Wydarzenia


Ekipa forum
Trakt kolejowy
AutorWiadomość
Trakt kolejowy [odnośnik]02.05.15 3:52
First topic message reminder :

Trakt kolejowy

Przez Dolinę Godryka przebiega trakt kolejowy, który pokonywany jest przez Hogwart's Express, pociąg dowożący uczniów do Hogwartu. Jeśli wierzyć mieszkańcom Doliny, dźwięk nadjeżdżającego pociągu słychać jednakże nie tylko dwa razy do roku - nikt jednak nie wie, po co, ani dokąd, Express przejeżdża przez ten obszar.
Sam trakt wygląda staro, niepozornie, jest to jednak najprawdopodobniej iluzja, która ma go uczynić nieatrakcyjnym dla mugoli.


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 05.10.19 21:31, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Trakt kolejowy - Page 13 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Trakt kolejowy [odnośnik]17.11.19 14:01
SAMUEL

Kobieta milczała, wpatrując się jedynie w twoim kierunku z milczącą prośbą; w odpowiedzi na twoje słowa, pokręciła jedynie głową, w jej rysach malował się smutek i jakaś cicha kapitulacja – zbliżające się kroki drugiego mężczyzny prawdopodobnie uświadomiły jej, że ta sytuacja była już przesądzona. Pozwoliła ci podnieść się za ramię, stając tuż obok ciebie; jej szata była przekrzywiona i oblepiona śniegiem, ale nie spróbowała jej otrzepać, zamiast tego wpatrując się otwartymi szeroko oczami w ciemność, z której po chwili wyłoniła się sylwetka czarodzieja. W dłoni dzierżył różdżkę, ale widząc, że masz kontrolę nad sytuacją, opuścił ją w stronę ziemi. – Na brodę Merlina, już myślałem, że nic z tego – odezwał się, spoglądając to na ciebie, to na twoją towarzyszkę. – Kawałek wcześniej dwóch cywili zatrzymało jej kumpla, nasi prowadzą go już do namiotu. To samo powinniśmy zrobić z nią. – Wskazał brodą na niską czarownicę. – Pub? Rozbrykanego Hipogryfa? Co z nim? – zapytał, a w jego głosie pojawiła się czujność. I zawód; wyraźnie miał nadzieję, że na zatrzymaniu nieproszonych gości problemy się zakończą. – Chodź, ustalimy to po drodze – dodał po chwili, wskazując dłonią w stronę, z której przyszedł; namiot magicznej policji, czy też pub – droga do obu tych miejsc prowadziła w tym samym kierunku.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Trakt kolejowy - Page 13 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Trakt kolejowy [odnośnik]26.02.20 12:52
Miała w sobie wiele z dziecięcej niewinności, otwarty umysł i kreatywność - prawdopodobnie dlatego odstawała na tle rówieśniczek zachowaniem, wydając się parę lat młodszą, niż rzeczywiście była. Z drugiej strony, znała powagę aż za dobrze, w jej życiu nie zabrakło traumatycznych sytuacji, z którymi przecież musiała sobie poradzić i wcale nie utkwiła w nich, bezradnie czekając na pomoc. Po prostu patrzyła na świat przez pryzmat nieco innych emocji, niż reszta, interpretując zasady i prawidła na własny sposób. Nigdy na to nie narzekała.
- Masz rację - stwierdziła z mocą, szybko odnajdując w słowach Josepha rozwiązanie, podane jak na tacy. Rzeczywiście, dusze miały niezwykłą umiejętność podłapywania emocji swoich towarzyszy i tak, jak Wright dał jej teraz pewność siebie, ona mogła wspierać swojego małego podopiecznego. Upewniła się, że nic nie grozi memortkowi i mogła skupić się na otoczeniu, nagrodach, zagadkach i rywalizacji, w której nawet dobrze jej poszło. Wyszczerzyła się do Josepha, kiedy okazało się, że jej odpowiedź jest poprawna i prawie wypuściła duplikujące się lusterko z dłoni, tak była podekscytowana. Chaotycznym ruchem udało się zapobiec tej małej tragedii - podała jedną z nagród swojemu niezawodnemu partnerowi i przyjrzała się odbiciu... które właśnie przestało nim być.
- Och, to wspaniałe! - wyrzuciła z siebie, wbijając spojrzenie w znajome postaci, pokazujące się na szklanej tafli - mimo wszystko, zamknęła szybko zdobycz, chcąc zapobiec nadmiernemu wzruszeniu. Wspomnienia były wspaniałe, ale w jej przypadku bardzo często wywoływały nagły napad płaczu, na który nie mogła pozwolić sobie tutaj. - Wspomnienia - powiedziała do lustra, chcąc sprawdzić, czy przedmiot działa tak, jak nakreślił to prowadzący - zgadzało się. - Dziękujemy! - krzyknęła jeszcze ponad tłumem do mężczyzny, ogarniającego całą grupę. Ustawiła się do zdjęcia, trochę wiercąc w miejscu i mrugając po nagłym błysku lampy, ale na szczęście nie zgubiła Josepha.
- Wspaniale się bawiłam, nie mogłam trafić na lepszego partnera - wyznała zadowolona. - Koniecznie musimy umówić się na to wróżenie, koniecznie muszę poznać Kometę 210 i koniecznie musisz odwiedzić kiedyś Dagaz - jestem ciekawa, czy cię zapamięta - powiedziała, gładząc memortka po małym łebku. - Pewnie złapiemy się jeszcze gdzieś w tłumie - powinnam trochę pomóc przy organizacji wyścigu na łyżwach. Do zobaczenia! - rzuciła, wspinając się na palce i zostawiając na policzku mężczyzny pojedynczego całusa - na podziękowanie!

| Joe i Sue zt, dzięki! :pwease:


how would you feel
if you were the sunset
sailing alone
behind the mountains?
how would you feel
if you were the sunrise
woke up at dawn
once in a lifetime?



Susanne Lovegood
Susanne Lovegood
Zawód : pracownica rezerwatu znikaczy
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna

I will be your warrior
I will be your lamb


OPCM : 20 +8
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 31 +5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Trakt kolejowy - Page 13 JkJQ6kE
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t4789-susanne-echo-lovegood https://www.morsmordre.net/t5182-deszczowa-sowa#113703 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-dolina-godryka-rudera https://www.morsmordre.net/t5129-szuflada-sue#111192 https://www.morsmordre.net/t5133-susanne-echo-lovegood#111350
Re: Trakt kolejowy [odnośnik]26.02.20 13:30
Nie ufał im. Ani trochę.
Spod zmarszczonych brwi przypatrywał się policjantom, którzy zalali ich pytaniami, starając się dowiedzieć jak najwięcej o sytuacji na trakcie. Ale on nawet nie wiedział, co tak naprawdę mógłby im powiedzieć - pościg zakończył się w chwili, gdy złapali uciekiniera; mogli go przesłuchać sami z Gwen, ale w jaki sposób miałby wyciągnąć z niego prawdę? Tylko z tego powodu uważał, że mimo wszystko postąpili po prostu właściwie wyznając prawdę tym, którzy mieli więcej środków.
Działo się tu coś niepokojącego - nie mógł jeszcze wiedzieć, na jak szeroką skalę było to zakrojone, lecz przyjdzie mu się o tym przekonać już wkrótce.
- Słusznie, ale lekkomyślnie? - wymamrotał pod nosem, powtarzając za policjantem frazes, który tak na dobrą sprawę pozostawiał po sobie tylko sprzeczny komunikat. - To wciąż lepiej niż źle, ale rozważnie? Tak na przyszłość pytam - ktoś kiedyś powinien go nauczyć, żeby trzymał język za zębami, ale to się chyba jednak nigdy nie zdarzy.
To, że nic im się nie stało, ze szczęściem nie miało nic wspólnego. Raczej z tym, jak skuteczne były ich zaklęcia, ale darował sobie już odszczekiwanie się. Chyba czuł wewnętrzną niechęć, którą trudno mu było przezwyciężyć; przywyknął już do tego, że w dokach z magiczną policją się nie rozmawia. Po prostu. A jak kogoś się o sypanie podejrzewa, to wysypkę mu się wyczarowuje, taką, której nie da się odczarować. No i potem paradujesz przez dni kilka z pięknymi eufemizmami na czole.
- Powiedziałem już wszystko, co wiem, ale mogę to powtórzyć - ostatecznie zgodził się, bo co miał innego zrobić? Może przy okazji uda mu się podsłuchać, o co chodziło z miłośnikiem niewidzialności. - Wszystko w porządku? - dopytał jeszcze, już Gwen, obrzucając ją kontrolnym spojrzeniem. Ale chyba wszystko, z czym się musiała zmierzyć, to zamoczenie bucików, więc nie było tak źle. Jakoś to przeżyje. - O co tu w ogóle mogło chodzić? - zapytał jeszcze, ruszając za policjantami, choć odpowiedzi na to pytanie nie oczekiwał.

{zt} dziękuję bardzo <3333
detektyw Gwen też pewnie idzie ze mną



from underneath the rubble,
sing the rebel song
Keat Burroughs
Keat Burroughs
Zawód : rebeliant
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
some days, I feel everything at once, other - nothing at all. I don't know what's worse: drowning beneath the waves or dying from the thirst.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
I will survive, somehow I always do
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7770-keaton-burroughs https://www.morsmordre.net/t7784-sterta-nieprzeczytanych-listow#217101 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f128-oaza-chata-nr-69 https://www.morsmordre.net/t7785-skrytka-bankowa-nr-1866#217105 https://www.morsmordre.net/t7787-keaton-burroughs#217189
Re: Trakt kolejowy [odnośnik]15.03.20 14:08
| 23.04

Odkąd wyraziła zgodę na pomaganie w lecznicy Alexandra, Dolina Godryka miała stać się miejscem odwiedzanym przez nią znacznie częściej niż do tej pory. Nie leżała daleko od Kornwalii, zresztą teleportacja już działała, więc pojawianie się tu nie stanowiło problemu. Jedynie wspomnienia sylwestrowych wydarzeń stanowiły pewną zadrę na całkiem miłym obrazie niedużej, na wpół magicznej wioseczki, ale musiała przezwyciężyć je, by móc być skuteczną pomocą w lecznicy.
Pamiętała tamten dzień, ten moment tuż po wybiciu północy, kiedy zabawa zmieniła się w koszmar. Nowy rok zaczął się fatalnie, a był to tylko przedsmak piekła, jakie rozegrało się w Londynie ledwie dzień po tym, jak go opuściła. Po tym, co się wydarzyło nie mogła już wrócić do miasta, musiała porzucić pracę i nagle została z niczym. Bez siostry, o której śmierci dowiedziała się miesiąc temu, bez pracy i z życiem wywróconym do góry nogami. Miała nawet myśli samobójcze, ale pamiętała o rodzinie, a także o Zakonnikach i Oazie, którym nadal mogła pomagać. Alex też dodatkowo wlał w jej serduszko trochę nadziei, oferując pracę w swojej lecznicy, która miała szansę stać się zamiennikiem tej w Mungu. Lecznica obecnie na pewno była bliższa jej ideałom niż praca w miejscu popierającym uprzedzenia i segregację, już nie pomagającym wszystkim.
Nie było jej jednak dobrze z tym, co się działo z ich światem. Nie umiała się odnaleźć w obecnej rzeczywistości i tylko miłość do rodziny oraz pragnienie pomagania potrzebującym swoimi eliksirami sprawiało, że jeszcze nie oszalała ani nie rzuciła się z klifu do morza, o czym myślała w początkach kwietnia.
List od Maeve nieco ją zaskoczył, bowiem nie znały się blisko. Pamiętała ją mgliście z Hogwartu, ale że trzy klasy różnicy w tamtych latach to było sporo, nigdy nie zostały przyjaciółkami. Później Maeve skończyła szkołę, a gdy skończyła ją i Charlie, jedynie sporadycznie ich ścieżki przecinały się gdzieś w Londynie, ale nie miały okazji zawrzeć żadnej trwałej, stale obecnej w życiu znajomości. Ale skoro panna Clearwater powołała się w liście na Poppy, osobę dobrze Charlie znaną, której ufała, postanowiła zgodzić się na spotkanie, wskazując Dolinę Godryka. Nie ufała jej na tyle, by zaprosić ją do domu ani w jego pobliże, jej nowy adres był znany wyłącznie osobom dobrze jej znanym i zaufanym, a Londyn odpadał nie tylko dlatego, że się go bała – nie zarejestrowała różdżki, więc niejako była teraz osobą wyjętą spod prawa.
Nie robiła tego jednak bez cienia obaw. Nie była pewna, po której stronie leżała lojalność Maeve, choć wydawało jej się, że kobieta należała raczej do tych bardziej przyzwoitych, pamiętała przecież ją w Dolinie Godryka, gdzie bawili się normalni, przyzwoici czarodzieje nie opętani obsesją na punkcie czystości krwi. Zdawało jej się, że widziała ją tam krótko przed swoją ucieczką i w jej trakcie, panna Clearwater chyba próbowała coś zrobić w przeciwieństwie do Charlie, którą całkowicie zawładnęła panika. Jednak nie należała do Zakonu Feniksa, więc zdawała sobie sprawę, że nie może ufać jej tak jak Zakonnikom, nie w tych czasach. Właściwie to była ciekawa, dlaczego Poppy, skoro najwyraźniej się blisko znały, nie powiedziała jej o organizacji i czy istniał ku temu jakiś powód. Może istniał, dlatego właśnie Charlie obiecywała sobie, że musi być ostrożna.
Po południu, między godziną szesnastą a siedemnastą, pojawiła się w okolicach traktu, w pobliżu którego rozpoczynała się i kończyła zabawa w poszukiwanie skarbów. Teraz nie było tu już namiotu ani kręcących się czarodziejów, okolica wydawała się odludna i opustoszała. Alchemiczka przysiadła na kamieniu, który sięgał jej mniej więcej do kolan i przygładziła materiał popielatej sukienki. Odkąd dowiedziała się o śmierci siostry, nie miała nastroju do radosnych kolorów i przeważnie ubierała ponure, zgaszone barwy, przez które jeszcze bardziej była widoczna jej bladość i mizerność.




Best not to look back. Best to believe there will be happily ever afters all the way around - and so there may be; who is to say there
will not be such endings?
Charlene Leighton
Charlene Leighton
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Chciałoby się uciec,
ale nie przed wszystkim się da.
OPCM : 7 +4
UROKI : 0
ALCHEMIA : 35 +6
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 20
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t5367-charlene-leighton https://www.morsmordre.net/t5375-listy-do-charlie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5388-skrytka-bankowa-nr-1338 https://www.morsmordre.net/t5387-charlene-leighton
Re: Trakt kolejowy [odnośnik]15.03.20 18:08
Nie była w Dolinie Godryka od tamtej feralnej sylwestrowej nocy, w trakcie której najpierw spotkała widmo z lat szkolnych, Wrońskiego, a później doszło do zamieszek na placu głównym; wciąż pamiętała o wyraźnie osłabionej, odeskortowanej do szpitala pani Roots i otrzymanym od niej pergaminie. Żałowała jedynie, że prośba, z którą starsza czarownica się do niej zwróciła, była niezwykle trudna do zrealizowania - a przynajmniej teraz, gdy nie mogła swobodnie poruszać się po Londynie, dowieść winy Dawlisha. Lecz nawet gdyby tego dokonała... Co wtedy? Nie wiedziała, lecz choć stolica napawała ją lękiem, to jednocześnie nęciła jak płomień ćmę; czuła, że musi do niej wrócić, musi zarejestrować różdżkę i zapewnić sobie do niej w miarę bezpieczny dostęp. Chociażby po to, by pomagać wciąż ukrywającym się w nim czarodziejom niepewnego pochodzenia.
Ze wzgórza opodal domu Jaydena i Pomony przeniosła się do czarodziejskiej wioski za pomocą teleportacji; odzwyczaiła się od korzystania z tego konkretnego środka podróży przez gnębiące wyspy długimi miesiącami anomalie, które zniknęły dopiero niedawno, był on jednak znacznie wygodniejszy od dalekiej, a przez to i długiej wędrówki na miotle. Z cichym pyknięciem aportowała się nieopodal placu, a po chwili z ulgą stwierdziła, że wszystko ma na swoim miejscu i nie doszło do choćby niewielkiego rozszczepienia. Był kwadrans przed godziną szesnastą, miała więc czas, by na spokojnie odnaleźć drogę prowadzącą do traktu kolejowego, gdzie Charlene zgodziła się z nią spotkać. Dolina Godryka na pierwszy rzut oka zdawała się opustoszała, uliczki były bezludne, w centralnej części miejscowości nie znalazła żywej duszy, lecz po krótkiej chwili strażniczce zdało się, że dostrzega ruch w oknie, opadający materiał firanki; zapewne zarówno po tym, co stało się tu w sylwestra, jak i po wprowadzonych przez Malfoya zarządzeniach nieznajomi wzbudzali tylko i wyłącznie strach. Nic dziwnego. Westchnęła cicho, po czym poprawiła pasek zsuwającej się z ramienia torby, schowała dłonie w kieszeniach płaszcza i ruszyła w kierunku, gdzie, jeśli pamięć ją nie zawodziła, powinny znajdować się tory.
Pamiętała Charlene z czasów szkoły, lecz wspomnienie młodszej krukonki nie było szczególnie wyraźne; z uwagi na różnicę wieku nie miały wielu okazji, by ze sobą obcować. Nawet gdy spotkała ją później, już po opuszczeniu Hogwartu, chociażby w Mungu, ich rozmowy nie były szczególnie zażyłe. Lecz w tej sytuacji panna Leighton była jej jedyną nadzieją na wejście w posiadanie pożądanego eliksiru - czy miała zacząć zadawać niewygodne pytania? Dociekać, po co jej akurat wężowe usta? Łudziła się, że nie. Normalnie poprosiłaby o przysługę Poppy, lecz z pewnością miała ona na głowie wystarczająco wiele zmartwień, nie potrzebowała kolejnych. Zaś poproszenie jej o uwarzenie wspomnianego wywaru mogłoby wzbudzić podejrzliwość kuzynki. Nie chciała spowiadać się ze swych planów - dla jej dobra.
W końcu dotarła na wskazane w liście miejsce, wciąż trzymając ręce w kieszeniach, asekuracyjnie ściskając w prawej dłoni różdżkę, choć przesiadująca na kamieniu Charlene wyglądała zupełnie niegroźnie. Delikatna, drobna blondynka o smutnym wyrazie twarzy - czy powinna się jej obawiać? Praca w wiedźmiej straży nauczyła ją jednak, że pozory mogą mylić, a i najbardziej niepozorni czarodzieje okazywali się niekiedy niezwykle niebezpieczni. Alchemiczka była jednak bliższą lub dalszą znajomą Poppy, a skoro tak, Maeve nie miała powodu, by traktować ją z przesadną podejrzliwością. - Panno Leighton - odezwała się cicho, powoli podchodząc bliżej, tym samym zmniejszając dzielącą je odległość; nie chciała zaskoczyć jej nagłym pojawieniem się tuż obok. - Jeszcze raz dziękuję, że zgodziłaś się ze mną zobaczyć - dodała, wyginając przy tym usta w bladym uśmiechu, przechodząc już na ty, skracając słowny dystans, podobnie jak uczyniła to Charlene w wymienianych kilka dni temu listach. Rozumiała przez to, że młodsza czarownica zezwala w ten sposób na pominięcie formalności. - Masz może ochotę się przejść? - Założyła za ucho kosmyk dłuższych, wymykających się z upięcia włosów, oczekując reakcji towarzyszki. Nie chciała tak od razu przechodzić do sedna problemu. Również dlatego, że nie było to dla niej takie proste.


All the fear there, everywhere
Burning inside of me
Maeve Clearwater
Maeve Clearwater
Zawód : Rebeliant, wywiadowca
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczona

Lately I'm not feeling like myself.
When I look into the glass, I see someone else.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6468-maeve-clearwater https://www.morsmordre.net/t6481-artemizja#165435 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t10356-sypialnia-maeve#312817 https://www.morsmordre.net/t6969-skrytka-bankowa-nr-1629#183139 https://www.morsmordre.net/t6512-maeve-clearwater
Re: Trakt kolejowy [odnośnik]15.03.20 23:40
Charlie nie chciała wracać do Londynu. Zresztą teraz, skoro Vera nie żyła, a w pracy spaliła za sobą mosty swoim odejściem bez uprzedzenia, nie miała tam czego szukać. Nie odważyła się zapuścić do ministerstwa, by zarejestrować różdżkę, a bez tego nie mogła poruszać się po mieście. Oczywiście mogłaby się tam wślizgnąć jako kot, ale nie czuła takiej potrzeby. Nigdy nie miała ciągotek do ryzyka. Nie szukała guza, była ostrożna i zachowawcza; z pewnością przejęła znacznie więcej cech Leightonów niż Wrightów, i to nie tylko w kwestii wyglądu.
Nawet zanim wydarzyły się te wszystkie rzeczy planowała przeprowadzkę do Kornwalii i zdążyła to zrobić dosłownie w ostatniej chwili. Ale z pewnością nie planowała porzucenia pracy w Mungu i ta konieczność nadal napawała ją smutkiem, także za tym, że Mung na pewno już nie był taki jak kiedyś. Od pewnego czasu było tam coraz gorzej, a teraz... cóż, podejrzewała, że dyrektor Lowe już nawet nie zachowuje pozorów i otwarcie propaguje ideę czystej krwi.
Mimo wszystko była ciekawa spotkania z Maeve, także z tego względu, że czasem brakowało jej towarzystwa kogoś spoza grona Zakonników, a ostatnimi czasy obracała się niemal wyłącznie wśród nich i prawie nie miała styczności z nikim z innych sfer życia.
Większość dawnych znajomości z Hogwartu nie przetrwała próby czasu, zwłaszcza tych z różnicą wieku, bo w szkole trzy lata to było dużo i rzadko kto zwracał uwagę na młodszych i niespokrewnionych uczniów. Również Charlie trzymała się głównie w gronie rówieśników lub uczniów będących rok wyżej lub niżej od niej. Była osobą nieśmiałą, mającą stosunkowo małe grono znajomych. Pewnie gdyby nie widywała Maeve w wieży Ravenclawu czy w bibliotece, nawet by jej nie pamiętała, jednak panna Clearwater wyglądała dość charakterystycznie.
Niedługo później się pojawiła, zastając Charlie czekającą na nią w zadumie niedaleko traktu. Na jej widok alchemiczka lekko, ale nieśmiało się uśmiechnęła.
- Myślę, że wystarczy Charlie – powiedziała. Trzy lata różnicy teraz praktycznie się zatarły, nie dzieliło ich kilkadziesiąt lat, które mogłyby wymagać zachowania pewnego dystansu wynikającego z różnicy pokoleń. Po co więc używać formułek sztucznie budujących dystans w sytuacji, gdy nie był on potrzebny? – Dawno się nie widziałyśmy, minęły lata odkąd mijałyśmy się w wieży Ravenclawu, ale chyba nie ma potrzeby zwracać się do siebie przesadnie formalnie. W końcu kiedyś nosiłyśmy te same barwy i zapewne nam obu przyświecały wartości krzewione przez nasz dom.
Zlustrowała ją wzrokiem, mając nadzieję, że nie widać po niej zbytnio tego, jak bardzo była wymizerowana. Bo choć policzki nabrały nieco kolorów w stosunku do tego, co było końcówką marca i na początku kwietnia, nadal była niezdrowo szczupła, wręcz wychudzona, a w spojrzeniu jej jasnozielonych oczu czaiła się niepewność. Pamiętała sylwestrowe wydarzenia, ale to była przeszłość, nie warto było jej roztrząsać, skoro ostatecznie nic jej się wtedy nie stało, a późniejsze przykre przeżycia sprawiły, że tamten dzień stał się mniej znaczący.
- Jasne, przejdźmy się – zgodziła się, wstając z kamienia, gotowa wyruszyć na spacer po okolicy. Przechadzka dwóch kobiet nie powinna budzić podejrzeń, nawet gdyby ktoś je tu zobaczył. – Wiosna jest piękna, prawda? Aż miło zobaczyć świat budzący się do życia. Gdy ostatni raz widziałam okolicę traktu, była zasypana śniegiem, przez który trzeba było brnąć, by podążać za wskazówkami.  – Po zimie i anomaliach wiele się zmieniło. Było się z czego cieszyć, że anomalie już ich nie dręczyły. Za tydzień miał minąć rok od tamtego koszmaru, ale niestety mimo jego końca, później wydarzyły się inne. Sylwester, a potem Londyn, tragedia porównywalna z pożogą ministerstwa, a może nawet gorsza, bo nie wiadomo, ilu mugoli zginęło.
Poruszyła na początek dość neutralny temat, jednocześnie ciekawa, jakiego eliksiru potrzebowała Maeve. Miała tylko nadzieję, że nie jakiejś trucizny. Odezwała się dopiero po chwili, podczas której szły przez trawę, wśród której pojawiały się wiosenne kwiaty. Wokół nie było innej żywej duszy, znajdowały się w oddaleniu od centrum wioski i jej zabudowań.
- Więc o jakim dylemacie alchemicznym chciałaś ze mną pomówić? – zapytała łagodnym tonem, mając nadzieję, że będzie mogła pomóc.




Best not to look back. Best to believe there will be happily ever afters all the way around - and so there may be; who is to say there
will not be such endings?
Charlene Leighton
Charlene Leighton
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Chciałoby się uciec,
ale nie przed wszystkim się da.
OPCM : 7 +4
UROKI : 0
ALCHEMIA : 35 +6
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 20
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t5367-charlene-leighton https://www.morsmordre.net/t5375-listy-do-charlie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5388-skrytka-bankowa-nr-1338 https://www.morsmordre.net/t5387-charlene-leighton
Re: Trakt kolejowy [odnośnik]16.03.20 8:18
Od miesięcy przeczuwała, że przewrót dokonany na wiecu w Stonehenge, pojawienie się dementorów i samozwańczego lorda Voldemorta stanowią zapowiedź czegoś jeszcze straszniejszego. Że wszystko zmierza ku gorszemu, a usadzenie na stołku ministra Malfoya było początkiem końca. Mimo wszystko trwała na posterunku, nie potrafiąc porzucić pracy, której oddała tak wiele. Tyle długich lat szkolenia, najpierw pierwszego stopnia, później drugiego, a w końcu pracy jako pełnoprawny strażnik... Karierę przypłaciła jednak samotnością, oddaleniem się od rodziny, co wyrzucała sobie każdego dnia, szczególnie po tym, co spotkało Caleba. I choć tęskniła, to odczuwała coś na kształt ulgi, że jej bliscy znajdują się teraz w Rumunii.
Lecz również ze względu na martwego brata chciała wrócić do Londynu. Od jego zabójstwa minął prawie rok, wciąż jednak nie potrafiła sobie odpuścić - musiała znaleźć osobę lub osoby odpowiedzialne za tę tragedię, musiała dowiedzieć się, dlaczego to zrobiły. Nie wiedziała jeszcze, co pocznie, kiedy już do nich dotrze, spojrzy im w oczy, nad tym jednak będzie miała czas pomyśleć później, o ile wpadnie w końcu na jakieś cenne, nieurywające się przedwcześnie tropy; szanse miała niewielkie, im więcej czasu mijało, tym mniej ludzie pamiętali, lecz wciąż wierzyła, że tego dokona. Lub zginie próbując.
Dawno nie miała kontaktu z nikim z Hogwartu. Oprócz Poppy, drogiej kuzynki, obracała się jedynie w towarzystwie ludzi pracujących w tym samym dziale, a i z nimi nie łączyły ją zażyłe znajomości; przez ślepe oddanie pracy zaniedbała relacje nawiązane w czasach szkolnych, pogrążając się przez to w samotności, zamykając w domu ze szkicownikiem i stosami notatek, raportów. Dopiero niedawno odświeżyła znajomość z Jaydenem, i Merlinowi dzięki, wszak to dzięki niemu miała teraz dach nad głową. Dlatego też z jednej strony cieszyła się, że została do tego zmuszona, napisania do kogoś, wyjścia ze swej strefy komfortu, z drugiej jednak - nie była w stanie wyobrazić sobie, jak ta rozmowa przebiegnie. Ani czy zdoła nakłonić alchemiczkę do pomocy.
- Charlie - powtórzyła po niej powoli, kiwając przy tym krótko głową. Wciąż ściskała w kieszeni różdżkę, był to jednak raczej odruch niż celowe działanie podyktowane faktyczną obawą. Pozwoliła sobie na kolejny blady uśmiech, gdy dawna krukonka taktownie utwierdzała ją w przekonaniu, że powinny porzucić - czy raczej ona powinna - formalne zwroty, zastąpić je prostszymi, mniej zdystansowanymi słowami. - W porządku. W takim razie mów do mnie Maeve. Oczywiście, jeśli tylko chcesz - dodała grzecznie, cicho; od czasów nauki miały okazję wpadać na siebie w Mungu czy, jak ostatnio, tutaj, w Dolinie Godryka. To nie był jednak szczególnie dobry temat na rozpoczęcie rozmowy, wszak obie musiały wspominać tamten wieczór z lękiem i niechęcią. Odczuła swego rodzaju ulgę na myśl, że jeśli pannie Leighton coś się wtedy przytrafiło, to najwidoczniej nie było to nic bardzo poważnego, wymagającego wielomiesięcznej rekonwalescencji.
Strażniczka nie była w stanie określić, czy Charlene wyglądała gorzej niż zwykle, jakie piętno odcisnęły na niej ostatnie wydarzenia i czy zamyślenie, któremu oddawała się zanim dała znać o swym przybyciu, wynikało z czegoś jeszcze innego. Mimowolnie oceniała ją tak, jak oceniała innych, których spotykała na swej drodze, z uwagą, lecz również taktem, obserwując ich twarze, sylwetki, gesty. Ubrania mogły maskować braki w wadze, nie mogły jednak odwrócić uwagi od niepewności czającej się w jej spojrzeniu. - Czasami trudno mi uwierzyć, że minęło już tyle lat, odkąd opuściłyśmy Hogwart - odezwała się po chwili, kiedy towarzyszka przystała na propozycję spaceru, powolnym krokiem ruszyły prosto przed siebie. W jej głosie pobrzmiewała nostalgia; wtedy wszystko wydawało się łatwiejsze, nawet jeśli i w samym zamku zdarzały się pewne wypadki. - Za wskazówkami? - zapytała, przestając przygryzać spierzchniętą wargę. Czyżby miała na myśli jedną z sylwestrowych zabaw? - I racja, miło zobaczyć świat budzący się do życia, nawet jeśli daje to tylko złudne poczucie bezpieczeństwa - dodała po swojemu, dopiero po chwili zdając sobie sprawę z faktu, że chyba nie tak powinno się prowadzić niezobowiązujące rozmowy z dopiero co poznawanymi czarownicami. Było już jednak za późno, przepraszać zaś nie chciała, by nie podkreślać tej niezręczności.
- W sumie to nie dylemat - odpowiedziała, kiedy Charlie wzięła na siebie ciężar przejścia do sedna sprawy. Była jej za to wdzięczna. Westchnęła, rozważając wszelkie za i przeciw; wyglądała na zmęczoną, odkąd bahanki pożarły jej wszystkie kosmetyki nie miała już nawet tego jak maskować. - Potrzebuję eliksiru wężowe usta. Dla ciebie to pewnie żaden problem, żeby go uwarzyć? Oczywiście, zapłacę lub odwdzięczę się w inny sposób... - urwała, nie będąc pewną, co mogłaby zaoferować towarzyszce jako rekompensatę za stracony czas. Nie wiedziała, czy potrzebowała kogoś odnaleźć, czy miała w Londynie kogoś bliskiego.


All the fear there, everywhere
Burning inside of me
Maeve Clearwater
Maeve Clearwater
Zawód : Rebeliant, wywiadowca
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczona

Lately I'm not feeling like myself.
When I look into the glass, I see someone else.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6468-maeve-clearwater https://www.morsmordre.net/t6481-artemizja#165435 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t10356-sypialnia-maeve#312817 https://www.morsmordre.net/t6969-skrytka-bankowa-nr-1629#183139 https://www.morsmordre.net/t6512-maeve-clearwater
Re: Trakt kolejowy [odnośnik]17.03.20 0:02
Wiele zmieniało się na gorsze. Jeszcze rok temu Charlie mogła śmiało mówić, że jej życie jest istną sielanką. Może już wtedy zaczynały się pierwsze oznaki tego, że coś nadchodzi, ale nie zwracała jeszcze na nie uwagi, bagatelizując to, co nie pasowało do ustalonego rytmu codzienności. Chciałaby, by jej największym problemem znowu była praca i samodoskonalenie się w alchemii, niestety te chwile minęły. Czas pokaże, czy bezpowrotnie, czy może kiedyś odzyska swoje dawne życie toczone zanim nadeszła wojna, zanim umarła Vera.
Utrata siostry pozostawiła w jej sercu głęboką wyrwę, która nie potrafiła się zagoić. Nie było dnia, żeby o niej nie myślała ani nie tęskniła. Za każdym razem czuła, jakby jej pierś ściskała lodowata obręcz, ale wewnątrz brakowało jakiegoś ważnego, integralnego elementu. Równie ciężkie było uczucie lęku o to, że na Verze straty mogą się nie skończyć. Że równie dobrze jutro może usłyszeć o śmierci rodziców, kogoś z kuzynostwa lub przyjaciół. Trudno było się z takimi perspektywami pogodzić. A choć mieszkała już w innym miejscu, takim, w którym Very nigdy nie było i nie będzie, nadal brakowało jej siostrzanej obecności i wciąż nie pogodziła się z tym, że nigdy więcej jej nie zobaczy. Nie w tym świecie.
Był moment, kiedy była naprawdę blisko wyruszenia na spotkanie z Verą, już stała nad przepaścią – i to wcale nie metaforycznie, a dosłownie, ale wycofała się w ostatniej chwili, nie decydując się na runięcie w odmęty wzburzonej, lodowatej wody. Nie dołączyła do Very, nadal pozostawała tutaj, mając nadzieję, że było warto, że uda jej się uczynić jeszcze jakieś dobro.
Spotkanie z Maeve było swego rodzaju odskocznią – zarówno od depresji, jak i zwykłych prób radzenia sobie z nią. Ale może potrzebowała tej odmiany, widoku kogoś innego niż Zakonnicy, których towarzystwo bardzo ceniła, ale brakowało jej też innych relacji. A większość tych spoza Zakonu, na przykład zawodowych, urwała się z chwilą jej ucieczki z Londynu i porzucenia pracy.
Ciekawe, czy Maeve pozostawała w mieście, czy może także się ukrywała? Charlie nawet nie wiedziała, czym właściwie zajmuje się panna Clearwater, mogła jedynie podejrzewać, że najprawdopodobniej pracowała gdzieś w ministerstwie (ale w jakim departamencie, o to nigdy nie pytała, bo po szkole podczas tych nielicznych wpadań na siebie nie miały okazji zamieniać więcej niż paru zdań), przynajmniej przed ostatnimi wydarzeniami. Jak było teraz? Czy się zbuntowała, czy może nadal pozostawała w gnieździe żmij, jakim byli zwolennicy Malfoya? Myśląc o tej drugiej opcji Charlie poczuła lodowaty dreszcz w okolicach kręgosłupa, obawę, czy może się nie podkłada, jeśli Maeve nadal pracowała dla Malfoya. A ona, Charlie, nie miała zarejestrowanej różdżki i bez uprzedzenia odeszła z pracy, co na pewno było podejrzane.
Choć Maeve wyglądała sympatycznie i wydawała się w porządku, zwłaszcza że uczestniczyła w wydarzeniach na sylwestrze i ucierpiała tak samo jak inni uczestnicy, obiecywała sobie ostrożność i dlatego wybrała tematy neutralne, nie zahaczające o kwestie światopoglądu, polityki ani inne ryzykowne sprawy. Przeszłość w Ravenclawie czy pogoda wydawały się tematami bezpiecznymi, stanowiącymi dobry wstęp do właściwej rozmowy.
- Jasne, Maeve – powiedziała miło. Miała nadzieję, że Maeve, mimo braku przynależności do Zakonu, pozostaje po tej samej stronie, że nie sprzyjała w żaden sposób wrogom. – Mi też. Czasem wydaje mi się, jakby minęło ich znacznie mniej. – A czasem, że więcej, zwłaszcza ostatnio, kiedy tyle się wydarzyło i miała wrażenie, jakby w krótkim tempie przybyło jej kilka lat. Ale i dla niej wspomnienia Hogwartu kojarzyły się z błogością, beztroską i trywialnymi zmartwieniami pokroju egzaminów. Chciałaby znowu mieć tylko takie problemy jak wtedy. – Podczas zabawy w poszukiwanie skarbów. Nie znalazłam się wśród zwycięzców, ale i tak dobrze się bawiłam. – Pierwszą zagadkę zepsuła, i choć jako osoba nie mieszkająca w Dolinie Godryka mogła pewnych rzeczy nie wiedzieć, jako Krukonka powinna sobie poradzić lepiej. A później, po północy, to przestało mieć znaczenie, miłe chwile podczas szukania skarbu zostały zastąpione przez strach i panikę.
- To prawda, choć mamy tak piękną wiosnę, czasem czuję, że to tylko... ułuda – przytaknęła, choć z wyraźną ostrożnością, jednak chciała w pewien sposób wybadać grunt. – Niemniej jednak przyjemnie nacieszyć oczy tą zielenią oraz pierwszymi kwiatami.
Rośliny i zwierzęta nie były świadome tego, co się działo w świecie ludzi. Czasem mogła pozazdrościć im tego stanu. W takich chwilach aż kusiło, by przemienić się w kota i nie wracać do ludzkiego ciała aż do końca wojny, ale gdy sobie myślała, że wtedy musiałaby się żywić myszami (a fuj!), to szybko jej się odechciało takiego pomysłu. Gdy po śmierci Very parę dni wałęsała się jako kot miała okazję jeść myszy i nie spieszyło jej się do powtórki.
Maeve po chwili powiedziała, czego chce. Charlie oderwała wzrok od roślinności i znowu utkwiła go w profilu towarzyszki przechadzki. Nie była pierwszą osobą, która poprosiła ją o właśnie ten eliksir, nie tak dawno warzyła go przecież dla Jennifer, która miała plany oszukania ministerstwa. Czy to możliwe, że Maeve mogła potrzebować go w tym samym celu, że z jakiegoś powodu chciała skłamać podczas rejestracji i potrzebowała czegoś, co zwiększy jej szanse? Jeśli ta myśl byłaby prawdziwa, to by znaczyło, że Maeve nie wróciła do Londynu ani do ministerstwa. Ale równie dobrze mogła potrzebować tej mikstury do innych celów i nie powinna sugerować się tym, do czego planowała wykorzystać ją Jennifer. Tak naprawdę było mnóstwo okoliczności, w których czarodzieje mogli robić użytek z wężowych ust i nie musiało to oznaczać niczego zahaczającego o próby łamania praw ustanowionych przez fałszywego ministra. Niewiele wiedziała o dorosłym życiu Maeve, a i z tego hogwarckiego pamiętała niewiele, bo każda miała swoje towarzystwo i poza wspólnym domem mało je łączyło. Niczego nie mogła więc zakładać z góry, choć instynktownie pragnęła czegoś, co potwierdzi, że kobieta miała dobre serce i zamiary, jak przystało na kogoś, kto przyjaźnił się z Poppy i kto powoływał się na nią w liście. I jeszcze niedawno samo powołanie się na uzdrowicielkę wystarczyłoby, by zyskać zaufanie Charlie. Teraz jednak była ostrożniejsza, w końcu trwała wojna i nawet ktoś miły i pozornie nieszkodliwy mógł skrywać inne oblicze.
- Oczywiście, że to nie problem – powiedziała jednak, ciesząc się w duchu, że nie chodziło o żadną truciznę, bo wykonania takowej po prostu by odmówiła. – Mogłabym uwarzyć ci ten eliksir, jeśli tylko dasz mi niezbędne do niego serce, ponieważ nie mam już w swoich zapasach ani jednego jaja widłowęża.
Nie kłamała, ostatnie zużyła dziewięć dni temu, warząc tę miksturę przy Jennifer. Jedną porcję jej oddała, trzy jeszcze miała, zarezerwowane dla Zakonników, ale nie znaczyło to, że nie mogła uwarzyć dla Maeve kolejnego.
- Podejrzewam, że nie powinnam pytać, do czego potrzebujesz tego eliksiru? W każdym razie, niezależnie od tego, mogę ci go zrobić. – W końcu nie była to mikstura mogąca czynić krzywdę, a jeśli Maeve rzeczywiście mogła planować podobny podstęp co Jenny... Choć co do Jennifer, nadal nie miała od niej znaku życia i zaczęła snuć obawy o to, że dziewczyna mogła wpaść w tarapaty i mimo eliksiru dać się przyłapać na oszustwie. Co się z nią teraz działo? – Wężowe usta to nie jest trudny eliksir. Mogłabym uwarzyć go tego samego dnia, w którym otrzymam składnik i wysłać ci go sową, jeśli nie miałabyś czasu odebrać go osobiście.




Best not to look back. Best to believe there will be happily ever afters all the way around - and so there may be; who is to say there
will not be such endings?
Charlene Leighton
Charlene Leighton
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Chciałoby się uciec,
ale nie przed wszystkim się da.
OPCM : 7 +4
UROKI : 0
ALCHEMIA : 35 +6
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 20
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t5367-charlene-leighton https://www.morsmordre.net/t5375-listy-do-charlie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5388-skrytka-bankowa-nr-1338 https://www.morsmordre.net/t5387-charlene-leighton
Re: Trakt kolejowy [odnośnik]20.03.20 8:21
Obie zachowywały rozsądny dystans, nie mogąc wiedzieć, po której stronie barykady stoją, jakie wartości nimi kierują. Fizjonomia Charlene oraz jej sposób bycia sprawiały, że trudno byłoby widzieć w niej bezwzględną, zaślepioną ideą czystej krwi czarownicę – Maeve starała się jednak nie zapominać o tym, że pozory mogą mylić. Musiała być czujna, ostrożna i uważna, jeśli nie chciała dać się zaskoczyć w najmniej odpowiednim momencie; czy tutaj, czy w Irlandii, czy w samym Londynie, jeśli odważy się do niego wrócić. W kontaktach z innymi, szczególnie z dopiero co poznawanymi ludźmi, nie była szczególnie wylewna; również i teraz nie potrafiła zmusić się do bycia bardziej otwartą, mniej zachowawczą. Na szczęście i panna Leighton nie wyglądała, jak gdyby miała teraz ochotę – lub jak gdyby oczekiwała od niej – swobodnej, a przy tym podszytej ignorancją rozmowy. Nie dało się przecież nie myśleć o niepokojach, o walkach, które musiały toczyć się teraz na ulicach stolicy czy piętnie, jakie wojna odciskała na nich wszystkich. Zapomniała już, kiedy ostatnim razem spała głęboko i spokojnie, bez zakłócających odpoczynek koszmarów – może to tym powinna się zająć, pozyskaniem eliksiru słodkiego snu, nie zaś wężowych ust, przy użyciu którego chciała przecież łamać prawo...? Dopóki jednak Ognista pomagała, na swój sposób, ignorowała te objawy, z charakterystycznym dla siebie uporem skupiając się na obranym celu.
Kiwała głową, gdy Charlene podzieliła jej odczucia; choć za dawnych czasów Hogwart kojarzył się nie tylko z przyjemnościami, ale i upokorzeniami, teraz jawił się jako odległa, zapewniająca bezpieczeństwo przystań. – Poszukiwanie skarbów? – Zmarszczyła brwi, próbując przypomnieć sobie, dlaczego nie wzięła udziału w zabawie; nie usłyszała o niej, czy zignorowała ją, szukając wśród tłumów znajomych twarzy? Sylwester zlewał się w jedno, niezbyt wyraźne, wspomnienie; jedynie momenty, takie jak nieoczekiwane spotkanie przy studni czy wydarzenia z placu głównego, były jaskrawe, na trwałe wyryły się w jej pamięci. – Musiałam o nim nie usłyszeć. Albo się spóźnić. Czy przebiegło ono bez... nieoczekiwanych komplikacji? – zapytała, wodząc po twarzy niższej czarownicy uważnym wzrokiem. Nie mogła wyzbyć się ciekawości nawet w takiej chwili, kiedy obiecała sobie, że zostawi ten temat w spokoju. Starała się jednak ostrożnie dobierać słowa, by nie zrazić do siebie rozmówczyni.
Mimowolnie westchnęła, powoli stawiając krok za krokiem, przekraczając leżącą na ścieżce gałąź; spoglądała ku soczyście zielonym liściom zdobiącym gałęzie pobliskich drzew, ku oświetlającym je promieniom powoli zachodzącego słońca... Ile oddałaby za to, by móc z lekkim sercem cieszyć się końcem anomalii, również tych pogodowych. Zamiast tego tonęła w apatii, czasem tylko pozwalając, by nerwy wzięły nad nią górę, miotając się jak zagonione w kozi róg zwierzę. – Przyjemnie – przytaknęła cicho, mimowolnie skubiąc trzymane w kieszeniach dłonie. – Jednak staram się przy tym nie zapominać o tym, co dzieje się w Londynie. – Ona również badała grunt, choć bardziej zależało jej na tym, by taktownie odkryć ze swoimi poglądami. Na tyle, by odgonić ewentualne wątpliwości panny Leighton, ale też ostrożnie, nie mówiąc niczego niestosownego, co mogłoby zadziałać na jej niekorzyść.
Kopnęła leżący na dróżce kamień, posyłając go kilka metrów do przodu, w napięciu oczekując odpowiedzi alchemiczki. Zawsze mogła odmówić, wykazać się podejrzliwością albo zażyczyć sobie opłaty, której strażniczka nie byłaby w stanie uiścić. – Oczywiście – odpowiedziała szybko; przygotowała się do tego spotkania, zdobyła wspomnianą ingrediencję dzięki nawiązanym w trakcie pracy znajomościom. – Mam je przy sobie – dodała, wyginając usta w bladym uśmiechu, wyciągając z kieszeni niewielki, owinięty szarym papierem pakunek. Nie śmiałaby przecież oczekiwać, by panna Leighton nie dość, że wykona dla niej eliksir, to jeszcze udostępni niezbędne do niego składniki.
Przelotnie zamarła w bezruchu, gdy Charlie wyraziła zainteresowanie jej motywami; nie była zdziwiona, czuła, że to pytanie padnie, nawet jeśli dawna krukonka tak naprawdę nie oczekiwała na nie odpowiedzi. Przez krótką chwilę biła się z myślami, rozważając wszelkie za i przeciw, przypominając sobie, o czym ta mogła już wiedzieć, a co było zagadką. – Myślę, że zasługujesz na uchylenie rąbka tajemnicy, Charlie – odezwała się po krótkiej chwili i choć nadal wyginała usta w uprzejmym, niewyraźnym uśmiechu, to jej wzrok wyrażał ostrożność. – Chciałabym wrócić do Londynu. Już tam nie mieszkam, lecz wynosząc się z miasta zostawiłam za sobą kilka rzeczy, które wolałabym odzyskać. – Nie kłamała. Po prostu nie mówiła jej całej prawdy. Zarejestrowanie różdżki było celem nadrzędnym, lecz odwiedzenie porzuconego mieszkania, zabranie ze sobą tego, czego nie zdołała wynieść ostatnim razem, również było częścią planu. – Czułabym się bezpieczniej, gdybym była pod wpływem tego eliksiru – dodała, wzruszając przy tym ramionami. Wysłuchała kolejnej wypowiedzi w ciszy, odczuwając ulgę na wieść, że eliksir może otrzymać w przeciągu najbliższych dni. – Naprawdę? To wspaniale. Nie ukrywam, że zależy mi na czasie. Obawiam się, że im dłużej zwlekam z tą wizytą, tym mniejsze jest prawdopodobieństwo, że moje mieszkanie nie zostało jeszcze splądrowane. – Skupiła wzrok na twarzy idącej obok kobiety, próbując ocenić, jak zareagowała ona na usłyszane słowa; czy istniała szansa, że uwierzyła w przedstawioną wersję planu, czy raczej spoglądała ku niej ze zdziwieniem, niechęcią. – Powiedz, proszę, jak mogłabym ci się odwdzięczyć. Jeśli nie potrzebujesz pieniędzy, to może próbujesz kogoś odnaleźć...? – Zastanawiała się, jak może odpłacić się alchemiczce za jej pomoc.


All the fear there, everywhere
Burning inside of me
Maeve Clearwater
Maeve Clearwater
Zawód : Rebeliant, wywiadowca
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczona

Lately I'm not feeling like myself.
When I look into the glass, I see someone else.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6468-maeve-clearwater https://www.morsmordre.net/t6481-artemizja#165435 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t10356-sypialnia-maeve#312817 https://www.morsmordre.net/t6969-skrytka-bankowa-nr-1629#183139 https://www.morsmordre.net/t6512-maeve-clearwater
Re: Trakt kolejowy [odnośnik]21.03.20 13:40
W przypadku Charlie pozory wcale nie myliły, rzeczywiście była tak miła, łagodna i całkowicie niegroźna, jak na to wyglądała. Ale nigdy też nie obnosiła się z przekonaniami tak otwarcie i odważnie jak niektórzy. W Hogwarcie nie stawała w obronie uczniów dręczonych przez Ślizgonów, świadoma swoich niewielkich umiejętności pojedynkowych, poza tym nie chciała sama zostać wzięta na celownik, dlatego wolała skupiać się na nauce i nie angażować w cudze problemy. Często odwracała wzrok, czego w dorosłości zdarzało jej się żałować. Bierność nie była dobra, ale nigdy nie była typem bohaterki ani ryzykantki.
Pracując w Mungu, zanim z niego odeszła, często wolała ugryźć się w język niż powiedzieć coś, co mogłoby jej zagrozić. Ale prawdopodobnie i tak łatwo było ją uznać za czarownicę tolerancyjną i promugolską, bo nigdy nie stroniła od towarzystwa mugolaków, nie przejmowała się statusem krwi i wszystkich traktowała równo. Należała do Zakonu Feniksa, dołączywszy do niego w czasach, kiedy sytuacja nie była ani w ułamku tak groźna i poważna jak teraz. Teraz prawdopodobnie by się na to nie zdecydowała, ale skoro już w tym tkwiła, to starała się pomagać najlepiej jak mogła, jednocześnie stawiając sobie granice i nie planując angażować się ponad swoje możliwości. Już się przekonała, że to nie zabawa w zbawianie świata, a prawdziwe zagrożenie.
Maeve była zagadką. Była Krukonka, znajoma Poppy, przypuszczalnie pracownica ministerstwa, może była, a może aktualna – tyle o niej wiedziała. Nie wyglądała na złą osobę, ale wiedziała, że musi być ostrożna wobec ludzi spoza Zakonu i nie może im ufać równie mocno jak tym, których światopoglądów była pewna, zwłaszcza jeśli mogli być powiązani z ministerstwem.
- Tak – przytaknęła na pytanie o zabawę. – Na szczęście nie było żadnych komplikacji, wszystko przebiegło normalnie – zapewniła; przynajmniej ona nie była świadkiem niczego dziwnego, nie spotkały ją żadne nieprzyjemności poza złym zinterpretowaniem jednej z zagadek i trafieniem w związku z tym w niewłaściwe miejsce. Podczas trwania sylwestra nie natknęła się na żadne oznaki czegokolwiek podejrzanego, dlatego wydarzenia po północy były dla niej tak wielkim zaskoczeniem i wzbudziły w niej taką panikę. – Dopiero później, na placu... wszystko się zmieniło. Ale to już wiesz, pamiętam, że też tam byłaś, widziałam cię.
Umilkła, niepewna, jak Maeve zareaguje. Stały wtedy na przedzie placu, Charlie w towarzystwie Sue i Poppy, z którymi rozmawiała aż do feralnej północy, kawałek dalej mignęła jej właśnie Maeve. Teraz krajobraz wyglądał zupełnie inaczej niż wtedy, nie było już śniegu, budziła się wiosna, ale wspomnienia nie zniknęły i Dolina Godryka długo miała się kojarzyć z tamtym dniem.
Ale Londyn kojarzył się dużo gorzej.
- Myślę, że o tym nie da się zapomnieć – powiedziała cicho, nagle znowu pochmurniejąc, choć czuła też, że to grząski grunt. Niemniej jednak wydawało się, że i Maeve nie jest zbyt entuzjastycznie nastawiona do tego, co się działo. Większość obywateli nie była, poza zwolennikami czystości krwi i oczyszczenia świata z mugoli i mugolaków. – Nie byłam tam ani razu odkąd opuściłam miasto pod koniec marca, ale słyszę czasem różne rzeczy.
Przygryzła lekko usta i spojrzała na niebo; słońce powoli zachodziło, dzień dobiegał końca. A temat rozmowy dotarł do sedna spotkania, czyli do eliksiru, który chciała zamówić Maeve. Na szczęście kobieta przyniosła główny składnik, więc Charlie nie musiała martwić się tym, jak tu szybko zorganizować jaja widłowęża.
- Rozumiem – powiedziała; mogła przypuszczać, że Maeve nie zdradza całej prawdy, wręcz by się zdziwiła, gdyby ta była w stu procentach szczera z bądź co bądź obcą osobą, ale nie zamierzała naciskać. Do czegokolwiek miał jej być potrzebny ten eliksir, miała tylko nadzieję, że nie posłuży w żadnych złych celach. – Uwarzę ci go. Gdyby nie to, że straciłam pracę i zostałam bez comiesięcznego dochodu, mogłabym to zrobić za darmo, ale... z czegoś muszę żyć, więc będę wdzięczna za choćby minimalną zapłatę. Naprawdę nie potrzebuję dużo – zapewniła ze wstydem, ale taka była prawda, z czegoś żyć musiała. Dawniej dla krewnych, znajomych oraz dla Zakonników (odkąd była w Zakonie) robiła eliksiry za darmo, o zapłatę prosząc jedynie osoby obce, które usłyszały od niej pocztą pantoflową, bo z czegoś musiała pokryć koszty zakupu ingrediencji. Ale teraz została bez stabilnej, dobrze płatnej posady w Mungu, a na obecnym etapie nie była jeszcze pewna, jak często i czy w ogóle będzie jej płacił Alexander, pomaganie w Oazie było zaś całkowicie za darmo. Nawet idealiści musieli za coś żyć, a większość funduszy, które miała zgromadzone, wydała na zakup nowego domu. Podejrzewała też, że większość alchemików zażądałaby od Maeve znacznie wyższej zapłaty, ale i tak było jej głupio.
- Na ten moment chyba nie ma nikogo, kogo chciałabym odnaleźć. Już nie – powiedziała smutno, a jej serce ścisnął ból na myśl o Verze. – Moja siostra po pięciu miesiącach zaginięcia odnalazła się martwa. Pracowała w ministerstwie jako łamacz klątw, możliwe, że ją znałaś. Już znam jej losy, ale jeśli kiedyś będę potrzebować pomocy, będę o tobie pamiętać.
O resztę bliskich też nie była spokojna, ale wiedziała, że żyją. To musiało wystarczyć, więc zebrała się w sobie na tyle, by znowu się odezwać.
- Moja sowa odnajdzie cię, kiedy wykonam eliksir. Mam nadzieję, że będziesz z niego zadowolona i spełni oczekiwania – dodała jeszcze. Naprawdę chciała wierzyć, że Maeve też jest dobra. Że pomagając jej, wyświadczała przysługę komuś, kto stał po tej samej stronie, nawet jeśli nie należał do Zakonu.




Best not to look back. Best to believe there will be happily ever afters all the way around - and so there may be; who is to say there
will not be such endings?
Charlene Leighton
Charlene Leighton
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Chciałoby się uciec,
ale nie przed wszystkim się da.
OPCM : 7 +4
UROKI : 0
ALCHEMIA : 35 +6
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 20
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t5367-charlene-leighton https://www.morsmordre.net/t5375-listy-do-charlie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5388-skrytka-bankowa-nr-1338 https://www.morsmordre.net/t5387-charlene-leighton
Re: Trakt kolejowy [odnośnik]23.03.20 17:09
Pokiwała krótko głową w odpowiedzi na słowa Charlene; wcisnęła dłonie głębiej w kieszenie płaszcza, już nie skupiała się jednak na ściskaniu różdżki, rozluźniła palce. Między jej brwiami pojawiła się niewielka zmarszczka, gdy wróciła myślami do tamtego sylwestrowego wieczoru. Irytowała ją nieudolność magicznej policji, która powinna przecież zapewnić im bezpieczeństwo – lecz związane z tym nerwy znalazły upust w trakcie rozmowy z funkcjonariuszką Figg, teraz zostało już tylko zmęczenie, zawód, smutek. – Czasem zastanawiam się, jak tego dokonali. Jak przygotowali fajerwerki czy szampana nie wzbudzając niczyich podejrzeń – mruknęła; było już za późno, nie mogli przecież cofnąć czasu i zapobiec tej tragedii, lecz niewiedza nie pozwalała strażniczce o niej zapomnieć. Bo nie wątpiła, że osoby za to odpowiedzialne wciąż znajdują się na wolności, pewnie nawet w samym ministerstwie. – Prawdę mówiąc myślałam o opuszczeniu Doliny Godryka jeszcze przed północą – dodała, nieznacznie się przy tym krzywiąc. – Wtedy ominęłoby mnie... to wszystko. – Nie żałowała jednak, że została; tratujący się wzajemnie w panice czarodzieje z pewnością będą jej się śnili długimi miesiącami, lecz przecież nie odniosła przy tym poważniejszych obrażeń, a poza tym pomogła pani Roots. Upewniła się, że starsza, ledwo stojąca na nogach kobieta trafiła do magomedyków, a później – że zabrano ją do Munga. Żałowała jedynie, że w obecnej sytuacji wywiązanie się ze złożonej jej obietnicy było praktycznie niewykonalne. Bo czy wciąż zastanawiano się, czy Dawlish jest skorumpowany? Czy popiera rządy Malfoya? A nawet gdyby odnalazła na to dowody, które nie pozostawiałyby miejsca na domysły – co mogliby z nim zrobić? Dopaść w ciemnym zaułku...?
- Różne rzeczy? – podchwyciła, spoglądając kątem oka ku twarzy rozmówczyni. Nie chciała ciągnąć jej za język, ten temat nie mógł kojarzyć się dobrze, z drugiej jednak strony była ciekawa, co też usłyszała i jak bardzo źle przedstawiała się sytuacja w stolicy. Odkąd opuściła ją na początku marca, informacje, które miała, były szczątkowe. Po to również chciała się zarejestrować – by móc wrócić do Londynu, przekonać się o tym wszystkim na własnej skórze.
Wyciągnęła niewielką paczuszkę z sercem eliksiru w stronę Charlene; nie chciała odkładać przekazania ingrediencji w czasie, by przypadkiem o tym nie zapomnieć. Musiała jej zaufać, jeśli chciała wejść w posiadanie wężowych ust, a tym samym zwiększyć swoją szansę na sukces. – Dziękuję – odezwała się szybko, z ulgą i wdzięcznością. – Och, oczywiście, to zrozumiałe. Przykro mi, że ją straciłaś... – urwała; chętnie powiedziałaby jej, że i ona została pozbawiona środków do życia, lecz przecież nie brak pieniędzy martwił ją najbardziej, a pustka po tym, co do niedawna uważała za stały i niezmienny element swego życia. Nie wiedziała tylko, czy rozsądnie byłoby zdradzać się przez dopiero co poznawaną osobą z kolejnym detalem dotyczącym jej obecnej sytuacji. Lecz przecież skąd Charlene miałaby wiedzieć, czym zajmowała się do tej pory? Gdzie i jako kto pracowała? – Ja w sumie też zostałam bez zajęcia, więc doskonale rozumiem, o czym mówisz... O zapłatę się nie martw, nie przyjęłabym eliksiru za darmo – zapewniła stanowczo i złożyła usta w bladym, w założeniu pokrzepiającym uśmiechu. Nie chciała jej przecież zawstydzać, a tak właśnie wyglądała teraz panna Leighton, jak gdyby mówienie o rekompensacie za swój czas było dla niej problematyczne i niezręczne. Na szczęście Maeve posiadała jakieś oszczędności, a dzięki uprzejmości Jaydena i Pomony nie musiała martwić się o dach nad głową, dlatego nie musiała myśleć o zapożyczaniu się czy prosić o alternatywną formę spłacenia długu.
Ściągnęła usta w wąską kreskę, a jej twarz zyskała niezdrowy kolor, gdy alchemiczka odniosła się do dalszej części wypowiedzi. Nie mogła wiedzieć o losie siostry Charlene, a mimo to czuła się niezwykle głupio, że poruszyła ten temat, że nieświadomie zmusiła ją do myślenia o Verze, przeżywania traumy po raz kolejny. – Ja... Przepraszam. Nie miałam pojęcia – odpowiedziała cicho, przez ściśnięte gardło. Teraz wiedziała już, jak czują się inni, kiedy przypadkiem dowiadują się o Calebie. Czy kojarzyła łamaczkę klątw? Możliwe, że mijały się na ministerialnych korytarzach, że słyszała jej nazwisko, lecz nigdy nie współpracowały ze sobą bliżej. – Przykro mi to słyszeć – dodała jeszcze, niewiele głośniej. Nie chciała nawet myśleć o tym, że takich przypadków będzie więcej, że tocząca się w Londynie walka przyniesie wiele więcej trupów, rozbitych rodzin. – Dziękuję. Gdyby ktoś z twoich znajomych lub bliskich również potrzebował pomocy, wskazówki... Nie krępuj się. – Słońce chowało się za drzewami, wiatr stawał coraz zimniejszy; wiedziała, że ich spacer powoli dobiegał końca nie tylko z uwagi na dobicie targu. Pokiwała głową, gdy towarzyszka obiecała wysłać eliksir sową. – W to nie wątpię, raz jeszcze dziękuję, że mi pomagasz. – To wiele dla niej znaczyło, nawet jeśli nie potrafiła tego okazać.


All the fear there, everywhere
Burning inside of me
Maeve Clearwater
Maeve Clearwater
Zawód : Rebeliant, wywiadowca
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczona

Lately I'm not feeling like myself.
When I look into the glass, I see someone else.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6468-maeve-clearwater https://www.morsmordre.net/t6481-artemizja#165435 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t10356-sypialnia-maeve#312817 https://www.morsmordre.net/t6969-skrytka-bankowa-nr-1629#183139 https://www.morsmordre.net/t6512-maeve-clearwater
Re: Trakt kolejowy [odnośnik]23.03.20 23:18
- Też się nad tym zastanawiałam – wyznała. Po tamtym dniu sporo o tym myślała. Kto i w jaki sposób to zrobił? Czy ktoś z organizatorów był w to zamieszany, czy może wszyscy padli ofiarą podstępu mającego na celu wprowadzenie chaosu? Być może już nigdy się nie dowiedzą. To była przeszłość, przysłonięta już kolejnymi, dużo bardziej tragicznymi wydarzeniami. – I wiesz, ja też o tym myślałam. Chciałam wrócić do domu, ale jednak poszłam na plac, a potem zobaczyłam dwie dobre znajome i już z nimi zostałam...
Może powinna była posłuchać tego impulsu każącego jej wracać. Ale została, wiedząc że w domu i tak chodziłaby w kółko, samotnie rozpaczając za Verą. Ale widocznie tak miało być. Najwyraźniej tam właśnie miała się tamtej nocy znaleźć.
Może odrobinę się w pewnym momencie zagalopowała.
- Znajomi, którzy mieli odwagę się tam zapuścić, co nieco opowiadali – rzekła więc, w zasadzie nie kłamiąc, nawet jeśli jej odpowiedź była lakoniczna i nie zdradzająca całej prawdy. Niektórzy z Zakonników bywali przecież w mieście, choć prawdopodobnie większość z nich je opuściła, tak jak ona. Podejrzewała, że większość przyzwoitych czarodziejów nie godzących się z posunięciami ministerstwa wolała uciec w obawie o własne życie. – Ale niewiele. Chyba nie miałam odwagi poznawać całej prawdy, wychodząc z założenia, że będę spokojniej spać, nie wiedząc wszystkiego.
Ale to nie do końca tak działało. I tak miewała koszmary, w których widziała martwe ciało Very (mimo że w rzeczywistości nie widziała jej po śmierci, bo zidentyfikował ją ojciec, a pogrzeb odbył się przy zamkniętej trumnie), błyskające zaklęcia, uciekające w panice tłumy ludzi, a także zmierzających w jej stronę czarnoksiężników w czarnych szatach spływających krwią. Bała się, i te lęki nawiedzały ją w snach.
Przyjęła paczuszkę z sercem eliksiru, wdzięczna że Maeve się o nie zatroszczyła.
- Tak niestety wyszło... I myślę, że nie jestem jedyna – westchnęła. Utrata pracy była dla niej przykrym doświadczeniem, nawet jeśli nie została wyrzucona, a odeszła sama. Czy raczej, po prostu nie wróciła po urlopie, który planowo miał się kończyć początkiem kwietnia. Ale po tym, co wydarzyło się na przełomie miesięcy, już nie mogła, więc ostatni raz znajdowała się w Mungu w dniu, w którym później, już po powrocie do domu, dowiedziała się, że znaleziono ciało jej siostry. Tamtego dnia nie wiedziała jednak, że już nigdy tam nie wróci. W każdym razie, nie wróci dopóki nie skończy się wojna. Jeśli dożyje jej końca i nastania pokoju, może uda jej się powrócić do ukochanego zajęcia. Nie tylko ona musiała odejść z pracy mieszczącej się w Londynie, pewnie obsada Munga została dość mocno nadwątlona, gdy opuścili go mugolacy oraz czarodzieje promugolscy. Póki co pozostawało je warzyć mikstury dla Zakonników, dla znajomych, znajomych znajomych, ludzi w Oazie oraz dla lecznicy Alexandra, więc na brak zajęcia i tak nie mogła narzekać. I choć pieniądze nigdy nie były dla niej najważniejsze, nie kupi jedzenia ani ingrediencji za same ciepłe słowa.
- Też musiałaś odejść? – zapytała. Czy to znaczyło, że Maeve porzuciła ministerstwo, cokolwiek w nim robiła? Choć równie dobrze, mogła tam w ogóle nie pracować i może to jej zawsze się źle wydawało. W każdym razie, możliwe że zgodnie ze swoimi słowami też pozostała bez pracy. – Cóż, dobrze, że nadal mogę warzyć eliksiry poza Mungiem, więc nie zostanę całkowicie bez źródła dochodu. Ale praca w Mungu... lubiłam czuć się potrzebna.
Musiała poszukiwać innych dróg do tego, by spełniać swoje potrzeby pomagania i altruizmu. Powinna zatem zaangażować się znowu w życie Oazy oraz działalność lecznicy Alexa.
- W porządku. Nic się nie stało – powiedziała. Temat Very bolał ją, ale już nie aż tak dotkliwie, jak kiedyś. Poza tym rozumiała, że udawanie, że nic takiego nie miało miejsca, wcale nie pomoże i nie rozwiąże żadnego problemu. Żeby się z tym uporać musiała umieć o tym mówić, przyjmować to do wiadomości i uczyć się akceptować, że to się wydarzyło. – Wiem, że nie chciałaś mnie w żaden sposób urazić. Zresztą... Teraz pewnie wielu kogoś straciło. – W Londynie, a wcześniej w wyniku anomalii i pożaru ministerstwa, zginęło wielu ludzi. Wielu jej znajomych także doświadczyło poczucia straty, więc nie była w tym aż tak odosobniona. – Będę pamiętać. Dziękuję. I spodziewaj się na dniach mojej sowy, postaram się uwarzyć eliksir możliwie szybko.
To nie był czasochłonny wywar, nie musiał dojrzewać kilka miesięcy, mogła uwarzyć go choćby i dziś.
Przeszły się jeszcze kawałek. Ale po pewnym czasie Charlie postanowiła, że w sumie to już czas się zbierać. Przy dobrych wiatrach rzeczywiście mogła uwarzyć eliksir jeszcze dzisiaj. Pożegnała się z Maeve, mając nadzieję, że kiedyś jeszcze się spotkają i kto wie, może uda im się zaznajomić lepiej? Szkoda, że czasy nie sprzyjały beztroskiemu szafowaniu zaufaniem, ale zlecenie eliksiralne, oraz dawna wspólna przeszłość w Ravenclawie mogły stanowić punkt wyjścia.

| zt?




Best not to look back. Best to believe there will be happily ever afters all the way around - and so there may be; who is to say there
will not be such endings?
Charlene Leighton
Charlene Leighton
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Chciałoby się uciec,
ale nie przed wszystkim się da.
OPCM : 7 +4
UROKI : 0
ALCHEMIA : 35 +6
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 20
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t5367-charlene-leighton https://www.morsmordre.net/t5375-listy-do-charlie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5388-skrytka-bankowa-nr-1338 https://www.morsmordre.net/t5387-charlene-leighton
Re: Trakt kolejowy [odnośnik]24.03.20 9:49
Jej usta wygiął krzywy uśmiech; dwie dobre znajome, z pewnością Charlene mówiła tutaj i o Poppy. Do tej pory nie wiedziała, na ile zażyła łączy je relacja i gdzie ją nawiązały; jeszcze za czasów szkolnych? Ile dałaby za to, by móc oszczędzić im wszystkim takich atrakcji, by trzymać kuzynkę z boku, tak jak trzymała z boku najbliższą rodzinę – bo choć przebywali teraz w drugim końcu świata, w odległej Rumunii, to sądziła, że są tam znacznie bezpieczniejsi niż w Anglii. Mimo to czuła się niezwykle mała, bezsilna, pozbawiona jakiegokolwiek wpływu na to, co dzieje się dookoła. Wiedziała jednak, że musi być silna, by nie dać się złamać, jeszcze nie teraz; miała zadanie do wykonania.
- Rozumiem – odpowiedziała cicho, przelotnie spoglądając ku twarzy towarzyszki; nie chciała przypatrywać się jej zbyt intensywnie, by nie poczuła się nieswojo, jak obiekt przesłuchania, mimo to żałowała, że ta nie powiedziała czegoś więcej. Maeve brakowało informacji na temat tego, co działo się w Londynie, w który nowe zarządzenia ministra uderzyły najbardziej, a który jeszcze do niedawna był jej domem. Zdecydowaną większość życia spędziła właśnie na przedmieściach stolicy, wciąż przyzwyczajała się do nowej sytuacji, opłakiwania zostawionych za sobą miejsc i rzeczy. – Słuchanie o tym wszystkim na pewno nie byłoby łatwe – dodała, nie chcąc zamykać się w sobie, sprawiać wrażenia skrajnie małomównej.
Przekazała pakunek Charlene, by następnie na powrót wcisnąć dłonie do kieszeni płaszcza; w ten sposób mogła przed nią ukryć nerwowe skubanie palców, bezwiedne gesty mające przynieść choć odrobinę ukojenia. Przygryzła wargę na pytanie, czy też musiała odejść. Bo przecież... nie musiała, prawda? Czuła się jednak, jak gdyby nie pozostawiono jej żadnego wyboru; nie potrafiłaby pracować dla Malfoya, słuchać jego chorych rozporządzeń. Wolała nawet nie myśleć, czym wiedźmia straż zajmowała się teraz. Śledzeniem mugolaków? Aurorów? Harolda Longbottoma...? Czasem zastanawiała się, czy nie poszukiwali i jej, za zdradzenie obecnej władzy. To tylko sprawiało, że tym bardziej potrzebowała eliksiru, który mógłby pomóc okłamać komisję, w spokoju zarejestrować różdżkę. – Nie – odezwała się cicho, bezbarwnym głosem, próbując przełknąć zbierającą się na języku gorycz. – Nie musiałam. Ale nie czułabym się tam dobrze, już nie – dodała, kopiąc przy tym jeden z leżących na dróżce kamieni, posyłając go o kilka stóp dalej. – Rozumiem. – I to nawet bardzo dobrze; sama lubiła czuć się potrzebna. Myślała, że praca w departamencie przestrzegania prawa czarodziejów jest jej misją, że z uwagi na swój dar jest idealną kandydatką na strażniczkę. Wierzyła też, że swoim oddaniem sprawie jest w stanie chronić niewinnych. To jednak nie miało już żadnego znaczenia. – To na pewno, gdybym tylko dowiedziała się o kimś, kto potrzebuje jakiegoś eliksiru, będę o tobie pamiętać. – A nie wątpiła, że chętnych znajdzie się wielu. Ilu potrzebowało pomocy medyków? Eliksirów leczniczych, przeciwbólowych? Niektóre mikstury dało uwarzyć się bez większego problemu, naturalnie, lecz te bardziej skomplikowane, wymagające specjalistycznej wiedzy, leżały poza zasięgiem większości czarodziejów.
Kiwała głową na kolejne słowa Charlene; wciąż czuła się głupio, że nieświadomie poruszyła tak trudny temat, namiastkę ulgi przynosiła jednak reakcja alchemiczki. Niezależnie jednak od tego, na ile wyrozumiale i spokojnie teraz o tym mówiła, musiała cierpieć. – Niestety, nastały niespokojne czasy – mruknęła pod nosem; nie mogła zapomnieć o pożarze ministerstwa, o wiecu w Stonehenge czy mniejszych, lecz równie bolesnych tragediach, takich jak śmierć Caleba czy zaginięcie kuzynek Jaydena. – Dziękuję, Charlie. Prześlę zapłatę sową zwrotną – zapewniła raz jeszcze, składając przy tym usta w niewyraźnym uśmiechu.
Ich spacer potrwał jeszcze krótką chwilę, lecz na dworze robiło się coraz ciemniej i coraz chłodniej, dlatego niewiele później pożegnały się i ruszyły każda w swoją stronę. Maeve miała tylko nadzieję, że w trakcie spotkania z panną Leighton nie zachowała się szczególnie nietaktownie, ale też że nie zdradziła zbyt wiele informacji dotyczących swojej obecnej sytuacji. Wolała dmuchać na zimne. Czuła, że jeszcze będą miały okazję zobaczyć się po raz kolejny, w bliższej lub dalszej przyszłości.

| zt <3


All the fear there, everywhere
Burning inside of me
Maeve Clearwater
Maeve Clearwater
Zawód : Rebeliant, wywiadowca
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczona

Lately I'm not feeling like myself.
When I look into the glass, I see someone else.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6468-maeve-clearwater https://www.morsmordre.net/t6481-artemizja#165435 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t10356-sypialnia-maeve#312817 https://www.morsmordre.net/t6969-skrytka-bankowa-nr-1629#183139 https://www.morsmordre.net/t6512-maeve-clearwater
Re: Trakt kolejowy [odnośnik]12.04.20 2:41

7 V 1957


Krok za krokiem. Rozłożone ręce trzęsą się jeszcze odrobinę, lecz dzielnie pomagają utrzymać równowagę, nawet jeśli szczupłe ciało chwieje się w pewnym momencie, tak zamaszyste wymachy przywracają je do pionu. Jeszcze raz, powtarza spokojnie, balansując na jednej stopie obutej w trzewik na płaskim obcasie, krok za krokiem. Palce stykają się z piętą, ustawia je ostrożnie, nie chcąc wypaść z rytmu, przegrać grę urojoną polegającą na utrzymaniu się na metalowej szynie torów. To działa jak zaklęcie. Z rodzaju tych pierwotnych i najbardziej magicznych. Jeśli przejdę metr bez upadku — wydarzy się coś dobrego. Jeśli pokonam dwa metry — spotkam kogoś wyjątkowego. Jeśli dobije do trzech — moje życzenie się spełni. Linia wyrazistych brwi pozostaje zmarszczona w skupieniu, którego powagę podkreśla końcówka języka wetknięta z lewy kącik ust. Serce trzepoce w klatce piersiowej, niby szumny doping zapewniający ją, jak dobrze sobie radzi. Przeciągłe westchnienia wiatru poruszają luźnymi kosmykami otulającymi skronie, ocierając tworzące się kropelki potu na gładkim czole. Nawet słońce, skrzące na błękitnej tafli nieba zdaje się ukazywać swe wsparcie, smugi promieni kryjąc za pojedynczymi obłokami i przez chwilę ma wrażenie, że wszystko jest w porządku. Że niesforne pukle ciemnobrązowych włosów nie są upięte w wysoki kucyk, że nie ma wcale żadnej wojny, ani strachu, ani szklanych oczu spozierających na nią z wyrzutem. Są tylko srebrzyste pasy torów i drżące od majowego ciepła powietrze, aromat rozkwitającego kwiecia oraz śpiew ptaków, a także marzenia snute przez umysł nietknięty krzywdą wszelaką. Nie ma przemocy ukrytej za niewidzialną barierą Londynu ani czerwieni roszącej ulubione zakręty ulic, niegodziwości kierowanej ku tym, których jedyną winą były narodziny. Jest senność Doliny Godryka, odrodzenie natury w barwach najprzedniejszych oraz mała łania próbująca swych sił w zabawach w zapominanie, w odwracanie pełnych obaw ślepi od wszystkiego, co złe. Jak długo jednak można kluczyć, wypierając rzeczywistość? Ile bezsennych nocy musi przeżyć, by zrozumieć, że tak nie idzie działać? Co tu zrobić? Co tu zrobić? Chyba najsmutniejsze jest to, że wie, a zarazem nie wie. Bo czy miała jeszcze prawo podjąć jakiekolwiek decyzje, gdy sama nie miała pojęcia co ze sobą zrobić? Że w pewnym momencie musi zaprzestać żerować na dobroci Poops, cierpliwości Jamie, wyrozumiałości rodziców, bezpiecznych ramionach kogoś innego i wziąć się w garść. Ale nie mogła, nie mogła wykrzesać z siebie iskry odwagi, butności nadającej niepokorność pociągłym rysom twarzy. Przejąć inicjatywy, wpłynąć na swoje życie, nadać mu charakter czegoś więcej niźli marnej egzystencji opierającej się na iluzjach i oparach ofiarowanych. Krok za krokiem, przypomina sobie Kaelie spokojnie. Nawet jeśli czas zdaje się uciekać, przemykać między szczupłymi palcami, tak wie, że odbudowanie ruin jej wnętrza jest procesem stopniowym. Nie może czynić wszystkiego na raz, choć może zacząć od najmniejszych punktów wyciągających ją z mroków, w jakich zdawał się umysł dziewczęcia rozgościć. Pierwszym z nich było przywrócenie organizmu do porządku, regularne jedzenie — nawet jeśli smakuje niczym karton — oraz zbawienny — koszmary wciąż się do niej uśmiechają, gdy tylko zamknie powieki — sen. Jeżeli nie mogła zatroszczyć się o to naturalnie, tak musiała sięgnąć po środki mocniejsze. Jeden list, jedno spotkanie, zderzenie lat nieomówionych. Czy i tym razem pójdzie jej źle? Odnawianie starych znajomości wydawało się pasmem niezręczności oraz niewypowiedzianych żali, czymś niezwykle trudnym, kiedy powinno być w rzeczy samej czymś nadzwyczaj prostym.


I can still breathe,
so I'm fine
Kaelie Potter
Kaelie Potter
Zawód : ex-sekretarka
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna

stop waiting for life to be easy,
stop hoping for somebody
to save you...


OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7531-kaelie-potter https://www.morsmordre.net/t7700-listy-do-kaelie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f162-dolina-godryka-obrzeza-zielony-zagajnik https://www.morsmordre.net/t7701-kaelie-potter
Re: Trakt kolejowy [odnośnik]12.04.20 19:52
Odkąd zaczęła pracować w Dolinie Godryka, pomagając jako alchemik w lecznicy Alexa, siłą rzeczy częściej bywała w wiosce. Omijała może jej centrum, ale po obrzeżach spacerowała regularnie, w miejscach gdzie prawdopodobieństwo napotkania kogoś było niklejsze. Okazało się też, że ten okres, po towarzyskim przestoju, jaki miała od momentu dowiedzenia się o śmierci Very i ucieczki z Londynu do zgodzenia się na pracę na rzecz Alexa, był czasem odnawiania starych znajomości. Odnajdywała na powrót niektóre relacje urwane właściwie bez słowa po opuszczeniu miasta. Ale czasem, jak się okazywało, odzywały się do niej i relacje znacznie dawniejsze, jak niedawno miało to miejsce z Maeve, a teraz z Kaelie.
Z Potterówną były na jednym roku, choć w różnych domach. Charlie czasem pomagała jej (i nie tylko jej) w eliksirach, stąd też miały okazję się zakolegować, ale nigdy nie stały się bliskimi przyjaciółkami, ponieważ Kaelie miała swoje towarzystwo w Gryffindorze, a Charlie była cichą, spokojną prymuską z Ravenclawu, która wolała naukę niż psoty. Po Hogwarcie jeszcze przez jakiś czas wymieniały listy, a panna Leighton nie raz zazdrościła dawnej koleżance możliwości podróżowania po świecie, która jej samej nie była dana. Czytając jej listowne opowieści mogła tylko pomarzyć o zwiedzeniu dalekich krain, bo jej rodziny nie byłoby stać na jej podróże, nie miałaby też towarzysza, a jako delikatna, bezbronna dziewczyna sama by się bała – poza tym byłoby to niestosowne. Dlatego kiedy Kaelie przeżywała swoje przygody, ona została w Anglii, osiadła w Londynie i skończyła kurs alchemiczny, a potem zaczęła pracować w Mungu i pracowała tam aż do dwudziestego drugiego marca tego roku.
Kontakt listowny z Kaelie urwał się jednak już dłuższy czas temu, więc Charlie była naprawdę zaskoczona, znów widząc jej list. Myślała że już nigdy się nie spotkają, że podróże wciągnęły ją bez reszty, a tu proszę, czekało ją zaskoczenie. Kaelie wróciła do Doliny Godryka, co się świetnie składało, bo Charlie bywała tu teraz regularnie i nie trzeba było kombinować ze znalezieniem miejsca na spotkanie. Po tym, jak Londyn został zamknięty dla takich jak ona, niezarejestrowanych, musiała go wykluczyć ze wszelkich planów towarzyskich. Od dnia ucieczki nie była tam ani razu i większość jej znajomych z miasta nawet nie wiedziało, gdzie się podziała ani czy w ogóle żyła. Tylko z niektórymi, tymi którym ufała najbardziej, zdecydowała się odnowić kontakt, ale jej miejsce pobytu znała tylko malutka garstka Zakonników.
Nie była pewna, na ile może ufać dawno nie widzianej Kaelie, nawet jeśli zawsze wydawało jej się, że Potterówna ma serce po właściwej stronie. Ale Dolina Godryka była dobrym i neutralnym miejscem do spotkania i rozmowy.
Charlie wybrała okolice traktu, gdzie niedawno spotkała się z Maeve. To miejsce wydawało się odosobnione i spokojne, idealne na spacer i rozmowę i na pewno doskonale znane komuś, kto pochodził z Doliny Godryka.
- Kaelie? – odezwała się, gdy zobaczyła zmierzającą w jej stronę ciemnowłosą sylwetkę wyglądającą znajomo. Wydawało jej się, że to ona, ale odkąd widziały się po raz ostatni minęło tyle czasu, że nie mogła mieć stuprocentowej pewności. Obie w końcu wydoroślały, nie były już osiemnastoletnimi dziewczętami kończącymi szkołę. Charlie bardzo się zmieniła, zwłaszcza ostatnio. Była bledsza, wyraźnie mizerna, wręcz wychudzona. Jedynie intensywna, kocia zieleń oczu i blond włosy zaplecione w warkocz pozostawały niezmienne. – Minęło tyle czasu, odkąd otrzymałam twój ostatni list. Jak się miewasz? Zdecydowałaś się wrócić do Anglii? – zapytała grzecznie, z ciekawością, choć zaskakiwało ją to, że w tak niebezpiecznych czasach Kaelie wracała. Ona sama, gdyby nie zobowiązania wobec Zakonu, dawno byłaby daleko stąd. – Pewnie miałaś powód, dla którego chciałaś się ze mną spotkać? – Skoro nigdy nie były bardzo blisko, dlaczego Potter chciała się widzieć po powrocie akurat z nią? Na pewno miała całe mnóstwo lepszych, bliższych znajomych. Niemniej jednak, przez wzgląd na dawną szkolną sympatię oraz wymieniane niegdyś listy (choć te Kaelie z podróży zapewne były ciekawsze niż Charlie opisy kursu alchemicznego), zgodziła się z nią zobaczyć. – Chodź, przespacerujmy się i porozmawiajmy, wiosna jest taka piękna i aż szkoda się nią nie nacieszyć.




Best not to look back. Best to believe there will be happily ever afters all the way around - and so there may be; who is to say there
will not be such endings?
Charlene Leighton
Charlene Leighton
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Chciałoby się uciec,
ale nie przed wszystkim się da.
OPCM : 7 +4
UROKI : 0
ALCHEMIA : 35 +6
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 20
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t5367-charlene-leighton https://www.morsmordre.net/t5375-listy-do-charlie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5388-skrytka-bankowa-nr-1338 https://www.morsmordre.net/t5387-charlene-leighton

Strona 13 z 18 Previous  1 ... 8 ... 12, 13, 14 ... 18  Next

Trakt kolejowy
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach