Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Szkocja :: Zamek Hogwart
Obrzeża Zakazanego Lasu
Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
AutorWiadomość
First topic message reminder :
[bylobrzydkobedzieladnie]
Obrzeża zakazanego lasu
Po pożarze w starym Ministerstwie Magii dyrektor Hogwartu gościnnie przyjął pracowników Departamentu Kontroli Magicznych Stworzeń, wydzielając im skrawek Zakazanego Lasu. Obszar pokryty był licznymi namiotami, w których, dzięki magicznemu powiększeniu, znalazły się biura wszystkich wydziałów. Kiedy pracownicy ministerstwa powrócili do swoich siedzib to miejsce zupełnie opustoszało. Po namiotach nie pozostało nawet śladu. Wgniecenia w ściółce szybko odbiły od ziemi, a las stał się znów opuszczoną, odstraszającą obcych puszczą.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 14.03.19 19:13, w całości zmieniany 2 razy
Nałożenie Światła nie była łatwa - zdążyła zrozumieć jakiś czas temu że nie jest i pochłania nie tylko dużo czasu, ale i równie dużo energii, ale nie przeszkadzało jej to. Nie żałowała ani razu złożenia propozycji podczas spotkania - tak jak i nie żałowała jej ani razu podczas nakładania go na wyznaczony i wskazany przez Perramusa teren. Robiła to z pewnością i skrupulatnością, znała dobrze białą magię. Wracała każdego dnia, poświęcając kolejne godziny na składanie ze sobą magicznych splotów mających ochronić to, co centaury uznały za najważniejsze. Wiedziała, że jest tu jedynie gościem - ale za gościnę którą otrzymała była wdzięczna mimo niepewności którą otrzymała - nadal była obcym. Z podziękowaniem przyjmowała wszystko czym została obdarowana słuchając o tym, jak las wymiera trawiony przez ciemność i cień. Ostatnie sploty składała w towarzystwie centaura, a kiedy pociągnęła różdżką ostatni raz sięgnęła do nakładki wyciągając popiół feniksa, miał on umocnić splecione więzy, utrwalić je i jednocześnie ze sobą scalić. Ruszyła powoli, skrupulatnie obejmując nim wyznaczone na samym początku punkty, prostując się i unosząc głową kiedy poczuła obok siebie obecność. Jasne spojrzenie zawisło na twarzy Perramusa. Czuł? Możliwe że mógł, o centaurach wiedziała niewiele - zrozumiała, że były dumne i nieufne co do innych, słyszała, że wyczuwają emocje, ale nie potrafiła powiedzieć ile w tym było prawdy. Czy wątpiła, kiedy stanęła na progu lasu? Tak, głównie w to, że zaufają jej po tym, czego była przyczyną. I właśnie o tym mówił, potwierdzając jej własne myśli. Oczy rozszerzyły się odrobinę na kolejne zdanie. Z zaskoczenia? Wargi rozchyliły się odrobinę, ale nie przerwała mu kiedy mówił dalej. Czy to czyniło sprawę… inną? Lepszą? Lżejszą trochę? Świadomość i umiejętność czytania z gwiazd? Nie była pewna. Ale zgadzała się z nim całkowicie - z tym, że Zakon nadal walczył, a feniks niósł nadzieję wszystkich, którzy sprzeciwiali się rządom czarnej magii i ciemności.
Tak. Wiedziała, że tak. Podjętego działania nie potrafiła żałować nawet do dzisiaj. Żałowała jego skutków. Żałowała krótkowzroczności niektórych, bo gdyby odniosła sukces, pozbyliby się silnego przeciwnika. Przechylili szalę. Potaknęła głową, cicho, głucho - wierzyła że była w stanie stawić mu czoła. Zamierzała to uczynić. Przyrzekła to zrobić, walczyć tak długo jak będzie w stanie. Ale te słowa, padające od kogoś ze stada, które ucierpiało przez jej działania, kogoś kto kazał jej się nie wahać, kto nie zezwalał na zwątpienie mimowolnie ściągało je z jej barków. I nie wiedziała nawet w której chwili, z oczu wypłynęła łza która potoczyła się po policzku. Mrugnęła, chcąc rozgonić ich resztę. Błądziła, gubiła się, wątpiła już od jakiegoś czasu popełniając błąd za błędem. Uniosła rękę ścierając ją.
- Twoje słowa wiele dla mnie znaczą, Perramusie. - odpowiedziała mu wpatrując się w dumną twarz centaura. - Będą mi towarzyszem w dalszej drodze. Nie cofnę się. - obiecała - jemu czy sobie? - a może powtarzała jedynie to, co było już pewnością samą w sobie. Cienkie wargi uniosły się odrobinę. Kucnęła przy pierwszym z wyznaczonych kilka dni temu fundamentów pod zabezpieczenie i wlała w nią magiczną energię zmuszając składniki i sploty do reakcji aktywującej jego działanie. Energia poniosła się jasnym śladem od początku do końca co obserwowała ze spokojem. - Skończyłam. - powiedziała podnosząc się. Pozostały czas musiała wykorzystać na przygotowanie do walki. - To była przyjemność i zaszczyt. - skinęła krótko głową w pełnym szacunku geście. - Gdybyście kiedyś potrzebowali moich umiejętności będę do waszej dyspozycji. - wątpiła, by centaury miały wezwać ją same - przeważnie radziły sobie na swoje własne sposoby. Ale na ich wezwanie zamierzała odpowiedzieć zawsze, angażując się możliwie jak najbardziej.
| wykorzystuje popiół feniksa kończąc nakładanie światła
i jak sądzę zt, dziękuję ślicznie
Tak. Wiedziała, że tak. Podjętego działania nie potrafiła żałować nawet do dzisiaj. Żałowała jego skutków. Żałowała krótkowzroczności niektórych, bo gdyby odniosła sukces, pozbyliby się silnego przeciwnika. Przechylili szalę. Potaknęła głową, cicho, głucho - wierzyła że była w stanie stawić mu czoła. Zamierzała to uczynić. Przyrzekła to zrobić, walczyć tak długo jak będzie w stanie. Ale te słowa, padające od kogoś ze stada, które ucierpiało przez jej działania, kogoś kto kazał jej się nie wahać, kto nie zezwalał na zwątpienie mimowolnie ściągało je z jej barków. I nie wiedziała nawet w której chwili, z oczu wypłynęła łza która potoczyła się po policzku. Mrugnęła, chcąc rozgonić ich resztę. Błądziła, gubiła się, wątpiła już od jakiegoś czasu popełniając błąd za błędem. Uniosła rękę ścierając ją.
- Twoje słowa wiele dla mnie znaczą, Perramusie. - odpowiedziała mu wpatrując się w dumną twarz centaura. - Będą mi towarzyszem w dalszej drodze. Nie cofnę się. - obiecała - jemu czy sobie? - a może powtarzała jedynie to, co było już pewnością samą w sobie. Cienkie wargi uniosły się odrobinę. Kucnęła przy pierwszym z wyznaczonych kilka dni temu fundamentów pod zabezpieczenie i wlała w nią magiczną energię zmuszając składniki i sploty do reakcji aktywującej jego działanie. Energia poniosła się jasnym śladem od początku do końca co obserwowała ze spokojem. - Skończyłam. - powiedziała podnosząc się. Pozostały czas musiała wykorzystać na przygotowanie do walki. - To była przyjemność i zaszczyt. - skinęła krótko głową w pełnym szacunku geście. - Gdybyście kiedyś potrzebowali moich umiejętności będę do waszej dyspozycji. - wątpiła, by centaury miały wezwać ją same - przeważnie radziły sobie na swoje własne sposoby. Ale na ich wezwanie zamierzała odpowiedzieć zawsze, angażując się możliwie jak najbardziej.
| wykorzystuje popiół feniksa kończąc nakładanie światła
i jak sądzę zt, dziękuję ślicznie
The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Zakon Feniksa
Centaur stał dumny obok, wpatrując się w nią niezachwianie i wtedy, gdy po jej twarzy spłynęła łza - nie reagując na nią w żaden sposób, choć w ciemnych źrenicach tkwiła ogromna mądrość, inna niż ludzka. Obserwował ją przy pracy, ale o nią nie pytał; musiał wyczuwać rozlewającą się po okolicy magię, bo bezbłędnie wyczuł moment, w którym kończyła. Aurorka mogła być pewna, że wykonała swoje zadanie dokładnie i dobrze, chroniąc wioskę centaurów przed potencjalnymi zagrożeniami. Nie mogła wiedzieć, jak magia zareaguje na cień, ale była pewna, że co najmniej osłabi jego bliskość, jeśli pojawi się w pobliżu - a z późniejszych doniesień wynikało, że cienie w ogóle nie pojawiły się więcej na terenie zajętym przez centaury. Może wyłącznie przez wzgląd na magię Tonks, a może podsycała ją magiczna zorza pozostawiona przez białą magię nieopodal stąd przez pozostałych Zakonników. Wiedziała też, że jej magia osłabi ludzi Ministerstwa, jeśli ponownie pojawią się w lesie. Towarzysząca jej istota przymknęła oczy, gdy na ziemię opadł przyniesiony przez nią popiół feniksa.
Kiwnął głową, kiedy zapewniła go, że nie cofnie się w dalszej drodze.
- Nie wolno ci, Justine Tonks - odpowiedział z przekonaniem, Zakon Feniksa utracił już wielu, Justine pozostawała jego najbardziej rozpoznawalną twarzą. Wiedziała o tym ona sama, ale wiedzieli też inni. - Dziękuję. W imieniu swoim i moich pobratymców - Pożegnał ją tymi słowy, odprowadzając ją na brzegi lasu.
Mistrz gry nie kontynuuje wątku.
Kiwnął głową, kiedy zapewniła go, że nie cofnie się w dalszej drodze.
- Nie wolno ci, Justine Tonks - odpowiedział z przekonaniem, Zakon Feniksa utracił już wielu, Justine pozostawała jego najbardziej rozpoznawalną twarzą. Wiedziała o tym ona sama, ale wiedzieli też inni. - Dziękuję. W imieniu swoim i moich pobratymców - Pożegnał ją tymi słowy, odprowadzając ją na brzegi lasu.
Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
Obrzeża Zakazanego Lasu
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Szkocja :: Zamek Hogwart