Wydarzenia


Ekipa forum
Jezioro Nieproszonych Gości
AutorWiadomość
Jezioro Nieproszonych Gości [odnośnik]17.07.17 1:34

Jezioro Nieproszonych Gości

To dość obszerne i bardzo głębokie jezioro było niegdyś miejscem odpoczynku dla wielodzietnej rodziny państwa Diggorych. Kilkadziesiąt lat temu rodzina wyniosła się z dworku, a cały teren, cóż, zarósł. Budowlę, dotąd podtrzymywaną i chronioną przez magię, zniszczyły złe warunki pogodowe, a co drogocenniejsze rzeczy rozkradziono. Jezioro natomiast, w przeciwieństwie do dworku, tak zaniedbane wyglądało nieco bardziej urokliwie. Dookoła rosły omszone pałki wodne, wysokie trawy lśniły delikatną, szmaragdową poświatą, przywodne kwiaty roztaczały dookoła słodką woń, która na myśl przychodzi pieczone owoce z cynamonem. Z biegiem lat wiele ptaków postanowiło uwić tu swe gniazda, zalewając okolicę feerią barw swych piór i melodyjnym trelem. Jedynym niezmienionym elementem krajobrazu była łódka - stara, ale bez znaków upływu lat, pokryta ładną, błękitną farbą, z samotną pochodnią przymocowaną do lewej burty i jednym, wciąż mocnym, nieuszkodzonym wiosłem. Łódka była zaczarowana - ilekroć ludzie chcieli ją ukraść, kołysała się sama, a ptaki podnosiły się ze swoich gniazd, atakując złodziei; jednak jeśli ktoś miał ochotę po prostu wsiąść na nią i udać się w niedługi rejs po jeziorze, z największą ochotą odpowiadała na prośbę. Jedyny problem stanowiły ptaki. Były psotliwe i niezwykle kapryśne, więc każdemu, kto znajdował się na jeziorze, wrzucały do łódki jakieś podarunki - lub nie, oczywiście.

Aby zobaczyć, co tym razem wrzuciły do łódki ptaszyny, rzuć kością k10 (jeśli zostaną wylosowane wartości 2, 4, 6, 8 i 10, nie dzieje się nic):
1 - Co za pech! Nad łódką przelatywał akurat kormoran i wrzucił wam do niej kilka zdechłych, śmierdzących ryb!
3 - Bukiet pięknych, związanych wstążką purpurowych lilii zleciał wam z nieba i wygląda na to, że jest wasz.
5 - Martwa żaba to nie jest to, co chcielibyście w tej chwili dostać, prawda? Niestety właśnie ona, z ostatnim podrygiem rechotu, wylądowała u waszych stóp.
7 - Tuż przed wami wylądował niewielki koszyczek pełen łakoci - dominują w nim dyniowe paszteciki i musy-świstusy.
9 - Latające nad łódką ptaki wypuściły z pazurów poplątane, mokre wodorosty i spadły one na akurat na wasze głowy!
Lokacja zawiera kości
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Jezioro Nieproszonych Gości Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Jezioro Nieproszonych Gości [odnośnik]13.11.17 1:22
| Działania na przestrzeni maja

Nie pamiętał właściwie kiedy znalazł to miejsce. Odosobnione, jakby wydarte przez czas. Przypominało bardziej - przynajmniej w pierwszym wrażeniu - opuszczone siedlisko duchów. Istot im podobnych jednak nie znalazł, a dłuższe oględziny w absurdalny sposób odpowiadały wymaganiom, które sobie postawił. Samuel potrzebował ciszy. Miejsca, w którym myślna bitwa, którą od dłuższego czasu stanowił jego umysł, mogła w końcu sie uwolnić i...opanować. Siebie w całości. Pogrom emocji, win i atakujących go zewsząd myśli, z którymi powoli nie umiał sobie radzić. Musiał znaleźć sposób, a tym okazała się nauka oklumencji.
Nie, to wcale nie było proste. Ani oswojenie się z literaturą, którą czytywał w krótkich momentach oddechu, ani tym bardziej praktyczna forma jej uosobienia. To, co musiał zrobić sam, to po pierwsze, opanować bezład i pustkę, z którą od ostatnich wydarzeń próbował walczyć. I mimo starań, widział, że samodzielna bitwa powoli sięgała punktu krytycznego. Upadał, staczał się? Umiejętność oklumencji sama z siebie miała mu pomóc nie tylko w oddzieleniu sie grubym murem od niekontrolowanych emocji, ale też pozbierać skruszoną już, jak wietrzejący mur pewność. Odsiecz, której był uczestnikiem stanowić miała na zawsze symbol porażki. Za wiele się działo jednocześnie, za dużo popełnili błędów, a dziś mieli wyciągać wnioski. Jednym z nich była nauka oklumencji.
Widział cel, który przyświecał jego działaniom, walczył o słuszną sprawę. A wciąż trafiał na doły, który rzucały go na kolana. Za każdym razem wstawał, ale czuł się słabszy, tracąc grunt pod nogami.
Mozolnie, najpierw wypracowywał dystans, którym otulał się coraz ciaśniej. Jeśli chciał rzeczywiście skupić się i potrafić zamykać się na wpływ innych, najpierw musiał odsunąć od siebie źródło niepokoju. Przynajmniej do czasu, aż bez kłopotu opanuje napływające fale. Musiał wyeliminować tendencję, która ciążyła mu na barkach, przesunąć granicę uczuć, która gwałtownie zachwiała się i Skamander czuł się tak, jakby powoli zjeżdżał po równi pochyłej, prosto w przepaść.
Teksty, które wertował nie zawsze jasno opisywały metodę nauki. Zdolność zamykania umysłu przed osobami niepowołanymi do odczytywania myśli. Umiejętność zabezpiecza także wspomnienia i uczucia przed wydobyciem przez osobę do tego niepowołaną, a także kontrolą nad umysłem ofiary: jej snami, myślami oraz emocjami. Taki, najbardziej czytelny opis znalazł, ale zgodnie z treścią, nie istniała jednak metoda, która pozwalała opanować wskazane elementy. Kontrola wewnętrznej natury, nigdy nikomu nie przychodziła łatwo, a próby oddzielenia się od otaczającego świata, łączyła się z naturalnym buntem. Człowiek w końcu stworzony był do poznawania, a tym samym otwierania się na doświadczenie. Tutaj musiał odwrócić relację, chociaż związaną nie z wolnym poznaniem, a zewnętrznym naciskiem.
Umysł - jak wyczytał - miał jednak naturalne predyspozycje, do obrony przed wdarciem się do jego wnętrza. Bariera jednak chwiejna i w wielu przypadkach zawodząca. Jeśli chciało się bardziej skutecznie chronić jego zawartość, tym bardziej przed penetrującym spojrzeniem legilimenty, konieczna była oklumencja.
Magia umysłu, przynajmniej w teorii, nigdy nie fascynowała zbyt mocno Skamandera. Posiadał swoisty rodzaj woli i jasności, która potrafiła uchronić go choćby przed niektórymi formami, magicznego ataku. A jednak zderzenie z rzeczywistością udowodniło, że wciąż było to za mało. Bez wysiłku trenował ciało, pracował nad magią ofensywną i defensywną, ale w starciu z nieprzewidywalnym przeciwnikiem, którego bronią była czarna magia, musiał potrafić więcej. Wymagać więcej.
Pierwsze próby zamykania się nie przychodziły intuicyjnie. Wymyśloną forma ataku, nie działała tak, jak tego potrzebował. Nigdy właściwie nie spotkał się z legilimencyjną sztuką - przynajmniej na sobie, a to, co sam wypracował, musiał skonfrontować z rzeczywistością. Samotność sprzyjała wyciszeniu, nawet jeśli początkowo po prostu krzyczał. To, co kiedyś z taką łatwością mu przychodziło, fascynacja towarzystwem i pewna otwartość, musiała zostać skrócona i zastąpiona. Pomagało i otoczenie. Czy było to towarzystwo przyrody, oddzielenie od zgiełku nie tylko ludzkiego, ale i napompowanego magicznie, czy też zweryfikowana próba odpoczynku. Wszystko skumulowało się, dając pierwszy raz od dłuższego czasu świadomość spokoju, który zalał jego świadomość. Nie miała nic wspólnego z chaosem, który działał, który przecież nie zniknął. Nie pokonał własnej klątwy, kłopoty nie rozwiązały sie magicznie i właściwie cały bajzel, był tym samym bajzlem, który go otaczał. A jednak, powoli docierało do niego, że sam rzeczywiście nie będzie mógł pokonać wszystkiego. Zginie po drodze, ale z tą świadomością już dawno się pogodził, bez najmniejszego sprzeciwu. Ból nie zniknął i cały ciężar, który przyszło mu dźwigać. Ale przynajmniej coś rozumiał. A może chodziło o to, że potrafił rzeczywiście skupić się na czymś innym, niż poczucie winy. Odsunięcie na bok tych wszystkich uczuć, które kazały mu wierzyć, że wszystko w końcu skończy się zagładą. I świat, o który walczyli i on sam.
Konfrontacja, o która się prosił, przyszła w postaci stanowczego głosu i znajomej sylwetki starszego aurora. Rineheart. Postać, której mało kto potrafił sie sprzeciwić, jeszcze mniej się mierzyć. Miał na karku więcej lat i doświadczenia w pracy, niż niektórzy, razem wzięci. I to jemu Samuel zaufał na tyle, by pozwolić wedrzeć się do głowy. I jeśli towarzyszył mu ból, gdy to przyjaciel testował obronne mury jego umysłu, nie chciał sprawdzać, co potrafiły prawdziwe tortury.
Nie liczył na ulgi, nie prosił o nią, ale pierwsze spotkanie z legilimencyjną sztuką miał zapamiętać bardzo szczegółowo. To, co przez tyle czasu traktował, jako siła, upadało pod naporem z zewnątrz. I chociaż starszy auror, zakonnik nie sięgał tak daleko, jak mógłby to zrobić, Samuel zrozumiał, że wciąż musiał pracować. Dopiero starcie z realnym zagrożeniem wskazało mu błędy i ubytki w podnoszonych w umyśle barierach. Legilimenta bezlitośnie atakował w miejscach odsłoniętych, wytykał słabości i bez końca uderzał. Był jak idealny żołnierz, rycerz który atakował zamkowe mury i bez kłopotu odnajdował dziury, przez które się wdzierał. A Samuel, upadając na kolana, raz zza razem podnosił mury na nowo, budował większe i łatał miejsca, które pękały pod silnym naciskiem atakującego umysłu.
Potem było łatwiej. Kilka samotnych spotkań i kila w towarzystwie doświadczonego aurora zazwyczaj kończyły się bezgranicznym wyczerpaniem. I nawet wtedy, a właściwie powiedzieć należałoby, szczególnie wtedy, musiał uważać najbardziej. Jego nauczyciel nie miał barier, które utrzymywały go w ryzach, gdy chodziło o naukę. Traktował Skamandera, jak równego, ale niedoświadczonego. Przynajmniej, dopóki nie zrozumiał jego lekcji. Brutalnych, ale skutecznych.
Wróg nie będzie czekał, aż wstaniesz, aż zbierzesz siły. Bez skrupułów, z premedytacją zaatakuje, gdy tylko dostrzeże słabość.
Wiedział to. Pamiętał z kim walczył i dlaczego, ale były momenty, kiedy zwyczajnie chciał udusić swego nauczyciela, a ten świadomie wykorzystywał potknięcia i raz za razem udowadniał, że Skamanderowi wciąż daleko było do ideału. Mógł zdecydować się na kogoś innego, wiedział, ze Alexander by mu nie odmówił. A jednak wybór padł świadomie. I nie mógł żałować. Nie chciał. Liczyła się skuteczność.
Powinien zapamiętać moment, w którym dostrzegł błysk satysfakcji w spojrzeniu starszego zakonnika. Pamiętał, bo nie czuł paraliżującej obecności w jego głowie, słysząc jedynie echo odbijającego się gdzieś głosu. Daleko poza jego umysłem, daleko, chociaż niewystarczający, by opuścić barierę. Lekcję powywarzana mu bez końca, boleśnie pamiętał i nawet, gdy Rineheart ogłosił, że odpuszcza, nie przerwał. Atak przyszedł nagle i tak jak wiele poprzednich, bez zapowiedzi. Coś, co początkowo wydawało się wznawianiem bez końca umysłowych murów, przychodziło samo z siebie. Po prostu, jak część jestestwa, jak same myśli, które układały się w całość, formując się we właściwej, pewnej i stabilnej strukturze. Wiedział, że nie był to koniec zmagań, że umysł nie zawsze działał w pełni, że będą upadki, momenty, gdy trudniej przyjdzie mu obrona, gdy zmierzy się z najciemniejszą formą okrucieństwa. W toczonej wojnie, w walce nie było honorowych zasad, które jego przeciwnicy będą respektować. Tylko tym razem miał być przygotowany lepiej. Albo bardzo starał się w to wierzyć.

|zt


Darkness brings evil things
the reckoning begins
Samuel Skamander
Samuel Skamander
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I've come too far, to go back now
I'll never close my eyes
OPCM : 51 +3
UROKI : 29 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej
Jezioro Nieproszonych Gości 9l89Y7Y
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1272-samuel-skamander https://www.morsmordre.net/t1372-filozof#10888 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3 https://www.morsmordre.net/t3509-skrytka-bankowa-nr-358#61242 https://www.morsmordre.net/t1597-samuel-skamander#280340
Re: Jezioro Nieproszonych Gości [odnośnik]21.02.20 19:55
14.04

Nie spodziewał się podejrzanej korespondencji, ale jego praca polegała na przyjmowaniu zleceń od typów, którym zależało na dyskrecji. Rano zwlókłm się z łóżka i sięgnął po list, kalkulując w głowie swoje możliwości czasowe i ewentualną cenę. Myślał, że anomalie stanowiły doskonałą okazję do zarobku i z pewnym rozczarowaniem przyjął zimowy spokój, ale chaos w kwietniu całkowicie zbił go z tropu. Niestety, w negatywny sposób. W głowie miał mętlik, nie wiedział jeszcze co postanowić w kwestii pozostania w Londynie, a zlecenia piętrzyły się i nie zebrał się jeszcze nawet to prostych zadań. Otworzył kopertę z pewnym wahaniem, mając nadzieję, że żaden klient nie dopomina się o szybsze załatwienie swojej sprawy.
A potem oszołomił go zapach mroźnego powietrza i żaru bijącego z ogniska (dlaczego czuł je na raz?). Delikatna woń mięty przypomniałaby mu o pewnym Zimowym Balu i ścisnęła serce kleszczami niepokoju, ale złuda dawnego uczucia rozmyła się szybko, zastąpiona podekscytowaniem i nadzieją na nową przygodę. Miał... wielbiciela? Wielbicielkę? Kto to mógł być?
W normalnej sytuacji, nigdy nie poszedłby na to spotkanie. Obawiałby się, że to jakaś pułapka, gliny, spłata rachunków z Nokturnu, albo w najlepszym razie jakiś szczeniak, który chce się nauczyć jak być czarodziejskim Robin Hoodem. Ale zapach czerwonego wina i metaliczna woń szczękającej szabli igrała mu w nozdrzach. Szabla, o właśnie. W pośpiechu wziął rodową szablę, to może zaimponować wielbicielowi. Porwał też z kredensu butelkę podstarzałego czerwonego wina.
Włożył rodowy kaftan, przeczesał włosy, na strzyżenie wąsów nie miał czasu - w pośpiechu, niesiony na skrzydłach wiatru, pomknął nad Jezioro Nieproszonych Gości, gdzie miał spotkać jakże proszonego i wyczekiwanego gościa. Wiosenne słońce igrało na tafli wody, pogoda była idealna na przejażdżce łódką i romantyczny piknik z winem i... ech, tylko winem. Może jego wielbicielką jest jakaś zaradna pani domu, która przyniesie piknikowy koszyk?
Chciało mu się tańczyć, chciało mu się śpiewać - dumnie wyprostowany, stanął na brzegu jeziora, niecierpliwie wypatrując swojej tajemniczej wielbicielki.


Self-made man


Daniel Wroński
Daniel Wroński
Zawód : nikt
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7861-daniel-wronski#222853 https://www.morsmordre.net/t7892-listy-wronskiego https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f239-smiertelny-nokturn-7-13 https://www.morsmordre.net/t7887-skrytka-bankowa-nr-1886 https://www.morsmordre.net/t7889-daniel-wronski#223176
Re: Jezioro Nieproszonych Gości [odnośnik]22.02.20 16:58
List wprowadził pannę Lovegood w niemałą konsternację - uniosła brwi, przyglądając się dłużej wypisanym na pergaminie słowom. Nie było ich wiele, ale jedno wydawało się nadzwyczaj wymowne i aż przesadnie naprowadzające. Stokrotko? Przecież tylko jedna, jedyna osoba na świecie tak do niej mówiła, pamiętała doskonale! Trochę nie wierzyła, ale czy to byłoby aż tak nieprawdopodobne? Przecież bawiła się z Josephem świetnie w trakcie sylwestra, kiedy rozwikływali razem zagadki, mieli spotkać się na wspólne wróżenie z fusów, zdobyli razem skarb... Podrapała się po głowie w zastanowieniu, próbując dojść do tego, skąd ten orzeźwiający, cudowny zapach. Limonki, arbuz, bez i letnie powietrze - do lata przecież jeszcze trochę! Pełne tęsknoty westchnienie wyrwało się z jej piersi, a chęć spotkania z wielbicielem obezwładniała umysł, choć przed sekundami myślała jeszcze całkiem trzeźwo, analizując skąd list mógł się wziąć. Pogłaskała małą, białą sówkę po łebku, ani myśląc wypuszczać ją na ten mróz bez uprzedniego nakarmienia i napojenia, ale wszystko robiła przez mgłę, gdy rozpierająca radość i lekkość podpowiadały, że powinna iść do kuchni i uszykować jakiś podarunek dla swojego adoratora. Nie zastanawiała się nawet nad tym, czy owe uczucie jest podejrzane - po prostu dodawała kolejne składniki, mieszała, piekła i ozdabiała (koślawo, bardzo koślawo) ciasteczka i tarty z kremem w kształcie serduszek. Zapakowała je najładniej, jak potrafiła - w pstrokaty papier, obwiązując wstążką, dodając masę barwnych piórek, koralików i innych amuletów. Z takim pakunkiem wyruszyła na spotkanie, nie mogąc ignorować drżącego serca. Zjawiła się niedaleko umówionego miejsca i już w trakcie spaceru dostrzegła stojącego dumnie mężczyznę z szablą - podświadomie czuła, że to właśnie on! Pod rozpiętym zielonym płaszczem kryła się jaskrawoczerwona spódnica do ziemi, dopasowana do białej białej bluzki, od której odznaczał się ręcznie robiony naszyjnik ze szklanych koralików we wszystkich kolorach tęczy. Trudno było ją przegapić, choć było już ciemnawo - może dlatego, obawiając się, że wielbiciel nie dostrzeże jej w ciemności, postanowiła rzucić Lumos, podchodząc bliżej. Była dosyć odważną osóbka, dlatego z ciekawością uniosła wolną dłoń do twarzy nieznajomego, nie mogąc powstrzymać się przed dotknięciem jego... wąsa. - Woah - mruknęła, jak zaczarowana, wpatrując się w mężczyznę. - To ty? - zapytała, niecierpliwie oczekując odpowiedzi.


how would you feel
if you were the sunset
sailing alone
behind the mountains?
how would you feel
if you were the sunrise
woke up at dawn
once in a lifetime?



Susanne Lovegood
Susanne Lovegood
Zawód : pracownica rezerwatu znikaczy
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna

I will be your warrior
I will be your lamb


OPCM : 20 +8
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 31 +5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Jezioro Nieproszonych Gości JkJQ6kE
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t4789-susanne-echo-lovegood https://www.morsmordre.net/t5182-deszczowa-sowa#113703 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-dolina-godryka-rudera https://www.morsmordre.net/t5129-szuflada-sue#111192 https://www.morsmordre.net/t5133-susanne-echo-lovegood#111350
Re: Jezioro Nieproszonych Gości [odnośnik]23.02.20 1:05
Kręcił się na brzegu jeziora niecierpliwie, z desperacką rozpaczą analizując słowa krótkiego, ale jakże treściwego listu. Jego oczy są jak gwiazdy na niebie? No, fakt faktem, odziedziczył je po matce, a ona była ładniutka. Ktoś go kochał? Kto by nie marzył o miłości! Nie mógł tylko rozgryźć, dlaczego wielbiciel nazwał go Stokrotką - sam widziałby się raczej w roli silnego, opiekuńczego dębu, no ale kobiety mają różne dziwne fantazje.
Wreszcie dostrzegł na ścieżce drobną postać - serce wyrwało się z piersi, jak zahipnotyzowany postąpił kilka kroków do przodu... A praktyczna osóbka (jakże on lubił praktyczne! Żeby tylko umiała gotować i sprzątać, jak prawdziwa słowiańska żona!) oświetliła swoją twarz magicznym światłem i Daniel wreszcie ujrzał swój ideał kobiety. Tak, tak, to właśnie ona!
Fantazyjny strój w kolorach polskiej flagi - to przeznaczenie!!! Zielony płaszcz spływał kaskadą po jej ramionach, uspokajając nieco patriotyczne wrażenia i skłaniając do fantazji o pocałunkach na świeżej trawie, a szyja mieniła się wszystkimi kolorami tęczy niczym zaklęcie fae feli. Podniósł oczy na dumną twarz swej wybranki, okoloną aureolą jasnych włosów. Tak, tak, zawsze wolał blondynki! - pomyślał z entuzjazmem, choć jak przez mgłę pamiętał, że w jego typie były przecież skromne brunetki, a szczególnie taka jedna. Brunetki (a szczególnie taka jedna) niejednokrotnie szargały już jego delikatnymi uczuciami i jeszcze delikatniejszym męskim ego, a więc najwyższy czas zrozumieć, że szczęście odnajdzie tylko w ramionach jasnowłosej nieznajomej.
Nieznajomej?
-Jak masz na imię, najpiękniejsza? - wychrypiał, spoglądając jak zahipnotyzowany w jej szczere oczy. Zakładał, że znała już jego personalia, skoro to ona wysłała mu liścik. Co prawda, nie mógł sobie przypomnieć ich poprzedniego spotkania, ale to się nie liczyło! Rozpromienił się, gdy dotknęła jego policzka i wąsa swoją mięciutką rączką, mając nadzieję, że jego seksowny zarost przyjemnie drażni jej skórę. Podniósł dłoń kobiety do swoich ust i pocałował, z szacunkiem, z namaszczeniem. Choć w normalnej sytuacji kombinowałby, czy i jak mógłby zaciągnąć ślicznotkę do łóżka, to jego obecne uczucie nie miało nic wspólnego z taką prymitywną chucią. Kochał ją jasno, czysto i szczerze, a swą żądzę skonsumuje dopiero po ślubie, tak jak się robiło w szanujących się polskich rodzinach. Dobrze, że wziął wino, będzie mógł oświadczyć się pod koniec wieczoru.
-Przepłyńmy się po jeziorze, moja Stokrotko. - zaproponował, wskazując podstarzałą łódkę i machając zachęcająco butelką.


Self-made man


Daniel Wroński
Daniel Wroński
Zawód : nikt
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7861-daniel-wronski#222853 https://www.morsmordre.net/t7892-listy-wronskiego https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f239-smiertelny-nokturn-7-13 https://www.morsmordre.net/t7887-skrytka-bankowa-nr-1886 https://www.morsmordre.net/t7889-daniel-wronski#223176
Re: Jezioro Nieproszonych Gości [odnośnik]29.02.20 16:29
Ach, ten głos! Ten głos był najpiękniejszym dźwiękiem, jaki dane jej było słyszeć w całym dwudziestoczteroletnim życiu - ile jej luby mógł mieć lat? Nie wiedziała o nim nic poza tym, że na pewno ma waleczne serce i potrafi posługiwać się zjawiskową szablą, trzymaną u boku nie bez powodu. Bała się pytać, czy targnął się z ową bronią na życie niewinnego zwierzęcia - wolała myśleć, że jest to tylko forma obrony oraz walki w słusznej sprawie. Ufne serce drżało, a włosy lekko powiewały na falach wiosennego wiatru. Nigdy nie czuła się tak dobrze, trafiła na swoją bratnią duszę, na ideał - zaufała swojej intuicji, przecież wszystkiego mogła dowiedzieć się później. Mieli czas, prawda? Oby, ponieważ nie zamierzała go zostawiać do końca życia. Nigdy nie odpuściłaby takiej okazji.
- Nie wiesz? - zapytała rozmarzonym głosem, z trudem wplatając w pytanie nutkę zaskoczenia. Skąd, w takim razie, ją znał? Po głębszym przemyśleniu - czy ma to jakiekolwiek znaczenie? Bynajmniej! - Sue, Susanne - przedstawiła się lekko, z przyzwyczajenia dygając zwiewnie w miejscu i unosząc zgrabnie rąbek czerwonej spódnicy. Nie miała pojęcia, skąd pochodzi mężczyzna - nie wiedziała też, że jej ubiór odwzorowuje flagę jego kraju, lecz gdyby wiedziała, na pewno zgodziłaby się z nim - to przeznaczenie. - A ty? - zapytała jeszcze, zanim miłe uczucie rozlało się po ucałowanych dłoniach - na policzkach wykwitły ledwo widoczne rumieńce. Wiedział, jak obchodzić się z kobietami!
Jasne spojrzenie podążyło za dłonią lubego, dostrzegając piękną łódkę - nie mogła wymarzyć sobie lepszego sposobu na spędzanie czasu z ukochanym, niż romantyczne przepłynięcie jeziorem, w dodatku w świetle księżyca, który zaraz miał rozjaśniać im niebo. Okrągła tarcza w całej swej okazałości!
- Czy to wino? Wspaniale, mam trochę ciasteczek - upiekłam je dla ciebie - przyznała z entuzjazmem, ale po sekundzie zawahała się, spojrzeniem wyłapując piękne kwiaty. - Moment, krótki, mini momencik! - zawołała chaotycznie, pchając się w zarośla, by zerwać trochę zdobnych traw i rumianków, stokrotek. Uplecie im wianki! Wróciła z nogami przemoczonymi do łydek, w pośpiechu pakując się w mokradła, ale przemoczone buty kompletnie jej nie obchodziły. - Już wszystko mam - obiecała z zakłopotanym uśmiechem, pakując się do łódki zwinnie, lecz nie omieszkała wykorzystać dłoni Daniela jako podpórki. Usadowiła się wygodnie, rozrzuciła kwiaty na drewniane deski i pozwoliła czynić honory mężczyźnie. Ona uplecie wianki, a on zadba o to, by nie stali w miejscu.
- Nie jesteś wilkołakiem, prawda? - zapytała szeptem, w napięciu pochylając się do przodu, choć w jej wyobrażeniach nawet pełnia z wilkołakiem mogła być romantyczna. Mogliby razem od niego uciekać, dokonywać niemożliwego, ścigać się z czasem! - Dziś pełnia. Spotkałeś kiedyś wilkołaka? Myślisz, że chowają się w okolicy? - pytała, otwierając szeroko oczy i rozglądając się po krańcach jeziora - nadsłuchiwała, czy już je słychać. Przeplatała w tym czasie łodyżki, tworząc szkielet pierwszego wianka - większego.


how would you feel
if you were the sunset
sailing alone
behind the mountains?
how would you feel
if you were the sunrise
woke up at dawn
once in a lifetime?



Susanne Lovegood
Susanne Lovegood
Zawód : pracownica rezerwatu znikaczy
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna

I will be your warrior
I will be your lamb


OPCM : 20 +8
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 31 +5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Jezioro Nieproszonych Gości JkJQ6kE
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t4789-susanne-echo-lovegood https://www.morsmordre.net/t5182-deszczowa-sowa#113703 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-dolina-godryka-rudera https://www.morsmordre.net/t5129-szuflada-sue#111192 https://www.morsmordre.net/t5133-susanne-echo-lovegood#111350
Re: Jezioro Nieproszonych Gości [odnośnik]29.02.20 16:29
The member 'Susanne Lovegood' has done the following action : Rzut kością


'k10' : 4
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Jezioro Nieproszonych Gości Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Jezioro Nieproszonych Gości [odnośnik]07.03.20 2:51
-Sue, Susanne, Zuzanna, Suzie... - wymruczał, smakując zgłoski jej pięknego imienia niczym miód na swoim języku. Jej łagodny głos tak przyjemnie dźwięczał w jego uszach. No jasne - jak inaczej mogła mieć na imię? Najpiękniejsze imię dla najpiękniejszej dziewczyny! Tylko... skąd go znała? Czy wielbiła go z dystansu, skoro jej nie zauważył? Pewnie tak, skoro nie znała jego imienia. Miał nadzieję, że nie przyuważyła go w żadnej kompromitującej sytuacji! A może była kobietą, która lubi oglądać portowe bijatyki? Zresztą, czy to ważne? Grunt, że byli tutaj ze sobą, wreszcie razem! I już nic, nigdy ich nie rozdzieli.
-Daniel, możesz mi mówić Dan, kochanie... - przedstawił się ochoczo. Z satysfakcją zauważył gorący rumieniec na słodkich policzkach (ach, jakże chciałby je ucałować!) - randka szła chyba dobrze!
-Wino, czerwone jak twoja spódnica! Ciasteczka? Dla mnie? Dla nas? Och... Sue! - zamrugał gwałtownie, usiłując zapanować nad własnym wzruszeniem. Nigdy żadna kobieta nie piekła mu ciasteczek, tylko jego mama! Zaraz, czy to znaczy, że Sue zostanie mamą jego dzieci? Wyprostował się dumnie, pokrzepiony myślą o gromadce małych Wrońskich.
Na moment zmartwił się, gdy zniknęła w zaroślach - ucieknie, zostawi go samego? Chyba nie w takiej chwili?! Na szczęście, po chwili wyłoniła się z najcudowniejszym z prezentów, jeśli nie liczyć ciasteczek.
-Zrobisz nam wianki?! Nigdy go nie zdejmę. - domyślił się i zapewnił solennie, zapominając, że kwiatki przekwitają. Wianek był symbolem czystości i dziewictwa, a przy niewinnej Sue poczuł się obmyty ze wszystkich swych grzechów. Tak, nie ma co zwlekać - porzuci karierę zbira, oświadczy się jej i wyjadą w Bieszczady, takie polskie góry!
-Tylko, jeśli jesteś czerwonym kapturkiem. - uśmiechnął się łobuzersko, chwytając za wiosła łódki. Nachylił się w stronę Sue, niby to wiosłując. Chciał wciągnąć w nozdrza jej słodki zapach i wyobrażać sobie słodką, wspólną przyszłość.
-Kiedyś zabiłem wilkołaka, a nawet dwa. Tą oto szablą. - pochwalił się, chcąc zobaczyć uznanie w jasnych oczach. Najwyraźniej amortencja nie wypleniła w nim zdolności do kłamstwa. -Więc nas obronię, zresztą na jeziorze nas nie dopadną... a pełnie są romantyczne! - zapewnił.
-Gdzie mieszkasz, Sue? - zagaił, zastanawiając się, czy powinni po ślubie zamieszkać u niej, bo chyba dostanie jakiś dom w posagu (?), czy sprzedać mieszkania i kupić coś nowego. Na Nokturn się chyba nie nadawała, a szkoda.


Self-made man


Daniel Wroński
Daniel Wroński
Zawód : nikt
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7861-daniel-wronski#222853 https://www.morsmordre.net/t7892-listy-wronskiego https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f239-smiertelny-nokturn-7-13 https://www.morsmordre.net/t7887-skrytka-bankowa-nr-1886 https://www.morsmordre.net/t7889-daniel-wronski#223176
Re: Jezioro Nieproszonych Gości [odnośnik]07.03.20 2:51
The member 'Daniel Wroński' has done the following action : Rzut kością


'k10' : 5
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Jezioro Nieproszonych Gości Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Jezioro Nieproszonych Gości [odnośnik]07.05.20 13:54
| soundtrack dla mojego wybranka

Rozkoszowała się dźwiękiem własnego imienia - tylko tym głosem miało szansę wybrzmiewać z takim pięknem, jakby była panią tego jeziora, zwiewną rusałką, przewodniczką kwiatów o cieniutkich łodyżkach! Zapatrzyła się na mężczyznę, wlepiając w niego sarnie, niewinne spojrzenie, pełne ufności i uczucia, brwi drgnęły lekko, uśmiech zaraz rozjaśnił jej twarz na słodkie słówko, rzucone zaraz po jego personaliach. Znalazła go, tego najdroższego sercu! - Daniel - szepnęła cichutko. - Danny - stwierdziła miękko, nie mogąc podarować sobie znalezienia jakiegoś pięknego zdrobnienia na to szlachetne imię. Mógł władać z nią jeziorem. - Jesteś moim wymarzonym trytonem - przyznała, zanim zdążyła ugryźć się w język! Oj, może nie powinna tak szybko przytłaczać go wyznaniami? Nie chciałaby mężczyzny spłoszyć, nieświadoma tego, że sam rozmyśla już o gromadce wspólnych dzieci. Prawdopodobnie byłaby wspaniałą mamą, ich dom pachniałby miłością, ciasteczkami i polnymi kwiatami! Pokiwała energicznie głową. - Pomyślałam, że będziesz głodny, nie można do tego dopuścić - powiedziała z mocą, niczym kuchenna bohaterka. Musiała stać na straży jego żołądka, w końcu przez żołądek do serca - żadna inna cizia nie przekradnie się tędy na jej warcie, o nie! Stoczy tę wojnę trzepotem rzęs i umiejętnościami, a nie bronią. Chyba, że z przeciwniczką, tam już nie zawaha się użyć wałka i szklanek. Wróciła z kwiatami, w trakcie zbierania ich wymyślając gorączkowo, jak powstrzymywałaby konkurentki. Miała już tysiące pomysłów, ale nie była to sprawa mężczyzny, musiała się z nimi uporać samodzielnie. Zaśmiała się dźwięcznie.
- Trzeba będzie go zaczarować żeby nie wiądł, mój drogi - głosik rozsądku, lecz to nic, to nie problem - ważne, że chciał nosić wianek od niej, zupełnie jakby złapał go na Festiwalu Lata, na którym nie było dane być im razem.
- Dla ciebie mogłabym być - odpowiedziała zaczepnie, rzucając kochankowi znaczące spojrzenie, gdy sięgała po kolejny z kwiatów, również pochylając się w jego stronę. Na chwilkę zbliżyli się do siebie, ale wciąż w ramach przyzwoitości!
- Och, o nie - posmutniała, zerkając na wspaniałą szablę z lekkim przestrachem. - Są niewinne, nie powinieneś, wiesz, one nie mogą z tym nic zrobić, że się przemieniają, one... - zaczęła tłumaczyć, pochylając się w strapieniu nad wiankiem. Westchnęła. - Danielu, obiecaj mi, że nie pozbawisz życia żadnego żywego stworzenia. Możesz to dla mnie zrobić, prawda? Za ten wianek oraz moją dozgonną miłość i wierność - powiedziała poważnie z roziskrzonymi oczyma, unosząc gotowe dzieło w górę. Była gotowa przyozdobić głowę towarzysza kwiatami.
- Hmm, w Ruderze. To znaczy - u przyjaciela, mamy tam zbiór różnych osobowości, jakiś czas temu straciłam dach nad głową i musiałam się przenieść - przyznała niezwykle lekko, nie potrafiąc teraz się tym stresować. Była pochłonięta nim, Danielem. Ach, jak te daniele, te jeleniowate, był tak samo majestatyczny i czarujący! - A ty? - zapytała, choć wcale nie robiło jej to różnicy. Mogliby mieszkać na łonie natury, w domu stworzonym z gałęzi, jak ptaki w swoich gniazdach. Rozproszył ją nagły ruch, zryw, przez który upuściła kwiaty, z których plotła wianek dla siebie. Rozejrzała się, widząc nieruchomą żabkę, jej kumknięcie dotarło do niej przed momentem - nie, nie, nie! Tylko nie to! Rzuciła się na pomoc, przystępowała do reanimacji!

| reanimuję żabę, mam (niestety) biegłość szczęścia, więc 1 się nie liczą podkówka

1-50 - żabka martwa, próby nieudane
50-60 - żabka daje znak życia, ale zaraz umiera
61-70 - żabka ledwo, ale żyje
71-80 - żabka ledwo żyje, ale do łodzi wskakuje kolejna, zmartwiona stanem przyjaciółki
81-90 - żabka żyje i kumka wesoło
91-100 - żabka żyje, ma się dobrze, a do łódki wskakuje małe stadko innych - robi się od nich głośno


how would you feel
if you were the sunset
sailing alone
behind the mountains?
how would you feel
if you were the sunrise
woke up at dawn
once in a lifetime?



Susanne Lovegood
Susanne Lovegood
Zawód : pracownica rezerwatu znikaczy
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna

I will be your warrior
I will be your lamb


OPCM : 20 +8
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 31 +5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Jezioro Nieproszonych Gości JkJQ6kE
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t4789-susanne-echo-lovegood https://www.morsmordre.net/t5182-deszczowa-sowa#113703 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-dolina-godryka-rudera https://www.morsmordre.net/t5129-szuflada-sue#111192 https://www.morsmordre.net/t5133-susanne-echo-lovegood#111350
Re: Jezioro Nieproszonych Gości [odnośnik]07.05.20 13:54
The member 'Susanne Lovegood' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 46
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Jezioro Nieproszonych Gości Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Jezioro Nieproszonych Gości [odnośnik]26.06.20 7:38
dumka dla mojej wybranki & wersja gdy z wrażenia przekręcę kiedyś imię wybranki


Rozpromienił się w odpowiedzi na dźwięk swojego imienia - wypowiadanego tak czule, tak słodko, tak melodyjnie. Nawet jego mamusia nie zwracała się do niego z taką uwagą i troską (choć uważał ją za najtroskliwszą i najcudowniejszą mamę na świecie), ani po polsku ani po angielsku.
-Mogę być twoim trytonem! - uświadomił sobie, przypominając sobie o dziwnym krysztale, który znalazł w grudniu. Z wrażenia pomacał się po kieszeniach i oklapł nieco, uświadomiwszy sobie, że nie zabrał na randkę zaczarowanych kryształów, chociaż o zaczarowanej szabli już pamiętał. -Jutro! Jutro będę twoim trytonem, a ty moją syreną. Wrócimy nad to jezioro i przypieczętujemy naszą miłość. - obiecał, gorączkowo zastanawiając się, czy powinien nazajutrz wziąć ze sobą jeszcze obrączki znajomego urzędnika udzielającego ślub, czy też podejść do znajomości rozsądnie i powoli. Wtedy kupiłby na jutro tylko pierścionek zaręczynowy.
-Dziękuję, prawdziwa z ciebie wymarzona kobieta! - skomplementował zdolności kulinarne Sue, od razu sięgając po ciasteczko. Tak, to odpowiednia królowa jego kuchni i matka jego dzieci! Nie będą chodzić głodne. Musiał tylko kupić większe mieszkanie, w jego Nokturnowej norze nie było jako-takiej kuchni, tylko kuchenka. Ale jego kawalerskie zmartwienia to nie sprawa Sue. Zdąży do jutra obrabować kilkoro bogaczy, kupić nowy dom, zdobyć te obrączki i pierścionek, zasadzić drzewo... dzień był jeszcze młody! A on miał sporo znajomości, na pewno jest na Nokturnie ktoś, kto specjalizuje się w szybkim przejmowaniu nieruchomości. Albo może mogliby wprowadzić się do któregoś z domów wymordowanych mugoli? Trochę to upiorne, ale to nie taki zły pomysł, każdy gdzieś zaczynał, a zanim urodzi się ich pierworodny to będzie ich już stać na willę poza miastem...
-Jeśli zaczarujesz nam wianki to... też nam coś zaczaruję. - obiecał poważnie, czując się nagle nieco niepewnie. Nie znał się na kwiatkach ani ziołach, nie wiedział za bardzo co robić, aby rośliny nie więdły. Co innego mógłby zaczarować dla Sue?! Skoro nawet kłamstwo o zabiciu wilkołaka jej nie imponowało?
-O...och, nie wiedziałem! Mów mi jeszcze. - zaproponował, z początku zażenowany swoją ignorancją w sprawie likantropii... ale w połowie zdania spojrzał na uroczą twarzyczkę blondynki i już był oczarowany, i już przysuwał się bliżej, mrucząc do niej jak najgłębszym barytonem...
-Obiecuję. - przysiągł bez wahania, kładąc dłoń na sercu i z pożądaniem spoglądając to na wianek, to na Sue. Uśmiechnął się, a oczy iskrzyły mu czystym szczęściem. Oto odnalazł sens życia, wszystko się układało, wszystko prowadziło go do tego momentu. Czasem zastanawiał się, ile dobrych biznesów go ominęło przez to, że był tylko płatnym zbirem, a nie płatnym mordercą. Pomimo poczucia, że bywa frajerem, dotychczas nie zachwiał jednak swoim pokrętnym kodem moralnym i dobrze! Dzięki temu mógł przysięgać przed Sue szczerze, dzięki temu żadna krew nie stała na drodze do ich wspólnej przyszłości. Susanne zdawała się ją już zresztą planować.
-Ja mieszkam w... Londynie. - odparł szybko, pamiętając mgliście, że kiedyś dostał kosza za wyznanie pewnej królowej śniegu, że mieszka akurat na Nokturnie. Jego nowa miłość była nieskończenie cieplejsza i łagodniejsza, ale i tak obawiał się odrzucenia. Nie mógł zepsuć swojego przeznaczenia jakimiś głupimi szczegółami!
Gdy wyznała, że straciła dom, momentalnie go olśniło. Wiedział już, co powinien dla niej zrobić - a jego plany sprzed kilku minut stały się jeszcze pilniejsze.
-Zapewnię nam nowy dom, Susanne. Jaki tylko sobie wymarzysz. O jakim domu marzysz? - zapewnił, z powagą ujmując jej dłoń i spoglądając jej głęboko w oczy. Przeprowadzi się tam, gdzie tylko Susanne zechce, nawet jeśli miałaby to być jakaś odludna farma kur i królików.
Wszystko dla kobiety jego życia.
Nic nie mogło zepsuć tej magicznej chwili, tego cudownego spotkania, aż...
Susanne wymknęła się z jego ramion, koncentrując całą uwagę na... żabie?
Daniel przypatrywał się scenie z mieszaniną niedowierzania i napięcia, aż poczuł się zmuszony do konfrontacji ze smutną rzeczywistością. W końcu mężczyzna powinien być rycerzem - chronić kobietę przed nieprzyjemnościami, ale i pokazywać i objaśniać jej świat. Nawet, gdy prawda o tym świecie jest przykra...
-Tak mi smutno, ale... chyba już dla niej za późno. - szepnął, kładąc dłoń na ramieniu zrozpaczonej Sue. Jak ją teraz pocieszyć? Na pewno pocieszyłby ją ich mały bąbelek, jego pierworodny Dan Junior, ale chciał poprawić jej humor teraz, a nie za dziewięć miesięcy. Czy powinien kupić jej żywą żabę?

k10: czy coś jeszcze się wydarzy, coś dobrego?!



Self-made man


Daniel Wroński
Daniel Wroński
Zawód : nikt
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7861-daniel-wronski#222853 https://www.morsmordre.net/t7892-listy-wronskiego https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f239-smiertelny-nokturn-7-13 https://www.morsmordre.net/t7887-skrytka-bankowa-nr-1886 https://www.morsmordre.net/t7889-daniel-wronski#223176
Re: Jezioro Nieproszonych Gości [odnośnik]26.06.20 7:38
The member 'Daniel Wroński' has done the following action : Rzut kością


'k10' : 2
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Jezioro Nieproszonych Gości Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Jezioro Nieproszonych Gości [odnośnik]27.07.21 14:30
Data do ustalenia
Juno od paru dni włóczyła się po Norfolk odwiedzając kilka dobrze znanych jej miejsce. Świat już do końca zauważył, że młode lady Travers wróciła na wyspy, a ona miała zamiar wykorzystać każdą wolną chwilę póki jeszcze takie miała. Chciała na własne oczy przekonać się, czy świat, który tak dobrze znała zniknął w odmętach wszechogarniającego chaosu. Przecież morskie fale wciąż uderzyły w te same dobrze znane klify, potężne drzewa wciąż wspinały się ku niebu, a wody jezior nieustannie wydawały się zaskakująco pełne życia. Świat, w którym Juno spędziła całe swoje dzieciństwo wydawał się równie spokojny i cichy jak przed laty i to on miał się stać schronieniem dziewczyny jeszcze przez kilka ładnych dni. Korzystając w zaskakująco ciepłego styczniowego słońca, Travers wyszła w końcu na dawne tereny rodu Diggorych. Bez większych oporów brodziła wśród iskrzącego się śniegu, nawet przez chwilę nie zastanawiając się czy przypadkiem nie przypłaci tej dziecinnej zabawy wyglądem bliższym umorusanego psa niż wysoko urodzonej damy. Obserwowała niszczejącą posiadłość zastanawiając się przez chwilę nad tym czego świadkiem musiały być te stare mury. Ruiny dawnych posiadłości podobno miały swój urok. Juno nie bardzo wiedziała, jaki dokładnie, ale tak przecież twierdziły wszystkie romantycznie książki, które w życiu przyszło jej czytać. Może po prostu z niektórymi rzeczami nie należało zbytnio dyskutować. Nieważne, Juno i tak w końcu zostawiła budowlę za sobą idąc w stronę jeziora. Nie bardzo wiedziała co właściwie zrobi gdy już tam dotrze, ale to było nieważne. Liczyło się tylko to by możliwie jak najdłużej unikać murów rodzinnego zamczyska. W końcu doszła na miejsce i przez dłuższą chwilę wpatrywała się we własnej odbicie. Szukała w nim zmian, jakie podobno w niej zaszły. Ale czy naprawdę było czego szukać. Ta sama drobna twarz, niebieskie oczy, nieliczne piegi i burza nieokiełznanych rudych włosów swobodnie sterczących na wszystkie strony. Była po prostu trochę starsza, nic właściwie nie zmieniło się przez te dziesięć miesięcy. Może to i lepiej, może tak właśnie miało być. W końcu korzystając z ciszy i spokoju tego miejsca wsiadła do stojącej przy brzegu łódki i ułożyła się w niej wygodnie wystawiając twarz w stronę słońca. Zamknęła oczy świadome tego, że przy każdym większym ruchu zaraz się ocknie. Zresztą co złego mogło ją spotkać w takim miejscu jak to? Jeśli nawet zamarznie to czy na pewno byłoby w tym coś złego. Może zmieniłaby się w Panią Jeziora i na zawsze uciekłaby od zgiełku otaczającego ją świata.


Come out, sea demons wherever you are
your queen summons you

Junona Travers
Junona Travers
Zawód : geograf, podróżnik teoretyczny, naukowiec
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Samotność ma swoje przywileje; w samotności można robić to, na co ma się ochotę.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Jezioro Nieproszonych Gości 8c6f5322fc5d1cd28ee44f2c67beee1b
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7691-junona-travers#212825 https://www.morsmordre.net/t7707-tryton#213478 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t7792-skrytka-bankowa-nr-1852#217645 https://www.morsmordre.net/t9944-j-travers#300621
Re: Jezioro Nieproszonych Gości [odnośnik]17.08.21 20:59
Może i nie był proszonym gościem w Norwich, ale nie każdy o tym wiedział – w rzeczywistości nikt o tym nie wiedział i tak też miało zostać. Pod przemienioną twarzą w losowego jegomościa spotkanego gdzieś w Anglii, nie musiał martwić się o rozpoznanie, bo ruda czupryna nie wychodziła nawet w jednym kosmyku średniej długości włosów. Musiał należycie zwracać uwagę na to, w jaki sposób jest widziany, szczególnie za granicami Półwyspu Kornwalijskiego, gdzie za każdym rogiem mogła czekać na niego przykra niespodzianka. Nie zamierzał pozwalać na to, aby cokolwiek mu się stało, nie mógł sobie nawet na to pozwolić. Zbyt dużo osób oczekiwało jego pomocy, a raczej zbyt wielu osobom musiał pomóc! Jakiś własny kodeks postępowania trzymał go w pewnych ryzach, szczególnie po tym nieszczęsnym wydarzeniu związanym ze ślepotą, czego skutki wciąż potrafił odczuć w chwilowych niepokojach związanych z ciemnością. Na całe szczęście mknął na miotle o brzasku, było niedawno po północy, stąd widok przed jego oczami kusił do przerwy od drewnianego środka transportu. Mógł się przejść, było to nawet bardzo wskazane, a jednak, zamiast skusić się do myśli, na jaką jakiś czas temu by przystał bez wahania - mknął przed siebie dalej.
Z oddali już widział jezioro, które w miarę zbliżania się do tafli wydawało się niespotykanie dzikie. Zniżając się do linii drzew, tak aby jakaś postać siedząca w jednej z łódek nie zdołała go zauważyć, uważał na to, by nie dać złapać się jakiejś wystającej gałęzi za nogę. Podzielność uwagi wydawała się priorytetem w przypadku sytuacji, w której się znajdował. Próbował przelecieć wzdłuż jeziora bez pozostania wykrytym. Potrzebował dostać się w okolice Norwich, gdzie zebrałby informacje dotyczące, chociażby samych nastrojów i tego, w jaki sposób lordostwo traktowało swoich poddanych. Zwiad miał dotyczyć również samych portów, bo przecież wiadomo, że z całego hrabstwa, to właśnie w jego centrum pojawiłyby się wszystkie informacje. Niekoniecznie każde z nich było prawdą, ale to był w stanie już zweryfikować na miejscu. Ciągnęło go tam w również nieco niecniejszym przypadku, o którym niekoniecznie ktokolwiek musiał wiedzieć. Przez cały ten czas trzymał się niskiego lotu, gdzieś zauważył nawet ptaka nurkującego nad łódką, ciekawe co tu robił...

| Co wpadnie do łódki Junony? + kość zdarzenia


Serce mnie bije
Dusza zapije

Żyję

Reggie Weasley
Reggie Weasley
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 28/29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
... here we go again
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8733-regi-weasley https://www.morsmordre.net/t9176-poczta-uriena#278014 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f378-devon-okolice-plymouth-krecia-nora https://www.morsmordre.net/t9072-skrytka-bankowa-2069#273565 https://www.morsmordre.net/t9055-u-r-weasley#273095

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Jezioro Nieproszonych Gości
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach