Wydarzenia


Ekipa forum
Hol wejściowy
AutorWiadomość
Hol wejściowy [odnośnik]18.09.17 11:38
First topic message reminder :

Hol wejściowy

Wejście do rezydencji przeszło drastyczne zmiany, odkąd na nestorowskim krześle zasiadła Morgana. Aktualnie, za każdym razem gdy lady doyenne przechodzi przez odrzwia, ku jej czci na balustradach schodów pojawiają się girlandy jej ukochanych kwiatów. Jest tu bardzo wiele przestrzeni — odważniejszy śmiałek mógłby nawet spróbować dosiąść swej miotły w ścianach holu wejściowego byłej letniej rezydencji króla Henryka VIII. Pomieszczenie zostało zaprojektowane w ten sposób, by zachwycać marmurowymi, kunsztownymi kolumnami każdego z gości przekraczającego próg. Hol wejściowy znajduje się jednak w północnym skrzydle rezydencji - by wejść do środka trzeba więc wpierw przejść przez cały dziedziniec. Stąd najszybciej dostać się do zachodniego i wschodniego skrzydła. Skrzydło zachodnie jest typowo przystosowane do podejmowania gości. Wschodnie natomiast skrywa w sobie pokoje mieszkańców Pałacu Beaulieu.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Hol wejściowy - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Hol wejściowy [odnośnik]06.07.20 23:06
Wendelina nie zgodziłaby się z tym stwierdzeniem. Woda i ogień tworzą przecież parę – nieuchwytną, lecz parzącą, mogącą sprawić nawet więcej szkód niż któryś z tych żywiołów z osobna. Wszak od płomienia czy wzbudzonego oceanu każdy trzymałby się z daleka. Para zaś w pierwszej chwili mogła wydawać się jedynie niewinną mgłą… aby następnie pokryć skórę śmiałka śmiertelnymi poparzeniami.
Ród Selwynów był wyjątkowy. Zachowywał tradycję, nie zapominając o postępie. Wszak lady Morgana na czele rodu to był istny przełom! Może dzięki temu do innych rodów dotrze, że kobieta też potrafi władać ciężką ręką i wcale nie jest przy tym gorsza od mężczyzn? Oczywiście Wendelina zgadzała się z tym, że większość dam jest zbyt głupia i nawina, aby pełnić taką funkcję, ale przecież wszędzie zdarzały się wyjątki. A jeśli gdzieś by miały to przecież właśnie u nich. W rodzie, w którym już sama założycielka pokazała, że nikt nie nosi w sobie tyle ognia, co ona sama.
To jednak nie był czas na takie rozważania. Najpierw należało uspokoić lorda Traversa, któremu wyraźnie nie podobała się sytuacja, w której się znalazł… i lady Selwyn w żadnym razie mu się nie dziwiła. Przynajmniej miał w sobie na tyle opanowania, aby zachować względny spokój.
To być może to był ktoś przypadkowy – stwierdziła. – W porcie, albo gdziekolwiek indziej? W Beaulieu nie znajdzie lord ani odrobiny tego wywaru, więc to na pewno nie stało się u nas – zauważyła, starając się spoglądać na sytuacje okiem badacza.
Pokręciła głową.
Niestety… Niewiele w tym przypadku pomaga – stwierdziła, robiąc zmartwioną minę. – Lord ręce przez trzy najbliższe dni będą zmieniały wszystko w złoto; po tym czasie przedmioty wrócą do normy, tak jak i zachowanie lorda dłoni. Czas jest tu chyba najlepszym  antidotum… Ale niech lord poczeka, wezwę skrzata. Być może rękawiczki pomogą…
Wyjrzała za drzwi, przywołując starą i brzydką skrzatkę, każąc jej przynieść męskie rękawiczki. Ta zniknęła, aby po chwili znów pojawić się tuż przed swoją panią, podając jej prę wyszywanych złotymi nićmi, delikatnych rękawiczek. Lady Selwyn podała je lordowi Traversowi.
Proszę, może to będzie pomocne – powiedziała przy tym.


Czas to przestrzeń.
Poruszasz się przez galaktykę.
Zaczekaj na
najjaśniejsze gwiazdy
Wendelina Selwyn
Wendelina Selwyn
Zawód : alchemiczka, astrolożka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Gdy Wasz świat spłonie, mój rozkwitnie pełnią swoich sił
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 30+5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarownica
Czy to płomyk, czy prawdziwy pożar?
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8170-wendelina-selwyn-budowa#234905 https://www.morsmordre.net/t8254-shaula#238605 https://www.morsmordre.net/t12169-wendelina-selwyn#374871 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t8256-skrytka-bankowa-nr-1956#238609 https://www.morsmordre.net/t8255-wendelina-selwyn#374079
Re: Hol wejściowy [odnośnik]07.07.20 23:23
Mina Lorda Travers wskazywała, że myślenie lady Selwyn idzie w złą stronę. Przez dziesięć długich lat zdołało mu się wyrobić odpowiednią renomę by wiedzieć, że nikt, z kim przyszło mu handlować nie wywinąłby takiego numeru, stawiając na szali swoje układy z silnym graczem na arenie międzynarodowego czarodziejskiego handlu morskiego.
- Nie wiem, lady Selwyn lecz mam zamiar znaleźć sprawcę i uświadomić mu, czemu nie powinno zadzierać się z mym rodem. - Odpowiedział stanowczo wiedząc, że takiej sytuacji nie może puścić płazem, zwłaszcza w momencie, gdy członek innego rodu był tego świadkiem. Pogoda w Haverlocku zdawała się zmieniać niczym w kalejdoskopie, w ledwie kilka minut przeszedł od zaskoczenia, przez złość, po dziwną mieszaninę spokojnego, kalkulowanego pragnienia zemsty. Ech, a ponoć to za pannami nie idzie nadążyć.
Uważnie słuchał słów, padających z ust alchemiczki by wiedzieć, w jakiej sytuacji się znalazł. No pięknie, to oznaczało trzy dni cholernej nudy i snucia się z kąta w kąt. Powstrzymał się przed wykrzywieniem ust w wyrazie niezadowolenia.
- Czy to oznacza, że ten składnik jak i fajerwerki po które przybyłem będą do użycia po tych trzech dniach? Jeśli nie, zobowiązany jestem zdobyć dla lady odpowiedni składnik, honor nie pozwala mi postąpić inaczej. - Och, z pewnością spędzi mu to sen z powiek w ciągu jednej nocy bądź dwóch, był jednak pewien, że z jego koneksjami w międzynarodowych portach z pewnością uda  mu się pozyskać nawet tak rzadki składnik. A po fajerwerki zawsze mógł przyjechać w innym terminie, mimo iż po kilku listach od wuja nie było mu w smak pojawiać się na ziemiach Selwynów. Skrzatka pojawiła się z rękawiczkami a on sprawnie wsunął je na dłonie. W tej samej chwili materiał pokrył się twardym złotem. Pozostało przetestować jego teorię. - Czy mogę dotknąć tej kartki? - Spytał, a gdy tylko usłyszał potwierdzenie ostrożnie, z niewielkim trudem złapał kawałek pergaminu między palce… Ten jednak, nie zamienił się w złoto. Kąciki jego ust uniosły się delikatnie ku górze, by w następnej chwili koślawo wyciągnął różdżkę by skierować jej koniec na rękawiczkę. - Mollio. - Wypowiedział transmutacyjną inkantację, która pozwoliła mu przekształcić twardy metal w trochę miększy, pozwalający mu ruszać palcami. Chwilę później powtórzył inkantację na drugiej dłoni. Ach, no czy nie był najzdolniejszym oraz najsprytniejszym czarodziejem na świecie? Oczywiście, że był! - Skoro zapanowaliśmy nad małym kryzysem, wróćmy droga lady Selwyn do interesów. Czy udało się lady przyrządzić fajerwerki o zamówionych przez nas kształtach? - Zapytał, unosząc z zaciekawieniem brew ku górze. Oczywiście zamówili fajerwerki o tematyce bardzo, ale to bardzo morskiej, chociaż Haverlock nie pogardziłby tymi, oddającymi piękno nagich, kobiecych kształtów… Ech, marzenia ściętej głowy.


I have sea foam in my veins
I understand the language of waves

Haverlock Travers
Haverlock Travers
Zawód : Król portu w Cromer i siedmiu mórz
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Nie da się bowiem konkurować z morzem o serce mężczyzny. Morze jest dla niego matką i kochanką, a kiedy nadejdzie czas, obmyje jego zwłoki i ukryje wśród koralu, kości i pereł.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8259-haverlock-travers#238681 https://www.morsmordre.net/t8313-skrzynka-odbiorcza-lorda-travers#240601 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t8315-skrytka-bankowa-nr-1988#240603 https://www.morsmordre.net/t8316-haverlock-travers#240604
Re: Hol wejściowy [odnośnik]09.07.20 0:19
Funkcjonowanie w towarzystwie wymagało czasem umiejętności zachowania kamiennej twarzy. A że ród Selwynów zawsze słyną ze swoich aktorskich zdolności, Wendelina nie miała najmniejszego problemu z opanowaniem własnej mimiki, doskonale rozumiejąc, że kłótnia z szanownym lordem Trversem nie przyniesie niczego dobrego.
Jeśli lord dowie się, kto to jest, z radością przekażę adekwatną miksturę, która pozwoli ukarać żartownisia – obiecała tonem pełnym powagi.
Być może zachowanie Haverlocka nie do końca przypadło Wendelinie do gustu, ale nikt nie powinien śmiać się w ten sposób żartować z kogoś dobrze urodzonego. Co to, to nie! Takie przypadki nie powinny mieć miejsca.
Pokiwała głową.
Tak działa ten eliksir. Chyba, że się mylę i to wcale nie jest Midas bądź też ktoś posiada go w jakiejś zmienionej wersji – stwierdziła. – Dziękuję za tę propozycję, lecz mam nadzieję, że nie będzie musiał lord się fatygować. – Uśmiechnęła się z wdzięcznością. Po prawdzie, nawet jeśli składnik nie wróci do swej poprzedniej formy i tak nie zamierzała o tym lorda Traversa informować. Nie sądziła, aby Haverlock był w stanie załatwić dla niej tak specyficzny i rzadki składnik. Poza tym korzystała jedynie ze sprawdzonych dostawców, a stojący przed nią arystokrata raczej nie miał większej wiedzy na temat składników.
Kiwnęła głową, zgadzając się na to, aby Haverlock dotknął kartki i sprawdził działanie rękawic. Sztywne rękawice mogłoby by być problemem… gdyby nie kreatywność samego lorda. Czyż to nie było potwierdzenie na to, że błękitna krew pozwalała im na więcej, zarówno w kwestii majątkowej, jak i w kwestii talentów?
Och, cóż to za pomysł, teraz Midas nie będzie aż tak problematyczny! – stwierdziła, szczerze zaskoczona tym, że lord Travers na coś takiego mógł wpaść. A wydawało jej się, że jest mężem o sztywnie ciosanym umyśle, który nie potrafi wychodzić poza pewne schematy!
Haverlock jednak wyraźnie był zapracowanym człowiekiem, bo prędko postanowił od kryzysu przejść do rozmowy o interesach. Cóż, za to zdecydowanie mogła go zacząć doceniać. Wolała konkretnych ludzi.
Oczywiście, lordzie Travers, oczywiście. Skrzatko, tak, ty, przecież innej tu nie ma, na Merlina, wyciągnij szkatułkę z tej górnej półki – zażądała tonem nieznoszącym sprzeciwu.


| zt


Czas to przestrzeń.
Poruszasz się przez galaktykę.
Zaczekaj na
najjaśniejsze gwiazdy
Wendelina Selwyn
Wendelina Selwyn
Zawód : alchemiczka, astrolożka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Gdy Wasz świat spłonie, mój rozkwitnie pełnią swoich sił
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 30+5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarownica
Czy to płomyk, czy prawdziwy pożar?
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8170-wendelina-selwyn-budowa#234905 https://www.morsmordre.net/t8254-shaula#238605 https://www.morsmordre.net/t12169-wendelina-selwyn#374871 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t8256-skrytka-bankowa-nr-1956#238609 https://www.morsmordre.net/t8255-wendelina-selwyn#374079
Re: Hol wejściowy [odnośnik]19.09.23 13:19
| 13 lipca

Trzynastego dnia miesiąca lady Selwyn czuła się wyjątkowo dobrze, zważając na jej stan od dłuższego czasu, toteż łaskawie zgodziła się przyjąć do pałacu młodą i dobrze urodzoną artystkę, która od dawna była zachwalana przez jej matkę. Wendelina podejrzewała, że spotkanie zostało zaaranżowane nie przez talenty dziewczyny, a przez wieczne narzekania starszej lady Selwyn odnośnie tego, że jej córka powinna mieć więcej towarzyszek. Poza tym w samym pałacu odbywało się tego dnia więcej spotkań, toteż po prawdzie nikt poza nią nie mógł zająć się przyjęciem gościa. Alchemiczka nie miała jednak zamiaru robić z tego spotkania niczego więcej, niż spotkania o pracę. W końcu na rodzinnych przyjęciach potrzebni byli różnorodni muzycy, którzy mogli umilać czas ich gościom.
To nie oznaczało jednak, że Wendelina nie miała zamiaru dobrze przygotować się do przyjęcia gościa. Co to, to nie! Zebrała całą swoją siłę i zaczęła rozplanowywać spotkanie. Wybrała jasny pokój gościnny w zachodniej części pałacu, tuż obok wejścia ― wszak nie miała zamiaru dopuszczać, by obca osoba spacerowała po całej posiadłości. Beaulieu nie było przecież muzeum! Krzątała się więc pomiędzy holem a pomieszczeniem, pilnując, by skrzaty oraz ludzka służba przygotowała wszystko tak, jak należało.
Służba wnosiła instrumenty muzyczne, by artystka mogła pochwalić się swoimi umiejętnościami. Wendelina pilnowała, by skrzaty oczyściły wywieszone na ścianach ozdobne talerzyki z kurzu oraz aby nałożyły na kanapy nowe, eleganckie narzuty. Nie czuła się najlepiej w tej roli, to musiała przyznać, jednakże pilnowanie służby i tak było lepszym zajęciem, niż spędzenie całego dnia w łóżku. Była już wystarczająco obolała od samego leżenia.
Niedługo przed umówioną godziną odeszła, by się przebrać. Na blade, wychudzone chorobą ciało nałożyła suknię o zmyślnym wykroju, który skutecznie ukrywał niedostatki jej urody spowodowane ogólnym osłabieniem, po czym przechodząc przez elegancki hol (cioteczka zaprawdę miała wspaniały gust!), znów trafiła do pomieszczenia. Usiadła na jednym z foteli, obserwując, jak skrzaty kończą swoje zajęcia i wnoszą przekąski: wyśmienite ciasto z domową marmoladą, słodkie galaretki i inne słodkości. Nie brakowało też oczywiście najlepszej dostępnej na rynku herbaty.
Gdy wszystko wydawało się gotowe, lady Selwyn wstała z miejsca, rozglądając się swoim uważnym, krytycznym okiem, któremu nic przecież nigdy nie umykało. I oczywiście tym razem nie było inaczej. Na jednej z półek stały bukiety świeżych kwiatów, z których jeden wyglądał na nie najświeższy. Wendelina zmarszczyła swój nosek, spoglądając z naganą na skrzaty.
Co to ma być? – spytała ostro. – Na Merlina, czy wszystko muszę robić sama? Nie potraficie nawet dopilnować kwiatów? – Westchnęła poirytowana, biorąc głęboki oddech. – Nasz gość zaraz tu będzie, wyciągajcie te kwiaty! – rozkazała, po czym wyciągnęła zza pazuchy różdżkę: – Orchideus!
I wtem rozpętał się huragan. Wiatr był tak silny, że lady Selwyn opadła na pobliski fotel, ze swoją wątłą sprawnością nie będąc w stanie utrzymać się na nogach. W przerażeniu obserwowała, jak wszystkie jej przygotowania dosłownie legły w gruzach. Do uszu damy dotarł dźwięk tłuczonej porcelany, która zaczęła spadać ze ścian. Narzuty spadły z kanap, gobelin spadł na zestresowaną i przerażoną skrzatkę, a wystawione słodkości zmieniły się w breję pokrywającą suknię Wendeliny, ściany i sufity. Usta lady Selwyn uchyliły się w wyrazie przerażenia i zdziwienia zarazem, dłoń zaciskająca różdżkę pobielała, a oddech przyśpieszył.
Do… czego… właśnie... DOPROWADZIŁYŚCIE?! – wyrwało się z piersi damy, która była tak skupiona na katastrofie, że nie zauważyła, że ktoś właśnie przechodził przez drzwi wejściowe.


Czas to przestrzeń.
Poruszasz się przez galaktykę.
Zaczekaj na
najjaśniejsze gwiazdy
Wendelina Selwyn
Wendelina Selwyn
Zawód : alchemiczka, astrolożka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Gdy Wasz świat spłonie, mój rozkwitnie pełnią swoich sił
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 30+5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarownica
Czy to płomyk, czy prawdziwy pożar?
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8170-wendelina-selwyn-budowa#234905 https://www.morsmordre.net/t8254-shaula#238605 https://www.morsmordre.net/t12169-wendelina-selwyn#374871 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t8256-skrytka-bankowa-nr-1956#238609 https://www.morsmordre.net/t8255-wendelina-selwyn#374079
Re: Hol wejściowy [odnośnik]05.11.23 22:22
Huk i trzask tłuczonej porcelany były najgłośniejszymi dźwiękami, które przywitały go w holu wejściowym, wyjątkowo skutecznie odciągając uwagę od imponującego przestronnością wnętrza. Zatrzymał się tuż za drzwiami, w pierwszej chwili po prostu posyłając zdezorientowane spojrzenie służącemu, który wpuścił go do środka, zapewniając, że lord Selwyn już na niego czekał. W twarzy młodego mężczyzny nie odnalazł, niestety, odpowiedzi na niezadane pytanie, ale krótkie oględziny pozwoliły Manannanowi ustalić, że niepokojące odgłosy docierały do holu z sąsiedniego pomieszczenia – choć echo niosące się wzdłuż marmurowych kolumn utrudniało nieco dokładną lokalizację źródła zamieszania.
Manannan zawahał się na moment, nie do końca pewien, czy powinien zajrzeć za uchylone drzwi i sprawdzić, czy wszystko było w porządku; w gruncie rzeczy nie była to jego sprawa, możliwe, że Selwynowie postanowili zwyczajnie urządzić wyjątkowo głośny remont (choć Earwyn, który od pojawienia się komety prawie nie odstępował go na krok, zdawał się z tym nie zgadzać – zjawa zmaterializowała się tuż obok jasnego przejścia, żeby zajrzeć do wnętrza saloniku, po czym łypnęła porozumiewawczo na Manannana, obdarzając go irytującym uśmieszkiem). Zawiesił spojrzenie na duchu, mnąc w ustach przekleństwo; tym razem zignorowanie go przyszło mu wyjątkowo łatwo, od czasu ostatniej rozmowy z Melisande był w doskonałym nastroju – i nawet obecność martwego przyjaciela-zdrajcy nie była w stanie tego zepsuć.
Już prawie podjął decyzję o zasymulowaniu częściowej głuchoty i udaniu się wprost do gabinetu Blaise’a (właściwie – nie miał dużo czasu, planował zdążyć na kolację, a po drodze zajrzeć jeszcze do portu), ale zdążył zrobić zaledwie kilka kroków, nim przestrzeń rozdarł damski krzyk. Zdenerwowany, z całą pewnością, ale chyba też podszyty warstewką desperacji, która mimo wszystko skłoniła Manannana do sprawdzenia, czy jednej z lady Selwyn nie działa się właśnie krzywda. Podjąwszy szybką decyzję, już bez głębszego zastanowienia skręcił w stronę saloniku, po drodze zdejmując z głowy kapelusz (czego zaledwie za parę sekund miał pożałować), po czym ostrożnym ruchem popchnął uchylone drzwi i wsunął się do środka – poświęcając dwa oddechy na ocenę skali katastrofy.
Jako pierwsze w oczy rzuciły mu się – całkowicie irracjonalnie – rude włosy lady Selwyn, stojącej w samym środku czegoś, co określić mógł jedynie mianem pobojowiska. Porozrzucane po kątach poduszki i chrupiąca pod podeszwami butów porcelana zdawały się być efektem wyjątkowo burzliwego wybuchu kobiecego temperamentu, co – w połączeniu z pechem, jaki lada moment miała przynieść mu rozmowa z rudowłosą kobietą – sprawiło, że niemal natychmiast pożałował własnej dociekliwości. Jego wuj miał jednak rację, powtarzając uparcie, że ciekawość była pierwszym krokiem w stronę morskiego dna. – Lady Selwyn, proszę wybaczyć – odezwał się szybko, nie dlatego, że wybaczenia potrzebował czy oczekiwał – a dlatego, że odezwanie się do właścicielki ognistych kosmyków było jedynym, co mogło jeszcze uratować go przed kapryśną fortuną. Gdyby pozwolił, by czarownica przemówiła do niego jako pierwsza, nic już nie uchroniłoby go przed nieszczęściem. – Nie chciałem przeszkodzić. Czy wszystko… – zaczął, nim jednak zdołałby dokończyć zdanie, poczuł, jak coś miękkiego i lepkiego spada mu wprost na głowę. Wrażenie było dziwne, zwłaszcza, kiedy galaretowana substancja zaczęła przesuwać się ku jego skroni – lada moment mając popełznąć po policzku. Zmarszczył brwi, wolną, pozbawioną palca dłonią sięgnął ku górze, żeby zetrzeć z włosów nieco pachnącego słodko przysmaku; przyjrzał mu się spod uniesionych brwi – …w porządku? – dokończył. Jego wzrok powędrował ku sufitowi, gdzie do jasnego, zdobionego sklepienia jakaś niewyjaśniona siła przytwierdziła skapującą powoli kałużę malinowej marmolady.




some men have died
and some are alive
and others sail on the sea
with the keys to the cage
and the devil to pay
we lay to fiddler's green

Manannan Travers
Manannan Travers
Zawód : korsarz, kapitan Szalonej Selmy
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
so I sat there,
beside the drying blood
of my worst enemy,
and wept
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 30 +4
CZARNA MAGIA : 12 +4
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej

Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t10515-manannan-travers https://www.morsmordre.net/t10605-zlota-rybka#321117 https://www.morsmordre.net/t12133-manannan-travers https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t10596-skrytka-bankowa-nr-2306#320992 https://www.morsmordre.net/t10621-manannan-travers
Re: Hol wejściowy [odnośnik]06.11.23 19:26
Wendy nigdy nie rozumiała, co ludzie mają do jej włosów. Po pierwsze, były ładne i zadbane. Po drugie, pasowały do kolorów jej rodziny, po trzecie, odpowiadały kolorowi włosów jej imienniczki i założycielki familii, po czwarte nie były rude. Były miedziane, kasztanowe, lub nawet brązowe. Wcale nie rude! Ich szlachetny odcień nie miał nic wspólnego z kolorem włosów Prewettów czy rodziny Weasley, a piegi pokrywające jej twarz były co najwyżej wyrazem umiłowania do płomieni i ognia, nie zaś świadectwem zdrady, nieczystości czy nikczemności, jak to co niektórzy raczyli twierdzić. Lady Selwyn była wyjątkowo drażliwa na tym punkcie i gdy ktokolwiek zaczynał na ten temat źle się wypowiadać, zawsze raczyła ową osobę odpowiednio naprostować, zwłaszcza gdy była w takim nastroju jak teraz, czyli – generalnie – nie najlepszym.
Na szczęście w nieszczęściu arystokracja zwykle wiedziała, jak należy się zachować, toteż nie często musiała robić to w towarzystwie. Częściej zdarzało się to w sklepach, czy w przybytkach sztuki, gdy natrafiała na prostaczków nie mających pojęcia, z kim mają do czynienia. Zapytania zaczęły pojawiać się częściej oczywiście ostatnio, po wybuchu zażegnanego już konfliktu, jako że wspomniane wcześniej rodziny zaczęły kojarzyć się jednoznacznie źle. I słusznie, oczywiście, jednak Wendelina pod żadnym pozorem nie miała zamiaru być kojarzona właśnie z nimi.
Dobrze więc, że lord Travers nie zaczął wyrażać na głos swoich opinii o rudych, bo będąca w stanie wzburzenia Wendelina mogłaby nie być wcale miłą damą, jaką wszak powinna być.
Dopiero po chwili od otwarcia drzwi alchemiczka zorientowała się, że nie jest w pomieszczeniu sama ze służbą. Trudno jednak było powiedzieć, czy pojawienie się Manannana było szczęściem, czy przekleństwem w całej tej nieprzyjemnej sytuacji. Z jednej strony przynajmniej nie ośmieszyła się przed gościem, dla którego przygotowywała całą tę farsę, z drugiej zaś lord Travers był przecież blisko spowinowacony z lordem nestorem Rosier poprzez małżeństwo z jego siostrą. Nie był więc byle kim i należał mu się odpowiedni szacunek.
Dlatego też poczuła, jak serce szybciej zaczyna jej bić w piersi, teraz już nie z irytacji, a ze strachu. Na jej twarzy natychmiast pojawił się wyraz potulnego zmartwienia, a z ust wydostał się długi oddech.
Och, lordzie Trave… – rzekła, dygając, jak przystało na damę. Nie dokończyła jednak, bo zauważyła, co się szykuje. Czerwona maź, niewątpliwie będąca malinową galaretką podawaną do jednego z przygotowanych wcześniej przysmaków, wylądowała na ścianie tuż obok wejścia, powoli, stopniowo skapując prosto na Manannana. Wendelina poczuła, jak zaczyna brakować jej powietrza.
Z trudem przełknęła ślinę.
Lordzie Travers, tak mi przykro! – rzekła natychmiast, ruchem ręki poganiając skrzatkę, która właśnie znalazła się przy mężczyźnie, oferując mu chusteczkę. Sama zrobiła kilka kroków w jego stronę. – Proszę mi wybaczyć, jak lord widzi… wydarzył się tu drobny wypadek… ta magia skrzatów, rozumie lord, czasem bywa kapryśna. – Z trudem panowała nad swoim głosem; starała się mówić możliwie spokojnie i z wyważonym przejęciem, jednak wypowiadane przez nią słowa miały drżące brzmienie.
Musiała wyglądać żałośnie, próbując jakoś wyjść z całej tej sytuacji z twarzą. Nie było jednak ku temu dobrego sposobu. Manannan przecież nie był ślepy i na pewno zdążył już zobaczyć i zapamiętać na wieki wieków pobojowisko, które zupełnym przypadkiem stworzyła Wendelina. A chciała tylko wyczarować kwiaty! Poczuła, że robi się jej słabo. Och, kto zlecał chorej tak stresujące zadania? Jej matka doprawdy bywała okrutną kobietą… Nie dała jednak po sobie poznać chwili słabości, trzymając fason i próbując opanować kobiece rozedrganie.


Czas to przestrzeń.
Poruszasz się przez galaktykę.
Zaczekaj na
najjaśniejsze gwiazdy
Wendelina Selwyn
Wendelina Selwyn
Zawód : alchemiczka, astrolożka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Gdy Wasz świat spłonie, mój rozkwitnie pełnią swoich sił
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 30+5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarownica
Czy to płomyk, czy prawdziwy pożar?
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8170-wendelina-selwyn-budowa#234905 https://www.morsmordre.net/t8254-shaula#238605 https://www.morsmordre.net/t12169-wendelina-selwyn#374871 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t8256-skrytka-bankowa-nr-1956#238609 https://www.morsmordre.net/t8255-wendelina-selwyn#374079
Re: Hol wejściowy [odnośnik]02.12.23 23:39
Było całkiem fortunnym zbiegiem okoliczności, że przemyślenia lady Selwyn na temat koloru jej włosów nie zostały wypowiedziane na głos, bo Manannan z pewnością zagubiłby się pośród krętej, myślowej ścieżki co najmniej trzy razy, po drodze wygłaszając jeszcze od dwóch do trzech (zupełnie nieświadomie obraźliwych) komentarzy. Niepotrzebnie, ogniste fale arystokratki tak właściwie mu się podobały, nie zmieniało to jednak faktu, że ciągnęła się za nimi przykra klątwa – którą odegnał, nie pozwalając jej przemówić jako pierwszej. W tym samym momencie uznał też kwestię włosów za zakończoną, nie przypisywał ich barwie niczego ponad (powszechnie przecież znanej!) skłonności do przyciągania pecha, nigdy nie skojarzyłby też Selwynów z Prewettami, nawet pomimo ich chwiejnych w przeszłości poglądów. Bywał co prawda hipokrytą, ale nie tym razem; Traversowie wszak również przez haniebną chwilę pływali po zdradzieckich wodach, szczęśliwie zawróceni w porę przez Koronosa. Wierzył, że Selwynowie, pod przewodnictwem Morgany, zrobią to samo.
Nawet jeżeli tego dnia ich potomkini witała go w progu specyficznie podaną malinową marmoladą.
Skłonił się jej uprzejmie, nieumyślnie sprawiając, że galaretka – spływająca już po jego skroni – szybciej pomknęła w dół, a spory kawałek oderwał się od reszty, upadając z cichym plaśnięciem na podłogę. Nim przyjął od skrzatki serwetkę, płynnym ruchem odłożył kapitański kapelusz na oparcie najbliższego fotela; dopiero później otarł chustą twarz, czując, jak początkowe zażenowanie ustępuje rozbawieniu – spotęgowanemu jedynie widokiem malującego się na twarzy lady Selwyn zakłopotania. Kącik ust drgnął mu w górę, początkowo planował wytrzeć w serwetkę również dłoń, którą w pierwszym odruchu otarł część marmolady – ale po sekundzie zawahania włożył unurzany w deserze palec do ust, żeby zlizać z niego słodki przysmak. – Ależ nic się nie stało, lady Selwyn, to wyśmienita galaretka. Malinowa? – powiedział, dopiero teraz wycierając starannie obie dłonie. W jego jasnym spojrzeniu błysnęło coś zawadiackiego, zdradzając, że tak naprawdę się droczył – choć jego twarz pozostała prawie niewzruszona. – Choć przyznaję, że jeszcze nigdy wcześniej nie zaserwowano mi jej w podobny sposób. To jakaś nowa moda? Z Paryża, być może? – dopytywał, w międzyczasie od niechcenia rzucając brudną chusteczkę z powrotem w stronę skrzata; oprócz tego gestu nie zdradzając, że w ogóle zarejestrował jego obecność.
Słuchając wyjaśnień Wendeliny, rozejrzał się jeszcze raz po pomieszczeniu; był pewien, że żaden skrzat nie był winowajcą tego bałaganu, w innym wypadku jego głowa już dawno pożegnałaby się z ciałem (choć możliwe, że Selwynowie stosowali odmienne kary wobec niekompetentnej służby). Nie miał jednak zamiaru oskarżać arystokratki o kłamstwo w jej własnym domu – a przynajmniej nie otwarcie – dlatego skinął głową, pozornie przyjmując do wiadomości jej wersję. – No tak – skrzatów, i nie tylko – skomentował. Poniekąd była to prawda, zawieszona ponad krajem kometa przyniosła ze sobą szereg niewyjaśnionych zjawisk, wpływając też znacząco na magię.
Na ustach tańczyło mu jeszcze co najmniej kilka mniej lub bardziej złośliwych uwag, ale zanim zdążyłby się zdecydować, którą z nich wygłosić, dostrzegł, że Wendelina wyraźnie pobladła; spojrzał na nią uważniej, nie miał zamiaru wyrządzić jej krzywdy – czy zdenerwowała ją sama sytuacja, czy jego obecność? – Lady Selwyn? – zwrócił się do niej, poważniejąc nagle, robiąc krok do przodu, na wszelki wypadek, gdyby planowała zasłabnąć. – Dobrze się czujesz? Może powinnaś usiąść – zasugerował, wskazując na jedną z sof szczęśliwie niepoplamionych przekąskami, Wendelina naprawdę nie wyglądała najlepiej; widział niezdrowe rumieńce wypływające na jasne policzki, mimo że brodę miała wciąż dumnie zadartą i trzymała się prosto.




some men have died
and some are alive
and others sail on the sea
with the keys to the cage
and the devil to pay
we lay to fiddler's green

Manannan Travers
Manannan Travers
Zawód : korsarz, kapitan Szalonej Selmy
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
so I sat there,
beside the drying blood
of my worst enemy,
and wept
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 30 +4
CZARNA MAGIA : 12 +4
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej

Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t10515-manannan-travers https://www.morsmordre.net/t10605-zlota-rybka#321117 https://www.morsmordre.net/t12133-manannan-travers https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t10596-skrytka-bankowa-nr-2306#320992 https://www.morsmordre.net/t10621-manannan-travers
Re: Hol wejściowy [odnośnik]08.12.23 23:16
Na szczęście dla lady Selwyn, Manannan nie zaczął krzyczeć ni się wściekać, a błysk w jego oczach pozwolił jej myśleć, że może jednak nie jest na nią wściekły. Nie było to tak oczywiste w świecie arystokracji, gdzie zły ruch wystarczał, by piękne i eleganckie damy rzucały się sobie do gardeł. Wendelina nie rozumiała, czemu kobiety zwłaszcza nie potrafiły opanować własnych emocji. Ona sama, oczywiście, też potrafiła poczuć się urażona zachowaniem innych na salonach i w przeszłości zdarzało jej się tracić temper, jednak zdawała sobie sprawę z tego, że i tak jest w tym względzie zdecydowanie lepsza od większości znajdujących się na salonach młodych kobiet, a jeśli ktoś wyprowadzał ją z równowagi to przecież nigdy nie była jej wina. Zawsze starała się wszak trzymać odpowiedni fason.
Malinowa – potwierdziła cicho, wciąż jednak czując zawstydzenie. Lord Travers mógł nie mieć jej tego wszystkiego za złe, to jednak nie oznaczało, że właśnie w taki sposób miał zostać przyjęty w gości. – Prosto z Beauxbatons – oznajmiła, starając się żartować, jednak widać było, że wcale nie przychodzi jej to z łatwością: – Nie chce lord wiedzieć, co młode damy potrafią robić za zamkniętymi drzwiami. – Uśmiechnęła się tak promiennie, jak tylko była w stanie, jednak nie potrafiła pozbyć się całej tej nerwowości.
Nie tak łatwo dało się pozbyć negatywnych emocji, które od kilku dobrych godzin targały Wendeliną. Najpierw była zdenerwowana tym, że musi przygotowywać pomieszczenie dla nie swoich gości, potem wybuchła wściekłością na swoją niekompetencję, a teraz próbowała nie spalić się ze wstydu. Nadane jej imię powinno ją przed tym chronić, wszak historyczna Wendelina całkiem dobrze radziła sobie z ogniem i wydawała się być nań odporna, jednak najwyraźniej to po prostu nie był dobry dzień dla alchemiczki.
Puściła mimo ucha słowa Manannana, woląc uznać, że wcale nie miał na myśli jej. Nie widziała też sensu w dłuższe ciągnięcie dygresji na ten temat, która mogła ją co najwyżej pogrążyć jeszcze bardziej. Jeśli nestor Rosierów o tym wszystkim usłyszy… Och, miała nadzieję, że Manannan zapomni o całej sytuacji, gdy tylko wyjdzie z tego pomieszczenia.
Lord Travers okazał się jednak całkiem spostrzegawczy i choć Wendelina naprawdę chciała ukryć swój stan, zauważył, że z damą nie wszystko jest w porządku. Nie wyszedł więc zza drzwi, za to zbliżając się doń i oferując pomoc.
Proszę się nie przejmować, lordzie Travers. To tylko… kobieca słabość – powiedziała, faktycznie jednak słuchając się mężczyzny i siadając na brzegu sofy, uważając, aby nie zaplamić sukni jeszcze bardziej. Kobieca słabość zawsze była dobrą wymówką, czyż nie? – Potrzebuje lord czegoś? Herbaty, kawy? – spytała mimo wszystko, spoglądając na lorda Traversa. Nie ładnie było nie zaproponować napitku dla gościa, choć na dźwięk słów lady Selwyn skrzat niemal niezauważalnie się skrzywił; zajął się już sprzątaniem całego bałaganu i wyraźnie nie w smak było mu wybieranie się jeszcze po kolejny serwis.


Czas to przestrzeń.
Poruszasz się przez galaktykę.
Zaczekaj na
najjaśniejsze gwiazdy
Wendelina Selwyn
Wendelina Selwyn
Zawód : alchemiczka, astrolożka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Gdy Wasz świat spłonie, mój rozkwitnie pełnią swoich sił
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 30+5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarownica
Czy to płomyk, czy prawdziwy pożar?
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8170-wendelina-selwyn-budowa#234905 https://www.morsmordre.net/t8254-shaula#238605 https://www.morsmordre.net/t12169-wendelina-selwyn#374871 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t8256-skrytka-bankowa-nr-1956#238609 https://www.morsmordre.net/t8255-wendelina-selwyn#374079

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Hol wejściowy
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach