teleportacja (nawet po ustaniu zagrożenia), oklumencja, metamorfomagia, animagia, odskoki w walce wręcz
-60
≤ 47
10 PŻ
Postać odczuwa skrajne wycieńczenie i musi natychmiast otrzymać pomoc uzdrowiciela, inaczej wkrótce będzie nieprzytomna (3 tury).
-70
1 - 10
0
Utrata przytomności
We władaniu
Catriona
Catriona Goyle, z domu Crabbe. Żona Caelana od około dekady, obecnie w drugiej ciąży. Ukończyła Durmstrang i posiada odpowiednie poglądy, jednak nie wiadomo o niej nic więcej. To znaczy, Caelan nie był zainteresowany niczym więcej.
Cillian
Dziewięcioletni pierworodny. Pewnego dnia zostanie kapitanem na statku Goyle'ów, nie ma większego wyboru. Lubi słuchać o dalekich wyprawach morskich, lubi też sprawiać kłopoty i przyprawiać ojca o ból głowy.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Caelan Goyle dnia 30.12.18 21:08, w całości zmieniany 15 razy
- Sigrun? - zawołał, a w jego donośnym, burkliwym głosie dało się wyczuć nutę irytacji. Gdzie ta wiedźma się podziała i dlaczego nie pilnowała śniadania, którym obiecała się zająć?
Żwawo ruszył do wyjścia z salonu, później zaś pokonał hal obwieszony licznymi obrazami, by w końcu stanąć przy dużych dębowych drzwiach, w które tak bezlitośnie tłukła Sigrun. Caelan zaś układał już sobie w głowie całą litanię, którą uraczy nieproszonego, zbłąkanego maga - litanię, która mogłaby mu pomóc choć trochę się wyżyć po tym całym przeklętym dniu nerwów.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Caelan Goyle dnia 10.02.19 9:21, w całości zmieniany 11 razy
Burcząc coś cicho pod nosem na plątających mu się pod nogami czarodziejów - coś, co mogło brzmieć jak plugawe, ślepe charłaki - skierował swe kroki ku jednemu z krupierów, by wnieść niewielki, kilkugaleonowy zakład.
Bez słowa krążył po sali, kątem oka obserwując grających w czarodziejskie oczko klientów kasyna. Mimo wczesnej pory właściciele Galeona nie mogli narzekać na brak ruchu. Cóż, najwidoczniej niepokoje, których wszyscy byli świadkami, coraz mocniej popychały ludzi ku hazardowi.
Nie był pewien, co im z tego wyjdzie. Jedno z jego źródeł przekazało mu informacje o jakże interesującym transporcie, jednak teraz, kiedy już postawił swą stopę na wyspie Achill, w jego głowie zaczęły pojawiać pytania, na które nie miał odpowiedzi.
Jego usta skrzywiły się w paskudnym grymasie, gdy przypomniał sobie słowa sprzedawcy - urok minie nazajutrz, proszę się nie martwić! Co chwilę powtarzał sobie, że jego noga nigdy więcej nie postanie w tym zapyziałym lokalu, gdzie nie potrafią nawet wyczarować poprawnie działającej linii wieku, zaś po każdym tego typu postanowieniu padała wiązanka paskudnych bluzgów, którymi próbował załagodzić swą złość.
Sala Planet Nie czekając na odpowiedź Rookwood ruszył dalej, w stronę gospodarstwa, gdzie miały zaatakować ich oszalałe dynie. Sam już nie wiedział, czy gorsze były one, czy te zabójcze suknie, z którymi musieli się rozprawić ostatnio.
- Panna Wilkes? - odezwał się cicho, niby to spokojnie, choć w jego głosie pobrzmiewała nuta narastającej złości. Zaciskał dłonie na oparciu jednego z krzeseł na tyle mocno, że aż pobielały mu knykcie. Może ona jeszcze nie rozumiała, że nie powinna z nim zadzierać?
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Caelan Goyle dnia 30.12.18 21:08, w całości zmieniany 3 razy
W końcu zauważył przed sobą coś, co mogło być światłem padającym z okien, a jego usta wykrzywił pozbawiony wesołości uśmiech. Krótkim gestem zgasił swą różdżkę i ruszył w kierunku budynku równie spokojnie i ostrożnie, co wcześniej. Nie chciał, by ona oraz jej psy dowiedzieli się o jego przybyciu przedwcześnie. To miała być niemiła niespodzianka.
Wiadomość o spotkaniu przyjął ze stoickim spokojem, od razu odnotowując w pamięci datę i miejsce kolejnego zgromadzenia. Ucieszył go fakt, że tym razem nie będzie musiał przekraczać progu Fantasmagorii, by wypełnić wolę ich Czarnego Pana - przybytku, który pełen był pustego przepychu, a który tym samym niesamowicie wprost musiał łechtać ego posiadającego go czarodzieja.
Już od jakiegoś czasu miał spotkać się z Macnairem, a że chciał z nim porozmawiać nie tylko o sprawach prywatnych, ale i zawodowych, to w końcu zebrał się w sobie i na krótko po spotkaniu rycerzy wybrał się na Śmiertelny Nokturn z zamiarem złożenia mu niezapowiedzianej wizyty.
Ucieszył się na wieść, że muszą odwiedzić Norwegię. I choć musiał przyznać, że może okoliczności tej wyprawy nie były szczególnie wesołe, to każda podróż w tamte rejony - pełne dzikiej, nieokiełznanej natury, gdzie przyszło mu spędzić wiele lat swego życia - była dlań niemałą przyjemnością.
Zarówno on, jak i jego załoga, doskonale pamiętali ten fragment morza, nad którym wisiały ciężkie burzowe chmury - choć byli tu już długie tygodnie temu, to wciąż nie zdołał ich rozwiać żaden wiatr. I nie zdoła, dopóki nie uda im się okiełznać szalejącej tam magii. Odczuwał swego rodzaju ulgę, że tym razem nie towarzyszyła mu kobieta - a jak wiadomo nie od dzisiaj, kobieta na pokładzie przynosi pecha.
Był zaskoczony, gdy okazało się, że nie był jedynym Goylem, którego wybrano do wzięcia udziału w wyprawie Delaneya. Nie wyobrażał sobie, by jego młodsza siostra mogła się w ogóle zgłosić, o zostaniu wytypowaną do ruszenia w teren nie wspominając.
Forum oparte na serii książek J.K.Rowling, niektóre imiona i nazwy własne są jej własnością. Opisy częściowo pisane w oparciu o Pottermore. Autorskie opracowania oraz pozostałe treści forum są własnością intelektualną twórców, zabrania się ich kopiowania.