Wydarzenia


Ekipa forum
Zachodni Port
AutorWiadomość
Zachodni Port [odnośnik]02.05.15 14:01
First topic message reminder :

Zachodni Port

Krzyki, wulgarne wyzwiska, przyśpiewki marynarzy, cumujące barki; zapach ciężkiej pracy, starych ryb i brudnej rzeki. Port na Tamizie jest olbrzymim, prężnie prosperującym ośrodkiem Londynu, największym portem rzecznym Anglii. Cumują przy nim statki przede wszystkim handlowe, rzadziej wycieczkowe i wojskowe, a także prywatne łodzie. Po brzegu biegają szczury, tęsknie wypatrujące nadpływających statków... W porcie zawsze znajdzie się robota dla krzepkiej, pracowitej osoby. 
W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Zakonników i +10 dla Gwardzistów.


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 12.01.19 16:56, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zachodni Port - Page 17 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Zachodni Port [odnośnik]09.01.21 23:18
Sama nie wiedziała co czuje. Strach? Złość? Żal? Rozczarowanie? Nagle tyle emocji do niej dotarło, ostatnio czuła tylko chęć zemsty, skupiona na zadaniu nie specjalnie zwracała na resztę w całej gamie uczuć. A teraz wszystko uderzyło w nią ze zdwojoną siłą. Aż zakręciło jej się w głowie. Nawet nie zwróciła uwagi kiedy obcy jej mężczyzna rzucił na nią jakieś kolejne zaklęcie. Wpatrzona w Keatona liczyła na to, że wypatrzy u niego odpowiedź dlaczego. Dlaczego jej to zrobił? Dlaczego stanął po ich stronie, wlał w nią jakieś świństwo? Już naprawdę go nie obchodziła? Zawsze stała po jego stronie, może była czasem zbyt szorstka i potrafiła przez długi czas nie odezwać się słowem, ale miała na niego oko. Nie umiała okazać swoich uczuć tak jak robiła to Philippa, potrafiła pójść z kimś do łóżka, ale nie powiedzieć, że się martwi. Ufała mu, był dla niej pewniakiem, który zawsze sobie poradzi i jeszcze przy okazji zarobi. A on zdecydował się stanąć po ich stronie… nieważne w sumie jakiej, zdecydował się stanąć po KTÓREJ KOLWIEK ze stron. A gdzie tu miejsce dla portu? Parszywego Pasażera? Ich domu, w którym byli rodziną?
- Veritaserum – powtórzyła. Zdziwienie wymalowało się na jej twarzy gdy usłyszała swój głos. Dziwne uczucie. – Jak śmiesz… uwolnić z jednego zniewolenia, żeby zamknąć w swojej własnej klatce. Tfu!
Splunęła mu pod nogi. Byli tacy sami jak oni. Stosowali te same metody. Przez nich również ginęli ludzie, tracili pracę, dom nad głową. W jakim celu? W imię wyższej ideologii? Byli dokładnie tacy sami. Tak samo plugawi, chociaż uważali się za lepszych bo „chronią”. Gówno chronili, zsyłali na kraj takie samo nieszczęście. Jak można było być tak zaślepionym? Jak można było z własnej woli się do nich dołączyć i jeszcze nic nie dostać w zamian? Żadnych galeonów? Spokojnego sumienia, chociaż? Czy sumienie Keatona będzie spokojne po tym jak z zimną krwią wlał Huxley do gardła veritaserum nie bacząc na to jak bardzo ją rani?
Nic wam nie powiem! – chciała krzyknąć.
- Miałam cię dorwać i wyciągnąć wszystkie informacje na temat Percivala Notta – wydostało się z jej ust, a na twarzy ponownie wymalowało zaskoczenie, które szybko przerodziło się w gniew. - Oraz aktywnie wspierać sojuszników Czarnego Pana. Miałam zdobywać informację o wszystkim, co może być związane z Zakonem Feniksa.
Oddychała ciężko. Bardzo walczyła ze sobą, aby nic nie powiedzieć, ale słowa same się układały i same wydobywały z jej ust. Praktycznie słowo w słowo to, co usłyszała pod koniec czerwca. Kurwa, Mulciber, ale żeś mnie załatwił - pomyślała, a potem ponownie przeniosła swój wzrok na Keatona.
- Port już nie jest twoim domem. Parszywy już nie jest twoim domem. Jeżeli cię jeszcze kiedykolwiek spotkam, to nie ręczę za siebie Burroughs! – krzyknęła.
Była zła. Wściekła. Na wszystkich. Na Keatona, jego nowych przyjaciół, Ramsey’a i nawet samą siebie. Zła, rozżalona i piekielnie wystraszona.
Jej statek tonął, a kapitan razem z nim.


Why you think that 'bout nude?
'Cause your view's so rude
Think outside the boxThen you'll like it
Rain Huxley
Rain Huxley
Zawód : Portowa dziwka, informatorka
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Królowa nigdy nie opuszcza swojego królestwa i płonie razem z nim.
OPCM : 9 +1
UROKI : 21 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t5603-rain-huxley https://www.morsmordre.net/t5628-poczta-rain#131770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f121-dzielnica-portowa-welland-street-5-12 https://www.morsmordre.net/t5630-skrytka-bankowa-nr-1380#131776 https://www.morsmordre.net/t5629-rain-huxley#131774
Re: Zachodni Port [odnośnik]10.01.21 11:15
Strumień myśli płynął szybko, szybciej, niż był w stanie je przyswajać; choć każda chwila jedynie skracała czas, który pozostał im do dyspozycji, nie potrafił odgrodzić się od słów, które Hux kierowała w jego stronę.
Splunęła mu pod nogi i w twarz, choć już niedosłownie; czy powinni zacząć od veritaserum? Czy powinni przesłuchiwać ją w taki sposób? Czy gdyby bez eliksiru zapytał ją o to, kto jej to zrobił, wydawałaby tę osobę? Czy gdyby zaczął od zaproponowania jej schronienia, w ogóle by to rozważyła? Czy...?
Nie skomentował w żaden sposób jej odpowiedzi, byłoby to stratą czasu; niepokój osiadł jednak na oddechu, gdy wspomniała, że miała go dorwać; jeszcze chwilę wcześniej, pod imperio, wykrzykiwała, że chce go gdzieś zaciągnąć, a on myślał, że planuje dowlec się z nim do Parszywego...
O Percivalu wiedzieli; wtedy, w lutym czy styczniu, nie był już pewien, jedynie prosiła o pomoc, oferując zapłatę; skoro teraz tak desperacko szukała jakiegokolwiek śladu, to poszukiwania musiały stanąć w miejscu, co zresztą przyznała sama, gdy walczyli.
Rycerze - nie Nottowie - stali za tym wszystkim, jej odpowiedź wskazywała na to jednoznacznie. Pielęgnowali nienawiść długo, i najwidoczniej nie zamierzali odpuszczać Blake'owi. A ich metody... mało subtelnie się zmieniły; z łagodnej, brzęczącej monetami perswazji, którymi z początku kuszono jego, więc i ją, przeszli do konkretnych posunięć.
Miała go dopaść i wydrzeć z niego informacje - jak?
Walczyli ze sobą, ale co później, co gdyby byli tylko we dwójkę, a pojedynek skończyłby się tak, że w końcu nie obroniłby się przed którymś z jej zaklęć? Co miała w planach dalej? Jak chciała wyciągnąć z niego informacje o Blake'u?
Sam z siebie nie powiedziałby nic. I co wtedy? Czy imperio pozwoliłoby jej przestać próbować wyciągnąć z niego informacje?
Zrobili z niej jedną z nich - mówiła o nich, o sojusznikach, jakby nie była częścią tej grupy, choć z drugiej strony nawet teraz, już po zdjęciu Imperiusa, użyła sformułowania Czarny Pan.
Aktywnie wspierała jego sojuszników tylko pod klątwą, czy również za pieniądze?
I te informacje... wiedział, że to kolekcjonerka tajemnic, dlatego zaniepokoiło go to, czego tak właściwie mogła dowiedzieć się o Zakonie - co przekazała Rycerzom. Konkretne nazwisko tego, który rzucił na nią imperio, nie było aż tak ważne jak to, co wiedzieli oni.
- Jakie znane Ci informacje powiązane z Zakonem są w posiadaniu sojuszników... Czarnego Pana? - nieprzypadkowo użył tego samego sformułowania, co ona.
Czego udało Ci się dla nich dowiedzieć, Rain?
Co usłyszałaś, przebywając w ich otoczeniu? Czy byli na tyle nieostrożni, by wspomnieć przy Tobie o czymś, co sami już wiedzieli? O swoich planach?

Przygryzł policzek, od wewnętrznej strony, na tyle mocno, by poczuć pod zębami metaliczny posmak krwi; ale twarz pozostała ściągnięta tym samym bezemocjonalnym rzemieniem, również wtedy, gdy jej głos stał się uzewnętrznieniem jego obaw.
Tego, że port nie był mu domem.
Że w Parszywym nie ma już czego szukać.
Że nie ma już miejsca, do którego może wrócić, wiedząc, że przywita go ciepło uśmiechu i czyjeś ramiona.


veritaserum, 2/3
jedna tura - jedno pytanie



from underneath the rubble,
sing the rebel song
Keat Burroughs
Keat Burroughs
Zawód : rebeliant
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
some days, I feel everything at once, other - nothing at all. I don't know what's worse: drowning beneath the waves or dying from the thirst.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
I will survive, somehow I always do
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7770-keaton-burroughs https://www.morsmordre.net/t7784-sterta-nieprzeczytanych-listow#217101 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f128-oaza-chata-nr-69 https://www.morsmordre.net/t7785-skrytka-bankowa-nr-1866#217105 https://www.morsmordre.net/t7787-keaton-burroughs#217189
Re: Zachodni Port [odnośnik]10.01.21 13:12
Dlaczego nic jej nie odpowiadał? Czy już naprawdę nic dla niego nie znaczyła? A może nigdy nic dla niego nie znaczyła? A port? Parszywy Pasażer? Co oni z nim zrobili? Była tu spętana, pod wpływem eliksiru i sama świadomość, że go w nią wlali sprawiała, że czuła jakby znowu ktoś rzucił na nią klątwę i była pod czyimś wpływem. Po co w ogóle to całe veritaserum? Dlaczego po prostu nie zapytali? Pokazywali jacy są naprawdę, że w dupie mają to co ktoś czuje i myśli, ważniejsze jest osiągnięcie przez nich wyznaczonego celu. Dokładnie jak poplecznicy Voldemorta. Gardziła nimi.
Keaton nigdy nie dowiedział się w jaki sposób Huxley wyciąga te informacje, jak je pozyskuje. Nigdy nie zaprosiła go do swojego mieszkania, gdzie stała myślodsiewnia i półka pełna fiolek ze wspomnieniami. O jej umiejętności wiedzieli tylko jej zleceniodawcy, warci poświęcenia tej tajemnicy na rzecz fiolki z galeonami. Czy to oznaczało, że ufała im bardziej? W żadnym wypadku, uważała raczej, że nie dzieląc się tą informacją z najbliższymi w pewnym sensie może ich ochronić. Miała dziwnych zleceniodawców, jak widać groźnych i nieobliczalnych, nie chciała mieszać w to bliskich sobie osób. I teraz procentowało, Keaton nie miał pojęcia co chciała zrobić z nim Rain, jak wyciągnąć informacje. Czy czuł się tak samo zdezorientowany jak ona? Oby.
Nie zareagował na jej słowa. Nie powiedział nic. Ani na to co miała zrobić, ani na jej późniejsze słowa o tym, że nie ma już czego szukać w porcie. Huxley westchnęła cicho słysząc kolejne pytanie, mogła sobie myśleć cokolwiek, ale doskonale wiedziała, że jak tylko będzie chciała coś powiedzieć, to słowa wbrew jej woli ułożą się w odpowiedź zgodną z prawdą. Nie wiedziała czy można się przed tym bronić. Jeśli tak, to jak, nie dzierżąc w dłoni różdżki. Przerzuciła wzrok z Keatona na czarodziejów obok.
- Wiedzą o części wydarzeń z Azkabanu, o kamieniu wskrzeszenia oraz o ofierze pani profesor – warknęła. – Podejrzewają, że w Zakazanym Lesie może ukrywać się Harold Longbottom.
Te informacje były dla niej niczym. Gdyby zapytali, to może nawet by im to wszystko powiedziała. Nie czuła z tym żadnego związku, nie miało to dla niej żadnego znaczenia. Wystarczyło zapytać! Ale była wściekła, że użyli veritaserum, że nie mogła sama zadecydować o tym co i jak powiedzieć. Czy to nie było niemalże tak samo jak pod pływem klątwy? Nie było im wstyd?
- Wiecie, w sumie to wam współczuję – zaczęła. – Myślicie, że robicie coś dobrego, a tak naprawdę tak samo jak oni, przynosicie tylko nieszczęście. Posuwacie się do dokładnie tych samych czynów. To przykre, że od razu zakładacie, że wszyscy co nie stoją po waszej stronie, stoją po ich stronie.
Kto jak kto, ale Keaton powinien doskonale wiedzieć, że była najbardziej neutralną osobą, jaką można było spotkać. Wisiało jej i powiewało co się dzieje, w dupie miała Zakon, Śmierciożerców i nawet tych mugoli, o których tak walczyli, dopóki był spokój w jej porcie.  
- Czy wy naprawdę uważacie, że popieram działania Lorda Voldemorta? – zaśmiała się patrząc na nich.
Pokręciła głową. Wytrzymać jeszcze trochę, w końcu przecież dadzą jej spokój. Nawet jeśli mieliby ją tu tak zostawić, to, na Merlina, woli to niż patrzenie na ich twarze. Brzydziła się , nie wierzyła, że Keaton faktycznie był zdolny do czegoś takiego. Nawet ona, pod wpływem klątwy, miała opory by jakkolwiek go skrzywdzić, nigdy z własnej woli nie zajrzałaby do jego wspomnień.
- Co wyście z nim zrobili? – mruknęła, spoglądając najpierw na obcych sobie czarodziei, a potem ponownie na dawanego przyjaciela.


Why you think that 'bout nude?
'Cause your view's so rude
Think outside the boxThen you'll like it
Rain Huxley
Rain Huxley
Zawód : Portowa dziwka, informatorka
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Królowa nigdy nie opuszcza swojego królestwa i płonie razem z nim.
OPCM : 9 +1
UROKI : 21 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t5603-rain-huxley https://www.morsmordre.net/t5628-poczta-rain#131770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f121-dzielnica-portowa-welland-street-5-12 https://www.morsmordre.net/t5630-skrytka-bankowa-nr-1380#131776 https://www.morsmordre.net/t5629-rain-huxley#131774
Re: Zachodni Port [odnośnik]11.01.21 13:53
Między kobietą, a Keatem toczył się dialog. Musieli znać się bardzo długo i bardzo dobrze. Chociaż może nie tak dobrze jak jedna strona myślała, że tak było. Wierzyła, że mężczyzna uważał swoją portową rodzinę za prawdziwą rodzinę. A słowa wydawały się jakby były specjalnie dobrane w taki sposób, by krzywdzić. Samo już wspomnienie o tym, że jego rodzina nie chce go znać było zwyczajnie okrutne i gdyby nie to, że kobieta była pod wpływem eliksiru, Marcy pomyślałaby, że jest pizdą, która lubi patrzeć jak komuś jest przykro... Tylko, że ona myślała tak naprawdę. Z tego co wiedziała to Veritaserum nie rozwiązuje języka aż tak, więc naprawdę czarnowłosa mogła się powtrzymać. Zwłaszcza, że sama była prawdopodobnie nic nie robiła, żeby choćby trochę naprawić sytuację, która się działa. Krytykowała, a sama była bezczynna. To doprowadzało Marcy do szewskiej pasji. Patrzyła na kobietę z ramionami splecionymi przed sobą, oczami przymkniętymi i zaciśniętymi zębami, spięcie było bardzo widać na jej twarzy. W końcu stwierdziła, że koniec tego. Wyszła przed szereg, przed Keata i Foxa, stając przed kobietą i zadała pytanie: - Jak nazywają się wszyscy ludzie popierający Czarnego Pana, których spotkałaś i o których słyszałaś?
Byli właściwie w ciemnej dupie. Oaza pełna była ludzi potrzebujących pomocy, a Czarny Pan już o niej wiedział. Potrzebne będzie kolejne wysłanie listu i przyspieszenie ukrycia tego miejsca. W tej chwili czuła się wściekła na wszystko.
Owszem, ta sytuacja nie była dla kobiety najbardziej komfortowa i chciała zrozumieć, że mogła mówić to pod wpływem emocji, ale jeśli naprawdę byli przyjaciółmi z Keatonem, dlaczego aż tak bardzo chciała go skrzywdzić? To zawiść za to, że była teraz związana? Że nie do końca wiedziała, co się działo? Nawet jeśli by o to spytali, nie mogliby być pewni, że powie prawdę. I nie oskarżała jej teraz o to, że mogłaby być na tyle wyrachowana, by skłamać. Ale mogła się na tyle bać, by skłamać. Ona na pewno by się bała, gdyby ktoś rzucił na nią zaklęcie tak silne jak Imperio. To tylko środki bezpieczeństwa. - Nie, ja tak nie uważam. Ale uważam, że się go boisz na tyle, że mogłabyś chcieć nas oszukać. - Odpowiedziała na ten śmiech bardzo spokojnym tonem, to jednak miało się zaraz zmienić. Jej chłodne spojrzenie przeszyło czarnowłosą, Marcella nie wydawała się jednak osobą bardzo straszną, aczkolwiek złość w niej nie ukryła się mocno. Było ją widać w tych szarych oczach. Przykucnęła przy kobiecie, opierając ręce na kolanach. - Czujesz się martwa? - Wysoki głos byłej Puchonki był zimny jak uderzenie śnieżki prosto w twarz. Niby zabawny, ale ostatecznie boli Cię od niego nos. - Widziałam jak ludzie, do których nas porównujesz zabijają dziesiątki ludzi. A później z pomocą czarnej magii wysysają krew z ich martwych ciał, by z tego stworzyć coś, co miało mnie skrzywdzić. Widziałam jak bezmyślnie podpalają należące do nich miasto, a później sami uciekają z tego miejsca jak tchórzofretki. Ty miałaś cholerne szczęście, za które możesz tylko dziękować losowi. Co więcej, jestem w stanie zapewnić Cię, że z rąk żadnego z nas nie poczujesz się martwa. Nawet nie poczujesz bólu. - Jej dłonie lekko drżały. W jej głowie piekliło się żywym ogniem, więc najwyraźniej jej niewielkie ćwiczenia z oklumencji naprawdę działały i coraz lepiej radziła sobie z opanowaniem emocji. Następnie odwróciła głowę w stronę mężczyzn. - Swoją drogą, musimy zdecydować co z nią zrobić. Jeśli ją wypuścimy, mogą zacząć ją ścigać. - Chociaż może wtedy Hauxley z tak cudowną opinią o poplecznikach Voldemorta pozna, że naprawdę byli o wiele gorsi. - Może sama chcesz zdecydować? - To zapytanie skierowała prosto do Rain. Nie będzie nikogo ratowała na siłę, ale nie chciała też czuć, że ratowali ją zupełnie na marne.


nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
Marcella Figg
Marcella Figg
Zawód : Rebeliantka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
porysował czas ramiona
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6925-marcella-figg#181615 https://www.morsmordre.net/t6971-arkady#183169 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t6991-skrytka-nr-1723#183527 https://www.morsmordre.net/t6972-marcella-figg#183216
Re: Zachodni Port [odnośnik]11.01.21 21:18
Dotychczas nie zwracała zbyt dużej uwagi na czarodziejów obok. Skupiona na Keatonie, na tym co do niego w tym momencie odczuwała. Może trochę nad wyraz, może zbyt agresywnie ale czy było się czemu dziwić? Najpierw była pod wpływem klątwy, a gdy ją z tego wyciągnęli została spętana i zmuszona do mówienia prawdy. Nadal nie czuła tej wolności, o której mówił obcy jej czarodziej. Wciąż zdezorientowana czuła się zdradzona, zła i wystraszona. Bo nie wiedziała co ją czeka, co się stanie i gdzie, do kurwy, była jej różdżka? Bo nigdzie nie mogła jej dostrzec. A w tych czasach wyjście na ulicę bez różdżki nie było zbyt mądre. A na kupno nowej nie było jej stać.
Chociaż w głównej mierze rozmawiała z Keatonem i to na jego pytania odpowiadała, to wtrąciła się w to wszystko czarownica. Huxley przerzuciła na nią swój wzrok. Zadała słuszne pytanie, gdyby Rain była na ich miejscu, to również chciałaby się czegoś takiego dowiedzieć. Zbyt dużo nazwisk nie poznała, nie wpuścili jej do swojego świata aż tak bardzo. Była w tak ciemnej dupie, że to pytanie nie mogło ją już chyba bardziej załatwić.
- Ramsey Mulciber, Sigrun Rookwood, Drew Macnair – zaczęła odpowiadać, nie walczyła już z eliksirem bo i tak nie było sensu. – I jeszcze Vatablasky, uzdrowicielka z Nokturnu. Ponoć też jest po ich stronie - o tej ostatniej dowiedziała się od Matthew’a gdy spotkała się z nim na początku lipca.
Eliksir nie mógł działać wieczność, miała nadzieję, że to przesłuchanie niedługo się zakończy i dadzą jej w końcu święty spokój. Przecież ona chciała tylko żyć, zająć się swoimi sprawami, zarabiać i nie wtrącać się w to wszystko. A jakoś mimowolnie udało jej się wejść w to bagno i teraz miała wrażenie, że nie tak łatwo będzie się z tego wyplątać i wrócić do swojej normalności. Bo tego teraz najbardziej chciała – zwykłej normalności. Życia po swojemu, na swoich własnych zasadach. A nie pod czyjeś dyktando – nie ważne czy byli do Zakonnicy, Śmierciożercy czy ktokolwiek inny.
Gdy kobieta usłyszała odpowiedź to nie odpuściła. Zaczęła swój monolog, a Huxley patrzyła na nią absolutnie obojętnym wzrokiem. Nie tylko Keaton stosował tę taktykę obronną, Huxley również nie znosiła pokazywać swoich emocji. Grała często, była dobrym kłamcą i nawet gdy działo się źle to nie okazywała tego – słaby osobnik jest szybko dominowany i traci swoją pozycję w stadzie. Ponad dwadzieścia lat kiedy musiała radzić sobie sama na swój własny sposób, zadbać o siebie i przy tym nie zginąć zostawiło na niej swoje piętno.
- Miałam tylko zdobyć informacje, do czego chcieli je wykorzystać, to już nie mój biznes – odpowiedziała hardo. – Chciałam tylko i wyłącznie zarobić, co w tym złego? W dokach nie ważne jest kto płaci, ważne żeby zapłacił dobrze.
Tak uważała i tego nauczyła się przez całe swoje życie. Nie była wybredna, brała to co jej życie przyniosło i starała się nie marnować okazji. Czasami szło lepiej, a czasami gorzej. Istniało coś takiego jak ryzyko zawodowe, nawet dziwka mogła zginąć z rąk swojego kochanka.
Chcieli decydować co z nią zrobią? Jak z jakąś zabawką, rzeczą, a ona zdecydowanie nie zasługiwała na takie przedmiotowe traktowanie. Kobieta jednak po chwili zreflektowała się i zwróciła do Huxley czy chce sama zdecydować. Oczywiście, że chciała. Bardzo dobrze wiedziała, że będą ją ścigać. Bała się tego, ale całe życie dawała sobie radę to i teraz również jej się uda. Może jak kot spadnie znowu na cztery łapy? Może zostało jej jeszcze jakieś życie z tych dziewięciu kocich? Na pewno jednak nie chciała pójść z nimi, nie było mowy, aby zostawić Port, aby zostawić Philippę i Parszywego Pasażera. Jednego członka rodziny już tracili, drugiego nie stracą.
- Wypuśćcie mnie. Poradzę sobie – odpowiedziała pewnie.


Why you think that 'bout nude?
'Cause your view's so rude
Think outside the boxThen you'll like it
Rain Huxley
Rain Huxley
Zawód : Portowa dziwka, informatorka
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Królowa nigdy nie opuszcza swojego królestwa i płonie razem z nim.
OPCM : 9 +1
UROKI : 21 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t5603-rain-huxley https://www.morsmordre.net/t5628-poczta-rain#131770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f121-dzielnica-portowa-welland-street-5-12 https://www.morsmordre.net/t5630-skrytka-bankowa-nr-1380#131776 https://www.morsmordre.net/t5629-rain-huxley#131774
Re: Zachodni Port [odnośnik]13.01.21 22:55
Sięgnąłem do kieszeni, zwracając ofiarowany mi wcześniej amulet Keatowi - pomógł, nie był mi więc dłużej potrzebny. Nie byłem pewien działań, które zamierzał podjąć chłopak, ale kiedy tylko przyznał, że posiada przy sobie serum prawdy, po czym bez wahania wlał je w gardło Huxley, wątpliwości odeszły. Zachował zdrowy rozsądek, próżno było szukać na jego obliczu cienia współczucia. Moje przypuszczenia szybko się potwierdziły - choć w zasadzie po sile czarnomagicznej klątwy nie miałem złudzeń, że rzucił je ktoś spoza kręgu wielbicieli Voldemorta. Gdyby nie eliksir, gdyby nie Marcella i ujarzmiona moc anomalii, nie miałbym szans z imperiusem - i myśl ta napełniała mnie niepokojem, którego jednak nie dałem po sobie poznać. Analitycznie przyglądałem się kobiecie, zapamiętując jej twarz, barwę jej głosu, sposób, w jaki się poruszała, co mówiła, jakie miejsca i nazwiska przywoływała. Boyle. Parszywy. Chłonąłem każdą informację, nawet te, które wyznawała przypadkiem, nie mając świadomości, jak wiele zdradza nam bez działania veritaserum. Choć moje własne pytanie tańczyły na końcu języka, pozwoliłem Burroughsowi prowadzić tę rozmowę. Pytania formułował ostrożnie i precyzyjnie, wyciągając z Rain niezwykle cenne informacje. Drgnąłem, gdy wspomniała o zakazanym lesie, ale nie szukałem z nikim kontaktu wzrokowego. Nie dałem poznać po sobie, że ta informacja jakkolwiek mnie ruszyła. Kręciła się zbyt blisko popleczników Voldemorta, najwyraźniej stanowiąc dla nich łatwy cel. W jej towarzystwie musieliśmy zachować ostrożność. Serum prawdy nie było jedyną drogą na wydobycie informacji siłą.
Niemo zgodziłem się z Marcellą, gdy ta powołała się na strach przed Voldemortem. Widziałem ogień płonący w jej oczach i jednocześnie maskę obojętności na twarzy Huxley. Najwyraźniej nieoceniona informatorka posiadała szeroką wiedzę o innych kosztem zwężenia własnego horyzontu. - Nie popierasz Voldemorta, a jednak wspierasz jego działania nie patrząc na konsekwencje własnych czynów. Nie widzisz, co w tym złego, Rain? - Zwróciłem się do niej oschle, z premedytacją przywołując jej imię. Zostawiłem ją z tym pytaniem, nie znajdując przyjemności w próbie moralizacji kobiety, która w swoim zaślepieniu nie była nawet świadoma zła, jakie mogła wyrządzić. Być może kiedyś miała przyjść na to odpowiednia chwila - ale nie teraz.
Nazwiska, które wymieniła, nie były żadnym zaskoczeniem.  
- Nie puszczę jej wolno - układała się z wrogiem; za pieniądze czy bez nich - jej motywy nie miały dla mnie znaczenia. Nie wiedziałem jeszcze, gdzie ją zabierzemy, nie zamierzałem jednak pozwolić jej dalej wspierać Rycerzy Walpurgii - świadomie czy też nie. Zanim jednak zdołałem się zastanowić, rzucone wcześniej zaklęcie ochronne zmusiło mnie do zmiany planów, w porę ostrzegając o zbliżających się intruzach. - Ktoś idzie - wydałem krótki komunikat. - Homenum revelio - Kolejny urok pozwolił określić kierunek ucieczki. - Musimy się ewakuować. Spora grupa ludzi. Stawiam, że to patrol. - Wywołaliśmy w tej części portu niemałe poruszenie, mogliśmy się spodziewać, że nasz spokój nie potrwa długo. - Tędy - wskazałem kierunek ucieczki, po czym chwyciłem nadal skutą Rain w pół, przerzucając ją przez plecy. Wiła się i szarpała, praktycznie uniemożliwiając bieg. Patrol był tuż za nami - nie miałem wyjścia, musiałem cofnąć rzucony wcześniej esposas, bez różdżki nadal była bezbronna. Mocno chwyciłem ją za nadgarstek - i w tej samej chwili w naszym kierunku pomknęło kilka zaklęć; zepchnięci do obrony, straciliśmy panowanie nad sytuacją. Wiedziałem, że Huxley się wyrwała; widziałem, jak w ferworze walki zabrana jej wcześniej różdżka wypadła Keatowi z kieszeni, wracając do właścicielki. Rain rzuciła się do ucieczki - nie mieliśmy możliwości, by ją zatrzymać. - Osłaniajcie mnie - wartkim komunikatem poprosiłem towarzyszy, odwracając się za uciekającą kobietą, mierząc do niej różdżką i z premedytacją wypowiadając okrutną inkantację. - Obliviate - Tylko tyle mogłem zrobić, by zniweczyć plany Rycerzy. Wymazać jej pamięć o tym zdarzeniu - nie w całości. Chciałem, by wiedziała, że atakowała swojego przyjaciela. Chciałem, by pamiętała, że była pod Imperiusem - i jednocześnie zapomniała o wszystkim, co wydarzyło się po nieudanej obronie przed regressio. O przesłuchaniu. O veritaserum. O gorzkich słowach. Z wyjątkiem chwili, w której pochylając się nad nią, powiedziałem jej jesteś wolna - jako, paradoksalnie, Abraxas Malfoy, którego twarz towarzyszyła mi od opuszczenia Doliny Godryka. Tylko tyle mogłem zrobić, by chronić Zakon Feniksa - łudząc się, że pozostawienie jej z tą wiedzą sprawi, że być może lepiej przemyśli swoje priorytety. Że być może jej los nie był jeszcze całkowicie przesądzony.
Zniknęła między budynkami, tak samo jak i my, cudem umykając patrolowi.

udane obliviate; gdyby w poście było to niejasne - usuwam Rain wspomnienie całego wątku od momentu nieudanej próby obrony przed regressio, z wyłączeniem chwili, w której zdejmuję z niej imperiusa i mówię 'jesteś wolna'; Rain pamięta, że ścigała Keata, że atakowała swojego przyjaciela pod wpływem klątwy i pamięta wszystko, co w związku z tym czuła, ma świadomość, że została uwolniona spod zaklęcia imperiusa

dziękuję wam bardzo za emocje i szybką rozgrywkę :pwease:
organizacyjnie - z uwagi na wydarzenia zaistniałe w trakcie wątku wszystkie zgodziłyśmy się na zmianę daty na 19 września
zt dla lisa i Rain


Kundle, odmieńcy, śmieci, wariaci,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
Róbmy dym
Frederick Fox
Frederick Fox
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 34 (37)
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

fire is catching
and if we burn
you burn with us

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Zachodni Port - Page 17 Giphy
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2155-frederick-fox#32552 https://www.morsmordre.net/t2178-poczta-fryderyka#33148 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f413-devon-lisia-nora https://www.morsmordre.net/t3769-skrytka-bankowa-nr-605#69393 https://www.morsmordre.net/t2332-freddie-fox#35856
Re: Zachodni Port [odnośnik]13.01.21 23:28
Nie mówiła nic więcej, chociaż czuła nieco, że kobieta zeszła z tonu. Przede wszystkim przestała oskarżać, a jej słowa zaczęły być bardziej tłumaczące się. Już to Marcella zrozumiała jako pewne przekonanie jej do tego co mówiła. Wyprostowała się. Rozumiała to. Naprawdę rozumiała chęć przetrwania i nie chciała zmuszać nikogo do heroizmu. Musiała wiedzieć jednak na co się naraża. - Dobrze, w takim razie rzucimy na Ciebie zaklęcie zapomnienia. Tylko miej oczy i uszy szeroko otwarte. - To co robili to była w pewnym sensie forma propagandy. Była pewna, że większość ludzi z Zakonu zrobiłaby to samo, chociaż żadna decyzja nie była trafna. - Dajmy jej spokój. Najwyżej kolejny raz będzie trzeba... Zadziałać drastyczniej.
Splotła ręce na piersi. Jakby nie byli mistrzami naprawiania swoich własnych błędów. Okropnie chciało jej się palić, tak aż dusząco. Nie było jednak czasu na przystanięcie na chwilę i odpoczynek. Londyn nie był dla niej bezpiecznym miejscem do takich rzeczy, powinna raczej uważać na każdy krok. Tak też postanowiła. Patrol się zbliżał i wiedziała, że policjanci o wiele łatwiej rozpoznają jej twarz niż przypadkowi ludzie na ulicy... Więc powinna się stąd zwijać. Już marzyła o kąpieli i whisky w małej szklance tuż obok starej świeczki. I płatki kwiatów na dokładkę, w tym czasie w roku już suszone. Choć jeszcze niedawno mogła cieszyć się świeżymi.
Zniknęli gdzieś między magazynami, gdy kobieta wsuwała dłonie w kieszenie kurtki i w końcu spojrzała wprost na Keatona, idąc przyspieszonym krokiem. Przypomniała sobie coś ważnego właśnie w tej chwili. - A Ty nie byłeś przypadkiem tak zajęty, że nie mogłeś iść na patrol? To było Twoje zajęcie? - Mówiła cicho, ale nadal z pretensją.
Ale to był tylko przedsmak, bo teraz nie mogła zajmować się wytykaniem starych spraw. W Oazie lub Starej Chacie będą mogli sobie na ten temat porozmawiać, ale dzisiaj... Trochę zbyt mało czasu. A przed policjantami może jej nie uchronić nawet ten niezawodny kamuflaż w postaci zmiany włosów na ciemne.
Była też zła. Naprawdę zła przez to co się stało z tajemnicami Zakonu.
Teraz ich przeciwnicy wiedzieli więcej niż zwykli Zakonnicy... Tajemnice gwardii były w ich rękach.

| zt dla Marcy, było super dziękuję :pwease:


nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
Marcella Figg
Marcella Figg
Zawód : Rebeliantka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
porysował czas ramiona
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6925-marcella-figg#181615 https://www.morsmordre.net/t6971-arkady#183169 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t6991-skrytka-nr-1723#183527 https://www.morsmordre.net/t6972-marcella-figg#183216
Re: Zachodni Port [odnośnik]14.01.21 12:11
Milczał nie z wyboru, a pod przymusem niepewności; nie wiedział, ile właściwie zostało im czasu, który w klepsydrze eliksiru przesypuje się szybko, ani czy ktoś nie przerwie im tego przesłuchania. Tylko dlatego zdecydował się na coś, do czego musiał się wręcz zmusić - na podanie jej veritaserum; portowe zakamarki nie były dogodnym miejscem, w którym mogliby jakoś próbować ją nakłonić do wyjawienia właściwie czegokolwiek. A znał ją na tyle, by podejrzewać, że nawet jeśli ostatecznie padłoby jakieś nazwisko, to nie wyjawiłaby żadnych szczegółów, które miała w posiadaniu pamięci; zawsze przekazywała mu tylko te informacje, które były niezbędne, by wywiązał się z powierzonego mu zadania, a zatajała wszystko inne. Tym razem do uszczuplenia przekazanej wiedzy motywowałaby ją może także świadomość, że gdzieś tam jest ktoś, kto potrafi rzucić tak potężnego imperiusa; kto myśli, że ma ją w garści, a gdy zrozumie, że ją z niej wypuścił...
Chciała tylko przeżyć.
A oni potrzebowali aż informacji; z różnych pobudek, nim samym kierowało też, jakkolwiek absurdalnie nie zabrzmi to w tych okolicznościach, jej dobro. Żeby jej pomóc, musiał wiedzieć coś więcej.
Wiedzą o części wydarzeń w Azkabanie zabrzmiało mgliście, coś o tym wszystkim sam słyszał, ale trudno było mu oszacować, jak cenna była to informacja, i co właśnie dawała Rycerzom; gdy wspomniała o kamieniu wskrzeszenia łuna jasności przeszyła jego pamięć, wciąż jeszcze pamiętał ten dzień, gdy Tonks otworzył oczy; pamiętał noce pełne strachu, gdy usłyszany wtedy w Oazie śpiew feniksa napełniał go nadzieją. Skąd o kamieniu mogą wiedzieć Rycerze, skoro jedyne osoby, które są świadome, że Zakon go ma, to obecni przy Gabrielu zgromadzeni i... gwardia. Co to właściwie oznaczało? I czym była ofiara pani profesor? Tym, o czym kiedyś wspominała mu Justine? Za nic nie potrafił przypomnieć sobie kontekstu tej rozmowy, wydawało mu się, że coś podobnego mogło paść w jego chatce, gdy siedzieli na tarasie, (nie)świętując jej urodzin.
Ostatnia z wiadomości, ta o Haroldzie, który może ukrywać się w Zakazanym Lesie, zmartwiła go z innego powodu, niż Foxa; coś podobnego usłyszał od centaura, gdy pod koniec marca walczyli z przeczesującymi leśne połaci ludźmi Ministerstwa. Czy Rain jest pod wpływem imperio od tak dawna? Od marca, a może wcześniej, od momentu, gdy w ogóle zaczęła szukać śladów Blake'a?
Gdy Hux wspomniała o tym, że posuwają się dokładnie do takich samych czynów, jak Rycerze, szarość w oczach Marcy spochmurniała; zgadzał się z każdym słowem, które powiedziała, choć sam ubrałby te emocje w inne odniesienia, w inne doświadczenia. Czuł, że jeśli tylko też się odezwie, to runie mur, za którym próbował ukrywać wszystkie swoje emocje, odgradzając je od tego, co należało zrobić. Resztkami sił powstrzymywał się od zabrania głosu.
- Co oni mi zrobili? Powinnaś chyba zapytać, co zrobili ci, którzy tobie podarowali imperio, co zrobili nam wszystkim - ale trafiła w czuły punkt, a on miał już dość milczenia, gniew zabuzował i w nim. Brakło im czasu; pytanie o znanych Rain popleczników Czarnego Pana było równie ważne, jak to o źródła, o to, skąd wiedzą to wszystko. Które z tych informacji zdobyła ona sama, aktywnie wspierając Rycerzy, pod wpływem Imperio bądź za pieniądze?
Żadne z przywołanych nazwisk nie zaskoczyło go, ale zważywszy na informacje, które posiadała Rain, mogła równie dobrze znać wielu Rycerzy, sojuszników, o których Zakon jeszcze nie słyszał.
- Rain, kurwa, tak może było kiedyś, ale naprawdę nie widzisz, co się dzieje? Ciągle mówisz o neutralności, ale to fikcja, nie wiem, w którym momencie port przestał być neutralny, ale to nie jest ziemia niczyja, doki nie ogrodzą się murem od Londynu, w którym trwa wojna, do kurwy nędzy, wojna - nie był już dłużej w stanie ignorować tego, co mówiła - zarządcą portu jest Rycerz, patrole Ministerstwa robią tu co chcą, a po uliczkach spacerują sobie inferiusy, Philippa ci nie opowiadała? O tym jak wylądowała w Tower też nie? Ty atakujesz mnie... pod Imperiusem, kurwa, pod Imperiusem... chcesz mi powiedzieć, że mogą zrobić z tym miejscem wszystko? Że z tobą mogą zrobić wszystko? Byle tylko... dobrze płacili? Czy ty w ogóle rozumiesz, czym jest Imperius? Poderżnęłabyś Philippie gardło, gdybyś tylko dostała taki rozkaz, poderżnęłabyś je samej sobie, zrobiłabyś wszystko, co by ci kazano - czerwień zabarwiła policzki, a jego głos stał się bardziej natarczywy - poradzisz sobie? Wrócisz do swoich obowiązków jak gdyby nigdy nic? Będziesz bywać w tych samych miejscach? A co zrobisz, kiedy odwiedzi Cię ten, kto rzucił na Ciebie Imperiusa? Jeśli chcesz się od tego wszystkiego odciąć, to uciekaj stąd, uciekaj gdzieś, gdzie może nigdy cię nie znajdą, zacznij używać innego imienia i nazwiska, jeśli dasz mi kilka dni, to spróbuję zebrać tyle pieniędzy, żeby starczyło na początek... a w Parszywym coś zaaranżujemy, rozpuścimy plotkę, że ktoś się tak zabawił, że jedną z dziewczyn trzeba było pochować... możesz mnie teraz nienawidzić i nie chcieć mieć ze mną nic wspólnego, ale jeśli zależy ci na... na naszej rodzinie, na wszystkich pozostałych, to ocknij się w końcu, przestań wierzyć w to, że możesz żyć jak dawniej... nikt z nas nie może, część nigdy już nie będzie mogła - doki też ścielały się trupem; zaczął się niemal dusić przyspieszonym oddechem, emocjami, które przełykał; ciało rozedrgało się, a on miał ochotę wbić pięść w mur, roztrzaskać jakoś wszystko to, co tkwiło w nim teraz.
Właściwie nie wiedział, co dalej; Frederick - może słusznie - uznał, że nie mogą jej puścić. Ale potem ktoś zaczął się zbliżać, tłumnie, nie mogli zostać w tym miejscu, salvio było ich jedyną osłoną. Bezwiednie stawiał każdy krok, gorączkowo zastanawiając się, co dalej, był w takim stanie, że gdyby nie zdecydowane komendy Freda, to może nie wiedziałby nawet, co robić. A Rain rzuciła się do ucieczki. Uciekała przed nimi, jakby to oni stanowili prawdziwe zagrożenie. Może kiedyś zrozumie ich słowa, może zrozumie to wszystko, co chciał jej przekazać, choć nie był pewien, czy wtedy nie będzie już za późno. Dla niej samej.
Nie miał pojęcia, jakie dokładnie wspomnienia w ostatniej chwili usunął jej Frederick; nie chciałby być na jego miejscu i w ułamkach sekund decydować o czymś takim. Ruszyli między magazyny; wskazał im drogę, klucząc tak, by zgubić ewentualny pościg.
- Hm? Kilka dni temu, mówiłem ci, że będę w porcie za niedługo - wtedy nie mógł; wzrok wciąż jeszcze miał nieobecny, a myśli wirowały szybko, gdy zastanawiał się, co z tym wszystkim teraz zrobić. Jak pomóc Huxley.

zt<333



from underneath the rubble,
sing the rebel song
Keat Burroughs
Keat Burroughs
Zawód : rebeliant
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
some days, I feel everything at once, other - nothing at all. I don't know what's worse: drowning beneath the waves or dying from the thirst.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
I will survive, somehow I always do
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7770-keaton-burroughs https://www.morsmordre.net/t7784-sterta-nieprzeczytanych-listow#217101 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f128-oaza-chata-nr-69 https://www.morsmordre.net/t7785-skrytka-bankowa-nr-1866#217105 https://www.morsmordre.net/t7787-keaton-burroughs#217189
Re: Zachodni Port [odnośnik]18.02.21 22:13
10.10.1957 - wieczór

Ubierając kurtkę wybiegł dopijając lurowatą kawę w dokach i udał się do portu. Zaskoczony był że Jim wysłał mu sowę, ten szczwany człowiek orżnął go w kości, ale zorientował się, że Grey potrzebuje pracy. Botanik zaś łapał się każdej jeżeli mógł zarobić parę groszy lub dostać kawałek serca lub suszonego mięsa. Teraz mieli jeszcze co jeść, ale kto wie jak długo ten stan rzeczy potrwa? Śniadanie znów składało się z paru kromek ciemnego chleba, kawałka koziego serca i mocnej herbaty. Praca dla Greengrassów miała przynieść profity za jakiś czas, a potrzebował też czegoś tu i teraz, dlatego pomiędzy przepisywaniem pamiętników, a opieką nad szklarnią musiał zająć się jakąś robotą, która pozwoli rodzinie przetrwać. W ten oto sposób zaczął bywać coraz częściej w dokach, a Parszywy stał się przystankiem pomiędzy jedną a drugą robotą. Od portu wiało chłodna bryzą zmieszaną z zapachem śledzi w beczkach. Błoto pod butami chlupało nieprzyjemnie, a wilgoć wdzierała się pod ubranie. Z daleka widział już statek, który dokował, a do którego miał przyjść i pomóc przy rozładunku. Potężna krypa lata świetności miała już za sobą, widoczne były wielokrotne naprawy poszycia oraz reling błagał o wymianę, ale najwidoczniej kapitan statku znał możliwości swojej łajby. Grey zaś nie był znawcą aby wygłaszać swoje teorie. Drewno trzeszczało cicho, a woda odbijała się głośno o statek i brzeg portu, słychać było wybijanie szklanek oraz pokrzykiwania załogi. Grey podszedł do człowieka, który zapisywał chętnych na rozładunek statku. Botanik podał swoje dane i złożył podpis na godzinie rozpoczęcia rozładunku statku. W tym momencie trap został opuszczony z głuchym łoskotem na ziemię, a załoga rzuciła cumy.
Herbert ustawił się w kolejce ludzi, którzy tak jak on liczyli na parę groszy zarobku. Wtedy też dojrzał Jimiego i znalazł się obok niego.
-Dzięki za wiadomość - powiedział do mężczyzny wchodząc na pokład gdzie już stał bosman.
-Zabieracie z luku towar i na dół, stamtąd do magazynów! Ruchy! - Zaordynował głośno i wskazał otwarty luk pod pokładem. Grey pochylił się wchodząc do środka, które pachniało mokrymi linami, starym rumem oraz wilgotnymi szmatami. Zobaczył ciężkie wory i skrzynie ustawione piętrowo pod sam sufit.
-Zarzucisz? - Zwrócił się do Jimiego wskazując na najbliższy wór do zabrania.


Zły pomysł?Nie ma czegoś takiego jak zły pomysł, tylko złe wykonanie go


Herbert Grey
Herbert Grey
Zawód : Botanik, podróżnik, awanturnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz. To coś, co robisz. Jak oddychanie
OPCM : 18 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2 +1
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9088-herbert-grey https://www.morsmordre.net/t9097-awanturnik https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t10001-skrytka-bankowa-nr-2134#302368 https://www.morsmordre.net/t9106-herbert-grey#274578
Re: Zachodni Port [odnośnik]19.02.21 14:08
W oczach Remiego Herbert mógł być idiotą i skończonym bananowcem, ale to nie tymi oczami patrzył na swój podpis listu, w którym proponował dodatkowy zarobek.
Wieczorne rozładunki miały w sobie pewien urok, który zanikał gdzieś w portowej rutynie mijających tygodni. Życie w dokach posiadało również spore plusy, ponieważ dobra, jakie trafiały mu się z wymian od okolicznych rybaków i sprzedawców, był nad wyraz dobry. Tego dnia udało mu się trafić na wędzonego dorsza. Trochę śmierdział, to fakt, ale dym zarówno papierosowy, jak i ten z fifek dla diabelskiego ziela pozwalał przyzwyczaić się do specyficznego śladu w zapachu po wędzeniu. Grunt, że smakowało i tego Weasley nie był w stanie odmówić!
Bardziej pożerając, niż faktycznie jedząc pół kilo ryby, pozwolił sobie na trochę swobody w postaci spacerku do doków. Od pory obiadowej do wieczornego rozładunku było jeszcze dużo czasu, a nóż widelec jeszcze się czegoś dowie! Kto wie jakiego gacha Rosie tym razem próbowała wkręcić w potańcówki, czy inne dziwactwa, które żadnemu pijakowi nie leżały na żołądku. Picie =/= taniec.
Przechodząc obok jednego z magicznych żurawi, zauważył rozpędzonego dozorcę, który zdawał się nawet zapomnieć o jego istnieniu. Może i to dobrze, w końcu oszczędzi sobie trochę mielenia ozorem bez sensu. Jednak to plotka, która doszła go, chwilę potem sprawiła, że w oczach pojawił się przebiegły błysk będący przejawem pomysłu.
Panie kierowniku ja załatwię świetnego pracownika. Będzie Pan zadowolony! Tradycyjna gadka gagatka pojawiła się niemalże od razu, a wyszczerzona twarz Jima zapewniła tylko, jakiż to był świetny pomysł. Dziwne, że dozorca się zgodził…może nie miał innego wyjścia, ale kogo to tam obchodzi, kiedy na szali jest możliwość załatwienia komuś roboty i tak też zrobił!
Nie miał pojęcia, dlaczego pomyślał właśnie o gościu, który popisał się kilka dni wcześniej naprawdę małym mózgiem, a wielką pięścią; bardzo możliwe, że to właśnie ten element przekonał Weasley’a co do decyzji. Potrzebny był ktoś zdecydowany, nawet jeśli był nie w smak wyimaginowanej ideologii metamorfomaga. W ten właśnie prosty sposób zwerbował Herberta za pomocą listu, upewniając się pięć razy, że sowa trafi do adresata; głupio byłoby wyjść na takiego pacana u dozorcy – nie żeby już nim nie był!
- Bez problemu. – odmruknął kątem ust, niby udając, że w pełnym skupieniu słucha gościa, który dyktował, kto czym się zajmuje; w rzeczywistości podziwiał wspaniałą, trzymasztową fregatę, której nazwa Christian Radich przy czubku kadłuba, nie mówiła mu kompletnie nic. Statek ewidentnie miał swoją historię i Weasley nie omieszkał wpaść na genialny pomysł w postaci przeszukania jakichś kajut. Dobrze, że miał dobrze postawione plecy. Szybkie zerknięcie w lewo i prawo upewnił go, że dzisiaj przy wyładunku pojawiło się kilka nowych twarzy. Reszta pewnie miała poranną zmianę, no trudno, jakoś sobie poradzą.
- Ale po co, zwykłe Wingardium wystarczy. – przyszedł z ratunkową odpowiedzią, niemalże od razu wyciągając przy tym różdżkę. Początkujący był, więc wiadomo, że pomoc się należy.
Inne magazyny, to jest to! Po drodze mogą się delikatnie zgubić…tylko jak wejść do kajuty kapitana niedostrzeżonym?
Bert…Bert... – zasyczał, stając obok niego i celując różdżkę w worki – Rozejrzyj się…to Norweskie. – podzielił się spostrzeżeniem, uśmiechając się pod nosem. Czasem takie proste i przyjazne tematy były dobrą ucieczką od rzeczywistości. – Wingardium Leviosa.

| Reggie, Wingardium Leviosa (na worki), ST 35-21=14


Serce mnie bije
Dusza zapije

Żyję

Reggie Weasley
Reggie Weasley
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 28/29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
... here we go again
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8733-regi-weasley https://www.morsmordre.net/t9176-poczta-uriena#278014 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f378-devon-okolice-plymouth-krecia-nora https://www.morsmordre.net/t9072-skrytka-bankowa-2069#273565 https://www.morsmordre.net/t9055-u-r-weasley#273095
Re: Zachodni Port [odnośnik]19.02.21 14:08
The member 'Reggie Weasley' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 52
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zachodni Port - Page 17 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Zachodni Port [odnośnik]21.02.21 11:51
Nie uważał się za kretyna i idiotę, ale fakt faktem ostatnio zachował się jak totalny półgłówek. Wszedł w akcje, w która nie powinien się pchać. Gdyby chociaż miał trochę oleju w głowie poszedłby dalej. W Amazonii nauczył się, że nie należy ingerować w pewne sprawy. Jednak w tej chwili zasady plemion indiańskich wydawały się mniej dzikie niż to co teraz się działo w Anglii, a przede wszystkim w Londynie. Poczucie bezsilności, widok pokrzywdzonych tylko dlatego, że urodzili się w złej rodzinie ze złym nazwiskiem przyprawiał go o wściekłość. Chciał coś zrobić, ale nie miał pojęcia co, nie wiedział za co się zabrać. Ostatnio przyszedł mu do głowy pomysł aby skontaktować się z Macmillanem, był przekonany, że ten człowiek wskaże mu gdzie powinien się udać jeżeli chce pomóc. Gdy dumał nad listem dla niego uświadomił sobie, że obecna władza robi dokładnie to samo co mugole robili w czasie swoich wojen. Czystki w imię chorej ideologii. Czym więc różnili się do tych, których sami zwalczali? Tym, że posiadali magię i przeświadczenie o własnej wielkości.
Teraz, dzięki ich staraniom, imał się każdej pracy jaka się trafiła. Nie czuł się tym upodlony, ale na pewno wolałby inaczej spędzać swój czas. Nie wiedział co jest w workach i skrzyniach jakie mieli nosić do magazynów, a jego towarzysz wybitnie się zainteresował tym ostatnim. Kiedy Mały Jim odparł, że wystarczy proste zaklęcie to się obawiał, że tym razem magia może im trochę przeszkodzić, zwłaszcza jak zobaczył, że pod wpływem zaklęcia rusza się ostatni worek, będący na samym spodzie. Widział jak cała konstrukcja przez co się zaczęła niebezpiecznie chwiać.
-Jim nie sądzę… - Zaczął Botanik patrząc jak worki zaczynają niebezpiecznie przechylać się w ich stronę grożąc zawaleniem, już chciał podbiec i jej łapać ale w ostatniej chwili na ziemię opadły dwa worki z cichym plaśnięciem ale cała konstrukcja oparła się prawom fizyki. Sam wyciągnął swoją różdżkę i również skierował ją na worki.
-Wingardium Leviosa - wykonał odpowiedni ruch nadgarstkiem, a potem spojrzał w kierunku, w którym wskazał mu Jim. - Norweskie…
Powtórzył za nim, a potem spojrzał na niego z zaciekawieniem.
-Wiesz co jest w tych workach i skrzyniach?

|Wingardium Leviosa, ST 35


Zły pomysł?Nie ma czegoś takiego jak zły pomysł, tylko złe wykonanie go


Herbert Grey
Herbert Grey
Zawód : Botanik, podróżnik, awanturnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz. To coś, co robisz. Jak oddychanie
OPCM : 18 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2 +1
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9088-herbert-grey https://www.morsmordre.net/t9097-awanturnik https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t10001-skrytka-bankowa-nr-2134#302368 https://www.morsmordre.net/t9106-herbert-grey#274578
Re: Zachodni Port [odnośnik]21.02.21 11:51
The member 'Herbert Grey' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 84
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zachodni Port - Page 17 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Zachodni Port [odnośnik]24.02.21 10:21
Czarodziejskie statki były czymś więcej niż zwyczajna łajba. Weasley nie posiadał się z podziwu, jak to wszystko działało i gdyby nie faktyczne zakorzenienie i miłość do lądu być może spróbowałby własnych sił w oceanicznych próbach przetrwania. Niestety wszystko to było jedynie marzeniem, choć coraz częściej zaczynała mu przyświecać myśl posiadania własnej łajby. Wszystkie te wypastowane, a nawet i brudne kajuty były niczym wyśniony sen, dla którego Weasley miał ochotę zrobić coś więcej niż spojrzeć przychylnym okiem.
Jego nieprzemienione tęczówki przemknęły po statku, zawieszając wzrok na podniesionym przez Herberta worku. Głęboki wdech śmierdzącego rybami powietrza wręcz przysporzył niemałą trwogę w postaci cichego burknięcia niepełnego brzucha. Głupio było tak pracować na głodnego, ale cały przydział jedzenia został dzisiaj już skończony, w końcu pół kilo wędzonego dorsza jest wręcz rarytasem! Niestety jako człowiek ze spustem większym nic moc bajecznej Czarnej Różdżki, nie był w stanie oprzeć się szybkiemu spałaszowaniu wszystkiego. Mało ekonomicznie, ale kiedy głód przysłania pole widzenia, przestaje się zwracać uwagę na takie drobnostki jak ekonomia!
- Norweskie jak w mordę strzelił. – przytaknął z niecodzienną dla siebie fascynacją, nawet powoli rosnący głód nie był w stanie odebrać mu przyjemności z patrzenia na statek. O samym fakcie pochodzenia wiedział tylko i wyłącznie z pogłosek swoich portowych kolegów, jednak Herbert nie musiał o tym wiedzieć. Niestety kompan, zamiast zainteresować się tym, co metamorfomag choć trochę kojarzył albo się dowiedział, zaczął zadawać bardzo intrygujące pytania. Wścibski nochal niemalże od razu zaczął węszyć jakąś dobrą przynętę, na którą nie miał zamiaru poddać się w pełni…no, może trochę.
- A bo ja wiem, możne migdały…daktyle… – rozmarzył się, zaraz wracając do rzeczywistości – sprawdzamy? Tylko potem kajuta. – zaproponował nieco konspiracyjnie, nakierowując różdżką, gdzie wzniesione wory mają się znaleźć. Nie mogli trafić na lepszą robotę. Ktoś gdzieś z boku zajął się mopami i innymi szmatami, które w mig zaczęły szorować zakamarki kadłuba i pokładu. W tym czasie inna osoba zajęła się zaczarowanym żaglem, który był chyba jednym z najczęściej zdradliwych elementów łajb, jakie poznał.
Dyrygując całym latającym arsenałem worków, pomaszerował na drewniane deski mostku przybrzeżnego, gdzie ułożył je w rzędzie. Ręce świerzbiły go do pociągnięcia za sznur, który ukazałby wspaniałości, a przynajmniej takie były jego nadzieje.
Nagły wiatr rozwinął trzeci z żagli frachtowca, który jak na przekór postawił się w drugą stronę, wcale nie ułatwiając zadania zajmującemu się nimi czarodziejowi. Weasley nie musiał czekać na polecenia, żeby wziąć się do roboty – przecież za to im płacili, wszystko miało być na tip-top!
- Choć, pomożemy mu. – zaproponował rześko, niemalże od razu zakasując rękawy i pędząc w kierunku poprzecznego mocowania masztu, gdzie zaczął wspinać się do samego dziobu. Był przekonany, że Herbert przyjdzie mu z pomocą, choć co jakiś czas zerkał przez ramię, odszukując go wzrokiem, żeby mu się bohaterska kruszyna nie zgubiła gdzieś po drodze.


Serce mnie bije
Dusza zapije

Żyję

Reggie Weasley
Reggie Weasley
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 28/29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
... here we go again
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8733-regi-weasley https://www.morsmordre.net/t9176-poczta-uriena#278014 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f378-devon-okolice-plymouth-krecia-nora https://www.morsmordre.net/t9072-skrytka-bankowa-2069#273565 https://www.morsmordre.net/t9055-u-r-weasley#273095
Re: Zachodni Port [odnośnik]01.03.21 18:38
Zdarzało mu się podróżować statkiem w czasie swoich wypraw. Było coś kojącego w bezkresnej toni szerokich wód. Nie raz stawał na pokładzie i patrzył przed siebie w dal pozwalając aby myśli sunęły niespiesznie, a owe wyciszenie sprawiało, że nabierał sił.
Nieświadom rozterek towarzysza niósł jeden z worków do magazynu, gdzie układał je jeden obok drugiego zaintrygowany ich zawartością ale nie na tyle by w nie zaglądać co najwidoczniej nie przeszkadzało Jimowi, a mógł spokojnie to wywnioskować ze słów jakie padły z jego ust. Pokręcił głową, gdyż samemu nigdy nie przyszłoby mu do głowy aby szperać wśród worków. Zamiast tego skierował się po kolejne do ładowni, bo właśnie za to mu płacili, a nie za zakradanie się. Daktyle czy też migdały brzmiały jak istny skarb, zwłaszcza teraz kiedy racjonować żywność i musiał bardzo uważać co je i w jakiej ilości. Ciemny chleb, parę łyków herbaty i cztery plastry sera ciężko było nazwać ucztą, ale nie skarżył się wiedząc, że inni mogą mieć gorzej i za jego jedzenie oddaliby pół swojego mieszkania. Worki opadły na ziemię z cichym szuraniem jaki oddaje zetknięcie się z szorstkiego materiału z równie chropowatą powierzchnią.
-Skąd wiesz, że jest no… - nie zdążył zadać kolejnego pytania, na które tak Jim czekał, ponieważ ujrzeli jak jeden z żagli zrywa się i nie ułatwia pracy marynarzom. Kolejne zaś stwierdzenia odnośnie kajuty nie napawały go optymizmem, ostatnie czego chciał to był przyłapanym jak się włamuje do kapitańskich kajut. Spojrzał za Jimem, który rzucił się do pomocy.
-Hej! Nie za to ci płacą! - Zawołał za nim lekko poirytowany faktem, że został zawołany do tejże właśnie pomocy kiedy kompletnie się nie znał na poszyciu statku. Westchnął ciężko i upewniwszy się, że worki stoją stabilnie popędził za towarzyszem wcale nie czując się bohaterem i Jim by się nasłuchał gdyby tylko z takim tekstem do niego wyskoczył. Herbert całkowicie się nie znał na statkach, musiał otrzymywać konkretne polecenia co ma robić.
-Mów w czym pomóc - rzucił do Jima wspinając się za nim po wantach licząc, że jednak dostanie instrukcje bardziej konkretne niż “pomożemy mu”. Nawet jeśli bardzo by chciał to zrobić to nie miał pojęcia jak. Grey jedynie pływał na statkach, nigdy nie klarował pokładu. W końcu znaleźli się na wysokości czarodzieja, który zmagał się z żaglem uparci wymykającemu się z rąk marynarza. Wiedział jedynie że należało znaleźć się przy maszcie i we trzech synchronicznie zwijać materiał. To jedynie wyglądało na łatwe zadanie, ale w rzeczywistości wymagało wiele wysiłku.
Herbert Grey
Herbert Grey
Zawód : Botanik, podróżnik, awanturnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz. To coś, co robisz. Jak oddychanie
OPCM : 18 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2 +1
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9088-herbert-grey https://www.morsmordre.net/t9097-awanturnik https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t10001-skrytka-bankowa-nr-2134#302368 https://www.morsmordre.net/t9106-herbert-grey#274578

Strona 17 z 23 Previous  1 ... 10 ... 16, 17, 18 ... 23  Next

Zachodni Port
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach