Kuchnia
AutorWiadomość
First topic message reminder :

★★ [bylobrzydkobedzieladnie]

Kuchnia
Obszerne pomieszczenie, wewnątrz którego niemal zawsze delikatnym płomieniem żarzy się palenisko pod żeliwnym kociołkiem. Większość półek jest otwartych, w słoikach, buteleczkach i drewnianych skrzynkach znajdują się produkty spożywcze różnego pochodzenia. Wewnątrz pachnie mieszaniną ziół specyficzną dla całej lecznicy, wzmocnionej niedźwiedzim czosnkiem przewieszonym wstęgą nad przeważnie odchylonym oknem - w formie ochronnego amuletu. Ustawiony pośrodku dębowy stół nierzadko służy za dodatkowe łóżko, a cztery krzesła, którymi go otoczono, bynajmniej nie są przeznaczone dla domowników - chorzy muszą nabrać sił. Podwieszone pod sufitem grzyby i owoce pachną suszem, wystrój wydaje się surowy, pozbawiony zbędnych ozdób. Kiedy na zewnątrz panuje ciemność, w kuchni mrok rozprasza blask paleniska oraz świece palone na stole. Gliniane naczynko w kącie pomieszczenia przeważnie wypełnione mlekiem wskazuje na obecność kociego łowcy.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:03, w całości zmieniany 1 raz
Swobodny ruch różdżki uniósł w powietrze cztery jajka, które zatańczyły w kręgu, lewitując ponad naczyniami, by po chwili, jedno po drugim, rozbić się o kraniec przygotowanej patelni.
- Wiesz, że nie mogę sobie pozwolić na wylegiwanie się do późna - westchnęła, był świt, wielu o tej porze jeszcze spało, ale Cassandra zwykła wstawać bardzo wcześnie. Musiała być do dyspozycji pacjentów - i upewnić się, jak przebiegła ich noc. Szare cienie pod oczami zwykle zakrywała pudrem, ale Heather i tak znała ich odcień. Ale przed Heather nigdy nie musiała udawać. Nie chciała. - Ale co ty tu robisz tak wcześnie? - Przemknęła spojrzeniem po jej twarzy, jej ciche wejście jej ani nie zdumiało ani nie wytrąciło z codziennego rytmu, Heather zawsze była u niej mile widziana i doskonale o tym wiedziała. Martwiło ją jej samopoczucie.
- To nie jest pobicie. Na tym etapie nie sposób wykluczyć klątwy, ale leczę go pod kątem zatrucia. Młodzi ludzie wsadzają sobie do ust wszystko oprócz tego, co faktycznie powinni i wtedy, kiedy nie niepokoją ich dziwne światła na niebie - westchnęła z wyraźną dezaprobatą, odruchowo spoglądając za okno. Dopiero świtało, ale było jaśniej, niż być powinno. Kometa świeciła za dnia i w nocy tak samo przerażająco. Kiwnęła głową na jej słowa, ona też to czuła. Dziwne przeczucie, znaczenie gwiazdy na niebie. - Nie wiem, czy to drogowskaz, czy przestroga. Boję się, że to drugie - stwierdziła, niejako w odpowiedzi na jej niezwerbalizowane obawy. - Więcej niż jedną - przyznała, zamaszystym i zdecydowanym ruchem dłoni szarpiąc zasłonkę okna, by zasłonić widok na to przedziwne zjawisko. - Lecz jedna bardziej mętna od drugiej. Widziałam ciemność, widziałam czarną wodę. Widziałam grozę. Widziałam też ją - Musiała mówić o komecie. - Nadchodzi coś więcej. Coś... strasznego - Pokręciła głową. - Nigdy nie były tak częste - dodała niechętnie, nie oponując, gdy Heather zaproponowała pomoc. Oddała jej drewnianą łyżkę, którą zdążyła pochwycić, ścisnęła jej ramię dziękczynnie i przysiadła przy stole, powoli masując skronie.
- Tak - zgodziła się, ton jej głosu odmienił się znacznie. - Anomalie. Wtedy też... Wtedy też kończył się świat, pamiętasz? - Jak okrutne nieszczęście miało nadejść tym razem? Przymknęła oczy, wzburzenie duchów nie było zaskakujące wobec znaków, które sama odczuwała, a jednak obszedł ją niepokojący zimny dreszcz. - Rozmawiałaś z nimi? Z duchami? - Czy martwe dusze mogły wiedzieć więcej? Wszystko wokół było tak dziwne, tak inne, gdzie mogli szukać odpowiedzi? Jej wizje ich nie znały.
- Byłam w Warwick - wyznała, nie patrząc na nią. Z pewnością pamiętała, że Ramsey ostatecznie odnalazł do niej drogę, że plotki okazały się prawdziwe i Mulciber rzeczywiście utracił związane z nią wspomnienia. Bezczelna próba zaproszenia jej na spotkanie z zastrzeżeniem, że jeśli się nie zjawi, zaprosi inną kobietę, spaliła na panewce, ale o tym Heather też wiedziała. Ostatecznie otrzymała polecenie pojawienia się na miejscu, choć przecież znała rzeczywiste intencje czarodzieja. - Oświadczył się - oznajmiła, wciąż na nią nie patrząc.
- Wiesz, że nie mogę sobie pozwolić na wylegiwanie się do późna - westchnęła, był świt, wielu o tej porze jeszcze spało, ale Cassandra zwykła wstawać bardzo wcześnie. Musiała być do dyspozycji pacjentów - i upewnić się, jak przebiegła ich noc. Szare cienie pod oczami zwykle zakrywała pudrem, ale Heather i tak znała ich odcień. Ale przed Heather nigdy nie musiała udawać. Nie chciała. - Ale co ty tu robisz tak wcześnie? - Przemknęła spojrzeniem po jej twarzy, jej ciche wejście jej ani nie zdumiało ani nie wytrąciło z codziennego rytmu, Heather zawsze była u niej mile widziana i doskonale o tym wiedziała. Martwiło ją jej samopoczucie.
- To nie jest pobicie. Na tym etapie nie sposób wykluczyć klątwy, ale leczę go pod kątem zatrucia. Młodzi ludzie wsadzają sobie do ust wszystko oprócz tego, co faktycznie powinni i wtedy, kiedy nie niepokoją ich dziwne światła na niebie - westchnęła z wyraźną dezaprobatą, odruchowo spoglądając za okno. Dopiero świtało, ale było jaśniej, niż być powinno. Kometa świeciła za dnia i w nocy tak samo przerażająco. Kiwnęła głową na jej słowa, ona też to czuła. Dziwne przeczucie, znaczenie gwiazdy na niebie. - Nie wiem, czy to drogowskaz, czy przestroga. Boję się, że to drugie - stwierdziła, niejako w odpowiedzi na jej niezwerbalizowane obawy. - Więcej niż jedną - przyznała, zamaszystym i zdecydowanym ruchem dłoni szarpiąc zasłonkę okna, by zasłonić widok na to przedziwne zjawisko. - Lecz jedna bardziej mętna od drugiej. Widziałam ciemność, widziałam czarną wodę. Widziałam grozę. Widziałam też ją - Musiała mówić o komecie. - Nadchodzi coś więcej. Coś... strasznego - Pokręciła głową. - Nigdy nie były tak częste - dodała niechętnie, nie oponując, gdy Heather zaproponowała pomoc. Oddała jej drewnianą łyżkę, którą zdążyła pochwycić, ścisnęła jej ramię dziękczynnie i przysiadła przy stole, powoli masując skronie.
- Tak - zgodziła się, ton jej głosu odmienił się znacznie. - Anomalie. Wtedy też... Wtedy też kończył się świat, pamiętasz? - Jak okrutne nieszczęście miało nadejść tym razem? Przymknęła oczy, wzburzenie duchów nie było zaskakujące wobec znaków, które sama odczuwała, a jednak obszedł ją niepokojący zimny dreszcz. - Rozmawiałaś z nimi? Z duchami? - Czy martwe dusze mogły wiedzieć więcej? Wszystko wokół było tak dziwne, tak inne, gdzie mogli szukać odpowiedzi? Jej wizje ich nie znały.
- Byłam w Warwick - wyznała, nie patrząc na nią. Z pewnością pamiętała, że Ramsey ostatecznie odnalazł do niej drogę, że plotki okazały się prawdziwe i Mulciber rzeczywiście utracił związane z nią wspomnienia. Bezczelna próba zaproszenia jej na spotkanie z zastrzeżeniem, że jeśli się nie zjawi, zaprosi inną kobietę, spaliła na panewce, ale o tym Heather też wiedziała. Ostatecznie otrzymała polecenie pojawienia się na miejscu, choć przecież znała rzeczywiste intencje czarodzieja. - Oświadczył się - oznajmiła, wciąż na nią nie patrząc.

bo ty jesteś
prządką
prządką
Kuchnia
Szybka odpowiedź