Wydarzenia


Ekipa forum
Pokój z kominkiem
AutorWiadomość
Pokój z kominkiem [odnośnik]10.03.12 23:12

Pokój z kominkiem

Zrujnowany przez czas pokój dwuosobowy na pierwszym piętrze został opuszczony zbyt szybko przez mieszkających tam gości. Bielizna wciąż leży nieużyta w komodzie, a stare łóżka, chociaż skrzypią, nadają się do spania. Jedynie obecność drobnych żyjątek w warstawach pościeli może skutecznie odstraszyć ewentualnego wędrowca. Widok z okien rozpościera się na dziedziniec i obecną tam fontannę. Doskonale widać z tego miejsca wschód słońca, a to, wkradając się przez rozerwane zasłony, może razić w oczy śpiącego na łóżku człowieka. Kominek w rogu pokoju jest wyłączony z użytku od wielu lat.
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pokój z kominkiem Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pokój z kominkiem [odnośnik]21.02.20 20:16
14.04

Jakakolwiek siła zdołała zakorzenić w jej sercu tak silne uczucie, Kerstin wiedziała, że nie mogło to być dobre. Wymykanie się z domu bez informowania nikogo w obecnej sytuacji było największym możliwym przejawem braku odpowiedzialności - fakt, była dorosła i to od dobrych lat, lecz czy mogła winić bliskich za ich paranoiczny lęk, gdy sama opuściła Kornwalię z tego samego powodu? Ponieważ najgorsze możliwe wizje spadały na nią z zaskoczenia i spędzały sen z powiek jeszcze zanim zdążyłaby się wygodnie ułożyć w łóżku? Nie chciała niepotrzebnie mącić wszystkim w głowie, zwłaszcza teraz, gdy mieli tyle do zrobienia. Ostatnim, czego by pragnęła, to stać się obciążeniem.
Cóż więc za przypadek sprawił, że te ciężkie, ale racjonalne emocje, ta ostrożność, wszystko odeszło w kąt, ponieważ na przód wybiły się uczucia, co do których była przekonana, że w świetle ostatnich zdarzeń nie jest jeszcze zdolna? Nie była zaskoczona, gdy na parapecie spotkała sowę, w końcu od dawna wiedziała, że czarodzieje w ten sposób się ze sobą nawzajem komunikują, ze względu na grzeczność nie chciała też otwierać cudzych listów. Tyle, że ta sowa się uparła, nie dawała Kerstin spokoju, aż w końcu musiała się poddać i zobaczyć, z jakiego powodu piękne zwierzę nie spuszcza z mugolki bursztynowych oczu. Kartka, właściwie pergamin, który wyciągnęła z koperty, zdawał się być nasączony zapachem kwiatów, jak gdyby ktoś przed wysłaniem spryskał go perfumami. Wpatrywała się w niezgrabny wierszyk przez długi czas, czarne literki wwiercały się do jej głowy coraz bardziej śpiewnie, aż wreszcie nabrała niebywałej ochoty na dwie rzeczy - na tabliczkę miętowej czekolady oraz na spontaniczne spotkanie w Norfolk.
Wymknęła się z domu już rano - nie potrafiła tak po prostu znikać i pojawiać się w innym miejscu, więc żeby posłuchać głosu serca potrzebowała wcześniej zaplanować drogę. Choć jeszcze na samym początku doskwierały jej wątpliwości, z czasem wszystko wyparła dziewczęca ekscytacja. Nie miała pojęcia co robi i dlaczego, ale też wzrastała w przekonaniu, że mimo wszystko nie będzie miała czego żałować. Ta lekka niecierpliwość stanowiła przyjemną odmianę od życia w nieustannym stresie.
Zdążyła dotrzeć na miejsce nawet trochę przed czasem, miała więc okazję przyjrzeć się otoczeniu. I wszystko jasne - to był hotel, wspaniały hotel daleko od Londynu. Pozwoliła recepcjoniście zaprowadzić się do przytulnego pokoju z kominkiem. Wszystko zdawało się idealne, choć musiała przyznać, że nie skupiała się zbytnio na bogatym wystroju - naturalnie ciekawską dziewczynę natychmiast przyciągnął widok rozciągający się za oknem. Błyszczące pomarańczą światła miasta, wybijające się ponad budynki kościelne wieże na tle coraz bardziej ciemniejącego nieba. Zarumieniła się, gdy zdała sobie sprawę z romantycznej otoczki spotkania.
Nagle zjadła ją niepewność. Zadbała o to, by prezentować się elegancko acz skromnie; ubrała gładką, czarną sukienkę z białym kołnierzykiem, która sięgała stosownie do pół łydki, miała też rajstopy i pantofle na niewielkim obcasie. Gęste, jasne włosy spięła trochę ładniej niż to zwykła robić w pracy, pozwalając pojedynczym loczkom delikatnie opleść twarz. Pomalowała nawet usta, chociaż zazwyczaj stroniła od makijażu.
Według osobistego zwyczaju powiedziałaby, że wystroiła się bardziej niż kiedykolwiek, lecz w tym momencie nie była już pewna... czy to wystarczy?


So for a while things were cold, they were scared down in their holes
Kerstin Tonks
Kerstin Tonks
Zawód : Pielęgniarka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
wszystko wali się
a ja nie mogę biec
może ten deszcz udaje łzę
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Charłak
wake up
Niemagiczni
Niemagiczni
https://www.morsmordre.net/t8101-kerstin-tonks https://www.morsmordre.net/t8192-parapetowa-skrzynka-pocztowa#235933 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t8799-skrytka-bankowa-nr-1965#261717 https://www.morsmordre.net/t8213-kerstin-tonks
Re: Pokój z kominkiem [odnośnik]23.02.20 18:40
To zdecydowanie nie był dobry czas na bycie nieodpowiedzialnym – Londyn tonął w brudnych odmętach wojny, po ulicach snuły się przerażające sylwetki dementorów, przemykające ponad porzuconymi na chodnikach ciałami, których nikt nie sprzątał, Ministerstwo Magii pod przewodnictwem Malfoya wprowadzało kolejne, chore dekrety – a ich przeciwnik rósł w siłę, z każdym dniem coraz potężniejszy; rozsądek podpowiadał ukrycie się z dala od czarodziejskich siedlisk, sumienie – rzucenie się w wir walki, co też zresztą robił, za każdym razem mając coraz większe problemy z pozbyciem się groteskowych obrazów śmierci spod powiek. Oklumencja pomagała, ale nie zawsze; czasami puste spojrzenia martwych ludzi wracały do niego w najmniej spodziewanych momentach, tych pozornie szczęśliwych, gdy opadały wznoszone skrzętnie bariery ochronne. Potrzebował wytchnienia, odpoczynku, spokoju, czegoś, co da mu nadzieję – i chociaż trudno byłoby w to uwierzyć, to wszystkie te uczucia spłynęły na niego niespodziewaną falą, gdy nie myśląc wiele, wyciągnął z przyniesionej przez białą sowę koperty niepozorny zwitek pergaminu. Pachnący tak cudownie i znajomo, mieszanką woni, o których – jak sądził – dawno już zapomniał; lasami Sherwood i świeżo zerwanymi kwiatami bzu, ognistą whisky i rumiankiem, powietrzem po groźnej, letniej burzy. Nie pamiętał, kiedy po raz ostatni poczuł się tak dobrze – na kilka cudownych sekund zapominając o przesiąkniętej dymem rzeczywistości, przenosząc się do świata, który już nie istniał: przepełnionego młodzieńczymi marzeniami i obietnicami wspaniałej przyszłości, szczęścia niezmąconego troskami czy obawą o jutro. Chciał – nie, musiał – dowiedzieć się, skąd przyszedł ten list – czyja dłoń wypisała zgrabne litery, kto znał i rozumiał go na tyle dobrze, że był w stanie zamknąć to wszystko w jednej, zwyczajnej kopercie?
Nie powiedział nikomu, dokąd się wybiera, zupełnie zapominając o ustalonych skrupulatnie zasadach ostrożności – dbając tylko o nią, o osobę, z którą miał się zobaczyć. Nie znał okoliczności spotkania, list zdradzał niewiele, przezornie ubrał się jednak bardziej elegancko niż zazwyczaj, w szaty, których nie nosił od czasów utraty lordowskiego tytułu. Włosy, nieco przydługie, zaczesał do tyłu, spryskał też skórę perfumami – i deportował się sprzed domu w Kornwalii, by zaledwie chwilę później pojawić się przed zwyczajnie wyglądającym hotelem. Przyglądał się budynkowi przez moment, nieco już nerwowo poprawiając rękawy szaty; zdawał sobie sprawę, że jego życie miało się właśnie nieodwracalnie zmienić – że w środku czekała na niego istota niezwykła, wspaniała – i przeraził się perspektywą, że mógłby zrobić coś nie tak, zniweczyć tę szansę, którą stawiał przed nim los. Nie mógł jednak odwrócić się i odejść, coś pchało go do przodu, zmuszając do stawiania kolejnych kroków: obok recepcji i przez opustoszałą jadalnię, aż do przytulnie urządzonego pokoju z kominkiem, w którym od progu znów owionęło go echo tego cudownego zapachu. Zatrzymał się, deski podłogi skrzypnęły pod jego stopami – ale to nie trzaskający na kominku ogień, ani pnące się ku sufitowi kwiaty, ani piękne malowidła, przyciągnęły jego spojrzenie. Pod wychodzącymi na panoramę miasta oknami stała ona – bez dwóch zdań najpiękniejsza kobieta, jaką widział w życiu, o jasnej skórze odcinającej się wyraźnie od czerni sukienki, i złotych, skąpanych w wieczornym świetle włosach; wyglądała jak istota z baśni – i być może tym właśnie była, bo wydawało mu się niemożliwym, by należała do jego świata, brudnego, okrutnego, tchnącego rdzawą wonią krwi. Wstrzymał oddech, zupełnie nieświadomy, że to robi, przez kilka sekund bojąc się choćby poruszyć – ale dystans wyznaczany przez pustą przestrzeń pokoju wydawał mu się nieznośny. Ruszył więc do przodu, lawirując między fotelami i stolikiem, żeby zatrzymać się tuż przy oknie, przy niej, zatrzymać spojrzenie na jej twarzy i oczach o barwie porannego nieba nad Nottinghamshire. – Stokrotko – odezwał się, głosem nieco ściśniętym przez wzruszenie i nerwy, używając zwrotu z listu. – Czy w ten sposób powinienem się do ciebie zwracać? – zapytał, pochylając lekko głowę – i wyciągając rękę, by złożyć pocałunek na wierzchu jej dłoni; o ile, oczywiście, by mu na to pozwoliła.




I cannot undo what I have done
I can't un-sing a song that's sung
and the saddest thing about my regret
I can't forgive me and you can't forget

Percival Blake
Percival Blake
Zawód : dowódca smoczych łowców
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott
Re: Pokój z kominkiem [odnośnik]24.02.20 11:18
Czekała, a każda minuta spędzana samotnie wciskała jej do krwi kolejne dawki stresu i - czy odważy się to przyznać? - miłości. Odnosiła wrażenie, że spala ją gorączka, nie wiedziała jak długo jeszcze wytrzyma bez niego, mężczyzny, którego nie znała ani z imienia ani z nazwiska, lecz wiedziała doskonale, że jest on jej przeznaczeniem. Ta pewność pochodziła z niewypowiedzianego miejsca i Kerstin przyszła do głowy irracjonalna myśl - być może ona również ma w sobie szczątkowe pozostałości magii, ponieważ nie było możliwe, by tak silne, tak nadprzyrodzone uczucie miało początek w czymkolwiek innym.
Z powodu zbliżającej się nocy w wielkich oknach dało się dostrzec nie tylko panoramę miasta, ale również odbicie hotelowego pokoju. Dało to Kerstin szansę poprawić kołnierzyk sukienki, założyć za ucho mniej gładki kosmyk włosów, a koniec końców pozwoliło również dostrzec stojącego w drzwiach mężczyznę zanim jeszcze zdecydował się podejść bliżej. Gdy tylko dostrzegła jego niewyraźną sylwetkę oddech uwiązł jej w gardle z zachwytu. Przez pierwsze dłużące się sekundy obawiała się odwrócić, nie chcąc mierzyć z odrzuceniem, mając świadomość, że gdyby ukochany jej nie przyjął nigdy więcej już nie byłaby zdolna zaznać szczęścia. Lecz wkrótce koszmarna chwila minęła, mężczyzna zbliżył się, a ona odwróciła nieśmiało, zadzierając głowę do góry, gdyż był od niej sporo wyższy. Chłonęła spojrzeniem rysy twarzy mężczyzny, te wspaniałe zielone oczy, które w mig urosły do rangi jej ulubionego koloru. Był perfekcyjny, był spełnieniem każdego panieńskiego marzenia, jakie kiedykolwiek miała, ale to nie to okazało się najistotniejsze. Kerstin czerpała przyjemność z bliskości emocjonalnej i poczuła ją niemal natychmiast, gdy tylko się odezwał. Upajała się tą cudowną intymnością z każdym zaczerpniętym oddechem, siła łączącej ich miłości niemalże powalała ją na kolana.
Pozwoliła ucałować się w dłoń, choć nerwowość sprawiła, że jej palce mogły zdawać się chłodne.
- Nazywam się Kerstin - przyznała, gdyż chciała jak najszybciej przełamać pierwsze bariery i zbliżyć się do niego tak blisko jak tylko się dało. - Lecz w twoich ustach wszystko brzmi wspaniale. - Przygryzła różowe usta, obawiając się momentu, w którym będzie zmuszona puścić jego dłoń.


So for a while things were cold, they were scared down in their holes
Kerstin Tonks
Kerstin Tonks
Zawód : Pielęgniarka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
wszystko wali się
a ja nie mogę biec
może ten deszcz udaje łzę
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Charłak
wake up
Niemagiczni
Niemagiczni
https://www.morsmordre.net/t8101-kerstin-tonks https://www.morsmordre.net/t8192-parapetowa-skrzynka-pocztowa#235933 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t8799-skrytka-bankowa-nr-1965#261717 https://www.morsmordre.net/t8213-kerstin-tonks
Re: Pokój z kominkiem [odnośnik]29.02.20 18:38
Mieszanka szalejących tuż pod jego skórą emocji, gromadzących się za mostkiem i wywołujących łomot serca – zbyt szybki, jak po energicznym biegu – była odurzająca, silna, wprawiająca myśli w chaos i całkowicie uniemożliwiająca ich skupienie. Kiedy próbował, kręciło mu się w głowie; zawroty, lekkie, ale niemożliwe do zignorowania, nieodłącznie kojarzyły mu się z alkoholowym upojeniem, choć przecież przed pojawieniem się w hotelu, nie wypił ani kropli. Czuł się trochę jak we śnie, i tak też smakowało ich spotkanie, pozbawione początku – zawieszone w przestrzeni; gdyby był w stanie myśleć odrobinę trzeźwiej, z całą pewnością zastanowiłby się, co w ogóle robi w hotelu – ale nie był, i też specjalnie nie miał na to ochoty, po raz pierwszy od dłuższego czasu mając wrażenie, że razem z blaknącymi wspomnieniami zniknęła też lwia część ciążącego mu na ramionach ciężaru. Pokonując przestrzeń przytulnego pokoju, zostawiał za sobą też echa wojny – nagle czując się jak dawniej, nim jeszcze świat oszalał, a jego jedynym zmartwieniem były przygotowania na kolejną smoczą wyprawę.
Wiedział, że to jej zawdzięczał to ukojenie, nie mając jedynie pojęcia, jakim cudem los splótł ich ścieżki; czy było to jednak istotne? – Kerstin – powtórzył za nią, dziwnie miękko, opuszczając powoli jej dłoń i przytrzymując jeszcze przez chwilę, tylko odrobinę dłużej, niż było to konieczne. Ponownie odnalazł spojrzeniem jej twarz, wzrok zatrzymując na parze bladobłękitnych tęczówek; mógłby zatonąć w ich barwie. – Jestem Percival – powiedział, za stosowne uznając zdradzenie również własnego imienia. Nazwisko pominął, nagle niepewny, które powinien jej podać – obawiając się, że gdyby wiedziała, że zdradził własną krew, odsunęłaby się od niego jak niemal wszyscy inni. Nie mógł sobie na to pozwolić; nie zniósłby rozłąki – nie teraz, kiedy wreszcie ją poznał, kobietę, która była mu przeznaczona. Jak to w ogóle było możliwe, że do tej pory żył, nie mając pojęcia o tym, że w jego życiu brakowało najważniejszego elementu? – Czy miałabyś ochotę coś zjeść? Napić się? Przechodząc, widziałem w pokoju jadalnianym kolekcję win; mógłbym po nie posłać – zaproponował, nie mając pojęcia, na co jego towarzyszka mogłaby mieć ochotę, ale mając nadzieję, że uda mu się to odgadnąć. Zrobiłby wszystko, o co by go nie poprosiła.




I cannot undo what I have done
I can't un-sing a song that's sung
and the saddest thing about my regret
I can't forgive me and you can't forget

Percival Blake
Percival Blake
Zawód : dowódca smoczych łowców
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott
Re: Pokój z kominkiem [odnośnik]04.03.20 18:40
Zamiast zawrotów głowy postrzeganie Kerstin zdominowane zostało przez trudne do wytłumaczenia poczucie lekkości. Gdyby miała jakąkolwiek wolę skierowania myśli na sprawy tak przyziemne jak wspomnienia - w tym momencie wkraczała wszak na zupełnie nową ścieżkę, rodziła się do życia, które od zawsze było jej przeznaczone; do życia w miłości - zdałaby sobie sprawę, że nie jest to stan pożądany. Ostatni raz czuła się tak bezwolna i rozproszona, gdy przez zbyt długi czas pomagała przy szorowaniu sali operacyjnej żrącymi roztworami formaldehydu. Takie przyjemne, pokryte mgłą chwile miały zazwyczaj jeden koniec, taki, który wiązał się z przewlekłym bólem głowy, mdłościami i tragicznym samopoczuciem. W ten sposób pomyślałaby Kerstin, gdyby w jej ciele pozostała chociaż cząstka odpowiedzialnej pielęgniarki.
W rzeczywistości młoda Tonks nie czuła się już w ogóle jak pielęgniarka ani charłaczka ani nawet odpowiedzialna dwudziestoletnia dziewczyna. Była zakochana i wyłącznie to miało znaczenie - nie istniał na świecie żaden logiczny argument, dla którego miałaby stawać na drodze przeznaczeniu. Los uśmiechnął się do niej i pozwolił spotkać prawdziwą drugą połowę. Po raz pierwszy od lat była upojnie szczęśliwa i niczego jej nie brakowało.
Percival, cudowne imię. Nie sądziła, by mogła pokochać go jeszcze bardziej, a jednak z każdym słowem, gestem, ciepłym spojrzeniem serce w jej klatce piersiowej przyspieszało rytm. Żałowała, gdy w ostateczności puścił jej dłoń, ale nie próbowała naciskać. Nie chciała zrazić go do siebie nieskromną nachalnością, chociaż najchętniej objęłaby palcami jego doskonałą twarz, prześledziła opuszkami palców wydatne policzki i delikatną linię ust. Spotkała w życiu tak wielu ludzi, tak wielu też dotykała przez wzgląd na pracę, ale była przekonana, że nikt z nich nie mógłby dorównywać Percivalowi.
- Z najwyższą przyjemnością napiję się białego wina - powiedziała prawie bezwiednie, nie mogąc oderwać od niego spojrzenia. Paradoksalnie, ponieważ dotąd stroniła od alkoholu, ale nie miała ani krzty woli do tego, by móc mu odmówić. - Najbardziej jednak chciałabym cię lepiej poznać. Pomimo, że... - przygryzła nieśmiało wargę - ...odnoszę wrażenie, że już się znamy. Czy ty również to czujesz, to przywiązanie? Proszę, powiedz, że to nie są tylko moje płonne nadzieje - Kocham cię, dodała niemal, ale jednak nie mogła, słowa uwięzły jej w gardle, a niepewność okazała zbyt silna.


So for a while things were cold, they were scared down in their holes
Kerstin Tonks
Kerstin Tonks
Zawód : Pielęgniarka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
wszystko wali się
a ja nie mogę biec
może ten deszcz udaje łzę
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Charłak
wake up
Niemagiczni
Niemagiczni
https://www.morsmordre.net/t8101-kerstin-tonks https://www.morsmordre.net/t8192-parapetowa-skrzynka-pocztowa#235933 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t8799-skrytka-bankowa-nr-1965#261717 https://www.morsmordre.net/t8213-kerstin-tonks
Re: Pokój z kominkiem [odnośnik]03.04.20 23:16
Nie zdążył udać się do jadalni z prośbą o podanie im białego wina – choć zrobiłby to, oczywiście, spełniłby każde życzenie, jakie tylko padłoby dzisiaj z ust Kerstin – bo ledwie jej słowa wybrzmiały w ciepłej przestrzeni pokoju, na stoliku obok nich pojawiła się butelka z dwoma kieliszkami, odbijającymi miękki blask wypełniającego pomieszczenie światła; hotel musiał należeć do tych magicznych – co dostrzegłby już wcześniej, gdyby zmierzając do pokoju, zwrócił uwagę na ruchome portrety znanych czarodziejów, wiszące w głównej recepcji. Tego wieczoru nie widział jednak niczego poza nią – i nic więcej widzieć nie chciał, nie odnajdując sensu w marnowaniu cennych minut, które mogli razem spędzić, na poświęcanie uwagi nieistotnym detalom. – Jak sobie życzysz – odpowiedział, na moment przenosząc spojrzenie ze stolika na jej twarz. Wyminął ją, żeby podejść do blatu, po czym płynnym ruchem nalał jasnego płynu do obu naczyń; własny kieliszek przytrzymał lewą ręką, prawą wyciągając ku Kerstin – ostrożnie podając jej wino.
Zawahał się przez moment nad jej pytaniem. Czy czuł, że się znali? Nie wiedział, kim była, poznał dopiero jej imię; nie miał pojęcia, czym zajmowała się na co dzień, jakie były jej pasje i marzenia, jaką melodię kochała najbardziej, ani dlaczego właściwie skierowała swoje kroki do tego konkretnego hotelu – i ta niewiedza go męczyła. A jednak, w jej słowach również kryło się jakieś ziarno prawdy. – Czuję – zaczął, powoli zbierając rozbiegane myśli i ponownie zajmując poprzednie miejsce przy oknie; być może odrobinę bliżej niej niż powinien, może należało cofnąć się o pół kroku – ale nie zrobił tego – jakbym przez całe swoje życie szedł właśnie do tego miejsca. – Był przekonany, że właśnie tak było; że każda jego decyzja, każde wyrzeczenie i wszystko inne wydarzyło się po to, by mógł ją spotkać. – Nie mogę pozbyć się wrażenia, że już kiedyś istnieliśmy, w świecie, którego nie pamiętam – ciągnął dalej, starając się ubrać w słowa własne emocje i uczucia, chaotyczne, niezrozumiałe; gdyby zachował resztki jasności myślenia, dostrzegłby bez trudu, że coś z nim zdecydowanie było nie tak, ale zdrowy rozsądek uparcie milczał, nieprzytomny i cichy, upojony aromatem tej samej magii, która spętała jego umysł. – Wznieśmy toast za to, że wreszcie się odnaleźliśmy – zaproponował, przechylając lekko kieliszek, by stuknąć szkłem o szkło; dopiero później uniósł jego brzeg do ust, żeby napić się wina – słodkawo-cierpkiego, doskonałego. – Zdradź mi coś o sobie – poprosił po chwili, chcąc chociażby uchylić zakrywającą ją zasłonę tajemnicy. – Trzy rzeczy. Jakiekolwiek wybierzesz – dodał, wiedziony spontaniczną myślą; mogła powiedzieć cokolwiek, od kwestii trywialnych po te istotniejsze – wybór pozostawiał jej.




I cannot undo what I have done
I can't un-sing a song that's sung
and the saddest thing about my regret
I can't forgive me and you can't forget

Percival Blake
Percival Blake
Zawód : dowódca smoczych łowców
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott
Re: Pokój z kominkiem [odnośnik]09.04.20 14:24
Mrugnięcie światła wraz z towarzyszącą mu materializacją zastawy oszołomiło Kerstin i na kilka chwil odebrało jej rezon. Instynktownie odsunęła się pół kroku, bo choć magia sama w sobie nie była jej zupełnie obca, miała ten odruch głęboko zakorzeniony. Nasłuchała się historii, które wykształciły w niej mocno ograniczone zaufanie do czarodziejskich sztuczek, zwłaszcza dziś, zwłaszcza teraz. Rozejrzała się spanikowana, lęk odebrał jej pewność siebie, gdy jednak mimowolnie zatrzymała wzrok na Percivalu, ponownie spłynął na nią spokój zakrawający o rozrzewnienie. Ależ jak mogłaby obawiać się czegokolwiek w jego towarzystwie? Jeżeli nawet był czarodziejem, zmartwień przysparzała jej co najwyżej możliwość niedopasowania. Ona potrafiła kochać pomimo wszystko, lecz czy on byłby zdolny do tego samego?
Przygryzła wargę i z ostrożnym skinieniem przyjęła kieliszek. Zarumieniona, przesuwała po nim palcami, zawstydzona i zaintrygowana faktem, że zaledwie parę sekund wcześniej nie istniał. Każdy szczegół zdawał się być tego wieczora niczym wyśniony. Czułe słowa mężczyzny, te cieplejsze i słodsze niż wino, pogłębiały pragnienie pozostania w tej bajkowej rzeczywistości na zawsze.
Podparła się ramieniem na ścianie przy oknie i wysłuchała go z pełnią uwagi. Miała ochotę zachichotać ze szczęścia, gdy przyznał, że odczuwał to samo, co ona, nie chciała jednak, aby odebrał to w niewłaściwy sposób. Ostała na uśmiechu, wystarczająco tajemniczym, by intrygować.
- Za nasze spotkanie - przyznała w toaście, ani na moment nie odrywając od niego spojrzenia, nawet wtedy, gdy upiła skromny łyk wina.
Poprosił ją, aby opowiedziała więcej o sobie, leczy czy to było właściwe? Nie przykładała już wagi do własnej przeszłości, najchętniej słuchałaby wyłącznie o nim - byłaby szczęśliwa mogąc przez długie godziny leżeć z głową na jego kolanach i słuchać najprostszych historii z jego życia. Każda jedna byłaby wyjątkowa, strzegłaby jej w sercu jak najmilsze wspomnienie.
Równie mocno nie chciała go zawieść, więc ostatecznie przystała na prośbę, licząc na to, że odwdzięczy się tym samym. Starała się odnaleźć w głowie wiadomości wystarczająco istotne, by mogły go zainteresować. Jeżeli już miała opowiadać, pragnęła zrobić na nim wrażenie.
Informację o braku magii odrzuciła od razu. To zbyt wcześnie, obawiała się, że jeżeli to przyzna, nie będzie już chciał z nią rozmawiać, a tego by nie zniosła.
- Jestem pielęgniarką, pasjonuje mnie medycyna jako środek niesienia pomocy - powiedziała i gdzieś pod całym oszołomieniem odczuła znów tę iskierkę pasji - Pracowałam kiedyś w Londynie, ja... - urwała. To było zbyt smutne, a ona czuła się zbyt dobrze. - Uwielbiam zwierzęta. Zawsze chciałam mieć lisa. Wiem, to głupie... - niezbyt istotne, lecz przyszło jej do głowy jako pierwsze.
Opuściła wzrok, żeby ukryć łzę. Nagle zrobiło jej się przykro, przyszło jej do głowy, że nie ma w niej niczego godnego uwagi.





So for a while things were cold, they were scared down in their holes
Kerstin Tonks
Kerstin Tonks
Zawód : Pielęgniarka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
wszystko wali się
a ja nie mogę biec
może ten deszcz udaje łzę
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Charłak
wake up
Niemagiczni
Niemagiczni
https://www.morsmordre.net/t8101-kerstin-tonks https://www.morsmordre.net/t8192-parapetowa-skrzynka-pocztowa#235933 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t8799-skrytka-bankowa-nr-1965#261717 https://www.morsmordre.net/t8213-kerstin-tonks
Re: Pokój z kominkiem [odnośnik]20.04.20 20:18
W pierwszej chwili nie dostrzegł nagłej czujności i niepewności w jej rysach, zajęty nalewaniem wina do idealnie przejrzystych kieliszków; dopiero później – gdy uniósł spojrzenie, na powrót odnajdując jej piękną twarz – zauważył w niej cień emocji, których obecności nie zrozumiał, obawy, niepokoju? Wrażenie było ulotne, trwające może ułamek sekundy, ale był niemal pewien, że go sobie nie wyobraził. Czego się obawiała? Jego? Zawahał się, czyżby wiedziała, kim był wcześniej, co zrobił? Raz jeszcze jej się przyjrzał, pewien, że w tym życiu nigdy wcześniej się nie spotkali; nie mogła znać jego historii, ale być może wina odbijała się w jego oczach, może krew na jego dłoniach nie była tak niewidoczna i fantomowa, jak mu się zdawało? – Czy coś się stało? – zapytał, starając się nie pozwolić, by jego głos brzmiał zbyt niepewnie, zamiast tego wypełniając go troską. Podał jej kieliszek, bezgłośnie oddychając z ulgą, kiedy mimo wszystko wzniosła zaproponowany przez niego toast, upijając łyk słodkiego alkoholu w tym samym czasie, kiedy charakterystyczny smak rozlał się na jego języku. Prawie go jednak nie zauważał, uwagę skupiwszy na parze wpatrzonych w niego oczu; mógłby utonąć w tych jasnych tęczówkach, zdających się zaglądać głębiej – do miejsc, co do których jeszcze nie był pewien, czy chciał je jej pokazać.
Czekał na jej odpowiedź ze wstrzymanym oddechem, wypuszczając powietrze z płuc dopiero, kiedy ponownie się odezwała – zupełnie, jakby się obawiał, że jeśli zrobi to wcześniej, rozwieje się jak senna mara. Nie zrobiła tego jednak, a wypowiadane melodyjnym głosem zdania tylko utwierdziły go we wcześniejszym przekonaniu, że była istotą zrodzoną z czystego dobra; kimś, kto poświęcał życie, żeby nieść pomoc innym, wrażliwym, wspaniałym. Coś niewidzialnego zacisnęło się na jego wnętrznościach, jakaś stalowa pięść ścisnęła żołądek; jak mógł choćby przez chwilę myśleć, że byli sobie przeznaczeni? Zasługiwała na kogoś lepszego; kogoś, kto nie zbrukał się morderstwem, kto nie był winny krzywdzie niewinnych ludzi. Zacisnął mocniej palce na szkle, gdy wspomniała o Londynie. – Pracowałaś? – zapytał, celowo podkreślając czas przeszły. Jednocześnie chciał i nie chciał usłyszeć odpowiedzi, nie potrafił jednak powstrzymać pytania, nim spłynęło z jego warg. – W Świętym Mungu? – Bez problemu mógł ją sobie tam wyobrazić, miała w sobie łagodność i wrażliwość, którą spotykał już wcześniej u uzdrowicieli – choć nigdy żaden z nich nie oczarował go w takim stopniu.
Uśmiechnął się bezwiednie na wspomnienie o zwierzętach, a więc jednak mieli ze sobą coś wspólnego. – To nie jest głupie – zaprzeczył, kręcąc lekko głową. – To piękne stworzenia. Lisy. W okolicy, w której mieszkam, lisia rodzina wykopała norę, powinnaś je zobaczyć – odezwał się, zanim zdążył zastanowić się, co właściwie mówi; zanim ostrożność mogłaby powstrzymać jego słowa. – Magiczne stworzenia zawsze były moją pasją. Zajmuję się smokami – ciągnął, pewien, że porusza temat bliski im obojgu. – Hoduję też smoczogniki. Słyszałaś o nich kiedyś? – zapytał, posyłając jej pytające spojrzenie.
Nie rozumiejąc, dlaczego jej własne zaszkliło się nagle, a po policzku spłynęła samotna łza; zmarszczył brwi, nachylając się niżej, odruchowo; uniósł dłoń do jej twarzy, żeby kciukiem zetrzeć kroplę z jasnej skóry. – Kerstin? Czy powiedziałem coś nie tak, zasmuciłem cię? – zapytał cicho, starając się – bezskutecznie – domyślić, jakie mogło być źródło jej smutku.




I cannot undo what I have done
I can't un-sing a song that's sung
and the saddest thing about my regret
I can't forgive me and you can't forget

Percival Blake
Percival Blake
Zawód : dowódca smoczych łowców
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott
Re: Pokój z kominkiem [odnośnik]26.04.20 13:07
Nie pozwoliła, by ich spotkanie zostało na zbyt długo naruszone przez nieistotny incydent z materializacją wina. Zareagowała zbyt lękliwie, dała się zaskoczyć, a przecież nie pierwszy raz miała do czynienia z tego typu magią, nie pierwszy raz patrzyła na coś, czego logiką nie dało się wyjaśnić. Ukradkowym kiwnięciem głowy zasygnalizowała, że nie wydarzyło się nic, na co warto by zwracać uwagę. Wstydziła się własnej niepewności, gryzło ją, co mogliby o tym spotkaniu pomyśleć Mike, czy Just, a przynajmniej przez chwilę, ten krótki moment, gdy pokaz magii przypomniał o istnieniu świata na zewnątrz hotelowego pokoju.
Lecz dzisiejszy wieczór zdawał się być odłamkiem innej, baśniowej rzeczywistości, a emocjonalny chaos Kerstin zdominował lęk. Zawsze była taka nudna i przewidywalna, taka porządna, podczas gdy Percival wyglądał raczej na żywą potęgę zaklętą w męskim ciele. Nie mogła za to odpowiadać wyłącznie magia, znała wielu czarodziejów, ale żaden nie wzbudzał w niej tak silnego wrażenia. Gdy patrzyli sobie w oczy, kolana Kerstin słabły, jakby znalazła się pod władzą mistycznego uroku. W jego towarzystwie po raz pierwszy od lat miała ochotę dokonać rzeczy zupełnie spontanicznych, jak taniec boso bez muzyki albo pocałunek z zaskoczenia.
Wsłuchiwała się w odpowiedź uważniej niż kompozytor w melodię, lecz ciekawość i drobne, rozkoszne historie miały dla kobiety słodko-gorzki symbol dzielących ich różnic. Jak więc mogłaby się powstrzymać od kilku niewinnych łez? Jej kochana matka zakochała się w mugolu z wzajemnością, ale nie dowie się, czy Percival jest równie otwarty na miłość, jeżeli wreszcie nie zapyta.
Uśmiechnęła się blado, gdy musnął palcami jej policzek. Uniosła dłoń, splątała ich palce i przytrzymała ją przy własnym policzku, by choć przez chwilę dłużej zachować cielesny kontakt. W taki sposób, blisko, intymnie, zebrała się na zdradzenie największej tajemnicy.
- Zobaczyłabym to wszystko z wielką przyjemnością - przyznała ściszonym głosem. - Lisy są wspaniałe i nigdy nie miałam okazji spotkać smoka - Przygryzła usta, westchnęła. - Och, mój drogi, nie powiedziałeś niczego, co mogłoby mnie zasmucić. Nie chodzi o ciebie, lecz o mnie, bo wiesz... nie widziałam nigdy smoka i nie pracowałam w Świętym Mungu, ponieważ jestem mugolem - Łagodnymi ruchami wyplątała palce z jego dłoni. - Wiem o istnieniu magii, bo moje rodzeństwo to czarodzieje - Nie chciałabym, żebyś czuł się zawiedziony: miała chęć dodać, lecz zamiast tego odszukała spojrzeniem jego nieziemskie zielone oczy, licząc na to, że dostrzeże w nich prawdziwą emocję.


So for a while things were cold, they were scared down in their holes
Kerstin Tonks
Kerstin Tonks
Zawód : Pielęgniarka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
wszystko wali się
a ja nie mogę biec
może ten deszcz udaje łzę
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Charłak
wake up
Niemagiczni
Niemagiczni
https://www.morsmordre.net/t8101-kerstin-tonks https://www.morsmordre.net/t8192-parapetowa-skrzynka-pocztowa#235933 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t8799-skrytka-bankowa-nr-1965#261717 https://www.morsmordre.net/t8213-kerstin-tonks
Re: Pokój z kominkiem [odnośnik]06.06.20 14:03
Dałby wiele, żeby być w stanie rozumieć ją lepiej; by z drobnych gestów i odbijających się w jasnych oczach emocji móc wyczytać więcej, by nie potykać się tak żałośnie o nieodpowiednie słowa. Widzieli się jednak po raz pierwszy, nie znali się niemal zupełnie – nie wiedział więc, co oznaczało krótkie potrząśnięcie głową, ani czym spowodowane były łzy, cicho spływające po jej gładkich policzkach. Być może dlatego czuł się tak niepewnie, zachowywał tak ostrożnie – mając wrażenie, że stąpa po kruchym i cienkim lodzie, przy najmniejszym błędzie gotowym popękać i pociągnąć go w dół, w lodowate objęcia wody – gdzie nie mógłby już czuć ciepłego dotyku jej dłoni na swojej, gdy na krótki moment splotła razem ich palce.
Kiedy ściszyła głos, instynktownie nachylił się niżej, nie chcąc zgubić ani jednego słowa z tego, co mówiła, początkowo bardziej skupiając się na jej melodyjnym głosie, niż na treści wypowiadanych zdań; ta dotarła do niego z opóźnieniem, sprawiając, że otworzył nieco szerzej oczy – ale nie odsunął się ani nie wyprostował gwałtownie. A więc to o to chodziło? – To nie ma znaczenia – odpowiedział natychmiast, bez zawahania – i naiwnie, bo słodkie opary amortencji skutecznie zakryły przed nim oczywistą prawdę: że w rzeczywistości miało to ogromne znaczenie; nie dla niego – a dla niej, mugole byli przecież teraz w niebezpieczeństwie, zwłaszcza, jeśli poruszali się wśród czarodziejów, których intencje czasami trudno było przewidzieć. Gdyby myślał jaśniej, gdyby cienie wojny były w stanie przedrzeć się przez miłosne otumanienie i dotrzeć do pijanego umysłu, z pewnością zareagowałby inaczej – upewnił się, by dotarła w bezpieczne dla siebie miejsce – ale póki co nie potrafił sięgać dalej niż chwila obecna i ten pokój, wypełniony delikatną wonią wina i obecnością Kerstin.
Ponownie odnalazł palcami jej dłoń, na powrót ujmując ją we własną. – Skoro los pozwolił nam się tutaj dzisiaj spotkać, to znaczy, że tak właśnie miało być – powiedział z przekonaniem, częściowo naprawdę w to wierząc – choć przecież na ogół drwił z przeznaczenia i nie znosił kryjącego się za nim konceptu, przez większość życia pragnąc po prostu wolności: od z góry narzuconej ścieżki, i od sił dyktujących mu, kim powinien być oraz z kim powinien być. Przebywanie w towarzystwie Kerstin w żaden sposób nie przypominało jednak tamtego poczucia uwięzienia; wprost przeciwnie, samo w sobie kojarzyło mu się z wolnością – słodką i niewiadomą. – Mogę pokazać ci to wszystko. Lisy, smoki – jeśli będziesz chciała. Nie zagrożą ci, kiedy będziesz ze mną – zapewnił, a oczy rozbłysły mu nieco jaśniej, jak zawsze, kiedy myślał o smokach, o rezerwacie lub wyprawach. Rozpromienił się, unosząc lekko jej dłoń; czuł się tak, jakby czekała na nich wspaniała przyszłość – on mógł oprowadzić ją po magicznym świecie, pokazać wszystkie jego cuda; ona mogła z kolei odsłonić przed nim nieco tajemnic tego niemagicznego, który wciąż pozostawał dla niego obcy i nieznany, niezrozumiały. Czy można było prosić o wspanialszą perspektywę? – Zatańczmy – zaproponował, jedynie przelotnie spoglądając w stronę pianina – mógł zmusić je do odegrania jakiejś melodii odrobiną magii – a później już niepodzielnie powracając wzrokiem do Kerstin.




I cannot undo what I have done
I can't un-sing a song that's sung
and the saddest thing about my regret
I can't forgive me and you can't forget

Percival Blake
Percival Blake
Zawód : dowódca smoczych łowców
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott
Re: Pokój z kominkiem [odnośnik]19.06.20 13:53
Życie Kerstin już niemal od roku oscylowało wokół tematu wojny, której aktywną częścią nigdy nie była i być nie mogła - obrywała rykoszetem jako bezbronna ofiara, pośrednio wciągnięta w konflikt czarodziejów podzielonych na dwa obozy, kłócące się zajadle o zakres praw i szacunek do ludzi takich jak ona. Ludzi w gruncie rzeczy nieświadomych znaczenia bitew prowadzonych z dala od ich pojmowania. Choć rozmawiała na ten temat często ze swoją rodziną, najpierw po tragicznej śmierci matki, a potem przy różnych, ponurych zwykle okazjach, nadal tkwiła daleko od progu zrozumienia dlaczego to wszystko było tak ważne, dlaczego niektórzy zwolennicy supremacji magicznej darzyli dzisiejszych mugoli tak olbrzymią nienawiścią. Kerstin była pacyfistką z natury, konflikty przyprawiały ją o mdłości, lecz i tak wróciła i włączyła się do tego chaosu, bo czuła, że tak trzeba. Nie pojmowała wciąż idei czystej krwi, tak samo jak nie pojmowała faszyzmu, ale nie potrzebowała rozumieć, żeby wiedzieć, że wojna rozpoczęła się już dawno i przekroczyła punkt bez powrotu. Z tego powodu nie zakładała naiwnie, że różnice między nią a Percivalem nie mają żadnego znaczenia - miały, ogromne. W innej sytuacji zapewne by się do swojej natury nie przyznała, Michael nauczył ją po jej powrocie, by nie robiła tego tak długo, jak tylko będzie zdolna przekonująco udawać.
Wydawało się to logiczne, ale tylko tak długo jak nie była zakochana. Tego wieczoru pragnęła zrzucić każdą maskę, pragnęła akceptacji bez względu na wszystko, bo żadna miłość nie mogła zostać zbudowana na kłamstwie. Porzuciła ostrożność na rzecz zaufania, a patrząc w czułe oczy mężczyzny wszelkich marzeń nie potrafiła sobie wyobrazić rzeczywistości, w której mógłby on zrobić jej krzywdę.
I miała rację, oczywiście, że miała rację - instynkt podpowiadał szczęście, czego innego miałaby się spodziewać? Byli dla siebie stworzeni i nie istniała przepaść, której nie mogliby pokonać.
- Też tak myślę - wyznała speszona i lekko zarumieniona. Percival stanął tak blisko, że nie mogła się powstrzymać przed wyciągnięciem ręki i oparciem dłoni na jego ramieniu. - Pójdę za tobą nawet na koniec świata. Przy tobie niczego się nie obawiam.
Pozwoliła poprowadzić się w tańcu. Nigdy nie była w tym najlepsza, podczas studiów rzadko miała okazję wyrwać się do miasta, lecz w objęciach Percivala niepewne kroki stawały się płynne, odnajdywała w odmętach wspomnień zapomnianą rytmikę. Przez cały czas patrzyła mu w oczy, pragnąc, by ta chwila nigdy nie minęła, lecz muzyka musiała się wreszcie skończyć. Dygnęła lekko, przypominając sobie jak przed laty ktoś z rodziny próbował nauczyć ją tańca. To mógł być ojciec albo Gabriel... zadrżała i owinęła ramiona wokół ciała, jakby nagle zrobiło jej się chłodno. Czas przy ukochanym mijał niepostrzeżenie, ale za oknami było już zupełnie ciemno. Od powrotu na północ ani razu nie opuszczała domu rodzinnego po zmroku. Na pewno nie bez zapowiedzi, takie ultimatum postawiła jej Just, gdy prosiła ją, by nie odsyłali jej z powrotem do bezpieczniejszej Kornwalii.
- Będę musiała wkrótce wrócić do domu, moja rodzina z pewnością się martwi - Powiedziała przez ściśnięte gardło, chwytając Percivala za dłoń. - Ten wieczór... to najpiękniejszy wieczór w moim życiu. Nie chcę, by stał się naszym pierwszym i ostatnim spotkaniem. - Na końcu języka miała już adres ich domu, ale coś ją blokowało; nie mogła tego powiedzieć, nie mogła, nie mogła, nie mogła... ale zupełnie już nie pamiętała dlaczego - Nazywam się Kerstin Tonks. Proszę, odnajdź mnie.
Niesiona impulsem objęła go mocno i oparła głowę na jego ramieniu, przerażona myślą, że nie spotkają się nigdy więcej.


So for a while things were cold, they were scared down in their holes
Kerstin Tonks
Kerstin Tonks
Zawód : Pielęgniarka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
wszystko wali się
a ja nie mogę biec
może ten deszcz udaje łzę
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Charłak
wake up
Niemagiczni
Niemagiczni
https://www.morsmordre.net/t8101-kerstin-tonks https://www.morsmordre.net/t8192-parapetowa-skrzynka-pocztowa#235933 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t8799-skrytka-bankowa-nr-1965#261717 https://www.morsmordre.net/t8213-kerstin-tonks
Re: Pokój z kominkiem [odnośnik]27.06.20 18:33
Przez chwilę naprawdę to widział: ich dwoje na metaforycznym końcu świata, daleko stąd, z dala od wojny, pochłaniającej dzień po dniu wszystko, co uważał za drogie; być może jakaś jego część, egoistyczna, naiwna, tego właśnie chciała – zapomnieć, pozostawić chaos i cierpienie za sobą, pozwolić walczyć innym. Nigdy przecież nie pragnął być żołnierzem; nie ciągnęło go do walki, nie czerpał radości z bitew, nawet tych zwyciężonych; śnił o nich nocami – rzadziej, odkąd opanował sztukę oklumencji – nieskończenie wiele razy wracając na rozorane zaklęciami ulice, obserwując wsiąkającą w bruk krew, mieszającą się z rozmokniętą ziemią i deszczem. Konflikt, w którym bezpowrotnie zatonął, zdawał się oblepiać go coraz szczelniejszą warstwą paskudnych wspomnień, zmuszając do porzucenia młodzieńczych marzeń o wolności – ale nie oznaczało to, że zapomniał o nich całkowicie. W spokojnej, słodkiej obecności Kerstin (a może – w krążących w jego żyłach kroplach amortencji) było coś, co tymczasowo przywracało mu wiarę w tę jaśniejszą przyszłość, w wolność, za którą od zawsze gonił; złudnie – wyrzekł się tego wszystkiego, kiedy wypowiadał słowa przysięgi wieczystej – ale w tamtej chwili nawet nierzeczywistość własnych pragnień zdawała się mu nie przeszkadzać. Liczyła się tylko prawda wypowiadana delikatnym głosem Kerstin. – I ja za tobą – odpowiedział jej więc, pewnie, czysto; naprawdę wierząc, że tak będzie – że od tego wieczoru już zawsze będą razem, związani nierozerwalną więzią, która splotła ich ścieżki. – Ukryjemy się gdzieś, gdzie nikt nas nie znajdzie. – Gdzie nie zagrożą jej zwolennicy czystości krwi, fanatycy, słudzy Voldemorta; tacy, jak niegdyś on.
Miał nadzieję, że ich wspólny taniec będzie trwał przez wieczność; prowadził ją lekko, ale pewnie, czując się przez moment, jakby w ramionach trzymał najcenniejszy skarb – i poniekąd tak było; wypite wino uderzyło mu nieco do głowy, a może zrobił to jej zapach – świeży, kwiatowy, odurzający. Nie chciał jej puszczać, ani teraz, ani wcale; nie przeszkadzała mu cichnąca muzyka. Kiedy powiedziała, że musi wracać, w pierwszej chwili chciał zaprotestować, spoglądając na nią z widocznym zawodem; dlaczego powinni przejmować się jej rodziną, dlaczego powinni przejmować się kimkolwiek, skoro odnaleźli siebie? – Zostań jeszcze chwilę, najdroższa – poprosił, ściskając mocniej jej palce i unosząc jej dłoń do ust, żeby przycisnąć wargi do jasnej skóry. Wiedział jednak – podskórnie, być może od samego początku – że nie będzie w stanie jej zatrzymać; że rozmyje się w nocnym powietrzu jak senna mara, zbyt cudowna, żeby mogła być prawdziwa. – To nie będzie nasze ostatnie spotkanie. Ja… Odnajdę cię. Na pewno. Obiecuję – powiedział, z determinacją i przekonaniem przelewającymi się pomiędzy głoskami. Nie potrafił przypomnieć sobie świata, w którym jej nie było – i nie chciał tego robić.
Na dźwięk jej nazwiska jego brwi drgnęły lekko, coś znajomo poruszyło się w jego umyśle – ale był jeszcze zbyt otumaniony, żeby przypisać je do innych osób. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, że sekundę później objęły go szczupłe ramiona, a jej głowa spoczęła na jego ramieniu. Odwzajemnił uścisk, przyciskając na moment szorstki policzek do jej skroni, odsuwając się po chwili, która wydawała się jednocześnie nieskończenie długa, jak i boleśnie krótka. Spojrzał w dół, zatrzymując wzrok na jej twarzy – Merlinie, była taka piękna – i nim zdążyłby się powstrzymać, dotknął palcami jej podbródka, delikatnie unosząc jej twarz wyżej, a później samemu się pochylając – żeby złożyć na jej ustach subtelny, ostrożny pocałunek. – Pozwól mi się odprowadzić – przynajmniej odrobinę. Upewnić, że dotarłaś bezpiecznie – poprosił, pozwalając, by jego dłoń ponownie odnalazła jej. Splótł ich palce razem, odsuwając się jedynie o pół kroku i czekając na jej odpowiedź – choć sam był pewien, że nie było mowy, by tak po prostu pozwolił jej samotnie wyjść przez prowadzące na korytarz drzwi.

| zt x2 :pwease:




I cannot undo what I have done
I can't un-sing a song that's sung
and the saddest thing about my regret
I can't forgive me and you can't forget

Percival Blake
Percival Blake
Zawód : dowódca smoczych łowców
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott
Pokój z kominkiem
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach