Sigrun N. Rookwood
AutorWiadomość
Wartość żywotności postaci: 253
żywotność | zabronione | kara | wartość |
81-90% | brak | -5 | 204 - 227 |
71-80% | brak | -10 | 179 - 203 |
61-70% | brak | -15 | 154 - 178 |
51-60% | potężne ciosy w walce wręcz | -20 | 129 - 153 |
41-50% | silne ciosy w walce wręcz | -30 | 103 - 128 |
31-40% | kontratak, blokowanie ciosów w walce wręcz | -40 | 78 - 102 |
21-30% | uniki, legilimencja, zaklęcia z ST > 90 | -50 | 53 - 77 |
≤ 20% | teleportacja (nawet po ustaniu zagrożenia), oklumencja, metamorfomagia, animagia, odskoki w walce wręcz | -60 | ≤ 52 |
10 PŻ | Postać odczuwa skrajne wycieńczenie i musi natychmiast otrzymać pomoc uzdrowiciela, inaczej wkrótce będzie nieprzytomna (3 tury). | -70 | 1 - 10 |
0 | Utrata przytomności |
Wartość żywotności postaci: 268
żywotność | zabronione | kara | wartość |
81-90% | brak | -5 | 217 - 241 |
71-80% | brak | -10 | 190 - 216 |
61-70% | brak | -15 | 163 - 189 |
51-60% | potężne ciosy w walce wręcz | -20 | 136 - 162 |
41-50% | silne ciosy w walce wręcz | -30 | 109 - 135 |
31-40% | kontratak, blokowanie ciosów w walce wręcz | -40 | 83 - 108 |
21-30% | uniki, legilimencja, zaklęcia z ST > 90 | -50 | 56 - 82 |
≤ 20% | teleportacja (nawet po ustaniu zagrożenia), oklumencja, metamorfomagia, animagia, odskoki w walce wręcz | -60 | ≤ 55 |
10 PŻ | Postać odczuwa skrajne wycieńczenie i musi natychmiast otrzymać pomoc uzdrowiciela, inaczej wkrótce będzie nieprzytomna (3 tury). | -70 | 1 - 10 |
0 | Utrata przytomności |
Różdżka
Rookwood posługuje się różdżką wykonaną z cisu (trujące drewno doskonałe do czarnej magii), a jej rdzeniem jest pazur garboroga (różdżki o takim rdzeniu wybierają czardziejów o agresywnym temperamencie). Mierzy równe 13 cali, jest sztywna, a jej rękojeść posiada rzeźbione zdobienia, których motywem są rozjuszone psy.
maska śmierciożercy
"Sigrun rzeźbiła w kości swą nową twarz, przemieniała brudną, brzydką kość w zwiastun śmierci i nieszczęścia, w symbol nowego życia i siły. Czyniła to z niemałym przejęciem, w oczach lśniło podniecone oczekiwanie, każdy ruch był staranny. Powtarzane po Deirdre inkantacje, rzucane czary nadały czaszce nowy kształt - bardziej podłużny, z mocno zarysowanymi kośćmi policzkowymi, głęboko osadzonymi oczodołami, zionącymi mroczną pustką, pod ciężką linią łuków brwiowych, ściągniętych w rozgniewanym wyrazie, wąskim otworem na usta. Trzaskał już nie tylko ogień w kominku, lecz kościec, cichy brzdęk odbijał się niemal echem w salonie, pobrzmiewał w uszach Rookwood bardzo głośno. Kreowała ją starannie, z uwagą, chcąc, by tak jak maska Deirdre stanowiła odbicie jej osobowości, doskonałej aktorki, potrafiącej wcielić się w każdą rolę, oszukać każdego, jej nowa twarz oddawała płonący w niej gniew, będący jej siłą, nienawiść, pchającą do najbardziej plugawych czynów. Barwa kośćca ściemniała, lśniła teraz niczym czarny krzemień, a przez rzucane zaklęcia przed kilka uderzeń serca jasno płonęły rzeźbione w nim ornamenty - biegły wzdłuż szczęki i zarysu policzków, aż po skronie i brwi; zaraz zbladły, przybierając brunatną barwę; ornamenty gdzieniegdzie przypominały ciernie i pazury."
Saba
Owczarek niemiecki, liczący sobie około cztery lata. Wyjątkowo duży nawet jak na swoją rasę. Ma ciemną, podpalaną sierść, czarną na grzbiecie, półdługą. Saba jest psem dobrze wytresowanym, spełnia każde polecenie swojej właścicielki,jednakże w stosunku do obcych bywa bardzo agresywny. Strzeże domu i często bierze udział w polowaniach.
Astrid
Młodziutka sowa, którą Sigrun zakupiła na Pokątnej wraz z początkiem maja. Poprzednią sowę, pod jej nieobecność, zagryzł pies, po powrocie z Rumunii musiała więc zakupić nowe ptaszysko. Astrid to średnia, lecz smukła i zwinna sowa, która korespondencję dostarcza szybko i jeśli jest taka potrzeba to zaciekle jej broni. Uwielbia przekąski i wiecznie się ich domaga. Dziobie po palcach, jeśli nie zostanie nagrodzona za doręczenie listu.
Dobermany
pieskipieski.
Jared
Matagotek
Nazwa 1
(pole opcjonalne - możesz je usunać)
Nazwa 2
(pole opcjonalne - możesz je usunąć)
▲ Pierwszy [+15 do uroków]
▲ Drugi [powstrzymuje atak choroby]
▲ Trzeci [oswoi magiczną bestię]
▲ Czwarty [odmładza permanentnie o 2 lata]
▲ Drugi [powstrzymuje atak choroby]
▲ Trzeci [oswoi magiczną bestię]
▲ Czwarty [odmładza permanentnie o 2 lata]
[bylobrzydkobedzieladnie]
She's lost control
again
Ostatnio zmieniony przez Sigrun Rookwood dnia 14.10.24 13:41, w całości zmieniany 89 razy
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am
r u i n a t i o n
ruined
I am
r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
05.10 42' | Ronja Fancourt | Hogwart
- Uważaj, żeby tobie nie wpadło coś do oka - warknęła agresywnie, robiąc krok w stronę Fancourt; świerzbiły ją palce, aby nie wyciągnąć różdżki i nie zaprezentować jakiegoś zaklęcia, którego nauczyła się w klubie pojedynków. Nie powinna była tego robić, zabrzmiało to jak groźba, choć rzucona przez nastoletnią dziewczynę nie miała takiego wydźwięku jak powinna - to wcale jednak Sigrun nie przeszkadzało w próbach zastraszenia drugiej osoby. Ryzykowała szlabanem, głucha na uspokajające słowa Ronji, tyle że miała to w nosie. Łapała tyle szlabanów i traciła tak wiele punktów, że kilka w tę, czy w drugą było jej właściwie bez różnicy.
07.04 44' | Vincent Rineheart | Hogwart
....
14.12 52' | | Ministerstwo Magii
Towarzystwo równie niezachwyconej świąteczną atmosferą czarownicy nieco łagodziło irytację Deirdre. Umarłaby - albo sprowadziła bolesną śmierć - gdyby towarzyszył jej ktoś optymistycznie nastawiony, wesoły i cały obsypany bożonarodzeniowymi płatkami śniegu, które sypały na piętrze czwartym. Już i tak ledwie znosiła słodkie kolędy oraz miłosne piosenki, oparte głównie o te same schematy. Mniej lub bardziej szczęśliwej miłości, zgodnej rodziny, zakochanego w sobie do szaleństwa małżenstwa i innych tego typu nierzeczywistych wzorców, sprawiających, że Deirdre robiło sie niedobrze. Zazwyczaj podchodziła do życia z racjonalnym spokojem, pozbawionym zuchwałej pogodności, ale i bez pochmurnej posępności; tym razem jednak nie mogła pozbyć się wrażenia, że znalazła się w zamkniętym na małej przestrzeni piekle.
02.04.1957' | Harlan Avery | Anglia, Shropshire
....
05.07.1957' | Antonia Borgin | Londyn
....
NIGDY | Caelan Goyle | NIGDZIE
Zaśmiał się krótko, chrapliwie, gdy Sigrun zażądała zwrotu swej różdżki. Czy naprawdę nic nie pamiętała? Czy była aż tak głupia, by sądzić, że nagle porzuci wszelkie pielęgnowane latami zasady i kornie spełni jej jakże uprzejmą prośbę? - Oczywiście, że jesteś moją własnością, tylko na chwilę o tym zapomniałaś - odpowiedział pozornie spokojnie, choć w jego głosie czaiła się nie tylko kpina, ale i groźba. Dalej pochylał się ku licu bladej, niższej i wiele słabszej od niego kobiety, nie dbając o jej samopoczucie - ani o to, co działo się piętro wyżej, z dwójką ich dzieci. Nie mógł jej puścić, dopóki nie wyjaśnią sobie tego drobnego nieporozumienia. - Nie mam jej. Nie pamiętasz, co? Sama się jej pozbyłaś - dodał, próbując podchwycić przepełnione złością spojrzenie kobiety. Łgał, naturalnie, bawił się jej kosztem, lecz sama się o to prosiła. Zachowywała się niczym pomylona, pozbawiona wszelkich wspomnień, wybudzona z transu. Obserwował ją z mściwą satysfakcją wymalowaną na porośniętej zarostem twarzy; grała mu na nerwach, zaś on nie mógł puścić tego płazem.
NIGDY | Johnatan Bojczuk | NIGDZIE
- Chcesz żebym pozbył się reszty? - pytam, a on kręci głową, pociągając przy tym nosem. Nawet nie muszę pytać drugi raz! Zdradza mi tajemnicze położenie kluczy, więc odpycham go na krzesło i kiwam łbem na Beksę - Pilnuj go. Odstrzel mu jaja jak tylko drgnie. - uśmiecham się pod chustą, po czym sięgam do jednej z szuflad biurka by wyciągnąć zeń to, czego szukałem, a Billy opiera się o stolik i faktycznie - jedną spluwę przykłada gnojkowi do czoła, drugą zaś do krocza. Ja natomiast wciskam rewolwer do kabury i podchodzę niespieszni do krat, teraz dopiero wbijając spojrzenie w więźnia.
- Mówią, że jesteś najbardziej niebezpieczną kobietą na Dzikim Zachodzie. - przechylał głowę w jedną stronę, kręcąc kluczami na palcu. Zanim otworzę kraty muszę mieć pewność, że jest tym, po kogo tu przyszliśmy - Przyda nam się ktoś taki.
- Mówią, że jesteś najbardziej niebezpieczną kobietą na Dzikim Zachodzie. - przechylał głowę w jedną stronę, kręcąc kluczami na palcu. Zanim otworzę kraty muszę mieć pewność, że jest tym, po kogo tu przyszliśmy - Przyda nam się ktoś taki.
NIGDY | Isabelle Selwyn | NIGDZIE
Pomiędzy drzewami nie stał mężczyzna, a istota ponoć niewinniejsza od niemowlęcia, piękniejsza niż cokolwiek innego - jednorożec. Miał srebrną sierść, jego grzywa przywodziła na myśl płynne srebro, ale... Pysk miał cały we krwi. Szkarłatnej, czerwonej, z pewnością nie swojej. W jego żyłach płynęła wszak jucha srebrzysta. Sigrun wiedziała to już doskonale, odebrała jednemu fiolkę przemocą, skazując swoją duszę na wieczne potępienie. Jednorożec postąpił kilka kroków do przodu, a przy nim pojawił się kolejny, nie mniej ubrudzony cudzą krwią.
- Doskonale, kolację podano...
Ludzka mowa popłynęła z pyska, słowa wypowiedziane zostały złośliwym, wzbudzającym dreszcze tonem. Sigrun była tak zdziwiona, tak dogłębnie zszokowana tym widokiem, że po raz pierwszy w życiu poczuła się całkowicie strącona z pantałyku - i wpatrywała się w krwiożercze jednorożce szeroko otwartymi oczyma.
- Na grób mojej matki, to chyba pieprzony żart... - wydusiła z siebie, mrugając kilkakrotnie, próbując strącić ten obraz spod powiek. To przecież nie mogło być prawdziwe, do cholery.
- Doskonale, kolację podano...
Ludzka mowa popłynęła z pyska, słowa wypowiedziane zostały złośliwym, wzbudzającym dreszcze tonem. Sigrun była tak zdziwiona, tak dogłębnie zszokowana tym widokiem, że po raz pierwszy w życiu poczuła się całkowicie strącona z pantałyku - i wpatrywała się w krwiożercze jednorożce szeroko otwartymi oczyma.
- Na grób mojej matki, to chyba pieprzony żart... - wydusiła z siebie, mrugając kilkakrotnie, próbując strącić ten obraz spod powiek. To przecież nie mogło być prawdziwe, do cholery.
NIGDY | Primrose Sprout | NIGDZIE
Skostniałe serce biło w piersi Sigrun niespokojnie, szybko, nierówno. Czuła podniecenie na myśl, że udało jej się zarzucić linę na szyję jednorożca; walczył, ale to dobrze. Nie lubiła zbyt łatwych zadań, pragnęła wyzwań - a on był dla niej wyzwaniem, gdy się tam szamotał i próbował czmychnąć. Kość piszczelowa pulsowała nieznośnym bólem, zaciskała jednak zęby i próbowała go znieść. Do tego zaraz dołączył kolejny - róg jednorożca boleśnie ugodził ją w biodro, przebił szatę i skórę, polała się krew. Sigrun warknęła pod nosem, próbując jeszcze ciaśniej zacisnąć pętlę wokół szyi zwierzęcia. Jeśli nie chciał po dobroci, weźmie go siłą.
Zaczął uciekać, a Sigrun upuściła linę - załatwi to w inny sposób. Primrose, pod postacią różowego jednorożca, pogalopowała w zarośla, ale Rookwood nie pozwoliła jej po prostu odejść. Uniosła różdżkę. W powietrzu rozbrzmiała najbardziej plugawa z inkantacji, błysnęło zielone światło i...
Primrose otworzyła wtedy oczu, orientując się, że to wszystko było wyłącznie złym snem.
Zaczął uciekać, a Sigrun upuściła linę - załatwi to w inny sposób. Primrose, pod postacią różowego jednorożca, pogalopowała w zarośla, ale Rookwood nie pozwoliła jej po prostu odejść. Uniosła różdżkę. W powietrzu rozbrzmiała najbardziej plugawa z inkantacji, błysnęło zielone światło i...
Primrose otworzyła wtedy oczu, orientując się, że to wszystko było wyłącznie złym snem.
NIGDY | Artur Longbottom | NIGDZIE
Pomiędzy drzewami nie stał mężczyzna, a istota ponoć niewinniejsza od niemowlęcia, piękniejsza niż cokolwiek innego - jednorożec. Miał srebrną sierść, jego grzywa przywodziła na myśl płynne srebro, ale... Pysk miał cały we krwi. Szkarłatnej, czerwonej, z pewnością nie swojej. W jego żyłach płynęła wszak jucha srebrzysta. Sigrun wiedziała to już doskonale, odebrała jednemu fiolkę przemocą, skazując swoją duszę na wieczne potępienie. Jednorożec postąpił kilka kroków do przodu, a przy nim pojawił się kolejny, nie mniej ubrudzony cudzą krwią.
- Doskonale, kolację podano...
Ludzka mowa popłynęła z pyska, słowa wypowiedziane zostały złośliwym, wzbudzającym dreszcze tonem. Sigrun była tak zdziwiona, tak dogłębnie zszokowana tym widokiem, że po raz pierwszy w życiu poczuła się całkowicie strącona z pantałyku - i wpatrywała się w krwiożercze jednorożce szeroko otwartymi oczyma.
- Na grób mojej matki, to chyba pieprzony żart... - wydusiła z siebie, mrugając kilkakrotnie, próbując strącić ten obraz spod powiek. To przecież nie mogło być prawdziwe, do cholery.
- Doskonale, kolację podano...
Ludzka mowa popłynęła z pyska, słowa wypowiedziane zostały złośliwym, wzbudzającym dreszcze tonem. Sigrun była tak zdziwiona, tak dogłębnie zszokowana tym widokiem, że po raz pierwszy w życiu poczuła się całkowicie strącona z pantałyku - i wpatrywała się w krwiożercze jednorożce szeroko otwartymi oczyma.
- Na grób mojej matki, to chyba pieprzony żart... - wydusiła z siebie, mrugając kilkakrotnie, próbując strącić ten obraz spod powiek. To przecież nie mogło być prawdziwe, do cholery.
[bylobrzydkobedzieladnie]
She's lost control
again
Ostatnio zmieniony przez Sigrun Rookwood dnia 22.08.24 14:22, w całości zmieniany 56 razy
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am
r u i n a t i o n
ruined
I am
r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
I promise to stay in the dark
where I belong
5 V| Rycerze Walpurgii | La Fantasmagorie
Nie mogła zaprzeczyć temu, że czekała na to spotkanie od kilku dni. Sigrun Rookwood nie należała do kobiet cierpliwych, a niecierpliwość wzmogła się z chwilą, w której jej uszu doszły wieści o zamordowaniu Jordana Rogersa. Po to tu wróciła, do Anglii, by wziąć udział w spotkaniu Rycerzy Walpurgii i zaangażować się w walkę o idee, które były jej bliskie.
Zakończone - rozliczone
Zakończone - rozliczone
8 V | Mia Mulciber | Pub "Pod Wypatroszonym Zającem"
Miała nadzieję posłuchać jak Mia spuściła komuś dobre manto, niczym dziecko bajki na dobranoc; rozsiadła się na krześle wygodniej, szklankę miała pełną, w tle cicho grała muzyka - czegóż chcieć więcej? Niestety odpowiedź Mii nie nasyciła spragnionego krwi choćby w opowieściach umysłu. Zacmokała cicho z dezaprbatą w odpowiedzi. - Mam nadzieję, Mia. Skurwysynom nie należy odpuszczać, jeszcze się przyzwyczają, że mogą z tobą pogrywać jak zechcą - powiedziała po chwili, bez cienia niezadowolenia, czy złości; w jej głosie próżno było szukać przygany, czy pouczającego tonu. Nie miała zamiaru jej pouczać, bo Mia radziła sobie doskonale.
Zakończone - rozliczone
Zakończone - rozliczone
II | 9 V | Ignotus Mulciber | Gospoda "Złota Gęś"
Złość zaczynała kiełkować we mnie coraz szybciej, by rozlać się wreszcie całą falą wraz z oglądaniem zmian, jakie zachodziły u Sigrun Rookwood. Zmrużyłem oczy, gdy zaciągała się papierosem w taki sam sposób, w jaki czyniła to jeszcze chwilę temu, gdy wyglądała zgoła inaczej, w jaki robiła to w czasie spotkania w Fantasmagorii.
- Grasz w bardzo niebezpieczną grę, Sigrun Rookwood - zauważyłem chłodno cały czas trzymając swoją różdżkę wymierzoną tuż obok niej. Szybko domyśliłem się, że spotkanie mnie siedzącego przy stole wraz z innymi Rycerzami musiało być dla niej pewnym szokiem. Wystarczającym, by pchnąć ją w stronę dzisiejszej rozmowy. Nie byłem jeszcze przekonany czy to na pewno był dobry pomysł.
- Mam nadzieję, że przynajmniej stawka jest warta ryzyka - utkwiłem spojrzenie w jej twarzy oczekując na odpowiedź na moje stwierdzenie w rzeczywistości będące żądaniem wyjaśnienia mi sensu tej szopki.
Zakończone - rozliczone
- Grasz w bardzo niebezpieczną grę, Sigrun Rookwood - zauważyłem chłodno cały czas trzymając swoją różdżkę wymierzoną tuż obok niej. Szybko domyśliłem się, że spotkanie mnie siedzącego przy stole wraz z innymi Rycerzami musiało być dla niej pewnym szokiem. Wystarczającym, by pchnąć ją w stronę dzisiejszej rozmowy. Nie byłem jeszcze przekonany czy to na pewno był dobry pomysł.
- Mam nadzieję, że przynajmniej stawka jest warta ryzyka - utkwiłem spojrzenie w jej twarzy oczekując na odpowiedź na moje stwierdzenie w rzeczywistości będące żądaniem wyjaśnienia mi sensu tej szopki.
Zakończone - rozliczone
15 V | Valerij Dolohov | Piwnica Dolohova
-Wracałam przez Węgry. Uznaj to za pamiątkę z mojej podróży. To rogogon - ostatnie dwa słowa wypowiedziała z nutką dumy; rogogony były najagresywniejszymi ze smoków, niezwykłe stworzenia. Ich łuski nawet na Węgrzech było jednak dostać cholernie trudno -Nie chciałabym tego skurwysyna spotkać na swojej drodze.
Zakończone - rozliczone
Zakończone - rozliczone
16 V | Ramsey Mulciber | DURHAM
Palona skóra zasyczała cicho, pani Dastardeen zawyła z bólu, a Rookwood uśmiechała się paskudnie, spoglądając na Romualda -To tylko gra wstępna, Romualdzie, chętnie zabawię się milej z Twoją żoneczką. Chcesz tego? Może wsadzę jej rozżarzony pogrzebacz do pizdy? - spytała, zerkając w stronę kominka.
Zakończone - rozliczone
Zakończone - rozliczone
20 V | Solene Baudelaire | Biuro kontroli wilkołaków
-Dobrze, panno Baudelaire, to byłoby już wszystko, proszę tylko się tutaj podpisać - zmieniła nagle temat, wracając spojrzeniem do pergaminu, na którym zanotowała zeznania Solene. Brzuch znów przeszyła fala nieznośnego bólu, lecz zacisnęła zęby i przesunęła kartkę w stronę półwili. Wystarczył jedynie podpis poświadczający, że to ona złożyła zeznanie; kiedy znalazł się już na pergaminie, Sigrun zabrała go i schowała w biurku, po czym wstała z krzesła.
Zakończone - rozliczone
Zakończone - rozliczone
II | 21 V | Cadan Goyle | Tartak pod Coxwold
- Słyszałam, ze masz piękne wnuczki, to prawda, Lefford? - spytała niewinnym tonem, obracając swą cisową różdżkę w palcach. - Zapewniam cię, że nie chciałbyś, abyśmy je odwiedzili. A tak się stanie, jeśli dalej będziesz odmawiał. Co z ciebie za dziadek, głupcze? - mówiła dalej, z wyraźnym wyrzutem, próbując zagrać na jego strachu. - Wyrwę im paznokieć po paznokciu, każdy z nich wyślę w liscie i to będzie tylko twoja wina, rozumiesz?
Wycelowała w starca różdżką i wyrzekła miękko: - Organus dolor.
Zakończone - rozliczone
Wycelowała w starca różdżką i wyrzekła miękko: - Organus dolor.
Zakończone - rozliczone
23 V | Edna Stalk | Sklep zielarski Orchideous
-Proszę zapakować tę walerianę - poleciła, wciąż uśmiechając się nieprzewrotnie; nadal się nie zgodziła. Poganiała sprzedawcę spojrzeniem, by szybciej odkręcał słój i małą łopatką przesypywał suszone zioła do papierowej torebki. W chwili, kiedy trzymała ją już w dłoniach zdecydowała się znów odezwać -Myślę jednak, że doskonale poradzę sobie sama - ostatnie słowa wypowiedziała już zimno, ze stalowym błyskiem w oku.
Zakończone - rozliczone
Zakończone - rozliczone
26 V | Caley Spencer-Moon | York, Tereny łowieckie
Zgniłe za młodu serce Rookwood nigdy nie pochylało się nad cierpieniem tych zwierząt, ba! Niekiedy odnajdywała w tym dziwną uciechę. W dręczeniu ich, sprawianiu bólu, sprawdzaniu, ile są w stanie wytrzymać. Minęły lata, a swe mordercze upodobania przeniosła na mugoli: w jej oczach stali w hierarchii zdecydowanie niżej, niż jeleń, którego poroże mogła zawiesić sobie nad kominkiem. Skóry z mugola brzydziłaby się trzymać w domu z obawy, że zacznie cuchnąć szlamem.
Zakończone - rozliczone
Zakończone - rozliczone
27 V | Alphard Black | Stadion Narodowy
-Czyżbyś znowu żył w innej rzeczywistości, niż wszyscy? - odpowiedziała równie jadowicie i złośliwie, a kpiący uśmieszek przejawiał się w uniesionym kąciku ust. Nie dała się sprowokować, jeszcze nie. Wiedziała, ze robił to z pełną premedytacją, miał w latach szkolnych dość czasu, by poznać wybuchowy charakter Rookwood. -Są świetne tak jak zawsze. Odszczekasz to wszystko, kiedy to Harpie będą walczyć o Mistrzostwo Europy, a Jastrzębie będą mogły jedynie ocierać łzy na trybunach - szydziła z rozkoszą Rookwood, teatralnym gestem ścierając z policzka nieistniejącą łzę.
Zakończone - rozliczone
Zakończone - rozliczone
30 V | Drew Macnair | ulica śmiertelnego nokturnu
- No i pięknie - powiedziała z zadowoleniem Sigrun bez zaproszenia przekraczając próg i zamykając za sobą drzwi. Nie potrzebowali żadnych świadków. - Jak się masz, Todd? - zagadnęła radośnie, rzucając wypalonego papierosa na podłogę i depcząc niedopałek butem. - Widzę, że wyśmienicie, ale to nie pora na sen - ciągnęła dalej, wyraźnie rozbawiona, unosząc różdżkę przed siebie i celując nią w unieruchomione ciało.
- Imperio! - wyartykułowała głośno i wyraźnie - jeszcze tego brakowało, by się zbłaźniła przez Macnairem.
Zakończone - rozliczone
- Imperio! - wyartykułowała głośno i wyraźnie - jeszcze tego brakowało, by się zbłaźniła przez Macnairem.
Zakończone - rozliczone
I'm the danger
2 VI | ROBIN HAWTHORNE | zapomniany pomost
-A czy wiesz, że serce jest tylko pompą i nie bierze żadnego udziału w przeżywaniu uczuć? - wypalił, prostując się nieco, by rozruszać swojego garba i przy okazji zatrzeć niewielką różnicę wzrostu na korzyść kobiety - ale dzięki niemu można wyczuć, kiedy dzieje się coś niezwykłego - powiedział, znacząco patrząc na własną pierś, w której serce kołatało się rozpaczliwie, jakby chciało uwolnić się od wiążących go żeber i skóry.
Zakończone - rozliczone
Zakończone - rozliczone
3 VI | Thomas Vane | Pub Stepujący Leprokonus
- Skoro tak, widzę, że muszę pomóc ci w podjęciu odpowiedniej decyzji - westchnęła ciężko Sigrun z doskonale udawanym żalem w głosie. - To przykre, że mnie do tego zmuszasz, Seamusie - wyrzekła z wyraźnym wyrzutem, celując w Seamusa rózdzką. - Aquassus - powiedziała pewnie, już bez żalu i wyrzutu, za to z satysfakcją w spojrzeniu.
Zakończone - rozliczone
Zakończone - rozliczone
6 VI | Jocelyn Vane | szpital św. munga
-Idiotka - mruknęła jedynie, bo nawet zaklęcie uspokajające nie było w stanie zmienić paskudnego charakteru Sigrun. Straciła jednak bojowy nastrój i ochotę na dalsze przepychanki.
Poczuła się senna, dotarło do niej jak bardzo jest zmęczona. Przestała uzdrowicielki słuchać, uniosła jedynie dłoń i przegnała Jocelyn gestem: -Idź już sobie.
Po chwili osunęła się w miękkie poduszki, zmrużyła powieki i pozwoliła, by otulił ją słodki sen - tym razem wyjątkowo niezmącony żadnym z koszmarów.
Zakończone - rozliczone
Poczuła się senna, dotarło do niej jak bardzo jest zmęczona. Przestała uzdrowicielki słuchać, uniosła jedynie dłoń i przegnała Jocelyn gestem: -Idź już sobie.
Po chwili osunęła się w miękkie poduszki, zmrużyła powieki i pozwoliła, by otulił ją słodki sen - tym razem wyjątkowo niezmącony żadnym z koszmarów.
Zakończone - rozliczone
II | 7 VI | Caley Spencer-Moon | Pub Siwy Dym
Rozpoczęły swój taniec, poruszając się płynnie do taktów muzyki płynącej ze sceny. Caley wczepiła swoją dłoń w ramię Sigrun i nie spuszczała wzroku ze swojej tanecznej partnerki. Prowokowanie jej i wszystkich dookoła sprawiało jej przyjemność nie mniejszą, niż zażywanie jakichkolwiek używek.
- Najwstydliwszym? – uniosła jedną brew i na moment oderwały się od siebie, wykonując efektowny, zakręcony obrót – Na pewno jest nim wyobrażanie sobie tego, jak mogłaby skończyć się między nami ta noc, gdybyśmy od początku przeżywały ją samotnie – powróciła do swojej pozycji, blisko Rookwood, biodro przy biodrze. Dłoń przesunęła na jej łopatkę – Co się odwlecze…
Zakończone
- Najwstydliwszym? – uniosła jedną brew i na moment oderwały się od siebie, wykonując efektowny, zakręcony obrót – Na pewno jest nim wyobrażanie sobie tego, jak mogłaby skończyć się między nami ta noc, gdybyśmy od początku przeżywały ją samotnie – powróciła do swojej pozycji, blisko Rookwood, biodro przy biodrze. Dłoń przesunęła na jej łopatkę – Co się odwlecze…
Zakończone
II | 12 VI | Ramsey Mulciber | Kasyno "Szczęśliwy galeon"
— Skądże — zaprzeczył momentalnie, jak na dżentelmena w towarzystwie prawdziwej damy przystało. — Jesteś najporządniejszą kobietą jaką znam. I mam na to przynajmniej jeden porządny argument — skinął lekko głową i posłał jej przeciągłe, choć spowite dalszym milczeniem spojrzenie. Wtem papieros wylądował pomiędzy jego wargi, a dym ponownie wypełnił usta drapiąc gardło. — Nie mówiłem nic o poranku. Założę się, że wyszłaś z wprawy i po dwóch głębszych zaczniesz tańczyć na stole. Lub co gorsza, porywać innych ludzi do tańca— dodał, tonem głosu podkreślając, że nie tańczy o czym doskonale wiedziała. — Będę tańczył na twoim grobie, Rookwood. Jeśli wyczekujesz dzisiaj zgonu i tak tego już nie zobaczysz. Straszna szkoda — dodał pod nosem, zaciskając w ustach papierosa, by sięgnąć po kolejne karty.
Zakończone - rozliczone
Zakończone - rozliczone
II | 14 VI | Jean Desmond | Sklep podróżniczy
- Najlepiej i tego, i tego - burknęła Rookwood. Strasznie dużo tych pytań. Miała nadzieję po prostu tu wejść, poprosić o mapę i kiążkę, po czym czym prędzej wyjść i zapomnieć, że musiała to zrobić. - To... Podstawowa - odezwała się znów ostrożnie, po czym nagle ją olśniło; uśmiechnęła się nagle do ekspedientki. - To na prezent. Mój bratanek marzy, aby zostać Brygadzistą - skłamała gładko i pewnie, bez najmniejszego zawahania, a ponieważ robiła to tak często i gęsto, brzmiała przekonująco - bo i dlaczego dziewczyna miałaby jej nie uwierzyć. - Niedługo ma urodziny, a lepiej żeby dostał coś pożytecznego, prawda?
Zakończone - rozliczone
Zakończone - rozliczone
17 VI | Lyanna Zabini | ulica śmiertelnego nokturnu
- Nie jestem szalona - warknęła w odpowiedzi. Przecież nie była, poczuła się słabiej, lecz wszystko było w najlepszym porządku.
Po chwili znów zapomniała o czym mówiła. Zadanie, zadanie, powtarzała dziewczynka o pięknych włosach, lecz Sigrun nie myślała o żadnym zadaniu - w głowie miała jedynie wizję, gdy zmusza ją do uległości. Każdym możliwym sposobem. Spojrzenie brązowych oczu stało się rozbiegane.
- Sratatata - odwarknęła Lyannie, zbywając jej gadaninę niecierpliwym gestem. Uwagę Rookwood przyciągnął mężczyzna. Och, tak, będzie z pewnością łatwiejszym celem... Lecz i na nią przyjdzie pora. Już za chwilę. Na wszystkich przyjdzie chwila.
Zawładnie nimi wszystkimi. Jeszcze zobaczą. Drżała z podniecenia na samą myśl.
Uniosła różdżkę i lekkomyslnie wyrzekła: - Imperio! - głos miała pogodny i radosny, jakby już zaklęcie się powiodło i czuła, że nad mężczyzną zawładnęła.
Zakończone - rozliczone
Po chwili znów zapomniała o czym mówiła. Zadanie, zadanie, powtarzała dziewczynka o pięknych włosach, lecz Sigrun nie myślała o żadnym zadaniu - w głowie miała jedynie wizję, gdy zmusza ją do uległości. Każdym możliwym sposobem. Spojrzenie brązowych oczu stało się rozbiegane.
- Sratatata - odwarknęła Lyannie, zbywając jej gadaninę niecierpliwym gestem. Uwagę Rookwood przyciągnął mężczyzna. Och, tak, będzie z pewnością łatwiejszym celem... Lecz i na nią przyjdzie pora. Już za chwilę. Na wszystkich przyjdzie chwila.
Zawładnie nimi wszystkimi. Jeszcze zobaczą. Drżała z podniecenia na samą myśl.
Uniosła różdżkę i lekkomyslnie wyrzekła: - Imperio! - głos miała pogodny i radosny, jakby już zaklęcie się powiodło i czuła, że nad mężczyzną zawładnęła.
Zakończone - rozliczone
18 VI | Matthew Bott | Biała Wywerna
- Tak więc... - zacząłem, kiedy olbrzym się usunął z pomieszczenia, a my zostaliśmy sami - ...jesteś jakąś lady Rosier, czy coś? Mąż ci tak pozwala chadzać samej w takie miejsca jak to, gdzie czeka takie towarzystwo jak my...? - nie mogłem za bardzo ogarnąć tej liczby mnogiej. Zatrudniliśmy. Też była Rosierówną? Jeśli tak to trochę abstrakcja to wszystko dla mnie zawiewało. Zawsze myślałem, że szlachta lubi pilnować tego gdzie ich kobiety mogą i nie mogą chodzić. A tu jedna z nich ma nam patrzeć na ręce i ma przy tym nie mniej wyparzony język?
Zakończone - rozliczone
Zakończone - rozliczone
19 VI | Lyanna Zabini | ulica śmiertelnego nokturnu
Rookwood zatrzymała się przy nim z twarzą wykrzywioną przez gniew. Trwała chwilę w bezruchu, po czym wymierzyła mu kopniaka prosto w twarz: tak mocno, jak tylko zdołała i pozwalało jej na to osłabione ciało. Nie spodziewał się tego, a w stanie upojenia alkoholowego nie bronił się nawet. Nawet w ciemnościach dostrzegła, że twarz zalała mu krew z nosa.
Zakończone - rozliczone
Zakończone - rozliczone
21 IV | Caelan Goyle | Biała Wywerna
- To Twoja obecność na placu budowy powinna być większym zaskoczeniem. Chcesz poukładać trochę cegieł? Poprzerzucać worki z cementem? - Caelan przechylił nieznacznie głowę, próbując ocenić, czy kobieta byłaby w stanie unieść choć jeden taki worek bez uszkodzenia sobie pleców.
Zakończone - rozliczone
Zakończone - rozliczone
II | 21 IV (wieczór) | Caelan Goyle | Parszywy Pasażer
Zaczekała wsparta o framugę, a kiedy do niej dołączył, zaczęła leniwie wspinać się po schodach. Właściwie dobrze się złożyło. Bardzo dobrze. Za kilka dni miała udać się do miejsca, gdzie ludzki żywot zazwyczaj się kończy - pragnęła więc skorzystać jeszcze z życia. Z bliskości. Drzwi pokoju, który chyba nawet niegdyś wynajmowali przez dwie noce, otworzyła zaklęciem, a gdy zamknęły się za nimi, leniwie zmrużyła oczy jak kot wylęgujący się w słońcu - choć otuliła ich ciemność, a źródłem ciepła był gorący oddech na jej karku.
Zakończone
Zakończone
24 VI | rycerze vs zakon | Plac Piccadilly Circus
dwóch mężczyzn podnosiło nieprzytomną Sigrun i zabierało w sobie tylko znanym kierunku, teleportując się z placu. W tym czasie jeden z policjantów podszedł do Samuela i Brendana sprawdzając ich obrażenia i lecząc tego pierwszego.
- Czarnoksiężniczka? - Zapytał, a potem sam sobie przytaknął uzdrawiając Skamandera.
Zakończone - rozliczone
- Czarnoksiężniczka? - Zapytał, a potem sam sobie przytaknął uzdrawiając Skamandera.
Zakończone - rozliczone
25 VI | event rycerzy walpurgii | Azkaban
jak woda zatrzymała się w powietrzu zamiast opaść na ziemię, nic się nie poruszało. A gdy chwila bezruchu minęła, niewyobrażalna siła zaczęła wciągać was w sam środek kipieli. Promieniująca z niej magia była aż widoczna, oślepiające, białe światło, przeszywało wasze ciała powodując cierpienie nie do wytrzymania. Sigrun natychmiast straciła przytomność. Wszyscy śmierciożercy poczuli jak ręce w miejscu mrocznych znaków rozsadza ból i w ułamku sekundy zmienili się w obłoki ciemnej mgły, pozbawieni wszelkiej kontroli nad własnymi zdolnościami i magią. A potem każdy po kolei zniknął w powstałym wirze.
Zakończone - rozliczone
Zakończone - rozliczone
[bylobrzydkobedzieladnie]
She's lost control
again
Ostatnio zmieniony przez Sigrun Rookwood dnia 14.10.24 16:35, w całości zmieniany 37 razy
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am
r u i n a t i o n
ruined
I am
r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
I'm just here for the violence.
26 VI | Rycerze Walpurgii | Kasyno/lecznica
- Sigrun? - upewniła się szeptem, choć tego nie potrzebowała, miała pewność; czarownica musiała nią być. Gestem uciszyła trolla, odsyłając go na legowisko, po czym przykucnęła przy kobiecie, pobieżnie oglądając jej ciało - dotknęła dłonią policzka, chcąc dać jej znać, że tutaj była. Nawet, gdyby nie dosłyszała słów, trzeźwiący chłód dotyku winien wystarczyć. - Zamknij oczy - szepnęła mimo to, doszukując się reakcji na jej słowa; dostrzegała, że Sigrun była wycieńczona, utrzymywana na nogach sztucznie, być może przy pomocy eliksiru. Niebawem - siły jej odpłyną. - Połóż się, jesteś bezpieczna.
Zakończone - rozliczone
Zakończone - rozliczone
27 VI | Caelan Goyle | High Timber Street 8/5
Zacisnął mocniej zęby, kiedy przestała sięgać po różdżkę, a zamiast tego zaczęła mówić; myślała, że zdążyli się już poznać? Ten dwuznaczny komentarz nie załatwiał sprawy; ktoś mógł wiedzieć o łączącej ich niegdyś relacji, ktoś mógł wiedzieć o niedawnym spotkaniu w Parszywym Pasażerze. Zanim jednak zdążył ją ponaglić, zaczęła mówić dalej i to o rzeczach, o których nikt spoza ich organizacji wiedzieć nie powinien. Zaiste, odwiedził z Burkiem kasyno, by zostawić tam świstoklik dla uciekinierów z Azkabanu. Zaś ona, ona powinna być jednym z więźniów, których mieli stamtąd wydostać.
Wodził po jej licu badawczym, choć już nieco mniej gniewnym spojrzeniem; nadal czuł się oszukany, a to odczucie wzrastało z każdą chwilą, która przynosiła kolejne obrazy z przeszłości. Jak często korzystała ze swego daru? Czy kiedykolwiek wcześniej użyła go, by go oszukać? Czy kiedykolwiek wcześniej zrobiła z niego głupca?
Zakończone
Wodził po jej licu badawczym, choć już nieco mniej gniewnym spojrzeniem; nadal czuł się oszukany, a to odczucie wzrastało z każdą chwilą, która przynosiła kolejne obrazy z przeszłości. Jak często korzystała ze swego daru? Czy kiedykolwiek wcześniej użyła go, by go oszukać? Czy kiedykolwiek wcześniej zrobiła z niego głupca?
Zakończone
5 VII | Rycerze Walpurgii | La Fantasmagorie
Minęły dwa miesiące od ostatniego spotkania, a nie mogła oprzeć się wrażeniu, że te dwa księżyce były jak dwa lata. Z czego półtorej roku przypadło na te kilka dni, które mijały od nocy w Azkabanie. Dłużyły się i ciągnęły jak guma, ponure i zimne. Pełne dziwnej pustki. W pewnym sensie nie dowierzała, że znów się tu znalazła - w La Fantasmagorie, okazałym budynku pełnym marmurowych posadzek i niesłychanie drogich dzieł sztuki, nie dlatego, że ze względu statusu materialnego nie było jej dane brylować w takich miejscach jak to, lecz dziwiła się, że naprawdę udało im się przeżyć.
Zakończone - rozliczone
Zakończone - rozliczone
6 VII | Magnus Rowle | Biała Wywerna
-Och, korzystanie z nich to żaden wstyd - żachnął się, choć z równym ukontentowaniem przyjął poprawione zaklęcie kobiety. Charakterna, nie ma co - tym razem klątwa trafiła celu, silna, konkretna, wywołująca nieprzyjemne skurcze. Prosta tortura, raczej łaskotka w kontekście tych, jakimi mogliby potraktować tutejszych niewolników. Starczyła jednak, by powalić draba na kolana przed Sigrun, Magnus z rozbawieniem uniósł brew i krzyknął do grupki biernych widzów pod ścianą, by wzięli się do roboty, jeśli nie chcą skończyć jeszcze gorzej.
Zakończone - rozliczone
Zakończone - rozliczone
8 VII | Lyanna Zabini | Biała Wywerna
Po przekroczeniu progu sali dostrzegła znajomą sylwetkę. Niezbyt dobre wiązała z Zabini wspomnienia, miały za sobą dwa ubogie w sukcesy spotkania, lecz właściwie młódka niczemu nie była winna - a najwyraźniej teraz chciała wziąć się do pracy.
- Nie ma zmiłuj, trzeba do roboty, co? - mruknęła zmęczonym głosem, wyciągając z kieszeni paczkę papierosów. Wyciągnęła zeń jednego, wetknęła sobie do ust i wyciągnęła ją ku dziewczynie, proponując, by się poczęstowała.
Zakończone - rozliczone
- Nie ma zmiłuj, trzeba do roboty, co? - mruknęła zmęczonym głosem, wyciągając z kieszeni paczkę papierosów. Wyciągnęła zeń jednego, wetknęła sobie do ust i wyciągnęła ją ku dziewczynie, proponując, by się poczęstowała.
Zakończone - rozliczone
16 VII | Caelan Goyle | Wybrzeże Dover
Magiczna Oranżeria
Szwalnia
Wycofali się. Opuścili szwalnię, jak i cały przybytek. Sigrun z poczuciem porażki i goryczą pod językiem. Nie ruszyli już dalej; to wyraźnie nie była ich noc, szczęście im nie sprzyjało wprost przeciwnie. Oboje byli już rozchwiani gniewem i sfrustrowani. Rozstali się w złości, choć nie na siebie; Sigrun musiała ochłonąć, zebrać myśli - i uwolnić się od natrętnych wspomnień, które zatruwały ją przed następnych kilka dni.
Zakończone
Szwalnia
Wycofali się. Opuścili szwalnię, jak i cały przybytek. Sigrun z poczuciem porażki i goryczą pod językiem. Nie ruszyli już dalej; to wyraźnie nie była ich noc, szczęście im nie sprzyjało wprost przeciwnie. Oboje byli już rozchwiani gniewem i sfrustrowani. Rozstali się w złości, choć nie na siebie; Sigrun musiała ochłonąć, zebrać myśli - i uwolnić się od natrętnych wspomnień, które zatruwały ją przed następnych kilka dni.
Zakończone
17 VII | Valerij Dolohov | Piwnica Dolohova
- Sam napisał do mnie z tą propozycją - nie potrafiła się powstrzymać przed zdradzeniem mu tego; uśmiech jeszcze bardziej się pogłębił - sam lord Avery zabiegał, by u niego pracowała. Była dobra w tym co robiła i otrzymała tego najlepsze potwierdzenie. - Lepiej. A w dodatku pozwalają na więcej... - dodała z łobuzerskim uśmiechem, unosząc naczynie do ust. Trunek nie pachniał zachęcająco, lecz alkohol nie miał pachnieć, czy smakować - a uderzać do głowy, ot co. - Będziemy potrzebować dobrego alchemika, który nie zawaha się dostarczyć nam... wszelkich niezbędnych środków - zwłaszcza trujących i mniej legalnych - zaproponowałam więc ciebie. Na początek to jedno zlecenie, a jeśli będą zadowoleni... Kto wie. Jesteś zainteresowany?
Zakończone
Zakończone
26 VII | Caelan Goyle | Wyspa Achill
Wyciągnęła różdżkę z kieszeni i rozbłysła kilkukrotnie; zamek szczęknął dopiero po kilku próbach. Goyle uniósł wieko, a Sigrun zaczęła przeszukiwać kufer: złote urządzenia i dziwne artefakty mogłyby wzbudzić jej zainteresowanie, lecz teraz w głowie miała tylko jedną myśl - czarną różdżkę. A gdy ujęła w dłonie podłużny przedmiot owinięty w drogocenny, karmazynowy materiał, jej zgniłe serce zabiło mocno, a oczy rozbłysły niezdrowo.
- Myślisz, że to...? - szepnęła, nawet nie starając się ukryć podekscytowania.
Z najwyższą ostrożnością rozchyliła materiał, odsłaniając coś, co różdżką mogło być z całą pewnością - a do tego bardzo stałą. Przez chwilę wpatrywała się w nią z triumfem wymalowanym na twarzy, po czym przeniosła spojrzenie na Caelana. Na ustach Theona pojawił się wilczy uśmiech. - Masz nosa, Goyle.
Zakończone - zakończone
- Myślisz, że to...? - szepnęła, nawet nie starając się ukryć podekscytowania.
Z najwyższą ostrożnością rozchyliła materiał, odsłaniając coś, co różdżką mogło być z całą pewnością - a do tego bardzo stałą. Przez chwilę wpatrywała się w nią z triumfem wymalowanym na twarzy, po czym przeniosła spojrzenie na Caelana. Na ustach Theona pojawił się wilczy uśmiech. - Masz nosa, Goyle.
Zakończone - zakończone
You may not be interested in war,
but war is interested in you.
but war is interested in you.
2 VIII | Ramsey Mulciber | Festiwal Lata
Poddała się temu. Dziwnym uczuciom, których nie potrafiłaby ująć w słowa. Zapomniała gdzie jest, kim jest, jak się nazywa, to przestało mieć znaczenie. Wyimaginowana, ostatnia zapora pękła, a żar letniej nocy spłynął na nią jeszcze mocniej, gęsty i lepki. Nie zauważyła, kiedy Ramsey znalazł się za nią, w którym momencie dłonie znalazły się na jej ciele - poczuła je dopiero po chwili, cicho wypuściła z ust powietrze.
Szarpnęła się, gdy rozwarł jej usta, jak zwierzęciu, jak psu; czuła, ze czarna smoła wypływa spomiędzy warg, spływa po brodzie, szyi, piersiach, parząc skórę. Długie, smukłe palce zacisnęły się na jej bladym gardle, ściskając krtań, na kilka chwil, które wydawały się trwać w nieskończoność, zabrakło jej oddechu. Z ust wydobył się dziwny charkot, kiedy próbowała złapać powietrze, odczuwała test jako silniejszy, niż był w rzeczywistości; uniosła własne dłonie, łapiąc go kurczowo za rękę, wbijając w skórę długie paznokcie aż do krwi.
Zakończone - zakończone
3 VIII | Drew Macnair | Festiwal Lata
Nie dała się wyprowadzić z równowagi przez jego drwiącą uwagę, choć na samo wspomnienie tych stworów zimny dreszcz przebiegł jej po plecach. Wyciągnęła bez zawahania rękę, by boleśnie uszczypnąć go w przedramię. - Żebym ja ci dementora nie wywróżyła, stracisz coś więcej niż duszę - syknęła przez zaciśnięte zęby. Wróciła spojrzeniem do własnej wróżby. Przyglądała się jej z przechyloną lekko w bok głową. - To chyba ma rogi... - zastanowiła się na głos, mrużąc przy tym oczy, jakby miało to wyostrzyć jej wzrok - zwłaszcza trzecie ok, którego nie posiadała. - Kozioł. Nic dziwnego, mieszkam nieopodal gór - dodała zawiedziona; liczyła na coś bardziej spektakularnego. Z zerową wiedzą na temat wróżbiarstwa nie potrafiła tego poprawnie zinterpretować.
Zakończone
Zakończone
4 VIII | Percival Nott | Festiwal Lata
kontynuacja na Wybrzeżu
Znaleźli się przy ognisku. Powietrze przesycone było od zapachu kwiatów, morskiej soli i płonącego drewna. Ponad śmiechy i rozmowy rozbrzmiała radosna melodia, wygrywana przez muzykantów na lutni, tradycyjna i stara. Skinęła głową na znak zgody, a pełne usta wygięły się w uśmiechu. Nie potrafiła tańczyć walca, a Nott najpewniej nie znał kroków do rock'n'rolla', ale to nic. Podała mu dłonie i pozwoliła poprowadzić się w tradycyjnym tańcu - ich pierwszym i ostatnim.
- Może jeszcze kiedyś podbiję bale arystokratów - rzuciła rozbawionym tonem, obracając się w tańcu pod jego ręką i w ostatniej chwili lewą dłonią przytrzymując skromny wianek z zielonych gałązek, by nie spadł na ziemię.
Zakończone
Znaleźli się przy ognisku. Powietrze przesycone było od zapachu kwiatów, morskiej soli i płonącego drewna. Ponad śmiechy i rozmowy rozbrzmiała radosna melodia, wygrywana przez muzykantów na lutni, tradycyjna i stara. Skinęła głową na znak zgody, a pełne usta wygięły się w uśmiechu. Nie potrafiła tańczyć walca, a Nott najpewniej nie znał kroków do rock'n'rolla', ale to nic. Podała mu dłonie i pozwoliła poprowadzić się w tradycyjnym tańcu - ich pierwszym i ostatnim.
- Może jeszcze kiedyś podbiję bale arystokratów - rzuciła rozbawionym tonem, obracając się w tańcu pod jego ręką i w ostatniej chwili lewą dłonią przytrzymując skromny wianek z zielonych gałązek, by nie spadł na ziemię.
Zakończone
6 VIII | wyścig konny | Festiwal Lata
Czarodzieja, który opowiadał im ckliwą historię Caer obdarzyła nieco znużonym spojrzeniem; nigdy nie przepadała za podobnymi, pragnęła, by gonitwa już się rozpoczęła. Zacisnęła dłonie na wodzach, czując uczucie ekscytacji gdzieś w klatce piersiowej. Na sygnał, wystrzelone w górę czerwone iskry, dała aetonanowi sygnał do ruszenia; wyrwał się do przodu, a Sigrun poczuła znajome uczucie wiatru we włosach, smagającego policzki.
Zakończone
Zakończone
9 VIII | Oli Ogden | Karczma Pod Mantykorą
Drgnęła lekko, gdy tę chwilę ciszy, zamyślenia, przerwało szarpnięcie blatu, gdy oparła się o niego wielka góra mięśni w postaci mężczyzny o falujących brwiach. Przeniosła na niego pytające spojrzenie, lekko rozbawione i zaciekawione jednocześnie. Zmierzyła go lustrującym spojrzeniem, nawet się z tym nie kryjąc. Był wielki. Nienaturalnie wręcz wielki. Z dwa i pół metra wzrostu, jak nie więcej, z pewnością więcej. Musiała zadrzeć głowę, aby dostrzec te brwi, które w jego mniemaniu miały najpewniej zdobyć jej przychylność. Ludzie nie osiągają takiego wzrostu, z pewnością nie, chyba, że wpadli do kociołka z eliksirem przyśpieszającym rozwój.
Stłumiła parsknięcie śmiechem, gdy się odezwał; zaciągnęła się mocno papierosem i leniwie wypuściła dym spomiędzy ust w jego stronę.
- Może czekam, a może nie - odezwała się w końcu, w ironicznym uśmiechu unosząc kącik ust; pozwoliła mu tu jeszcze zostać - póki płacił za alkohol. - Widziałam cię kilka dni temu. Podczas walki z Wiklinowym Magiem - powiedziała, unosząc kielich z winem do ust. Kogoś takiego trudno było przeoczyć - i zapomnieć. - To ty wyczarowałeś te węże? - dopytała z ciekawością; słyszała, że doszło do aresztowań.
Zakończone
Stłumiła parsknięcie śmiechem, gdy się odezwał; zaciągnęła się mocno papierosem i leniwie wypuściła dym spomiędzy ust w jego stronę.
- Może czekam, a może nie - odezwała się w końcu, w ironicznym uśmiechu unosząc kącik ust; pozwoliła mu tu jeszcze zostać - póki płacił za alkohol. - Widziałam cię kilka dni temu. Podczas walki z Wiklinowym Magiem - powiedziała, unosząc kielich z winem do ust. Kogoś takiego trudno było przeoczyć - i zapomnieć. - To ty wyczarowałeś te węże? - dopytała z ciekawością; słyszała, że doszło do aresztowań.
Zakończone
11 VIII | Rycerze vs Zakon | Malinowy Las
Początek
Nie mieli już tego tutaj szukać; nie byli w stanie poradzić sobie z anomalią. Nott nie musiał powtarzać dwa razy. Ledwie do niego doszła, a dosiadła miotły, obejmując mężczyznę w pasie, aby nie spaść w czasie lotu; odetchnęła z ulgą, gdy oderwali się od ziemi, pozostawiając na niej rozwścieczone gady - i zaczęli zmierzać ku lecznicy, by opatrzono ich rany. Choć urażona duma piekła po stokroć silniej.
Zakończone - rozliczone
Nie mieli już tego tutaj szukać; nie byli w stanie poradzić sobie z anomalią. Nott nie musiał powtarzać dwa razy. Ledwie do niego doszła, a dosiadła miotły, obejmując mężczyznę w pasie, aby nie spaść w czasie lotu; odetchnęła z ulgą, gdy oderwali się od ziemi, pozostawiając na niej rozwścieczone gady - i zaczęli zmierzać ku lecznicy, by opatrzono ich rany. Choć urażona duma piekła po stokroć silniej.
Zakończone - rozliczone
13 VIII | Ernie Prang | Bank Gringotta
Przez kilka chwil była w szoku, gdy zamiast goblina, który ją tu przyprowadził, ujrzała młodego mężczyznę. Miała wrażenie, że skądś go kojarzy. Wpatrywała się w niego rozgniewana, lecz nieruchoma; gniew jeszcze bardziej uwydatniał nieprzyjemny wyraz twarzy, powieki zdawały się jeszcze cięższe, spojrzenie ciskało pioruny. Zwłaszcza, gdy z jego ust wydostał się śmiech; najpewniej nie powinna była dziwić Sigrun ta reakcja, prawdopodobnie sama parsknęłaby śmiechem na jego miejscu - empatia i wyrozumiałość nie leżały jednak w jej naturze.
- Nazwałeś mnie złodziejką? - warknęła rozjuszona, czyniąc krok do przodu i wyciągając różdżkę. Wyrwę ci za to język i cię nim nakarmię. - GDZIE TEN IDIOTA, KTÓRY MNIE TU ZAMKNĄŁ?! - wrzasnęła na goblina, który wpatrywał się w nią z uwagą - i podejrzliwością. Dziś - wyjątkowo - nie miała nic na sumieniu.
Była niewinna, ha! To brzmiało jak dobry żart.
- A może jego zamierzaliście zaprowadzić do mojej skrytki? - wycedziła przez zaciśnięte zęby; wróciła jednak spojrzeniem do Pranga. - Nie obchodzą mnie twoje marne knuty - warknęła
Zakończone - rozliczone
- Nazwałeś mnie złodziejką? - warknęła rozjuszona, czyniąc krok do przodu i wyciągając różdżkę. Wyrwę ci za to język i cię nim nakarmię. - GDZIE TEN IDIOTA, KTÓRY MNIE TU ZAMKNĄŁ?! - wrzasnęła na goblina, który wpatrywał się w nią z uwagą - i podejrzliwością. Dziś - wyjątkowo - nie miała nic na sumieniu.
Była niewinna, ha! To brzmiało jak dobry żart.
- A może jego zamierzaliście zaprowadzić do mojej skrytki? - wycedziła przez zaciśnięte zęby; wróciła jednak spojrzeniem do Pranga. - Nie obchodzą mnie twoje marne knuty - warknęła
Zakończone - rozliczone
17 VIII | Caelan Goyle | Świat Dyni
Sala Planet
Nagle zrobiło się cicho.
Spojrzała na Caelana z niepokojem, nie zdążyli jednak ani się do siebie odezwać, ani tym bardziej wycofać. Oboje poczuli na nowo jak powietrze pulsuje, jeszcze mocniej niż wcześniej; magia anomalii wymknęła im się spod palców, uciekła, a za wystąpienie przeciwko niej - ukarała. Grawitacja znów przestała działać, ciała czarodziejów poderwały się wysoko w górę na kilka chwil, tylko po to - aby zaraz runąć bardzo boleśnie na ziemię. Sigrun upadła na plecy i przez bardzo długi moment nie była złapać oddechu; ból wypełniał każdą tkankę pogruchotanego ciała. Musiała złamać lewą rękę, zwichnąć kostkę - każdy ruch kosztował ją mnóstwo energii.
Nie wiedziała jak wydostali się z przeklętej Sali Planet; chyba ledwie się stamtąd wyczołgali, oboje pogruchotani i połamani - a przede wszystkim wściekli.
Zakończone
Nagle zrobiło się cicho.
Spojrzała na Caelana z niepokojem, nie zdążyli jednak ani się do siebie odezwać, ani tym bardziej wycofać. Oboje poczuli na nowo jak powietrze pulsuje, jeszcze mocniej niż wcześniej; magia anomalii wymknęła im się spod palców, uciekła, a za wystąpienie przeciwko niej - ukarała. Grawitacja znów przestała działać, ciała czarodziejów poderwały się wysoko w górę na kilka chwil, tylko po to - aby zaraz runąć bardzo boleśnie na ziemię. Sigrun upadła na plecy i przez bardzo długi moment nie była złapać oddechu; ból wypełniał każdą tkankę pogruchotanego ciała. Musiała złamać lewą rękę, zwichnąć kostkę - każdy ruch kosztował ją mnóstwo energii.
Nie wiedziała jak wydostali się z przeklętej Sali Planet; chyba ledwie się stamtąd wyczołgali, oboje pogruchotani i połamani - a przede wszystkim wściekli.
Zakończone
20 VIII | Susanne Lovegood | Brzeg Tamizy
- Masz pieniądze? - spytała bezpardonowo, jak gdyby dziewczyna wcale nie leżała przed nią wykończona, poraniona, na skraju utraty przytomności. Bynajmniej nie wzruszał jej ten stan. Jedynie zastanawiało ją jego źródło. Co się stało? Walczyła z kimś? Była ciekawa szczegółów, zwłaszcza krwawych; do tego teleportowała ją anomalia. Jak to się stało?
- Oddaj pieniądze, a dostaniesz się do Munga - zażądała Sigrun, nie opuszczając różdżki. Dziewczyna miała pecha. Naprawdę okrutnego pecha, że trafiła akurat na nią. Na czarnoksiężnika, na mordercę, na kobietę pozbawioną ludzkich odruchów i empatii, na człowieka, w którym próżno człowieczeństwa było szukać. Nie zamierzała jej pomagać, jeśli nie odniesie z tego żadnej korzyści. Bezinteresowna pomoc nie leżała w jej naturze.
Zakończone
- Oddaj pieniądze, a dostaniesz się do Munga - zażądała Sigrun, nie opuszczając różdżki. Dziewczyna miała pecha. Naprawdę okrutnego pecha, że trafiła akurat na nią. Na czarnoksiężnika, na mordercę, na kobietę pozbawioną ludzkich odruchów i empatii, na człowieka, w którym próżno człowieczeństwa było szukać. Nie zamierzała jej pomagać, jeśli nie odniesie z tego żadnej korzyści. Bezinteresowna pomoc nie leżała w jej naturze.
Zakończone
25 VIII | Magnus Rowle | Wierzbowy Park
Zaułek
Zawyłaby ze wściekłości, zawyła jednak z przeraźliwego bólu. Pisk wdzierał się boleśnie do uszu, wwiercał w czaszkę, dręczył mózg, a po chwili ból rozszedł się po całym ciele. Słabła z każdą chwilą. Opuściła różdżkę, strumień magii został przerwany, anomalia wymknęła się im z rak - po raz wtóry. Podeszła ich, podstępnie pokonała. Pozornie uległa, lecz uderzyła z całą mocą, powalając ich oboje na kolana. Nie zdołali zachować jasności umysłu, przytomności. Sigrun opadła na ziemię, wycieńczona i zmęczona. Z uszu pociekły strużki krwi.
Zakończone
Zawyłaby ze wściekłości, zawyła jednak z przeraźliwego bólu. Pisk wdzierał się boleśnie do uszu, wwiercał w czaszkę, dręczył mózg, a po chwili ból rozszedł się po całym ciele. Słabła z każdą chwilą. Opuściła różdżkę, strumień magii został przerwany, anomalia wymknęła się im z rak - po raz wtóry. Podeszła ich, podstępnie pokonała. Pozornie uległa, lecz uderzyła z całą mocą, powalając ich oboje na kolana. Nie zdołali zachować jasności umysłu, przytomności. Sigrun opadła na ziemię, wycieńczona i zmęczona. Z uszu pociekły strużki krwi.
Zakończone
26 VIII | Magnus Rowle | Madame Tussaudus
Podczas minionych tygodni odniosła wiele niepowodzeń, lecz w końcu wyciągnęła z nich wnioski. Podążała za instrukcjami przekazanymi przez Pana, coraz bardziej rozumiejąc ich istotę i lepiej stosując je w praktyce; czuła, że magia im się poddaje. Czuła, że ją tłamszą. Powietrze jęło się uspokajać, nie drżało już i nie pulsowało. Rookwood nie odpuszczała jednak ani na moment, obawiając się, że anomalia znów wyślizgnie im się z palców - ale tak się nie stało.
Zakończone
Zakończone
27 VIII | Caelan Goyle | High Timber Street 8/5
Wyglądała zupełnie inaczej. Wyglądała delikatnie, niewinnie, bardzo młodo, co tylko potęgowało jego złość; przyjemna dla oka aparycja niebywale kontrastowała z podłymi zamiarami żmii, która chowała się za jej fasadą. Tym chętniej zacisnąłby swe palce na jej kruchej szyjce.
Rozsiadł się wygodnie, choć w jego postawie było coś sztywnego, coś nienaturalnego; powstrzymywanie buzujących w nim emocji wymagało od niego pewnego wysiłku. Prawdę mówiąc, nieco zaskoczony był tym, na ile Rookwood była w stanie podnieść mu ciśnienie. Z drugiej jednak strony - doskonale wiedział, że była nieobliczalna i bez skrupułów mogła zagrozić jemu i jego najbliższym.
- Doprawdy? - odparł powoli, bez większego zainteresowania, obdarzając ją niezmiennie surowym wzrokiem; jemu także robiło się niedobrze, gdy słyszał jej przesłodzony ton głosu. - To niesamowita historia. Chyba muszę pogratulować małżonce znakomitego pomysłu jakim niewątpliwie było urządzenie tej kolacji. - Jego ruchy, jego spojrzenie, wszystko to zadawało kłam wypowiedzianym przez niego słowom. Poprawił rękawy koszuli i wsparł łokcie na stole; gdyby tylko miał coś teraz pod ręką, z pewnością zacząłby się tym bawić.
Zakończone - rozliczone
Rozsiadł się wygodnie, choć w jego postawie było coś sztywnego, coś nienaturalnego; powstrzymywanie buzujących w nim emocji wymagało od niego pewnego wysiłku. Prawdę mówiąc, nieco zaskoczony był tym, na ile Rookwood była w stanie podnieść mu ciśnienie. Z drugiej jednak strony - doskonale wiedział, że była nieobliczalna i bez skrupułów mogła zagrozić jemu i jego najbliższym.
- Doprawdy? - odparł powoli, bez większego zainteresowania, obdarzając ją niezmiennie surowym wzrokiem; jemu także robiło się niedobrze, gdy słyszał jej przesłodzony ton głosu. - To niesamowita historia. Chyba muszę pogratulować małżonce znakomitego pomysłu jakim niewątpliwie było urządzenie tej kolacji. - Jego ruchy, jego spojrzenie, wszystko to zadawało kłam wypowiedzianym przez niego słowom. Poprawił rękawy koszuli i wsparł łokcie na stole; gdyby tylko miał coś teraz pod ręką, z pewnością zacząłby się tym bawić.
Zakończone - rozliczone
29 VIII | Lyanna Zabini | Dworzec King Cross
- Czujesz to? - spytała Sigrun, gdy wyczuła znajome wibracje powietrza; była ciekawa, czy Zabini zbliżyła się już do ogniska anomalii. Przemierzał kolejne perony, a przekroczywszy niewidzialna granicę działania anomalii - przed ich oczyma ukazał się dziwny obrazek. Wszystko zaczynało się kurczyć. Sigrun od razu sięgnęła po różdżkę, aby odwrócić działanie anomalii i zawołała: - Engiorgio!
Zakończone
Zakończone
30 VIII | Rycerze vs. Zakon | Rezerwat jednorożców
- Czyżbyś miała tak wiele do czynienia z lordami i lady Parkinson? Nie wyglądasz - odparła kpiąco; wór pokutny, dobre sobie. Czarna, lekka szata niczym się nie wyróżniała, a kaptur chronił jej tożsamość - przynajmniej na razie. - Nocną porą zwierzęta są spokojniejsze, a ty zakłócasz ich sen - wycedziła Sigrun. A do tego stajesz mi na drodze.
Jej klątwa zmieniła trajektorię lotu, popędziła gdzieś w dal, nie mając szansy, by dosięgnąć młodzieńca, który wykorzystał sytuację. Syknęła ze złością.
Zakończone
Jej klątwa zmieniła trajektorię lotu, popędziła gdzieś w dal, nie mając szansy, by dosięgnąć młodzieńca, który wykorzystał sytuację. Syknęła ze złością.
Zakończone
[bylobrzydkobedzieladnie]
She's lost control
again
Ostatnio zmieniony przez Sigrun Rookwood dnia 17.03.19 9:15, w całości zmieniany 17 razy
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am
r u i n a t i o n
ruined
I am
r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
I don't give a damn about my bad reputation.
1 IX | Caelan Goyle | Harrogate, Skała
Doskonale zdawał sobie sprawę z faktu, jak wspaniale się teraz bawiła, teatralnie zastanawiając się, co z nim dalej począć, obracając się do niego plecami, przechadzając się po salonie. On czekał zaś na odpowiedni moment, na długo wyczekiwaną chwilę, by móc odpłacić się jej. Nie miał zamiaru tańczyć tak, jak mu zagra. Gwizdnęła, a pies zaczął się od niego odsuwać - była zbyt pewna siebie, by ciągle mierzyć w Goyle'a różdżką i to był jej pierwszy błąd. Dopadł do Saby i spróbował unieruchomić mu pysk; zarówno po to, by oszczędzić sobie ugryzienia, jak i po to, by móc mu skutecznie zagrozić. Zwykle nie musiał walczyć akurat ze zwierzętami, wszak ostatnio złamał kark minister magii, nie jakiemuś kundlowi, to jednak niewiele mu przeszkadzało. Teoria musiała była podobna.
- A może jednak po prostu mi ją oddasz? - odpowiedział po chwili, kiedy już upewnił się, że chwyt jest wystarczająco silny, a to warczący, to skomlący pies nie może mu się wyrwać. Musiał się zniżyć, by móc go złapać, spoglądał więc na nią z dołu. - Chyba, że wolisz sobie wyszkolić innego psa? - dodał, ściskając Sabę nieco mocniej. Gdyby tylko spojrzała w jego oczy, zrozumiałaby, że nie żartował.
Zakończone
- A może jednak po prostu mi ją oddasz? - odpowiedział po chwili, kiedy już upewnił się, że chwyt jest wystarczająco silny, a to warczący, to skomlący pies nie może mu się wyrwać. Musiał się zniżyć, by móc go złapać, spoglądał więc na nią z dołu. - Chyba, że wolisz sobie wyszkolić innego psa? - dodał, ściskając Sabę nieco mocniej. Gdyby tylko spojrzała w jego oczy, zrozumiałaby, że nie żartował.
Zakończone
5 IX | Rycerze Walpurgii | Biała Wywerna
Nie potrafiła powstrzymać uśmiechu zadowolenia, który wpłynął na pełne usta - Czarny Pan rósł w siłę, dostał to, czego pragnął. Gregorowicza, Grindelwalda, Czarną Różdżkę. Wciąż wracała wspomnieniami do momentu, w którym przez kilka chwil miała w dłoniach tak potężny artefakt. Zwłaszcza, gdy Caelan zabrał głos, aby uzupełnić jej lakoniczną relację.
Zwróciła spojrzenie w stronę Śmierciożerczyni; skinęła głową, rada, że jej zaangażowanie zostało docenione - miała nadzieję, że jej służba nadal zacierać będzie nieprzyjemne wrażenie pozostawione przez inne Rycerki, że ona także dołoży swą cegiełkę do tego, by pokazać siłę kobiet w szeregach tej organizacji, co Deirdre zdołała już uczynić. Nie zamierzała osiadać na laurach.
Zakończone - rozliczone
Zwróciła spojrzenie w stronę Śmierciożerczyni; skinęła głową, rada, że jej zaangażowanie zostało docenione - miała nadzieję, że jej służba nadal zacierać będzie nieprzyjemne wrażenie pozostawione przez inne Rycerki, że ona także dołoży swą cegiełkę do tego, by pokazać siłę kobiet w szeregach tej organizacji, co Deirdre zdołała już uczynić. Nie zamierzała osiadać na laurach.
Zakończone - rozliczone
7 IX | Solene Baudelaire | Londyn, Lavender Hill 100
Nim poprosiła Sigrun o wstanie z miejsca, by mogła bez problemu zdjąć miarę, zerknęła na wskazany przezeń projekt, kwestię Mildred zbywając uprzejmym uśmiechem; nie chciała poruszać jej tematu.
– Pasowałoby do ciebie – zgarnąwszy za uszy pojedyncze pukle blond włosów, przesunęła wzrokiem po sylwetce urzędniczki – jest odważne i wygodne, nie ma niepotrzebnych usztywnień jak gorsety, więc nie ściska ciała i pozwala oddychać – dodała, ściągając przerzucony przez ramiona metr krawiecki. W kwestii gorsetów dalej nie zmieniła zdania: nienawidziła ich i nie nosiła już od bardzo dawna, lecz wiedziała, że nie każda kobieta mogła sobie na to pozwolić. – Muszę pobrać miarę – zakomunikowała, prostując się na swoim miejscu
Zakończone
– Pasowałoby do ciebie – zgarnąwszy za uszy pojedyncze pukle blond włosów, przesunęła wzrokiem po sylwetce urzędniczki – jest odważne i wygodne, nie ma niepotrzebnych usztywnień jak gorsety, więc nie ściska ciała i pozwala oddychać – dodała, ściągając przerzucony przez ramiona metr krawiecki. W kwestii gorsetów dalej nie zmieniła zdania: nienawidziła ich i nie nosiła już od bardzo dawna, lecz wiedziała, że nie każda kobieta mogła sobie na to pozwolić. – Muszę pobrać miarę – zakomunikowała, prostując się na swoim miejscu
Zakończone
8 IX | Valerij Dolohov | Biała Wywerna
Wpatrywała się wyczekująco w Rosjanina, zaintrygowana tym, o czym chciał z nią porozmawiać, czekając, aż wreszcie skończy pić, tak się dossał do tego kufla, jakby nie pozwalano mu się napić od tygodnia.
- Oczywiście, że słyszałam - żachnęła się Rookwood, unosząc przy tym brew; za kogo ją miał? Akurat o magicznych stworzeniach niewątpliwie miała obszerniejszą wiedzę od niego - i to by było na tyle, jeśli chodziło o dziedziny naukowe. Wysłuchała go jednak dalej w ciszy, sącząc nieśpiesznie swoje wino.
Gdy skończył mówić pochyliła się nad stołem, zaciskając palce na kielichu. Minę miała zupełnie poważną.
- Co za gówniana sprawa - wyrzekła śmiertelnie poważnym tonem, ale zaraz potem parsknęła śmiechem - spodziewała się czegoś bardziej... Krwawego? Niebezpiecznego? - Widziałam je kiedyś - uzupełniła. Nigdy sama ich nie szukała, bo ingrediencja z ich... odchodów nie była jej potrzebna, pamiętała jednak, że kiedyś podczas wędrówki z bliźniaczym bratem u stóp Gór Pennińskich mieli okazję przyglądać się tym dziwacznym stworzeniom. - Potrzebujesz tego do czegoś konkretnego? - spytała z czystej ciekawości.
Zakończone - rozliczone
- Oczywiście, że słyszałam - żachnęła się Rookwood, unosząc przy tym brew; za kogo ją miał? Akurat o magicznych stworzeniach niewątpliwie miała obszerniejszą wiedzę od niego - i to by było na tyle, jeśli chodziło o dziedziny naukowe. Wysłuchała go jednak dalej w ciszy, sącząc nieśpiesznie swoje wino.
Gdy skończył mówić pochyliła się nad stołem, zaciskając palce na kielichu. Minę miała zupełnie poważną.
- Co za gówniana sprawa - wyrzekła śmiertelnie poważnym tonem, ale zaraz potem parsknęła śmiechem - spodziewała się czegoś bardziej... Krwawego? Niebezpiecznego? - Widziałam je kiedyś - uzupełniła. Nigdy sama ich nie szukała, bo ingrediencja z ich... odchodów nie była jej potrzebna, pamiętała jednak, że kiedyś podczas wędrówki z bliźniaczym bratem u stóp Gór Pennińskich mieli okazję przyglądać się tym dziwacznym stworzeniom. - Potrzebujesz tego do czegoś konkretnego? - spytała z czystej ciekawości.
Zakończone - rozliczone
10 IX | Caley Spencer-Moon | Anglia, nadbrzeżna łąka
Woda była niemal lodowata, przynajmniej w pierwszym odczuciu, gdy wkroczyła nią po kolana. Nie pływała aż tak często jak Caley, potrzebowała chwili, by do niej przywyknąć. Obserwowała jak blondynka znika pod powierzchnią wody. Sama sunęła naprzód, zanurzając się coraz głębiej, obmywając dłońmi ciało, aż w końcu zdecydowanie i pewnie sama zanurkowała - drobne kroczki nie miały sensu. Przez chwilę zimno szczypało ją w skórę, ale to uczucie zaraz przeminęło. Woda nie była aż tak zimna jak początkowo jej się zdawało. Nawet oczy przywykły, gdy otworzyła je pod jej powierzchnią.
- Rodzina zabrała cię kiedyś morską podróż? - spytała, podpływając do tłumaczki, gdy obie wynurzyły się z wody.
Zakończone
- Rodzina zabrała cię kiedyś morską podróż? - spytała, podpływając do tłumaczki, gdy obie wynurzyły się z wody.
Zakończone
8 IX | Valerij Dolohov | Muzeum Madame Tussaudus
Wiązka zaklęcia pojawiła się nagle i niespodziewanie. Sigrun nie dała czarodziejowi z Ministerstwa Magii szansy na reakcję, zaatakowała z ukrycia, w chwili, kiedy się odwrócił; nie miała skrupułów, nigdy nie grała przecież fair. Ciało mężczyzny zesztywniało, runął na podłogę jak długi. Zaalarmować mogło to najpewniej jedynie mugoli, a z nimi poradziłaby sobie jeszcze szybciej. Zbliżyła się do niego wraz z Dolohovem, który musiał się natrudzić, by go przenieść i rozebrać. Pomogła mu w tym zaklęciem.
- Jeśli trzeba go otworzyć, to mogę to zrobić. Patroszyłam zwierzęta - zaproponowała Sigrun, spoglądając pytająco na alchemika. Wiedzę z anatomii miała dość podstawową, wierzyła jednak, że w razie potrzeby sobie poradzi. - Czy po wszystkim mam się go pozbyć? - spytała dość beznamiętnie, przyglądając się bladej skórze klatki piersiowej mężczyzny, oczekując, że ujrzy na nich wyraźne plamy.
Jeśli Valerij odpowie twierdząco - nie będzie miała żadnych wyrzutów sumienia.
Zakończone - rozliczone
- Jeśli trzeba go otworzyć, to mogę to zrobić. Patroszyłam zwierzęta - zaproponowała Sigrun, spoglądając pytająco na alchemika. Wiedzę z anatomii miała dość podstawową, wierzyła jednak, że w razie potrzeby sobie poradzi. - Czy po wszystkim mam się go pozbyć? - spytała dość beznamiętnie, przyglądając się bladej skórze klatki piersiowej mężczyzny, oczekując, że ujrzy na nich wyraźne plamy.
Jeśli Valerij odpowie twierdząco - nie będzie miała żadnych wyrzutów sumienia.
Zakończone - rozliczone
10 IX | Valerij Dolohov | Dworzec King's Cross
- Gdy tu przybyłyśmy wszystko było maleńkie, pomniejszone, musiałam sięgnąć po transmutację, aby odwrócić te uroki - poinformowała alchemika Sigrun, gestem wskazując na nieruchomy skład pociągu; był wielkości dziecięcej zabawki, kiedy widziała go po raz pierwszy. Ostatnim razem Valerij chciał, aby opowiedziała mu o anomalii i o wyrządzonych przezeń szkodach, dlatego teraz czyniła to już niepytana. - Udało nam się z Lyanną wyciszyć anomalię, jej działanie determinowały runy, o tam - wyciągnęła dłoń w kierunku ściany, gdzie wyżłobione były wówczas runiczne znaki. Dobrze, że miała przy sobie Zabini, potrafiącą je odczytać. - Czy dobrze pamiętam, że mamy rozbudzić magię w tym miejscu? Czy teraz także trzeba będzie kogoś, komu wszczepisz tę... anomalię? - spytała zaintrygowana, wracając wspomnieniem do wizyty w muzeum madame Tussaudus sprzed kilku dni.
Zakończone
Zakończone
13 IX | Hjalmar Goyle | Londyn, Horizont Alley
Nie podobało jej się to, co ujrzała w witrynie sklepu papierniczego. Ani trochę. Kilka razy w życiu zdarzyło się jej zmienić w staruchę, dzięki darowi, który otrzymała wraz z czystą krwią, darowi metamorfomagii, głównie po to, aby kogoś oszukać, coś na Nokturnie załatwić, bądź się zakamuflować, miało to miejsce jednak wtedy, gdy wyraźnie sobie tego życzyła. Teraz było to mimowolne, to złośliwy urok i sam fakt tego mocno ją uwierał - i działał na nerwy.
Może też dlatego, że naprawdę nie lubiła ciotki Alvildy.
Krewna ze strony Borginów liczyła sobie najpewniej ze sto lat, o ile nie więcej; była uważana za strasznie starą już wtedy, gdy Sigrun uczyła się latać na dziecięcej miotełce. Do tego cuchnęła starą krwią, co miało najpewniej związek z wywarami niezbędnymi do nakładania klątw, a także ziołami - w ten wyjatkowo nieprzyjemny sposób. Wpatrując się w swoje odbicie marszczyła gniewnie brwi. Musiała zapalić papierosa, jak najszybciej. Jednego wetknęła sobie do ust i zaciągnęła mocno, a wtedy z zamyślenia wyrwał ją dziecięcy głos, niewątpliwie należący do chłopca.
Zakończone - rozliczone
Może też dlatego, że naprawdę nie lubiła ciotki Alvildy.
Krewna ze strony Borginów liczyła sobie najpewniej ze sto lat, o ile nie więcej; była uważana za strasznie starą już wtedy, gdy Sigrun uczyła się latać na dziecięcej miotełce. Do tego cuchnęła starą krwią, co miało najpewniej związek z wywarami niezbędnymi do nakładania klątw, a także ziołami - w ten wyjatkowo nieprzyjemny sposób. Wpatrując się w swoje odbicie marszczyła gniewnie brwi. Musiała zapalić papierosa, jak najszybciej. Jednego wetknęła sobie do ust i zaciągnęła mocno, a wtedy z zamyślenia wyrwał ją dziecięcy głos, niewątpliwie należący do chłopca.
Zakończone - rozliczone
15 IX | Cyneric Yaxley | Szkocja, Skara Brae
Chłodne powietrze w komnacie drgało od krzyków udręczonych ofiar. Rookwood znieruchomiała na kilka chwil, wpatrując się w to, co z dementora pozostało; pająk strachu przebiegł jej po karku, naprawdę bala się tych pieprzonych stworzeń. Już od dawna, odkąd odprowadzała więźnia do Azkabanu, ale po czerwcowej nocy... Wciąż prześladowały ją koszmary, budziła się z nich z krzykiem na ustach i zimnem, które przeniknęło aż do szpiku kości. Zepchnęła te wspomnienia poza krawędź świadomości, zacisnęła zęby i skupiła na postawionym przed nimi zadaniu - musiała spętać te szczątki dusz.
Kosztowało ją to nieco wysiłku, była obolała i osłabiona, ale udało się, a na usta wpłynął pełen triumfu uśmiech. Przyciągnęła szczątki dusz, scalając je w całość, a z niej Yaxley miał utkać barierę.
Zakończone
Kosztowało ją to nieco wysiłku, była obolała i osłabiona, ale udało się, a na usta wpłynął pełen triumfu uśmiech. Przyciągnęła szczątki dusz, scalając je w całość, a z niej Yaxley miał utkać barierę.
Zakończone
28 IX | Lyanna Zabini | Londyn, opuszczony plac zabaw
Wtedy wszystko się zatrzymało. Huśtawki przestały zapadać się pod ziemię. Kilka chwil później wróciły już na swoje miejsce. Ziemia pod ich stopami przestała drżeć, a powietrze nie pulsowało już niebezpiecznie.
- Wygląda na to, że się powiodło. Świetnie - podsumowała zadowolona z siebie, gdy upewniła się, że nic im już nie zagraża.
Zawróciła, aby przejść się po placu zabaw, który znów wyglądał zupełnie niepozornie, próbując wyczuć jakąś niestabilność. Cisza. Rozkoszna cisza.
Zakończone - rozliczone
- Wygląda na to, że się powiodło. Świetnie - podsumowała zadowolona z siebie, gdy upewniła się, że nic im już nie zagraża.
Zawróciła, aby przejść się po placu zabaw, który znów wyglądał zupełnie niepozornie, próbując wyczuć jakąś niestabilność. Cisza. Rozkoszna cisza.
Zakończone - rozliczone
She wars the smell of blood and death like a perfume.
3 X | Caelan Goyle | Wrak Golden Hind
Zrobiła krok na przód, położyła dłonie na jego szerokiej piersi i zaczęła wygładzać nieistniejące fałdy na jego szacie - szukała tylko pretekstu, by go dotknąć, wiedział to, czuł to. Dotyk przesuwał się w dół, a Caelan włożył całą siłę woli w to, by zachować kamienny wyraz twarzy, nie utracić opanowana godnego wprawnego aktora. Nie tylko interesy...? Myśli żeglarza przestały skupiać się na interesach, a jęły oscylować wokół zgoła innych tematów, wtedy jednak Rookwood nie dość, że wycofała się, to jeszcze zabrała mu trzymanego w ustach papierosa. - Wyrabiasz sobie złe nawyki - burknął, to nie był pierwszy raz, gdy przywłaszczała sobie jego palenie. Ani gdy igrała z nim w taki sposób. Ich spotkanie nie trwało długo, ledwie kilka chwil, nie spodziewał się więc, że towarzyszka postanowi zniknąć tak szybko. Skrzywił się, gdy nawiązała do treści listu, najwidoczniej wciąż nie zamierzała odpuścić. - Rookwood - zaczął, lecz odchodziła już szybkim krokiem, nie odwracając się za siebie. - Rookwood! - powtórzył drugi raz, głośniej, kobieta nie zamierzała się jednak zatrzymać.
Zakończone - rozliczone
Zakończone - rozliczone
4 X | Alphard Black | York, Las
Sama doskonale pamiętała pierwsze upolowane przez siebie zwierzę, to był królik, któremu na rozkaz ojca rozpruła później brzuch. Krew była gorąca i lepka, weszła jej za paznokcie bardzo głęboko, przyglądała im się później wieczorem.
- Mugol to nic innego jak zwierzę, właściwie, to sądzę, że nawet coś niżej, to robak. Oporządzenie go też powinno wzbudzić w tobie zainteresowanie - stwierdziła lekkim, pogodnym tonem, jak gdyby rozmawiali - jak zwykle - o wynikach ostatnich rozgrywek quidditcha, a nie mordowaniu niemagicznych mieszkańców Wielkiej Brytanii.
Zakończone
- Mugol to nic innego jak zwierzę, właściwie, to sądzę, że nawet coś niżej, to robak. Oporządzenie go też powinno wzbudzić w tobie zainteresowanie - stwierdziła lekkim, pogodnym tonem, jak gdyby rozmawiali - jak zwykle - o wynikach ostatnich rozgrywek quidditcha, a nie mordowaniu niemagicznych mieszkańców Wielkiej Brytanii.
Zakończone
4 X | Drew Macnair | Biała Wywerna
-Brzmi kusząco. Co jeszcze zrobisz, żeby wyciągnąć ze mnie tajemnice? Rookwood wysil się, nie mów że tania sztuczka z eliksirem i grożenie różdżką to jedyne twoje metody.- uniósł kącik ust mierząc ją bezczelnie wzrokiem od góry do samego dołu. -Może opowiesz mi swoje? Wystarczy jedna, nie jestem zachłanny.- szepnął zaraz po tym gdy nachylił się w kierunku jej ucha. Ciekaw był co skrywała, choć zdawał sobie sprawę, że nie były to sekrety na miarę kobiet w jej wieku – czuł, że przeszła wiele i zrobiła jeszcze więcej.
Zakończone - rozliczone
Zakończone - rozliczone
5 X | Johnatan Bojczuk | Walentynki
Nie potrafiła grać na mandolinie. Właściwie na żadnym instrumencie grać nie potrafiła, ani śpiewać, ale to była wyjątkowa noc, a w Sigrun paliło się przekonanie, że musi wysilić się na coś szalenie romantycznego, by zwrócić na siebie Jego uwagę. Kilka minut trwała w bezruchu. Właściwie gdzie mogła znajdować się najbliższa mandolina? Całe mile stąd. Miała szczęście, och jakież miała szczęście! W Bilbury najwyraźniej musiał mieszkać muzyk starej daty. Instrument znalazł się w rękach Sigrun, która schyliła się, by złapać za kamień o ostrych brzegach. Niewiele się zastanawiając rzuciła nim w okno Johnatana, z zapartym tchem czekając na chwilę, gdy się z niego wychyli.
Och, jak ją nazwał? Pajacem? Co za rozkoszne słowa. Na pełnych ustach Rookwood pojawił się rozanielony, rozmarzony uśmiech.
- Skąd przeczucie mam, skąd mam tę myśl, że zapragniesz mnie wysłuchać? - wypaliła na wydechu, nie zdając sobie sprawy z tego jak wielką idiotkę z siebie robi.
Ta ciemna noc była jak bezmiar wód, jak morza ton, ale jednocześnie - tak cudowna, dająca im tajemny znak. Dla zgniłego serca Sigrun amortencja rozdarła zasłonę mroku, a miłości blask przeniknął jak z nieba promień.
Zakończone
Och, jak ją nazwał? Pajacem? Co za rozkoszne słowa. Na pełnych ustach Rookwood pojawił się rozanielony, rozmarzony uśmiech.
- Skąd przeczucie mam, skąd mam tę myśl, że zapragniesz mnie wysłuchać? - wypaliła na wydechu, nie zdając sobie sprawy z tego jak wielką idiotkę z siebie robi.
Ta ciemna noc była jak bezmiar wód, jak morza ton, ale jednocześnie - tak cudowna, dająca im tajemny znak. Dla zgniłego serca Sigrun amortencja rozdarła zasłonę mroku, a miłości blask przeniknął jak z nieba promień.
Zakończone
6 X | Ramsey Mulciber | Londyn, Gwiezdny Prorok
Trzask wymierzonego dziecku policzka sprowokował go do podniesienia spojrzenia na dziewczynkę. Nie wystraszyły go czyny Sigrun, bynajmniej, przemoc nie robiła na nim takiego wrażenia — jeśli miała pomóc, musiała współistnieć w przedsięwzięciu, ale w skali, która zachowa ją przy życiu. To wszystko i tak było wielce ryzykowne.
— Julie, moja droga. Ciocia Sigrun myśli, że jesteś głupia i nie rozumiesz, co do ciebie mówi. Odpowiedz jej, nie bój się, dziewczyno — podjął, odchodząc od kontuaru z maleńką fiolką eliksiru osłabiającego. Odkorkował ją, łagodnym, lekkim ruchem zakołysał zawartość. Julie spojrzała na niego wielkimi jak galeony, zapłakanymi oczami, a następnie na Sigrun i wyciągnęła ręce ku jej twarzy. Nie po to jednak, by ją objąć, czy dotknąć delikatnie, ale po to by uczynić jej jakąś, jakąkolwiek krzywdę. Brak w niej było naturalnych odruchów, instynkt nie działał jak instynkt Lysandry. Nie potrafiła się bronić, a tym bardziej atakować, więc jej próba od razu została przełamana.
— Ona musi wiedzieć, że magia jest zła, Sigrun. Że jeśli będzie próbowała jej użyć zostanie ukarana. Jeśli przez nią, za sprawką anomalii coś się stanie — ona będzie cierpieć. Ona musi stłumić to w sobie — przypomniał jej, kiedy skierowała ku niemu wzrok. Sam strach niewiele mógł zdziałać. Juliene musiała wiedzieć, że to co jej robią jest wynikiem czarów.
Przytknięcie papierosa do skóry dziewczynki wywołało w niej kolejną falę krzyku. Nie stała jednak spokojnie, próbowała uciec, ale niefortunnie wpadła Ramseyowi pod nogi. Kucnął przed nią, złapał ją za twarz i wlał jej do gardła płyn.
Zakończone
— Julie, moja droga. Ciocia Sigrun myśli, że jesteś głupia i nie rozumiesz, co do ciebie mówi. Odpowiedz jej, nie bój się, dziewczyno — podjął, odchodząc od kontuaru z maleńką fiolką eliksiru osłabiającego. Odkorkował ją, łagodnym, lekkim ruchem zakołysał zawartość. Julie spojrzała na niego wielkimi jak galeony, zapłakanymi oczami, a następnie na Sigrun i wyciągnęła ręce ku jej twarzy. Nie po to jednak, by ją objąć, czy dotknąć delikatnie, ale po to by uczynić jej jakąś, jakąkolwiek krzywdę. Brak w niej było naturalnych odruchów, instynkt nie działał jak instynkt Lysandry. Nie potrafiła się bronić, a tym bardziej atakować, więc jej próba od razu została przełamana.
— Ona musi wiedzieć, że magia jest zła, Sigrun. Że jeśli będzie próbowała jej użyć zostanie ukarana. Jeśli przez nią, za sprawką anomalii coś się stanie — ona będzie cierpieć. Ona musi stłumić to w sobie — przypomniał jej, kiedy skierowała ku niemu wzrok. Sam strach niewiele mógł zdziałać. Juliene musiała wiedzieć, że to co jej robią jest wynikiem czarów.
Przytknięcie papierosa do skóry dziewczynki wywołało w niej kolejną falę krzyku. Nie stała jednak spokojnie, próbowała uciec, ale niefortunnie wpadła Ramseyowi pod nogi. Kucnął przed nią, złapał ją za twarz i wlał jej do gardła płyn.
Zakończone
8 X | Lyanna Zabini | Ulica Śmiertelnego Nokturnu
Niedługo później kamień oprawiony w srebro stracił czarną barwę, przybierając błękitną, lśnił już jak pozostałe. Sigrun pozwoliła sobie zrobić krok do przodu.
- A więc po wszystkim, tak? Jest już bezpieczny? Nie trzeba usunąć, wiesz, tej... runy? - pytała podejrzliwie, uważnie przyglądając się biżuterii. - Ufam ci, Zabini, żeś ściągnęła tę klątwę. Jeśli nie będę mogła zasnąć tej nocy, to spodziewaj się mnie - stwierdziła. Zdawała się mówić żartobliwym tonem, jednakże bynajmniej nie był to żart.
Wyciągnęła z kieszeni sakiewkę, w której spoczywało jeszcze kilka monet, przekazanych Sigrun przez przełożonego na ten cel. Wyciągnęła zeń pięć złotych, okrągłych galeonów i wręczyła je Lyannie.
- Dobrze się robi z tobą interesy - powiedziała z zadowoleniem; przełożyła papierosa do lewej dłoni, a prawą wyciągnęła w kierunku brunetki, by uścisnęła ją w ramach przypieczętowania tejże współpracy.
Zakończone
- A więc po wszystkim, tak? Jest już bezpieczny? Nie trzeba usunąć, wiesz, tej... runy? - pytała podejrzliwie, uważnie przyglądając się biżuterii. - Ufam ci, Zabini, żeś ściągnęła tę klątwę. Jeśli nie będę mogła zasnąć tej nocy, to spodziewaj się mnie - stwierdziła. Zdawała się mówić żartobliwym tonem, jednakże bynajmniej nie był to żart.
Wyciągnęła z kieszeni sakiewkę, w której spoczywało jeszcze kilka monet, przekazanych Sigrun przez przełożonego na ten cel. Wyciągnęła zeń pięć złotych, okrągłych galeonów i wręczyła je Lyannie.
- Dobrze się robi z tobą interesy - powiedziała z zadowoleniem; przełożyła papierosa do lewej dłoni, a prawą wyciągnęła w kierunku brunetki, by uścisnęła ją w ramach przypieczętowania tejże współpracy.
Zakończone
12 X | Hyacinth Sprout | Hogsmeade
Powstrzymywała jednak śmiech cisnący się na pełne usta, zachowała kamienny wyraz twarzy, minę wciąż miała poważną, spojrzenie surowe. Wciąż robiła sobie z niego niemal okrutne żarty, wprowadzając w błąd, pozwalając wierzyć, że naprawdę na niego doniesie - chociaż fakt, że jakiś Puchon palił diable ziele po zaułkach Hogsmeade obchodził ją tyle, co zeszłoroczny śnieg.
- Każdy tam mówi. Veritaserum rozwiąże ci język. Pewnie podadzą ci je podczas oficjalnego przesłuchania. Sprawa będzie musiała zostać zgłoszona na magiczną policję... - oświadczyła Sigrun poważnym tonem i nawet powieka nie drgnęła jej przy wypowiadaniu podobnych kłamstw.
Prędzej by uschła, niż doniosła na handlarza magicznych używek, które w jej przekonaniu powinny być całkowicie legalne - każdy miał wszak prawo by się truć tym, czym zechciał, czyż nie? - ale o tym Puchon wiedzieć nie musiał.
Zakończone
- Każdy tam mówi. Veritaserum rozwiąże ci język. Pewnie podadzą ci je podczas oficjalnego przesłuchania. Sprawa będzie musiała zostać zgłoszona na magiczną policję... - oświadczyła Sigrun poważnym tonem i nawet powieka nie drgnęła jej przy wypowiadaniu podobnych kłamstw.
Prędzej by uschła, niż doniosła na handlarza magicznych używek, które w jej przekonaniu powinny być całkowicie legalne - każdy miał wszak prawo by się truć tym, czym zechciał, czyż nie? - ale o tym Puchon wiedzieć nie musiał.
Zakończone
13 X | Elora Wright | Dziurawy Kocioł
To było bardzo otwarte pytanie, o ile nazwać by to można było pytaniem i właściwie to niezbyt łatwe do szybkiego ogarnięcia, jeżeli chciało się powiedzieć coś interesującego.
Bo i któż skupiałby się na zwykłych, przyziemnych pierdołach?
- Wiesz czym się zajmuje, znasz moją słabość- tutaj wymownie pochyliła głowę w stronę wciąż trzymanej szklanki.- Znasz też moją skłonność do drobnych eksperymentów, także coś już wiesz.
Opadła w tył, układając się wygodniej na siedzeniu, lekko w nim zapadając, bo i był to całkiem wysiedziany już mebel. Wróciła spojrzeniem do wyczekująco wpatrzonych w nią oczu.
Zakończone
Bo i któż skupiałby się na zwykłych, przyziemnych pierdołach?
- Wiesz czym się zajmuje, znasz moją słabość- tutaj wymownie pochyliła głowę w stronę wciąż trzymanej szklanki.- Znasz też moją skłonność do drobnych eksperymentów, także coś już wiesz.
Opadła w tył, układając się wygodniej na siedzeniu, lekko w nim zapadając, bo i był to całkiem wysiedziany już mebel. Wróciła spojrzeniem do wyczekująco wpatrzonych w nią oczu.
Zakończone
14 X | Heath Macmillan | York, Tereny łowne
Znaleźli się na niewielkiej polanie, lecz Sigrun nie wyciągnęła różdżki - nie byli tu sami. Niemal na równi z nimi, z innej strony, spomiędzy drzew wyłonił się młody czarodziej i czarownica - czyżby na tajemnej schadzce? Rookwood skrzywiła się lekko, niezadowolona z pokrzyżowania jej planów; nie mogła rzucić teraz czaru na chłopca niezauważona.
- Obawiam się jednak, że muszę już wracać - oznajmiła oschle. Skoro nie miała możliwości, by wcielić w życie swój plan, nie zamierzała trwonić czasu na niańczenie dziecka. - Pamiętaj o wilkach i ich ostrych pazurach - przypomniała mu, a w jej głosie rozbrzmiała ostrzegawcza, złowieszcza nuta.
Zawróciła wierzchowca i zniknęła pomiędzy drzewami, pozostawiając młodego Macmillana samego w środku lasu.
Zakończone - rozliczone
- Obawiam się jednak, że muszę już wracać - oznajmiła oschle. Skoro nie miała możliwości, by wcielić w życie swój plan, nie zamierzała trwonić czasu na niańczenie dziecka. - Pamiętaj o wilkach i ich ostrych pazurach - przypomniała mu, a w jej głosie rozbrzmiała ostrzegawcza, złowieszcza nuta.
Zawróciła wierzchowca i zniknęła pomiędzy drzewami, pozostawiając młodego Macmillana samego w środku lasu.
Zakończone - rozliczone
15 X | za zamkniętymi drzwiami | Kumbria, Kraina Jezior
kontynuacja w tajnym bunkrze
Oddychała ciężko, wyraźnie zmęczona, próbując zepchnąć szepty w głowie na skraj niepamięci. Nieczuła na dziecięce krzyki dziecka, którego z okrucieństwem pozbyła się z własnego łona, dotarła do wyjścia. Wystarczyło jedno mrugnięcie, aby widziany obraz zmienił się diametralnie - znów była w Kumbrii, w krainie jezior, gdzie miało odbyć się Dyniobranie.
Co do kurwy?
Znajome, czarnomagiczne pulsowanie powietrza przywodziło Sigrun na myśl anomalię; odruchowo sięgnęła po różdżkę, która nagle znalazła się w jej dłoni, choć przed chwilą wcale jej tam nie było, gdy podbiegła do niej kobieta. Zakon Feniksa? Wróg? Ta jednak rzuciła na nią bąblogłowę, a Sigrun odetchnęła wreszcie świeżym powietrzem.
Potężna anomalia, Viento Somnia? Zmarszczyła gniewnie brwi. Anomalia podsuwała jej wizje mugolskiego świata, całej tej broni palnej i krótkofalówek? Co za absurd. Uniosła dłonie, aby sprawdzić, czy zaczarowana torba jest na swoim miejscu. Podążyła w ślad za kobietą, oddaliły się od halucynogennych mgieł, wymęczone wieczorem, który miał potoczyć się zupełnie inaczej. Sigrun znalazłszy się odpowiednio daleko wyciągnęła ze skórzanej sakwy o zaczarowanym wnętrzu i miotłę - i wzniosła się w przestworza, aby opuścić Kumbirę czym prędzej.
Zakończone
Oddychała ciężko, wyraźnie zmęczona, próbując zepchnąć szepty w głowie na skraj niepamięci. Nieczuła na dziecięce krzyki dziecka, którego z okrucieństwem pozbyła się z własnego łona, dotarła do wyjścia. Wystarczyło jedno mrugnięcie, aby widziany obraz zmienił się diametralnie - znów była w Kumbrii, w krainie jezior, gdzie miało odbyć się Dyniobranie.
Co do kurwy?
Znajome, czarnomagiczne pulsowanie powietrza przywodziło Sigrun na myśl anomalię; odruchowo sięgnęła po różdżkę, która nagle znalazła się w jej dłoni, choć przed chwilą wcale jej tam nie było, gdy podbiegła do niej kobieta. Zakon Feniksa? Wróg? Ta jednak rzuciła na nią bąblogłowę, a Sigrun odetchnęła wreszcie świeżym powietrzem.
Potężna anomalia, Viento Somnia? Zmarszczyła gniewnie brwi. Anomalia podsuwała jej wizje mugolskiego świata, całej tej broni palnej i krótkofalówek? Co za absurd. Uniosła dłonie, aby sprawdzić, czy zaczarowana torba jest na swoim miejscu. Podążyła w ślad za kobietą, oddaliły się od halucynogennych mgieł, wymęczone wieczorem, który miał potoczyć się zupełnie inaczej. Sigrun znalazłszy się odpowiednio daleko wyciągnęła ze skórzanej sakwy o zaczarowanym wnętrzu i miotłę - i wzniosła się w przestworza, aby opuścić Kumbirę czym prędzej.
Zakończone
17 X | Deirdre Mericourt | Harrogate, Skała
Nie podniosła się z klęczek, gdy Czarny Pan zażądał od niej wszystkiego, złożenia przysięgi wieczystej, za złamanie której groziła śmierć - nie wahała się. Naprawdę pragnęła oddać mu wszystko - swoją duszę, życie i różdżkę. Ujęła z szacunkiem podaną jej dłoń, patrząc na twarz swego Pana i zaczęła powtarzać słowa Deirdre.
- Na krew moich przodków, na moje życie, na wszystko co mi drogie, zaklinam się, oddaje ci swoją duszę. Zrobię wszystko, czego zażądasz, a moją myślą nigdy nie wstrząśnie zwątpienie. Przybiorę nową twarz, jeśli będzie trzeba. Nigdy nie wykażę się słabością ani zawahaniem i stawię się na każe wezwanie. Wiem bowiem, że tylko tobie, książę Slytherinu, ostatni z rodu Gauntów, wężousty Czarny panie, pragnę służyć - mówiła Sigrun, a głos miała pewny jak nigdy wcześniej; powtarzała bez najmniejszego zawahania, za to z przejęciem ofiarując Czarnemu Panu wszystko co miała - z ochotą oddając swoje życie na wieczną służbę. Przysięga wieczysta stanowiła pieczęć tej ofiary, która nigdy nie zostanie przełamana. Będzie mu służyć, bądź zginie próbując.
Zakończone - rozliczone
- Na krew moich przodków, na moje życie, na wszystko co mi drogie, zaklinam się, oddaje ci swoją duszę. Zrobię wszystko, czego zażądasz, a moją myślą nigdy nie wstrząśnie zwątpienie. Przybiorę nową twarz, jeśli będzie trzeba. Nigdy nie wykażę się słabością ani zawahaniem i stawię się na każe wezwanie. Wiem bowiem, że tylko tobie, książę Slytherinu, ostatni z rodu Gauntów, wężousty Czarny panie, pragnę służyć - mówiła Sigrun, a głos miała pewny jak nigdy wcześniej; powtarzała bez najmniejszego zawahania, za to z przejęciem ofiarując Czarnemu Panu wszystko co miała - z ochotą oddając swoje życie na wieczną służbę. Przysięga wieczysta stanowiła pieczęć tej ofiary, która nigdy nie zostanie przełamana. Będzie mu służyć, bądź zginie próbując.
Zakończone - rozliczone
20 X | Lyanna Zabini | Londyn, tunel
kontynuacja
- Ależ tu cuchnie - stwierdziła z niezadowoleniem, marszcząc przy tym nos; trudno było ją zniesmaczyć, przywykła do zapachu papierosów, alkoholu, Nokturnu i zwierząt, ale mieszanka mugolskich bezdomnych, moczu i brudu przyprawiała ją niemal o mdłości. Podążały wytrwale wgłąb tunelu, poszukując źródła anomalii, gdy czujność Sigrun pogłębiła seria dziwnych stukotów i chrobotów, słyszała je od początku, ale teraz nabrały na intensywności. Drogę zagrodziła im...
... gigantyczna mysz.
- Co do kurwy... - wyrzuciła z siebie Rookwood, a jej wzrok padł na zakrwawione, mugolskie ubranie. Czy anomalia zmutowała.... mysz zmieniając ją w krwiożerczego potwora? Nie czekała aż wrzuci którąś z nich na ząb. Wycelowała w gigantyczną mysz różdżkę i krzyknęła: - Reducio!
Zakończone
- Ależ tu cuchnie - stwierdziła z niezadowoleniem, marszcząc przy tym nos; trudno było ją zniesmaczyć, przywykła do zapachu papierosów, alkoholu, Nokturnu i zwierząt, ale mieszanka mugolskich bezdomnych, moczu i brudu przyprawiała ją niemal o mdłości. Podążały wytrwale wgłąb tunelu, poszukując źródła anomalii, gdy czujność Sigrun pogłębiła seria dziwnych stukotów i chrobotów, słyszała je od początku, ale teraz nabrały na intensywności. Drogę zagrodziła im...
... gigantyczna mysz.
- Co do kurwy... - wyrzuciła z siebie Rookwood, a jej wzrok padł na zakrwawione, mugolskie ubranie. Czy anomalia zmutowała.... mysz zmieniając ją w krwiożerczego potwora? Nie czekała aż wrzuci którąś z nich na ząb. Wycelowała w gigantyczną mysz różdżkę i krzyknęła: - Reducio!
Zakończone
26 X | Rycerze vs. Zakon | Londyn, stacja metra
Całkowicie skupiła swoją uwagę na domagającej się jej wyraźnie anomalii, która nabierała na sile. Nasycona cierpieniem, rozochocona zapachem świeżej krwi, pragnęła więcej i więcej, Sigrun mogłaby jej ją podarować - gdyby tylko miała pewność, że energia anomalii nie obróci się przeciwko niej. Doskonale wiedziała już, że to w tej chwili miejsca mieć nie mogło - dlatego próbowała nad nią zapanować, wziąć je władanie i wyciszyć. Upojona szczęściem, działaniem eliksiru Felix Felicis, była za to pewna, że jej się powiedzie. Ruchy prawej dłoni miała pewne i zdecydowane, a uczucie, że anomalia jej się poddaje jedynie zmobilizowała Sigrun do jeszcze mocniejszego naparcia na nią. Czuła obok Lyannę, czuła jak czarna magia kobiety splata się z jej własną, tworząc silny strumień. Czuła, ze się udało. Dopiero wówczas zauważyła zniknięcie ciała Tonks. Gdzie się, do cholery, podziała?! Jak zdołała uciec?! Sigrun miała ochotę krzyknąć ze złości, lecz jej wzrok znów padł na obficie krwawiącą nogę. W kieszeni wciąż miała pustą fiolkę. Macnair będzie wiedział jak tę krew dobrze wykorzystać.
Zakończone
Zakończone
[bylobrzydkobedzieladnie]
She's lost control
again
Ostatnio zmieniony przez Sigrun Rookwood dnia 22.08.24 17:47, w całości zmieniany 8 razy
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am
r u i n a t i o n
ruined
I am
r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Give me the night.
2 XI | Drew Mancair | Śmiertelny Nokturn 13/18
- Wiesz jak to jest z karaluchami. Ten robal przetrwa nawet koniec świata i szatańską pożogę. Najwyraźniej ze szlamą jest podobnie - mówiła dalej, wzdychając przy tym lekko. - Anomalia mogła lada chwila wybuchnąć, sam wiesz, że przejęcie jej mocy jest po stokroć dla nas istotniejsza. Karaluch zgnieciemy butem prędzej, czy później. Dziś sprawisz, że prędzej, czyż nie?
Ostatnim słowom towarzyszył promienny uśmiech, przywodzący na myśl małą dziewczynkę, która raduje się na myśl o wyśmienitej zabawie. Sigrun zajęła miejsce przy stole, biorąc do ręki szklankę, do której Drew nalał już ognistej whisky. Obracała ją w dłoniach, unosząc spojrzenie na runistę.
- Nie znam się na klątwach, ale ty z pewnością masz kilka ciekawych w zanadrzu. Opowiedz mi o nich - w głosie Sigrun rozbrzmiała ekscytacja na myśl o wszystkim, co mogło spotkać karalucha przez te kilka fiolek krwi, w których posiadanie weszła.
Co Macnair mógł jej zaoferować?
- Niech nie umiera za szybko. Powinna zdychać powoli i w męczarniach. Jak każda szlama - zastrzegła od razu. Od początku miała taki plan - jedynie anomalia pokrzyżowała jej plany.
Zakończone
Ostatnim słowom towarzyszył promienny uśmiech, przywodzący na myśl małą dziewczynkę, która raduje się na myśl o wyśmienitej zabawie. Sigrun zajęła miejsce przy stole, biorąc do ręki szklankę, do której Drew nalał już ognistej whisky. Obracała ją w dłoniach, unosząc spojrzenie na runistę.
- Nie znam się na klątwach, ale ty z pewnością masz kilka ciekawych w zanadrzu. Opowiedz mi o nich - w głosie Sigrun rozbrzmiała ekscytacja na myśl o wszystkim, co mogło spotkać karalucha przez te kilka fiolek krwi, w których posiadanie weszła.
Co Macnair mógł jej zaoferować?
- Niech nie umiera za szybko. Powinna zdychać powoli i w męczarniach. Jak każda szlama - zastrzegła od razu. Od początku miała taki plan - jedynie anomalia pokrzyżowała jej plany.
Zakończone
4 XI | Elyon Meadowes | Ulica Pokątna, Scribbulus
Starsza sprzedawczyni spojrzała nań uprzejmie i po chwili zajęła się kompletowaniem zamówienia - nie potrzebowała wiele, zapasy pergaminu i kilka kałamarzy z atramentem, nowe orle pióro. Sigrun pod postacią uroczej brunetki wyłuskała z kieszeni szaty sakiewkę, a z niej kilka monet i uiściła zapłatę.
- Na mnie już pora. Roztańczonego wieczoru, te żmije przepadają za muzyką - rzuciła na odchodne, oglądając się na Elyon przez ramię; dopiero wtedy pchnęła drzwi i w akompaniamencie cichego dzwoneczka opuściła przybytek, znikając w gęstej mgle, która unosiła się nad brukiem.
Zakończone
- Na mnie już pora. Roztańczonego wieczoru, te żmije przepadają za muzyką - rzuciła na odchodne, oglądając się na Elyon przez ramię; dopiero wtedy pchnęła drzwi i w akompaniamencie cichego dzwoneczka opuściła przybytek, znikając w gęstej mgle, która unosiła się nad brukiem.
Zakończone
5 XI | Rycerze Walpurgii | Biała Wywerna
2, 3. 4, 5, 6, 7
- Ruch oporu musi zostać stłumiony jak najszybciej. Rebelianci poniosą dotkliwą karę, a czarodzieje muszą uwierzyć w nową władzę - nie zamierzała długo rozwodzić się nad polityką, na której nie znała się na tyle dobrze. Poszczególne zadania zostały już rozdzielone. Posiadali wiele tropów, którymi powinni byli podążyć. - Miejcie oczy i uszy otwarte. Tropcie, węszcie, przyglądajcie się innym - musimy odnaleźć Percivala, Skamandera, Macmillana i Longbottoma. Im więcej dowiemy się o Zakonie Feniksa, tym lepiej - przypomniała. - Działajcie, współpracujcie, uczcie się od siebie wzajemnie - jeśli jeszcze raz ktoś przy tym stole oświadczy, że nie podjął choćby próby nauki, straci cierpliwość.
Zakończone - rozliczone
- Ruch oporu musi zostać stłumiony jak najszybciej. Rebelianci poniosą dotkliwą karę, a czarodzieje muszą uwierzyć w nową władzę - nie zamierzała długo rozwodzić się nad polityką, na której nie znała się na tyle dobrze. Poszczególne zadania zostały już rozdzielone. Posiadali wiele tropów, którymi powinni byli podążyć. - Miejcie oczy i uszy otwarte. Tropcie, węszcie, przyglądajcie się innym - musimy odnaleźć Percivala, Skamandera, Macmillana i Longbottoma. Im więcej dowiemy się o Zakonie Feniksa, tym lepiej - przypomniała. - Działajcie, współpracujcie, uczcie się od siebie wzajemnie - jeśli jeszcze raz ktoś przy tym stole oświadczy, że nie podjął choćby próby nauki, straci cierpliwość.
Zakończone - rozliczone
7 XI | Michael Tonks | Księgarnia Esy i Floresy
Jego dni były już policzone. Kumulowało się w nim tyle cech, których szczerze nienawidziła - auror, wilkołak, szlama i Tonks w jednym ciele. Grzechem byłoby go nie zabijać.
- Twoje istnienie szkodzi reszcie czarodziejskiego społeczeństwa. Doskonale o tym wiesz. Zagrażasz ich dzieciom, im samym, wszystkim - kontynuowała Sigrun, zdając sobie sprawę z tego w jak czułe struny uderza - i czyniła to specjalnie. Raniła z premedytacją i niewypowiedzianą rozkoszą. Była daleka od empatii, nie znała współczucia, czerpała wręcz radość z cudzego cierpienia - i chciała mu je teraz zadać, dostrzegając, że poruszyły go jej słowa. Najpewniej szarpał się sam w duchu, walcząc z nową naturą, nie potrafiąc dopuścić do myśli tego, kim się stał. Tak jak oni wszyscy. - Gdybyś był choć trochę prawdziwym aurorem, sam odszedłbyś daleko stąd, dla dobra innych - mówiła wciąż, unosząc lekko brew i kręcąc głową z dezaprobatą. - Och, mam nadzieję, że Brygadziści dostaną wiele nowych obowiązków, gdy stanowisko Ministra Magii objął wreszcie właściwy człowiek.
Zakończone - rozliczone
- Twoje istnienie szkodzi reszcie czarodziejskiego społeczeństwa. Doskonale o tym wiesz. Zagrażasz ich dzieciom, im samym, wszystkim - kontynuowała Sigrun, zdając sobie sprawę z tego w jak czułe struny uderza - i czyniła to specjalnie. Raniła z premedytacją i niewypowiedzianą rozkoszą. Była daleka od empatii, nie znała współczucia, czerpała wręcz radość z cudzego cierpienia - i chciała mu je teraz zadać, dostrzegając, że poruszyły go jej słowa. Najpewniej szarpał się sam w duchu, walcząc z nową naturą, nie potrafiąc dopuścić do myśli tego, kim się stał. Tak jak oni wszyscy. - Gdybyś był choć trochę prawdziwym aurorem, sam odszedłbyś daleko stąd, dla dobra innych - mówiła wciąż, unosząc lekko brew i kręcąc głową z dezaprobatą. - Och, mam nadzieję, że Brygadziści dostaną wiele nowych obowiązków, gdy stanowisko Ministra Magii objął wreszcie właściwy człowiek.
Zakończone - rozliczone
10 XI | Elaine Avery | Shropshire, Ludlow Castle
Właściwie nie była pewna, dlaczego lady Avery zdecydowała się ją zaprosić - po tylu latach milczenia, przy tym, co je dzieliło (właściwie wszystko) nie miały wielu wspólnych tematów. Nie quidditch, nie wspomnienia, nie literatura. Do pogawędki co słychać bardziej pasowałaby na jej miejsce inna dama, potrafiąca rozprawiać pięknie i rozwlekle o niczym, czy Elaine naprawdę pragnęła wiedzieć czym się obecnie zajmuje? Co robi? Opowiedziałaby jej o tym z czystej ciekawości o reakcję jasnowłosej damy. Jak zareagowałaby na wieści, że dawna znajoma poświęca czas na tropienie zwolenników Harolda Longbottoma, by w brutalny sposób odebrać im życie? Uśmiechnęła się lekko do tej myśli, pozostawiając tę wizję jedynie w sferze własnej wyobraźni; nie mogła wyjawiać sekretów Rycerzy Walpurgii, a chorowita, wątła dama nie była kimś, kto mógł im się przysłużyć. Wzięła do ręki kielich z miodem i uniosła do ust; najpierw poczuła jego zapach, smakował zapewne równie doskonale i nie zwlekała z tym, by się o tym przekonać. Słodki smak rozpłynął się na języku wiedźmy, rozpieścił zmysły, a po ciele przeszła fala ciepła.
Zakończone
Zakończone
14 XI | Caelan Goyle | Harrogate, Skała
Przez kilka nieznośnie długich chwil spodziewała się z jego strony wybuchu - może uniesionej znów różdżki i wyzwania na pojedynek? - gniewu i złości; sądziła, że zdążyła je stłumić, gdy podeszła blisko i położyła dłonie na szerokiej piersi - powoli przesunęła je w dół, a wtedy poczuła oplatające ją ramiona, zaciskające ją w niedźwiedzim uścisku. Poczuła jego gniew w chciwym, zachłannym pocałunku, tak jak powinien być wyrażony; poddała się mu jak rzadko kiedy, odwzajemniając go nie mniej płomiennie. Palce sięgnęły guzików eleganckiej, wyprasowanej koszuli, rozpinając zręcznie guziki. Zapomniała o bażancie w piecu, o psach, które nie wiadomo kiedy czmychnęły z kuchni, tajemniczych powodach jego obecności w Skale i o tym, że wcale go do niej nie zapraszała; był niespodzianką dzisiejszego wieczoru i musiała przyznać, że wcale przyjemną. Może jedynie udawał, kłamał przecież nie mniej gładko, by jedynie ściągnąć z niej ubranie? Nie musiał aż tak się starać, nie grała niedostępnej, ale jeśli tak - to zabawa była niemal podniecająca.
Zakończone
Zakończone
20 XI | Mathieu Rosier | Rezerwat albionów czarnookich
- Zmieniam się więc w słuch, sir - odparła cicho, wspierając ramieniem o kolumnę balustrady; przed nimi rozciągały się ogrody rezerwatu, kończące się dalej, niż Sigrun była w stanie sięgnąć wzrokiem. Szalała burza, deszcz lał jak z cebra, a mimo to w oddali ujrzała kłąb ognia. Z trudem oderwała od niego spojrzenie, by skupić je na twarzy Rosiera - najpierw praca, później przyjemności.
- Sądzi lord, że świadomie chadzał na spotkania z kobietą dotkniętą klątwą wilkołactwa i wcale się z tym nie krył? - spytała, by się upewnić; zmarszczyła brwi w zastanowieniu. Brzmiało to dość nieprawdopodobnie - wilkołaki były wszak spychane przez czarodziejów na margines społeczeństwa. Gardzono nimi, bano się ich, odpychano. Nikt nie chciał mieć z nimi do czynienia, Sigrun bynajmniej to nie dziwiło, zasłużyły wszak na podobne traktowanie jako obrzydliwe mieszańce. Na nie mniejszą wzgardę zasługiwali ci, którzy wyciągali ku nim pomocną dłoń - czy naprawdę ktoś był na tyle głupi, aby przechwalać się wilkołaczą kochanką?
Zakończone
- Sądzi lord, że świadomie chadzał na spotkania z kobietą dotkniętą klątwą wilkołactwa i wcale się z tym nie krył? - spytała, by się upewnić; zmarszczyła brwi w zastanowieniu. Brzmiało to dość nieprawdopodobnie - wilkołaki były wszak spychane przez czarodziejów na margines społeczeństwa. Gardzono nimi, bano się ich, odpychano. Nikt nie chciał mieć z nimi do czynienia, Sigrun bynajmniej to nie dziwiło, zasłużyły wszak na podobne traktowanie jako obrzydliwe mieszańce. Na nie mniejszą wzgardę zasługiwali ci, którzy wyciągali ku nim pomocną dłoń - czy naprawdę ktoś był na tyle głupi, aby przechwalać się wilkołaczą kochanką?
Zakończone
24 XI | Lyanna Zabini | Londyn, ruiny na old church
Lazaret, sklep z wonnościami
Upewniwszy się, że w pobliżu nikogo nie ma Sigrun zdołała otworzyć drzwi i jako pierwsza przekroczyła próg zamkniętego sklepu - pozornie wszystko wydawało się w porządku. Nic ich nie zaatakowało; nie dostrzegła żadnego ducha, latających przedmiotów, zmutowanej myszy, przetransmutowanego jednorożca ziejącego ogniem i innych przykrych niespodzianek - i spokój ten wydawał się łowczyni podejrzany.
Odpowiedź była subtelna i niemal niezauważalna. Przywodziła na myśl gaz wdzierający się w nozdrza podczas feralnej nocy w Kumbrii. Tyle, że tutaj w powietrzu unosił się dziwnie drażniący zmysły zapach migdałów.
- Nie wdychaj tego - ostrzegła swą towarzyszkę, gdy zamknęły się za nimi już drzwi. Uniosła różdżkę, reagując szybko i pewnie: - Bąblogłowa.
Zakończone - rozliczone
Upewniwszy się, że w pobliżu nikogo nie ma Sigrun zdołała otworzyć drzwi i jako pierwsza przekroczyła próg zamkniętego sklepu - pozornie wszystko wydawało się w porządku. Nic ich nie zaatakowało; nie dostrzegła żadnego ducha, latających przedmiotów, zmutowanej myszy, przetransmutowanego jednorożca ziejącego ogniem i innych przykrych niespodzianek - i spokój ten wydawał się łowczyni podejrzany.
Odpowiedź była subtelna i niemal niezauważalna. Przywodziła na myśl gaz wdzierający się w nozdrza podczas feralnej nocy w Kumbrii. Tyle, że tutaj w powietrzu unosił się dziwnie drażniący zmysły zapach migdałów.
- Nie wdychaj tego - ostrzegła swą towarzyszkę, gdy zamknęły się za nimi już drzwi. Uniosła różdżkę, reagując szybko i pewnie: - Bąblogłowa.
Zakończone - rozliczone
26 XI | Lyanna Zabini | Londyn, doki
Pomimo usilnych starań nie udało jej się odnaleźć sposobu, aby powstrzymać te rośliny, zakończyć działanie tej dziwnej energii; skupiała się wciąż na podtrzymywaniu naprawy, nie chciała dopuścić do sytuacji, w której anomalia mogłaby wymknąć się z jej rąk. Odpuściła w końcu, pozostawiając sprawę w rękach Zabini, o wiele lepiej zorientowanej w temacie. Nie wiedziała co dokładnie zrobiła, najważniejsze jednak, że jej działania przyniosły oczekiwany skutek.
Intensywnie zielona roślinność zaczęła obumierać, a anomalia poddała się czarownicom całkowicie; Sigrun naparła jeszcze mocniej ze swoją magią, wygrywając ostatnią nutę procedury. Upewniwszy się, że nie czuje już nic - opuściła różdżkę.
Zakończone - rozliczone
Intensywnie zielona roślinność zaczęła obumierać, a anomalia poddała się czarownicom całkowicie; Sigrun naparła jeszcze mocniej ze swoją magią, wygrywając ostatnią nutę procedury. Upewniwszy się, że nie czuje już nic - opuściła różdżkę.
Zakończone - rozliczone
28 XI | Magnus Rowle | Londyn, pub w dokach
Statek turystyczny
Jedno z zaklęć Sigrun trafiło dowódcę, pętając go czarnomagicznymi łańcuchami, uniemożliwiło mu działanie; drugie zaś, niewybaczalne, uderzyło drugiego prosto w pierś. Jego wrzask przebrzmiał pod inne krzyki, wrzask pełen bólu i niewyobrażalnego cierpienia, niczym balsam pieścił jej uszu. Uśmiechnęła się kpiąco, zerkając na Magnusa; nie pozostał bierny, od razu wziął we władanie jednego z kurierów, miała nadzieję, że nakaże mu ucieczkę ze statku, tak, aby mogli wyciągnąć z niego później informacje - odpowiednimi sposobami.
- Ta łajba splamiła się zdradziecką i brudną krwią, do niczego się już nie nadaje - zwróciła się do Magnusa, a ton jej głosu nasycony był obrzydzeniem wobec rebeliantów. - Spalmy to - zaproponowała, spoglądając Śmierciożercy prosto w oczy; musiał wiedzieć, co miała na myśli, w jej własnych pojawiła się szaleńcza iskra, gdzieś w głęboko w źrenicach czaił się obłęd. W kącikach pełnych ust zatańczył prowokujący uśmieszek - czy musiała rzucać mu wyzwanie, by wspólnie z nią przywołał w to miejsce szatańską pożogę?
Zakończone - rozliczone
Jedno z zaklęć Sigrun trafiło dowódcę, pętając go czarnomagicznymi łańcuchami, uniemożliwiło mu działanie; drugie zaś, niewybaczalne, uderzyło drugiego prosto w pierś. Jego wrzask przebrzmiał pod inne krzyki, wrzask pełen bólu i niewyobrażalnego cierpienia, niczym balsam pieścił jej uszu. Uśmiechnęła się kpiąco, zerkając na Magnusa; nie pozostał bierny, od razu wziął we władanie jednego z kurierów, miała nadzieję, że nakaże mu ucieczkę ze statku, tak, aby mogli wyciągnąć z niego później informacje - odpowiednimi sposobami.
- Ta łajba splamiła się zdradziecką i brudną krwią, do niczego się już nie nadaje - zwróciła się do Magnusa, a ton jej głosu nasycony był obrzydzeniem wobec rebeliantów. - Spalmy to - zaproponowała, spoglądając Śmierciożercy prosto w oczy; musiał wiedzieć, co miała na myśli, w jej własnych pojawiła się szaleńcza iskra, gdzieś w głęboko w źrenicach czaił się obłęd. W kącikach pełnych ust zatańczył prowokujący uśmieszek - czy musiała rzucać mu wyzwanie, by wspólnie z nią przywołał w to miejsce szatańską pożogę?
Zakończone - rozliczone
4 XII | Valerij Dolohov | Durham, Most Oszustów
Nawet jeżeli czarownica zadawała pytania z uprzejmości chcąc podtrzymać rozmowę i nie była zainteresowana jego wywodami to odnajdywał przyjemność w tym monologowaniu - Można byłoby to porównać do gotowania wody. W pierwszym przypadku kocioł wisiałby nad bardzo silnym płomieniem, woda wewnątrz momentalnie zaczęłaby się gotować, bulgotać, znad tafli unosiłby się słup pary, wilgoć skraplałaby się na suficie, ścianach. W drugim przypadku pod kotłem wody nie buchałby ogień, lecz to wcale nie oznaczałoby, że woda nie paruje. Robi to wolniej, tempem dyktowanym otoczenie. Zauważylibyśmy to dopiero po kilku dniach odnotowując ubytek cieczy w naczyniu - wyjaśniał przechodząc w końcu do sedna.
Zakończone
Zakończone
7 XII | Lana Begmann | Dolina Godryka
- Och, nie pierwszą? Cóż, to chyba powinno dać ci do myślenia jak działasz innym na nerwy. Trudno ci chyba idzie analizowanie, co? Nic dziwnego, skoroś dała się zabić tak młodo... - powiedziała złośliwie, świadomie i z premedytacją wypominając duchowi wczesną śmierć. Lico Lany było gładkie i świeże, mimo że niematerialne, musiała mieć naprawdę niewiele lat, kiedy wyzionęła ducha. Sigrun miała świadomość, że śmierć dla duchów to wrażliwy temat i nie lubiły jej wypominania, dlatego specjalnie go poruszyła, bo duch wyjątkowo działał jej na nerwy.
Zakończone
Zakończone
10 XII | Caelan Goyle | Londyn, Magiczny port
- Może wystarczy, że to ja będę mówić. - Przelotnie zerknął ku twarzy przemienionej Sigrun; nie mógł jej niczego obiecać, wiele zależało od dnia, godziny i humoru Huxleya. Puścił ją przodem, gdy zaczęła kręcić się to tu, to tam, niby w poszukiwaniu stolika, tak naprawdę rozglądając się za opisanym bosmanem. I on wodził dookoła uważnym wzrokiem, choć nie miał tyle szczęścia, co łowczyni wilkołaków. Pochwycił wymowne spojrzenie, jakim go uraczyła, skinął krótko głową, i bez zwłoki ruszył w kierunku siedzącego w odległej części sali żeglarza. Już z daleka poznał jego chrapliwy śmiech, który wybijał się ponad odgłosy tłumu. Poczekał, aż Bob do niego dołączy, by w końcu skrócić odległość dzielącą ich od informatora. Stanął tuż obok, spoglądając mu ponad ramieniem w karty.
- Huxley, ty stary moczymordo, chyba nie idzie ci tego wieczoru najlepiej, co? - odezwał się głośno, zwracając na siebie jego uwagę. Już po chwili ściskali sobie dłonie, wymieniali się kolejnymi nieuprzejmymi komentarzami i pili na koszt Goyle'a. Bosman prędko znalazł dla nich miejsce przy swoim stoliku, zapraszając ich obu - Caelana oraz poznanego dopiero co Boba - do kolejnej partyjki pokera. Po kilku głębszych Rookwood zyskała doskonałą okazję, by pociągnąć obcego czarodzieja za język, dzięki czemu ustaliła kilka cennych informacji w związku z poszukiwanym wilkołakiem. Bosman wciąż wiedział swoje, choć na Krwawej Perle już nie pływał.
Zakończone
- Huxley, ty stary moczymordo, chyba nie idzie ci tego wieczoru najlepiej, co? - odezwał się głośno, zwracając na siebie jego uwagę. Już po chwili ściskali sobie dłonie, wymieniali się kolejnymi nieuprzejmymi komentarzami i pili na koszt Goyle'a. Bosman prędko znalazł dla nich miejsce przy swoim stoliku, zapraszając ich obu - Caelana oraz poznanego dopiero co Boba - do kolejnej partyjki pokera. Po kilku głębszych Rookwood zyskała doskonałą okazję, by pociągnąć obcego czarodzieja za język, dzięki czemu ustaliła kilka cennych informacji w związku z poszukiwanym wilkołakiem. Bosman wciąż wiedział swoje, choć na Krwawej Perle już nie pływał.
Zakończone
13 XII | Elvira Multon | Biblioteka Londyńska
Nie przypuszczała, że dziewczyna wykorzysta ten moment, by cisnąć w nią kałamarzem. Otwartym kałamarzem, aby atrament zalał jej oczy. W ostatniej chwili zasłoniła się przedramieniem, zaciskając powieki, by ciecz nie dostała się do spojówek - poplamiła jedynie szatę, poczuła paskudny smak na wargach i coraz większą wściekłość.
Naprawdę? Bucco niczego ją nie nauczyło? Najgorszy był jednak nie ten bezczelny atak atramentem, a słowa, które padły z ust blondyneczki - szlamia suko. Nie było większej obelgi niż szlama. Sigrun na kilka chwil zastygła w bezruchu, tak bardzo zdziwiona, że dziewczyna miała czelność, by tak ją obrazić - po czym zaczęła uciekać.
- Nie tak prędko, ty wywłoko. Wracaj tu natychmiast - warknęła, wymierzając w Elvirę ponownie cisową różdżkę. - Jinx!
Zakończone
Naprawdę? Bucco niczego ją nie nauczyło? Najgorszy był jednak nie ten bezczelny atak atramentem, a słowa, które padły z ust blondyneczki - szlamia suko. Nie było większej obelgi niż szlama. Sigrun na kilka chwil zastygła w bezruchu, tak bardzo zdziwiona, że dziewczyna miała czelność, by tak ją obrazić - po czym zaczęła uciekać.
- Nie tak prędko, ty wywłoko. Wracaj tu natychmiast - warknęła, wymierzając w Elvirę ponownie cisową różdżkę. - Jinx!
Zakończone
13 XII | Philippa Moss | Londyn, Magiczny Port
- Och, nie ma za co dziękować - odparła lekko, niemal pogodnie. Nie ma za co dziękować, bo jeszcze wcale nie zwróciła biżuterii właścicielce i na tę chwilę nie miała najmniejszego zamiaru tego uczynić. - To niuchacz. Taka magiczna sroka wśród ssaków. Uwielbia błyskotki, skarby, złoto, wszystko co się świeci i ma jakąś wartość. Nieźle się sprawdza przy poszukiwaniu skarbów. Gorzej jako zwierzątko domowe. Pozostawia po sobie tylko chaos - odparła Rookwood, dzieląc się z brunetką namiastką wiedzy, wsuwając złoty zegarek do wewnętrznej kieszeni płaszcza. Dopiero wtedy mogła założyć srebrny pierścionek na własny palec, stwierdzając radośnie: - Och, pasuje!
Leżał jak ulał.
Zakończone
Leżał jak ulał.
Zakończone
14 XII | Lyanna Zabini | Northumberland, Wyspa Coquet
- Ich przerażenie na niewiele mi się przyda - stwierdziła po chwili zastanowienia, analizując wysunięte przez Lyannę propozycje. Klątwa stosu brzmiała zachęcająco, lecz istniało zbyt duże ryzyko, że Lefford zdechnie, nim Rookwood zdąży tu dotrzeć, albo uda mu się pieczarę opuścić i uzyskać pomoc, wtedy nigdy do niej nie powróci, świadom, że jest tropiony. Przekleństwo Eris także nie wchodziło w rachubę. Nie chciała by pozabijali się wzajemnie (choć ta wizja przywołała uśmieszek na usta, którego Lyanna dostrzec nie mogła, kiedy Sigrun była odwrócona do niej plecami). - Bingo. Lodowy Dolem brzmi dobrze. Nie uwolni się, dopóki klątwa nie zostanie przełamana. A ja nałożę na pieczarę zaklęcie ochronne. Powiadomi mnie, gdy się tu pojawi - oznajmiła zadowolona, dokonując ostatecznego wyboru.
Zakończone
Zakończone
29 XII | Rycerze Walpurgii | Ulica Pokątna
Wyciągnęła dłoń po fiolkę, która wcześniej dała Esther, najwyraźniej role miały się jednak odwrócić. Ostrożnie wzięła miksturę buchorożca w dłoń i pchnęła drzwi do lodziarni, w których wcześniej wyłamała załamek.
Rzuciła fiolką najmocniej jak potrafiła, celując w najdalszy kąt lokalu, aby nie znaleźć się w zasięgu rażenia wybuchu mikstury buchorożca - jeśli nie podpali przybytku, to obróci go w pył.
Zakończone
Rzuciła fiolką najmocniej jak potrafiła, celując w najdalszy kąt lokalu, aby nie znaleźć się w zasięgu rażenia wybuchu mikstury buchorożca - jeśli nie podpali przybytku, to obróci go w pył.
Zakończone
[bylobrzydkobedzieladnie]
She's lost control
again
Ostatnio zmieniony przez Sigrun Rookwood dnia 22.08.24 19:18, w całości zmieniany 6 razy
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am
r u i n a t i o n
ruined
I am
r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
She could kill you
with a wink of her eye.
with a wink of her eye.
31 XII | Caelan Goyle | Londyn, Hampton Court
2, 3, 4, 5, 6
W spokoju po labiryncie w żywopłotu nie dało się przejść. Za każdym rogiem, za każdym zakrętem czekała czekała na nich następna niespodzianka najpewniej mająca umilić im zimowy, mroźny wieczór - wyjątkowy ze wszech miar, bo przecież ostatni wieczór tego roku. Nigdy nie przeczytała żadnego ckliwego romansidła dołączanego do prenumeraty czasopisma Czarownica, lecz jeśli miałaby określić scenerię akcji jednego z nich - to powiedziałaby, że wyglądałoby to właśnie tak. Wykrzywiła usta w drwiącym grymasie, gdy kątem oka dostrzegła drobne, błyszczące elfy. Przysiadły na gałązce żywopłotu, zerwały się jednak, by zacząć wokół nich lewitować, entuzjastycznie machając skrzydełkami; cicho popiskiwały, aby dać upust swej radości. Sigrun zerknęła z ukosa na żeglarza, po czym wyciągnęła dłoń. Maleńkie, urocze stworzonko przysiadło na niej ufnie, zachwycone, że czarownica obdarzyła je uwagą. Nie spodziewało się, że zaciśnie palce wokół jego drobnego ciałka, za mocno, boleśnie. Próbowało się uwolnić.
Zakończone - rozliczone
W spokoju po labiryncie w żywopłotu nie dało się przejść. Za każdym rogiem, za każdym zakrętem czekała czekała na nich następna niespodzianka najpewniej mająca umilić im zimowy, mroźny wieczór - wyjątkowy ze wszech miar, bo przecież ostatni wieczór tego roku. Nigdy nie przeczytała żadnego ckliwego romansidła dołączanego do prenumeraty czasopisma Czarownica, lecz jeśli miałaby określić scenerię akcji jednego z nich - to powiedziałaby, że wyglądałoby to właśnie tak. Wykrzywiła usta w drwiącym grymasie, gdy kątem oka dostrzegła drobne, błyszczące elfy. Przysiadły na gałązce żywopłotu, zerwały się jednak, by zacząć wokół nich lewitować, entuzjastycznie machając skrzydełkami; cicho popiskiwały, aby dać upust swej radości. Sigrun zerknęła z ukosa na żeglarza, po czym wyciągnęła dłoń. Maleńkie, urocze stworzonko przysiadło na niej ufnie, zachwycone, że czarownica obdarzyła je uwagą. Nie spodziewało się, że zaciśnie palce wokół jego drobnego ciałka, za mocno, boleśnie. Próbowało się uwolnić.
Zakończone - rozliczone
31 XII | Drew Macnair | Londyn, Hampton Court
Zaskoczył ją, gdy ot tak złapał ją za dłoń, uniósł i złożył na jej wierzchu pocałunek, na podobieństwo prawdziwych, angielskich dżentelmenów. Pod maską przewróciła oczyma, zastanawiając się, co Drew strzeliło do głowy. Naprawdę zamierzał zachowywać się jak wszyscy ci idioci? Nie wyrwała jednak ręki, nie chciała robić przedstawienia, przyciągać do nich niepotrzebnej uwagi. Już i tak miała wrażenie, że większość gości wie kto nie jest częścią śmietanki towarzyskiej i spoglądają na nią częściej, niż wypadało.
- Drogi lordzie... - odparła ironicznie, czując, że naprawdę potrzebuje więcej wina. Drew w końcu puścił jej dłoń i mogła sobie ulżyć. Nieświadomie sięgnęła po kielich z winem o wdzięcznej nazwie Chateau Lamanceau, nie miała pojęcia, że było francuskie; po skosztowaniu stwierdziła, że trochę za wytrawne jak na jej gusta, choć poczuła delikatną, owocową nutę. Cóż, mocne z pewnością to nie było. Potrzebowałaby beczki, aby przetrwać do świtu w dobrym nastroju.
Zakończone
- Drogi lordzie... - odparła ironicznie, czując, że naprawdę potrzebuje więcej wina. Drew w końcu puścił jej dłoń i mogła sobie ulżyć. Nieświadomie sięgnęła po kielich z winem o wdzięcznej nazwie Chateau Lamanceau, nie miała pojęcia, że było francuskie; po skosztowaniu stwierdziła, że trochę za wytrawne jak na jej gusta, choć poczuła delikatną, owocową nutę. Cóż, mocne z pewnością to nie było. Potrzebowałaby beczki, aby przetrwać do świtu w dobrym nastroju.
Zakończone
3 I | Michael Scaletta | Pub "Pod Wypatroszonym Zającem"
Scaletta rozdawał karty, ona zaś sięgnęła po papierosa i potarła jego koniec, by w magiczny sposób się rozżarzył; wzięła swoje do rąk i spojrzała na nie uważnie.
- Obyś w przyszłym roku miał więcej szczęścia, niż w kartach - stwierdziła ironicznie, leniwie układając własne w dłoniach. - Zabaw mnie rozmową, Michael, wydarzyło się ostatnio coś, o czym powinnam wiedzieć? - skupiła spojrzenie ponad kartami, na jego przystojnej twarzy, a w brązowych tęczówkach błysnęło zainteresowanie; złodziejaszek bywał tu i tam, z pewnością nadstawiał ucha i widział nie jednego - a Rookwood zależało na tym, by wiedzieć co się działo.
Zakończone - rozliczone
- Obyś w przyszłym roku miał więcej szczęścia, niż w kartach - stwierdziła ironicznie, leniwie układając własne w dłoniach. - Zabaw mnie rozmową, Michael, wydarzyło się ostatnio coś, o czym powinnam wiedzieć? - skupiła spojrzenie ponad kartami, na jego przystojnej twarzy, a w brązowych tęczówkach błysnęło zainteresowanie; złodziejaszek bywał tu i tam, z pewnością nadstawiał ucha i widział nie jednego - a Rookwood zależało na tym, by wiedzieć co się działo.
Zakończone - rozliczone
5 I | Rycerze Walpurgii | Fenland, Yaxley's Hall
2, 3, 4, 5
Ciekawe. Większą jej uwagę przyciągnęła odpowiedź lorda Blacka, który zasugerował skupienie się na trwalszym rozwiązaniu. Zmierzyła go zimnym spojrzeniem, po chwili przenosząc je na lorda Craiga Burke, który mu przytaknął.
- Rozumiem, że śmierć nie jest wystarczająco trwałym rozwiązaniem - odpowiedziała beznamiętnie, uznając słowa obu mężczyzn niespecjalnie przemyślane, ale zachowała to dla siebie, skupiając spojrzenie na młodym nestorze rodu Yaxley. Kiwnęła głową, przyjmując tę decyzję do wiadomości; w mniemaniu jej samej oczekiwanie aż Rineheart pokaże na co go stać mogło przynieść więcej szkody, niż pożytku, lecz decyzja w tej chwili nie należała do niej. O politycznych zawiłościach miała niewielkie pojecie, snucie intryg pozostawiała więc bardziej obeznanym w temacie, przysłuchując się jedynie uważnie dyskusji o tym jak zinfiltrować Wizengamot i postawić na miejscu sędziów swoich własnych ludzi.
Zakończone
Ciekawe. Większą jej uwagę przyciągnęła odpowiedź lorda Blacka, który zasugerował skupienie się na trwalszym rozwiązaniu. Zmierzyła go zimnym spojrzeniem, po chwili przenosząc je na lorda Craiga Burke, który mu przytaknął.
- Rozumiem, że śmierć nie jest wystarczająco trwałym rozwiązaniem - odpowiedziała beznamiętnie, uznając słowa obu mężczyzn niespecjalnie przemyślane, ale zachowała to dla siebie, skupiając spojrzenie na młodym nestorze rodu Yaxley. Kiwnęła głową, przyjmując tę decyzję do wiadomości; w mniemaniu jej samej oczekiwanie aż Rineheart pokaże na co go stać mogło przynieść więcej szkody, niż pożytku, lecz decyzja w tej chwili nie należała do niej. O politycznych zawiłościach miała niewielkie pojecie, snucie intryg pozostawiała więc bardziej obeznanym w temacie, przysłuchując się jedynie uważnie dyskusji o tym jak zinfiltrować Wizengamot i postawić na miejscu sędziów swoich własnych ludzi.
Zakończone
13 I | Elvira Multon | Szpital św. Munga
- Dokładnie tak - przytaknęła. Więcej o rzekomym pokrewieństwie już nie wspominała, nie wdawała się w szczegóły, nie chcąc, aby uzdrowicielka zaczęła zbyt dokładnie analizować drzewo genealogiczne. Na szczęście Rookwood odpuściła poddawanie jej słów w wątpliwość, uwierzyła, że była jej odległą ciotką - dalej była niechętna i nieprzyjemna, ale to już inna sprawa. - Nie do końca. Tak jak wspominałam - odwiedzałam uzdrowiciela na innym oddziale - odpowiedziała dość cierpko; czy Elvira słuchała uważnie tego, co do niej mówiła? Po części to dla niej lepiej, po części wcale. Na ile wiarygodne będą informacje, które miała z niej wyciągnąć? - Nie zajmę ci wiele czasu, chciałam jedynie sprawdzić jak się miewasz, Elviro - ciągnęła dalej, pozornie niezrażona niechęcią blondynki, zaklęciem wyczarowujac najprostszy wazon z wodą i włożyła do niego skradzione kwiaty. Leniwie polewitował w stronę kredensu.
Zakończone
Zakończone
18 I | Caelan Goyle | Londyn, Isle of Dogs
Powoli przemierzał kolejne odcinki labiryntu, mając nadzieję, że dzięki utrzymaniu miarowego tempa tunele nie poniosą jego kroków echem. Wolał wierzyć, że Lefforda nie było jeszcze na miejscu i zdążą przygotować się, nim ten pojawi się na horyzoncie, mimo to nie chciał zwracać na siebie niepotrzebnej uwagi - kto wie, na ile wyczulone zmysły posiadał lykantrop. A może i tak mógł wyczuć charakterystyczne zapachy całej trójki? Im bliżej było im do wybranej na tę okazję odnogi, tym bardziej odczuwał narastający dyskomfort. Mimo to nie odezwał się nawet słowem, skupiając się na wybieraniu odpowiednich zakrętów i rozpoznawaniu subtelnych, lecz znaczących elementów otoczenia; ukruszonych kamieni czy zabrudzonych, poprzekrzywiane znaków z czasów, kiedy jeszcze fabryki prężnie prosperowały. Nie miał zamiaru gubić się wśród ciągnących się kilometrami podziemiach, a tym bardziej teraz, gdy nie otrzymał jeszcze swej zapłaty, zaś gdzieś na Isle of Dogs znajdował się zdesperowany wilkołak. - Nie musisz się bać, nie mam zamiaru pchać się do walki z tym czymś - burknął, kładąc wyraźny nacisk na ostatnie z wypowiedzianych słów.
Zakończone - rozliczone
Zakończone - rozliczone
20 I | Philippa Moss | Parszywy Pasażer
– Nie miewam narzeczonych. Im więcej przyrzeczeń, tym mniej wolności – odparła beznamiętnie, spoglądając na swoją kartę. Wyglądało na to, że pójdzie szybko. Tym bardziej, że i w tej drugiej dłoni znalazła się dość mocna. Dziesiątka. Nie wiedziała, czy mogła to przyjmować jako dobrą wróżbę, ale gra toczyła się dalej. Pierwsza tura w miarę równa, a druga… cóż, druga mogła być tą ostatnią. Szkoda tylko, że tylko jedna z nich miała coś do stracenia w tym starciu. Dla tej kobiety pierścień Moss był niczym. Zresztą chyba przestało już chodzić jedynie o odzyskanie ukradzionego przedmiotu. – Jest po prostu mój i chcę go mieć – dopowiedziała jeszcze, spoglądając jej już w oczy. Palce przesunęły kolejną kartę.
Zakończone - rozliczone
Zakończone - rozliczone
23 I | Vincent Rineheart | Lodnyn, Cmentarz
W jego grafitowych oczach odnalazła ciekawość, którą chciała znów ujrzeć. Ciekawość niedozwoloną, zakazaną, niepoprawną - tak postrzegało to wielu, pewnie w tym także jego własna rodzina, lecz czyż zakazany owoc nie kusił najbardziej? Vincent łamał klątwy, miał okazję, by przyjrzeć się temu, z czym walczył jego ojciec. Wtedy, na Bałkanach, zrozumiała, że w pewien sposób go to zafascynowało - to dobrze. Był zatem znacznie ciekawszy i interesujący, mógł mieć w sobie siłę, która pozwoliłaby mu sięgnąć po tę moc bez strachu. Tchórze z nią walczyli. - A już wątpiłam w swój dar przekonywania - zaśmiała się lekko, pogodnie, bo zazwyczaj ludzi przeciągała na swoją stronę argumentem siły i czarnej magii, przymusem, bądź groźbą. Czarowanie słowem nie wychodziło Sigrun najlepiej. - To dobrze. Głód tej wiedzy nigdy nie zniknie, jeśli już raz go poczułeś - wyrzekła szczerze, podchodząc bliżej Vincenta i nie spuszczając z niego wzroku; pewnie nawet nie przypuszczał, że znów mówiła przy nim dużo prawdziwiej, niż przy większości tych, którymi się otaczała. - Ale to jeszcze nie czas i miejsce, pewnie masz wiele spraw do załatwienia po swoim powrocie, nie mylę się? - spytała z udawaną troską. Czy spotkał się już ze swoją rodziną? To pytanie ciągle chodziło jej po głowie, nie zamierzała go jednak zadać wprost, nie tak otwarcie, jeszcze nie teraz. - Bez obaw, Vincencie. Spotkamy się niebawem, co ty na to? Zaparzymy dobrej herbaty i porozmawiamy jak za starych dobrych czasów - obiecała z dziwnym, nieprzewrotnym uśmiechem, za którym kryło się wiele niedopowiedzeń. - Tymczasem muszę już znikać.
Zakończone
Zakończone
1 II | Ramsey Mulciber | Harrogate, Skała
— Nie masz żadnego przydupasa, który mógłby ci sprawiać drobne przyjemności, Sigrun? — udał zdumienie, rozsiadając się wygodniej na sofie i rozkładając ręce na boki, w tym i za jej plecami, wzdłuż oparcia sofy. — Wystarczyłoby jedno zaklęcie, żeby twój wybranek obsypał cię kwiatami, nie mów, że ci się nie chce — ponad wszelką inną przyjemność lubiła ból. Zarówno na niego patrzeć, jak i go zadawać. I bywała bezwzględna. Nie miała granic, nie stosowała się do ogólnoprzyjętych zwyczajów, za nic miała normy. Zbyt dobrze wiedział, że nie urzekłyby jej prawdziwe i niewymuszone niczym romantyczne gesty, a gdyby czegoś potrzebowała, zażądałaby. Twardo, stanowczo.
Zakończone
Zakończone
21 III | Hjalmar Goyle | York, Tereny łowne
Wyprostowała się, po chwili zastanowienia wyciągnęła kuszę w stronę Hjalmara. Była duża, za duża jak na dziecięce ręce, ale skoro chciał. - Trzymaj - stwierdziła, a gdy ją od niej odebrał, wyciągnęła z kieszeni płaszcza paczkę papierosów i zapaliła jednego. - Nie, nie tak - zganiła chłopca, gdy złapał broń w zły sposób. Młodziutki doberman pałętał się pomiędzy ich kostkami mocno rozentuzjazmowany. Przytrzymawszy papierosa wargami poprawiła ręce chłopca. Kusza mimo wszystko i tak była dla niego za ciężka. - Naciśnij i spróbuj trafić w dąb. Wiesz który to dąb? - poinstruowała go; niech wystrzeli raz, czy dwa i da jej święty spokój.
Zakończone- rozliczone
Zakończone- rozliczone
26 III | Drew Macnair | Szkocja, Straiton Cemetery
Zacisnąwszy palce na różdżce wiedział już, iż nic z tego nie wyjdzie – czar okazał się nader silny, wypowiedziany zbyt pewnie i z niebywałą precyzją, bowiem nim zdążył wykonać kolejny ruch poczuł jak jego lewe przedramię miażdży się niczym parszywy kawałek nadepniętej gałęzi. Warknął przez zaciśnięte wargi i podniósł wzrok na Sigrun; widział w jej oczach satysfakcję, mobilizację do kolejnych działań, czyżby była przekonana o swym rychłym zwycięstwie gdy tylko w grę wejdą zaklęcia jakich nie mogli używać na pojedynkach?
-Klasnąłbym w dłonie, ale żeś mi to kurwa uniemożliwiła.- stwierdził dość oczywisty fakt, a następnie przykucnął na kolano czując jak adrenalina ustępuje miejsca ogromnemu bólowi – mocy najpotężniejszej z dziedzin magii. -Zaskoczenie, brak litości. Zabójca idealny.- dodał pochylając nieco głowę, aby złapać haust świeżego powietrza, bowiem z każdą chwilą coraz bardziej brakowało mu tchu. Musiał czym prędzej dostać się do uzdrowiciela.
-Klasnąłbym w dłonie, ale żeś mi to kurwa uniemożliwiła.- stwierdził dość oczywisty fakt, a następnie przykucnął na kolano czując jak adrenalina ustępuje miejsca ogromnemu bólowi – mocy najpotężniejszej z dziedzin magii. -Zaskoczenie, brak litości. Zabójca idealny.- dodał pochylając nieco głowę, aby złapać haust świeżego powietrza, bowiem z każdą chwilą coraz bardziej brakowało mu tchu. Musiał czym prędzej dostać się do uzdrowiciela.
27 III | Zakon Feniksa | Ogród Magizoologiczny
Dla wiedźmy czas także zwolnił, gdy spojrzenie brązowych oczu obserwowało jak w powietrzu pojawia się zielony promień i mknie w kierunku drzew, których kształty malowały się złowieszczo na tle szalejących płomieni szatańskiej pożogi. Wyraźnie czuła każde uderzenie przegniłego serca i zapiekło ją boleśnie, kiedy czar zniknął - a zaraz później wszystkie trzy sylwetki mężczyzn. Ugryzła się w język, aby nie wrzasnąć, choć i tak miała wątpliwości, czy zbliżający się mężczyźni by ją usłyszeli.
Ukryła się w najbliższych zaroślach, nim ją zauważyli, gorączkowo zastanawiając się co teraz. Wątpiła, aby Joy jeszcze tu był, inaczej nie zniknęliby wszyscy. Czarny Pan będzie wściekły, bardzo zły, czuła lęk na samą myśl o Jego gniewie, choć uczyniła wszystko, by wypełnić rozkaz.
Zakończone
Ukryła się w najbliższych zaroślach, nim ją zauważyli, gorączkowo zastanawiając się co teraz. Wątpiła, aby Joy jeszcze tu był, inaczej nie zniknęliby wszyscy. Czarny Pan będzie wściekły, bardzo zły, czuła lęk na samą myśl o Jego gniewie, choć uczyniła wszystko, by wypełnić rozkaz.
Zakończone
[bylobrzydkobedzieladnie]
She's lost control
again
Ostatnio zmieniony przez Sigrun Rookwood dnia 22.08.24 19:09, w całości zmieniany 7 razy
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am
r u i n a t i o n
ruined
I am
r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
I'll come back to haunt you.
5 V | Rycerze Walpurgii | Biała Wywerna
2, 3, 4, 5
Skupiła znów spojrzenie na Śmierciożercach, Tristanie i Deirdre, którzy odpowiedzieli na jej propozycję działania w Departamencie Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami - poza nim była jednak najwyraźniej bardziej potrzebna. Może to i racja, bywała zbyt gwałtowna na gierki polityczne, w których potrzeba większej subtelności.
- Spróbujemy więc przeszkodzić i zniszczyć ich dostawców, pracowników, tych, którzy są z nimi związani. Niech poczują się osaczeni - przytaknęła na propozycję Tristana. Propozycję zaszkodzenia Greengrassów wysunęła w dość luźny sposób, nie wiedziała jak silne są ich wpływy i czy będą mimo wszystko przeciwstawić się całemu Departamentowi Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami. O tym będzie musiała jeszcze pomówić z lordem Black, znacznie lepiej orientującym się w temacie handlu i polityki.
Zakończone - rozliczone
Skupiła znów spojrzenie na Śmierciożercach, Tristanie i Deirdre, którzy odpowiedzieli na jej propozycję działania w Departamencie Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami - poza nim była jednak najwyraźniej bardziej potrzebna. Może to i racja, bywała zbyt gwałtowna na gierki polityczne, w których potrzeba większej subtelności.
- Spróbujemy więc przeszkodzić i zniszczyć ich dostawców, pracowników, tych, którzy są z nimi związani. Niech poczują się osaczeni - przytaknęła na propozycję Tristana. Propozycję zaszkodzenia Greengrassów wysunęła w dość luźny sposób, nie wiedziała jak silne są ich wpływy i czy będą mimo wszystko przeciwstawić się całemu Departamentowi Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami. O tym będzie musiała jeszcze pomówić z lordem Black, znacznie lepiej orientującym się w temacie handlu i polityki.
Zakończone - rozliczone
12 IV | Caelan Goyle | Harrogate, Skała
Podążył za nią bez słowa, bez większego zainteresowania obserwując, gdzie kieruje klatkę z kotem; jego myśli były już gdzieś indziej, wybiegały w przyszłość... Przelotnie zamarł w bezruchu w reakcji na skrócenie dzielącej ich odległości, lecz nie wytrwał w tym długo, zaraz przyciągając ją blisko, nie odwracając przy tym wzroku. - Chcę - wychrypiał cicho, muskając przy tym jej usta, powoli sunąć dłońmi niżej i niżej, by w końcu ułożyć je na biodrach. Odetchnął głębiej, ciężej, poruszając się tak, by ułatwić składanie delikatnych, zbyt delikatnych, pocałunków... Tylko go nimi podrażniła. Potrzebował czegoś więcej, czegoś, co miało nie tylko pobudzić apetyt, ale i go zaspokoić. Niewiele myśląc popchnął Rookwood na ścianę, nie siląc się przy tym na delikatność, by złożyć na jej ustach łapczywy pocałunek, znów zabłądzić pod materiał tuniki.
Zakończone - rozliczone
Zakończone - rozliczone
13 IV | Philippa Moss | Londyn, Pont Street 13/5
- Oj uwierz mi, że nie chcesz tego - wyrzekła Sigrun, pozwalając, by w jej głosie rozbrzmiała złowieszcza groźba, mrużąc przy tym oczy niczym wąż szykujący się do ataku. Moss powinna już wiedzieć, że nie drażni się żmii, a mimo to czyniła to z pełną premedytacją, dlatego musiała ponieść tego pełne konsekwencje. Rookwood nie czuła i nie poczuje nigdy najmniejszych wyrzutów sumienia z powodu tego, co się stało. Właściwie prost przeciwnie. Cała ta sytuacja sprawiła wiedźmie dziwną... przyjemność? Świadomość, że znów zdołała zmusić drugą osobę do posłuszeństwa przy pomocy magii mile łechtała jej ego. Patrzyła na Phillipę wyniośle, niemal władczo, napawając się tą chwilą przewagi i czerpiąc z tego perwersyjną radość. Jeśli tylko by chciała, byłaby w stanie całkowicie podporządkować barmankę Parszywego Pasażera swojej woli zaklęciem Imperio, lecz zwrócenie medalionu całkowicie w tej chwili wystarczyło. Chciała, aby Phillipa otrząsnęła się i uświadomiła co właśnie się zdarzyło. Poczuła gorycz porażki pod językiem.
Zakończone - rozliczone
Zakończone - rozliczone
3 IV | Caelan Goyle | Wyspa Skye
Sigrun trwała w bezruchu, utrzymując topór w powietrzu, by obracał się leniwie, nie pozwalając o sobie Mongrrarowi zapomnieć; on jednak wydawał się Ackerleyem nie mniej zainteresowany, niźli tym przedmiotem. Myślą zabroniła łowcy ingrediencji się obronić, by upadł na kolana przed olbrzymami, wprost w błoto, kiedy Goyle brutalnie go popchnął.
- Pozwól mi, gurgu Mongrrarze, zadać mu ból na jaki zasłużył. Pozostawię go jednak przy życiu, abyś ostateczną karę wymierzył mu ty - wedle swego uznania - odezwała się w końcu, kiedy Caelan zamilkł.
Widziała, że Mongrrar wyraźnie się wahał. Jego towarzysz nachylił się ku niemu, nerwowo coś szepcząc i łypiąc na nich groźnie, w łapsku wciąż ściskał maczugę. Pozostali wydawali się gotowi do ataku w każdej chwili. Skoro Goyle wspomniał o geście dobrej woli... Najwyraźniej potrzebowali ich więcej. Sigrun lekko szarpnęła różdżką, aby topór przelewitowł pod stopy przywódcy, który natychmiast zacisnął na nim palce, wyraźnie zadowolony, że go wreszcie miał to czego pragnął. Dopiero wtedy leniwie skinął głową, udzielając im pozwolenia. - Jeśli będzie nieciekawie, skończycie jak on - odezwał się po raz pierwszy, zaś od jego niskiego, chrapliwego głosu niemal zadrżała pod ich stopami ziemia.
Czarownica skinęła z wdzięcznością głową i obeszła Ackerleya, stając z tyłu, aby każdy z olbrzymów miał na tę scenę widok tak doskonały jak najważniejsi goście na główną scenę La Fantasmagorie. Uniosła różdżkę niczym dyrygent, pozwalając jednako, by łowca ingrediencji przestał maskować swoje prawdziwe uczucia, reagować realistycznie.
Zakończone
- Pozwól mi, gurgu Mongrrarze, zadać mu ból na jaki zasłużył. Pozostawię go jednak przy życiu, abyś ostateczną karę wymierzył mu ty - wedle swego uznania - odezwała się w końcu, kiedy Caelan zamilkł.
Widziała, że Mongrrar wyraźnie się wahał. Jego towarzysz nachylił się ku niemu, nerwowo coś szepcząc i łypiąc na nich groźnie, w łapsku wciąż ściskał maczugę. Pozostali wydawali się gotowi do ataku w każdej chwili. Skoro Goyle wspomniał o geście dobrej woli... Najwyraźniej potrzebowali ich więcej. Sigrun lekko szarpnęła różdżką, aby topór przelewitowł pod stopy przywódcy, który natychmiast zacisnął na nim palce, wyraźnie zadowolony, że go wreszcie miał to czego pragnął. Dopiero wtedy leniwie skinął głową, udzielając im pozwolenia. - Jeśli będzie nieciekawie, skończycie jak on - odezwał się po raz pierwszy, zaś od jego niskiego, chrapliwego głosu niemal zadrżała pod ich stopami ziemia.
Czarownica skinęła z wdzięcznością głową i obeszła Ackerleya, stając z tyłu, aby każdy z olbrzymów miał na tę scenę widok tak doskonały jak najważniejsi goście na główną scenę La Fantasmagorie. Uniosła różdżkę niczym dyrygent, pozwalając jednako, by łowca ingrediencji przestał maskować swoje prawdziwe uczucia, reagować realistycznie.
Zakończone
25 IV | Lyall Lupin | Shropshire, Wenlock Edge
Rookwood spojrzała na Lupina nonszalancko znad ramienia, ciekawa, czy podejmie rękawicę i w pojedynkę spróbuje odbić im Blishiwicka, lecz najwyraźniej nie zależało mu na nim aż tak.
- Ani mi się śni - odpowiedziała pogodnie na jego polecenie, stawiając sytuację jasno. Nie zamierzała na tę chwile współpracować z Departamentem Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami. Nie widziała w tym żadnej korzyści ani dla siebie, ani dla lorda Avery.
Mogła się chociaż nad Blishwickiem nie pastwić, ale właściwie dlaczego nie? Nienawidziła mieszańców, a lubiła się zabawić. Łączyła przyjemne z pożytecznym, czyż nie? Trudne do pojęcia dla kogoś takiego jak Lupin, który szybko się zbył, lecz nie miała zamiaru mu tego przecież tłumaczyć. Gdy zniknął rzuciła jedynie niewerbalnie Homenum Revelio, by mieć pewność, że nie kręci się w pobliżu, po czym dołączyła do swojej grupy - skutecznie rzucone na Blishwicka Silencio nie niepokoiło innych zwierząt w leśnej gęstwinie, kiedy potraktowali go tak jak wilkołaka potraktować należało.
I to faktycznie nie on okazał się tej nocy bestią.
Zakończone
- Ani mi się śni - odpowiedziała pogodnie na jego polecenie, stawiając sytuację jasno. Nie zamierzała na tę chwile współpracować z Departamentem Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami. Nie widziała w tym żadnej korzyści ani dla siebie, ani dla lorda Avery.
Mogła się chociaż nad Blishwickiem nie pastwić, ale właściwie dlaczego nie? Nienawidziła mieszańców, a lubiła się zabawić. Łączyła przyjemne z pożytecznym, czyż nie? Trudne do pojęcia dla kogoś takiego jak Lupin, który szybko się zbył, lecz nie miała zamiaru mu tego przecież tłumaczyć. Gdy zniknął rzuciła jedynie niewerbalnie Homenum Revelio, by mieć pewność, że nie kręci się w pobliżu, po czym dołączyła do swojej grupy - skutecznie rzucone na Blishwicka Silencio nie niepokoiło innych zwierząt w leśnej gęstwinie, kiedy potraktowali go tak jak wilkołaka potraktować należało.
I to faktycznie nie on okazał się tej nocy bestią.
Zakończone
8 V | Cillian Macnair | Harrogate, Skała
- Co do cholery - warknęła, nie od razu rozpoznając twarzy; zamrugała kilkakrotnie, zaś wyraz złości ustąpił zaskoczeniu, gdy w nieproszonym gościu rozpoznała Macnaira. Ale nie tego, którego mogłaby się tu spodziewać - a Cilliana, z którym łączyło ją odległe pokrewieństwo przez jego matkę. - Lepiej, żebyś wrócił nie dalej jak dwa dni temu, bo wtedy zupełnie nie będzie mnie cieszył - powiedziała ostro, z wolna opuszczając różdżkę. Rozejrzała się wokoło, szukając psów, które zachowywały się dziwnie. Przyglądały Cillianowi, a choć widziały go pierwszy raz w życiu i uczyła ich agresji wobec obcych, to nie wyglądały jakby szykowały się do ataku. - Stęskniłeś się za mną? - spytała prowokująco, zaplatając ręce na piersiach.
Zakończone
Zakończone
27 V | Frances Burroughs | Londyn, Flat Street 6/4
Nie obawiała się delikatnych jak kwiat alchemiczek. Podążyła za nią i spojrzała na dzbanek z herbatą. Odsłoniła wyraźną przerwę między jedynkami, kiedy zaśmiała się perliście. - A jaką mam pewność, że nie ma w niej trucizny? Jeśli jest panna tak dobra jak zapewnia Drew, nawet nie zauważyłabym, że to nie cukrem herbata została posłodzona - wyrzekła rozbawiona. Chyba nie warto truć potencjalnej klientki, która miała pełną sakiewkę, czyż nie? Sigrun zajęła miejsce na wskazanym krześle i nonszalancko założyła nogę na nogę. - Ma pani coś przeciwko? - spytała blondynka, wyciągając z kieszeni paczkę papierosów i podsuwając je Frances, by poczęstowała się jeśli tylko miała ochotę. - Dobrze się znamy z Drew. Łączy nas coś... Wyjątkowego i nierozerwalnego - wyjaśniła z uśmiechem, zdając sobie sprawę, że dla osoby postronnej mogło zabrzmieć to niemal dwuznacznie - wbrew pozorom jednak nigdy nie wylądowała z Macnairem w łóżku. Miała na myśli jedynie służbę Czarnemu Panu. - Jeśli ufa więc pani Drew, może pani zaufać i mnie - dodała. - Proszę mi opowiedzieć w jakich miksturach się panienka specjalizuje?
Zakończone - rozliczone
Zakończone - rozliczone
3 VI | Drew & Calder | Harrogate, Skała
Uważnie przyglądała się ich ruchom, zwłaszcza, kiedy Drew przeszedł do bardziej interesującej części - choć niewiele z tego rozumiała. Nie znała starożytnych run, a może powinna była? Krew matki do czegoś zobowiązywała. Krewni z jej strony najpewniej nie byliby zbyt dumni. Tak jak oni nosiła nordyckie imię, odziedziczyła ich północną urodę, lecz runistka była z Sigrun żadna. W materii talentów zdecydowanie wdała się w ojca.
- Rozumiem więc, że się udało, tak? - upewniła się, kiedy Calder podsumował poczynania Macnaira stwierdzeniem, że było już po zabawie. Zeskoczyła z blatu i podeszła do Drew, by spojrzeć na pergamin. - Co zrobiłeś? Zginie, oszaleje, czy wiesz gdzie jest? - dopytała. Ustalili, że mieli ją tropić, by dopaść innych, lecz któż wie co mogło mu przyjść do głowy - może w ostatniej chwili zdecydował się zmienić zdanie. Lekki uśmiech rozciągnął pełne wargi czarownicy. Cokolwiek to nie było - najważniejsze, że się powiodło. Albo napsują jej krwi (dosłownie), albo dzięki temu dopadną innych. Tak, czy owak - opłacało się.
Zakończone
- Rozumiem więc, że się udało, tak? - upewniła się, kiedy Calder podsumował poczynania Macnaira stwierdzeniem, że było już po zabawie. Zeskoczyła z blatu i podeszła do Drew, by spojrzeć na pergamin. - Co zrobiłeś? Zginie, oszaleje, czy wiesz gdzie jest? - dopytała. Ustalili, że mieli ją tropić, by dopaść innych, lecz któż wie co mogło mu przyjść do głowy - może w ostatniej chwili zdecydował się zmienić zdanie. Lekki uśmiech rozciągnął pełne wargi czarownicy. Cokolwiek to nie było - najważniejsze, że się powiodło. Albo napsują jej krwi (dosłownie), albo dzięki temu dopadną innych. Tak, czy owak - opłacało się.
Zakończone
23 VI | rycerze vs. zakon | Londyn, Podziemny korytarz
Tak, przemknęło po głowie Sigrun, gdy zmaterializował się promień zaklęcia tak silnego, że byłby w stanie zabić, gdyby tylko sięgnął krtani Alexandra - płuca zalane krwią nie dawałyby mu wielkiej szansy na przetrwanie, musiał zdawać sobie z tego sprawę. Liczyła nie tylko na to, że się przed tym nie obroni, ale że sama próba oderwie go od podtrzymywania zaklęcia bariery, uniemożliwiającej im odwrót. Musiała go rozproszyć.
- Macmillan, pieprzony zdrajco własnej krwi, gorzko tego pożałujesz - wycedziła przez zaciśnięte zęby w stronę czarodzieja zaciętego jak stary gramofon, powtarzającego do znudzenia wciąż te same zaklęcia. Miała ochotę i w niego cisnąć równie paskudnym zaklęciem, lecz przeczuwała, że Calderowi pozostało niewiele czasu. - Ty i twoja zawszona Weasleyówna jeszcze będziecie błagać o śmierć. Nakarmię cię jej zgniłymi wnętrznościami - obiecała mu z niezachwianą pewnością w głosie. Z tak bliska nietrudno było rozpoznać z nim głupca, który zniszczył Stonehedge.
Zakończone - rozliczone
- Macmillan, pieprzony zdrajco własnej krwi, gorzko tego pożałujesz - wycedziła przez zaciśnięte zęby w stronę czarodzieja zaciętego jak stary gramofon, powtarzającego do znudzenia wciąż te same zaklęcia. Miała ochotę i w niego cisnąć równie paskudnym zaklęciem, lecz przeczuwała, że Calderowi pozostało niewiele czasu. - Ty i twoja zawszona Weasleyówna jeszcze będziecie błagać o śmierć. Nakarmię cię jej zgniłymi wnętrznościami - obiecała mu z niezachwianą pewnością w głosie. Z tak bliska nietrudno było rozpoznać z nim głupca, który zniszczył Stonehedge.
Zakończone - rozliczone
23 VI | Calder & Cassandra | Londyn, Lecznica Cassandry
- Tańca? - powtórzyła sceptycznie po Sigrun, spoglądając na nią z dołu, próbowała sobie wyobrazić czarodzieja tańczącego przed garborogiem i wydało jej się to co najmniej... specyficzne. - Może nie wiesz o nich wszystkiego? - zagaiła, zastanawiając się na ile upadli arystokraci stanowili spektrum zainteresowań Rookwood i na ile ta rzeczywiście znała pełnię ich możliwości. O tym pierwszym słyszała, że zaskakiwał ich już niejeden raz, a o tym drugim - że nikt nie spodziewał się tego, co uczynił w trakcie szczytu w Stonehenge. - Mogli zając się nim przed waszym przybyciem - zasugerowała, podnosząc się na nogi. - Przyniosę ci jedzenie, musisz się pożywić. Jeśli nie czujesz się na siłach iść, zostań na noc. - Skinęła głową na nieprzytomnego Caldera, on zostać musiał. Dla Sigrun jej gościna również pozostawała otwarta, nawet, jeśli nie istniała wcale podobna konieczność - miała tej nocy dość miejsca. I dobrze by było, gdyby mogła spojrzeć na jej rany z rana raz jeszcze, upewniając się, że goiły się dobrze. - Odpoczywaj - poprosiła, opuszczając lazaret z zamiarem przygotowania dla niej posiłku w pobliskiej kuchni.
Zakończone
Zakończone
25 VI | Caelan & Claude | Targowisko na dworcu
- Wygląda na to, że mamy ich z głowy. Dobra robota - wyrzekła Śmierciożerczyni, obracając głowę ku dwójce Rycerzy, którzy jej towarzyszyli. - Nieźle władasz zaklęciami defensywnymi. To dobrze - zauważyła Sigrun, zwracając się do Claude; trudno było ocenić to, co potrafił po tak krótkim pojedynku, rzucił zaledwie kilka zaklęć, lecz popisał się silną tarczą i celnym zaklęciem petryfikującym. - Obrona jest ważna. Nasz wróg nie jest ani głupi, ani słaby. Potrafią walczyć. Na pewno lepiej niż ta dwójka tutaj - przyznała z niechęcią, mając na myśli - rzecz jasna - Zakon Feniksa. Claude musiał się zresztą tego domyślać. Gdyby było przecież inaczej, to dawno już zgnietliby ich jak robaka butem. - Potrafisz rzucać zaklęcia ochronne? Pułapki? - spytała sojusznika; to, co potrafił Caelan już wiedziała.
Zakończone
Zakończone
[bylobrzydkobedzieladnie]
She's lost control
again
Ostatnio zmieniony przez Sigrun Rookwood dnia 22.08.24 19:47, w całości zmieniany 17 razy
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am
r u i n a t i o n
ruined
I am
r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
True evil is, above all things, seductive.
2 VII | Francesca Borgia | Hogsmeade
- Szczenię prawie zawsze jest do człowieka, chyba, że jest zlęknione i płochliwe. Takiego chyba nie chcesz, co? - odpowiedziała spokojnie, bo temat ten traktowała dość... poważnie jak na samą siebie. - Z wiekiem powinien bardziej się dystansować. To nie są przyjacielskie psy. Z natury są nieufne - wyjaśniła. Może nie miała dużego doświadczenia w hodowli tej rasy, lecz zanim w ogóle się za to zabrała, to odpowiednio się do tego przygotowała - rozmawiała z innymi właścicielami, hodowcami, od których za duże pieniądze odkupiła pierwsze psy, dużo też czytała. - Znudziło cię centrum Londynu? Sądziłam, że lubisz wielkomiejski styl życia - rzuciła rozbawiona.
Zakończone - rozliczone
Zakończone - rozliczone
3 VII | Rycerze vs. Zakon | Connaught Square
Z zadowoleniem zauważyła, że nieruchome dotychczas ciało, w które trafiło jej potężne zaklęcie, powstało - poczuła jednocześnie, że ma nad nim władzę. Stworzyła inferiusa całkowicie poddanego jej woli, chciała posłać go ku trójce nieznajomych, by ich zaatakował - mogli chować się za barierą niewidzialności, ale nie zatrzyma ona inferiusa. Usłyszała jednak wyraźnie charakterystyczny trzask, który towarzyszył teleportacji, bądź użyciu świstoklika.
- Do cholery jasnej - warknęła wściekle, lądując na bruku, materializując się w jednej chwili. Żadne zaklęcie nie poleciało w jej stronę - zrozumiała, że zniknęli. Uciekli. Szybciej, niż się spodziewała. Sigrun nie wiedziała kim byli, musieli mieć jednak odwagę i jakieś umiejętności, że zjawili się na placu egzekucji i zamordowali funkcjonariuszy Ministerstwa Magii - a umknęli tak prędko. Poczuła złość, naturalnie, chciała ich dorwać, poznać tożsamość, ukarać. Wszystko skończyło się jednak szybciej, niż zdążyło zacząć na dobre.
- Tchórze - warknęła Sigrun, rozglądając się wokół siebie; jeszcze przez kilka chwil nie widziała żadnego z towarzyszących jej Rycerzy Walpurgii, była jednak pewna, że tu byli.
Zakończone - rozliczone
- Do cholery jasnej - warknęła wściekle, lądując na bruku, materializując się w jednej chwili. Żadne zaklęcie nie poleciało w jej stronę - zrozumiała, że zniknęli. Uciekli. Szybciej, niż się spodziewała. Sigrun nie wiedziała kim byli, musieli mieć jednak odwagę i jakieś umiejętności, że zjawili się na placu egzekucji i zamordowali funkcjonariuszy Ministerstwa Magii - a umknęli tak prędko. Poczuła złość, naturalnie, chciała ich dorwać, poznać tożsamość, ukarać. Wszystko skończyło się jednak szybciej, niż zdążyło zacząć na dobre.
- Tchórze - warknęła Sigrun, rozglądając się wokół siebie; jeszcze przez kilka chwil nie widziała żadnego z towarzyszących jej Rycerzy Walpurgii, była jednak pewna, że tu byli.
Zakończone - rozliczone
15 VII | Caelan Goyle | Pub Wilk Morski
- Każdy kto działa przeciwko nowemu zarządcy portu, działa przeciwko Czarnemu Panu i Rycerzom Walpurgii, przeciwko Ministerstwu Magii - a kara za to będzie bardzo bolesna i sprawiedliwa - oznajmiła głośno Sigrun, powtarzając słowa Caelana, aby wzmocnić ten przekazać - miał dotrzeć do wszystkich zebranych. Niech nie powtórzą błędu Larsona i nie podzielą jego losu. Jego samego pozostawiła Goyle'owi, który trzymał zdrajcę w garści - to życie należało do niego.
Zakończone - rozliczone
Zakończone - rozliczone
8 VIII | Deirdre & Zachary | Brick Lane Market
- Błagam, nie rób mu krzywdy... - zaszlochała kobieta.
- Szkoda. Będziemy czynić honory w twoim imieniu - odparła Rookwood lekko na słowa Deirdre.
Żałowała, że Śmierciożerczyni, wypełniwszy obowiązki, musiała tak szybko się ulotnić. Miały wszak okazję do wspaniałej zabawy, a Sigrun zamierzała ją wykorzystać, niezależnie od tego, czy sama czy z nimi, Zerknęła pytająco na Shafiqa, ale nie czekała na niego. Położyła niemowlę w prowizorycznej kołysce, ale kiedy mugolka rzuciła się ku niemu, zatrzymała ją zaklęciem. Unieruchomiła, ale pozostawiła przytomną - zmusiła do tego, aby patrzyła na to, co zrobiła z dziećmi.
Zaklęciem Imperio przejęła władzę nad starszym chłopcem, który uklęknął przy dziewczynce zabitej przez Deirdre i wsunął dłonie w ranę, otwierając ją coraz szerzej. Nakazała mu robić rzeczy tak obrzydliwe, że mugolka zwymiotowała i zaczęła dławić się własnymi wymiocinami,
- Zajmij się tym ostatnim - nakazała Shafiqowi.
Na kobiecie zatrzymała pełne politowania spojrzenie. Chyba nie myślała, że dotrzymają słowa? Dlaczego mieliby pozwolić szlamom żyć? Śmieszne. Zginęli wszyscy. Matka na końcu - kiedy błagała już o śmierć, kiedy napatrzyła się na to jak w agonii giną owoce jej łona.
Zakończone - rozliczone
- Szkoda. Będziemy czynić honory w twoim imieniu - odparła Rookwood lekko na słowa Deirdre.
Żałowała, że Śmierciożerczyni, wypełniwszy obowiązki, musiała tak szybko się ulotnić. Miały wszak okazję do wspaniałej zabawy, a Sigrun zamierzała ją wykorzystać, niezależnie od tego, czy sama czy z nimi, Zerknęła pytająco na Shafiqa, ale nie czekała na niego. Położyła niemowlę w prowizorycznej kołysce, ale kiedy mugolka rzuciła się ku niemu, zatrzymała ją zaklęciem. Unieruchomiła, ale pozostawiła przytomną - zmusiła do tego, aby patrzyła na to, co zrobiła z dziećmi.
Zaklęciem Imperio przejęła władzę nad starszym chłopcem, który uklęknął przy dziewczynce zabitej przez Deirdre i wsunął dłonie w ranę, otwierając ją coraz szerzej. Nakazała mu robić rzeczy tak obrzydliwe, że mugolka zwymiotowała i zaczęła dławić się własnymi wymiocinami,
- Zajmij się tym ostatnim - nakazała Shafiqowi.
Na kobiecie zatrzymała pełne politowania spojrzenie. Chyba nie myślała, że dotrzymają słowa? Dlaczego mieliby pozwolić szlamom żyć? Śmieszne. Zginęli wszyscy. Matka na końcu - kiedy błagała już o śmierć, kiedy napatrzyła się na to jak w agonii giną owoce jej łona.
Zakończone - rozliczone
13 VIII | Reginald Weasley | Gabinet Osobliwości
Będąc siedem kroków od damulki z warkoczem, poczuł obrzydliwy swąd, na który aż się skrzywił, co jedynie pogorszyło jego pomarszczoną i miejscami bezzębną aparycję bezdomnego.
- Co to za smród. No wody jeszcze nie zabronili używać, można się umyć. - warknął charczącym głosem, w ten sposób dając znać panience, do której się zbliżał, że stoi mu na drodze. Zwykle patrząc na jego krzywą twarz wszyscy się odsuwali, szczególnie kiedy mówił z chrypą będącą efektem długiego milczenia.
Zakończone - rozliczone
- Co to za smród. No wody jeszcze nie zabronili używać, można się umyć. - warknął charczącym głosem, w ten sposób dając znać panience, do której się zbliżał, że stoi mu na drodze. Zwykle patrząc na jego krzywą twarz wszyscy się odsuwali, szczególnie kiedy mówił z chrypą będącą efektem długiego milczenia.
Zakończone - rozliczone
20 VIII | Rycerze Walpurgii | Connaught Square
Świst gilotyny przeciął powietrze, polała się krew, a to wszystko w przeciągu kilku sekund. Potem nastała wrzawa, krzyk, gdzieniegdzie brawa, miejscami wyrazy obrzydzenia zagłuszone przez ryk głodnego brutalności tłumu.
Cała czwórka skazańców została pozbawiona głów, które potoczyły się po podeście. Drewno spłynęło krwią, ciała jeszcze przez chwilę zesztywniałe tkwiły w tej samej pozycji, by za moment bezwładnie opaść.
Zakończone - rozliczone
Cała czwórka skazańców została pozbawiona głów, które potoczyły się po podeście. Drewno spłynęło krwią, ciała jeszcze przez chwilę zesztywniałe tkwiły w tej samej pozycji, by za moment bezwładnie opaść.
Zakończone - rozliczone
21 VIII | Drew & Craig | Leśne mokradła
Bez mała trzy tygodnie Sigrun próbowała wytropić Goldsteina, poświęcając na to swój wolny czas i nie tylko; w czasie, gdy jej łowcy śledzili kogoś innego, ona próbowała dowiedzieć się gdzie odnajdą Ludo. Trop wiódł na mokradła w Salisbury i Rookwood była przekonana, że znalazł sobie w północnej części gąszczu kryjówkę. Widziała go jak w pewnym momencie znika. Musiał nałożyć na nią zaklęcia ochronne albo klątwę dla nieproszonych gości, dlatego powróciła do Londynu i zaalarmowała Drew oraz Craiga.
Powróciła do Salisbury wraz z dwoma Śmierciożercami w południe dwudziestego pierwszego sierpnia. Może to za wczesna pora dla Macnaira, ale jeśli mieli przekonać Goldsteina do współpracy, to pojawienie się po zmroku byłoby niezbyt dobrym początkiem znajomości.
- Spędza tu pełnie, pewnie ugrzązł w bagnie - rzuciła do swoich towarzyszy, wznosząc się na miotle ponad bagnami i gestem prawej dłoni wskazując na porzuconą na brzegu mokradeł kłodę z wyraźnymi śladami po wielkich pazurach. Niedźwiedzie się tu nie zapuszczały, a na wilka były za małe. - Musimy lecieć na północ. Mógł nałożyć gdzieś klątwę - powiedziała. Uchwyciła spojrzenie Macnaira w nadziei, że zrozumie sugestie i spróbuje to sprawdzić. Kiedy pokonali kolejny kilometr, krążąc między drzewami na miotłach uniosła różdżkę, by powiedzieć: - Cave Inicum.
Zakończone - rozliczone
Powróciła do Salisbury wraz z dwoma Śmierciożercami w południe dwudziestego pierwszego sierpnia. Może to za wczesna pora dla Macnaira, ale jeśli mieli przekonać Goldsteina do współpracy, to pojawienie się po zmroku byłoby niezbyt dobrym początkiem znajomości.
- Spędza tu pełnie, pewnie ugrzązł w bagnie - rzuciła do swoich towarzyszy, wznosząc się na miotle ponad bagnami i gestem prawej dłoni wskazując na porzuconą na brzegu mokradeł kłodę z wyraźnymi śladami po wielkich pazurach. Niedźwiedzie się tu nie zapuszczały, a na wilka były za małe. - Musimy lecieć na północ. Mógł nałożyć gdzieś klątwę - powiedziała. Uchwyciła spojrzenie Macnaira w nadziei, że zrozumie sugestie i spróbuje to sprawdzić. Kiedy pokonali kolejny kilometr, krążąc między drzewami na miotłach uniosła różdżkę, by powiedzieć: - Cave Inicum.
Zakończone - rozliczone
23 VIII | Tatiana Dolohov | Londyn
Ruszyła przodem, otwierając drzwi odpowiednim zaklęciem, tak, by stało się to kompletnie niesłyszalnie. Przytknęła palec do ust, by dać Tatianie, aby zachowywała się cicho. Uczyniła kilka kroków do przodu pogrążonym w półmroku ciemnym korytarzem. Słyszała głosy w pomieszczeniu na jego końcu, najprawdopodobniej salonie, bo kuchnię zdążyły już minąć.
- Panie Roswell, jakże miło pana widzieć. Nasza wizyta musi być dla pana niespodzianką, chyba nie życzył sobie pan gości... - wyrzekła śmiało Sigrun, nagle wychylając się zza rogu i stając w łukowatym przejściu do salonu, gdzie ujrzała starszego czarodzieja i towarzyszącą mu kobietę w podobnym wieku, najpewniej jego żonę. Mężczyzna natychmiast poderwał różdżkę do góry, na jego twarzy malował się strach i zaskoczenie, zareagował jednak zbyt późno - Sigrun zdążyła rzucić Expelliarmus i wytrącić mu ją z ręki. Kobieta w ogóle nie była uzbrojona. Rzuciła się do ucieczki, próbując uniknąć pedzącego ku niej Esposas, lecz była zbyt wolna.
- Co sądzisz o niegościnności naszego przyjaciela, Tati? - spytała lekkim, pogodnym tonem wiedźma, wchodząc do salonu jak gdyby odwiedzała serdecznych przyjaciół.
Zakończone - rozliczone
- Panie Roswell, jakże miło pana widzieć. Nasza wizyta musi być dla pana niespodzianką, chyba nie życzył sobie pan gości... - wyrzekła śmiało Sigrun, nagle wychylając się zza rogu i stając w łukowatym przejściu do salonu, gdzie ujrzała starszego czarodzieja i towarzyszącą mu kobietę w podobnym wieku, najpewniej jego żonę. Mężczyzna natychmiast poderwał różdżkę do góry, na jego twarzy malował się strach i zaskoczenie, zareagował jednak zbyt późno - Sigrun zdążyła rzucić Expelliarmus i wytrącić mu ją z ręki. Kobieta w ogóle nie była uzbrojona. Rzuciła się do ucieczki, próbując uniknąć pedzącego ku niej Esposas, lecz była zbyt wolna.
- Co sądzisz o niegościnności naszego przyjaciela, Tati? - spytała lekkim, pogodnym tonem wiedźma, wchodząc do salonu jak gdyby odwiedzała serdecznych przyjaciół.
Zakończone - rozliczone
27 VIII | Drew, Rain, Justine | Panoptikon Azkabanu
- Tonks, jakże miło cię widzieć, dzień dobry! - zawołała głosem entuzjastycznym i serdecznym, jakby cieszyła się na jej widok Właściwie to się cieszyła, ale w zupełnie inny sposób niż sugerował to ciepły ton głosu. - Jak ci się tu podoba? Miło, prawda? Och, jaka szkoda, że nie możesz odpowiedzieć. Słyszałam co się stało. Chyba polubiłaś tracenie części ciała, hmm? - zaśmiała się perliście, wspominając chwilę, kiedy starły się w podziemnym korytarzu Londynu i zaklęciem odrąbała jej kończynę. - Widzę, że przyszyli ci nową nogę. Trochę krzywa, nie za ładna, ale właściwie - czy w szlamie może być cokolwiek ładnego? - zwróciła się do Drew, patrząc na niego z powątpiewaniem, choć pytanie było czysto retoryczne. - Właściwie to i tak nie będą ci potrzebne, prawda? - zastanowiła się głośno Sigrun, obracając przy tym różdżkę w palcach, a na jej twarzy pojawił się wyraz głębokiego zastanowienia, jakby rozważała, czy tym razem nie pozbawić szlamy obu kończyn. Po chwili wymierzyła różdżką w Tonks i wyrzekła: - Locomotor mortis.
Zakończone - rozliczone
Zakończone - rozliczone
27 VIII | Rain Huxley | Tower of London
Rozejrzała się po korytarzu. Nie było tu zbyt przyjemnie, powinni stąd wyjść. Huxley była zdania, że to nie było dobre miejsce na takie rozmowy. Było tu strasznie zimno, nadal czuć było obecność dementorów w pobliżu. Niedaleko były cele, w których znajdowali się więźniowie, a oni wydawali dziwne, obłąkane dźwięki. Rain nie była przyzwyczajona do takich miejsc. Wzdrygnęło ją.
- Kiedy używa się legilimencji, to czuje się także odczucia drugiej osoby. Ta kobieta miała wrażenie, że powinni się cieszyć bo wygrali, ale tak naprawdę ponieśli dużą stratę. Później mówiła, że Ben i Samuel nieśli ciało i duszę pani profesor? Ten Ben… wszedł na spotkanie jako pierwszy. Jest na listach gończych, z nich go kojarzę – zaczęła opowiadać, szybko jednak zacisnęła usta w prostą linię. – Na Merlina, Sigrun, następnym razem… siedź cicho jak ktoś próbuje się skupić. Kurwa, takie gadanie może przeszkodzić nawet doświadczonemu czarodziejowi.
Zakończone
- Kiedy używa się legilimencji, to czuje się także odczucia drugiej osoby. Ta kobieta miała wrażenie, że powinni się cieszyć bo wygrali, ale tak naprawdę ponieśli dużą stratę. Później mówiła, że Ben i Samuel nieśli ciało i duszę pani profesor? Ten Ben… wszedł na spotkanie jako pierwszy. Jest na listach gończych, z nich go kojarzę – zaczęła opowiadać, szybko jednak zacisnęła usta w prostą linię. – Na Merlina, Sigrun, następnym razem… siedź cicho jak ktoś próbuje się skupić. Kurwa, takie gadanie może przeszkodzić nawet doświadczonemu czarodziejowi.
Zakończone
3 IX | Drew i Justine | Panoptikon Azkabanu
Spojrzała znów na Macnaira, później na Tonks, przez krótkich chwil rozważając w myślach co powiedzieć. Chciała wiedzieć jak przejść przez portal, żeby dostać się do Oazy. Problem jednak w tym, że nawet jeśli będzie wiedziała jak to zrobić, to Zakazany Las był wielki. Mogli spędzić na jego poszukiwaniu za dużo czasu, dając jednocześnie rebeliantom moment na zorientowanie się i ucieczkę. Do tego nie mogli dopuścić. Mieli w swoich szeregach czarodziejów na tyle utalentowanych, mądrych i biegłych w numerologii, aby odkryć tajemnice białej magii - jeśli tylko będą wiedzieć gdzie szukać.
Wzięła głębszy oddech i zadała kolejne pytanie, przecinając ciszę.
- Gdzie dokładnie znaleźć portal do Oazy Harolda Longbottoma w Zakazanym Lesie? - spytała niecierpliwie Sigrun, świdrując wzrokiem twarz Tonks, na której malowało się coraz większe zmęczenie, mimo płynących łez. Obawiała się, że zaraz może stracić przytomność albo co gorsza - Veritaserum przestanie działać i nie uzyska odpowiedzi na pytanie.
Zakończone - rozliczone
Wzięła głębszy oddech i zadała kolejne pytanie, przecinając ciszę.
- Gdzie dokładnie znaleźć portal do Oazy Harolda Longbottoma w Zakazanym Lesie? - spytała niecierpliwie Sigrun, świdrując wzrokiem twarz Tonks, na której malowało się coraz większe zmęczenie, mimo płynących łez. Obawiała się, że zaraz może stracić przytomność albo co gorsza - Veritaserum przestanie działać i nie uzyska odpowiedzi na pytanie.
Zakończone - rozliczone
3 IX | Śmierciożercy | Château Rose
Drzwi otwarły się jeszcze raz i wyłoniła się zza nich sylwetka lorda Craiga Burke. Nie czekali na niego zbyt długo. Skinęła mu głową z szacunkiem i zaczekała aż zajmie miejsce przy stole, gdy i on okazał Mroczny Znak, który Czarny Pan wypalił na jego przedramieniu. Uśmiechnęła się lekko, gdy podziękował jej za list - nie było takiej potrzeby. Miała obowiązek, by dzielić się z pozostałymi Śmierciożercami pozyskanymi informacjami, a przede wszystkim to pragnęła jak najszybciej z nimi je przedyskutować i ustalić co dalej. Należało działać szybko, lecz ostrożnie, by odnieść sukces - mieli do czynienia z naprawdę potężną magią.
- Pozwolicie zatem, że daruję sobie wstępy i przejdę do konkretów - podjęła Sigrun, gdy przy stole znaleźli się już wszyscy. Nie było wśród nich wciąż Ignotusa, lecz o nim od dawna nikt nawet nie wspominał. Musieli ufać Czarnemu Panu, że tak być powinno. - Kilka dni temu ja i Drew odwiedziliśmy Tower, by rozmówić się z Tonks. Nie sądziliśmy, aby mówiła chętnie, więc od razu wzięliśmy ze sobą legilimentkę. Rain Huxley, poleconą przez Ramseya - tu zawiesiła na chwilę spojrzenie na Mulciberze; nie miała jeszcze chwili, by zapytać go skąd znał jej dawną współlokatorkę ze szkolnego dormitorium.
Zakończone - rozliczone
- Pozwolicie zatem, że daruję sobie wstępy i przejdę do konkretów - podjęła Sigrun, gdy przy stole znaleźli się już wszyscy. Nie było wśród nich wciąż Ignotusa, lecz o nim od dawna nikt nawet nie wspominał. Musieli ufać Czarnemu Panu, że tak być powinno. - Kilka dni temu ja i Drew odwiedziliśmy Tower, by rozmówić się z Tonks. Nie sądziliśmy, aby mówiła chętnie, więc od razu wzięliśmy ze sobą legilimentkę. Rain Huxley, poleconą przez Ramseya - tu zawiesiła na chwilę spojrzenie na Mulciberze; nie miała jeszcze chwili, by zapytać go skąd znał jej dawną współlokatorkę ze szkolnego dormitorium.
Zakończone - rozliczone
20 IX | Rycerze Walpurgii | Biała Wywerna
2, 3, 4, 5
Pojawienie się Czarnego Pana zwiastowało coś naprawdę ważnego i przeczucie Sigrun nie myliło.
Chciał, a raczej żądał, aby dotarli do potężnego artefaktu, w podziemiach Banku Gringotta. Słyszała, oczywiście, że najgłębiej położone skrytki kryją bezcenne skarby, lecz nie sądziła, aby Czarnego Pana interesowały dobra materialne. Tak potężny czarnoksiężnik jak on mógłby zgromadzić fortunę przewyższającą pięciokrotnie łączną zawartość skarbców dwudziestu ośmiu rodów ze skorowidza czystości krwi, gdyby tylko zechciał. To musiało być coś więcej. Coś, co dawało potęgę i moc. Władzę. Sigrun chłonęła każde Jego słowo z uwagą, nie odejmując odeń spojrzenia, chcąc zapamiętać jak najwięcej. Mieli wyruszyć już dziś, niebawem - dobrze, psychicznie była na to gotowa, w każdej chwili była gotowa na jego wezwanie i stawiłaby się bez najmniejszego zawahania.
Zakończone - rozliczone
Pojawienie się Czarnego Pana zwiastowało coś naprawdę ważnego i przeczucie Sigrun nie myliło.
Chciał, a raczej żądał, aby dotarli do potężnego artefaktu, w podziemiach Banku Gringotta. Słyszała, oczywiście, że najgłębiej położone skrytki kryją bezcenne skarby, lecz nie sądziła, aby Czarnego Pana interesowały dobra materialne. Tak potężny czarnoksiężnik jak on mógłby zgromadzić fortunę przewyższającą pięciokrotnie łączną zawartość skarbców dwudziestu ośmiu rodów ze skorowidza czystości krwi, gdyby tylko zechciał. To musiało być coś więcej. Coś, co dawało potęgę i moc. Władzę. Sigrun chłonęła każde Jego słowo z uwagą, nie odejmując odeń spojrzenia, chcąc zapamiętać jak najwięcej. Mieli wyruszyć już dziś, niebawem - dobrze, psychicznie była na to gotowa, w każdej chwili była gotowa na jego wezwanie i stawiłaby się bez najmniejszego zawahania.
Zakończone - rozliczone
20 IX | Rycerze Walpurgii | Bank Gringotta
Wir nabrał na swej sile, drobinki obracały się coraz szybciej tworząc pomiędzy kolumnami czarne niczym węgiel poświaty. Komnata zadrżała, od podstawy wrót dzielących oba pomieszczenia zaczęła wznosić się siateczka żyłek tożsamych do tych na odłamku, do którego jako pierwsza dopadła Rookwood. Zaciskając go w swej dłoni poczuła wypełniającą ją moc; nieokiełznaną siłę, potęgę jakiej nigdy wcześniej nie czuła i była skłonna stwierdzić, że nie istniał żaden czarodziej posiadający większe możliwości. Unosząc przepełniony satysfakcją wzrok na pozostałych mogli oni dostrzec, że jej tęczówki zbladły i finalnie praktycznie znikły, a zaraz po tym począwszy od dłoni zaczęły rozchodzić się podłużne, czarne linie zgodnie z przebiegiem żył. Zajmując całą rękę przeniosły się na bark, podążyły wzdłuż obojczyka oraz twarzy, aż po drugą kończynę górną i powoli powędrowały w okolice brzucha, ud, a także stóp. Momentalnie jej organizm rozgrzał się, kropelki potu pojawiły się na czole, tętnice zdawały się wrzeć pompując z niebywałą prędkością skażoną nieznaną magią krew. Czarownica w ostatniej chwili swej świadomości zrozumiała, że była zbyt słaba, aby okiełznać moc kamienia i zaraz po tym uderzyła o chłodną posadzkę oderwana od rzeczywistości.
Zakończone
Zakończone
[bylobrzydkobedzieladnie]
She's lost control
again
Ostatnio zmieniony przez Sigrun Rookwood dnia 22.08.24 19:06, w całości zmieniany 22 razy
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am
r u i n a t i o n
ruined
I am
r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
I'm lost inside my head.
I X | Cassandra Vablatsky | Lecznica Cassandry
Uchwyciwszy haftowane szaleństwem spojrzenie Sigrun nie utraciła powagi, martwił ją stan Rookwood. Była Śmierciożerczynią i jako taka była potrzebna Rycerzom z trzeźwym umysłem, ale przede wszystkim - była też jej drogą przyjaciółką. - Nie sądzisz chyba, że mogłabym cię zdradzić w ten sposób - upomniała ją z wyczuwalnym w głosie wyrzutem, nigdy nie oddała do Munga żadnego ze swoich pacjentów - a co dopiero żadnego pośród tych, których los rzeczywiście nie był jej obojętny. Wiedziała, że sama, że tutaj, zajmie się nią najlepiej. - Skrzywdziła cię bardzo potężna magia, Sigrun. Zrobię, co leży w mojej mocy, ale potrzebuję twojej współpracy, w porządku? Musisz mnie słuchać. Tego, co do ciebie mówię i tego, o co cię proszę. Przejdziemy przez to wspólnie - Odnalazła jej dłoń, by ścisnąć ją między własnymi palcami na kilka przedłużających się sekund. I milczała, kiedy Sigrun zaczynała się otwierać, opowiadjąc o tamtych przeżyciach. To musiało być trudne - psychiczny powrót ku tym zdarzeniom - ale było też absolutnie konieczne, by mogli dojść z jej myślami do ładu. Należało je przesegregować, ułożyć prawdziwe obok urojonych, a następnie utkać z nich prawdziwy krajobraz rzeczywistości. Ten nieprzekłamany iluzją magii, której żadna z nich pojąć nie potrafiła.
Zakończone
Zakończone
4 X | Deirdre Mericourt | Harrogate, Skała
Bo przecież właśnie tak opisywała śmierć Sigrun: zimna, zła strefa, nie mająca w sobie nic z tajemniczej potęgi, jaką zawsze przypisywała jej Deirdre, wystraszona, ale i podekscytowana ostatecznością. Finalnym pożegnaniem z tym, co znane, przekroczeniem granicy, zza której nie można było powrócić, przynajmniej pozornie, bo ostatnio coraz częściej mieli do czynienia z zacieraniem się tej nieodwołalnej linii. - Czerp z tego doświadczenia, Sigrun. Syć się nim. Nie uciekaj od tych wspomnień i uczuć. Niech cię zahartują, napełnią siłą. Jesteś tą, która przeżyła. Tą, która powróciła - wygłosiła w końcu cicho, lecz z mocą i powagą, spoglądając prosto w wielkie, nieco wilgotne oczy śmierciożerczyni. To, co ją spotkało było gorsze od Azkabanu - i jednocześnie uczyniło ją jeszcze silniejszą niż tamto uwięzienie.
Zakończone - rozliczone
Zakończone - rozliczone
5 X | pogrzeb Alpharda | Londyn
1, 2, 3, 4, 5
On nie żył. Musiała to wbić sobie to głowy. Przestać reagować na jego widmo.
- Lordowie Black, lady Black - wyrzekła beznamiętnie Sigrun, kiedy stanęła przed lordem Polluxem i jego małżonką, powiodła jednak spojrzeniem także po braciach i siostrze Alpharda. - Proszę przyjąć moje kondolencje. Śmierć Alpharda to strata dla nas wszystkich. Nie zostanie... - Sylwetka Alpharda znów zamigotała Sigrun za plecami Blacków i czarownica urwała w połowie zdania, zamrugała kilka razy, jakby chciała pozbyć się tego obrazu sprzed oczu. - .. zapomniana. Miałam okazję by walczyć z nim ramię w ramię w imię Czarnego Pana. Był zdolnym czarodziejem, zginął chwalebnie - dodała, w myślach zaś dopowiedziała, że zginął po to, aby ona mogła żyć. Czy tego żałowała? Nie. Sigrun nie czuła wyrzutów sumienia.
Zakończone - rozliczone
On nie żył. Musiała to wbić sobie to głowy. Przestać reagować na jego widmo.
- Lordowie Black, lady Black - wyrzekła beznamiętnie Sigrun, kiedy stanęła przed lordem Polluxem i jego małżonką, powiodła jednak spojrzeniem także po braciach i siostrze Alpharda. - Proszę przyjąć moje kondolencje. Śmierć Alpharda to strata dla nas wszystkich. Nie zostanie... - Sylwetka Alpharda znów zamigotała Sigrun za plecami Blacków i czarownica urwała w połowie zdania, zamrugała kilka razy, jakby chciała pozbyć się tego obrazu sprzed oczu. - .. zapomniana. Miałam okazję by walczyć z nim ramię w ramię w imię Czarnego Pana. Był zdolnym czarodziejem, zginął chwalebnie - dodała, w myślach zaś dopowiedziała, że zginął po to, aby ona mogła żyć. Czy tego żałowała? Nie. Sigrun nie czuła wyrzutów sumienia.
Zakończone - rozliczone
27 X | Friedrich Schmidt | Wenlock Edge
Leffordowie krzyczeli, jedni z bólu fizycznego, matka i ojciec z bólu jaki sprawiał im widok cierpiących córek. Sigrun i Friedrich trwali zaś obok, czekając aż na placu pojawią się pierwsi gapie - nie czekali długo. Kilka osób opuściło domostwa. Niektóre kobiety zasłoniły usta dłońmi, mężczyźni nie wiedzieli co robić. Sigrun podeszła wówczas bliżej.
- To Leffordowie. Zdrajcy Shropshire i rodu Averych. Zdrajcy swojej krwi. Ukrywali szlamy, mugoli i innych zdrajców krwi. Pomagali rebeliantom Harolda Longbottoma i szaleńcom z Zakonu Feniksa, którzy dążą eskalacji wojny i chaosu w kraju, którzy są przeciwnikami pokoju i magii - wyrzekła głośno i donośnie, tak, aby jej głos dotarł do wszystkich, którzy odważyli się wyjść z domu i tych, którzy obserwowali wszystko jedynie przez okno, bo i takich dostrzegła kątem okna. - Kara spotka wszystkich, kto zdradzi jedynego prawowitego Ministra Magii, Cronusa Malfoya oraz swoją własną krew. Kara będzie dotkliwa - zagrzmiała.
Spojrzała wówczas na Friedricha, oczekując, że przystąpi do działania - Leffordowie czekali.
Zakończone
- To Leffordowie. Zdrajcy Shropshire i rodu Averych. Zdrajcy swojej krwi. Ukrywali szlamy, mugoli i innych zdrajców krwi. Pomagali rebeliantom Harolda Longbottoma i szaleńcom z Zakonu Feniksa, którzy dążą eskalacji wojny i chaosu w kraju, którzy są przeciwnikami pokoju i magii - wyrzekła głośno i donośnie, tak, aby jej głos dotarł do wszystkich, którzy odważyli się wyjść z domu i tych, którzy obserwowali wszystko jedynie przez okno, bo i takich dostrzegła kątem okna. - Kara spotka wszystkich, kto zdradzi jedynego prawowitego Ministra Magii, Cronusa Malfoya oraz swoją własną krew. Kara będzie dotkliwa - zagrzmiała.
Spojrzała wówczas na Friedricha, oczekując, że przystąpi do działania - Leffordowie czekali.
Zakończone
28 X | Primrose Burke | Sklep Borgina&Burke
- Niech talizman z runą niezłomnego hartu znajdzie się w wisiorze. Dokładnie tym - oznajmiła blondynka, wyciągając kartę, na której widniał wzór medalionu w kształcie kropli, wokół kryształu zaś miał zostać wygrawerowany wilk. - Jeśli chodzi zaś o runę krwi trolla... - mruknęła przekładając pergamin, by znaleźć drugi wybrany wzór. On przedstawiał zaś męski sygnet, gdzie wąż morski owijał się wokół palca i zamiast oczu miał kryształy. - Nie będzie to problemem? - upewniła się Sigrun, podnosząc spojrzenie na lady Burke.
Zakończone
Zakończone
16 X | Tatiana Dolohov | Śmiertelny Nokturn 9
- Cieszę się. To ładnie się dzielić - zaśmiała się Sigrun, gdy Tatiana wzniośle oświadczyła, że co jej, to i Rookwood. Dobrze, że miała tego świadomość. Teraz Złota Rybka potęgowała w blondynce pragnienie posiadania młodszej czarownicy na własność - chciała, aby tej nocy Tatiana była naprawdę jej i tylko jej. Dzieliła się z nią wiedzą, używkami, alkoholem, władzą, mocą - teraz niech i ona da jej coś więcej. Siebie samą.
- Teraz? - spytała z rozbawieniem w głosie. Czy nie wydawało się to oczywiste? - Ty.
Zacisnęła zęby na skórze obojczyka, zostawiając na niej lekki ślad, po czym popchnęła Tatianę, by dać jej znak, aby zsunęła się z kolan. Nie chciała Rosjanki odsuwać, lecz na fotelu nie będzie im zbyt wygodnie. Uśmiechnęła się drapieżnie, wstając zaraz za nią i splatając dłoń z dłonią brunetki, pociągnęła ją za sobą w stronę sofy - do sypialni było chyba zbyt daleko. Dłońmi sięgnęła do tyłu, aby rozpiąć guziki własnej sukienki, która po chwili opadła na ziemię, odsłaniając blade ciało. Pchnęła Tatianę na sofę i pochyliła się nad nią, zbliżając twarz do jej twarzy - i całując czarownicę prosto w usta.
Prezent od niej wzięła sobie sama.
Zakończone - rozliczone
- Teraz? - spytała z rozbawieniem w głosie. Czy nie wydawało się to oczywiste? - Ty.
Zacisnęła zęby na skórze obojczyka, zostawiając na niej lekki ślad, po czym popchnęła Tatianę, by dać jej znak, aby zsunęła się z kolan. Nie chciała Rosjanki odsuwać, lecz na fotelu nie będzie im zbyt wygodnie. Uśmiechnęła się drapieżnie, wstając zaraz za nią i splatając dłoń z dłonią brunetki, pociągnęła ją za sobą w stronę sofy - do sypialni było chyba zbyt daleko. Dłońmi sięgnęła do tyłu, aby rozpiąć guziki własnej sukienki, która po chwili opadła na ziemię, odsłaniając blade ciało. Pchnęła Tatianę na sofę i pochyliła się nad nią, zbliżając twarz do jej twarzy - i całując czarownicę prosto w usta.
Prezent od niej wzięła sobie sama.
Zakończone - rozliczone
23 X | Rubeus Hagrid | Londyn, Doki
Przy ostatnich słowach Sigrun zniżyła głos do konspiracyjnego szeptu. - Pan Goyle nie chce, aby te potworne zbrodnie przyćmiły zbliżający się jarmark, o porcie już i tak krążą nieprzyjemne plotki. Musimy rozmówić się z nim i ukarać go w tajemnicy. Rozumiesz mnie, Hagrid? - Nie była jednak pewna, czy aby na pewno rozumie co miała na myśli, postanowiła więc być bardziej dosadna. - On zmusił nieletnie, biedne dziewczęta do tego, co robi mąż i żona w czasie nocy poślubnej. Nie sądzisz, że to obrzydliwe? - spytała podchwytliwie. - Chodźmy lepiej. Zrobisz dobry uczynek, jeśli mi pomożesz - zachęciła go, prawą dłonią wskazując kierunek.
Zakończone
Zakończone
30 X | Caelan Goyle | Harrogate, Skała
Trzask niszczonych mebli zagłuszył kroki po schodach. On się nie zatrzymał, nie wrócił, nie zaczął zapewniać, że to jego ostatnie słowa były szczere i prawdziwe, choć po cichu liczyła, że to właśnie zrobi. Do chwili, kiedy nie usłyszała trzaśnięcia drzwi na dole łudziła się, że jest jeszcze szansa. Potem zapadła cisza, zniszczyła przecież gramofon, następnym szarpnięciem różdżki i uwolnieniem własnej, niszczycielskiej mocy wywróciła kredens, rozbiła lustro, nie dbając o to o zniszczenia, nie obchodziły ją w tym momencie straty materialne - a własne poczucie straty. Sądziła, że Goyle może wypełnić pustkę jaką pozostawił po sobie Christopher, ze będzie jej podporą, partnerem w zbrodni i walce o idee, która stała się dla niej najważniejsza. Była przekonana, że połączyło ich więcej niż wspólne noce, coś znacznie wartościowszego i silniejszego niż jakiś węzeł małżeński, zwyczajne uczucie pomiędzy kobietą i mężczyzną. To był błąd. Kolejny błąd, że zaufała mężczyźnie i pozwoliła sobie na przywiązanie.
Poczuła się głupia. Znów poczuła się kompletnie głupia, naiwna i oszukana. To chyba zabolało najmocniej, że znów dała się porzucić, zostawić i oszukać. Goyle najwyraźniej miał w życiu inne priorytety i ona nie znajdowała się na szczycie tej listy.
Zakończone
Poczuła się głupia. Znów poczuła się kompletnie głupia, naiwna i oszukana. To chyba zabolało najmocniej, że znów dała się porzucić, zostawić i oszukać. Goyle najwyraźniej miał w życiu inne priorytety i ona nie znajdowała się na szczycie tej listy.
Zakończone
5 XI | Rycerze Walpurgii | Biała Wywerna
2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11
To potęga Locus Nihil, której Czarny Pan pragnie dla siebie. Mulciber powstrzymał próbę użycia, do której dołączyła Zabini, zaatakowana przez Schmidta. Sigrun nie mogła jej pomóc, rozkojarzona przez rechot czarnomagicznych istot; miała wrażenie, że wyrwał z piersi kawałek niej samej - i musiała go odzyskać.
- My także pragniemy śmierci Zakonu Feniksa, niemagicznych, nowego świata. Mamy wspólny cel - odezwała się Sigrun; bestia zaatakowała jednak Craiga, obiecując, że oni także zginą. Nie. Tak nie będzie. Zapanują nad tym, choćby część z nich rzeczywiście miała poświęcić na to życie.
- Macie Alpharda. Dostaniecie ofiary - wyrzekła zaraz po Ramseyu, który podjął decyzję o sprowadzeniu trzech ofiar.
Zakończone
To potęga Locus Nihil, której Czarny Pan pragnie dla siebie. Mulciber powstrzymał próbę użycia, do której dołączyła Zabini, zaatakowana przez Schmidta. Sigrun nie mogła jej pomóc, rozkojarzona przez rechot czarnomagicznych istot; miała wrażenie, że wyrwał z piersi kawałek niej samej - i musiała go odzyskać.
- My także pragniemy śmierci Zakonu Feniksa, niemagicznych, nowego świata. Mamy wspólny cel - odezwała się Sigrun; bestia zaatakowała jednak Craiga, obiecując, że oni także zginą. Nie. Tak nie będzie. Zapanują nad tym, choćby część z nich rzeczywiście miała poświęcić na to życie.
- Macie Alpharda. Dostaniecie ofiary - wyrzekła zaraz po Ramseyu, który podjął decyzję o sprowadzeniu trzech ofiar.
Zakończone
6 XI | Śmierciożercy | La Fantasmagorie
- Mogę pomóc w doprowadzeniu tych tuneli do użytku. To nie powinien być duży problem - zaoferowała się. W przypadku negocjacji i konieczności rozmów z dyplomatami lepiej, aby pomógł ktoś inny. Rookwood nie była dobrym wyborem w takich przypadkach. Miała za mało cierpliwości i doświadczenia w polityce. Uśmiechnęła się kącikiem ust, kiedy Tristan zasugerował, że może powinni dać tym przemytnikom okazję, aby sprawdzili się w walce. Zasmakowali krwi, walki, emocji. - Z chęcią zaproszę ich do walki w ramię w ramię. Okazji ku temu na pewno nie zabraknie. Jeśli nie w Kent, to w innym hrabstwie. Zorganizuję to - zapewniła. Świstoklik, miotła, cokolwiek - transport nie będzie żadnym problemem. Jeśli byli na tyle silni i dobrze zorganizowani, to z pewnością potrafili się też teleportować.
Zakończone
Zakończone
8 XI | Drew Macnair | Derbyshire
- Gotów? - upewniła się, po czym sama uniosła różdżkę z cisowego drewna i skupiła się na tym, aby przywołać jedna z najbardziej niszczycielskich sił - Szatańską Pożogę. Chciała, by jęzory czarnomagicznego ognia wzniosły się wysoko i pochłonęły domy, chatki i mugolskie życia. Pragnęła, aby wszyscy ci brudni mugole spalili się we własnych łóżkach, udusili dymem wrzeszcząc ze strachu.
Dla mugoli nie było miejsca w Wielkiej Brytanii.
Zakończone
Dla mugoli nie było miejsca w Wielkiej Brytanii.
Zakończone
13 XI | Konstantyn Kalashnikov | Somerset House
- Coś ty powiedział?
Czy on powiedział do niej: spierdalaj, czy tylko się przesłyszała? Zacisnęła usta w wąską kreskę, lecz nabrała podejrzeń. Pytał co to znaczy, wskazywał na czoło, cały czas o nim wspominał. Przechodzący obok ludzie posyłali im ukradkowe spojrzenia. W końcu Sigrun uniosła dłoni do własnej twarzy i dotknęła skóry czoła opuszkami palców - rzeczywiście wyczuła pod nimi dziwne wypukłości. Im dłużej błądziła palcami po skórze, tym większej nabierała pewności, że ma coś napisane na twarzy - i to chyba faktycznie było spierdalaj.
- To twoja sprawka? - spytała gniewnie.
Gówniarz rzucił na nią złośliwy urok?
Zakończone
Czy on powiedział do niej: spierdalaj, czy tylko się przesłyszała? Zacisnęła usta w wąską kreskę, lecz nabrała podejrzeń. Pytał co to znaczy, wskazywał na czoło, cały czas o nim wspominał. Przechodzący obok ludzie posyłali im ukradkowe spojrzenia. W końcu Sigrun uniosła dłoni do własnej twarzy i dotknęła skóry czoła opuszkami palców - rzeczywiście wyczuła pod nimi dziwne wypukłości. Im dłużej błądziła palcami po skórze, tym większej nabierała pewności, że ma coś napisane na twarzy - i to chyba faktycznie było spierdalaj.
- To twoja sprawka? - spytała gniewnie.
Gówniarz rzucił na nią złośliwy urok?
Zakończone
14 XI | Frances Burroughs | Londyn, "Pod ziemią"
Miała w sobie zaś całe morze gniewu, wściekłości i nienawiści. Iskra tego gniewu mogła rozpalić się od jednego słowa - a Frances cisnęła weń porządnym Incendio swoją butą. Uczyniła to celowo? Ogromna nierozwaga. Przypadkiem? Cóż, głupota i wielkie nieszczęście. Kim by jednak była i czy zasługiwałaby na miano Śmierciożercy, gdyby pozwoliła jej zwracać się do siebie w ten sposób?
- Crucio - wycedziła z mocą, celując prosto w pierś alchemiczki.
Inkantacja jednego z zaklęć niewybaczalnych padła z ust Rookwood z zadziwiającą łatwością, z jadem i złością. Chciała ją ukarać za tę bezczelność - pani Wroński nie miała najmniejszego prawa, aby tak się do niej zwracać. Niewdzięczna, głupia smarkula.
Zakończone - rozliczone
- Crucio - wycedziła z mocą, celując prosto w pierś alchemiczki.
Inkantacja jednego z zaklęć niewybaczalnych padła z ust Rookwood z zadziwiającą łatwością, z jadem i złością. Chciała ją ukarać za tę bezczelność - pani Wroński nie miała najmniejszego prawa, aby tak się do niej zwracać. Niewdzięczna, głupia smarkula.
Zakończone - rozliczone
18 XI | Cllian Macnair | Harrogate, Skała
- Właściwie matagot nie był kocięciem, kiedy do mnie trafił. Praca z nim była więc łatwiejsza. Był już po wstępnej tresurze. Musiałam jedynie wypracować posłuszeństwo wobec mnie. Zdarzyło się kilka incydentów, kiedy atakowały się wzajemnie, głównie były to młode psy, jeszcze nieposłuszne - ale obeszło się bez krwawych wypadków. Na całe szczęście - odpowiedziała szczerze. Nie było co ukrywać i malować przed Cillianem bajki - praca z matagotem mogła być trudna i niebezpieczna. Trzeba było w nią włożyć dużo czasu i pracy.
Zakończone
Zakończone
20 XI | Augustus Rookwood | Harrogate, Skała
- Ojcu mało co i mało kto się podoba - westchnęła ciężko Sigrun. Uśmiechnęła się kącikiem ust, rada, że starszy brat cenił jej zdanie wyżej od ojcowskiego. To dla niej wiele znaczyło, szczególnie w przypadku Augustusa. Uniosła szklankę. - Wypijmy zatem za to, byśmy niebawem pili na twoim weselu, o - zaproponowała przekornie, nie mogąc się oprzeć, żeby nie podroczyć się z Augustusem.
Dawno go nie widziała, nie mogła sobie odmówić - on zaś znał ją na tyle dobrze, by wiedzieć, że uszczypliwość ta była determinowana przywiązaniem akurat w jego przypadku.
Zakończone
Dawno go nie widziała, nie mogła sobie odmówić - on zaś znał ją na tyle dobrze, by wiedzieć, że uszczypliwość ta była determinowana przywiązaniem akurat w jego przypadku.
Zakończone
25-27 XI | Cillian Macnair | Francja
- Teraz najlepsze.- mruknął do kuzynki, kiedy dotarli do kolejnego miejsca, lecz musieli chwilę poczekać na czarodzieja, który był właścicielem zwierząt. Ów hodowca był już kontaktem Rookwood, stąd Macnair tym bardziej cieszył się w duchu, że postanowił tydzień temu porozmawiać z Sig. Podszedł do dwóch klatek, stojących tuż przy budynku i osłoniętych materiałem.- Jeden z nich, wyszedł najdroższy ze wszystkich, ale jeśli nie zawiedzie oczekiwań, będzie najlepszym.- podjął, odchylając płachtę, aby zerknąć do wnętrza każdej. Odsłonił tą o którą mu chodziło.- Wszystkie, które sprowadzimy do kraju, są z czysto francuskiej linii, ale ten tu kociak, ma domieszkę zagraniczną. Do pierwszego roku życia, była określana jako albinoska, a później ściemniała. Został jednak paskudny charakter i wyższa zaciekłość, gdy zostanie sprowokowana.- wyjaśnił, kiedy z wnętrza klatki dobył się niski syk, a chwilę później przy kratach zamajaczył bardziej szary niż czarny pyszczek matagota. Spojrzał na Sigrun, ciekaw jej reakcji, nawet jeśli miałaby być znikoma. - Co sądzisz? - spytał od tak, skoro jeszcze chwilę musieli czekać.
Zakończone
Zakończone
I XII | Friedrich Schmidt | Trasa Greyhound Derby
Wszedłszy do namiotu, gdzie odbywały się walki, uderzył ją zapach potu i krwi, lecz nie skrzywiła się. Przywykła do niego. Przecisnęła się, niezbyt elegancko, ale skutecznie, przez zebranych do klatek, gdzie trzymano zwierzynę i mugoli. Splótłszy ręce na piersiach przyglądała się im uważnie, badawczo, oceniając siłę ich mięśni i posturę. W końcu, po dłuższym zastanowieniu, wskazała niedbale gestem na wysokiego, szerokiego w barach mężczyznę z dłuższą, kasztanową brodą.
- Tamten. Rudawy, mam nadzieję, że nie tylko spuści twojemu niezłe manto, ale i na koniec pożre jego duszę - odezwała się, znów tym droczącym się tonem, zanim podeszła do pracownika jarmarku, aby zapłacić mu za walkę wybranego przez siebie mugola. - Dajcie mu siekierę - zastanowiła się, gdy poproszono ją o wybór broni dla niego.
Zakończone
- Tamten. Rudawy, mam nadzieję, że nie tylko spuści twojemu niezłe manto, ale i na koniec pożre jego duszę - odezwała się, znów tym droczącym się tonem, zanim podeszła do pracownika jarmarku, aby zapłacić mu za walkę wybranego przez siebie mugola. - Dajcie mu siekierę - zastanowiła się, gdy poproszono ją o wybór broni dla niego.
Zakończone
5 XII | Elvira, Tatiana | Derbyshire, Niebieski Las
Zanim Sigrun zdążyła machnąć różdżką, to poczuła, że ktoś na nią wpada. Dość boleśnie. Siła uderzenia popchnęła ją do tyłu i powaliła na zimną ziemię. Zorientowała się, że leży na niej mężczyzna - bardzo wysoki, lecz chudy. Przygwoździł ją do ziemi. A gdy spojrzała na jego twarz, w brązowych oczach Sigrun rozbłysła czysta chęć mordu.
- TO ZNOWU TY, ALEXANDER, KURWO ZDRADZIECKA - wrzasnęła jedynie mu prosto w twarz. Jakim cudem ten zdrajca krwi wciąż żył? Na Merlina.
Palce miała zaciśnięte na cisowej różdżce. Nie mogła rzucić żadnego zaklęcia, poruszyć nią w żaden sposób, aby jednak się zdematerializować nie musiała tego robić. Niepotrzebne było żadne zaklęcie. Skupiła się na tym, aby zmusić swoje ciało do dematerializacji, przemiany w strzęp czarnej mgły, na umiejętności, którą posiadła dzięki Czarnemu Panu. Wtedy, jako gaz, niematerialny obłok mogłaby wymknąć się spod cielska zdrajcy własnej krwi.
Zakończone - rozliczone
- TO ZNOWU TY, ALEXANDER, KURWO ZDRADZIECKA - wrzasnęła jedynie mu prosto w twarz. Jakim cudem ten zdrajca krwi wciąż żył? Na Merlina.
Palce miała zaciśnięte na cisowej różdżce. Nie mogła rzucić żadnego zaklęcia, poruszyć nią w żaden sposób, aby jednak się zdematerializować nie musiała tego robić. Niepotrzebne było żadne zaklęcie. Skupiła się na tym, aby zmusić swoje ciało do dematerializacji, przemiany w strzęp czarnej mgły, na umiejętności, którą posiadła dzięki Czarnemu Panu. Wtedy, jako gaz, niematerialny obłok mogłaby wymknąć się spod cielska zdrajcy własnej krwi.
Zakończone - rozliczone
12 XII | Maghnus & Cornellius | Szpital św. Munga
- To przestań zachowywać się jak idiotka - wrzasnęła na Blythe, kiedy i ona weszła do magazynku i znów zaczęła się wymądrzać. Wskazała na pomniejszoną szafę ręką, aby zwrócić uwagę uzdrowicielki na ten szczegół. - Może najwyraźniej powinien? Wszyscy pracownicy szpitala pomniejszają szafy z eliksirami, a przyłapani uciekają przez okno, czy tylko szczególni, hmm? - spytała jadowicie, mrużąc oczy i robiąc kilka kroków w stronę uzdrowicielki. - Gdybyś nie była tak bezczelna i uparta, to może udałoby się ich zatrzymać. Wiesz kto mógł próbować okraść szpital świętego Munga? Chyba zdajesz sobie z tego sprawę. O wszystkim dowie się lord Shafiq. Możesz już pakować manatki i pożegnać się z ulubionymi pacjentami, bo postaram się, aby ten dzień był ostatnim w twojej pieprzonej karierze - wyrzuciła z siebie wściekle. - Rozumiem, że wciąż nie zamierzasz uczynić nic, by go wezwać i udzielić nam pomocy, której potrzebowaliśmy?
Zakończone
Zakończone
16 XII | Elvira Multon | York, Whitby
- Corio - wyrzekła od niechcenia Rookwood. Promień zaklęcia był tak silny, że jego blask rozświetlił całą kuchnię. Wrzask dziewczynki, kiedy ją trafił, trwał bardzo krótko - ból był zbyt potężny, aby jej drobne ciało go wytrzymało. Niemal natychmiast straciła przytomność, kiedy okrutny czar zerwał całą skórę z małych pleców. Krew splamiła podłogę, chłopiec nie zniósł emocji i stracił przytomność, osuwając się u stóp Elviry. - Nie chciałam tak mocno, ale obawiam się, że przypadkowo mogłam ją zabić. Co za szkoda - powiedziała z udawanym żalem. Spojrzała na Elvirę. - To chyba pora, aby złożyć Charlesowi wizytę, nie sądzisz?
Zakończone
Zakończone
23 XII | Tatiana i Elvira | Zatopieni Chłopcy
- Robicie postępy, nieźle - pochwaliła czarownice, obracając różdżkę w palcach; zawiesiła spojrzenie na Elvirze, która zdecydowała się rzucić Crucio. - Bardziej skup się na pragnieniu zadawania bólu, wtedy Crucio będzie silniejsze - pouczyła Multon, wyjątkowo bez złośliwości i kąśliwości w tonie głosu - udzielała jej po prostu rady. Przeniosła zaraz potem wzrok na Tatianę, która wydawała się nieco bardziej... niewyraźna? - W porządku? - spytała ją. Sięganie po czarną magię miało swoją cenę.
Sigrun zaczęła iść w stronę figur przedstawiających zatopionych chłopców, gestem dłoni zachęcając, aby obydwie czarownice ruszyły jej śladem.
Zakończone - rozliczone
Sigrun zaczęła iść w stronę figur przedstawiających zatopionych chłopców, gestem dłoni zachęcając, aby obydwie czarownice ruszyły jej śladem.
Zakończone - rozliczone
[bylobrzydkobedzieladnie]
She's lost control
again
Ostatnio zmieniony przez Sigrun Rookwood dnia 22.08.24 17:52, w całości zmieniany 32 razy
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am
r u i n a t i o n
ruined
I am
r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
I'm lost inside my head.
31 XII | śmietanka towarzyska | Hampton Court
2, 3, 4, 5
- Wolałabym cokolwiek, do czego mogłabym zatańczyć - westchnęła Rookwood, po czym zakołysała lekko ramionami, lecz subtelnie, by nie wzbudzić cudzego zainteresowania. Akurat zgorszenie miała w nosie. Zaśmiała się na słowa Tatiany. - Dobrze to słyszeć. Nie puściłabym cię do Wenus. Byłabym strasznie zazdrosna - wyrzekła, pochylając się lekko ku Rosjance, aby ostatnie słowa wyszeptać jej konspiracyjnie do ucha i uśmiechnęła się pod maską szelmowsko - W ten wieczór zachowujemy się jednak porządnie, moja droga. Dość już skandali. Chyba wystarczy dwóch ciepłych lordów jak na jedną salę balową... - zaśmiała się, mając na myśli arystokratów w kocich maskach; Sigrun nie była pewna, czy to miał być dowcip, czy też prawdziwy manifest swych preferencji - wątpiła jednak w poczucie humoru klasy wyższej.
Zakończone
- Wolałabym cokolwiek, do czego mogłabym zatańczyć - westchnęła Rookwood, po czym zakołysała lekko ramionami, lecz subtelnie, by nie wzbudzić cudzego zainteresowania. Akurat zgorszenie miała w nosie. Zaśmiała się na słowa Tatiany. - Dobrze to słyszeć. Nie puściłabym cię do Wenus. Byłabym strasznie zazdrosna - wyrzekła, pochylając się lekko ku Rosjance, aby ostatnie słowa wyszeptać jej konspiracyjnie do ucha i uśmiechnęła się pod maską szelmowsko - W ten wieczór zachowujemy się jednak porządnie, moja droga. Dość już skandali. Chyba wystarczy dwóch ciepłych lordów jak na jedną salę balową... - zaśmiała się, mając na myśli arystokratów w kocich maskach; Sigrun nie była pewna, czy to miał być dowcip, czy też prawdziwy manifest swych preferencji - wątpiła jednak w poczucie humoru klasy wyższej.
Zakończone
5 I | Maghnus Bulstrode | Dolina Downs Bank
Kolejna eksplozja, do której doszło, gdy Maghnus Bulstrode cisnął celnie fiolką w otwarte okno ratusza, dopełniło ich dzieła. Siła magicznego wybuchu niemal odrzuciła ich oboje na miotłach do tyłu, Rookwood jednak utrzymała się na swojej pewnie, podziwiając jak szkło z okien opada na ulice, zaś budynek zaczyna się zapadać - wybuch był tak potężny, że całkowicie zniszczył konstrukcję ratusza. Sigrun zaśmiała się perliście, serdecznie, niczym mała dziewczynka, która właśnie w wiklinowym koszu pod bożonarodzeniowym drzewkiem odkryła, że dostała wymarzonego szczeniaka i porcelanową lalkę.
- Na taką zabawę zawsze jestem gotowa. Kilkoro trzeba wziąć żywych - odpowiedziała zaklinaczowi z entuzjazmem Rookwood, powoli lecąc w stronę uciekającego gminu, niczym drapieżnik obserwujący swoją zwierzynę. Chwilę rozważała w myślach kogo pierwszego powinna wziąć na cel. Nie lubiła, kiedy było zbyt łatwo, tym razem więc odpuściła sobie dzieci i starców - wymierzyła różdżką w młodego mężczyznę w ciemnozielonym, brzydkim ubraniu, grzebiącego coś przy metalowej, podłużnej rurze.
Zakończone
- Na taką zabawę zawsze jestem gotowa. Kilkoro trzeba wziąć żywych - odpowiedziała zaklinaczowi z entuzjazmem Rookwood, powoli lecąc w stronę uciekającego gminu, niczym drapieżnik obserwujący swoją zwierzynę. Chwilę rozważała w myślach kogo pierwszego powinna wziąć na cel. Nie lubiła, kiedy było zbyt łatwo, tym razem więc odpuściła sobie dzieci i starców - wymierzyła różdżką w młodego mężczyznę w ciemnozielonym, brzydkim ubraniu, grzebiącego coś przy metalowej, podłużnej rurze.
Zakończone
5 I | Elvira Multon | Zbiornik Blithfield
- Chyba tak. Dwie wyszczekane blondynki skazane na swoje towarzystwo, cóż za ironia losu - stwierdziła Sigrun, krzywiąc się lekko, lecz to wszystko. Nie lubiła pokazywać, że boli, nie lubiła pokazywać słabości, zwłaszcza przed kimś, kogo nie znosiła.
Zamilkła jednak. Nie przez wzgląd na szacunek do Multon, a potrzebę powrócenia do formy. Elvira musiała wyleczyć tę rękę, skoro już tu była. Sigrun musiała mieć zdolność czarowania jeszcze tego wieczoru. Dlatego jej także zależało na tym, by uzdrowicielka mogła się skupić i w pełni poprawny sposób ją wyleczyć. Kto wie, czy to dzięki temu, czy też Elvira włożyła w czar więcej mocy i zaangażowania, kość jednak zniknęła w przedramieniu, wracając na swoje miejsce, a rana zaczęła się zasklepiać.
Zakończone
Zamilkła jednak. Nie przez wzgląd na szacunek do Multon, a potrzebę powrócenia do formy. Elvira musiała wyleczyć tę rękę, skoro już tu była. Sigrun musiała mieć zdolność czarowania jeszcze tego wieczoru. Dlatego jej także zależało na tym, by uzdrowicielka mogła się skupić i w pełni poprawny sposób ją wyleczyć. Kto wie, czy to dzięki temu, czy też Elvira włożyła w czar więcej mocy i zaangażowania, kość jednak zniknęła w przedramieniu, wracając na swoje miejsce, a rana zaczęła się zasklepiać.
Zakończone
5 I | Rycerze Walpurgii | Stoke on Trent
1, 2, 3, 4, 5
Lord nestor rodu Rosier zwrócił się wreszcie do mężczyzny o nazwisku Sprout, a Sigrun zacisnęła palce na różdżce mocniej, gotowa do działania. Gdyby tylko nie miała na twarzy maski, wszyscy ujrzeliby wyraz obrzydzenia jaki spowił jej bladą twarz, kiedy Tristan mówił o zdradzie jakiej się dopuścił. Chyba jedynie mugole i wilkołaki brzydzili Śmierciożerczynię bardziej, niż zdrajcy własnej krwi tacy jak Timon Sprout. Ze względu na jej status miał jednak otrzymać łaskę honorowej śmierci - i Sigrun nie zamierzała się temu sprzeciwiać. Uchwyciwszy spojrzenie Rosiera, kiedy wydał rozkaz, skinęła głową i wystąpiła do przodu. Zbliżyła się do Sprouta z uniesioną różdżką. Wymierzyła kraniec cisowego drewna prosto w jego pierś, prosto w serce. Miał zginąć szybko.
- Vulnerario - wyrzekła spokojnie, czarnomagiczny prąd znów jednak przeszył jej rękę, która przed kilkoma godzinami zaledwie została poskładana przez Elvirę po otwartym złamaniu. - Vulnerario - powtórzyła z mocą, a niewidzialny miecz z czarnej magii z pełną mocą wbił się w pierś Timona Sprouta, przebijając jego serca, dając kres jego biciu i zarazem życiu zdrajcy krwi. Juchą splamiła się jego szata, a on osunął bezwiednie na ziemię z gasnącymi oczyma.
Zakończone
Lord nestor rodu Rosier zwrócił się wreszcie do mężczyzny o nazwisku Sprout, a Sigrun zacisnęła palce na różdżce mocniej, gotowa do działania. Gdyby tylko nie miała na twarzy maski, wszyscy ujrzeliby wyraz obrzydzenia jaki spowił jej bladą twarz, kiedy Tristan mówił o zdradzie jakiej się dopuścił. Chyba jedynie mugole i wilkołaki brzydzili Śmierciożerczynię bardziej, niż zdrajcy własnej krwi tacy jak Timon Sprout. Ze względu na jej status miał jednak otrzymać łaskę honorowej śmierci - i Sigrun nie zamierzała się temu sprzeciwiać. Uchwyciwszy spojrzenie Rosiera, kiedy wydał rozkaz, skinęła głową i wystąpiła do przodu. Zbliżyła się do Sprouta z uniesioną różdżką. Wymierzyła kraniec cisowego drewna prosto w jego pierś, prosto w serce. Miał zginąć szybko.
- Vulnerario - wyrzekła spokojnie, czarnomagiczny prąd znów jednak przeszył jej rękę, która przed kilkoma godzinami zaledwie została poskładana przez Elvirę po otwartym złamaniu. - Vulnerario - powtórzyła z mocą, a niewidzialny miecz z czarnej magii z pełną mocą wbił się w pierś Timona Sprouta, przebijając jego serca, dając kres jego biciu i zarazem życiu zdrajcy krwi. Juchą splamiła się jego szata, a on osunął bezwiednie na ziemię z gasnącymi oczyma.
Zakończone
5 I | Śmierciożercy | Cannock Chase
Chciała przywołać wściekłe ogary utkane z cienia, czarnej magii. Rozgniewane i złaknione krwi jak sama Sigrun. Potężne, wielkie, o ostrych, mglistych zębiskach i jeszcze ostrzejszych pazurach. Uniosła różdżkę, szepcząc inkantacje, spokojna o Drew i Deirdre, którzy poradzili sobie z atakami bez trudu - obrońcy Cannock Chase gorzko tego pożałują. Przed jasnowłosą wiedźmą pojawiły się dwa kształty utkane z cienia, przywodzące na myśl dwa wielkie, piekielne ogary. Nakazała im ruszyć do przodu, zaatakować i zabić - jeden z nich miał wziąć na cel czarownicę osłanianą przez dwójkę mężczyzn, drugi zaś ryżego czarodzieja o kręconych lokach.
Zakończone
Zakończone
13 I | Maghnus Bulstrode | Hertfordshire, Tereny Łowieckie
- O mnie?! - zdziwiła się, unosząc dłoń do serca i ściągając jasne brwi w wyrazie zdziwienia. - Skąd wiedzą, że tu jestem? Czyżby to nieśmiałki ośmielił się nas szpiegować i donosić? - żachnęła się, po czym rozejrzała wokół, jakby szukała winnych. Bulstrode wydawał się poirytowany jej opieszałością w ucieczce. Po dżentelmeńsku postanowił obronić Śmierciożerczynię niczym jedną z dam z magicznych salonów, a ona się opierała. Chwilowo. Dał się namówić na rzucenie zaklęcia, co prawda niecelnego, lecz gra i tak była warta świeczki. - Nie zostawię cię na pastwę losu, nie z krwiożerczymi paprociami! - krzyknęła Rookwood, przyjmując dramatyczny ton i łapiąc Maghnusa za łokieć, by pociągnąć go w kierunku, o którym wspominał - tam ponoć zbudowano leśniczkówkę, gdzie mieli się schronić - Uciekajmy zatem, nim spotka nas ta okrutna, podła śmierć - zawyła piskliwie, zrywając się do biegu i ciągnąc arystokratę za sobą, a kiedy tylko jej twarz zniknęła z pola jego widzenia wzniosła oczy ku niebu i pozwoliła ustom się rozciągnąć bezgłośnie - to wszystko okazało się chwilowo zdecydowanie lepsze od polowania, do którego się przymierzali...
Zakończone
Zakończone
21 I | Maghnus Bulstrode | York, Tereny Łowne
- Żeby to jednego - prychnęła Rookwood, jakby to była najbardziej oczywista rzecz pod słońcem. - W całej Wielkiej Brytanii, jeśli się postarasz, upolujesz mundżaka. W tych okolicach nawet chińskiego jelenia wodnego. Poroże jednego takiego wisi nad moim kominkiem. Jeśli będziesz miły, to kiedyś ci się nim pochwalę. Czerwone jelenie, daniele, sarny, dwurożce... Nasze lasy są bogate w zwierzynę - opowiadała mu Rookwood, nie przestając się rozglądać z uwagą - tak jak zapowiedziała, dzień był wciąż młody, oni mieli wiele godzin do zmroku i jeszcze więcej mil do przejechania. Przez długi czas nie natrafili na żadne ślady, Rookwood kontynuowała więc swoje opowieści - nie omieszkała się przy tym pochwalić swoimi największymi dokonaniami podczas polowań.
Zakończone
Zakończone
22 I | Tatiana Dolohov | Flamborough
- A potem... musisz poradzić sobie z tym. Zmusić go do posłuszeństwa, by pognał do Flamborough. Powodzenia - wyrzekła nagle, wskazując dłonią na kształtujący się w kręgu cień - zaczynał przypominać ludzką, pokrzywioną sylwetkę.
Sigrun dołączyła do niego. Rozmyła się w powietrzu, w strzępach czarnej mgły, uniosła wysoko w górę i zniknęła w ciemnościach. Pozostawiła z tym wszystkim Tatianę celowo. Narażoną na atak istoty zrodzonej z czarnej magii, z poleceniem, by nad nią zapanowała. To miał być sprawdzian, wyzwanie. Liczyła na to, że Dolohov sobie poradzi - musiała dowieść, że nauki Śmierciożerczyni nie szły w las.
Zakończone
Sigrun dołączyła do niego. Rozmyła się w powietrzu, w strzępach czarnej mgły, uniosła wysoko w górę i zniknęła w ciemnościach. Pozostawiła z tym wszystkim Tatianę celowo. Narażoną na atak istoty zrodzonej z czarnej magii, z poleceniem, by nad nią zapanowała. To miał być sprawdzian, wyzwanie. Liczyła na to, że Dolohov sobie poradzi - musiała dowieść, że nauki Śmierciożerczyni nie szły w las.
Zakończone
7 II | Rycerze Walpurgii | Biała Wywerna
1, 2, 3, 4, 5
- Nie zrezygnujemy jednak z wejścia tunelem do Kentwell Hall. - wyrzekła, kierując znów wzrok na Abraxasa i Tatianę. - Zrobimy to w czasie balu, gdy będą zajęci. Jeśli wybuchnie panika i zdecydują się uciekać tunelami, to... Wpadną w pułapkę. Wasze wsparcie, Maghnusie, Drew, będzie nieocenione - zwróciła się do dwójki zaklinaczy; to oni byli specjalistami od klątw, sadziła, że może na nich liczyć w tej materii. - Należałoby wtedy zamknąć też wyjścia frontowe, by odciąć drogę ucieczki - zaproponowała, patrząc na Malfoya i Dolohov. To nie będzie trudne, mugole nie złamią żadnych zaklęć.
Zakończone
- Nie zrezygnujemy jednak z wejścia tunelem do Kentwell Hall. - wyrzekła, kierując znów wzrok na Abraxasa i Tatianę. - Zrobimy to w czasie balu, gdy będą zajęci. Jeśli wybuchnie panika i zdecydują się uciekać tunelami, to... Wpadną w pułapkę. Wasze wsparcie, Maghnusie, Drew, będzie nieocenione - zwróciła się do dwójki zaklinaczy; to oni byli specjalistami od klątw, sadziła, że może na nich liczyć w tej materii. - Należałoby wtedy zamknąć też wyjścia frontowe, by odciąć drogę ucieczki - zaproponowała, patrząc na Malfoya i Dolohov. To nie będzie trudne, mugole nie złamią żadnych zaklęć.
Zakończone
6 II | Maghnus Bulstrode | Klub Piórko Feniksa
- Powiazanie wilkołaka z twoim lokalem na pewno pozostawiłoby plamę na jego reputacji... zwłaszcza, że sporo z nich opowiedziało się za Longbottomem, jakby on miał ich uchronić... - wtrąciła niewinnym tonem, by zaznaczyć, że do sprawy winien podejść poważnie. Dla arystokratów reputacja była warta więcej niż galeony - co zazwyczaj uznawała za całkiem zabawne, ona o swoja dbała nieszczególnie, lecz powiazania z wilkołakiem były jak smocze łajno rozsmarowane na czole.
Wyciągnęła ręce po dokument, który podawał jej Maghnus i zerknęła we wskazane przezeń miejsce. Na myśl o porcie poczuła ukłucie w klatce piersiowej, lecz wyraz jej twarzy pozostał niezmienny - raczej dość beznamiętny.
Zakończone
Wyciągnęła ręce po dokument, który podawał jej Maghnus i zerknęła we wskazane przezeń miejsce. Na myśl o porcie poczuła ukłucie w klatce piersiowej, lecz wyraz jej twarzy pozostał niezmienny - raczej dość beznamiętny.
Zakończone
10 II | Maghnus Bulstrode | Suffolk
Gdy dotarli do rozgałęzienia tuneli, wyciągnęła zza pazuchy mapę, która otrzymała od lorda Traversa, by wybrać odpowiedni. Wskazała Maghnusowi drogę, on zaś pokierował tam wyczarowana przez siebie kulę światła Lumos Maxima, która rozproszyła nieprzejrzane ciemności.
- Owszem, do Norwich, w połowie jest zawalony. To wiele mil stad - przytaknęła Sigrun i uśmiechnęła się na propozycję lorda Bulstrode. Poza podstawowymi zabezpieczeniami, które miały ich poinformować o pojawieniu się obcych w tym miejscu rzeczywiście powinni byli nałożyć pułapki. - W porządku. Ja zacznę od starego szewca. Każdy intruz nie będzie mógł się ruszyć, jeśli tu wejdzie - wyrzekła, skinąwszy głowa na znak aprobaty; Maghnus pewnie słyszał o tej pułapce, wolała jednak wyjaśnić jej działanie na wypadek, gdyby była mu obca. Nie chciała też, by weszli sobie przypadkiem w paradę.
Zakończone
- Owszem, do Norwich, w połowie jest zawalony. To wiele mil stad - przytaknęła Sigrun i uśmiechnęła się na propozycję lorda Bulstrode. Poza podstawowymi zabezpieczeniami, które miały ich poinformować o pojawieniu się obcych w tym miejscu rzeczywiście powinni byli nałożyć pułapki. - W porządku. Ja zacznę od starego szewca. Każdy intruz nie będzie mógł się ruszyć, jeśli tu wejdzie - wyrzekła, skinąwszy głowa na znak aprobaty; Maghnus pewnie słyszał o tej pułapce, wolała jednak wyjaśnić jej działanie na wypadek, gdyby była mu obca. Nie chciała też, by weszli sobie przypadkiem w paradę.
Zakończone
11 II | Revna Bagman | Cheshire, Leśniczówka
- To zawęża nam wybór do eliksiru z czerńca i smoczego eliksiru. Oba są wyjątkowo silne i szybko działające - zawyrokowała tonem wciąż równie lekkim, jakby rozmawiały o pójściu na spacer w Kensington, a nie o masowym ludobójstwie. Revna nie pytała o powody ani tożsamości, nauczyła się tego, pracując u norweskiego alchemika słynącego z trucizn, co sprawiło, że te śmiercionośne substancje po prostu spowszedniały w jej oczach i były zaledwie kolejnym, wyjątkowo intratnym źródłem zarobku. - Pierwszy wywołuje skurcz mięśni, utrudniając tym samym oddychanie, drugi z kolei powoduje utratę przytomności aż do czasu podania antidotum i z wolna prowadzi do wycieńczenia organizmu - rozwinęła myśl, wstając z miejsca, by podejść do regału z ingrediencjami i ponownie chwytając papierosa w zęby, szybko sprawdzić stan swoich zapasów.
14 II | Rycerze Walpurgii | Kentwell Hall
- Czuję się jakbym brodziła w mule - wyrzekła głośno, spoglądając na własne buty, brudne od mugolskiej juchy. Aż wzdrygnęła się od odbrzydzenia. - Drew, pozwolisz...? - zwróciła się do Śmierciożercy, wskazując na okno i ciemne niebo za nim - należało zaznaczyć, że odnieśli tu zwycięstwo, że tu byli. Przepełniona satysfakcją podeszła do drzwi balkonowych, pchnęła je lekko i wycelowała cisową różdżką w niebo. - Morsmordre - wyrzekła Sigrun niemal z namaszczeniem. Kilka chwil później na granacie nieboskłonu rozbłysła zieleń czaszki i węża, który wił się wokół niej leniwie. - Tego robactwa trzeba się będzie pozbyć. Możemy je spalić albo porzucić na traktach, aby byli przestrogą dla innych - zastanowiła się, powiódłszy spojrzeniem po sali balowej, wszędzie leżały wykrwawiające się wciąż ciała. - Najpierw jednak zabezpieczmy to miejsce - zaproponowała, wracając pamięcią do propozycji lorda Bulstrode; sprawę należało przeprowadzić do końca, porządnie.
Zakończone
Zakończone
15 II | Maghnus & Ulysses | Londyn, Magiczny port
W oczekiwaniu na opuszczenie magazynu przez właściciela Piórka Feniksa i jego pracowników zdążyła wypalić papierosa, przez chwilę rozważała, czy w ramach zabawy nie przytknąć rozżarzonej końcówki do policzka Deana, zrezygnowała jednak z tego pomysłu. - Nie mogę powiedzieć, że będę ci dozgonnie wdzięczna, lordzie Bulstrode, twoja pomoc okazała się jednak nieoceniona - odparła pogodnym tonem, jakby wcale za chwilę miała nie dokonać egzekucji. Gdy Maghnus opuszczał magazyn Dean krzyczał za nim, prosząc o pomoc i powołując się na współpracę, zwrócony notatnik, Harvey go kopnął, żeby wreszcie się przymknął.
Zatrzasnęły się drzwi, zapadła głucha cisza, Sigrun zaś uniosła różdżkę.
- Dean, musisz wiedzieć jeszcze jedno. Rzadko bywam szczera i nie dotrzymuję obietnic składanych mieszańcom - wyrzekła tonem niemal przepraszającym. Szybka śmierć dla wilkołaka?
Wykluczone.
Zakończone
Zatrzasnęły się drzwi, zapadła głucha cisza, Sigrun zaś uniosła różdżkę.
- Dean, musisz wiedzieć jeszcze jedno. Rzadko bywam szczera i nie dotrzymuję obietnic składanych mieszańcom - wyrzekła tonem niemal przepraszającym. Szybka śmierć dla wilkołaka?
Wykluczone.
Zakończone
16 II | Rita & Hannibal | Hartshill
- Każdy kto popełni ten sam błąd skończy tak samo. Rozumiemy się? - powiedziała Sigrun, a właściwie wrzasnęła wściekłym tonem, powiódłszy spojrzeniem po gościach baru. Różdżkę cały czas trzymała uniesioną, na wypadek, gdyby ktoś jeszcze zdecydował się im sprzeciwić. - Jedynie posłuszeństwo Czarnemu Panu prowadzi do spokoju i zgody. Nie bądźcie głupcami. Nie opowiadajcie się po przegranej stronie tych, którzy pragną wyniszczenia czarodziejów, którzy bronią brudnych mugoli zagrażających naszemu światu - zagrzmiała. Ile jeszcze razy mieli to powtarzać? Kiedy to do dotrze do tych zakutych łbów?
Zakończone
Zakończone
17 II | Maghnus & Wren | Bagna Minsmere
Sigrun obejrzała się wówczas za siebie, odnajdując wzrokiem Maghnusa i Wren, którzy dokonywali dzieła zniszczenia, sięgając po brutalne i okrutne czary. Wioska była nieduża, niedługo później uliczki i ogrody zaścielił trup. Sigrun, zauważywszy, że z jednego z domów próbuje wymknąć się młody chłopak, posłała w jego kierunku zaklęcie. - Servio. Stój! - zawołała, zbliżywszy się doi niego; palce świerzbiły, aby zerwać skórę z tej niebrzydkiej buźki, lecz dla niego przygotowała inne zadanie. - Udasz się do okolicznych wiosek. Ostrzeżesz wszystkich, że jeśli się nie wyniosą stąd czym prędzej, spotka ich taki sam los. Przyjdziemy po każdego. Po każdego mężczyznę, kobietę i dziecko. Nikt nie zostanie oszczędzony, jeśli zostanie w Minsmere. To nie jest miejsce dla was. Zrozumieliśmy się? A teraz biegnij - rozkazała mu, w jej słowach zaś wyraźnie rozbrzmiewała groźba, kiedy mierzyła go świdrującym spojrzeniem. Młodzieniec pokiwał głową, drżąc na ciele, po czym zerwał się do biegu. Sigrun nie miała wątpliwości, że jej słowa trafią, gdzie trzeba.
Zakończone
Zakończone
25 II | Rita Runcorn | Southwold Pier
Obie skryły się w pawilonie, obserwując z oddali jak kolejne grupy wchodzą do namiotu, aby spożyć śniadanie. Najpierw dowództwo, potem dwie pozostałe zmiany. Sigrun zaczęła się niecierpliwić, lecz taką już miała naturę - w rzeczywistości nie musiały długo czekać na efekt działań trucizny. W jednostce wojskowej podnosiły się głosy. Usłyszały coś o medyku, kiedy poranek był już jasny i przejrzysty. Do jednego z namiotów zaczęli podchodzić mężczyźni z ciemnymi plamami na portkach. Sigrun wyszczerzyła wówczas zęby do Rity i powstrzymała ją przed odejściem - chciała na to jeszcze chwilę popatrzeć. Widok mugoli wykrwawiających się z tyłka był więcej niż zabawny. Roześmiałaby się w głos, głośno i perliście, gdyby tylko nie ustaliły, że zmyją się stąd po cichu, niezauważone.
Zakończone
Zakończone
16 III | Rycerze Walpurgii | Zamek Warwick
...
[bylobrzydkobedzieladnie]
She's lost control
again
Ostatnio zmieniony przez Sigrun Rookwood dnia 22.08.24 14:40, w całości zmieniany 27 razy
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am
r u i n a t i o n
ruined
I am
r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
14.08.1958' | Śmierciożercy | Zamek w Warwick
....
05.10.1958' | Ignotus Mulciber | Gwiezdny Prorok
....
18.10.1958' | Rycerze Walpurgii | La Fantasmagorie
....
23.10.1958' | Melisande Travers | Corbenic Castle
....
[bylobrzydkobedzieladnie]
She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am
r u i n a t i o n
ruined
I am
r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sigrun N. Rookwood
Szybka odpowiedź