Wydarzenia


Ekipa forum
Korytarz
AutorWiadomość
Korytarz [odnośnik]23.06.15 23:26
First topic message reminder :

Korytarz

Ściany miejscami są osmolone, jakby ktoś postanowił je przypalić. Oprócz tego długi korytarz wydaje się jedna dość spokojny i dobrze utrzymany. Z gabinetów słychać tylko czasem głośne przekleństwa i wykrzykiwane zaklęcia. Zdarza się też, że niespodziewane jedne z drzwi otworzą się i wyleci z nich miotła, za którą chwilę później pojawi się czarodziej usiłujący ją dogonić i sprowadzić z powrotem do gabinetu, by móc kontynuować pracę nad sprawdzaniem kolejnej partii wadliwego sprzętu latającego. Kiedy indziej ni stąd, ni zowąd na środku pojawia się ktoś trzymający w ręku starego buta bądź inny dziwny przedmiot i mamrocząc coś o świstoklikach znika za najbliższymi drzwiami. Na ogół panuje tu jednak spokój, petenci mogą spacerować spokojnie w poszukiwaniu odpowiedniego pokoju, nie martwiąc się, że coś zaraz oderwie im głowę. Wielu pracowników za to wyczekuje na jakąś odmianę, plotkując przyciszonymi głosami za zakrętem, z daleka od gabinetów swoich szefów.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Korytarz - Page 4 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Korytarz [odnośnik]07.01.18 22:13
Wbrew perfekcyjnemu (jeszcze do niedawna) wyglądowi i niepozornej posturze, zastępczyni szefa departamentu nie należała do kobiet słabych. Nie zdobyła wysokiego stanowiska uśmiechając się do odpowiednich osób ani wychodząc dobrze za mąż, nie posiadała w ministerstwie rodzinnych koneksji i tak naprawdę niczego w życiu nie otrzymała za darmo, walcząc do upadłego o każdy skrawek swojej rozwijającej się kariery. Wyśmiewana przez chełpiących się swoją wyższością mężczyzn, nie miała lekko, stąd najprawdopodobniej narodziła się jej wręcz naturalna do nich niechęć – i dlatego też uśmiechnęła się do Sophii ciepło, dostrzegając w niej towarzyszkę w boju, stojącą po tej samej stronie odwiecznej barykady. Ona sama co prawda nie uprawiała zawodu tak niebezpiecznego i wymagającego, jak aurorstwo, ale swoje obowiązki wykonywała dobrze, nie uginając się pod presją czasu ani naciskami wyżej urodzonych osobników.
Obie wiemy, kochana, że opanowanie tego bałaganu należało do kogoś innego – odpowiedziała i zapewne krzyknęłaby do wystraszonego urzędnika jeszcze raz, gdyby nie to, że zdążył wyjść już poza zasięg jej donośnego głosu. Westchnęła teatralnie, zbierając z podłogi kolejne listy i układając je w schludny stosik. Zanim ruszyła dalej, wyrównała starannie brzegi, odginając jeden, który przypadkowo się zagiął i kręcąc z dezaprobatą głową na widok nadpalonego arkusza. Ten będzie musiała napisać jeszcze raz. – Swoją drogą – zagadnęła, jakby dopiero teraz dotarł do niej absurd całego wydarzenia – skąd, na słodką Helgę, wziął się tutaj ziejący ogniem kurczak? Któryś kretyn próbuje zaangażować je do ciągnięcia magicznych dyliżansów? – rzuciła w przestrzeń, wznosząc oczy do nieba, ale raczej nie oczekując odpowiedzi.
Gdy Sophia przystała na jej propozycję, rozpromieniła się lekko, porzucając sporą część pozornej nieprzystępności, jaka do tej pory ją otaczała. Uśmiechnęła się szczerze (co przez rozmazaną szminkę wypadło odrobinę komicznie), podchodząc do rudowłosej i biorąc ją pod ramię, jakby były najlepszymi przyjaciółkami. – Wspaniale – podsumowała, zaczynając dumnie kroczyć w stronę wind – tym samym dziarskim krokiem, którym poruszała się zanim zaatakował ją wściekły drób. – Ależ oczywiście, pomogę jak tylko będę w stanie! – odparła entuzjastycznie, gotowa do odpłacenia przynajmniej części zaciągniętego długu. – Jak mogę przysłużyć się biuru dzielnych aurorów? – zapytała, zerkając z zainteresowaniem na Sophię i po cichu licząc na to, że oprócz interesów, uda jej się wyciągnąć kilka historii z niebezpiecznych misji. Chociaż sama najlepiej czuła się w zaciszu gabinetu, w głębi ducha uwielbiała słuchać emocjonujących opowieści o bohaterach i złoczyńcach.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Korytarz - Page 4 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Korytarz [odnośnik]07.01.18 22:48
Sophia także musiała walczyć o swoje, by zostać aurorem. Jako kobiecie było jej trudniej, bo musiała jeszcze bardziej udowodnić swoje zdolności i to że zasługuje na miejsce w tym elitarnym i zdominowanym przez mężczyzn zawodzie. Choć czasy i tak się zmieniały i obecnie kobiet takich jak ona była coraz więcej, z pewnością więcej niż w czasach młodości jej rodziców, nie mówiąc o jeszcze wcześniejszych. Niewątpliwie każda kobieta w męskim zawodzie czy na wysokim stanowisku musiała być silna i uparta, żeby sobie na to zasłużyć. Sophia też nie została aurorem na piękne oczy a musiała włożyć w to ogrom wysiłku i ciężkiej pracy, żeby przejść trzyletni kurs i zostać przyjętą do pracy. Mimo przeciwności nie poddawała się, była przecież bardzo uparta i potrafiła walczyć o swoje nawet jeśli niektórzy ją skreślali.
Skinęła lekko głową; tak, wiedziała o tym, ale skoro akurat szczęśliwym trafem tu była to pomogła. Pomogła też kobiecie w zbieraniu rozsypanych pergaminów; nie z chęci podlizywania się, bo od tego była daleka, a zwykłej chęci okazania pomocy.
- Obawiam się, że ten kurczak jest nieszczęśliwą ofiarą jakiejś anomalii w magii – odpowiedziała wyjaśniająco. – Być może uciekł komuś w drodze do odpowiedniego wydziału. Nie udało mi się dowiedzieć zbyt wiele, trafiłam tu zaledwie kilka chwil przed panią.
Chwilę później już szła wraz z kobietą, która najwyraźniej była bardzo zadowolona z niespodziewanego damskiego towarzystwa w tym tchórzliwym męskim gronie. Była co prawda nieco skonsternowana, ale na tyle dobrze wychowana, by wiedzieć jak się zachować. A już niedługo później, gdy znalazły się w gabinecie kobiety, przy filiżance kawy zdecydowała się przejść do sedna sprawy i opowiedzieć o sprawie, która ją to sprowadziła i w której potrzebowała konsultacji z kimś z Departamentu Transportu Magicznego.
- Naprawdę dziękuję. Pani pomoc na pewno będzie nieoceniona – zapewniła ją, gdy już dokonały niezbędnej wymiany informacji; ku jej uldze okazało się, że kobieta była w stanie rozjaśnić jej nurtujące ją kwestie i udzielić odpowiedzi na jej pytania, co zresztą skwapliwie zanotowała, by nie zapomnieć. Ostatecznie dziedzina magicznego transportu nie była jej mocno znajoma poza jej praktycznym wykorzystaniem na co dzień; urzędowe sprawy były jej raczej obce.
Niedługo później mogła pożegnać się z kobietą, zadowolona że sprawa z kurczakiem znalazła taki finał, i wróciła do Biura Aurorów by znów pogrążyć się w swojej pracy.

| zt. x 2



Ne­ver fear
sha­dows, for
sha­dows on­ly
mean the­re is
a light shi­ning
so­mewhe­re near by.

Sophia Carter
Sophia Carter
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Świat nie jest czarno-biały. Jest szary i pomieszany.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3633-sophia-carter https://www.morsmordre.net/t3648-listy-do-sophii https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-beckenham-overbury-avenue-13 https://www.morsmordre.net/t3765-skrytka-bankowa-nr-925 https://www.morsmordre.net/t3647-sophia-carter
Re: Korytarz [odnośnik]08.08.24 16:41
27 sierpnia

- Tak jak wspomniałam wcześniej, zostałam upoważniona do złożenia wniosków rejestracyjnych świstoklików oraz upoważniona do zgłaszania zmian w magicznej infrastrukturze transportu magicznego związanego z działalnością Domu Mody Parkinsonów do czasu zakończenia trwania prac modernizacyjnych - miała nieco wątpliwości czy uda jej się wypowiedzieć te zdanie na jednym oddechu, a jednak. Niesamowite - Prace te się nie zakończyły więc upoważnienie jest w mocy. Potwierdza to treść upoważnienia, widniejąca na nim data oraz stosowna pieczęć wraz z podpisem strony upoważniającej. Upoważnienia okaza-...
- Tak, tak, rozumiem, powtarza to pani już po raz kolejny ale... - Słuchając również po raz kolejny tego samego wywodu wymieszanego z pytaniami mężczyzny, Riana uśmiechnęła się trochę bardziej serdecznie niż mieściło się to granicach utartych norm uprzejmości. Nie skomentowała tego, że młody człowiek siedzący naprzeciwko niej przerwał jej wypowiedź. Był prawdopodobnie stażystą. Drugim z kolei z którym się zetknęła. Pierwszemu również wyjaśniała wszystko i ostatecznie po godzinie stania przy okienku została poproszona o przejście do gabinetu w którym przebywała do chwili obecnej. Jej sprawa pomimo wielu wyjaśnień ciągle... była w toku wyjaśniania. Było to zastanawiające o tyle, iż wszystko co mogło zostać powiedziane - zostało. Riana nie uchylała się przed żadnymi pytaniami. Przyszła tu w celu zarejestrowania w imieniu swojego klienta dwóch połączeń międzynarodowych i przedłużenia koncesji kilku pozostałych. To się zdarzało, nie było niczym dziwnym dla twórcy świstoklików. W końcu klient płacił za usługę. Jeżeli umowa obejmowała to by jednocześnie zajęła się formalnościami to też robiła. Wizyty w departamencie nie były jej obce. Znała procedury, wiedziała jakie druczki należy wypełnić oraz jakie dokumenty przedstawić. Wszystkie kroki zostały popełnione oraz wylistowane młodemu czarodziejowi przy okienku, a teraz i tu. Jeżeli pomimo tego sprawę ciągle wyjaśniano to z kim i czy w ogóle...?
Vane poczuła się trochę zniechęcona.
- Na te pytania udzieliłam Panu odpowiedzi, a wcześniej i Pańskiemu poprzednikowi. Odpowiedzi na te same pytania nie będą inne i tym razem. Proszę mi zatem powiedzieć wprost czego Pan oczekuje by sprawę można było uznać za rozwiązaną? - spytała wprost lekceważąco przy tym wygładzając zmarszczkę granatowej spódnicy. Jej pewność siebie nie była udawana. Nie popełniła błędu, nie zrobiła niczego złego, a i dodatkowo mogła się oprzeć na renomie swojego klienta. Jeżeli to ostatnie mogło przyśpieszyć rozwiązanie sprawy to mogła w to iść. Niestety nie otrzymała jednoznacznej odpowiedzi. Jakaś mieszanina próśb o wyrozumiałość i cierpliwość zawisła w powietrzu, a potem została pozostawiona sama sobie w gabinecie co również było dość osobliwe. Niesłychane.
Niewątpliwie miała pecha. Zły czas, miejsce i ludzie. Być może cały bałagan wynikał z tego, że bardziej doświadczony pracownik nie był w zasięgu wzroku tych młodszych. Albo był, lecz była to kwestia niekompetencji lub innych problemów. Szczerze mówiąc, jeżeli mieli ją zamiar oskarżyć o coś to wolałaby by to zrobiono wprost. Teraz mogła tylko wzdychać i kontemplować wystrój gabinetu, potem smak zaoferowanej rozwodnionej herbaty czekając aż ktoś ustali z czym jest kłopot bo najwyraźniej nikt nie wiedział lub było to dla niej utajnione. Godzina zmieniła się w dwie, a potem trzy. Czasem ktoś zaglądał do gabinetu i przyglądał jej się w niezręcznym zaskoczeniu kiedy kładł na biurku właściciela jakąś kopertę. Innym razem ktoś tylko zerkał, jakby upewniając się, że ciągle znajduje się w środku. Vane trzymając aktówkę na kolanach wyjęła pergamin i zaczęła kreślić na nim wyliczenia dla zabicia czasu.
Riana Vane
Riana Vane
Zawód : Naukowiec
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 2
UROKI : 1 +1
ALCHEMIA : 3
UZDRAWIANIE : 9 +2
TRANSMUTACJA : 20 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Czarownica
 Nie cofa się, kto się związał z gwiazdami.
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t12235-riana-vane https://www.morsmordre.net/t12242-herezja https://www.morsmordre.net/t12549-riana-vane https://www.morsmordre.net/f463-lancashire-forest-of-bowland-magiczna-pracownia-rezonans https://www.morsmordre.net/t12244-skrytka-bankowa-nr-2629#376857 https://www.morsmordre.net/t12243-riana-vane#376856
Re: Korytarz [odnośnik]08.09.24 13:07
Przez ostatnie tygodnie nie było go w kraju. Wraz z córkami wybrał się do Francji, by uniknąć tego całego zamieszania z festiwalem lata i nagonką starszych pań, podsuwającymi mu swoje córki w ramach potencjalnych przyszłych partnerek. Naciął się w ostatnich latach na podobne incydenty i od tamtej pory stara się nie bywać tam, gdzie nie musi. Zasłużony wypoczynek pobudza w nim kreatywność i nasuwa inspiracje do dalszej pracy, więc jak na każdego pracoholika przystało, wprost nie może się już doczekać powrotu do pracowni.
W środowy poranek siedzi swoim zwyczajem w Domu Mody Parkinson, tłumacząc młodym projektantom, jakiego rodzaju poprawki powinni wprowadzić do zimowej kolekcji. Wraz z ojcem doszli do wniosku, że niektóre ze szkiców nie są równe ze sobą jakością. Każdy z projektów powinien reprezentować sobą pewien poziom, który przez lata został przez Parkinsonów wypracowany. Nie mogą sobie pozwolić na potknięcia i negatywne opinie, nawet jeśli nigdy dotąd podobnych nie otrzymali, bo któż śmiałby ich skrytykować? Jednakże to recenzjami tłumaczy swoją niechęć względem podsuniętych propozycji i nakazuje pracownikom pochylić się nad nimi ponownie.
To wtedy do sali zagląda nieśmiało Margaret, jedna z zaufanych asystentek, której ambicja pozwoliła awansować ją z przeciętnej ekspedientki.
- Lordzie Parkinson. Raczy pan wybaczyć, że przeszkadzam, ale przyszedł list. Z Ministerstwa - mówi ściszonym głosem, kiedy Bradford udziela jej wreszcie swojej uwagi i przyjmuje kopertę z pieczęcią wspomnianej instytucji.
- Wiecie, co macie robić. Zajmijcie się pracą - wydaje polecenie projektantom, którzy zamilkli w oczekiwaniu na dalsze kroki i w jednej chwili rozlega się szelest przewracanych kartek, skrzypienie odsuwanych krzeseł oraz stukot obcasów, kiedy wszyscy rozchodzą się do swoich pracowni. Czarodziej przełamuje pieczęć i ze ściągniętymi brwiami przesuwa wzrokiem po literach, by zaraz zakląć pod nosem. Zawiadomienie głosi, że wynikły komplikacje związane z rejestracją nowych świstoklików, których używają do transportu materiałów i rzekomo ktoś podaje się za pracownika Domu Mody, chcąc uzyskać licencję na zaczarowane przedmioty. Kto odważyłby się na podobną śmiałość? Czy ludzie nie mają już w tym świecie przyzwoitości i sądzą, że takie oszustwa ujdą im płazem? - Muszę na chwilę wyjść. Przypilnuj wszystkiego - rzuca lakonicznie do Margaret i pospiesznym krokiem opuszcza budynek, żeby dostać się do centrum miasta.
Rzadko bywa w Ministerstwie Magii, wszelką biurokrację delegując pracownikom. Nie lubi użerać się z gryzipiórkami, którzy chyba za punkt honoru stawiają sobie testowanie jego cierpliwości. Niemniej musi rozwiązać tę sprawę, stawiając się osobiście we wskazanym pokoju na poziomie szóstym. Zirytowany już samym faktem, że znajduje się w przepełnionym urzędnikami gmachu, gdzie każdy dokądś gna, a nad głową fruwają liczne papierowe wiadomości, próbuje oddychać ze spokojem i daje się zamknąć w tej nieszczęsnej windzie i doprowadzić do odpowiedniego miejsca. Na korytarzu panuje chaos, podobnie zresztą, jak na każdym piętrze budynku, wyraźnie wskazując na to, że Ministerstwo nie radzi sobie z mnogością spraw pojawiających się tu petentów. Bradford nie zamierza ustawiać się w żadnej kolejce, tylko bezpośrednio zjawia się pod gabinetem o numerze podanym w liście i pchnąwszy drzwi, wchodzi do środka.
Za biurkiem urzędnika znajduje się puste miejsce, co od razu go zaskakuje. Czy nie powinni oczekiwać jego przybycia i być gotowymi do prędkiego rozwiązania sprawy? Ktoś ewidentnie nie szanuje jego czasu. To wtedy wzrok Parkinsona pada na pochyloną nad jakimiś zapiskami czarownicę, której profil od razu kojarzy sobie z naukowczynią. Wznosi brwi w zaskoczeniu, bo to nie jej się tutaj spodziewał.
- Panno Vane - zwraca się do niej głosem zdradzającym irytację, choć to nie na nią jest zdenerwowany. - Czy raczy mi pani wyjaśnić, co się tutaj dzieje?
Bradford Parkinson
Bradford Parkinson
Zawód : Projektant, krawiec
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
I do not merely design garments.
I weave dreams into reality.
OPCM : 5 +4
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 3 +1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 11
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t12418-bradford-duncan-parkinson https://www.morsmordre.net/t12434-feronia#382499 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f170-gloucestershire-cotswolds-hills-broadway-tower https://www.morsmordre.net/t12507-skrytka-bankowa-nr-2652#385063 https://www.morsmordre.net/t12435-bradford-parkinson#382513
Re: Korytarz [odnośnik]Wczoraj o 2:29
Terapeutycznie przekształcała sobie znane astronomiczne wzory. Znudzona po pewnym czasie wyciągnęła ramiona ku sufitowi, w zadumie przeszła wokół gabinetu oceniając poziom zakurzenia półek jakby był jej własnym, a potem wróciła na swoje siedzisko by przejrzeć swój harmonogram. Sama sobie wymyśliła kilka krzyżówek, jak można się domyślać, rozwiązanie ich z tego powodu było banalnie proste. W ostatnim epizodzie swojego więziennictwa zaczęła kreślić w notatniku linie złośliwie składające się na karykaturalną wizję urzędnika. Gdy złość wyparowała, szkicowała atramentem abstrakcyjne, geometryczne wzory i krokodyle w dość dziecięcej aranżacji: podłużny pysk wypełniony chmarą ostrych, trójkątów zakończony nieco świńskim nosem; dwie kropki w oczodołach poddające w wątpliwość to, czy zimnokrwisty gad ustawiony jest z profilu czy też en face; trójpalczaste krótkie łapki oraz wijący się ogon z ostrymi grzebieniem.
Ach, chyba jeszcze godzina i postrada zmysły.
Dźwięk uchylanych drzwi nie wytrącił jej z zajęcia rozszerzania swojej rysunkowej hodowli. Nie pierwszy raz tu ktoś zaglądał dając jej posmakować nieco nostalgicznego uczucia oczekiwania w gabinecie na to aż rodzice skończą pracę. Dopiero jednak znajomy, poirytowany głos zachęcił ją do zmiany postawy. Nawiązała kontakt wzrokowy i poczuła rozbawienie. Nie kryła go - zaśmiała się.
- Proszę o wybaczenie, sir - pomyślałam o tym, że sama zadaję bezowocnie to pytanie sobie oraz innym. Jeżeli jednak wszyscy zadajemy to samo pytanie to kierunek poszukiwań wydaje się właściwy. Z drugiej strony, jeżeli jest tu Lord na prośbę urzędu by znaleźć wyjaśnienie, to zastanawia mnie, czy szybciej trafi tu ktoś kto coś wie, czy jednak zbraknie nam miejsca w pokoju...? - skoro ona nie wiedziała, oni nie wiedzieli, lord Parkinson nie wiedział to kto był dalej na liście? Jej ciotka? Brat? Rodzina sir Bradforda? Pokojówka? Pies sąsiadki koleżanki pani z recepcji...? Zawsze była wyjątkowo klarowna w wyrażaniu własnych myśli. Nie tylko dotyczyło to dobieranych słów, lecz również ekspresji. Uważała to za pewien przywilej wpasowujący się w ekscentryczność wielkich naukowców, a i wydawało się to czymś drugorzędnym - w końcu jej wartością była wiedza i umiejętności. W tym momencie nie trzeba było być detektywem by zrozumieć, że kobieta była równie poirytowana.
- Przyszłam zarejestrować międzynarodowe połączenia między domem projektowym, a zagranicznymi butikami. Dodatkowo podczas weryfikacji pozostałych, ciągle aktywnych, świstoklików naniosłam pewne zmiany poprawiające efektywność przepływu magii co pozwoli na wydłużenie ich funkcjonalności - takie rzeczy też się zgłasza. Wszystkie dokumenty przedłożyłam wraz z przekazanym mi upoważnieniem. Dokumenty zostały mi skonfiskowane, a ja tkwię tu w niewiedzy od... - zmrużyła powieki by spojrzeć na smutny zegar ścienny nad głową Bradforda - ....prawie trzech godzin. Sprawa nie jest zamknięta. Nikt nic nie wie, a przynajmniej mi nic nie mówi. W takiej sytuacji trudno mi poważnie odpowiedzieć na zadanie pytanie pomimo najszczerszych chęci, lordzie - poprawiła temperament udzielając rzeczowej informacji. W słowach zaklęta była wyraźna uraza do tego jak została potraktowana i tego ile czasu straciła. Cmoknęła z niezadowolenia ustami - Można mi już opuścić ten pokój...? - uniosła jedną brew ku górze niepewna tego, czy może spakować swój "plecak" i iść do domu, czy też muszą czekać na jakiegoś innego ponurego pana.



angel heart | devil mind
Riana Vane
Riana Vane
Zawód : Naukowiec
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 2
UROKI : 1 +1
ALCHEMIA : 3
UZDRAWIANIE : 9 +2
TRANSMUTACJA : 20 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Czarownica
 Nie cofa się, kto się związał z gwiazdami.
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t12235-riana-vane https://www.morsmordre.net/t12242-herezja https://www.morsmordre.net/t12549-riana-vane https://www.morsmordre.net/f463-lancashire-forest-of-bowland-magiczna-pracownia-rezonans https://www.morsmordre.net/t12244-skrytka-bankowa-nr-2629#376857 https://www.morsmordre.net/t12243-riana-vane#376856

Strona 4 z 4 Previous  1, 2, 3, 4

Korytarz
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach