Wydarzenia


Ekipa forum
Kuchnia
AutorWiadomość
Kuchnia [odnośnik]27.10.17 13:58

Kuchnia

Niewielkie pomieszczenie utrzymane w jasnych barwach, służące jednocześnie za kuchnię i jadalnię. Zarówno meble i podłoga, jak i belkowany sufit są wykonane z drewna. Zazwyczaj jest tu bardzo ciepło i przytulnie, a wnętrze, choć raczej skromne, zawiera wszystko to, co potrzebne w kuchni. Na oknie w niewielkich doniczkach rosną zioła; widać z niego podwórze przed domem i fragment pobliskiej ulicy.




Best not to look back. Best to believe there will be happily ever afters all the way around - and so there may be; who is to say there
will not be such endings?
Charlene Leighton
Charlene Leighton
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Chciałoby się uciec,
ale nie przed wszystkim się da.
OPCM : 7 +4
UROKI : 0
ALCHEMIA : 35 +6
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 20
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t5367-charlene-leighton https://www.morsmordre.net/t5375-listy-do-charlie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5388-skrytka-bankowa-nr-1338 https://www.morsmordre.net/t5387-charlene-leighton
Re: Kuchnia [odnośnik]20.05.18 1:11
| 4 lipca 1956


Szmaragdowe płomienie wypluły ją w jednym ze sklepów, niecały kwadrans drogi od domu. Był wieczór, wracała z Tower okrężną drogą - Błędnym Rycerzem na Pokątną, gdzie długo kluczyła, załatwiając sprawunki i wysyłając listy, później do Dziurawego Kotła, skąd kominkiem podłączonym do Sieci Fiuu przeniosła się w okolice Lavender Hill. Teleportacja nie działała, czekał ją spacer. Gotowa była przekląć pogodę, wyjątkowo paskudną nawet jak na Londyn, zaś szczególnie jak na lato. Padał deszcz, było zimno, zaczęła podnosić się mgła. Tych kilku ludzi, których minęła po drodze, spieszyło się do własnych spraw, prawdę mówiąc Vera nie dziwiła im się wcale. Marzyła o herbacie, kolacji i kilku godzinach snu, od pożaru Ministerstwa każda chwila odpoczynku była na wagę złota. Spodziewała się zastać Charlene w pracowni, alchemiczka też wracała późno, a przecież zajmowała się jeszcze zamówieniami spoza szpitala. Nerwowym ruchem odgarnęła z twarzy zlepione wodą włosy, kolejny raz (w ciągu paru minut zdążyła po wielokroć pożałować braku tiary), tylko jedną rękę miała wolną, w drugiej niosła zakupy. Wolała mieć różdżkę przy sobie, czuć w dłoni uspokajający ciężar drewna dzikiego bzu, cóż z tego, że skryty w kieszeni szaty, słyszeć coś więcej niż szum kropli deszczu i dźwięk własnych kroków. Poczuła się lepiej dopiero, gdy zamknęła za sobą drzwi. Myśl o tym, jaki wpływ obecna aura musi mieć na matkę nie dawała jej spokoju, jak na złość, ojciec był wyjątkowo oszczędny w przesłanych pocztową sową słowach, skreślił ich na pergaminie tylko kilka. Konieczność wyszarpania czasu na wizytę w Tinworth była oczywista, stawała się nagląca.
Część zakupów, w tym ciasto ze Słodkiej Próżności i skrzacie wino, złożyła na kuchennym stole, torbę pozostawiła pod ścianą. Na płycie rozgrzanego, kaflowego pieca - ogień wciąż się palił - postawiła czajnik wypełniony wodą i chwilę po prostu stała w cieple, ogrzewając skostniałe, poczerwieniałe od chłodu dłonie. Twarz musiała wyglądać nie lepiej, o uszach też nie było co wspominać. Z kieszeni szaty wyciągnęła paczuszkę ingrediencji, którą również odłożyła na stół. Musiała przebrać się w coś suchego i rozwiesić ubrania - przy anomaliach równie dobrze mogła od razu je spalić, zamiast dodatkowo kusić los zaklęciem osuszającym - w tym czasie czajnik zaczął gwizdać, obwieszczając wszem i wobec, że pora na herbatę.
- Charlie? - zawołała wgłąb domu, z nadzieją, że solenizantka ją usłyszy. Nie co dzień kończy się całe dwadzieścia trzy lata, właściwie jak każde urodziny zaledwie raz w życiu. Wróciła do kuchni, wyjęła z szafki puszkę pełną zasuszonych herbacianych liści, wybrała dwie filiżanki i zakrzątnęła się przy napoju i poczęstunku. Czekając na siostrę kroiła ciasto i fałszywie, choć na szczęście bardzo cicho, nuciła zasłyszaną gdzieś melodię.
Vera Leighton
Vera Leighton
Zawód : łamaczka klątw
Wiek : 24 lata
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna

Never hate your enemies.
It affects your judgment.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t5958-vera-leighton https://www.morsmordre.net/t6046-listy-do-very https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f98-lavender-hill-48 https://www.morsmordre.net/t6045-skrytka-bankowa-nr-1480 https://www.morsmordre.net/t6605-vera-leighton#167815
Re: Kuchnia [odnośnik]20.05.18 2:16
To zdecydowanie nie były wesołe urodziny. Nie przypominały tych z czasów dzieciństwa, kiedy na stole pojawiał się mały tort, a tata zawsze przynosił jakiś prezent zakupiony w Londynie po pracy. Czwarty lipca był radosnym czasem, pełnym śmiechu i zabawy. Stałym punktem każdych letnich wakacji, kiedy mogli świętować wszyscy razem; urodziny Very wypadały w zimie, więc kiedy osiągnęły wiek szkolny, spędzały je w Hogwarcie. Jej jedynymi smutnymi urodzinami były te w kolejnym roku po śmierci Helen, która zmarła parę tygodni po jej osiemnastych urodzinach, a dziewiętnaste były pierwszymi od czasu jej narodzin bez niej i Charlie było z tym dziwnie, bo przez dziewięć lat życia siostry przywykła do jej obecności i trudno było oswoić się z tym, że już jej nie ma i nigdy nie będzie. Pewnego dnia po prostu się nie obudziła, a wraz z nią umarła dawna sielanka w ich rodzinnym domu. Matka pogrążyła się w depresji, ojciec w pracy, a Vera i Charlie wyjechały do starego domku po ciotce mieszczącego się na obrzeżach Londynu.
Czasem czuła wyrzuty sumienia, że nie została tam, by opiekować się matką, ale wtedy nie potrafiła. Miała wtedy osiemnaście lat, sama była zrozpaczona i pełna poczucia winy, i po prostu nie potrafiła dalej jak gdyby nigdy nic mieszkać w rodzinnym domu, gdzie po śmierci Helen nic nie było takie samo, jak wcześniej. Oczywiście nadal często ich odwiedzała i była stałym bywalcem Tinworth (przynajmniej aż do maja tego roku, kiedy z różnych względów odwiedziny stały się nieco rzadsze i krótsze) ale teraz żyła tutaj, w Londynie, skupiając się najpierw na kursie, a potem pracy alchemika. Może innym przyda się bardziej niż Helen, której przydać się nie zdążyła podczas tamtej feralnej nocy.
Very jeszcze nie było, gdy wróciła do domu po kolejnym pracowitym dniu. Jej siostra także miała tendencję do brania na siebie dużej ilości obowiązków. Była zdolną i ambitną łamaczką klątw, która traktowała swoją pracę poważnie, a Charlie zawsze była pełna podziwu dla jej umiejętności w zakresie run i obrony przed czarną magią. Tak czy inaczej nie była zaskoczona tym, że jej nie ma i dom, jeśli nie liczyć kota drzemiącego na dywaniku przed kominkiem w salonie, jest pusty. W przedpokoju zdjęła płaszczyk i buty i ruszyła najpierw do kuchni, by zrobić sobie herbatę i skromną kolację na miarę swoich miernych umiejętności kulinarnych. Cóż, o ile odziedziczyła po matce talent alchemiczny, tak kulinarnego niestety nie.
Podeszła do okna i zaciągnęła się upojną wonią kocimiętki stojącej na parapecie w doniczce, jednocześnie wyglądając na podwórze. W tym czasie zrobiła się herbata i zdążył się podgrzać wczorajszy obiad. Zjadła, czując się, jakby żuła tekturę. Być może była to kwestia tego, że wciąż dużo myślała o tym, co się wydarzyło i gnębiły ją ponure myśli. Prawie nie pamiętała, że ma dziś urodziny. Teraz już nie było prezentów i radosnej atmosfery. Była brzydka jak na lipiec pogoda i ciężka atmosfera kryzysu, który dopadł świat magii. Anomalie, pożar ministerstwa... Było coraz gorzej.
Była na tyle śpiąca i zmęczona, że czekając na siostrę postanowiła chwilę się zdrzemnąć na kanapie w salonie. Chyba przysnęło jej się na tyle mocno, że początkowo nie usłyszała jej powrotu. Dopiero gdy usłyszała dobiegające z kuchni wołanie, drgnęła i zamrugała oczami, wracając do rzeczywistości. Usiadła, by po chwili wstać i ruszyć do kuchni, przecierając oczy. Ona też nie sypiała zbyt wiele ani zbyt dobrze, bo po pożarze także mieli dużo pracy w Mungu, prawie jak po pierwszomajowym wybuchu anomalii.
- Vera. Wróciłaś już – odezwała się, zastanawiając się, która może być godzina. Po chwili zauważyła na stole ciasto i wino. I nagle przypomniała sobie o swoich urodzinach. – Och. Pamiętałaś – dodała, a na jej twarzy pojawił się uśmiech. Mimo wszystko cieszyła się, że siostra pamiętała. – Sama prawie zapomniałam. W obliczu tego, co niedawno się wydarzyło, własne urodziny wydawały mi się czymś nieistotnym, wręcz abstrakcyjnym – westchnęła. – Wiele się zmieniło, odkąd byłyśmy dziećmi, prawda? Gdzie się podziała tamta pogodna atmosfera, kiedy mogło się wydawać, że tak będzie już zawsze?
Ale nie było, choć bardzo by tego chciała. Żeby po prostu było jak kiedyś, kiedy nie było anomalii, kiedy nikt nie palił ministerstwa ani nie zabijał ludzi tylko dlatego, że nie mieli czystej krwi.
- Jak w pracy? – zapytała po chwili. Wiedziała że działy ministerstwa przeorganizowano i teraz Vera pracowała w innym miejscu. Wciąż czuła jednak ogromną ulgę, że w dzień pożaru już jej w pracy nie było i że nie musiała czytać jej nazwiska na liście zaginionych ani czekać przy dziurze skrywającej ruiny na wieści. Wystarczyło, że już jeden Leighton był na liście, ich wuj, który nie dawał swojej rodzinie znaku życia od tamtego dnia.




Best not to look back. Best to believe there will be happily ever afters all the way around - and so there may be; who is to say there
will not be such endings?
Charlene Leighton
Charlene Leighton
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Chciałoby się uciec,
ale nie przed wszystkim się da.
OPCM : 7 +4
UROKI : 0
ALCHEMIA : 35 +6
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 20
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t5367-charlene-leighton https://www.morsmordre.net/t5375-listy-do-charlie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5388-skrytka-bankowa-nr-1338 https://www.morsmordre.net/t5387-charlene-leighton
Re: Kuchnia [odnośnik]24.05.18 15:36
Jeszcze niedawno machnięcie różdżką wystarczało, by filiżanki uniosły się w powietrze i wylądowały na stole, temperatura herbaty zmalała do idealnej, naczynia umyły się same. Drobiazgi, odruchy, rzeczy niezauważane, dopóki nagle ich nie zabrakło - ocena ryzyka w pół ruchu zatrzymała dłoń sięgającą po różdżkę, zawsze trzymaną blisko. Nakrywanie do stołu bez magii było kolejnym wymogiem tych dziwnych, niespokojnych czasów, nawet nie niedogodnością. Zmianą.
Vera przytuliła zaspaną siostrę, uśmiechnęła się do niej i złożyła w rękach alchemiczki jedyny prezent, o jakim w tych warunkach mogła myśleć, że będzie udany. Ingrediencje, zapakowane w szary papier, zabezpieczający drobną, choć zaskakująco ciężką paczkę.
- Wszystkiego najlepszego - nie była zbyt wylewna, zamiast chaotycznej mieszanki mam nadzieję, że będzie ich jeszcze wiele, niech dopisze ci zdrowie, oby każde następne urodziny były lepsze od poprzednich i nie tak ponure, zdobyła się na dwa słowa. Serca też były dwa - żądło mantykory, kojarzone przez Verę z eliksirem kameleona i eliksirem kociego kroku, znanymi jej głównie z opowieści siostry, rzadko wykorzystywała je w praktyce, sama nie potrafiła uwarzyć żadnego z nich, i jedna porcja liści kłaposkrzeczki.
W skład pakunku wchodziły jeszcze trzy drobne, skórzane sakiewki - jedna z odłamkami kamienia księżycowego, druga, podobnej wielkości, ze sproszkowanym złotem, i trzecia, zauważalnie większa, dorównująca tym dwóm - zawierająca sproszkowane srebro, na brak którego Charlie uskarżała się w kontekście eliksiru leczącego poważne rany.
Wielokrotnie widziała, jak siostra przygląda się tym składnikom, ostatecznie decydując się na praktyczniejsze, bardziej naglące ingrediencje dodatkowe.
- Sprzedawca na Pokątnej ręczył za ich dobrą jakość, chyba powinny być w porządku.
Nie zapominała o urodzinach bliskich osób - Charlene przykładała do nich większą wagę, więc byłoby jej przykro, a przykrości, Merlin świadkiem, było w świecie dość.
- Wracając wystraszyłam pana Cattermole. Zamiast do baru, przeniosło mnie do jego sklepu, tuż po zamknięciu. Jeszcze był w środku, więc nie miałam problemów z wyjściem - ale Sieć Fiuu przypomina teraz kłębek wełny zaatakowany przez znudzonego kota.
- W pracy bez zmian - relacjonowała - trzy interwencje, jedna okazała się fałszywa, przedmiot pochodził ze sklepu dla żartownisiów.
Co brzmi lepiej, niż klątwa stosu i tego się trzymajmy, tym bardziej, jeśli planujemy coś jeść. Szkoda by było ciasta, zbyt dobre jest, żeby tak je marnować.
- Minie trochę czasu, zanim pogodzimy się z myślą, że z Departamentu Przestrzegania Prawa awansowaliśmy na lokatorów Tower, Sykes źle znosi uwagi o bezterminowym pobycie.
Zajęła miejsce przy stole, zaryzykowała pierwszy, drobny łyk gorzkiej herbaty. Skrzywiła się, gdy napój oparzył jej usta, nadal zbyt ciepły, by dało się go wypić. Magia była drogą na skróty, wygodną i piękną. Jak w ogóle mugole obywali się bez niej?
Vera Leighton
Vera Leighton
Zawód : łamaczka klątw
Wiek : 24 lata
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna

Never hate your enemies.
It affects your judgment.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t5958-vera-leighton https://www.morsmordre.net/t6046-listy-do-very https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f98-lavender-hill-48 https://www.morsmordre.net/t6045-skrytka-bankowa-nr-1480 https://www.morsmordre.net/t6605-vera-leighton#167815
Re: Kuchnia [odnośnik]24.05.18 19:44
Charlie też brakowało tych drobiazgów. Dawniej wydawały jej się naturalną częścią życia, pamiętaną także z rodzinnego domu. Ich matka naprawdę dobrze radziła sobie w kuchni, w jej przypadku talent alchemiczny szedł w parze z tym kulinarnym. Była dobrą alchemiczką i dobrą panią domu. Teraz i ona musiała obejść się bez pomocy różdżki i zdać się wyłącznie na pracę własnych rąk, często rozpaczając, że Helen już nigdy nie zje swoich ulubionych ciasteczek, które jednak wciąż czasem robiła, zupełnie jakby poszukiwała pociechy w tym dawnym popołudniowym rytuale.
Nie byłoby nic złego w wykonywaniu tych drobnych czynności bez magii, gdyby nie to, jakie okoliczności je do tego zmuszały.
Przytuliła się do siostry, ciesząc się z jej powrotu. Często się o nią martwiła, zwłaszcza gdy wracała późno. Martwiła się, wiedząc że Vera ma pracę znacznie niebezpieczniejszą niż jej alchemia. Wiedziała jednak też, że jej siostra, w przeciwieństwie do niej, potrafi się bronić.
- Dziękuję. – Zarówno za pamięć, jak i prezent, który po chwili znalazł się w jej dłoniach. Odpakowała go starannie, znajdując ingrediencje. – Na pewno się przydadzą! Nasi wspólni przyjaciele pewnie będą teraz potrzebować różnych eliksirów. – Vera z pewnością łatwo się domyśli, o kogo chodzi. Już nie musiały się okłamywać, z pewną ulgą powitała wieść, że Vera też już wie. Sama wiele razy walczyła ze sobą, żeby jej nie powiedzieć, ale nie było jej wolno mówić nikomu o Zakonie, nawet najbliższym. A wiedziała, że Vera świetnie by się do niego nadawała, zwłaszcza ze swoimi umiejętnościami w zakresie łamania klątw, run oraz obrony przed czarną magią. Może nawet była tam przydatniejsza niż Charlie. Wcześniej czuła się bardzo źle z tym, że nie może być całkowicie szczera, ale teraz już mogła. Obie tkwiły w tym razem, obie się narażały.
- Och, i widzę, że pomyślałaś też o srebrze! Brakowało mi go od pewnego czasu – dodała, zachwycając się cennym proszkiem. Niestety nie tak łatwo było go ostatnio dostać, poza tym większość oszczędności szła na serca oraz ingrediencje dodatkowe. Tak więc Vera zrobiła jej dobry, praktyczny prezent, lepszy niż bezużyteczne bibeloty kurzące się na półkach.
Jeszcze raz uściskała siostrę, odkładając składniki na pobliską szafkę. Później zaniesie je do pracowni, teraz chciała trochę pobyć z siostrą.
- Kominki podobno dają się teraz we znaki. Mi samej brakuje możliwości swobodnego przemieszczania się nimi lub teleportacją. A Błędny Rycerz jest zawsze wypełniony po brzegi... – westchnęła. Nie minęło wiele czasu od początku tych problemów, a już też miała okazję się przekonać o ich skutkach. – Bywają chwile, kiedy żałuję, że nie zmieniam się w ptaka, przemieszczanie się do pracy byłoby łatwiejsze.
O tak, mogłaby do pracy latać i przemieniać się z powrotem w siebie w jakimś zaułku nieopodal Munga. Ale była kotem, więc to niezbyt by jej pomagało w podróżach do pracy. W końcu mieszkały na przedmieściach, a Mung był raczej w centrum.
- Teraz pewnie wielu złych ludzi wykorzystuje sytuację i ten chaos, by szerzyć swoją działalność, prawda? Czują się teraz bardziej bezkarni? – spytała, podejrzewając, że tak właśnie jest. W ministerstwie panowało zamieszanie, więc łatwiej było działać typom spod ciemnej gwiazdy. – Pewnie ciężko pracować w Tower, to na pewno nie jest miłe miejsce, ale cóż, przynajmniej żyjecie i możecie działać. Niektórzy nie mają już tego szczęścia... – Mimo chaosu ministerstwo próbowało się urządzić i działać w innych miejscach, choć na pewno minie dużo czasu, zanim wszystko zostanie uporządkowane i będzie można mówić o jakiekolwiek rutynie i stabilizacji. To może zająć nawet lata.
Także usiadła przy stole, zaciskając dłoń na uszku kubka. Herbata była jednak zbyt gorąca, więc musiała odczekać kilka minut, by móc się napić.
- Jutro spotkanie – zaczęła po chwili; Vera na pewno wiedziała, o co chodzi. Obie powinny się tam pojawić. Charlie swoje poprzednie spotkanie niestety ominęła przez nawał pracy po majowym wybuchu anomalii, teraz nie zamierzała go opuszczać.




Best not to look back. Best to believe there will be happily ever afters all the way around - and so there may be; who is to say there
will not be such endings?
Charlene Leighton
Charlene Leighton
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Chciałoby się uciec,
ale nie przed wszystkim się da.
OPCM : 7 +4
UROKI : 0
ALCHEMIA : 35 +6
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 20
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t5367-charlene-leighton https://www.morsmordre.net/t5375-listy-do-charlie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5388-skrytka-bankowa-nr-1338 https://www.morsmordre.net/t5387-charlene-leighton
Kuchnia
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach