Wydarzenia


Ekipa forum
Polana Świetlików
AutorWiadomość
Polana Świetlików [odnośnik]17.07.17 1:30
First topic message reminder :

Polana Świetlików

Na obrzeżach Londynu, pośrodku sosnowego lasku znajduje się polana z pozoru podobna do innych. Jednak żadna inna nie może pochwalić się tym, co ta. Przy bezwietrznej pogodzie, trochę wilgotnej (po deszczu), ciepłym wieczorem można trafić na prawdziwy spektakl wystawiany przez naturę. To właśnie to miejsce upodobały sobie świetliki, które letnią nocą latają nad polaną. To doprawdy zachwycający widok, każdy choć raz powinien być świadkiem lotu tych malutkich robaczków.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 31.01.23 19:17, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Polana Świetlików - Page 14 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Polana Świetlików [odnośnik]05.04.23 22:24
The member 'Mathieu Rosier' has done the following action : Rzut kością


'Uczta' :
Polana Świetlików - Page 14 FzEZqdN

+
William Moore
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Polana Świetlików - Page 14 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Polana Świetlików [odnośnik]06.04.23 19:51
”Śmierć może nadejść w każdej chwili”, wybrzmiało echem w umyśle Evandry i w jednym momencie objął ją strach. Skąd kobieta o tym wiedziała? Dlaczego wieszczka miała pomóc? Przeniosła wzrok na Tristana, posyłając mu ciepły, choć nieco wymuszony uśmiech, mówiący, by nie przejmował się słowami starej wiedźmy. Czy oboje nie mieli świadomości, że koniec żywota lady doyenne czai się tuż za rogiem, czekając na odpowiedni moment? Oswoili się już z tą myślą, podjęli ryzyko z obowiązku, przed którym nie zamierzali uciekać.
Rytmiczny tętent, melodyjny śpiew i przyjemnie hipnotyczne działanie kadzidła z łatwością wprowadzały w stan uniesienia, pozwalał się zachwycić. Błękit oczu błysnął ekscytacją na widok rwącego się do przodu Ignotusa, który mimo powstrzymujących go czarownic, wyciągnął różdżkę. Akt odwagi i sięgnięcia ku dowodom nie do końca był planem Evandry, lecz wpatrywała się weń z podziwem i uwielbieniem. Serce rwało się ku niemu, pragnęło jego zwycięstwa, na tę krótką chwilę zapomniawszy, iż rytuał ważniejszy jest od podobnych deklaracji. Początkowo ganiąco uniosła wzrok na męża, słysząc jego obraźliwe słowa, ale łobuzerskie iskry tańczące w czerni tęczówek wywołały na twarzy doyenne rozbawienie. Bezwiednie wypuściła dłoń Timothee, pozwalając by Tristan przyciągnął ją bliżej siebie z ekscytującą zaborczością. Słowa Baudelaire’a wybrzmiewały miękkim szeptem, pozwalając się rozpłynąć nad bezwiednie rozpętanym niszczycielskim spektaklem. Wtem padła inkantacja, zaklęcie poszybowało w kierunku reema. Zniknęły światła świec, a cienista czerń pomknęła ku ofierze. To na stojącym w centrum kręgu Drew dostrzegła wyraźnie magię, mimowolnie przed oczy wyobraźni wprowadziła ciemność podziemi, w nozdrzach mamił zatęchły zapach piwnicy. Zastygła w panice, przywierając plecami do Tristana, tylko pod jego ramieniem czując się bezpiecznie. Odruchowo uniosła ręce, zasłaniając twarz przed oślepiającym światłem. Była przekonana, że w tym momencie serce jej stanęło. Znajdując się tak blisko Deirdre, usłyszała jej słowa skierowane do Tristana. Bez większego zrozumienia zerknęła nań przelotne, mając krótką chwilę, by przeanalizować sytuację. Spojrzeniem sięgnęła stojącej po przeciwnej stronie kręgu Primrose, będąc przekonaną, że z zaistniałego zjawiska nasuwają się jej podobne wnioski. Czy nie ona zwróciła uwagę lady Rosier na obce osobowości, jakie wzięły we władanie Deirdre i Ramseya? Czy nie podobny tkwił w Tristanie, i teraz miał także nawiedzać Macnaira?
Kiedy tylko lament tancerek ustał, zwróciła się ku wiedźmie, kroczącej już ku Ignotusowi. Na dnie półwilego serca zagnieździły się wyrzuty sumienia - czy stałoby się tak, gdyby nie skierowała ku niemu swego uroku? Czy po raz kolejny niesiona impulsywnością skazać miała kogoś na nieszczęście? Z pewnym przestrachem obserwowała w milczeniu jak zastygły w miejscu mężczyzna zostaje przyozdobiony licznym kwieciem. Celtycka muzyka wybrzmiewała melancholijnie, acz pozwalając na powrót uspokoić myśli. Na wskazane przez starą czarownicę miejsce powróciła bez ociągania, orientując się, że przez ten cały czas napierała ciałem na Tristana. Ponownie zacisnęła palce na dłoni Timothee i skupiła się na dalszej części rytuału.
- O, złoty Lugh, mistrzu handlu i rzemieślników, mistrzu wielu talentów, oddaję ci dziś cześć i proszę o pomyślność. Napełnij mnie siłą, jak użyźniasz nasze pola. O, złoty Lugh, srebrnousty mistrzu - padły uroczyste słowa w odpowiedzi do kapłanki z byczą głową. Przyjęła złoty kielich, upijając zeń łyk. Metaliczny posmak był lady Rosier dobrze znany, ale nie miała dotąd okazji, by zakosztować czyjejś krwi. Na twarzy nadal widniało skupienie, wargi nie uniosły się w grymasie czy uśmiechu. Czerwień wypełniła usta, nadając ich barwie bardziej wyraźnego kształtu. Gdy kapłanka podążyła dalej, zerknęła przelotnie na Elvirę. Podczas ich ostatniego spotkania w domu czarownicy, mówiły o możliwościach w leczeniu chorób. Skoro krew mogła przynieść płodność, to czy miała też inne właściwości uzdrowicielskie? Multon mogła wiedzieć coś na ten temat. Z zachwytem przyglądała się profilowi męża, gdy i jego usta przyjęły krwawą ofiarę. Jeszcze przed godziną była przekonana, iż nie ma sposobu, by kochać go bardziej, a jednak z każdą chwilą rosło w niej płomienne uczucie; także niecierpliwość, by czym prędzej znaleźli się we własnym namiocie.
Występując na środek z uśmiechem radości przyjęła podążającą z nią i Tristanem Deirdre. Dla Evandry znak ten był oczywisty i jednocześnie naturalny. Skrępowanie i wstyd zdawały się być obce; jedyne, co czuła, to miłość oraz wdzięczność. Pragnęła jej - ich - bliskości, dotyku, zapachu, opierającym się na karku cieple oddechu. Przykucnęła przy ofierze i korzystając z obecności czarownicy, odgarnęła czarny kosmyk z jej twarzy, wierzchem dłoni czule gładząc policzek. Sięgnęła do wnętrza reema z pewnym obrzydzeniem, jakie jednak nie znalazło odbicia na twarzy. Wilgotność i lepkość doświadczenia była nowa, inna, dziwna - ale czy nieprzyjemna? Na twarzy ukochanych dostrzegła wyraz ekscytacji, więc natychmiast sama przestała się krępować myślami. Wyciągnęła rękę z częścią ofiary i podniosła się z klęczków z pomocą Śmierciożerczyni. Wtuliła się w jej ramię, jednocześnie czując, że podniosłość chwili domagała się złączenia ich ust. Ten gest miał jednak czekać na bardziej intymny moment. Wolną dłoń wyciągnęła do Tristana, by i wraz z nim powrócić do kręgu.



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654
Re: Polana Świetlików [odnośnik]06.04.23 19:51
The member 'Evandra Rosier' has done the following action : Rzut kością


'Uczta' :
Polana Świetlików - Page 14 B8ZCLNS

+
William Moore
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Polana Świetlików - Page 14 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Polana Świetlików [odnośnik]06.04.23 19:57
Wstrzymała powietrze, kiedy reem agresywnie szarpnął łbem, a potężny róg minął Melisande dosłownie o cal. Stworzenie było niebezpieczne; spętane, ale wciąż kompletnie nieobliczalne. Nie wątpiła jednak w siłę pięciu opiekunów; ci z wprawą i niezmąconym spokojem opanowali humory złotego woła, zmusili go do zgięcia karku, do uległości. Przez krótką, chwiejną chwilę wypełnioną zapachem kadzidła, wydawało się, że na polanie zapanował spokój, że już nic nie zakłóci rytuału i zaraz kielich napełni się krwią.
Próżne były to nadzieje, nietrafione przekonanie, bo zasnuwający zmysły czar wciąż był obecny, wciąż plątał się między sylwetkami czarownic i czarodziejów jak dym. Poruszenie z lewej strony zwabiło jej uwagę, odruchowo złowiła w szeregu sylwetkę Yeleny. Ta ― do spółki z jeszcze inną czarownicą ― próbowała powstrzymać starszego czarodzieja przed zrobieniem czegoś niestosownego. Powód, początkowo nieznany, pominięty, szybko stał się jasny, kiedy parne powietrze przecięły uwagi Tristana. Corinne skrzywiła nieznacznie wargi, zmrużyła oczy, śledząc poczynania starszego mężczyzny, ale do samego końca nie dowierzała w to, że sięgnie po magię. Czarną magię.
Kolejne wydarzenia następowały po sobie błyskawicznie, akcja wywoływała reakcję. Jasny promień zaklęcia przeciął półmrok nocy, trafił spętanego reema. Przygasły świece, płomienie skarlały, mrok napierał na sylwetki uczestników rytuału, zdawał się pochłaniać całą polanę, przenikać ciała i dusze. Corinne przez chwilę towarzyszyło bardzo nieprzyjemne wrażenie obcej obecności tuż obok, ale w tych ciemnościach trudno było cokolwiek dostrzec. Poczuła także mocniejszy uścisk dłoni męża i odpowiedziała mu tym samym, tłumiąc kiełkujący w duchu niepokój. Jeszcze nigdy czegoś takiego nie widziała, nie doświadczyła i z pewnym zdziwieniem odkryła, że obok niepokoju kiełkuje również niezdrowa ciekawość.
Kiedy światło na powrót odzyskało swoją moc, kiedy płomienie świec pojaśniały, roztaczając aurę złotego blasku wokół, jasnym stało się, że działanie starszego czarodzieja było nie w smak dziwnej wiedźmie w grafitowej szacie; dmuchnęła mężczyźnie czymś w twarz, a kapłanki z czaszkami reema na głowach bez słowa posłały w jego stronę tancerki. Pojawiły się wiklinowe kosze, a sam czarodziej zaczął znikać pod natłokiem kolorowych wiązanek ze zbóż i kwiatów. Corinne przechyliła nieznacznie głowę, przyglądając się całej scenie i próbując odgadnąć szlaki myśli wiedźmy. Wiedziała, że stare obrzędy bywają brutalne, podobnie jak kary za ich zakłócenie ― czy to była więc zapowiedź wyroku śmierci? Czy życie czarodzieja miało uświetnić ceremonię, wynagrodzić bóstwom nadszarpnięty ceremoniał?
Prawie poczuła ukłucie rozczarowania, kiedy nic takiego się nie stało.
Krąg scalił się pod czujnym spojrzeniem i brzydkim grymasem wiedźmy, przerwany przed momentem rytuał został znów podjęty. Reem ― choć potężny i wspaniały ― nie mógł wyrwać się spod magicznych lin, a jego krew wkrótce zabarwiła soczystą zieleń trawy. Ryk, ogłuszający i potężny, wstrząsnął ciałem Corinne, tym razem to ona całkiem odruchowo zacisnęła palce na dłoni Mathieu, ale krótkie ukłucie strachu rozpłynęło się w fascynacji. Uczestniczyła w czymś magicznym, szczególnym i nie chciała, by tak prymitywne uczucie jak strach wytrąciło ją z równowagi. Zacięła wargi, obserwując Melisande i kielich, lekko uniosła brwi gdy kapłanki skłoniły ją do upicia łyku ciepłej, świeżej krwi ― kiedy naczynie trafiło w obieg, kiedy okazało się, że każda czarownica ma uszczknąć z niego coś dla siebie, Corinne znów poczuła fascynację obrzędem i choć podejrzewała, że smak krwi nijak jej się nie spodoba, to z utęsknieniem wypatrywała swojej kolejki.
O, złoty Lugh, mistrzu handlu i rzemieślników, mistrzu wielu talentów, oddaję ci dziś cześć i proszę o pomyślność. Napełnij mnie siłą, jak użyźniasz nasze pola. O, złoty Lugh, srebrnousty mistrzu ― powtórzyła słowa inwokacji rozpalonym szeptem i zanurzyła wargi we wciąż gorącej krwi. Smakowała dziwnie, nie do końca tak, jak sobie to wyobrażała; w ustach czuła metaliczny posmak rdzy okraszony słoną nutą i czymś, co trudno było uchwycić, odpowiednio nazwać. Niech się stanie wola bogów, uznała w duchu, skutecznie odsuwając strach związany z ciążą na bok, tej nocy uznając w końcu, że jest nieuzasadniony, irracjonalny. Otarła opuszkami palców parę kropel krwi, spływających po jej wargach i zerknęła spod oka w stronę Mathieu, na krótki moment złapała jego spojrzenie i wytrwała pod jego ciężarem, uśmiechając się przy tym tajemniczo, jakby coś zmieniło się także w sposobie w jaki go postrzega. Niespodziewanie awansował w jej oczach, nie był już tylko dobrym kolegą z którym wiązała ją przysięga i oczywiste obowiązki, ale towarzyszem reszty życia, kompanem na wspólnej ścieżce. Ojcem ich dzieci, bo te prędzej czy później się pojawią ― teraz, po wypiciu krwi reema, była tego absolutnie pewna, jak niczego wcześniej.
Posłusznie wystąpiła z nim z kręgu, dała się poprowadzić w kierunku stygnącego truchła. W zasadzie, szła jak zaczarowana, jak po sznurku, jakby ścieżkę i rytm kroków zapisała w jej umyśle magia rytuału zaklęta w krwi złotego woła.
Razem ― zgodziła się; szept niemalże zlał się ze szmerem innych głosów, ale to, czego nie zdołał usłyszeć, z łatwością mógł wyczytać z jej oczu. Corinne przyklęknęła na skąpanej w krwi ziemi, nie bacząc na to, że pobrudzi jasny materiał sukni i śmiało zanurzyła dłoń w truchle, prawie po sam łokieć. Wnętrzności nadal były ciepłe, zabawnie obślizgłe, przemknęły pod jej palcami, kiedy przesunęła dłoń dalej i głębiej. Chciałaby wydobyć z niego każdą część. Każdy organ, każdą kość i obejrzeć je wszystkie, sprawdzić, jakie sekrety w sobie kryją. Zważyć, opisać i zanalizować.
Podniosła się z kolan dokładnie w tym samym momencie w którym zrobił to Mathieu, na powrót splotła palce z jego dłonią i wróciła na wyznaczone miejsce w kręgu. Zafascynowana ilością krwi, widowiskowym odebraniem życia i wciąż pod wpływem kadzidła, nie zorientowała się, że nadal skupia na niej swoją uwagę. Ruch przy włosach i wilgotna smuga na skórze zwabiły jej uwagę; odwróciła głowę w jego stronę, uśmiechnęła się w odpowiedzi na komplement ― tak samo tajemniczo, jak wcześniej.
Drobny krok w bok, niedyskretne przeciągnięcie zakrwawionymi palcami po jego policzku, po miękkich wargach, teraz tak kuszących.
Specjalnie dla ciebie, Mathieu ― mruknęła miękko, poddając się chwili, mocy kadzidła i atmosferze całego wydarzenia. Wystarczyło tylko przysunąć się odrobinę bliżej, by sięgnąć jego ust i przekonać się, czy krew zmieniła ich smak.


Sad to see you go
Was sorta hopin' that you'd stay


Corinne Avery
Corinne Avery
Zawód : arystokratka
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
rumor, humor, huk, harmider
dzikie harce, rozhowory
huczą bory, dzikie stwory
leśne strachy idą w tan
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Polana Świetlików - Page 14 UDbNATz
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11472-corinne-rosier https://www.morsmordre.net/t11474-piolun#355148 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t11477-skrytka-bankowa-nr-2505 https://www.morsmordre.net/t11478-corinne-rosier#355348
Re: Polana Świetlików [odnośnik]06.04.23 19:57
The member 'Corinne Rosier' has done the following action : Rzut kością


'Uczta' :
Polana Świetlików - Page 14 A3ITTo9

+
William Moore
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Polana Świetlików - Page 14 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Polana Świetlików [odnośnik]06.04.23 21:03
Wyczułem w głosie Arsentiego ironię, ale nie odebrałem tego w negatywny sposób. Taksujące spojrzenie, duma i bijący chłód nie zachęcały do kontynuowania dyskusji, lecz czy było to wśród Mulciberów coś nowego? Podchodziłem do podobnego zachowania z wielkim dystansem, nie puszyłem się i nie czułem urażony – właściwie to uczucie towarzyszyło mi niezwykle rzadko – gdyż do pewnych cech należało się po prostu przyzwyczaić. Ja już miałem ku temu okazję; przebywając w towarzystwie Ramseya, Ignotusa, czy finalnie Varyi. Skłamałbym twierdząc, że nie byłem zaskoczony widząc ją w tym towarzystwie, ale wystarczyło wrócić pamięcią do naszych spotkań, krótko przeanalizować sposób bycia i wszystko składało się w jedną, sensowną całość. -Wschodnie ziemie są moim drugim domem- odparłem zgodnie z prawdą. Wyjeżdżając tam tuż po zakończeniu nauki nie spodziewałem się, że pozostanę dłużej jak kilka miesięcy, bowiem nie znałem języka, obce były mi kultura i zwyczaje. Szybko jednak okazało się, iż znalazłem się dokładnie tam gdzie chciałem – w miejscu pełnym tajemnic, wypchanym po brzegi artefaktami, jakich poszukiwania spędzały mi sen z powiek. Nie chciałem wracać do Anglii i pewnie nigdy bym tego nie uczynił, gdyby nie wykręcony numer. Dziś, kiedy moje umiejętności oraz pozycja uległy drastycznej zmianie, nie obawiałbym się zajrzeć w stare kąty, ale wtem osobiście podpisałbym wyrok śmierci.
Skupiłem wzrok na młodszym Mulciberze, gdy ten wyjawił swe obawy w stosunku do wydźwięku moich słów, a może nawet w kurtuazję ubrał sygnał ostrzegawczy. Uśmiechnąłem się, aż nad to uprzejmie i skinąłem głową w ramach zrozumienia, a może kpiny która zastygła w kącikach ust. Czułem, że miał ochotę dać mi po gębie, ale czyż nie byłoby to o wiele prostsze rozwiązanie? Obolała szczęka, kolejeczka ognistej i wszystkie niesnaski stawały się powodem do żartów, nie urazy czy złości.
-Jestem przekonany, że człowiek z taką charyzmą jak pan nie popełni żadnego faux pas nawet bez znajomości zwyczajów, które nie odbiegają znacznie od tych panu znanych. Rad jestem, że stanął pan w jej obronie, to naprawdę ważne, aby dbać o dobre imię własnej rodziny. Jednak wbrew przekonaniu nie należy w mych słowach szukać braku szacunku, a tajemnic, jakich najwyraźniej siostra nie miała tylko przede mną- odparłem przenosząc dość wymowny wzrok na Varyę. Przypuszczałem, iż gotowała się od środka, lecz kamienna twarz nie zdradzała cienia emocji. Pozorną neutralność mieli we krwi, co było godne podziwu.
-Wypełnionego radością i fetą festiwalu- skinąłem głową  ponownie sięgając po przesadną uprzejmość i ruszyłem przed siebie pozostawiając ich samych. Najwyraźniej mieli sobie wiele do wyjaśnienia. Nie nadepnęli mi na odcisk, ale nie potrafiłem pozostawać dłużnym. Bawiło mnie to, wprawiało w lepszy nastrój. Zastanawiałem się czy Varya wyjawi bratu prawdę, bowiem przez pryzmat tej krótkiej rozmowy mogłem się domyślić, iż nie był zwolennikiem jakiejkolwiek odmowy. Wyskakiwała do niego z pazurkami? Obrażała się i trzaskała drzwiami? Może zaś sięgała po kuszę i goniła go przez całą posiadłość strasząc obietnicą śmierci? Czasem żałowałem, że nie było mi dane mieć rodzeństwa. Pewnie też siostra, młodsza, czy starsza, byłaby moim oczkiem w głowie.
~~~~
Zmrużyłem oczy. Woń wypełniająca me nozdrza usypiała, a zarazem pobudzała zmysły. Wbijała w nie niewidzialne szpileczki szepcząc, wodząc i uzależniając na swój zupełnie popaprany sposób. Mogłem pamiętać to kadzidło, mogłem racjonalnie ocenić jego skutki, jednakże panująca aura nie pozwalała mi na uwolnienie się z pożądliwych sideł. Czas zdawał się nie mieć znaczenia, podobnie jak otaczający mnie ludzie. Wszystko było tylko i wyłącznie nicością, w którego epicentrum znajdowała się kobieta – piękna, kusząca wdziękiem i elegancją. Smak jej warg był niczym amortencja, leżakująca wieki ognista. Otuliłem palcami jej brodę, przesunąłem kciukiem wzdłuż podbródka i wpatrywałem w brązowe tęczówki nie chcąc tracić ani chwili. Mówiła do mnie w nieznanym mi języku, co tylko jeszcze bardziej rozpaliło irracjonalnie pragnienie. Marzyłem, abyśmy byli w innym miejscu. Tylko we dwoje. Chciałem ponownie rozkoszować się jej ustami, lecz sytuacja w kręgu odwróciła moją uwagę, podobnie jak Travers, który wylądował u jej stóp. O dziwo nie poczułem zazdrości, byłem skłonny się podzielić.
Trans nie mijał. Cienie rozciągały się i wracały, czułem jakby część mojego umysłu, mojego ciała rozdzieliła się, choć było to równie irracjonalne co wcześniejsze pożądanie. Przez moment ogarnęła mnie pustka, rozejrzałem się po osobach w kręgu, po czaszkach i finalnie wbiłem spojrzenie w oblicze Lungha. Muzyka zdawała się ucichnąć, na próżno było szukać zapalonych świeć. Będąc w trzeźwości zmysłów wyczułbym zagrożenie, lecz wówczas zastygłem bezruchu plądrując spojrzeniem każdy detal. Igntousa, którego panienki odprowadziły na miejsce, Traversa, jaki w końcu powstał z kolan i oddał się w ramiona żony, aż w końcu promień zaklęcia, jaki zniknął w mozaice ciemnych barw. Wszystko co nas otaczało było szalone. Przekroczenie wrót Locus Nihil najwyraźniej miało nas zmienić już na zawsze.
Nagle wszystko wróciło do normy, czas zdawał się odnaleźć właściwą oś. Spięte mięsnie rozluźniły się, znów poczułem się kompletny. Wyszeptane wcześniej instrukcje dudniły mi w głowie i nakłaniały do wbicia ostrza, a zatem uczyniłem to pewnym i bezwzględnym ruchem. Krew obrzygała moją szatę, podobnie jak lady Travers. Trzymany przez nią kielich napełnił się brunatnym płynem, jaki finalnie skosztowała, zaś w moje ręce trafiło serce. Widziałem jak Lungh go kosztuje, lecz nie sądziłem, że i my będziemy do tego zmuszeni. -O, złoty Lugh, mistrzu handlu i rzemieślników, mistrzu wielu talentów, oddaję ci dziś cześć i proszę o pomyślność. Napełnij mnie siłą, jaką nasilasz nasze ziarna. O, złoty Lugh, srebnousty mistrzu- powtórzyłem po czarownicy, po czym wypuściłem powietrze z ust. Zerknąłem na jeszcze ciepły narząd i powoli uniosłem go na wysokość warg. Skosztowałem, nie było innego wyboru. Przeżułem żylaste mięso, połknąłem je i ponownie poczułem błogość, która na moment zdawała się przeminąć. Zakręciło mi się w głowie.
Wirujące w tańcu młódki odprowadziły mnie na wcześniejsze miejsce, gdzie momentalnie poczułem ciepło dłoni Yeleny i Primrose. Melisande, choć piękna, nagle straciła moje zainteresowanie na rzecz dwóch czarownic. Wcisnąłem palce pomiędzy ich i obserwowałem dalszy przebieg ceremonii. W kręgu pojawił się Sallow wraz ze swą małżonką i po szybkim wyjaśnieniu zanurzyli ręce w ciele martwiej istoty. Uniosłem nieco wyżej brew, ale nie komentowałem tego w żaden sposób – skutecznie otumaniony nie byłem w stanie chwycić się swej racjonalnej strony. Z krótkiego zamyślenia wyrwał mnie dopiero głos Yeleny, w kierunku której obróciłem głowę. Miałem wrażenie, że każde kolejne jej słowo powoduje u mnie mrowienie, roznieca i tak już rozpalony ogień. -Żałuję, ale kto wie? Może jeszcze mi go sprezentują- choć zdecydowanie lepszym prezentem byłbyś Ty. Na szczęście nie powiedziałem tego głośno, mogła jedynie dostrzec to w błądzącym po jej twarzy spojrzeniu. Zacisnąłem nieco mocniej palce na jej dłoni, jednak nie zdążyłem powiedzieć nic więcej, bowiem Primrose pociągnęła mnie w kierunku martwego reema. Nie sądziłem, iż kobieta miała w sobie równie wielkie pokłady odwagi,  lecz nie był to czas analizy, a fety, szczęścia i radości z upływających minut. Zerknąłem na nią kątem oka, gdy kucała przy zwierzęciu i posłałem rozmarzony śmiech, po czym sam uczyniłem to samo. Dlaczego ja? to pytanie cisnęło mi się na usta, ale finalnie nie wypowiedziałem go. Aura bijąca od kobiety była na tyle intensywna, że jedyne na co czekałem, to aby znów poczuć ciepło jej dłoni. Ciała. -Możemy stąd zniknąć?- spytałem, zaraz po tym jak dźwignąłem się na nogi. Pewnie znów przekroczyłem granicę jej zasad, ale już nie dbałem o to.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend


Ostatnio zmieniony przez Drew Macnair dnia 07.04.23 11:21, w całości zmieniany 5 razy
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Polana Świetlików [odnośnik]06.04.23 21:03
The member 'Drew Macnair' has done the following action : Rzut kością


'Uczta' :
Polana Świetlików - Page 14 ZU7RIvM

+
William Moore
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Polana Świetlików - Page 14 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Polana Świetlików [odnośnik]07.04.23 0:25
Tętent muzyki pieścił zmysły, wprawiał w trans, serce zdawało się bić do rytmu, zbyt głośno, zapach bergamotki mieszał się w powietrzu, słodko, ciepło. To, czego pragnęła, miało dać coś więcej im obojgu.
- Żaden dzień nie jest nigdy taki, jak wcześniej - odparła z przekonaniem na jego przestrogę. Była gotowa na wiele, a kadzidło pomogło jej zdobyć się na odwagę, by stała się gotowa na wszystko. - Jestem kimś, o kim to on, nie ty, chciał zapomnieć - przypomniała mu cicho, odwzajemniając intensywność spojrzenia. Błysk szmaragdowych tęczówek nieprzerwanie wpatrywał się tylko w niego, nie zerwany opuszczeniem powieki. - Twoja dusza i twój instynkt - dodała, powoli, chcąc, by skupił się na tych słowach, otarła usta o jego ramię, zostawiając na nim subtelne muśnięcie warg. - One wiedzą, co robić. Czego teraz pragną? - spytała, choć znała odpowiedź; chciała, by wgłębił się w te emocje, te pragnienia, w pożądanie, spychając całkiem na bok zdroworozsądkowe wątpliwości. Przeszkadzały. Uwierały. Nie o tym myśl teraz. - Wiem - zaczęła, zbierając odurzone myśli - że nie chcesz wyciszyć w sobie potęgi - Była tuż na wyciągnięcie ręki. Tacy jak on - mogli tylko po nią sięgnąć. - Ani teraz ani nigdy - A ja chcę ją zobaczyć. Tutaj. Zaraz. Dzisiaj. - Dopiero zaczynam - odparła wyzywająco, gdy zapewnił ją, że już przyniosła mu przyjemność. Źrenice wciąż poszukiwały jego, ostro, spojrzenie stało się tym intensywniejsze, gdy obiecał spełnić jej życzenie. I nie chciała wcale przerywać tej rozmowy, lecz tego, co wydarzyło się później, zignorować się nie dało.
- Nie... - powtórzyła z przerażeniem, kiedy wiązka zaklęcia Ignotusa przyciągnęła jej wzrok i otaczające ich ciemności. Głoska zastygła na jej ustach, gdy jej wzrok utknął na wydłużającym się cieniu Ramseya, to, to jest on? Przeszedł ją zimny dreszcz grozy, pokręciła głową, jakby chciała zaprzeczyć rzeczywistości. Pochyliła głowę, słysząc krzyk staruchy, nie rozumiejąc ni jego sensu ni jego znaczenia, lecz wiedząc, że nic z ostatnich zdarzeń zdarzyć się nie powinno, nie oponowała, gdy Ramsey odciągnął ją w tył, przylgnęła do niego bliżej, bokiem. Zamknęła oczy, a przez jej głowę przemykała ta sama myśl - czy to on? - gdy poczuła na sobie lepki dotyk dłoni, które nie były dłońmi Ramseya. Otrząsnęła się dreszczem raz jeszcze, dreszczem strachu i dreszczem obrzydzenia. Moc pośrodku polany przyciągnęła jej uwagę, wabiąc hipnotyzującymi rozbłyskami. Czym była? Skąd się wzięła? Jej wzrok podążał za ruchami cieni, by w końcu spojrzeć prosto w oczy temu, który stanął za Ramseyem: chłonęła jego sylwetkę, z przerażeniem, z ciekawością, z niedowierzaniem, odwracając się ku niemu i zaciskając palce jak szpony na ramieniu męża, nieoddzielona już od cienia niczym prócz powietrza - uniosła prawą dłoń w jego stronę, powoli i ostrożnie, choć serce stanęło jej w gardle... jeszcze nim zniknął jej sprzed oczu i wrócił do dawnej formy.
- Ignotus - szepnęła niemal bezwiednie, powracając wzrokiem ku kręgowi, gdy starucha zjawiła się obok starszego Mulcibera; nie drgnęła nawet, nie mogła ani nie potrafiła się ruszyć, mogąc tylko prosić los, by wiedźma nie wydała ostatecznego wyroku. Ale tego dnia miała litość, w tępym odurzeniu przyglądała się kwiatom, które przyozdabiały jego ciało, wkrótce zasłaniając go całkiem. Czy żył? Czy będzie żył? Wreszcie krąg powrócił do prawidłowej formy, a z dali rozległ się rozpaczliwy ryk reema. Obserwowała jego śmierć bez mrugnięcia powieką, z uwagą śledząc dalszy przebieg rytuału. Ostatecznie wysunęła dłonie by z namaszczeniem przyjąć ofiarowany jej kielich, z wdzięcznością chyląc wpierw głowę przed wiedźmą.
- O, złoty Lugh, mistrzu handlu i rzemieślników, mistrzu wielu talentów, oddaję ci dziś cześć i proszę o pomyślność. Napełnij mnie siłą, jak użyźniasz nasze pola. O, złoty Lugh, srebrnousty mistrzu - powtórzyła prośbę o błogosławieństwo, po czym bez zawahania przytknęła naczynie do ust, smakując dużym, obfitym łykiem zebranej w naczyniu krwi; wiedziała, była pewna, że miała wyjątkową moc. I pragnęła z tej mocy skorzystać. Przełknęła krew, nie krzywiąc się mimo znanego sobie odoru i metalicznego posmaku, którego nigdy poznać nie chciała. Kielich pomknął dalej w kręgu, spojrzała na Ramseya częstowanego mięsem. Jedz, mój miły. Jedz. Dreszcz niepokoju nie opuszczał jej, zmieszany z odurzeniem wciąż tlących się kadzideł i smakiem krwi euforycznie naznaczającą ją siłą, która źródło miała w wierze i sercu. Sięgnęła jego dłoni wciąż bez zawahania, nie lękając się tych nieczystości - niosły siłę, na którą dziś liczyła.
Wraz z Ramseyem udała się pod ofiarę, korzystając z jego asysty uklęknęła przed ciałem i wsunęła dłoń głęboko, wyciągając zeń kość szczęścia; spojrzała na nią dopiero, gdy razem wracali do kręgu. Podała mu dłoń, brudną od reemiego truchła, nie próbując jej oczyścić, bo to ona zdawała się mieć dziś magiczną moc.




bo ty jesteś
prządką

Cassandra Vablatsky
Cassandra Vablatsky
Zawód : Szeptucha
Wiek : 28 (30)
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna

i am my mother's savage daughter

OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 16
UZDRAWIANIE : 28 +10
TRANSMUTACJA : 24 +2
CZARNA MAGIA : 1 +1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Jasnowidz

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t569-cassandra-vablatsky https://www.morsmordre.net/t943-zorya-utrennyaya#4959 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2811-skrytka-bankowa-nr-3#45477 https://www.morsmordre.net/t1510p15-cassandra-vablatsky#13947
Re: Polana Świetlików [odnośnik]07.04.23 0:25
The member 'Cassandra Vablatsky' has done the following action : Rzut kością


'Uczta' :
Polana Świetlików - Page 14 433gzyo

+
William Moore
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Polana Świetlików - Page 14 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Polana Świetlików [odnośnik]07.04.23 1:28
Przez chwilę nie było nic oprócz zapachu róż i uderzeń serca, a potem Ignotusa przepełniła potęga czarnej magii, równie upajająca, co kadzidła i piękno Evandry Rosier. Jego skóra wibrowała wraz z mocą zaklęcia, które chciało wyrwać się wreszcie z jego różdżki i porazić swoją niszczycielską siłą ryczące zwierzę. Ciśnienie narastało mu w uszach, pulsowało w skroniach, aż wciąż słabe i wyniszczone ciało Ignotusa nie mogło go dłużej powstrzymać. Wraz z rzuconą klątwą, z jego nos pociekła strużka krwi, która spłynęła mu po szyi, ginąc w materiale ciemnej szaty. Nie zwrócił jednak na to uwagi, wpatrzony w mknący przez polanę promień zaklęcia, który przeleciał tuż obok Drew i zanim uderzył w cokolwiek, zatrzymał się pochłonięty przez najdziwniejszy pokaz magii, jaki Ignotus widział w życiu. Mrok rozciągnął się, by pożreć vulnerario, cienie wydłużyły się, jakby ciągnęło je do potęgi równie mocno, co w tamtej chwili Mulcibera, a on sam poczuł się wówczas jak jeden z nich, oderwany od ostatniej świadomej myśli, potrafił tylko czuć i rosnąć wraz ze wzbierającą wewnątrz falą, która dawno przekroczyła już punkt załamania. Odurzony wszystkim tym Ignotus ledwo nawet zarejestrował krzyk Tristana i kpinę wybrzmiewającą w jego słowach. Cóż obchodziły go ludzkie troski, gdy wzbił się właśnie ponad nie. Mrok zasłonił całą polanę, a Ignotus czuł się jego częścią, niesiony dalej i wyżej niż kiedykolwiek wcześniej. I miał tylko nadzieję, że niebieskie oczy śledziły go w chwili niedoścignionej chwały, która rozsadzała go od środka.
Oślepił go blask, który zmusił go do przymknięcia oczu. Poczuł dłoń, która odciągnęła go do tyłu. Rozchylił powieki na czas, by zobaczyć wiedźmę i lecący w jego stronę błyszczący pył. I przez chwilę nie było niczego.
Kiedy znowu wróciły mu zmysły, odezwały się też pierwsze klarowne myśli, a wraz z nimi świadomość i wspomnienia. Potrafił sobie doskonale przypomnieć każdą chwilę, odurzający zapach kadzideł, ciepło dłoni i ciał po jego bokach, a potem spojrzenie błękitnych oczu i nagłą potrzebę, która pchała go do działania. Wszystko działo się wbrew całej logice i chłodnej ocenie, za którą zawsze skrzętnie chował wszystkie swoje emocje. Jego ręce ponownie splecione były w uchwycie z dwoma kobietami, z którymi rozpoczął rytuał, i których twarze powoli docierały do jego oczu. Rozmazane cienie stawały się z wolna kształtami i choć kadzidło niezmiennie roztaczało swój zapach, bawiąc się ze zmysłami, Ignotus odzyskał przynajmniej częściowo ostrość umysłu. Zdążył uchwycić spojrzeniem Cassandrę i zmartwiony wzrok Corneliusa, który równie dobrze mógł świadczyć o zawodzie. Nie zdążył zobaczyć jednak wiele więcej, przed nim pojawiła się kapłanka, zasłaniając mu twarze pozostałych zgromadzonych.
- O, złoty Lugh, mistrzu handlu i rzemieślników, mistrzu wielu talentów, oddaję ci dziś cześć i proszę o pomyślność. Napełnij mnie siłą, jaka nasilasz nasze ziarna. O, złoty Lugh, srebnousty mistrzu - powtórzył, słowa gdy serce pojawiło się przed nim. Ciężko było mu się ruszyć, otoczony snopkami zboża i wiązkami trawy, udekorowany kwiatami mógł jedynie schylić głowę, by ugryźć przysługujący mu kawałek surowego mięsa. Krew z niego wypływająca skapywała mu po brodzie, mieszając się z jego własną, zasychając na odsłoniętej szyi.
Wypuścił z dłoni rękę Yeleny, która ruszyła w kierunku zabitego na środku polany reema. Byk ostatecznie zginął, nie z jego ręki, a jego łeb pomimo śmierci, pozostał przytwierdzony do reszty ciała. Ignotus wpatrywał się w niego przez chwilę, by ostatecznie przenieść wzrok na Heather, pilnując się, by po drodze nie natrafić na niczyje więcej spojrzenie. Nie miał pewności, co popchnęło go do całkowitej utraty kontroli i nie był jeszcze gotowy na powtórkę z rozrywki. Kojący zapach kadzidła pomógł mu odłożyć na później złość i niezadowolenie. Pozostał jednak ostrożny, a całą swoją uwagę poświęcił stojącej obok niego kobiecie.
- Nie muszę być do tego chochołem - odparł półgłosem, z równie cichym westchnieniem, przymykając na chwilę oczy - nie zamierzam tańczyć.
To z pewnością by się duchom nie spodobało, nie z jego dalekimi od płynności ruchami i nogami, którym wciąż zdarzało się powłóczyć. Spoglądał przez chwilę z góry, kiedy Heather zaczęła zdejmować z niego kolejne kwiatki, całkowicie zdany na jej litość, na którą zapewne nie zasługiwał, ważąc kolejne słowa zanim je wypowiedział.
- Dziękuję - szepnął tak, by nikt więcej go nie usłyszał. A potem odwrócił się w stronę Yeleny, która powróciła z fragmentem reema w dłoni. Przez ułamek sekundy jego oczy rozbłysły niebezpiecznie w odpowiedzi na zadane pytanie, ale niezadowolenie szybko zniknęło z jego twarzy, zastąpione delikatnym uśmiechem, na tyle przepraszającym, na ile potrafił go takim uczynić.
- Wystarczająco - odparł miękko, przyglądając się jej uważnie. Oswobodzony częściowo ze swojego więzienia mógł wreszcie sam zacząć wyplątywać się z zaskakująco mocno przytwierdzonych do niego snopków i traw. Gdy znów był wolny, mógł też schylić się po różdżkę, która wypadła mu z ręki gdzieś w całym zamieszaniu i schował ją ostrożnie. A potem podniósł jeden z kwiatów, którym niedawno był przystrojony.
- Będę z dumą nosił każdą szatę, którą zechcesz mi ofiarować - dodał jeszcze cicho, nachylając się do ucha Yeleny i wykorzystując tę chwilę, by ostrożnie włożyć za nie trzymany kwiat. A następnie przyjął oferowaną przez Heather dłoń i pozwolił poprowadzić się do reema, tworząc kolejną trójkę, która podeszła do martwego zwierzęcia. Poczekał aż wieszczka wyłowi z truchła własną nagrodę, z uśmiechem spoglądając na jej skąpane w krwi dłonie. Później sam uklęknął przed swoją niedoszłą ofiarą i zanurzył w niej ręce aż po łokcie, jeszcze bardziej brudząc i tak nasiąkniętą czerwienią szatę. Wciąż mógł wyczuć ciepło trzewi byka, jego siłę, którą właśnie dzielili się między sobą. Kiedy jednak jego palce natrafiły na fragment kości, wycofał się, ze sobą zabierając drobny podarek, pamiątkę dzisiejszych wydarzeń. Z powrotem na swoim miejscu w kręgu, spojrzał ponownie na Heather próbując uchwycić jej słowa. Prawą dłoń, z której wciąż skapywała krew, uniósł do jej twarzy, delikatnie muskając jej usta palcem i znacząc je szkarłatem, by następnie samemu zlizać odrobinę posoki z tego samego kciuka.
- Teraz tak - odparł, wpatrując się w jej oczy, ciekaw ich reakcji.
Ponownie spojrzał na środek polany, na czarodziejów podchodzących do poskromionej bestii, na płonące pierwsze ognisko. I pomimo wszystkiego, co się wydarzyło, burzy uczuć, o których istnieniu zdążył dawno zapomnieć, nie mógł pozbawić się uczucia błogości rozlewającego się po kościach.



Beware that, when fighting monsters, you yourself do not become a monster... for when you gaze long into the abyss.  The abyss gazes also into you.

Ignotus Mulciber
Ignotus Mulciber
Zawód : pośrednik nielegalnych transakcji
Wiek : 53
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You’ll find my crown on the head of a creature
And my name on the lips of the dead
OPCM : 15 +1
UROKI : 15 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +3
ZWINNOŚĆ : 3
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Polana Świetlików - Page 14 B3e8d48ddeaf7e46b947b02738129a68
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t1112-ignotus-mulciber https://www.morsmordre.net/t1438-listy-ignacego-vitkowskiego#12506 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f272-smiertelny-nokturn-34-2 https://www.morsmordre.net/t4270-skrytka-bankowa-nr-324 https://www.morsmordre.net/t4143-ignotus-mulciber#82512
Re: Polana Świetlików [odnośnik]07.04.23 1:28
The member 'Ignotus Mulciber' has done the following action : Rzut kością


'Uczta' :
Polana Świetlików - Page 14 A3ITTo9

+
William Moore
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Polana Świetlików - Page 14 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Polana Świetlików [odnośnik]07.04.23 2:47
Wpatrywał się w starą wiedźmę bez zrozumienia, gdy wreszcie wypluła z siebie rozkaz; obśmiałby ją pewnie w każdej innej chwili, ale nie w tej, zbyt niezrozumiałej, groziła jej czy ostrzegała? Czy znów miał poczuć się jak mały chłopiec, bezradny wobec cudzej mocy? Nie, na obchodach święta lata nie mogła stać się im żadna krzywda, nie tutaj, nie na wyzwolonej od mugolskiego jarzma ziemi. Czy mogła pomóc? Nie miał w sercu spokoju żony. Potrzebował jej. Nieustannie, tak samo, nie chciał, nie mógł pozwolić jej odejść. Nie chciał, nie mógł, pozwolić na krzywdę swojego dziecka. Dłoń mocniej zacisnęła się na jej dłoni, jej piękny uśmiech nie sprawiał wcale, by słowa wiedźmy wybrzmiały mniej okrutnie.  
Drętwiejąca pod jego pieszczotą Deirdre sprawiała mu przyjemność, jej cicha prośba spotkała się z bezgłośnym śmiechem. Zaborczy uścisk na biodrze Evandry zelżał dopiero po chwili, dłoń pomknęła po klatce jej żeber zachłannie. Z wciąż drwiącym uśmiechem przyglądał się dalszym umizgom Ignotusa, a drwina ta nie zeszła z jego ust ani gdy jego wzrok napotkał ganiące spojrzenie żony, ani nawet wtedy, gdy sięgnął już po potężne zaklęcie, w odurzeniu samemu nie zdając sobie sprawę możliwych konsekwencji podobnego czynu - dopiero, gdy krąg zareagował, a cienie odtańczyły swoiste danse macabre, jego twarz spoważniała. Odurzenie trwało, a słowa starej wiedźmy wracały w jego myślach raz po razie, czy przepowiednia miała się spełnić szybciej, niż mógłby się spodziewać? Błyskawicznie wyciągnął przed siebie ramię, osłaniając nim twarz Evandry, pragnąc ją ochronić. Czy był w stanie? Czuł ten dotyk, lepkie obrzydzenie, niewidzialne ręce błądzące po ciele - jego ramiona objęły ją mocniej. Odurzone zmysły pozwalały na odbiór rzeczywistości z większą intensywnością, lecz teraz wcale tego nie chciał. Zamknął oczy i obrócił się w bok, gdy rozjaśniło się oślepiające światło, unosząc ramię nieznacznie wyżej, by skuteczniej osłonić wzrok przerażonej żony.
- Co to było? - syknął ze złością do Deirdre, czy to stary Mulciber tak niefrasobliwie wyzwolił te potężne moce? Było w tym coś intrygującego, że uczynił to po to tylko, by zaimponować jego żonie. Pytanie kochanki uzmysłowiło mu, że to, co czuł, czuł naprawdę. Otępiony kadzidłem spostrzegł, że wszystko wraca do normy dopiero, gdy przy nich znów stanęła starucha, choć niechętnie to nie opierał się, odjął od żony uścisk, rozkładając dłonie tak, by starucha mogła je spostrzec, nim splótł je ponownie z dłońmi Deirdre i Evandry, znów stając się elementem kręgu. Niebawem ofiara została dokonana, trochę żal pięknego stworzenia o wielkiej sile.
Obserwował je obie, gdy przyjmowały kielich z krwią - niosła płodność, czy mogła wzmocnić Evandrę wobec wszystkiego co na nią czekało? - wpierw usta Deirdre, i język, który spił z nich ostatnie krople, w odurzeniu łaknąc już tych ust, znów na usta Evandry, jak krew czerwone.
-O, złoty Lugh, mistrzu handlu i rzemieślników, mistrzu wielu talentów, oddaję ci dziś cześć i proszę o pomyślność. Napełnij mnie siłą, jaką nasilasz nasze ziarna. O, złoty Lugh, srebnousty mistrzu - powtórzył za pozostałymi, gdy serce trafiło do niego; nie zawahał się, swoją część smakował powoli; była obrzydliwa, niesmaczna, surowa, ciekawa, owszem, ale przecież nieprzyrządzona; przeżuł ją z uwagą, chcąc zaznać pełni jego smaków, koncentrując się na czuciu i wrażeniach, których zaznać mógł tu i teraz. Czy czuł teraz w sobie siłę olbrzymiego złotego byka? Czuł, w dusznych oparach kadzideł czuł rosnącą potencję całym sobą. Ten rytuał mógł się dopełnić w jeden tylko sposób - czy długo miał jeszcze trwać w tej udręce?
Czarodzieje podchodzili do reema pojedynczo, w parach, w grupach, wciąż odurzony kadzidłem swobodnym gestem zaprosił do wspólnej drogi Deirdre, ustępując miejsca obu kobietom przed ofiarą, by móc nacieszyć oko wymienianym czułościom - po chwili dołączając do nich, minimalizując swój kontakt z ciałem na tyle, na ile było to możliwe w ramach ceremonii. Gdy powstał, pomógł podnieść się również Deirdre. Poprowadził Evandrę, rzucając pobieżne spojrzenie temu, co znalazło się w jego dłoni.



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n



Ostatnio zmieniony przez Tristan Rosier dnia 07.04.23 2:53, w całości zmieniany 1 raz
Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Polana Świetlików - Page 14 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Polana Świetlików [odnośnik]07.04.23 2:47
The member 'Tristan Rosier' has done the following action : Rzut kością


'Uczta' :
Polana Świetlików - Page 14 SilIwck

+
William Moore
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Polana Świetlików - Page 14 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Polana Świetlików [odnośnik]07.04.23 21:15
Od momentu, w którym dało się posłyszeć ryk Reema uwaga młodego czarodzieja była skupiona na wnętrzu kręgu, w którym się znaleźli. Nie czuł niepokoju. Mimo, że wszystko było namacalne to dym z kadzidła przyjemnie go otumanił, a on sam miał wrażenie jakby był gościem, któremu było dane obejrzeć rytuał dawnych czasów. Jakby wcale nie brał w nim czynnego udziału.
Z zadowoleniem na powrót poczuł palce swojej kuzynki w swojej dłoni i odruchowo odpowiedział mocniejszym uściskiem Elvirze. Nie odwracał się jednak w ich kierunku. Początkowo obserwował scenę rozgrywającą się pośrodku, a potem z lekkim zaniepokojeniem przyglądał się się jak kobiety piją krew z kielicha, a mężczyźni jedzą kawałek serca reema. Przy czym wcale go nie stresowała sama kwestia spożywania surowego mięsa, dużo bardziej martwił się tym, aby wypowiedzieć słowa bez pomyłki. Trwało to jednak moment, dobroczynny wpływ kadzidła nie dał mu się denerwować zbyt długo.
Bez oporów wypuścił dłonie Evandry i Elviry i przyjął serce reema, nie przejmując się tym, że teraz jego ręce były poznaczone krwią zwierzęcia.
- O, złoty Lugh, mistrzu handlu i rzemieślników, mistrzu wielu talentów, oddaję ci dziś cześć i proszę o pomyślność. Napełnij mnie siłą, jaka nasilasz nasze ziarna. O, złoty Lugh, srebnousty mistrzu- wypowiedział słowa powoli tak aby żadnego z nich nie przekręcić. Kiedy tylko skończył mówić wgryzł się w serce by oderwać i kawałek dla siebie, a krew łaskocząc spłynęła mu po brodzie. Przez chwilę próbował przeżuć żylaste mięso, ale po pierwszej próbie się poddał i połknął kawałek praktycznie w całości. W międzyczasie oddał organ kapłance, a w ustach pozostał mu posmak surowego mięsa i krwi. Nie był przyjemny, nie był też odpychający.
Początkowo nie miał w planie podchodzić do martwego Reema. Zmienił jednak zdanie, kiedy zobaczył jak Elvira rusza ku niemu samotnie. Może to dobry moment? Amulet z pewnością będzie mu przypominał o dzisiejszym rytuale. W końcu ruszył w stronę truchła i zanurzył w jego ciele swoje dłonie i pozwolił by jego palce zacisnęły się na czymś co miało mu przypominać o Brón Trogain
Timothee Lestrange
Timothee Lestrange
Zawód : solista
Wiek : 18
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Here is no choice but either do or die.
OPCM : 4
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 1
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 3
CZARNA MAGIA : 0 +3
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 16
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11300-timothee-lestrange-w-budowie https://www.morsmordre.net/t11356-eclair https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t11311-skrytka-bankowa-nr-2566#347764 https://www.morsmordre.net/t11310-timothee-lestrange
Re: Polana Świetlików [odnośnik]07.04.23 21:15
The member 'Timothee Lestrange' has done the following action : Rzut kością


'Uczta' :
Polana Świetlików - Page 14 OmhGUPj

+
William Moore
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Polana Świetlików - Page 14 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 14 z 18 Previous  1 ... 8 ... 13, 14, 15, 16, 17, 18  Next

Polana Świetlików
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach