Wydarzenia


Ekipa forum
Komnaty Elise
AutorWiadomość
Komnaty Elise [odnośnik]15.06.18 15:48

Komnaty Elise

W skład komnat należących do Elise należy sypialnia, mały salonik do towarzyskich spotkań oraz nieduża, ale elegancka łazienka. Wszystkie pomieszczenia są utrzymane w rodowych barwach i wzornictwie, podkreślając rodową przynależność ich mieszkanki.
Salonik stanowi część wypoczynkową Elise i może służyć też do przyjmowania zaproszonych przez nią gości. Znajdują się tu wygodne fotele, stolik, nieduży regał i kominek, którego jedyną funkcją jest ogrzewanie w zimne dni – nie jest podłączony do sieci Fiuu. Tapety i miękkie dywany mają stonowaną, zieloną barwę, a na stoliku często znajduje się wazon ze świeżymi kwiatami regularnie przynoszonymi przez skrzata. W pomieszczeniu panuje przyjemny zapach.
Dalej znajduje się sypialnia, której główną część stanowi bogato zdobione łoże z baldachimem, którego kolor jest zbliżony do koloru zielonych, pokrytych wzorzystymi ornamentami tapet. W pobliżu łoża znajduje się też toaletka z niezbędnymi przyborami, dalej znajdują się przejścia do prywatnej garderoby oraz łazienki.
Okna zarówno sypialni, jak i malutkiego saloniku wychodzą na ogrody, roztaczają się z nich naprawdę przyjemne dla oka widoki.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Komnaty Elise Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Komnaty Elise [odnośnik]28.12.18 18:13
| 19.10

Od czasu szczytu w Stonehenge minął tydzień pełen niepokoju, lęku i frustracji. Elise naprawdę najadła się wtedy strachu – tak wiele, jak jeszcze nigdy w swoim życiu. Z tym dniem mógłby konkurować tylko dzień wybuchu anomalii. Tylko wtedy bała się porównywalnie, zwłaszcza że nawet Hogwart mimo zabezpieczeń nie został oszczędzony i młódka naprawdę się wtedy bała, zarówno o siebie, jak i o swoją rodzinę, oraz oczywiście o swoją przyszłość. Która miała być bajkowa i idealna, nie naznaczona niczym tak plugawym i mącącym stabilność, mogącym zagrozić ścianom jej złotej klatki pełnej wygód.
Priorytety Elise mimo jej młodego wieku były jasno ustalone. Pragnęła wyjść dobrze za mąż, spełnić powinność wobec rodu i do końca swych dni pławić się w luksusach. Polityka w szerszym aspekcie jej nie interesowała poza tym, co dotyczyło bezpośrednio jej i jej rodu i co mogło wpłynąć na jakość jej życia. Ludzie niższych stanów nie obchodzili jej ani trochę. Nie obchodziło jej to, że to co się stało wpłynie na ich życie, liczyło się tylko to, by to jej i jej bliskim było dobrze.
Ale po tym, czego była świadkiem, musiała zacząć się bać, bo coś podobnego nie miało miejsca wcześniej, przynajmniej nie za jej życia. Poprzedniej wojny nie pamiętała, była wtedy dzieckiem trzymanym pod ochronnym kloszem rodu. Anomalii nie przeżyli wcześniej nawet najstarsi czarodzieje, jakich znała. Niepokoiły ją także rozłamy w rodowych relacjach – co, jeśli kilka rodów zbuntowanych wobec większości wyznającej ideologię czystości krwi, zdradzą Skorowidz i lista najlepszych rodzin skróci się jeszcze bardziej? Skorowidz Czystości Krwi dla Elise stanowił świętość, a bratanie się ze szlamem postrzegała jako odrażający występek. I to właśnie paru szlamolubów przyczyniło się do tego, że jej alabastrową skórę naznaczyły siniaki, że gdyby miała mniej szczęścia, mogła spaść do szczeliny i stracić życie. Do tego wszystkiego, całego pasma lęków i niepokojów, dochodziła sprawa Percivala, która drażniła niczym bolesny cierń wbity głęboko w skórę i niemożliwy do wyjęcia. Percival zdradził ród Nottów, a więc także ją. Naraził się nestorowi, nie odwołał kontrowersyjnych słów i wyrazów poparcia dla szlamolubów, za co stracił nazwisko. Już nie miała prawa nazywać go swoją rodziną i musiała zachowywać się, jakby tamtego dnia umarł. Bo w pewnym sensie był martwy, nawet jeśli coś w środku kazało jej odczuwać tęsknotę za tym, co było. Za jego towarzystwem, uśmiechem, opowieściami o smoczych wyprawach i przywożonych z wyjazdów podarkach. Trudno było zaakceptować, że już go nie było – jakby naprawdę zmarł. Z jednej strony go znienawidziła (a przynajmniej wiedziała, że powinna znienawidzić i pragnęła wierzyć, że to właśnie czuje), z drugiej wciąż żywiła głęboki sentyment do ich dawnych relacji i trudno było się połapać w plątaninie tak sprzecznych uczuć. Jednego dnia z posiadłości ubyły dwie osoby, Percival i Inara, która niejako została żoną zdrajcy zmuszoną do powrotu na łono panieńskiego rodu, skazana na żywot niemalże wdowy.
Od czasu szczytu większość czasu spędzała w swych komnatach, które opuszczała głównie na posiłki, choć czasem zamykała się w pokoju muzycznym i grała tak długo, dopóki nie zaczęły jej boleć palce. Była niemalże naburmuszona i przepełniona złością – o to, że Percival ich zdradził, ale i o to, jak skończył się szczyt. Elise nie lubiła się bać ani być odzierana ze swoich wyidealizowanych złudzeń, więc można było uznać, że była wręcz obrażona na cały świat. Jak wtedy, kiedy zabrał jej Rosalind. Teraz zabrał Percy’ego i osłabił poczucie bezpieczeństwa, więc uważała, że ma pełne prawo czuć się zła.
Siedziała na swoim łożu oparta wygodnie o stosik poduszek i po raz kolejny czytała powieść podarowaną jej niegdyś przez Elodie. Próbowała oderwać się od ponurych myśli, ale nawet fikcja nie przynosiła pełnego ukojenia.

[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Elise Nott dnia 11.01.19 17:17, w całości zmieniany 1 raz
Elise Nott
Elise Nott
Zawód : Dama, ozdoba salonów
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ty się nazywasz lew, a lwa nie obchodzi zdanie owiec.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6043-elise-nott https://www.morsmordre.net/t6157-poczta-elise https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6159-skrytka-bankowa-nr-1507 https://www.morsmordre.net/t6158-elise-nott
Re: Komnaty Elise [odnośnik]11.01.19 11:02
Jej dni na Wyspie Wight były już policzone i najchętniej do końca października zaszyłaby się w murach swojej posiadłości, lecz na horyzoncie pojawiły się sprawy o wiele ważniejsze. Takie, które wymagały od niej opuszczenia ukochanej ojcowizny, co uczyniła zresztą bez wahania, chodziło bowiem o samopoczucie jej drogiej Elise. Marine nie miała pojęcia kto był na tyle krótkowzroczny, by zezwolić młodej dziewczynie na uczestnictwo w arystokratycznym szycie, w Stonehenge, lecz gdy tylko dziadek Blaise i reszta rodziny powrócili z tego piekła na ziemi, młoda panna Lestrange drżała o bezpieczeństwo swojej kuzynki. Theseus Lestrange, mając na uwadze zdrowie swojej siostry, zdecydował się wreszcie na odwiedziny w Ashfield Manor, a jego córka ponad wszelką wątpliwość udała się z nim. Skorzystali ze świstoklika, ponieważ podróż powozem zajęłaby zdecydowanie zbyt dużo cennego czasu, którego nie mogli marnować. Śpiewaczka i tak miała już spore wyrzuty sumienia, spowodowane brakiem kontaktu z lady Nott przez ponad tydzień od wydarzeń, które rozegrały się w Salisbury.
Gdy tylko zostali odpowiednio przyjęci, a chwila prywatności pozwoliła jej uścisnąć ciotkę i zapewnić o swoim wsparciu, Marine zostawiła ojca i Cassiopeię w salonie, a sama podążyła do komnat Elise. Choć dawno już nie odwiedzała posiadłości rodziny Nott, doskonale znała drogę do komnat bliskiej kuzynki. Głęboko wierzyła, że nie będzie jej ona miała za złe wtargnięcia bez pytania, lecz być może niespodzianka miała poprawić jej humor?
Powoli lecz stanowczo uchyliła drzwi do sypialni i zastała młodą lady leżącą na łóżku, pogrążoną w czytaniu powieści, którą sama Lestrange także kojarzyła. Uśmiechnęła się, przekręcając za sobą klamkę, po czym powędrowała do skraju mebla, przywołując na twarz delikatny uśmiech.
- Przybyłam po obiecany duet, a ty co, wolisz leniuchować czytając romanse? – zapytała żartobliwie, figlarnie wręcz, opierając się na jednej z kolumienek łóżka i spoglądając na kuzynkę.
Nie czekała długo przed znalezieniem się tuż przy niej; nie dbała o to, że suknia mogłaby jej się wygnieść od wiercenia się na narzucie czy pościeli. Liczyło się poprawienie humoru biednej Elise oraz odwrócenie jej myśli od tych wszystkich okropności, które nie tak dawno temu miały miejsce. Jej skórę zdobiły siniaki, lecz to w głowie i w sercu powstały największe rany, których być może nigdy nie uda się uleczyć. Marine doświadczyła już straty, jej piękna kuzynka także, lecz teraz przeżywała coś zgoła innego od śmierci członka rodziny. Percival przecież wciąż żył, lecz został przez ród skreślony już na zawsze. Nie mógł używać nazwiska, ani pokazywać się w miejscu, które przez lata nazywał swoim domem. Wszyscy winni byli o nim zapomnieć, lecz niechlubne miano najbardziej samolubnego czarodzieja wszechświata zapewne im to utrudniało.
- Jestem tu, jeśli chcesz porozmawiać – szepnęła do kuzynki, odgarniając kosmyk włosów za jej ucho. Nie chciała zarzucać jej niepotrzebnymi pytaniami, widziała przecież, jak podle czuła się Elise – A także jeśli chcesz robić cokolwiek innego – zaoferowała, będąc pewna, że gdyby sytuacje były odwrócone, panna Nott zrobiłaby dla niej dokładnie to samo.



The past is gone. It went by, like dusk to dawn. Isn't that the way everybody's got the dues in life to pay?

dream on


Marine Yaxley
Marine Yaxley
Zawód : śpiewaczka, dama
Wiek : 18
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Isn't it lovely, all alone? Heart made of glass, my mind of stone. Tear me to pieces, skin to bone

"Hello, welcome home"
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Komnaty Elise 060da7246cff3ea68a8b3d81a5de583b
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4601-marine-lestrange https://www.morsmordre.net/t4712-gloriana#101007 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f317-wyspa-wight-thorness-manor https://www.morsmordre.net/t5142-skrytka-bankowa-nr-1190 https://www.morsmordre.net/t4719-marine-lestrange#101064
Re: Komnaty Elise [odnośnik]11.01.19 18:16
Próbowała poprawić sobie humor i nie myśleć o szczycie, ani o Percivalu. Trudno było jednak zapomnieć o tych wydarzeniach. O strachu, bólu, dementorach, pękającej ziemi, czarnoksiężniku o złowrogim spojrzeniu i w końcu o Percivalu, który wyrzekł się rodziny. To brzmiało jak scenariusz wyjątkowo złego i pokręconego snu, ale niestety nie potrafiła się z niego wybudzić. To była prawda, to wszystko się stało. Zdradzenie przez kogoś tak bliskiego bolało nawet bardziej niż fizyczne rany. Te się wkrótce zagoją i nie zostanie po nich ani ślad, a poczucie zdrady Percivala zostanie już na zawsze. Mogli odebrać mu nazwisko i wymazać go z rodowego drzewa, ale nie wymażą go z pamięci.
Nie spodziewała się pojawienia się tu Marine. Znacznie częściej to Elise gościła na wyspie Wight, zabierana tam przez matkę. To tam najczęściej spędzała czas z kuzynostwem ze strony swojej rodzicielki. W ogóle nie spodziewała się, że ktokolwiek może się w jej komnatach zjawić. Jedynie matka i siostra czasem się tu pojawiały, mężczyźni zajęci byli swoimi sprawami, znacznie poważniejszymi niż cierpiąca nastolatka.
Kiedy usłyszała skrzypnięcie drzwi, oderwała się od czytanej powieści i powiodła wzrokiem w tamtym kierunku, spodziewając się zobaczyć twarz matki lub siostry, ale dostrzegła inne bliskie sobie oblicze.
- Marine? – zdziwiła się. Natychmiast zamknęła książkę i odłożyła ją na szafkę nocną. Jej spojrzenie w całości skupiło się na kuzynce. Także się uśmiechnęła; pojawienie się Marine od razu poprawiło jej humor. Cieszyła się na jej widok, choć zapewne na dniach i tak odwiedziłyby z matką wyspę Wight. Musiała koniecznie zobaczyć Marine jeszcze przed ślubem, a teraz właśnie miały ku temu okazję. Wysyłane regularnie listy nie mogły zastąpić kontaktu twarzą w twarz.
- Nie spodziewałam się twojego przybycia, ale bardzo się cieszę! – powiedziała, wyciągając ręce, by ją objąć. Poruszała się jednak dość ostrożnie, bo połamane żebra od czasu do czasu odzywały się kłującym bólem mimo zaleczenia. Chciała jednak poczuć, że Marine naprawdę tu jest. Zachęciła ją, by usiadła obok niej na łóżku. – Tak bardzo chciałam cię zobaczyć jeszcze przed twoim ślubem. Słowa nakreślone na pergaminie nie są tym samym, co widok i rozmowa, zwłaszcza w obliczu tego, co się stało w moim życiu niedawno, i co wkrótce wydarzy się w twoim.
Z całej gromady kuzynostwa to Marine była jej najbliższa wiekiem, a więc stała się dla Nottówny w pewnym sensie jak kolejna siostra. Kiedy niedawno otrzymała zaproszenie na jej ślub, oprócz ukłucia zazdrości poczuła coś jeszcze – obawę przed nieuchronnymi zmianami, przed tym, co miało czekać Lestrange w jej nowym życiu. Martwiła się o nią i miała nadzieję, że ślub nie zmieni aż tak znowu wiele. Marine zasługiwała na szczęście, a czy Yaxley mimo bycia najmłodszym nestorem w historii jej je da? Wczoraj, podczas wizyty z matką w operze, na widok Yaxleya wymknęła się na moment, by zamienić z nim choć kilka zdań i spróbować go poznać, choć wiedziała doskonale, że rodowy układ jest przypieczętowany i Marine ostatniego października zostanie lady Yaxley i opuści wyspę Wight. Niestety był chyba najbardziej enigmatyczną i skrytą personą, jaką poznała i pozostawił po sobie jeszcze więcej pytań niż odpowiedzi.
To, co zaszło na szczycie było bardzo przykre, ale duszenie tego w sobie mogło przynieść więcej bólu niż pożytku. Czuła potrzebę, by podzielić się swoimi troskami. Jak nie z Marine, to z kim? Z matką już rozmawiała i raczej nie miała szans usłyszeć już niczego nowego.
- Bardzo żałuję, że tam poszłam – zaczęła. – To była chyba najgorsza decyzja w moim dotychczasowym życiu.
Poszła tam, bo ojciec chciał się pokazać z rodziną, zaprezentować szlacheckiemu zgromadzeniu piękne i pokorne córki. Znała swoje miejsce i nie zabierała głosu, poszła tam jako ozdoba, ale nudny polityczny wiec szybko zmienił się w istne piekło.
- Jak dużo o tym wiesz? Podejrzewam, że dziadek opowiedział ci o tych wydarzeniach, a resztę... pewnie mogłaś doczytać w Proroku – pewnie tak było. Dziadek Blaise był tam obecny i zapewne opowiedział swoim dzieciom i wnukom o wydarzeniach. Nazajutrz po szczycie wydano też Proroka codziennego, ale nawet artykuł nie mógł dokładnie oddać ogromu tragedii i przeżyć, których doświadczyła Elise, a które skalały jej młodziutką duszę strachem.
Elise Nott
Elise Nott
Zawód : Dama, ozdoba salonów
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ty się nazywasz lew, a lwa nie obchodzi zdanie owiec.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6043-elise-nott https://www.morsmordre.net/t6157-poczta-elise https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6159-skrytka-bankowa-nr-1507 https://www.morsmordre.net/t6158-elise-nott
Re: Komnaty Elise [odnośnik]12.01.19 9:31
Dopóki nie ujrzała Elise, mogła się tego jedynie domyślać, lecz gdy ułożyła się już wygodnie u jej boku i spojrzała na kuzynkę uważnie wiedziała już, że to, co przeżyła lady Nott, mogło równać się jedynie z pierwszomajową nocą i wybuchem anomalii. Nawet dziadek Blaise nie był spokojny, gdy opowiadał wnuczce o wydarzeniach ze Stonehenge, tym bardziej więc musiała przeżyć je młoda szlachcianka, która nigdy wcześniej nie doświadczyła podobnych okropieństw. Ich kuzyn Remi stracił życie, Percival został napiętnowany na zawsze, przez co na nienagannej reputacji rodu Nottów pojawiło się pęknięcie. Dla kogoś takiego, jak Elise, musiało oznaczać to swoisty koniec świata – Marine wiedziała, jak bardzo kuzynka dbała o pozycję swojej rodziny, jak bardzo obchodziło ją to wszystko i jak ambitnie podchodziła do powierzonych jej zadań. Ze świadomością, że wszystko mogło zostać stracone, na dodatek nie z jej winy, musiała czuć się naprawdę podle. Lecz właśnie dlatego zjawiła się tutaj panna Lestrange, by pomóc jak tylko mogła, również poprzez odwrócenie uwagi.
- Przed ślubem zobaczymy się jeszcze raz – mimochodem wspomniała zbliżający się wieczór panieński, ale przecież nie o tym chciała rozmawiać. To nie ona miała być dziś w centrum uwagi, a Elise, której należało przynieść ulgę.
Nie chciała ciągnąć jej za język, lecz słowa same popłynęły z ust kuzynki. Marine stwierdziła, że rozmowa może przynieść terapeutyczne wręcz oczyszczenie, nawet jeśli na pojawiające się problemy nie znajdą dobrych odpowiedzi ani skutecznych rozwiązań. Zrzucenie z serca ciężaru, o którym nie mogła pomówić z nikim innym, mogło się okazać dla Elise naprawdę zbawienne. Panna Lestrange podejrzewała, że poprzez zniknięcie Percivala temat wydarzeń w Stonehenge stał się w Ashfield Manor pewnego rodzaju tabu. Nie dziwiło jej to, bo podobną taktykę zastosowaliby na pewno jej bliscy, a mimo wszystko nie uważała tego za dobrą metodę. Zamiatanie problemów pod dywan nigdy nie było dobrym rozwiązaniem, a o wytwarzającą się w ten sposób grudę łatwo było się potknąć w przyszłości. Upadek mógł być znacznie bardziej bolesny, niż szczera rozmowa.
- To nie była twoja decyzja – przypomniała kuzynce, chwytając ją za rękę; przecież to lord Nott zawinił, zabierając ze sobą kobiety – Nie możesz się obwiniać. Nikt nie ma ci tego za złe, gwarantuję ci – zapewniła z mocą, wpatrując się w smutne oczy Elise.
Westchnęła, słysząc jej pytanie. Oczywiście, że słyszała od dziadka o wszystkim, co stało się w Salisbury, a co dla jej dobra przemilczał Blaise, dopowiedział Theseus. Ojciec nie wyobrażał sobie, by córka mogła nie poznać szczegółów zajścia – trzymanie ich przed nią w tajemnicy mogło wyrządzić więcej szkód, niż pożytku.
- Ojciec wyznał mi wszystkie szczegóły – przyznała cicho, bo miała na myśli zarówno zdradę Percivala, jak i ujawnienie sekretu Morgotha, a także drastyczne obrazy ucieczki z rozpadającego się kromlechu – To naprawdę okropne, co się stało, ale wiedz, że możesz mi powiedzieć wszystko, nie będę cię osądzać – obiecała szczerze.



The past is gone. It went by, like dusk to dawn. Isn't that the way everybody's got the dues in life to pay?

dream on


Marine Yaxley
Marine Yaxley
Zawód : śpiewaczka, dama
Wiek : 18
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Isn't it lovely, all alone? Heart made of glass, my mind of stone. Tear me to pieces, skin to bone

"Hello, welcome home"
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Komnaty Elise 060da7246cff3ea68a8b3d81a5de583b
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4601-marine-lestrange https://www.morsmordre.net/t4712-gloriana#101007 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f317-wyspa-wight-thorness-manor https://www.morsmordre.net/t5142-skrytka-bankowa-nr-1190 https://www.morsmordre.net/t4719-marine-lestrange#101064
Re: Komnaty Elise [odnośnik]12.01.19 12:46
Rzeczywiście, tylko majowy wybuch anomalii mógł dorównywać doświadczeniom ze szczytu. Tylko wtedy bała się porównywalnie. Anomalie zachwiały ich rzeczywistością, wprowadzając w nią niepewność, zwłaszcza podczas rzucania zaklęć czy opuszczania posiadłości. Podobne przerażające doznania były jej obce, bo dorastała pod kloszem, starannie chroniona przez rodzinę przed złem świata i trzymana z dala od prozy życia zwykłych ludzi. Równie abstrakcyjna jak ten strach była myśl o tym, co zrobił Percival. I rzeczywiście dla niej był to pewnego rodzaju koniec świata, bo nigdy nie myślała, że dożyje dnia, gdy ktoś z jej bliskiej rodziny zdradzi; byli przecież Nottami. Ale wtedy, kiedy Stonehenge drżało w posadach i tworzyły się w nim wyrwy równie głębokie jak podziały między rodami, naprawdę myślała, że to koniec świata i zaraz umrze – jak nie zsunie się w przepaść, to zostanie zaatakowana przez dementorów. Obie wizje końca wydawały się równie makabryczne i prześladowały ją w snach.
Dbanie o tradycje rodowe było dla niej świętością. Pragnęła przynieść rodowi chlubę, być wzorową damą, z której krewni będą dumni. Wierzyła w rodowe zasady, w tym w ideologię czystości krwi. Wierzyła także w nienaruszalność więzi rodzinnych – ale Percival sam się ich wyrzekł. Sam się przeciwstawił i naraził nestora oraz całą resztę Nottów na publiczną śmieszność, co musiało przynieść takie, a nie inne konsekwencje. Dla niej był martwy, nawet jeśli w głębi duszy nie chciała, żeby umarł naprawdę, choć pragnęła życzyć mu odpowiedniej kary za ten występek. Z jednej strony go znienawidziła i chciała, żeby cierpiał, z drugiej nie sposób było w jednej chwili wymazać osiemnastu lat dobrej relacji. Do tamtego dnia był jej jak brat. Dlatego też jej myśli często podążały w jego kierunku, roztrząsając to, co zrobił i przyczyny, dla których to, w co wszyscy wierzyli, przestało się dla niego liczyć. Niewątpliwie postąpił egoistycznie, przynajmniej z punktu widzenia rodziny. Elise bała się, że taki skandal może wpłynąć i na jej reputację. Czy jakiś szanowany lord zechce ją teraz na narzeczoną, czy może będzie obawiać się, czy i w niej nie czaiły się zdradzieckie zapędy? Może też była egoistką, ale bała się o wpływ jego postępku na jej życie.
Po słowach Marine mimowolnie przypomniała sobie o wieczorze panieńskim.
- Masz rację, wieczór panieński! Jak mogłabym nie wpaść? – myśl o nim na krótką chwilę rozgoniła ponure myśli. Elise naprawdę chciała pojawić się wtedy na wyspie, świętować z Marine ostatnie chwile jej panieństwa, choć zapewne nie będą same i trudno będzie o szczerą rozmowę sam na sam.
Ale zaraz potem powróciły myśli o szczycie. Cały ten żal, strach i tęsknota zmieszane ze sobą. Słowa same wypłynęły z jej ust. Milczenie i duszenie rzeczy w sobie nie były w jej stylu. Zresztą chciała rozmawiać, bo wszyscy krewni stanowczo ucinali dyskusje na temat Percivala. Nikt nie chciał tak jak ona zastanawiać się, dlaczego. Nawet matka nie chciała już z nią o tym rozmawiać. Ojciec na dźwięk imienia bratanka miał ochotę rzucić czymś, co akurat trzymał w dłoni. Dla Nottów Percival był teraz tematem tabu. Czymś, o czym nie mówiło się głośno, ale co było obecne w myślach wszystkich, bo na pewno każdy w jakiś sposób przeżył jego zdradę. Ucierpiała też rodowa duma i przekonanie, że w gronie potomków twórcy Skorowidzu zdrada krwi nie ma racji bytu i jest czymś całkowicie nierealnym. Okazało się, że nawet w ich starannie pielęgnowanym rodowym drzewie pojawiła się chora gałąź, którą należało szybko odciąć, by nie zaraziła reszty.
- To miał być nudny polityczny spęd. Byłam pewna, że jedyne co będę tam robić, to nudzić się, oceniać suknie dam i wypatrywać co przystojniejszych kawalerów – wyznała, jakkolwiek głupio to brzmiało z perspektywy minionych wydarzeń, ale dokładnie takie miała plany, gdy ojciec oznajmił, że zabierze je ze sobą. Nie wyrywała się pierwsza, by tam iść. – I na początku rzeczywiście tak było. Dopiero potem zaczęło się psuć.
Spojrzała uważnie na Marine. To dobrze, że już wiedziała i miała jakieś wyobrażenie. A Elise ufała jej. Przez siedem lat w Hogwarcie naprawdę były jak siostry. Marine była pierwszą osobą, do której szła, gdy coś ją gnębiło. Także teraz czuła, że kuzynka pojawiła się w odpowiednim momencie.
- Często myślę... o nim. – Nie wypowiedziała jego imienia, ale Marine mogła łatwo się domyślić, o kogo chodziło. – Wiem, że powinnam się go kategorycznie wyprzeć i wymazać jego istnienie z pamięci, ale nie mogę przestać się zastanawiać nad tym, dlaczego to zrobił i czy powinnam zauważyć już wcześniej jakieś oznaki, że... że coś jest nie tak i że już nie jest taki jak my. – Ale o ile zawsze ochoczo piętnowała odstępstwa od normy u innych, tak na wady rodziny często była ślepa, nie chcąc przyjmować do wiadomości czegoś innego niż jej idealne wyobrażenia. Jeśli Percival dawał jakieś znaki bycia czarną owcą, to prawdopodobnie nie chciała ich nigdy widzieć. – Chociaż wolałabym myśleć, że uderzył się bardzo mocno w głowę lub oberwał zaklęciem, które pomieszało mu zmysły. Ale nawet ja nie jestem tak naiwna, by naprawdę w to uwierzyć, choć ufałam mu, przez lata był dla mnie prawie jak brat. Uwielbiałam jego opowieści ze smoczych wypraw i zawsze cieszyłam się na myśl o spotkaniu z nim, gdy wracałam z Hogwartu na letnie wakacje.
Dlatego to było tak bolesne. Ale w jej oczach, prócz smutku i żalu, zaczęła malować się też złość. Właśnie na Percivala, bo mówiąc o tym, przypomniała sobie ze szczegółami moment, w którym nestor za jego słowa pozbawił go nazwiska, odebrał mu tytuł, rodzinę, dom i nawet żonę. Bolesne było również przypominanie sobie tych lepszych czasów, bo nawet te wspomnienia były teraz naznaczone żalem i rozkładane na czynniki pierwsze w poszukiwaniu dawnych symptomów zdradzieckich poglądów. Bo coś takiego mogło dziać się od dawna, nie musiało narodzić się w dniu szczytu. A ona nie widziała, choć może powinna, ale różnica wieku czternastu lat mimowolnie sprawiała, że nie wiedzieli o sobie wszystkiego i nie przeżywali życia razem. W Hogwarcie się minęli, nigdy nie uczyli się razem i nie mieli tych samych znajomych. On był od dawna dorosły, podczas gdy ona dopiero stawiała w dorosłości pierwsze kroki.
- Jak mógł tak po prostu nami wzgardzić i odwrócić się od rodziny? W imię czego? Brudnych mugoli i mugolaków? – zastanawiała się wciąż. Musiała to z siebie wyrzucić, zanim przejdą do innych spraw, w tym nadchodzącego ślubu Marine oraz wczorajszego spotkania Morgotha Yaxleya. – Czy gdyby to był twój kuzyn, także byś o tym myślała i się zastanawiała? Może źle robię, że ciągle sama jątrzę tę ranę, ale nie potrafię inaczej. To boli bardziej niż fizyczne rany, ale chcę wierzyć, że potem łatwiej zniknie. – Bezwiednie potarła lewy nadgarstek, który niedawno był złamany i od czasu do czasu pobolewał. Szkoda, że ran na duszy i bólu zdrady nie dało się wyleczyć kilkoma machnięciami różdżki.
Elise Nott
Elise Nott
Zawód : Dama, ozdoba salonów
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ty się nazywasz lew, a lwa nie obchodzi zdanie owiec.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6043-elise-nott https://www.morsmordre.net/t6157-poczta-elise https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6159-skrytka-bankowa-nr-1507 https://www.morsmordre.net/t6158-elise-nott
Re: Komnaty Elise [odnośnik]12.01.19 14:32
Dla kogoś stojącego z boku, wydziedziczenie Percivala mogło się wydawać proste – doczekał się słusznej konsekwencji swoich czynów, stracił nazwisko i nie był mile widziany w miejscu, które przez lata nazywał domem. Dla niego samego sprawa była na pewno o wiele bardziej skomplikowana, lecz o tym Marine wolała nie myśleć. Jak na dobrą przyjaciółkę przystało, usiłowała podnieść na duchu zranioną Elise, a żeby zrobić to dobrze, powinna choć na chwilę postawić się na jej miejscu. Wejrzeć głębiej, niż tylko pod samą powierzchowność wydziedziczenia. Ashfield Manor straciło jednego z mieszkańców, państwo Nott utracili syna oraz brata, Inara poprzez jedną decyzję utraciła męża i reputację, a straty wszystkich mieszkających pod tym dachem można by było wymieniać wciąż i wciąż. Lestrange była pewna, że nie tylko jej kuzynka cierpi na tym odejściu.
Jak można było opłakiwać kogoś, kto odszedł, lecz na dobrą sprawę wcale nie umarł? Wszelkie emocje w odniesieniu do tej sprawy wydawały jej się niemalże abstrakcyjne. Znała poczucie straty aż za dobrze, doświadczając olbrzymich ciosów aż dwa razy w ciągu całego życia, lecz nawet śmierć nie była dobrym porównaniem do tego, co nawiedziło Nottów. Percival nie istniał, a jednak pamięć o nim nosił w sobie każdy kąt majestatycznej posiadłości. Utracił nazwisko, lecz nie zmieniło to faktu, że w jego żyłach płynęła ta sama krew, która krążyła w Eddardzie, Elaine i Lysandrze. Jeszcze kilka dni temu rozmawiał z Elise, a teraz dziewczyna nie powinna była tych rozmów wspominać na głos. Nic dziwnego, ze była skonfundowana, zmieszana i najzwyczajniej w świecie rozżalona. Lestrange widziała, jak wyraz twarzy pianistki zmienia się w miarę wspominania o zdradzieckim kuzynie. Smutek zastąpiony został złością, a blade usta wygięły się w grymasie niezadowolenia.
- On nie przestał istnieć w ciągu jednego dnia – pogłaskała kuzynkę po ramieniu, próbując dodać jej otuchy – Wiem, jak wyglądają procedury, ale to niedorzeczne, by ktokolwiek żądał od was natychmiastowego powrotu do pozornej normalności. Publicznie musisz być silna, lecz to, że w samotności jest ci przykro, jest po prostu ludzkie.
Była prawie pewna, że każdy inny mieszkaniec Ashfield Manor czuje się podobnie, o ile nie tak samo, jak Elise. Percival był przecież powiązany z nimi nie tylko więzami krwi, ale i silnymi, szczerymi relacjami. Tym bardziej nie rozumiała, czemu w zaciszu domu Nottowie nie mogli porozmawiać ze sobą na ten temat, wesprzeć się nawzajem. Dziadek Blaise zawsze mówił, że rodzina jest tak silna, jak jej najsłabszy członek, dlatego Marine nie wyobrażała sobie zostawić Elise na pastwę natarczywych myśli. To nie ona była winna, a mimo wszystko ponosiła karę za wyskok swojego kuzyna, na który nie mogła przecież nic poradzić. Wiedząc, jak bardzo dręczyć może bezsilność, śpiewaczka oceniła, że podjęła dobrą decyzję, pojawiając się dziś w komnatach drogiej przyjaciółki.
- Na twoim miejscu martwiłabym się tak samo – zapewniła, choć poczuła uczucie żalu; Remi stracił życie i choć nie była do niego wielce przywiązana, jego odejście wciąż było tragedią, jaka spoczęła na rodzie Lestrange niemalże w przeddzień zamążpójścia Marine.
Chciała jakoś dodać otuchy kuzynce i uznała, że skumulowanie jej złości na osobie zdrajcy będzie dobrym pomysłem. Jeśli go znienawidzi, być może szybciej zapomni o wszystkich okropnościach, jakich doświadczyła w konsekwencji jego decyzji?
- To była najbardziej samolubna decyzja, jaką ktokolwiek mógł podjąć – mówiła szczerze, bowiem właśnie tak właśnie oceniała ex-Notta – Nie jestem w stanie pojąć, cóż takiego mogło być ważniejsze od zapewnienia bezpieczeństwa ciężarnej żonie. To niemęskie i tchórzliwe, gardzę takimi ludźmi – na koniec niemalże warknęła, bowiem i ją emocje ponosiły już ciut za mocno.



The past is gone. It went by, like dusk to dawn. Isn't that the way everybody's got the dues in life to pay?

dream on


Marine Yaxley
Marine Yaxley
Zawód : śpiewaczka, dama
Wiek : 18
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Isn't it lovely, all alone? Heart made of glass, my mind of stone. Tear me to pieces, skin to bone

"Hello, welcome home"
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Komnaty Elise 060da7246cff3ea68a8b3d81a5de583b
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4601-marine-lestrange https://www.morsmordre.net/t4712-gloriana#101007 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f317-wyspa-wight-thorness-manor https://www.morsmordre.net/t5142-skrytka-bankowa-nr-1190 https://www.morsmordre.net/t4719-marine-lestrange#101064
Re: Komnaty Elise [odnośnik]12.01.19 17:30
Gdyby chodziło o kogoś obcego, zapewne i dla niej było to proste, czarno-białe. Podążanie za wolą rodu było białe, a przeciwstawianie się mu czarne. Jasne i oczywiste, ale chyba nie dla każdego, skoro na szczycie ujawnili się buntownicy wobec rodowych zasad. Wyszczekany Alexander już-nie-Selwyn oraz jej własny kuzyn, po którym akurat niczego podobnego by się nie spodziewała. Dzielili sporo wspólnej krwi, ich ojcowie byli braćmi, wychowali się pod tym samym dachem i pomimo wiekowej różnicy przeżyli sporo miłych wspólnych chwil. Dla całego rodu Nottów postępek Percivala był najprawdziwszą hańbą. Każdy z tutejszych mieszkańców musiał jakoś odczuć stratę kogoś, kto jeszcze przed szczytem był jednym z nich. Elise również odczuwała ją dotkliwie, a jej uczucia wcale nie były takie czarno-białe jakie być powinny. Może dlatego, że mimo jasnych, sprecyzowanych poglądów i wierności rodzinie wciąż była młoda i całkowite wypieranie się czarnych owiec nie było tak proste, jak myślała. Pod całą warstwą złości, gniewu, pogardy i niezrozumienia wciąż tliły się resztki dawnej miłości do kuzyna i zastanawiała się, czy on choć odrobinę kochał ją i resztę rodziny. Czy w ogóle choć przez ułamek sekundy zatęsknił za tymi, od których się odwrócił?
Nie znalazła jego nazwiska na liście zmarłych, ale i tak czuła się jak osoba w żałobie, opłakując odejście członka bliskiej rodziny i czując także palącą złość, bo przecież to była jego wina. Nie jej, nie rodziny, a właśnie jego. Przez zaklęcie rzucone podstępnie przez szlamolubów rzeczywiście umarło kilku przedstawicieli innych rodów, w tym i jeden z dalszych kuzynów od strony matki. Nigdy nie poznała Remiego dobrze, ale nadal była to w jakiś sposób rodzina. Na pewno jednak nie tak bliska jak Percival, dlatego jej myśli krążyły właśnie wokół niego, a także własnych przeżyć.
- Wiem – przytaknęła. – Publicznie nie mogę sobie pozwolić na słabość i sentymenty. Wyrzekł się nas, więc spotkała go słuszna kara, którą całkowicie popieram, bo zdradę należy dusić w zarodku i obcinać zgniłe gałęzie. Dla naszej rodziny umarł. W głębi duszy czuję się jednak rozdarta, nawet jeśli próbuję odciąć się od dawnych sentymentów. Ciekawe, ile lat żyłam w kłamstwie, dopóki nie ujawnił swego prawdziwego oblicza? – zastanowiła się. Poza dworem będzie musiała być silna. Iść przez życie z dumnie podniesioną głową, bez sentymentów, kategorycznie podkreślając swoją pogardę do występku kuzyna. Bo gardziła tym, co zrobił, wyrzekł się rodziny bo najwyraźniej droższy był mu los uciśnionych mugolaków niż własnych krewnych. Rodzina również nim gardziła i wstydziła się, a rozmawianie o nim było przypominaniem o hańbie, więc matka przykazała jej, by nie wspominała imienia Percivala przy ojcu i innych mężczyznach.
Gdyby sytuacja była odwrotna, gdyby to ktoś z Lestrange’ów tak postąpił, Elise zachowałaby się tak samo, okazując Marine wsparcie i wysłuchując jej trosk. Nawet jeśli kuzynka zawsze miała nieco inne priorytety i była tą mądrzejszą z ich dwójki, los rodu niewątpliwie leżał jej na sercu.
- Tak, to było bardzo egoistyczne i tchórzliwe. Przecież nie był sam i nie decydował tylko za siebie. Nawet jeśli za nic miał swoich rodziców, rodzeństwo i mnie, to powinien chociaż pomyśleć o Inarze i własnym dziecku, któremu zgotował los bękarta zanim zdążyło się narodzić. Naprawdę im współczuję. – Elise nie zdążyła nawiązać głębszej więzi z Inarą, ale bardzo współczuła jej losu, na jaki skazał ją Percival, i tylko dobroci własnego panieńskiego rodu zawdzięczała to, że nie straciła statusu i nie wylądowała na bruku. Została jednak skazana na samotność do końca życia i napiętnowanie jako żona zdrajcy, nawet jeśli aktualnie była raczej czymś w rodzaju wdowy, mimo że jej mąż teoretycznie żył. Jej dziecko natomiast urodzi się bez ojca i będzie również będzie dorastało z okropnym piętnem, któremu nie było winne. Żadna żona ani dziecko nie powinny przeżywać czegoś podobnego z winy kogoś, kto miał być ich opiekunem. Elise mimowolnie mogła też poczuć obawę, że gdyby trafiła w ręce nieodpowiedniego męża, który jednak dobrze się ze swoimi poglądami kamuflował, mogłaby podzielić ten sam los. A byłby to los gorszy nawet od staropanieństwa. Uważała, że Percival powinien był pomyśleć o żonie i dziecku. Chociaż o nich, bo to oni mieli ucierpieć na jego decyzji najbardziej.
Marine najwyraźniej również udzieliły się silne emocje.
- Trudno mi nawet opisać słowami to, co wtedy czułam i czuję nadal. Jakby było mało jego zdrady, później wcale nie było lepiej. Ujawnił się on... Voldemort – skrzywiła się lekko, a w jej oczach pojawił się lęk, bo choć popierała ład wywyższający czystość krwi, zwyczajnie bała się tego czarodzieja. – Poparli go członkowie konserwatywnych rodów, ale wtedy zwolennicy promugolskości rzucili to... to okropne zaklęcie. Ziemia zaczęła się trząść, wywróciłam się i poczułam ból... Ale nawet on po chwili stracił na znaczeniu. Myślałam, że tam umrę, zwłaszcza gdy nad resztkami walącego się Stonehenge pojawiła się cała chmara dementorów. A są to najstraszniejsze istoty, jakie kiedykolwiek widziałam i życzę ci, byś nigdy nie musiała ich spotkać. – Jej głos zadrżał, a w oczach błysnął głęboki, niemożliwy do wysłowienia strach. Nigdy wcześniej nawet w snach nie widziała czegoś równie strasznego. Dementorzy wyzwolili w niej przerażenie i rozpacz, a także najgorsze wspomnienia z życia oraz przeświadczenie, że ona też tam zaraz umrze. Ocalił ich jednak świstoklik, zabierający rannych Nottów z powrotem do Ashfield Manor. Była bezpieczna, ale strach pozostał. A także sny pełne spękanej ziemi, dementorów i zdrad bliskich.
- Dobrze, że na horyzoncie majaczy przyjemna wizja wieczoru panieńskiego i twego ślubu, bo chyba bym oszalała! – westchnęła. Ale czy dla Marine była to szczęśliwa wizja? Czy jej życie nie zmieni się na gorsze? Morgoth Yaxley zdawał się chodzącą zagadką i nie miała pojęcia, jaki był naprawdę. Nie uchylił przed nią rąbka tajemnicy, a jego nowa nestorska pozycja (na jego szczęście) odwiodła Elise od bardziej natarczywego ciągnięcia za język. Nie chciała wyjść na bezczelną i niewychowaną przy kimś, od kogo będzie zależało, czy będzie mogła kontynuować przyjaźń z Marine po jej ślubie. Nie podobała jej się myśl o tym, że przyszłość jej więzi z kuzynką może być zależna od zdania jej męża.
Elise Nott
Elise Nott
Zawód : Dama, ozdoba salonów
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ty się nazywasz lew, a lwa nie obchodzi zdanie owiec.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6043-elise-nott https://www.morsmordre.net/t6157-poczta-elise https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6159-skrytka-bankowa-nr-1507 https://www.morsmordre.net/t6158-elise-nott
Re: Komnaty Elise [odnośnik]12.01.19 19:54
To Elise powinna teraz wychodzić za mąż.
Dziwna myśl pojawiła się w głowie Marine, gdy tak słuchała słów kuzynki, ułożona na łóżku tuż przy jej boku. Priorytety panny Nott były jasne i trzymała się ich niezłomnie, manifestując na każdym kroku postawę dumnej córki wielkiego rodu, trzymającego pieczę nad Skorowidzem Czystej Krwi. To ona była idealną kandydatką na żonę – piękna, bezproblemowa w obyciu, wszechstronnie utalentowana. Bez skaz z przeszłości i czających się w zakamarkach umysłu słabości, których ujawnienie się mogło siać spustoszenie w najbliższym otoczeniu. Oczywiście, że pianistka miała problemy, lecz wydawały się one ludzkie, realne; czas i rozmowa miały je ukoić, a w końcu całkowicie wygasić. Choć imię Percivala jeszcze długo powodować miało grymas na twarzy panny Nott, za kilka lat lico Elise nawet nie drgnie na jego wspomnienie, jak gdyby nigdy go nie znała. Marine wiedziała, że przyjaciółka będzie zdolna, by zapomnieć, bo wbrew wszystkiemu to ona była tą silniejszą w ich relacji.
Rzeczywistość naprawdę potrafiła dać w kość, a panna Lestrange czuła się odrobinę przytłoczona tym, co miało nadejść wraz z końcem miesiąca. Usilnie starała się strącić natrętne myśli i skupić wyłącznie na wspieraniu kuzynki, ale było to trudne zadanie. Po słowach towarzyszki na moment zapadło milczenie, lecz śpiewaczka zreflektowała się szybko i pospieszyła z odpowiedzią.
- Nie mogłaś wiedzieć. Nigdy nie spodziewamy się ciosu od najbliższych, dlatego gdy już stajemy się ich ofiarami, długo nie możemy dojść do siebie – mówiła z taką pewnością, jakby miała za sobą lata doświadczenia, lecz przecież dorosłość trwała zbyt krótko, by mogła mieć jakiekolwiek pojęcie, poza czysto teoretycznym – Nie obwiniaj się. Zwróć uwagę, jak skutecznie i długo to ukrywał, skoro nawet jego bracia byli w szoku. Współczuję im -  a jeszcze bardziej współczuła Elaine, która wieść o utracie brata musiała przyjąć, będąc już poza domem i nosząc zupełnie inne nazwisko. Czy w Ludlow kiedykolwiek poczuła się jak w domu?
Kolejna fala nieprzyzwoitych myśli zaczęła zalewać umysł Marine, dlatego dziewczyna szybko znalazła sobie zajęcie, na jakim mogła skupić się choć przez moment – poprawiła sobie poduszkę i oparła głowę na zgiętej dłoni, wpatrując się w oblicze kuzynki.
- Myślisz, że on będzie jak Grindelwald? – była po prostu ciekawa; sama miała za sobą etap fascynacji mocą Grindelwalda. Zwłaszcza, że na ostatnim roku w Hogwarcie mianował się ich nauczycielem i między innymi dzięki niemu poznała czarną magię. Elise musiała pamiętać, jak bardzo Marine przykładała się wtedy do zajęć i gdyby nie pierwszomajowy wybuch, kto wie, jak to wszystko by się skończyło?
Nigdy nie chodziło o poglądy, one od zawsze miały dla Lestrange drugorzędne znaczenie, choć oczywiście nie stanęłaby za kimś, kto jawiłby się jako przyjaciel mugoli. To potęga była najważniejsza, to wielka moc dawała taki rodzaj pewności siebie, jakiego łaknęła Marine. Nigdy więcej nie chciała być słaba jak wtedy, gdy poddała się Pladze Koszmarów. Jakiś czas temu uznawała, ze drogą do celu jest czarna magia, a później poznała zalety białej. Teraz musiała nauczyć się, jak złączyć je ze sobą, lecz na horyzoncie pojawiły się kolejne pokusy.
Wspomnienie o dementorach przypomniało jej o czymś jeszcze.
- Umiesz przywołać patronusa, prawda? – jeśli dobrze kojarzyła, Elise całkiem nieźle radziła sobie w dziedzinie obrony przed czarną magią – O czym myślisz, gdy to robisz? – pytanie o najszczęśliwsze wspomnienie było dość intymne, ale Lestrange uznała, że mogą podzielić się ze sobą takim wyznaniem – Bo ja o ślubie – wyznała cicho, niemalże chowając twarz w poduszkę.
Mówiła prawdę, lecz kuzynka nie mogła wiedzieć, że chodzi jej o przysięgę, którą miała już za sobą. Widmowy Las był świadkiem ślubowania, które nastąpiło jeszcze przed oficjalną ceremonią. Marine przywołała w pamięci obraz Morgotha, dotyk jego dłoni i głos, który wyrzekał najważniejsze z zapewnień. Jestem Twój. Nie istniało dla niej nic lepszego, niż świadomość, że samotność już jej nie grozi.
Śmiało wyciągnęła różdżkę spomiędzy fałd sukni i próbując się przekonać, czy siła wspomnienia rzeczywiście jest tak wielka, wykonała odpowiedni gest nadgarstkiem.
- Expecto Patronum! – wypowiedziała inkantację melodyjnie, obserwując jak z tamaryszkowego drewna uwalnia się srebrna mgiełka, która po chwili zaczęła formować się w kształt. Czy to możliwe, by łabędź…?
Będąc jednocześnie zszokowana i niezwykle z siebie dumna, przysłoniła dłonią usta, nie mogąc oderwać wzroku od tworzącej się sylwetki.



The past is gone. It went by, like dusk to dawn. Isn't that the way everybody's got the dues in life to pay?

dream on


Marine Yaxley
Marine Yaxley
Zawód : śpiewaczka, dama
Wiek : 18
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Isn't it lovely, all alone? Heart made of glass, my mind of stone. Tear me to pieces, skin to bone

"Hello, welcome home"
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Komnaty Elise 060da7246cff3ea68a8b3d81a5de583b
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4601-marine-lestrange https://www.morsmordre.net/t4712-gloriana#101007 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f317-wyspa-wight-thorness-manor https://www.morsmordre.net/t5142-skrytka-bankowa-nr-1190 https://www.morsmordre.net/t4719-marine-lestrange#101064
Re: Komnaty Elise [odnośnik]12.01.19 19:54
The member 'Marine Lestrange' has done the following action : Rzut kością


'Anomalie - CZ' :
Komnaty Elise HXm0sNX
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Komnaty Elise Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Komnaty Elise [odnośnik]13.01.19 1:18
Elise zawsze wiedziała, czego chciała w życiu – wyjść dobrze za mąż i spędzić resztę swoich dni w luksusach, jako przykładna dama, żona i pewnego dnia również matka, ale o tym ostatnim aspekcie póki co myślała najmniej, jakby pomijając go w swoich wyobrażeniach na temat bajkowego okresu narzeczeństwa zwieńczonego równie bajkowym ślubem, jeszcze piękniejszym niż ten Rosalind. Nie należała do zbuntowanych dziewcząt które marzyły o niezależności czy karierze zawodowej. Chciała podążać ścieżką, którą podążały przez wieki inne lady Nott – przynieść rodzinie chlubę odpowiednim zamążpójściem. Miała podążyć ścieżką Rosalind, z tą tylko różnicą, że nie miała zamiaru umierać po roku małżeństwa. Może dlatego macierzyństwo cieszyło się w jej myślach mniejszym entuzjazmem niż zaręczyny i ślub – bo jej ukochana siostra umarła, wydając na świat pierwsze dziecko.
Po szczycie towarzyszył jej cień obaw, że skandal związany z Percivalem negatywnie wpłynie na jej przyszłe zaręczyny. Że albo znikną adoratorzy mogący ubiegać się o jej rękę, albo zostanie wydana za pierwszego lepszego i niekoniecznie odpowiadającego jej szlachcica z któregoś z najbardziej konserwatywnych rodów, byle ratować reputację Nottów i zademonstrować wszystkim, że mimo wycięcia chorej gałęzi nadal są silni i wierzą w tradycję. Co, jeśli zostanie teraz żoną jakiegoś wdowca w średnim wieku? Czy po zdradzie Percivala nadal mogła liczyć na tak dobre partie jak przed nią, czy może rody będą się obawiały wchodzenia w układ z Nottami? Ta myśl spędzała jej sen z powiek, chociaż nie było w tym jej winy. Jej reputacja i poglądy wciąż pozostawały nienaganne.
Półleżała na łóżku obok Marine, tak, jak wiele razy robiły to w przeszłości, zwłaszcza w Hogwarcie. Często siadały tak i odgradzały się kotarami od reszty dormitorium, tworząc iluzję prywatności w pomieszczeniu z przymusu dzielonym też z innymi dziewczętami. Na początku była tam jeszcze trzecia z nich, Edith, później zostały tylko we dwie. Same przeciwko całej reszcie szkoły, bo ich starsze kuzynostwo wkrótce Hogwart skończyło i gromada Nottów i Lestrange’ów się uszczupliła.
Być może za kilka lat zdrada Percivala stanie się echem przeszłości. Czymś przykrym, kiedy się o tym pomyśli, ale nie zaprzątającym myśli na co dzień. Ze śmiercią siostry też z czasem, choć niechętnie, się pogodziła. Oswoiła się z tym, że jej już nie ma i nie będzie, choć nadal tęskniła. Rana po Rosalind goiła się długo i powoli, ale z czasem się zabliźniła. Oby z Percivalem było tak samo, choć miała wrażenie, że to nie będzie takie proste w przypadku kogoś, kto teoretycznie umarł, ale nadal był żywy.
Marine miała rację – nigdy nie spodziewała się ciosu ze strony najbliższych. Nawet jeśli czasem zdarzało jej się pokłócić z kimś z rodziny, to nigdy nie było nic na stałe i na poważnie i szybko następowała zgoda. Bliscy byli dla niej ważni i mieli wyjątkowe miejsce w jej sercu. Byli rodziną na dobre i złe, choć w przypadku Percivala już nie było mowy o rodzinie.
- Miałam wrażenie, że rzeczywiście byli w szoku nie mniejszym niż ja. Oni... i nasi ojcowie – przyznała. Dla wszystkich Nottów to był szok. – Gdyby ktokolwiek z rodziny wiedział o jego planach, powstrzymaliby go. Nie pozwoliliby mu w ogóle pójść na szczyt, zatrzymaliby go tutaj. – Tak by na pewno było. Nie wątpiła, że jej wuj oraz nestor byliby zdolni zamknąć Percivala pod kluczem, byle tylko nie przyniósł im takiego wstydu. – Rozmawiałam z nim tego samego dnia, przed szczytem – dodała jeszcze. Miała wrażenie, że Percival w istocie był wtedy trochę nieswój, czyżby już układał sobie w głowie, co powie? Może przyszedł wtedy do niej do pokoju muzycznego, żeby się pożegnać, bo wiedział, że już nie wrócą razem do domu? A ona była ślepa i nie domyśliła się niczego.
Zmiana tematu przykuła jej uwagę. Marine najwyraźniej podchwyciła temat czarnoksiężnika; Elise pamiętała, że kuzynka miała za sobą okres fascynacji Grindelwaldem i czarną magią, których Nottówna nie podzielała. Nigdy nie ciągnęło jej do fizycznego krzywdzenia, wolała ranić innych w sposób odpowiedniejszy damie, przez wyniosłe, pogardliwe spojrzenia, pełen wyższości ton i plotki. W skrajnych przypadkach pokroju Titusa Ollivandera i co upierdliwszych mugolaków złośliwym urokiem rzucanym w plecy. Ale czarna magia? Nie przykładała się do tego, by ją przyswoić, inkantacje nie wychodziły jej i sprawiały więcej bólu niż satysfakcji, choć nigdy też się nie wychylała i okazywała milczące przyzwolenie temu, co się działo, bo cierpienia mugolaków jej nie obchodziły. W Hogwarcie Grindelwalda zachowywała się tak, jak zawsze, jak przystało na Ślizgonkę i lady Nott. Zdawała sobie też sprawę, że w szlachetnych rodach czarna magia była obecna, dlatego przymykała oko na tę fascynację Marine, nieodbiegającą znacząco od tego, kim byli członkowie starych rodów i czym wielu się interesowało, nawet jeśli kobiety pokroju Elise zwykle wolały udawać, że nie widzą. Dla Elise najważniejsze były rodowe zasady i status krwi, bo podobała jej się myśl, że z racji urodzenia i pozycji jest kimś lepszym od innych i nic więcej nie musiała robić, by być niezwykłą. Nie musiała sama być potężna, kiedy miała za plecami ród o wielkiej historii i szacunku społecznym. To wystarczająco łechtało jej ego, ale nigdy nie miała problemów z Plagą Koszmarów ani niczym podobnym.
- Myślę, że to ktoś właśnie tego rodzaju. Ktoś groźny i potężny, za kim podążyło wielu – przytaknęła. A kto wie, może i gorszy? Z całą pewnością miał potężną moc, skoro potrafił przekonać do siebie tylu dumnych czarodziejów z różnych rodów. Nie poszliby za byle kim. Nawet jej ojciec pochylił przed nim głowę. – Ale nie wiem, co tam robili dementorzy, i to aż tylu. Jeśli chodzi o patronusa... Próbowałam go kiedyś rzucić, ale otrzymałam jedynie strzęp srebrnej mgiełki. Nie wiem, jaką ma postać – przyznała, nagle czując wstyd z tego powodu. W Hogwarcie nie przejmowała się zbytnio swoimi wynikami w nauce, dbała o nie tylko przez wzgląd na to by nie przynieść wstydu ojcu ani nie odstawać od byle szlam, ale teraz zdała sobie sprawę, że przydałaby jej się ta umiejętność, by nie poznać po raz kolejny tego przerażającego strachu. – Próbowałam myśleć... o szczęśliwych chwilach z przeszłości. O Rosalind. O tym, jaka była, kiedy żyła, o naszych wspólnych chwilach – wyznała; Marine ufała, więc była skłonna podzielić się tą myślą. – Kiedy pojawili się dementorzy... Znowu przeżyłam dzień jej śmierci. – A do czasu szczytu to była najpoważniejsza trauma w jej życiu. Dzień, w którym dowiedziała się, że Rosalind nie przeżyła porodu wyczekiwanego pierworodnego, bo zabiła ją niewykryta choroba.
Patrzyła, jak Marine wyciąga różdżkę i wyczarowuje patronusa. Srebrna mgiełka powoli zmieniła kształt i przez pokój przemknęła sylwetka, która na pewno miała skrzydła i długą szyję. A Elise nagle poczuła, jak pod wpływem tej pięknej, czystej magii ogarnia ją spokój i błogość. Jej zatroskane oblicze wygładziło się.
- Niesamowite! – zachwyciła się. – Chyba będę musiała nad tym popracować. Nie chcę nigdy więcej powtórzyć tego, co przeżyłam... tego dnia.
Nigdy więcej, choć miała nadzieję, że dementorzy nie będą się pojawiać w jej pobliżu. Niestety bardzo możliwe, że na widok tej istoty wpadłaby w taką panikę, że wyczarować patronusa byłoby niezwykle trudno, nawet gdyby opanowała cielesną postać.
- Więc mówisz, że myślałaś o swoim ślubie? – zapytała nagle, myśląc oczywiście, że chodzi o ten oficjalny, który dopiero nadchodził. – Perspektywa zostania lady Yaxley napawa cię tak wielkim szczęściem, że udało ci się wyczarować patronusa? Chciałabym wierzyć, że tak jest, choć wciąż trudno mi ogarnąć myślami, że naprawdę już za niecałe dwa tygodnie wychodzisz za mąż, że zabraknie cię na wyspie i twoje życie bardzo się zmieni. – Coś musiało się w tym kryć. I Elise chciała wierzyć, że Marine naprawdę była szczęśliwa i czekała na ten dzień z entuzjazmem, nie rozpaczą. – Wczoraj byłam z matką i siostrą w operze w Blackpool. Zgadniesz, kogo tam spotkałam? Morgotha we własnej osobie! – Musiała się tym podzielić z kuzynką. Nie planowała utrzymać tego w sekrecie, zwłaszcza że Morgoth mógł jej sam powiedzieć, więc Elise wolała go wyprzedzić. To, że w ogóle za nim poszła, było dość lekkomyślne, ale czego nie robiło się dla rodziny, a także dla zaspokojenia własnej ciekawości dotyczącej czegoś, co ma związek z jej kuzynką i przyjaciółką?
Elise Nott
Elise Nott
Zawód : Dama, ozdoba salonów
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ty się nazywasz lew, a lwa nie obchodzi zdanie owiec.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6043-elise-nott https://www.morsmordre.net/t6157-poczta-elise https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6159-skrytka-bankowa-nr-1507 https://www.morsmordre.net/t6158-elise-nott
Re: Komnaty Elise [odnośnik]27.01.19 10:24
Nie chciała wypowiadać na głos obaw, które zapewne krążyły po głowie Elise od kilku dni, ale skandal w rodzinie wpłynął znacząco na jej reputację. Oczywiście, że mieli teraz okazję pokazać wszystkim jak szybko potrafią się zjednoczyć, a ambicja miała w końcu pomóc odzyskać Nottom dobre imię, nie zmieniało to jednak faktu, że kwestia ewentualnych zaręczyn najmłodszej latorośli stanęła zapewne pod znakiem zapytania. Marine mogła tylko gdybać, lecz wielce prawdopodobnym było, że jeśli nestor rzeczywiście miał już kogoś na oku, to przez wzgląd na zdrajcę we własnych szeregach wszystko należało przeanalizować od samego początku. Lestrange, nieoczekiwanie dla samej siebie, postawiła się nagle w roli osoby decyzyjnej w tej sprawie i stwierdziła, że będąc na miejscu zaprzyjaźnionych rodzin, wstrzymałaby się z proponowaniem kandydata dla Elise. Ostrożność i zapobiegawczość były wskazane w takich sytuacjach, ale nie zmieniało to faktu, iż cała sprawa była wielce niesprawiedliwa dla młodej pianistki, która niczym przecież nie zawiniła. Podobnie jak reszta rodziny, ona także natychmiast opowiedziała się przeciwko krewniakowi, wykreśliła go ze swego serca i próbowała to samo uczynić z pamięcią. Bolesna prawda była jednak taka, że z uczuciami młodych szlachcianek mało kto się liczył, gdy do głosu dochodziła wielka polityka. Narzeczeństwa Eddarda z Callisto oraz Lysandra z Alix były zapewne wciąż aktualne, ale Marine podejrzewała, że ze strony Nottów musiały paść jakieś dodatkowe zapewnienia bądź obietnice. Wszystko będzie dobrze, chciała powiedzieć kuzynce, lecz wydało jej się to nagle dziwnie puste i pozbawione prawdziwego znaczenia. Elise była jej rodziną i bliską przyjaciółką, zasługiwała na coś więcej.
- Wierzę, że dasz sobie radę i Twoja postawa będzie teraz powodem do dumy dla rodziny, gdybyś jednak choć raz zwątpiła… - sięgnęła po jej dłoń, by uścisnąć ją delikatnie – Zawsze możesz do mnie napisać o tej sprawie, jeśli tylko poczujesz potrzebę. Twoje sekrety będą u mnie bezpieczne – obiecała stanowczym głosem, jakby ranga jej zapewnienia była wielka niczym w Wieczystej Przysiędze.
Choć znały się długo, pewne rzeczy należało wypowiadać na głos, by nadać im powagi oraz siły sprawczej.
Fascynacja czarną magią wydawała się pannie lestrange w teorii niegroźna, gdyż nigdy nie podejrzewała, by miała wykorzystać nowopoznane treści do czynienia krzywdy innym. Nie była sadystką, nigdy nawet nie podejrzewałaby się o coś takiego. Chodziło wyłącznie o kontrolę, o potęgę i tak bardzo, jak nie znosiła mugoli oraz zdrajców krwi, wciąż nie widziała się jako kogoś, kto byłby w stanie świadomie zagrozić ich zdrowiu bądź życiu. Nie zamierzała brudzić sobie rąk, to nigdy nie wchodziło w grę i nie leżało nawet w kręgu celów czy ambicji do spełnienia. Cokolwiek więc pomyślała sobie Elise, myśli Marine potoczyły się nieco innym torem.
- Słuchali go – wyjaśniła obecność dementorów na szczycie w Stonehenge, choć przecież Nottówna musiała to wszystko doskonale pamiętać – Oto jak bardzo jest potężny.
Tylko głupiec nie odczuwałby strachu przed kimś takim.
Na całe szczęście twarz kuzynki rozjaśniła się nieco, gdy w pomieszczeniu pojawił się patronus wyczarowany przez zaskoczoną lady Lestrange. Nigdy wcześniej nie udało jej się skupić na tyle mocno, by przybrał on cielesną formę, gdy więc obserwowała pięknego, dostojnego łabędzia, czuła się tak bardzo z siebie dumna, że byłaby gotowa wykrzyczeć to całemu światu. Jaśniejąca projekcja szczęśliwych wspomnień była na tyle silna, że Marine nie wiedziała jakim cudem Elise wciąż może wątpić w to, co przed chwilą usłyszała. Czyż nie miała przed nosem najlepszego z dowodów?
- Nie rozmawiajmy o tym teraz, będziemy miały wystarczająco czasu na wieczorku – poprosiła, obawiając się po ludzku, że rozklei się przez kuzynką, a wszystkie obawy związane z pozostawieniem Wyspy Wight za sobą wyjdą wreszcie na światło dzienne.
Słysząc imię narzeczonego oraz informację o jego wizycie w operze, nie mogła nie uśmiechnąć się przewrotnie.
- Blackpool? Dlaczego zdradzacie mnie i Hampshire w ten sposób? Powinnam pogniewać się na was oboje – zaśmiała się, żartując w najlepsze. Nigdy nie mogłaby mieć prawdziwych pretensji w odniesieniu do sprawy tak prozaicznej.
Obserwując jak łabędź sunie po komnacie, a w końcu znika, Marine ułożyła się wygodniej na poduszkach z zamiarem wysłuchania opowieści Elise. Później zamierzała zająć jej uwagę sprawami błahymi oraz niezwykle przyjemnymi, związanymi głównie z organizacją wieczoru panieńskiego oraz wesela. Temat zdrajcy rodu zostawiły za sobą, nie zamierzając wracać do niego już do końca wspólnie spędzonego czasu.

| zt



The past is gone. It went by, like dusk to dawn. Isn't that the way everybody's got the dues in life to pay?

dream on


Marine Yaxley
Marine Yaxley
Zawód : śpiewaczka, dama
Wiek : 18
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Isn't it lovely, all alone? Heart made of glass, my mind of stone. Tear me to pieces, skin to bone

"Hello, welcome home"
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Komnaty Elise 060da7246cff3ea68a8b3d81a5de583b
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4601-marine-lestrange https://www.morsmordre.net/t4712-gloriana#101007 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f317-wyspa-wight-thorness-manor https://www.morsmordre.net/t5142-skrytka-bankowa-nr-1190 https://www.morsmordre.net/t4719-marine-lestrange#101064
Re: Komnaty Elise [odnośnik]27.01.19 23:31
Elise sobie samej nie miała nic do zarzucenia, może poza tym, że nie zauważyła wcześniej, że Percival się od nich oddalił. Ale trudno było to zauważyć, skoro ostatnie siedem lat nie licząc wakacji spędziła w szkole i nie wiedziała, od jak dawna działo się to, co na szczycie zaowocowało zbuntowaniem się jej kuzyna przeciw rodowym zasadom w najgorszy możliwy sposób – publicznie przy tylu świadkach na tak znaczącym wydarzeniu. Część obaw Elise była egoistyczna; bała się, jak taki skandal wpłynie na nią i jej reputację, bo choć czarne owce mogły się zdarzyć w każdej rodzinie, u potomków twórcy Skorowidzu było to szczególnie rażące.
- Ja muszę dobrze wyjść za mąż – szepnęła z naciskiem. To była dla niej najważniejsza życiowa ambicja. Poślubić odpowiedniego mężczyznę w odpowiednio młodym wieku, najlepiej przed dwudziestym trzecim rokiem życia. Staropanieństwo byłoby dla niej wielką hańbą. – To niesprawiedliwe, jeśli przez niego będę w jakikolwiek sposób pokrzywdzona. – Skrzywiła się ze strachu na samą myśl o tym, że mogłaby utracić adoratorów, bojących się, że mogła nasiąknąć zdradzieckimi ideami. Nie chciała cierpieć za winy Percivala. Nie zamierzała tracić najlepszych życiowych perspektyw przez zdrajcę, który naraził ją i resztę rodziny na nieprzyjemności. Nie zamierzała godzić się na nadmierne przedłużenie panieństwa ani męża gorszego sortu, bo zasługiwała na wszystko, co najlepsze. W jej młodym serduszku oprócz rozżalenia zaczynała się rodzić też złość i poczucie niesprawiedliwości, a także strach o własną przyszłość, która mogła nie być tak kolorowa jak sobie wymarzyła, i to nie tylko w kwestiach ślubnych, ale i w innych. Wojna nie napawała optymizmem, bo Elise bała się, że pleniący się wszędzie plebs mógł chcieć zniszczyć to, na co rody pracowały przez wieki i sprowadzić wszystkich do swojego poziomu.
- Tak zrobię. Dziękuję za twoje wsparcie i wysłuchanie mnie – rzekła, odwzajemniając uścisk na dłoni. – Chciałabym, żeby mogli być ze mnie dumni tak, jak ja jestem dumna z bycia Nottem. – W Elise istniały naprawdę pokaźne pokłady rodowej dumy graniczącej z butą. Była wierna ideałom rodziny nawet po ostatnich wydarzeniach. Jedno z nich mogło się wyłamać, ale Elise nadal pokornie szła za rodziną, nie wahając się nad tym nawet przez moment.
Elise wiedziała, że Marine nie była złą osobą, dlatego też nie czuła szczególnie wielkiego niepokoju z powodu jej fascynacji, nawet jeśli sama nie poszła nigdy w tym kierunku. Mimo całej niechęci do zdrajców, szlam i mugoli również nie widziała siebie miotającej czarnomagicznymi klątwami. Nie widziała w takiej roli również Marine ani innych dam, ale wiedziała że wielu mężczyzn zgłębiało sekrety tej mrocznej sztuki. I biorąc pod uwagę to, co działo się na szczycie i o czym od kilku miesięcy pisały gazety, pewnie nie poprzestawali tylko na zgłębianiu.
- Niewątpliwie jest, i to bardzo – przytaknęła. Gdyby nie był potężny, nie budziłby takiego posłuchu w kręgu ludzi, którzy woleli rządzić niż podlegać komuś innemu. Nie zmusiłby też do posłuchu dementorów.
Elise wiedziała, że jest się czego bać, ale najbardziej powinni obawiać się ci, którzy nie popierali szlachetnej ideologii czystości krwi.
Patronus Marine był naprawdę przepiękny, i Elise cieszyła się, że to właśnie ona była świadkiem wyczarowania go przez nią po raz pierwszy. Niestety Marine nie chciała rozmawiać o ślubie, choć temat ten bardzo nurtował Elise – tym bardziej po wyczarowaniu patronusa.
- No dobrze – westchnęła, choć wiedziała, że na wieczorku trudno będzie porozmawiać w cztery oczy, skoro z pewnością będzie tam więcej osób, co uniemożliwi taką prywatną atmosferę jaka istniała, gdy były tylko we dwie. Niemniej jednak podejrzewała, że mówienie o rozstaniu z ukochaną wyspą i przeniesieniu na bagna było trudne.
- Ty i Hampshire zawsze będziecie dla mnie na pierwszym miejscu, jeśli chodzi o operę – zapewniła starannie i zupełnie szczerze, bo najczęściej gościła na występach właśnie w gmachu należącym do rodu matki, ale niekiedy odwiedzały też inne, choć oczywiście rzadziej, bo matka Elise była wierna swoim korzeniom, a i Elise najbardziej lubiła operę w Hampshire, bo Lestrange’owie starannie dbali o jakość występów i zapraszali najlepszych artystów.
Opowiedziała Marine o spotkaniu i krótkiej rozmowie z Morgothem oraz o jego zadziwiającej lakoniczności i powściągliwości, a później zajęły się innymi tematami, jak nadchodzący wieczór panieński i inne typowo kobiece sprawki, nie nawiązując już do tematów trudnych, jak szczyt czy zdrada Percivala. Spędziły razem bardzo przyjemne popołudnie jak za dawnych czasów.

| zt.
Elise Nott
Elise Nott
Zawód : Dama, ozdoba salonów
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ty się nazywasz lew, a lwa nie obchodzi zdanie owiec.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6043-elise-nott https://www.morsmordre.net/t6157-poczta-elise https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6159-skrytka-bankowa-nr-1507 https://www.morsmordre.net/t6158-elise-nott
Re: Komnaty Elise [odnośnik]06.04.19 16:07
|02.11

Dni stały się dla niej niezwykle monotonne. Z powodu pogody niezmiennie kapryśnej od czasu Nocy Duchów mało kiedy wychodziła za mury dworu obserwując świat za szklanymi szybami. Ale czy tenże świat był nadal godzien podziwu? Czarodziejka społeczność została podzielona. Nie huczały o tym już tylko gazety, bądź niżej położeni w hierarchii czarodzieje, których tego typu konflikty dotykały pierwszych. Wydarzenia minionego, a raczej minionych miesięcy były na ustach wszystkich. Nawet wśród dam, które wcześniej nigdy nie interesowały się polityką można było teraz usłyszeć wyszeptywane dyskusje pełne grozy o przyszłość, bądź też przeciwnie, zdania pełne kpiny i obojętności mówiące o tym, że wojna przecież nigdy nie dosięgnie szlachetnie urodzonych. Jej rodzinę jednak już dopadła w swe szpony.
To co wydarzyło się w Stonehenge zostało tam. Nikt do tej pory nie wspomniał o Percivalu, a przynajmniej nie w jej towarzystwie. Zupełnie tak jakby jego istnienie zostało całkowicie zepchnięte z pamięci całego jej rodu w najgłębszą otchłań, z której już nigdy nie miała prawa ujrzeć światła. Wszyscy w miarę możliwości powrócili do swoich obowiązków. Sama Ophelia po tym jak ukończyła swą edukację pod opieką guwernantek, czy tą w Hogwarcie, nie miała już ich za wiele. W ten oto sposób dni spędzała nadrabiając księgi, które do tej pory nie miały okazji trafić w jej ręce, bądź też malując tak znane jej, wyjątkowe miejsca w lesie Sherwood w nieco ciemniejszych odcieniach. Wszystkie te dni wydawały się być jednak jakby spowite mgłą, nijakie, bez zarysu i niewarte zapamiętania. Śledzenie wzrokiem linijek napisanych skrzętnym pismem na pergaminie męczyło, a wszystkie jej rysunki spotkał marny los. I choć za oknem szalały niekończące się burze, to miała nieodparte wrażenie, że ta największa miała jeszcze nastąpić. Wszakże to nie ona zaprzątała teraz jej głowę.
Naiwnie kiedyś wierzyła, że jej największymi życiowymi problemami będzie wybór sukni na bal, książki do przeczytania, rozczarowanie ojca, bądź złamane zauroczeniem serce. Po śmierci Rosalind jej myślenie uległo jednak zmianie. Wtedy pojawiły się obawy przed ograniczeniem, nieszczęśliwym życiem u boku przyszłego męża i utratą rodziny. Teraz, jedna z tych obaw się ziściła, nawet jeśli nie straciła rodziny, a zaledwie, bądź aż, jednego jej członka. Ostatnie wydarzenia wpłynęły na wszystkich, jednak to Elise martwiła ją najbardziej. Zawsze była blisko z Percivalem, a utratę jednej bliskiej osoby już przeżyła. Z tego też powodu Ophelia postanowiła, że powinna szczerze porozmawiać z siostrą. Opuszczając zacisze swej własnej komnaty udała się do tej należącej do Elise. Stanąwszy przed drzwiami zapukała w nie delikatnie, tak że ostatecznie nie była pewna czy ktokolwiek po ich drugiej stronie będzie w stanie to dosłyszeć.
- Mogę? - Pytając nieznacznie uchyliła drewniane drzwi nie zaglądając jednak do środka nie chcąc w ten sposób naruszać jeszcze bardziej prywatności siostry. Sama nie przepadała, gdy ktoś zakłócał jej momenty, gdy mogła cieszyć się jedynie swym własnym towarzystwem, nie chciała wyjść więc w ten sposób na hipokrytkę.
- Spędzasz tu ostatnio dużo czasu. Jeszcze ktoś nas ze sobą pomyli. - Stwierdziła wchodząc już w pełni do środka i zamykając za sobą drzwi. Z ich dwóch to właśnie jej młodsza siostra rozkwitała w towarzystwie. Nie dziwiło ją jednak to, że z powodu pogody Elise spędza swe dni w rodzinnym dworze, a raczej to, że nie widuje jej tak często jak zwykle. Samotność nie pasowała do jej siostry, a już tym bardziej dążenie do niej.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Komnaty Elise [odnośnik]06.04.19 16:21
I Elise doświadczała tego wszystkiego na własnej skórze. Od kilku dni pozostawała uziemiona w dworze i nie mogła w pełni korzystać z atrakcji salonowego życia, co bardzo jej doskwierało. Trudno było nawet wyjść do ogrodów, ponieważ od Nocy Duchów zacinał deszcz i nawet w komnatach słyszała stłumione, ale wciąż złowrogie pomruki burzy. Ledwie niedawno gościła na wieczorku panieńskim swojej najdroższej kuzynki Marine, a ostatniego października na jej ślubie.
W Ashfield Manor od szczytu w Stonehenge wciąż panowała nieco grobowa atmosfera. Chociaż wypowiedzenie imienia Percivala głośno stało się zakazane, prawdopodobnie każdy w jakiś sposób odczuwał jego zdradę oraz kompromitację, na jaką naraził ród. Nikt nie spodziewał się że zgniła gałąź wyrośnie akurat u Nottów. Elise także się nie spodziewała. Percival zawsze był dla niej niczym przyszywany starszy brat, kochała go i ufała mu, dlatego jego zdrada i odejście zabolało ją tak mocno, było tak osobiste. Bo przecież nie zdradził tylko rodu i nazwiska, a także każdego Notta z osobna. Także ją.
Oczywiście że tęskniła, nawet jeśli nie przyznawała się do tego głośno. Mogła go znienawidzić i się go wyrzec, ale brakowało jej tych wszystkich wspólnie spędzonych chwil i długich rozmów. Mimo różnicy wieku i zainteresowań zawsze mieli dobry kontakt, a teraz już go nie było i czuła się, jakby umarł, jakby to co przechodziła było żałobą po utraconym bliskim, którego już nigdy nie będzie mogła nazywać swoją rodziną, a kiedy spotkają się ponownie, będą dla siebie obcymi ludźmi. Nie wiedziała już, czy cokolwiek dla niego znaczyła mimo tych wszystkich dawnych deklaracji, ale czy dla kogoś kto porzucił swoją ciężarną żonę w ogóle istniały jakieś świętości?
Czasem nadal o nim rozmyślała. Miała dużo czasu na rozmyślania o nim, a także o szczycie i jego konsekwencjach. Nie obchodziło jej cierpienie niższych warstw społecznych, od zawsze na pierwszym miejscu stały jej własne potrzeby i wygody oraz rodzina. Percival odrzucił ród w imię stawania w obronie uciśnionych, ale Elise prędzej by umarła niż poświęciła cokolwiek dla szlam. Bała się jednak, że brudne szlamy mogą postanowić zniszczyć świat, którego nie rozumieli, a bez którego czarodziejskie społeczeństwo by nie istniało. Do tej pory nie interesowała się polityką, ale po szczycie coraz częściej zastanawiała się nad możliwymi konsekwencjami tego, co się wydarzyło i bała się, że to może wpłynąć również na komfort jej życia. Anomalie zagrażały natomiast każdemu bez wyjątku i musiała się ich bać. I ona jeszcze niedawno wierzyła, że jej głównym życiowym problemem będzie aranżowane małżeństwo i konieczność opuszczenia Ashfield Manor by zamieszkać przy obcym mężczyźnie, ale co, jeśli nie? Wolałaby mieć tylko takie problemy jak każda typowa szlachcianka. Martwić się tylko tym, w co się ubrać albo zastanawiać się, kiedy ojciec odda ją jakiemuś mężczyźnie na żonę.
Akurat leżała na swoim łóżku, czytając powieść dla dziewcząt, kiedy usłyszała pukanie, a potem skrzypnięcie drzwi. Podniosła wzrok znad książki, dostrzegając swoją siostrę.
- Jasne, wejdź – rzekła, zachęcając Ophelię, by podeszła i przysiadła na jej łożu.
Elise ostatnimi czasy rzeczywiście bardziej niż zwykle szukała samotności, zdając sobie sprawę, że trapiącym ją problemem nie będzie mogła się podzielić z rodzicami ani większością kuzynostwa. Nikt nie chciał rozmawiać o szczycie i Percivalu, więc od razu ją zbywano, a potem przestała próbować. Spędzała większość czasu grając na fortepianie w pokoju muzycznym, albo w swoim pokoju, gdzie rozmyślała, czytała kobiece powieści, szkicowała lub przeglądała swoje pamiątki, wśród których było i trochę rzeczy otrzymanych od Percy’ego. Teraz stanowiły jedyne przypomnienie o jego istnieniu i dawnej relacji.
- Ta pogoda jest okropna. A ojciec nie pozwala mi zbyt często wychodzić. Okropnie się nudzę – westchnęła. Pragnęła jakiegoś balu, jakiejkolwiek odskoczni. Chciała wirować po parkiecie w lśniącej sukni, zbywać adoratorów, z których żaden nie dorastał do pięt Flavienowi i błyszczeć. Może to pomagałoby jej nie myśleć o Percym ani o szczycie? – Niedługo chyba porobię dziury w klawiszach fortepianu, bo tak często na nim gram od... od tamtego dnia – odezwała się po chwili, zdając sobie sprawę, że Ophelia także odczuwała to wszystko. Także była obecna na szczycie, była świadkiem zdrady bliskiej osoby, a potem upadku Stonehenge i zalegnięcia nad nimi dementorów. Elise nadal robiło się zimno na samo wspomnienie. – I pewnie niedługo okaże się, że przeczytałam już wszystkie książki, które nie są związane z nauką. – Bo w przeciwieństwie od cichszej, ale mądrzejszej siostry nigdy nie lubiła się zbyt dużo uczyć.
Elise Nott
Elise Nott
Zawód : Dama, ozdoba salonów
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ty się nazywasz lew, a lwa nie obchodzi zdanie owiec.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6043-elise-nott https://www.morsmordre.net/t6157-poczta-elise https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6159-skrytka-bankowa-nr-1507 https://www.morsmordre.net/t6158-elise-nott

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Komnaty Elise
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach