Wydarzenia


Ekipa forum
Hol wejściowy
AutorWiadomość
Hol wejściowy [odnośnik]18.09.17 11:38
First topic message reminder :

Hol wejściowy

Wejście do rezydencji przeszło drastyczne zmiany, odkąd na nestorowskim krześle zasiadła Morgana. Aktualnie, za każdym razem gdy lady doyenne przechodzi przez odrzwia, ku jej czci na balustradach schodów pojawiają się girlandy jej ukochanych kwiatów. Jest tu bardzo wiele przestrzeni — odważniejszy śmiałek mógłby nawet spróbować dosiąść swej miotły w ścianach holu wejściowego byłej letniej rezydencji króla Henryka VIII. Pomieszczenie zostało zaprojektowane w ten sposób, by zachwycać marmurowymi, kunsztownymi kolumnami każdego z gości przekraczającego próg. Hol wejściowy znajduje się jednak w północnym skrzydle rezydencji - by wejść do środka trzeba więc wpierw przejść przez cały dziedziniec. Stąd najszybciej dostać się do zachodniego i wschodniego skrzydła. Skrzydło zachodnie jest typowo przystosowane do podejmowania gości. Wschodnie natomiast skrywa w sobie pokoje mieszkańców Pałacu Beaulieu.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Hol wejściowy - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Hol wejściowy [odnośnik]30.03.20 13:26
Nie chciała, aby ktokolwiek uznawał ją za słabą, czy to charakterem, czy to ciałem. Niestety, dobrze zdawała sobie sprawę z tego, jak wygląda. Wątła, blada, krucha – czy ktokolwiek byłby w stanie traktować ją poważnie? Dlatego w trakcie nasilania się choroby wolała izolować się od innych. W samotności odpoczywała, często studiując naukowe teorie, a jeśli nocami nie mogła spać, prosiła służbę, aby ta pozwoliła podziwiać jej nocne niebo.
Gdyby nie obiecała lordowi Francisowi spotkania, zapewne jeszcze przez kilka kolejnych dni nie opuszczałaby pałacu ani nie przyjmowała żadnych gości. Ktoś z tak znamienitego rodu nie mógł jednak czekać, czyż nie?
Po wymianie przywitań, przyjęła podarunek od mężczyzny, a z jej twarzy nie znikał szeroki uśmiech.
Dziękuję. To bardzo wyjątkowy upominek. Na pewno umili mi czas – powiedziała, muskając dłońmi delikatną fiolkę: – A może przyda się do alchemicznych badań? – Uniosła brew. – Wszak niestety, nie rozumiem ich śpiewu. Lord pewnie jest w nim biegły? – dopytała, po chwili gestem przywołując jednego ze skrzatów.
Podała stworzeniu fiolkę. Skrzat skłonił się i oddalił, aby ukryć fiolkę w dobrze chronionym miejscu. Chodzenie z nią nie było najlepszym pomysłem. Wendy bała się, że przedmiot wyślizgnie jej się z osłabionych rąk, psując prezent Francisa, albo co gorsza – stłucze się w kieszeni sukni. Ze skrzatem był bezpieczniejszy. Z resztą, damie nie wypadało chodzić z upominkiem ściskanym w dłoni.
Ciekawiło ją szczerze, czy Francis faktycznie zna mowę trytonów. Ona nigdy nie miała czasu, aby się z nią zapoznać, choć jej naukowy umysł z radością poznałby jego podstawy. Nie śmiała jednak prosić mężczyzny o pomoc w tym względzie. Jeśli chciała, mogła przecież poprosić ojca o najlepszych nauczycieli w tej dziedzinie. To jednak wydawało jej się zbędne, lepiej było skupić się na astronomii. Nie odmówiłaby jednak, jeśli lord Lestrange zaproponowałby jej wcielenia się w roli jej nauczyciela. Nie tylko przez względy naukowe.
Zaśmiała się cicho, słysząc jego żart, po chwili poważniejąc.
A chce lord czekać? Ja, przyznam szczerzę, nie mogę się doczekać, aż ujrzysz i usłyszysz nasze… twoje fajerwerki. Jeśli jednak wolisz najpierw odpocząć pod dachem…
Nie chciała niczego na nim wymuszać. Właściwie im dłużej przebywał w posiadłości, tym więcej mogła się o nim dowiedzieć, a to mogło być kluczowe, czyż nie?
Już po chwili ruszyła – zależnie od woli Francisa – prowadząc go do salonu bądź też na taras posiadłości. Służka panienki ruszyła krok w krok za nimi, gotowa w każdym momencie pomóc bądź wykonać polecenie. Cicha i niemal niewidoczna: nawet jej buciki były zaczarowane tak, aby przy chodzeniu nie wydawały z siebie dźwięku. Wendelina zdecydowanie wolała, gdy służba nie rzucała się w oczy.
Mój wuj przygotował dla lorda naprawdę wyśmienite fajerwerki – mówiła, idąc. – Pomagałam w projekcie, głównie w jego alchemicznej części, jednak to on jest bardziej doświadczony – tłumaczyła, lekko mijając się z prawdą.
Co prawda, starszy Selwyn naprawdę miał więcej doświadczenia i w przeciwieństwie do krewnej, zajmował się samymi fajerwerkami, a nie alchemicznymi bazami, jednak Wendelina miała umysł sprawniejszy i szybciej pracujący, toteż wszelkie koncepty przychodziły jej prędzej. Starała się więc nadzorować każdy etap tworzenia barwnych ogni, jednak tym razem choroba po prostu jej na to nie pozwoliła.


Czas to przestrzeń.
Poruszasz się przez galaktykę.
Zaczekaj na
najjaśniejsze gwiazdy


Ostatnio zmieniony przez Wendelina Selwyn dnia 01.04.20 11:39, w całości zmieniany 1 raz
Wendelina Selwyn
Wendelina Selwyn
Zawód : alchemiczka, astrolożka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Gdy Wasz świat spłonie, mój rozkwitnie pełnią swoich sił
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 30+5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarownica
Czy to płomyk, czy prawdziwy pożar?
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8170-wendelina-selwyn-budowa#234905 https://www.morsmordre.net/t8254-shaula#238605 https://www.morsmordre.net/t12169-wendelina-selwyn#374871 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t8256-skrytka-bankowa-nr-1956#238609 https://www.morsmordre.net/t8255-wendelina-selwyn#374079
Re: Hol wejściowy [odnośnik]30.03.20 14:38
Mama mnie tego nauczyła - że w gości nie przychodzi się z pustymi rękami. Zawsze chowam więc coś w zanadrzu, zależnie od wagi spotkania. Od butelki samowaru skołowanej od Pieprznego Pietra, który nieopodal Pokątnej pędzi bimber, po bukiet stu róż pozbawionych kolców. Czasami, tak jak teraz, wysilam się bardziej, starając się, aby upominek zapadał w pamięć i zdawał się wyjątkowy. Drobne gesty, które tak szeroko w podręcznikach do dobrych manier omawiane nie są, bo to już wykracza poza savoir-vivre. Ten nieodkryty teren to spryt i umiejętność bajerowania, wpychania się kolanami i łokciami wprost w łaski. Tych może kupić się nie da, ale rozmiękczyć - jak najbardziej. Głos Frenelli osobiście zamknąłem w tym krysztale, z drobną pomocą znajomego numerologa i speca od transmutacji: oto praca czterech osób, by lady Selwyn przez kilka godzin cieszyła się słodkim brzmieniem syrenich zaśpiewów. Czy warto? Myślę, że tak, skoro miedzianowłosa dama uśmiecha się szeroko - próbuję sobie wyobrazić, ile to ją kosztuje. Pierwszy atak mej choroby to trauma w najczystszej postaci, a ona? Krucha, niewiele brakuje, by połamała się w pół, poprzek i raz jeszcze, a mimo to prezentuje się nieskazitelnie. Rys wywołanych słabością nie uznaję i nie liczę, wątpię, by dolegliwość sobie wybrała. Choć, są takie panny, co za szlachectwo dałyby naznaczyć się genetyczną klątwą, głupie gąski-idiotki.
-Za składnik alchemiczny raczej nie posłuży - odpowiadam uprzejmie, pochylając głowę, rad, że prezent został zaakceptowany równie przychylnie. Nie brałem takiej opcji pod uwagę, ale gdybym zastał ją nie w humorze, równie dobrze mogłaby mi tą fiolką cisnąć w twarz - może za to stać się inspiracją podczas łączenia hipotetycznych serc i uprzyjemnić sam proces warzenia - dodaję, bo ma wszelkie ku temu predyspozycje. Uspokaja, wycisza, zwalania tempo. Idealny, jeśli chce się wrócić lub pracować.
-Niestety nie - zaprzeczam z zakłopotaniem, rumieniąc się nieco. Wolę nie wychylać się ze swoimi umiejętnościami wykraczającymi poza te standardowe. O mojej słabości do syrenek wie ledwie parę osób - i niech tak zostanie - umiem się z nimi porozumieć, ale to raczej wynik podobnych temperamentów, cierpliwości  i szczerych chęci - tłumaczę się gęsto z tych zażyłości. Ploty chodzą o mnie różne, nie oglądam się na nie, lecz... Od syrenki niedaleko do ryby, morskiej krowy, zwykłej krowy i tak finalnie skończę jako pieprzony zoofil i kuzyneczka Cynthia już nigdy się do mnie nie odezwie, a o wspólnych grzankach na dachu to już w ogóle będę mógł zapomnieć.
-Szczerze mówiąc, nie mogę się doczekać, kiedy zobaczę fajerwerki - zdradzam, a mój głos przyjmuje właściwe rejestry i wreszcie czuję, że wraca moje podekscytowanie. Autentycznie się niecierpliwię, niezmiernie zaciekawiony, co też zdołali wyczarować Selwynowie i jak to się ma do moich oczekiwań. Jest zbyt czy za? A może wszystko jest idealnie? Szczerzę zęby, jakbym je suszył przy świetle księżyca, ale nie powstrzymuję entuzjazmu. Kiedy otwieram Wenus, to tylko burdel, co prawda elegancki, z prostytutkami o zachwycającej urodzie i nienagannych manierach, ale nadal - burdel. Po prawie dekadzie na rynku organizuję tam ważne wydarzenia kulturalne, bankiety, obsługuję lordów właściwie z każdego hrabstwa i obracam kapitałem, który niezbyt ogarniam myślą. Fajerwerki - wspólny projekt z Selwynami, oto kolejny owoc mojego niegodnego biznesu.
-Jaki dokładnie jest twój wkład w moje zamówienia, lady Selwyn? Zawsze podziwiałem cierpliwość eliksirotwórców. Mój temperament niestety uniemożliwia mi obcowanie z kociołkiem - mówię, podążając za kobietą na taras. Opieram się o kamienną balustradę i spoglądam na Wendelinę, zarumieniony jak mały chłopiec - jak się odpala te cacka? - pytam, chcąc już dorwać w swoje ręce obiecane fajerwerki. Mugole dziś pocieszą oczy, a okoliczni czarodzieje długo nie zasną. Niech niebo zapłonie.


Tak, możesz zapalić znicz
Chociaż wiem, że już nic
Mnie nie czyni człowiekiem
Morgan Szalbierz
Morgan Szalbierz
Zawód : staram się
Wiek : 32
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler
I Tend The Light
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Duch
Hol wejściowy - Page 2 0a8b1-img_1302
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7974-francis-m-lestrange https://www.morsmordre.net/t8044-don-juan https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t7980-skrytka-bankowa-nr-1928 https://www.morsmordre.net/t8093-fransua-lestrange
Re: Hol wejściowy [odnośnik]01.04.20 12:29
Prezent. Miły gest, jednak czy warty dłuższej uwagi? Nie mogła się nie ucieszyć, tegoż przecież wymagało dobre wychowanie. Wendelina jednak, od najmłodszych lat wychowana wśród bogactw i cudów, nie była raczej osobą, którą łatwo było zachwycić. Szeroki uśmiech, raczej wyćwiczony niż w pełni szczery, podziękowanie i słownie wyrażone zainteresowanie podarkiem – tym tropem podążała już nie raz i nie dwa, więc i tym razem wymian grzeczności przebiegła sprawnie. Być może, gdyby miała świadomość ile czasu zajęło zamknięcie głosu syreny w pojemniku, lady Selwyn poczułaby większe uznanie dla podarku. Bardziej prawdopodobne jednak, że uznałaby go za zbędny trud. Zakup kwiatów czy czekoladek byłby łatwiejszy i szybszy, a z nich chyba byłby większy użytek.
Chyba, że faktycznie fiolkę dałoby się wykorzystać w alchemii? Wendelina, stosunkowo biegła w tej sztuce, doskonale wiedziała, że syreni głos nie stanowi ingrediencji do żadnego z popularnych eliksirów. Gdyby jednak udało się podporządkować sobie głos… gdyby móc wykorzystać go w wywarze… Z zamyślenia wyrwały ją jednak kolejne słowa Francisa.
W tej chwili nie, owszem – pokiwała głową. –  Ale kto wie, jakie wspaniałości przyniesie nam przyszłość? – rzekła, unosząc brew. – W to nie wątpię. Lord pewnie ma przyjemność słuchać ich głosu regularnie? Wieczory na wyspie Wright muszą być wspaniałe – stwierdziła, nieco rozmarzonym tonem. Nie przypominała sobie, by kiedykolwiek odwiedzała siedzibę rodu Lestrange. Śmiała więc przypuszczać, że w trakcie zachodów słońca, syrenom zdarza się odezwać.
Pokiwała głową.
Nauka języków to niełatwa sztuka. Ale przydatna, niewątpliwie. Inaczej pewnie nie zdołałby lord okiełznać syreniego śpiewu – powiedziała z uznaniem w głosie, kiwając głową. Nawet nie przeszło jej przez myśl, że Francis może mieć do tego gatunku inną słabość, niż typowo ludzką fascynację do żyjących stworzeń. Pociąg do innych gatunków wydawał się lady Selwyn zbyt abstrakcyjny, aby w ogóle brała go pod uwagę.
Zaśmiała się cicho, słysząc w głosie lorda szczery entuzjazm. Dłuższą chwilę zajęło im jednak dotarcie do tarasu – pałac nie należał w końcu do małych. W końcu dotarli jednak na zewnątrz, a lady Selwyn wzięła głęboki oddech. Świeże, nocne powietrze wdarło się do jej płuc, przynosząc chwilę przyjemnego ukojenia. Spojrzenie Wendeliny powędrowało na chwilę ku niebu.
Dziś byłby dobry dzień na obserwacje nieba – powiedziała, bardziej do siebie, niż do lorda Lestrange. Zreflektowała się jednak szybko, wskazując mu stolik przy którym znajdowało się już nakrycie. Kilka ciast i innych przysmaków i talerzyki czekały już w gotowości: – Czego lord się napije? – spytała, zerkając na stojącego niedaleko skrzata. Nie zmuszała jednak gościa do siedzenia: wszak na to będzie jeszcze czas. Za to powędrowała za nim, również opierając się o balustradę.
Zwykle zajmuje się kwestią alchemiczną. Dobieram składniki, proporcje… – zaczęła wyjaśniać. – Testy i tworzenie samych, cóż, fajerwerków, zostawiam mojej rodzinie. Tym razem jednak stworzył je głównie wuj, przez wzgląd na… na moje ostatnie problemy – powiedziała z drobnym wahaniem, niechętnie przyznając się do tego, co działo się z nią przez ostatnie kilka dni. To jednak nie była przecież tajemnica. Wiedziała przecież, jak wygląda. Tego wieczora nie była raczej okazem zdrowia: – A ty, lordzie, pewnie masz wiele innych talentów, których ja nie byłabym w stanie nigdy opanować. Różnorodność to wspaniała cecha, nie sądzisz? – spytała.
Nie mogła jednak pozwolić mu czekać i się nudzić, prawda? Gdy więc tylko spytał o fajerwerki, spojrzała na niego z nieco łobuzerskim uśmiechem, dając sygnał jednemu ze służących. Ten już po chwili stał obok nich, niosąc przygotowane dla lorda fajerwerki.
Chcesz czynić honory i odpalić je samodzielnie? – spytała, widząc niesłabnący entuzjazm gościa. – Od których pragniesz zacząć?
Byk, tancerka flamenco, torreador i kręcące się butelki… Cóż, ten ostatni wzór nie był raczej jej ulubionym pomysłem, sama nigdy nie zmarnowałaby czasu na tworzenie czegoś takiego. Jeśli jednak lord Lestrange miał właśnie takie marzenie, kim była, aby nie pozwalać mu na jego realizację? Szczególnie, że przecież płacił. I szczególnie, że był całkiem cenną partią, o czym lady Selwyn, chcąc nie chcąc, nie mogła zapomnieć. Musiał być zadowolone ze współpracy: zarówno z jej rodziną, jak i z nią samą. Jej bliscy spędzili już zbyt wiele czasu na brataniu się z obecnie będącymi w opozycji rodzinami.


Czas to przestrzeń.
Poruszasz się przez galaktykę.
Zaczekaj na
najjaśniejsze gwiazdy
Wendelina Selwyn
Wendelina Selwyn
Zawód : alchemiczka, astrolożka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Gdy Wasz świat spłonie, mój rozkwitnie pełnią swoich sił
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 30+5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarownica
Czy to płomyk, czy prawdziwy pożar?
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8170-wendelina-selwyn-budowa#234905 https://www.morsmordre.net/t8254-shaula#238605 https://www.morsmordre.net/t12169-wendelina-selwyn#374871 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t8256-skrytka-bankowa-nr-1956#238609 https://www.morsmordre.net/t8255-wendelina-selwyn#374079
Re: Hol wejściowy [odnośnik]01.04.20 20:50
Salonowe tête-à-tête to ciężka praca i szlachecki kawałek chleba. Odkąd uczę się chodzić i mówić wyprawia się mnie na podobne rundy, bym później brylował tak, jak czynię to teraz, uśmiechając się pięknie i sprawiając dobre wrażenie. Co śmieszniejsze: nie muszę go rzeczywiście robić, a, dosłownie, sprawiać. Dobrane do konwersacji duety w przewadze procentowej zainteresowane prowadzonym dialogiem nie są, więc moja osoba po zakończeniu się rautu, czy jakkolwiek zwać te fiesty, tak czy inaczej wyblaknie i stanie się nieważna, irytująco zajmująca. Ale to nie tak, że tylko narzekam, marudzę i jojczę, na swój jakże ciężki i nieszczęśliwy żywot. Wyprostowana postawa sztywnej mumii na kanapie forsuje plecy pewnie mniej niż szychta drwala na wyrębie - oto jasna strona!  Prócz tego przekąski i towarzystwo, bo jednak i to niechętne mi, w jakiś sposób mnie ciekawi. Drzewa niestety niczego ciekawego do powiedzenia nie mają, a arystokratom buzie się nie zamykają. Od poniedziałku do soboty, nic tylko ja! W niedzielę rano tłusty rosół i leczenie kaca, a następnego dnia od nowa to samo. Różnie bywa z wartością tych wywiadów, lecz słucham, korzystam, zapamiętuję. Tyle mogę zrobić dla siebie, poza bezkarnym napełnieniem brzucha smakołykami, nie licząc się z tym, że matka pod stołem będzie kopać mnie w kostkę przy piątym kawałku serniczka.
-Jesteś zdolna tego dokonać, lady Selwyn? -pytam, szczerze zaintrygowany, zwracając się do kobiety z nagłym błyskiem w oku. Pomysł innowacyjny, świeży, piękny. Głos syren użyty w alchemii - serce zapewne szlachetne, bo takie też są te stworzenia. Może nie z punktu widzenia żon, które straciły przez nie mężów i dzieci osieroconych przez ojców, lecz dla mnie bez dwóch zdań - jeśli zamierzasz się tego podjąć, w przyszłości, obojętnie, jestem do twej dyspozycji - ofiaruję się, kłaniając się lekko. To, że mogę pomóc jedynie w wyrwaniu głosu od zazdrosnych syren i to zapewne wyrwania podstępem, nie dopowiadam, za to już wyobrażam sobie siebie na okładce Horyzontów Zaklęć. Ha! Że kiedyś będę mieć wkład w naukę, poza jej finansowaniem - nie sądziłem.
-Lubią dawać koncerty, zwłaszcza latem, jednak zasłuchiwanie się w ich pieśniach na dłużej niestety nie jest zbyt rozsądne. Łatwo stracić rachubę - przestrzegam, bo za dobrze znam moje przyjaciółki, by nie umieć rozszyfrowywać ich sztuczek. Potrafią być paskudnie zazdrosne, ileż to razy położyłem lachę na swych zobowiązaniach, by zostać z nimi, oczarowany brzmieniem ich głosu? Uśmiecham się uprzejmie, dużo tych komplementów - za dużo, szczerze mówiąc, mnie się nie chwali w towarzystwie. Choć jestem pierworodnym synem, to dzieckiem jednak drugim, zawsze w cieniu Evandry, a nawet i kuzynów. Czy mnie to mierzi? A skąd. Tyle tylko, że średnio wiem, jak mam się zachować.
-Och, one po prostu mają do mnie słabość. Chyba widzą we mnie swoje ulubione zwierzątko - bagatelizuję swe zasługi, lekceważąco machając ręką. O, właśnie tak. One panie, a ja pupil. Gdyby prześwietlić relacje syreny-ludzie, tak właśnie powinno to wyglądać, nie inaczej.
-Och. Mam nadzieję, że to nie jest naprawdę szczególna noc. Inaczej miałbym wyrzuty sumienia - odpowiadam, zerkając badawczo na Wendelinę. Cóż takiego właśnie traci? Na statku liżę podstawy astronomii, wiem, jak trzeba patrzeć, żeby zobaczyć, lecz moja wiedza pewnie mieści się w małym paluszku kobiety. Dziękuję za ofertę napoju, zaaferowany widokiem z balkonu. Nocne niebo jest przejrzyste, aż się prosi, by nieco je przystroić, a moje podekscytowanie powoli sięga zenitu. Nie mogę jednak pośpieszyć lady Selwyn, więc zwyczajnie staram się panować nad swymi odruchami. Z różnym efektem, bo moje palce aż bębnią po kamiennej balustradzie, rwąc się do obiecanych fajerwerków.
-To wspaniale, że rodzina ma w tobie takie wsparcie, lady Selwyn. Niewielu potrafi pogodzić podążanie własną ścieżką z równoczesnym zaangażowaniem w familijne dziedzictwo - pochlebstwo spływa z mych ust machinalnie, naturalnie, ale - mówię prawdę. Serio, chciałbym być właśnie kimś takim, bezproblemowym potomkiem z zadatkami na ojca, męża, a może i kiedyś nestora. Kariera w Ministerstwie, piękna, ułożona i uległa żona, co najmniej dwójka dzieci, najlepiej chłopiec-spadkobierca i dziewczynka-polityczne narzędzie. Jestem za to chodzącym kłopotem i rozedrganiem, więcej problemów niż ojcu i nestorowi, przyprawiam jedynie sobie.
-Nieźle pływam, lecz poza tym, obawiam się, droga lady, że nie posiadam nadzwyczajnych talentów - odpowiadam skromnie. Poza tym do pakowania się w sytuacje trudne i niekiedy bez wyjścia.
Prawie wyrywam z rąk służącego fajerwerki - prawie, robię to oczywiście nie tak nachalnie i prędko, jakbym chciał, ale z wyraźnym zniecierpliwieniem.
-Byk i torreador. Odpalmy je razem, co o tym sądzisz, lady? - proponuję z błyszczącymi oczami. Podchodzę bliżej krawędzi balkonu i spoglądam wyczekująco na Wendelinę. Różdżką odpalam ładunek, który wystrzeliwuje w niebo serię iskier, w towarzyszeniu ogromnego huku, przekształcającego się finalnie w parskanie byka. Zwierzę składa się jakby z gwiezdnego pyłu, który raz jaśnieje, raz przygasa, przez co wygląda, jakby zwierzę grzebało kopytem w ziemi i przygotowywało się do natarcia.


Tak, możesz zapalić znicz
Chociaż wiem, że już nic
Mnie nie czyni człowiekiem
Morgan Szalbierz
Morgan Szalbierz
Zawód : staram się
Wiek : 32
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler
I Tend The Light
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Duch
Hol wejściowy - Page 2 0a8b1-img_1302
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7974-francis-m-lestrange https://www.morsmordre.net/t8044-don-juan https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t7980-skrytka-bankowa-nr-1928 https://www.morsmordre.net/t8093-fransua-lestrange
Re: Hol wejściowy [odnośnik]03.04.20 0:13
Uśmiechnęła się nieco tajemniczo, rzucając Francisowi bystre spojrzenie szarych oczu.
A kto, jeśli nie ja, lordzie Francisie? Kto, jeśli nie my? – dopytała, przyciszając nieco głos. To w ich żyłach płynęła szlachecka krew. Jeśli ktoś miał dokonać wielkich rzeczy to tylko oni! – Wyobraź sobie… syreni głos… który wiedzie cię prosto do upragnionego miejsca, którego tak bardzo wszyscy szukamy! Cóż to byłby za romantyczny eliksir, nie sądzi lord? – rozmarzyła się na chwilę, naprawdę myśląc nad tym, jak mogłaby wykorzystać syreni śpiew.
Co prawda, w praktyce nie mogłoby to być aż tak magiczne.  Mając jednak podstawową wiedzę z dziedziny literatury i znając kilka pozycji, których przeciętni określali mianem kryminałów wyobraziła sobie zastosowanie syreniego głosu całkiem klarownie. Eliksir może nie byłby w stanie sam doprowadzić do miejsca z pragnień, ale jeśli po uwarzeniu zostałaby do niego dodana na przykład ziemia z miejsca, do którego miał poprowadzić, mógłby okazać się całkiem skuteczny. W jednej z książek, którą czytała jakiś czas temu jeden ze sprawców zgubił but – wiedząc, gdzie był wcześniej, może udałoby się go prędzej wyśledzić? Samą powieść Wendelina prędko uznała za jedną wielką bzdurę, zdecydowanie bardziej woląc poezję i naukowe rozprawy, jednak sam obraz pozostał w jej miedzianowłosej główce.
Liczę, że nie rzuca lord słów na wiatr – powiedziała, unosząc brew.
Wysłuchała jego słów na temat syrenich pieśni, nie tracąc z ust uśmiechu.
Mimo tego, chętnie bym ich posłuchała. Choćby przez chwilę. I odwiedziła twój rodzinny dom, lordzie Lestrange. Jak myślisz, czy twoi rodzice by mnie polubili? Wszak, jak ja, i tak nie masz wyboru, prawda?
Och, jeśli cioteczka Morgana prędko nie zaproponuje jej narzeczeństwa z kimkolwiek, ona chyba sama oświadczy się pierwszemu lepszemu lordowi. Naprawdę miała już dosyć czekania. A teraz jeszcze ta zdrada tej dziewuchy! Dziewuchy, bo już nie lady. Już nie jej kuzynki i już nawet nie Isabelli. Nie warto było nawet w myślach wspominać imienia zdrajczyni. Och, ta lekkomyślna idiotka! Czy ona w ogóle wiedziała, jaką krzywdę poczyniła swoim bliskim? Zapewne nie. Ale cóż, ktoś, kto zaprzyjaźnił się z Lucindą nie mógł mieć przecież dobrze poukładane w głowie.
Zachichotała cicho.
Nie umniejszaj sobie, nie ma potrzeby – powiedziała po chwili. – Na pewno nie bardziej szczególna niż nasze fajerwerki, lordzie Francisie. Poza tym one rozświetlą noc tylko na kilka dłuższych chwil. Będzie jeszcze czas na podziwianie gwiazd – stwierdziła, jeszcze na moment zerkając na nieboskłon: – Och! Widziałeś to? Spadająca gwiazda! Chociaż… to tylko taka nazwa, gwiazdy wszak nie spadają. Meteory są przepięknym zjawiskiem. – Westchnęła. – Za kilka tygodni przewidziana jest noc pełna ich świateł. To będzie wyjątkowy czas – stwierdziła, opamiętując się po chwili. Przecież mieli zając się zamówieniem szanownego lorda! Nie mogła zanudzać go astronomią. Trudno jej jednak było nie mówić o swoich pasjach, szczególnie, gdy miała je przecież tuż przed nosem. Zarówno tworzenie fajerwerków, jak i obecna pora były z nimi bezpośrednio powiązane.
Kiwnęła głową z uznaniem za komplement, nie mając zamiaru mu zaprzeczać. Nie mogła jednak zostawić jego słów bez odpowiedzi.
Moja familia jest mi bliska, lordzie Lestrange. Nie wybaczyłabym sobie, gdyby nie mogła być ze mnie dumna – stwierdziła. – Nie wątpię, że lord czuje to samo – dodała.
Właściwie… wątpiła. Młode pokolenie zawsze miało tendencje do buntu i podważania roli głowy rodu, a lorda Lestrange nie znała na tyle dobrze, aby móc to określić. Niemniej, trudno było zaprzeczyć, że jego opinia w towarzystwie nie była nieskazitelna, a to mogło już coś sugerować. Powiedzenie jednak tego na głos byłoby nietaktem, a sama wolała wierzyć, że mimo publicznej opinii, Francis jest szczerze ze swoją rodziną związany. Z resztą, akurat jego fascynacja syrenami i zainteresowanie ich językiem zdawało się to potwierdzać.
A kontakt z trytonami? Mało kto może poszczycić się dobrymi stosunkami z tym gatunkiem. Ponadto… prowadzisz przecież biznes, prawda? Z sukcesem. To nie jest łatwe zadanie – zauważyła. Szczere pochlebstwo zawsze działało najlepiej, a Wendelina naprawdę zaczynała zazdrościć lordowi Lestrange możliwości komunikowania się z fascynującymi, morskimi stworzeniami. Miał szczęście, że mógł się wychowywać w ich pobliżu.
Nie oponowała. Pozwoliła lordowi odpalić te fajerwerki, na które tylko miał ochotę w dokładnie takiej konfiguracji, jakiej sobie zażyczył. Już po chwili niebo przeszył taki huk, że Wendelina z ledwością powstrzymała się przed zakryciem dłońmi wrażliwych, szlacheckich uszu. Francis nie miał zamiaru się patyczkować, odpalając fajerwerki niedaleko nich.
Chwilę po lordzie Francisie, sama uniosła różdżkę, odpalając drugie fajerwerki. Zmarszczyła brwi, słysząc ponownie głośny hałas. Już po chwili na niebie pojawił się błyszczący czerwienią torreador, który zaczął krążyć wokół potężnego, ciężko oddychającego byka. Postać poruszała peleryną, a zaczarowane widmo byka zareagowało, próbując go atakować. Toreador zwinnie unikał jednak ataków, godząc zwierzę kilkukrotnie. Przy trzecim ataku byk zajęczał tak głośno, że wydawało się, iż to księżyc zawył z bólu na widok jego cierpienia. W końcu stworzenie rozmyło się, znikając. Torreador pokłonił się stojącym na ziemi, zamachał dłonią na pożegnanie i również zniknął.
Niebo po kilku chwilach ponownie stało się ciemne. Oczy Wendeliny potrzebowały chwili, aby ponownie przywyknąć do braku światła. Gdy to się stało, zrobiła krok w stronę Francisa:
Jak się lordowi podobało to małe przedstawienie? – spytała, uśmiechając się. Nie chciała mu niczego sugerować. Niech odpowie szczerze, jak na wymagającego klienta przystało. Wendelina wolała nie oddawać szlachetnie urodzonemu produktu, z którego nie byłby w pełni zadowolony.


Czas to przestrzeń.
Poruszasz się przez galaktykę.
Zaczekaj na
najjaśniejsze gwiazdy
Wendelina Selwyn
Wendelina Selwyn
Zawód : alchemiczka, astrolożka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Gdy Wasz świat spłonie, mój rozkwitnie pełnią swoich sił
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 30+5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarownica
Czy to płomyk, czy prawdziwy pożar?
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8170-wendelina-selwyn-budowa#234905 https://www.morsmordre.net/t8254-shaula#238605 https://www.morsmordre.net/t12169-wendelina-selwyn#374871 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t8256-skrytka-bankowa-nr-1956#238609 https://www.morsmordre.net/t8255-wendelina-selwyn#374079
Re: Hol wejściowy [odnośnik]04.04.20 16:58
Kryję swe zmieszanie, odgarniając z czoła opadające włosy - serio to już mój czas na fryzjera. Kopsnę się pewnie niedługo na Pokątną, o ile mój ulubiony barber nie zwinął manatek i zrobię z tym porządek, a na razie korzystam skrzętnie z tej zasłony dymnej. Nie czuję się szczególnie kompetentny w żadnej dziedzinie nauki, godzę się z tym bez żalu, przełomu nie dokonam i dlatego nieswojo mi wobec kipiącego entuzjazmu Wendeliny, najwyraźniej głęboko zafascynowanej światem badań i eksperymentów. Moje horyzonty są nieco węższe i nie bardzo rozumiem, do czego kobieta pije poza oczywistą dominacją czarodziejów czystej krwi nad tymi urodzonymi niżej - znaczy gorzej. Powinienem jej przytaknąć, prawda? I przypuszczalnie bez wahania.
-Chętnie oddam ci całe honory, lady Selwyn - postanawiam wybrnąć z tej sytuacji komplementem i mocno defensywnym żarcikiem, za którym chowam się niby za tarczą. Oczywiście przywołaną zaklęciem - z moich predyspozycji pożytek mają nieliczni, ale rad jestem, że planujesz tak wspaniałomyślnie wykorzystać swój talent, droga lady - coś tam, coś tam, mydlę jej oczy z głęboką nadzieją, że umyka jej ta moja niechęć do ciągnięcia owej nitki niebezpośredniego zachwytu nad krwią.
-Czy mógłby nas tam zaprowadzić, jeżeli samemu nie wiemy, gdzie to jest? - dopytuję, niebezpiecznie filozofując, chociaż pozostaję ściśle praktyczny. Ja sam nie wiem już, czego pożądam i do czego dążę. Nie mam długofalowych celów. Eliksir, którego wizję Wendelina stwarza w dziesięć sekund od dobrania hipotetycznego serca jest dla mnie bezwartościowy i całkowicie zbędny. Wypowiadam się za mnie, myślę za mnie; oczywiście spoglądając szerzej i poza koniec własnego nosa, konstrukt wywaru robi się atrakcyjny i pewnie nie zabrakłoby nań kupców oraz inwestorów, więc z całego serca życzę powodzenia. Jeśli zdecyduje się potraktować nasze gdybanie poważnie nie wycofam się też ze swego wcześniejszego oświadczenia i pomogę jej zdobyć to, czego do badań potrzebuje.
-Zapewniam cię lady, że nie jestem gołosłowny - mówię, kłaniając się lekko w jej stronę. Wiele można mi zarzucić, lecz dotrzymuję obietnic. Zdarza mi się zapominać, spóźniać się i przekładać rzeczy na potem, lecz nie łamię raz danego słowa.
-Zatem idealnie trafiłem z podarkiem. Teraz możesz rozkoszować się syrenim śpiewem nie wychodząc z łóżka. Taka pobudka zapewne sprawi ci przyjemność, droga lady - podsumowuję, kompletnie nie wyłapując aluzji, co do zrewanżowania się z wizytą. Zbyt subtelna, ot co, bo do mnie to trzeba drukowanymi literami.
Podczas opowieści Wendeliny, podobnie jak ona wpatruję się w niebo. Dziś jest wyjątkowo upstrzone gwiazdami - faktycznie, wspaniała noc do ich obserwacji lub Essex ogólnie ma zadatki na punkt widokowy.
-Zawsze się zastanawiałem - mówię, posłusznie podążając wzrokiem za gwiazdą, którą mi wskazuje - czym się różnią meteory od meteorytów - zagaduję Wendelinę, pewny, że zaraz otrzymam wyczerpującą odpowiedź, która zatuszuje luki w moim własnym wykształceniu. Lepiej późno niż wcale?
-Nie chciałbym sprawić im zawodu - odpowiadam dyplomatycznie, wychylając się nieco za balustradę, by uniknąć badawczego spojrzenia kobiety. Ponownie: stąpam po cienkim lodzie, a bardzo nie lubię uważać na to, co mówię. Im bardziej się staram, tym gorzej mi to zazwyczaj wychodzi, zatem do minimum ograniczam kłapanie paszczęką. Z wewnętrznej kieszeni szaty wyjmuję paczkę papierosów i proponuję je Wendelinie. Niezależnie od jej decyzji, sam podpalam jednego i zaciągam się fioletowym dymem, kupując sobie trochę czasu. Nie mówi się z pełnymi płucami.
-Z syrenami i trytonami żyję w zgodzie, lecz nic ponadto. To żaden sukces, w końcu to nasi sąsiedzi - znowu obracam to wszystko w żart, nie jestem nikim szczególnym i tym razem sam o tym przypominam. Dziwne - a Wenus nie funkcjonowałoby równie sprawnie, gdyby nie moja partnerka, Giovanna - oddaję należne creditsy także Ginnie. Wielokrotnie jej powtarzam - średnio raz na trzy dni - że bez niej Wenus należałoby już do przeszłości, a nie do czołówki lokali w Londynie. Wiem, że będzie zachwycona efektem ostatnich miesięcy mojej pracy i że zgarnę za to solidną pochwałę, inną, niż pogłaskanie po główce, choć i tak pewnie się jej nadstawię. Lubię, jak bawi się moimi włosami, bo nie wkurwia mnie tą manierą psiego miziania, robi to w niezrozumiały sposób inaczej. Fajerwerki są też dla niej. I dla Evandry, która mam nadzieję też przyjdzie pocieszyć oko, zabawić się, świętować. Może jej zadedykuję tę noc (za mocne?) przynajmniej w oficjalnej części bankietu i pokazu świateł. Niech spuchnie z dumy jako mama, żona, siostra i kobieta. Ważny jest ten spójnik, bo wszystkie role jej przypisane traktuje zupełnie równo. Pokaz fajerwerków wprawia mnie w osłupienie, wystrzały są głośne, kolory nasycone, a cały spektakl przedni. Nie wyobrażam go sobie lepiej, nie mogę być krytyczny wobec pracy Selwynów, bo moje imaginacyjne wariacje właśnie rozbłyskują na niebie i chwilę później znikają wśród iskier. Brawo. Klaszczę entuzjastycznie w dłonie, przejęty i autentycznie zachwycony.
-Wspaniałe. Nozdrza tego byka... Niesamowite - mówię - wspaniała robota. Proszę przekazać uznanie swym krewnym, lady Selwyn. Tymczasem, odpalmy pozostałe - zachęcam, nie mogąc doczekać się tancereczek i ich falujących sukni stworzonych z pyłu i blasku.


Tak, możesz zapalić znicz
Chociaż wiem, że już nic
Mnie nie czyni człowiekiem
Morgan Szalbierz
Morgan Szalbierz
Zawód : staram się
Wiek : 32
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler
I Tend The Light
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Duch
Hol wejściowy - Page 2 0a8b1-img_1302
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7974-francis-m-lestrange https://www.morsmordre.net/t8044-don-juan https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t7980-skrytka-bankowa-nr-1928 https://www.morsmordre.net/t8093-fransua-lestrange
Re: Hol wejściowy [odnośnik]19.04.20 1:52
Słysząc komplement, na ułamek sekundy zmarszczyła delikatnie brwi. Wspaniałomyślnie wykorzystać talent? Chodziło mu o fajerwerki? Nie do końca rozumiejąc, co Francis ma na myśli, po chwili postanowiła na to po prostu nie zwracać uwagi i nie drążyć tematu. Zdziwienie zastąpiła więc szerokim uśmiechem, schylając delikatnie miedzianowłosą głowę.
Pytanie lorda Lestragne było zdecydowanie ciekawsze od komplementu. Wendelina potrzebowała chwili, aby znaleźć na nie odpowiedź, jednak gdy już ją znalazła, ta wydała jej się oczywista.
Mamy przecież magię, lordzie Francisie. Jeśli odpowiednio ją ukierunkujemy… kto wie? – Dłoń lady Selwyn na chwilę musnęła jej twarz, gdy szarooka tkwiła w zamyśleniu. – Chociaż to chyba pytanie do numerologa – stwierdziła po chwili.
Do tej pory brakowało jej czasu, aby zgłębiać tę stronę magicznych sztuk. Może jednak kiedyś będzie jej to dane? Trudno powiedzieć, co mogła przynieść przyszłość. Wendelina miała jednak szczerą nadzieję, że mimo rodzinnych obowiązków uda jej się znaleźć czas na rozwijanie własnych pasji i własnej wiedzy.
Nie przeczę, lordzie Francisie. Jeszcze raz dziękuję – powiedziała grzecznie.
Zaśmiała się cicho, słysząc pytanie mężczyzny. Wzięła głęboki oddech i wciąż wodząc spojrzeniem po ciemnym, rozświetlonym tylko gwiazdami niebie, odpowiedziała:
Meteor to tylko światło. Ślad, który pozostaje na nieboskłonie. Meteoryty zaś czasem możemy znaleźć na ziemi. Moja matka dała mi na piętnaste urodziny kolczyki z nich wykonane. To niezwykłe, nie sądzisz? Prawie jak głos syreny zamknięty w buteleczce – odwołała się jeszcze raz do prezentu Francisa, posyłając mu delikatny uśmiech.
No tak, kobiety! Kolejny dowód na to, że bez nich mężczyźni nie poradziliby sobie sami! Gdyby byli mądrzejsi, dostrzegliby, że świat bez kobiecej ręki zacząłby chylić się ku upadkowi. Chociaż z drugiej strony wtedy być może trudniej byłoby owijać ich sobie wokół palca. A Wendelina nie miała pojęcia, co mogło być lepsze. Geniusz, który docenia jej rolę, ale nie daje się omamić, czy idiota, który potrafi co najwyżej głośno krzyczeć, a inteligentna kobieta i tak potrafi z nim zrobić cokolwiek.
To musi być wspaniała osobowość – stwierdziła jednak tylko, nie mając zamiaru się dłużej nad tym rozwodzić.
Zaśmiała się w głos, słysząc zachwyt mężczyzny. Nie spodziewała się tak gwałtownej reakcji. Szlachcice bywali chłodni i ostrożni w wydawanych przez siebie osądach. Francis zaś miał w sobie trochę wręcz dziecięcej energii, która czasami wybuchała tak nagle, jak nagle potrafi powstać potężna fala. Był w tym pewien urok, musiała mu to oddać.
Nie mogłabym inaczej – powiedziała, przejmując od znajdującej się niedaleko służącej kolejne fajerwerki i już po chwili odpalając je zaklęciem.
Huk rozległ się ponownie. Tym razem Wendelina, nieco już przyzwyczajona do hałasu, odebrała go nieco lepiej. A może po prostu ten poprzedni nieco przytłumił jej słuch? To także było całkiem prawdopodobnie. Po kilku sekundach na niebie pojawiły się dwie: jedna w żółtym, druga w czerwonym stroju, z kwiatami we włosach. Wokół zaczął rozlegać się cichy, acz wyraźny dźwięk charakterystycznej gitary, a kobiety zaczęły tańczyć do jej rytmu, wymijając się wzajemnie i w swych ruchach zaczynając przypominać nieco ruchy peleryny toreadora.


Czas to przestrzeń.
Poruszasz się przez galaktykę.
Zaczekaj na
najjaśniejsze gwiazdy
Wendelina Selwyn
Wendelina Selwyn
Zawód : alchemiczka, astrolożka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Gdy Wasz świat spłonie, mój rozkwitnie pełnią swoich sił
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 30+5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarownica
Czy to płomyk, czy prawdziwy pożar?
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8170-wendelina-selwyn-budowa#234905 https://www.morsmordre.net/t8254-shaula#238605 https://www.morsmordre.net/t12169-wendelina-selwyn#374871 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t8256-skrytka-bankowa-nr-1956#238609 https://www.morsmordre.net/t8255-wendelina-selwyn#374079
Re: Hol wejściowy [odnośnik]19.04.20 11:41
Ambicje lady Selwyn nieco mnie krępują, bo, przyznaję - nie wiem, jak powinienem z nią rozmawiać. Zwyczajnie czuję się głupszy, jakbym nic ciekawego do zaoferowania nie miał. Moje pasje to karty i obstawianie koni, skakanie przez fale i żegluga. Czy to są tematy, o których możemy pokonwersować, nie narażając się na śmieszność (ja) i znudzenie (ona)? Nie wstydzę się swej niewiedzy, a po prostu chcę zapewnić ognistej damie miły wieczór, bez konieczności wyjaśniania pewnych zagadnień łopatologicznie. A coś czuję, że zaraz zabrniemy w te rejony, gdzie zapędzony w kozi róg, będę już tylko stękać o litość. Znaczy wydawać z siebie pomruki aprobaty i dezaprobaty, zależnie od wydźwięku jej słów. Obym trafnie ocenił choćby to nastawienie emocjonalne.
-Magia nie odpowie na wszystkie pytania - odpowiadam cicho, na tyle cicho, że nie jestem pewny, czy mnie usłyszała. Może widzieć moje poruszające się usta, lecz czy odczyta z ruchu warg lekkie powątpiewanie. Nie lubię obarczać magii całkowitą odpowiedzialnością, nie lubię przypisywać jej wszelkich zasług. Chyba nie chciałbym poznać tak syntetycznie wygenerowanego pragnienia, wystarczy mi sztuczne szczęście, w które umykam raz na jakiś czas. Nie mogę w nie wierzyć, więc i owo marzenie, miejsce, pewnie okazałoby się nieprawdziwe. Uważaj, czego sobie życzysz, spośród wielu słów mego ojca, ostrych, pouczających, czasami nieprzychylnych - to szczególnie wryło mi się w pamięć.
Zerkam na Wendelinę, leniwie opierając się o balustradę. Wygląda na zadowoloną, ze swojego statusu, ze swojego życia. Płomienne włosy odbijają się w jej pasji, którą naprawdę widać, gdy tylko zaczyna mówić. Nazwałbym ją determinacją, nie kryje jej wcale. Podobnie jak wiedzy, bo na moje pytanie odpowiada wyczerpująco, choć ja drążę temat. Jestem ciekawski i choć po powrocie do domu zapewne ani nie spojrzę na grubaśny astronomiczny atlas, to istnieje szansa, że wyciągnę się jak długi w ogrodzie albo gdzieś na dachu i będę szukał smug światła, mylił je ze zwykłymi gwiazdami i nazywał, może imionami kochanek, a może przyjaciół.
-Czy to znaczy, że meteoryty to przekształcone meteory? Jeśli z tego światła, wytrąci się ciało materialne, wówczas spada i staje się meteorytem? - dopytuję, bo obecnie wydaje mi się to arcyciekawe - nosisz je często, lady Selwyn? - uprzejmie dźwięczę znakiem zapytania, bo panienki zazwyczaj, choć kuferki są pełne błyskotek, mają jakieś swoje ulubione. Kwestia podobieństwa natomiast wydaje mi się znikoma. Kawałek kamienia przekuty w kolczyk, a niematerialny śpiew oprawiony w szkło to dwie inne pary, ze względu na wartość, może nie kaloszy, a pantofelków. Nie mam jednak zamiaru polemizować z Wendeliną, coby nie wyjść na chama i buraka.
O ile jeszcze nie wyszedłem. Wyczuwam jej rezerwę, gdy wspominam Ginnie, a jej zdawkowa odpowiedź tylko utwierdza mnie w tym przekonaniu. Czyżby przy pannie na wydaniu nie wypada mówić o innych kobietach? Muszę to skonsultować, najpewniej z Evandrą lub Cynthią, one będą wiedzieć i podzielą się tym ze mną bez żadnych durnowatych docinków. Zresztą... Ginnie to partnerka. Mam potrzebę rozładowania tego delikatnego napięcia, ale zamiast mnie, zajmuje się tym służba, odpalając następne ładunki. Fajerwerki wybuchają gromką, raz jeszcze pada salwa okropnego huku, a tuż po nim nocne niebo rozświetla niesamowity spektakl. Brak mi słów na opisanie tych wspaniałości, twory Selwynów są fantastyczne, bajeczne. Nie ma czego krytykować, tancerki podnoszą nogi, spódnice falują, struny gitary drgają, a palce grajka poruszają się na gryfie.
-Lady Selwyn, jestem niezmiernie zadowolony. Proponuję wznieść toast za tą współpracę. I za panienki skuteczne pośrednictwo - dodaję z uśmiechem. Stukamy się kieliszkami i jeszcze chwilę zabawiam Wendelinę rozmową, po czym z lżejszą sakiewką i bogatszy o widowisko, teleportuję się do domu. W głowie mam wybuchy i odbłyski, jeszcze głośniejsze i bardziej jaskrawe niż zazwyczaj.

ztx2


Tak, możesz zapalić znicz
Chociaż wiem, że już nic
Mnie nie czyni człowiekiem
Morgan Szalbierz
Morgan Szalbierz
Zawód : staram się
Wiek : 32
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler
I Tend The Light
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Duch
Hol wejściowy - Page 2 0a8b1-img_1302
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7974-francis-m-lestrange https://www.morsmordre.net/t8044-don-juan https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t7980-skrytka-bankowa-nr-1928 https://www.morsmordre.net/t8093-fransua-lestrange
Re: Hol wejściowy [odnośnik]14.05.20 12:48

2 czerwca 1957 roku


Trzynaście minut czekał, zanim służba wpuści go w progi pałacu Beaulieu. Trzynaście długich minut, które niecierpliwemu lordowi dłużyły się niemiłosiernie. Czy naprawdę ich służba była tak zajęta, że nie potrafiła wpuścić do środka szlacheckiego gościa? Nie do pomyślenia! Przez myśl przeszło mu, że ród ten wyjątkowo nie radził sobie w ostatnich czasach. Trzech zdrajców oraz niesubordynowana służba nie mogły oznaczać niczego dobrego, pozostawił jednak swoje myśli dla siebie, nie chcąc urazić gospodarzy, przynajmniej do momentu gdy odbierze zamówione przez ojca specyfiki. Nie miał zielonego pojęcia, na co mu fajerwerki, nie wnikał jednak w szczegóły tematu, doskonale wiedząc, że Traversowie wolą działać niż zastanawiać się bądź tłumaczyć swoje działania.
W końcu wrota do Beaulieu otworzyły się, wpuszczając lorda do środka. Uważne niebieskie spojrzenie rozglądało się po pałacu uznając go... za niezbyt imponujący. Pałac rodu Selwyn znacznie różnił się od Crobenic Castle, nie przypominał również siedziby rodu Malfoy. Miejscami surowe wnętrza rodzinnego zamku zdawały mu się przychylniejsze, niż zakrawający o baśniowy hol. Gdyby zapytać o zdanie Haverlocka jasno stwierdziłby, że to wnętrze było trochę zbyt kobiece, jak na jego gusta. Nie, nie mógłby mieszkać w tak nieprzyjaznym męskim upodobaniom wnętrzu. Brakowało mu marynistycznych ozdób, z pewnością kilkunastu szabelek i innych, niezbędnych męskiemu życiu przedmiotów.
- Witaj, lady Selwyn. - Rzekł, składając trochę niedbały ukłon (co mogło być jego znakiem rozpoznawczym) gdy tylko Wendelina pojawiła się w zasięgu jego wzroku. Delikatny uśmiech pojawił się na ustach ekscentrycznego lorda. Ciekaw był, czy dziewczę przyjęło sobie do serca słowa oraz niewielkie rady, jakich udzielił jej podczas ostatniego spotkania, nadal gotów jej pomóc, gdyby naszła ją ochota na pozbycie się wadliwych, tworzących złą opinię, zdrajców szlacheckiej krwii.
- Obawiałem się, że lady nie ma w domu, służba kazała mi czekać nieznośnie długo, na wpuszczenie do środka. - Dodał, zwracając lady uwagę na sposób działania pracujących dla niej czarodziejów. Co prawda, nawet gdyby nikt mu nie otworzył nie byłoby to dla niego problemem (czekając przed drzwiami, znalazł co najmniej dwa sposoby, dzięki którym mógłby przedostać się do środka pałacu), uważał jednak, że ród Selwynów w obecnej sytuacji wyjątkowo powinien pilnować, aby wszystko było tak, jak powinno.
- Jak zapowiedzieliśmy, przybyłem po odbiór zamówionych fajerwerk. - Wypadało, aby przypomnieć o celu swoich odwiedzin, nie sądził jednak, aby lady Wendelina od tak wręczyła mu pakunek, pozwalając opuścić mury posiadłości.
W końcu towarzyskich konwenansów musiało stać się za dość.


I have sea foam in my veins
I understand the language of waves

Haverlock Travers
Haverlock Travers
Zawód : Król portu w Cromer i siedmiu mórz
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Nie da się bowiem konkurować z morzem o serce mężczyzny. Morze jest dla niego matką i kochanką, a kiedy nadejdzie czas, obmyje jego zwłoki i ukryje wśród koralu, kości i pereł.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8259-haverlock-travers#238681 https://www.morsmordre.net/t8313-skrzynka-odbiorcza-lorda-travers#240601 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t8315-skrytka-bankowa-nr-1988#240603 https://www.morsmordre.net/t8316-haverlock-travers#240604
Re: Hol wejściowy [odnośnik]24.06.20 20:41
Nie zdążyła się przygotować. Oczywiście, doskonale wiedziała, że lord Travers ma odwiedzić dziś ich siedzibę, jednak skupiona na najnowszej pracy naukowej dotyczącej płomieni obecnych na Wenus, nawet nie zauważyła, kiedy minęło kilka godzin. A Caren oczywiście nawet nie raczyła jej przypomnieć, że jest tak późno! Musiały więc działać prędko. Służba została natychmiast poinformowana o tym, że szlachcica należy przez chwilę przetrzymać przed drzwiami, a ona sama, wraz z służką, szybko zabrały się za zmianę sukni na reprezentatywną oraz prędkim poprawieniu fryzury młodej lady. Na całe szczęście, Wendelina zawsze starała się być czysta i elegancka, dlatego gdy w końcu dotarła do Haverlocka, wyglądała niemalże nienagannie. Jedynie kobiece spojrzenie mogłoby dostrzec, że drobny nieład fryzury nie jest do końca artystycznym, a suknia w kilku miejscach jest delikatnie zgnieciona. Nie sądziła jednak, aby tak praktyczny szlachcic, jak Travers zwracał na to większą uwagę. Pewnie nawet nie zauważy – wszak mężczyźni tak mają. A przynajmniej miała nadzieję, że niej jest w błędzie.
Witam, lordzie Travers. Mam nadzieję, że podróż minęła dobrze? – powiedziała, dygając.
Westchnęła, kręcąc głową, słysząc zażalenie Haverlocka.
Przepraszam, lordzie Travers, Przykro mi to słyszeć. Nie musi się jednak lord obawiać, po naszym spotkaniu wyciągnę adekwatne konsekwencje – obiecała. – Tak, oczywiście. Są w pracowni. Ma ochotę lord zobaczyć, gdzie tworzone są nasze fajerwerki? Zapraszam za mną, zapraszam… Jeśli chciałby lord się czegoś napić wystarczy słowo, skrzat zaraz przyniesie. A na podwieczorek zapraszam do ogrodu, tam jest zaiście przepięknie o tej porze roku – mówiła, prowadząc szlachetnie urodzonego korytarzem, prosto do wspomnianej pracowni.
Zaczarowane drzwi uchyliły się przed lady Selwyn i lordem Traversem zupełnie same, jakby właśnie spodziewały się takiego obrotu spraw. Pomieszczenie było o wiele bardziej surowe, niż hol, choć wciąż zawierało ozdobne elementy. Tu jednak praktyka nadłożona była ponad urodę pomieszczenia.
W tych szafkach trzymamy świeżo przygotowane fajerwerki, czekające na odbiór – wyjaśniła. – Och, a to proszę, nasz lokaj właśnie wrócił z Pokątnej – powiedziała, nieco zaskoczona, bardziej do siebie, niż do Haverlocka.
Faktycznie, na stole leżały świeżo przyniesione ingediencje alchemiczne, które lady Selwyn dopiero co zamawiała. Delikatnie podniosła niewielką fiolkę z jasnym, białym proszkiem. Odkorkowała ją i powąchała.
Tak, tak… sproszkowany róg jednorożca, ale nie byle jakiego. To podgatunek występujący tylko w Transylwanii. Niezwykle rzadki, szukaliśmy go miesiącami – powiedziała. – Pachnie niczym róże zmieszane ze świeżą krwią. Wspaniały zapach. Chce lord sprawdzić? – spytała, wyciągając w stronę Haverlocka buteleczkę.


Czas to przestrzeń.
Poruszasz się przez galaktykę.
Zaczekaj na
najjaśniejsze gwiazdy
Wendelina Selwyn
Wendelina Selwyn
Zawód : alchemiczka, astrolożka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Gdy Wasz świat spłonie, mój rozkwitnie pełnią swoich sił
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 30+5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarownica
Czy to płomyk, czy prawdziwy pożar?
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8170-wendelina-selwyn-budowa#234905 https://www.morsmordre.net/t8254-shaula#238605 https://www.morsmordre.net/t12169-wendelina-selwyn#374871 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t8256-skrytka-bankowa-nr-1956#238609 https://www.morsmordre.net/t8255-wendelina-selwyn#374079
Re: Hol wejściowy [odnośnik]28.06.20 1:53
Spojrzenie Haverlocka przejechało po postaci lady Selwyn w czasie, gdy jego usta przywołały na lordowskiej twarzy uprzejmy uśmiech.
- Pogoda sprzyja morskiej żegludze, podróż więc była udana. - Odpowiedział uprzejmie, powstrzymując się przed długim wykładem dotyczącym znaczenia pogody w żegludze oraz tym, jakie miał szczęście po ostatnich sztormach, które pozbawiły przytomności innego lorda.
Lord Travers nie skomentował słów dotyczących służby w posiadłości rodu Selwyn, mimo iż gdzieś przez myśl przemknęło mu, że nie robi to dobrego wrażenia. Nic dziwnego w końcu, że skoro nie radzą sobie ze służbą, nie potrafili poradzić sobie z członkami rodu, odstającymi od jego przekonań. To na szczęście nie było jego zmartwieniem sprawiając, że mógł powydawać swoje oceny w swojej głowie, nawet jeśli nigdy miałby okazji aby ich powiedzieć.
- Dziękuję za propozycję lady Selwyn ale niestety nie będę mógł skorzystać z zaproszenia na podwieczorek, czekają na mnie obowiązki w Norfolk. - Ciepły uśmiech powędrował w kierunku rudowłosego dziewczęcia, tym samym chcąc zapewnić ją, że odmowa nie ma nic wspólnego z sytuacją jej rodu, a zwykłym zapracowaniem. Im dalej w las, tym więcej statków pojawiało się w Cromer sprawiając, że mężczyzna miał pełne ręce roboty.
Ruszył za Wendeliną, nawet jeśli dokładne zwiedzania pracowni nie zakrawały się o jego plany a czas nieprzyjemnie upominał, że winien jedynie wejść, zabrać co trzeba oraz wyjść z posiadłości rodu Selwyn, by móc powrócić do obowiązków. Gdy jednak przekroczyli próg pracowni, intensywnie niebieskie tęczówki powiodły po wszystkich szafkach. Haverlock do tej pory miał okazję zobaczyć pracownię alchemiczną, nigdy jednak nie oglądał pracowni, w której tworzono fajerwerki. Ingrediencje oraz wszelkie składniki z których robiło się coś, nigdy nie należały do jego zainteresowań, nie raz pouczany jednak przez ojca wysłuchał lady Selwyn jednym uchem, cały czas uprzejmie się uśmiechając.
Na Merlina, ile to dziewczę potrafiło mówić o zwykłym proszku!
Lord Travers nie widział w zwykłym, dziwnym proszku niczego wartościowego, ujął jednak buteleczkę w dłonie by unieść ją do nosa… Nim jednak zdążył powąchać składnik, buteleczka wraz z zawartością zmieniła kolor na złoty, zupełnie tak, jakby była z niego wykonana. Zaskoczone spojrzenie spoczęło na buzi towarzyszącej mu lady. Czy to był jakiś fortel? W końcu, w jej dłoniach buteleczka wyglądała całkiem normalnie. - Całkiem zaskakujące lady Selwyn, lecz takie żarciki chyba nie przystoją damom. - Rzucił, nie mając pojęcia, że to nie dziewczę było sprawcą przemiany zdobnego szkła. Haverlock o alchemii wiedział tyle, co nic nie mógł mieć więc pojęcia, że jego dłonie zostały pokryte Dotykiem Midasa… Nie mając nawet pojęcia, że taka mikstura w ogóle istnieje.


I have sea foam in my veins
I understand the language of waves

Haverlock Travers
Haverlock Travers
Zawód : Król portu w Cromer i siedmiu mórz
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Nie da się bowiem konkurować z morzem o serce mężczyzny. Morze jest dla niego matką i kochanką, a kiedy nadejdzie czas, obmyje jego zwłoki i ukryje wśród koralu, kości i pereł.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8259-haverlock-travers#238681 https://www.morsmordre.net/t8313-skrzynka-odbiorcza-lorda-travers#240601 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t8315-skrytka-bankowa-nr-1988#240603 https://www.morsmordre.net/t8316-haverlock-travers#240604
Re: Hol wejściowy [odnośnik]01.07.20 21:20
Czyżby ten człowiek przypłynął tu statkiem? Wendelina powstrzymała zdziwioną minę w porę, jednak pytanie już pojawiło się w jej miedzianowłosej główce. Nie wydawało jej się, aby to był jakkolwiek rozsądny pomysł. Lord Travers na pewno miał wiele obowiązków i podróż morska wyglądała alchemiczce na stratę czasu. Przecież teleportacja zajmowała tylko ułamek sekundy! Z drugiej strony trochę rozumiała te z dam, które jej unikały, obawiając się rozszczepienia… Ale dam, na Merlina. Nie odważnych, młodych mężczyzn. Zwłaszcza takich, którzy regularnie narażali bądź narażają życie na morzu.
Och, tak? To pewnie przez wiatr? – spytała, unosząc brew, z zaciekawioną miną. Lord Travers naprawdę nie musiał wiedzieć, co tliło się w myślach lady Selwyn.
Zrobiła zasmuconą minę na wieść o braku czasu ze strony Haverlocka, choć w gruncie rzeczy wcale jej to szczególnie nie przeszkadzało. Konwenanse wymagały, aby szlachetnego gościa przyjąć jak najlepiej, ale jednocześnie Wendelina nie była wcale kobietą żyjącą tylko spotkaniami w towarzystwie. Naprawdę nie narzekałaby na brak zajęć nawet gdyby przez pół roku nie mogła opuszczać pałacu.
Jest lord pewny? Jedna z naszych kucharek przygotowuje najlepsze trifle w całym hrabstwie – powiedziała, próbując gościa jeszcze zachęcić, choć naprawdę nie zależało jej na jego dłuższych odwiedzinach. Z drugiej strony… ten człowiek nie był żonaty. Takie popołudnie mogłoby wyjść im na dobre. Tyle tylko, że gdy przed lady Selwyn pojawiła się wizja samotnego popołudnia naprawdę nie miała ochoty z tej wizji rezygnować… chyba że lord Travers jednak przystanie na jej propozycję. Wtedy, chcąc nie chcąc, skupi się na lepszym poznaniu ewentualnego kandydata na męża, zamiast na poznawaniu kolejnych wizji genialnych astronomów. Ech, miała już powoli dosyć całego stresu związanego z oczekiwanym przez rodzinę zamążpójściem.
Nie zauważyła, aby lord Travers był znużony, choć i nie wykazywał nadmiernego zainteresowania. Rozumiała jednak, że żeglarz niekoniecznie musi pasjonować się alchemią i była w stanie to zaakceptować dopóki ten nie podważał jej zdolności. Wydawało jej się też, że tak cenny składnik będzie intrygujący nie tylko dla pasjonatów alchemii – inaczej nie podałaby przecież drogocennej buteleczki swojemu gościu.
Chwilę po tym jednak, jak lord Travers dotknął buteleczki… jej zawartość zmieniła się w czyste złoto. Oczy lady Selwyn powiększyły się, a usta otwarły w mieszance przerażenia i zdziwienia. Już powoli zbierała się, aby naskoczyć na gościa, bo wszak zniszczył właśnie coś absolutnie drogocennego… gdy ten zainsynuował, że to jej wina!
Lordzie Travers, co lord zrobił! – wykrzyknęła, wciąż zdziwiona. – Jakie żarciki! Ja nawet nie mam wywaru Midasa w żadnej pracowni! – powiedziała, bojąc się nawet odebrać fiolki z rąk mężczyzny, obawiając się, że odrobina wywaru przeniesie się na jej ręce i ona zacznie przemieniać przedmioty w złoto.
A tego, że to wywar Midasa, była niemalże pewna: o żadnym innym sposobie przemieniania przedmiotów w złoto w taki właśnie sposób nie słyszała. Była wprawdzie szansa, że to jakaś klątwa, bądź inny rodzaj magii, ale jako alchemiczka miała tendencje do dostrzegania wszędzie działań eliksirów.


Czas to przestrzeń.
Poruszasz się przez galaktykę.
Zaczekaj na
najjaśniejsze gwiazdy
Wendelina Selwyn
Wendelina Selwyn
Zawód : alchemiczka, astrolożka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Gdy Wasz świat spłonie, mój rozkwitnie pełnią swoich sił
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 30+5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarownica
Czy to płomyk, czy prawdziwy pożar?
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8170-wendelina-selwyn-budowa#234905 https://www.morsmordre.net/t8254-shaula#238605 https://www.morsmordre.net/t12169-wendelina-selwyn#374871 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t8256-skrytka-bankowa-nr-1956#238609 https://www.morsmordre.net/t8255-wendelina-selwyn#374079
Re: Hol wejściowy [odnośnik]02.07.20 18:12
Gdyby tylko mógł czytać w myślach lady Selwyn z pewnością zareagowałby oburzeniem. W końcu, nie istniało nic piękniejszego od morskiej żeglugi! Teleportacja może i była najszybszym sposobem podróżowania, nie mogła się jednak równać z pięknem podróży statkiem! Był pewien, że lądowe szczury nie będą w stanie tego zrozumieć - docenić zapachu morza, przyjemnego kołysania fal oraz widoku morskiego bezkresu. Dla Haverlocka były to rzeczy najpiękniejsze oraz najbliższe sercu.
- Nie, akurat wiatr był niesprzyjający, gdy wracałem do Anglii. Wczorajszy dzień spędziłem w Belgii prowadząc rodowe interesy. Morze było spokojne, a widoczność dobra. To miła odmiana od sztormów. - Ach, aż chciało się opowiedzieć o ostatniej rejsie w towarzystwie lorda Lestrange, który postanowił zwrócić obiad oraz przeobrazić się w jednorożca z guzem zamiast rogu. Powstrzymał się jednak, gdyż lady Selwyn przywołała kolejny temat.
- Dziękuję lady Selwyn, lecz naprawdę czeka na mnie sporo pracy. Obecna sytuacja wymaga ode mnie stałego trzymania porządku w naszym porcie oraz dokładnego kontrolowania towarów. Następnym razem jednak bardzo chętnie zostanę na podwieczorek. - Obiecał, nawet jeśli ta obietnica pewnie nie będzie miała kiedy się ziścić. Haverlock Travers należał do osób zajętych pracą oraz poszukiwaniem adrenaliny, jednocześnie nie przepadającym za wszelkimi sabatami, spotkaniami na herbatkę czy bóg wie jeszcze czym, co potrafią wymyślić inne rody. I umiał zgrabnie się z nich wywijać, zapewne temu zawdzięczając łatkę ekscentryka. Mało kto miał okazję lepiej go poznać.
Miał nadzieję, że wizyta przebiegnie sprawnie, te nadziej prysły jednak niczym mydlana bańka gdy fiolka znajdująca się w jego dłoni przeobraziła się w kawałek szczerego złota. Zaskoczone spojrzenie lawirowało między buzią lady a jego dłońmi, nadal trzymającymi fiolkę. Co, do jasnego Merlina i wszystkich jego dziwek właśnie się wydarzyło? Był pewien, że to jakaś sztuczka Wendeliny, jej reakcja jednak skutecznie uświadomiła mu, że był w błędzie. Nie miał jednak zamiaru tego przyznawać - co to, to z pewnością nie!
- W takim razie, jak lady jest w stanie wyjaśnić to, do czego doszło? - Zapytał unosząc w zaciekawieniu brew ku górze. To była jej pracowania oraz jej pałac, wina więc w jego oczach automatycznie powędrowała w kierunku ognistowłosej lady. - I o jakim wywarze lady mówi? Nie wiem nic o żadnym wywarze! Jak lady śmie, zrzucać na mnie winę? To lady zajmuje się miksturami! - Wendelina nadepnęła na czuły punkt męskiej dumny Haverlocka - przekonaniu o nieomylności. Nie wiedział, o jakim wywarze mówiła, był również pewien, że gdy schodził ze statku wszystko było dokładnie tak, jak powinno.


I have sea foam in my veins
I understand the language of waves

Haverlock Travers
Haverlock Travers
Zawód : Król portu w Cromer i siedmiu mórz
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Nie da się bowiem konkurować z morzem o serce mężczyzny. Morze jest dla niego matką i kochanką, a kiedy nadejdzie czas, obmyje jego zwłoki i ukryje wśród koralu, kości i pereł.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8259-haverlock-travers#238681 https://www.morsmordre.net/t8313-skrzynka-odbiorcza-lorda-travers#240601 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t8315-skrytka-bankowa-nr-1988#240603 https://www.morsmordre.net/t8316-haverlock-travers#240604
Re: Hol wejściowy [odnośnik]03.07.20 23:35
Trudno było uwielbiać morskie podróże, gdy tuż po wejściu na pokład dostawało się mdłości. Lady Selwyn, jak na damę przystało, absolutnie nie lubiła być stawiana w sytuacji, w której jej twarz zielenieje, a zawartość żołądka podchodzi do gardła, ze wszystkich sił próbując się z niego wyrwać. Statki zdecydowanie nie były więc czymś, co Wendelina kojarzyła w jakikolwiek pozytywny sposób.
Nigdy nie dane było mi odwiedzić Belgii – przyznała. – Jak tam jest? Bardzo inaczej niż w Anglii czy Francji? – dopytała, doskonale wiedząc, że lord Travers lubi opowiadać o swoich podróżach. Lepiej zadowalać takiego gościa, prawda?
Pokiwała głową, słysząc kolejne przeprosiny Traversa.
Trzymam lorda za słowo – powiedziała tylko z nieco tajemniczym, kuszącym uśmiechem.
Uff, będzie mogła w spokoju zająć się swoimi sprawunkami! Cóż będzie lepiej ze sobą zrobić? Warzyć kolejne wspaniałości czy może jednak poczytać i zagłębić wiedzę? W ostatnim czasie lady Selwyn spędzała w bibliotece więcej czasu, niż zwykle, a nocami nie potrafiła zasnąć, wpatrując się w niebo. Gdyby tylko mogła, szłaby spać o świcie, aby nocą móc skupiać się tylko na pięknie sklepienia. Niestety, obowiązki damy wzywały i choćby pragnęła tego najbardziej na świecie, nie mogłaby sobie na to pozwolić.
Niestety, nie dane było jej długo zastanawiać się nad swoim czasem wolnym, który miał nadejść już wkrótce, bo tuż po przedstawieniu lordowi pracowni doszło do małej tragedii. Starła się zachować spokój, oddychała więc głęboko i próbowała uspokajać samą siebie, ale w żadnym razie nie podobało jej się, że lord Travers uznaje z jej winę to, co właśnie się z nim działo!
Wzięła głęboki oddech, a następnie otworzyła usta:
Lordzie Travers, spokojnie, proszę się uspokoić, tak będzie lepiej – powiedziała, unosząc dłonie, jakby Haverlock był dzikim zwierzęciem. – To, co stało się z fiolka… wygląda na to, że w jakiś sposób na lord na rękach wywar Midasa. Którego nie mam tutaj ani nigdy nie miałam, tworzyłam go jedynie w szkole. To specyficzny eliksir, który sprawia, że czego tylko lord dotknie, zmieni się w czyste złoto. Rozumie lord? Spokojnie, to mija po czasie. Może któryś z lorda podwładnych chciał zrobić głupi kawał? A może to rebelia próbuje nas podburzyć i skłócić? – zaproponowała rozwiązania.
Przerwała na chwilę, szukając odpowiednich słów.
Mogę się, rzecz jasna, mylić, to może być jakaś klątwa. Wezwać uzdrowiciela, aby to sprawdził? – dopytała możliwie jak najłagodniej, nie chcąc jeszcze bardziej zdenerwować szalonego szanownego gościa.


Czas to przestrzeń.
Poruszasz się przez galaktykę.
Zaczekaj na
najjaśniejsze gwiazdy
Wendelina Selwyn
Wendelina Selwyn
Zawód : alchemiczka, astrolożka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Gdy Wasz świat spłonie, mój rozkwitnie pełnią swoich sił
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 30+5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarownica
Czy to płomyk, czy prawdziwy pożar?
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8170-wendelina-selwyn-budowa#234905 https://www.morsmordre.net/t8254-shaula#238605 https://www.morsmordre.net/t12169-wendelina-selwyn#374871 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t8256-skrytka-bankowa-nr-1956#238609 https://www.morsmordre.net/t8255-wendelina-selwyn#374079
Re: Hol wejściowy [odnośnik]05.07.20 14:03
Lord Travers wzruszył ramionami, nie będąc pewnym czy będzie w stanie opisać Belgię. W swoim życiu widział już wiele miejsc, które wywarły na nim o wiele większe wrażenie niż Belgia, będąca dla niego zlepkiem innych miast jakie przyszło mu widywać.
- Belgijska czekolada godna jest uwagi, a sama Belgia… Cóż, musiałaby lady zobaczyć to na własne oczy. - Odpowiedział w miarę dyplomatycznie. Był pewien, że opisy tawern bądź przepisów tamtejszych portów na nic zdadzą się kobiecie wychodzącej z rodu który z morskimi wojażami nie miał nic wspólnego.
Ogień połączony z wodą nie był w stanie stworzyć nic dobrego. Haverlock głęboko wierzył że wysokie fale są w stanie przegnać nawet największy płomień od zawszę będąc dzieckiem darzącym morską toń większym zaufaniem.
Sztorm pojawił się w jego oczach podczas poprzedniej wypowiedzi lady Selwyn. Gdzieś przez głowę przemknęło mu, że wcale nie dziwi się, iż stracili tyle osób z szeregu swego rodu. Skoro kobiety przyzwyczaja się tu do podważania zdania mężczyzn (a ci z pewnością byli ważniejsi w czarodziejskim społeczeństwie) nie mogło wyniknąć z tego nic dobrego. Błąd ten skierował w kierunku poprzedniego nestora nieboszczka… Reszta jego myśli pozostawała jednak zbyt śmiała, by w jakikolwiek sposób się do niej przyznawać. Zwłaszcza w rezydencji rodu Selwyn.
Spokojnie, proszę sie uspokoić…
Te słowa sprawiły, że krew w męskich żyłach nieprzyjemnie zawrzała. Haverlock nie znosił gdy ktoś, nie będący jego ojcem bądź nestorem rodu starał się mówić mu co powinien robić. Wiedział jednak, że nestor nie byłby zadowolony awanturą, jaką mógł w tym momencie wykonać ani uderzeniem lady, do którego przez chwilę tak boleśnie zaswędziały go dłonie.  
- Moi ludzie doskonale wiedzą, że wszelkie kawały w moim kierunku kończą się w tragiczny dla nich sposób. - Odpowiedział chłodno. Nie podobały mu się ciche sugestie, co by nie był w stanie zapanować nad własnymi podwładnymi. Do tej pory tylko jeden próbował wywinąć mu głupi kawał, co zakończyło się jego śmiercią gdzieś na nieznanych morskich wodach. - Czy da się jakoś uchronić przed działaniem tego eliksiru? Nie wiem, chociażby rękawiczkami? Albo w jakiś sposób sprawić, by przestał działać? - Zadał pytanie unosząc z zaciekawieniem brew ku górze. Jeśli dotknie fiolek z fajerwerkami na nic się mu nie przydadzą, tak samo jeśli dotknie steru swego statku zapewne doprowadzi to do jego zatonięcia. Na wspomnienie o uzdrowicielu jedynie pokręcił przecząco głową. Nie było najmniejszej szansy, by padł ofiarą jakiejkolwiek klątwy… A przynajmniej tak mu się wydawało.


I have sea foam in my veins
I understand the language of waves

Haverlock Travers
Haverlock Travers
Zawód : Król portu w Cromer i siedmiu mórz
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Nie da się bowiem konkurować z morzem o serce mężczyzny. Morze jest dla niego matką i kochanką, a kiedy nadejdzie czas, obmyje jego zwłoki i ukryje wśród koralu, kości i pereł.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8259-haverlock-travers#238681 https://www.morsmordre.net/t8313-skrzynka-odbiorcza-lorda-travers#240601 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t8315-skrytka-bankowa-nr-1988#240603 https://www.morsmordre.net/t8316-haverlock-travers#240604

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Hol wejściowy
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach