Wydarzenia


Ekipa forum
Plac Piccadilly Circus
AutorWiadomość
Plac Piccadilly Circus [odnośnik]02.05.15 12:47
First topic message reminder :

Plac Piccadilly Circus

Plac Piccadilly Circus przecina ulice West End, centrum teatralnego Londynu. To częste miejsce spotkań młodzieży, blisko kultury, oraz jedna z bardziej rozpoznawalnych atrakcji turystycznych miasta. Gwarny i mocno zatłoczony, usytuowany w pobliżu dużej ilości mniej lub bardziej znanych kawiarenek i sklepików otoczony jest wieloma starymi kamieniczkami.
Pośrodku placu, na podwyższeniu, znajduje się urokliwa fontanna z figurką bożka Anternosa, chłopca o motylich skrzydłach, który symbolizuje nieszczęśliwą miłość. Na schodach pod fontanną gromadzą się młodzi ludzie.  

W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Zakonników i +10 dla Gwardzistów.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Plac Piccadilly Circus - Page 7 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Plac Piccadilly Circus [odnośnik]26.08.16 18:13
Należało teraz rozważyć, jak niecne intencje mógł mieć mężczyzna oczekujący od obcych kobiet uśmiechu. Może był jakimś perwersyjnym zboczeńcem, który chowa pod zimowym płaszczem swoją nagość? A może kiedy mieszkała wśród mugoli świat czarodziejski poszedł naprzód i można łapać uśmiechy do butelek jak myśli do myśloodsiewni, a potem produkować z nich jakieś okropieństwa? (Zapewne zboczone - myśli Cornelii ostatnio zadziwiająco często podążały w jedynym słusznym kierunku.) Nie była przekonana do tych niewinnych oczu i ciepłego tonu. Cała sprawa śmierdziała nieładnie.
- To może ja się do niego pouśmiecham w domu? - zaproponowała sprytnie, wykręcając się coraz bardziej od obdarzania nieznajomego uśmiechem, chociaż powoli kończyły jej się argumenty. Śmieszne - gdyby po prostu się do niej uśmiechnął podczas mijania, bez wątpienia odwzajemniłaby objaw sympatii, ale w tym momencie... Tak jakby chciał to kupić. Kwiatkiem. Czy ona naprawdę musiała tak dużo myśleć i kierować się tak pokrętną, babską logiką?
Cornelia Mulciber
Cornelia Mulciber
Zawód : aktorka
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Someday I'll wish upon a star,
wake up where the clouds are far behind me
Where troubles melts like lemon drops, high above the chimney top
That's where you'll find me
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
another story
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1919-cornelia-mulciber https://www.morsmordre.net/t1944-odyseusz#27509 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f132-harley-street-10-4 https://www.morsmordre.net/t1945-cornelia-mulciber#27510
Re: Plac Piccadilly Circus [odnośnik]27.08.16 15:07
Powinien już iść, bo tego dnia czekało go wiele pracy - i o wiele więcej, ale o tym dopiero ma się dowiedzieć. Powinien po prostu ruszyć dalej, ale zachowanie jego rozmówczyni za bardzo go zaintrygowało. Starał się nie zastanawiać, czemu jest tak nieufna (jakby ufność w tych czasach była rozsądna, ale ćśś z Bertiem Bottem nie rozmawia się o rozsądku), ale chyba też nie było sensu dłużej przekonywać jej do siebie. Cóż, jak sobie pójdzie, dziewczyna w końcu dojdzie do wniosku, że faktycznie, bez żadnego podstępu dostała od nieznajomej osoby walentynkowego kwiatka.
- Na pewno będzie z tego powodu bardzo szczęśliwy. - odpowiedział jej niezmiennie wesołym tonem. - Pójdę już, żeby w niczym więcej nie przeszkadzać. Miłego dnia.
Nawet skłonił się lekko, a co tam, posłał jej jeszcze jeden uśmiech i znów ruszył w stronę swojej pracy, po drodze zamierzając obdarować jeszcze kilka pań. A niby czemu nie?

zt



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Plac Piccadilly Circus - Page 7 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Plac Piccadilly Circus [odnośnik]02.09.16 23:44
[początek lutego?]

Było pogodne, choć chłodne sobotnie popołudnie. Maszerowałem raźno z gitarą przewieszoną przez ramię i z papierosem zapalonym w ustach. Nie przeszkadzał mi on zupełnie w wesołym nuceniu pod nosem:
- "We gonna rock around the clock tonight,
We gonna rock, rock, rock till broad daylight!
We gonna rock, gonna rock around the clock tonight!"

Wczorajszej (dzisiejszej?) nocy na potańcówce puszczali to niemal bez przerwy, a cholerstwo tak wpada w uszy, że później nijak idzie się tego pozbyć z głowy. Nie żebym miał coś przeciwko, kawałek był świetny, ale... miałem nadzieję grać dziś też inne piosenki na Piccadilly Circus, a mogło być to trudne, kiedy w kółko i kółko przewijała mi się ta sama melodia w myślach.
- "When the chimes ring five, six and seven,
We'll be right in seventh heaven"
- zaśpiewałem pod nosem, a zaciągnąwszy się przyjemnie rozgrzewającym dymem papierosowym po raz ostatni, zdusiłem fajka butem wygwizdując dalszą część piosenki.
Kac po wczorajszym praktycznie mi przeszedł (świeże, rześkie powietrze robiło swoje) i miałem wybitnie dobry humor. Właśnie dlatego wygrzebałem się z domu i postanowiłem nadrobić swoje muzyczne zaległości. Zawsze trochę grosza wpadnie do kieszeni, a jeśli nie... to przynajmniej trochę poćwiczę. Przez te wszystkie egzaminy w styczniu, a potem oblewanie ich zdania marnie u mnie było z graniem na gitarze. Zresztą... zima też nie była tu bez znaczenia - ciężko grać w siarczystym mrozie, więc dziś tym bardziej skorzystałem z ładnej pogody.
Pogwizdując przeszedłem przez jezdnię i przystanąłem na rogu ulic omiatając spojrzeniem pomnik motylego chłopca. Często tu grywałem, ale do tej pory nie wiedziałem co to za postać. Cóż, zapewne nie żadna z książek science-fiction czy fantasy, więc... czy to ważne? Grunt, że przychodziło tam sporo młodych osób, które czasami zaciekawione moją grą i (niestety) śpiewem, podchodziły, żeby posłuchać. Tylko raz mi się zdarzyło, że jakaś parka nawet zatańczyła... pewnie byli pijani.
Przykucnąłem, żeby otworzyć mocno sfatygowany futerał i wyciągnąć z niego gitarę, która wyglądała na wiekową. Wyglądała tak też zanim do mnie trafiła jakieś... sześć czy siedem lat temu? Nie miałem pojęcia ile mogła mieć lat.
Poprawiłem jeszcze czarną, skórzaną kurtkę, żeby leżała wygodniej i sprawnie nastroiłem instrument. Miałem w tym już wprawę... tak samo jak w uśmiechaniu się do przechodniów.
- "One, two, three o'clock, four o'clock rock!
Five, six, seven o'clock, eight o'clock rock!
Nine, ten, eleven o'clock, twelve o'clock rock!
We gonna rock around the clock tonight!"
* - zacząłem z energią i charyzmą. Lubiłem to. Może to nie scena w jakimś klubie pełnym moich fanów, ale... zawsze coś. Jedyne za czym nie przepadałem to śpiew. Znaczy: mój wokal. Nie wiem jak wypadałem, ale jeśli mam być szczery, to zdecydowanie wolałem się ograniczać do grania na gitarze. To czułem, a śpiew...
Ale mniejsza. Samym graniem na gitarze zapewne nie zarobiłbym nic, a tak - była nadzieja.



*'Rock Around The Clock' - Bill Haley & His Comets


Make love music
Not war.
Louis Bott
Louis Bott
Zawód : Drugi Kogut Kurnika, dorywczo może coś naprawić
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Look up at the night sky
We are part of this universe,
we are in this universe,
but more important than both of those facts is that
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Mugol
universe is in us
Niemagiczni
Niemagiczni
https://www.morsmordre.net/t1671-louis-bott https://www.morsmordre.net/t1846-niemugolska-poczta-lou#24237 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t5152-louis-bott
Re: Plac Piccadilly Circus [odnośnik]03.09.16 12:48
Miała dziś wolne w pracy. Nie żeby była bardzo zadowolona, w końcu chyba trudno lubić wolne dni, kiedy robi się to, co się ubóstwia. Z drugiej strony wolny dzień zawsze był też dla niej mniejszym zarobkiem, ale czy pieniądze są najważniejsze w życiu? Trudno się mówi, Tara nie miała w zwyczaju przejmować się takimi szczegółami i już wiedziała, że większość tego dnia poświęci na włóczeniu się. No bo czy może istnieć coś lepszego, niż dobry spacer? Co z tego, że był początek lutego? Łazić po Londynie mogłaby równie dobrze w czasie zamieci śnieżnej, która się przecież i tak nigdy tu nie zdarzała. Od samego rana zdążyła więc przejść wszystkie stałe punkty swoich wycieczek. Zastanawiała się też, czy nie zahaczyć o Pokątną, ale na dobrą sprawę obserwowanie życia niemagicznych ludzi sprawiało jej dzisiaj większą frajdę niż zazwyczaj, więc została, jak to mówiła, w typowym Londynie. Zbliżając się do placu Piccadilly Circus już z daleka mogła usłyszeć muzykę. Sama często tu śpiewała, ale jakoś częściej robiła to w lecie, kiedy więcej ludzi miało nastrój do zatrzymania się i obserwowania jej. W zimie wszyscy chcieli po prostu wrócić do domu i napić się ciepłej herbaty. Krok po kroku zbliżała się coraz bliżej do grającego na gitarze chłopaka. Znała tę piosenkę. Miał talent i z chęcią dała by mu jakieś pieniądze. Oczywiście gdyby nie to, że sama miała bardzo niewiele i często zdarzało się, że również tu przychodziła, żeby dorobić śpiewem i tańcem.
Nie chciała jednak odchodzić, tak po prostu, czuła zawsze wielką sympatię do innych młodych muzyków. Nie wiedziała, czy chłopak, zajęty graniem, zauważył to, że obok niego stanęła, ale nie przejmowała się tym, tylko wczuła w muzykę.
Wkrótce już śpiewała razem z nim (co musiał już zauważyć) klaszcząc przy okazji do rytmu i radośnie się gibiąc. Nie wiedziała jak można było stać prosto, kiedy w tle przygrywała melodia, szczególnie tak świetna jak ta. Nie czuła żadnego wstydu, w końcu w ten sposób sama zarabiała na życie.
- "Put your glad rags on and join me hon'
We'll have some fun when the clock strikes one
We're gonna rock around the clock tonight
We're gonna rock, rock, rock, 'till broad daylight
We're gonna rock, gonna rock around the clock tonight"

Jeśli ten spacer nie był już świetny sam w sobie, to taka okazja zdecydowanie go polepszyła. Zastanawiała się tylko, czy chłopak się nie obrazi za dołączenie do niego, ale tak na dobrą sprawę to się tym nie przejmowała.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Plac Piccadilly Circus [odnośnik]03.09.16 21:36
Zauważyłem, jakżebym mógł nie zauważyć takiej ładnej dziewczyny? Tym bardziej, że faktycznie mimo całkiem ładnej pogody, przechodniów nie było specjalnie wielu, a już z pewnością nie takich, którzy by się przy mnie zatrzymywali. Uśmiechnąłem się do blondynki nie przerywając grania i śpiewania.
Miło było mieć towarzystwo nawet, jeśli nieznajoma rzeczywiście nie wrzuci ani pół monety do futerału. Samym staniem obok sugerowała, że z moim muzykowaniem nie jest jeszcze tak tragicznie. Chyba, że akurat w tym miejscu się z kimś umówiła i teraz przeklinała mnie w myślach. Tak też w sumie mogło być.
Mniej więcej właśnie po tej myśli ręka mi się omsknęła na złą strunę, co nie zabrzmiało dobrze, ale na szczęście szybko poszło w niepamięć. Wszystko przez tą dziewczynę! Zaczęła klaskać, tańczyć, śpiewać... i to jak śpiewać! Nie przerywałem z uśmiechem na nią patrząc i jej wtórując ze śpiewem. Coś takiego nigdy mi się jeszcze nie zdarzyło, ale... bez wątpienia było cholernie miłe.
I chyba zaciekawiło kilku spieszących do domu przechodniów, bo zabrzęczało kilka rzuconych monet. Nawet nie zwróciłem na nie większej uwagi, skupiając ją niemal całkowicie na blondynce... i muzykowaniu oczywiście. Nawet sam zacząłem tańczyć z gitarą, bo... czemu nie? W dobrym towarzystwie zawsze raźniej i można się zapomnieć. I nie! Wcale się nie popisywałem! Ani trochę! Nawet tą krótką solówką na gitarze wtrąconą między przedostatnią a ostatnią zwrotką. To tak miało być... albo po prostu wyszło na potrzebę chwili.
Wybrzmiała ostatnia nuta piosenki, a ja wciąż stałem jak kołek z uśmiechem się w nią wpatrując. Dobra, gapiąc. Ale szybko się ogarnąłem i głębokim ukłonem podziękowałem za pomoc.
- Łaał! - nic nie mogłem poradzić na to, że paszcza mi się cały czas cieszyła. No, i zabłysłem elokwencją, nie ma co.
- To było ekstra. Świetnie śpiewasz - pokręciłem z podziwem głową. - Jestem Louis. Louis Bott - zreflektowałem się, bo chyba powinienem się przedstawić. Nawet jeśli dziewczę miało zaraz sobie pójść.


Make love music
Not war.
Louis Bott
Louis Bott
Zawód : Drugi Kogut Kurnika, dorywczo może coś naprawić
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Look up at the night sky
We are part of this universe,
we are in this universe,
but more important than both of those facts is that
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Mugol
universe is in us
Niemagiczni
Niemagiczni
https://www.morsmordre.net/t1671-louis-bott https://www.morsmordre.net/t1846-niemugolska-poczta-lou#24237 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t5152-louis-bott
Re: Plac Piccadilly Circus [odnośnik]03.09.16 22:13
Ha, no proszę. Chociaż Tara sama nie miała praktycznie żadnych drobnych, które mogłaby chłopakowi wrzucić, to najwyraźniej pomogła mu już samą swoją obecnością. Jakie to miłe tak czasem wyjść na spacer i spontanicznie pomóc nowo poznanej osobie. Uśmiechnęła się szeroko, pokazując białe zęby i odgarnęła blond włosy, które zawsze były albo w nieładzie albo w jeszcze większym nieładzie. No ale wciąż ładne, tak przynajmniej jej się zdawało. Piosenka się skończyła, a Tara jeszcze przez chwilę trwała w podziwie, bo nie pamiętała kiedy ostatnio spotkała kogoś, kto tak świetnie gra na gitarze. Mówiąc szczerze brakowało jej czasem osoby, która mogłaby grać muzykę do jej własnych piosenek. Goście, których podstawiał jej właściciel baru, byli mocno średni.
To był jakiś pomysł. No ale dobrze by było chyba wiedzieć najpierw jak ten chłopak ma na imię. Kim jest. I jaki jest. I w ogóle.
Chłopak, Louis, jak się właśnie przedstawił, polubił natomiast jej śpiew. Zgrali się, nie ma co. Machnęła rękami w zabawnym geście powitania, a potem podskoczyła lekko zanim mu odpowiedziała.
- Ja jestem Tara - klasnęła lekko w dłonie z taką radością, jakby właśnie miała okazję przedstawić się królowi. - Tara Debonheur, ale mów mi po prostu Tara - natychmiast kontynuowała. - Dzięki, to miłe. Ale nie skupiałam się za bardzo na swoim głosie, twoja gra mnie rozproszyła - wzruszyła ramionami. - Naprawdę świetnie radzisz sobie z gitarą. U mnie z instrumentami kiepsko. Obawiam się, że jakby dostała taką do rąk - machnęła lekko w stronę gitary. - To struny byłyby do wymiany.
Przez chwilę stała tak, kołysząc się wprzód i w tył, a potem wyskoczyła z dość bezpośrednimi pytaniami, z uśmiechem przechylając głowę:
- To muzykujemy dalej, czy wolisz, żebyśmy sobie pogadali? - nigdy nie miała problemów z zawieraniem nowych znajomości i w ogóle ją to nie krępowało, co więcej, chwilę potem zaśmiała się cicho, dodając: - No chyba, że ci przeszkadzam, to możesz zamknąć na chwilę oczy i pokażę ci magiczną sztuczkę ze znikaniem - znów lekko podskoczyła. Najwyraźniej trudno jej było ustać bez ruchu.
Magiczna sztuczka. Wbrew pozorom Tara potrafiła ich wiele. Na przykład pradawne zaklęcie zmuszające arystokratów na Pokątnej do przyjęcia oburzonego wyrazu twarzy. Brzmiało ono o ironio mniej więcej tak: Uśmiechnij się, mamy taki piękny dzień! Ale był to też czar na tyle elastyczny, że można go było dowolnie modyfikować, żeby uzyskać mocniejszy lub słabszy efekt.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Plac Piccadilly Circus [odnośnik]03.09.16 22:55
Oj tak, panienka Tara o nazwisku, którego pewnie bym nie powtórzył, naprawdę potrafiła czarować. Mnie zdecydowanie oczarowała. I częstowała pochlebstwami, więc jak mógłbym jej nie polubić od tych pierwszych chwil?
- Daj spokój, gra na gitarze to nic takiego - odparłem szybko machnąwszy zbywająco ręką. - I na pewno nie zrobiłabyś jej większej krzywdy niż ja, kiedy się uczyłem na niej grać - dodałem wesoło. Fakt, wtedy Kingsley, mój nauczyciel, musiał się systematycznie zaopatrzać w struny. Ale sam chciał mnie uczyć, nie? Wiedział na co się porywa.
Zaskoczyła mnie - była tak śmiała, energiczna, pogodna i bezpośrednia... nie często spotykał takie dziewczyny. Zwykle były właśnie ciche i nieśmiałe, co w sumie też było urocze na swój sposób, ale Tara... Zamiast szybko się zmyć, ot tak, złożyła mi propozycję - czy raczej postawiła przed wyborem. Intrygująca osóbka.
- A mogę... - zawiesiłem na moment głos przyglądając jej się uważnie, choć z uśmiechem - wybrać obie opcje? - zapytałem. - Chętnie posłuchałbym jeszcze jak śpiewasz... a potem zabiorę cię na kawę, herbatę, ciastko, co tylko chcesz - wypaliłem radośnie, jednocześnie grzebiąc po kieszeniach - jeśli tylko będzie się mieściło w granicach... pięciu funtów - dodałem przepraszająco, ale i z rozbawieniem, kiedy uzmysłowiłem sobie, że oczywiście nie wziąłem portfela i cały majątek mieścił mi się w tym właśnie jednym banknocie. I w kilku pensach leżących w futerale, ale to w sumie były tak samo moje pieniądze, jak i jej.
Wiem, to słabe, żeby się chwalić ładnej i fajnej dziewczynie, że jest się spłukanym... ale z drugiej strony lepiej powiedzieć od razu niż żeby potem miała być rozczarowana? Nieważne. Tym bardziej, że wypaliła z tym znikaniem.
- W takim razie postaram się nawet nie mrugać za często - odparłem całkiem szczerze, a moje palce bezwiednie przesunęły się po strunach gitary. - Jaka jest twoja ulubiona piosenka? Taka, którą najbardziej lubisz śpiewać? - zapytałem. Znałem od cholery utworów, pewnie jej ulubiony też, a jeśli nie... cóż, nie bałem się improwizować. W końcu do odważnych świat należy, prawda?



Make love music
Not war.
Louis Bott
Louis Bott
Zawód : Drugi Kogut Kurnika, dorywczo może coś naprawić
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Look up at the night sky
We are part of this universe,
we are in this universe,
but more important than both of those facts is that
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Mugol
universe is in us
Niemagiczni
Niemagiczni
https://www.morsmordre.net/t1671-louis-bott https://www.morsmordre.net/t1846-niemugolska-poczta-lou#24237 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t5152-louis-bott
Re: Plac Piccadilly Circus [odnośnik]04.09.16 13:37
Już wiedziała, że polubiła Louisa. Sympatyczny, miły chłopak, do tego muzyk, po prostu nie mogli się nie zakolegować. Tara przynajmniej nie należała do osób, które ignorują świetną okazję do zawarcia nowej znajomości. Założyła ręce na biodrach i słuchała go z uśmiechem, stając raz na jakiś czas na palcach, jakby miała za chwilę odlecieć. Na zadane jej pytanie przyłożyła palec do brody, jakby w zamyśleniu i spojrzała w niebo, udając głębokie zastanowienie.
- Hmmm... no nie wiem, nie wiem - a po chwili przerwy skwitowała. - Chyba możesz. Gwiazda mi tak powiedziała. Wiem, że jest dzień i ich nie widać, ale to nie znaczy, że ich nie ma.
Jednym z typowych dla Tary zachowań było mówienie co jej ślina na język przyniesie, ale to przecież tak bardzo w sobie ceniła. Potęgowało to w końcu jej szczęście, a przynajmniej wtedy, gdy widziała na Pokątnej arystokratki, które uważały na każde jedno słowo. Tara obserwując takie kobiety tylko coraz bardziej lubiła swoją wolność.
To, że Louis nie miał przy sobie zbyt wiele pieniędzy w ogóle jej nie obeszło. Tak jakby ona była bogata. Poza tym nigdy nie patrzyła na ludzi przez pryzmat tego, ile mają w portfelu. Nie chcąc dopuścić do tego, żeby chłopak się zawstydził sięgnęła do własnej kieszeni i powiedziała:
- Nie przejmuj się, ja mam teraz całe... - zaśmiała się cicho. -Trzy. Łał, nie spodziewałam się, że będę kiedykolwiek nosić przy sobie taki majątek. - Pomiędzy dwoma funtami leżała też jedna ciemniejsza moneta. Knut. Tara jednak jakoś się tym nie przejęła i schowała rękę z powrotem do kieszeni, dochodząc do wniosku, że jeśli Louis się o to zapyta, to mu po prostu powie, że zbiera stare monety, czy coś w tym stylu. Ustawa o Tajności jakoś nigdy jej zbytnio nie obchodziła - Jak chcesz, to możemy iść po prostu na spacer. Uwielbiam przechadzki, a w Londynie jest mnóstwo pięknych miejsc - powiedziała pogodnie, a potem parsknęła śmiechem na komentarz o mruganiu.
Machnęła jakoś tak śmiesznie rękami i znów odgarnęła włosy.
- Najbardziej lubię śpiewać swoje własne piosenki, ale raczej nie umiesz ich zagrać. W końcu to nie tak, że jestem gwiazdą - skwitowała bez żalu w głosie. Na wszystko przyjdzie czas. - A z innych to może... - przeciągnęła słowo, żeby potem podskoczyć z entuzjazmem. - A umiesz Elvisa Presleya? Good Rockin' Tonight, na przykład?
Ludzie zdążyli już się co prawda rozejść, ale Tara nie potrzebowała widowni, żeby cieszyć się muzyką.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Plac Piccadilly Circus [odnośnik]04.09.16 22:04
Nie mogłem się przestać uśmiechać patrząc na nią i jej zabawne zachowania. To niemal teatralne zastanawianie się, kiwanie to w przód to w tył i...
- Słońce to gwiazda - nie wytrzymałem i wtrąciłem z jeszcze większym rozbawieniem. Cóż, jako ekspert od gwiazd i galaktyk, nie mogłem tego puścić mimo uszu, prawda? A każdemu mogło się zdarzyć zapomnieć o czymś takim, nie? W każdym razie nie chciałem się w żadnym razie wymądrzać.
Nie, w zasadzie nie wstydziłem się tego ile miałem pieniędzy w kieszeni (grunt, że akurat na dwie kawy czy herbaty spokojnie by wystarczyło), ale to i tak miło z jej strony, że postanowiła mi udowodnić, że nie jestem jedynym biedakiem w tym towarzystwie.
- Pieniądze szczęścia nie dają - podsumowałem z całą stanowczością naszą majętność. W prawdzie forsa się przydaje... ale bez szaleństw. Gdybym był kasiasty, zapewne nie stałbym tu na rogu ulicy i nie spotkał Tary, prawda? Tyle wystarczy, by potwierdzić tą tezę, o. W każdym razie aż tak spostrzegawczy najwyraźniej nie byłem, żeby zwrócić uwagę na jedną inną monetę w jej dłoni. Faktem zresztą było też to, że nie przyglądałem się jej pieniądzom - bez przesady, nie byłem jakimś dziwacznym złodziejem, czy wścibskim wariatem.
Tara uwielbia przechadzki po Londynie? Więcej nie musiała mi mówić: momentalnie podjąłem decyzję, błyskawicznie zatrzasnąłem pusty futerał (tych kilka monet w środku nie miało w sumie znaczenia) i przewiesiłem go sobie przez plecy wciąż z gitarą w rękach. Proszę bardzo, mogliśmy iść na spacer, byłem gotowy.
Uśmiechnąłem się szerzej.
- O, swoje własne? - zainteresowałem się, a oczy mi błysnęły. - Ja jestem marny w te klocki. Melodie mogę wymyślać, ale ze słowami gorzej - wyjaśniłem marszcząc zabawnie nos. Lubiłem sobie tak czasami w domu niezobowiązująco pobrzdąkać na gitarze, kilka swoich kawałków nawet uznałem za nie takie złe... ale czym była taka gra bez śpiewu? A ciężko śpiewać bez słów - w ten sposób koło się zamykało, a moje melodie skazane były na wygrywanie ich za zamkniętymi drzwiami.
A czy znałem 'Good Rockin' Tonight'? Błysnąłem zębami w uśmiechu i bez chwili zastanowienia zacząłem grać. Rockandrollowe kawałki miałem w większości obcykane, bo zwyczajnie lubiłem ten gatunek muzyki. Na swoje nieszczęście, jeśli ktoś na ulicy mnie prosił o piosenki, to raczej te starsze i bardziej popularne...
- Well, I heard the news
there's good rockin' tonight!
- zacząłem, choć brzmiało to zupełnie jakbym właśnie zwracał się do Tary, a nie śpiewał tak po prostu. Jednocześnie już ruszyłem z miejsca (miał być spacer, nie?) jakoś tak odruchowo obierając kierunek na Serpentine Lake.
A że ludzie mogli być zaskoczeni maszerującą, grającą i śpiewającą parką? A niech będą! Trochę zaskoczenia i rozrywki jeszcze nikomu nie zaszkodziło - udowodniony fakt.


Make love music
Not war.
Louis Bott
Louis Bott
Zawód : Drugi Kogut Kurnika, dorywczo może coś naprawić
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Look up at the night sky
We are part of this universe,
we are in this universe,
but more important than both of those facts is that
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Mugol
universe is in us
Niemagiczni
Niemagiczni
https://www.morsmordre.net/t1671-louis-bott https://www.morsmordre.net/t1846-niemugolska-poczta-lou#24237 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t5152-louis-bott
Re: Plac Piccadilly Circus [odnośnik]05.09.16 16:58
- Tak? - powiedziała Tara neutralnie, przechylając głowę. Nigdy nie chodziła do mugolskich szkół. Wszystko co umiała dowiedziała się z edukacji przedhogwarckiej w domu, no i z tego co się sama uczyła z książek, siedząc po nocach przy zapalonej lampce. - Może i gwiazda, ale mi chodziło o takie, wiesz, gwiazdy-gwiazdy. Takie małe. Dalekie. I jedna z nich do mnie czasami mówi, serio - dodała z chichotem, unosząc głowę, jakby ją widziała, chociaż przecież nie miała jak.
Plac naprawdę coraz bardziej pustoszał, no ale teoretycznie było zimno. Jak dla Tary każda pogoda była dobra na wyjście z domu, wystarczyło mieć dobry szalik i trochę chęci. Uśmiechnęła się szczerze na słowa Louisa i pokiwała z powagą głową. Chyba po raz pierwszy wyglądała na tak pewną i zdeterminowaną.
- Masz rację, nie dają. A wiesz, co może nam dać szczęście? My sami. Wystarczy tylko chcieć być szczęśliwym i wszystko cię wtedy cieszy - mówiła z przekonaniem, żeby potem znów przywołać do siebie tą ciągłą radość, którą emanowała. - Mówisz? Ja za to muszę zwykle siedzieć dłużej nad melodiami - nawiązała do jego wyznania o tym, że słabo mu idzie ze słowami. Może to nie była rozmowa na pierwsze spotkanie, ale Tara byłaby naprawdę zadowolona, gdyby rzeczywiście udało im się stworzyć duet. Musieli się chyba jednak trochę bardziej poznać.
Chwilę później sprawy przybrały taki obrót, jaki blondynka najbardziej lubiła. Wyglądała normalnie jakby miała za chwilę wzlecieć w powietrze z podniecenia, kiedy ruszyli razem, śpiewając do melodii, którą Louis przygrywał na swojej gitarze. Zawsze uwielbiała nucić sobie podczas spaceru, ale nigdy nie miała okazji by tak z kimś wspólnie pomuzykować w drodze. A że ludzie będą się patrzeć? A co tam! Tara była do tego przyzwyczajona. Ruszyli więc razem, dziewczyna krokiem naprawdę bardzo sprężystym i tanecznym i wkrótce potem wszyscy naokoło mogli usłyszeć ich wspólny śpiew.
- "I'm gonna hold my baby
as tight as I can.
Tonight she'll know
I'm a mighty, mighty man.
I heard the news,
there's good rockin' tonight."
Gość
Anonymous
Gość
Re: Plac Piccadilly Circus [odnośnik]06.09.16 21:24
Chodziło jej o takie gwiazdy-gwiazdy...? Parsknąłem serdecznym śmiechem. Cóż, dla mnie słońce było dokładnie taką gwiazdą-gwiazdą, ale niech jej będzie.
- Powinnaś mi ją kiedyś pokazać, może nawet ją znam - odparłem na jej słowa o świecącej "przyjaciółce". Co więcej, mówiłem całkiem serio. Chętnie bym się przekonał, która gwiazda do niej mówi.
Teraz już nie rozglądałem się specjalnie, więc nawet nie zauważyłem, że wokół zrobiło się jeszcze trochę bardziej pustawo. W każdym razie nigdy nie miałem problemów ze zbyt wysoką czy zbyt niską temperaturą. Dla mnie mogłaby spokojnie nie istnieć - zupełnie się nią nie przejmowałem. Choćby teraz - pod skórzaną, czarną kurtką miałem tylko zwykłą koszulkę i jakoś nie marzłem - bez czapki i szalika... nie mówiąc nawet o swetrze.
Ech, ta Tara. Mówiąc o szczęściu wydała mi się tak urocza, że odruchowo chciałem poczochrać te jej blond włosy... na szczęście w połowie ruchu sobie uzmysłowiłem, że to nie najmądrzejszy pomysł, bo przecież praktycznie się nie znamy. Cały ruch ręki więc przekształciłem w potarcie z zakłopotaniem (swojego!) karku. Wszystko przez to, że dziewczyna wydawała mi się zupełnie znajoma, jakbyśmy się przyjaźnili od małego.
- Pewnie masz rację... chociaż większość ludzi i tak będzie szukać szczęścia wszędzie indziej, a nie w sobie - odpowiedziałem. - Można by o tym napisać piosenkę - dodałem zaraz z uśmiechem wyraźnie tym spostrzeżeniem rozbawiony. Kto wie czy kiedyś nie stworzymy własnego utworu? W końcu życie jest takie nieprzewidywalne. Kto by na przykład przypuszczał, że będę kiedyś maszerował przez Londyn w zimowe popołudnie, grał na gitarze i śpiewał w najlepsze o mały włos nie tańcząc ze śliczną blondynką u boku? Raz dawałem jej zaśpiewać zwrotkę czy pół samej wsłuchując się w jej czysty głos, to znów wtórowałem jej, by zaraz parsknąć śmiechem. To dopiero była frajda!
- A to znasz? Chuck'a Berrego - zapytałem niemal momentalnie, kiedy skończyliśmy śpiewać. Palce same trafiały w odpowiednie struny rozpoczynając kolejny utwór.
- Maybellene, why can't you be true?
Oh Maybellene, why can't you be true?
You've started back doin' the things you used to do...!

Rozkręcałem się, ale to nie moja wina przecież! Po prostu rzadko miałem okazję do takich "występów". Musiałem korzystać, skoro właśnie takowa się nadarzyła. Nawet wprawiony w dobry (? Doskonały!) nastrój, sam zacząłem iść tanecznym krokiem. Z tym, że w moim przypadku mogło się to skończyć jakąś jedną wielką katastrofą - z koordynacją ruchową, jeśli szło o tańczenie, byłem lekko na bakier i istniało wysokie ryzyko, że potknę się o własne nogi i wyrżnę gdzieś po drodze. Truuudno!
- '...The Cadillac pulled up ahead of the Ford
The Ford got hot and wouldn't do no more
It then got cloudy and started to rain
I tooted my horn for a passin' lane'
- rozbrzmiało o wiele głośniej, jako mój ulubiony fragment 'Maybellene'. Dopiero kiedy rozbrzmiała ostatnia nuta rozbudowanej solówki na gitarze na koniec, odetchnąłem chłodnym, zimowym powietrzem i z zadowoleniem wyciągnąłem trochę już wymiętoszoną paczkę papierosów z kieszeni kurtki. Niewiele ich zostało, ale bez wahania gestem zaproponowałem blondynce jednego.
- Palisz? - zagadnąłem. Chwila przerwy na zakurzenie by się w sumie przydała. Tak, tak, paliłem niedawno, ale to nic nie znaczyło. Dzień po imprezie zawsze potrzebowałem większej ilości fajek, nie wiem dlaczego.


Make love music
Not war.
Louis Bott
Louis Bott
Zawód : Drugi Kogut Kurnika, dorywczo może coś naprawić
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Look up at the night sky
We are part of this universe,
we are in this universe,
but more important than both of those facts is that
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Mugol
universe is in us
Niemagiczni
Niemagiczni
https://www.morsmordre.net/t1671-louis-bott https://www.morsmordre.net/t1846-niemugolska-poczta-lou#24237 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t5152-louis-bott
Re: Plac Piccadilly Circus [odnośnik]07.09.16 17:29
Tara nie zwróciła jakiejś specjalnej uwagi na zakłopotanie chłopaka, wciąż się serdecznie uśmiechała. Pomysł o piosence już zapadł jej w pamięć i słowa zaczęły same pojawiać się w jej głowie, kiedy wspólnie spacerowali, śpiewając, grając i ogólnie przyciągając uwagę ludzi. Niektórzy wyglądali na oburzonych, ale na tych Tara nie zwracała uwagi, pochłonięta muzyką. Było jednak paru, którym się podobało. Jakiś mężczyzna wcisnął Tarze, bo w przeciwieństwie do Louisa nie miała nic w rękach, pięć funtów. Dziewczyna machnęła do niego przyjaźnie ręką, nie przerywając śpiewu.
- Jak mogłabym nie znać? - odpowiedziała Tara na pytanie, gdy skończyli i wkrótce potem znów pochłonęło ich coś, co ojciec blondynki nazwałby wydurnianiem się na ulicy.
- "As I was motivatin' over the hill I saw Maybelline in a Coupe de Ville
Cadillac rollin' on an open road but nothin' outrun my V8 Ford
Cadillac doin' about ninety-five bumper to bumper rollin' side to side
Maybelline why can't you be true..."

Kiedy skończyli muzykować Tara wcale nie wyglądała na zmęczoną, ba, wydawało się, jakby to nie wyczerpało nawet połowy jej energii. Ciągle stawała co jakiś czas na palcach. Na zaproponowanego jej papierosa wzruszyła ramionami.
- Od czasu do czasu się zdarzy - przyjęła go, a potem zaśmiała się cicho. - Damy chyba nie palą, nie? Ja w każdym razie jestem Tara, na całe szczęście - chwilę później wyjęła wciśnięte jej wcześniej pięć funtów i podała je Louisowi.
- Trzymaj, na pewno nikt by mi tego nie dał bez tak świetnej muzyki.
Być może w parku, w jakiś ciepły wiosenny dzień. Ale nie na środku ulicy, kiedy oddech zamieniał się w parę, do tego tańcząc jakby znajdowała się w jakimś szalonym barze.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Plac Piccadilly Circus [odnośnik]07.09.16 21:16
Znała 'Maybelline'? Proszę, proszę...! Była doskonale wyedukowana w rockandrollowej muzyce, zrobiła na mnie wrażenie tym i swoim śpiewem. Szczerze mówiąc, rzadko kiedy podobało mi się jak dziewczyny śpiewały, nie wiem dlaczego... ale w każdym razie Tarze udało się przypaść mi do gustu.
- Możesz być palącą damą Tarą - odparłem jej z trochę naciąganą powagą, bo paszcza sama chciała mi się szczerzyć. Przy okazji klepałem się gorączkowo po wszystkich kieszeniach w poszukiwaniu zapalniczki.
- Jako dżentelmenowi nie wypada mi damie niczego zabraniać ani odmawiać - dodałem i już się nie powstrzymałem i uśmiechnąłem. Jako prosty chłopak ze wsi (Marston Green, gdzie się urodziłem, to w końcu taka wiocha) z pewnością nie byłem ekspertem od dżentelmeństwa i tych tak zwanych "wyższych sfer", ale... odrobina żartów jeszcze nikomu nie zaszkodziła.
Sam też wyciągnąłem papierosa po chwili, a wpakowawszy sobie do paszczy, podsunąłem Tarze płomień zapalniczki. Dopiero, kiedy odpaliliśmy, a z pomiędzy moich warg wydostał się siwy dym, z zaskoczeniem przyjąłem od niej pieniądze.
- Kupimy za to coś dobrego - stwierdziłem zdecydowany. Za samą grę na gitarze nikt mi tego przecież nie dał, prawda? To była tak samo jej kasa jak i moja.
- Uczyłaś się gdzieś śpiewać? - zagadnąłem zaraz z ciekawością, zmieniając temat. - Powinnaś to robić zawodowo, jesteś w tym naprawdę świetna - zaciągnąłem się spoglądając na nią. Nie, wcale jej w tym momencie nie słodziłem. To znaczy... mówiłem to zupełnie szczerze. A skoro wspominała o tym, że pisze własne piosenki, to... kto wie? Publiczności się nie bała w każdym razie.
Znów ruszyłem z miejsca podejmując nasz spacer.


Make love music
Not war.
Louis Bott
Louis Bott
Zawód : Drugi Kogut Kurnika, dorywczo może coś naprawić
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Look up at the night sky
We are part of this universe,
we are in this universe,
but more important than both of those facts is that
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Mugol
universe is in us
Niemagiczni
Niemagiczni
https://www.morsmordre.net/t1671-louis-bott https://www.morsmordre.net/t1846-niemugolska-poczta-lou#24237 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t5152-louis-bott
Re: Plac Piccadilly Circus [odnośnik]09.09.16 15:59
- Paląca dama. Brzmi jak plan - stwierdziła z uśmiechem, zaciągając się papierosem.
To nie tak, że jakoś bardzo lubiła jego smak, uzależniona raczej też nie była. Po prostu zawsze chciała spróbować wszystkiego, a to uczucie wciągania dymu w płuca było nawet fajne, jak się już człowiek przyzwyczaił.
- No widzisz. Masz opanowaną najważniejszą zasadę bycia dżentelmenem. Już mógłbyś brylować na salonach - dodała żartobliwie, śmiejąc się cicho pod nosem w dość uroczy, typowy dla niej sposób.
Wypuściła dym z ust wpatrując się w szare obłoczki, które tworzył. Wyciągnęła obie ręce i klasnęła przed sobą jakby próbowała go złapać. Po chwili jednak zrezygnowała i znów odwróciła się w stronę Louisa. Ponowili swój spacer.
- Jak uważasz. Równie dobrze możemy sobie kupić coś niedobrego. Albo coś, czego nie znamy, żeby się dowiedzieć, czy jest dobre - stwierdziła dziwnie Tara, a potem pokręciła głową, a jej blond włosy roztrzepały się, na chwilę zasłaniając jej widok. - Nie... nie uczyłam się nigdzie śpiewać - powiedziała neutralnym głosem. - A czy śpiewam zawodowo? Cóż... jeśli zawodowym śpiewaniem nazwałbyś śpiewanie w wypełnionym zapachem alkoholu barze przy akompaniamencie muzyki jakichś dwóch gości, którzy chyba nie wiedzą do czego służy gitara, to tak. Tak, śpiewam zawodowo - wzruszyła rozczulająco ramionami i znów zaciągnęła się fajką.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Plac Piccadilly Circus [odnośnik]10.09.16 15:20
Ja też wcale uzależniony nie byłem... no, może trochę. Ale zwykle paliłem naprawdę mało - jednego, dwa papierosy dziennie? W zasadzie pewnie gdybym chciał, to mógłbym spokojnie nie palić w ogóle. Tylko te imprezy... Na imprezach paliłem sporo, ot tak, do towarzystwa - inni palili, to mnie też ciągnęło, nie? A następnego dnia spokojnie mogłem wypalić całą paczkę fajek. Trochę to było dziwne, ale w sumie w to nie wnikałem. Jutro pewnie znów wrócę do normy pod tym względem.
Proszę, proszę, nawet nie wiedziałem, że byłem aż takim ekspertem od dżentelmenów!
- Tak uważasz? - spojrzałem na nią z rozbawieniem. - W takim razie czas odkurzyć jakiś stary garniak stryjka i jutro idę na salony - oświadczyłem w żartach. Znając czarodziei (w tym mojego stryja), to nie posiadali czegoś takiego jak garnitury, ale co tam. W sumie ciekawe w czym tak właściwie chodzili na galowo? Mieli do tego jakieś inne czarodziejskie szaty czy co?
Zamyślony i z lekkim uśmiechem przyglądałem się jak Tara próbuje złapać dym w dłonie. Urocze.
- Kupowanie czegoś co nie znamy, to spoko, ale po co z premedytacją kupować coś niedobrego? - zapytałem marszcząc lekko brwi. - To przecież bez sensu - zauważyłem, moim zdaniem dość słusznie. Szybko jednak straciłem tym tematem zainteresowanie na rzecz innego. Wyglądało na to, że Tara była samoukiem, a to naprawdę zrobiło na mnie wrażenie.
- Masz talent - stwierdziłem z podziwem o jej śpiewie, a potem wsłuchałem się w jej słowa. Początkowo nawet brzmiało to całkiem nieźle - w końcu trzeba mieć farta, żeby ktoś cię wziął do knajpy jako muzyka i jeszcze za to płacił (jeśli Tarze rzeczywiście płacili). Spoważniałem jednak, kiedy wspomniała o pozostałych członkach... "zespołu".
- Ale śpiewasz chociaż swoje kawałki? - zapytałem. - Bo tak, to to nie brzmi aż tak źle... muzyków chyba mogłabyś zmienić, nie? A znalezienie jakichś lepszych, to chyba nie aż taki problem - teraz sporo ludzi chwyciło za instrumenty - odparłem przypatrując jej się i znów zaciągając. Paliłem szybko, papieros normalnie znikał mi w oczach.
- Tym bardziej, że każdy tylko marzy, żeby grać w jakimś pubie czy innym barze, a nie na ulicy - dodałem całkiem zresztą słusznie idąc spokojnie naprzód.


Make love music
Not war.
Louis Bott
Louis Bott
Zawód : Drugi Kogut Kurnika, dorywczo może coś naprawić
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Look up at the night sky
We are part of this universe,
we are in this universe,
but more important than both of those facts is that
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Mugol
universe is in us
Niemagiczni
Niemagiczni
https://www.morsmordre.net/t1671-louis-bott https://www.morsmordre.net/t1846-niemugolska-poczta-lou#24237 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t5152-louis-bott

Strona 7 z 22 Previous  1 ... 6, 7, 8 ... 14 ... 22  Next

Plac Piccadilly Circus
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach