Wydarzenia


Ekipa forum
Kapliczka
AutorWiadomość
Kapliczka [odnośnik]10.03.12 23:06

Kapliczka

Niewielka kapliczka, stojąca na wzgórzu nieopodal wioski, zachęca swym delikatnym, subtelnym wystrojem i architekturą; bieli ścian tonącej w otaczającej ją zieleni traw i żółci pól. Skromna i gustowna, poza coniedzielnymi nabożeństwami jest miejscem wielu ślubów. Wejście stanowią duże, drewniane wrota z łukowatym zakończeniem, nad którym umiejscowiono kamienny ornament roślinny powielający się wewnątrz budynku. Tuż pod niewielkim, skromnym ołtarzykiem ustawiono dzbany pełne kolorowych, pięknie pachnących kwiatów, a także liczne świece. Za nim zaś wisi krzyż. Powietrze jest chłodne, czuć w nim wilgoć; nieszczelne okna nie chronią przed wiatrem, toteż w kaplicy nieustannie panuje przeciąg. Z grubych, kamiennych ścian oraz posadzek bije przenikający do szpiku kości chłód. Na samym środku ustawiono dwa niewielkie rzędy ławek.
Ścieżka prowadząca do kaplicy w pewnym momencie rozwidla się i skręca w lewo - tuż za wzgórze, za którym umiejscowiono niewielki cmentarz.
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kapliczka Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Kapliczka [odnośnik]21.01.17 12:25
17 kwietnia
Panowało już późno popołudnie, gdy czarna chmura uderzyła w ziemię niedaleko kapliczki. Wydawało się jakby zasysała powietrze dookoła, chociaż nikt nie mógł tego zobaczyć. Mała trąba powietrzna, która nie powodowała uszkodzeń zaczęła się bardzo szybko stabilizować. Wzgórze dookoła było puste, ale już niedługo. Morgoth wyszedł z niej, by spojrzeć w stronę małego kościoła, a w ten samej chwili czarny dym zniknął, zupełnie jakby czarodziej go wchłonął przez czarny płaszcz. Cel był niezwykle blisko, odkąd wycisnął z umierającego Rusta Oldmana położenie spoczywającego sekretu. Wzgórze z kaplicą w Salisbury. Tam znajdziesz to czego szukasz. Morgoth nie zamierzał darować życia czarodziejowi, którego znał jako mały chłopiec. Stary szaleniec spłonął razem ze swoimi tajemnicami, zabierając je w zaświaty. Czasem wydawało mu się, że był jak rekin wyczuwający wiązki czarnej magii z wielkich odległości i tropiący je, aż nie osiągnął celu. Nie wiedział czy mieszkańcy okolicznych domów tego nie czuli, ale drżenie, lekkie wibracje pod skórą oznaczały, że coś było na rzeczy. Zupełnie jakby po nici potężna siła chciała go przyciągnąć do siebie. A on nie zamierzał jej odmawiać. Obejrzał się przez ramię jakby po raz ostatni sprawdzając czy był sam. Miejscowy duszpasterz zapewne jadł obiad wraz ze swoimi trzódkami w ciepłym domu, nie mając pojęcia o tym, że ktoś będzie chciał wejść do jego świętego miejsca. Morgoth nie uważał kościołów za coś nieprawdziwego, ale mimo wszystko wierzył w rodzinę, nie w Boga, którego zresztą nigdy nie spotkał. Mimo to szanował tę prastarą religię, z której wypływały mądre słowa. Chociaż akurat nie zamierzał trzymać się tego, że dzięki wszelakiej dobroci osiągnie się cel. Czasem trzeba było temu szczęściu pomóc, a to właśnie on był od tego, by tego dokonać. Raczej Biblia nie popierała środków, które podejmował. Bez nich jednak zrobiłby ktoś inny, a Yaxley nie zamierzał rezygnować z jeszcze większej siły na rzecz swoich wrogów. Gdy stanął przed wrotami, wymówił cisze Alohomora, a klamka ustąpiła. Zawiasy skrzypnęły z charakterystycznym przeciągiem, a po chwili Śmierciożerca stał wewnątrz Domu Bożego. Rozejrzał się po ciemnym wnętrzu, ale zobaczył jedynie ławy i klęczniki. Naprzeciwko niego stał skromny ołtarz, za którym na ścianie wisiał krzyż. Tabliczka nad nim głosiła INRI. A było napisane: „Jezus Nazarejczyk, król żydowski”. Zdjął skórzane rękawiczki z dłoni i zaczął obchodzić powoli wnętrze kaplicy.



They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.

Morgoth Yaxley
Morgoth Yaxley
Zawód : a gentleman is simply a patient wolf, buduję sobie balet trolli
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Thus he came alone to Angband's gates, and he sounded his horn, and smote once more upon the brazen doors, and challenged Morgoth to come forth to single combat. And Morgoth came.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3063-morgoth-yaxley https://www.morsmordre.net/t3117-kylo#51270 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-palac-yaxleyow https://www.morsmordre.net/t3525-skrytka-bankowa-nr-803#61584 https://www.morsmordre.net/t3124-morgoth-yaxley#51390
Re: Kapliczka [odnośnik]21.01.17 19:01
W jednej chwili na wzgórzu w okolicach kapliczki pojawiła się samotna postać, która stała spokojnie i rozglądała się po okolicy. Ubrana była teraz w ciemną długą suknię, która miała podkreślać, kim się urodziła. Jej włosy jak zawsze były rozpuszczone i teraz powiewały na wietrze. Wiele czasu minęło odkąd wyruszała sama na takie wyprawy. Jednak poświęcenie tej jednej chwili mogło dać wspaniałe rezultaty. Całkiem niedawno zdobyła informacje, że gdzieś tutaj powinien znajdywać się kolejny ciekawy artefakt do jej kolekcji. Każda sytuacja, gdy mogła jeszcze bardziej poszerzać swą pasję związaną z czarną magią była warta świeczki. Na dodatek raczej nie powinna trafić tutaj na nikogo, kto mógłby zastanawiać się nad jej obecnością w tym miejscu. Nadal wolałaby czarna magia mimo wszystko pozostała jej tajemniczą.
Nadal stała niczym głaz rozglądać się wokół już dość znużonym wzrokiem poszukując innych śladów życia poza nią jednak takich nie ujrzała. Czyli jednak zapiski, na które natrafiła ostatnio wśród swych zbiorów musiały mówić prawdę przynajmniej, co do tego miejsca. Niestety nie mogła być pewna czy cała reszta okaże się równie prawdziwa. Kierowała się jedynie przeczuciem i niczym więcej. Wszystko, co zostało tam zapisane było zrobione wyjątkowe niedbale gdyby, chociaż miała jakąś mapę poza tymi marnymi wskazówkami, które znalazła w zapiskach. W końcu zaczęła spokojnie się poruszać nadal bacznie obserwując okolicę. Musiała mimo wszystko pozostać czujna. Pomimo że cała okolica wyglądała na opustoszałą nie mogła być pewna czy gdzieś w okolicy jednak kogoś nie będzie a wtedy nie chciała się dać zaskoczyć przypadkiem. Mimo wszystko miała również przygotowaną wymówkę na obecną sytuacje gdyby natrafiła nagle na kogoś ciekawskiego w końcu nie mogła zdradzić prawdy nikomu obcemu. Nie miała zamiaru wplątać się w jakieś kłopoty zbyt długo już zresztą ich unikałaby teraz miało coś nie wyjść.
Ścisnęła delikatnie różdżkę w dłoni na wszelki wypadek, gdy zbliżała się coraz bardziej do kaplicy. Miała zamiar najpierw sprawdzić okolicę wokół budynku a dopiero potem, jeśli tam nie znajdzie tego, czego szuka udać się na cmentarz w którymś z tych miejsc musiało to być. Najgorzej jednak będzie, gdy okaże się, że zmarnowała tylko swój czas na marne. Na chwilę jeszcze przystanęła nim zbliżyła się do kaplicy chwilę na nią spoglądając. Dawno już nie była w takich miejscach. Nie chodziło tu raczej o to, że sama stała się niewierząca jednak bardziej o brak czasu na takie rzeczy. Jednak teraz nie miało to znaczenia. Gdy jednak była już bardzo blisko budynku przypadkowo nadepnęła na kawałek suchego chrustu, który natychmiast wydał charakterystyczny dźwięk z racji, że nikogo tu nie było dźwięk szybko się rozniósł po okolicy. Sama kobieta zmarszczyła brwi wściekle i zaczęła się znów rozglądać teraz bardziej nerwowo trzymając różdżkę w gotowości jednak, gdy nikogo nie zobaczyła westchnęła spokojnie i opuszczając różdżkę. Będąc jednak nadal złą, że mogła zdradzić swą obecność przez coś tak głupiego.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Kapliczka [odnośnik]21.01.17 20:50
Morgoth nie był człowiekiem przesądnym. Nie wierzył też we wróżbitów, jasnowidzów i innych wieszczów. Ludzki rodzaj był zawodnym, głupim wytworem Jednego Stwórcy. Nie wnikał kim ani czym był. Czarodzieje jak i mugole chodzili po świecie. Jakoś. Nie tolerował drugich w czarodziejskim społeczeństwie i nie ufał tym pierwszym. Ufał mocy pochodzącej z magii, która otaczała każdego i każdy przedmiot. Nawet ten kościół. Czuł ją w ścianach, drewnie, z którego była zbudowana kaplica. Wszędobylska jednocząca wszystko energia. Niczym drżąca wiązka drobinek w powietrzu ciągnęła go w swoją stronę, dlatego nawet się nie zastanawiał, gdy coś po prostu kazało mu pójść w głąb miejsca bożego. Ale nie szedł środkiem, by być doskonale widocznym dla każdego, kto przechodził obok lub mógł wejść przez ciężkie drzwi. Powoli i spokojnie skierował się, by przejść wzdłuż prawej ściany, pozwalając, by światło leniwie zachodzącego światło wpadało przez jedno średnich rozmiarów okno. Odetchnął zatęchłym powietrzem tak charakterystycznym dla starszawych, zbutwiałych budowli. Badał spojrzeniem całą strukturę, gdy coś skrzypnęło mu pod stopami. Spojrzał pod nogi, by zauważyć kilka głębokich rys w jednej z desek. Wyglądały jak zadrapania od paznokci. Jakby ktoś w dziwnym szale lub przeraźliwym strachu szarpał nimi i wbijał w białawe drewno. Zanim przykucnął, by przejechać po nich dłonią, rozpiął guziki sięgającego połowy ud płaszcza, a następnie lekko odrzucił jego poły. Zatarcia nie wyglądały na nowe, ale też nie tak stare jak sam kościół. Do tego szramy od przesuwania ciężkich ławek były inne. Te tutaj się wyróżniały. Morgoth przejechał dłonią po ustach, by po chwili rzucić Carpiene. Nic jednak nie wykryło, prócz postaci na zewnątrz. Pojawiła się kilka minut po nim, a już narobiła hałasu. Yaxley wstał, rzucając Pluto na deski, po czym z przygotowaną różdżką wyszedł z kościoła. Nie zauważył jednak nikogo. Wiedział jednak że tam jest. Zaraz też zamiast niego pojawiła się czarna chmura, która wzbiła się w niebo i szybko zatoczyła koło dookoła kaplicy. Morgoth widział już intruza. Opadł z wielką prędkością zaraz za jego plecami, by przyłożyć końcówkę różdżki do szyi... Kobiety. Nie było to ważne w tym momencie. Co tutaj robiła? Czemu się skradała? Lepiej dla niej, żeby odpowiedziała. I to teraz.
- Co tu robisz? - warknął, będąc przygotowanym by wymazać pamięć natrętnemu mugolowi, jeśli to właśnie nim okaże się nieznajoma postać.



They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.

Morgoth Yaxley
Morgoth Yaxley
Zawód : a gentleman is simply a patient wolf, buduję sobie balet trolli
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Thus he came alone to Angband's gates, and he sounded his horn, and smote once more upon the brazen doors, and challenged Morgoth to come forth to single combat. And Morgoth came.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3063-morgoth-yaxley https://www.morsmordre.net/t3117-kylo#51270 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-palac-yaxleyow https://www.morsmordre.net/t3525-skrytka-bankowa-nr-803#61584 https://www.morsmordre.net/t3124-morgoth-yaxley#51390
Re: Kapliczka [odnośnik]22.01.17 0:36
Zmierzała dalej w kierunku kapliczki będąc już niemal bezpośrednio przy niej. Wtedy jednak to się stało. Cofnęła się o krok do tyłu widząc czarną chmurę, która poleciała ku niebu a potem zaczęła otaczać kaplicę. Wiedziała dobrze, co to może znaczyć. Zacisnęła mocniej dłoń, w której trzymała różdżkę by wymierzyć ją w kierunku tajemniczej postaci. Nie mogła być pewna zamiarów tego osobnika. A nie miała zamiaru jednocześnie sprzedać tanio swej skóry. Jednakże nim zdołała cokolwiek zrobić poczuła jak coś wbija się jej w szyję, na co szeroko otworzyła oczy. Nie była głupia i dobrze wiedziała, co teraz znalazło się przy jej szyi. Każdy głupi ruch byłby dla niej tragiczny w obecnej sytuacji.
Znalazła się w bardzo nieciekawej sytuacji. Nie tak to miało wyglądać. Miała tu tylko przyjść zabrać swoje i zniknąć nie wpadać w kłopoty. Dlatego właśnie wolała, gdy artefakty były jej sprzedawane przez nic nieświadomych żeglarzy niż samej ruszać na poszukiwania. Jednak stało się już i musiała znaleźć sposób by się uratować. Wiele razy była w kłopotliwych sytuacjach i zawsze była w stanie się jakoś wyplątać. Teraz musiała zrobić to samo. Na początek musiała jednak spokojnie przemyśleć swą sytuacje.
Osoba, z którą teraz była z pewnością była czarodziejem. Jednak nie był to auror lub zwykły szary czarodziej. Tacy by nie przyłożyli jej różdżki do szyi w celu uzyskania odpowiedzi. Najpewniej by spokojnie ją zaszli by porozmawiać. Obecny osobnik, który z nią był wydawał się być bardzo groźny. A czarna chmura, w której była intrygująca. Jednak to wcale nie ułatwiało jej obecnej sytuacji. Nie znała go i nie bardzo miała ochotę się mu z czegokolwiek zwierzać. Zwłaszcza, że to, co robi zawsze jest jej sprawą. Jednak, co mogła zrobić w obecnej sytuacji? Nie bardzo miała wybór. Jednak nie musiała przecież mu mówić od razu wszystkiego.
- Nie łatwo jest mówić, gdy ktoś przykłada ci różdżkę do szyi - powiedziała lekko przestraszonym głosem. Wolała teraz odegrać rolę słabej kruchej dziewczyny i tym samym zmylić napastnika by uznał, że nie jest dla niego żadnym zagrożeniem. Zwykle się to udawało. Lekko westchnęła kontynuując. - Jestem Vivienne i nie szukam żadnych kłopotów. Przybyłam tu w sprawach osobistych i nie stwarzam dla ciebie zagrożenia, więc czy mógłbyś? - spytała z cichą nadzieją w głosie, że zabierze różdżkę. Miała nadzieje, że obecna rola, którą obrała będzie wystarczająca by go zmylić. Gorzej, jeśli zacznie wypytywać, kim dokładnie jest. Nie sądziła by ten przepadał za mugolami a obecna polityka jej rodu w tym wypadku nic dobrego by nie przyniosła.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Kapliczka [odnośnik]22.01.17 21:09
Przypomniał sobie, gdy po raz pierwszy wszedł do katedry. Nie wiedział dlatego się tam znaleźli wraz z ojcem oraz matką, jednak był to jeden z okazalszych widoków w jego życiu. Z przodu niedaleko w tyle za ołtarzem na wysokim podwyższeniu stał tron, na którym zasiadali przewodniczący mszą kapłani, z każdej jego strony sześć obitych czerwonym atłasem krzeseł czekało na resztę celebransów. W przylegającej do sali prywatnej kaplicy, mniejszej i ciaśniejszej niż główna kaplica paliło się mnóstwo oprawionych w srebro i złoto pochodni, które oświetlały marmurowe posągi świętych, ustawione obok ołtarza. Przewodniczący ksiądz odśpiewał łacińskie modlitwy i pobłogosławił wiernych. Morgoth pamiętał zapach kadzidła - wydawało się nadzwyczaj gryzące. Widok olbrzymiego, drewnianego krzyża z przybitą doń figurą Jezusa wydawał się dla siedmioletniego chłopca złowieszczy. Przypominało mu to wszystko pewnego rodzaju rytuał, którego celu nie potrafił zdefiniować. Był to pierwszy i ostatni raz, gdy stał na poświęconej ziemi. Dzisiejsze poszukiwania były oddzielone od wizyty w katedrze czternastoma latami, jednak nie było to tak patetyczne jak wcześniej. Mała kaplica na wzgórzu emanowała jednak siłą, której szukał. I nie było to bynajmniej zbawienie.
Morgoth nie cofnął się ani nie odsunął różdżki. Nie był głupcem, by wierzyć w słowa dopiero co poznanej osoby. Zresztą sam fakt że była czarownicą i była blisko miejsca, w którym kryło się coś więcej, czegoś czego pożądał, wykluczało przypadkowość. Jej twarz jak i imię coś mu przypominało, jednak nie potrafił zdefiniować do kogo należały. Mimo to nie złagodniał. Odczucia bywają mylące i rozpraszające, dlatego się ich pozbywał.
- Sam to ocenię - odparł na jej słowa o niestwarzaniu zagrożenia. Właśnie dlatego nie ufał ludziom. Czy była aż tak naiwna, by wierzyć w to, że się cofnie? Że zawierzy jej na słowo i odejdzie? Nie miał zamiaru dać odebrać sobie wygranej, której szukał. Podobnie zresztą nie miał w planach odwrotu. - Spytam raz jeszcze - co tu robisz?

|Parzyste - Morgoth rozpoznaje Vivienne, nieparzyste - odwrotnie.



They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.

Morgoth Yaxley
Morgoth Yaxley
Zawód : a gentleman is simply a patient wolf, buduję sobie balet trolli
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Thus he came alone to Angband's gates, and he sounded his horn, and smote once more upon the brazen doors, and challenged Morgoth to come forth to single combat. And Morgoth came.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3063-morgoth-yaxley https://www.morsmordre.net/t3117-kylo#51270 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-palac-yaxleyow https://www.morsmordre.net/t3525-skrytka-bankowa-nr-803#61584 https://www.morsmordre.net/t3124-morgoth-yaxley#51390
Re: Kapliczka [odnośnik]22.01.17 21:09
The member 'Morgoth Yaxley' has done the following action : rzut kością


'k100' : 32
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kapliczka Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Kapliczka [odnośnik]23.01.17 19:31
Wiele razy potrafiła wpadać w dość nieprzyjemne sytuacje. Miała, co do tego talent jeszcze będąc dzieckiem. Mimo wszystko posiadała też i drugi dar a było to wyplątywanie się właśnie z różnych takich problemów. Gdyby tak nie było zapewne już przebywałaby w Azkabanie za swe praktyki. A jednak nadal niemal nikt nie wiedział o jej tajemniczej pasji. Nawet w rodzie, z którego pochodziła nikt nie wiedział o jej praktykach. Zresztą nawet najbliższa rodzina w postaci rodziców nic nigdy nie podejrzewała. W końcu jej matka była dawniej Blackiem, więc tym można było po części zawsze wyjaśnić jej charakter. Straciła również wszelkie kontakty z osobami, które wprowadzały ją w mroczne arkany. Dawno stracili już dla niej znaczenie. W końcu zrobili, co należało a gdy osiągnęła już cel nie było potrzeby by to kontynuować.
Jednak obecna sytuacja nie prezentowała się najlepiej. Mężczyzna, z którym teraz tu była nie dał się zmylić. Wciąż była w zasięgu jego różdżki. Gdyby teraz sama spróbowała wyprowadzić jakieś zaklęcie on byłby szybszy. Obecnie znajdowała się w kompletnie beznadziejnej sytuacji. Najgorsze jednak w tym wszystkim było, że nie była pewna, z kim przyszło się jej spotkać. Nigdy nie miała za dobrej pamięci do twarzy. A w obecnej chwili, gdy głównie panowały nad nią nerwy ciężko było się skupić na jakimś skojarzeniu. Jedno było pewne. Najwyraźniej nie podobało się mu, że ktoś tu się kręci. Czy on również szukał tego samego, co ona? To się jej nie bardzo podobało, ale jednocześnie wyjaśniało jego niechęć do tego by ktoś tu jeszcze był. Jednak to nie miało sensu. W końcu to, czego ona szukała miałoby mieć zastosowanie tylko i wyłącznie w czarnej magii czy to mogło oznaczać, że? Szybko odegnała te myśl. Nie mogła być pewna czy szukają tego samego. Również wolała nie mówić mu prawdy, bo wtedy, kto wie czy by się czegoś nie domyślił. Tak samo nie było pewności, jaką wiedzę posiadał, więc lepiej było powiedzieć wygodniejszą dla niej prawdę.
- Musiałam trochę odetchnąć - powiedziała starając się zachować spokój w głosie i dalej próbując nie wyjść z roli, którą wcześniej obrała. - Ostatnie sytuacje wymuszają na mnie spory stres o przyszłość, więc wyszłam się rozejrzeć. Zawsze lubiłam podziwiać różne krajobrazy i tak się właśnie tu znalazłam. Nie wiem, co tu robisz i dlaczego ale zapewniam, że wpadliśmy na siebie przez zupełny przypadek - westchnęła lekko jednak wciąż było widać niby strach w jej oczach, gdy ta spoglądała na mężczyznę. - Czy teraz mógłbyś ją schować? Chyba naprawdę nie myślisz, że mogę ci zagrażać? - spytała z udawanym strachem.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Kapliczka [odnośnik]30.01.17 17:44
Morgoth znał tę twarz. Nie mógł dokładnie pamiętać w pierwszych chwilach skąd, ale nie miało to znaczenia. Byli w tym samym domu w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie, jednak prócz tego nic więcej ich nie łączyło. Vivienne... Vivienne Travers. Najwidoczniej wciąż niezamężna, bo obrączki na jej palcu nie widział ani nie obiło mu się o uszy, żeby któraś kobieta z tego rodu wychodziła ostatnio za mąż. Uznawana już za starą pannę mogła zapewne teraz liczyć jedynie na łut szczęścia lub wdowca. Yaxley słyszał od matki parę razy jak kończyły podobne starsze dziewczęta z dobrych rodów. Im większa liczba w życiorysie, tym mniej powabów do zaoferowania. A na to właśnie z reguły patrzyli mężczyźni. No, właśnie. Z reguły...
- Nie powinno się kłamać, Vivienne - mruknął, wbijając jej mocniej różdżkę pod szyję. Nie lubił gadulstwa. Nudziło go i irytowało, a ona tymi swoimi tłumaczeniami była jeszcze bardziej doprowadzała go do rozstroju. Czy nikt jej nie mówił, że gadaniem odstręcza się ludzi? On miał już dosyć. Szczególnie że słowa, które wypływały jej z ust tworzyły w jego głowie jeden niezrozumiały bełkot. Przyszła tutaj o tej porze, tego dnia, do tego właśnie miejsca. Miał uwierzyć, że był to niefortunny przypadek, a on zadziałał pochopnie? Nie. Wiedział co to oznaczało, a rozsądek podpowiadał mu, że ta sytuacja zdecydowanie nie była jedynie rzutem losu. Nie zamierzał jednak robić jej krzywdy. Przecież nie był ani na tyle szalony i głupi, a dodatkowo nie złamałby swoich zasad. Była niegroźną przeszkodą, ale dalej przeszkodą. Nie stracił czujności, uważając na każdy nawet jej najmniejszy ruch. Akurat jeszcze brakowało, żeby zrobiła coś głupiego. Poluźnił jednak lekko nacisk. - Chyba powinnaś już odejść, Vivienne - dodał, praktycznie nie poruszając się.



They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.

Morgoth Yaxley
Morgoth Yaxley
Zawód : a gentleman is simply a patient wolf, buduję sobie balet trolli
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Thus he came alone to Angband's gates, and he sounded his horn, and smote once more upon the brazen doors, and challenged Morgoth to come forth to single combat. And Morgoth came.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3063-morgoth-yaxley https://www.morsmordre.net/t3117-kylo#51270 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-palac-yaxleyow https://www.morsmordre.net/t3525-skrytka-bankowa-nr-803#61584 https://www.morsmordre.net/t3124-morgoth-yaxley#51390
Re: Kapliczka [odnośnik]30.01.17 22:28
W jednej chwili cała mimika dziewczyny się zmieniła. Nie było już na niej niepewności czy strachu a raczej coś ponurego. Nie było sensu dalej udawać skoro i tak wiedział, kim tak naprawdę jest. Jednak ona nadal sobie nie mogła go przypomnieć. Na pewno gdzieś go już widziała, ale gdzie? Napotykała już tak wielu ludzi, że raczej nie łatwo było jej spamiętać każdego lepszego. Sytuacja jednak była znacznie mniej ciekawa. Gdyby kupił te bajeczkę mogłaby go obezwładnić w momencie, w którym straciłby czujność i zabrać to, co chciała jednocześnie szybko znikając. A teraz jednak każdy ruch był ryzykowny. Tak bardzo chciała teraz móc użyć swej różdżki by uwolnić się z tej sytuacji. Jednak on byłby szybszy taka była prawda.
Co mogła zrobić w obecnej sytuacji? Skorzystać z propozycji i odejść tak jak powiedział. Takie rozwiązanie byłoby najlepsze i najbezpieczniejsze a jednak wciąż grała tu niepewność. Jaką mogła mieć pewność, że nie jest to pułapka i gdy tylko się odwróci skończy się to dla niej tragicznie? Co prawda i tak mógł zrobić jej coś teraz, bo była na jego łasce, ale mimo wszystko nie bardzo chciała się do niego obrócić. Tak jak nie chciała odejść stąd z pustymi rękami po coś w końcu tu przybyła.
Postanowiła, więc rozegrać to inaczej. Skoro cała gra straciła sens najlepiej było grać w otwarte karty i ukazać swą prawdziwą naturę. Nie była pewna czy to coś może pomóc w obecnej sytuacji, ale zbyt wielu kart już nie miała.
- Nie bez tego, po co tu przybyłam - powiedziała dość ponuro starając się ignorować zagrożenie, jakie niósł sobą czarodziej przed nią. Zawsze starała się najbardziej dbać o własną skórę i się nie narażać. Teraz też nie bardzo podobało jej się to robić. Jednak perspektywa powrotu z pustymi rękami była dla niej jeszcze gorsza. Nie chciała się łatwo wycofać, dlatego też postawiła wszystko na jedną kartę. Przy odrobinie szczęścia są tu w zupełnie innym celu i nie będą sobie wchodzić w drogę.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Kapliczka [odnośnik]31.01.17 12:17
- Chyba jednak będziesz musiała - mruknął na jej słowa, po czym przesunął się naprzód, równocześnie spychając ja w stronę ściany kaplicy. Stali teraz dokładnie na poziomie ukrytego pod podłogą celu Morgotha. I chyba najwyraźniej i Vivienne. Nie sądził, żeby dookoła tego miejsca artefakty były rozsiane jak ziarna trawy. Zdecydowanie za dobrze wyczuwał tę wiązkę czarnej magii, która poruszała się w powietrzu jak niewidzialne wibracje. Wyczuwał ją i zamierzał ją zdobyć. Teraz, zaraz. A jeśli Travers była tutaj po jeszcze coś innego... Mogła tego szukać, ale jego już tutaj miało nie być. Wciąż miał różdżkę przy jej szyi, ale teraz miał inny plan. Gwałtownie przesunął drewno we właściwą stronę, by rzucić odpowiednie słowa. Gdy mruknął zaklęcie przywołujące, coś poruszyło się wewnątrz kościoła, a po chwili okno roztrzaskało się w drobny mak, gdy szkatułka wylądowała pod płaszczem Morgotha w odpowiedniej kieszeni. Miał to po co przybył. Ryzykował wiele tą otwartością co do związanego z czarną magią przedmiotu, szczególnie że nie zabezpieczył go w żaden sposób. Ale podjął to ryzyko, bo nie miał wyjścia. Zresztą coś za coś. Jeśli naprawdę było to takie ważne, mógł nałożyć na siebie coś paskudnego. Cena za wiedzę i większą siłę. A skoro tak... Kto by nie ryzykował?
- Madame - mruknął z wyraźną intonacją w stronę dziewczyny, po czym deportował się. Wyczuwał ostre kanty szkatuły pod ubraniem, co napędzało go w dobry nastrój. Miał nadzieję, że stary Rust dał mu coś cennego przed śmiercią.

|zt



They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.

Morgoth Yaxley
Morgoth Yaxley
Zawód : a gentleman is simply a patient wolf, buduję sobie balet trolli
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Thus he came alone to Angband's gates, and he sounded his horn, and smote once more upon the brazen doors, and challenged Morgoth to come forth to single combat. And Morgoth came.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3063-morgoth-yaxley https://www.morsmordre.net/t3117-kylo#51270 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-palac-yaxleyow https://www.morsmordre.net/t3525-skrytka-bankowa-nr-803#61584 https://www.morsmordre.net/t3124-morgoth-yaxley#51390
Re: Kapliczka [odnośnik]31.01.17 20:46
Nie podobało jej się to wszystko. To nie tak miało być. A teraz była na łasce tego mężczyzny. Miała nadzieje, że da jej w końcu spokój jednak tak się nie stało. Będąc na jego łasce nawet nie stawiała żadnych oporów przed nim poza tym, że na jej twarzy było widać wyraźną niechęć, co do tego wszystkiego jednak, co mogła obecnie zrobić? W milczeniu obserwowała wszystko, co robił samej nie robiąc nic głupiego. W pewnym momencie zauważyła jak ten rzuca zaklęcie. Przełknęła nawet lekko ślinę bojąc się tego, co może się stać. Jednak ku jej zdziwieniu nic jej się nie stało. Na szczęście to było zaklęcie przywołujące. Wtedy też zobaczyła jak w jego kierunku poleciała tajemnicza szkatułka. Była bardzo ciekawa, co jest w środku. Nim jednak zdołała cokolwiek zrobić spostrzegła, że tajemniczy rozmówca znów zwrócił się w jej kierunku by zaraz zniknąć z jej oczu.
Padła z ciężkim westchnięciem na ziemie, gdy już nie było go w pobliżu. Dawno nie czuła się tak zagrożona jak dzisiejszego dnia. Wciąż nie była sobie w stanie do końca przypomnieć skąd zna te twarz. Jednak nie sądziła by zobaczyła go ostatni raz. Na przyszłość musi być bardziej ostrożna. Teraz miała szczęście jednak, co by się stało gdyby następnym razem trafiła na innego łowcę artefaktów i ten nie byłby tak przyjazny? Powoli się w końcu podniosła by się jeszcze rozejrzeć. Miała jednak przeczucie, że coś jeszcze mogło tu zostać a skoro go już nie było to, po co się śpieszyć?

|zt
Gość
Anonymous
Gość
Re: Kapliczka [odnośnik]14.01.21 0:16
| 25 września

Jesień na dobre zawitała do Anglii. Deszcz lał jak z cebra i nawet sięgający niemal do ziemi płaszcz nie chronił Gwen w pełni przed deszczem. Gdyby była na bardziej przyjaznych ternach prosty obronny czar wystarczyłby, aby osłonić się przed pogodowymi warunkami, ale tu, w Wiltshire, nie mogła ryzykować. Na terenach rodu Malofy nie było bezpiecznie.
Ona jednak przynajmniej miała różdżkę. Potrafiła czarować, wiec może przy odrobinie szczęścia udałoby jej się umknąć, gdyby ktoś próbował zrobić jej krzywdę. Tego nie można było jednak powiedzieć o mieszkających w wiosce mugolach. Już od jakiegoś czasu Zakon wysyłał tu swoich ludzi w celu pomocy, ale należało przyznać, że tak czy siak najważniejszym punktem był Londyn, który wymagał największej ilości sił. Panna Grey nie poszłaby tam jednak raczej bez towarzystwa kogoś bardziej doświadczonego, a ci często bywali zajęci, toteż gdy tylko mogła zajmowała się także pomocą na mniej istotnych terenach. W końcu ludzie to ludzie. Niezależnie gdzie.
Wioska była niemal już opustoszała. Około dwóch tygodni temu przeszło tu kilku czarodziejów, którzy podobno mordowali kogo się dało. Ocalali tylko ci, którzy skryli się w domach. Zakon przerzucił kilku śmiałków na bardziej bezpieczne tereny, ale mieszkająca w ostatnim domu znajdującym się najbliżej kapliczki rodzina nie chciała opuścić swoich rodzinnych stron. Starsza kobieta z dwójką synów byli z tym terenem związani od wieków i nie chcieli zostawiać hodowanych przez sobie zwierząt. Gwen rozumiała. To był ich dom. Ale jednocześnie za dobrze zdawała sobie sprawę z tego, w jak wielkim byli zagrożeniu, żyjąc jak gdyby nigdy nic na terenach należących między innymi do aktualnego (podobno) Ministra Magii. Dlatego też przynosząc im już po raz drugi jedzenie drżała ze strachu.
Ten poranek spędziła w bibliotece Macmillanów, czytając na temat teleportacji łącznej. Skoro Oaza była zagrożona tym bardziej musiała zdobyć tą umiejętność. Jeśli będzie w stanie komuś dzięki niej uratować życie to… to po prostu musi się tego nauczyć. No i musiała przecież myśleć o Kerry, która czarować nie umiała w ogóle. Miała być jej różdżką, prawda?
Z brązową torbą przewieszoną przez ramię zapukała do drzwi, ale nikt jej nie otworzył. Zapukała wiec po raz drugi, trzeci… Używała specjalnego kodu, powinni przecież otworzyć, ale… I wtedy dostrzegła, że drzwi wcale nie były zamknięte. Oczy panny Grey otworzyły się szeroko. Przygryzła wargę i rozejrzała się dookoła. Dostrzegła jedynie znajomą krowę. Zwierzę zawsze miało na głowie czerwony, sznurkowy kantar i specyficzny układ łat. Wyglądało na trochę zabiedzone, ale stojąc pod drzewem przy oddalonej kapliczce przynajmniej żyło. Musiała uciec gdy… Nie chciała za bardzo kończyć. Za dobrze wiedziała, co tu prawdopodobnie się stało. Czy w ogóle chciała wejść do środka? Sprawdzić, co się tam kryło? Gardło dziewczyny było zaciśnięte. Musiała się upewnić. Ktoś mógł przecież przetrwać. Ale to nie oznaczało, że musiała tam wchodzić i to wszystko zobaczyć.
Wyciągnęła tkwiącą w kieszeni różdżkę.
Homenum Revelio – szepnęła. To zaklęcie w ostatnim czasie nie raz rozbrzmiewało w jej ustach: – Festivo.


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Does it feel like everything’s just, like, second best after that meteor strike?
OPCM : 15 +1
UROKI : 15 +5
ALCHEMIA : 15 +1
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 12
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: Kapliczka [odnośnik]14.01.21 0:16
The member 'Gwendolyn Grey' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 71, 37
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kapliczka Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Kapliczka [odnośnik]14.01.21 16:14
Huxley musiała wyrwać się z miasta. Gdy tylko nadarzyła się taka okazja, szybko czmychnęła z Londynu. Miała dość tego wszystkiego co ją otaczało. Po ostatnich wydarzeniach, lukach w pamięci, z którymi nie mogła sobie poradzić, musiała trochę odetchnąć. W innym wypadku mogła po prostu ze świrować. Siedziała godzinami w myślodsiewni, analizowała swoje wspomnienia, ale nie mogła zrozumieć luk, które pojawiły się w jej pamięci. I tego czego zapomniała. Co się stało. Gdy przestała orientować się co jest rzeczywistością, a co jedynie wspomnieniami, Błędnym Rycerzem wyjechała daleko poza Londyn. Wróci, oczywiście, ale gdy trochę ochłonie.
Huxley uwielbiała deszcz, nie bez powodu. Miała najlepsze samopoczucie, kiedy mogła stać i czuć opadające krople na jej twarz. Była jego częścią, dosłownie i w przenośni. Teraz jednak, przemoczona do ostatniej suchej nitki, siedziała pod ścianą starej kapliczki. Wyglądała tak, jakby od dawna nikt tutaj nie przychodził, nie bardzo wiedziała co to za miejsce, ale było tu spokojnie, w miarę sucho i mogła po prostu być i nie myśleć. Analizować będzie mogła później, jak się uspokoi, ale póki co nie miało to większego sensu.
Ciekawe miała towarzystwo. Niedaleko pod drzewem stała krowa, która co jakiś czas muczała sobie pod nosem, a Huxley znalazła dość sporo przyjemności w obserwowaniu jej muczenia. Krowa w sumie tylko stała, co jakiś czas zjadła kawałek trawy, ale po środku niczego gdzie nie działo się nic, to nawet to było bardzo ciekawym zjawiskiem. I jakże innym od tego co ostatnio spotykała w porcie.
Była dobrą obserwatorką, tym mogła się pochwalić. Dlatego już z daleka dostrzegła kobietę, która się pojawiła i szła w kierunku chaty. Rain wątpiła, aby kogokolwiek tam zastała. Odkąd tu siedziała nikt nie wyszedł z domu, nie poszedł szukać krowy, nie poruszyły się nawet firanki. A siedziała tu już od dłuższego czasu. Kobieta zniknęła jej za budynkiem. Nie była pewna, czy ją wcześniej dostrzegła. Huxley sama nie była pewna, czy chce z kimkolwiek rozmawiać, czy jest na to gotowa. Westchnęła więc cicho i wyciągnęła rękę przed siebie sprawdzając czy jeszcze pada. Padało.
- No i co, będziemy moknąć dalej, krówko? – mruknęła do swojej towarzyszki, na co ta zamuczała marnie.


Why you think that 'bout nude?
'Cause your view's so rude
Think outside the boxThen you'll like it
Rain Huxley
Rain Huxley
Zawód : Portowa dziwka, informatorka
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Królowa nigdy nie opuszcza swojego królestwa i płonie razem z nim.
OPCM : 9 +1
UROKI : 21 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t5603-rain-huxley https://www.morsmordre.net/t5628-poczta-rain#131770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f121-dzielnica-portowa-welland-street-5-12 https://www.morsmordre.net/t5630-skrytka-bankowa-nr-1380#131776 https://www.morsmordre.net/t5629-rain-huxley#131774

Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next

Kapliczka
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach