Wydarzenia


Ekipa forum
Popiół & Diament
AutorWiadomość
Popiół & Diament [odnośnik]22.06.15 23:00
First topic message reminder :

Popiół & Diament

★★★★
Skryty przed oczami mugoli, na jednej z głównych ulic Kensington and Chelsea, w pobliżu kolorowego Notting Hill zlokalizowany jest sklep idealny dla wielbicieli używek. Szczególnie papierosów, cygar, alkoholi. Wszystkich zgodnych z prawem; te nielegalne szybciej znajdzie się na Nokturnie lub w tawernach o podejrzanej renomie. Popiół & Diament to sklep z klasą, dla ludzi o wykwintnych gustach i raczej zasobnej sakiewce. Wszystko w tej dzielnicy ma swoją cenę, czego konsumenci są doskonale świadomi. Subiekt patrzy uważnym wzorkiem na wchodzących klientów, oceniając ich wygląd jak i zachowanie, by w razie potrzeby służyć kwalifikowaną pomocą. Wnętrze sklepu jest przestronne, wyłożone ciemnym drewnem połączonym z marmurem na eleganckich, finezyjnych ladach, ozdobionych pachnącymi kwiatami jaśminu i pigwy, których zapach miesza się z wonią tytoniu i drewna. Sprawunki są wkładane w eleganckie mahoniowe pudełka, dodatkowo opakowane matowym papierem z ozdobnymi literami P&D i związywane srebrną wstążeczką.
Na drewnianych, wiecznie lśniących półkach stoją zwykłe i magiczne papierosy, importowane, jak i lokalne, stanowiąc raj dla koneserów, a także osób chcących przełamać monotonnie. Dla miłośników klasyki znajdą się cygara, a także mieszanki tytoniu o różnorakich właściwościach, idealnego do podpalenia w fajkach - drewnianych, metalowych, z pianki morskiej, grawerowanych, japońskich, wodnych czy też tych zdobionych w różne kształty fauny i flory - lub mniej elegancko skręcanego w magiczne bibułki, które potęgują niezwykłe działanie.
Nie należy zapominać o alkoholach. Beczułki pitnego miodu, delikatna sherry, magiczne wódki i likiery, wszelakie wina, a także korzenne lub owocowe dodatki do podawania z drinkami. Zdobione karafki, kieliszki... Jednakże Popiół & Diament słynie ze sprzedaży najlepszej whisky w Kensington and Chelsea, co stanowi nie lada komplement i sprawia, że wnętrze sklepu zawsze gości chociaż jednego klienta poszukującego czegoś dla siebie lub w gości.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:41, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Popiół & Diament - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Popiół & Diament [odnośnik]31.03.19 12:51
Nie rozumiała, co się dzieje, do czego prowadzi ta wymiana zdań, co więcej - nie była też pewna, czy w ogóle powinna ją kontynuować. Lord Yaxley czuł się tutaj niczym ryba w wodzie, niczym nieskrępowany, z pewnym znudzeniem czy niezdecydowaniem przyglądający się kolejnym próbkom tytoniów z odległych Indii czy z Ameryki Południowej. Ona zaś stąpała po niepewnym gruncie; nie znała się na towarach sprzedawanych przez Popiół & Diament, nie nawykła również do zbyt częstych kontaktów z przedstawicielami arystokracji. Po tym, co wydarzyło się w Stonehenge, czarodziejów opowiadających się po stronie Voldemorta powinna unikać jak ognia - a przynajmniej dopóki przebywała pod swą prawdziwą postacią.
Lakoniczna odpowiedź Morgotha nie powinna jej dziwić; jak i w rezerwacie, tak i tutaj mówił stosunkowo niewiele, posługując się raczej luźnymi uwagami niż długimi wywodami, z którymi zawsze kojarzyli się Maeve błękitnokrwiści. Przyjęła na usta kolejny wyniosły uśmiech, pozornie niezbyt przejęta faktem, że rozmówca wolał oddalić jej pytanie, by zamiast tego zadać inne. Które tytonie wspominał brat? Milczała, wodząc wzrokiem od jednego opakowania do drugiego; nie śpieszyła się z odpowiedzią, gorączkowo rozważając wszelkie za i przeciw, choć może powinna, biorąc pod uwagę fakt, że arystokrata zaczął kompletować próbki. Śledziła wzrokiem ruch kolejnych, lewitujących za mężczyzną opakowań, by w końcu podjąć decyzję. Powoli ruszyła za nim, próbując zignorować bijące zbyt szybko serce; nie wiedziała, czy zmierza on do swego rodzaju palarni, czy szuka jedynie sprzedawcy, z którym miałby dopełnić formalności. Nigdy nie była w tego rodzaju sklepie, jej zachowanie mogło zostać odczytane jako coś naturalnego, lecz równie dobrze mogła więc właśnie robić z siebie idiotkę, mogła pakować się w kłopoty i popełniać jeden z większych błędów swego życia. Mimo to szła za nim w ciszy, trzymając dłoń w kieszeni płaszcza, zaś w dłoni różdżkę. Gdzie podział się ten niezbyt uprzejmy sprzedawca? Rozglądała się dookoła z uwagą, wciąż w napięciu, dochodząc do wniosku, że powinna się już odezwać, jeśli nie chciała zapisać się w pamięci lorda Yaxleya jako namolna, niezbyt dobrze wychowana nieznajoma.
- Nie pamiętam nazw tych tytoniów, wiem jednak, że miały one podchodzić z Indii - podjęła cicho, z dobrze udawaną obojętnością, brakiem zainteresowania. Była tu tylko dlatego, że brat poprosił ją o przysługę. Nic więcej. - A znając mojego brata, z pewnością miał na myśli coś wyrazistego, ale klasycznego - kontynuowała z lekkością, nie udzielając zbyt wielu informacji, nie wiedząc w ogóle, jakimi określeniami powinna opisywać smak czy rodzaj mieszanki. W końcu dotarli do palarni, a Maeve zatrzymała się w pół kroku, tracąc nieco ze swej pozornej nonszalancji. O ile w otoczeniu licznych gablot i szafek nie powinna martwić się o swoje zdrowie, o tyle tutaj, przebywając sam na sam z nowym nestorem jednego z radykalniejszych rodów, sytuacja wyglądała zgoła inaczej. Mógłby ją zabić z zimną krwią, a usłużny pracownik sklepu jeszcze zaoferowałby się z pomocą w sprzątnięciu wszelkich śladów. - Wybaczy lord, że zawracałam mu głowę bez powodu. Zapewne powinnam zostawić tu lorda samego, by nie przeszkadzać w degustacji, a zamiast tego poszukać sprzedawcy i jego raczyć tymi niezbyt interesującymi informacjami. - Skinęła krótko głową, z szacunkiem, uspokajając się w myślach snuciem planów o jak najszybciej ucieczce z tego przeklętego sklepu.


All the fear there, everywhere
Burning inside of me
Maeve Clearwater
Maeve Clearwater
Zawód : Rebeliant, wywiadowca
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczona

Lately I'm not feeling like myself.
When I look into the glass, I see someone else.

OPCM : 22+1
UROKI : 32+4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Metamorfomag

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t6468-maeve-clearwater https://www.morsmordre.net/t6481-artemizja#165435 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t10356-sypialnia-maeve#312817 https://www.morsmordre.net/t6969-skrytka-bankowa-nr-1629#183139 https://www.morsmordre.net/t6512-maeve-clearwater
Re: Popiół & Diament [odnośnik]31.03.19 17:42
Spięcie było łatwo wyczuwalne, jednak mało kto czuł się swobodnie w jego towarzystwie. Mimo to Morgoth nie zobojętniał na odczuwanie emocji innych, przez co niepewność była zauważalna; wystarczyło wszak tylko odrobinę się skupić, by być świadkiem niemalże drżącego powietrza. Tak też miały wyglądać praktycznie wszystkie spotkania, które miał odbywać się nawet na ulicach czy na teatralnych korytarzach. Miał wywoływać niepewność, lecz nie zbijało go to z tropu. Nie w momencie, gdy czuł odpowiedzialność, jakiej dotychczas jeszcze nie nosił na swych barkach. Rodzina. Gdy tylko pomyślał o wszystkich swoich kuzynach, ich żonach i dzieciak, za które odpowiadał, czy można było odsunąć się od siły? To oni patrzyli na niego z zaufaniem i dawali mi odpowiednią motywację do dalszego działania. Więc zamierzał to robić, chciał to robić. Już nie był chłopcem, który umarł wraz z ofiarami Kamiennego Kręgu. Życie zweryfikowało kto miał dalej trwać, a kto zginąć. Czy miało być im tak pomyślne i teraz?
- Bill Bailey’s Balkan Blend - odparł na słowa kobiety o dobrym indyjskim tytoniu. Nie obracał się i wpatrywał w krajobraz za oknem, sunąc spojrzeniem po okolicznych kamienicach. Londyn. Brudne, smętne miasto z przyszłością napisaną niewiadomą. Miasto miało pogrążyć się w chaosie jak każda wyspa w pobliżu, a jednak ludzie wciąż potrafili się uśmiechać. W jakiś ironiczny sposób. - Stuprocentowa naturalna mieszanka angielska z latakią, turkami, dodatkiem kentucky i odrobiną perique. Powinno mu zasmakować - dodał, mając myśli już daleko Popiołu i Diamentu. Odpłynął wraz z kłębem siwego dymu, wydobywającego się z jego ust. - Nic się nie stało - odparł jeszcze na przeprosiny, które zadźwięczały mu w uszach znajomych tembrem. Skąd go znał? Zanim jednak zdołał się na nim skupić, zaraz po kobiecie pojawił się niby przywołany jej słowami właściciel sklepu, zaczynając już od progu przepraszać za hałas czy opóźnienie. Morgoth dopiero po chwili obrócił się w jego stronę, uprzednio mówiąc nazwę tytoniu, który wybrał i prosząc o jego spakowanie. Wiedział, jakie zakupy miał zrobić i wybór już się dokonał. Nie został do końca, zostawiając niedopałek w ceramicznej, bogato zdobionej na wschodnią kulturę popielniczce.

|zt



They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.

Morgoth Yaxley
Morgoth Yaxley
Zawód : a gentleman is simply a patient wolf, buduję sobie balet trolli
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Thus he came alone to Angband's gates, and he sounded his horn, and smote once more upon the brazen doors, and challenged Morgoth to come forth to single combat. And Morgoth came.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3063-morgoth-yaxley https://www.morsmordre.net/t3117-kylo#51270 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-palac-yaxleyow https://www.morsmordre.net/t3525-skrytka-bankowa-nr-803#61584 https://www.morsmordre.net/t3124-morgoth-yaxley#51390
Re: Popiół & Diament [odnośnik]31.03.19 20:50
Wbrew niedawnym obawom, lord nestor nie wyglądał na szczególnie zainteresowanego jej osobą. Z zamyśleniem wpatrywał się w wychodzące na ulicę okno, nie poświęcając Maeve nawet krótkiego spojrzenia - wyglądało na to, że mogłaby opuścić sklep w każdej chwili, on zaś nie zauważyłby nagłego zniknięcia nieznajomej. Mimo to wspomniał nazwę jakiegoś tytoniu, najwyraźniej wciąż słuchał. Pokiwała krótko głową, wciąż ściskając skrytą w kieszeni różdżkę; słyszała powoli zbliżającego się sprzedawcę, mogła być spokojna, choć oprócz ulgi czuła też niedosyt. Nie tak wyobrażała sobie to spotkanie, nie tak miało ono przebiegać.
- Dziękuję - powiedziała tylko, skinąwszy przy tym krótko głową; wzrokiem śledziła wypuszczony przez Morgotha kłąb dymu. Choć zapach tytoniu drażnił jej nozdrza, mogłaby przypatrywać się tej degustacji nieco dłużej. Rozsądek wziął jednak górę; niewątpliwie pomógł mu w tym pojawiający się w palarni sprzedawca, intymność spotkania została naruszona. Maeve z uprzejmym uśmiechem na ustach wysłuchiwała nieszczerych przeprosin nieznajomego czarodzieja. Doskonale pamiętała, jak potraktował ją jeszcze kilka chwil temu, lecz nie było to ważne. Niedbale zapewniła go, że wszystko w jak najlepszym porządku, zaś kiedy ten znów poświęcił całą swą uwagę znajdującemu się w ich gronie lordowi, wykorzystała to, by w ciszy wycofać się do sali, z której przybyli. Oddychała już spokojniej, z większym opanowaniem, choć serce nadal wybijało szybszy rytm. Z każdym kolejnym krokiem była bliżej wyjścia, lecz każdy kolejny krok przynosił tez obawę, że któryś z mężczyzn postanowi zareagować w jakikolwiek sposób na jej nagłe zniknięcie. Dotarła do drzwi, położyła dłoń na klamce i zamarła na chwilę; choć było to głupie i sama nie wiedziała, skąd jej się to wzięło, to podświadomie łudziła się, że lord Yaxley zatrzyma ją, spróbuje rozszyfrować jej dziwne zachowanie.
Pokręciła głową, próbując pozbyć się takich myśli, takich odczuć, i wyszła na znajomą ulicę. Oddaliła się stamtąd możliwie jak najszybciej, nie kierując się już ku bibliotece, a wracając od razu do domu.

| zt


All the fear there, everywhere
Burning inside of me
Maeve Clearwater
Maeve Clearwater
Zawód : Rebeliant, wywiadowca
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczona

Lately I'm not feeling like myself.
When I look into the glass, I see someone else.

OPCM : 22+1
UROKI : 32+4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Metamorfomag

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t6468-maeve-clearwater https://www.morsmordre.net/t6481-artemizja#165435 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t10356-sypialnia-maeve#312817 https://www.morsmordre.net/t6969-skrytka-bankowa-nr-1629#183139 https://www.morsmordre.net/t6512-maeve-clearwater
Re: Popiół & Diament [odnośnik]14.02.21 20:56
13 października 1957
Siedem dni upłynęło od otrzymania listu od Multon. Zgodnie z jego treścią Zachary tak zorganizował swój czas oraz wszelkie zobowiązania, aby być wolnym i w pełni gotowym na przyjęcie szczegółowych informacji, których Elvira miała mu udzielić. Przygotowywał się do tego spotkania przez kilka dni. Mając pod rozkazami szeptaczy i szpiegmistrzów wysłanych przez ojca, zamierzał wykorzystać pełnię ich możliwości. W ciągu kilku dni zdobyli dla niego wystarczająco dużo wieści, dzięki którym mógł działać, pozostając szarą eminencją nadchodzących wydarzeń. Poczynił także odpowiednie środki ostrożności – Malik przybył do sklepu Popiół i Diament pół godziny wcześniej, w swym oficjalnym zadaniu dokonać kilku zakupów w imieniu Shafiqa. Jego prawdziwe zadanie było zgoła inne. Tak jak Iskandara, który od prawie tygodnia podążał śladem odnalezionych nazwisk. Dziś to Zachary miał dowiedzieć się więcej.
Przekręcając gałkę drzwi ukrytych przed mugolami, których już nie było w mieście, jedynie pobieżnie zerknął na szyld sklepu. Wiedział, że trafił dobrze, rozglądając się po samym wnętrzu, nadal bogatym, choć lekko uszczuplone w niektóre z luksusowych towarów. Nie zaszczycił wzrokiem osoby za ladą. Raptem kilku klientów, z którymi nie miał nic wspólnego oraz Malik czający się przy półkach z alkoholem. Gdyby nie wiedział, że szeptacz był tutaj, w ogóle by go nie zauważył. Dobrze, przytaknął własnym myślom, kierując kroki w stronę gabloty z tytoniem doskonale widocznej z progu sklepu. Raptem kilka minut przed umówionym czasem. Mógł je bez przeszkód poświęcić na przejrzenie asortymentu, aby o czasie, kiedy czarownica znalazła się w zasięgu, odezwać się cicho.
Jak twoja pamięć? — Zapytał palcem stukając na paczkę Iskier skrytą za szkłem. Zaraz jednak uniósł rękę, by powstrzymać obsługę przed spełnieniem życzenia. — Przypomniałaś sobie coś, co pomoże mi w ustaleniu, kogo należy ukarać? — Padło kolejne pytanie, tym razem nieco głośniej z wyraźnie słyszalnym zaangażowaniem. Nie zdradził Multon wiele. Na obecnym etapie śledztwa nie musiał wiedzieć więcej niż konieczne, choć pozostawał skory do podzielenia się efektami wysiłków jego ludzi. W końcu to jeden z nich odwiedził czarownicę i dostarczył jej dokumenty. — Mam nadzieję, że Iskandar był użyteczny — wspomniał półgębkiem, zaraz podnosząc ton. — Masz ochotę na coś konkretnego? — Zaproponował, gestem zakreślając przestrzeń sklepu. Mógł jej zaoferować cokolwiek z asortymentu, jeśli miała takie życzenie.




Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about

the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Popiół & Diament - Page 2 MaPFNWM
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5831-zachary-shafiq#137692 https://www.morsmordre.net/t5852-ammun#138411 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f145-wyspa-man-siedziba-rodu-shafiq https://www.morsmordre.net/t5866-skrytka-bankowa-nr-1444#138736 https://www.morsmordre.net/t5865-zachary-shafiq#138732
Re: Popiół & Diament [odnośnik]20.02.21 20:06
Na obecnym etapie nie odczuwała już zaskoczenia, gdy obca sowa - czasami inny, oryginalniejszy ptak - zjawiał się na parapecie jej okna w każdej możliwej porze dnia, niosąc w dziobie list zapisany informacjami, zaproszeniami, rozkazami. Prowadzone przez nią dawniej życie samotnicze wyparły zobowiązania, jakie przysięgła wypełniać wobec organizacji. W latach wojny niedopuszczalnym było marnowanie czasu i uchylanie się wyzwaniom. Odpisała Zachary'emu krótko, treściwie, bez zbędnego dopytywania przyjmując powierzone zadanie. Nie znali się od wczoraj, koszmar w Locus Nihil przetrwali właściwie ramię w ramię; może nie byli przyjaciółmi, może dzieliła ich przepaść nazwiska, ale wierzyła, że w ostatecznym rozrachunku nie będzie traktował jej jak pionka, pozwoli zadawać pytania, jeżeli tylko sformułuje je właściwie.
Zezwolił Elvirze wybrać miejsce spotkania, a ona nie bez powodu wskazała jeden z droższych, bardziej prestiżowych lokali Londynu. Chciała subtelnie ocenić jego podejście, wyczuć, czy tak jak większość ich darzył ją teraz podskórną pogardą. No i chciała napić się za darmo, za ten egoizm nikt nie mógłby jej winić w czasach, w których w zwykłych sklepach dostać można było co najwyżej czystą wódkę. Shafiq nie obawiał się pokazać z nią w publicznym miejscu i choć tyle mogła... nie docenić, lecz zaakceptować, że byli jeszcze wśród nich czarodzieje normalni. Żeby nie popisać się prostactwem i brakiem zaangażowania, podjęła się zadania z powagą, odnajdując każdą możliwą notatkę, jaka na temat uzdrowicieli kryła się w jej zapiskach, czytając dostarczone przez sługę Shafiqa dokumenty i przetrząsając zakamarki pamięci. Elvira Multon nie była przesadnie towarzyska w czasach, gdy pracowała jeszcze na oddziale szpitalnym, lecz miała cechę, która użytecznie jej za to nadrabiała - była wścibska, zawsze chciała stać krok przed pozostałymi, by nie mogli doścignąć jej na drodze do specjalizacji. Nie wiedziała, czy tyle wystarczy, ale zamierzała pomóc najwięcej, jak będzie w stanie.
Na miejscu zjawiła się o czasie, ubrana wygodnie, lecz stosownie do miejsca, towarzystwa i okazji. Karminowa szata z ciężkiego materiału okrywała czarne buty na płaskim obcasie; na ramiona zarzuciła grubą, czarną chustę, w uszy odważyła się włożyć połyskujące szkarłatem kolczyki, tworzące rozkoszny kontrast ze spiętymi, białymi włosami. Aksamitne rękawiczki skrywały protezę lewego przedramienia.
- Witaj, lordzie - powitała go, zbliżając się do gabloty; nie dało się ukryć, że jej głos na przestrzeni ostatnich kilku dni stał się matowy, równie mechaniczny i pozbawiony osobowości, co sztuczna dłoń. - Nie przeczę, że głowa ostatnio mi dokucza, ale pamięć pozostała sprawna. - obniżyła ton, udając, że przygląda się papierosom za szkłem. - Przeanalizowałam każde nazwisko z osobna, a dostarczone dokumenty były w tym niezwykle pomocne. Jestem w posiadaniu danych, które mogą okazać się bardziej szczegółowe od tego, co wpisywane w rubryki - Uniosła prawy kącik ust jak do uśmiechu, ale pozostałe mięśnie bladej twarzy pozostały w bezruchu; ciężko było nazwać tę minę uszczęśliwioną. - W innym wypadku nie marnowałabym lorda czasu. - Słysząc propozycję, rozejrzała się powoli wzdłuż kontuaru i gablot. Spomiędzy różowych warg wyrwało się ciche westchnienie. - Czy nie ten lokal słynie z najlepszej whisky w tej części Londynu? Sprawdźmy - zaoferowała, unosząc zmęczone spojrzenie na twarz Zachary'ego.
[bylobrzydkobedzieladnie]


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Popiół & Diament [odnośnik]17.03.21 23:39
Myśl, by skorzystać z pomocy Elviry nie przeraziła go ani nie wywołała żadnych innych uczuć. Spotkanie to wynikało z wiedzy, którą posiadał, z szeregu dokonanych wcześniej kalkulacji i przemyśleń. Otrzymane informacje od szeptaczy potraktował z uwagą i wciąż na nich polegał. Potrzebował jednak nowego źródła – wręcz musiał uzupełnić to, do czego dotarcie mogło zająć zbyt wiele cennego czasu. Kimś takim właśnie była Multon. Pracowała w Świętym Mungu wystarczająco długo, żeby wiedzieć o jego pracownikach dostatecznie dużo, a czego Zachary nie był w stanie uzyskać, pracując na innym oddziale. Lista podejrzanych jasno krążyła wokół konkretnych nazwisk, z którymi to właśnie ona miała styczność; nie Zachary.
Skinął uprzejmym ruchem głowy, reagując na obecność i przyjęte powitanie.
Zatem zacznijmy od początku — podjął. — Alfred Havisham, urazy pozaklęciowe — zrobił krótką pauzę — Joseph Leighton, choroby wewnętrzne — druga pauza — Maya Rowstone, urazy magizoologiczne — trzecia — Theresa McLaggen, urazy urazy pozaklęciowe — czwarta — Edward Wadock, choroby wewnętrzne — piąta, ostatnia, znacznie dłuższa. Lista nazwisk, którą uraczył Multon wraz z ich kopiami akt prowadzonych w Świętym Mungu. — Od kogo chcesz zacząć? — Zapytał, ponownie stukając palcem w szklaną gablotę. Tym razem uniósł wzrok, zwracając swoję uwagę w kierunku obsługi — W to nie wątpię. Pracowałaś z nimi albo miałaś większą styczność niż ja — podsumował półgębkiem, po czym umilkł, dostrzegając podchodzącego do nich mężczyznę. Odczekał chwilę, nim uniósł wzrok. Krótka chwila ciszy była potrzebna; zebranie myśli, oddzielenie tematów, posłanie krótkiego spojrzenia ku Malikowi wybierającego coś z półek z alkoholem. Musiał upewnić się, że szpieg był blisko i słuchał ich, mając za zadanie wyłapać to, czego on nie był w stanie.
Dwie paczki Stibbonsów, w twardej paczce, mała moc — odezwał się do mężczyzny. — Moja przyjaciółka chciałaby obejrzeć waszą ofertę whisky. Którą z półek szanowny pan poleca? — Postawił pytanie w stronę sprzedawcy, może właściciela. Nie dbał o to. Zakupy były miłym dodatkiem do pełnionych obowiązków; wobec ojca, wobec Rycerzy i Czarnego Pana, wobec szpitala i dyrektora Lowe'a, wreszcie wobec samego siebie. Chciał, by wszystko to zbiegało się w jednym miejscu, by stanowiło jednorodne dopełnienie, nie szarpaninę i strzępy, z których nie dało się wyłuskać zbyt wiele. Cenne informacje, w których posiadanie zamierzał wejść tkwiły na języku Elviry. Zechariah Shafiq, Wielki Wezyr rodu i własnego ojca, zgodził się zapłacić za nie odpowiednią cenę właśnie tutaj, kierując się czystym logicznym rozumowaniem. To, na ile miały okazać się przydatne, zamierzał rozsądzić później. Także później miała nastąpić ocena, czy poniesiony koszt czynił go stratnym, jak tak postanowił wziąć w nawyk, nieustannie wertując ekonomiczne źródła. Lekcje trwały. Zyski i straty leżały po obu stronach wagi.




Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about

the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Popiół & Diament - Page 2 MaPFNWM
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5831-zachary-shafiq#137692 https://www.morsmordre.net/t5852-ammun#138411 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f145-wyspa-man-siedziba-rodu-shafiq https://www.morsmordre.net/t5866-skrytka-bankowa-nr-1444#138736 https://www.morsmordre.net/t5865-zachary-shafiq#138732
Re: Popiół & Diament [odnośnik]18.03.21 13:55
Nie zwróciła większej uwagi na mężczyznę kręcącego się niedaleko półek z alkoholem; gdy jej chłodne spojrzenie powędrowało w jego kierunku, prześlizgnęło się bezosobowo i spoczęło na wysokich, smukłych butelkach, w których gęste trunki odbijały karminowo plamy światła z licznych świec. Towarzysz lorda Shafiqa był doświadczonym szpiegiem, a ona - spostrzegawcza, lecz nieobeznana ze światem arystokratycznych spisków i szeptaczy. Przyjrzała się po kolei każdemu z klientów, starając się wypatrzyć tego, który mógłby dłużej zawiesić na nich wzrok. Jeżeli jednak któryś się poważył, wyglądało na to, że jej opięte czerwienią biodra interesują bardziej od przyciszonej rozmowy. W porządku, tyle nie robiło znaczącej różnicy.
Wysłuchała Shafiqa w milczeniu, kiwając głową z każdym kolejnym nazwiskiem. Mogła sprawiać wrażenie niezainteresowanej, gdy muskała czarną rękawiczką gablotę szafy z papierosami, w rzeczywistości jednak jasne brwi wygięły się w wyraz najwyższego skupienia.
- Zacznę od tych, którzy nie pracowali ze mną - uznała wreszcie. Głęboki ton znudzonej życiem kobiety nie pasował do złośliwych oczu, ale dziś była damą do towarzystwa, czarownicą na misji; a nie sobą, perfidną wiedźmą z aspiracją do naciskania każdemu na odcisk. - O nich wiem najmniej, domyślasz się na pewno... lordzie? - Ostatnie słowo przyobleczone w nutę pytania sugerowało propozycję; porzucenie oficjalnej tytulatury na rzecz sprawniej przeprowadzonego przesłuchania. Im obojgu było to na rękę, bowiem Elvira nie lubiła szlachetnych pierdół, a Zachary oczekiwał od niej konkretów.
Widziała, że się rozgląda, lecz nie przywiązała do tego wagi. Sama jako pierwsza podeszła do kontuaru, starając się poruszać płynnie, spokojnie, pewniej niż w rzeczywistości się czuła. Pozwoliła Zachary'emu dokonać zamówienia, wybór papierosów nie czynił większej różnicy; a potem skinęła głową i wydęła lekko usta, gdy w powietrzu zawisło słowo przyjaciółka. Powinna być zaszczycona, czy podejrzliwa? W mało które wyrazy sympatii była obecnie skłonna uwierzyć. Właściciel zaproponował półkę, gdzie znajdowały się alkohole o różnych barwach i wielu nazwach; a ona żadnej nie kojarzyła. Wskazała tę butelkę, która miała najładniejszy bursztynowy połysk i zachęcający grawer żmii na szyjce. Cena była wyższa niż zawartość jej portfela. Wcale nie dlatego, że w ogóle takich pieniędzy nie miała, po prostu niebezpiecznie nosić przy sobie znaczną ilość złota.
- Maya Rowstone - zaczęła miękko, gdy oddalili się od kontuaru i podeszli do szafy z cygarami. Potencjalnie zwykli klienci oceniający wytworne produkty. - Czystej krwi czarownica, ale tylko teoretycznie. Jest z mojego rocznika, jej ojciec umarł jak zaczynałyśmy staż, pamiętam, jak ryczała. Potem jej matka wyszła za mugola. Plotkowała o tym z babami w damskiej toalecie. Zapisałam to sobie, żeby wykorzystać przeciw niej, ale skończyło się na tym, że ona doniosła na mnie za obrażanie jej matki. Beznadziejny przypadek, uwielbiała swojego nowego tatusia - Przyjrzała się swemu odbiciu w szklanej gablocie; wyglądała pięknie, jak góra złotych galeonów, ale nie potrafiła już zmusić ust do sztucznego uśmiechu. - McLaggen, Tereska... O niej nie powiem złego słowa, była cicha i nie wychodziła przed szereg, wykonywała robotę sumiennie, często konsultowałam z nią przypadki z naszego oddziału, gdy podejrzewałam wpływ zaklęć na chorobę. Jeszcze zanim zaczęła się wojna narzekała na Longbottoma. Zbyt często nie mówiła o polityce, ale kiedyś ją złapałam na tym, że w dyżurce tłumaczyła innej uzdrowicielce, że do szlam nic nie ma, niech żyją sobie spokojnie, ale wysokie stanowiska powinny być zarezerwowane dla prawdziwych czarodziei. - Uniosła głowę, rzuciła Zachary'emu długie spojrzenie. - O takie informacje ci chodzi? Czy szczegóły ich osobistego życia też mają znaczenie?
[bylobrzydkobedzieladnie]


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Popiół & Diament [odnośnik]26.04.21 23:48
Machinalnym ruchem głowy, nieznacznym jak na panujące warunki, skinął głową. Potwierdzał tym samym chęć wysłuchania tego, co Elvira zdobyła i wierzył, że nie były to informacje mające wyprowadzić go w pole. Zbyt wiele zależało od wiedzy, którą pozyskała jeszcze jako uzdrowicielka Świętego Munga. Zbyt wiele, poruszył myśl, która utrzymywała go w napięciu przez ostatnich kilka dni, a bez której nie mógł ruszyć dalej.
Raz jeszcze skinął głową w milczeniu. Ciche przyzwolenie zostało wydane i stanowiło dowód zaufania, którym ją obdarzał. Wiedział, że była zdolną czarownicą, choć nie miał pojęcia, skąd pochodziła. Status jej nazwiska stanowił wystarczającą podstawę do nawiązania współpracy, a przynależność do Rycerzy Walpurgii oraz znajomość odpowiednich ludzi pośród nich tylko to potwierdzała. O jej umiejętnościach uzdrowicielskich zdołał się przekonać, choć to jemu przyszło ją ratować niespełna miesiąc temu. Pobieżne spojrzenie na protezę przypomniało mu o tych chwilach, kiedy trzymał ją we własnych ramionach i próbował utrzymać przy życiu. Udało się pomimo poniesionej ceny; dziś współpracowali nad zupełnie innym zagadnieniem, lecz nadal ściśle związanym z ich bliźniaczymi karierami.
W milczeniu słuchał tego, co miała do powiedzenia. I już od pierwszych jej słów był pod wrażeniem pierwszorzędności informacji, których on ani jego szpiedzy nie byli w stanie zdobyć. Wszelkie oficjalne komunikaty już dawno przekazał szeptaczom – potwierdzały to, co z każdym kolejnym zdaniem słyszał z ust Elviry, będąc nieco zaskoczonym bezpośredniością sformułowań. Z drugiej strony nie dziwił się, że nie żywiła do żadnej z osób z listy sympatii. On sam, Zachary Shafiq, każdą z osobna traktował jak zdrajców, choć jeszcze nie miał na to twardych dowodów. Wystarczył ledwie cień podejrzenia, by wszelkie przygotowania wcielić w życie i je zrealizować. Nie zamierzał jednak działać pochopnie. Potrzebował faktów, ale i drobnostek prowadzących do nowych zaułków wartych eksploracji.
Masz może jego nazwisko? — Zapytał krótko. — Jeśli jej matka poślubiła mugola... w obecnej sytuacji może nas okradać — wybrzmiał cicho, spoglądając wyczekująco na Elvirę. Nie musiała znaleźć odpowiedzi. Zaprzeczenie również okazałoby się wystarczające, wszak od tego miał Malika. — Myślisz, że byłaby w stanie przyjrzeć się naszej sprawie bliżej? Może byłaby w stanie powiedzieć coś więcej? — Kolejne pytania padły z ust Zachary'ego, gdy tylko nadarzyła się ku temu okazja. Jeśli rzeczywiście poglądy McLaggen były tak antymugolskie, naprawdę mogła wiedzieć znacznie więcej. Tak ważny trop miał znacznie bez względu na efekt, bowiem nie zależało mu tylko na ukaraniu. Zbudowanie potężnej sieci stanowiącej źródło wiarygodnych informacji również miało ogromną wagę; szczególnie od chwili, gdy wziął we władanie wybitnych szeptaczy z samego Kairu.
Wszystkie informacje mają znaczenie. Im więcej się o nich dowiemy, tym szybciej znajdziemy zdrajcę — odpowiedział na pytanie. Na szczęście nie śpieszył się nigdzie i każde słowo było potrzebne, choć czasu z każdym dniem było coraz mniej.




Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about

the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Popiół & Diament - Page 2 MaPFNWM
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5831-zachary-shafiq#137692 https://www.morsmordre.net/t5852-ammun#138411 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f145-wyspa-man-siedziba-rodu-shafiq https://www.morsmordre.net/t5866-skrytka-bankowa-nr-1444#138736 https://www.morsmordre.net/t5865-zachary-shafiq#138732
Re: Popiół & Diament [odnośnik]28.04.21 21:18
Czerwone usta przyozdobił uśmiech, soczysty i nęcący jak wiśnia wisząca na krawędzi wytwornego kieliszka. Nie pozostawiła Zachary'emu żadnych wątpliwości, spojrzeniem i subtelnym dotykiem satynowej rękawiczki na męskim przedramieniu dała do zrozumienia, że wyraża wdzięczność, sympatię za zgodę na obycie się bez kurtuazji; przynajmniej dziś, w dusznym sklepie pachnącym jak najpiękniejsze salony pałacu Beaulieu. Być może Shafiq zdawał sobie sprawę z tego jak krucha jest sympatia Elviry Multon. Jak łatwo jest zatracić ją jednym gestem lub słowem. A może wręcz przeciwnie, pozwolił się oczarować słodkiej woni lawendy, która otaczała ją jak mgiełka, zainteresowała go bladość skóry wystającej zza czarnej chusty; tak różna od tego, co miał wokół siebie na co dzień.
Była bezwstydna, gdy rzucając mu długie spojrzenie spod rzęs, szepnęła:
- Dziękuję, Zachary.
Ale intensywna chwila nie trwała długo, gdyż krótkim machnięciem palców wezwała do siebie ekspedienta i wskazała interesujące ją papierosy; cienkie, kobiece i długie, ze złotą oblamówką. Mężczyzna odszedł, by zapakować je w ozdobną papierośnicę, Elvira tymczasem spojrzała na Zachary'ego i przechyliła się ku niemu, aby wysłuchać odpowiedzi. Wyglądało na to, że jej informacje okazały się cenne; musiała je tylko rozwinąć, sięgnąć głębiej do zakamarków pamięci. Kim oni byli? Kim byli i jakie stanowili niebezpieczeństwo?
- Nie jestem w pełni pewna. Wydaje mi się, że Davidson, ale musiałabym to jeszcze potwierdzić, powiadomię cię o tym w liście - mruknęła, gładkim gestem podpierając brodę na dłoni. - Może i by była, w końcu nadal pracuje na miejscu. Nawiązanie z nią kontaktu to dobry trop - dodała mniej chętnie, gdyż nie podobała jej się wizja wskazania kobiety, która mogła okazać się przydatniejsza. Pieprzona McLaggen. Zawsze miała krzywe zęby i nigdy nic z tym nie zrobiła. - Dalej, Havisham... o nim wiem najmniej. Bardzo skryty człowiek, nie udzielał się na spotkaniach międzyoddziałowych, raczej nie brał dodatkowych dyżurów. Wiem, że ma rodzinę, chyba czwórkę dzieci. Nikt o nim nigdy nic nie mówił, bo był taki dokładny, wykonywał swoją robotę i wracał do domu, nie miał żadnych znajomych w szpitalu. - Delikatnie wzruszyła ramieniem. - Leighton natomiast robił ze mną na wewnętrznych i wiesz z pewnością, że jego daleka krewniaczka znajduje się na liście gończym. Charlene... - syknęła, przesuwając językiem po zębach. - Jest strasznym idiotą, nie wiem jak został uzdrowicielem. Niby nie wchodził w żadne konflikty, ale wiele kobiet w damskiej toalecie nazywało go błaznem. Płakał w dyżurce, kiedy wybuchnęła wojna, mówił, że odejdzie z Munga... ale był na to chyba zbyt wielkim tchórzem - Uśmiechnęła się paskudnie. - No i Wadock... - Urwała, gdyż zbliżał się w ich stronę ekspedient, niosąc paczkę papierosów oraz alkohol.


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Popiół & Diament [odnośnik]14.06.21 6:09
Uwaga, którą poświęcał Elvirze była niemal równa do tej samej, z jaką traktował ekspedienta luksusowego sklepu, zawartość półek oraz gablot z ekspozycją, czy własnego szpiega. W nikłym odbiciu w szklanej tafli, na którą spoglądał od czasu do czasu, coraz wyraźniej dostrzegał zmarszczkę zamyślenia, prawie roztargnienia pogłębiającego się z każdym kolejnym oddechem. Nie wiedział, ile z tych informacji miało okazać się przydatne, a ile spowoduje dalsze błądzenie bez celu. Wszystko było takie niepewne, niejednoznaczne i to pomimo poświęcania ogromu czasu na znalezienie winnego. Starał się nie ulegać irytacji. Zachowanie spokoju, utrzymanie delikatnego balansu zawsze pomagało w takich sytuacjach, lecz tym samym wtłaczało atmosferę rozważań, refleksji, na które teraz i tutaj nie mógł sobie pozwolić. Myśli wolno przemykały od jednego nazwiska do drugiego. Każdemu przypisywał nowe informacje, porównując je z tymi, w których w posiadanie wszedł wcześniej na podstawie danych osobowych gromadzonych przez szpital. Niewiele, tak wcześniej to podsumował kilka dni temu, gdy posyłał do Multon list z prośbą o spotkanie.
Spojrzał na nią przelotnie, niemal ignorując bezpośredni zwrot. Jeśli rzeczywiście miało to usprawnić komunikację, był w stanie na to przystać. Przynajmniej dzisiaj. Nieco obolałe stawy w obu dłoniach lekko rozruszał, będąc przyzwyczajonym do kłucia i pieczenia, kiedy to robił. We własnym bólu odnajdywał dość niepewną metodę na odwrócenie się od potoku wolnych, rozpraszających myśli, by móc skoncentrować się w pełni na toczonej rozmowie.
Będę wdzięczny — odparł zdawkowo, czyniąc samemu sobie uwagę, żeby Rowstone przyjrzeć się znacznie bliżej. Mimo wszystko stanowiła cel, którym warto było się zainteresować i pozbawić ją kłopotu ojczyma nie mającego w sobie choćby uncji magicznej krwi. Wierzył, że mogli sobie na to pozwolić. Jedyny kłopot tkwił w ustaleniu obecnego adresu, pod którym się ukrywał. A może już był martwy. Poszlaka warta sprawdzenia, nic więcej, póki co.
Nazwisko Havishama co do zasady przemilczał. Słowa Elviry, tak pewne, utwierdziły go w jego własnym przekonaniu, że aktualnie nie stanowił żadnego zagrożenia nawet, jeśli nie wyróżniał się niczym szczególnym. Wprawdzie powinno czynić go to podejrzanym pierwszego stopnia, to przeczucie Zachary'ego oraz jego własna chęć dowiedzenia się jak najwięcej, kierowała go ku skrupulatnemu przemyśleniu pozostałych opcji, by uniknąć popełnienia błędu. W przypadku pomyłki, łatwo było do niego dotrzeć.
Z lekkim uśmiechem, dość wyrachowanym, przyjął wspomnienie jednej z osób na listach gończych. Leighton, powtórzył w myślach nazwisko, jakby brakujący element układanki wskoczył na właściwe miejsce. Zaraz jednak utracił to uczucie i stracił zainteresowanie.
Jeśli mnie pamięć nie myli, to przez jakiś czas pracowała jako alchemik na moim oddziale. Chyba awansowała i przeniosła się — stwierdził obojętnym tonem. — Zniknęła ze szpitala, z tego co słyszałem. — Dodał, dość uważnie śledząc ruch języka Elviry po zębach. Czyżby miała aż taką ochotę zatopić zęby w zdrajcach? — Zawsze łatwo będzie się go pozbyć — skomentował cicho, z wyraźną drwiną w głosie na samo wspomnienie płaczu. Domyślał się po tonie głosu, co Multon sądziła o tego typu ludziach, nieco będąc zainteresowanym, jak wiele słów cisnęło się jej na usta, gdy ledwie rozpoczęła temat Wadocka. Zerknął w stronę ekspedienta, nikłym skinieniem głowy dziękując za wypełnienie zamówienia. — Co z nim? Ledwie dogrzebałem się do jego kartoteki. — Zapytał, dzieląc się własnym niezadowoleniem w tak niewielkim osiągnięciu kroku. Jako jeden z niewielu zdołał umknąć rzeczowej analizie, a teraz wszelkie niejasności miały zostać rozwiane. — Trafiłem tylko na urywek toku leczenia, w którym zalecał dawkowanie eliksirów z zacięciem prawdziwego alchemika. Wiesz coś o tym? — Postawił kolejne pytanie, tym razem spoglądając Elvirze prosto w oczy. Jeśli wiedziała cokolwiek, musiała rozwiać jego wątpliwości.




Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about

the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Popiół & Diament - Page 2 MaPFNWM
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5831-zachary-shafiq#137692 https://www.morsmordre.net/t5852-ammun#138411 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f145-wyspa-man-siedziba-rodu-shafiq https://www.morsmordre.net/t5866-skrytka-bankowa-nr-1444#138736 https://www.morsmordre.net/t5865-zachary-shafiq#138732
Re: Popiół & Diament [odnośnik]09.07.21 20:46
Gdyby była mniej domyślna, mogłaby uznać, że Zachary wcale jej nie słucha. Wytworna obojętność, z jaką przyglądał się mijanym gablotom, jaką od czasu do czasu obdarzał nadchodzących ekspedientów, ją samą, była wyrazem czystej, szlacheckiej wyniosłości. Nie powinna oczekiwać, że Shafiq okaże się inny tylko przez wzgląd na jego egzotyczną aparycję, na to, że był jej towarzyszem w wyprawie do podziemi. Pod pewnymi względami również zawdzięczała mu życie. Czy odwdzięczała mu się teraz, oferując całą swoją wiedzę w ekskluzywnym sklepie, darząc wdziękami dobrze skrojonej szaty na doskonałym ciele? Prawdopodobnie nie. Dla niej byłoby to zbyt mało. Ścigała Lestrange'a, aby odpłacił jej się za poświęcenie - czy i Shafiq nie miał wobec niej tego samego prawa?
- I ja jestem wdzięczna - odparła, nie precyzując dalekiego toru, jakim pognały jej myśli. Dostrzegła subtelne ruchy dłoni mężczyzny, wskazujące na odczuwany ból. Była wyczulona na te objawy, odbywała specjalizację na oddziale genetycznie chorych arystokratów. Przemknęło jej przez myśl, by spróbować schwycić go za dłoń, przekazać coś bez słów. Zrezygnowała z tego pomysłu zanim jeszcze oderwała palce od własnego biodra.
- Nie miała innej możliwości niż zniknąć. Nie nadawała się ani do tej pracy ani do życia wśród czarodziejów... na jej nieszczęście - stwierdziła cicho, dyskretnie obracając głowę przez ramię i przesuwając spojrzeniem po nielicznych klientach sklepu.
Papierosy i butelkę przyjęła z przyjemnością, chowając oba przedmioty do eleganckiej torby, również wręczanej przez ekspedientów. Naprawdę potrafili zadbać o klienta. Cóż za przewrotność, że nie miała pieniędzy, by zapłacić za cokolwiek z tego, co zawisło na jej ramieniu. Nie przyglądała się długo swoim nowym zdobyczom, poświęciła Zachary'emu całą uwagę, na którą zasługiwał, usłyszała wszak przebijające przez jego głos zniecierpliwienie. Być może złość na własne niedoinformowanie. Posiadanie wieści, do których inni nie mieli dostępu, było przyjemnym przywilejem, ale nie zamierzała długo się nim napajać.
- To, na co trafiłeś, jest słuszną uwagą. Wadock zawsze kojarzył mi się bardziej z alchemikiem niż z uzdrowicielem, jakby... rozminął się z powołaniem. - Spojrzała na swoje odbicie w szkle gabloty, nieskazitelną twarz i zmęczone, błękitne oczy. - Nie lubił pacjentów, wolał siedzieć w papierach. Zawsze, kiedy odwiedzałam jego gabinet, miał ich całe stosy. Swoich pacjentów, nie swoich pacjentów... - Uśmiechnęła się krzywo. - To taki człowiek, o którym wiesz, że jest podejrzany, ale nie masz na to sowitego dowodu. Z nikim z personelu nie utrzymywał bliższych kontaktów, przynajmniej nie jawnie. O sobie też mówił niewiele, ale... wydaje mi się, że jeden raz odwiedziła go w szpitalu żona z córką. Ta córka była też dziwaczna, inaczej ubrana. - Przygryzła wargę, zostawiając na niej soczysty ślad zębów. - Jak mugol.
Odniosła wrażenie, że coś musnęło ją w kark, gdy się jednak odwróciła, okazało się, że były to jedynie jej własne włosy.


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Popiół & Diament [odnośnik]03.08.21 22:42
Myśli kłębiące się od co najmniej kilku dni stanowiły strzępy. Układankę, której nie potrafił rozwikłać ani samodzielnie, ani z pomocą szpiegmistrzów przysłanych przez ojca. Ich egzotyczne rysy twarzy, choć nie tak ostre jak Zachary'ego, wciąż wyróżniały się w tłumie. Przebywali na angielskich ziemiach także zbyt krótko, aby należycie wsiąknąć w społeczność i stać się jej jednolitą częścią. Odznaczali się, stanowili potencjale zagrożenie, przy których wystrzegano się znacznie większą, wręcz intuicyjną ostrożnością. Nie miał także nikogo innego, komu mógłby zaufać w sprawie tak delikatnej jak ta, która doprowadziła do tego spotkania.
Sylwetce Multon poświęcał odpowiednią we własnym mniemaniu ilość uwagi. Niewielką, wręcz graniczącą z czystą ignorancją. Pozostawał jednak w przekonaniu, że była wystarczająco mądra i nie unosiła się honorem w tego typu sytuacjach. Nie mogli przecież głośno dyskutować o potencjalnych podejrzanych, którzy mogli regularnie okradać szpital i nie ponieść za to konsekwencji. Ryzyko było ogromne, a pozór wspólnych zakupów miał służyć wypełnieniu zadania Zachary'ego.
To fascynujące, jak rozminął się z... powołaniem — westchnął w prawdziwie sztucznym rozczarowaniu. Na krótką chwilę wygiął wargi w uśmiechu, niewielkim, ledwie widocznym, lecz prawdziwym i szczerym. Przymknął powieki, przyjmując do siebie tę informację jako istotną. Myśli Zachary'ego rozpierzchły się. Posiadane przed spotkaniem informacje raz jeszcze ułożył w logiczny ciąg, który utworzył wcześniej i stopniowo począł dodawać doń te z wieści od Elviry, które nie burzyły porządku. Odrzucał także nazwiska, które wspólnie z czarownicą omówili na tyle dogłębnie, aby nie znajdowały się na liście podejrzanych. Poza Wadockiem.
Więc wszystko wskazuje na niego — odpowiedział krótko, wciąż jeszcze trawiąc wszystkie rewelacje. Miała sporo słuszności. Już na samym początku, gdy tylko ujrzał jego zdjęcie w kartotekach, tknęło go niewielkie przeczucie, zwykła myśl. Potrzebował jednak dowodów, niezbitych poszlak prowadzących prosto do niego i nikogo innego więcej. Jej słowa upewniły go, że to właśnie nim powinien się zająć, lecz jednocześnie mógł tak łatwo odrzucić pozostałych śladów, póki finalnie nie okażą się ślepymi zaułkami. Musiał w tym samym czasie podążać wieloma ścieżkami i wykorzystać pełnię możliwości swoich szpiegów, a samemu zająć się dokładnym rozpoznaniem planu dnia Wadocka.
Poruszył głową, dłoń ułożył na chwilę na karku, intensywnie zastanawiając się nad swoim kolejnym posunięciem.
Dziękuję ci, Elviro — odezwał się po dłuższej chwili ciszy, która zapadła między nimi. — Rozwiałaś moje wątpliwości i udzieliłaś niezwykle cennych informacji. Moje śledztwo będzie dzięki temu znacznie prostsze. — Skwitował, kiwając jej w ramach podziękowania głową. Wiedział dość. Wiedział także, gdzie rozpocząć dalsze poszukiwania i posłać swoich ludzi; instynktownie spojrzał tam, gdzie winien stać Malik, lecz jego już nie było. Przysłuchiwał się całej rozmowie i nie istniały żadne przeszkody ku temu, by rozpoczął kolejny etap.




Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about

the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Popiół & Diament - Page 2 MaPFNWM
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5831-zachary-shafiq#137692 https://www.morsmordre.net/t5852-ammun#138411 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f145-wyspa-man-siedziba-rodu-shafiq https://www.morsmordre.net/t5866-skrytka-bankowa-nr-1444#138736 https://www.morsmordre.net/t5865-zachary-shafiq#138732
Re: Popiół & Diament [odnośnik]06.08.21 16:19
Czy w istocie udało jej się zadowolić wymagającą lordowską ciekawość? W jakim celu tak naprawdę Zachary miał zamiar użyć zaoferowanych informacji, jak bardzo mogły okazać się cenne? Role powoli się odwracały; gdy już wyrzuciła z siebie wszystko, co skrupulatnie przygotowywała od kilku dni, poczuła niedosyt, pustkę, której Shafiq nie starał się zapełnić. Zapewne nie miała prawa prosić o wtajemniczenie we wszystkie szczegóły, a jeśli nawet - nie tutaj, nie w tym miejscu. Lekka, frywolna niemal nadzieja kazała Elvirze trzymać się myśli, że dowie się wszystkiego na kolejnym spotkaniu Rycerzy. Tam wszyscy będą musieli podsumować swoje sukcesy i porażki, występki, plany, niepotwierdzone hipotezy. Także i ona, więc gdy tylko opuści obrzydliwie luksusowy sklep w najbogatszej części Londynu powinna skupić siły na tym, aby zrealizować własne zadanie - wciąż rozgrzebane i istniejące tylko w formie schematów działania.
- Na to wygląda. Wierzę, że będziesz wiedział, co zrobić - potwierdziła domysł Shafiqa tak, jakby wiedziała o czym mówi.
Ich spokojny spacer wzdłuż przeszklonych gablot powoli dobiegał końca. Zatoczyli koło, dokonali już swoich zakupów; a w każdym razie dokonała ich Elvira, tylko przez wzgląd na grzeczność nie zaciskając łapczywie palców na otrzymanej od ekspedientki torbie. Zauważyła już, że lord w ostentacyjny sposób unika spoglądania na jej wdzięki i nie wyniosła z tego większej ujmy na honorze. Zachary Shafiq, choć bez wątpienia wybitny uzdrowiciel, nie plasował się zupełnie w granicach jej wzorca męskości. Był zbyt spokojny, zbyt skąpy w słowach, zbyt... ciemny. Trzymała się brytyjskich kanonów piękna, egzotyka odpowiadała jej, gdy znajdowała się w barze oferującym alkohole ze wszystkich krajów świata.
Ciszę przerwały w końcu podziękowania, na które w pewnym momencie przestała liczyć. Uśmiechnęła się lekko, choć uśmiech ten nie sięgnął oczu. Wciąż była zmęczona, duszny zapach tytoniu zaczął mieszać się z prześladującą ją wszędzie wonią zdechlaków. Pochyliła głowę w wyrazie uznania, a potem odwróciła się, powiewając materiałem karminowej sukni. W szkarłatnych kolczykach po raz ostatni odbiło się światło licznych świec. Kryształy przypominały krople krwi, zawieszone na drobnym, srebrnym łańcuszku.

/zt


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Popiół & Diament [odnośnik]20.12.23 19:29
17 VIII 1958


Jeszcze trzy dni wcześniej nie była pewna, czy odnajdzie w sobie tyle siły, aby podjąć się nawet tak drobnego wysiłku, jak przechadzka korytarzami Sallow Coppice. Wiedziała, że Beksa robi wszystko, aby doprowadzić rodowe siedlisko Sallowów do stanu sprzed końca świata. Nie, sprzed deszczu meteorytów. Koniec świata dopiero miał nadejść, zostawił ich jeszcze żywych, względnie całych, choć zabrał stabilizację, którą dawały stare mury, pewna osadzona głęboko w umyśle nienaruszalność domowego miru. Puste okna pozbawione szyb doprowadzały ją do wzrastającego rozdrażnienia, przez większość dni zamykała się więc w pokoju muzycznym, oddając się wirowi pracy. Ale nie podobało jej się to, co wychodziło spod jej palców, co wychodziło z samej głębi jej duszy, niesione słodyczą jej głosu. Fortepian przypominał tylko dziecięce fiasko nauki, na jego widok palce zaczynały boleć bólem ze wspomnień, musiała się stamtąd wydostać, nim oszaleje.
Dalej miała za złe mężowi to, jak się zachował. Że sama musiała ściągnąć go do siebie przy pomocy domowego skrzata, że właściwie to skrzacia magia ochroniła ich wszystkich, nie ten, który ślubował jej bezpieczeństwo. Miała mu za złe to, że — jak sam zdradził — był już na elfim szlaku i nie podjął nawet trudu odnalezienia żony i córki, woląc towarzystwo dzikuski. Że nie zszedł nawet z nimi do piwnicy, a następnego ranka udał się do Ludlow, zamiast na miejscu zajmować się rodziną. Utrzymywanie rodziny w ryzach, zajmowanie się uspokojeniem tak Hersilii, jak i teściów, rodziców Corneliusa, zostało wyłącznie na jej barkach i tak osłabionych późnolipcowym wypadkiem w trakcie polowania u Averych oraz ledwie co przeżytą tragedią. Potrzebowała wsparcia męża jak nigdy wcześniej; ale dostała tylko znajomą gorycz, przypomnienie dziewięciu lat spędzonych w Niemczech.
Dziś jednak nie była przerażoną zmianą ledwie dwudziestolatką. Miała trzydzieści lat, piękną córkę, syna o niezwykłej przyszłości, którego nosiła pod sercem. Rolę, w którą musiała płynnie wejść, ale której nie da się ograniczyć, czy spętać. Dlatego też pozostawiwszy córkę pod opieką babci w Caynham, wybrała się w podróż do stolicy. Nawet prawie—koniec—świata nie mógł powstrzymać upływu czasu. W trakcie Brón Trogain poczyniła już przecież pewne kroki, aby odpowiednio świętować urodziny Corneliusa. Czterdzieste piąte urodziny nie były lichą okazją, dlatego również prezent nie powinien nosić znamion pospolitości. Cornelius otrzymał w dodatku awans, wspiął się na kolejny szczebel drabiny władzy i prestiżu, pociągając całą rodzinę za sobą. I choć była rozczarowana, postanowiła sobie, że nie będzie tolerować pewnych granic, dalej musiała przyznać przed sobą, że obowiązkiem dobrej żony było dbanie o integralność rodziny.
Dlatego też zjawiła się dziś w Londynie, z wyraźnym niezadowoleniem przyglądając się krajobrazowi rozpaczy, który rozlewał się po mieście, kumulował w ruinach, dogaszonych już pożarach. Myślami wróciła na chwilę do Deirdre; wydawało się, że objęła we władanie spokojne miasto i w istocie tak było. Ale natura, czy może dalej — magia jako taka — miała inne zdanie. Do Valerie docierały także wiadomości o tragediach mających miejsce w Shropshire — te poruszały ją zdecydowanie bardziej, zwłaszcza tragedia dziewcząt na płonącym wrzosowisku. W Londynie chciała tylko załatwić istotne sprawunki, na tym powinna się skupić. Nie po to wciąż rozpoczynała dnie ziołowymi mieszankami uspokajającymi przypisanymi przez uzdrowiciela, aby roztrwonić ich skutki.
Na szczęście, gdy dotarła wreszcie do Kensington and Chelsea wydawało się, że dzielnica pozostawała w dużym stopniu nietknięta działaniem spadających gwiazd. Odnalezienie Popiołu i Diamentu nie było trudnym zadaniem. Była wszak czystokrwistą czarownicą, mugole już dawno zostali wypędzeni z miasta, nie było potrzeby kryć się z tym, że posiadali magię. Wnętrze sklepu od razu mówiło wszystko, co chciała wiedzieć madame Sallow. Powitała przyglądającego się jej subiekta subtelnym uśmiechem i mogłaby przysiąść, że surowe rysy twarzy mężczyzny złagodniały w chwili, gdy skrzyżowali swe spojrzenia.
Wzięła głębszy wdech. Zapach kwiatów zmieszany z aromatem drewna i tytoniu był cudowną dychotomią. Przez chwilę zwróciła głowę w kierunku sekcji z tytoniem i fajkami, lecz prędko odrzuciła od siebie tę myśl. Pedantyczne usposobienie męża wykluczało korzystanie z tytoniu w sposób inny, niż dla symbolu statusu. Może na koniec zakupi dla niego coś odpowiedniego dla tej roli, głównie interesowały ją wszak alkohole. Szczególnie słynna na całą Chelsea whisky, ale może powinna rozejrzeć się za czymś bardziej... niecodziennym?
W klasycznej dla siebie czerwieni sukni, jasnymi włosami upiętymi w relatywnie skromne, zważywszy na porę dnia upięcie, rzucała się w oczy nawet na tle marmurów i drogiego drewna. Popiół i Diament był przede wszystkim sklepem nastawionym na potrzeby męskie, lecz nietrudno było się domyślić, że nie znalazła się tu przypadkiem, a jej intencją było odnalezienie odpowiedniego prezentu.




tradition honor excellence
Valerie Sallow
Valerie Sallow
Zawód : Celebrytka, śpiewaczka
Wiek : 30 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
sharpen your senses
and turn the knife
i know those
party games too
OPCM : 5 +1
UROKI : 7 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +3
ZWINNOŚĆ : 16 +3
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t10881-valerie-vanity#331558 https://www.morsmordre.net/t10918-andante#332758 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f452-shropshire-sallow-coppice https://www.morsmordre.net/t10921-skrytka-bankowa-nr-2362#332773 https://www.morsmordre.net/t10919-v-vanity#332759
Re: Popiół & Diament [odnośnik]26.12.23 21:12
Świetlista łuna opadła daleko ode mnie, usłyszawszy huk, poderwałem się do okna, obserwując lawinę błyszczących smug. Kolejne uderzenie wrzuciło wazon ze stołu, jeszcze kolejne otoczyło domostwo smugą piachu. Zamknąłem okno, nim ostatnia warstwa wpadła do mieszkania, żona natomiast zabezpieczyła dół drzwi. Jej przerażone spojrzenie, usiane rudością włosy i spięte nerwowo w kok i krągłe ciało wtulone w moje ramiona były wszystkim, co w tym momencie się liczyło. Daleko nam było do miłości, byłem świadom domniemanych zdrad; przekonany byłem o wykorzystaniu nazwiska w celu podarowania bezpieczeństwa córkom, przemilczałem to jednak, ściskając dumę w gardle. Tyle lat ją jednak kochałem, winien jej byłem uczucie aż po grób — tak, jak ślubowałem i tak, jak chciałem to wtedy, gdy ukląkłem przed nią na prawe kolano. Czasy się zmieniły, powinności były jednak powinnościami i ostatnim, co mogłem w tym momencie chcieć, to jej cierpienia czy nieszczęścia. Choć uważałem ją za silną kobietę, swoistą wojowniczkę, to nadal była ledwie kobietą i naturalna kolej rzeczy uczyniła ją słabszą, mi zaś nakazywała stanowienie jej przewodnika.
Do Popiołu wpadłem po drodze, w lekkim pośpiechu pragnąc zakupić cygaro. Niepokój, szybkość następujących zdarzeń oraz ich skala sprawiały, że potrzebowałem odpoczynku. Brazylijskie cygara tkwiły w domostwie, w pracy potrzebowałem czegoś lekkiego, szybkiego, dającego krótką chwilę wytchnienia pośród szarpaniny dnia codziennego. Nie przepadałem za klasycznymi papierosami, cygaro przyjemnie drażniło gardło, wpędzało w początkowe wrażenie otępienia, które chwilę potem wyostrzało zmysły — to był mój cel, moja ucieczka, ledwie sekundą w eterze nieprzespanych dotąd nocy. Nawet po wielu godzinach pracy, wracając do domu, nie pozwalałem sobie na odpoczynek; głowa żony spoczywała w ciepłej pościeli, nawołując co raz cienkim głosem o zgaszenie świecy, ja zaś zapisywałem kolejne kroki ratunkowe. Część obowiązków ministerialnych, innych departamentów, przejęły moje służby — stan katastrofy łagodził sądownictwo, wiele pomniejszych spraw czekało na rozwiązanie w późniejszych terminach, teraz zaś skupialiśmy się na ratowaniu sytuacji.
Przekroczyłem próg sklepu, gdy moim oczom ukazała się doskonale znana sylwetka. Madame Valerie była piękną kobietą, rozpoznałbym ją w każdym momencie i choć różnica wieku między nią a Corneliusem była zauważalna, to cieszyłem się ich pozornym szczęściem jako daleki obserwator. Była mądrą kobietą, taką przynajmniej wydawała się podczas naszych kilku konwersacji — ceniłem ją za talent, spoglądając na piękno zarówno głosu, jak i całej kobiecej aparycji. Wydawała się niespokojna, jasne brwi zbiły się, a nos zmarszczył; ledwie sygnały, które zwykłem umiejętnie sczytywać z twarzy innych.
Valerie, cieszę się, że cię widzę — odparłem na początku, absolutnie szczerze. O bezpieczeństwie Corneliusa wiedziałem, wszakże przed ludnością hrabstw sprawdzaliśmy co u naszych ministerialnych kolegów, ale stan jego rodziny również napełniał mnie ulgą.
Jak mniemam, wszystko u was w porządku — szczerze na to liczyłem, przenikliwie przesuwając spojrzenie po młodej twarzy. Była niewiele starsza od mojej Merji i Sohvi, niosła jednak ciężar bycia matką — a to potęgowało obawy i potencjalny stres. Rozumiałem to absolutnie, gdy w popłochu pierwszym ruchem moim i żony był kontakt z córkami. Pani Sallow wyglądała na godną kobietę, nie posądziłbym ją o nic złego ponad wypowiadanymi w popłochu opiniami na temat frywolności artystów, z pewnością noc spadających gwiazd musiała napełnić ją niepokojem o rodzinę — ledwie słabi i niegodni myśleli wtedy o kimkolwiek innym. Sięgnąłem po opakowanie doskonale znanych cygar, na powrót spoglądając na blade lico. Złote włosy otaczały jej twarz, a mimo to widziałem w błękitnym spojrzeniu głównie smutek. Dlaczego? Jaka tragedia musiała się stać?



prawda jest jak dobre wino
często znajduje się je w najciemniejszym kącie piwnicy. co jakiś czas trzeba je odwrócić. a także delikatnie odkurzyć, zanim wyjmie się je na światło dzienne i spożytkuje.
Maerin Scorsone
Maerin Scorsone
Zawód : znawca prawa magicznego, zastępca kierownika służb administracyjnych Wizengamotu
Wiek : 52 lata
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
kłamałem więcej
niż kiedykolwiek chciałbym przyznać
a w moich żyłach płynęła krew
zimniejsza niż stal
OPCM : 15 +3
UROKI : 8
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +2
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t11770-maerin-scorsone https://www.morsmordre.net/t11896-gufo https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t11898-skrytka-bankowa-nr-2553#367831 https://www.morsmordre.net/t11897-maerin-scorsone

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Popiół & Diament
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach