Wydarzenia


Ekipa forum
Droga między magazynami
AutorWiadomość
Droga między magazynami [odnośnik]05.03.17 14:08
First topic message reminder :

Droga między magazynami

Pomiędzy dwoma większymi magazynami wiedzie okryta mrokiem i nadgryziona zębem czasu ścieżka; jest długa, wąska, schowana w czymś na kształt lichego, kamiennego tunelu. Jako że korytarzowi często zdarza się podtopić (czy to wskutek niedawnej ulewy, czy dziwnych, ciemnych interesów, którymi często zajmują się tutejsze oprychy), na jego środku została ułożona krzywa, nadpleśniała i wiecznie wilgotna kładka. Pada na nią światło przebijające się przez podziurawiony, zapadający się sufit.
Droga jest długa i czasem za słupami bądź zakrętami czai się coś, czego odwiedzający to miejsce nigdy by się nie spodziewali - podejrzani handlarze przeklętymi amuletami, mocno obity, nieprzytomny jegomość balansujący na pograniczu śmierci czy krwiożercze i zmutowane chochliki kornwalijskie atakujące przechodniów. Zazwyczaj panuje tu jednak całkowita cisza, która jednak wcale nie uspokaja, a napełnia jeszcze większym niepokojem.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Droga między magazynami  - Page 9 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Droga między magazynami [odnośnik]02.07.20 22:43
Kąciki ust dziewczęcia uniosły się delikatnie ku górze, gdy do jej uszu dotarły słowa towarzyszki. Och, nie raz zastanawiała się, jak mogłaby się… odwdzięczyć. Zawdzięczała wujowi tyle dobrego ile złego, bądź patrzyła na niego przez pryzmat jedynie złych chwil. Nie raz kalkulowała, planowała i układała, za każdym jednak razem dochodziła do jednego wniosku, który powstrzymywał ją przed działaniem.
- Nie, nie mogę. Jeśli coś mu się stanie, jestem jedną z pierwszych osób na liście podejrzanych. W książkach zawsze sprawdzają najpierw rodzinę. - Niewinny, dziewczęcy uśmiech zagościł na jej twarzy, zupełnie jakby dziewczęta rozmawiały o pogodzie, a nie możliwym skrzywdzeniu któregoś z członków rodziny. Niestety, te nie zawsze bywały jak sielskie sceny, które znała z niezliczonej masy książek, jakie przyszło jej przeczytać.
Jasnowłosa alchemiczka wzdrygnęła się, słysząc jej słowa. Gryzonie nie należały do jej ulubieńców, zwłaszcza te, znajdywane w tak podejrzanych miejscach, jak te. Na całym świecie był tylko jeden szczur którego towarzystwo była w stanie znieść - poznany jeszcze w Hogwarckich murach oraz spędzający więcej czasu w postaci człowieka.
- Nie, nie przepadam za szczurami. Unikam nawet używania ich organów jako składników eliksirów. - Odpowiedziała ponownie wzruszając ramionami. Dobór ingrediencji zdawał jej się być czymś osobliwym dla każdego alchemika, niczym dziwny zbiór tików bądź specyficznych zachowań. Ona najbardziej lubiła pracować z roślinami oraz płynnymi bądź sproszkowanymi częściami zwierząt, wydawało jej się to bardziej profesjonalne oraz tajemnicze.
Znaleziony pierścionek zdawał się być dobrym omenem, zapowiadającym odnalezienie kolejnych, należących do niej rzeczy… A jeśli nie ich to czegoś, co będzie można spieniężyć by odkupić zagubione sprzęty oraz uzupełnić braki w bankowej skrytce. Panna Burroughs przygryzła delikatnie wargę, przez chwilę zastanawiając się nad słowami Wren.
- Tak, to dobry pomysł. Chyba nawet wiem, kto chciałby go kupić… - Nie pasowała do portu, to było jasne. Jej rodzina jednak posiadała Parszywego Pasażera, przez co zdobycie odpowiedniej informacji nie zdawało się być problematyczne. - Tak, chciałabym się jak najszybciej wyprowadzić z tego przeklętego miejsca. - Wyznała. Nie powinno to jednak być niczym zaskakującym - każdą cząstką siebie nie pasowała do otoczenia, co jedynie ściągało na nią uwagę. I problemy, w postaci zapijaczonych gościa knajpy należącej do wuja… Robiło jej się nie dobrze, na samo wspomnienie podłych ulic.
I pierścionek na chwilę wylądował na ziemi, by po odkażeniu zaklęciem mógł znaleźć się w płóciennej torbie, którą przezornie Frances zabrała w wypadku odnalezienia swoich rzeczy. Chwilę później szaroniebieskie spojrzenie przeniosło się na wskazane przez Wrenę miejsce. Zaklęcie pozbyło się cieczy (panna Burroughs miała wielką nadzieję, że to jedynie deszczówka zmieszana z piachem ulic) pozwalając dokładniej przyjrzeć się przedmiotowi.
- Wingardium leviosa. - Ostrożnie wyrzekła zaklęcie, unosząc w powietrze niewielki przedmiot przypominający pokraczne dziecko kubka oraz niewielkiego kociołka. - To na pewno moje. - Poinformowała z uśmiechem, by chwilę później powtórzyć proces dezynfekcji oraz chowania przedmiotu. Brakowało tylko jeszcze… - Accio kolba! - Kolejne zaklęcie powędrowało w kierunku pomieszczenia. Z początku zdawało się być nieudane, po chwili jednak ciche brzęczenie obwieściło nadlatujący przedmiot. Uśmiech zagościł na twarzy eterycznego dziewczęcia. - Chyba mam wszystko. Chcesz jeszcze coś sprawdzić, czy wolisz pójść ze mną na kawę? - Zapytała unosząc z zaciekawieniem brew ku górze. Gorący napar (najlepiej w połączeniu z gorącą kąpielą) był tym, czego panna Burroughs teraz potrzebowała.


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Droga między magazynami [odnośnik]04.07.20 2:13
Nie mogę zamiast nie chcę, jak subtelnie i zarazem diabelnie brzmiało to w ustach Frances. Wren odruchowo odwróciła głowę w jej kierunku z błyskiem zainteresowania w niemal czarnych oczach, zanim pozwoliła sobie na uśmiech szerszy niż dotychczas. Szczery, niewymuszony, jednocześnie nie uszczypliwy jak wówczas gdy gawędziły na temat braku talentu w trakcie pierwszego szkolnego pojedynku.
- Podejrzany nie równa się skazanemu - rzuciła mimochodem, temat tymi słowami kończąc. Póki co. W dobie prężnie ewoluującego prawa, w dobie zmieniających się autorytetów, na sucho mogło ujść wiele, wystarczyło pociągnąć odpowiednie sznurki, znać odpowiednich ludzi. I mieć odrobinę wiary w kompanów, którzy byli gotowi poświęcić dla niej porcję szarych komórek, by obmyślić plan, dzięki któremu opuściłaby krąg posądzonych o zbrodnię tak szybko, jak jej wuj potrafił obalić kolejną flaszkę. Ale dysputy o tym niech pozostaną zawieszone w powietrzu, niewypowiedziane, na następną okazję.
Informacja o potencjalnym amatorze dokowych świecidełek zaszczepiła w niej na nowo odnalezioną radość, przynajmniej tyle przypadło im z eksploracji korytarza między magazynami - Frances była tu z konkretnym problemem, do tej pory Wren jedynie dbała o poprawność ich relacji swoją chęcią niesienia pomocy. Drobna zapłata jedynie osłodziłaby wspomnienia eskapady, której miała nadzieję w najbliższym czasie nie musieć powtórzyć. Spojrzenie czarnych oczu obserwowało jak alchemiczka wydobywa kolejne z należących do niej przedmiotów, odkaża je, chowa do płóciennej torby.
- Miałam nosa z tą kładką - zauważyła dumnie, choć osiągnięcie nie zwalało z nóg swoją spektakularnością. Osuszona zaklęciem woda i wyrwy w podłożu nie zdradzały obecności niczego innego; swoją uwagę Frances słusznie skupiła na malującej się przed nimi czerni zwiastującej pobliski zakręt, posyłając weń kolejne zaklęcie. - Powynosili nawet kolby? Zachłanność godna podziwu. - Być może były wiele warte, być może nic: rabusie podjęli ryzyko i, jak widać, przegrali z rynkiem. Własności Burroughs były jednak w dobrym stanie, wyglądały na porządne, całkiem drogocenne: czy to możliwe, że nikt nie był zainteresowany kupnem używanych alchemicznych przedmiotów?
- Kawa brzmi zbawiennie - zapewniła szybko, skora do jak najszybszego wyjścia. Jeżeli smród tego miejsca jeszcze nie przeżarł dogłębnie śluzówki jej nosa, mógł to zrobić w każdej chwili. - Skoro masz wszystko, nic tu po nas. Przynajmniej pozostawimy to miejsce w jako takim ładzie - dodała i zaklęciem ułożyła kładkę w poprzedniej pozycji, na środku kamiennej posadzki. Posprzątały, osuszyły wspomnienie ostatnich opadów, a to znaczyło, że mogły bez cienia skrupułów udać się w dalszą drogę. Wren zaoferowała Frances swoje ramię, niczym prawdziwy rycerz bez białego konia, i razem opuściły tę zapchloną dziurę.

zt x2 :pwease:
Wren Chang
Wren Chang
Zawód : handlarz krwią
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
tell her i wasn't scared.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8598-wren-chang#252999 https://www.morsmordre.net/t8601-yue#253113 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f252-pokatna-56-2 https://www.morsmordre.net/t8602-skrytka-bankowa-nr-2037#253118 https://www.morsmordre.net/t8603-wren-chang#253121
Re: Droga między magazynami [odnośnik]06.11.20 16:00
Kłąb czarnej mgły rozproszył się w okolicy wąskiej drogi, a następnie zmaterializował. Szatyn rozejrzał się po okolicy w poszukiwaniu znajomej twarzy, lecz dziewczyna jeszcze nie zjawiła się. Liczył, że otrzymała sowę i wzięła jego list na poważnie, bowiem nie wyobrażał sobie stracić podobnej okazji. Pomysł, który przyszedł mu do głowy być może był nader irracjonalny i spontaniczny, jednakże nie wyobrażał sobie pozostawać biernym. Czuł, że musieli spróbować, a nawet jeśli finalnie zmarnują tylko czas, to chociaż nie będzie mógł sobie zarzucić, że nie próbował.
Upewniając się, że posiadał przy sobie niezbędne folki z eliksirami, wąski nóż oraz wężowe drewno, sięgnął dłonią do wewnętrznej kieszeni szaty, z której wyciągnął piersiówkę. Upijając wolno kilka łyków zerknął w kierunku jednego z wysokich słupów – przypuszczał, że właśnie od tamtej strony nadejdzie dziewczyna.
Nie mylił się. Po przeszło dziesięciu minutach ruszył w jej kierunku, kiedy sama zaczęła się zbliżać.
-Dobrze cię widzieć- rzucił, po czym skinął głową w ramach przywitania. -Liczę, że nie zepsułem ci planów?- spytał nieco retorycznie, bowiem jej prywatne działania nie miały żadnego znacznia jeśli w grę wchodziły sprawy organizacji. Nie mogli zwlekać, odkładać tego w czasie, bowiem nie mógł wiedzieć ile Tonks pozostało życia. Obecność dementorów i wyraźnie żałosny stan mogły pozbawić ją zdrowych zmysłów w każdej chwili, na co nie mogli sobie pozwolić jeśli chcieli wyciągnąć większą ilość informacji. Praca legilimentów była istotna i nad wyraz cenna, lecz po ostatniej wizycie zdał sobie sprawę, że aura miejsca nie ułatwiała im zadania.
-Zabiłaś kogoś kiedyś?- spytał ni stąd, ni zowąd patrząc na nią pełnym zaciekawienia spojrzeniem. Pamiętał jej niewzruszoną minę, kiedy nakazał mugolowi podciąć sobie gardło i choć kwestię mordu pozostawiał sobie, to wolał się upewnić, że nie wywoła to u niej negatywnych emocji. Musiała zachować spokój i precyzję.
Zignorował sferę prywatną, która nieco skomplikowała ich relację. Ostatnie oskarżenia obeszły go, właściwie nie zastanawiał się nad nimi dłużej i liczył, że po wykrzyczeniu się zachowanie dziewczyny wróci do normy.


|Ekwipunek:
Veritaserum (1 porcja, stat. 40, moc +20)




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Droga między magazynami [odnośnik]06.11.20 17:53
Nie mogłaby nie odpowiedzieć na wezwanie, bo abstrahując zupełnie od aspektów prywatnych, zdawała sobie sprawę, po jakiej stronie powinny teraz mieścić się jej odpowiedzialność i zaangażowanie. Nie wyobrażała sobie, aby Drew miał do niej napisać tak nagle, nie dając ni trochę czasu do przygotowania, gdyby nie chodziło o rzecz związaną ze sprawą i toczoną wojną - taką miała przynajmniej nadzieję, że nie drwił sobie z niej paskudnie i nie wyciągał nagle z pałacu z powodu jakiejś głupiej gry. Jeżeli nawet gryzło ją wciąż ich intymne spotkanie - czy może raczej jej własna na nie reakcja - to nie zamierzała dawać tego po sobie poznać. Traciła czasem nerwy, owszem, ale nie była rozhisteryzowaną panienką i nie chowała dziecinnych uraz, a przynajmniej nie wtedy, gdy byłoby to zwyczajnie uciążliwe.
Nie znając w pełni powodu wezwania, ubrała się najpraktyczniej jak mogła, w czarne spodnie i wąski płaszcz, różdżkę schowała, włosy spięła, buty wybrała z grubszą podeszwą, bo w dokach na ziemi można się było spodziewać wszystkiego. Wzięła też torbę na ramię, czarną, skórzaną, w której jako uzdrowiciel zwykła nosić dokumenty. Nie używała jej od jakiegoś czasu, ale w liście wspomniał, że powinna zabrać pojemnik. Będą coś łapać? Na wszelki wypadek wybrała solidniejszy, ciężki nawet wtedy, kiedy pozostawał pusty.
Zwykle przychodziła z dużym wyprzedzeniem, lecz tym razem była po prostu punktualna, licząc po cichu na to, że nie będzie musiała kręcić się tu sama zbyt długo. Macnair sam jej kiedyś pokazał, jak to się może kończyć. Cóż za ironia, że tym razem na jego widok poczuła wyłącznie ulgę i cień zaciekawienia.
- Wiem - odpowiedziała krótko, uśmiechając się z subtelną ironią. - Ciebie również, zwłaszcza tutaj. Same dobre wspomnienia, prawda? - Przed miesiącami pewnie by się bała nawiązywać do tej sytuacji, teraz nie budziło w niej to tyle lęku; wyrobiła się, walczyła z własnymi słabościami. - Niczego nie zepsułeś - Co w gruncie rzeczy i tak nie miało większego znaczenia, oboje o tym chyba wiedzieli.
Podeszła do niego bliżej z rękami schowanymi w kieszeniach; poza tym, że miała różdżkę w pogotowiu, chowała też skórę przed chłodem, który w tych częściach doków był niezmienny, niezależny od pory roku. Pytanie ją zaskoczyło, przechyliła znacząco głowę i przez chwilę nie mówiła niczego, bardziej niż własną odpowiedzią zainteresowana tym, czego mógł od niej oczekiwać. Morderstwa, nagle i w takim miejscu?
- Tak - Tak, akurat właśnie w dokach... - A pytasz mnie o to teraz, ponieważ...?
Był jakiś komfort w tym, że w jego towarzystwie nie musiała zastanawiać się dwa razy nad tym, czy najbardziej nawet brudne elementy jej życiorysu nie zostaną wykorzystane przeciw niej. Na to wychodziło, że w tym momencie byli już mordercami oboje - jakkolwiek irracjonalnie brzmiało w głowie Elviry, gdy próbowała zestawiać to słowo z własną osobą.


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Droga między magazynami [odnośnik]06.11.20 19:49
Spodziewał się znacznie bardziej chłodnego powitania po ich ostatnim spotkaniu, jednakże uspokojenie emocji najwyraźniej wyszło jej na dobre. Nie zamierzał wówczas powracać do ostatnich wydarzeń, które rzecz jasna sama zainicjowała, bowiem mieli sporo do zrobienia tej nocy i nie miało to żadnego związku z przyjemnościami. -Kilka czarów mi wtem nie wyszło, więc nie zaliczam treningu do udanego- skwitował nieco poważniejszym tonem. Ciężko mu było zaakceptować własne błędy na polu umiejętności, dlatego każdą porażkę znosił z wyjątkową goryczą i ujmą na honorze. Dużo ćwiczył, znając wagę praktyki, jednakże wciąż wiele mu brakowało do osiągnięcia upragnionego poziomu.
-Za to dla ciebie jest to pewnie symboliczne miejsce- dodał unosząc wreszcie kącik ust w dość ironicznym wyrazie. Z pewnością wracała pamięcią do pierwszego spotkania, bowiem to właśnie ono otworzyło jej drogę przed nową, lepszą, a przede wszystkim mroczniejszą przyszłością. Zaangażowała się w sprawę, nie mógł jej póki co nic zarzucić i liczył, że wkrótce będzie miała okazje udowodnić swą przydatność w znacznie trudniejszych warunkach. Niezmiennie uważał, iż uzdrowiciele byli im niezbędni, a ona aspirowała do miana wyjątkowo dobrego w swym fachu, dlatego cieszył się, że dołączyła do nich z własnej, nieprzymuszonej woli.
-Nie miałbym skrupułów- pokiwał wolno głową zerkając na nią kątem oka. Upijając ostatni łyk z metalowego pojemnika schował go do wewnętrznej kieszeni szaty i zacisnął palce na wężowym drewnie, które wyciągnął przed siebie. Nie było czasu do stracenia – mogli debatować oczekując już na potencjalną ofiarę. -Ruszajmy- rzucił nie zagłębiając się jeszcze w szczegóły własnego planu.
-Często można tutaj spotkać podejrzane lub nachlane do utraty przytomności osoby. Nierzadko też trafisz na ledwo żywego fajera, któremu spuścili w Parszywym łomot. Taki byłby najłatwiejszym celem, ale jakiś samotnik też nie będzie złym trafem- wyjaśnił pokrótce idąc wzdłuż wąskiego korytarza, który przypominał tunel. -Rozglądaj się- dodał unosząc przed siebie różdżkę na wypadek nieprzewidzianego ataku. Miał czujne oko, potrafił szybko reagować na zagrożenie, jednakże wciąż mógł popełnić błąd, dlatego wolał dmuchać na zimne.
-Dowiesz się w swoim czasie- odparł zdawkowo. -Homenum Revelio- wypowiedział prawie że szeptem.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Droga między magazynami [odnośnik]06.11.20 19:49
The member 'Drew Macnair' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 52
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Droga między magazynami  - Page 9 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Droga między magazynami [odnośnik]06.11.20 21:26
Elvira nie miała pojęcia, jakich dokładnie zaklęć i działań będzie od niej wymagał Drew, toteż nie zaczynała tematów, które mogłyby wzbudzić rozdrażnienie i odwieść ją od skupienia. Nie znosiła popełniania błędów, zwłaszcza wtedy, gdy podlegała czyjejś kontroli - a do bycia uczennicą i wykonawcą odgórnych zadań przyzwyczajała się na nowo po kilku latach pracy na samodzielnym stanowisku, gdzie ordynatora interesowało tyle tylko, by wszystko zgadzało się w papierach. Miło byłoby, gdyby nie tylko ona miała w sobie tyle samozaparcia, gdyż komentarz Drew sprawił, że zacisnęła zęby i uśmiechnęła się z wyraźnym przymusem, zastanawiając, czy nie wyłapała typowego mu zazwyczaj sarkazmu, czy rzeczywiście powiedział, co myśli.
- Przykro mi - uznała wreszcie z westchnięciem, podążając jego śladem, gdy ruszyli pozornie pustą drogą. - Mam nadzieję, że to nie reguła, bo jak ci tak będzie często nie wychodzić, to zacznę się zastanawiać nad lepszym nauczycielem - Złośliwość za złośliwość, nie miała zamiaru pozostawać mu dłużna, nie tym razem.
Powiodła spojrzeniem za połyskiem metalowej piersiówki, ale nic nie powiedziała; ona jeszcze się czasem starała unikać alkoholu wtedy, gdy musiała pozostawać w pełni czujna. Może był to nawyk z pracy, z lat praktyki magii uzdrowicielskiej, której precyzyjność doprowadzała do szału. A może nie ufała sobie na tyle, by uznać, że jej ciało nadaje się do picia bez zbyt szybkiego efektu. Jeszcze nie.
- Owszem, jest - wymruczała w odpowiedzi na stwierdzenie o symbolice. - Kto by pomyślał, że jeden wieczór z butelką Laudanum doprowadzi mnie do takich odkryć.
Wysłuchała tego, co miał do powiedzenia w milczeniu, mrużąc oczy i próbując przeanalizować jego tok myślenia.
- Czyli przypadkowa ofiara, nie cel. Co też wymyśliłeś?
Skoro nie szukali konkretnego czarodzieja, a jedynie przypadkowego pechowca, najwyraźniej nie mogło chodzić o porachunki, nawet nie o informacje. Drew kazał jej wziąć ze sobą ten pojemnik, ale nie sądziła, by miał na myśli okradanie przypadkowych ludzi. Do tego by jej zresztą nie potrzebował. Ona była przede wszystkim uzdrowicielem, znała się na anatomii, trochę jeszcze na transmutacji, ale tego nie wiedział...
- Morderstwo na organ - stwierdziła wreszcie cicho, nie pytając, upewniając się jedynie. Nie miała jednak jeszcze żadnego pomysłu na to, jaki konkretnie, ani po co. Do klątwy, może?
On posłużył się zaklęciem, ona natomiast nie bawiła się w czary, w których była słaba, wodziła tylko uważnie spojrzeniem po ciemnych zakamarkach, w poszukiwaniu nie tyle leżącego człowieka, co jakichkolwiek śladów, wskazujących na obcą obecność.

spostrzegawczość II


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Droga między magazynami [odnośnik]06.11.20 21:26
The member 'Elvira Multon' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 18
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Droga między magazynami  - Page 9 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Droga między magazynami [odnośnik]07.11.20 12:34
Uniósł brwi na wieść, że sprawił dziewczynie przykrość. Czym do cholery? Istniała szansa, iż się nie zrozumieli lub co gorsza liczyła na przepełniony melancholią wywód odnośnie sentymentalnego miejsca. -Dlaczego jest Ci przykro?- spytał w końcu zerkając na nią z ukosa. Pozbawiony rzewliwych emocji, tkliwych uczuć nie był w stanie zrozumieć nagłej zmiany, bowiem zwykle nie przykładał jakiejkolwiek wagi do tego typu błahostek. -Rozumiem- zaśmiał się, kiedy zrozumiał jaki był prawdziwy powód zasmucenia. Kolejne jej słowa szybko, choć nie bezpośrednio, przyniosły oczekiwane odpowiedzi. -Nigdy Ci nie powiedziałem, że zasługuje na miano chociażby dobrego- uniósł kącik ust nie kryjąc ironicznego wyrazu twarzy, choć w zasadzie nie była to złośliwość, a tym bardziej kłamstwo. Znał lepszych od siebie.
-Sama stanęłaś mi wtedy na drodze. Pijaństwo Cię nie usprawiedliwia. Ciesz się, że nie znalazłem cię wtedy między magazynami z planem takim jak dzisiaj- wyjaśnił pokrótce skupiając na niej wzrok. W chwili kiedy atakował ją zaklęciami nie myślał o ranach, czy obrażeniach, albowiem najważniejszy był solidny trening, a żywy, ruchomy cel nasunął się sam. -Co do nauczyciela i tak wolisz, żebym ja nim został. Nie oszukasz mnie- wygiął wargi w szelmowskim wyraźnie, choć już nie patrzył na nią, gdyż wzrok skupiony miał na drodze przed sobą. Chciał odnaleźć jakiś ruch, detal zwiastujący czyjąś obecność.
-Dokładnie- odparł pewnym, choć przyciszonym tonem. -Spetryfikuję ofiarę, po czym twoim zadaniem będzie wycięcie jej języka na tyle perfekcyjnie, aby móc go przytwierdzić, czy jak to się tam mówi, innej osobie- wyjaśnił. -Ile wytrzyma w tym pudełku?- spytał zatrzymując się przy jednym z zakrętów i wyciągnął wolną dłoń, którą zacisnął na talii dziewczyny pragnąc dać jej niemy sygnał. -Jest ich dwóch, jeden leży na posadzce, zaś drugi stoi nad nim. Jeszcze im w czymś przeszkodzimy- rzucił z wyraźną ironią i rozejrzał się ponownie po okolicy w celu wyszukania innego, potencjalnego dawcy, jednakże mieli pecha. Nawet doki zdawały się opustoszeć po kwietniowej rewolucji.
-Nie ma innego wyjścia. Uważaj na siebie- mruknął nie wydając polecenia odnośnie udania się za nim i pójścia w szranki tudzież pozostania. Decyzja należała do blondynki.
Zbliżywszy się do brudnej, obskrobanej ściany oparł się o nią plecami wiedząc, że cel znajdował się po drugiej stronie. -Petrificus Totalus- rzucił wychyliwszy się zza przeszkody. Celem był mężczyzna, który mierzył różdżką w kobietę leżącą na posadzce - to jego musieli się pozbyć jako pierwszego.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Droga między magazynami [odnośnik]07.11.20 12:34
The member 'Drew Macnair' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 1
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Droga między magazynami  - Page 9 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Droga między magazynami [odnośnik]08.11.20 13:34
Czasem zdarzało jej się zapominać, że do prostych istot jak mężczyzna nie zawsze dociera ironia. Powinna mówić wprost, co myśli albo nie mówić nic i dać sobie spokój - z tym że to drugie oczywiście nie wchodziło w grę, nie umiała trzymać języka za zębami, już nie, odpuściła sobie skrupuły po zerwaniu relacji z Mungiem i prawowitym uzdrowicielskim kitlem. Dopóki nie wietrzyła zagrożenia, dopóty nie przywiązywała wagi do słów, a Drew po tym czasie powinien już chyba o tym wiedzieć. Nie obawiała się go nadzwyczaj, nie chciała mu więcej dawać satysfakcji własnego lęku, choć podświadomie zdawała sobie sprawę, że to balansowanie na cienkiej nici. I ciekawa była, czy jest w stanie wyprowadzić go z równowagi. Choć może lepiej nie dziś.
- To prawda - przyznała bez niechęci, bo rozumiała, że sama sobie była winna, wchodząc w opuszczone uliczki nietrzeźwa. Nie miała pewności, czy w innym stanie obroniłaby się lepiej, pewnie nie, ale może nie podstawiłaby mu się pod różdżkę tak oczywistą prowokacją.
Pozwolił sobie jeszcze na niewybredny komentarz i dobrze, że nie patrzył przy tym w jej kierunku, nie miał bowiem szansy dostrzec, jak na krótki moment traci rezon i nerwowo odgarnia włosy z twarzy. Bezczelny.
- Racja - powiedziała cicho, ciężkim tonem, trochę złośliwie, lecz nie do końca. - Masz parę zalet. Szkoda, że nie dość, by nadrobiły za liczne wady.
Uznała temat za skończony, bo nie było na niego czasu. Uśmiechnęła się lekko, zadowolona, że jej domysł był słuszny, powstrzymała jednak dalszy dreszcz zwodniczego podniecenia. Dłubanie w ciałach było jej małą przyjemnością, która sięgała jeszcze czasów stażu i prosektorium. Niedawno dopiero miała okazję przekonać się, jak plastyczna i doskonalsza jest żywa tkanka; czuła, że wciąż się nie nasyciła, że jest to akurat zadanie dla niej.
Musiała jednak zachować trzeźwy umysł. Wyzwanie, jakie Drew przed nią postawił, wymagało zabójczej precyzyjności. Zastanawiała się, czy mężczyzna zdawał sobie w ogóle sprawę z tego, jak wielkiej.
- Masz nóż? Dobrze naostrzony, mam nadzieję? Przy operacjach tak dokładnych magia może okazać się nazbyt niepewna - zaznaczyła, od razu podejmując się analizy planu. - Jakbyś mi wcześniej napisał, to bym wzięła skalpel. - Chciała jeszcze zapytać, czy właściwie domyśla się powodu, dla którego ten język był mu dziś potrzebny, ale odłożyła to na później, to nie było teraz tak ważne. - W samym pudełku kilkanaście minut. Hmm... - Zamyśliła się. - Zaczaruję je odpowiednio, wtedy trzy-cztery godziny. Nie więcej. Szlag, czy ty mnie musisz tak testować? Mogłabym się lepiej przygotować, gdybyś... - urwała i odetchnęła z frustracją. Trudno już.
Dwie ofiary się znalazły, lecz w pierwszej chwili Elvira skupiła się głównie na tym, by uciec z zasięgu rąk Drew i nie dać mu okazji do rozproszenia jej. Mieli zaatakować z zaskoczenia, ostatecznie wywiązał się krótki pojedynek.
Gdy facet poległ wreszcie na ziemię, spetryfikowany, bez różdżki, Elvira ruszyła tam pierwsza, po drodze bezlitośnie przydeptując idiocie dłoń obcasem. Nachyliła się nad nieprzytomną kobietą - była ona pobladła, oddychała chybotliwie, zapadnięte policzki znaczyły czarne i bordowe ślady; resztki rozmazanego tuszu do rzęs, szminki. Elvira wyciągnęła rękę i złapała ją za dłoń, na szybko oceniając tętno.
- Coś jej chyba podał. To bez znaczenia - Wstała, obejrzała się przez ramię, a potem odłożyła torbę na ziemię i wyciągnęła z niej czarne pudełko. Było zamykane na metalowy zatrzask, ciężkie i puste, na razie. - Dla kogo ten język? Dla kobiety? - Uśmiechnęła się pod nosem, pewna odpowiedzi. - Caeruleusio - Powiedziała po otwarciu pudełka, kierując różdżkę na jego wewnętrzne ściany; słaby poblask, który się z niej wydobył, nie był jednak jak na jej opinię wystarczający. - Caeruleusio - powtórzyła uparcie, a gdy nic się stało, dała sobie czas odetchnąć i wznieść oczy ku niebu. - Caeruleusio - Pomogło, tym razem kraniec sosnowego drewna zajaśniał błękitnie, zostawiając szron tam, gdzie go skierowała. Wymroziła ścianki pudełka dokładnie, a potem strzepnęła różdżkę, z której przez chwilę jeszcze wydobywał się siwy obłok lodowatego dymu. - To jeszcze nie starczy, daj mi nóż - Wyciągnęła rękę oczekująco, a gdy Drew wsunął jej rękojeść w dłoń, odłożyła ostrze na chwilę i sięgnęła nagle do guzików własnego płaszcza, aby zsunąć go z ramion. Pod spodem miała wiotką koszulę, której skraj podcięła wysoko, prawie do splotu słonecznego. Nie pozwolił jej się przygotować, nie miała więc nic innego, a nie mogła położyć organu prosto na lód, bo go uszkodzi. Rozprute kawałki tkaniny złożyła w gruby zwój i wyłożyła nim pudełko, uważając, by nie dotknąć magicznego szronu dłońmi, nie załatwić sobie odmrożeń. - Chodź, pomożesz mi. Tylko rób, co mówię i bez gwałtownych ruchów. - Zacisnęła palce na rączce noża, skupiając teraz uwagę na nieprzytomnej kobiecie.
[bylobrzydkobedzieladnie]


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Droga między magazynami [odnośnik]08.11.20 14:42
Rzucił jej krótkie spojrzenie, kiedy z wyraźnym przekąsem w głosie podkreśliła jego wady. Niezbyt mu to ubodło, jednakże nie mógł się powstrzymać przed kolejnym kpiącym komentarzem. -Ostatnim razem jakoś ci to nie przeszkadzało. Już nie wspomnę jak rozgościłaś się u mnie na dłużej i całą noc nie chciałaś dać spokoju- wygiął wargi w ironicznym wyrazie nie mogąc dać za wygraną jej niewyparzonej buźce.
Liczył, że nie popełni tak dziecinnego błędu już na samym początku pojedynku na skutek czego stracili przewagę. Moment zaskoczenia zawsze działał na korzyść, a on wypuścił go z rąk powodując szybką reakcję potencjalnego przeciwnika, który nie zamierzał złożyć broni widząc dwójkę napastników. Kolejna – na szczęście udana – próba powaliła go na plecy i choć promień zaklęcia pomknął w kierunku szatyna, to zdążył się obronić unikając mało przyjemnego uczucia. Znał tą inkantację doskonale, nie była nader groźna, ale nie zmieniło to faktu, że naprawdę bolesna.
Kiedy skutecznie go rozbroił nie zamierzał na tym poprzestać. Petryficus – choć wyjątkowo silny – wciąż mógł zostać przełamany siłą woli umysłu, dlatego zdecydował się na Esposas. Nienawidził tego czaru, bowiem z góry skazywał na porażkę po chwilowej nieuwadze, lecz nie dało się ukryć jego przydatności w odwrotnej sytuacji. Momentalnie kajdany pokazały się na nadgarstkach oraz tuż ponad stopami wroga i dopiero wtem uznał niebezpieczeństwo jako zażegnane, gdyż nawet jeśli uda mu się ocucić to pozostanie unieruchomiony.
-Mam nóż, ale nie wiem czy jest dobrze naostrzony. Musisz sama to ocenić- odpowiedział w końcu na zadane przez dziewczynę pytanie. Wcześniej nie było już na to czasu – cała uwaga skupiła się na szybkim unicestwieniu celu. -Zawsze musisz być w pełni gotowa- odparł wiedząc, że żaden uzdrowiciel nie nosił przy sobie torby z pełnym wyposażeniem, jednakże skoro wezwał do pomocy ją to mogła domyślić się, iż niezbędne były jej umiejętności oraz wiedza. -Powinno mi tyle wystarczyć, przynajmniej taką mam nadzieję- pokiwał wolno głową w zastanowieniu. Dostanie się do Tower nie było nader trudnym zadaniem, lecz potrzebował znaleźć jeszcze kogoś kto podejmie się wyzwania. -Będziesz w stanie przytwierdzić komuś innemu ten język?- spytał nie wiedząc czy potrafiła wykonywać podobne zabiegi. Anatomia i magia lecznicza były mu kompletnie obce, więc nie mogła się dziwić jeśli jakieś określenie tudzież słowa wydadzą się abstrakcyjne.
-Dla Tonks- odparł wprost. -Nie wiem kto pozwolił na to, żeby sobie go odgryzła, a co gorsza nie zadbał o to, aby go przyszyć, czy co tam się z tym robi. Istnieje w ogóle jakakolwiek szansa, że to zadziała?- uniósł brew pytająco, po czym przeniósł wzrok na nieprzytomną kobietę. Dobrze, iż wciąż żyła – to co jej dolegało nie było ich sprawą. Liczył, że Elvira potwierdzi jego przypuszczenia; skinie głową i zapewni o możliwości przytwierdzenia organu innego czarodzieja. -Petrificus Totalus- rzucił kierując wężowe drewno na przyszłą pacjentkę. Nie chcieli, aby w trakcie operacji zerwała się pod wpływem bólu i wszystko zepsuła.
-Co mam robić?- spytał zaraz po tym jak przekazał Elvirze nóż. Czuł się w tej kwestii jak dziecko we mgle, więc musiała mu wyjaśnić krok po kroku kolejne zadanie.


Rzuty na wybrane zaklęcia




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Droga między magazynami [odnośnik]08.11.20 15:55
Miewała problemy z hamowaniem złości, zwłaszcza wtedy, gdy w perfidny sposób wypominano jej słabość, im dłużej jednak przebywali w tych zatęchłych dokach, tym większe odnosiła wrażenie, że ta płonąca irytacja, którą nie tak wcale dawno rzuciła w niego bez najmniejszego zawahania, obiera formę wyłącznie drobnego oburzenia, rozbawienia prawie. Może chodziło o misję, o krótki acz intensywny przypływ adrenaliny po tym jak zostali dostrzeżeni. O pragnienie wykonania swojego zadania najlepiej jak potrafi, o ten przyspieszony oddech na myśl o brudnej, krwawej robocie, którą Elvira rozpatrywała już teraz w kategoriach eksperymentu. Gdyby to była inna okazja, sprzeczałaby się pewnie dalej, dziś jednak ostała na uniesionych brwiach, spojrzeniu - krótkim, natarczywym, w którym z trudem można by się było dopatrzeć czegoś innego niż drwiny.
- Tak gotowa jak ty przed chwilą? - szepnęła później, pokazując zęby w uśmiechu bardziej drapieżnym. Odpuściła sobie jednak pozostałe komentarze, przejęła nóż i przesunęła palcami po tępej części ostrza. - Musi ci wystarczyć. - Sprostowywanie topornego ujęcia tematu transplantacji sobie odpuściła, nie sądziła, by ograniczony czas, jaki mieli, wystarczył, by mogła objaśnić mu zawiłość tych zaklęć w takim stopniu, aby był w stanie je zrozumieć. - Nie wiem - przyznała, zmęczona i sfrustrowana tym, że musiała przyznać się do braku doświadczenia. - Nie przeprowadzałam nigdy transplantacji, to nie moja dziedzina. Ta sprawa z Tonks jest zbyt poważna, żeby eksperymentować, nie ma sensu marnować organu. Znajdź kogoś pewnego. Zachary'ego, może Cassandrę. - Pamiętała, że uzdrowiciel, z którym udała się do Azkabanu, podjął próbę wykonania tego zabiegu i ewidentnie wiedział, co robi. - Też nie wiem, kto na to pozwolił - wymamrotała podczas odcinania sobie kawałków koszulki. Bladą skórę pod spodem natychmiast pokryła gęsia skórka, ale jakoś musiała sobie z tym poradzić. Potem zarzuci płaszcz z powrotem, a teraz miała przynajmniej pewność, że nóż jest dość ostry. - Byłam już u niej w Azkabanie, z Zacharym właśnie. Doprowadzaliśmy ją do ładu dzień po egzekucji. Jej język nie nadawał się już do transplantacji. - Nie wchodziła w szczegóły. - A nawet jeżeli coś by się z niego dało zrobić, mieliśmy za mało czasu. - Skinęła w uznaniu głową, kiedy spetryfikował kobietę; taki ból, jaki mieli jej w zamiarze zadać, mógłby pewnie obudzić zmarłego. - Jest szansa, że zadziała, ale nie jest to oczywiste, organ się może zawsze nie przyjąć. Warto jednak spróbować. Pamiętam jeszcze, jak wyglądał jej język po odcięciu. - Pokręciła głową.
Był to pierwszy raz, gdy to ona miała pokierować Drew, a nie na odwrót, ale nie czerpała z tej sytuacji żadnego dziecinnego zadowolenia. Zbyt była skupiona, kiedy ze zmarszczonymi brwiami uklęknęła przy kobiecie, z dwóch stron naciągając jej żuchwę. To był prosty zabieg, który u nieprzytomnych wykonywało się, by język nie zapadł się do gardła.
- Spetryfikowany człowiek jest sztywny, ale to wcale nie znaczy, że zostanie w takiej pozycji, w jakiej go ustawię. Przytrzymasz ją tu, gdzie pokażę - Rozchyliła usta kobiety bez zbędnego obrzydzenia, a potem sięgnęła do środka i naciągnęła jej język. Ale to było dalej za mało, nie miała dość miejsca, żeby precyzyjnie ustawić rękę. - Inaczej. - Sięgnęła po nóż, a potem odetchnęła powoli. Musiała zahamować to delikatne drżenie, wynikające mniej ze strachu, co z niewielkiej iskry niepewności, jaka dopadała zawsze przed pierwszym cięciem; nie ważne, czy człowiek był żywy, czy martwy. Potem docisnęła ostrze i sprawnymi ruchami, końcówką ostrza, by nie zadrasnąć języka, rozcięła jej policzki wzdłuż przy obu kącikach. Krew pociekła od razu, spływając jej na dłonie, ale poza drobnym skrzywieniem ust, nie okazała niechęci. - Teraz jest lepiej. Złap tutaj. - Nie mając zamiaru bawić się w zgadywanki, po prostu sięgnęła po jego dłoń i sama zacisnęła opuszki jego palców na krańcu języka, naciągając go lekko w dół. - Trzymaj mocno i nie puszczaj. Drugą ręką przytrzymaj żuchwę, żeby się nie zamknęła. To ważne. - Byli teraz bardzo blisko, więc dla spokoju ducha starała się na niego nie patrzeć.
Do cięcia przystąpiła dopiero po wstępnej ocenie. Pod palcami czuła, że krew z poprzednich ran dalej cieknie; spływała do gardła, może do płuc, a spetryfikowana kobieta nie mogła się przed tym obronić.
Szlama odgryzła sobie język w okolicach brodawek okolonych, brzydko, brudno, z poszarpaniem tkanek. Elvira zdecydowała się więc odciąć język tej kobiety z marginesem za bruzdą graniczną, z kawałkiem wędzidełka. Najważniejsze, żeby cięcie było czyste i równe, uszkodzone na długości nerwy nie dałyby się bowiem łatwo zmusić do pracy.
To musiało trwać chwilę, gdy po prostu oglądała usta kobiety w środku i przesuwała palcami wewnątrz, ale gdy się w końcu zdecydowała, wykonała odpowiedni ruch powoli, bez zawahania. Jak wtedy, gdy otwierała kręgosłup tamtemu parszywcowi - dłoń nawet jej nie zadrżała.
Z gotowym organem na dłoni postępowała ostrożnie, nie zerwała się, tylko pomału złożyła go do przygotowanego wcześniej pudełka.
- Purus - powiedziała nad językiem, ale całe jej ręce nadal były oblepione krwią, magia nie usłuchała, musiała się powtórzyć. - Purus.
Wytarła nóż o spodnie i zamknęła wieko. Teraz dopiero spostrzegła, że ubrudziła się krwią cała, miała ją na kolanach, na nadgarstkach, gdyż posoka zdążyła już obficie spłynąć po bruku.
- Nie podrzucaj tym pudełkiem - Powiedziała surowo, podając mu je wraz z nożem i nieznacznie marszcząc nos z powodu metalicznego swądu.


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Droga między magazynami [odnośnik]08.11.20 21:39
Ściągnął brwi słysząc jawny przytyk do chwilowego roztargnienia, który spowodował nieudaną próbę spetryfikowania wroga. Cwaniara; była jak mały, ujadający psidwak potrafiący wejść na głowę tylko dzięki słodkiej buźce i finalnie na piękne oczy szukać dla siebie usprawiedliwienia za kolejny wybryk. -Masz rację- rzucił w końcu rzekomo przyznając się do swego niepowodzenia. -Rad jestem, że powaliłaś tę dwójkę i uratowałaś mnie przed rychłą porażką- dodał pozwalając, aby na jego twarzy zagościł ironiczny uśmiech. Nieistotnym było kto rozbroił potencjalne ofiary, ale nie mógł powstrzymać w sobie pragnienia wbicia jej kolejnej szpilki w ramach kontry za padające słowa.
Rozumiał, że nie chciała podejmować ryzyka. Przyznaniem się do własnych słabości zyskała w jego oczach szacunek, bowiem niewielu czarodziejów potrafiło spojrzeć na siebie w krytyczny sposób. Sprawa z Tonks nie była zabawą, nauką, czy królikiem doświadczalnym – potrzebowali szybkiej i zdecydowanej reakcji ograniczającej ryzyko popełnienia błędu do minimum. Szlama była twarda, zamknęła się dosłownie na kłódkę, więc miała wiele do ukrycia. Informacje były kluczem, stanowiły priorytet, a zatem pole do jakichkolwiek popisów zawęziło się maksymalnie pozostawiając cienką granicę. -Cieszy mnie, że mówisz to otwarcie- odparł zgodnie z prawdą zachowując poważny ton. Nie sądził, że posiadała w sobie tak wielkie pokłady odpowiedzialności, lecz najwyraźniej szybko pojęła, że pewnych aspektów nie można było wytłumaczyć pragnieniem przydatności.
Kiedy usłyszał, że to właśnie ona pomagała Zacharemu przy doprowadzeniu Tonks do względnie dobrego stanu uniósł nieznacznie brew. Dobrze, że wspomniała o tym, bowiem zyskał pewność, że uzdrowiciele zrobili możliwie wiele, aby przygotować wroga do przesłuchania. Nie ich winą było jej cwaniactwo, któremu wnet zamierzał powiedzieć dość.
Widział, że musiała wyciąć część swego ubrania, ale pozwolił jej pracować i nie wtrącał się w kolejne czynności. Nie mieli czasu na kolejne spotkania i omawianie strategii, dlatego musiała wybaczyć mu równie polowe warunki.
Postępował zgodnie z jej instrukcjami starając się zignorować wyjątkowo paskudne uczucie. Nigdy nie wycinał niczego nikomu, ani nawet przy tym nie pomagał, dlatego wsłuchiwał się w jej słowa starając się opanować lekkie drżenie rąk. Nie chciał niczego schrzanić, mały błąd mógł kosztować ich zbyt wiele. -Jasne- skinął głową, po czym pozwolił pokierować swą dłoń i zacisnął palce we wskazanym przez uzdrowicielkę miejscu, a drugą złapał żuchwę nieruchomej kobiety. Rozcięte policzki, sącząca się po przedramionach krew nie była najprzyjemniejszym widokiem, jednakże akurat z podobnym nie miał większego problemu. Zastanowił się, czy jego reakcja byłaby inna, gdyby musieli wyciąć coś więcej jak tylko język, lecz szybko odrzucił od siebie tą myśl pragnąc skupić się tylko i wyłącznie na pewnym chwycie.
Nie trwało to długo – już po chwili mógł ujrzeć organ w całej swej okazałości, a następnie odprowadzić go wzrokiem do samego pojemnika. Czas mijał i jeśli chcieli zdążyć nim straci swą przydatność Zachary musiał prędko odpowiedzieć na jego list. -Spisałaś się- rzucił w końcu z szelmowskim uśmiechem. -Do twarzy Ci w tym- zmierzył ją od stóp do głów -wszystkim.
Musieli pozbyć się świadków oraz skrócić cierpienie ofiary, dlatego nim przejął pudełko uniósł wężowe drewno w kierunku spętanego mężczyzny. -Plumosa- rzucił obserwując jak promień zaklęcia uderza wprost w niego. Będzie musiał nieco się pomęczyć, lecz z pewnością klątwa go wykończy. -Vulnerario- wypowiedział celując wprost w pierś kobiety. Liczył, że potężna i niezwykle brutalna inkantacja od razu odbierze jej dech, lecz nieco chybił i po chwili mógł zaobserwować jak krew rozprzestrzenia się po jej ramieniu. Była już wyjątkowo słaba, więc nie dawał jej nader wielkich szans na przeżycie, a właściwie kto wie może już odeszła?
-Chodźmy- rzucił chwytając pudełko oraz nóż, który wcisnął do wewnętrznej kieszeni szaty. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej pozostawił za sobą ofiary i wąskim korytarzem skierował do wyjścia. -Skontaktuj się z Zacharym oraz Sigrun w moim imieniu i poproś ich o szybkie stawienie się u bram Tower, będę czekał na miejscu- dodał pewnym tonem uzmysławiając sobie, że każda minuta miała olbrzymie znaczenie, a straciłby ich sporo, gdyby miał jeszcze powrócić do mieszkania. Nie sądził, iż będzie musiał angażować kogoś więcej, dlatego też nie poinformował ich wcześniej o konieczności stawiennictwa. Liczył jednak, że i z tym, znacznie mniej wymagającym, zadaniem Elvira sobie poradzi.
Zaraz po tym oddalił się w kierunku centrum.

rzuty
/zt




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Droga między magazynami [odnośnik]08.11.20 22:45
Pewna była swojej roboty, precyzji i finezji w sztuce rozwarstwiania tkanek, którą nabywała przez lata. Uzdrowiciele cięli swoich pacjentów niezwykle rzadko, nie było ku temu potrzeby, a zresztą kodeks mówił, by w miarę możliwości nie zadawać bólu. Mając do dyspozycji różdżkę i dziesiątki eliksirów, zostawiali sponiewierane ciała w spokoju, to jednak, co działo się kilka poziomów niżej, w podziemiach szpitala, było już zupełnie inną bajką, kierowaną zwykle do adeptów sztuk magomedycznych. A Elvira uwielbiała pracować w kostnicach, nawet jeżeli musiała przez to znosić towarzystwo przygłupich młokosów. Czasami martwi dawali jej więcej zawodowej satysfakcji niż żywi.
Nie zawiodła i tym razem, bo nie miała przed czym się wahać. Znała dobrze opór tkanek, ich ledwie słyszalny chrzęst, widok przekroju licznych włókien. Może gdyby to był jej pierwszy raz z żywym obiektem, zestresowałaby się bardziej. Ale tak niewinna przecież już nie była, tę granicę miała za sobą.
- Ja się nie cieszę - wyznała szorstko, gdy wszystko było przygotowane, spakowane, gotowe do transportu. Z przyzwyczajenia pochyliła się nad kobietą i jej karykaturalnie oszpeconą twarzą, przyłożyła dwa palce, ale puls na tętnicy szyjnej zdążył zaniknąć. Nie dziwiło jej to, krwi w ustach miała tyle, że gęsta posoka zaczęła przelewać się na obie strony. - Nie lubię przyznawać się do braku doświadczenia, ale czasami trzeba. Lepiej powiedzieć prawdę niż wyjść na błazna. Poza tym... - Uniosła głowę, uśmiechnęła się krzywo i odgarnęła włosy na ramiona, nieopatrznie zostawiając na własnym policzku pociągłą, krwawą smugę. - Nie chciałam, żeby ci było przykro. Wiesz teraz, że nie tylko tobie się czasem nie udaje.
Słysząc lichy komplement, uniosła sceptycznie brew i przyjrzała się sobie bez przekonania. W podartych ubraniach, krzywo zarzuconym płaszczu i śmierdzących skrzepach oklejających skórę wyglądała co najwyżej jakby właśnie wymknęła się z wyjątkowo brutalnego pojedynku; albo jak wilkołak, którego opętało poza przemianą. Pewna nie była, czy to tak działa, ale w przypadku takich mutantów wcale by jej to nie zdziwiło.
- Mówił ci już ktoś, że masz popieprzony gust? - wymamrotała i niechętnie obróciła w palcach różdżkę. Musiała się oczyścić zanim opuści doki, w takim stanie policja na pewno by ją zatrzymała.
Zebrała się na nogi i beznamiętnie słuchała zaklęć, które Drew rzucił na ofiary. Pecha mieli. Większego znacznie niż ona przed miesiącami. Potem zapięła płaszcz dokładnie, by zasłonić porwaną koszulę i ruszyła za mężczyzną pustą ulicą.
- Sigrun? - powtórzyła głucho, pojęcia nie mając, o kogo chodzi. - Napiszę do Zachary'ego, na pewno zrozumie, o co toczy się gra. Słuchaj, jeżeli omsknie wam się noga o pół godziny, no maksymalnie do półtorej, odśwież czar mrożący w pudełku. A najlepiej rób to od teraz co około dwadzieścia minut. To nie jest wieczny lód, na pewno będzie topniał. Ale ani się waż go rzucać prosto na język. Będzie wtedy do niczego. - Poinstruowała go jeszcze, chowając różdżkę do kieszeni. - Będę w nocy czekać w Mantykorze. Chcę usłyszeć, czy wam się udało.

/zt


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon

Strona 9 z 13 Previous  1, 2, 3 ... 8, 9, 10, 11, 12, 13  Next

Droga między magazynami
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach