Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Yorkshire
Las
AutorWiadomość
First topic message reminder :


Las
Świeże powietrze, cisza, spokój. Tak można by opisać las znajdujący się poza granicami miasta. Schodząc ze ścieżki i idąc po suchych liściach, po okolicy roznosi się charakterystyczny, jakże przyjemny dla ucha, szelest. Jest to miejsce dość odosobnione, a jasność zależy od ilości padających promieni słonecznych. Oczywiście żyją tu dzikie stworzenia, które można spotkać na swojej drodze i prędzej natrafi się na wiewiórkę czy sarnę, niż nieśmiałka pilnującego jednego z drzew. Wprawne oko czarodzieja, znającego się na magicznych stworzeniach, dostrzeże chochlika kornwalijskiego ukrywającego się w bujnych koronach, a podczas pełni na nieostrożnych czyhają wilkołaki. Jest to jednak piękne i, w gruncie rzeczy, bezpieczne miejsce. Warte odwiedzenia, gdy chce się odetchnąć od zgiełku miasta.
Zawód : naczelny mąciciel
Wiek : odwieczny
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : 99
UROKI : 99
ALCHEMIA : 99
UZDRAWIANIE : 99
TRANSMUTACJA : 99
CZARNA MAGIA : 99
ZWINNOŚĆ : 0
SPRAWNOŚĆ : 0
Genetyka : Czarodziej

Konta specjalne


The member 'Michael Tonks' has done the following action : Rzut kością
'Zdarzenia' :

'Zdarzenia' :

Zawód : Mistrz gry
Wiek : ∞
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : 99
UROKI : 99
ALCHEMIA : 99
UZDRAWIANIE : 99
TRANSMUTACJA : 99
CZARNA MAGIA : 99
ZWINNOŚĆ : 0
SPRAWNOŚĆ : 0
Genetyka : Czarodziej

Konta specjalne


Gdyby mogła, zajmowałaby się rzeczami na własną rękę. Tak jak to robiła od dawna, tak jak to robiła kiedy jeszcze nie miała na kim polegać. Wypracowała sobie swój styl działania, to, jak poruszać się aby nie zwracać uwagi, jak skulić się tak aby nikt nie zrobił jej krzywdy, kogo zaczepić, gdzie przeczekać burzę. Morze jednak dość szybko pokazało jej, że sama nie przetrwa na tym świecie i czy tego chciała czy nie, musiała wplątać w to inne osoby. Tak więc stało się też z resztą jej życia, gdzie wszystko wydawało się decydować za siebie, a kiedy stawała sama naprzeciwko wszystkiego – przegrywała. Smutny to los, kiedy nawet samotność od razu cię dyskwalifikowała od czegokolwiek.
Poprosiła Michaela, bo wiedziała, że nie był mu obcy los ludzi, którzy skończyli z klątwą i których wilkołactwo mogło przerastać. Dalej utrzymywała tę wizję, w której na ten moment nikt nie zwróciłby na nią uwagi ani nie posłuchałby jej argumentów – nie miała w ogóle jak dotrzeć do mężczyzny znajdującego się w oddalonym o parę chwil od nich domku, rozumiejąc, czemu mógłby odrzucić jej propozycję. Czy gdyby sama miała dom gdzieś na wyspie, nie w Walii, czy łatwo by go porzuciła? Cóż, nie chciała też wymuszać decyzji na mężczyźnie, pozostawiając mu w końcu wybór. Ale musiał wiedzieć, co go może czekać, jeżeli nie zmieni miejsca zamieszkania. Wybór był bardziej świadomy, jeżeli przed oczyma (nie tak dosłownie, ale mimo wszystko) miało się jego konsekwencje.
- Najbardziej póki co pamiętam, gdzie cię nie powinnam kopać. – Parsknęła jeszcze, oczywiście nie mogąc powstrzymać siebie samej przed komentarzem odnośnie ich własnego treningu, wiedząc, że może to i głupota, ale tuż po tym absolutnie nie powinien mieć wątpliwości wobec tego, czy to na pewno była ona. Kto inny potrafiłby tak łatwo wyciągać wszystkie żenujące szczegóły i przypominać je od razu na wstępie? Coś jej się zdawało, że gdyby zniknęła, za tym na pewno ktoś by tęsknił.
- Nie trudniejsze, niż udawanie mężczyzny przez osiem lat. Dokładnie prześledziłam jak rośnie broda i sobie ją hodowałam, żeby potem móc się golić. Może podać ci trochę sztuczek co do tego, bo coś ci się zdecydowanie stało z twarzą. – Złapała jego policzki na chwilę, rozciągając je zanim je puściła. Nie przeszkadzało to, że miał brodę, raczej nigdy nie przepuszczała okazji żeby u kogoś z tego zażartować. Wydawało jej się równie żartobliwe kiedy pomyślała o tym, jak bardzo brodą chwalił się również jej ojciec jak i Samuel. Czy to była jakaś nowa moda.
- Nie musisz przepraszać. Nie wymagam od ciebie, abyś się mu przedstawiał, nie musisz też zdradzać nic odnośnie siebie, jeżeli chcesz jeszcze zmienić jakoś wygląd, też nie widzę z tym problemu. Najbardziej zależy mi na tym, abyś mógł podzielić się z nim doświadczeniem. Albo powiedzieć coś, czego doświadczyłeś. Cokolwiek, co mu powie, jak bardzo jest tu niebezpiecznie. Jeżeli mimo tego nie będzie chciał wyjechać, nie zmuszę go w żaden sposób ani nie będę go więcej nachodzić. Ale ma prawo do tego, aby wiedzieć. – Zachmurzyła się na chwilę. Chciałaby oczywiście pomóc każdemu, ale nie zamierzała tym samym obezwładniać kogoś i przerzucać sobie przez plecy – najpewniej też dlatego, że upadłaby pod ciężarem Petera. Ale wojna odbierała wszystko, nawet suwerenność, dlatego chociaż minimalna szansa decydowania o sobie była najważniejsza.
W pierwszej chwili myślała, że Michael patrzy na nią z wyrzutem – nie umiała początkowo rozpoznać emocji. Dopiero kiedy wykrztusił z siebie słowa, jej spojrzenie złagodniało, a dłonią poklepała go po ramieniu.
- Wiem, że są grupy ludzi o których się nie dba i nigdy nie dbało, ale ja nie chcę ich zostawiać. Niech mają chociaż szansę, to już wiele, przynajmniej teraz. – Wyciągnęła dłoń w jego kierunku aby pomóc mu wyjść zza ich tymczasowej kryjówki. – Idziemy.
Słowa mogły zabrzmieć dumnie, szybko jednak okazało się, że skorygowana została z kursu, natrafiając na ulotkę…a raczej ulotka trafiła na nią, przyniesiona wiatrem, uderzając o jej bok. Wyciągnęła dłoń aby pochwycić kawałek papieru, przyglądając się mu z jakimś bolesnym uczuciem. Ledwie kojarzyła to nazwisko, ale miejscowość, gdzie widziano tę kobietę, coś zdecydowanie jej powiedziała. Wyciągnęła papier w stronę Tonksa ze słabym przeczuciem.
- Kojarzysz ją może? – Może coś widział, może słyszał. Jeżeli to był powód, dla którego Peter zostawał w tym miejscu….zrobiło jej się niezwykle przykro i nawet nie wiedziała, co może zrobić. Poza tym, że wiedziała, że musi ją znaleźć.
Michael, jeżeli chcesz, możesz rzucić k3 na spostrzegawczość.
Poprosiła Michaela, bo wiedziała, że nie był mu obcy los ludzi, którzy skończyli z klątwą i których wilkołactwo mogło przerastać. Dalej utrzymywała tę wizję, w której na ten moment nikt nie zwróciłby na nią uwagi ani nie posłuchałby jej argumentów – nie miała w ogóle jak dotrzeć do mężczyzny znajdującego się w oddalonym o parę chwil od nich domku, rozumiejąc, czemu mógłby odrzucić jej propozycję. Czy gdyby sama miała dom gdzieś na wyspie, nie w Walii, czy łatwo by go porzuciła? Cóż, nie chciała też wymuszać decyzji na mężczyźnie, pozostawiając mu w końcu wybór. Ale musiał wiedzieć, co go może czekać, jeżeli nie zmieni miejsca zamieszkania. Wybór był bardziej świadomy, jeżeli przed oczyma (nie tak dosłownie, ale mimo wszystko) miało się jego konsekwencje.
- Najbardziej póki co pamiętam, gdzie cię nie powinnam kopać. – Parsknęła jeszcze, oczywiście nie mogąc powstrzymać siebie samej przed komentarzem odnośnie ich własnego treningu, wiedząc, że może to i głupota, ale tuż po tym absolutnie nie powinien mieć wątpliwości wobec tego, czy to na pewno była ona. Kto inny potrafiłby tak łatwo wyciągać wszystkie żenujące szczegóły i przypominać je od razu na wstępie? Coś jej się zdawało, że gdyby zniknęła, za tym na pewno ktoś by tęsknił.
- Nie trudniejsze, niż udawanie mężczyzny przez osiem lat. Dokładnie prześledziłam jak rośnie broda i sobie ją hodowałam, żeby potem móc się golić. Może podać ci trochę sztuczek co do tego, bo coś ci się zdecydowanie stało z twarzą. – Złapała jego policzki na chwilę, rozciągając je zanim je puściła. Nie przeszkadzało to, że miał brodę, raczej nigdy nie przepuszczała okazji żeby u kogoś z tego zażartować. Wydawało jej się równie żartobliwe kiedy pomyślała o tym, jak bardzo brodą chwalił się również jej ojciec jak i Samuel. Czy to była jakaś nowa moda.
- Nie musisz przepraszać. Nie wymagam od ciebie, abyś się mu przedstawiał, nie musisz też zdradzać nic odnośnie siebie, jeżeli chcesz jeszcze zmienić jakoś wygląd, też nie widzę z tym problemu. Najbardziej zależy mi na tym, abyś mógł podzielić się z nim doświadczeniem. Albo powiedzieć coś, czego doświadczyłeś. Cokolwiek, co mu powie, jak bardzo jest tu niebezpiecznie. Jeżeli mimo tego nie będzie chciał wyjechać, nie zmuszę go w żaden sposób ani nie będę go więcej nachodzić. Ale ma prawo do tego, aby wiedzieć. – Zachmurzyła się na chwilę. Chciałaby oczywiście pomóc każdemu, ale nie zamierzała tym samym obezwładniać kogoś i przerzucać sobie przez plecy – najpewniej też dlatego, że upadłaby pod ciężarem Petera. Ale wojna odbierała wszystko, nawet suwerenność, dlatego chociaż minimalna szansa decydowania o sobie była najważniejsza.
W pierwszej chwili myślała, że Michael patrzy na nią z wyrzutem – nie umiała początkowo rozpoznać emocji. Dopiero kiedy wykrztusił z siebie słowa, jej spojrzenie złagodniało, a dłonią poklepała go po ramieniu.
- Wiem, że są grupy ludzi o których się nie dba i nigdy nie dbało, ale ja nie chcę ich zostawiać. Niech mają chociaż szansę, to już wiele, przynajmniej teraz. – Wyciągnęła dłoń w jego kierunku aby pomóc mu wyjść zza ich tymczasowej kryjówki. – Idziemy.
Słowa mogły zabrzmieć dumnie, szybko jednak okazało się, że skorygowana została z kursu, natrafiając na ulotkę…a raczej ulotka trafiła na nią, przyniesiona wiatrem, uderzając o jej bok. Wyciągnęła dłoń aby pochwycić kawałek papieru, przyglądając się mu z jakimś bolesnym uczuciem. Ledwie kojarzyła to nazwisko, ale miejscowość, gdzie widziano tę kobietę, coś zdecydowanie jej powiedziała. Wyciągnęła papier w stronę Tonksa ze słabym przeczuciem.
- Kojarzysz ją może? – Może coś widział, może słyszał. Jeżeli to był powód, dla którego Peter zostawał w tym miejscu….zrobiło jej się niezwykle przykro i nawet nie wiedziała, co może zrobić. Poza tym, że wiedziała, że musi ją znaleźć.
Michael, jeżeli chcesz, możesz rzucić k3 na spostrzegawczość.
- Spostrzegawczość:
- K1 – Dostrzegasz błysk kątem oka – spojrzenie w tamtą stronę sprawia, że dostrzegasz wiadro z wodą od którego odbija się nieśmiały promień słońca. Woda jeszcze się kołysze, a to znaczy, że ten, kto odstawił wiadro pod ścianę chaty, najpewniej znajduje się teraz na jej tyłach. Rzeczywiście, jakieś przytłumione hałasy można usłyszeć za domem, ciężko jednak powiedzieć kto tam jest i czy tylko jedna osoba.
K2 – Coś w lesie sprawiło, że uniosłeś głowę. Może to lata treningów, może to wilcza osobowość, od razu jednak wiedziałeś, że ktoś znajduje się w pobliżu. Rzeczywiście, pomiędzy drzewami dało dostrzec się mężczyznę niosącego upolowanego zająca oraz worek, którego zawartość pozostawała ci jeszcze nieznana. Póki co mężczyzna nie wie, że go obserwujesz, zatrzymując się i obserwując ciebie oraz Thalię.
K3 – Ruch w oknie przykuwa twoją uwagę i udaje ci się dostrzec mężczyznę, nieco zaniedbanego, ale i na szybki rzut oka z dość zaciętą miną. Obraz jednak mignął dość szybko, a mężczyzna zniknął za ścianą, wydawało się jednak, że miał na was cały czas oczy. Dostrzegasz również oparty na parapecie kształt, przypominający kuszę, chociaż na szybki rzut oka nie masz pewności.
Here I am
Here I remain
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Some may yield
But me I never could be tamed
Through moors and meadows
Cloaked, concealed
Never to forget my name
I walk the shadows
But me I never could be tamed
Through moors and meadows
Cloaked, concealed
Never to forget my name
I walk the shadows
OPCM : 16
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Metamorfomag

Sojusznik Zakonu Feniksa


Las
Szybka odpowiedź
W tym miejscu możesz przelogować się na inne konto i przesłać wiadomość. Pamiętaj, że treść posta zapisywana jest w obrębie danego konta. Aby uniknąć ewentualnej straty, pamiętaj o skopiowaniu treści posta przed przelogowaniem się.
Obecnie zalogowany jako:
Zmień konto
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Yorkshire