idiotycznym wydarzeniu, na które dostał zaproszenie kilka lat temu i na które - za równie idiotyczną namową matki, poszedł, by spędzić najnudniejsze godziny swojego życia. Grupki, które utworzyły się dzisiaj, stanowiły doskonałe odbicie tych szkolnych, oczywiście z jednym małym szczegółem - przekrój wiekowy był o wiele większy niż w przypadku hogwarckich zjazdów. Widział tu osoby starsze, jak i młodsze od siebie, chociaż zdecydowanie szczególnym ewenementem była obecność kobiet, które stanowiły (słodki) kontrast dla obecnych w pomieszczeniu panów. Zapach testosteronu i wzajemnej nienawiści został dzięki temu stłumiony odrobinę, a sami panowie najwyraźniej postanowili na później odłożyć wzajemne niesnaski, prezentując się w damskiej obecności całkiem poprawnie. Wyłowił w tłumie kolejne twarze, znajome i mniej znajome, uśmiechnięte i z ponurymi grymasami, zaciśniętymi ustami i znudzonym spojrzeniem. Doprawdy, niesamowita mieszanka osobowości, zbiorowisko ludzi (przypadkowych, starannie dobranych?), których miał połączyć jeden cel i wspólne przekonania, ale czy faktycznie jest ktoś, pod kogo sztandarem ta kolorowa, wielobarwna grupa będzie w stanie złączyć swe siły i działać wspólnie? Nie wyobrażał sobie współpracy między niektórymi z nich - słyszał o ich zatargach, czytał artykuły w Proroku - i trudno mu było pojąć, że mogliby ramię w ramię walczyć o cel, jaki im przyświecał. Uśmiechnął się lekko, z drwiącym wykrzywieniem warg obserwując otaczające go zbiorowisko i ze zdziwieniem zauważając, że większość z tych twarzy mignęło mu przelotnie w tłumie podczas festynu... a z niektórymi nawet wymienił kilka uprzejmości. Czarodziejski świat Londynu i Wielkiej Brytanii najwyraźniej wcale nie był aż taki wielki i właśnie to było jednym z powodów, dla których się tu znalazł. Magiczny świat został spychany prawie że do podziemi, ustępując miejsca mugolskim zapędom, wycofując się z miejsc, które do tej pory miał we władaniu; czarodziejska populacja wcale nie rosła w siłę, ale kurczyła się w zastraszającym tempie, a arystokratyczne wpływy nie były już tak wiele jak przed stuleciami. Czy tutaj, w tym wątpliwej reputacji przybytku miała się rozpocząć nowa era?
- Są specyficzni. - Odparł krótko, powstrzymując się od wygarnięcia Samaelowi prawdziwej opinii, którą dusił w sobie: że arystokrata jest dupkiem i okrutnikiem, drwiącym sobie z ludzi, którzy obiecali mu bezwzględne posłuszeństwo i szacunek. I właśnie ten ostatni sprawiał, że Colin zaciskał zęby ze złości, zamiast wypowiedzieć na głos wszystkie swoje myśli. - I najwyraźniej żaden cię nie lubi - dodał już z czystą złośliwością w głosie, nie omieszkując przy tym zauważyć, że do Samaela nikt nie podszedł, by wymienić jakieś uprzejmości albo rozpocząć krótką rozmowę na niezobowiązujące tematy, zanim nie pojawi się gospodarz spotkania.
Colin Fawley
Colin Fawley
Zawód : Właściciel Esów&Floresów i własnej sieci ksiegarni
Wiek : 36
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Zasada pierwsza: nie angażować się
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
A co, jeśli wszyscy żyjemy w świecie, który nie ma końca?
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t592-colin-fawley http://morsmordre.forumpolish.com/t1184-poczta-kociarza-colina https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f123-inverness-stuart-street https://www.morsmordre.net/t2778-skrytka-bankowa-nr-117#44918 http://morsmordre.forumpolish.com/t1185-colin-fawley
Re: Sala główna [odnośnik]15.11.15 17:18
Spotkania całej organizacji zwykle odbijały mu się głęboką niestrawnością; preferował bardziej kameralną atmosferę, wśród ludzi całkowicie zaufanych. Łączyły ich (w pewien sposób) poglądy, aczkolwiek na ich tle pojawiały się różnice oraz napięcia, niemożliwe do wyeliminowania. Avery posiadał dość restrykcyjne zasady, więc nie zamierzał wzniecać zamieszek ani awantur w oczekiwaniu na przybycie głównej atrakcji tego wieczora. Niezgoda rozsiana między Rycerzami była oczywistością, jednakowoż wszyscy potrafili zmrużyć oczy i zignorować wzajemne antypatie. Choć powietrze gęstniało, a złowrogie spojrzenia, ostre niczym brzeszczoty krzyżowały się nawzajem, panował spokój. Przerywany wyłącznie stukaniem szklanek z alkoholem oraz niewyraźnym szmerem rozmów, toczących się w ścisłych, zamkniętych grupkach.
Do których nie miał najmniejszej ochoty dołączać, zachowując swoją zwyczajową rezerwę. Nie przybył tu w celach towarzyskich – wybrałby wówczas zdecydowanie przyjemniejsze miejsce. I nie zaprosiłby Lestrange’a, irytującego go wystarczająco samą swoją obecnością. Mierziło go więc odrobinę to rozluźnienie, a zwłaszcza krążący dookoła alkohol. Pogardliwie wydął wargi i uniósł ironicznie brew, odprawiając chłopaka z obsługi. Nie zamierzał raczyć się trunkami przed rozmową, której treść być może okaże się brzemienna w skutkach. Przełomowa? Stanie się preludium do odzyskania – po części – złotej, szlacheckiej wolności? Najwidoczniej wielu jednak nie dostrzegało wagi tego spotkania, traktując je jako dobrą rozrywkę. Może alternatywę od oglądania spadających gwiazd w Dorest razem z narzeczoną, wybraną odgórnie przez nestora rodu? Kielich w takim wypadku zdawałby się opcją nad wyraz słuszną, aczkolwiek nie podczas dywagacji o przyszłości czarodziejskiego świata. Miał ochotę splunąć im wszystkim pod nogi i gryźć ręce z rozpaczy, iż przywrócenie ładu spoczywa na barkach tej hałastry. Spośród której jedynie nieliczni posiadali potencjał i powinni się tu znajdować. Fawley zaś widocznie poczuł się nieco zbyt pewnie (może jednak weźmie go na smycz), odpowiadając mu zupełnie bezczelnie. I równie lakonicznie, jak on by to uczynił, więc nie wzbudził w nim słusznego gniewu. Raczej delikatne rozdrażnienie, ściśle kontrolowane, gdyż w przeciwnym razie poprzewracałby stoły i wyrzucił go za kołnierz z Białej Wywerny.
- Nie muszą. Wystarczy, że okazują szacunek – odparł pouczająco i uśmiechnął się cierpko. Sympatia kończyła się wtedy, gdy zaczynała się obława. Czyżby i to powinien wytłumaczyć Colinowi? Zaznaczając przy okazji, by skończył z błazeństwami, ponieważ to on za niego ręczył.


And when my heart began to bleed,
'Twas death and death indeed.
Samael Avery
Samael Avery
Zawód : ordynator oddziału magiipsychiatrii
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Szalony, niech ukocha swe samotne ściany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Doskonała rozpusta wymaga doskonałego odprężenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t631-samael-marcolf-avery#1801 https://www.morsmordre.net/t1443-samaelowa-skrzynka-z-pogrozkami#12562 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f119-shropshire-peace-street-102 https://www.morsmordre.net/t2798-skrytka-bankowa-nr-160#45281 https://www.morsmordre.net/t972-ten-lepszy-avery
Re: Sala główna [odnośnik]16.11.15 1:10
Wpatrując się w jej spokojne oblicze, odnosił wrażenie, że świetnie się bawi grając na nerwach swojego przyszłego męża. Musiałby jej nie znać, aby nie docenić i nie zrozumieć, że oto rozpoczął się między nimi - a właściwie między nią a całą resztą oburzonych, zaniepokojonych widokiem młodej Isoldy mężczyzn - niemy pojedynek. Nie odpowiedział uznając takie posunięcie za zbędne, choć to nie oznaczało, że ustąpił. Nie zamierzał. Niedowierzanie i strach zastąpiła irytacja. Jej obecność, nieposłuszeństwo (choć nie wiedziała, że dopuszczała się tak okrutnej wobec swojej pozycji zbrodni) a przede wszystkim świadomość, jak niewiele mógł zrobić, godziło w  nadszarpniętą już dumę. Nie spuścił zeń jednak uważnego, przeszywającego spojrzenia, dopóty dopóki, a trwało to dosyć krótko, jego uwagi nie zajął kuzyn Nicholas. Powitał go uściśnięciem dłoni, wyjątkowo, bo do tej pory cała reszta szarej, nieinteresującej go masy - panienka Bulstrode była dlań zbyt wielkim szokiem, najwyraźniej - nie dostąpiła tego zaszczytu. Pominięci zapewne ocierają teraz łzy rozczarowania rękawami eleganckich, lub mniej (zależnie od stanu) koszul. Tak, wszyscy. Szczególnie Samael tak namiętnie szepczący ze swoim nowym przyjacielem jakieś czułe słówka na drugim końcu - och, na szczęście! - stołu.
-Gdybyś czasem postanowił wyjść ze swojego gabinetu, może spotkalibyśmy się na korytarzu - rzucił uprzejmie z nutką rozbawienia w spokojnym, wyważonym głosie. Znów poczęstował się łykiem wytrawnego wina i dał Nottowi znać, by usiadł koło niego. Nadal jednak miał ją na oku, zwłaszcza wówczas, gdy się odezwała, ponieważ, gdy Isolde Bulstrode odzywa się w towarzystwie, nie odzywa się na próżno. Przy okazji poznał imię jej oprawcy i w jednej krótkiej chwili cała jego dotychczasowa nienawiść, a podczas festiwalu zdążyło w nim nagromadzić się jej wiele, została skierowana przeciwko mężczyźnie siedzącemu niemalże naprzeciwko niego. Nie spojrzał na Deimosa jednak nadal ze wzrokiem utkwionym w połyskującej, rubinowej cieczy, gdy przechylał kielich to w jedną, to drugą stronę podziwiając jego estetyczne walory (lub ich braki). Bał się chyba, że puszczą mu nerwy, nadal ledwo trzymane na wodzy - ostatnie dni przysporzyły mu wielu trosk. Chciał zakończyć tę farsę, chciał poznać cel dzisiejszego zgromadzenia i wyjść. Razem z nią, aby przemówić jej do rozsądku.
To nie byłoby najrozsądniejsze biorąc pod uwagę fakt, że jego cierpliwość znajduje się blisko dopuszczalnej, bezpiecznej granicy.
Caesar Lestrange
Caesar Lestrange
Zawód : sutener oraz brygadzista
Wiek : 30 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
pięć palców co po strunach chodzą
zegną się jak żelazo w ogniu
w owoc granatu martwy splot
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala główna - Page 5 9b2SB2z
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t661-caesar-lestrange https://www.morsmordre.net/t841-poczta-caesara https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t3056-skrytka-bankowa-nr-94#50106 https://www.morsmordre.net/t1615-caesar-lestrange
Re: Sala główna [odnośnik]16.11.15 1:23
Jej obecność ucichła ostatnimi czasy. Nie, żeby zawsze robiła wokół siebie szum. Dla wolnego obserwatora z zewnątrz jej nazwisko obijało się w rozmowach innych równie często co zawsze. Z tą różnicą, że dotąd z powodu jej nieobecności w kraju. Tym razem powodem stała się nostalgia, melancholijny stan przypominający o nadchodzących zmianach. Evelyn zaszyła się wśród stert papierów, zajmując swój umysł pracą, której było dość dużo, aby odciąć się od wszelkich problemów zewnętrznego świata. Nawet współpraca z drugim właścicielem firmy przebiegała jako tako w pokojowych stosunkach, pomijając kilka niewielkich spięć. Nie można drzeć ze sobą kotów cały czas, kiedy ma się wspólne interesy.
Rycerze stawali się silniejsi. Na zebrania przychodziło coraz więcej osób, nie to co garstka, która zebrała się na samym początku. Coraz więcej ludzi ulegało charyzmie Toma, ich dobrego znajomego. Evelyn nie czuła z jego strony żadnego zagrożenia czy naporu. Była tutaj, ponieważ chciała tu być, sprawdzić jakich nowych ludzi przybyło lub spotkać starych znajomych. Z wysokim mężczyzną na wejściu przywitała się spokojnie po czym podała swoje imię i nazwisko. Oczywiście, że została wpuszczona bez problemu i jako jedna z ostatnich. Nie olśniła jednak wnętrza swoją obecnością. Niemal od razu wtopiła się w grupkę pełną znajomych mniej lub bardziej twarzy, z chłodem w szarych oczach analizując jak może to spotkanie przebiec. Wydawało się, że obecność młodej Bulstrode wywołała jakieś poruszenie, nie wiedzieć czemu.
Kobieta zajęła jedno z miejsc na uboczu, witając się ze znajomymi jedynie kiwnięciem głowy i krótkim, mało zainteresowanym spojrzeniem.


I am not your señorita

I am not from your tribe

In the garden, in the garden

I did no crime
Evelyn Burke
Evelyn Burke
Zawód : obieżyświat & rajfurka
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Staring at the side of my relfection broken by a silent scream. It's always feel a sharp on this sensation piercing through my dream.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
To be rich is to seek
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t588-evelyn-lyssa-burke http://morsmordre.forumpolish.com/t604-stardust https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Sala główna [odnośnik]16.11.15 20:25
Dziedzic rodu Malfoyów wszedł do Białej Wiwerny. Przywitał się z obecnymi tam czarodziejami i przysiadł się do Deimosa Carrowa. Sztywna, ciężka atmosfera wprawiała go w zniechęcenie i senność. Wszechobecne sztuczne "nadęcie" wydawało mu się jednak komiczne. Dzieci bawiące się w tajną, straszną organizację. Czyż wszyscy nie szukali tu zysku? A może szalony fanatyzm "wyznawców" był rzeczywistą chorobą?
Witaj, Deimosie, spodziewałem się, że pojawię się już po czasie, ale jak widać szczęście mnie nie opuszcza - powiedział Abraxas, skłaniając się w międzyczasie towarzyszce Carrowa.


Ostatnio zmieniony przez Abraxas Malfoy dnia 07.01.16 23:52, w całości zmieniany 5 razy
Gość
Anonymous
Gość
Re: Sala główna [odnośnik]16.11.15 22:57
Po dłuższym czasie do sali głównej wkroczyła oczekiwana persona, Tom Riddle osunął z twarzy kaptur, gdy minął próg, powolnym ruchem zamykając za sobą drzwi.
- Witajcie... przyjaciele - powitał ich, uważnie spoglądając w twarze zgromadzonych wokół stołu Rycerzy. Zatrzymał spojrzenie na każdym z nich, dłużej świdrując nim Isoldę, Colina oraz Abraxasa - tych, których się tutaj nie spodziewał. Atmosfera w Wywernie i tak była już napięta - paradoksalnie nadejście Toma jej nie uspokoiło. Od zawsze unosiła się w okół niego przedziwna aura niepokoju - był wam bliski, a jednocześnie tak daleki. Inny. Nieludzki? A może - nadludzki?
- Wybaczcie moje drobne... opóźnienie, zatrzymały mnie niezwykle ważne sprawy. Czy możemy prosić - skierował spojrzenie na Felixa czającego się w cieniu. - O zamknięcie drzwi? - Biała Wywerna tej nocy miała być pod kluczem, niedostępna dla ludzi z zewnątrz. Tom zbliżył się do podłużnego stołu, przy którym zasiedli już jego poplecznicy i stanął u jego krańca, kładąc blade dłonie na tylnym oparciu wolnego drewnianego krzesła. Jego kamiennej twarzy nie zdobił ani uśmiech, ani żaden inny wyraz, z którego dałoby się odczytać jakiekolwiek emocje. Zawsze był skryty. Odgrodzony. Jego głos, przesiąknięty charyzmą, która fascynowała, a jednocześnie chłodem, który przerażał, zdawał się odbijać delikatnym echem po opustoszałej jak nigdy głównej sali Wywerny.
- Chciałem z wami porozmawiać, nim jednak zaczniemy... - z chrobotem odsunął krzesło.  - Zdaje mi się, że nie wszyscy się znamy... - Jego przeszywające spojrzenie spoczęło na trójce nowych twarzy. Wyczekująco.
Czarny Pan
Czarny Pan
Zawód : Czarnoksiężnik
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Ja, który zaszedłem dalej niż ktokolwiek inny na drodze do nieśmiertelności...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Sala główna - Page 5 Tumblr_mmbuhtLKK11r3r73mo1_500
Konta specjalne
Konta specjalne
https://www.morsmordre.net/t3051-r-tom-riddle#50095 http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f303-piwnica https://www.morsmordre.net/f303-piwnica
Re: Sala główna [odnośnik]17.11.15 0:36
Jesteś dziś z nas wszystkich najmądrzejsza. Jedyna, w której widać blask, jedyna która nie spoczywa na laurach, jedyna która nie myśli schematami, nazwiskami i uprzedzeniami. Kiełkuje w tobie przeświadczenie, że jeszcze jest co zmieniać. Chcę znów wrócić do tej chwili, kiedy myślałem podobnie. Dlatego tak cenię sobie Twoje towarzystwo i każdą odbytą rozmowę.
Stojąc w odległości zaledwie kilkumetrowej, nie mogłem oprzeć sie, by nie rzucić spojrzeniem drugim. Milburga nie próżnuje. Zbliża swoje krwistej barwy usta do ust mężczyzny znanego mi jako Mucliber. Chodził do Hogwartu w tym samym okresie co ja, zresztą trzymał się nieco z moją Krukonką, więc można powiedzieć - że nie był mi obcy. Nic to jednak wszystko, kiedy widzę usta Milburgi, które już praktycznie się zanurzają w usta tego drugiego. Omijam go wzrokiem, jestem przejęty kolorem ust, które mnie pociągają. Oderwać się jest od tego widoku ciężko, aż przenoszę spojrzenie to na Cezara to na Tristana, a później prędko odwracam głowę i spoglądam pytająco na Isoldę, wszak nie znam jej stanu zaręczenia.
- Wszyscy Cię tu znają, Isoldo i są tak zaskoczeni, jakby żaden z nich cię nie znał - powiadam jej na uszko, chociaż nie jest to jeden z tych romantycznych powiadań na uszko, mam nadzieję, że tak to trochę wygląda dla biednej samotnej i porzuconej Milburgii. Której twarz - czy beztwarzy twarz, mogłaby pojawić się bliżej mnie. Usiada na drugim końcu stołu, nic nie mogę dojrzeć.
Nagle pojawia się Abraxus, z jego obecności cieszę się najmocniej.
- Co lepsze, Riddle sie jeszcze nie pojawił, więc wszystko przed Tobą - i patrzę jak mój przyszły brat siada obok mnie, pewnie po drugiej stronie niż Isolda. Albo z drugiej strony Isoldy, czy to istotne.
Kiedy wchodzi Tom, robi się ciszej. Ja ożywiam się zaś na pytanie o nieznajomych.
- No właśnie - zgadzam się z bystrym wzrokiem Riddle'a. - Tomie, pozwól, że przedstawię Ci Lady Bulstrode i Lorda Malfoy. To moi przyjaciele, których zapoznałem z myślą przewodnią naszego Stowarzyszenia i jestem pewien, że ich poglądy mogą ci się spodobać - robię krótki wstęp, bo nie chcę mu za bardzo kadzić o tym, jaka Lady Isolda jest postępowa i PO CO NAM KOBIETA KOLEJNA. Tuszę, że Tom rozumie i bez mego gadania. A Lorda Malfoy nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. I po wypowiedzeniu tego wstępu mogłem kontynuować, mogłem zamilknąć, dodałem tylko: - Żywię nadzieję, że i tym razem zwerbowałem odpowiednich ludzi - to było już chyba bardziej skierowane do Abraxusa i Isoldy, bo Tom sam dobrze wiedział, że Fobos którego mu znalazłem był najlepszym, na jakiego mógł trafić.
Deimos Carrow
Deimos Carrow
Zawód : hodowca Aetonanów
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Zbliżysz się o krok, porachuję kości
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
możesz pozostawić puste
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t791-deimos-carrow https://www.morsmordre.net/t1114-napoleon#7239 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f115-north-yorkshire-dworek-w-marseet https://www.morsmordre.net/t3798-skrytka-bankowa-nr-228#70118 https://www.morsmordre.net/t1129-deimos-carrow#7491
Re: Sala główna [odnośnik]17.11.15 16:39
Trącone struny gniewu przestały drgać, a niepokojące, fałszywe dźwięki zdołały całkiem umilknąć. Gęste powietrze przesycały już tylko szmery wypowiadanych pośpiesznie (jakby z trwogą?) uwag. Biała Wywerna wywietrzała już z odoru taniego alkoholu, miast tego zaczął się w niej unosić niepokój oraz podekscytowanie. Skondensowane tak silnie, że Avery nie zdziwiłby się wcale, gdyby przybrało postać brudnoszarej chmury dymu, unoszącej się nad zebranymi. Emocje zawsze udzielały się, kiedy oczekiwało się czyjegoś nadejścia – zwłaszcza, jeśli był to mąż niewątpliwie wybitny oraz zdolny do rządzenia silną ręką. Avery nie odmawiał Tomowi tych przymiotów, zwłaszcza iż teoretycznie nie został stworzony do przywództwa. Czyż jednak nie przedstawiał tym sobą znacznie większej wartości, skoro w czarodzieju znikąd, kryła się szlachetna dusza?
Dostrzegłszy w mrokach sali sylwetkę swego kuzyna – nietrudno było go przeoczyć, skinął mu głową na przywitanie. Nie darował sobie wszakże pogardliwego uśmiechu, widząc z kim się zbratał i któż go tu przywiódł. Duet Abraxasa z przesiąkniętym fetorem stajni Carrowem odstręczał skutecznie od podjęcia choćby i krótkiej, kurtuazyjnej konwersacji z Malfoyem. Usiadł w końcu za długim stołem, a kiedy pojawił się Riddle – nawet nie drgnął. Wraz z Tomem do pomieszczenia wpadł zimny podmuch wiatru (niezwykły jak na sierpień), nieomal dławiąc płomienie palących się świec. Zrobiło się ledwie zauważalnie chłodniej, jednakowoż Avery czuł się odprężony. Zapewne w przeciwieństwie do Colina, którego Tom mierzył uważnym spojrzeniem swych ciemnych, przenikliwych oczu. Samael wprawdzie był zwolennikiem tego, aby księgarz osobiście dokonał swej prezentacji, aczkolwiek… poczuwał się względem niego do pewnego rodzaju przysługi.
- Colin Fawley. Ufam mu całkowicie – rzekł krótko, wskazując na mężczyznę i zwracając się bezpośrednio do Toma – Będzie cennym nabytkiem – dodał pewnym głosem, nie załamując się pod wciąż prześwietlającym spojrzeniem Riddle’a.


And when my heart began to bleed,
'Twas death and death indeed.


Ostatnio zmieniony przez Samael Avery dnia 18.11.15 16:53, w całości zmieniany 1 raz
Samael Avery
Samael Avery
Zawód : ordynator oddziału magiipsychiatrii
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Szalony, niech ukocha swe samotne ściany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Doskonała rozpusta wymaga doskonałego odprężenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t631-samael-marcolf-avery#1801 https://www.morsmordre.net/t1443-samaelowa-skrzynka-z-pogrozkami#12562 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f119-shropshire-peace-street-102 https://www.morsmordre.net/t2798-skrytka-bankowa-nr-160#45281 https://www.morsmordre.net/t972-ten-lepszy-avery
Re: Sala główna [odnośnik]17.11.15 18:27
Członkowie stowarzyszenia wchodzili witając się pokrótce z każdym, skinieniem głowy lub dłuższą pogawędką. Szybko jednak zrobiły się małe grupki, które tworzyły dwie lub trzy osoby. Niektórzy od razu rozpoczęli rozmowę z innymi, inni zasiedli na krzesłach i mruczeli coś do siebie, jeszcze inni czaili się gdzieś w kącie, czekając póki co na wielkiego nieobecnego. Z tego co się zorientował wielkie poruszenie wywołała obecność panny Bulstrode, jakby było to coś wielce nieodpowiedniego. Widać było, że panna Bulstrode raczej nie kwapiła się do poinformowania, nawet najbardziej zaufanych sobie osób, o swoim zamiarze przybycia tutaj. Williama to jednak zbytnio nie ruszało, jest dorosłą kobietą, która sama ma prawo podjąć dedycję o swojej obecności tutaj, a jeśli taka była jej wola, a pan Carrow uważa, że mogłaby się przydać, to Baudelaire był rad, że zaszczyciła ich swoją obecnością.
Na dłuższą chwilę swój wzrok zatrzymał na wchodzącym Colinie Fawley’u, którego miał okazję poznać podczas przechadzki po Londynie. Nie spodziewał się go w szeregach Toma Riddla, nie wyglądał na osobę zainteresowaną takimi rzeczami. Skinął mu głową, w geście powitania, z tyłu jednak krążyły mu różne myśli. Przede wszystkim nie podobało mu się, że taka osoba ma kontakt z jego ukochaną córeczką, różni ludzie tu przebywają, najczęściej ci spod ciemnej gwiazdy. Nie chciał, aby Raven się z nim zadawała.
Rozmowy trwały, w powietrzu czuć było napięcie. William zasiadł do stołu, pomiędzy Carrowem a panem Nottem (?) i czekał. Bo cóż innego mógł czynić?
Niedługo potem, do pomieszczenia weszła ostatnia osoba, na którą czekali. Tom Riddle we własnej osobie. Atmosfera absolutnie nie opadła, może nawet zagęściła się bardziej? Słuchając jego słów, William zastanawiał się co jest takiego w tym mężczyźnie, że kiedy on mówi, wszyscy milkną i nikt nie odważy się wejść mu w słowo. Wszyscy robią to, co każe i czego wymaga, nawet on - starszy człowiek.
- Również mogę poręczyć za pana Fawley'a. Uważam, że przyjęcie go do naszego grona, będzie dobrym wyborem - dodał od siebie.
Właśnie poręczył za Collina. Spojrzał mu prosto w oczy, jego szanse były zdecydowanie zwiększone, kiedy za jedną osobę odpowiadają aż dwie. William był starszym, bardziej doświadczonym czarodziejem i miał nadzieję, że jego słowo może coś dla Toma znaczyć. I miał nadzieję, że tak właśnie jest.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Sala główna [odnośnik]18.11.15 2:23
Tom się pojawił, wyjątkowo spóźniony, choć gdyby czynił to nagminnie, można byłoby mu to wybaczyć – był wszak wzorem dla nich wszystkich, cennym sprzymierzeńcem, którego nie należało opuszczać. Na tym etapie jednak trafniejszym określeniem byłoby – nie można było. Wątpił, by Riddle wybaczył komuś jawną zdradę czy nawet tchórzliwą ucieczkę.
Na moment cała uwaga Lestrange'a skupiła się na głównym aktorze przedstawienia. Czy lękał się? Na pewno. Mimo że zdawałoby się, że znał go od niemal dwudziestu lat, lecz z każdym kolejnym spotkaniem musiał oswajać się z nim na nowo, a dzieląca ich rezerwa powiększała się z każdym następnym dniem. To było wyczuwalne, namacane wręcz. Czuł jak Tom oddala się – czy może właśnie problem polegał na tym, że nie mógł go już poczuć? Ten człowiek znikał, po prostu, stawał się obcy i jednocześnie jeszcze bardziej przerażający. Nie pomyślałby, że kiedyś dzielił z tym samym charyzmatycznym, spokojnym chłopcem dormitorium i nocne, pełne pasji dyskusje. Dlatego też obawiał się jego reakcji, był gotów na pogardę i cokolwiek jeszcze miałby znieść w obliczu podjętych decyzji, bronił jednak swojej nie tyle dumy jak życia – jej życia, które ulatywało mu spomiędzy palców. W szczególności jednak chciał uciszyć irracjonalny strach kiełkujący w jego sercu.
To się powtarza, to się znów dzieje. Na jego oczach. I nie mógł nic z tym zrobić. Mógł się jedynie przyglądać, prawić komplementy i słuchać jak Carrow wydaje wyrok na jego ukochaną kuzynkę, słodką małą Isoldę i nieoficjalną jeszcze narzeczoną. Już stracił jedno życie. Wiele żyć. Czy mogłaby zadać mu większy ból niż dziś, gdy oddaje się – posłusznie i karminowym uśmiechem na ustach oraz tysiącem pytań w rozgotowanej główce – śmierci? Nie miał zamiaru na to pozwolić, nie teraz, gdy miał coś do powiedzenia, gdy mógł to przerwać, zanim dojdzie do skutku. Wówczas Isolda przekroczy granicę, zza której nie będzie mogła wrócić i żadne troski, błagania oraz obietnice nie skłonią Toma, by zmienił decyzję.
Oparł się o krzesło z dłonią zawieszoną w powietrzu, niedrżąco – choć wewnątrz roztrzaskiwał się na najdrobniejsze kawałeczki – trzymającą kielich w winem, w którym umoczył usta, zanim zaczął spokojnie i odrobinę wyniośle:
-Nie ma takiej potrzeby Deimosie – na jego usta wpełzł obrzydliwie piękny uśmiech, którym obdarzył Carrowa – abyś przedstawiał Tomowi panienkę Bulstrode, ponieważ, mimo że naturalnie podziela nasze poglądy, nie będzie uczestniczyła w kolejnych spotkaniach.

-avada kedavra!!!! - krzyczy tom riddle.
i tyle widziano cezara lestrandża
Caesar Lestrange
Caesar Lestrange
Zawód : sutener oraz brygadzista
Wiek : 30 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
pięć palców co po strunach chodzą
zegną się jak żelazo w ogniu
w owoc granatu martwy splot
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala główna - Page 5 9b2SB2z
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t661-caesar-lestrange https://www.morsmordre.net/t841-poczta-caesara https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t3056-skrytka-bankowa-nr-94#50106 https://www.morsmordre.net/t1615-caesar-lestrange
Re: Sala główna [odnośnik]18.11.15 15:46
Abraxas obserwował otoczenie, czekając na rozwój wydarzeń i możliwe decyzje Toma Riddle'a. Milczał, nie chcąc wtrącać się w rozmowy tu obecnych. Był niechętny fanatyzmowi młodych czarodziejów, uważając tego typu postępowanie i myślenie za szaleństwo i efekt znudzenia obrosłych w pióra młodzików. Abraxasa interesowały kwestie finansowe i czysto praktyczne poszerzenie zakresu własnych wpływów. Ideologia była dla niego niezbyt istotna. Zwykł być twardym realistą. Miał nadzieję, że Deimos słusznie go tu przyprowadził i jest to poważna organizacja, a nie wędrowny cyrk ozdobiony czarnymi płachtami.


Ostatnio zmieniony przez Abraxas Malfoy dnia 07.01.16 20:54, w całości zmieniany 5 razy
Gość
Anonymous
Gość
Re: Sala główna [odnośnik]19.11.15 0:18
Daphne nalała sobie ognistej whisky z kryształowej karafki. Upiła mały łyk. W jej pracowni było ciemnawo, grube, aksamitne zasłony walczyły z napierającym, dzikim i okrutnym upałem sierpnia o spokój i ciszę w tym wykładanym drewnem, eleganckim azylu. Tylko owady brzęczały uparcie, bezmyślnie, natrętnie wysławiając przemijającą powoli pełnię lata.
Teraz już będzie w porządku.
Podniosła szklankę do ust. Whisky miało rześki, mocny smak. Dymny, podnoszący na duchu smak zwycięstwa.
Wszystko dobrze.
Muchy tępo, nieznośnie tłukły się o szybę, ten dźwięk jednak umykał jej zmysłom, skupionych na festiwalu zapachów i dźwięków w komnacie. Wywar leniwie bulgotał w kociołku, pod którym trzaskał ogień – nadeń unosiła się srebrna strużka dymu, barwą tak łudząco podobna do burzy włosów na głowie kobiety, teraz starannie zaplecionych w warkocz, by ani jeden włosek nie dostał się tam, gdzie nie powinien. Była bardzo dokładna.
Bardzo dokładna i bardzo cierpliwa.
Tak cierpliwa, że przypłaciła to spóźnieniem. Spokojnie zerkała na zegarek, podarowany jej przez matkę, z kamienną miną obserwując przesuwającą się wskazówkę, niemal krzyczącą do niej „pośpiesz się”. Każdy eliksir potrzebował jednak czasu, był jak dzieło sztuki, które musiało dojrzeć i się dotrzeć – a największe z nich potrzebują nie lada cierpliwości.
Daphne miała wielkie jej pokłady, lecz wątpiła w cierpliwość Riddle’a.
A przecież nie chciała mu się narażać, czyż nie? Jako jedyny wzbudzał weń pewien rodzaj… niepokoju? Strachu? Wywoływał zimny dreszcz biegnący wzdłuż kręgosłupa w mroźny poranek. Rowle zawsze myślała o sobie, że zna się na ludziach – Riddle stanowił jednak stanowczy wyjątek od tej reguły. Nigdy nie potrafiła odgadnąć tego, co za chwilę powie, co w danej sytuacji zrobi.
Stanowił dla niej zagadkę, a Daphne wyjątkowo lubiła zagadki.
-Szlag by to trafił… – ciche przekleństwo, które nie przystało damie, wymknęło jej się z ust, gdy machnięciem różdżki ugasiła płomień pod kociołkiem.
Jedno wyszeptane słowo i kolejny ruch nadgarstka sprawił, że cała jego zawartość, której woń przyprawiała kobietę o dreszcze, zniknęła tak, jakby nigdy nie istniała.
Czy mogło istnieć coś, co mogłoby złamać jej serce skute w lód bardziej, niźli zmarnowane składniki?
Mogło, istniało i z pewnością złamałoby jej nie tylko serce, jeśli wciąż zwlekałaby z wyruszeniem do przybytku noszącego miano Białej Wiwerny. Nie bywała w miejscach takich jak to, nie ona. Nie chodziło nawet o jej płeć, o wszystko to co wpajała jej matka w związku z byciem damą – czułaby się tam jak paw w śmierdzącym kurniku, jak śnieżny gołąb wśród kawek.
Nie na swoim miejscu.
Wyszła na zewnątrz, zarzucając na ramiona lekki płaszcz i wciągając na głowę kaptur. Po rozpłomienionym, bursztynowym zmierzchu noc barwiła się fioletem, poszarpanymi kruchymi pasmami czerni, podobnymi strusim piórom w wachlarzu kurtyzany. Ciemność nie przyniosła jej wytchnienia. Broczyła tym lepkim, słodkim zapachem wistarii, nieznośnym aromatem konających z gorąca powojników. Czuła się tym przytłoczona. Ten gorący mrok, te duszące wyziewy wistarii, te ćmy w beznadziejnym, ostatecznym przejawie szaleńczej odwagi spopielające się w płomieniu lampy, wszystkie zupełnie zwykłe, oczywiste symptomy sierpniowej nocy zdawały się Daphne nienawistnymi omenami nieszczęścia.
Ale wszystko będzie dobrze, on wrócił. Wspólnymi siłami sprawimy, że nadejdzie nowa, lepsza era.
Ostatni głęboki oddech, gęste powietrze wypełniło jej płuca. Zamknęła oczy.
Nagły hałas panujący na ulicy Pokątnej ją ogłuszył. Dźwięki zlewały się ze sobą, splatały w jeden, nieznośny i nieprzyjemny dlań chaos. Czarownice przekrzykiwały się między sobą, potrącały, ciągnęły za rękę małe, jeszcze bardziej nieznośnie dzieci, które Daphne obdarzyła pogardliwym spojrzeniem. Dostrzegła znajomą twarz, ostatni raz widzianą w Hogwarcie. Tak, to musiało być tam – ile razy marzyła, by unieść różkę, wyszeptać Crucio i patrzeć jak ta brudna szlama dostaje to, na co zasługuje?
Ile razy pragnęła ujrzeć krew plamiącą szkolną koszulę, tę dziewczynę padającą na kolana i błagająca o litość?
Niektórzy nazwaliby to obłąkaniem, Daphe – praktycznym podejściem do życia. Niektórzy, których za chwilę miała ujrzeć, potrafili jedynie dywagować nad czystością krwi i potrzebą likwidacji zarówno szlam, jak i brudnych mugoli, stojących wedle hierarchii panny Rowle niżej od robaka.
Robak, którego zgniotła czubkiem lśniącego pantofla był jej milszy, aniżeli szlama.
Ruszyła przed siebie, z dumnie uniesioną brodą, nie lękając się niczego – ona była przecież na swoim miejscu, czyż nie? Nogi same powiodły ją na Śmiertelnego Nokturna, a gdy spojrzenie fiołkowych tęczówek odnalazło szyld przybytku, w którym miała się zjawić, przyśpieszyła kroku.
Znalazła się tam w ostatniej chwili, nim karczmarz zamknął drzwi. Wsunęła za nie stopę, sycząc cicho, gdy drewno przycisnęło ją za mocno.
-Jestem zaproszona. – warknęła Daphne, wysuwając z kieszeni płaszcza list, który jej wysłano.
Barman skinął głową, a ona przemknęła przez szczelinę ledwo uchylonych drzwi, cieniem zapadła w kąt przestronnej izby, natychmiast stając przy okiennicy.
-Wybacz mi, Tom. – cichy, niezwykle przyjemny dla ucha głos odezwał się dopiero wówczas, gdy nie mówił nikt.
Coś jakby skrzydła tej ćmy zatrzepotało się koło głowy, Daphne zsunęła z głowy kaptur, okazując zebranym swą bladą twarz i okalające ją miękko pukle, przywodzące na myśl płynne srebro. Przyglądała się im przez zmrużone rzęsy pozornie niepatrzących oczu. Obserwowała ich z przedziwnym spokojem. Czoło spokojne, prawie kamienne, a oczy zmrużone, a żywe jak u…
… węża.


here in the forest, dark and deep,
I offer you eternal sleep

Daphne Rowle
Daphne Rowle
Zawód : Niewymowna, alchemiczka i trucicielka
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
jeśli przeżyje choć jeden wilk,
owce nigdy nie będą bezpieczne
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
królowa zimy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t652-daphne-rowle https://www.morsmordre.net/t707-safona#2367 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f222-cheshire-zamek-beeston https://www.morsmordre.net/t4669-skrytka-bankowa-nr-107#100262 https://www.morsmordre.net/t4308-daphne-h-rowle#90966
Re: Sala główna [odnośnik]19.11.15 13:57
Tristan usiadł pomiędzy Franziską a Grahamem, kiedy przyszedł Tom; nie chciał dać mu na siebie czekać - właściwie w ogóle wolał się podczas tych spotkań zanadto nie wychylać. Riddle go przerażał całym sobą, wzbudzał niepokój, a aura spowijająca jego osobę była równie ponura, co on sam. Zagęszczona atmosfera nie dała mu już czasu na reakcję... jakoby to Carrow przyprowadził tutaj Isolde. Oczywiście, Carrow.
Bez słowa i w milczeniu wysłuchiwał prezencji trójki kandydatów. Lord Abraxas Malfoy, Tristan taksował go uważnym spojrzeniem; nie znał go zbyt dobrze, lecz pogłoski o jego osobie nakazywały mieć względem niego przynajmniej grzecznościowy szacunek. Na Isoldę nie spojrzał. I Colin Fawley, wsparty przez aż dwie osoby, jego kuzyna oraz starego Baudelaire'a - o którym słyszał jeszcze mniej, jako o czarnej owcy zaprzyjaźnionego z Rosierami rodu. O nim również nie mógł się wypowiedzieć, lekkie uprzedzenie jakie względem niego - przez rodzinę - żywił nie miało pośród nich żadnego znaczenia, niemniej wierzył, że obaj mężczyźni posiadali cenne przymioty, które przydadzą się ich wielkiej sprawie.
Inaczej, niż przy Isoldzie, o której wszak wiedział wiele. Głos Caesara przeszył go na wskroś - jak wspomnienie, jak wyrzut. Smutne to czasy, kiedy to tchórze tacy jak my muszą zgrywać bohaterów, Caesar.
- Nikt nie ma wątpliwości co do słuszności poglądów panny Bulstrode - pociągnął temat, przytakując Caesarowi; odkładając na bok animozję dzielącą ich jak wysoki i solidny mur. Jak wtedy, kiedy razem walczyli o życie Marianne. - Niemniej wciąż jest jedynie skromną i chorowitą niewiastą, dla której niebezpieczną jest sama podróż do Białej Wywerny. Jej uszy nie powinny słyszeć naszych rozmów, a jej różdżka nie powinna walczyć w imię naszej sprawy. Nikt z nas nie chce bezsensownie rozlać tak szlachetnej krwi. Isolde może wspierać nas po cichu, bez uczestnictwa w tych spotkaniach. - Nie patrzył na Toma, nie patrzył na Isolde, a poszukiwał spojrzenia Caesara. Nie z braku szacunku wobec ich nieformalnego przywódcy; Tristan bał się każdego słowa, które wypowiedział i bał się konsekwencji, jakie może za nie ponieść, ale jednocześnie wiedział, że to właśnie było tym, co należało uczynić. A może - tym, co był jej winien.
Nie drgnął nawet, kiedy spóźniona Daphne wpadła do wnętrza pubu, poznał ją po głosie.



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n

Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Sala główna - Page 5 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Sala główna [odnośnik]19.11.15 14:34
Kolejne, znamienite osobistości, dołączały do wysublimowanego grona popleczników. Kiwali uprzejmie głowami w wyrazach szacunku oraz powitania. Odwzajemniała gest, prześlizgując się po zgarbionych, odzianych w ciemną pelerynę sylwetkach. Dodawała lekko skrzywiony, cwany uśmiech. Z wieloma z nich, powinna odbyć poważną rozmowę. Może po zakończeniu spotkania? Zniecierpliwienie rosło. Czas mijał nieubłaganie. Ciepłe płomienie świec, drgały w nieznanym rytmie. Próbowano zająć swą osobę czymkolwiek. Oddalić od wyniszczających umysł, skrajnych myśli. Przygotować się na spotkanie z wyjątkowym. Miała nadzieję, że przygotował coś specjalnego. Wtajemniczy w skrupulatnie przygotowany, przemyślany plan działania. Wprowadzi pewną hierarchię. Rozda odpowiednie dla każdego role. Wyróżni, podzieli swą nieocenioną, potężną wiedzą. Nie mogła doczekać się, wejścia do zatłoczonej, dusznej sali. Usłyszenia ciężkich, charakterystycznych kroków, które pamiętała ze szkolnych korytarzy. Czuła uderzającą falę gorąca. Wszystko było niesamowicie realne.

Ignoruję ulokowany w okolicach baru, profil Panicza Carrow, unikającego przeraźliwego, morderczego wzroku, którym karała go od samego początku. Posyła lekko skrzywiony uśmiech w stronę towarzysza, ulokowanego z lewej strony w akcie zrozumienia, przyjaznych słów. Wzdycha ciężko. Marszczy brwi w niezadowoleniu, podczas gdy kolejne osoby zapełniają, ciasną przestrzeń. Niektóre z nich, widzi pierwszy raz. Kobiece oblicza, intrygują, denerwują najbardziej. Błądzenie w odmętach umysłu nie trwało długo. Drzwi otworzyły się po raz kolejny. Sala zamarła w błogiej, nienaturalnej ciszy. A może to jedynie wytworzone przez bujną wyobraźnię złudzenie? Kobieta, momentalnie poprawiła się na krześle, przyjmując dostojną, wyprostowaną postawę. Poprawiła ciemne pukle włosów. Oczy zaiskrzyły się szarością. Serce przyspieszyło. Przyszedł najznamienitszy. Rozsiewał dziwną, niepoznaną aurę tajemniczości, niepokoju, wyższości. Ten sam charyzmatyczny, porywający do działania głos. Gdy Riddle, wypowiada ostatnie słowa, brunetka, przemyka uważnie po każdym z profili nowo zgromadzonych. Czy powinni im zaufać? Czy są godni uzupełnienia szeregów? Czym się kierują? Jaki mają stosunek? Czekała na prezentację, jednakże, kto inny zabrał głos. Deimos Carrow i jego przychylna, przymilająca wypowiedź. Cóż za obrzydliwość. Chętnie zabrałaby głos, wyrażający nieprzychylność ku nowym członkom. Dlaczego? Nie znała i nie ufała żadnemu z nich, jak i wychwalającym powiernikom. Przyjdzie na to czas. Trzeba być powściągliwym. Obserwować sytuacje, wyczuć odpowiedni, idealny moment. Isolde Bulstrode, twoja obecność okropnie namieszała. Wzbudziła emocje. Jak myślisz, czy będzie z tego rad?


Wszystko czego się obawiamy kiedyś nas spotka.
Milburga Dolohov
Milburga Dolohov
Zawód : łowczyni wilkołaków, muzyk, towarzyszka eskapad poszukiwawczych
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Podobno zło triumfuje, podczas gdy dobrzy ludzie nic nie robią.
Ale to nie prawda. Zło zawsze triumfuje!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
możesz pozostawić puste
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t883-milburga-dolohov https://www.morsmordre.net/t1133-edgar#7523 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f188-pokatna-13-13 https://www.morsmordre.net/t1132-milburga-dolohov#7519

Strona 5 z 32 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 18 ... 32  Next

Sala główna
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach