Wydarzenia


Ekipa forum
Fortunnie wyjaśnione nieporozumienie
AutorWiadomość
Fortunnie wyjaśnione nieporozumienie [odnośnik]09.02.18 23:24
Podłogę pokrywała gruba warstwa brudu, a każdorazowe oderwanie stopy od podłoża wiązało się z lepkim cmoknięciem podeszwy, odrywającej się od klejącej ziemi. Tygodniowa norma wyrobiona w zaledwie trzy dni, ustanowiony kolejny rekord, skrupulatnie zapamiętany przez Robina, odpływającego w abstrakcyjne rozmyślania podczas przecierania szmatą szeregu szklanych kufli. Miarką w oczach dzielił standardy czystości, kategoryzował gości usadzanych do stolików i lał wódki do zamówionych koktajlów, z dziką satysfakcją wykorzystując doń swe alchemiczne doświadczenie. Idealnie wymierzone proporcje, nigdy nie zhańbił się pomyłką, nawet po wyczerpującym dniu spędzonym pośród barwnych kłębów dymu, wdychając charakterystyczne wyziewy z przerdzewiałego kociołka. Wyrobił sobie pewną tolerancję - zarówno na opary buchające znad gotujących się eliksirów, jak i na destrukcyjną nudę, porażającą go przeraźliwą rutyną. Źle znosił spokój w przystani tonącej bluzgami, więc nerwowo kulił się za barem i wyczekiwał  spektakularnego wybuchu, uwolnienia tłamszących się treści w rozbudowanych mięśniach nokturnowych zabijaków. Zbieranie z podłogi zębów, które poturlały się aż kontuar było chlebem powszednim... i całkiem opłacalnym, stanowiąc integralną część robinowego męczeństwa. Ludzkie kości nie spadały z nieba, stanowiąc raczej towar deficytowy, którego nigdy nie posiadał w nadmiarze. Wyszczerbione zęby traktował więc jako dobry napiwek, napychając sobie nimi kieszenie, nim padły łupem łowców nagród, których pod Mantykorą kręciło się wielu. Spokój zwiastował ciszę przed burzą, czy prościej, w rynsztokowym języku gburowatych drabów: przed grubą awanturą, wstrząsającą w posadach lichą konstrukcją karczmy. Nie poczuwał się wówczas do obowiązku chronienia mienia, zdecydowanie bardziej koncentrując się na swojej własnej osobie, choć dbanie o siebie przychodziło Robinowi z najwyższym trudem. Obchodziło go co jutro wrzuci do kociołka, ignorował zaś uparcie brak podstawowych artykułów żywnościowych i podłe uczucie ssania w żołądku. Chciał wierzyć, że zapełnianie szklanych fiolek, nadmie i jego poczuciem sytości, tak jak przelało się po zgrabnej buteleczce. Czasami działało, a duma rozpierającą Hawthorne'a kupowała mu wówczas kilkanaście godzin jechania na triumfalnej satysfakcji, głuchej na prośby wymęczonego organizmu.
Dziś jednak prężył się stosunkowo wypoczęty, z rosnącym znużeniem licząc głowy, by ułożyć je w kilkanaście matematycznych ciągów. Wysiłek umysłowy miał skrócić dłużącą się zmianę, po której nie oczekiwał już żadnych fajerwerków. Klientela się przerzedziła i nikt z towarzystwa stolikowego nie potrzebował niczego ponad kilku sznapsów podanych wprost do rąk pańskich. Wyłowienie potencjalnych kupców z grona rzezimieszków i bandziorów nie sprawiało Robinowi trudności, a z powodu ich braku, molestował pustym wzrokiem przekrzywiony zegar wiszący na bielonej ścianie, ponuro obserwując taniec wskazówek. Skrzypnięcie ciężko przesuwających się drzwi wyrwało Hawthorne'a z sennej apatii; przekrzywił głowę, nieśpiesznie obracają się do nowego przybysza i opierając się łokciami o bar, w pozie tak nonszalanckiej, jak tylko mogła być poza posługacza zatrudnianego za marne pieniądze. Zblazowanie i niechęć wręcz uwydatniły się na obliczu Robina - typowa reakcja leniwego barmana, rozeźlonego za śmiałość gościa, nalegającego na coś mocniejszego.
Robin Hawthorne
Robin Hawthorne
Zawód : Alchemik z powołania
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I have seen the moment of my greatness flicker,
And I have seen the eternal Footman hold my coat, and snicker
And in short, I was afraid.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5744-robin-hawthorne https://www.morsmordre.net/t5766-paracelsus#136059 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f188-smiertelny-nokturn-18-13 https://www.morsmordre.net/t5765-skrytka-bankowa-nr-1417 https://www.morsmordre.net/t6217-robin-hawthorne
Re: Fortunnie wyjaśnione nieporozumienie [odnośnik]10.02.18 16:45
Przekroczenie progu taniego przybytku przez Alpharda przypominało zwinne wślizgnięcie się do środka za jednym z szemranych, barczystych typów, których śmiało określa się tymi spod ciemnej gwiazdy. Drzwi zatrzasnęły się tuż za nim, wydając przy tym przeraźliwie wysokie dźwięki, bo zawiasy musiały dać o sobie znać, stare i przerdzewiałe. W takim miejscu mało prawdopodobne było to, iż ktoś miałby pokusić się o ich naoliwienie. Lecz nawet ten charakterystyczny odgłos przybycia przynajmniej jednego nowego gościa nie zwrócił na niego ciekawskich spojrzeń. Zależało mu na tym żeby pozostać przez pewien czas niezauważalnym i nie wydawało się to aż tak trudnym zadaniem, bo każdy z obecnych w tym przybytku zajęty był sobą i pochylaniem się nad swoim własnym kuflem. Ten powszechny egoizm pozwolił mu stać przez chwilę przy wejściu – co było rozważnym, niezwykle asekuracyjnym zachowaniem – i rozejrzeć po wnętrzu. Choć nie ujrzał zbyt wielu osób, zaledwie kilku mężczyzn i młodego barmana, to jednak każdy z klientów zdawał się być kimś szemranym. Takiego widoku właściwie się spodziewał. Uderzyło w niego zatęchłe powietrze i to też nie powinno go aż tak dziwić, bo nie wyobrażał sobie, żeby ktokolwiek pokwapił się o odpowiednie wywietrzenie całego pomieszczenia. Zresztą, klienteli nie przeszkadzała mieszanka nędznych zapachów, gdyż sami stanowili główne źródło tegoż odoru. Zmęczeni życiem nie szukali bardziej godziwych bodźców. Alphard wyróżniał się pod tym względem, ale nie tylko to czyniło go kimś szczególnym. Nawet w starym, czarnym, długim płaszczu, którym się ściśle otulił, i z zakrywającym sporą część twarzy kapturze ewidentnie nie pasował do tej podłej scenerii. Nie był jednym z mężczyzn, jacy podchodzą do baru i władczo rzucają swe żądanie o mocny napitek. Ostrożnie i niechętnie, jednocześnie nie oczekując, że ktokolwiek może go rozpoznać, ściągnął kaptur, po czym przeczesał długimi, bladymi palcami swoje ciemne włosy do tyłu. Spokojnym krokiem podszedł do barowej lady, mimowolnie dostrzegając unoszący się kurz, wyczuwając jak podeszwy kleją się do drewnianej podłogi. Odczekał grzecznie chwilę aż inny jegomość oddali się od stolika ze swym napitkiem i wówczas skupił w całości swą uwagę na barmanie. Był młody, równie zniechęcony perspektywą męczenia się z życiem, co osobnicy, których musiał obsługiwać, a przynajmniej tak Alphard definiowałby znudzony wyraz jego twarzy. Black nie dostrzegł w jego wodnistych, szaroniebieskich oczach jakichkolwiek śladów ambicji, skrytej w ich głębi iskry buntu. Ten młody człowiek był mu obojętny, to nie jego przecież chciał odnaleźć pod Mantykorą.
Szukam alchemika – wyrzucił z siebie spokojnie, jednak pewnie, nie pozwalając sobie na chwilę zwątpienia. Komu mógłby zadać podobne pytanie, jeśli nie pracownikowi lokalu? Żadna z rozpitych do czerwoności i szemranych mord nie przywodziła na myśl alchemicznego profilu. – Mógłbyś mi coś o nim powiedzieć? – spytał cicho, próbując zachować odpowiedni dystans, aby poły płaszcza nie zetknęły się z ladą, którą szybko uznał za powierzchnię równie klejącą się z brudu co podłogę. – Na pewno jest tak dyskretny jak słyszałem?
Zależało mu tylko na jednym eliksirze, kupnem którego właściwie zbyt wiele nie ryzykował, jednak wolał, aby wieść o jego wizycie w tym miejscu nie rozpierzchła się na wszystkie strony świata. Chciał przeprowadzić tylko jeden mały eksperyment, tylko na sobie.
Alphard Black
Alphard Black
Zawód : specjalista ds. stosunków hiszpańsko-brytyjskich w Departamencie MWC
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
step between the having it all
and giving it up
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t5607-alphard-black https://www.morsmordre.net/t5622-tezeusz#131593 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t5636-skrytka-bankowa-nr-1378 https://www.morsmordre.net/t5637-a-r-black
Re: Fortunnie wyjaśnione nieporozumienie [odnośnik]12.02.18 12:32
Zimowy okres bywał zdecydowanie najcięższy i najbardziej upierdliwy w powtarzającym się kołowrotku pór roku. Prócz osłabionej odporności - bez trudu łapał wszelkie infekcje i wirusy - wyjątkowo nieprzyjemnych warunków w mieszkaniu (dojmujące zimno i brak własnego kominka), Robin musiał zmagać się ze znaczną liczbą jurnych, aroganckich mężczyzn, zaglądających do Mantykory zarówno za potrzebą kielicha, jak i usług, jakich on jednak nie oferował. Większa część bywalców - bo przecież nie gości - zapyziałej karczmy poszukiwała ty prostych rozrywek. Hawthorne i jego magiczne buteleczki wyciągane spod płaszcza były zgrabnym dodatkiem do większej sceny szemranych interesów. Chłodne miesiące dmące śniegiem pobudzały oprychów, skłonnych do awantur oraz rozmnażania się na zapleczu, biernie dowodzących za Arystotelesem, iż zima stanowi summum męskiej mocy seksualnej, a Robin pokornie wypełniał swoje obowiązki, mimowolnie chłonąc nauki na dorosłe życie. Promyk nadziei powoli się w nim wypalał, chlapiąc gorącym woskiem, ale póki tlił się tym ostatkiem sił, Hawthorne nie pogrążał się w czarnej rozpaczy. Bierność wobec nieprzyjemności może nie przysparzała chluby, lecz nie oceniał go przecież nikt, prócz niego samego. A on o sobie również mniemanie miał niskie. Niechętnie odwracał się plecami do sali, ustawiając rząd względnie czystych kufli na pochyłej półce z sczerniałego drewna; nieznośny dyskomfort, że zostanie ugodzony w plecy zaklęciem (lub co bardziej prawdopodobne - nożem) pojawiał się niezmiennie, odkąd zaczął tu pracować. Trzeźwych łajdaków uważał za tych znacznie bardziej niepokojących od spitych oprychów, a względnie wczesna pora sprzyjała urozmaiceniom fetowania kończącego się tygodnia. Rzężące drzwi przykuły spojrzenie bladych oczu, acz stojącą w nich sylwetkę prędko pominął: ot, kolejny kaptur, których przy stolikach doliczył się już sześciu. Anonimowość na Nokturnie nikogo nie dziwiła, obnoszenie się z nazwiskiem gwarantowało śmierć równie prędką, jak błysk zaklęcia niewybaczalnego, z oczywistych przyczyn również rysy twarzy podlegały ścisłej ochronie. Blade oblicze wysokiego jegomościa ewidentnie jednak nie pasowało do obskurnych murów Mantykory, brakło mu siermiężnej pewności siebie oraz szorstkiej brutalności, przecinającej zmarszczkami czoła barowych wyjadaczy. Flegmatyczny, nieco melancholijny i zadziwiająco konkretny w artykułowaniu swych żądań. Milcząc chwycił za wilgotną ścierkę, przecierając kontuar na oczach gościa; zwężone powieki wychwyciły moment, w którym ten zrezygnował z podparcia - i rozchylił lekko usta, nachylając się bliżej w jego stronę.
-Może - odparł cicho na pierwsze z zadanych pytań, zaginając trzęsące się palce na krawędzi blatu, by ukryć nerwy oplatające jego ciało. Bezbarwna fizjonomia i przeciętne, czy wręcz uwłaczające zajęcie zarzucały na Robina swoistego rodzaju pelerynę niewidkę, gwarantującą mu bezpieczne przetrwanie, lecz zaskakująca rozległa wiedza mężczyzny o odbywających się w karczmie praktykach, wzmogła ostrożność Hawthorne'a do krytycznego poziomu. Starał się pozostawać niezauważony, lecz coś wymknęło się spod kontroli. Po lakonicznej odpowiedzi powrócił do swych zajęć, kompletnie przestając interesować się czarnowłosym jegomościem, choć kątem oka wciąż sprawdzał, czy nadal stoi skamieniały u kontuaru, jak Niobe opłakująca swoje dzieci.
Robin Hawthorne
Robin Hawthorne
Zawód : Alchemik z powołania
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I have seen the moment of my greatness flicker,
And I have seen the eternal Footman hold my coat, and snicker
And in short, I was afraid.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5744-robin-hawthorne https://www.morsmordre.net/t5766-paracelsus#136059 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f188-smiertelny-nokturn-18-13 https://www.morsmordre.net/t5765-skrytka-bankowa-nr-1417 https://www.morsmordre.net/t6217-robin-hawthorne
Re: Fortunnie wyjaśnione nieporozumienie [odnośnik]12.02.18 20:23
Zmarszczył brwi w wyrazie niezadowolenia z własnego niepowodzenia, jak również ukazując tym samym konsternację, w jaką został wprawiony przez brak wylewności chłopaka. Rozumiał niechęć do udzielenia odpowiedzi na jego pytania, jak również przypuszczał, że zna źródło tak opornego dzielenia się informacjami przez młodzieńca stojącego za ladą. Dobrą minutę stał niczym słup soli, spojrzenie wciąż zatrzymując na sylwetce barmana, po czym przeniósł je gdzieś w bok, widocznie mierząc się z ewentualnymi skutkami podjętej decyzji. Choć w normalnych okolicznościach nigdy nie zdecydowałby się zająć miejsca w tak obskurnym lokalu, tym razem musiał przymknąć oczy na otaczający go brud. Wiele kosztowało go żeby zachować maskę beznamiętności, gdy ostrożnie przysiadł na jednym z wysokich stołków tuż przy barze, o którego blat zmuszony był również się wesprzeć. I wcale nie pocieszała go myśl, że ten został przed chwilą przetarty, bo mógł przysiąc, że ściera do tego użyta jedynie uczyniła go bardziej lepkim.
Niech będzie Ognista – bąknął pod nosem i zerknął krótko za siebie, jakby licząc na to, że tym razem ujrzy dodatkową osobę, co to po prostu zmaterializuje się z niewidzialnych gołym okiem cząsteczek powietrza, ujawniając tym samym specjalne zdolności, również te alchemiczne. Niestety, przy stołach wciąż siedziało sześciu chłopów i na twarzy żadnego z nich nie dostrzegał przejawów inteligencji. Pozory często mylą, lecz nie pod Mantykorą, tutaj pielęgnowało się złą reputację przez liczbę własny ran i połamanych cudzych kości. Krótka obserwacja pomogła mu oddalić wizję chwycenia za brudną szklanicę, a co dopiero upicia z niej choćby jednego łyka jakiegokolwiek trunku, bo tutaj każdy napitek musi być podejrzany. – Nie rozpytuję bez przyczyny – dodał jeszcze, przeszywając pracownika tegoż przybytku stanowczym spojrzeniem ciemnych oczu. Czy poza tym lokalem również przedstawia się tak marnie, a może ten zmęczony wyraz jego twarzy mimowolnie dopasowuje się do otaczającej go żałosnej scenerii? To zresztą nie miało żadnego znaczenia, skoro wolał milczeć w ważkich kwestiach. Nie było powodu, aby pochylać się nad jego losem. – Jeśli dobrze pamiętam, spytałem czy pojawiający się tu alchemik jest dyskretny, a ty nie udzieliłeś odpowiedzi – tym razem zwrócił się bardziej władczo, zaś jego spojrzenie stało się jeszcze intensywniejsze, być może nawet ciężkie do udźwignięcia dla osoby, na którą zostało skierowane.
Alphard Black
Alphard Black
Zawód : specjalista ds. stosunków hiszpańsko-brytyjskich w Departamencie MWC
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
step between the having it all
and giving it up
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t5607-alphard-black https://www.morsmordre.net/t5622-tezeusz#131593 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t5636-skrytka-bankowa-nr-1378 https://www.morsmordre.net/t5637-a-r-black
Re: Fortunnie wyjaśnione nieporozumienie [odnośnik]15.02.18 23:32
Biernie poddał się szorstkiemu tonowi, wytyczającemu kroki pokracznego tańca manipulacyjnych przepychanek; niezaznajomiony z retoryczną sztuką Robin kulawo odparł pierwszy sztych, na miękkich nogach drżąc w oczekiwaniu na kolejny. Ostro skrojone usta mężczyzny poruszyły się w niemym dowodzie zaciętości, a tknięte niepowodzeniem brwi wzbiły się do góry, jak rozproszona chmara kraczących wron, zasnuwających niebo ponurym omenem. Hawthorne skulił ramiona, zaszczuty intensywnym spojrzeniem, palącym go przez szare ubranie, niby niechciany dotyk. Krótka zmowa milczenia mogłaby okazać się paktem bezowocnym, obfitującym za to w reakcje zbyt gwałtowne, by młodzian uznał je za pożądane. Narzucony żołnierski marsz wymagał pociągnięcia kroku i raźnego towarzystwa, oddanego ostatecznie w wąskie ramiona czarnowłosego jegomościa. Klient nasz pan; obojętnie wzruszył więc ramionami, choć przygasł jeszcze bardziej, niemalże zawiedziony wyborem tak przeciętnym. Odstającym od zagadkowej fizjonomii, zgoła nie pasującej do kalki z odbitą pieczęcią ulicznego rozrabiaki, nawet jeśli zamówiony trunek przeczył posiadanej przezeń wyobraźni. Napiął liche mięśnie, siłując się z mosiężnym kurkiem przy starej beczce, podstawiając podeń wyszczerbiony kufel: whisky leciało równym strumieniem aż po sam brzeg. Nie szczędził napitku, od wódki rozum krótki, mądrość wyłuskana spomiędzy linijek morałów w starych baśniach nagle nabierała znaczenia. I zastosowania.
Otarł brzegi kufla czystą ścierką, zaalarmowany wzrokiem mężczyzny, uporczywie śledzącym jego, już kompletnie rozdygotane dłonie. Naczynie wylądowało na blacie wraz z częścią alkoholu: gwałtownie uderzone o kontuar szkło wzburzyło ciecz, rozchlapującą się o jego ścianki i pryskające na nieskazitelną koszulę jegomościa. Bez, jak to często bywało, śladów obiadu bądź lepkich okręgów pod pachami. Asymetria przekonała Robina, nieprzejętego szczególnie zawodowym występkiem.
-Trzy sykle - oświadczył bezbarwnym tonem, wyciągając rękę po zapłatę. Zamrugał szybko kilka razy i rozejrzał się bacznie, czy jego rozproszenie nie zostało wykorzystane, lecz barowe perypetie toczyły się swoim torem bez żadnych przeszkód, ani udziwnień.
-Na pewno masz przyczynę. Albo raczej interes - uściślił sucho, unosząc gęstą brew i powracając do ścierania baru, szczególnie dużo uwagi poświęcając miejscu, w którym krople Ognistej zderzyły się z blatem. Mógł być szpiclem. Wiedźmim strażnikiem. Aurorem. Przypadkiem (nigdy bezpośrednio!) zawinił śmiercią kilku osób i przypuszczał, że zapasik trucizn skryty pod obluzowaną deską w jego mieszkaniu zamknąłby przed nim jakąkolwiek furtkę obrony. Musiał postępować wyjątkowo ostrożnie, bardziej niż zwykle - zadanie niewykonalne?
-Nie znasz jego nazwiska. Nie wiesz, jak wygląda. Nie wiesz, czy ten człowiek w ogóle istnieje - odparł Robin, wykręcając się od odpowiedzi, choć jednocześnie potwierdzając przymioty hipotetycznego alchemika - masz pewność, że nie zostałeś oszukany? Czego twórca eliksirów szukałby w takim miejscu, jak to - zadrwił cicho Hawthorne, zataczając ręką niewielkie koło, obejmując brudny bar, kulawe stoły z kompletem oprychów i wulgarną scenkę z na wpół rozebraną kelnerką. Nieznaczny rumieniec wpełzł powoli na jego policzki, barwiąc je niezdrową, nerwową czerwienią, lecz nie ugiął się pod nagłym mroźnym akcentem nieznajomego. Przywykłego do wydawania dyspozycji - a więc szlachcic? - lecz nie posiadającego żadnej władzy nad nim, do końca obojętnym na zmieniające się prognozy.
Robin Hawthorne
Robin Hawthorne
Zawód : Alchemik z powołania
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I have seen the moment of my greatness flicker,
And I have seen the eternal Footman hold my coat, and snicker
And in short, I was afraid.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5744-robin-hawthorne https://www.morsmordre.net/t5766-paracelsus#136059 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f188-smiertelny-nokturn-18-13 https://www.morsmordre.net/t5765-skrytka-bankowa-nr-1417 https://www.morsmordre.net/t6217-robin-hawthorne
Re: Fortunnie wyjaśnione nieporozumienie [odnośnik]17.02.18 18:27
Wystarczyło mu jedno spojrzenie na wyszczerbiony kufel w rękach barmana, aby szybko i stanowczo zdecydować, że nie tknie tego naczynia, a już na pewno nie przytknie do jego brzegu ust w próbie raczenia się zamówionym trunkiem. Niezbyt martwiło go to, że właśnie w taki oto sposób po prostu wyrzucił pieniądze w błoto, ale było to niewielkie poświęcenie z jego strony, gdy wysokość kwoty nie była znacząca. Miał wątpliwości czy za tak zaserwowany napitek dałby gdzieś indziej złamanego knuta, jednak otaczająca go podła sceneria zmuszała go do działań absurdalnych. Cała jego wizyta w tym parszywym miejscu była czymś niedorzecznym, gdy tak wyraźnie stanowił element niepasujący. Z każdą chwilą jego irytacja mimowolnie wzrastała, na całe szczęście obecny nastrój, jaki utrzymywał się u niego w czasie ostatniego tygodnia – melancholijny, otępiały i daleki od agresji, pomagał w zachowaniu opanowania. Skrzywił się lekko, gdy kufel uderzył o blat i nawet udało mu się powstrzymać wzdrygnięcie z obrzydzenia na kontakt alkoholu z materiałem płaszcza i koszuli. Unoszenie się gniewem nie pomoże mu w żaden sposób. W milczeniu wydobył z sakiewki żądane trzy sykle, a potem z czystej złośliwości położył je na przetartym blacie, całkowicie ignorując wyciągniętą po zapłatę dłoń. O wiele chętniej sięgnąłby po różdżkę, z nią w swej dłoni zawsze czuł się spokojniejszy, magia przepływającą do koniuszków palców u prawej dłoni koiła wszystkie nerwy.
Jestem przekonany o jego istnieniu – wyrzucił z siebie spokojnie, leniwie, jakby nudziły go słowa młodzika, jego niechętna postawa. – I mam do tego słuszne podstawy – wolał nie wspomnieć o tym, że jedyną podstawą, na jakiej opierał całe swoje przekonanie, jest zaledwie jedna rekomendacja, ale od osoby zaufanej. Mało uwagi poświęcał postaci tajemniczego alchemika, bardziej zainteresowany był tym, co te może mu oferować. Alphard nie chciał wcale tak wiele, tylko jeden dobrze uwarzony eliksir i to taki, który nie doprowadzi do czyjegoś zgonu.
Ale cóż to za drwina wkradła się w ton młodego barmana, kiedy powinien być nastawiony jak najbardziej służalczo wobec każdego klienta? Ten jeden fakt przykuł jego uwagę, bo zawsze mimowolnie doceniał buńczuczność u innych. A przecież mógł przysiąc, że postawa chłopaka pozostawała niepewne, wycofana, jakby ciało szukało możliwej drogi ucieczki. Skąd więc ta nagła hardość rozbrzmiewająca w wypowiadanych słowach?
Nieskromnie powiem, że nie tak łatwo mnie oszukać – odparł z chytrym uśmieszkiem, wciąż nie odrywając spojrzenia od swojego rozmówcy, którego przestał traktować niczym zło konieczne. Gdy zaobserwował jego nagłe rumieńcem, powiódł ostrożnie wzrokiem do stolika, na który przed chwilą spoglądał młodzik. Prychnął krótko – ni pogardliwie, ni z rozbawienia – po czym przyjrzał się nieco pobłażliwie barmanowi.
Prowadzenie targów w takim miejscu nie jest głupim pomysłem, na pewno zdajesz sobie z tego sprawę. Zależy mi tylko na jednym eliksirze.
Ponownie rozejrzał się po całym wnętrzu, zgrabnie omijając miejsce, gdzie mógłby dojrzeć roznegliżowaną kelnerkę. Przypuszczał, że pewnie tajemniczy jegomość przed przybyciem na transakcje korzysta z eliksiru wielosokowego, to było całkiem logiczne przypuszczenie, mimo to wątpił, aby zechciał przybrać postać zidiociałego osiłka.
Jest tutaj czy nie?
W końcu postawił to jedno proste pytanie i oczekiwał równie prostej odpowiedzi.
Alphard Black
Alphard Black
Zawód : specjalista ds. stosunków hiszpańsko-brytyjskich w Departamencie MWC
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
step between the having it all
and giving it up
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t5607-alphard-black https://www.morsmordre.net/t5622-tezeusz#131593 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t5636-skrytka-bankowa-nr-1378 https://www.morsmordre.net/t5637-a-r-black
Re: Fortunnie wyjaśnione nieporozumienie [odnośnik]19.02.18 18:41
Zdenerwowanie pięło się miękko wzdłuż jego kręgosłupa, wysyłając ostrzegawcze sygnały wprost do mózgu, spinającego mięśnie w zrozumiałym odruchu ucieczki. Pozwolił już na zbyt wiele: natura nie obdarzyła go hojnie zdecydowanymi rysami charakteru, a w tej relacji powinien być przecież dominantą. Spuszczony wzrok, odwracanie głowy przed przytłumionym światłem z kopcącej się świecy, poszukiwanie sęków w wytartym kontuarze, błaźnił się pięknie, choć po głębokim namyśle – mógł przekuć wady w zalety i obrać za taktykę odsłonienie się przed przybyszem w pełnej krasie autystycznego, wycofanego siebie. Prócz warzenia eliksirów jedynie wzbudzanie niechęci (tudzież obrzydzenia?) wychodziło Robinowi wyjątkowo zgrabnie, a do poruszania się po najwyższych rejestrach ludzkiego dyskomfortu nie musiał się nawet wybitnie starać. Był, obok, naprzeciw, konfrontując się werbalnie i metaforycznie ze swymi lękami, personifikującymi się nieoczekiwanie w sprężystej sylwetce wysokiego mężczyzny. Którego szczerze chciał się pozbyć, bo przywoływał zbyt intensywne brzęczenie niechcianych myśli, roztapiających się silną falą niemocy, pulsującą w każdej komórce ciała Robina, teraz biernie przechylonego; wystarczyłaby chwila, by perfekcyjnie zawisł na swym krzyżu. Cierpiętnik: kreował się nań chętnie, lecz pustelniczy żywot nie przynosił mu żadnego oczyszczenia czy ulgi, nie stanowił formy zadośćuczynienia za grzech pierworodny (skrzętnie wypominany przez matkę), tylko świadomy wybór odcięcia się od wszystkiego, co irytowało go w ludziach, a zarazem w nim samym. Przeciągnął spojrzeniem bladych oczu po pociągłej twarzy nieznajomego, ignorując zderzenie się krawędzi monet z wyszorowanym kontuarem, dźwięki nie były w stanie rozproszyć Hawthorne’a, igrającego z wyższą siłą (jednak na pewno szlachcic) na równych zasadach. Docenił jego pewność, za zawahanie zostałby zmiażdżony, jeśli nie osobiście ręką Robina (latające, drżące, rosnące nie stanowiły wymarzonego narzędzia kaźni), to piętnem odwróconego fatum, ale tak się nie zadziało, a szanse jegomościa rosły. Konkretne zdania przywróciły go światu, chłopak przejrzał nań z perspektywy innej niż kłopotliwego natręta i prawie stracił ochotę na zbycie mężczyzny. Prawie, twarde wychowanie i życie w samym sercu tętniącego przemocą Nokturnu wykształciło w młodzieńcu niezwykłą troskę o swoją skórę. Jednego dnia jesteś, drugiego klecha sypie grudkę ziemi nad płytkim grobem i trumną ze sklejki, o ile rzecz jasna nie skończysz w Tamizie lub w zaułku, obgryzany przez tydzień przez bezpańskie kundle. Skrzywił jednak zagryzione wargi w krótkim grymasie – uśmiech lub kpina – reagując na chełpliwe wyznanie i równie skwapliwe gonienie wzrokiem za jego spojrzeniem. Mógł wcisnąć mężczyźnie każdą bzdurę, lecz chwilowo w głowie miał Temidę, ważącą ryzyko na szali ze złotem. Robin nie był pazerny, ani nawet po ludzku chciwy, ale wizja pławienia się wśród aptecznych specjałów dla niego niemożliwych do osiągnięcia, za to w zasięgu szlachetnego jegomościa, mocno dekoncentrowała Hawthorne’a, utrudniając mu odesłanie go z kwitkiem.
-Jest – zdecydował w końcu, zgarniając z lady monety i wrzucając je do otwierającej się z trzaskiem kasy – czy coś przekazać? – spytał, zaplatając ręce na piersi w obronnym geście (a może zasłaniając wybrzuszenia na swojej koszuli?). Trzecioosobowa narracja okazała się miłą rozrywką, ale po części był ciekaw, jakie żądania przedstawi mu ten elegancki pan. Zniżył się mocno, schodząc wprost do przedsionku piekieł (nokturnowa speluna a szlacheckie salony), co już samo w sobie zasługiwało na pewien rodzaj… aprobaty. Co dalej, panie.
Robin Hawthorne
Robin Hawthorne
Zawód : Alchemik z powołania
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I have seen the moment of my greatness flicker,
And I have seen the eternal Footman hold my coat, and snicker
And in short, I was afraid.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5744-robin-hawthorne https://www.morsmordre.net/t5766-paracelsus#136059 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f188-smiertelny-nokturn-18-13 https://www.morsmordre.net/t5765-skrytka-bankowa-nr-1417 https://www.morsmordre.net/t6217-robin-hawthorne
Re: Fortunnie wyjaśnione nieporozumienie [odnośnik]21.02.18 16:06
Przez chwilę wydawało mu się, że młodzik nie odpowie wcale, jedynie zgromi go spojrzeniem, co wyjdzie mu nieudolnie przez wyraźnie wątłą budowę ciała, bądź całkiem zignoruje i odgoni machnięciem ręki niczym natrętną muchę uparci podlatującą co chwilę pod sam nos. To dziwne przypuszczenie, wyobrażenie sobie tej drugiej opcji, sprawiło, że pamięcią wrócił do starych wspomnień, kiedy usilnie starał się trafić zaklęciem w te małe i szybkie cele bez wcześniejszego użycia zaklęcia spowalniającego. Czasem tracił zapał, a czasem cierpliwość. Na całe szczęście wyrósł z podobnych zabaw i nie tracił tak łatwo opanowania. Jednak to miejsce osłabiało jego silną wolę. Nawet kufel leżący przed nim na blacie barowej lady był elementem, który budził frustrację – wyszczerbiony, brudny, daleki od wszystkiego, do czego Black był przyzwyczajony. A myślał, że przed przybyciem tutaj udało mu się zabić w sobie jakiekolwiek oczekiwania, bo przecież nigdy nie był wrażliwym estetą, więc i brzydota nie powinna go tak razić.
Jest – powtórzył za nim bez przekonania, bliski uznania podobną informację za niesamowitą rewelację, bo i nieco zaskoczyły go usłyszane słowa. Nawet odwrócił się do barmana plecami – jakże nierozważnie, Alphardzie – aby znów pomknąć spojrzeniem po zgromadzonej dotychczas w lokalu klienteli. Nikt nowy nie wszedł, ale również nikt nie wyszedł, lecz znów nie mógł się przemóc i uznać którejkolwiek z obecnych tu twarzy za taką, która przejawiałaby w swych rysach ukryty talent alchemiczny. W jego mniemaniu na każdej dostrzec można było ślady otępienia pasującego do bezrozumnych osiłków i nawet nie wątpił, że bawiący tu mężczyźni przejawiali przywiązanie do wprawiania w pierwszej kolejności w ruch pięści zamiast różdżek. – Po prostu mi go wskaż, a sam załatwię swoje sprawy – dodał zaraz, ostatni raz lustrując wzrokiem pomieszczenie, po czym znów łaskawie skierował swe spojrzenie, jak również całą swą uwagę, na młodego barmana. Przeczuwał jednak, że ten zastosuje kolejny wybieg, rzuci coś wymijająco, nie sprecyzuje kolejnych słów, jawnie kpiąc sobie z niepełnej wiedzy jegomościa, co zawitał w to obskurne miejsce, choć nijak do niego nie pasuje, jak pięść do nosa. Zostało mu powiedziane, że tajemniczy alchemik sam załatwia swoje sprawy, zatem nie miał zamiaru przekazać charakteru swojego zamówienia komukolwiek innemu, nawet jeśli barman, o którym nic nie słyszał, rzeczywiście okazałby się pośrednikiem w transakcjach dla warzyciela eliksirów.
Odgłos roztrzaskującego się o ścianę szklanego przedmiotu nakazał mu odwrócić się i asekuracyjnie sięgnąć po własną różdżkę do kieszeni płaszcza, lecz jeszcze jej nie wyciągać. Jeden z mężczyzn najwidoczniej odczuł potrzebę wyrazić swoje niezadowolenie gwałtownie. Szukał powodu do bójki, było to od razu widać w jego postawie. Alphard westchnął bezgłośnie i znów skierował się ku młodzikowi, nie rezygnując jednak z trzymania różdżki.
Niezbyt przyjemne miejsce na pogawędki – stwierdził oschle. – Chcę tylko zakończyć jedną sprawę i więcej nie będę cię męczyć, o czym pewnie sam już marzysz. Zróbmy więc wszystko, abyśmy obaj odzyskali cenny spokój.
Alphard Black
Alphard Black
Zawód : specjalista ds. stosunków hiszpańsko-brytyjskich w Departamencie MWC
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
step between the having it all
and giving it up
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t5607-alphard-black https://www.morsmordre.net/t5622-tezeusz#131593 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t5636-skrytka-bankowa-nr-1378 https://www.morsmordre.net/t5637-a-r-black
Re: Fortunnie wyjaśnione nieporozumienie [odnośnik]22.03.18 14:17
Zaangażowanie mężczyzny utrudniało Robinowi odprawienie go z kwitkiem, choć w ramach przykładnej lekcji - nie wszystko da się osiągnąć złotem bądź nazwiskiem - powinien to uczynić. Wahanie przekształciło się jednak w ciekawość, a zastanowienie zbyt długo tliło się w tęczówkach młodzieńca, który już wiedział, że jegomość wyjdzie z Mantykory usatysfakcjonowany. Przynajmniej połowicznie: wciąż znajdowali się na jego terenie, to on trzymał asy w rękawie i to na jego zasadach miało przebiegać to powolne rozdanie. Huk koło ucha nie wstrząsnął nim, lecz automatycznie przekręcił ciało o dziewięćdziesiąt stopni, by twarzą zwrócić się w stronę jednego ze stałych klientów, dobrze podpitego już w okolicach południa. Z nieco dekadencką manierą zgarnął kufel z kontuaru i dopełnił go piwem z kija, rozwodnionym, ze sporą ilością piany, ulubionym (bo najtańszym) trunkiem wszystkich zabijaków.
-Mówiłeś coś, sir? - podjął, ponownie przenosząc swą uwagę na bruneta, mimo statusu jego ja, mniej istotnego od gości wysupłujących ostatnie grosze na podłej jakości alkohol. Nieznaczne lekceważenie mężczyzny łechtało Robina specyficzną satysfakcją - jasno demonstrował swoją (częściową) władzę w tym miejscu, której on, w swoim eleganckim płaszczyku i z zapewne różdżką schowaną za pazuchą, nie mógł podważyć.
-Rozmowa odbywa się na jego warunkach - odparł, kręcąc głową i ponownie zaplatając ręce na piersi. Skrzyżowane dłonie nie drżały tak bardzo, gesty skutecznie ukrywały tak zdenerwowanie, jak i wszelkie nerwowe tiki, dość nieszczęśliwie skumulowane w postaci Robina - czy życzysz sobie, sir, abym coś mu przekazał? - ponowił uprzejme pytanie, przemycając do niego kilka tonów uszczypliwości. Ostatnia szansa - przemknęło mu przez myśl; może powinien wszystkich swoich zleceniodawców poddawać podobnej próbie, po czym wybierać jedynie spośród tych na tyle inteligentnych, by ją przejść. Mężczyzna mógł już zacząć coś podejrzewać, z czego Robin był zadowolony - ostatecznie też liczył na pewną zgodność oraz nawiązanie współpracy. Kto wie, może i długofalowej, jeśli wszystko ułoży się po jego myśli.
-Nie podoba się panu, sir? Zapewniam, że tutaj nie wpuszcza się byle kogo - odparł, wzruszając ramionami i kontrolnie sprawdzając zadymione pomieszczenie. W hierarchii nokturnowych lokali Mantykora plasowała się niemalże w czołówce, na sali nie śmierdziało niczym, poza alkoholem, papierosami oraz czasami - potem - a towarzystwo także było, w gruncie rzeczy, wysmakowane. Łotrzyki mocne w gębie, szybkie w pięści, lecz poza tym łagodne jak baranki i zupełnie nieszkodliwe.
-Ależ panie, jestem do twych usług - zaprotestował neutralnym tonem, może nawet zabarwionym oburzeniem oskarżeniami gości. W tej sytuacji służalcze słowa nie stanęły mu w gardle.
Robin Hawthorne
Robin Hawthorne
Zawód : Alchemik z powołania
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I have seen the moment of my greatness flicker,
And I have seen the eternal Footman hold my coat, and snicker
And in short, I was afraid.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5744-robin-hawthorne https://www.morsmordre.net/t5766-paracelsus#136059 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f188-smiertelny-nokturn-18-13 https://www.morsmordre.net/t5765-skrytka-bankowa-nr-1417 https://www.morsmordre.net/t6217-robin-hawthorne
Re: Fortunnie wyjaśnione nieporozumienie [odnośnik]28.03.18 22:42
Jeszcze nikt nigdy nie lekceważył jego osoby w tak ogromnym stopniu. Zdawać by się mogło, że jego rola umniejszona została do rangi natrętnego klienta, co z niewiadomych przyczyn uparł się, aby męczyć nieszczęśnika znajdującego się za barową ladą kolejnymi roszczeniami. To było dla niego całkowicie nowe zjawisko, nieco zaskakujące, w jakimś stopniu rażące, ale jednocześnie nie chciał rezygnować z tego nowego doświadczenia. Kiedy przekraczał próg lokalu, paradoksalnie chciał być kimś, na kogo się nie zważa, lecz w tej chwili miał mieszane uczucia co do własnego życzenia. Właściwie przyświecała mu idea zachowania jak największej dyskrecji, bo przecież nikt o zdrowych zmysłach nie chce być traktowany niczym powietrze. Ale czy nie cechował go stopień szaleństwa, może i niski, ale jednak szaleństwem pozostający? Choć z początku chciał tylko załatwić jak najszybciej swoją sprawę, aby opuścić to miejsce z pewnym eliksirem w ręku, w tej chwili nadal siedział przy barze, próbując rozgryźć postawę młodego pracownika. Jakież to musiało śmiesznie wyglądać z boku, bo każdy mógł właśnie zobaczyć, jak dobrze urodzony czarodziej rozpaczliwie próbuje wyszarpać chociaż szczątkowe informacje od młodzika, który nawet nie prezentował się zbyt godnie, bo zbyt mocno pasujący do krajobrazu Mantykory.
Irytacja wciąż się w nim czaiła, gotowa zaatakować ze wzmożoną siłą w każdej chwili, a wówczas swą frustrację Alphard wyładowałby na znajdującym się przed nim w pełni zblazowanym młodziku. Kiedy jednak zaczął intensywniej mu się przyglądać, szybko dostrzegł, że w beznamiętnej z pozoru postawie biła jednak nerwowość, którą chciano jak najskuteczniej zatuszować. Podbudowany tą obserwacją Black ze spokojem wysłuchał kolejnych słów barmana, tych szczątkowych informacji, co wcale nie rozjaśniały mu obrazu. Nie był przekonany co do kompetencji rzekomego pośrednika, jednocześnie nie znajdował się w sytuacji, gdzie miał prawo jakkolwiek wybrzydzać.
Czyżby nasz alchemik miał awersję do własnych klientów? – spytał dość śmiało, niezbyt przejmując się tym, że mógłby przez podobny komentarz nie zostać obsłużony. Odzyskał swój spokój, zyskał na pewności, ale wcale nie wrócił do roszczeniowego postawienia sprawy, musiał wykazać się większą cierpliwością.
Do usług mówisz – rzucił nieco rozbawiony tym nieszczerym protestem, zarazem na swój sposób niezwykle teatralnym, przez co poczuł nagłe zaciekawienie osobą samego barmana. – Powiedz zatem jak się zwiesz, chłopcze.
Bezczelnie podkreślił różnicę ich wieku, niezbyt przejmując się tym, że mógł w mniemaniu rozmówcy zabrzmieć niczym starzec próbujący konwersować z dzieckiem. Protekcjonalny ton był jak najbardziej wskazany, bo czyż to nie druga strona pierwsza poczęła pogrywać sobie z jego poczuciem dumy? Nie liczył jednak, że pozna prawdziwe imię tegoż jegomościa, co zresztą wcale mu do szczęścia nie było potrzebne.
Być może źle trafiłem, więc dla własnej rozrywki próbujesz bardziej wywieźć mnie w pole – zaczął nad wyraz lekko, jakby zaprzestał się przejmować powagą zamówienia, które chciał złożyć. – Najwidoczniej przeceniane są zdolności tegoż alchemika, o ile istnieje.
Posłał mu kąśliwy uśmiech, a potem, starając się zbyt wiele o tym nie myśleć, chwycił za leżące przed nim na blacie naczynie i upił z niego solidny łyk zamówionego trunku i powieka nawet mu nie drgnęła, tak jak i cudem uniknął skrzywienia się z obrzydzenia.
Alphard Black
Alphard Black
Zawód : specjalista ds. stosunków hiszpańsko-brytyjskich w Departamencie MWC
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
step between the having it all
and giving it up
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t5607-alphard-black https://www.morsmordre.net/t5622-tezeusz#131593 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t5636-skrytka-bankowa-nr-1378 https://www.morsmordre.net/t5637-a-r-black
Re: Fortunnie wyjaśnione nieporozumienie [odnośnik]26.06.18 21:18
Wedle wszelkich prognoz powinien skakać wkoło mężczyzny jak mały, pokojowy piesek. Wraz z jego przybyciem do Mantykory zawitała klasa, jakby samą obecnością odchamił stolikowe towarzystwo, wniósł pochodnię płonącą kulturalnością oraz dobrym smakiem. Pachniał wodą kolońską, drogimi tkaninami, pachniał luksusem i złotem. Kumulacja przyjemnych zapachów, razem czyniąca odór kłopotów. Robin czuł się zbyt niepewnie, by zawierzać wypielęgnowanym dłoniom i pełnym trzosom, sygnującym szlacheckie pochodzenie. Nie był wprawdzie pewny - choć omiatał przybysza wzrokiem od stóp do głów, nie zauważył żadnego nachalnego symbolu arytsokracji. Ani sygnetu, ani broszy, choćby srebrnej spinki do mankietu ułatwiającej identyfikację. Czysta, elegancka papteria, chociaż jakieś przeczucie podpowiadało Hawthorne'owi, że ma do czynienia z kimś niezwykłym. Obojętnie, w jakim znaczeniu. Dobrym, złym, dla młodzieńca klamka już zapadła, za długo raczył fatygować się z tym miłym jegomościem. Odprawi go, czy też nie - zostanie zapamiętany, a mimo wszystko, w pamięci wolał zapisywać się dobrze. Skorzystał z zamieszania, ponownie schował się za barem, demonstrując siedzącemu na wysokim stołku czarodziejowi pełen wachlarz swoich możliwości. Nalewanie piwa idealnie do granicy naczynia, przygotowanie drinków bez zerkania na przytwierdzone do baru ściągi z recepturami, lekkie posługiwanie się pseudomoździerzem - eliksirowarstwo zachowało coś z niemagicznego gotowania, gdzie składniki, proporcje i talent także miały niebanalne znaczenie. Robin sprawdzał się za barem, a dygoczące dłonie znajdowały oparcie właśnie w pracy. Podobnej do tej prawdziwej, więc krojąc cytrusy do szotów nie ryzykował, że się pokaleczy.
Obdarzył mężczyznę ciężkim spojrzeniem, lecz demonstracyjnie zignorował pytanie. Ma. Od teraz. Nie wyrabiał sobie zdania o żadnym ze swych zleceniodawców, najczęściej pracując nad ich charakterem w kategorii od a do z. Przy czym pomiędzy, nie było nic. Punkt wejścia i wyjścia, ci zbyt dociekliwi do niego niedocierali. Zazwyczaj wiedział, od kogo lepiej trzymać się z dala.
-Robin, sir - wymamrotał, podobnie jak wcześniejsze pytanie, olewając ton mężczyzny. Było mu wszystko jedno, mógł nawet go lżyć, a to nie zrobiłoby na młodzieńcu większego wrażenia. Obelgi rzucane mu w twarz przez matkę odbijały się od niego jak groch od ściany, więc jegomość i tutaj nie przebiłby twardej, zaschniętej skorpu chłopaka. Ta mogła zostać naruszona tylko w jeden sposób i jakimś cudem, mężczyzna albo wyczuł ten punkt, albo (co bardziej prawdopodobne), strzelił na oślep, wytrącając Hawthorne'a z beznamiętnej równowagi.
-Wcale nie - oburzył się, protestując nieco zbyt enegricznie, zbyt żywo. Cały zalał się pąsem, uświadamiając sobie, iż właśnie popełnił niewybaczalny błąd: zdradził samego siebie. Psiakrew, spalił dokumentnie. W łeb wzięły własne zasady i wszystkie środki ostrożności, a doprowadziała do tego głupia pycha. Był dumny z jednej, jedynej rzeczy - ze swojej ciężkiej pracy, stricte powiązanej z naturalnym darem do eliksirów, ale najwyraźniej i z tym powinien przystopować. Chociaż przestać myśleć o sobie t a k dobrze, bo i to ściągało na niego nieuniknione fatum.
Robin Hawthorne
Robin Hawthorne
Zawód : Alchemik z powołania
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I have seen the moment of my greatness flicker,
And I have seen the eternal Footman hold my coat, and snicker
And in short, I was afraid.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5744-robin-hawthorne https://www.morsmordre.net/t5766-paracelsus#136059 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f188-smiertelny-nokturn-18-13 https://www.morsmordre.net/t5765-skrytka-bankowa-nr-1417 https://www.morsmordre.net/t6217-robin-hawthorne
Re: Fortunnie wyjaśnione nieporozumienie [odnośnik]25.07.18 12:23
Z uwagą przyglądał się dłoniom młodzika w pracy. Obgryzione paznokcie nie zrobiły na nim dobrego wrażenia, jednak to był zaledwie szczegół, wszak estetyka w takim miejscu nie znaczyła nic. To płynność ruchów tych dłoni wywarła na nim spore wrażenie. Sprawne palce nie drgnęły z niepewności ani razu, kiedy tylko wiedziały, czym mają się w danej chwili zająć, całkowicie skupione na jednej czynności, oddane jej bez reszty. Nagle zniechęconemu barmanowi zaczął towarzyszyć względny spokój, bo oto postawiono przed nim klarowne zadanie, będące w obszarze jego zainteresowań. Dlaczego wcześniej nie zauważył precyzji drzemiącej w tych niepozornych dłoniach? Ignorowanie ich drżenia wydawało się uzasadnione, ale gdyby przeoczył ten szczegół, umknęłoby mu coś naprawdę interesującego.
Nie zraziło go posłane mu stanowcze spojrzenie, jego nadawca stał przecież za ladą, więc nie miał żadnego prawa składać jakichkolwiek skarg. Widać jednak było, że ma coraz mniej cierpliwości wobec dociekliwego klienta, bo rysy jego twarzy układały się w niechętny grymas. Jednak podał swoje imię, może łudząc się, że bezbarwnością zniechęci natręta. I już prawie mu się udało, lecz Alphard podjął się ostatniej próby realizacji swego celu. To rzeczywiście było przypadkowe trafienie w czuły punkt.
Rozumiem – wymamrotał pod nosem, po czym uśmiechnął się iście szelmowsko. Posiadł właśnie wiedzę niebagatelną, jakże istotną dla jego celów, może nawet zdatną na dłużej niż tę jedną chwilę w obskurnym lokalu. Nie zdradzał po sobie zaskoczenia, jednak pewne rozbawienie wypływające z takiego obrotu spraw wciąż gościło na jego twarzy. – Miło mi poznać owianego tajemnicą alchemika we własnej osobie – dodał lekko, dla komfortu rozmówcy zniżając jednak głos do ochrypłego szeptu. Im obu nie na rękę byłoby zdradzenie tożsamości chłopaka.
Wyciągnął niepostrzeżenie z kieszeni drobne zawiniątko – jedwabną sakiewkę. Podsunął ją Robinowi, obdarowując go kolejnym chytrym uśmieszkiem. Gdyby za nią chwycił, poczułby ciężar monet i szelest od skrawka grubego pergaminu, na którym spisane zostały pozycje do zamówienia. Esencja szaleństwa i mikstura otępienia, tego potrzebował.
Tu masz zapłatę i moje spisane życzenia – oznajmił spokojnie, przesuwając sakiewką po blacie, aby docisnąć ją do ciała barmana. Kiedy upewnił się, że nie da wyszarpać sobie zapłaty, uśmiechnął się pod nosem i wstał od blatu. – Wpadnę za trzy dni – rzucił nad wyraz swobodnie, poprawiając płaszcz. – Tak zdolna persona szybko upora się z moimi niewielkimi zachciankami.
Po tych słowach ruszył do wyjścia i zaraz opuścił lokal bez cienia żalu, wciąż jednak całkiem rozentuzjazmowany. To było ciekawe spotkanie.
Alphard Black
Alphard Black
Zawód : specjalista ds. stosunków hiszpańsko-brytyjskich w Departamencie MWC
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
step between the having it all
and giving it up
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t5607-alphard-black https://www.morsmordre.net/t5622-tezeusz#131593 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t5636-skrytka-bankowa-nr-1378 https://www.morsmordre.net/t5637-a-r-black
Re: Fortunnie wyjaśnione nieporozumienie [odnośnik]23.09.18 22:13
Zacisnął pełne usta z nieskrywaną złością, jak małe dziecko dąsające się o to, że nie dostało cukierka. Zawalił na całej linii, bo choć i tak miał zamiar zaspokoić ciekawość mężczyzny, to planował dokonać tego na własnych warunkach. Nie obejmujących poniżania, upokarzania i czołgania się u stóp, za dużo naoglądał się podobnych przedstawień na szkolnych korytarzach, aby za nimi tak prędko zatęsknił. Szydło wyszło jednak z worka za szybko i to ciemnowłosy jegomość był górą - jakby nie wystarczało, że literalnie spogląda na Robina z wysoka. Młodzieniec prychnął i rzucił trzymaną w dłoni szmatę na blat, wycierając spocone dłonie o poszarpany fartuch. Zadarł wysoko brodę, krzyżując ręce na piersiach i odwzajemniając uporczywe spojrzenie. Z jego perspektywy rzucane wyzywająco, elegancik na pewno nie wiedział (no bo niby skąd?), jak to jest każdego dnia walczyć o swoją dolę. Tutaj Robin pracował i tylko pracował: fizycznie, ciężko i brudno, żeby móc po cichu i po godzinach parać się innym zajęciem, faktycznie przynoszącym mu i radość i korzyści. Których wzrostu nie przewidywał po szastaniu nazwiskiem, towarem pseudowartościowym. Szlachcice mogli licytować się nimi między sobą, lecz Hawthorne deponował jedynie tombak, a ten koło złota nawet nie leżał.
-Bardzo miło - burknął pod nosem, obrażony na cały świat, a w szczególności na jegomościa, aż podrygującego z zadowolenia. Widok jego gęby wykrzywiającej się po skosztowaniu specjału Mantykory nie był wart zdemaskowanej tożsamości, ale ten się śmieje, kto się śmieje ostatni. Robin uzbroił się więc w cierpliwość, zmuszając się po dłuższej chwili do wymuszonego uśmiechu. Natręt przynajmniej nie grzmiał basem tak, że słyszałby go cały pub i jeszcze pół ulicy.
-A ty to kto? - spytał obcesowo, skoro już został sprawdzony, nie czuł skrupółów, jakie zwykle miewał wobec swych zleceniodawców. Mężczyzna pachniał arystokratycznie, skromny ubiór nie maskował doskonale wypielęgnowanych dłoni, włosów błyszczących od pomady i silnego aromatu wody kolońskiej. Nawet, jeśli taktycznie nie skropił się nią dziś, woń i tak ciągnęła się za nim dość silnie, przynajmniej na tyle, by Robin zdołał ją zidentyfikować. Ćpanie oparów znad kociołka musiało wyostrzyć mu zmysł węchu, bo był diabelnie wrażliwy na takie szczegóły. Tak samo jak na drobne, niezauważone gesty. Drgnął, kiedy mężczyzna wsunął dłoń pod szatę, za długo tu pracował, by nie posądzać tego gestu o kłopoty. Do jego żeber nie przyciśnięto jednak różdżki, a wypchaną, jedwabną sakiewkę. Psidwaczysyn.
-To będzie cię kosztowało dużo więcej - wycedził powoli, kiedy mężczyzna już ruszył w stronę wyjścia. Nie sprawdził listy życzeń, nie przeliczył zaliczki, ale jegomość i tak już był mu coś winien. Za dyskomofrtową sytuację, on zniknie za drzwiami, a Robin zostanie w samym epicentrum pijackich podrygów i roszczeń cwaniaczkowatego właściciela pubu. Młodzieniec splunął i nachylił się, by podnieść z podłogi szmatę, jednocześnie zręcznie umieszczając kieskę w szufladzie z podwójnym dnem. Miał przed sobą kilka godzin rozważań - mimo względnie przyjemnej aparycji, obstawiał trucizny. Ile razy ci, którzy wydawali się istnymi aniołami, okazywali się pieprzonymi gangsterami.

zt oww
Robin Hawthorne
Robin Hawthorne
Zawód : Alchemik z powołania
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I have seen the moment of my greatness flicker,
And I have seen the eternal Footman hold my coat, and snicker
And in short, I was afraid.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5744-robin-hawthorne https://www.morsmordre.net/t5766-paracelsus#136059 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f188-smiertelny-nokturn-18-13 https://www.morsmordre.net/t5765-skrytka-bankowa-nr-1417 https://www.morsmordre.net/t6217-robin-hawthorne
Fortunnie wyjaśnione nieporozumienie
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach